
Jest coś niezwykle fascynującego w śmierci. W tym ostatecznym kroku na drugą stronę, skąd nikt jeszcze nie wrócił. Lubię wyobrażać sobie jak odchodzę. Jak krew wypływa ze mnie przez otwarte tętnice, coraz lżej pulsującymi strumieniami. Jak słabnę z każdym oddechem, zbliżając się do końca. Ale to tylko wyobraźnia. Niektórzy mówią, że chora.
Mój pamiętnik nie jest typowy. Nie zapisuję w nim dat, daty nie są istotne. Ważniejsza jest kolejność wydarzeń. Chociaż i to nie zawsze. Myśli. Najważniejsze są myśli. Indywidualny wynik procesów biochemicznych zachodzących w mózgu. Każde działanie najpierw rodzi się w umyśle. Odkąd sięgam pamięcią, marzyłam o dwóch rzeczach. Jedną – zostać słynnym biochemikiem. Wiem, w jaki sposób zyskam rozgłos. Dokładny plan oraz świadomość tego, co chce się osiągnąć to podstawa sukcesu. Zacznę od zmapowania sieci połączeń w mózgu. Każdy z miliardów neuronów umieszczony w pamięci mojego komputera, każdy dendryt naniesiony na projekt. Potem zamontuję czujniki, rejestrujące nawet najmniejszą zmianę potencjału a do tego sensory molekularne, informujące o dokładnej, co do cząsteczki, liczbie neuroprzekaźników w każdej synapsie. W ten sposób odtworzę procesy zachodzące w sieci neuronowej i poznam klucz tworzenia myśli. Genialne, prawda?
Ale nie o tym chciałam pisać. Chociaż mózg ludzki i jego możliwości mnie fascynują, podobnie jak śmierć. Mało jest osób z którymi mogę porozmawiać o moich zainteresowaniach, albo mnie nie rozumieją, albo się boją. Mam dwie przyjaciółki, ludzie często mówią o nas "emo". Przypinają nam łatkę, bo tak jest wygodniej, bo mózg jest leniwy i uwielbia pójść na łatwiznę, neuroprzekaźniki płyną skrótem, zamiast plątać się po bezliku połączeń. Nikogo nie obchodzi, że między nami jest zdecydowanie więcej różnic, niż podobieństw. Mamy w zasadzie jedną cechę wspólną, no poza apoteozą śmierci. Ja, Asia i Grażyna uwielbiamy pisać opowiadania i wysyłamy je do czasopism oraz na różne konkursy. Mówią, że jestem z nas trzech najlepsza. Może mają rację? Chociaż myślę, że Asia jest równie dobra, ale pewnie uważam tak dlatego, bo zawsze bardziej ją lubiłam, jest inteligentniejsza i ładniejsza. Ha, mój mózg też ma szufladki i własne powody wydzielania oksytocyny.
Całe zamieszanie zaczęło się od chwili, w której Grażyna powiedziała, że jej chłopak znalazł w Nowej Fantastyce opowiadanie, niepozorne ale będące niezwykłym horrorem. Natychmiast z Asią zaczęłyśmy ją męczyć, żeby nam pokazała. Zapaliłyśmy się do pomysłu napisania rewelacyjnego horroru i już wygrałyśmy kolejny konkurs, oczywiście w wyobraźni. Grażynka z ponurą miną oświadczyła, że Karol, złośliwiec jeden, nie chce zdradzić szczegółów.
– Ha, pewnie to on jest autorem i horrorem jest interpunkcja i ortografia – podsumowała natychmiast Asia. Grażynka tylko popatrzyła na nią spode łba.
– Przecież od tego jest korekta. Zresztą, on nie pisze. Lubi tylko czasem poczytać. Podobno w tym opowiadaniu jest coś niebezpiecznego i bardzo nie chciał, żebym to zobaczyła.
– Niebezpiecznego? Znaczy, jego była dziewczyna opisała wspólne ekscesy łóżkowe z przedwczoraj? – Asia uniosła brwi, pozując na słodką idiotkę. Genialna jest, umie wbić szpilę prosto w sedno, z miną najniewinniejszego w świecie aniołka. Długie do pasa blond loki i ogromne, niebieskie oczy zawsze pomagały jej w tej grze pozorów.
– Jesteś głupia. – Grażynka zdecydowanie nie umiała docenić kunsztu Asi. – Podobno jego kumpel umarł od przeczytania.
