- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Słowa niewypowiedziane

Słowa niewypowiedziane

Oceny

Słowa niewypowiedziane

Skrzyp cięż­kich drzwi ozna­czał po­wrót Taza. Mi­nę­ła chwi­la zanim wątły stru­mień świa­tła roz­świe­tlił kom­na­tę uka­zu­jąc wnę­trze w su­ro­wym stylu. Nie zbyt wiele się tu znaj­do­wa­ło. Łóżko, chy­bo­tli­wy sto­łek, nie­wiel­ki sto­lik oraz szafa. Ka­mien­ne ścia­ny bez żad­nej ozdo­by od­stra­sza­ły. I tylko ko­mi­nek, w któ­rym znaj­do­wa­ła się jesz­cze odro­bi­na żaru świad­czył o tym, że ktoś tutaj miesz­ka. Taz z pew­no­ścią nie na­le­żał do osób za­moż­nych. Był jed­nak dumny ze swo­je­go sta­no­wi­ska skry­by. Praca spra­wia­ła, że czuł się po­trzeb­ny i ak­cep­to­wa­ny. Nie mógł za­im­po­no­wać ani po­sta­wą ani nad­zwy­czaj­ny­mi umie­jęt­no­ścia­mi. Mie­rzył nie­wie­le ponad metr sie­dem­dzie­siąt a syl­wet­kę miał szczu­płą. Za­zwy­czaj był ra­do­sny i try­skał hu­mo­rem. Ale nie dzi­siaj. Błę­kit­ne oczy w bla­sku świe­cy wy­da­wa­ły się nie­obec­ne.

– Gdzie je­steś?

Le­d­wie sły­szal­ny szept wy­do­był się z po­mię­dzy spierzch­nię­tych warg. Usiadł na stoł­ku i się­gnął po nie za­pi­sa­ny per­ga­min, który leżał na stole. Za­nu­rzył koń­ców­kę pióra w atra­men­cie i tak jak to miał w zwy­cza­ju każ­de­go wie­czo­ra za­czął pisać. Jed­nak słowa, które po­wo­li po­ja­wia­ły się wraz z płyn­nym ru­chem dłoni były inne niż zwy­kle.

 

Szu­ka­łem Cię. Py­ta­łem po­dróż­nych czy o Tobie nie sły­sze­li, czy Cię nie spo­tka­li. Ile to już lat Cle­ver­sis? Nie ważne. Jak dziś pa­mię­tam dzień kiedy ode­szłaś i nadal nie ro­zu­miem dla­cze­go. Po­że­gna­łaś się cie­pło, zo­sta­wia­jąc po sobie tylko wspo­mnie­nia i słowa w li­ście. Tak więc i ja teraz piszę do Cie­bie.

Cle­ver­sis z rodu De­ra­idh, za­ło­ży­ciel­ko rodu. Od paru ty­go­dni mam dziw­ne prze­czu­cie, że po­wi­nie­nem na­pi­sać to co nie zo­sta­ło po­wie­dzia­ne. Pa­mię­tasz? Ja nie zo­sta­wiam nie do­koń­czo­nych spraw, za­wsze tak było. Nie ro­zu­miem dla­cze­go wspo­mnie­nia po­wró­ci­ły po takim cza­sie ale fak­tem jest, że nie dają mi od tej chwi­li spo­ko­ju. Każ­de­go dnia przed ocza­mi staje mi  błysk, który po­ja­wiał się w Twoim spoj­rze­niu oraz ra­do­sny uśmiech na twa­rzy. Dla każ­de­go mia­łaś cie­płe słowa, cho­ciaż trzy­ma­łaś się na ubo­czu i nie­spe­cjal­nie chcia­łaś z kimś spo­ufa­lać. Każdy wi­dział tylko tą uprzej­mą, sym­pa­tycz­ną Cle­vuś. I nawet ja nie po­tra­fi­łem do­strzec ni­cze­go wię­cej. Pa­mię­tasz naszą ro­do­wą Karcz­mę? Pa­mię­tasz kre­dens, do któ­re­go Allor Ghest cho­wał się i od­gry­wał złego wam­pi­ra?  Do­brze nam tam było. Gwar nie­mal nigdy nie cichł. Za­sta­na­wia­łem się tro­chę co się z wszyst­ki­mi stało. Wiem, że nie­któ­rzy uło­ży­li sobie życie, jed­nak nie do­cie­ka­łem czy szczę­śli­wie. Myślę, że po pro­stu ła­twiej jest nie wie­dzieć wszyst­kie­go. W końcu cier­pie­nie bli­skich osób boli także nas sa­mych, mam rację? Dla­cze­go więc spra­wi­łaś, że teraz ja cier­pię, my­śląc o prze­szło­ści i o tym co się z Tobą stało. Czy nadal ży­jesz? Czy je­steś szczę­śli­wa? I dla­cze­go do cho­le­ry zo­sta­wi­łaś mi ten list?

