- Opowiadanie: AlissCarroll - Zegarek

Zegarek

Po­wiedz­my, że miała być bajka. Na kon­kurs, ale zre­zy­gno­wa­łam, bo cze­goś mi w tym tek­ście bra­ku­je.

Może zro­bić z niej więk­szą hi­sto­rię?

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Zegarek

 

 

W pew­nym wiel­kim mie­ście był sklep, w któ­rym znaj­do­wa­ło się wszyst­ko – stare księ­gi, bu­te­lecz­ki z le­ka­mi na wszel­kie cho­ro­by, naj­pięk­niej­sze za­baw­ki, por­ce­la­no­we lalki, ku­fer­ki, a nawet cięż­kie, że­la­zne mie­cze. Każdy, kto wcho­dził do środ­ka, opusz­czał skle­pik z tym, czego w danym mo­men­cie pra­gnął, a tych ży­czeń było wiele do speł­nie­nia. Ku­piec przy­glą­dał się, jak jego go­ście wy­cho­dzi­li uśmiech­nię­ci, bo wy­bie­ra­li naj­droż­sze przed­mio­ty, na które było ich stać – bry­lan­to­we pier­ście­nie, złote pa­pie­ro­śni­ce lub klep­sy­dry co­fa­ją­ce czas. Wszyst­ko to, jed­nak za­wsze oka­zy­wa­ło się nie­wy­star­cza­ją­ce i wkrót­ce go­ście wra­ca­li, z jesz­cze więk­szy­mi pra­gnie­nia­mi. Kra­marz wszyst­kie żą­da­nia speł­niał. Szedł do małej ru­pie­ciar­ni, skry­tej w głębi ko­ry­ta­rza albo się­gał do prze­past­nej skrzy­ni, wrę­czał ocze­ki­wa­ny przed­miot, po czym po­pra­wiał oku­la­ry i smut­nym wzro­kiem od­pro­wa­dzał go­ścia, wi­dząc, że ów za­pew­ne po­wró­ci po wię­cej.

Pew­ne­go cie­płe­go po­po­łu­dnia, drzwi skle­pu otwo­rzy­ły się, a do środ­ka wszedł męż­czy­zna w zno­szo­nym fraku, ubru­dzo­nych bu­tach i z po­ce­ro­wa­nym cy­lin­drem w ręku. Roz­glą­dał się cie­ka­wie do­oko­ła i z roz­pa­czą w gło­sie ode­zwał się do kupca:

– Witaj, dobry czło­wie­ku. Nie zo­sta­ło mi już nic, prócz paru gro­szy w kie­sze­ni, nikt nie chce mi pomóc. Kie­dyś byłem za­moż­nym czło­wie­kiem, ale stra­ci­łem ma­ją­tek przez chci­wych synów. Po­wia­da­ją, że masz u sie­bie wszyst­ko. Czy po­tra­fisz ofia­ro­wać mi coś, co mnie po­cie­szy, za te kilka monet, które brzę­czą w mojej kie­sze­ni?

– Na pewno mam coś, czego na­praw­dę po­trze­bu­jesz – od­rzekł sprze­daw­ca.

Męż­czy­zna ro­zej­rzał się. Wśród ogro­mu rze­czy, jakie ku­piec trzy­mał na pół­kach, naj­tań­szą był ze­psu­ty kie­szon­ko­wy ze­ga­rek, o który nikt nigdy nie pytał, z wy­gię­ty­mi wska­zów­ka­mi, cały po­kry­ty ku­rzem.

– Nie­ste­ty, chyba mogę kupić je­dy­nie ów ze­ga­rek, na nic in­ne­go nie mam pie­nię­dzy.

– Nie martw się, nie dzia­ła od lat, ale za­pew­niam cię, przy­nie­sie ci wiele do­bre­go – od­po­wie­dział ku­piec, po­da­jąc przed­miot.

– A cóż do­bre­go może przy­nieść mi ze­psu­te cacko? – Przy­bysz, zre­zy­gno­wa­ny, uprzej­mie po­dzię­ko­wał, jak na wy­cho­wa­ne­go czło­wie­ka przy­sta­ło, i opu­ścił skle­pik.

Mi­nę­ło wiele czasu, na dro­gach leżał już śnieg, zanim nie­zna­jo­my po­now­nie od­wie­dził skle­pik i jego sprze­daw­cę. Mimo że męż­czy­zna za­miast znisz­czo­ne­go fraka miał na sobie naj­droż­szy sur­dut, ku­piec po­znał go od razu.

