
Czekam na Twe wezwanie,
Syn Marsa,
Rycerz Nieskalany.
Czekam na Twe wezwanie,
Syn Marsa,
Rycerz Nieskalany.
Czekam na Twe wezwanie,
Syn Marsa,
Rycerz Nieskalany.
Gotów walczyć do krwi ostatka
i polec w boju,
aby Cię spotkać.
Zachłanny Ciebie,
Twe narzędzie czynu,
by skrócić dole człowieczemu synu
i tylko czekać kresu swego
i w tchnieniu ostatnim
ujrzeć Ciebie i Boga mojego.
Ukochana moja
złóż na me usta
swój chłodny całus.
Otul Swym mroźnym ciałem,
bym w chłodzie Twym się zapadał.
Pięknością jest Ona,
na taką Lubą
czekałem by chwycić w ramiona.
Życie swe oddam, bom na Ciebie czekał.
Patrzę na Twe lodowate Oczy,
Skórę jak śnieg białą,
Piersi jak dwa śnieżne wzgórki,
Włosy jak heban,
Usta jak bladoróżowe pęki wiśni,
Lico gładkie jak tafla lodu.
Zapach Twój zniewala mnie
i mdleję na jego woń
z rozkoszy.
Podziwiam Doskonałość
Twego Piękna
i czekam na wieczne spotkanie
zaplanowane nim się urodził.
Jam jest gotów,
z mieczem swym nagim
ściąć głowy swych wrogów
i jako naręcze ten,
bukiet dziwny,
do Ciebie zaniósł.
A Ty w nagrodę
otulisz mnie w całun
Spokoju Wiecznego,
abym doczekał
Sądu Wiekuistego
w Naszym Łożu zimnym
wtuleni w Siebie
na marach umarłych,
czuli się jak w Niebie.
Hmmm. Nie znam się na wierszach, ale to chyba było bardzo poetyckie.
Babska logika rządzi!
Najpierw o jej ładnym licu i piersiach, a później o… nagim mieczu!
;-)
Czy spłycę wiersz, pisząc, że to o tym tego:-)
A na poważnie. To nie jest to złe. Trochę proste w swej wymowie. Ale nie każda poezja musi być budowana na zawiłych metaforach.
Pozdrawiam!
"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49
Istotnie, dość proste, ale to nie wada, wszak to pieśń wojownika, nie poety. Ci, Którzy Się Znają, czepiali by się może rymów i rytmu, ale ja kiepski jestem w sprawach technicznych, nie będę się więc wymądrzał. Bardzo przyjemny wiersz. Poza tym, zmienić tam tylko rodzaj z żeńskiego na męski i mamy znakomity tekst do piosenki Manowar. Pozdrawiam!
Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!
Wojownik powinien poprosić jakiegoś barda, aby mu napisał pieśń. Sam, moim zdaniem, nie powinien tego robić, ale rozumiem, że poczuł wielką potrzebę i nie chciał się nikim wyręczać
Anonimie, Pieśń Twojego wojownika, niestety, nie przemówiła do mnie, w dodatku potknęłam się o poniższe fragmenty:
Zachłanny Ciebie, / Twe narzędzie czynu,/ by skrócić dole człowieczemu synu… – To całkiem jak Donaldu Tusku… Ile doli ma człowieczy syn?
Piersi jak dwie śnieżne wzgórki… – Od kiedy wzgórek jest rodzaju żeńskiego?
Usta jak bladoróżowe pęki wiśni… – Jak Autor wyobraża sobie pęki niedojrzałych wiśni?
Zapach Twój zniewala mnie/ i mdleję na jego woń/ z rozkoszy. – Można zemdleć i od nadmiaru woni, i z rozkoszy też, ale nie można mdleć na zapach woni. Zapach woni jest masłem maślanym.
…ściąć głowy swych wrogów/ i jako naręcz ten,/ bukiet dziwny,/ do Ciebie zaniósł. – Nie naręcz, a naręcze.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.