- Opowiadanie: jbk - Przenikanie

Przenikanie

Żałuję, że tak mało czasu to opowiadanie odleżało, jednak konkurs ma swoje terminy. Zachęcam do komentowania, spora przerwa w pisaniu za mną, więc każda (konstruktywna) uwaga jest dla mnie cenna.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Przenikanie

Antoni miał swoje rytuały, które przybrały na znaczeniu, gdy w jego życiu zabrakło Klary. Wypełniały mu pustkę, nawet, jeśli były to tylko tak prozaiczne czynności jak codzienne zaparzanie kawy, cotygodniowe wyjścia do kina czy comiesięczna lektura „Nowej Fantastyki”.

To do tego magazynu już od kilku lat pisywał opowiadania. Nigdy żadnego nie wysłał.

Gdy trafił na swój tekst, rozpoznał go dopiero po przeczytaniu połowy strony. Zaskakujące, jak jego umysł próbował wyprzeć oczywisty fakt. Miał to jednak wydrukowane czarno na białym. Własne opowiadanie, które powinno istnieć tylko na ukrytym przed światem, przenośnym dysku.

Początkowo nawet nie czuł złości, zaskoczenie było zbyt świeże.

Przejrzał tekst pobieżnie, oprócz małej korekty, nie zawierał zmian. Zwrócił wreszcie uwagę na podpis. Plagiator musiał go nienawidzić.

Dlaczego akurat ona? To jakiś okrutny żart?

Ktoś nie tylko ukradł jego opowiadanie, przywłaszczył sobie także tożsamość Klary. Zadrwił z jej śmierci. Antoni nie mógł tego tak zostawić. Ktokolwiek to był, odpowie za to, co jej zrobił.

*

Sen był mu potrzebny. Gdy tylko w niego zapadł, przeklęte drzewo z wypadku znów go prześladowało, choć nie tak bardzo jak poczucie winy. Przecież to on siedział za kierownicą, to on jechał za szybko i to on stracił panowanie. Zasłużył na to, by prawie każdej nocy ponownie widzieć i przeżywać jej śmierć. To była jego kara.

*

Pobudka przeniosła Antoniego z jednego koszmaru w drugi. Czekał go kolejny dzień bez Klary.

Telefon do „Nowej Fantastyki” nie poprawił mu humoru, niczego nie zdołał się dowiedzieć. Postanowił sam się tam pofatygować, wziął więc wolne na cały dzień, udając nagłą chorobę.

Na szczęście, redakcja znajdowała się w tym samym mieście, więc nie musiał tracić wiele czasu na dojazd. Na nieszczęście, z jego planów nic nie wynikło. Nawet po długiej rozmowie w biurze redaktora naczelnego, nic nie wskórał. Został w uprzejmy sposób poinformowany, że „zostanie to dokładnie sprawdzone”, po czym stanowczo poproszony o opuszczenie redakcji.

Antoni podświadomie tego się spodziewał, mimo to niełatwo było mu zapanować nad sobą. Nie miał zamiaru się poddawać, prawda była zbyt blisko – w komputerze naczelnego.

Pozostało mu rozwiązanie ostateczne. Wystarczy pojechać po parę akcesoriów do domu, wrócić i grzecznie poczekać, aż nikt nie będzie mu przeszkadzał.

*

Antoni zaplanował włamanie jak najdokładniej. Doedukował się w internecie i zapobiegawczo wziął z mieszkania latarkę, scyzoryk wielofunkcyjny, netbooka oraz okablowanie do kopiowania danych z dysku.

Powróciwszy późnym popołudniem do budynku redakcji, zamknął się w jednej z toalet, poczekał aż wszyscy skończą pracę, a nawet dla pewności kilka godzin dłużej, po czym wyszedł z ukrycia.

Jak było do przewidzenia, w środku nocy budynek całkowicie opustoszał.

Wrodzona ostrożność nie pozwoliła mu jednak włączyć latarki, póki nie znalazł się przed drzwiami „Nowej Fantastyki”. Podekscytowany, choć skupiony, wyciągnął scyzoryk i przystąpił do działania. Miał sporo czasu na dostanie się do środka.

Ostatecznie, udawanie włamywacza nie wyszło Antoniemu tak profesjonalnie, jak to sobie wyobrażał. Po półgodzinnej próbie subtelnego otworzenia zamka, musiał rozwalić go kopniakiem. Przy kolejnym już nie tracił czasu. Drzwi do pokoju naczelnego stanęły otworem. Cel był na wyciągnięcie ręki.