– Witaj, przy­ja­cie­lu! Wró­ci­łem, aby po­dzię­ko­wać! – za­czął nie­zna­jo­my. – Ten ze­ga­rek za­nio­słem do ze­gar­mi­strza, py­ta­jąc go, czy nie uży­czył­by mi na­rzę­dzi do na­pra­wy. Kiedy mi się udało, nie mógł wyjść z po­dzi­wu, ile po­tra­fię. Po­pro­sił abym mu po­ma­gał, teraz żaden try­bik nie sta­no­wi dla mnie ta­jem­ni­cy! Czuję się teraz szczę­śli­wym czło­wie­kiem – za­krzyk­nął we­so­ło.

– Pro­szę nie dzię­ko­wać, nie od wczo­raj wia­do­mo, że tylko mi­łość do tego, co ro­bi­my, przy­no­si nam szczę­ście – ku­piec uśmiech­nął się. – Szczę­ście to nie przy­pa­dek, pan po pro­stu wła­sne szczę­ście dla sie­bie wy­pra­co­wał.

– Nie po­tra­fię się od­wdzię­czyć, ale mam coś, co wzbo­ga­ci skle­po­wą ko­lek­cję. Ostat­nio do­sta­łem na­sio­na, któ­rych nie po­tra­fię wy­ho­do­wać. – Po­ło­żył na la­dzie brą­zo­wą pa­czusz­kę. – Żadne z zia­ren, które wło­ży­łem w glebę, nie wy­kieł­ko­wa­ło. Pro­szę je sprze­dać komuś, kto bę­dzie wie­dział, jak je pie­lę­gno­wać.

– Och! – ucie­szył się sprze­daw­ca. – Po­da­ru­ję je tej damie, która marzy, aby mieć ogród z pier­wiosn­ka­mi!

Nie­zna­jo­my do­strzegł w oczach kra­ma­rza coś, co spra­wi­ło, że za­la­ła go fala we­wnętrz­ne­go cie­pła. Przy­bysz ski­nął głową na po­że­gna­nie, wło­żył cy­lin­der i wy­szedł z roz­pro­mie­nio­ną twa­rzą. Ku­piec zy­skał pew­ność, iż ze­gar­mistrz już nigdy nie prze­stą­pi progu skle­pi­ku, bo w końcu w samym sobie od­na­lazł to, czego od za­wsze mu bra­ko­wa­ło. Le­d­wie za­mknę­ły się za nie­zna­jo­mym drzwi, a już po­ja­wił się ko­lej­ny klient. Kra­marz uśmiech­nął się sze­ro­ko do mło­dej dziew­czy­ny, która nie­pew­nie we­szła do środ­ka.

– Tak wła­ści­wie, to nie wiem, po co przy­szłam… – za­czę­ła za­wsty­dzo­na.

– Nie martw się, moja droga. Ro­zej­rzyj się, za­pew­ne mam coś, czego na­praw­dę po­trze­bu­jesz.

– O, a cóż to ta­kie­go? – za­cie­ka­wio­na pod­bie­gła i na­chy­li­ła się nad ladą. Jej ręka skie­ro­wa­ła się w stro­nę wo­recz­ka z na­sio­na­mi.

– Och, to tylko pacz­ka sta­rych ro­ślin, ale na pewno przy­nie­sie ci wiele do­bre­go…

 

________

Ilu­stra­cja: http://rhysgriffiths.deviantart.com/art/The-Enchanted-Trinkets-Shop-415243643

Koniec

Komentarze

Uwiel­biam takie stare, kli­ma­tycz­ne skle­pi­ki, któ­rych nie­ste­ty coraz mniej. Sama bajka cał­kiem przy­jem­na. To co mi się rzuca w oczy, to otwar­te za­koń­cze­nie ty­po­we dla do­ro­słych opo­wia­dań, pod­czas gdy bajki z re­gu­ły mają je bar­dzo spre­cy­zo­wa­ne, choć­by ze wzglę­du na to, że bajki służą do słu­cha­nia, a nie czy­ta­nia. Ale czy jest to błę­dem? Tutaj muszą już zwe­ry­fi­ko­wać dzie­cia­ki. Mi się za­koń­cze­nie po­do­ba­ło.

Na po­cząt­ku tek­stu mamy "mo­głeś". Jest to je­dy­ne od­wo­ła­nie do czy­tel­ni­ka w całym tek­ście, więc taka ry­zy­kow­na, kie­ro­wa­na do kon­kret­nej płci forma nie jest aż tak nie­zbęd­na, można ją za­mie­nić na coś in­ne­go bez stra­ty dla opo­wie­ści.