– O w mordę! – powiedziałyśmy obie równocześnie. Zdaje się, że identyczna dawka noradrenaliny opłynęła nasze synapsy.
– Faktycznie, jak ktoś opublikował horror który zabija od przeczytania, to nie mamy szans napisać lepszego – dodałam.
– Oj przestańcie się nabijać. – Naburmuszyła się. – To Bardzo Poważna Sprawa.
– Wiemy. Przecież kochamy śmierć. – Asia tymi, skądinąd słusznymi, słowami wyczerpała limit cierpliwości Grażynki.
– Nie da się z wami pogadać poważnie. Cześć! – rzuciła, odwróciła się na pięcie i odeszła.
– Myślisz, że przesadziłyśmy? – Asia popatrzyła na mnie z miną wyrażającą jednocześnie udawane ubolewanie jak i tryskającą dumę. Uwielbiałam te jej miny.
– Nic jej nie będzie. – Wzruszyłam ramionami.
– Ale to musi być niezłe. Chętnie bym zobaczyła opowiadanie które zabija. I sama napisała jakiś horror. O śmierci. I z krwią, lejącą się hektolitrami. Masz pomysł?
– Na fabułę?
– Nie no, jak się dowiedzieć, co to za opowiadanie.
– Nie wiem. Może zapytaj swojego chłoptasia, Adam koleguje się z Karolem.
– O! – Asia zachwyciła się prostotą pomysłu, ignorując pogardliwy ton, jakim wypowiedziałam imię "Adam". – Ty to masz łeb! Normalnie, dałabym ci za to buzi!
– Daj. – Uśmiechnęłam się słodko do niej, nie martwiąc ani trochę tym, że jest wczesny wieczór a my stoimy na ulicy.
– No to masz! – Szybko złapała mnie wpół, objęła mocno i, osłaniając włosami przed spojrzeniami ciekawskich, cmoknęła w nos.
– Dzięki! – Na szczęście zawsze umiałam dobrze panować nad sobą i własnym głosem, by brzmiał lekko i naturalnie, nie zdradzając ani cienia zawodu czy emocji. O których ona i tak wiedziała, w końcu była inteligentna, ale takie były niepisane zasady naszej nigdy nie nazwanej! gry.
***
– Karol podciął sobie żyły. – Opuchnięte od płaczu oczy Grażynki patrzyły na nas z wyrzutem, jakbyśmy były za to odpowiedzialne. Zrobiło nam się głupio, wzięłam Grażynę za rękę i uścisnęłam współczująco.
– Bardzo mi przykro.
– Mnie też – dodała szybko Asia.
– To przez to opowiadanie. – Grażynka pociągnęła nosem. – Wczoraj wieczorem poszłam do niego. Był jakiś dziwny, zamyślony, nieobecny, nie chciał rozmawiać. Zagadnęłam go o tę Fantastykę, zapytałam który numer i o czym jest to niby niebezpieczne. Odparł, że w zasadzie o niczym, nie wyróżnia się, nie ma chwytliwego tytułu, nawet jest nudne, ale ma w sobie coś złego. A jak koniecznie chcę wiedzieć, to powie mi jutro. Znaczy się dzisiaj. Jak poszłam, to właśnie go zabierała karetka na sygnale.
– Czyli żyje, jest szansa – Asia naprawdę się przejęła. Nie dostrzegła ironii sytuacji: trzy dziewczyny które twierdziły, że kochają śmierć i chcą się z nią zaprzyjaźnić, w momencie gdy ta przeszła obok, zmieniły nagle zdanie o sto osiemdziesiąt stopni. Wolałam jednak nie dzielić się tą myślą z nimi.
Rozmowa tego dnia była wyjątkowo sztuczna, bałyśmy się przy Grażynce mówić o czymkolwiek, żeby jej nie urazić, jak wczoraj. A obie nie umiałyśmy utrzymywać długo śmiertelnej, nomen omen, powagi. Odprowadziłyśmy ją pod dom, ale zanim pożegnałyśmy, odebrała komórkę. Karola nie udało się uratować. Weszłyśmy więc z nią na górę, na zmianę przytulając, poklepując i gdzieś między tym wygłaszając frazesy, że czas ukoi ból a Karol jest już szczęśliwy z Bogiem.
– Ale dlaczego akurat on? – łkała Grażynka. – Dlaczego? On był przecież normalny, nigdy nie gadał że chce umrzeć i nie twierdził, tak jak my, że kocha śmierć najbardziej na świecie.
– W zasadzie, to śmierć nie jest tym, co kocham najbardziej – powiedziała Asia, patrząc mi prosto w oczy. Istny poker ponad głową naszej załamanej przyjaciółki. Chciała mnie sprowokować.
– Wiemy, najbardziej na świecie kochasz siebie – odbiłam szybko piłeczkę.
– To jest oczywiste. – Spuściła słodko wzrok z udawaną skromnością. – Ale nie o sobie myślałam tym razem.
– No tak, niech pomyślę, musi to być w takim razie tort śmietankowy!
Uśmiechnęła się znacząco, tym punktem wygrałam partię ping-ponga nad zgliszczami świata Grażynki. Która zresztą przestała już jakiś czas temu zwracać na nas uwagę, powtarzając w kółko swoje "ale dlaczego?!". Chyba nie mogłyśmy nic więcej dla niej zrobić, grzecznie się pożegnałyśmy.
***
– Myślisz, że to możliwe? – zagadnęła Asia, gdy szłyśmy razem przez słabo oświetlony park. Porywisty wiatr tarmosił korony drzew i jej loki. Nie było tu, prócz nas, żywej duszy.
– Że umarł z powodu przeczytania opowiadania?
– Tak.
Zastanowiłam się chwilę. Dłuższą chwilę. Poczułam iście jesienny chłód i jednocześnie stwierdziłam, że wolałabym, by jednak było tu trochę jaśniej.
– Wieeesz – zaczęłam z namysłem, przeciągając sylaby.
– Nie, nie wiem, dlatego się ciebie pytam! – W głosie Asi wyczułam zniecierpliwienie, ale i… strach? Czego ona się bała? Czyżby…?
– Czytałaś to opowiadanie?! – Chwyciłam ją nagle za ramiona i zajrzałam z bliska w twarz. – Przyznaj się, cholera, czytałaś?!
– Nie, idiotko! – obruszyła się i wyszarpnęła z mojego uścisku. – Nie wiem, podobnie jak i ty, które to i w którym było numerze. A czemu cię to tak wzburzyło, co?
– Bo – szepnęłam, teraz już nie ukrywając uczucia ulgi w głosie – zdałam sobie sprawę, że to jest możliwe.
Parsknęła jak dzika kotka.
– Chyba coś piłaś. Nie wierzę w takie brednie, spodziewałam się, że powiesz, iż ty również.
Potrząsnęłam przecząco głową.
– To nie kwestia wiary tylko wiedzy. Bodźce podprogowe, słyszałaś o czymś takim?
Zmarszczyła brwi i popatrzyła na mnie pytająco, oczekując dalszych wyjaśnień.
– Percepcja podprogowa polega na oddziaływaniu na mózg bez świadomego zarejestrowania faktu wpływania. Na przykład, jak oglądasz film to nie rejestrujesz poszczególnych klatek, tylko widzisz ciągłość. Jeśli w słodkiej, romantycznej scenie na kilkanaście milisekund wyskoczy obraz rozkładającego się trupa, to go nie zauważysz, ale od razu twoją podświadomość ogarnie niewyjaśniony lęk. I nie będziesz w stanie określić, co takiego ów lęk wywołało. To tak w skrócie – objaśniłam.
– No dobra. – Asia załapała, ale przekonanie jej tymi kilkoma zdaniami byłoby za proste. Zresztą, spodziewałam się, co powie. – Ale to przecież nie był film!
– Zgadza się. – Miałam już przygotowaną odpowiedź. – Bodźce podprogowe to nie tylko obrazy, ale również dźwięki. Niektóre zespoły wplatały do utworów ukryte przekazy, nawołujące do samobójstwa.
Te słowa bardziej podziałały na jej wyobraźnię, widziałam kątem oka niepokój, coraz wyraźniej malujący się na ślicznej twarzy Asi. Zaczynała rozumieć już sama, aczkolwiek skoro zażyczyła sobie wyjaśnień, to je otrzyma.
– To jeszcze nic – ciągnęłam. – O tym mało się mówi, ale są utwory muzyczne, w których same sekwencje dźwięków powodują u niektórych depresję i myśli samobójcze. Rozumiesz? Podobnie może być ze słowami. Zapadające w podświadomość wyrazy, czy nawet sylaby, które po złożeniu w całość powodują koszmary, opętują umysł i nie dają żyć.
Asia zatrzymała się. Mimo nikłego światła i wpadających co chwila na twarz blond loków widziałam, że jest bardzo blada.
– A teraz, moja droga – położyłam dłoń na jej ramieniu i zajrzałam z bliska w oczy – powiedz mi kto, skoro nie ty, to czytał.
– Nie wiem.
– Daj spokój. – Przysunęłam się jeszcze bliżej tak, że czułam jej przyspieszony oddech na ustach. – Nie jestem głupia, chyba nie myślisz, że ci uwierzę?
– Adam – wyszeptała. – Dowiedział się wczoraj od Karola, tak jak mówiłaś. Stwierdził, że przeczyta sam i powie mi dopiero jak uzna, czy faktycznie jest niebezpieczne.
W zasadzie, nie słuchałam jej. Dobrze wiedziałam jaka jest odpowiedź. Zamiast tego, ten jeden raz pozwoliłam, by głód emocji wziął górę. Jej bliskość, ciepły oddech, zapach, od którego mój mózg zalewały fale oksytocyny, dopaminy i adrenaliny razem wzięte.
Pocałowałam ją. Zaskoczona nie opierała się. Zanurzyłam dłonie w jej włosach i delikatnie posmakowałam językiem wnętrza ust. Była słodka jak te torty śmietankowe, które uwielbiała. Przez chwilę, instynktownie, odwzajemniła pocałunek, zwarłyśmy się w niesamowitej bliskości, cielesnej i intelektualnej. Zsynchronizowałyśmy przepływy neuroprzekaźników. Do tego stopnia, że znałam jej myśli. I wiedziałam, że właśnie przegrałam tę niepisaną grę.
Odepchnęła mnie gwałtownie i otarła usta wierzchem dłoni, dysząc ciężko. Nigdy wcześniej ani później nie wydawała mi się tak piękna.
– Wariatka – syknęła przez zaciśnięte zęby i pobiegła przed siebie.
Wiatr zagłuszył stukot jej niewysokich obcasów.
***
Tak naprawdę, to nie zdążyłam wyjaśnić Asi w parku wszystkiego do końca, zresztą
edukacja na temat jakim mózg ludzki jest wspaniałym, doskonałym i niesamowicie
rozbudowanym komputerem molekularnym nie była tym, czego w tamtej chwili
akurat oczekiwała. Mogłabym opowiedzieć jej więcej. Choćby o tym, że mózg można
zaprogramować, analogicznie do komputera, chociaż nieco innymi metodami.
Uwarunkować tak, by sam reagował na określone bodźce, bez udziału świadomości,
mechanicznie. Na przykład poprzez hipnozę. Poza tym, każdy ma wbudowane także
i gotowe programy z których nie zdajemy sobie zwykle sprawy, wykształcone w toku
ewolucji, czekające tylko na uruchomienie. Banalnie prosty przykład, który każdy da
radę bez trudu sprawdzić samodzielnie: usiądź sobie wygodnie w fotelu, czy krześle
a prawą stopę lekko unieś i zataczaj nią powoli kółka, w prawą stronę, w kierunku
jak wskazówki zegara. Prawą dłonią narysuj w powietrzu szóstkę. Proste, prawda?
Tylko wdrukowany w mózgu program sprawia, że stopa, wbrew woli, kręci kółka
w lewo. Wiele tajemnic kryje mózg, ale to nie miejsce ani odpowiednia pora by pisać
o nich. Biedny Karol, w przeciwieństwie do chłopaka Asi, nawet go lubiłam. Może to
jedynie przypadek? Może podciął żyły z innych powodów? Grażynka chodziła z nim,
ale zaledwie cztery miesiące, nie zdążyła go dobrze poznać i zrozumieć.
Ślepy los, czy faktycznie opowiadanie zmusiło Karola do samobójstwa? Wynalazek
ma większy potencjał niż identyfikacja synaptycznych neuroprzekaźników. Genialny
i niezwykle prosty. Tekst, po przeczytaniu którego ofiara zabije się swoimi dłońmi, a
ewentualne zarzuty do autora będą brzmiały śmiesznie. Że niby litery czytane od gó-
ry do dołu układają się w słowa? Każdy popuka się w czoło i najwyżej zapyta co
ćpałeś. Niemniej martwię się o Asię, ona nie odpuści. A jeśli coś w tym jest…?
Mam ochotę zadzwonić. Ale po tym co zrobiłam, nie wiem czy będzie chciała ze mną rozmawiać. Pospieszyłam się niepotrzebnie, przekroczyłam magiczną barierę, niszcząc dwuznaczność naszych subtelnych gestów, podtekstów czy słów bezpowrotnie
i wiedziałam, że nic już nie będzie takie samo. Jak również wiedziałam, że aby
ewolucja naszej przyjaźni nastąpiła w kierunku czegoś głębszego, muszę dać jej czas.
***
Sama zadzwoniła po paru godzinach, że chce się spotkać, jeszcze dziś, zaraz.
– Dawno się nie widziałyśmy – powitałam ją z lekką ironią w progu mieszkania. – Jednak za mną tęsknisz?
– Adam nie żyje – powiedziała prosto z mostu, wchodząc do środka. Och, jak inna była w swoim zachowaniu od Grażynki. Spokojna, opanowana, emocje zdradzało jedynie leciutkie drżenie głosu.
– Przykro mi, Asiu. – Wyciągnęłam ręce, by ją objąć, przytulić. Odtrąciła je, patrząc prosto w moje oczy.
– Daj spokój. Wystarczy mi już na dziś twoich czułości.
– Jak to się stało?
– Stanął na torach kolejowych.
Skrzywiłam się. Co prawda Adama nigdy nie lubiłam, ale zostać rozjechanym przez pociąg to taka mało estetyczna śmierć. Podcięte żyły Karola wydawały mi się dużo bardziej eleganckie.
– Wiesz, myślę że to koniec – dodała Asia.
– Koniec czego? – spytałam cicho, sycąc własne neurony dopaminą przemieszaną z endorfinami wydzielanymi w nadmiarze pod wpływem jej widoku. Samobójstwo Adama ani trochę mnie nie zmartwiło.
– Pewnego etapu mojego życia. Myślę, że już nigdy ani ja ani Grażyna nie będziemy potrafiły żartować ze śmierci. Utrata bliskiej osoby jednak wywraca światopogląd w tym względzie.
– Jesteś młoda i śliczna, myślę, że za jakiś czas znajdziesz kogoś innego, kogo pokochasz.
– Pewnie tak. – Asia niby z pozoru obojętnie wzruszyła ramionami. – Ale tym kimś na pewno nie będziesz ty.
– Czemu miałabym? – Również z pozorną lekkością i obojętnością uniosłam brwi do góry, nie mogłam okazać, co jej słowa zrobiły ze mną naprawdę.
– Zakończyłaś naszą grę, wybrałaś szczerość. Odwdzięczam ci się tym samym. Doceń to.
– Rozumiem.
– Teraz mam tylko ochotę znaleźć i dorwać drania, który napisał tamto cholerne opowiadanie.
– Myślisz, że to jednak przez opowiadanie? – zagadnęłam z głupia frant. Asia wpiła badawczy wzrok w moją twarz. Umiała mnie wyczuć jak nikt inny.
– Znalazłaś je? – zapytała powoli. Nie chciałam jej dłużej okłamywać.
– Tak – odparłam.
– Pokaż mi natychmiast!
– Nie boisz się, że zostaniesz zaprogramowana na popełnienie samobójstwa?
– Mnie to nie grozi – warknęła. – Dobrze wiem, czego się spodziewać.
Walczyłam chwilę z myślami, dzielnie wytrzymując jej spojrzenie. Inne, niż jeszcze kilka godzin temu. Zimne.
Zdeterminowane.
– Siadaj. – Wskazałam krzesełko przy komputerze, otworzyłam przeglądarkę i wklepałam adres portalu.
Popatrzyła na mnie z lekką nieufnością.
– Nie robisz sobie jaj? Myślałam, że miało być wydrukowane w Nowej Fantastyce a nie wrzucone na jej stronę. Skąd wiesz, że to to?
– Przeczytaj. Dowiesz się. – Rzuciłam jej gorzki uśmiech i zniknęłam na chwilę w kuchni.
Nie słyszała jak wróciłam i stanęłam za nią, ogarniając wzrokiem czytane strony. Widziałam wyraźnie ukryte słowa rozrzucone po treści, sylaby-klucze, oddziałujące na podświadomość niczym wytrychy. Wiedziałam czego szukać, ciekawe czy Ty też?
Zaśmiałam się tylko w myślach.
Nie masz pojęcia.
Czujesz mój stłumiony oddech na karku i chłód ostrza na szyi, gdy czytasz te słowa. Adrenalina zalewa mózg, ogarnia cię paniczny lęk. Chociaż zmieniłam imiona i ubarwiłam fakty, domyślasz się, prawda?
Nóż jest idealnie wyostrzony, szybkim, mocnym ruchem tnę tętnicę szyjną, krtań i tchawicę. Spoglądasz na mnie zaskoczona, oszołomiona, nadal jeszcze nie rozumiesz dlaczego.
– Chciałam unieszkodliwić tego twojego chłoptasia – tłumaczę, bo nie jesteś już w stanie czytać. – Jeśli ktoś inny przy okazji podda się sugestiom, cóż, pech. Ja śmierć kocham nadal.
Patrzysz z przerażeniem, łapiąc się za rozcięte gardło. Zaciskasz dłoń na szyi, rozpaczliwie próbując zatamować krew, ale nie masz najmniejszych szans. Ogarnia mnie żal, że to już. Umierasz, na moich rękach, próbując coś wykrztusić, ale tylko zachłystujesz się krwią.
– Gdybyś wybrała inaczej, po prostu skasowałabym opowiadanie – odpowiadam spokojnie na niezadane pytanie, zanim oczy mojej ukochanej zakryją się mgłą. Biorę głęboki wdech. Nie będę słynnym biochemikiem. Nie chcę, bez Asi.
Dane wpłynęły, kod w mózgu uaktywni się za moment.
I choć chciałam inaczej, spijam wzrokiem ostatnie zdanie.
Emocje cichną, czujesz spokój i wiesz, co teraz zrobisz.
Zmień zbędne italiki na pismo proste, popraw typografię albo daj wyróżnienie, jeśli blok pisma bez wcięcia jest cytatem z pamiętnika.
Zakończenie, konkretnie wytłumaczenie tajemnicy opowiadania i sekretu autorstwa, łącznie z celem powstania tegoż utworu, wydaje mi się mało przekonujące. Po co sięgać po rozwiązania, unicestwiające wszystkie szanse na osiągnięcie celu? “Przeprogramować” Asię, makabreskę zamienić na humoreskę, czarną, bo ze śmiercią w tle…
A czy autor opowiadania nie umarłby zaraz po napisaniu, jak twórca monty pythonowskiego, zabijającego kawału? Ha, a ja wypisałem sobie wszystkie kopnięte kursywą literki, myśląc, że to przekaz jakiś, ale za cholerę nie chcą się w słowa ułożyć. No, chyba, że to jakiś anagram jest, tudzież od góry, kolumnami trzeba czytać… Cóż mam nadzieję, iż nie zakonczę rychło żywota w jakiś spektakularny sposób…
Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!
@thargone: No, ja bym na Twoim miejscu uważał. Wiadomo, co w tych literkach siedzi? ; )
...always look on the bright side of life ; )
Eee… Do bani z tym opkiem. Znalazłem "tnij, giń, gnij, trąd, odchłań, trup, jucha", oraz najstraszliwsze ze strasznych: "DIETA". I wciąż żyję.
Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!
Gdzie ty to widzisz thargone? Ja nie dostrzegłam żadnych wyszczególnionych liter ani sylab… chyba mój umysł jest odporny na to całe "programowanie" ;)
Każdy koniec daje szansę na nowy początek...
Na Trygława i Swaroga! Czyżby więc to jeno mój telefon był opętany?! Apage Satanas!
Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!
Adamie, po co piękna Trix ma zmieniać italiki, skoro są one tam celowo?:) Przewidywalne po piątej takiej literze w tekście. Też miałem w planach coś podobnego, cholerka ubiegłaś mnie:(
Przed czytaniem skonsultuj się z lekarzem bądź farmaceutą. Lub psychologiem.
Ooo.. jednak udało mi się coś wypatrzeć i znaleźć klucz. Czytane pionowo litery układają się w zdanie: “Teraz umieraj. Twoja śmierć”. Rozszyfrowałam, przeczytałam, przeżyłam! ;)
Każdy koniec daje szansę na nowy początek...
Jak na opowiadanie SF bardzo dobre. Jak na horror, niestety nie:( Wybacz, ale chwyt z italikami, choc fajny nie wystarczył, by nadać horrorowi klimat. Od tego gatunku oczekuję, że bedę choć trochę się bał. A tu… ciekawie, ale na pewno ani trochę straszno. Może się wymądrzam, bo sam mam za sobą całkowicie nieudaną próbę napisania horroru? Może:)
Ps. Napis z italików banalny, poza tym: “Dieta” No, to jest mocne!:)
Przed czytaniem skonsultuj się z lekarzem bądź farmaceutą. Lub psychologiem.
Niestety, opowiadanie bardzo takie sobie. Nie znalazłam w nim wiele fantastyki, ani zapowiadanego horroru. :-(
Mówią, że jestem z nich trzech najlepsza. – Mówią, że jestem z nas trzech najlepsza.
Mimo nikłego światła i wpadających co chwila na twarz blond loków widziałam, że jest bardzo blada. – W jaki sposób loki wpadają na twarz? ;-)
Wolałabym: Mimo nikłego światła i opadających/ spadających co chwila na twarz blond loków, widziałam że jest bardzo blada.
Stwierdził, że przeczyta sam i powie mi dopiero jak określi, czy faktycznie jest niebezpieczne. – Wolałabym: Stwierdził, że przeczyta sam i powie mi dopiero jak uzna/ przekona się, czy faktycznie jest niebezpieczne.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
@thargone – no nie wiem, kilku rzeczy nie znalazłeś, za to znalazłeś kilka, których teoretycznie nie było ;) (i nie mówię o diecie, dieta jest naprawdę straszna :P)
@sfun – na pocieszenie powiem Ci, że to opowiadanie jest dość stare i kiedyś, przez chwilę wisiało na starej stronie, więc ubiegłam Cię o jakieś parę lat ;)
@regulatorzy – dzięki za wytknięcie potknięć, co do wpadających loków – długie włosy tak mają, że jak są rozpuszczone i wieje to wpadają bezczelnie na twarz :)
Dzięki wszystkim za komentarze, zmienię kategorię na ‘inne’ /jak się da. No i nie przewidziałam jednego – że teraz strona się automatycznie dopasowuje do przeglądarki i u każdego to wygląda nieco inaczej ;)
Jak dla mnie – pomysł bomba. Były jakieś problemy z interpunkcją, ale olałam, śledząc kursywę. Kurczę, aż tyle wyrazów znaleźliście? U mnie coś słabo widać, zwłaszcza “o” i “c“.
Babska logika rządzi!
Italiki, italikami, ale ten akapit:
Tak naprawdę, to nie zdążyłam wyjaśnić Asi w parku wszystkiego do końca, zresztą
edukacja na temat jakim mózg ludzki jest wspaniałym, doskonałym i niesamowicie
rozbudowanym komputerem molekularnym nie była tym, czego w tamtej chwili
akurat oczekiwała. Mogłabym opowiedzieć jej więcej. Choćby o tym, że mózg można
zaprogramować, analogicznie do komputera, chociaż nieco innymi metodami.
Uwarunkować tak, by sam reagował na określone bodźce, bez udziału świadomości,
mechanicznie. Na przykład poprzez hipnozę. Poza tym, każdy ma wbudowane także
i gotowe programy z których nie zdajemy sobie zwykle sprawy, wykształcone w toku
ewolucji, czekające tylko na uruchomienie. Banalnie prosty przykład, który każdy da (…)
to ci się specjalnie rozjechał? Bo to przeszkadza w czytanie, nagle sformatowane do lewej. Pomysł z napisami ciekawy, zaraz się wezmę za rozszyfrowanie :P Ale sam tekst jako taki mnie nie powalił na kolana, raziło mnie strasznie połączenie takiego nastolatkowego klimatu z wymienianiem enzymów i powtarzaniem słowa “neuroprzekaźniki” do mdłości.
Ni to Szatan, ni to Tęcza.
Ok, dobra przeczytałam pierwsze litery. Ale nadal uważam, że to utrudnia czytanie :P
Ni to Szatan, ni to Tęcza.
słabe to, wybacz, ale dla mnie jest strasznie amatorskie. Niestety nie znajduje żadnych plusów bo zarówno konwencja do mnie nie przemówiła ani nie znalazłem nic, co by mnie zaciekawiło. Ale zobaczę sobie inne Twoje dziełka i porównam. Pozdrawiam.
Przeczytałem z zainteresowaniem. Trochę niepotrzebnie i z nadmiarem wpięłaś do opowiadania terminy biochemiczne. Kiedyś czytałem powieść o bodźcach podprogowych wykorzystywanych w reklamie. Opowiadanie nieszablonowe i dające do myślenia. Pozdrawiam.
Pomysł rzeczywiście fajny, chociaż ja przeczytałam tylko to, co wyszło z pierwszych liter akapitu zacytowanego przez Tenszę. Italiki sobie darowałam, bo jak widzę, i tak każdemu wychodzi co innego i to niekoniecznie to, co Autorka zaplanowała. :)
A tekst… Początkowo chciałam napisać, że chyba nie odleżał, ale przeczytałam, że ma kilka lat. No to chyba trudno zarzucić pośpiech. :) Ale jest w nim coś, co sprawiło, że mam wrażenie, że jest nieco bałaganiarski, niedopracowany. Może właśnie to pomieszanie nastolatkowego blablabla z fachowym słownictwem i prawie-wykładami.
Ale przeczytałam z zainteresowaniem.
Finklo, Ryszardzie – dziękuję za głos :)
“Nastolatkowy” klimat to akurat celowy zamysł – jakoś tak wydawało mi się, że dojrzała kobieta idąca w ten sposób dosłownie po trupach do celu wyglądałaby chyba bardziej dziwnie, niż pasjonująca się biochemią nastolatka. Miało wyjść połączenie wysokiej inteligencji logicznej z niską inteligencją emocjonalną ;)
Coś nie wyszło. Pomysł, sam w sobie, jak dla mnie bomba. Ale…
– biochemia pomieszana z nastoletnim paradygmatem, mimo wszystko, trochę się gryzie
– zabiegi typograficzne rozjeżdżają się, szczególnie italici. Po wychwyceniu pierwszej kursywy przestałem czytać treść, tylko szukać pochylonych literek. Potem powrót do lektury. Lipa. Próbowałaś z pogrubieniem, innym fontem, czymś łatwiejszym (i płynniejszym w lekturze) do zauważenie?
– poprę Adama w kwestii zakończenia. Rozczarowujące :( Umrzyj ty, umrę ja, umrzyjmy wszyscy. :(
Stylizacja na emo college story – niezła.
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
No, thriller psychologiczny. Niezłe! Mierzyłaś się z trudną materią. Wyszło całkiem dobrze. Generalnie to fajna literatura, nie każdy jednak ją lubi. Ciężki kawałek chleba: trzeba wprowadzić czytelnika w nastrój, ale nie znudzić. Twoje opowiadanie było miejscami nastrojowe, miejscami nudne. Końcówka też powinna chyba bardziej zaskoczyć, chociaż sam pomysł przewrotnej psychomorderczyni-kryptolezbijki – znakomity. Generalnie jestem: “na tak!”
Moim skromnym zdaniem opowiadanie raczej kiepskie i horrorem też bym tego nie nazwała:/ Wątek nowofantastyczny niby jest… generalnie pomysł niegłupi, ale jakoś nie przekonuje mnie. Przedstawiona historyjka wpisuje się w klimat telewizyjnych produkcji dla nastolatków typu “Szkoła życia” ;p To zupełnie nie mój klimat.
Sukcesu w konkursie ci nie wróżę, ale na pocieszenie dodam, że czytałam inne twoje teksty – dużo bardziej udane. Tak więc potencjał masz i wierzę, że stać cię na więcej:) Powodzenia przy realizacji kolejnych pomysłów:)
Nigdy nie mów nigdy!
Pomysł niezgorszy i pewnie by mi się spodobał, gdyby został inaczej przedstawiony. No i może gdyby nie to, że łatwo dało się przewidzieć kto za tym stoi.
Niepotrzebnie przeciągnięte wykłady z biochemii – ale to pikuś. Tekst wydał mi się strasznie infantylny i denerwował mnie nadmiar wstawek do dialogów (znaczy się didaskaliów), jakby właściwie każda wypowiedz musiała mieć przypisane uniesienie brwi, śmiech albo co tam jeszcze autorka widziała. Opowiadanie ma 18 tysięcy znaków, a właściwie nic się w nim nie dzieje – jest do bólu nastoletnie. A lekturę psują rozrzucone po tekście pojedyncze znaki zapisane italikami.
No i tak na koniec, poza programem – to kolejne Twoje opowiadanie, które było mi dane przeczytać i znowu homoseksualizm. Mam szczęście, że tym razem nie męski.
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
Komentowałem już wcześniej. Wtedy nie miałem kompetencji. Teraz mam, wpadam więc tylko, by klepnąć bibliotekę.