Antoni miał świadomość, że haker także z niego marny, więc nawet nie próbował łamać hasła. Śrubokrętem w scyzoryku odkręcił obudowę komputera, po czym podpiął dysk do swojego netbooka. Po chwili programowanie zrobiło swoje i uzyskał dostęp do folderu z osobami, publikujących tu teksty. Szybko odszukał swojego plagiatora i bez wahania otworzył plik z danymi. Znał tę osobę, choć nic z tego nie rozumiał. Imię, nazwisko, data urodzenia, adres. Wszystko się zgadzało. To nie był chory pseudonim, to była jego Klara.

O co tu chodzi? Jak to możliwe, że tutaj też są jej dane?

Szybko i byle jak podpiął dysk z powrotem do komputera. Pozbierał swoje rzeczy, by jak najprędzej opuścić to miejsce.

Nie tak łatwo będzie dotrzeć do osoby, której nazwiska nie zna. Do kogoś, kto bezczelnie korzysta z jej tożsamości, jakby nie miał własnej.

Antoni poczuł, że zaczyna boleć go głowa. Przymknął na chwilę oczy, lecz nic mu to nie pomogło. Zobaczył tylko przeklęte drzewo.

Dobrze, że wcześniej miał ustalony plan działania, gdyż jego zaćmiony umysł nie był w stanie racjonalnie myśleć. Odtworzył ustalony odgórnie schemat i nagle Antoni uświadomił sobie, że opuścił budynek skacząc z okna na pierwszym piętrze. Do rzeczywistości przywrócił go ból w lekko zwichniętej kostce.

*

Już świtało, gdy na wpół przytomny dowlókł się na swoje osiedle, lekko utykając. Przystanął przy drzwiach wejściowych do swojej klatki schodowej i w roztargnieniu zaczął szukać po kieszeniach kluczy, kiedy nagle wpadł na niego wychodzący sąsiad. Wiedział, że mężczyzna mieszka na jego piętrze, jednak nawet nie kojarzył jak ma na imię.

– Ostrożnie, bo wypadki chodzą po ludziach!

Wypadki… To jego wina. Klara wcale nie musiała ginąć. Gdyby tylko bardziej uważał…

Antoni poczuł, że, ta uwaga, to dla niego za dużo. Wbrew swojej woli, zgiął się wpół i zaczął szlochać.

– Czy coś się stało? Naprawdę, nie chciałem uderzyć…

– Nie, nie… ja tylko… ja tak bardzo za nią tęsknię.– Mężczyźni nie płaczą, on jednak nie mógł już dłużej się powstrzymać. Zupełnie jak mała dziewczynka.

– Za kim?

– Za Klarą, ona była… była moją… – gardło zacisnęło mu się tak, że nie był w stanie dokończyć.

– Na pewno minęło już sporo czasu. – Dało się zauważyć, że sąsiad nie ma ochoty na pocieszanie.

– Sporo czasu?! Nigdy nie będzie go dość, by zapomnieć, że to moja wina! – Zaczął oddychać wolniej i głębiej, łzy przestawały płynąć. Złość na sąsiada sprawiła, że łatwiej przychodziło mu się uspokoić.

– Może czas kupić sobie jakiegoś zwierzaka? Mieszkanie samemu przez ponad pięć lat może być bardzo depresyjne. Ja, na ten przykład, już po roku nie mogłem znieść pustki w mieszkaniu i w końcu kupiłem sobie…

– Mieszkanie samemu? Przecież Klara mieszkała ze mną. – Spojrzał na mężczyznę, jakby tamten głosił jakieś herezje.

– To dziwne, że nigdy jej tu nie widziałem. Czy ona wychodziła z domu?

Musiał zebrać myśli. Zbywając sąsiada, wszedł na klatkę schodową i szybko wskoczył do windy.

Klara… Przecież Klara istniała, nie była tylko wytworem jego wyobraźni. Ten sąsiad mijał ich nie raz, zawsze wymieniali grzecznościowe powitania. Nie mógł jej nie widzieć! Zamknął oczy, by przywoływać we wspomnieniach jej twarz. Jasne włosy, okrągła twarz, szare, duże oczy…

*

– Klara! Antek! Chodźcie na obiad! – kobieca twarz w oknie zniknęła szybciej, niż się pojawiła. Można by pomyśleć, że to głos zjawy.

– Jeszcze chwila, mamo!

Drzewo było wysokie i o lichych gałęziach, ale chłopiec z łatwością i bez strachu wspinał się coraz wyżej.

– Spadniesz!

Wystawił język jasnowłosej dziewczynce, która przypatrywała mu się z dołu. Pewnie chwycił się ostatniej gałęzi i podciągnął. Wreszcie był na szczycie. Wiatr delikatnie rozwiewał jego włosy, choć nie chłodził, gdyż słońce świeciło tu mocniej. Wytarł przepocone dłonie o spodenki i słysząc lekkie burczenie w brzuchu, chętnie rozpoczął drogę powrotną.

Wybrał zbyt upalny dzień, by osiągnąć swój cel i zmęczenie pojawiło się zbyt szybko. Chciało mu się pić, a wciąż wilgotne ręce nie chwytały już konarów tak pewnie. Musiał szybko zejść, zanim tu zasłabnie i sprowokuje siostrę do kpin.

– Ale z ciebie ślamazara, Antek. Mama nas na kolację zawoła, a ty wciąż będziesz siedział na tym drzewie jak małpa!

Twarz chłopca zrobiła się purpurowa, nie tylko z wysiłku. Mocno chwycił za kolejną gałąź, opuścił nogi, natrafiając na powietrze. Lichy kawałek drewna nie wytrzymał i chrupnął żałośnie.

Ostatnie, co widział Antek, to przerażone, szare oczy swojej siostry, gdy zbliżał się naprawdę szybciej niż się spodziewała. Ostatnie, co usłyszał, to przewiercający do szpiku kości krzyk dziewczynki, kiedy jego ciałem wstrząsnął tępy ból. Zdążył poczuć jeszcze na sobie ciepło drobnych dłoni, zanim zgasła jego świadomość.

*

Co to za paranoja. Skąd to się wzięło w jego głowie? Nieważne, skoro uważa się za pisarza, powinien wykorzystywać takie inspiracje. Może być z tego ciekawe opowiadanie, jednak tym razem wydrukuje je w „Nowej Fantastyce” pod swoim własnym nazwiskiem.

Drzwi windy rozsunęły się, więc resztką sił udał się w stronę swojego lokum.

Przekręcił klucz w zamku i wszedł do mieszkania. Od razu wyczuł, że nie było puste.

Klara czekała na niego w otwartej na salon kuchni. Ubrana w letnią sukienkę, siedziała na wysokim stołku przy blacie i sączyła parujący napój z filiżanki.

– Klaro, jesteś…

– Nie, to ty wreszcie jesteś. – Kobieta ledwo hamowała gniew.

Klara umarła. Przecież dobrze pamiętał tamten wypadek. Pamiętał jej szare, przerażone oczy, zanim uderzyli w drzewo i sam stracił przytomność.

– Klaro, ty… przecież ty zginęłaś w wypadku. Uderzyliśmy w drzewo… w szpitalu powiedzieli… – Antoni nigdy wcześnie nie był aż tak przerażony i jednocześnie podekscytowany.

Jej śmiech jasno przekazał, co myśli na ten temat.

– W takim razie albo jestem duchem, albo postradałeś zmysły skoro tak naprawdę uważasz.

– Gdzie w takim razie byłaś? Dlaczego nie dałaś znać, że żyjesz?

– Ja? To ty gdzieś zniknąłeś wiele miesięcy temu. Przepadłeś bez najmniejszego śladu, a ja byłam na tyle głupia, by szukać cię kilka długich tygodni. Wreszcie dałam sobie spokój, przypuszczałam nawet, że zginąłeś, jednak widzę, że raczej zwariowałeś. Teraz wracasz, jak gdyby nic się nie stało i twierdzisz, że to ja nie żyję…

Myśli przelatywały jak szalone. Jego martwa Klara właśnie do niego mówiła, siedziała przed nim, bardziej realna niż zwykle. W dodatku twierdziła, że gdzieś zniknął.

Przypomniał sobie uderzenie. Jej krzyk i drobne dłonie zaciskające się na jego ręce. Obrócił głowę w stronę kobiety i widział dokładnie, jak gałąź przebiła ją, przyszpilając do siedzenia. Nie mogła tego przeżyć. Zanim stracił przytomność, spojrzał na drzewo. Pamiętał je zbyt wyraźnie, jakby było jego ostatnim prawdziwym wspomnieniem.

– Antek? – w głosie Klary nie było już gniewu, zastąpiły go troska i niepokój.

