Hura! Wszyscy domownicy i sąsiedzi poszli wreszcie spać. I zamknęli w końcu bar po drugiej stronie ulicy. Mogę usiąść spokojnie do pracy, bo w całym domu tylko błoga cisza i spokój, nareszcie będę mógł się skupić. Noc jest dla mnie idealną porą na pisanie opowiadań i powieści. Dzieci nie biegają i nie krzyczą, żona nie trzaska garnkami, czy czym tam kobita w kuchni trzaska.
Wyłączam więc oglądany właśnie już siedemnasty z kolei śmieszny filmik o pociesznych kociakach i zamykam okno przeglądarki. Jeszcze dwa kliknięcia myszą i przed moimi oczyma rozświetla się śnieżnobiała, czysta, czekająca na zapełnienie mądrymi słowami strona edytora tekstu. Prawdziwa carte blanche, idealna terra mystica czekająca na odkrycie.
Khm, no tak, trzeba by jakoś zacząć. Tylko który pomysł wybrać? Jest ich tyle, kłębią się w mojej głowie jak… o, jak ryby w sieci. Chyba niezłe porównanie. Ok, zbaczam z tematu, miałem przecież wybrać pomysł do opisania. No dobrze, zajrzę do notesu, tam to mam wszystko bardziej poukładane.
Gdzieś tu przecież leżał, aha – jest! Przerzucam kartki. Co ja tu napisałem!? Jaka bzdura! Jak mi to mogło przyjść do głowy. A tego nie mogę rozczytać, czy to na pewno moje pismo? Takie bazgroły, no, no, no.
Dobra, szukam dalej. I… jest! To jest to! To będzie hit! Biblioteka i piórko gwarantowane w pierwszej godzinie po dodaniu na portalu. No dobrze, bądźmy skromni – po dwóch.
Teraz chwila skupienia. Zamknąć oczy i wyobrazić sobie to wszystko. Taaak…
Dobra (czy ja się czasem nie powtarzam?), niecierpliwe palce wiszą już nad klawiaturą. Zaczynam pisanie!
Cholera, to zdanie brzmi fatalnie. Zaznacz, delete. Zaczniemy od innej strony…
Co za durny dialog mi tu wyszedł. Nikt tak nie mówi, muszę się chyba poduczyć wulgaryzmów, za uprzejmy jestem. E no, przecież to nie ja, tylko mój bohater! Plączę się w zeznaniach, proszę wysokiego sądu. Zaczynam się gubić, kim jestem – sobą, czy moim bohaterem i w końcu mam być wulgarny, czy uprzejmy? Czy to było zdanie pytające, czy oznajmiające? Co ja tu w ogóle robię? Gdzie się podział mój wątek?
Chyba coś mnie rozprasza.
Kto mi się plącze po pokoju? A, to znowu ona. Spać nie może? Przylazła zmora jedna i przeszkadza mi w pracy. Przecież ja tu dzieło tworzę, nowy, cudowny świat kreuję, może jaką Nike za to dostanę.
Poszła w cholerę! Odganiam ją, a ta zołza się tylko uśmiecha i przytula. Oplata mnie swoimi gołymi ramionami, siada mi na kolanach i zagląda głęboko w oczy. Na miłość jej się zbiera, po tylu latach przepychanek. Przecież wie, że za nią nie przepadam. Ok, było mi kilka razy w życiu dobrze z nią, gdy jej obecność była mi na rękę. Ale nie dziś. Próbuję ją zrzucić i przegonić, ale widzę, że ten podlec (czy istnieje jego żeńska forma???) nie ma zamiaru odpuścić.
Nic to – będę udawał, że jej nie widzę, nie słyszę, nie czuję. Palce uderzają w klawisze, a ta małpa się łasi, do nóg… A nie, tym razem to kot, chyba jego też obudziła swoją obecnością. Biedny Fido, dam mu trochę karmy, naje się i może pójdzie znów spać.
Nakarmiłem kota. Jednak nie siadam już do komputera, ta jędza postanowiła, że nie da mi dzisiaj nic napisać.
Nie lubię jak mi przeszkadza w pisaniu! I ona wie o tym doskonale, a jednak przychodzi i ze złośliwym uśmieszkiem robi po swojemu. Strasznie wredna istota z tej niemocy twórczej …