- Opowiadanie: pietras - Operacja beznadziejna

Operacja beznadziejna

Smoki, smoki, smoki a jak nie, to zombi, zombi, zombi. Wszędzie masowa produkcja pod jedyny słuszny i właściwy temat dla łatwych pieniędzy. Żeby to jeszcze mądre czy oryginalne było. Skutkiem mej frustracji jest to dziełko.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Operacja beznadziejna

– Że co? To ma być ta misja, jakiej jeszcze nie mieliśmy? Nie no…weźcie to przeczytajcie, bo chyba będziemy musieli sprać kogoś, kto robi sobie jaja z najświętszej paladyńskiej służby.– stwierdził potężny krasnolud.

– Daj to, ty biedna, przewrażliwiona duszo.– Kartkę porwał człowiek wzrostu słusznego, jednak postury już nie koniecznie– Haha, mamy pilnować smoka! Bezsens. Znaczy powstrzymywać inne smoki i armie, idące na rozrabiającego smoka? Niczego innego się przecież te stwory nie boją. Nie no, całej armii to nawet my nie zatrzymamy. Zbyt długo.

– O wszyscy bogowie, tylko nie to!- jęknął trzeci przybyły, elf wystrojony w szaty jednoznacznie wskazujące mago-paladyna, po czym zrezygnowany opadł na krzesło.

 Panowie, z radością ogłaszam, iż daliśmy się wrobić we wspaniałe zadanie pilnowania smoka przed ludzkimi fantazjami, czyli w istocie pilnowanie ludzi przed realizacją głupot, wyczytanych w literaturze masowej, których to próby kończą się posiłkiem dla cwanych, magicznie zmutowanych gadów. Nie każcie mi mówić dokładnie, jakich głupot, bo to się w głowie nie mieści.

– Ja pierdolę, chodzi o: „Ojej, smok! Jaki słodziutki! Będzie moim przyjacielem, wytresuję go i będziemy latać, czarować i palić zamki złych królów i magów i nawet Zuza z Kasią będą mi zazdrościć sukien ze smoczego skarbca! A jak będę odpowiednio duża, zerżnie mnie w dupę i będę mogła sama zmieniać się w smoka i zostanę Matką Smoków!”

Elf prawie podskoczył, słysząc ostatnie zdanie.

– Mógłbyś powtórzyć…nie, nie powtarzaj tego. A myślałem, że pisarze wymyślili już wszystko.

– W dupę dosłownie, czy w przenośni?

– Nie masz Ty zdrowszych problemów do dociekania, człowieku?

– No co? Ciekawość– najważniejsza zaleta i wada paladyna przecież. Ale zapomniałeś o najważniejszych smoczych fantazjach męskich.

– E tam. To zbyt oczywiste. Dla sławy, względów dam i Januszosa– Pana Bezkresnej Głupoty, stanę się pieczonym stekiem w zalewie z własnej zbroi. Zdrowy posiłek dla bestii, nie ma co. Żelazo na krew dobre przecież. No i ostatnio pojawił się nowy trend, że dusza padłego smoka da się wchłonąć i zmieni człowieka w smoka w ludzkim ciele.

A to wszystko przez zamaskowaną wśród pisarzy opcję smoczą! Pisze taki kuszące naiwnych, żądnych wiedzy i samotnych brednie, biedni trafiają go paszczy a smoczysko właśnie wtedy nagradza naganiającego swą wiedzą, mocą czy skarbami! To trzeba wreszcie ukrócić raz a dobrze, mieczem, ogniem i magią!

– Nie można. Nie ma dowodów na te „oszczerstwa, rozpowszechniane przez pewne siły, blokujące ludowi wolny dostęp do smoczych mocy”.

– Powiedział ten, co spala bez sądu ratusze ze sprzedajnymi radnymi w środku!

– To co innego! Ja służę ludowi mieszczańskiemu, który sądów nie zawsze pragnie!

– Dobra, już się nie kłóćcie.– Poprosił elf– Posłuchajcie lepiej szczegółów naszej nowej misji, której(jak każdej już przyjętej z resztą) odrzucić nie możemy. Jeszcze by kto pomyślał, że Święta Trójca się smoka boi.