Uzmysłowił sobie, że mówiła coś do niego. Ciągle w tej samej letniej sukience. Czemu wcześniej tego nie zauważył? Dlaczego pamięta ją tylko w tej sukience?

– Klaro, pamiętasz tamto drzewo?

Zamilkła nagle, przenosząc spojrzenie z Antoniego i wpatrując się w nieokreślony punkt za oknem. Tknięty przeczuciem, podszedł tam i wyjrzał na podwórze.

Jasnowłosa dziewczynka stała pod drzewem ze wspomnień, z którego właśnie schodził chłopiec. W samochodzie jadącym alejką obok, mężczyzna stracił panowanie nad kierownicą. Trzask oznajmił, że chłopiec zaczyna spadać. W tym samym momencie, kiedy chłopczyk wpadł na dziewczynkę, samochód uderzył w drzewo, a zwisająca gałąź przebiła przednią szybę.

Antoni odwrócił się od okna i rozejrzał po mieszkaniu. Nie dostrzegł nigdzie Klary. Zaskoczyło go, że potrafił zachować spokój. Chyba zaczynał rozumieć.

Wziął laptopa i „Nową Fantastykę”, rozsiadając się z nimi na kanapie. Tym razem nie sięgnął po zewnętrzny dysk. Odrzucił czasopismo na bok a komputer położył na kolanach. Wstrzymany system szybko się uaktywnił. Uspokoił oddech i zaczął gorączkowo pisać, nie odrywając oczu od ekranu. Kiedy potężny blok tekstu był ukończony, zapisał plik, po czym sięgnął po magazyn.

Nie można pozwolić, by to się powtórzyło.

Ekran zamigotał, wyskoczyło nowe okno przeglądarki z ankietą.

Klara nie miała wolnych 10 minut, więc je wyłączyła. Poczuła, że nagrzany laptop parzy ją w nieosłonięte nogi. Gdy nimi poruszyła, lekko zapiekła ją lewa kostka. Odkładała komputer, gdy jej uwagę przykuł otwarty plik tekstowy.

Znów to samo? Kiedy ja to napisałam?

Koniec

Komentarze

Hmmm. Jest jakiś pomysł, ale nie przekonał mnie tak do końca. Być może to kwestia godziny.

– Ostrożnie, bo wpadki chodzą po ludziach!

Literówka czy tak miało być?

Mama nas na kolacje zawoła

Literówka.

Uspokoił oddech i zaczął gorączkowo pisać nie odrywając oczu od ekranu.

Zgubiony przecinek.

Babska logika rządzi!

Poprawione.

Nie znam się, to się wypowiem.

Hej. Swój, swego, jego– nadużywasz ich w tekście. Zwracam na to uwagę bo sama mam z tym problem. Poza tym akapity, które zaczynasz od "Antoni" zaczęłabym po prostu od czsownika, przecież wiadomo o kogo chodzi. A pomysł bardzo fajny, podobał mi się. 

 

“NF” gra kluczową rolę, i bardzo dobrze, ale kto się z kim przenika, i dlaczego, nie załapuję w dostatecznym stopniu. Antoni wiecznie załamany, wyskakująca jak diabełek z pudełka i zajmująca jego miejsce Klara nie wzbudziła emocji…

Ale zawsze możliwe, że kawa była za mała.

Rozdwojenie jaźni po traumie z dzieciństwa? Tylko jak wytłumaczyć spotkanie – rozmowa z lustrem? Halucynacje? Niejednoznaczność bardzo mi się podoba, pomysł ciekawy.

Tekst chyba mnie przerósł warstwą psychologiczną, bo pomysł wydał mi się trochę niezrozumiały ; ) Albo inaczej – wydał mi się źle przedstawiony. Opowiadanie jest napisane w taki sposób, że tworzy wrażenie pośpiechu, może to zabieg celowy, ale mi przeszkadzał, a i pewnie najlepiej na docenienie pomysłu nie wpłynął.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Czytałam z niejakim zaciekawieniem, jednak opis włamania się Antoniego do gabinetu redaktora wydał mi się tak nierealny, że podważył wszelką wiarę w możliwość tego zdarzenia  A kiedy przeczytałam o nakładających się wspomnieniach – najpierw wypadku samochodowego, potem dzieciństwa i upadku z drzewa – przestałam rozumieć cokolwiek. Pojawienie się Klary, zamiast cokolwiek wyjaśnić, jeszcze bardziej zagmatwało sprawę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka