Książka

| KOPIUJ

Recenzja:

PsychoFish

While (alive) { backupMe; resetMe; uploadToMech; }

{
Mini-powieść Jacka Dukaja, zrodzona z przekornego pomysłu, że „Transfomers” może być o czymś poważniejszym.

Nowy tytuł, „Sta­rość Ak­so­lo­tla”, za­po­wia­dał od wielu mie­się­cy ta­jem­ni­czy obraz na stro­nie do­mo­wej Jacka Du­ka­ja (zo­ba­czy­cie go na okład­ce kwiet­nio­wej Nowej Fan­ta­sty­ki « http://www.fantastyka.pl » ), oraz nie mniej in­try­gu­ją­ce hasło:

 

Tak oto koń­czy się świat. Nie hu­kiem, lecz wi­zgiem me­ta­lu.”

 

Pre­mie­ra, po­cząt­ko­wo za­po­wia­da­na na sty­czeń 2015, zo­sta­ła prze­su­nię­ta na 10 marca tego sa­me­go roku. Ten drugi ter­min zo­stał do­trzy­ma­ny.

 

Tak, macie mnie: je­stem Du­ka­jo-fa­nem i za­glą­dam na jego stro­nę do­mo­wą. Nie wy­znaw­cą, ale fanem na pewno. Co nie zna­czy, że nie umiem na­rze­kać na obiekt fa­now­skie­go uwiel­bie­nia.

 

Krót­ko:

 

Do­sta­je­my e-bo­ok (pdf, epub i mobi – ta po­zy­cja nie jest wy­da­na na pa­pie­rze), za­wie­ra­ją­cy:

 – tekst be­le­try­stycz­ny na ja­kieś 170 stron, au­tor­stwa Jacka Du­ka­ja, pod re­dak­cją Mi­cha­ła Cet­na­row­skie­go  plus kil­ka­dzie­siąt stron przy­pi­sów

 – 8 ko­lo­ro­wych ilu­stra­cji (HD!) Mi­cha­ła Pa­na­siu­ka / Pla­ti­ge Image

 – 17 czar­no-bia­łych ilu­stra­cji-exli­bri­sów au­tor­stwa  Grze­go­rza Wró­blew­skie­go, Mar­ci­na Ka­ro­lew­skie­go, Pawła Wal­cza­ka / Juice

 – pro­jek­ty ro­bo­tów do dru­kar­ki 3D au­tor­stwa Alexa Jag­ge­ra

 

Na dzień utwo­rze­nia re­cen­zji, 14/mar/2015, cena wy­wo­ław­cza na Al­le­gro to około dwu­dzie­stu zło­tych. Ko­men­tarz do ceny – na końcu.

 

 

 

 DO­OKO­ŁA „STA­RO­ŚCI AK­SO­LO­TLA”

 

Je­że­li je­ste­ście za­in­te­re­so­wa­ni samą re­cen­zją tre­ści książ­ki, pro­po­nu­ję po­mi­nąć po­niż­sze dwa punk­ty. Będę tro­chę po­dzi­wiał, a tro­chę na­rze­kał na mar­ke­ting i zde­cy­do­wa­nie wy­ty­kał pro­ble­my tech­nicz­ne wy­daw­cy, czyli Al­le­gro. Książ­ka jest wy­da­na wy­łącz­nie w for­mie elek­tro­nicz­nej, dla­te­go pro­ble­my tech­nicz­ne mają osob­ny roz­dział w tej re­cen­zji.

 

 

a) Pierw­sza po­tycz­ka: Mar­ke­ting – po czę­ści mi­strzo­stwo, po czę­ści puka w dno od spodu

 

Po­wódź.

Trze­ba przy­znać, że re­kla­my „Sta­ro­ści Ak­so­lo­tla” do­słow­nie za­la­ły pol­skie in­ter­ne­ty i użyt­kow­ni­ków o od­po­wied­nim pro­fi­lu. Widać, że wy­daw­ca, Al­le­gro, wpa­ko­wał po­rząd­ny bu­dżet w do­tar­cie do po­ten­cjal­nych na­byw­ców. Duży plus, swoje – pro­mo­wać za­wo­do­wo, na dużą skalę – po­pie­ram!

 

Po­zy­tyw­ne, pierw­sze wra­że­nie sku­tecz­nie pod­trzy­mu­je kli­ma­tycz­ny fil­mik pro­mo­cyj­ny. Oczy­wi­ście, trud­no do­rów­nać Pla­ti­ge Image w tej kon­ku­ren­cji. Jacek Dukaj i pa­no­wie pod kie­row­nic­twem Tomka Ba­giń­skie­go czę­sto współ­pra­cu­ją, a owoce ta­kich ma­ria­ży prze­waż­nie są wy­śmie­ni­te (patrz “Ka­te­dra” lub film pro­mo­cyj­ny do misji sondy Ro­set­ta – we­dług sce­na­riu­sza Jacka Du­ka­ja). Dla mnie mio­dek, orzesz­ki, słod­ko­ści. Za­czą­łem szy­ko­wać port­fel, gdzie tkwi moja wier­na, choć nieco ste­ra­na wy­cią­ga­niem, wcią­ga­niem, a nawet zę­ba­mi córki (o sza­leń­stwach żony nie wspo­mi­na­jąc), karta kre­dy­to­wa.

 

A potem czy­tam i czy­tam i do­cie­ram… Ja­kieś „opisy gil­dii i kla­nów”? „Mo­de­le me­chów 3D do dru­ka­rek 3D”?

 

Oj, ręka mi za­drża­ła. To dla kogo to jest, dla mnie – czy dla ja­kichś dużo młod­szych, dużo bar­dziej ga­dże­ciar­skich (sam bez grze­chu nie je­stem, dla­te­go du­żo-du­żo bar­dziej…) na­ło­go­wych gra­czy MMO (http://en.wikipedia.org/wiki/Massively_multiplayer_online_game)? To ja może jesz­cze po­czy­tam tu i tam…

 

Na paru blo­gach pieją, że prze­łom, że nowa ja­kość, sło­wem – gwiaz­da be­tle­jem­ska świe­ci Du­ka­jem nad Al­le­gro… Kry­ste uko­cha­ny, co za beł­kot. A takie far­ma­zo­ny prze­waż­nie ozna­cza­ją ar­ty­ku­ły spon­so­ro­wa­ne/in­spi­ro­wa­ne (nor­mal­ne, ele­ment kam­pa­nii) i czę­sto, czego smut­no  nie raz i nie dwa na wła­snej skó­rze już do­świad­czy­łem, wy­dmusz­kę i prze­cięt­ną treść. Cho­le­ra, Jacek Dukaj i prze­cięt­na treść…? Jak to? Nie gra mi, ale co, mam na wła­sny koszt spraw­dzać?

