- Opowiadanie: syf. - Januś miał przyjaciela

Januś miał przyjaciela

Z de­dy­ka­cją dla braj­ta

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Januś miał przyjaciela

 

1

– Januś, gdzie żeś się włó­czył. Tyle razy ci mó­wi­łam, że nie wolno cho­dzić poza wio­skę. Szcze­gól­nie przez tory. – Po­wtó­rzy­ła: – Nie wolno przy to­rach.

– Mamo – po­wie­dział chło­piec. – Józio i Ma­ciuś cho­dzą. A poza tym ja mam tam przy­ja­cie­la.

Po­my­ślał o obiet­ni­cy, którą mu zło­żył.

– Już ja po­roz­ma­wiam z ojcem. On ci pasem z dup­ska wy­bi­je tego przy­ja­cie­la.

– Mamo, nie! – Januś za­czął pła­kać. – Nie!

 

2

Mimo bólu tyłka i ple­ców, mimo pręg, które pie­kły pod­czas cho­dze­nia, mimo pew­no­ści, że wie­czo­rem znów obe­rwie od ojca, chło­piec z rana zwi­nął z worka kilka gar­ści na­sion fa­so­li, dwie pajdy chle­ba i tro­chę sło­ni­ny, a potem czmych­nął za próg cha­łu­py. Bał się ko­lej­ne­go lania od ojca, ale dał słowo przy­ja­cie­lo­wi. Po­gnał w kie­run­ku lasu.

Mi­ja­jąc za­bu­do­wa­nia wsi, sły­szał pia­nie ko­gu­tów, na­wo­ły­wa­nia go­spo­da­rzy, któ­rzy jako pierw­si ru­szy­li w gumna. Za­spa­ny Józio za po­stro­nek pro­wa­dził krowę na łąkę. Ma­ciuś pew­nie jesz­cze spał.

Chło­piec był już nie­da­le­ko na­sy­pu ko­le­jo­we­go, gdy usły­szał ło­skot nad­jeż­dża­ją­ce­go po­cią­gu; dzia­dek mówił, że na takie po­cią­gi nie wolno pa­trzeć. Januś zatem po­ło­żył się na ziemi mię­dzy krza­ka­mi twa­rzą do ziemi. Leżał tak, aż uci­chło tur­ko­ta­nie kół.

Zaraz potem przy­je­cha­li niem­ce; dzia­dek mówił, że na nich też nie wolno pa­trzeć. Chło­piec jed­nak lubił oglą­dać cię­ża­rów­ki, ka­ra­bi­ny i mun­du­ry. Po­jazd je­chał wolno, więc żoł­nie­rze wy­pa­trzy­li ruch w krza­kach. Januś ze­sztyw­niał, gdy zo­ba­czył, że mie­rzą w jego stro­nę. Potem jed­nak, gdy es­es­ma­ni zo­rien­to­wa­li się, kto ha­ła­su­je za do­rod­nym, ocię­ża­łym bzem, ro­ze­śmia­li się, a jeden wy­cią­gnął z kie­sze­ni cu­kier­ka i rzu­cił go na po­bo­cze.

Januś jak naj­szyb­ciej wy­sko­czył z za­sło­ny, żeby nie zgu­bić słod­ko­ści z oczu.

Tamci re­cho­ta­li jesz­cze gło­śniej.

Potem rów­nież zni­kli w od­da­li.

 

3

Chło­piec do­padł do tu­ne­lu dla zwie­rząt pod na­sy­pem. Ku­ca­jąc, prze­szedł na drugą stro­nę. A potem już szyb­kim bie­giem przez kar­to­fli­sko, przez łąkę i był w lesie.

Pa­ru­ją­ce na sierp­nio­wym słoń­cu lep­kie ży­wi­ce drzew roz­sie­wa­ły odu­rza­ją­cą woń. Wy­so­kie sosny trzesz­cza­ły na wie­trze. Igli­wie skrzy­pia­ło pod bu­ta­mi.

Januś ru­szył sobie tylko znaną ścież­ką do pa­ro­wu, gdzie krył się jego przy­ja­ciel.

Do­tarł na miej­sce, gdzie na po­sła­niu z mchu zo­sta­wił go wczo­raj po­po­łu­dniu, ale ni­ko­go nie było.

 

4

– Tu je­stem – usły­szał za ple­ca­mi.

Przy­ja­ciel stał na wznie­sie­niu. Wstę­gi świa­tła, prze­bi­ja­ją­ce się przez ko­ro­ny drzew, błysz­cza­ły na jego pan­ce­rzu. Jedna jego ręka koń­czy­ła się dłu­gim szpi­kul­cem, a druga za­krzy­wio­ną wiel­ką sza­blą.

Chło­piec, gdy po­znał przy­ja­cie­la, my­ślał, że to ry­cerz na koniu. Potem jed­nak oka­za­ło się, że nie ma żad­ne­go konia. Jeź­dziec i jego wierz­cho­wiec to jedno i to samo; jak gdyby byli zro­śnię­ci. Zbro­ja, broń, a nawet prze­rzu­co­na przez plecy lam­par­cia – jak oświad­czył przy­ja­ciel – skóra były jego na­tu­ral­ną czę­ścią. Rów­nież pięk­ne orle skrzy­dła na ple­cach. Krył się w lesie i był głod­ny, nim Januś go zna­lazł. Pod opie­ką chłop­ca odżył.

– Dzię­ku­ję ci – po­wie­dział, wi­dząc dary. Na­dział sło­ni­nę na szpi­ku­lec i przy­bli­żył do swo­ich ust, pod­czas gdy fa­so­lę za­czę­ła spo­ży­wać koń­ska głowa.

– Mama mówi, że nie mogę tu cho­dzić – za­czął chło­piec – bo jest nie­bez­piecz­nie. Nie wolno cho­dzić przy to­rach.

– Mama do­brze mówi – od­parł przy­ja­ciel – ale mu­sisz mi przy­nieść jesz­cze tro­chę je­dze­nia, żebym mógł wy­do­brzeć. Wtedy odej­dę.

– Nie chcę, żebyś od­cho­dził. – Januś po­gła­dził koń­ską głowę.

– Wiem, ale jest wojna. Tak trze­ba.

– Pójdę już, to mama nie bę­dzie zła – po­wie­dział chło­piec. – Jutro przyj­dę.

 

5

Tak samo jak po­przed­nie­go dnia Januś wy­szedł rano z domu. Tym razem nikt go nie zlał na kwa­śne jabł­ko. Nawet mama była miła. Za­brał tro­chę je­dze­nia i ru­szył przed sie­bie.

Po­ciąg nad­je­chał, gdy chło­piec był już u końca tu­ne­lu pod na­sy­pem. Mały rzu­cił się na zie­mię, żeby prze­cze­kać. Stuk, stuk, szum. Stuk, stuk, szum… Prze­jazd trwał strasz­nie długo.

Nagle przez cich­ną­ce ło­mo­ta­nie kół za­czę­ły prze­bi­jać się od­gło­sy wy­strza­łów – od stro­ny wio­ski.

Jeden, drugi i trze­ci.

Ktoś po­trzą­snął Ja­nu­siem.

– Pomóż, pomóż mi. – Szar­pał nim tro­chę star­szy, wy­chu­dzo­ny chło­pa­czy­na. W oczach miał łzy, na ra­mie­niu prze­pa­skę z ży­dow­ską gwiaz­dą. – Pomóż, pro­szę, nie zo­sta­wiaj mnie.

Ko­lej­ny strzał.

Na­ra­stał war­kot sil­ni­ka woj­sko­wej cię­ża­rów­ki. Januś zro­zu­miał, że żoł­nie­rze zaraz zaj­rzą do tu­ne­lu, a pew­nie przez niego przej­dą. Po­pa­trzył na drogę. Po­pa­trzył na tego dru­gie­go chłop­ca.