 

Taz ode­rał dłoń od sto­li­ka i odło­żył pióro na bok. Po­wo­li pod­niósł się ze stoł­ka i skie­ro­wał do szafy. Otwo­rzył drzwicz­ki i z gór­nej czę­ści, gdzie znaj­do­wa­ła się półka ścią­gnął pu­char oraz ka­raf­kę wina. Wró­cił do sto­li­ka, ścier­ką prze­tarł kie­lich z kurzu i na­peł­nił trun­kiem. Wzro­kiem prze­cią­gnął po tym co już zdą­żył na­pi­sać i po­cią­gnął parę łyków. Ję­zy­kiem de­li­kat­nie prze­cią­gnął wzdłuż warg żeby po­zbyć się po­zo­sta­łych na nich kro­pli i od­sta­wił pu­char obok świe­cy. Po­now­nie za­nu­rzył koń­ców­kę pióra w atra­men­cie i po­wró­cił do pi­sa­nia.

 

Wiesz, sługo za­sta­na­wia­łem się nad zna­cze­niem słów za­war­tych w tym li­ście. Pierw­sze zda­nia spra­wi­ły ze po­czu­łem smu­tek i żal. Końca na­to­miast nie zro­zu­mia­łem. Je­stem pe­wien, ze sta­ra­łaś się mi coś prze­ka­zać, jed­nak ubra­łaś ca­łość w takie słowa, że nawet po tylu la­tach nie je­stem w sta­nie na­brać pew­no­ści co do tego o co Ci mogło wtedy cho­dzić. Chciał­bym jed­nak abyś wie­dzia­ła, że Cię po­szu­ku­ję. Sama mi się wy­tłu­ma­czysz i opo­wiesz co się z Tobą dzia­ło przez ten cały czas. I może wresz­cie do­wiem się co miały zna­czyć te li­te­ry na końcu Two­jej wia­do­mo­ści.

T.A.Z

 

Krop­ki zli­kwi­do­wa­łem i zmie­ni­łem imię. Będę Tazem aby od­na­leźć sie­bie wraz ze zna­cze­niem tych liter.

 

Po­now­nie pod­niósł się ze stoł­ka. Per­ga­min zwin­nie zwi­nął w rulon.Z kie­sze­ni pąłsz­cza wy­cią­gnął stary pier­ścień ro­do­wy i wylał wosk świe­cy na zwi­nię­ty per­ga­min. Do­ci­snął wierzch pier­ście­nia do wosku tak że odbił się w nim herb rodu De­ra­idh. Obej­rzał wszyst­ko do­kład­nie po czym wy­szedł z kom­na­ty i po chwi­li jego kroki uci­chły. 

Koniec

Komentarze

To jest bar­dzo do­brze na­pi­sa­ne!

 

Fa­bu­ła, jak to we frag­men­cie szcząt­ko­wa, ale i tak zbu­do­wa­na ta­jem­ni­ca nawet mnie wcią­gnę­ła. Nie zra­ził mnie nawet ten tro­chę prze­sło­dzo­ny list.

Bar­dzo dobre.

 

Aha, ja też chcę ro­do­wą karcz­mę! ;-)

 

Po­zdra­wiam!

Rze­czy­wi­ście, jakaś ta­jem­ni­ca jest, ale – po­nie­waż to frag­ment, i do tego krót­ki – trud­no co­kol­wiek wię­cej po­wie­dzieć o fa­bu­le. Na­pi­sa­ne tak, że czyta się gład­ko, ale nie­ste­ty nie zgo­dzę się z Na­zgu­lem, że tekst na­pi­sa­no bar­dzo do­brze. Bra­ku­je bar­dzo wielu prze­cin­ków.

Po­ni­żej garść przy­kła­do­wych uste­rek. Spraw­dza­łam na szyb­ko, więc je­stem pewna, że jesz­cze coś się ucho­wa­ło. To są tylko ewi­dent­ne błędy, jest jesz­cze też kilka zwy­kłych nie­zręcz­no­ści. Jak na tak krót­ki tekst to moim zda­niem – jed­nak sporo.

 

Nie zbyt wiele się tu znaj­do­wa­ło. – Nie­zbyt.

Mie­rzył nie­wie­le ponad metr sie­dem­dzie­siąt – metr to jed­nost­ka miary ze sto­sun­ko­wo współ­cze­sne­go ukła­du miar SI. Nie wszy­scy w tek­stach fan­ta­sy się tym przej­mu­ją, dla­te­go – pod roz­wa­gę.

się­gnął po nie za­pi­sa­ny per­ga­min – nie­za­pi­sa­ny.

Ile to już lat Cle­ver­sis? Nie ważne. – Nie­waż­ne.

Ja nie zo­sta­wiam nie do­koń­czo­nych spraw – nie­do­koń­czo­nych.

Każdy wi­dział tylko tą uprzej­mą, sym­pa­tycz­ną Cle­vuś. – tę.

Taz ode­rał dłoń od sto­li­ka – li­te­rów­ka.

Wzro­kiem prze­cią­gnął po tym co już zdą­żył na­pi­sać i po­cią­gnął parę łyków. Ję­zy­kiem de­li­kat­nie prze­cią­gnął wzdłuż warg – po­wtó­rze­nie prze­cią­gnął.

Je­stem pe­wien, ze sta­ra­łaś się mi coś prze­ka­zać – li­te­rów­ka plus jeden ze zgu­bio­nych prze­cin­ków.

Z kie­sze­ni pąłsz­cza wy­cią­gnął stary pier­ścień ro­do­wy – może płasz­cza?

 

 

 

 

 

Prze­czy­ta­łem i za­po­mnia­łem. W tek­ście nie ma na czym za­trzy­mać oka. Za­cho­dzę w głowę, jak się zwin­nie zwija zwój. Po­zdra­wiam.

Zga­dzam się z Ochą – in­ter­punk­cja leży i kwi­czy. Zwró­ci­łam uwagę na te same błędy or­to­gra­ficz­ne.

Je­dy­na fra­pu­ją­ca za­gad­ka to, ile lat ma Cle­vis. Taz pisze, jakby wspo­mi­nał wspól­ne dzie­cię­ce za­ba­wy, ale ko­bie­ta była głową rodu…

Scen­ka jest tak uboga w ja­ką­kol­wiek treść, że nawet ewen­tu­al­na ta­jem­ni­ca jawi mi się nie­zwy­kle blado i nie budzi spe­cjal­nej cie­ka­wo­ści. Zlek­ce­wa­żo­na in­ter­punk­cja i wiele uste­rek, szcze­gól­nie w tak krót­kim tek­ście, po­zo­sta­wi­ły wra­że­nie by­le­ja­ko­ści. :-(

 

Mi­nę­ła chwi­la zanim wątły stru­mień świa­tła roz­świe­tlił kom­na­tę uka­zu­jąc wnę­trze w su­ro­wym stylu. – Po­wtó­rze­nie. Skoro świa­tło było wątłe, ra­czej nie mogło ni­cze­go roz­świe­tlić. Nie po­do­ba mi się też su­ro­wy styl.

Pro­po­nu­ję: Mi­nę­ła chwi­la zanim wątły stru­mień świa­tła roz­jaśnił kom­na­tę, uka­zu­jąc su­ro­we wnę­trze.

 

I tylko ko­mi­nek, w któ­rym znaj­do­wa­ła się jesz­cze odro­bi­na żaru świad­czył o tym, że ktoś tutaj miesz­ka. – To nie ko­mi­nek świad­czył o czy­jejś obec­no­ści, a żar.

Pro­po­nu­ję: I tylko odro­bi­na żaru, tląca się jesz­cze na ko­mi­ku świad­czyła o tym, że ktoś tutaj miesz­ka.

 

Le­d­wie sły­szal­ny szept wy­do­był się z po­mię­dzy spierzch­nię­tych warg. Usiadł na stoł­ku i się­gnął po nie za­pi­sa­ny per­ga­min, który leżał na stole. Za­nu­rzył koń­ców­kę pióra w atra­men­cie i tak jak to miał w zwy­cza­ju każ­de­go wie­czo­ra za­czął pisać.– Czy rze­czy­wi­ście szept, wy­do­staw­szy się spo­mię­dzy warg, usiadł, a potem się­gnął po per­ga­min i za­czął pisać. ;-)

 

Wiesz, sługo za­sta­na­wia­łem się nad zna­cze­niem słów za­war­tych w tym li­ście. – Skąd nagłe po­ja­wie­nie się sługi? ;-)

Pew­nie miało być: Wiesz, długo za­sta­na­wia­łem się

 

Pierw­sze zda­nia spra­wi­ły ze po­czu­łem smu­tek i żal. – Pierw­sze zda­nia spra­wi­ły, że po­czu­łem smu­tek i żal.

 

Per­ga­min zwin­nie zwi­nął w rulon.Z kie­sze­ni… – Brak spa­cji po krop­ce.

Rów­nież cie­ka­wi mnie za­gad­ka zwią­za­na z wie­kiem głowy rodu.

 

Wszyst­ko, co wy­ła­pa­łam pod­czas czy­ta­nia, wy­mie­ni­li już moi po­przed­ni­cy. Nad in­ter­punk­cją sta­now­czo po­wi­nie­neś Ano­ni­mie po­pra­co­wać, bo pra­wie jej nie ma.

 

Co do tre­ści – trud­no się wy­po­wie­dzieć, bo jest jej za mało, za­mie­ści­łeś bar­dzo krót­ki frag­ment. Jest zarys ja­kiejś za­gad­ki, ale bez roz­wi­nię­cia nie spo­sób do­ko­nać ja­kiej­kol­wiek oceny fa­bu­ły.

 

Po­zdra­wiam.

Twoja Ano­ni­mo­wa Za­ku­po­ho­licz­ka :)

A tak na serio: widzę, że sta­rasz się zbu­do­wać kli­mat, na­kre­ślić ta­jem­ni­cę. Za mało tego, by za­cie­ka­wić.

Jest frag­ment mo­je­go pierw­sze­go opo­wia­da­nia, które ak­tu­al­nie zaj­mu­je 16 stron for­ma­tu A4. pi­sząc nie za­mie­rza­łem tego ni­g­dzie wsta­wiać ani w ja­ki­kol­wiek inny spo­sób udo­stęp­niać ko­mu­kol­wiek. po pro­stu pod wply­wem chwi­li wy­rwa­łem ka­wa­łek i wkle­iłem na ten por­tal. Tekst nie był w żaden spo­sób re­da­go­wa­ny wszyst­ko było pi­sa­ne w po­lo­cie, stąd masa błę­dów za­rów­no me­ry­to­rycz­nych jak i in­ter­punk­cyj­nych. Cie­sze się z po­wo­du kon­struk­tyw­nej kry­ty­ki. mam na­dzie­ję że jesz­cze was za­sko­czę :)

A mi rzu­cił się w oczy po­czą­tek – "Skrzyp cięż­kich drzwi ozna­czał…" To chyba nie błąd, ale skrzyp ko­ja­rzy mi się z ro­śli­ną tylko. "Skrzy­pie­nie" by­ło­by chyba lep­sze. Po­zdra­wiam!

Dodam tylko, że pi­sząc: “ bar­dzo do­brze na­pi­sa­ne”, mia­łem na myśli warsz­tat. Nie wni­ka­łem w żadną prze­cin­ko­lo­gię, bo… nie­wie­le miał­bym do po­wie­dze­nia.

