- Opowiadanie: bemik - Fryderyk Frączek i obraz (4)

Fryderyk Frączek i obraz (4)

Proponuję kolejne spotkanie z panem Fryderykiem.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Fryderyk Frączek i obraz (4)

Pan Fryderyk Frączek leżał na łóżku i kontemplował spokój. Przez niewielkie okienko udawało mu się obserwować fragment nieba. Już dawno uznał, że wycinek sześćdziesiąt na sto dwadzieścia centymetrów należy wyłącznie do niego. Nie przeszkadzało mu nawet to, że zapomniał o efekcie cukierkowej tutki. Nie znacie tego? No jasne, jesteście za młodzi. Kiedyś słodycze pakowało się w papier – sprzedawca skręcał rożek i do niego wsypywał drażetki, dropsy, czekoladowe lub landrynki, a potem ważył je na wadze szalkowej. Też nie pamiętacie czegoś takiego? Nieważne, to se ne wrati. W każdym razie wystarczyło odgryźć lub oberwać dolną część i miało się zaimprowizowaną lunetę – spoglądało się przez malutki wlot, a wyglądało przez szeroki.

A tam, nic nie rozumiecie. Tylko te konsole, iPody, zegarki z pulsometrem i inne płaskie ekrany wam w głowie.

Pan Fryderyk marzył, żeby jego stan nie uległ zmianie przez najbliższą dekadę. I nie miał na myśli wcale dni, a lata. Ale przecież wiadomo, że los i żona bywają złośliwe.

– Frycek, zdechłeś tam? Zamawiać grabarza? – Do uszu pana Fryderyka dobiegł skądinąd dźwięczny głos pani Genowefy. Nie odezwał się, mając nadzieję, że ślubna zrezygnuje po jednej, góra dwóch próbach.

– Frycek, jak natychmiast nie ruszysz dupy i nie przyjdziesz tu, to ja się do ciebie pofatyguję.

Pan Frączek wiedział, że nie są to czcze pogróżki. Zerwał się z posłania i potruchtał do dużego pokoju.

– Słucham cię, Genuchna! – Przyjął postawę zasadniczą i to zjednało mu nieco łaskawości w oczach kobiety.

– Byłam u mamusi i mamusia podarowała nam pamiątkę rodzinną. Chcę, żebyś zawiesił ten piękny obraz! – Małżonka wskazała miejsce, po czym dodała: – Teraz wychodzę do Janinki. Mam nadzieję, że skończysz, zanim wrócę!

Nadzieja Genuchny oznaczała, że pan Fryderyk, choćby miał palcem wiercić dziurę, musi się wyrobić.

– Rozłóż jakąś gazetę, żebyś nie bałaganił, a po wszystkim odkurz pokój.

 

* * *

Pan Fryderyk zafiksował miejsce, które wskazała mu małżonka. Było to jak punkt w nieistniejącej jeszcze czasoprzestrzeni, tak krótka chwila, dotychczas pozbawiona egzystencji, która nabrała cech rzeczywistych i dała impuls Chaosowi. Pan Frączek, jak Wszechmogący, który wyznaczył początek, wyciągnął wiertarkę, przytknął bor w miejscu, gdzie przecinały się linie – nomen omen – krzyża, nacisnął spust i rozpoczął dzieło tworzenia.

Powietrze zadrżało, drobiny tynku, jak pył kosmiczny, ułożyły się w wir, który krążył wokół, pakował się do oczu i ust, a także pod wpływem grawitacji łączył się w większe pacyny i lądował na ziemi, czyli na parkiecie.

Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mózgu pana Fryderyka, skołatanego hałasem czynionym przez wiertarkę, że postąpił wbrew zaleceniom małżonki. Znaczy – nie rozłożył gazety. Niestety, w tej chwili było już za późno. Chaos wdarł się w dzieło tworzenia i nie zamierzał go opuścić. Do tego okazało się, że powstała dziura jest za duża – bezpowrotnie zniknął w niej kołek rozporowy. Za nim poszedł jeszcze jeden, zdecydowanie większy. W czeluści zniknęły również kawałki cementu, tynku, betonu i cały kurz, który dotychczas osiadał srebrzystym pyłem na klepce.

Pan Fryderyk przyłożył oko, by choćby w przybliżeniu określić głębokość wwiertu, ale okazało się to całkowicie niemożliwe, bowiem wewnątrz panowała absolutna czerń.

To wystraszyło nieco pana Frączka, tym bardziej że w pokoju, mimo stosunkowo wczesnej pory, zaczęło się ściemniać. Pan Fryderyk złożył to na karb zbliżającego się frontu niżowego i zapalił górne oświetlenie. Jakież było jego zdziwienie, gdy po kilku sekundach światło elektryczne zniknęło.

Z respektem cofnął się nieco, wyznaczając sobie bezpieczną odległość – zauważył bowiem, że dziura pochłonęła już ślubne zdjęcie Genuchny i jego, małą popielniczkę. Poza tym notes, doniczkę z fikusem bonsai i batonik Mars. Pan Fryderyk znowu uczynił krok do tyłu, zobaczył bowiem, że horyzont zdarzeń poszerza się, a to oznaczało – o ile dobrze pamiętał z lekcji fizyki – granicę bez powrotu.

Zanim przemyślał wszystko dogłębnie, zdążyły zniknąć: szafa, wersalka, stół wraz z czterema krzesłami, szafka pod telewizor. Pan Frączek oprzytomniał przy tym sprzęcie. Czego jak czego, ale straty eLCeDe Genuchna by mu nie darowała. Chwycił więc płaski ekran, przytulił do piersi i usiłował wycofać się cichcem. Nic z tego, dziura ryknęła wściekłe i połknęła telewizor wraz z właścicielem. Pan Frączek wspomniał jeszcze mini ratki, które nie były wcale aż takie mini, ale zaraz musiał zwrócić uwagę na bardziej prozaiczne rzeczy – za nim bowiem wlatywało wyposażenie kuchni, łazienki, przedpokoju, a potem poleciały same pomieszczenia. Nieco później rozpoznał klatkę schodową i resztę kamienicy.

Leżąc na własnym wyrku i opierając się bokiem o ścianę pokoju, ledwo mógł oddychać z powodu ciasnoty, a przecież nie był to jeszcze koniec. Dziura pochłaniała kamienicę po kamienicy, osiedle po osiedlu, dzielnicę po dzielnicy, aż dotarła na Mokotów, do bloku, w którym Genuchna spotykała się z Janinką.

Pani Genowefa pochyliła się nad panem Fryderykiem tak niziutko, że poczuł delikatny zapach wina marki Liebfraumilch, wymieszany z aromatem mentolowych papierosów i zalążkiem próchnicy w szóstce. Poczuł gwałtowne szarpnięcie za ramię.

– Ty nierobie, ty pijusie, ty dysfunkcjo na dwóch nogach! Ty darmozjadzie, nawet tak prostej rzeczy nie jesteś w stanie wykonać?! Już ja cię nauczę odpowiedzialności i szacunku dla mojej mamusi!

Pan Fryderyk Frączek poczuł, że nagromadzenie odpowiednio dużej masy w odpowiednio małej objętości może przysporzyć kłopotów. I nie chodziło mu wcale o czarną dziurę. Zanim pochłonęła go najczarniejsza czerń, zdążył pomyśleć, że ten cholerny kosmos mógłby raz olać prawa fizyki i tym razem zastosować wybiórczość – nie wsysać wszystkiego jak leci. Część mogła zostać po tamtej stronie wszechświata, a wśród nich ślubna niedola pana Fryderyka.

 

Koniec

Komentarze

Przeczytałem. Co za niepokojące połączenie Kosmosu i małżeńskich perturbacji. Małżonka pana Fryderyka to istna kosmiczna wiedźma. Ja takich kobiet unikam, jak dotąd szczęśliwie. Pozdrawiam ciepło.

Jestem fanką.

Jestem fanką pani Frączek. Oj, potrafi kobietka zapanować nad Wszechświatem mężem swoim ślubnym.

Jak zwykle cudne.

 

P.S.

Bemik, ale Ty tak nie z doświadczenia, co nie? ;)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

 nieistniejącej jeszcze czasoprzestrzeni, tak krótka chwila, dotychczas nieistniejąca,

Może za drugim razem “dotąd niepowstała”?

 

Poza tym majstersztyk. Widzę to. Trafia to do mnie. Tak rzeczywiste. Propsy.

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

Dysfunkcja na dwóch nogach? Przed każdym sądem uzyskałby rozwód z winy Gieniuchny… :-)

Z dotychczas opublikowanych historyjek o Fryderyku Frączku, ta będzie moją ulubioną. ;-)

 

…ze­gar­ki z pul­so­me­trem i i inne pła­skie ekra­ny wam w gło­wie – Jedno i zbędne. Na końcu zdania brakuje kropki.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ostatnia myśl pana Fryderyka całkiem zabawna, ale ta część nie rzuciła mnie na kolana. 

No to nieźle wpadli. Ciekawam, jak z tego wyjdą/ wyjdziesz. ;-)

Przyjął postawę zasadniczą i to zjednało mu nieco łaskawości w oczach kobiety.

Czy to nie oznacza, że zdaniem małżonki pan Fryderyk stał się bardziej łaskawy?

Babska logika rządzi!

Fajne opowiadanko, chociaż raczej nie w moich klimatach. :)

Według mnie genialne! Uwielbiam pana Fryderyka, dowcipne opisy, interesujące połączenie absurdu z codziennością, zabawne dialogi. Jeżeli zrobisz z tego kiedykolwiek tomik opowiadań kupię jako pierwsza! Twój pan Fryderyk to spora konkurencja dla mojego ukochanego profesora Tutki. Super  bemik, to opowiadanie ma wszystko, co dobra historia mieć powinna! Przeczytałam z wielkim zainteresowaniem i zazdrością. Gratuluję! 

Więcej! Dawaj więcej ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Ps. Kliknęłabym Bibliotekę, gdybym mogła, więc apeluję, do tych co mogą, na główną z Fredkiem, proszę! 

Dzięki Saro, Koik. Mnie pisanie historyjek z panem Fryderykiem sprawia mnóstwo radości, więc cieszę się, że komuś oprócz mnie też się podoba.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Tak to jest, jak się wyciągnie korek. Bardzo milutkie, żonka ujmująca. A u mnie na targu nadal korzystają niektórzy z wag szalkowych. :)

DZięki Rooms

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Przyjemne, lepsze od historyjki miniratkowej.

Do biblioteki już tuz tuż :>

tu, ta ja się do ciebie pofatyguję.

a nie “to”?

stół wraz czterema krzesłami

wraz z?

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Gienia Frączek w każdym domu !( wtedy by nas docenili;) )

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Dzięki Tenszo – jesteś jak Sokole Oko normalnie, przebiłaś Regulatorzy. Alex – ja myślę, że każda z nas ma w sobie trochę Genuchny.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

przebiłaś Regulatorzy

Bemik, takich herezji nie wypowiadaj (wypisuj?), bo się strona zawali :P

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

E nie, nie zawali się. Kiedyś w jakimś moim tekście z dziesięć osób ( w tym Regulatorzy) przeoczyło “morze” zamiast “może”. Klęczałyśmy sobie potem wespół w zespół z Regulatorzy w kąciku na grochu, ale strona murem stała.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nie wiem, Bemik, nie wiem… To na starej stronie było. Wiesz, tej, której już nie ma. ;-)

Babska logika rządzi!

Myślisz Finklo, że ta w proch się obróci od naszych baboli, a Regulatorzy spłonie? Ale ona odrodzi się – jak Feniks z popiołów, a diamenty od nas dostanie!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Od niewinnych, szybko poprawianych, baboli to nie. Ale od herezji może jaki piorun w serwer strzelić… ;-)

Babska logika rządzi!

Że spłonę, to już ustalone. Czy się odrodzę – tego jeszcze ze sobą nie uzgodniłam, ale w dużej mierze sprawa będzie uzależniona od, nieznanego na razie, terminu płonięcia. ;-D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ale przecież wiadomo, że los i żona bywają złośliwe.

Bemik…!

 

wymieszany z aromatem mentolowych papierosów i zalążkiem próchnicy w szóstce.

BEMIK…!

 

Już ja cię nauczę odpowiedzialności i szacunku dla mojej mamusi!

BEEEEEMIIIIK…!!!

 

 

Basiu, ponieważ zszedłem i to tak nieomal ostatecznie, zostajesz skazana bez procesu za morderstwo. Ironią. Na niewinnym PsychoFishu.

 

;-)

 

Inteligentna, ironiczna humoreska. Zdecydowanie dla żonatych facetów, ale i dla mężatych pań. Nie wiem, jak ty to robisz, jako kobieta, małżonka, ze tak przepięknie zmieniasz punkt widzenia na klasyczny męski – ale jestem zachwycony. Ubawiłem się setnie, doceniłem astronomiczne i fizyczne wtrącenia w połączeniu z pewną nienachalną poetyką metafor – mniam! Fragment o tutkach i wagach szalkowych kładzie na łopatki życzliwą pogodą ducha wobec mijającego czasu, pędzącego nowego i zachodzących wokół zmian.

 

A tak, przyda się pewna nominacja, by zachęcić większa ilość użytkowników do tej niezwykłej, astrofizycznoscojopsychologicznej zabawy z “chlebem naszym powszednim”. 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Rybko, jestem BARRRRDZO SZCZĘŚLIWA, że tak Ci się spodobała moja miniaturka i dziękuję za nominację. Z pewnością nie przejdzie, ale rzeczywiście może więcej osób przeczyta.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ano, za sprawą nominacji Rybosława, przeczytałem. Padłem ze śmiechu, Bemik. Zabiłaś mnie prawie tym tekstem; ogłuszyłaś humorem, powaliłaś dowcipem, znokautowałaś żartami, przypierdoliłaś elokwencją tak, aż w pięty poszło. Dzięki wielkie.

Sorry, taki mamy klimat.

Ja też dziękuję, szczególnie za entuzjazm. I zapraszam do innych szortów o Fryderyku.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Cześć Bemik:) Zostałam wielbicielką pani Genowefy od akcji z policją;) I dzięki za namiary, teraz się mnie nie pozbędziesz.

Super, cieszę się bardzo. I zapraszam do innych Frączków.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Cudne, chociaż nie było cudu i Genuchne też wessało. Miś się śmieje laugh

Miło mi, Misiu!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nowa Fantastyka