– Skąd ty się wzią­łeś? – spy­tał.

– Z po­cią­gu – wy­łkał tam­ten. – Mama mnie wy­pchnę­ła przez drzwi. Pro­szę, ukryj mnie.

– Mu­si­my ucie­kać – po­wie­dział, zro­zu­miaw­szy, dla­cze­go jego mama za­bra­nia­ła cho­dzić przy to­rach. – Tam, w las. Tam jest mój przy­ja­ciel.

Za­czę­li biec.

 

6

Ko­lej­ny strzał. Kula świ­snę­ła koło ucha. Piach w zę­bach.

Byli już na skra­ju kar­to­fli­ska. Zo­sta­ła im jesz­cze tylko łąka, by skryć się w lesie, ale żoł­nie­rze za­czę­li strze­lać. Złe niem­ce; dzia­dek miał rację. Zły był ten cu­kie­rek.

Chłop­cy wtu­li­li się w zie­mię, nie mogąc już nic wię­cej zro­bić.

Pie­chu­rzy, wo­ła­jąc coś w obcym ję­zy­ku, zbli­ża­li się.

– Jak się na­zy­wasz? – szep­nął chło­piec.

– Ic­chak.

– Ja je­stem Januś.

Żoł­nie­rze byli coraz bli­żej.

– Już po nas – pła­kał ucie­ki­nier z po­cią­gu. – Za­bi­ją nas.

Januś nie pa­ni­ko­wał; czuł, że przy­ja­ciel nie opu­ści go w po­trze­bie.

– On przyj­dzie i nas ocali – po­wie­dział z pew­no­ścią w gło­sie.

Drugi chło­piec nic nie po­wie­dział.

Nagle żoł­nie­rze za­czę­li krzy­czeć ze stra­chu i strze­lać na oślep.

Spo­mię­dzy drzew wy­szedł przy­ja­ciel chłop­ca; Januś chciał za­kla­skać, wi­dząc jego ma­syw­ną, wy­so­ką syl­wet­kę. Zło­wro­ga sza­bla i ostry szpi­ku­lec błysz­cza­ły w po­ran­nym świe­tle. Skrzy­dła ło­po­ta­ły na wie­trze. Pan­cerz od­bi­jał kule.

Przy­ja­ciel ru­szył w galop. Chło­piec pod­niósł głowę, by ob­ser­wo­wać, jak sza­bla roz­bi­ja nie­miec­kie głowy, jak ko­py­ta tra­tu­ją czar­ne mun­du­ry, jak szpi­ku­lec prze­kłu­wa ofi­ce­ra es­es­ma­na. Bia­ło-czer­wo­na opa­ska dum­nie zdo­bi­ła ry­cer­skie ramię.

Przy­ja­ciel za­trzy­mał się przy Ja­nu­siu.

– Ty, ucie­kaj – rzekł do ży­dow­skie­go chłop­ca.

– Ura­to­wa­łeś nas! Dzię­ku­ję! – wy­krzy­czał roz­ra­do­wa­ny Januś. – Dzię­ku­ję! Mam dla cie­bie je­dze­nie.

– Do­brze, daj. Spi­sa­łeś się na medal. Nie ma lep­sze­go przy­ja­cie­la od cie­bie.

 

7

Szczę­śli­wy Januś wró­cił do domu.

Na­stęp­ne­go dnia o świ­cie, w czte­rech cię­ża­rów­kach, przy­je­cha­li es­es­ma­ni. Tatę Ja­nu­sia i po­zo­sta­łych ta­tu­siów spę­dzi­li za sto­do­łę i tam za­strze­li­li. A mamę, chłop­ca, Ma­ciu­sia, Józia i in­nych oraz ich mamy wy­wieź­li do Oświę­ci­mia. Wieś spa­li­li do fun­da­men­tów.

Hu­sarz tym­cza­sem ru­szył la­sa­mi szu­kać no­we­go przy­ja­cie­la, który go na­kar­mi.

 

Koniec

Komentarze

jako pierw­szy ru­szy­li w gumna

A nie jako "pierw­si"?

wy­cho­dzo­ny chło­pa­czy­na

wy­chu­dzo­ny

Mama dla cie­bie je­dze­nie.

mam? :)

Co do wra­żeń – na­pi­sa­ne do­brze, te­ma­ty­ka trud­na… ale co mia­łam na ko­niec wy­nieść? Nie wiem. Źli Niem­cy za­bi­ja­ją wszyst­kich? Źli Niem­cy, źli…

Ni to Sza­tan, ni to Tęcza.

Mama dla cie­bie je­dze­nie – coś tu nie gra.

UWAGA, SPO­ILER!

Niem­cy źli? Ow­szem, ale tak na­praw­dę Niem­cy z opo­wia­da­nia zro­bi­li do­kład­nie to, czego można się było po nich w danej sy­tu­acji spo­dzie­wać. To “przy­ja­ciel” Ja­nu­śa w efek­cie oka­zał się tym złym, bo na­ra­żał dziec­ko i całą wio­skę.

Każdy zna przy­sło­wie – gdzie dwóch się bije, tam trze­ci ko­rzy­sta. To opo­wia­da­nie jest o tym, że cza­sem bywa ina­czej – gdzie dwóch się bije, tam trze­ci naj­bar­dziej zbie­ra po gło­wie. W na­szej hi­sto­rii nie­ste­ty czę­sto tak by­wa­ło. Go­rą­ce głowy wal­czy­ły za słusz­ną spra­wę, ale nie­ste­ty nie li­cząc się z kosz­ta­mi. A prze­cież, jeśli wal­czy się o czy­jąś wol­ność, warto, aby prze­żył ten, kto ma tej wol­no­ści za­znać.

Mnie się tekst bar­dzo po­do­bał.

Chyba wo­la­ła­bym, żeby autor mi wy­tłu­ma­czył, co chciał prze­ka­zać :P

Ale nadal tego nie czuję Unfal­lu… Hu­sarz oka­zał się gnidą, Januś był głu­piut­ki, a jak na re­alia, w któ­rych osa­dzo­no opo­wia­da­nie to wy­jąt­ko­wo ca­łość ani mnie nie ogrza­ła, ani nie wy­zię­bi­ła.

 

Ni to Sza­tan, ni to Tęcza.

Ja tam mam swoją in­ter­pre­ta­cję, ale też się ostat­nio tro­chę boję in­ter­pre­to­wa­nia tek­stów syf.a pu­blicz­nie (zwłasz­cza, że tu mi do mojej in­ter­pre­ta­cji jakoś kon­tekst nie do końca pa­so­wał, więc in­ter­pre­ta­cja może oka­zać się błęd­na). No to na­pi­szę tylko, że mi się po­do­ba­ło. :)

No taką fan­ta­sty­kę to ja lubię, brawo. :-)

Ten­szo, z tek­stu wy­nio­słem do­kład­nie to samo, co Unfall. Choć to wszyst­ko oczy­wi­ście czar­no-bia­łe nie jest.

Dłuż­sza re­cen­zja w dro­dze.

Po­praw tylko “Mama dla cie­bie je­dze­nie.” pod ko­niec szó­ste­go roz­dzia­łu.

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Dzię­ki za li­te­rów­ki – po­pra­wio­ne. 

brajt w pew­nym sen­sie może czuć się in­spi­ra­cją do po­wyż­sze­go opo­wia­da­nia.

Ten­szo – co do tłu­ma­cze­nia prze­ka­zu – ja myślę, że opo­wia­da­nie dane pu­bli­ce żyje swoim ży­ciem i moja in­ter­pre­ta­cja teraz nie jest wcale bar­dziej upraw­nio­na niż in­nych czy­tel­ni­ków.

ocho – jak nie chcesz pu­blicz­nie, to mo­żesz na pw; z chę­cią za­po­znam się z po­my­słem.

Unfal­lu – ; )

I po co to było?

Tytuł – świet­ny

Język – szorst­ki, chwi­la­mi nie­dba­ły, jakby spie­szo­ny, w sam raz dla nar­ra­cji tek­stu z takim bo­ha­te­rem, ży­ją­cym w tych wła­śnie cza­sach. Sty­li­za­cja faj­nie wpro­wa­dza w kli­mat.

Tło – scen­ka z życia ro­dzin­ne­go, ob­ra­zek wsi, po­ciąg, cię­ża­rów­ki z Niem­ca­mi – bar­dzo mi się to wszyst­ko po­do­ba.

Januś – jest dziec­kiem i za­cho­wu­je się jak dziec­ko. Jest pro­stym chłop­cem ze wsi i myśli jak pro­sty chło­piec ze wsi.

Hu­sarz – je­dy­ny ele­ment fan­ta­stycz­ny, za to tra­fio­ny. Oczy­wi­sta per­so­ni­fi­ka­cja na­szej par­ty­zant­ki,  z punk­tu wi­dze­nia oko­licz­nych miesz­kań­ców czę­sto spro­wa­dza­ją­cych kło­po­ty dar­mo­zja­dów (a potem po la­tach ci sami oko­licz­ni miesz­kań­cy po­tra­fią się chwa­lić, kto to w ich oko­li­cy się nie ukry­wał lub nie dzia­łał). Ale dzię­ki od­wo­ła­niu do hi­sto­rii, zwłasz­cza tej naj­bar­dziej mi­to­lo­gi­zo­wa­nej, wi­dzi­my ją w szer­szym kon­tek­ście. Na przy­kład ca­łe­go pań­stwa, dą­żą­ce­go do re­ali­za­cji celów po tru­pach, wli­cza­jąc wła­snych ro­da­ków w kosz­ty.

Fajne jest to, że z jed­nej stro­ny nie ma w opo­wia­da­niu mo­ra­li­zo­wa­nia i wska­zy­wa­nia co jest dobre a co złe (bo nie można w tym kon­tek­ście pa­trzeć na Ja­nu­sia i jego cu­kier­ka), a z dru­giej nie ma próby po­ka­zy­wa­nia tego, że każdy kij ma dwa końce – nie ma próby uspra­wie­dli­wia­nia Hu­sa­rza, ale też nie ma wska­zy­wa­nia, że tak wła­śnie po­win­no być i Januś po­wi­nien być dumny, że zgi­nął w imię obro­ny Oj­czy­zny (lub jak kto woli – ubi­cia paru Niem­ców). Jest sucha re­la­cja.

Finał – krót­ki, bez próby po­ka­zy­wa­nia wszyst­kie­go, w sam raz. Za­sa­dę “nie opi­suj – po­ka­zuj” zbyt czę­sto sta­wia się jako nie­pod­wa­żal­ny do­gmat – tutaj aku­rat spraw­dził się rze­czo­wy opis. Po­ka­zy­wa­nie mie­li­śmy wcze­śniej i ten kon­trast też jest fajny.

 

brajt w pew­nym sen­sie może czuć się in­spi­ra­cją do po­wyż­sze­go opo­wia­da­nia.

Tak, czu­łem to przy czy­ta­niu. :) Co cie­ka­we – po­do­ba­ją mi się u Cie­bie te roz­wią­za­nia, które są od­mien­ne od za­sto­so­wa­nych prze­ze mnie.

 

EDIT: Kilka razy ten ko­men­tarz edy­to­wa­łem, ale już chyba skoń­czy­łem.

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Szko­da, że to takie krót­kie…

Nagle przez cich­ną­cy ło­mo­ta­nie kół za­czę­ły prze­bi­jać się od­gło­sy wy­strza­łów

 

Na przy­kład ca­łe­go pań­stwa, dą­żą­ce­go do re­ali­za­cji celów po tru­pach, wli­cza­jąc wła­snych ro­da­ków w kosz­ty.

Taka też była moja pierw­sza myśl po prze­czy­ta­niu tego tek­stu. Dla mnie było odro­bi­nę za krót­kie, jakby miej­sca­mi tro­chę za bar­dzo przy­spie­sza­ło. Ogól­nie bar­dzo dobre.

 

 

 

Smut­na ko­bie­ta z ogór­kiem.

Bar­dzo do­brze na­pi­sa­ne. Z moc­nym prze­ka­zem. Po­dob­nie jak brajt do­ce­niam, że w koń­ców­ce mamy tylko krót­ki, rze­czo­wy opis.

Total re­co­gni­tion is cliché; total sur­pri­se is alie­na­ting.

Dzię­ki za ko­men­ta­rze.

I po co to było?

Brawo. Bar­dzo dobry tekst. Pięk­nie wy­ko­rzy­stu­je krót­ką formę do prze­ka­za­nia zwar­tej hi­sto­rii. O tym, że jest do­brze na­pi­sa­ny, wła­ści­wie nie ma co wspo­mi­nać, bo wszy­scy tu wie­dzą, że do­brze pi­szesz. No i za­koń­cze­nie – świet­ne.

Cie­ka­wy tekst. Mimo że nie lubię wo­jen­nych kli­ma­tów.

Unfall ma rację.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Jesz­cze jedno mi się po­do­ba. Brak po­ka­zy­wa­nych przez bo­ha­te­rów emo­cji. Januś bar­dziej się przej­mu­je tym, że do­sta­nie w tyłek od ojca niż wy­da­rze­nia­mi pod ko­niec.

 

Swoją drogą:

Tym razem nikt go nie zlał na kwa­śne jabł­ko. Nawet mama była miła.

To się na­zy­wa death flag… ;-)

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Januś bar­dziej się przej­mu­je tym, że do­sta­nie w tyłek od ojca niż wy­da­rze­nia­mi pod ko­niec.

Myślę, że tak to jest z ma­ły­mi dzieć­mi ; )

 

Poza tym miło mi, że się po­do­ba­ło.

I po co to było?

Świet­ne, świet­ne, świet­ne!

Nie pod­sta­wi­łem sobie za hu­sa­rza pol­skiej par­ty­zant­ki, nie uwa­żam też, że był gnidą. Jeśli taki mia­łeś za­mysł, syf.ie, to opo­wia­da­nie odro­bin­kę traci w moich oczach. Żeby tak się nie stało, za­po­mi­nam o ewen­tu­al­nej pu­bli­cy­sty­czej jego stro­nie i po­zo­sta­ję przy fan­ta­sty­ce.

(zja­dło Ci spa­cję w “po­po­łu­dniu”)

O kurwa.

"Przy­cho­dzę tu od lat, ob­ser­wo­wać cud gwiazd­ki nad ko­lej­nym opo­wia­da­niem. W tym roku przy­pro­wa­dzi­łam dzie­ci.” – Gość Po­nie­dział­ków, 07.10.2066

Dju, zła­ma­łeś re­gu­la­min ; )

 

nie uwa­żam też, że był gnidą. Jeśli taki mia­łeś za­mysł, syf.ie, to opo­wia­da­nie odro­bin­kę traci w moich oczach

Ja ra­czej nie mia­łem za­mia­ru for­mu­ło­wać żad­nych ocen; to zo­sta­wiam czy­tel­ni­kom. Ja tylko wy­my­śli­łem tego, co tam żyje w tym lesie ; )

I po co to było?

Nie, bo w tym przy­pad­ku ko­lo­kwia­lizm jest uza­sad­nio­ny li­te­rac­ko. Ina­czej wra­że­nia, jakie zro­bił na mnie tekst, nie umia­łem wy­ra­zić.

Brawo.

"Przy­cho­dzę tu od lat, ob­ser­wo­wać cud gwiazd­ki nad ko­lej­nym opo­wia­da­niem. W tym roku przy­pro­wa­dzi­łam dzie­ci.” – Gość Po­nie­dział­ków, 07.10.2066

Aaa – no to dzię­ki za uzna­nie ; )

I po co to było?

Pod pew­nym wzglę­dem Twoje bar­dzo dobre opo­wia­da­nie przy­po­mi­na mi inne, nie­daw­no pu­bli­ko­wa­ne. Przy­po­mi­na, bo jesz­cze moc­niej zwią­za­łeś czas i miej­sce z re­alia­mi prze­szło­ści. Ale zre­kom­pen­so­wa­łeś to obec­no­ścią pier­wiast­ka nie­pod­wa­żal­nie fan­ta­stycz­ne­go, a do tego ma­ją­ce­go i wy­miar sym­bo­lu, i war­tość kry­tycz­nej alu­zji.

Po­zo­sta­ję pod wra­że­niem.

Bar­dzo cie­ka­wy głos w dys­ku­sji, za­rów­no tej ogól­no­na­ro­do­wej, jak i tej na temat ele­men­tu fan­ta­stycz­ne­go za­in­spi­ro­wa­nej przez braj­ta w HP. Rów­nie do­brze wszak można by­ło­by hu­sa­rza za­stą­pić ran­nym par­ty­zan­tem, czemu nie? A jed­nak wtedy opo­wia­da­nie by­ło­by wła­ści­wie po­zba­wio­ne może nie sensu, ale za­sko­cze­nia, na­pię­cia, ory­gi­nal­no­ści. Tym­cza­sem hu­sarz wzno­si je na zde­cy­do­wa­nie wyż­szy po­ziom, z tek­stu pu­bli­cy­stycz­ne­go awan­su­je do rangi Li­te­ra­tu­ry przez wiel­kie L, czyni je za­pa­mię­ty­wal­nym i po­wo­du­je wstrząs u czy­tel­ni­ka. Może mo­men­ta­mi tekst spra­wia wra­że­nie pi­sa­ne­go zbyt szyb­ko, ale zde­cy­do­wa­nie za­le­ty prze­wa­ża­ją.

Po­waż­ne ko­men­ta­rze się po­sy­pa­ły ; )

miło mi 

I po co to było?

Wow! Na­praw­dę dobre opo­wia­da­nie. :) Je­dy­ne do czego mogę się przy­cze­pić to to że jest strasz­nie prze­wi­dy­wal­ne, łatwo do­my­ślić się co zda­rzy się za chwi­lę.

Nie dziw się, że ko­men­ta­rza­mi syp­nę­ło! Ja się jesz­cze do­rzu­cę – nigdy nie my­śla­łam o par­ty­zan­tach z uka­za­nej w tym tek­ście stro­ny, także dzię­ku­ję Ci. Na­praw­dę dobre opo­wia­da­nie i bar­dzo zgrab­ny ele­ment fan­ta­stycz­ny.

Pisz tylko rtę­cią, to gwa­ran­tu­je płyn­ność nar­ra­cji.

Świet­ny tekst. Jak pie­ro­gi z fa­so­lą – łyka się go szyb­ko, ale nie daje pręd­ko o sobie za­po­mnieć (w razie wąt­pli­wo­ści – tak, to jest kom­ple­ment).

”Kto się myli w win­dzie, myli się na wielu po­zio­mach (SPCh)

Ja po­stę­po­wa­nie hu­sa­rza zin­ter­pre­to­wa­łem w spo­sób zde­cy­do­wa­nie ne­ga­tyw­ny, cho­ciaż jak czy­tam tu­tej­sze ko­men­ta­rze, to widzę, że jest tutaj też dru­gie dno. Muszę po­chwa­lić świet­nie wy­ko­rzy­sta­ne za­bie­gi li­te­rac­kie, a sama hi­sto­ria jest jak naj­bar­dziej w po­rząd­ku.

https://eskapizmstosowany.wordpress.com/ - blog, w któ­rym chwa­lę się swoją twór­czo­ścią. Za­pra­szam!

Po­do­ba­ło się :) Taki styl nar­ra­cji bar­dzo mi od­po­wia­da – język pro­sty, ale zgrab­ny, pa­su­ją­cy do czasu, miej­sca i bo­ha­te­ra. Bez si­le­nia się na wy­du­ma­ne zda­nia. Bez dłu­żyzn. Z akcją. Dałem się wcią­gnąć i po­czu­łem emo­cje, kiedy “niem­ce” go­ni­li chło­pa­ków. Ach, żeby im się udało! – my­śla­łem sobie. I bar­dzo się ucie­szy­łem, kiedy hu­sarz po­go­nił szwa­bów. Więc wy­zy­wam na po­je­dy­nek tych, co uwa­ża­ją, że był gnidą. Hu­sarz nie mógł zro­bić nic in­ne­go – to na­ka­zy­wa­ło mu su­mie­nie, honor, obo­wią­zek i wszyst­kie inne wznio­słe takie tam. Ale prze­cież na Oświę­cim nie pój­dzie. A jeść trza. Ale to ko­lej­ny plus – lu­dzie sami in­ter­pre­tu­ją to na ty­siąc spo­so­bów, pew­nie czę­sto wpro­wa­dza­jąc w zdu­mie­nie sa­me­go au­to­ra. To nie lada sztu­ka. Brawo!

I to się na­zy­wa fan­ta­sty­ka wyż­szych lotów …

Mo­gła­bym stan­dar­do­wo – zna­ko­mi­te opo­wia­da­nie, ale traf­niej­sze wdaje mi się stwier­dze­nie dj Jajka z jego pierw­sze­go postu, więc za­cy­tu­ję: “O, kur­czę!” Do tej chwi­li Januś… upar­cie sie­dzi mi w gło­wie, choć prze­czy­ta­łam go wczo­raj. Język, forma, ale­go­rycz­ny hu­zar-cen­taur wy­po­sa­żo­ny we wszyst­kie atry­bu­ty na­szej na­ro­do­wej mi­to­lo­gii – po­dziw i sza­cu­nek.

Wszy­scy wszyst­ko na­pi­sa­li. Do­łą­czam do grona bę­dą­cych pod wra­że­niem.

Sorry, taki mamy kli­mat.

Super

Dzię­ki wszyst­kim za ko­men­ta­rze ;  )

I po co to było?

Chcia­łem, w ra­mach OPKo­we­go dy­żu­ru ciś mą­dre­go na­pi­sać, ale brajt, Unfall, AdamKB – ubie­gli mnie.

 

Po­dob­nie jak brajt, od­czy­ta­łem fan­ta­stycz­ną po­stać jako swo­istą per­so­ni­fi­ka­cję pol­skiej par­ty­zant­ki, z jej nie­jed­no­znacz­ną po­sta­wą wobec i bez­względ­nym wy­ko­rzy­sty­wa­niem oko­licz­nej lud­no­ści do za­spo­ka­ja­nia wła­snych, za­pew­nia­ją­cych prze­ży­cie (bo mo­ty­wa­cja JEST ważna) po­trzeb. Sty­li­za­cję/język do­bra­łeś świet­nie – pro­stą, nie­wy­du­ma­ną, jak głów­ny bo­ha­ter.

No.

To bę­dzie no­mi­na­cja :-) Po­bi­łeś lekko braj­ta. Wy­bacz braj­cie, ale u syf.a jest wię­cej i moc­niej ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Dzię­ki za miłe słowo.

I po co to było?

Po­bi­łeś lekko braj­ta. Wy­bacz braj­cie, ale u syf.a jest wię­cej i moc­niej ;-)

Oj tam oj tam, z do­brym tek­stem nie wstyd prze­grać. ;-) Ale ja się nie pod­dam!

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Ale ja się nie pod­dam!

 

Cze­kam zatem na ko­lej­ne Twoje opo­wia­da­nie oko­ło­wo­jen­ne. Ty wy­bie­rasz temat, jak wrzu­cisz, to ja spró­bu­ję w od­po­wie­dzi tekst mach­nąć.

I po co to było?

Bar­dzo chęt­nie, ale nie obie­cu­ję, że szyb­ko, bo w tej chwi­li ostro piszę na kon­kurs (nie, nie Ko­eg­zy­sten­cję). Swoją drogą od ja­kie­goś czasu mam ocho­tę na­pi­sać coś bli­sko te­ma­ty­ki “Ziemi ni­czy­jej”, “Bo­że­go Na­ro­dze­nia” lub “Bar­dzo dłu­gich za­rę­czyn” – czyli opo­wieść pro­sto z fron­tu.

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Zaj­rzę w wol­nej chwi­li.

I po co to było?

“Po po­łu­dniu” roz­dziel­nie, Syfie.

 

Hm, nie wiem, co o tym my­śleć. Nie do końca widzę prze­sła­nie, więc może jest za głę­bo­ko, bym je do­strze­gła. Ko­men­ta­rze dużo mówią, ale wi­docz­nie za mało do­myśl­na je­stem, by aż tak roz­bu­do­wa­ną in­ter­pre­ta­cję z tek­stu wy­cią­gnąć.

 

Ogól­nie mam ostat­nio wra­że­nie, że wy­star­czy na­pi­sać tekst po­ru­sza­ją­cy kwe­stię ży­dow­sko-nie­miec­ką, by wszy­scy mó­wi­li “o, trud­na te­ma­ty­ka, dobry tekst”.

 

Wy­bacz, Syfie, to tylko taka ob­ser­wa­cja.

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Ogól­nie mam ostat­nio wra­że­nie, że wy­star­czy na­pi­sać tekst po­ru­sza­ją­cy kwe­stię ży­dow­sko-nie­miec­ką, by wszy­scy mó­wi­li “o, trud­na te­ma­ty­ka, dobry tekst”.

Stąd też w dużej mie­rze brał się mój ko­men­tarz. Mia­łam uczu­cie, że gdyby opo­wia­da­nie osa­dzo­ne zo­sta­ło w ja­kimś zmy­ślo­nym kraju na tle zmy­ślo­nej wojny to nie­wie­le by zo­sta­ło z rze­ko­me­go prze­sła­nia… i pew­nie nie spo­tka­ło­by się z tak po­zy­tyw­nym od­bio­rem ;)

Ni to Sza­tan, ni to Tęcza.

Stąd też w dużej mie­rze brał się mój ko­men­tarz. Mia­łam uczu­cie, że gdyby opo­wia­da­nie osa­dzo­ne zo­sta­ło w ja­kimś zmy­ślo­nym kraju na tle zmy­ślo­nej wojny to nie­wie­le by zo­sta­ło z rze­ko­me­go prze­sła­nia

 

No tak, tylko że to ra­czej nie za bar­dzo jest tekst o prze­sła­niu uni­wer­sal­nym. Ra­czej takim tro­chę re­gio­nal­nym. :)

A co zo­sta­ło­by z “Czło­wie­ka z Wy­so­kie­go Zamku”, gdyby osa­dzić akcję w ja­kimś zmy­ślo­nym kraju? Co zo­sta­ło­by z “Rzeź­ni numer 5”? Wresz­cie co zo­sta­ło­by z try­lo­gii Sien­kie­wi­cza, gdyby prze­ro­bić ją na fan­ta­sy w zmy­ślo­nym świe­cie? ;-)

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Gdzie tu jest, jo­se­he­im, te­ma­ty­ka ży­dow­sko-nie­miec­ka, bo w stu­po­rze zdu­mie­nia sie­dzę i myślę i zna­leźć nie mogę?

Żyd po­ja­wia się tutaj jako ele­ment fa­bu­lar­ny, hi­sto­rycz­ne nie­mal­że uza­sad­nie­nie rzezi na wio­sce Ja­nu­sia – ot, ele­ment de­ko­ra­cji, po­py­cha­ją­cy akcję do przo­du. Tekst syfa to, jak mi się wy­da­je, tekst pol­sko­wo­jen­ny, czy też wręcz pol­sko-pol­ski, nie nie­miec­ko-ży­dow­ski.

 

 

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Myślę, Psy­cho, że gdyby za­miast Niem­ców byli Ro­sja­nie, a w tek­ście nie pa­dło­by okre­śle­nie “żyd”, byłby jed­nak przy­ję­ty nieco ina­czej… I nie cho­dzi o to, by ko­niecz­nie wokół tego sku­pia­ła się fa­bu­ła. Tylko o to, że to w ogóle wy­stę­pu­je i kre­śli pewne kon­kret­ne tło.

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Ok, ro­zu­miem, że tło nie­raz od­gry­wa ogrom­ną rolę, ale tutaj mam wra­że­nie, że nie do końca tak jest. Oto­cze­nie zo­sta­ło wy­ko­rzy­sta­ne po­wiedz­my… ty­po­wo. Są po­ka­za­ne cha­rak­te­ry­stycz­ne ele­men­ty tam­tej smut­nej rze­czy­wi­sto­ści i nad wyraz z pol­sko­ścią ko­ja­rzą­cy się wo­jow­nik. Ale łączą się ni­ja­ko, nie­wie­le moim zda­niem z ca­ło­ści wy­ni­ka i po pro­stu po odar­ciu z tych re­aliów nie­wie­le by zo­sta­ło, choć z dru­giej stro­ny one same w sobie wcale temu opo­wia­da­niu nie­zbęd­ne nie są.

Po pro­stu mam od­czu­cie, że opo­wia­da­niu poza tłem po­trzeb­ny jest po­mysł ;) 

Ale nie oszu­kuj­my się nie­któ­re tła są przez ludzi od­bie­ra­ne z au­to­ma­tu przy­chyl­niej.

Ni to Sza­tan, ni to Tęcza.

Myślę, jo­se­he­im, że szu­kasz cze­goś na siłę.

Gdyby za­miast Ja­nu­sia był ma­leń­ski Ser­giej, a za­miast ży­dow­skie­go chłop­ca drugi, za­bie­dzo­ny Ukra­iniec, gdyby za­miast hu­sa­rza po­ja­wił się try­zub, a w po­cią­gach po­ja­wi­ło się za­miast na­zi­stów – Lu­do­we Woj­sko Pol­skie; lub gdyby rzecz dzia­ła się w gó­rach, w wa­go­nach zo­sta­wia­my LWP, Januś jest Ja­nu­siem, ale na­po­ty­ka wy­chu­dzo­ne­go, “le­śne­go” dzie­cia­ka, a za­miast hu­sa­rza – pło­mień żywy, to wtedy to opo­wia­da­nie nadal jest o tym samym i wzbu­dza takie same emo­cje, o ile tylko czy­tel­nik ko­ja­rzy sym­bo­le. Nie­ste­ty, hi­sto­ria pol­skich walk z ban­de­row­ca­mi czy też pa­cy­fi­ka­cja par­ty­zan­tek AK ta­kich ja ta “Ognia” są dużo mniej po­wszech­nie znane niż okru­cień­stwa hi­tle­row­skich wojsk. Ot, cała spra­wa, na­zi­ści, żydzi, druga wojna – i mamy to osa­dzo­ne w kon­kret­nym miej­scu, cza­sie, wie­lo­krot­nie do­brze udo­ku­men­to­wa­nych re­aliach. Jest ła­twiej czy­tel­ni­ko­wi zbu­do­wać sobie punkt od­nie­sie­nia po­przez skon­tra­sto­wa­nie “tych do­brych” z “tymi złymi” i roz­bu­dzić w sobie wąt­pli­wość, czy w ogóle są ja­cy­kol­wiek “do­brzy”.

 

 

 

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Myślę, Psy­cho, że ni­cze­go nie szu­kam, tylko za­uwa­żam, co mi się na­su­wa po lek­tu­rze paru rze­czy, które ostat­nio wpa­dły mi w ręce. I dzie­lę się spo­strze­że­niem.

Nie ata­ku­ję tego kon­kret­ne­go tek­stu, tylko zja­wi­sko, a jeśli uwa­żasz, że jed­nak ata­ku­ję tekst, to po­zwól go bro­nić au­to­ro­wi.

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

jeśli uwa­żasz, że jed­nak ata­ku­ję tekst, to po­zwól go bro­nić au­to­ro­wi.

Sens za­ba­wy, jak po­dej­rze­wam, jest taki, żeby autor tek­stu bro­nić nie mu­siał ; )

I po co to było?

Wła­ści­wie mój po­przed­ni ko­men­tarz głu­pio za­brzmiał, bo nie mia­łam za­mia­ru pisać, że “ata­ku­ję” to zja­wi­sko, heh. Na­to­miast po­czu­łam się za­ata­ko­wa­na przez Psy­cho­Fi­sza – jed­nak dys­ku­to­wać z nim nie za­mie­rzam, bo uwa­żam, że nie ma o czym. On ma swoje zda­nie, ja swoje, i niech tak po­zo­sta­nie.

 

I też uwa­żam, że nie cho­dzi o to, by autor bro­nił swój tekst ; ) Wy­bacz, że aku­rat w Twoim wątku, Syfie, po­szło tro­chę nie­po­trzeb­ne­go of­fto­pu.

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Prze­glą­da­łem ostat­nio cały ka­ta­log Pró­szyń­skie­go i za­dzi­wi­ło mnie, jak wiele ksią­żek w księ­gar­ni in­ter­ne­to­wej to wła­śnie te­ma­ty­ka ży­dow­sko-nie­miec­ka. Re­la­cje tych, któ­rzy prze­trwa­li, prze­my­śle­nia ro­dzin hi­tle­row­skich opraw­ców, zwy­kła be­le­try­sty­ka get­to­wo-obo­zo­wa… pew­nie po jedną czy dwie z tych ksią­żek się­gnę, zwłasz­cza tych do­ty­czą­cych spraw kra­kow­skich.

Mam bar­dzo czę­sty kon­takt z ob­co­kra­jow­ca­mi przy­jeż­dża­ją­cy­mi do Kra­ko­wa na week­end, do pracy czy na Era­smu­sa. I pra­wie wszy­scy oni jadą do Au­schwitz, wszy­scy zwie­dza­ją Ka­zi­mierz, te­re­ny sa­me­go getta i obozu w Pła­szo­wie ra­czej mało kto, bo bar­dzo nie­wie­le po nim zo­sta­ło. Ale ci lu­dzie chcą o tym słu­chać. Nawet ci, dla któ­rych z racji po­cho­dze­nia spra­wa jest zu­peł­nie obca (bo co ta­kie­go Ne­pal­czy­ka ob­cho­dzi ho­lo­kaust czy II Wojna Świa­to­wa w ogóle), chcą o tym słu­chać, bo to opo­wie­ści o bar­dzo uni­wer­sal­nym cha­rak­te­rze.

I nic dziw­ne­go, że fan­ta­sty­ka w ten świat po­wo­li wkra­cza. Po­wie­dział­bym, że czas naj­wyż­szy. Po­le­cę Ci zresz­tą świet­ną ja­poń­ską książ­kę scien­ce-fic­tion “Ame no Hi no Iris”, o ro­bo­tach ze­sła­nych do obozu kon­cen­tra­cyj­ne­go. Na ba­ka-tsu­ki znaj­dziesz an­giel­skie tłu­ma­cze­nie, ale sama stro­na ma obec­nie ja­kieś pro­ble­my tech­nicz­ne.

A czy mamy zja­wi­sko na por­ta­lu… od­nio­sę się do tego, skąd ja ma­łe­go Żyda wzią­łem u sie­bie. Otóż w pla­no­wa­nym po­cząt­ko­wo dłu­gim opo­wia­da­niu miał być pol­skim chłop­cem. Opo­wia­da­nie miało być o dzie­ciach, które pró­bu­ją się od­na­leźć w trud­nej sy­tu­acji, a umiej­sco­wie­nie akcji w cza­sach II Wojny Świa­to­wej to dla mnie na­tu­ral­ny krok – miesz­kam 200 me­trów od sie­dzi­by ge­sta­po, ki­lo­metr od hi­tle­row­skie­go wię­zie­nia. Co­dzien­nie prze­cho­dzę obok miejsc, w któ­rych gi­nę­li lu­dzie – choć­by na bo­isku przy mojej pod­sta­wów­ce, gdzie mło­dzi chłop­cy z Hi­tler­ju­gen uczy­li się strze­lać do swo­ich ró­wie­śni­ków. W ta­kich miej­scach wy­obraź­nia pra­cu­je. Tobie jako miesz­kan­ce Łodzi też pew­nie nie jest to obce.

Nie­ste­ty w wy­cię­tej z planu opo­wia­da­nia kon­kur­so­wej scen­ce nie było już miej­sca na to, aby po­ka­zać cały kon­tekst, czyli dla­cze­mu ci wred­ni Niem­cy w ogóle chło­pa­ka gonią. Zro­bie­nie z niego Żyda może spły­ci­ło war­stwę in­ter­pre­ta­cyj­ną, ale za to za­ła­ta­ło po­waż­ną dziu­rę w war­stwie przy­czy­no­wo-skut­ko­wej.

W “Januś miał przy­ja­cie­la” Żydek z kolei robi przede wszyst­kim za ele­ment po­su­wa­ją­cy fa­bu­łę do przo­du, jak już zo­sta­ło za­uwa­żo­ne.

EDIT: Mi się o wiele bar­dziej od fan­ta­stycz­nej wer­sji opo­wia­dań Bo­row­skie­go marzy fan­ta­stycz­na wer­sja “Chłop­ców z Placu Broni”.

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Praw­da to, ile­kroć mijam “Rote Haus” przy ul. Ko­ściel­nej, coś mi się w brzu­chu prze­wra­ca.

 

Braj­cie, nie cho­dzi o to, że cze­piam się, że nagle na por­ta­lu wszy­scy stra­szą Niem­ca­mi i Ży­da­mi, bo to prze­cież nie­praw­da. Nie mu­sisz też tłu­ma­czyć, dla­cze­go na­pi­sa­łeś taki czy inny tekst ; ) Każdy pisze co mu w duszy gra, i do­brze.

 

Wiem też, że to są te­ma­ty ważne i trze­ba o nich mówić – są lu­dzie któ­rzy mówić chcą i są tacy, któ­rzy chcą o tym sły­szeć. Co nie zmie­nia faktu, że nadal od­no­szę wra­że­nie, że w wielu przy­pad­kach samo umiesz­cze­nie fa­bu­ły da­ne­go utwo­ru w ta­kich a nie in­nych re­aliach spra­wia, że w oczach czy­tel­ni­ków stają się one o półkę lep­sze niż byłby w re­aliach in­nych. Nawet jeśli te re­alia nie mają wpły­wu na fa­bu­łę. Dla­te­go też slowa takie jak “Żyd” obec­nie są slo­wa­mi-klu­cza­mi i roz­waż­ny autor po­wi­nien je – moim zda­niem – sto­so­wać ostroż­nie.

Każda hi­sto­ria umiesz­czo­na w cza­sach wo­jen­nych, nawet pro­sta, oby­cza­jo­wa, nie ma­ją­ca wiele albo zgoła nic wspól­ne­go z samą wojną, jest strasz­niej­sza i bar­dziej przej­mu­ją­ca niż wy­da­wa­ła­by nam się, gdyby umiesz­czo­no ją w in­nych cza­sach.

I nadal – nie mówię o tek­ście Twoim czy Syfa, tylko o ogól­nej za­sa­dzie.

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Jose,

 

Nie wiem dla­cze­go od­nio­słaś wra­że­nie, że cię ata­ku­ję – być może to rę­ko­jeść noża wy­sta­ją­ca z two­ich ple­ców na wy­so­ko­ści serca, może łyżka tkwią­ca w oku, a może dziu­ry po ku­lach w brzu­chu lub ślad po szu­bie­nicz­nej pętli na twej szyi, czyli na­tu­ral­ne ele­men­ty ko­bie­cej urody, które nijak z ata­kiem sko­ja­rzo­ne być nie po­win­ny, bo i dla­cze­go – za­pew­niam cię jed­nak, że nie ata­ko­wa­łem. Gdy­bym ata­ko­wał, od­czu­ła­byś nie­przy­jem­ne mro­wie­nie czu­łych słó­wek, błysk śnież­no­bia­łych kłów po­śród sze­ro­kich uśmie­chów, za­lot­ny blask w oczach i sze­reg in­nych tego typu obrzy­dli­wych zja­wisk ;-) Twój pierw­szy ko­men­tarz zro­zu­mia­łem jako od­nie­sie­nie do szor­tów braj­ta i syf.a, w któ­rych, aku­rat w tych, au­to­rom udało się uciec od tła dla tła i – jak sądzę – umie­jęt­nie za­grać na emo­cjach czy­tel­ni­ka.

 

Co do sa­me­go stwier­dze­nia, że hi­sto­ria (…) umiesz­czo­na w wa­run­kach wo­jen­nych jest strasz­niej­sza i bar­dziej przej­mu­ją­ca – zgo­dzę się. To dzia­ła prze­cież na ta­kiej za­sa­dzie kon­tra­stu, okrut­ne, bez­względ­ne oto­cze­nie wojny i nawet zwy­kła, lecz przez owo śro­do­wi­sko dla swo­ich bo­ha­te­rów znacz­nie trud­niej­sza niż w nor­mal­nych cza­sach – opo­wieść. Nie zga­dzam się jed­nak, że to tak łatwo wpły­wa na po­zy­tyw­ną ocenę tek­stu, jak­kol­wiek zga­dzam się, że jest zna­czą­cym chły­tem mał­ke­tin­go­wym, uła­twia­ją­cym uatrak­cyj­nie­nie opo­wie­ści na równi z np. umiesz­cze­niem w fa­bu­le po­krzyw­dzo­ne­go dzie­ciacz­ka.

 

Nie czuj się ata­ko­wa­na. Czuj się dys­ku­to­wa­na. Prze­czy­ta­łem swój ko­men­tarz wzdłuż i wszerz, roz­wa­żam nawet jego roz­biór li­ter­ka po li­ter­ce – nie znaj­du­ję jed­nak w nim ataku na cie­bie. Daj może znać, co szcze­gól­nie cię ugry­zło, abym mógł tego typu sfor­mu­ło­wań uni­kać w przy­szło­ści. A to, że sie nie zga­dzam z czy­jąś opi­nią, nie ozna­cza, że od razu tę osobę muszę zabić i zjeść – choć przy­zna­ję, takie dzia­ła­nie uła­twia osią­gnię­cie je­dy­nej słusz­nej kon­klu­zji w dys­ku­sji ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

A ja to sko­men­tu­ję tak:

(cho­dzi o urazy mię­dzy au­to­ra­mi/po­sta­mi itd, a nie ja­kieś inne, hi­sto­rycz­ne, bo pa­mię­tać trze­ba, o!)

:-D

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Bar­dzo cie­ka­wy ka­wa­łek prozy. Mie­ści się w prze­la­tu­ją­cych przez Pol­skę ostat­ni­mi czasy dys­ku­sjach, w któ­rych ina­czej, z innej stro­ny pró­bu­je się spoj­rzeć na  ste­reo­typ (pro­blem?) pol­skie­go pa­trio­ty­zmu i pol­ską "mar­ty­ro­lo­gicz­ną" hi­sto­rię (myślę tu o bu­rzach nad książ­ka­mi "Obłęd '44" i "Takie pięk­ne sa­mo­bój­stwo"). Jed­no­cze­śnie ma więk­szą sku­tecz­ność i po­ka­zu­je w czym kryje się za­po­mi­na­na czę­sto siła prozy, li­te­rac­kiej zwię­zło­ści – moc kilku zdań ostat­nie­go pod­roz­dzia­łu jest po­tęż­na i jest w ja­kimś stop­niu oczy­wi­ście ko­men­ta­rzem au­to­ra, ale tak z pre­me­dy­ta­cją po­da­nym, że waż­niej­sze jest iż wy­wo­łu­je ko­men­ta­rze i emo­cje czy­tel­ni­ków. Mało kto zwró­cił uwagę, że wła­śnie forma w opo­wia­da­niu syf.a jest chyba naj­istot­niej­sza – pro­sto­ta tej hi­sto­rii,  oszczęd­ność ję­zy­ko­wa, zero pi­sar­skie­go roz­bu­cha­nia –  twór­cza świa­do­mość rzą­dzi :) W tym mie­sią­cu lu­dziom nie chce się no­mi­no­wać, a ten tekst jak naj­bar­dziej na no­mi­na­cję za­słu­gu­je.

Dzię­ki za ko­men­tarz.

 

W tym mie­sią­cu lu­dziom nie chce się no­mi­no­wać,

Bywa ; )

I po co to było?

Jako że chcę no­mi­no­wać…

Nie lubię po­nu­rych opo­wia­dań. Nie lubię opo­wia­dań, w któ­rych dzie­ciom dzie­je się krzyw­da. Nie lubię braku happy endów…

Ale to…

Pod­pi­su­ję się pod pierw­szym ko­men­ta­rzem Dj. W po­zy­tyw­nym zna­cze­niu, oczy­wi­ście.

Tekst wstrzą­snął i za­bo­lał.

Emel­ka­li, Ty mnie przy­pra­wiasz o ból głowy. :-) Jesz­cze jedna spe­cja­li­za­cja? Nie za wiele masz ta­len­tów? :-) (AdamKB)

W tym mie­sią­cu lu­dziom nie chce się no­mi­no­wać,

Po co no­mi­no­wać? Skoro już DJ po­wie­dział “o kurwa”, to może i piór­kiem na­gro­dzi, tym razem, dla od­mia­ny, dobry tekst ;D

(nie, nie mo­głem się po­wstrzy­mać)

Sorry, taki mamy kli­mat.

O ty mał­pi­szo­nie zło­śli­wy :-D

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Oj tam, oj tam, z uśmiesz­kiem prze­cież było, więc to nie­praw­dzi­wa zło­śli­wość, o!

Sorry, taki mamy kli­mat.

Toż ten mał­pi­szon też taki nie do końca re­al­ny ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Tekst wstrzą­snął i za­bo­lał.

Miło mi ; )

 

Toż ten mał­pi­szon też taki nie do końca re­al­ny ;-)

Pod “I krę­giem” dys­ku­sja stała na nieco wyż­szym po­zio­mie ; P

I po co to było?

Za­wsze mogę na­pi­sać coś obu­rza­ją­ce­go. ;)

Co ty syfie opo­wia­dasz? Pod “I krę­giem” kró­lo­wał pseu­do­in­te­lek­tu­al­ny beł­kot, a tutaj, teraz i wła­śnie w tych krót­kich, po­zor­nie bru­tal­nie szorst­kich sło­wach – tkwi siła emo­cji i głę­bo­kich, się­ga­ją­cych je­ste­stwa czło­wie­czeń­stwa po­glą­dów ;-)

 

Pa­niał, k..a? ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Isto­ta czło­wie­czeń­stwa: ryba wy­my­śla­ją­ca od mał­pi­szo­nów. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Dobry tekst. Nie chce mi się nic wię­cej pisać, wra­cam na mun­dial.

 

Po­zdra­wiam

Ma­stiff

Fin­kla ;-) I to komu – har­ry­pot­te­row­skie­mu mie­czo­wi ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Fin­kla ;-) I to komu – har­ry­pot­te­row­skie­mu mie­czo­wi ;-)

 

To boli, zwłasz­cza że we wsze­la­kich grach byłem Se­th­ra­elem, nim pierw­szy tom HP zo­stał na­pi­sa­ny, a może nawet i wy­my­ślo­ny. :( <po­szedł pła­kać nad zbez­czesz­czo­nym nic­kiem>

Sorry, taki mamy kli­mat.

Bar­dzo oszczęd­ny­mi sło­wa­mi na­pi­sa­łeś nie­zwy­kle po­ru­sza­ją­cą hi­sto­rię.

By wy­ra­zić od­czu­cia, któ­rych do­zna­łam po lek­tu­rze, mu­sia­ła­bym sko­pio­wać ko­men­tarz dj Jajko.  

 

„…kto ha­ła­su­je za do­rod­nym, ocię­ża­łym bzem…” – Co spo­wo­do­wa­ło ocię­ża­łość bzu? Bo nie mogła to być ob­fi­tość kwie­cia na krza­ku, skoro rzecz dzie­je się w sierp­niu.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

byłem Se­th­ra­elem, nim pierw­szy tom HP zo­stał na­pi­sa­ny

Czas na pozew o kra­dzież uni­kal­ne­go i ory­gi­nal­ne­go imie­nia… :-D Ame­ry­kań­scy praw­ni­cy na pewno wy­my­ślą, jak z tego wy­ci­snąć tro­chę gro­sza ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

By wy­ra­zić od­czu­cia, któ­rych do­zna­łam po lek­tu­rze, mu­sia­ła­bym sko­pio­wać ko­men­tarz dj Jajko.  

Miło mi ; )

I po co to było?

Wiele zo­sta­ło już na­pi­sa­ne. Można snuć różne in­ter­pre­ta­cje, do­pa­try­wać się prze­sła­nia. Mnie oso­bi­ście tekst nie po­ru­szył, choć zdaje się taki był jego cel. 

Gdy­bym komuś stre­ścił tę hi­sto­rię w paru zda­niach, za­brzmia­ła­by dość ab­sur­dal­nie. Ale na­pi­sa­łeś to tak, Au­to­rze, że po­stać przy­ja­cie­la budzi we mnie nie­po­kój. I choć te­ma­ty­ka II wojny świa­to­wej zo­sta­ła już wiele razy prze­ro­bio­na, tym szor­tem do­da­łeś coś no­we­go – prze­sła­nie, że nawet w tam­tych cza­sach zło mogło czaić się w miej­scach i rze­czach, o któ­rych hi­sto­ria nie wspo­mi­na. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

miło mi ; )

I po co to było?

Bar­dzo dobre, nie­po­ko­ją­ce  i li­te­rac­ko czy­ste, jakby wy­pre­pa­ro­wa­ne. Naga re­flek­sja.

Prze­czy­ta­łam ko­men­ta­rze, dla mnie uni­wer­sal­ne, a naszą hi­sto­rię i de­mo­ny le­piej znamy i mo­że­my opi­sać. Huzar – świet­ny.

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Dzię­ki :) 

I po co to było?

Nie dzię­kuj ;), z przy­jem­no­ścią prze­czy­ta­łam.

W po­rów­na­niu do “Ka­łu­ży…  “ było dla mnie kla­row­ne, zro­zu­mia­łe, ale ja cza­sem cież­ko “kumam”, nie­któ­re rze­czy od razu, inne – nie widzę, ktoś musi mi po­ka­zać kon­tekst, ramy. Uwiel­biam prze­bi­ja­nie się przez tek­sty, zwłasz­cza prze­żu­te przez kogoś in­ne­go. Kil­ku­krot­nie uczest­ni­czy­łam w ta­kiej za­ba­wie-nie za­ba­wie roz­bie­ra­nia krót­kich opo­wia­dań (róż­nej maści). Nie­sa­mo­wi­te. Prze­ści­ga­li­śmy się w in­ter­pre­ta­cjach. Kla­wia­tu­ry roz­pa­la­ły się do czer­wo­no­ści. Nie na­dą­ża­li­śmy z czy­ta­niem po­stów. I wresz­cie po­ja­wia­ło się Bingo, po któ­rym spo­koj­nie, już lang­sam lang­sam do­ko­ny­wa­li­śmy szu­ka­li­śmy po­twier­dze­nia, spie­ra­li­śmy się już mniej za­pal­czy­wie, aby na ko­niec z sa­tys­fak­cją na­pi­sać – tak. 

 

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Mnie nie po­rwa­ło :(

Przy­no­szę ra­dość :)

Nie na­dą­ża­li­śmy z czy­ta­niem po­stów. I wresz­cie po­ja­wia­ło się Bingo, po któ­rym spo­koj­nie, już lang­sam lang­sam do­ko­ny­wa­li­śmy szu­ka­li­śmy po­twier­dze­nia, spie­ra­li­śmy się już mniej za­pal­czy­wie, aby na ko­niec z sa­tys­fak­cją na­pi­sać – tak. 

 

No tak, tu też cza­sem tak by­wa­ło, że w ko­men­ta­rzach do opo­wia­dań można było do­strzec wiele cie­ka­wych rze­czy. 

 

Mnie nie po­rwa­ło :(

 

Bywa, za­pra­szam do in­nych opo­wia­dań :) 

I po co to było?

Za­czę­łam czy­tać Twoje tek­sty, syfie i nie mogę prze­stać :(

Na­pi­sa­ła­bym “o kurwa”, ale co będę przed­pi­ś­ców po­wta­rzać. Takie rze­czy chcę w życiu czy­tać – tu na por­ta­lu, na pa­pie­rze, na czyt­ni­ku, w kinie w Lu­bli­nie… ;) ogrom­ne wra­że­nie to na mnie wy­war­ło. 

Miło mi, za­pra­szam zatem do ko­lej­nych opo­wia­dań. 

I po co to było?

Syfie, znam Twoje opo­wia­da­nia, nadal je­stem za­uro­czo­na Czer­nią – kto nie czy­tał, po­le­cam :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Bar­dzo dobry szort. Opo­wieść, wy­ko­rzy­sta­ne tło hi­sto­rycz­ne, pu­en­ta – wszyst­ko za­gra­ło w od­po­wied­nich pro­por­cjach i sza­rych bar­wach (za­wsze Twoje tek­sty jawią mi się w sza­rych lub zgni­ło­zie­lo­nych ko­lo­rach :D Taka oso­bli­wa sy­ne­ste­zja :P). Zna­czy po­do­ba­ło się :)

dzię­ki :)

I po co to było?

Nowa Fantastyka