A frag­ment jak mi się po­do­bał tak po­do­ba się dalej. Jest w tym po­ten­cjał. Co do ta­jem­ni­cy, to nie cie­ka­wi was:

– co się stało z za­ło­ży­ciel­ką rodu?

– co ozna­cza ten T.A.Z. na końcu listu?

– I naj­waż­niej­sze, dla­cze­go Na­zgul nie ma wła­snej karcz­my ro­do­wej?!

 

Na­zwał­bym ją Wody Mor­do­ru. A fir­mo­wy drink: Spu­ści­zna Na­zgu­la!

;-)

Ha­ha­ha, "Spu­ści­zna Na­zgu­la"… Widzę nie­tę­gie miny po­ten­cjal­nych klien­tów, po­dejrz­li­wie zer­ka­ja­cych na li­stę­skład­ni­ków…

Na­zgu­lu – tak z cie­ka­wo­ści: co dla Cie­bie jest warsz­ta­tem, jeśli nie zna­jo­mość zasad in­ter­punk­cji, zasad pi­sow­ni “nie” z róż­ny­mi czę­ścia­mi mowy i tego typu dro­bia­zgi? Jed­nym zda­niem – jeśli nie  jako taka zna­jo­mość na­rzę­dzia, któ­rym się po­słu­gu­je­my, czyli ję­zy­ka? 

;)

Warsz­tat to nie sucha wie­dza. To lek­kość, wy­ra­zi­stość opi­sów. To nie prze­cin­ki, to nie po­praw­nie użyte “ó”, czy “rz”. Po­praw­nie pisać po­tra­fią mi­lio­ny. Ty­sią­ce z nich pra­gną na pi­sa­niu za­ra­biać. Setką się to udaje. Dla­cze­go?

Bo or­to­gra­fia to tylko na­rzę­dzie. Nie każdy mając mło­tek i dłuto wy­rzeź­bi ar­cy­dzie­ło.

 

Po­zdra­wiam!

Na­zgu­lu, nie­ste­ty, nie mogę się z Tobą zgo­dzić. Warsz­tat to umie­jęt­ność po­słu­gi­wa­nia się na­rzę­dzia­mi. Nic mniej, nic wię­cej. Dobry rze­mieśl­nik ma dobry warsz­tat. To, o czym pi­szesz, to już coś znacz­nie ponad to. 

Warsz­tat to baza, fun­da­ment. Jak się go opa­nu­je – no to można roz­wi­nąć skrzy­dła.

Po­zdra­wiam rów­nież, Ano­ni­ma prze­pra­sza­jąc, że mu truję pod tek­stem. ;)

ocho, nie­ste­ty… muszę się z Tobą zgo­dzić.

 

A za­po­wia­da­ła się taka epic­ka, fo­ru­mo­wa kłót­nia;)

 

Po­zdra­wiam!

Skrzyp (Equ­ise­tum L.) – je­dy­ny współ­cze­śnie wy­stę­pu­ją­cy ro­dzaj na­le­żą­cy do typu (gro­ma­dy) skrzy­pów. Obej­mu­je 15 ga­tun­ków, z któ­rych w Pol­sce wy­stę­pu­je 10. Ro­dzaj znany jest ze wszyst­kich kon­ty­nen­tów z wy­jąt­kiem Au­stra­la­zji oraz Antark­ty­ki. Ga­tun­kiem ty­po­wym jest Equ­ise­tum flu­via­ti­le L.” źró­dło: Wi­ki­pe­dia  – nie mo­głam się po­wstrzy­mać :P

 

A tak poza błę­da­mi, któ­rych jest sporo i do tego za­iste róż­no­ra­kich, za­po­wia­da się nie­źle. Ale tylko za­po­wia­da, bo jakie bę­dzie, to za­le­ży od tego, jak się roz­wi­nie. O fa­bu­le cięż­ko coś po­wie­dzieć po tak krót­kim frag­men­cie, więc w sumie już się po­win­nam za­mknąć… tak…

Nowa Fantastyka