 

A potem tra­fi­łem na „nowy wy­miar książ­ki”, za­po­zna­łem się z takim o, ra­do­snym bla-bla-bla:

 

„Sta­rość ak­so­lo­tla” Jacka Du­ka­ja jest pierw­szą w Pol­sce książ­ką cy­fro­wą, która an­ga­żu­je czy­tel­ni­ka na tak wielu po­zio­mach: tekst – hi­per­tekst – art – real. Tę po­wieść nie tylko się czyta, ale oglą­da i prze­ży­wa.

 

i…

O Prze­naj­ko­smicz­niej­szy Je­anie-Lu­cu Pi­car­dzie, bądź emo­cją moją!

(http://i0.kym-cdn.com/photos/images/original/000/001/582/picard-facepalm.jpg )

 

Moi dro­dzy, hi­per­tekst, łącza, przy­pi­sy w tek­ście (tzw. in­li­ne), barw­ne ilu­stra­cje wy­so­kiej ja­ko­ści – to żaden nowy wy­miar. To ra­czej stan­dar­do­wa tech­ni­ka dla „po­waż­nych” pu­bli­ka­cji cy­fro­wych, sto­so­wa­na już od dawna z uży­ciem róż­nych tech­no­lo­gii. Dla en­cy­klo­pe­dycz­nych po­zy­cji szcze­gól­nie. In­fo­gra­fi­ka pro­mo­cyj­na w po­łą­cze­niu z pe­ana­mi nad cu­dow­no­ścią roz­wią­za­nia utwier­dzi­ły mnie w prze­ko­na­niu, że ktoś wci­ska mi jakiś kit. Karta po­wę­dro­wa­ła z po­wro­tem do port­fe­la.

 

Swoją droga, opa­dła mnie taka myśl: ja je­stem „tech­nicz­ny”. A tu ktoś na pewno okre­ślił grupę do­ce­lo­wą, do któ­rej z tym dzi­wacz­nym ko­mu­ni­ka­tem „no­we­go wy­mia­ru książ­ki” chciał do­trzeć…

Czyż­by rze­czy­wi­ście lu­dzie, ko­rzy­sta­ją­cy na co dzień ze stron www, z gier i pro­gra­mów kom­pu­te­ro­wych, nie umie­li roz­szy­fro­wać tego hum­bu­ga? Nowy wy­miar byłby, gdyby po­ja­wi­ło się, wraz z tek­stem, udźwię­ko­wie­nie i ani­ma­cja (epub3 po­zwa­la na to, pdf nie, nie spraw­dza­łem mobi).

 

Wku­rzy­łem się strasz­nie, bo cze­ka­łem na nowy tekst Du­ka­ja, a opa­dły mnie, po tej kam­pa­nii, strasz­ne wąt­pli­wo­ści. Na ra­tu­nek po­spie­szy­ła pro­mo­cyj­na au­dy­cja w „Trój­ce” – wy­wiad z au­to­rem. Uwaga, może „usta­wić od­biór” tek­stu! Au­dy­cja do­stęp­na on­li­ne.

 

http://www.polskieradio.pl/9/396/Artykul/1396491,Sta­rosc-ak­so­lo­tla-Ja­cek-Du­kaj-py­ta-kim-jest-czlo­wiek 

 

Bingo, po pro­stu je­stem w innej gru­pie tar­ge­to­wej! Ja je­stem z tych od „Trój­ki”, a „nowe kosz­ma­ry” i „gil­die i klany” ce­lu­ją w in­ne­go na­byw­cę. Nie wiem w sumie, czy cie­szyć się, czy smu­cić, ale ko­niec koń­ców, z taką pewną nie­śmia­ło­ścią, po od­słu­cha­niu wy­wia­du – i z ser­cem na ra­mie­niu – się­gną­łem do kie­sze­ni. Na wszel­ki wy­pa­dek wy­bra­łem naj­tań­szą ofer­tę. Wto­pić dychę to gniew i smu­tek zno­śny, za­le­d­wie dwa dobre piwa; ale dychy dwie ha­nieb­nie wto­pić – o, to już, pro­szę ja was, wście­kłość i furia i walce dro­go­we na­szpi­ko­wa­ne ada­man­to­wy­mi ćwie­ka­mi, mkną­ce na peł­nej kur…ie na ser­we­ry sprze­daw­cy – bo co, czte­rech koź­la­ków mam nie wypić?!

 

Dla­cze­go w ogóle o tym wspo­mi­nam? Bo to wręcz pod­ręcz­ni­ko­wy przy­kład, jak prze­faj­no­wio­ną pro­mo­cją można od­stra­szyć klien­ta. Gdyby nie wy­wiad w „Trój­ce”, zre­zy­gno­wał­bym z za­ku­pu. Mam na­dzie­ję, że ktoś z mar­ke­tin­gu to czyta.

 

Ma­te­ria­ły pra­so­we wy­daw­cy: http://jacekdukaj.allegro.pl/ 

 

 

 

b) Druga po­tycz­ka: Tech­ni­ka­lia, czyli pol­ska by­le­ja­kość Al­le­gro

 

Jest źle. Te­sto­wa­łem wer­sje mo­bil­ną epub na spryt­fo­nie z An­dro­idem 5, wy­świe­tlacz 4,5’’ (Moto G, XT 1033 – ma­szy­na wię­cej niż przy­zwo­ita).

Po pierw­sze, Al­le­gro wręcz wci­ska swoją apli­ka­cję do od­czy­tu, Ebook Al­le­gro. Pro­dukt jest… hmmm… Mocno nie­doj­rza­ły. Omi­jać z da­le­ka. Warto za­in­sta­lo­wać na pół go­dzi­ny tylko po to, by po­dzi­wiać pięk­ne ilu­stra­cje w peł­nym roz­mia­rze – w in­nych apli­ka­cjach-czyt­ni­kach, nawet zgod­nych z epub3 (a w tej wer­sji pro­po­zy­cji stan­dar­du ponoć książ­ka jest przy­go­to­wa­na),  ta sztu­ka nie jest moż­li­wa. Zde­cy­do­wa­nie od­in­sta­lo­wać po obej­rze­niu ilu­stra­cji – Ebook Al­le­gro jest zwy­czaj­nie nie­do­ro­bio­ny, nie­do­te­sto­wa­ny i taki sobie.

 

 Ot tak, przy­kła­dy szkol­nych błę­dów, iry­tu­ją­cych pod­czas ko­rzy­sta­nia i czy­ta­nia:

 

 – po­bie­ra­nie za­ku­pio­nej po­zy­cji (sprze­daw­ca ebookpoint.pl) po­wo­du­je sta­tus… 0%, krę­cą­cy się w nie­skoń­czo­ność (fak­tycz­nie plik się po­brał i trze­ba kli­kać, aż się otwo­rzy). Inni użyt­kow­ni­cy ra­por­tu­ją nawet wy­wał­kę apli­ka­cji. Toż to prze­cież pod­sta­wo­wa funk­cjo­nal­ność…

 

– Zaraz za okład­ką, link do Go­ogle Play pro­wa­dzi do… Apple App Store. To nawet śmiesz­ne jest, ale za prze­pro­sze­niem, jest to też błąd pod­sta­wo­wy. Tak pod­sta­wo­wy, jak od­po­wia­da­nie żonie w roz­tar­gnie­niu ski­nie­niem głowy na py­ta­nie „Czy uwa­żasz, że je­stem gruba…?” (za­cho­waj­cie czuj­ność, pa­no­wie!).

