
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Ogarniała mnie całkowita ciemność. Gdy się czołgałem strużki potu spływały
mi po twarzy. Szmajser empi przeszkadzał w bezszelestnym okrążeniu siedziby
nieprzyjaciela. Muszę być nadzwyczaj ostrożny. Spośród mroku nie widziałem nikogo
na mojej drodze. Przystanąłem. Panuje absolutna cisza. Jestem sam na środku
pola. Moja grupa…Gdzie ona jest?! Jeszcze niedawno byli obok starej kamienicy..
Nagle czuje ogromny skurcz w okolicach żołądka. Co się z nimi do cholery stało?
Rozglądam się dookoła..i..O są! Jezu co za ulga.. Przede mną w odległości kilku
metrów leżała grupa żołnierzy. Oni chyba oszaleli.. Co tu robią, kiedy Niemców
spodziewamy się z innej strony? Krzyknąłem ze złością – Zwariowaliście, co wy tu
robicie?! Jeden z nich, podnosząc się z trawy odkrzyknął – Bist du Ukrainer?
Von welcher Kompanie? Poczułem jak miliardy szpilek wbija się w każdy centymetr
mego ciała, serce chciało wydrzeć mi pierś ze strachu jaki mnie momentalnie
ogarnął. To Niemcy… – Von Cytadela? – krzyknął ten sam głos. Leżałem jak
sparaliżowany. Myśl, że jestem sam na sam z Niemcami powodowała, że nie byłem
w stanie nic zrobić. Jednak..mimowolnie i bardzo ostrożnie pociągnąłem za spust.
Z przerażeniem stwierdziłem, że stan się zaciął. W mojej głowie zaczęły pojawiać
się myśli: ,,Co robić? Co ja mam teraz kurwa robić? Gdzie jest moja kompania?''
Mijały cenne sekundy. Niemcy jakby..właśnie czekali na to co zrobię. Z największą
ostrożnością zacząłem cofać się ku kamienicy. Widziałem jak śledzili każdy mój
ruch. Trząsłem się jak oszalały, nie mogłem opanować równie trzęsących się dłoni.
Miałem wrażenie, że w przypływie strachu jaki mnie ogarnął dostałem alzheimera.
Błagałem Boga, aby nie otworzyli ognia. Gdy poczułem, że dotykam zewnętrznej
ściany kamienicy, któryś z Niemców coś do mnie krzyknął. W tej samej chwili
poderwałem się i rzuciłem granatem w ich stronę. Następnie najszybciej jak
potrafiłem wbiegłem do wnętrza starego budynku. Ogromny wstrząs i ostry ból
w prawej stopie zwalił mnie z nóg. Próbując wstać dotknąłem lepkiej cieczy. Całe
moje dłonie były we krwi. Lecz to nie była moja krew. To co teraz ujrzałem nigdy
nie miało wymazać się z mojej pamięci. Wręcz przeciwnie, miało prześladować do
końca życia. Ciała polskich żołnierzy leżały bezwładnie na ziemi. Nie mieli
szans. Strzały w tył głowy dały do zrozumienia, że zostali zaskoczeni. Moja
kompania…Moi kumple..Nie..to niemożliwe. Oni..oni nie żyją. Nagły strach opętał
moje myśli. ,,Zostałem zupełnie sam'' Gdzie i jak mam stąd uciec?'' Oparty o
ścianę zacząłem nerwowo oddychać. Znowu zacząłem się mimowolnie trząść i w żaden
sposób nie potrafiłem się uspokoić. Zamknąłem oczy, łzy powoli spływały mi po
twarzy. Został mi ostatni granat i bezużyteczny Szmajser empi. Noga bolała jak
diabli.
,,Co ja mam dalej robic?'' Niespodziewanie myśli przerwały mi odgłosy i tupot
zbliżających się kroków. Z przerażenia przywarłem do ściany i włożyłem sobie
pięść do ust, by nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Stopa niesamowicie bolała
i piekła. Byli już blisko. Weszli gęsiego i szli po schodach do góry. Nie
zauważyli mnie. Poczułem ulgę i jednocześnie ogarnęła mnie panika. Nie ucieknę
niespostrzeżony z krwawiącą nogą. Nie mam innego wyjścia…Poszedłem za nimi.