Czy za­mie­niać w dłuż­szą formę… trud­ne py­ta­nie. Ja bym chyba zo­sta­wił jak jest, bo to mimo wszyst­ko za­mknię­ta hi­sto­ria.

No i cze­kam na ko­lej­ną Twoją bajkę. :-)

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Był tu w ze­szłym roku kon­kurs baj­ko­wy z oka­zji Mię­dzy­na­ro­do­we­go Dnia Książ­ki dla Dzie­ci, który przy­pa­da na jutro. Ale fre­kwen­cja była niska, więc po­wta­rzać nie ma po­trze­by. Szy­ku­je się jed­nak po­za­stro­no­wa, baj­ko­wa ini­cja­ty­wa. Jak ruszy, to się tu przy­po­mnę. :)

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Dzię­ku­ję bar­dzo za miłe słowa, cza­sa­mi po­trze­bu­ję mo­ty­wa­cji, ale i słów kry­ty­ki. :)

Formę "mo­głeś" zmie­nię, bo zgo­dzę się z tym, że nie nie jest ko­niecz­na. Nawet nie zda­łam sobie z tego spra­wy, do­pie­ro teraz, kiedy zwró­ci­łeś na to uwagę.

Za­pew­ne nie­dłu­go coś skrob­nę, mam jed­nak to do sie­bie, że jakoś cięż­ko skoń­czyć mi te moje hi­sto­rie i zo­sta­wiam je "nad­pi­sa­ne" gdzieś w szu­fla­dach…

 

 

Fol­low the White Rab­bit!

Uro­kli­wa bajka. Urze­kła mnie ra­dość klien­tów i me­lan­cho­lia sprze­daw­cy.

Nie je­stem pewna co do tego za­koń­cze­nia. Z jed­nej stro­ny po­do­ba mi się wła­śnie jego otwar­tość, z dru­giej mam wąt­pli­wo­ści do­ty­czą­ce "nie­do­pre­cy­zo­wa­nia". No bo to baśń w końcu.

Ale tak jak na­pi­sa­łam – nie je­stem pewna, więc może tak, jak jest, jest po pro­stu do­brze. :)

Po­do­ba­ło mi się.

To opo­wia­dan­ko po­dob­ne jest w tre­ści do wy­ro­bów spod sztan­cy – mało au­tor­skie, bar­dzo po­wie­la­czo­we. Można o nim po­wie­dzieć, że miłe – i nie­wie­le wię­cej. Ma się wra­że­nie od po­cząt­ku, że już gdzieś się to czy­ta­ło. Można też za­uwa­żyć ja­kieś tam in­ter­punk­cyj­ne nie­do­sko­na­ło­ści, a także nie­po­rad­ność w bu­do­wie zdań – w nie­któ­rych aż prosi się, by po­sta­wić krop­kę, a część in­for­ma­cji prze­nieść do osob­ne­go zda­nia.

Ma­niac­ka per­se­we­ra­cja am­bi­wa­len­cji nie­kon­gru­ent­nych epi­fe­no­me­nów

W szcze­gól­no­ści po­praw to zda­nie:

Nie­zna­jo­my do­strzegł w oczach kra­ma­rza coś, co spra­wi­ło, że ten po­czuł cie­pło aż na samym dnie serca.

Sym­pa­tycz­ny kró­ciak.

 

Total re­co­gni­tion is cliché; total sur­pri­se is alie­na­ting.

Jak na bajkę, bra­ku­je mi prze­ciw­no­ści losu, z któ­ry­mi zma­ga­li­by się bo­ha­te­ro­wie. Na­su­wa się morał: jeśli ci smut­no, to idź na za­ku­py, to roz­wią­że wszyst­kie twoje pro­ble­my. A baśń ra­czej po­win­na pro­mo­wać szla­chet­ność, od­wa­gę itp. Może ja­kieś do­dat­ko­we wątki, jak to lu­dzie, któ­rzy ku­po­wa­li naj­droż­sze pre­zen­ty koń­czy­li jak żona ry­ba­ka od zło­tej rybki? I wię­cej o szczę­śli­wej hi­sto­rii ze­gar­mi­strza.

Z błę­dów: mocno się za­sta­na­wia­łam, czy cy­lin­der można ce­ro­wać. Trud­no po­wie­dzieć, nigdy cze­goś ta­kie­go nie wi­dzia­łam z bli­ska. I nie­prze­ko­nu­ją­ca kon­wer­sja w ze­gar­mi­strza – wy­da­je mi się, że to trud­ny fach, trze­ba się długo uczyć. Tak z mar­szu to on mógł­by co naj­wy­żej zro­zu­mieć me­cha­nizm urzą­dze­nia. Potem do­py­tać się o nazwy ele­men­tów, na­brać wpra­wy w po­słu­gi­wa­niu się na­rzę­dzia­mi…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Fin­klo, to był za­cza­ro­wa­ny ze­ga­rek.