 

– w trak­cie lek­tu­ry, przy prze­wi­ja­niu stro­ny, czę­sto na­stę­pu­je prze­skok do na­stęp­ne­go roz­dzia­łu – bo po­ja­wił się przy kra­wę­dzi idio­tycz­ny ob­szar do „fast for­ward”. Do tego służą spisy tre­ści i za­kład­ki, a cym­ba­ła, który to tak za­pro­jek­to­wał i/lub za­pro­gra­mo­wał, po­win­ni kar­nie kar­mić książ­ką nt. UI de­si­gnu. „Don’t make me think” bę­dzie dobry.

 

 – próba wy­bo­ru ilu­stra­cji z lin­ków na końcu za­wsze wy­rzu­ca do okład­ki…

 

 – nie za­pa­mię­tu­je, po wy­ga­sze­niu, ostat­nio czy­ta­nej stro­ny – pra­wie za­wsze cofa o kil­ka-kil­ka­na­ście wstecz; to już jest ewi­dent­ny błąd pro­gra­mi­stycz­ny i by­le­ja­kość te­ste­ra/-ów; trze­ba potem pal­co­wać do ostat­nio czy­ta­ne­go frag­men­tu;

 

 – epub3? Akhem… W apli­ka­cji Al­di­ko exten­ded con­tent nie dzia­ła, tekst jest, ilu­stra­cje po­tra­fią się roz­je­chać (ale Al­di­ko ofi­cjal­nie wspie­ra tylko epub2). Go­ogle Play Books (teo­re­tycz­nie sup­port dla epub3) staje oko­niem, bo http://validator.idpf.org  zwra­ca in­for­ma­cję o nie wspie­ra­nej wer­sji. Moon+Re­ader wy­świe­tla przy­pi­sy (z pew­ny­mi wa­da­mi), ale po­więk­sze­nia ilu­stra­cji brak. Ma­sa­kra, ognie pie­kiel­ne i zgrzy­ta­nie zębów – Moon+Re­ader to po­pu­lar­na apli­ka­cja z wspar­ciem dla epub3 oraz z dzie­się­cio­ma mi­lio­na­mi po­brań. Al­le­gro nie wy­ko­na­ło te­stów na zgod­ność??? Wy­glą­da na to, że przy­go­to­wa­na po­zy­cja oraz fir­mo­wa apli­ka­cja są „szyte” na wy­miar, wy­mu­sza­jąc uży­wa­nie na­rzę­dzia wy­daw­cy. Sła­be­go na­rzę­dzia, dodam zło­śli­wie.

 

Ro­zu­miem do­sko­na­le ogra­ni­cze­nia tech­nicz­ne, ale to już jest zwy­czaj­ne cham­stwo – chcę mieć jedną, przy­zwo­icie dzia­ła­ją­cą apli­ka­cję do czy­ta­nia moich epu­bów. I nie bę­dzie to Ebook Al­le­gro.

 

Radzę od serca, usuń­cie to ustroj­stwo i po­cze­kaj­cie jesz­cze z pół roku, zanim za­in­sta­lu­je­cie je na nowo. Smut­ne to: taka pro­mo­cja, opra­wa, a jed­no­cze­śnie fa­tal­na po­li­ty­ka wmu­sza­nia użyt­kow­ni­kom wła­snej, nie naj­lep­szej na do­da­tek, apli­ka­cji mo­bil­nej.

 

Być może na ta­ble­tach jest le­piej (bo tak się robi: ogra­ni­czo­ny ze­staw urzą­dzeń, na któ­rych od­by­wa się test) – przy­kro mi, ja mam w pom­pie ta­ble­ty. Czy­tam na do­brym spryt­fo­nie i tam ma dzia­łać. Nie dzia­ła? Zo­sta­ję z Al­di­ko lub Moon+Re­ade­rem.

 

Ebook Al­le­groUNIN­STALL? YES / NO? YES!!!

 

Je­że­li Wasze do­świad­cze­nia z iOSem, in­ny­mi wer­sja­mi An­dro­ida, ta­ble­ta­mi bądź czyt­ni­ka­mi etc. są lep­sze – pisz­cie. W moim przy­pad­ku dość uni­kal­na kon­fi­gu­ra­cja (naj­now­szy An­dro­id, ma­szyn­ka obec­na na rynku od za­le­d­wie roku) mogła być gwoź­dziem do trum­ny tzw. User Expe­rien­ce.

 

 

 NIE OSĄ­DZAJ KSIĄŻ­KI PO OKŁAD­CE

 

Oplu­łem jadem tech­ni­ka­lia i część pro­mo­cji, więc muszę teraz uczci­wie dodać, że Jacek Dukaj nie pisze prze­cięt­nych tre­ści. To duże opo­wia­da­nie – lub mi­ni-po­wieść – jest warte uwagi, choć w mojej pry­wat­nej skali, po­ni­żej „Czar­nych Oce­anów”, „Córki Łu­pież­cy” lub choć­by „Per­fek­cyj­nej Nie­do­sko­na­ło­ści”.  Mamy do czy­nie­nia z mocno cy­ber­pun­ko­wą sci-fi, po­mie­sza­ną z odro­bi­ną fi­lo­zo­fii. Heh, odro­bi­ną…

 

 

a) O czym to jest?

 

Na Zie­mię, znie­nac­ka, pada Pro­mień Śmier­ci. W ciągu jed­ne­go ob­ro­tu  pla­ne­ty smaży jej po­wierzch­nię, za­bi­ja­jąc nie­ubła­ga­nie mi­liar­dy ludzi, ro­śli­ny, zwie­rzę­ta – wszyst­ko, co żyje i jest bio­lo­gicz­ne. Od pierw­szych new­sów do za­mknię­cia Tour de Monde, po­zo­sta­li przy życiu mają ja­kieś dwa­na­ście go­dzin…

Nie­któ­rzy z nich wpa­da­ją na po­mysł, by ze­ska­no­wać się do sieci za po­mo­cą ha­ker­skie­go softu w neu­ro­kon­so­lach dla gra­czy. Stwo­rzyć swoją – jakąś, bo ra­czej nie pełną – kopię w In­ter­ne­cie. Czasu nie ma wiele, nie za­sy­piaj­my gru­szek w po­pie­le, cyku cyku, kon­fi­gu kon­fi­gu, sru w ta en­te­ra, czytu czytu…

 

Więk­szość ze­ska­no­wych pada ofia­rą zło­śli­wych wi­ru­sów w sieci. Nie­któ­rym udaje się prze­trwać w for­mie bytów za­szy­tych w elek­tro­ni­ce. W końcu opa­no­wu­ją ele­men­ty Mat­ter­ne­tu – In­ter­net of Mat­ter, In­ter­ne­tu rze­czy – czyli, naj­czę­ściej ro­bo­ty.

 

Już wkrót­ce oca­leń­cy prze­rzu­ca­ją się po­mię­dzy me­cha­mi, ro­bo­ta­mi roz­ryw­ko­wy­mi, bu­dow­la­ny­mi; for­mu­ją gil­die, klany i alian­se – na wzór tych z gier MMO. Nie, to nie przy­pa­dek, wszak skan wy­ko­ny­wa­ny za po­mo­cą neu­ro­kon­sol siłą rze­czy za­pew­nił wy­so­ka nad­re­pre­zen­ta­cję na­ło­go­wych gra­czy. Się­gnę­li więc po znane sobie na­rzę­dzia i me­to­dy or­ga­ni­za­cy­ne.

 

Do­cho­dzi do pierw­szych walk o za­so­by: prąd, czę­ści za­mien­ne, nowe mechy, do któ­rych mogą „wgry­wać” się oca­leń­cy, two­rze­nie har­dwa­re’owych re­li­gii… Czas mija.

 

Po­dą­ża­my za Grze­siem, spe­cem od har­dwa­re’u, jed­nym z nie­licz­nych oca­leń­ców, wła­śnie przez ów czas, przez dni mi­ja­ją­ce od Za­gła­dy.  Grześ jest scy­fry­zo­wa­ną oso­bo­wo­ścią, no­śni­kiem, na­szym prze­wod­ni­kiem brną­cym przez zmie­nia­ją­cy się świat: przez po­cząt­ko­wą fazę po apo­ka­lip­sie, gdy cy­fro­wi prze­trwań­cy w po­trze­bie ulże­nia swo­jej no­stal­gii za stra­co­ną fi­zycz­no­ścią szu­ka­ją na siłę hu­ma­no­idal­nych me­chów, przez stop­nio­we, coraz częst­sze ak­cep­to­wa­nie in­nych urzą­dzeń, aż do peł­ne­go za­mknię­cia się w ze­sta­wie me­chów i zwią­za­nie się z tą nową, fi­zycz­ną formą na za­wsze. I od tego mo­men­tu robi się cie­ka­wie, rzekł­bym: po du­ka­jo­we­mu. Ob­ser­wu­je­my ko­lej­ne in­kar­na­cje głów­ne­go bo­ha­te­ra w ko­lej­nych ro­bo­tach, jego pracę, wresz­cie jego udział w po­szu­ki­wa­niu moż­li­wo­ści od­two­rze­nia życia na Ziemi. Życia, jakie znali oca­leń­cy, zanim Pro­mień Śmier­ci (w)padł na po­po­łu­dnio­wą her­bat­kę. Wi­dzi­my, jak na gru­zach cy­wi­li­za­cji ludz­kiej po­wsta­je nie jedna, nowa, zro­bo­ty­zo­wa­na post-cy­wi­li­za­cja, ale wiele róż­nych, także bio­lo­gicz­nych, roz­bie­ga­ją­cych się w swo­ich wa­rian­tach w nie­prze­wi­dzia­ne stro­ny.

 

Przez cały tekst Grześ usi­łu­je zna­leźć od­po­wiedź na nur­tu­ją­ce go py­ta­nie – kim, czym tak na­praw­dę jest/stał się? Ob­ser­wu­je­my, zwią­za­ne z kon­kret­ną wer­sją ha­ker­skie­go softu, wady Grze­sia-ze­ska­no­wań­ca, włącz­nie z cy­fro­wą de­pre­sją, która go spo­wal­nia na dni, ty­go­dnie, mie­sią­ce, lata… Wi­dzi­my, jak nie zmie­nia­jąc się – wszak jest neu­ro­za­pi­sem okre­ślo­nych cech i umie­jęt­no­ści, okre­ślo­nej wie­dzy i do­świad­cze­nia – zmie­nia się jed­nak. A może tak tylko mi się wy­da­wa­ło?

 

 

b) Czy ja to zro­zu­miem?

 

Tak. Nie. Chyba. Cho­le­ra jasna, nie wiem…

 

Na po­zio­mie ję­zy­ka ja, „tech­nicz­ny”, za­nu­rzo­ny w dzi­siej­szej sieci, nie mia­łem pro­ble­mu, nawet bez przy­pi­sów. Jacek Dukaj do­sto­so­wał słow­ni­ki swo­ich bo­ha­te­rów i nar­ra­to­ra do nowej, cy­fro­wej wer­sji ich osób, po­słu­gu­jąc się in­ter­ne­to­wym slan­giem. Warto więc wie­dzieć, co to jest „emota”, co może ozna­czać „kryp­to”, co to USB… Nie, nie trze­ba znać szcze­gó­łów, wy­star­czy ogól­na orien­ta­cja w te­re­nie. To już chyba cecha roz­po­znaw­cza tego au­to­ra, że two­rząc swoje re­alia dba kon­se­kwent­nie o język, o jego zmia­ny, do­sto­so­wa­nia i prze­two­rze­nie. Tutaj cechą cha­rak­te­ry­stycz­ną jest skró­to­wość, tak czę­sto sto­so­wa­na przez in­ter­nau­tów w co­dzien­nej ko­mu­ni­ka­cji. Dla mnie takie uwia­ry­god­nie­nie mową, uła­twia­ją­ce za­nu­rze­nie się w przed­sta­wia­ny świat, to spory plus.

 

Zwra­ca uwagę układ roz­dzia­łów, pre­zen­tu­ją­cych ko­lej­ne okre­sy, o rząd wiel­ko­ści od­le­glej­sze od sie­bie na osi czasu (lo­ga­ryt­micz­nie) – prze­sko­ki, które służą za­rów­no jako coraz dłuż­sze kroki w opo­wie­ści jak i po­ka­za­nie, jak bar­dzo zmie­nia się-nie zmie­nia świat me­chów, sam Grześ i jego cy­fro­wi zna­jo­mi (przy­ja­cie­le?). Ob­ser­wu­je­my więc czas 1k dni po Apo, 10k i 100k… Miara czasu nie­na­tu­ral­na dla nas, biał­kow­ców, lecz na­tu­ral­na dla ma­szyn li­czą­cych, gdzie lo­ga­rytm i po­tę­go­wa­nie to ope­ra­cje wręcz „wro­dzo­ne”.