Strach i ból w nodze powodowały, że nie mogłem iść jak oni, wyprostowany. Dobrze,
że byłem na końcu. Wszedłem razem z nimi do pokoju. Nagle poczułem jak ciało
odmawia mi posłuszeństwa. Właśnie sobie uświadomiłem w jakie gówno się
wpakowałem. Jednak w ostatniej chwili stanąłem razem z nimi w szeregu. Byłem przy
oknie. Serce waliło mi jak młot, pot nieustannie spływał po twarzy. Mówili
coś. Błogosławiłem otaczającą nas ciemność. Nie mogli zobaczyć polskiej flagi na
moim lewym ramieniu. Bardzo ostrożnie i równie bardzo delikatnie wyciągnąłem
granat jedną ręką. Nigdy jak teraz nie potrafiłem odbezpieczyć cholernego
granatu. Kolejny raz moje dłonie doznały ataku alzheimera. Przywódca powiedział
coś do mnie, patrząc na kałużę krwi wokół mojego prawego buta. Z wysiłkiem
przełknąłem ślinę. Przywódca wolnymi krokami zbliżał się do mnie. Nie doszedł.
Nie zdążył. W tej samej chwili rzuciłem granat i wyskoczyłem przez okno.
Przepraszam, ale CO TO MA BYĆ?!
Jak dla mnie to to jest 1. To jakiś kiepski żart. Nie uwierzę w to, że to wypadek przy wstawianiu tekstu, bo to już trzeba być uzdolnionym. Ten portal nie służy do śmiecenia, jak się coś wstawia to trzeba trochę myśleć przy robieniu tego.
Ktoś chyba chciał sobie szybko punkty na profil ponabijać...
PS do Redakcji: Jeżeli w ciągu 24h, autor nic tu nie dopisze, byłabym za tym, żeby to coś usunąć. Bo, co tu dużo mówić, zajmuje tylko porządnym tekstrom miejsce na stronie startowej.
W takiej sytuacji to ja jestem nawet za tym, żeby dawać 1 bez komentarza. :/ Bo tego NIE DA się skomentować. :/
Matko czy wy wszyscy jak jeden mąz sadzicie ze zrobilam to specjalnie? Mozecie sie zdziwic ale ja NAPRAWDE mialam i mam problemy z przepisaniem tektu do tej stronki i juz dobre kilka razy przepisywalam caly czas ten sam tekst. Dajcie mi czas to jutro juz sie pojawi to opowiadanie ktore chcialam tu wpisac. Troche wyrozumialosci ludzie. Nie kazdy jest wcielonym zlem pomimo tego ze gdziekolwiek pojawia sie pierwszy raz.
Może poproś kogoś z Redakcji, żeby to usunął, skoro masz problemy i po prostu jak sobie poradzisz z tym, wkleisz jeszcze raz? Pomijając te 1, to możesz się nie wyrobić w czasie na edytowanie;)
Nie wiem, jakim cudem można mieć aż takie problemy z wklejeniem tekstu, że "przypadkiem" zaakceptowało się wstawienie czegoś takiego.
Jak wkleisz właściwy tekst, dam 6. Albo nie dam.
Zawsze sądziłamm, że przepisywanie a wkejanie to dwie różne rzeczy. Jak już wcześniej wspomniałam ja go PRZEPISYWAŁAM a nie wklejałam. Jeszcze raz przeraszam za mój błąd.
Przeprosiny przyjęte. :P Ale te 3 jedynki... poproś webmastera.
Nadal nie wiem, co to jest. Nierozgarnięty jakiś jestem albo co innego... Ten tytuł, ta treść... Poddaję się. Nawet błędów nie pokażę.
No dobra, sześć nie dam. Po pierwsze, zaraz ktoś napisze, że to nie jest fantastyka. No i za brak akapitów też się oberwie. I jak mam dać 6?Jeszcze ktoś powie, że mam alzheimera?
Nom. Ja też tu fantastyki nie widzę...
Słuchajcie, niech sobie ten tekst wisi. Autorka wyjaśniła, krytykę przyjęła, poczekajmy na następne dzieła. Pax! :)
Pozdrawiam.