Au­tor­ko, to jest na­praw­dę sym­pa­tycz­na ba­jecz­ka. Po­pro­szę na­stęp­ną…

Ada­mie – ćśśśśś! Bo jak się wszyst­kie baby rzucą na za­ku­py… Czy Ty wiesz, że naj­faj­niej­sze ze­gar­ki można kupić u ju­bi­le­ra? ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Naj­faj­niej­sze ze­gar­ki na rękę są z drew­na, po­le­cam.

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Cze­goś mi tu bra­ku­je. To ra­czej zarys, za­mysł niż bajka. Zga­dzam się z Fin­klą w tym wzglę­dzie. Ale opi­sa­ne w spo­sób dość przy­jem­ny i kli­ma­tycz­ny. Pisz dalej ; )

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Na­praw­dę dzię­ki za cenne uwagi! To moja pierw­sza "baj­ko­wa" próba, dla­te­go Wasze spo­strze­że­nia są dla mnie istot­ne. Mia­łam wąt­pli­wo­ści, co do prze­sła­nia opo­wie­ści na kon­kurs i dzię­ki Wam, utwier­dzi­łam się w prze­ko­na­niu, że jed­nak chyba na­pi­szę coś no­we­go…

PS. Co do ze­gar­ków – naj­lep­sze są takie, które wi­dzia­łam nie­daw­no w Kra­inie Cza­rów… ;) 

 

 

Fol­low the White Rab­bit!

Naj­lep­sze są pla­sti­ko­we z pię­cior­ni­ca­mi. Mia­łam taki kie­dyś i bar­dzo za nim tę­sk­nię.

Przy­bysz zre­zy­gno­wa­ny, uprzej­mie po­dzię­ko­wał

Prze­ci­nek przed "zre­zy­gno­wa­ny" ci uciekł.

która marzy aby mieć

Tutaj też wsta­wił­bym prze­ci­nek, przed "aby"

a już po­ja­wił się ko­lej­ny gość.

"Gość" mi nie pa­su­je – ra­czej "klient".

 

Po­czą­tek jaw­nie na­wią­zu­je do "Skle­pi­ku z ma­rze­nia­mi" Kinga. Wręcz cze­ka­łem na "dia­bo­licz­ne" roz­wi­nię­cie. A tu – BAH! – za­sko­cze­nie. Kli­ma­tycz­ny, sym­pa­tycz­ny szort, który jed­nak nie wnosi nic no­we­go (jed­nak­że: ponoć i tak wszyst­ko już zo­sta­ło na­pi­sa­ne, a teraz po­wsta­ją je­dy­nie wa­ria­cje "na temat"). ALE – po­do­bał mi się na tyle, żeby z nie­cier­pli­wo­ścią cze­kać na twoje ko­lej­ne utwor­ki ;) (czy­taj: udany de­biut, znacz­nie po­wy­żej prze­cięt­nej na por­ta­lu).

Zło­ścić się to robić sobie krzyw­dę za głu­po­tę in­nych.

Tak to już jest, że sama wła­snych błę­dów czę­sto nie do­strze­gam, dla­te­go po­trze­bu­ję Wa­szej po­mo­cy. Tekst może nie ma licz­nych zwro­tów akcji czy in­nych kom­bi­na­cji, gdyż wy­mo­giem kon­kur­so­wym była bajka nie prze­kra­cza­ją­ca dwóch stron.

@Ty­ra­elX, dzię­ku­ję za uwagi i po­chwa­łę, którą na­praw­dę miło mnie za­sko­czy­łeś!

 

Fol­low the White Rab­bit!

Wszy­scy kie­dyś za­czy­na­li­śmy i każdy z nas (ra­czej bez wy­jąt­ku) nie uciek­nie przed – choć­by jed­nym – błę­dem. A tych prze­waż­nie naj­wię­cej znaj­du­ją AdamKB, re­gu­la­to­rzy… strzeż się ;)

Tak na upar­te­go wsta­wił­bym jesz­cze prze­ci­nek przed "i" w tym zda­niu:

Przy­bysz, zre­zy­gno­wa­ny, uprzej­mie po­dzię­ko­wał, jak na wy­cho­wa­ne­go czło­wie­ka przy­sta­ło i opu­ścił skle­pik.

Masz tu dwa wtrą­ce­nia ("zre­zy­gno­wa­ny" oraz "jak na [do­brze] wy­cho­wa­ne­go czło­wie­ka przy­sta­ło") w zda­niu głów­nym: "Przy­bysz uprzej­mie po­dzię­ko­wał i opu­ścił skle­pik."

;)

Zło­ścić się to robić sobie krzyw­dę za głu­po­tę in­nych.

:-) Kto tu mną stra­szy? :-)

I tak, prze­ci­nek przed "i", celem za­mknię­cia wtrą­ce­nia.

Tekst może nie ma licz­nych zwro­tów akcji czy in­nych kom­bi­na­cji, gdyż wy­mo­giem kon­kur­so­wym była bajka nie prze­kra­cza­ją­ca dwóch stron. ---> tu je­dy­ny­mi ogra­ni­cze­nia­mi są Twoje wy­obraź­nia i li­tość nad czy­ta­ją­cy­mi (sto ty­się­cy zna­ków to już tak bar­dziej sporo; nie­praw­daż?), więc za­cza­ro­wa­ną gra­ni­cę dwóch stron mo­żesz śmia­ło prze­kra­czać.

Przy­jem­nie się to czy­ta­ło i sko­ja­rzy­ło mi się z brać­mi Grimm. Myślę, że bajki po­win­ny być krót­kie, ja bym jej nie roz­bu­do­wy­wał, za to po­pro­szę o wię­cej.

Ada­mie, jak tu tobą nie stra­szyć, skoro nawet na ava­ta­rze utrzy­mu­jesz roz­pę­dzo­ny po­ciąg. A roz­pę­dzo­ne po­cią­gi, jak wia­do­mo, nie słyną z li­to­ści… ;)

 

Przy­jem­na bajka, ale taka… wtór­na :) Miło się czy­ta­ło, nie­ste­ty, nie­dłu­go za­po­mnę co. Będę za­glą­dał w twoje inne tek­sty, bo je­stem cie­kaw, co tam znaj­dę ;)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Za­chę­ci­li­ście mnie do pi­sa­nia ko­lej­nych opo­wia­dań, ale i wiele ocze­ku­je­cie. Boję się, że mogę was roz­cza­ro­wać, ale żywię na­dzie­ję, że tak się nie sta­nie. 

A, i kry­ty­ka mą­drzej­szych ode mnie, jest za­wsze mile wi­dzia­na:)

Fol­low the White Rab­bit!

Od dziś nie bę­dzie się mó­wi­ło "Czy wi­dzisz świa­teł­ko w tu­ne­lu?" ino "Uwa­żaj na Ada­maKB!" ;)

Prze­pra­szam za of­ftop ;)

Zło­ścić się to robić sobie krzyw­dę za głu­po­tę in­nych.

ROTFL :D

Aliss – słu­chaj, masz tu szu­flę do węgla i wiesz… Do dzie­ła! :)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Po­mysł cie­ka­wy, i może by­ło­by kli­ma­tycz­nie, gdyby nie ta skład­nia (cza­sow­ni­ki na końcu zdań!) i tu czy ów­dzie dziw­na in­ter­punk­cja. No i dia­lo­gi ra­czej drę­twe. Poza tym: cze­goś mi tu bra­ku­je. Je­że­li był­bym na Twoim miej­scu, to na­pi­sał­bym ten tekst od nowa ; )

 

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Kie­dyś, jak już nie będę miała co robić, to z pew­no­ścią na­pi­szę od po­cząt­ku ;)

Fol­low the White Rab­bit!

Może to nie jest kla­sycz­na bajka z mo­ra­łem, da­ją­ca się po­rów­nać z tymi, które czy­ta­łam w dzie­ciń­stwie, ale wła­śnie dla­te­go po­do­ba mi się. Cie­szy kli­ma­tem i do­brze na­stra­ja. ;-)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Dzię­ki za miłe słowa, re­gu­la­to­rzy! Nie spo­dzie­wa­łam się, że ktoś od­grze­bie ten tekst.

Wspo­mnia­łam, że być może “na­pi­szę to opo­wia­da­nie od po­cząt­ku” i nawet pa­mię­tam, że mam gdzieś ogól­ny zarys… Od­szu­kam ;)

Fol­low the White Rab­bit!

Ano, jakoś tak samo się od­grze­ba­ło, pew­nie po­trze­bo­wa­łam wła­śnie ta­kiej opo­wie­ści. ;-)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Nowa Fantastyka