 

W „Sta­ro­ści Ak­so­lo­tla” Jacek Dukaj pre­zen­tu­je swoje pre­dyk­cje moż­li­wych kie­run­ków, w które może po­to­czyć się świat. Zie­mia nie turla się całą sobą w jed­nym, tym samym kie­run­ku, lecz  ra­czej jej frag­men­ty, jeden obok dru­gie­go – rów­no­le­gle roz­ła­żą się na wszyst­kie stro­ny. W wy­wia­dzie, udzie­lo­nym w ra­dio­wej „Trój­ce”, autor wspo­mi­nał, że chciał zadać py­ta­nie, jak bar­dzo je­ste­śmy tym, kim je­ste­śmy, w za­leż­no­ści od na­szych ciał. Mamy więc w tek­ście or­to­dok­sów, to­ną­cych w re­li­gii har­dwa­re’u, mamy no­stal­gicz­nie tę­sk­nią­cych za ludz­ką formą, mamy cy­fro­wych oca­leń­ców w me­chach, roz­bu­do­wu­ją­cych fa­bry­kę ro­bo­tów, aby two­rzyć coraz to now­sze i do­sko­nal­sze no­śni­ki na swoje „świa­do­mo­ści” i mamy wresz­cie ta­kich, któ­rzy brzy­dzą się „wgra­niem” w mecha, po­zo­sta­jąc cy­fro­wą świa­do­mo­ścią gdzieś tam, na ser­we­rze, a ro­bo­ty – tylko pro­ste, spe­cja­li­zo­wa­ne – trak­tu­ją wy­łącz­nie jako na­rzę­dzia, re­ali­za­to­rów swo­jej elek­tro­nicz­nej woli.

 

Upływ dużej ilo­ści czasu po­słu­żył też au­to­ro­wi do spe­ku­lo­wa­nia na temat prób od­two­rze­nia życia bio­lo­gicz­ne­go, w tym ludzi wy­cho­wy­wa­nych przez me­chów na po­żyw­ce zło­żo­nej z oca­la­łych resz­tek kul­tu­ry sprzed Za­gła­dy. Dukaj szki­cu­je zgrub­nie ob­ra­zy ście­żek ewo­lu­cji tyleż od­mien­ne od zna­nej nam linii, co nie­po­ko­ją­ce, pre­zen­tu­jąc róż­no­ra­kie wa­rian­ty spo­łecz­ne, któ­rych fi­nal­ny kształt za­le­ży li tylko od przy­sło­wio­we­go efek­tu mo­ty­la.

 

Gdzieś cał­kiem wprost, nie mię­dzy wier­sza­mi, eks­tra­po­lu­je dzi­siej­sze tren­dy na­ru­sza­nia na­szej pry­wat­no­ści i zbie­ra­nia da­nych o lu­dziach ko­rzy­sta­ją­cych z In­ter­ne­tu, pa­ku­jąc pro­ta­go­ni­stę w dość nie­przy­jem­ną sy­tu­ację, w któ­rej istot­ne zna­cze­nie mają kopie za­pa­so­we.

 

Po­brzmie­wa­ją tutaj echa „Per­fek­cyj­nej nie­do­sko­na­ło­ści”, trans­hu­ma­ni­zmu – tym razem – zdi­gi­ta­li­zo­wa­ne­go, moż­li­wo­ści funk­cjo­no­wa­nia bez jed­ne­go ciała jako kon­cep­tu wy­star­cza­ją­co ob­ce­go dla na­szych głów, by czy­tel­ni­kom odro­bin­kę za­grza­ły się mózgi.

 

Ge­ne­ral­nie, w tek­ście za­dba­no o wy­ja­śnie­nia do­ty­czą­ce za­rów­no tła, jak i fa­bu­ły, więc wy­da­je mi się, że czy­tel­nik po­wi­nien móc po­łą­czyć krop­ki sa­mo­dziel­nie.

 

 

c) Wyrok

 

Ilość moż­li­wych wąt­ków, po­my­słów za­pre­zen­to­wa­nych w „Sta­ro­ści Ak­so­lo­tla” nie­le­d­wie po­bież­nie, każe mi się zży­mać. Z tego mogła być wiel­ka, bo­ga­ta po­wieść, a tu autor bez­czel­nie muska po po­wierzch­ni całe mul­tum in­te­re­su­ją­cych te­ma­tów, zo­sta­wia­jąc je jako ele­men­ty tła het, da­le­ko w tyle za prze­my­śle­nia­mi do­ty­czą­cy­mi czło­wie­czeń­stwa w mechu. Ba, nawet do­sta­je­my hi­po­te­zę obcej in­ter­wen­cji, która tak na­praw­dę spraw­dza czło­wie­czeń­stwo (?) prze­trwa­łych jed­no­stek, po­zba­wio­nych swo­je­go bio­lo­gicz­ne­go, le­mow­skie­go sen­so­rium.

 

Sta­ni­sław Lem w „Bom­bie Me­ga­bi­to­wej” sta­wiał tezę, że nasze pa­ra­dyg­ma­ty są tak da­le­ce za­leż­ne od na­szych zmy­słów, że świat po­strze­ga­ny np. przez ludzi i szczu­ry to dwa od­ręb­ne uni­wer­sa, zu­peł­nie inne – bo ina­czej wi­dzia­ne i poj­mo­wa­ne. Czło­wiek, jako je­dy­ny z nie­licz­nych wy­jąt­ków, przez umie­jęt­ność bu­do­wa­nia przy­bli­żo­nych, obej­mo­wal­nych dla sie­bie mo­de­li, jest w sta­nie zro­zu­mieć i pojąć wię­cej, niż jego zmy­sły mu do­star­cza­ją.

 

Idąc tym tro­pem, widać, jak bar­dzo Grześ cy­fro­wy za­le­ży od swo­je­go in­ne­go po­strze­ga­nia świa­ta, ma­te­rial­ne­go i nie­ma­te­rial­ne­go, kom­plet­nie in­ne­go po­czu­cia upły­wu czasu – to mi się w „Sta­ro­ści Ak­so­lo­tla” po­do­ba­ło. Po­dob­nie jak smut­ne w swej isto­cie próby od­two­rze­nia umar­łej cy­wi­li­za­cji, ko­rzy­sta­jąc z po­zo­sta­łych po niej resz­tek, które prze­ro­dzi­ły się po pro­stu w próby two­rze­nia, na­pę­dza­ne tę­sk­no­tą za bio­lo­gicz­nym ży­ciem pier­wo­wzo­rów oca­leń­ców.

 

Je­stem za to nieco roz­cza­ro­wa­ny po­spiesz­nym koń­cem. Jakby Jacek Dukaj, który sam mówi o tym tek­ście per „opo­wia­da­nie”, po udo­wod­nie­niu, że le­ją­cy­mi się po me­ta­lo­wych łbach me­cha­mi po­tra­fi przed­sta­wić dużo głęb­sze i trud­niej­sze za­gad­nie­nie niż tylko od­wiecz­na wojna Au­to­bo­tów z De­cep­ti­co­na­mi – po­sta­no­wił za­mknąć temat, po­sta­wić szyb­ko ostat­nią krop­kę w bar­dzo fil­mo­wej sce­nie fi­na­łu (czyż­by szy­ko­wa­ła się ani­ma­cja Pla­ti­ge Image?).

