Książka

| KOPIUJ

Recenzja:

Jan_Janek

To pewnie te nowe czołgi

{
Marsjanie, ożywione postacie z baśni, mityczne krainy
– groch z kapustą, ale wyjątkowo smakowity!

Od lat mia­łem pro­blem z pol­ski­mi pi­sa­rza­mi. Także tymi od fan­ta­sty­ki. Dużo w tym "winy" An­drze­ja Sap­kow­skie­go, który w moim mnie­ma­niu tak za­wy­żył po­ziom pol­skiej prozy fan­ta­stycz­nej, że bałem się, iż od pol­skich au­to­rów nic cie­ka­we­go, a w szcze­gól­no­ści po­ry­wa­ją­ce­go nie uda się uzy­skać. Wiem, błą­dzi­łem, dawno temu czy­ta­łem prze­cież Du­ka­ja, Ziem­kie­wi­cza i Żer­dziń­skie­go no i było do­brze. Wąt­pli­wość jed­nak dziw­na we mnie sie­dzia­ła. Nie­mniej z ra­do­ścią ob­ser­wo­wa­łem po­czy­na­nia Fa­bry­ki Słów czy Runy, które in­we­sto­wa­ły w pol­skich au­to­rów. Ob­ser­wo­wa­łem, lecz nie czy­ta­łem. Prze­ła­ma­łem się po lek­tu­rze Grzę­do­wi­cza – za­rów­no opo­wia­dań, jak i cyklu o Panie Lo­do­we­go Ogro­du i do­tar­ło do mnie w końcu, że nie ma co się stra­chać, bo i pol­scy au­to­rzy po­tra­fią do­star­czyć pro­dukt i roz­ryw­ko­wy i skła­nia­ją­cy do re­flek­sji. Wsty­dzę się, że Kań­toch i We­gner są u mnie cały czas w ko­lej­ce, nie wiem ile jest w tym mojej winy, a ile winy w spo­so­bach pro­mo­cji pol­skiej li­te­ra­tu­ry  fan­ta­stycz­nej. Ale po­wo­li nad­ra­biam, szcze­gól­nie gdy jakaś re­cen­zja za­chę­ci mnie mocno do prze­czy­ta­nia książ­ki. Tak było z "Ho­lo­caust F" Zbierz­chow­skie­go, jest za mną lek­tu­ra "Cie­nio­ry­tu" Pi­skor­skie­go, a po dro­dze dałem szan­sę zbie­ra­ją­ce­mu dobre opi­nie "Po­ko­jo­wi świa­tów" Pawła Majki

Uwagę przy­cią­ga już sama tra­we­sta­cja ty­tu­łu kla­sycz­nej po­wie­ści H.G. Wel­le­sa. Opis fa­bu­ły do­stęp­ny na tyl­nej stro­nie okład­ki i na stro­nie wy­daw­nic­twa su­ge­ru­je coś na kształt Ligi Nie­zwy­kłych Dżen­tel­me­nów Alana Moora, w któ­rej zor­ga­ni­zo­wa­na grupa  fik­cyj­nych  po­sta­ci wy­ję­tych z po­pu­lar­nych po­wie­ści koń­ców­ki dzie­więt­na­ste­go wieku sta­wa­ła w in­ter­tek­stu­al­nie prze­two­rzo­ne szran­ki z rów­nież fik­cyj­ny­mi zło­czyń­ca­mi i za­gro­że­nia­mi. Tro­chę to błęd­ne sko­ja­rze­nie, bo prze­cież  głów­ni bo­ha­te­ro­wie wy­my­śle­ni są w więk­szo­ści przez Majkę, ale jed­no­cze­śnie sta­no­wią od­wo­ła­nia do ar­che­ty­picz­nych, ba­śnio­wych mo­ty­wów, z Jaś­kiem i ol­brzy­mem na czele. Sma­ko­wi­tym ką­skiem jest Gra­biń­ski (skąd my go znamy?), ale i tak naj­cie­kaw­szy, czy­nią­cy na czy­tel­ni­ku naj­więk­sze  wra­że­nie wraz  z po­miesz­ku­ją­cą w jego wnę­trzu zmorą jest głów­ny bo­ha­ter, a może ra­czej an­ty­bo­ha­ter, Mi­ro­sław Ku­trze­ba. To pol­sko brzmią­ce na­zwi­sko, wy­da­wa­ło­by się ko­re­spon­do­wać ma z rów­nie swoj­sko brzmią­cy­mi na­zwi­ska­mi na­szych bo­ha­te­rów i an­ty­bo­ha­te­rów na­ro­do­wych, fik­cyj­nych, bądź nie – Drzy­ma­ła, Bo­ry­na, Ba­ry­ka. Ko­re­spon­du­je po­przez cały kon­tekst po­wie­ści, ale jest jed­no­cze­śnie uciecz­ką od przy­wo­ły­wa­nej tu pol­sko­ści. Czy gdy wspo­mi­na­my po­stać  Hra­bie­go Monte Chri­sto, tak ważna jest dla nas jego na­ro­do­wość, czy ra­czej jego hi­sto­ria, jego przy­pad­ki, dą­że­nie do celu? Ow­szem, od­wo­łań do na­szej, pol­skiej spu­ści­zny kul­tu­ro­wej jest w po­wie­ści Majki całe mnó­stwo, ale Ku­trze­ba, jego skraj­ny in­dy­wi­du­alizm i ukie­run­ko­wa­nie na cel, tę pol­skość jakby po­że­ra i prze­mie­la. Może jest tak, ze jeśli mia­ła­by mu słu­żyć w osią­gnię­ciu celu (i speł­nie­nia) niech sobie bę­dzie, ale rów­nie do­brze funk­cjo­nu­ją w po­wie­ści Majki, na rów­no­rzęd­nych, słu­żeb­nych opo­wie­ści pra­wach  ko­za­czy­zna, czy re­wo­lu­cjo­nizm.

Po­wieść "Pokój świa­tów" jest re­kla­mo­wa­na jako książ­ka fan­ta­stycz­no-przy­go­do­wa. Nie kła­mię, zga­dza­jąc się, że  taka jest. Uzna­ję jed­nak cały "blurb" za nieco za­cho­waw­czy. Gdzieś tam czy­ta­łem (chyba tro­chę na ten temat w samym po­sło­wiu au­to­ra), że długo cze­ka­li­śmy na de­biu­tanc­ką po­wieść Pawła Majki. Za­cho­waw­czy zatem dla­te­go, że sku­pić chce uwagę na samej atrak­cyj­no­ści ga­tun­ko­wej -"Bra­wu­ro­wa po­wieść Pawła Majki to fan­ta­sty­ka przy­go­do­wa na naj­wyż­szym po­zio­mi". Ro­zu­miem,  prawa rynku i tak dalej. Sam widzę atrak­cyj­ność po­wie­ści w jesz­cze in­nych re­jo­nach. Co do samej "przy­go­do­wo­ści" je­stem tro­chę scep­tycz­ny, ale może to efekt tego, ze tuż przed lek­tu­rą "Po­ko­ju świa­tów" po­łkną­łem przy­go­do­wo-ło­trzy­kow­skie "Kłam­stwa Locke'a La­mo­ry", które kli­ma­tem przy­po­mi­na­ły wspa­nia­łe lek­tu­ry z dzie­ciń­stwa. Się­ga­jąc po książ­kę Pawła Majki, nie­ja­ko z roz­bie­gu, za­chę­co­ny opi­sem i re­cen­zja­mi spo­dzie­wa­łem się cze­goś po­dob­ne­go. Było to jed­nak nieco inne do­świad­cze­nie – wręcz nie­spo­dzian­ka, przy­go­da ow­szem, ale przede wszyst­kim du­cho­wa.

Me­liz­zath'l No­wa­kow­ski, za­sy­mi­lo­wa­ny po nie­ocze­ki­wa­nym nie­po­wo­dze­niu próby pod­bo­ju Ziemi Mar­sja­nin, or­ga­ni­zu­je wy­pra­wę na Wschód w po­szu­ki­wa­niu za­so­bów oca­la­łe­go stat­ku ko­smicz­ne­go. Mar­sja­nie nie są tu stric­te Mar­sja­ni­na­mi, to ko­smicz­na rasa pod­bi­ja­ją­ca świa­ty, która "po­tknę­ła" się na Ziemi. Rasa miała cu­dow­ną broń – mit­bom­by, które ma­te­ria­li­zo­wa­ły wie­rze­nia pod­bi­ja­nych świa­tów, uwal­nia­ły  ener­gię wiary. Na Ziemi broń za­dzia­ła­ła aż za do­brze, ska­zu­jąc Mar­sjan i Zie­mian na po­ko­jo­wą ko­eg­zy­sten­cję w ob­li­czu eks­pan­sji stwo­rzo­nych przez  mit­bom­by sił. Po­zna­je­my te siły stop­nio­wo, ob­ra­ca­jąc się na­szym kręgu kul­tu­ro­wym,  nazwy takie jak Hanza, Ko­le­je Ga­li­cyj­skie, przy­wo­łu­ją echa prze­szło­ści (i lek­cji hi­sto­rii). Bo prze­szłość ma tu prze­wa­gę, oka­zu­je się, że nie­gdy­siej­sze in­dy­wi­du­al­no­ści, tak hi­sto­rycz­ne i fik­cyj­ne (Ma­tej­ko, Twar­dow­ski, Ku­tu­zow, Ko­ściej Nie­śmier­tel­ny) były i są sil­niej­sze, moc­niej osa­dzo­ne w zbio­ro­wej świa­do­mo­ści. I to one,  bar­dziej świa­do­me wła­snych do­świad­czeń i celów  w efek­cie kształ­tu­ją świat przed­sta­wio­ny książ­ki, świat lat sześć­dzie­sią­tych i sie­dem­dzie­sią­tych dwu­dzie­ste­go wieku. Może i do­brze, że Majka za­trzy­mu­je się w "sło­wiań­skim", na­szym ob­sza­ro­wo kręgu od­nie­sień. I tak od prze­ni­ka­ją­cych po­wieść fik­cyj­nych i hi­sto­rycz­nych na­wią­zań można do­stać za­wro­tu głowy. A także po­czuć mo­men­ty grozy, choć­by w przy­wo­ły­wa­nych na kar­tach po­wie­ści re­tro­spek­cjach z wy­pra­wy Ku­trze­by na zie­mie Wiecz­nej Re­wo­lu­cji. Można po­wie­dzieć, że w tych wła­śnie od­nie­sie­niach, w opi­sy­wa­niu kon­se­kwen­cji dzia­ła­nia mit­bomb kryło się nie­bez­pie­czeń­stwo prze­ry­so­wa­nia, pój­ścia w tanią wi­zyj­ność. Autor ustrzegł się przed tym. To, co mia­łem z po­cząt­ku za nie­do­rób­kę, pew­ne­go ro­dza­ju nar­ra­cyj­na, opi­so­wa su­ro­wość, brak spo­dzie­wa­ne­go po­przez ob­ra­ną po­ety­kę efek­ciar­stwa, daje przede wszyst­kim pole dla wy­obraź­ni czy­tel­ni­ka. Naj­bar­dziej efek­tow­ne jest w po­wie­ści samo otwar­cie – scena po­wie­sze­nia głów­ne­go bo­ha­te­ra i to co dzie­je się nie­dłu­go potem. To nas nie­ja­ko przy­go­to­wu­je na całą gamę nie­sa­mo­wi­to­ści, które dzię­ki moc­ne­mu ude­rze­niu na po­cząt­ku po­wie­ści udaje się au­to­ro­wi oswo­ić. W pro­zie Majki nie czuć bo­wiem roz­pa­sa­nia, tylko kon­se­kwen­cję w for­mu­ło­wa­niu za­ło­żeń opi­sy­wa­ne­go świa­ta. Nawet, jeśli te za­ło­że­nia są nie z tej ziemi, wręcz nie­wia­ry­god­ne. W przy­wo­ła­nym w ty­tu­le re­cen­zji cy­ta­cie – "To pew­nie te nowe czoł­gi", za­wie­ra się w pełni za­ło­że­nie po­wie­ści. Zda­wa­ło­by się ba­nal­ne, ba­zu­ją­ce na sile ludz­kiej wy­obraź­ni, która po­tra­fi wszyst­ko wy­tłu­ma­czyć i po­zwa­la funk­cjo­no­wać nam w praw­dzi­wym, bądź wy­my­ślo­nym świe­cie. Dro­dzy po­ten­cjal­ni czy­tel­ni­cy, warto wy­szpe­rać w książ­ce ów cytat i zo­ba­czyć w ja­kiej sce­nie zo­stał użyty. Kto wie, być może  w naj­bar­dziej istot­nej dla książ­ki?

Zo­sta­ło nam jesz­cze słowo o bo­ha­te­rze i jego to­wa­rzy­szach. Siłą na­pę­dza­ją­cą fa­bu­łę, nawet sil­niej od mo­ty­wu wy­pra­wy jest motyw ze­msty. Ku­trze­ba jest mści­cie­lem, ma do za­bi­cia sześć osób i nie spo­cznie, póki nie do­ko­na ze­msty. Wszyst­ko jest przy­po­rząd­ko­wa­ne temu ce­lo­wi, na do­da­tek wzmoc­nio­ne pasją zmory za­miesz­ku­ją­cej ciało głów­ne­go bo­ha­te­ra. To­wa­rzy­sze zbie­ra­ni przez Ku­trze­bę na wy­pra­wę też nie­świa­do­mie mają słu­żyć re­ali­za­cji celu głów­ne­go bo­ha­te­ra. Nie­spo­dzie­wa­nie, au­to­te­ma­tyzm staje się pod­sta­wą tre­ści i fa­bu­ły książ­ki. Która opo­wieść zwy­cię­ży? O pod­ję­tej przez Mar­sja­ni­na wy­pra­wie, czy o żądzy ze­msty Ku­trze­by? Ja­siek – trze­ci syn, Bóg – Szu­ler, cy­gan­ka Sara, ol­brzym Bu­rzy­mur to nie­wol­ni­cy opo­wie­ści, tak Ku­trze­ba, jak i autor sza­fu­je ich losem. Ale tylko do pew­ne­go mo­men­tu, gdy ob­ja­wia się dy­le­mat. Ba­śnio­wo – kosz­mar­ne świa­ty stwo­rzo­ne w kon­se­kwen­cji uży­cia mit­bomb, tylko udają, że rzą­dzą się ba­śnio­wy­mi pra­wa­mi. "Aż tak oni nie zgłu­pie­li z wier­no­ścią opo­wie­ściom" – mówi Ku­trze­ba do na­iw­ne­go Jaśka, gdy ten ży­cze­nio­wo opi­su­je jak po­win­ni roz­wią­zać jedną z wielu kon­flik­to­wych  sy­tu­acji. Oży­wio­ne wie­rze­nia stają się kosz­ma­rem na jawie, dla wielu ma­rze­nia­mi, które nie po­win­ny się zi­ścić, rze­czy­wi­sto­ścią, w któ­rej prze­trwa­li­by tylko naj­sil­niej­si in­dy­wi­du­ali­ści. Znacz­nie pro­ściej o tym po pro­stu po­czy­tać,  niż wy­obra­zić sobie, że mie­li­by­śmy w takim do­świad­cze­niu uczest­ni­czyć. Chyba, że na­szym ma­rze­niem od za­wsze był sza­lo­ny ta­niec przez całą noc, do upa­dłe­go,  z wy­cią­gnię­tą pro­sto z ciała i duszy zmorą. Kto tego pra­gnie, kto chce  mi­ło­sno-kosz­mar­ne­go do­tknię­cia oży­wio­nych mitów i re­wer­su wie­rzeń, temu nie po­zo­sta­je nic in­ne­go jak cze­kać na Mar­sjan i ich prze­mie­nia­ją­ce  rze­czy­wi­stość mit­bom­by. 

Komentarze

ob­ser­wuj

Oho, Janek re­cen­zu­je! Muszę prze­czy­tać :)

Mee!

A wspo­mnia­ny “Cie­nio­ryt” Ci się spodo­bał?

"Pierw­szy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

“Cie­nio­ryt” był spoko. Tak na czte­ry i pół gwiazd­ki. Fajny po­mysł, fajna wolta po dro­dze, dużo ele­men­tów wzbu­dzi­ło mój po­dziw, ale było trosz­kie zgrzy­tów. Choć mniej je pa­mię­tam od tych faj­no­ści.  No i  walka Ara­ho­na z ośmio­ma prze­ciw­ni­ka­mi super opi­sa­na.

Do­kład­nie. Za­sko­czył mnie, bo mozna go spo­koj­nie do­rzu­cić do listy pol­skich au­to­rów fan­ta­sy, któ­rzy są na po­zio­mie :) Poza tym do­brze wy­da­na książ­ka; aż chce się czy­tać.

"Pierw­szy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Ja na czyt­ni­ku czyt­ną­łem :) A co do “Po­ko­ju świa­tów”, to tam jest tyle sen­sów, że głowa mała. Re­cen­zję stuk­ną­łem dość długą, a tak na­praw­dę mógł­bym dwa razy dłuż­szą. A w ma­jo­wej NF można mnie po­czy­tać :) Teraz sie­dzę i piszę ko­lej­ny tekst, długą prze­rwę mia­łem...

Ooo... Nowa re­cen­zja Janka. :) Jak zwy­kle faj­nie się czyta.

Trze­ba się za­brać za ten “Pokój świa­tów”… Książ­ka spra­wia wra­że­nie cie­ka­wej, a Twoja re­cen­zja utwier­dzi­ła mnie w prze­ko­na­niu, że warto ją nabyć. :)

Po­zdra­wiam.

http://www.wojciech-chajec.pl/

To cze­kam na ma­jow­ca i super, że Cię cho­chlik nie wy­ciął ;) Graty, Janku!

"Pierw­szy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Woj­cie­chu, książ­kę na pewno warto prze­czy­tać, ja już się za­sta­na­wiam ja­kie­go ko­lej­ne­go pol­skie­go au­to­ra wziąć na warsz­tat.

Koiku, no rze­czy­wi­ście cho­chlik mnie nie wy­ciął :) A dziś Na­czel­ne­mu wy­sła­łem nowy tekst :) 

Za­je­su­pe­ra­śnie, Janku :) Jesz­cze cze­kam na ma­jow­ca, ale już się nie mogę do­cze­kać :)

Edit: do­cze­ka­lem sie I prze­czy­ta­lem Twój zmu­to­wa­ny ar­ty­kul :) Graty!

"Pierw­szy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

O, edit koika :) Faj­nie wie­dzieć, że prze­czy­ta­łeś te moje mu­to­pi­sa­nie :) Ar­ty­kuł taki na­iw­nie ide­ali­stycz­ny mi wy­szedł, cał­kiem miło się pi­sa­ło :) A Ty, koiku, po­wi­nie­neś prze­czy­tać “Uni­ce­stwie­nie” Van­der­me­era i jako bio­log wy­po­wie­dzieć się, czy por­tret głów­nej bo­ha­ter­ki, bio­loż­ki, jest tam wia­ry­god­ny   ;-)

No dobra, już nie of­fto­pu­ję.

Dodam do listy :) Dzię­ki!

"Pierw­szy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Nowa Fantastyka