Otóż nasz młody smok jest w trakcie poszukiwania miejsca na siedzibę. Znaczy lata gdzie chce i sprawdza odpowiednie lokalizacje. W czasie rozważań nad tą życiową decyzją jest bardzo rozdrażniony, więc biada temu, kto mu przeszkodzi. Teraz siedzi w jaskini, do której wejście widzimy przez okno tej specjalnie dla nas wzniesionej ze… świeżo ściętego drewna dębowego, strażnicy. Nie musimy się jednak martwić, że tą grotę wybierze, choć drugie z niej wyjście prosto na bogatą w zwierzynę kotlinę wychodzi. Nie wybierze jej z uwagi na duże, głośne miasto, które to nas prosiło o ochronę co głupszych obywateli, znaczy smoka. Bo chociaż smoki cenią sobie dopływ świeżych samobójców, to jednak mieszkać obok ludzkich siedzib nie chcą. Tyle nam tu napisali.

– To na co my tu? Nie zostanie, to nikt nie przyjdzie go tresować, zabijać czy smakować od tylca.

– I oto pojawia się haczyk. Musimy tu dla świętego spokoju odstraszać, bo przy najmniejszej próbie smoczysko strzeli focha i na odchodne miasto podpali, jeszcze otrzymując za to oklaski, bo przecież „Smok, ojej, ojej!” i tak dalej.

– No to, bracia niżsi i innousi, ponudzimy się tu trochę. Mam pomysł, jak ludziom wytłumaczyć sytuację, a potem sprawdźmy zawartość barku, który tu również nam zorganizowano.

– Ale Maniek, pewien jesteś? No bo mówili tyle heroldzi i kapłani wszelkich kultów ostrzegali. No i paladyni pilnować mają wejścia nawet.

– Och zamknij się, Seba. Oczywiście. Mam wszystkie książki, ognioodporne edycje, pełne relacji zastraszanych przez Układ świadków. Smocza wiedza będzie moja!

– No ale ci paladyni. Wiesz, że to ci trzej bezwzględni wypalacze zła? Gdzie nie przyjdą, to płoną stręczycielskie burdele, karczmy chrzczące napitki, świątynie nieludzkich bogów, kapłani-dyktatorzy i radcy-kurwy z całymi ratuszami! Nawet miejskie gildie magów się ich boją!

– Oj, Seba i właśnie dlatego tych zaprosili. Wbili tylko tablicę ostrzegawczą, siejącą brednie z Protokołów Układu, a teraz sobie w karty grają i my mamy się ich bać. Ale mnie te kłamstwa nie odstraszą.

– Ech, taki piękny wieczór, tyle zła do zwalczenia wylazło a my grzejemy dupy w tej jednorazowej stróżówce.– Zasmucił się krasnolud, po wygraniu ostatniego rozdania w tysiącu.– Wiecie, myślę, że ktoś celowo chciał nas tu widzieć. No panowie, chwalić się! Kto komu podpadł ostatnio, gdy bez zbędnego szacunku dla pustych haseł i nowomodnego, zachodniego, pizdowatego pieprzenia, bezwzględnie likwidował nieprawości? Ja przyznaję, że niestety nie miałem okazji, bo na podziemny front mnie wezwali, przeciw serii groźnych wypadów Mrocznych.

– Ja tym razem nikomu nie podpadłem, uwierzycie? Albowiem na jednomyślne, serce łamiące błagania przedstawicieli wszystkich mas miejskich, ogniem gniewu potraktowałem dwa bezprawne burdele, krwiopijczą faktorię kupiecką, sprzedajny posterunek straży miejskiej i niewyżyte bydlęta, strażników udające, karczmę, co wina chrzciła oraz ratusz i pałacyk burmistrza, w których kierujący tą całą manufakturą zła siedzieli. W przypadku karczmy powstrzymałem się nawet nieco, albowiem właścicielem lud chciał się sam zająć. Tak więc nie podpadłem nikomu, wręcz przeciwnie.

– Ja zaś owszem, uraziłem znowu pewne kręgi.– Potwierdził elf– Zmuszony byłem odpowiednio efektownie i efektywnie, bo bardzo cenię wychowawczą funkcję prawa, odesłać na sąd boski paru wybitnych przedstawicieli lokalnego życia publicznego. Autorytetami wielkimi, mecenasami i tak dalej byli, fakt, ale żebyście wydzieli, czym się potajemnie zajmowali! I nie mówię o skrytych wielokątach towarzyskich z wezwanymi diablicami, czy innych takich niegroźnych słabostkach. Wpływowi przyjaciele tych typów zapamiętali mnie na pewno.

– Nie martw się, odbijemy sobie potem! Miło, że sam zadbałeś o naszą markę.

– Wiecie panowie, tak sobie też myślę nad tymi straceńcami, w pojedynkę atakującymi smoki. Ci mnie szczególnie intrygują.– Stwierdził elf, gdy paladynów znudziły już karty– Fantazje, na które opcja smocza łapie, są mniej lub bardziej zrozumiałe. Chcieć wiedzy, rzecz oczywista dla rozsądnego człowieka. Szukanie przyjaciół w zemście, zwłaszcza przez brzydkie i nieznośne baby, które niestety były, są i będą zawsze, też. O czysto ludzkim, w szeroki m znaczeniu międzyrasowym, pożądaniu bogactwa już nie wspomnę. A to z smokiem…co cóż, jeśli bajka o nabraniu gadzich cech ma trzymać się kupy, to taki sposób wydaje się nawet pasować. Ale ci straceńcy zdają się mieć instynkt samozagłady zamiast mózgu.

– I pewnie masz koncepcję, bo jak się uprzesz, to dniami i nocami myślisz, aż wymyślisz?– Dokończył krasnolud.

– Owszem mam. Rozwiązanie zdaje się tkwić w psychice, biologii i podświadomych realizacjach pierwotnych ról społecznych. Otóż tak. Zauważyliście, że to zawsze są mężczyźni i to młodzi-gniewni?

– Fakt. Kobiety inaczej rywalizują ze sobą a dojrzalsi…są dojrzalsi i tyle.

– Tak. Jednak czymże przede wszystkim jest dojrzałość, jeśli nie ustatkowaniem się?

– No głównie tak, ale nie tylko.– Uściślił szybko człowiek.

– A czego nie musi już robić ustatkowany mężczyzna? Znaczy musi, bo rogaczem będzie, ale wszyscy wiemy, że nic tak jak małżeństwo nie tępi męskich instynktów.

– Amen!- Krzyknął krasnolud– Dawaj dalej. Wiem chyba coś wymyślił, ale dawaj.

– Tak więc rozumiecie. Więc mamy takiego młodego wojownika, który odpicowuje sprzęt i konia i wyrusza w pełnej krasie swojej wojowniczej, męskiej natury, na bestię. To, że wybiera smoka to też nie przypadek. Wielkie są, prawda, ale to również znaczy, że: z daleka je widać, łatwo trafić no i nie wszędzie się takie zmieszczą. Groźne są, też prawda, no ale znajdzie się czar ochronny i przeciw smoczemu płomieniowi. Znajdzie się też groźniejszych przeciwników. Cienie-zabójcy, gazowe trucizny, zdradzona kobieta. Jednak smok ma tą niezbędną cechę, że jest wielki. Łup mężczyzny-łowcy i żywiciela rodziny musi być wielki. Jedzie więc taki z mieczem lub kopią, kształtów ulubionych dla kultystów płodności, dokonać męskiego czynu i męskości dowieść.

– Haha! Jedzie taki uzbrojony we wszystko, poza oszukańczą, niemęską magią na smoka, zamiast bezpiecznie i dobry uczynek czyniąc, wyrwać chętną kobitkę kształtów wielkich i innego oręża użyć! Jesteś geniuszem! Ale po co tak od razu smoka? Mało to słabszych a bardziej szkodliwych potworów łazi po świecie, dając okazję do wykazania się bohaterstwem?

– Dla was to niezrozumiałe wymysły, ale może oni są nieśmiali względem kobiet? Albo odwrotnie, wiedzą, że chętną znaleźć to żaden wyczyn i szukają większej okazji do zaimponowania? Może nawet liczą, że ubijając smoka zyskają dostęp do najlepszych dam? Tych, co za nieumówione spojrzenie nawet nasyłają na biedaka osobistych ochroniarzy? Czyli widzicie, podświadomie mogą pragnąć przedłużenia rodu i gatunku z najlepszą kobietą. Czysty biologizm i płodność!

– Tak jest! Wypijmy więc za tą koncepcję i za potęgę sexu, którym to człowiek jak się postara, to wszystko wyjaśni!

Toast nie został spełniony. Nagle rozległ się potężny ryk.

– No żesz kurwa, nie!

– Biegiem!

Trójka paladynów dobiegła do wejścia akurat, gdy z groty buchnął wielki płomień.

– No ładnie walnął. Nic tam już po nas.

– Bogowie! Przecież wytłumaczyłem uczciwie wszystko, zamiast metody kapłańskiej „Nie, bo nie, bo spłoniesz!”.

Z jaskini wyleciał czarny, dymiący kształt. Paladyni podeszli, choć tu na cud już nie liczyli.

– To był jeszcze dzieciak!

– Bogaty dzieciak. Patrzcie, ognioodporna torba wytrzymała smoczy ogień.

– Bogaty i głupi. Torbę sobie kupił, zamiast ogniotrwałego ubrania. Sprawdźmy, co tam niósł.

– Kurwa, nie mówiłem?! Proszę, wszystkie właściwe książki! Relacje świadków nieznanych, ekspertów z koziej dupy, straszenie dowodami bez ich pokazywania, spisek, spisek, spisek, oni są źli!

– Dobra, powinniśmy nagłośnić nieco w tej sprawie, najlepiej ogniem. Tu i tak już nic po nas. Wyrzucił go, znaczy ostrzega, czyli chyba focha nie strzeli. A jeśli nawet, to trudno. Mam dość tej misji. Prędzej całe zło zostanie pokonane, niż ludzka głupota.

– Panowie, nie z naszej winy ta śmierć. Nie będziemy nad każdym stać z batem. Nie od tego jesteśmy a to sensu nigdy nie ma. Kto chce być głupim, jego wola.

– No to chodźmy rozejrzeć się za jakimś złem w mieście. Proponuję przyjrzeć się radnym. Nie podobali mi się. Pod tą butą musi się coś kryć.

– Momencik. Ten gość jeszcze się na coś przyda. Zrobię drugą tabliczkę.

 

Tak oto Święta Trójca odeszła spod smoczej jaskini, poszukać przeciwników możliwych do pokonania. Zostawili za sobą kolejnego dymiącego amatora smoczych darów i tablicę ostrzegawczą: „Ten słuchał pisarzy, miast rozsądku. Chcesz iść za nim, twoja wola. Paladyni”.

Koniec

Komentarze

Fragment regulaminu konkursu Dragoneza 2014:

Limit znaków: 10 – 50 tysięcy, według licznika na stronie.

Dolny limit jest nieprzekraczalny, górny możecie symbolicznie przekroczyć…

 

Pietrasie, Twoje opowiadanie, mające zaledwie 8975 znaków, nie będzie mogło uczestniczyć w konkursie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ano. Dopisz ten brakujący kawałek albo zrezygnuj z konkursowej plakietki.

Babska logika rządzi!

Zamysł podoba mi się, popieram – ale realizacja już nie budzi mego entuzjazmu…

Poza tym znaków brakuje.

Na początku lektury miałem jeszcze nadzieję, że tekst okaże się udaną drwiną ze smoczego kanonu. Niestety żart (może żarty?) są po prostu słabe. Zamysł był ciekawy, ale wykonanie położyło pomysł.

 

Masz zły zapis dialogów, literówki i powtórzenia.

 

Torbę sobie kupił, za­miast ognio­trwa­łe­go ubra­nia. 

To najlepszy z żartów. A tekst ma 11k znaków…

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Skutecznie zniechęciło mnie wykonanie, podobnie jak rozmowa przedstawiona zaraz na początku tekstu. 

Idea ciekawa, tekst sympatyczny, przesłanie cholernie prawdziwe.

Tylko wykonanie… Błędy w zapisie dialogów, niejasno sformułowane zdania, literówki, zaimki w dialogach raczej piszemy małą literą, myślniki od sąsiednich słów oddzielamy spacją…

Babska logika rządzi!

Kurczę, a mnie nawet “uśmiechnęło”. Znać, mimo, że humor przaśny i o komplikacji cepa, że ktoś niegłupi to pisał, choć z Finezją raczej zbyt długo nie sypiał.

Za to wykonanie woła o pomstę do nieba – niechlujnie jest. Nieładnie.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Bardzo niechlujny ten tekst. Nawet zamysł, chociaż przecież prosty i niezły, trzeba było wydzierać spod bałaganiarskiego wykonania. Niby sympatyczne, niby krótkie – a mnie znudziło.

Nowa Fantastyka