 

Pod­su­mo­wu­jąc, od „Sta­ro­ści Ak­so­lo­tla” od­cho­dzę za­do­wo­lo­ny, ale nie za­chwy­co­ny – moim zda­niem, nie­któ­re wątki są przed­sta­wio­ne zbyt po­bież­nie, zbyt po­spiesz­nie – a chcia­ło­by się za­nu­rzyć w Du­ka­jo­wą pre­dyk­cję cha­otycz­nej ewo­lu­cji lu­dzia­ków i me­chów, zo­ba­czyć ścież­ki moż­li­wo­ści… Cho­ciaż są mo­men­ty, przy któ­rych szczy­to­wa­nie czy­tel­ni­cze była bli­sko, bli­ziu­teń­ko, ot, choć­by ten dia­log dwóch ro­bo­tów na or­bi­cie:

 

So­ulE­ater wydał z sie­bie biały szum kon­fu­zji.

– No to co ro­bisz?

– Wy­cho­wu­ję dzie­ci.

So­ulE­ater pod­dry­fo­wał po­wo­li do Grze­sia. Mech stuk­nął o me­cha. Przy­ma­gne­so­wa­li się. So­ulE­ater emot­nął buddy movie.

– A mówią, że trans­for­me­ry się nie zmie­nia­ją. Że nie są w sta­nie się zmie­nić.

– Czy ja się zmie­ni­łem?

– Sam po­wie­dzia­łeś: zaj­mu­jesz się dzieć­mi, a nie ser­we­ra­mi.

– W czym róż­ni­ca? Tak na­praw­dę za­wsze zaj­mo­wa­łem się tym samym: opie­ką nad har­dwa­re’em.

 

Me­ta­fo­ra dzie­ci jako pod­sta­wo­we­go har­dwa­re’u, na któ­rym póź­niej wy­ra­sta Czło­wiek (plą­ta­ni­na So­ftwa­re’u – Świa­do­mo­ści ver. X – i znaj­du­ją­cych się pod nią ele­men­tów sprzę­tu, zde­fi­nio­wa­ne­go przez DNA), urze­kła mnie ogrom­nie. 

 

Na pewno warto pod­kre­ślić, że forma ko­re­spon­du­je z tre­ścią: układ roz­dzia­łów, kli­ma­tycz­ne ilu­stra­cje, a nawet – brak wer­sji dru­ko­wa­nej. Książ­ka w for­mie tylko elek­tro­nicz­nej nadal nie­sie w sobie opo­wieść, wciąż jest, moim zda­niem, książ­ką wła­śnie. Przy­naj­mniej ta, moim zda­niem, zdała swój test książ­ko­wie­czeń­stwa po ode­rwa­niu od ma­te­rial­no-pa­pie­ro­wej, tra­dy­cyj­nej formy.

 

d) Ile to jest warte?

 

“Sta­rość Ak­so­lo­tla” jest ozdo­bio­na świet­ny­mi, ko­lo­ro­wy­mi oraz czar­no-bia­ły­mi ilu­stra­cja­mi. Wy­da­na wi­zu­al­nie jest sta­ran­nie, rów­nie sta­ran­nie zre­da­go­wa­na, a tre­ści do­dat­ko­we to tak na­praw­dę przy­pi­sy i loga oraz do­stęp do owych sche­ma­tów wy­dru­ków 3D (ga­dżet pro­mo­cyj­ny?). Jest jak książ­ka w twar­dej okład­ce i na do­brym pa­pie­rze w po­rów­na­niu z mi­zer­nym pa­per­bac­kiem. Nie ma w niej nic szo­ku­ją­co nie­spo­ty­ka­ne­go, je­że­li cho­dzi o tech­no­lo­gię (ach, ma­rzył­by mi się drob­ny pod­kład dźwię­ko­wy w nie­któ­rych sce­nach), ale szcze­rze po­wiem, że ży­czył­bym sobie wię­cej po­zy­cji, wy­da­nych w ta­kiej opra­wie gra­ficz­nej i z taką ja­ko­ścią tek­stu. Szko­da, że ko­lo­ro­we ilu­stra­cje nie są za­łą­czo­ne do e-bo­oka w for­mie osob­nych pli­ków – do wy­ko­rzy­sta­nia jako ta­pe­ty... :-)

 

 

Tym nie­mniej, to jest e-bo­ok, jego kosz­tem są gaże ar­ty­stów i uła­mek kosz­tów wy­daw­nic­twa. Dla­te­go sądzę, że pa­trzy­my na po­zy­cję wartą (na dziś) może ok 12-15 PLN, rzecz jasna przy okre­ślo­nym wo­lu­me­nie sprze­da­ży.

Dla­cze­go w ogóle wspo­mi­nam o kwo­tach? Ano, jak zwy­kle, przez chory mar­ke­ting. Mó­wi­my, że książ­ka kosz­tu­je dwa­dzie­ścia, ro­bi­my pro­mo­cję na sprze­daż po dzie­sięć, a przy od­po­wied­niej skali – i tak wszy­scy za­ra­bia­my furę forsy.

 

Kwotę do trzech przy­zwo­itych piw mo­że­cie, we­dług mnie, spo­koj­nie po­świę­cić, wspie­ra­jąc ro­dzi­mych twór­ców i na­bi­ja­jąc przy tym kiesę Al­le­gro. A niech mają, mimo wszyst­ko im się na­le­ży… Warto zro­bić tę skalę. Wyj­ście do in­ter­nau­tów z po­zy­cją przy­kro­jo­ną do ich po­ten­cjal­nych po­trzeb (mi­ni-po­wieść, nie po­wieść, gra­fi­ki, uży­cie hi­per­tek­stu, zna­jo­me im ele­men­ty kul­tu­ro­we – z gier, z filmu o ro­bo­tach) to od­waż­ny ruch, mimo wszyst­kich błę­dów pod dro­dze. Wia­do­mo, nie ze­psu­je ni­cze­go ten, kto nic nie robi. Może tędy droga do roz­ru­sza­nia pol­skie­go czy­tel­nic­twa?

 

 

 

 

Komentarze

ob­ser­wuj

Fer­tig...

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Prze­czy­ta­łam, dzię­ku­ję. Prze­my­ślę :)

Pas­sus o mar­ke­tin­gu – brawa i ukło­ny :p

A ja jak zwy­kle, kiedy czy­tam tek­sty Psy­cho, mam wra­że­nie nieco upo­rząd­ko­wa­ne­go, ale jed­nak, stru­mie­nia świa­do­mo­ści. Moim zda­niem nad re­dak­cją i ujarz­mie­niem po­to­ku myśli, to ko­le­ga jesz­cze po­wi­nien sporo po­pra­co­wać :) No i te linki, nie­ak­tyw­ne i obok tek­stu, co to ma być? : )

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Dzię­ki, rooms :-)

 

Nie jest to może do końca Dukaj, ja­kie­go chciał­bym: roz­bu­do­wa­ny, z wizją upstrzo­ną wie­lo­ma de­ta­la­mi – ale jest dobry i czyta się do­brze. W przy­tom­nej cenie zde­cy­do­wa­nie warto kupić.

 

Co do mar­ke­tin­gu... :-) Rafał Kosik opi­sy­wał w szcze­gó­łach tę bzdu­rę z pro­mo­cją na cenie, na przy­kła­dzie swo­je­go Po­wer­gra­phu.

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Wiesz, Psy­cho, za­czy­nam po­wo­li orien­to­wać się, jak to wy­glą­da od pod­szew­ki – beka;)

Be­ry­lu, stru­mień świa­do­mo­ści ma swój urok, kwe­stia gustu, a edy­cja o 4 nad ranem może pła­tać figle... Myślę, że “bądź re­dak­to­rem wła­sne­go tek­stu” jakoś się nie spraw­dza do końca;)

Ko­le­go Be­ry­lu, to ja się pytam, co to ma być, te linki nie­ak­tyw­ne? Edy­tor re­cen­zji nie ma ma­gicz­nej ikony, ko­le­ga coś wie na temat? Bar­dzo po­pro­szę o siek­nię­cie ofi­szjal stejt­men­tu!

 

Be­ry­lu, dzię­ki, że wpa­dłeś :-) Nie, to nie był stru­mień świa­do­mo­ści. Ta książ­ka uka­zu­je się wy­łącz­nie w sieci, dla­te­go fi­nal­nie zde­cy­do­wa­łem się chwa­lić jasne punk­ty i dep­tać po idio­ty­zmach kam­pa­nii mar­ke­tin­go­wej (bo ludzi w bu­tel­kę – nie wolno, są lep­sze tech­ni­ki sprze­da­żo­we), a już in­for­ma­cje czy można pełną treść, za którą w końcu pła­ci­my, od­czy­tać w in­nych, nie­za­leż­nych na­rzę­dziach, uwa­żam za obo­wiąz­ko­wą.

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

No to, za­miast wrzu­cać o 4 nad ranem, można się z tym prze­spać i po­pra­wić na­stęp­ne­go dnia. Ja jed­nak wo­lał­bym po­czy­tać re­cen­zję nieco schlud­niej­szą :)

EDIT: Psy­cho, ale mi się po­do­ba to, co pi­szesz, łącz­nie z – na­zwij­my to – dy­gre­sja­mi, cho­dzi mi jeno o to, że w pew­nych miej­scach od­no­szę wra­że­nie, że czy­tam szyb­ko na­pi­sa­ny i nie czy­ta­ny póź­niej ko­men­tarz na forum, a nie tekst pu­bli­cy­stycz­ny ; )

EDIT2: No, rze­czy­wi­ście, edy­tor... a weź spró­buj zro­bić link w ko­men­ta­rzu i wkle­ić go potem do tek­stu. Tak czy siak – do­da­nie en­te­ra po linku uak­tyw­ni go, już to prze­te­sto­wa­łem.

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

BTW, Wam też nie świe­cą się gwiazd­ki przy re­cen­zjach, czy to tylko taki mój urok? :)

Nie świe­cą. Tak to już zo­sta­ło (nie)zro­bio­ne ; )

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Heh, do czwar­tej to były po­praw­ki, bo do­pie­ro w nocy mu­ałem na to czas, a i tak od cho­le­ry ucie­kło, dziś jesz­cze przy śnia­da­niu ko­ry­go­wa­łem. Jak usią­dę do kom­pu­te­ra, zma­cam raz jesz­cze.

 

Be­ry­lu, aku­rat nieco fo­ru­mo­wo-sie­cio­wa forma w tym przy­pad­ku jest za­mie­rzo­na :-) Takie sty­li­stycz­ne na­wią­za­nie, a w do­dat­ku bar­dzo na­tu­ral­ne ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

:/

Chyba to książ­ka nie dla mnie. 

 

"Przy­sze­dłem ogień rzu­cić na zie­mię i jakże pra­gnę ażeby już roz­go­rzał" Łk 12,49

Dla­cze­go, Na­zgu­lu?

 

EDIT: Po­ko­ry­go­wa­ne.

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Ja też po książ­kę ra­czej nie się­gnę – nie moje kli­ma­ty, a te do­dat­ko­we ba­je­ry mi jakoś nie im­po­nu­ją. Nie­mniej jed­nak faj­nie, że re­cen­zja po­wsta­ła; wresz­cie wiem, o co tyle krzy­ku.

Jak to, o co? O to, że to nowa ja­kość, e-bo­ok!

:-)

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Kur­czę, to przy re­cen­zjach tak dzia­ła, że w ko­men­ta­rzach widać, jaką ocenę danej po­zy­cji wy­sta­wi­łem? (kwa­dra­cik z “oce”)

 

Tey­ami – ano agre­syw­ny mar­ke­ting robi do­brej książ­ce tro­chę koło pióra, bu­du­jąc ocze­ki­wa­nia nie do za­spo­ko­je­nia. Ale ilu­stra­cje są na­praw­dę dobre, chcia­ło­by się wię­cej ta­kich ebo­oków.

 

For­mat Epub3 prze­wi­du­je osa­dzo­ne ani­ma­cje i dźwię­ki i – przy wy­obraź­ni ludzi z Pla­ti­ge Image – je­stem w sta­nie sobie wy­obra­zić wła­snie taką “Sta­rość Ak­so­lo­tla”, która za­wie­ra kilka bar­dziej in­te­rak­tyw­nych wsta­wek, two­rząc hy­bry­dę mię­dzy książ­ką, fil­mem i au­dy­cją.

 

Tylko to na pewno kosz­tu­je kupę forsy, nie­ste­ty :/

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Za­po­mnia­łem dodać:

 

Co cie­ka­we – „Sta­rość ak­so­lo­tla” ukaże się także w an­giel­skiej wer­sji ję­zy­ko­wej. An­giel­ski prze­kład do­ko­na­ny przez Stan­leya Billa  i za­ty­tu­ło­wa­ny „The Old Axo­lotl” po­ja­wi się w sprze­da­ży 24 marca.

za: http://swiatczytnikow.pl/starosc-aksolotla-nowa-powiesc-jacka-dukaja-tylko-w-e-booku-i-tylko-w-allegro/ 

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

A ja czyt­ną­łem i do­brze jest, a nawet bar­dzo do­brze, cho­ciaż nie­ste­ty nie mam czasu na szer­szą roz­k­min­kę. “War­stwo­wość” jest mar­ke­tin­go­wa ra­czej (słow­ni­czek to nie jakaś no­wość, a gra­fi­ki sobie można na kom­pie kuk­nąć; o dru­kar­ce 3D jesz­cze nawet nie marzę, a apli­ka­cję al­le­gro na star­cie sobie od­pu­ści­łem) :)

Tekst nie­zbyt trud­ny, jak na du­ka­jo­we stan­dar­dy. Wszyst­ko to cie­ka­we i nie­spe­cjal­nie dro­gie.

"Pierw­szy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Dukaj w któ­rymś wy­wia­dzie wspo­mi­nał, że tekst był te­sto­wa­ny także pod kątem zro­zu­mie­nia...

 

Dzię­ki, koiku, że wpa­dłeś :-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

ja przy­znam szcze­rze, że ku­pi­łem i prze­czy­ta­łem z wy­pie­ka­mi. bar­dzo mój kli­mat do tego lek­kość pióra au­to­ra, któ­re­go dzie­ła uwiel­biam. mam nie­do­syt.

Al­le­gro za­pro­po­no­wa­ło cie­ka­wy sys­tem sprze­da­ży i cenę, o któ­rej nikt nie powie, że jest za wy­so­ka.

brak kom­plet­ny

Na­praw­dę uwa­żasz 20 pln (hie hie, prawa pro­mo­cji i pod­no­sze­nia ceny no­mi­nal­nej ;-) ) za nie­wy­so­ką cenę za e-bo­oka? I to gdy pa­per­back w księ­gar­ni kosz­tu­je ok 32 PLN?

 

Bo że dycha to nie­du­żo, to się zgo­dzę.

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

mi się po­do­ba jezyk i styl pi­sa­nia du­ka­ja,do tego cena, no ale tresc bije wszyst­ko . hi­per­łą­cza po­ma­ga­ja zro­zu­mieć  a ,że to ebook to ła­twiej się czyta poza domem ;]

No do­brze, Apo­la­cyp­to, ale ile za­pła­ci­łaś – 10 czy 20 za ebo­oka? Zgoda, że pierw­sza war­tość, jest ko­rzyst­na. Druga chyba nie bar­dzo.

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

nie znam tego au­to­ra. warto po­czy­tac?

Prze­czy­taj re­cen­zję i sama zde­cy­duj ;-)

Za­re­je­stro­wa­łaś się dzi­siaj tylko po to, by o to za­py­tać?

 

Najs, najs mar­ke­ting ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

A jak dla dja para w gwiz­dek.

Z “nowa ja­kość książ­ki elek­tro­nicz­nej” mamy ebook z przy­pi­sa­mi i ob­raz­ka­mi.

 

A Dukaj? Jak Dukaj – z tą róż­ni­cą że świet­nie ro­ze­gra­ny po­mysł roz­mył się w mi­lio­nach lat roz­wa­żań nad wy­czer­pu­ją­cą się ba­te­rią.

 

Fajna recka :)

"Przy­cho­dzę tu od lat, ob­ser­wo­wać cud gwiazd­ki nad ko­lej­nym opo­wia­da­niem. W tym roku przy­pro­wa­dzi­łam dzie­ci.” – Gość Po­nie­dział­ków, 07.10.2066

O, widzę, że Jajek ma po­dob­ne od­czu­cia ;-) Na­dmu­cha­ny balon, jeśli cho­dzi o formę – ską­d­inąd bar­dzo po­rząd­nie wy­da­ny ebook – i po­spiesz­na koń­có­wa... ;-) Dzię­ki, że wpa­dłeś ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Naj­bar­dziej w tej całej akcji po­do­ba­ło się djowi to, że dla re­cen­zen­tów wy­sy­ła­li ebo­oka.

Z kin­dlem :)

"Przy­cho­dzę tu od lat, ob­ser­wo­wać cud gwiazd­ki nad ko­lej­nym opo­wia­da­niem. W tym roku przy­pro­wa­dzi­łam dzie­ci.” – Gość Po­nie­dział­ków, 07.10.2066

Kufa, chyba czas rzu­cić wo­lon­ta­riat i przejść na re­cen­zo­wa­nie za Kin­dle’a ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Jak dla mnie po­wieść super – jak za­wsze u Du­ka­ja – po­le­cam

;)

Ritka, a jak forma? Czy sku­pi­łaś się na samej tre­ści?

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

No i czemu ta zna­ko­mi­ta po­wieść jest taka krót­ka? Skoń­czy­łam wła­śnie lek­tu­rę i mam po­czu­cie nie­do­sy­tu, tyle tu wąt­ków za­ry­so­wa­nych (po mi­strzow­sku) i nie po­cią­gnię­tych dalej... Jakby autor sam po­sta­no­wił swoją wizję stre­ścić, takie mia­łam od­czu­cie.  Mimo to warto prze­czy­tać i to ko­niecz­nie. Dukaj jest jak za­wsze o krok do przo­du, szcze­rze go po­dzi­wiam za tę zdol­ność kre­owa­nia no­wych świa­tów bez po­wta­rza­nia go­to­wych klisz.

Czyt­ni­ka nie mam, czy­ta­łam w pdf-ie, ża­łu­jąc nieco, że nie mogę się zwi­nąć z książ­ką pod kocem (lap­top nie­po­ręcz­ny...). Tym samym o for­mie nie mam naj­lep­sze­go zda­nia – ale może to też jakaś nowa droga, tylko jesz­cze nie­wy­ko­rzy­sta­na. Póki co, do­sta­je­my książ­kę, co praw­da z ba­je­ra­mi, nie­mniej jest to książ­ka, jak dla mnie – zu­peł­nie tra­dy­cyj­na (no, może tylko z za­strze­że­niem, że tra­dy­cyj­nie za­miast hi­per­lin­ków uży­wa­my przy­pi­sów – ale co to za róż­ni­ca? :) ) 

e book kosz­to­wał 10,49 zł a nie 20 zł.

lep­szy nie­do­syt niż nie­smak :)

brak kom­plet­ny

Gnejs, fakt ;-)

 

W tej chwi­li (27/Mar/2015) na Al­le­gro zo­sta­ła już tylko jedna ofer­ta typu

 

20,00

PRO­MO­CJA! 10,49

 

utrzy­my­wa­na przez ebookpoint.pl (czyli wy­daw­nic­two He­lion).

 

→ w związ­ku z czym zmie­niam opis książ­ki. Sami wi­dzi­cie, jaki bul­l­shit mar­ke­tin­go­wy po­ci­ska­ją nie­któ­rzy dys­try­bu­to­rzy ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Ewi­dent­nie nie tylko mnie roz­je­cha­ła się stro­na mar­ke­tin­go­wa (wszyst­kie do­dat­ki itd) i za­sad­ni­cza treść. Dobre z tą me­ta­fo­rą dzie­ci, nie wy­ła­pa­łam tego w sumie. Ale tego wątku też Dukaj jakoś za bar­dzo nie roz­wi­nął.

 

A tak na mar­gi­ne­sie: czyli nie tylko moje dziec­ko gry­zie karty płat­ni­cze :P

The only excu­se for ma­king a use­less thing is that one ad­mi­res it in­ten­se­ly. All art is quite use­less. (Oscar Wilde)

Dzię­ki za wi­zy­tę, Mi­ra­bell ;-) Cóż,  taka pa­cho­lę­ca przy­pa­dłość... :-)

 

Oj, z tym mar­ke­tin­giem nie wy­wo­łuj wilka z lasu, bo był tak sztucz­nie wy­si­lo­ny, że za­sta­na­wiam się,  jaki cym­bał okre­ślał tzw. tar­get i czy mu się spraw­dzi­ło...

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Wizja świa­ta, szcze­gó­ły tech­nicz­no-in­for­ma­tycz­ne za­pie­ra­ją­ce dech, prze­ko­nu­ją­cy bo­ha­ter – to wszyst­ko na plus. Nie­wiel­kie roz­mia­ry, takie sobie za­koń­cze­nie – to jed­nak na minus. 

Nowa Fantastyka