- Opowiadanie: Ikumi - Prawdziwa Legenda

Prawdziwa Legenda

Oceny

Prawdziwa Legenda

Ja się grzecznie zapytuje, czego panowie ode mnie chcecie? Ach, mówicie, historii posłuchać jakieś, boście słyszeli, żem w tym dobra? Ja wam powiem, że nie tylko dobra w tym jestem, tylko ten, bez pomysłów mi tu szalonych.

 

No cóż, może wam coś opowiem, jak mi pomożecie i drwa do komina wrzucicie. I piwa kufel postawicie, gospodarz by mnie wybatożył, jakbym sobie napitku darmo wzięła. Że damie pić nie wypada? A do diabła z waszym gadaniem, albo piwa dostanę, albo z opowiastki nici. Też mam prawo do uciech jakiś, a z suchym gardłem gawędzić ja nie zamierzam. No, od razu lepiej mości państwa, teraz to ja mogę z wami gadać.

Tak więc, chcecie bajki, opowiastki na dobranoc, pewnie o rycerzu dzielnym jakimś… A co, jak wam powiem, że coś więcej mam dla panów? Te, młody, weź się ogarnij i mą sukieneczkę zostaw w spokoju. Co za brak wychowania, jeszcze jeden taki numer i nici z opowieści, zrozumiano?

Ekhm, wracając do kwestii opowiadań… Mam dla panów coś wyjątkowego. Historię nad historiami, legendę prawdziwą! Że niby jak legenda prawdziwa być może? Ano, wiemy wszyscy, Smok Wawelski w klechdy domowe włożyć można, by dziatki się nie nudziły. Jednak ja znam legendę, która prawdą jest na pewno i wam ją opowiem, jeśli chceta. Chceta? No to opowiadam.

Jak wiecie zapewne, dnia któregoś dawno temu, tam u góry, w Niebie, do puczu doszło, bunt ogromny wśród aniołów paru. I nie zważając już na to, jak Boga nazwiemy, bo jak dla mnie to każdy bóg istnieć i każdego dotyczyć to może (wiem, gadanie rewolucjonisty i z lekka heretyckie w czasach dzisiejszych) Pan Najjaśniejszy anioły z Nieba wypędził. I te anioły do podziemia padły, diabłami się stały. Takoż brzmi wersja oficjalna. Jednakowoż ja wam powiem, jak to było dalej.

Każdy do pomyłki ma prawo, Bóg, Ra czy Zeus nawet i tak w tym przypadku było, że Pan Niebiański się trochę pomylił. I gdy z chmurek anioły zbuntowane upadały, kilka zwykłych istot ku ziemi zaczęło lecieć bezradnie, z piedestałów strącone. Kiedy te wszystkie skrzydlate duchy spadały, ziemia się rozstąpiła, piekło ogniem gorejące ukazując. Ziemia pochłonęła zbuntowane anioły, pożarła je na wieki. Jednak nie wszystkie anioły w płomienie upadły. Pośród nich znalazły się takie, co to ciężko w glebę naszą grzeszną uderzyły, obok czeluści lądując. Płakały wpierw, nie wiedząc, co zrobić. A wtedy, tam na górze, wiecie co się stało?

Nie wiecie, bo skąd, nieprawdaż? Tam ona powstała przeciw panu swemu. Kto pytacie? Imienia jej z czasów tamtych nie pamięta nikt. Jednak była ona jednym z aniołów najwyższych, strażnikiem i przywódcą, to ona prowadziła armie skrzydlate. Stanęła naprzeciw bóstw wszelkich i rzekła: "Niesprawiedliwość przez wasze czyny czeka kiedyś świat. Służyły wam istoty o skrzydłach białych wiernie, lecz nie będziemy poddaństwa wielbić jak głupcy jacyś, rozum własny mamy i my mamy prawo zdanie mieć własne.". I z tymi słowami na ustach również strącona została.

Wszystkie anioły wdziały jak ona w płomienie spadała, jeszcze więcej łez roniąc, za przewodnikiem swoim. Jednak ku wielkiemu szczęściu, jeden z patronów opanował się i pobiegł na skraj przepaści czując, że nadzieja jeszcze nie umarła. Gdy dobiegał już do krawędzi piekła cały świat przeszył krzyk bólu, i z ciemności jasność błysnęła biczem. Kiedy bohaterski mąż anielski nachylił się nad językami ognia ujrzał białość unoszącą się ku powierzchni. Jasność leciała coraz wolniej, jakby siły tracąc. Nie widząc nic więcej poza czerwienią płomieni i światłami, które niemal go oślepiły, włożył rękę w gehennę, chcąc istocie lecącej ku niemu pomóc. Czuł jak dłoń jego płonie, lecz nie zamierzał się poddać. I wtem, coś go za dłoń ostatkiem sił chwyciło. Powstał, aby jasność z pożaru uratować. Oczywiście był to nikt inny jak najwyższa z aniołów. Lecz nie wyglądała już tak jak kiedyś. Ciało jej diabelskie płomyki podgryzły, ino jedno skrzydło białe było, drugie czarne, nadpalone. Oczy: niebieskie, jednakowoż jedno jasne, drugie ciemne. A jedyne, co te dwie, tak różne światy w jednym ciele trzymało to dusza ludzka, otrzymana po ziemi dotknięciu. I oto ona stanęła, powstała z popiołu piór i zawołała, że oto właśnie wróciła z dna czeluści, uprzednio w niebieskim królestwie będąc a teraz jej stopy dotykają ziemi. I tak oto zostanie. A anioły wszystkie inne zawtórowały jej okrzykiem orłów i sokołów, nazywając od tamtej pory swą panią imieniem długim, brzmiącym tak oto:

Nieba zaznała,

Piekło poznała,

Na Ziemi władała.

To ta, co w trzech światach istniała.

Pytacie, czy to ino koniec? Nie, to jeszcze koniec nie jest. Kiedy on nastąpi nie wie nikt, może poza właśnie tą, co wszystkie światy poznała. Pytacie jaki sens ma ta opowieść? Nie pospieszajcie, nie pospieszajcie, zaraz odpowiem.

Człowiek potrzebuje bogów, a bogowie potrzebują człowieka. Że herezja? Nazywajcie jak to chcecie, ale mówię wam, iż taka prawda. Bogowie owieczek, wyznawców potrzebują, bo moc ich na wierze naszej się opiera. Gdy wielki straci duchowych poddanych: umrze. I powiadam wam, że tak się pewnego dnia stanie. Ludzie zapomną o Bogu, Ra czy nawet o takim Zeusie. A wtedy ino zły i czas mroczny nastanie.

Czemuż, pytacie? Gdyż anioły nie panowie niebiescy, wiary im nie trzeba. Jeżeli panowie umrą, upadłe anioły i te na piedestałach przypomną o sobie. Wielka Wojna wtedy się rozegra, niszczycielska potęga, pożerająca wszystko żywcem i w całości. Obie nacje walczyć w imię swoich racji będą. Woda z ogniem się wymiesza, śmierć i narodziny jednym się staną, nikt zimna wybuchu nie powstrzyma. Wtedy jedyną nadzieją będzie Ta-Co-W-Trzech-Światach-Istniała i jej podopieczni. Ino oni tylko będą w stanie powstrzymać zapędy swych pobratymców i ludzi poratować. Tylko ona zna prawdę wszelką i tylko ona poprowadzić do zwycięstwa w stanie będzie, jako że jedyną była istotą, co zaznała Nieba, Piekła i Ziemskiego istnienia. Ona albo jedno z jej dzieci, dzieci które zapomną o pochodzeniu swym. A rodowód ich będzie im w stanie przypomnieć tylko jedna istota: latorośl tego, który uratował pamiętnego dnia swoją przywódczynię. Gdy będzie zbliżał się koniec świata usłyszycie znów krzyk tej co poznała trzy światy i znów ujrzycie bicz jasności, jako znak, że wróciła.

Twierdzą panowie, że to bzdura? Ja wam mówię, że to żadna bzdura za diabła nie jest. Jak nie wy, to ino wasze dziatki się przekonają. A nuż, może pomiędzy nami jest właśnie jeden z ziemskich aniołów, który przyznać się nie chce do pochodzenia? Nadejdzie dzień, gdy powstaną ukryci w piórach wojownicy.

Widzę, że panowie zmęczeni moją opowieścią, to może mości państwa zaprowadzę do pokojów, łoża przygotuje. Młodzik, ty się tak na mnie nie patrz, ja już dobrze wiem, co tobie po głowie chodzi! Że niby nic?

W taki sam sposób patrzył na nas sam Gabriel, gdy widział jak na ziemi się zabawiamy…

Koniec

Komentarze

Nim dodam ostatnią część Świata bez zezwolenia, taki oto dodatek mały. :)

Wstęp długi. Dużo krygowania w słowach gawędziarki. Można by to jakoś uatrakcyjnić. Np. ktoś mógłby jej jednak sukienkę dalej miętosić, albo i za pierś złapać, a ona mogłaby jakoś gwałtowniej zareagować, no, chodzi o to, żeby ruch był. Konwencja dziada z lirą czy nawet baby z lirą to nie taka łatwa sprawa. Ode mnie 4.
Pozdrawiam. 

Dziękuję. :)
Przyznam, że szybko się zorientowałam, że taka konwencja nie jest łatwa: gdy tylko doszłam do faktycznej opowieści to najbardziej się bałam tego, że tekst dalej straci na klimacie. No i trochę stracił... ^^" No ale trzeba próbować. :) Po prawdzie, miał być to wstęp do czegoś dłuższego, ale narazie tych dłuższych planów to mam aż za dużo...

Dosyć trudny tekst, plus za odpowiednią stylizację, co nie jest rzeczą łatwą. Można by postarać się o lepszą interpunkcję.

Opowiastka raczej nudna, a dodatku nie najlepiej napisana. Nie podoba mi się męcząca, dość nieudolna stylizacja. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka