- Opowiadanie: Finkla - Wędrówka emocji

Wędrówka emocji

Podpuszczona przez Ochę i PsychFisha, spróbowałam zmierzyć się z emocjami. Sama nie wiem, co z tego wyszło. Ale jeśli nie nadaje się do czytania, to bezczelnie zwalę winę na prowokatorów. ;-)

Sądząc po komentarzach: eksperyment bardzo nieudany. Ale winę biorę na siebie. Czytelniku, zostałeś ostrzeżony.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Wędrówka emocji

Magdusia zawsze była spokojnym dzieckiem. Już jako niemowlę nie urządzała awantur, kiedy widziała wychodzącą mamę. Bez problemów zostawała pod opieką cioci lub babci. Jakby było jej wszystko jedno. Zaczynała płakać dopiero, kiedy „mleczarnia” nie wracała w porę na karmienie. Jednak dostrzegała różnicę między piersią a butelką.

Kilka lat później zazwyczaj starała się zachowywać grzecznie – stanie w kącie było strasznie nudne. Opłacało się wykonywać polecenia dorosłych, aby uniknąć tych ciągnących się niemiłosiernie minut. Stopnie w szkole nie stanowiły problemu – nauczyciele mówili wystarczająco dużo ciekawych i łatwych do zapamiętania rzeczy, a na wszystkie pozostałe przymykali oczy.

Pod koniec podstawówki Madzię zaczęły zastanawiać różnice między nią a koleżankami. Ona nigdy nie interesowała się ubraniami, a już na pewno nie sukienkami – zbyt ograniczały swobodę ruchów, przeszkadzały we wspinaniu się na drzewa, uniemożliwiały trzymanie nóg na ławce i w ogóle nie grzały, kiedy na dworze robiło się zimno. Podobnie racjonalnie podchodziła do kosmetyków. Smarowanie twarzy kolorowymi mazidłami uważała za bezsensowny pomysł. Jeszcze miała mnóstwo czasu, zanim będzie musiała ukrywać zmarszczki. Wszystkie dyskusje na temat odstających uszu, za wielkich nosów, zbyt małych piersi i nieładnych łokci nudziły ją jeszcze bardziej niż niegdyś stanie w kącie. Jeśli jakaś część ciała wyglądała naprawdę tragicznie, to po osiągnięciu dojrzałości można będzie skorygować ją skalpelem. Czym tu się ekscytować? I dla kogo niby miałaby tak się przejmować urodą? Dla dziecinnych chłopaków z klasy, którzy nie widzieli świata poza resorakami, klockami lego i durnymi gierkami na rozmaitych urządzeniach? Wolne żarty. Muzyka… To już w ogóle odrębna historia. Niektóre piosenki miały interesujące słowa, niektóre teledyski śmieszyły, niektóre melodie łatwo wpadały w ucho. Ale żeby wieszać plakaty ulubionych zespołów nad łóżkiem? Przejmować się, płakać i kląć, bo rodzice nie pozwolili jechać na koncert? A kto w ogóle chciałby przepychać się w tłumie podpitej starszej młodzieży, podrygiwać komicznie i wrzeszczeć do bólu gardła? Gdzie tu logika?

Kiedyś, chyba w drugiej klasie liceum, przyszło Magdzie do głowy, że jest androidem. Ale fizjologia przekonała ją, że to nieprawda. Poza tym pan od fizyki upierał się, że robotyka jeszcze nie osiągnęła takiego poziomu, aby tworzyć urządzenia, które dałoby się choć przez chwilę pomylić z człowiekiem.

Przy wyborze kierunku studiów Magdalena zachowała się rozsądnie. Jak zawsze. Zdecydowała się na zajęcia nie nazbyt nudne i obiecujące korzystne perspektywy finansowe.

To stało się na pierwszym roku, w środku letniego semestru.

Magdalenę ciekawił seks. Wszystkie koleżanki z grupy miały już za sobą jakieś doświadczenia w tej dziedzinie, tylko ona nie. To, że postępowała znacznie bardziej logicznie niż przyjaciółki, nie oznaczało w końcu, że jest gorsza czy skazana na prowadzenie uboższego życia. Zatem, kiedy na którejś imprezie Piotr zaczął ją namiętnie obściskiwać, nie oponowała. Upewniła się tylko, że chłopak ma prezerwatywę.

Później nawet nie potrafiła powiedzieć, czy pierwszy raz spodobał jej się, czy nie. Bo przeżycie było… nie do opisania. Tak, jakby przebicie błony dziewiczej uwolniło jakieś nowe hormony. Nagle świat Magdy zmienił się diametralnie; nabrał barw, smaków, zapachów, sensu… Oczywiście, już wcześniej rozróżniała kolory, potrawy i aromaty. Ale wrażenie wydawało się analogiczne do odzyskania wzroku albo słuchu po wieloletniej chorobie. W życiu pojawił się nowy wymiar, który oszałamiał, przerażał i fascynował. Tak, przerażał – dziewczyna, dotychczas co najwyżej obawiająca się, że z czymś nie zdąży, nagle zaczęła odczuwać strach. Co dziwniejsze – irracjonalny. Ni stąd, ni zowąd, bez żadnego fizycznego wysiłku, bez powodu serce zaczynało bić szybciej, aż tętno dudniło w uszach, zagłuszając szum drzew. Bo drzewa w parku szumiały – każde na swój sposób, we własnym języku opowiadało historię o korzeniach wyciągających się do wody, o konarach boleśnie trących o siebie, o ptasich gniazdach ukrytych w koronach. Ptaki… Właśnie. Ptaki też głosiły światu najcudowniejsze, najsilniejsze i najważniejsze przesłanie: miłość. Miłość we wszystkich jej aspektach; „Kochaj mnie! Tłijo-tłijo! Kochaj mnie! Tylko mnie!”, „Jestem cudowny! Czyr, czyr, czyrik! Spójrz na mnie! Wybierz mnie!”, „Tęskniłem za tobą! Gruchu-gruchu! Gdzie byłaś tak długo?”, „Precz stąd! Pilo, pilo, pilo! Wynocha! To moja wybranka! Plo-plo! Precz!”…

Jaśmin już wcześniej ładnie pachniał, perfumy miewały interesujące nuty, ale teraz… Teraz od aromatu czerwonej róży wręczonej na początku spotkania kręciło się w głowie. A woń wody po goleniu, takiej męskiej, pociągającej i pełnej obietnic, zwalała z nóg. To znaczy, na Piotrku. Jakikolwiek inny mężczyzna skropiony tym samym płynem nie wyzwalał żadnych reakcji. W ogóle cały nowy, oszałamiający świat kręcił się dookoła Piotrusia, a on świecił jak gwiazda i nadawał wszystkiemu znaczenie. Lody, zjedzone wspólnie w kawiarni, stawały się najpyszniejszymi lodami w historii ludzkości, niezależnie od smaku. Dłoń Ukochanego zapewniała punkt podparcia, który nie tylko pozwoliłby poruszyć Ziemię (ha! Czymże jest Ziemia? Pyłkiem zgubionym w Kosmosie i tyle!), ale mógłby zmusić Wszechświat do fikania koziołków.

W uniwersum Madzi zdarzały się i złowrogie obiekty. Każda kobieta, która ośmieliła się zagadać do Jedynego, trafiała na listę jeśli nie wrogów, to na pewno podejrzanych. A dziewczyna, do której Piotr się uśmiechnął… Uch, taka małpa zasługiwała na tortury i śmierć.

Ale mimo tych drobiazgów życie stało się wspaniałe; Ukochany tak cudownie je dopełniał, nadawał sens każdemu oddechowi, rozświetlał przyszłość uśmiechami i blaskiem wesołych oczu, odganiał nudę błyskotliwymi żarcikami, wyrzucał z siebie tysiące rewelacyjnych pomysłów. Po prostu był. Jedynym, niepowtarzalnym, najlepszym na świecie sobą.

O, słońce wyszło zza chmur, jasność zalała pokój. Piotruś przyszedł.

– Kochanie, muszę ci coś powiedzieć.

– Później. Na razie zbieraj się, jedziemy na grilla do Jacka.

– Nie mam ochoty na grilla.

– Oj tam, oj tam. To, że ostatnio strułaś się kiełbachą i rzygałaś, nie znaczy, że mamy zrezygnować z rozrywek. Masz piwo na rozruch.

– Nie chcę piwa.

– Alkohol dezynfekuje. Potem nie miej do mnie pretensji. Ale nie to nie. Sam wypiję.

Otworzył puszkę, upił dwa cudownie chłodne łyki.

– Gotowa? Dopiję i wychodzimy.

– Muszę się przebrać.

– A tam, zarąbiście wyglądasz.

– Komary mnie zagryzą w tej spódniczce.

– A, no racja. I głupio by ci się siedziało na Suzi.

– Nie chcę, żebyś w tym stanie prowadził motocykl. Nie możemy jechać taksówką?

– Nie możemy, bo za całą kasę kupiłem piwo. Zobaczysz, jaka będzie impra!

– Ja mogę zapłacić.

– Jeszcze tego brakowało, żeby za mnie baba płaciła. O, lubię te dżinsy. Podniecasz mnie w nich. Jak chcesz siedzieć za mną i się do mnie przytulać, to weź plecak z alko.

A na imprezę nie dojechali. Na żadną.

Koniec

Komentarze

Po pierwsze, zadam pytanie, które pod takim opowiadaniem u innych osób, zadaje każdy (zapewne łącznie z samą autorką): Gdzie tutaj fantastyka? 

Po drugie: Przeczytałem, ale w sumie ani mnie nie zachwyciło, ani nie zaciekawiło, ani nie zniechęciło. Obojętne.  Tym bardziej się dziwię, że to Finkla napisała, bo jakoś mi tak nie pasuje to, no ale każdy pisze co uważa, i ma ku temu jakieś powody.

Po trzecie: Jeżeli mam być szczery, pod względem treści, jest moim bynajmniej zdaniem, słabo. Przyznam szczerze, myślałem, że skończy się na ciąży, ale powyższe zakończenie w sumie było do przewidzenia, niedługo przed ostatnim akapitem. Więc tak jakby można było się już domyślać czego spodziewać się na końcu.

Po czwarte: Tekst czyta się szybko i w sumie tyle.

 

Jeżeli miałbym ocenić to wystawiłbym ocenę: neutralną, bo ani do mnie treść nie przemawia, ani też nie zniechęca. Ot, taka opowiastka moralizatorska. 

 

Pozdrawiam :) 

 

 

Dzięki, Idaho.

Fantastyka jest w emocjach – nieobecnych przez całe dzieciństwo i nagle wybuchających.

Zgadzam się z Twoimi zarzutami – dla mnie teksty grające na uczuciach opowiadają starą historię, znaną z tysiąca odsłon, więc są przewidywalne. No, ale chciałam spróbować. W najgorszym wypadku upewnię się, że to tematyka nie dla mnie.

Babska logika rządzi!

Tak myślałem, że “fantastyka jest w emocjach”… ale z drugiej strony, taka osobowość dyssocjalna jest jak najbardziej realna ;)

Serio? Cholera, rzeczywistość znowu przerosła fantastykę! I jak tu pisać? ;-)

Babska logika rządzi!

Nie ma sensu pisać, trzeba malować albo rzeźbić ;P

Ja jednak zostanę przy literkach. Obrazki znacznie gorzej mi wychodzą. A rzeźby to już w ogóle… ;-)

Babska logika rządzi!

Nie no, przeczytać się da, tylko tak jakoś… bez emocji. ;)

 

Z Psycho też miałaś dyskusję? Możesz zdradzić, gdzie? Chętnie zerknę.

A co do mojej “podpuchy” – mam wrażenie, że w tej kwestii jednak wciąż się kompletnie nie rozumiemy. :)

Ja tam o brak fantastyki nie będę się czepiać, bo u mnie często taki “brak występuje”. W sumie to ja podpiszę się pod zdaniem Idaho i niestety też powiem, że tekst na mnie nie wywarł wrażenia. Tym większe dla mnie zaskoczenie, że Twoje teksty nie pozostawiają mnie raczej obojętną. W tym przypadku nie wiem do czego się przyczepić albo jak wyjaśnić zarzuty. Najlepiej chyba kolokwializmem – tekst jest drętwy. I chyba wiem dlaczego! Bo pisałaś o emocjach lub braku emocji, o których nie masz pojęcia. Nigdy to Ciebie nie dotyczyło, nigdy się z tym nie zetknęłaś, nigdy się nad tym nie zastanawiałaś. Że tak powiem, wybrałaś sobie problem, nakreśliłaś linię i napisałaś… rozprawkę.

Ktoś może powiedzieć, że ze Szmaragdem też się nie zetknęłaś – przyznam mu rację. Ale wymyśliłaś postać, zżyłaś się z nią, polubiłaś i smok zyskał na znaczeniu. Powstała między Wami relacja. 

A Magda jest Ci obca, ani jej nie lubisz, ani nie nienawidzisz. Jest letnia. Nie wczułaś się w nią. Dlatego ten tekst też jest letni. Mimo wielu słów opisujących emocje nie potrafiłaś oddać tych emocji.

Nie wiem, czy potrafię sprecyzować dokładnie, o co mi chodzi.  Tutaj brakuje mi pasji.

Tekst jest napisany poprawnie, ale nie ma w nim Ciebie.

Cholercia, wybacz Finklo, lubię Twoje teksty i cieszę się, że zapragnęłaś trochę poeksperymentować. Tym razem nie wyszło, ale nie ma co płakać. Spróbuj wziąć na tapetę temat, który jest Ci bliski i który w Tobie samej wzbudza emocje.

Miałam z tym chwilkę poczekać, ale mnie podkusiłaś, by się zaraz sprawdzić. Po tych wszystkich rzeczach, które wypisałam u Ciebie, zamieszczę tekst również o Magdzie. Mam nadzieję, że się nie zbłaźnię i mam też nadzieję, że będzie widać te emocje, o których mówiłam.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dzięki.

Z Psycho i z Tobą. Pod moim tekstem na “Koegzystencję”. :-)

A że się nie rozumiemy, to bardzo możliwe. Do mnie tego typu komunikaty docierają bardzo opornie. No i, kurczę, obiekt dyskusji nie da się zważyć ani zmierzyć, więc jakby faktów do omawiania brakuje. ;-)

Babska logika rządzi!

A, ok. Tego już nie pamiętałam. Myślałam, że chodzi Ci o dyskusję pod moim “Powrotem”, gdzie właściwie napisałam chyba prawie wszystko, co na ten temat sądzę.

A jeszcze jeżeli chodzi o ten tekst – to po prostu nawet nie rozumiem, jakie emocje chciałaś wywołać, czym i w którym miejscu.

A wiesz Ty co, Bemik? Zapewne masz rację. Magdy ani nie lubię, ani nie nienawidzę, a przede wszystkim nie rozumiem.

Nie no, spokojnie nie zamierzam płakać. Ot, eksperyment się nie udał. Stawiam na tym polu tabliczkę “Miny. Nie wchodzić aż do odwołania” i tyle. Ale przynajmniej nikt nie może mi zarzucić, że nie próbowałam. :-)

No to czekam na Twój tekst o Magdzie.

Babska logika rządzi!

Ocho, nie dziwota. Sama tego nie wiem. Temat obcy, podeszłam do niego z pierwszym lepszym narzędziem na długim drągu, szturchnęłam i obserwuję reakcję.

OK, ten kawałek literatury jest (jeszcze) nie dla mnie. Na razie odpuszczę.

Aż mam ochotę dopisać “q. e. d.”, ale to niezupełnie tak. ;-)

Babska logika rządzi!

Finklo, ja bym Ci radziła nie stawiać tej tabliczki, a raczej wziąć się za rozminowanie pola smiley

Pisz, tylko o czymś, o Cię ruszy. A ja chętnie posłużę i radą i za betę.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemik, ale jak rusza, to znaczy, że wywołuje emocje. A Finkla do emocji to nawet z kijem nie chce podchodzić. ;)

Dzięki, Bemik. Jeśli kiedyś znowu mnie zapędzi na poletko, to poproszę o betę. :-) Bo na razie nie. Może, jakoś tak opłotkami, przy okazji. :-)

Babska logika rządzi!

Ocho, od razu nie chce… No przecież właśnie podeszła i… kicha. :-)

Emocje związane z frapującym problemem są w porządku. Takie… oswojone. ;-)

Babska logika rządzi!

Ach, Finklo, dlaczego mnie tak dołujesz?

Tyle razy zarzucałaś innym brak fantastyki… Pozdrawiam

Oj, nie chciałam nikogo dołować. Przepraszam.

Wydawało mi się, że nagłe przebudzenie emocji jest wystarczająco fantastyczne. Widać nie.

Babska logika rządzi!

Finklo, nagłe “przebudzenie emocji”, u dziewczyny, to prawda znana od wieków. Tysiące pisarzy opisywało ten fenomen od początku literatury. A Ty napisałaś o tym reportaż z morałem. Niemniej opowiadanko lekko się czyta, a koniec zasmuca – to oczywista oczywistość, jak twierdzi polityczny klasyk. Opowiadanko może do pewnego stopnia spełniać funkcję moralitetu dla młodych osób. Pozdrawiam.

Teraz dopiero przeczytałem komentarze powyżej i zorientowałem się, że nic nowego nie napisałem.

Aha, czyli wyważałam otwarte drzwi. No, trudno – jednak to nie moja działka, zamku na niej nie zbuduję.

OK, dzięki za wyjaśnienia.

Babska logika rządzi!

Nie ma co się przejmować ;P 

Też tak myślę, za to piszesz cudnie o innych rzeczach. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Przykro mi, ale nie wiem o jakich emocjach mówi tytuł, bo w opowiadaniu nie znalazłam żadnych. Jest tylko suchy i beznamiętny opis pewnych faktów z życia dziewczynki o osobliwej konstrukcji psychicznej. To, że dorosła Magda, sprawiająca wrażenie racjonalnej, zgłupiała po pierwszym razie, jest dla mnie pewnym zaskoczeniem, ale niezbyt emocjonującym. :-(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję wszystkim za komentarze. Spokojnie, nie siedzę w kąciku i nie płaczę. Analizuję informacje. :-)

Regulatorzy, chciałam spróbować czegoś innego. Nie udało się, trudno.

Babska logika rządzi!

Dobrze, że ten pierwszy raz, kiedy Ci się nie udało, masz już za sobą! ;-)

 

edit.

Pierwszy i ostatni zarazem, ma się rozumieć. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Oj, nie pierwszy… I obawiam się, że także nie ostatni. :-)

Babska logika rządzi!

Finklo, jakoś w Twoich tekstach nigdy nie odczuwałem braku emocji. W “Duchach przyszłości i duchach przeszłości” (ten tekst najlepiej pamiętam i chyba spodobał mi się najbardziej ze wszystkich Twoich, które przeczytałem) znalazłem ich całkiem sporo.

 

A co do powyższego tekstu. Jak tylko bohaterka znalazła miłość, to spodziewałem się czegoś złego na koniec. Stawiałem jednak, że facet ją porzuci, a tu coś bardziej smutnego. Więc pod względem przewidywalności dla mnie pół na pół. I trochę się zgodzę, że tekst nie zbudził takich emocji, jakie były Twoim zamierzeniem. Może to po części kwestia długości, może szybkiej, relacjonującej całe życie narracji. Może gdyby ją zamienić na kilka scenek z różnych etapów życia, czytelnik bardziej związałby się emocjonalnie? Mimo to nie uważam, że to zły tekst. Nieźle napisany. Nakłania do przemyśleń.

 

Dziękuję, Zygfrydzie. Tak, “Duchy…“ mi się udały. :-)

Że za szybko? Hmm, nie chciałam poświęcać zbyt wiele czasu na ryzykowny eksperyment. Może w ten sposób zamknęłam błędne kółko…

Nieźle napisany. No tak, robię raczej mało prostych błędów (jak już dawać ciała, to spektakularnie! ;-) ). Ale że skłonił do przemyśleń, to już się cieszę. :-)

Babska logika rządzi!

Pył­kiem zgu­bio­nym w Ko­smo­sie i tyle!), ale mógł­by zmu­sić Wszech­świat to fi­ka­nia ko­zioł­ków.

Literówka.

 

Ktoś kto potraktuje tekst bardzo płytko, gotów stwierdzić, że ma on na celu propagować tracenie cnoty  ;) 

 

Takie “eksperymenty” twórcze nigdy nie są niczym złym. Rozwijają “literacko” (nie tylko warsztatowo). Każdy tekst, w którym mierzymy się z jakimś niełatwym tematem, zawsze wyjdzie dla Autora na plus. Doświadczenie nabywa się próbami, a że potknięcia niosą ze sobą najwięcej mądrości… 

To kolejny tekst będzie naprawdę emocjonalny ;)

 

“Jeśli chcemy  murować, najpierw musimy nauczyć się jak rozrobić zaprawę.” – Z mądrości Nazgula.

;-)

 

Pozdrawiam!

 

 

 

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Dziękuję, Nazgulu.

Literówkę zaraz poprawię.

Nie, nie propaguję tracenia cnoty bez ważkich przyczyn. Chyba nawet sugeruję, że to się może źle skończyć. ;-)

Raczej nie nastawiałabym się na szalenie emocjonalny tekst następnym razem. “Emocjonujący” znacznie łatwiej osiągnąć. :-)

Babska logika rządzi!

Małymi kroczkami, na początek: “emocjonalny” ;)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Nieee, zacznę od “emocjonującego”. ;-)

Babska logika rządzi!

Zauważam kilka idees fixes wśród komentatorów, np. czy autor zapisał cyferki słowami? Albo: czy aby w tekście jest fantastyka? Mnie nie przeszkadza brak fantastyki, czasami może on być nawet zaletą (pachnie bluźnierstwem, wiem). Tym niemniej puenta trochę za mało wyrazista. Gdybyś dodała jakieś sugestywnie urwane koło, toczące się poboczem… A styl  wciągający, co ma szczególne znacznie, gdy się czyta rano. Pozdrawiam z rana  :) 

Lepiej brzydko pełznąć niż efektownie buksować

Jak dla mnie do dialogu końcowego tekst zaciekawia i ma się uczucie, że uszykowałaś jakiś element fantasy i to całkiem ciekawy ;) ale ten dialog na końcu to po prostu zabija tekst! I jeszcze sie w nim gubiłam – bo dałaś “Piotruś przyszedł.” – a potem wypowiedz Magdy. I dopiero w połowie dialogu skapnełam się czyja wypowiedzi jest czyja ;)

Co do głównej bohaterki, cóż… Ja się nie maluję, nie chodzę na koncerty, bo nie lubię tłumów,  nie interesująmnie idol i co tam się w modzie dzieje, staram się dokonywać logicznych wyborów i nawet imię się zgadza… więc zastrzeżeń do realności postaci nie mam ;P

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Oj, przeczytałam. Oj.

Żebyś potem nie marudziła, że nie czytam ;)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Dziękuję za wszystkie komentarze.

Uradowanczyku, na tym portalu fantastyka raczej jest potrzebna. Gdybym chciała poczytać coś obyczajowego, szukałabym lektur gdzie indziej. Wydawało mi się, że fantastyki w tekście zawarłam wystarczająco dużo. Myliłam się, nie tylko pod tym względem. :-( Urwane koło… Hmmm, może to by ładnie przemówiło do wyobraźni…

Tenszo, czyli śmierć tekstu nastąpiła podczas dialogu? Dobrze wiedzieć. Jeśli w dzieciństwie też nie odczuwałaś emocji, to może powinnaś unikać jazdy na motocyklu? ;-)

Emelkali, jeśli masz coś do dodania do listy zarzutów, to wal śmiało.

Babska logika rządzi!

Jeśli w dzieciństwie też nie odczuwałaś emocji, to może powinnaś unikać jazdy na motocyklu? ;-)

Akurat to z emocjami się nie zgadza :P Ale powiedzmy, że jest to element, w którym doszukiwałam się fantastyki/tajemnicy.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Słusznie, słusznie. Wydawało mi się, że tam fantastykę wsadzam.

Babska logika rządzi!

Ech, Koleżanko Finklo… Utknęła Koleżanka w połowie drogi, nie chcąc wybrać między ironicznohumorystycznym klimatem a stuprocentowym dramatem. Iskry przewrotnego dowcipu polśniewały z początku, potem zgasły i już nie zapłonęły, chociaż mogły. Dramat pojawił się dopiero na koniuszku, po jakże błahej scence, więc niejako kontrastowo, ale nie zilustrowany, tylko zbyty kilkoma słowami, słabo poruszył…

A najgorsze to, że przyszło mi to pisać pod Twoim tekstem. Mam nadzieję, że po raz ostatni!

Czy poprzez mało porywające wypowiedzi Piotra chciałaś podkreślić nieracjonalność Magdy po “przemianie”? Jeśli tak, to udany zabieg. 

 

A poza tym podpisuję się pod głosami krytykujących :D Już nie mówiąc o “gdzie tu fantastyka”.

Ryszard mówiąc o nagłym przebudzeniu emocji, jako utrwalonym fenomenie opisywanym w literaturze, ma chyba trochę racji! Poza tym, podobnie jak Tensza czekałem do końca na “prawdziwy” element fantasy. Tego typu historia ma pewien potencjał i jakkolwiek miłość między zakochanymi nie jest moim ulubionym tematem w książkach, chętnie przeczytałbym twoją historię ukraszoną czymś co czyniłoby ją naprawdę wyjątkową.

 

No, jeszcze mały plus za przestrzeganie przed jazdą po alkoholu, zawsze się przydaje :P.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Dziękuję za komentarze. :-)

Adamie, gdzieś Ty te iskry dojrzał, to ja już nie wiem, ale wnikać nie zamierzam. Co zobaczyłeś, to Twoje. Ten szort nie wyszedł, bywa. Czy to po raz ostatni? Też mam taką nadzieję, lecz obiecać niczego nie mogę.

Miło znowu czytać Twoje komentarze. :-)

Nevazie, tak, właśnie o to z Piotrem chodziło. Fajnie, że przynajmniej to się udało. :-)

Ech, chyba pominęłam te książki, które czytaliście z Ryszardem. I jakoś mnie nie ciągnie do nadrabiania zaległości (czy tymi lekkomyślnymi słowami ściągam sobie na głowę kolejne gromy? Zaryzykuję). Tematyka popularnonaukowa jest prostsza i ciekawsza.

Hmmm, tak właściwie, to nie wiem, czy to jedno piwo zdążyło Piotrowi trafić do krwiobiegu…

Babska logika rządzi!

Fifi, wiesz, że ludzi, którzy są na bakier z emocjami, należy się bać?

 

Zgodzę się z każdym, kto twierdzi, że “Wędrówka emocji”, jako bezpośrednia próba zmierzenia się – i przełamania – z legendą Królowej Lodu (nie mogłem się powstrzymać), jest próbą nieudaną. Ale też bardzo ładnie uwidacznia, w czym problem. A problem w tym, że opisywanie emocji to coś zupełnie innego, niż ich wyrażanie… Choć może jeszcze nie do końca trafnie to wyraziłem. Spróbujmy tak: relacjonowanie emocji, to coś zupełnie innego, niż ich wyrażanie.

 

A Ty właśnie masz tendencję do relacjonowania. Nie jest to zarzut, bo i sama ta cecha Twojego stylu nie jest na tyle wyeksponowana, by w jakikolwiek sposób razić odbiorcę czy przytłaczać wszystko inne. Zresztą oboje wiemy, że świetnie się Ciebie czyta. Niemniej jest to wyczuwalne; zawsze, ale to zawsze, czuć pewien dystans narratora – nawet pierwszoosobowego – do… wszystkiego właściwie, w tym do ewentualnych własnych uczuć. Czasem jest to mniejszy dystans, czasem większy, ale – jest. A kiedy w tekście nie ma odczuwalnych (słowo-klucz) emocji, będących swoistym zwierciadłem dla duszy czytelnika, ma on znacznie ciężej – albo w ogóle nie może – utożsamić się z bohaterami i w rezultacie tekst na tym bardzo wiele traci (Tiaaa, odkryłem Amerykę. Dajcie mi Nobla z geografii). Powtórzę jednak: w Twoim wydaniu jest to wyczuwalne, ale nie problematyczne.

Niemniej, jestem zdania, że choćby dla doskonalenia własnego warsztatu, powinnaś ponawiać ten eksperyment aż do skutku. Aż emocje naprawdę staną się emocjami. Tutaj bowiem też dokładnie tak to wygląda: relacjonujesz uczucia, ale ich nie oddajesz, choć fabuła opowiadania opiera się właśnie na nich. Tak więc tekst pozostaje fajną, sprawnie napisaną opowiastką – choć non fantastisz moim zdaniem – tyle, że o niczym. Po prostu nie ma jak zaczepić się w umyśle czy, jeszcze lepiej, w sercu czytelnika.

Generalnie jednak, Twoje opowiadania, choć, jak się rzekło, też w pewien sposób są wyprane z emocji – przy czym podkreślić należy, że: nie zawsze, nie całkiem i nie wszystkie – to jednak wywołują emocje w czytelniku, a to w ostatecznym rozrachunku o wiele ważniejsze. Nawet jeśli jest to rozbawienie (zainteresowania treścią raczej nie uznaję za emocję), to – biorąc pod uwagę naturę Twoich tekstów, a tę określiłbym jako “mimowolnie zabawną”, czego najlepszym dowodem jest fakt, że sama często jesteś zaskoczona tym, jak ludzie je odbierają: Adamie, gdzieś Ty te iskry dojrzał, to ja już nie wiem, ale wnikać nie zamierzam (a są, są… Zawsze są) – jest to dokładnie wszystko, czego potrzeba. Ale nie wszystko, co masz do zaoferowania, o nie.

 

 

Czytałaś kiedyś Frederica Forsytha? On jest guru w pisaniu wypranych z emocji powieści. Zasadniczo, to relacji ze zdarzeń fikcyjnych. Co prawda nie pisze fantastyki, tylko thrillery polityczne, czy coś, ale lubi się bawić technologią wojskową. Może by Ci podszedł.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Mądrze prawił Cień i nareszcie widzę, że zły nastrój odszedł w cień, a wrócił nasz Cień.

Komentarz bardzo dobrze oddaje to, co sama chciałam powiedzieć Finkli, ino mi tak sprawnie nie wyszło!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Tak, mam się już lepiej i znów mogę z błazeńską swobodą siać tutaj zamęt. Jeszcze raz dziękuję za troskę i duchowe wsparcie, Bemik. Jednak co do tego, co Tobie sprawnie wyszło, a co nie, polemizowałbym.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Dzięki za nowe komentarze.

Hmmm… Cieniu, jeśli dobrze zrozumiałam, to powinnam wzbudzić w sobie emocje bohaterów (załóżmy, że dam radę), a potem jeszcze jakoś czarodziejsko przelać je na papier, najlepiej nie roniąc ani kropli. To ja bym chyba wolała opracować kolejny wariant teorii wielkiej unifikacji…

Wyrażanie emocji, wyrażanie emocji… Mówimy o wytykaniu języka, kiedy jeden człowiek chce pokazać drugiemu, że zachował się niezupełnie właściwie? ;-)

Ech, Cień zachęca do ponawiania doświadczeń, Adam zakończył komentarz sakramentalnym “i żeby mi się to więcej nie powtórzyło”… Co teraz powinnam zrobić? Nic to, na razie przyszedł mi do głowy pomysł na humoreskę bez intensywnych uczuć w tle. Jeśli znowu zechcę ruszyć temat E, to poproszę Bemik o betę i może coś z tego wyjdzie.

Forsytha chyba kiedyś czytałam w dzieciństwie. Ale nie pamiętam szczegółów. A może to był Ludlum…

Dziękuję, Cieniu. Dostarczyłeś mi mnóstwo materiału do analizy.

Fifi, wiesz, że ludzi, którzy są na bakier z emocjami, należy się bać?

Drżyjcie więc! Muahahahahahahahahaha! ;-)

Babska logika rządzi!

Wzbudzanie emocji, o jakich chcesz / musisz pisać, w sobie nie jest warunkiem koniecznym, chociaż w reguły jest pomocne. Z reguły, bo jeśli “zarezonujesz” za silnie i za długo, może skończyć się na siedmiostronicowym opisie zgrzytania zębami z cytowaniem przekleństw – albo zapatrzenia w jedyne na świecie oczęta i zaklęć miłosnych – na przemian. Wystarczy trochę wiedzy, co, jak i dlaczego odczuwamy, i to, co zaobserwowaliśmy u bliźnich {nie mylić z bliźniakami :-) }.

Sądzę, że zbyt silny rezonans mi nie grozi. :-)

Czyli polecasz ewolucję, biochemię, neuropsychologię…?

Nie, Adamie, coś mi się widzi, że nie zawsze wiedza wystarcza.

Babska logika rządzi!

Nigdy nie wiadomo, grozi czy nie; wypadki chodzą po ludziach :-).

Mniej więcej. Poza psychologią, która znalazła się w osobliwym zawieszeniu między swą historią i klasyką metodologiczno– poznawczą a tym, co odkrywa neurobiologia. I wcale nie muszą to być dogłębne studia.

Jasne, że nie zawsze, ale w większości interesujących nas przypadków.

Czyli polecasz ewolucję, biochemię, neuropsychologię…?

Co prawda pytanie nie było skierowane do mnie, ale… Tak, dokładnie o to chodzi.

Wpuszczacie mnie w kanał z tym brakiem emotikonek? Jeśli zacznę pisać o hormonach, o krwi napływającej do ciał jamistych, o poziomie dopaminy lub serotoniny podwyższonym o ileś tam procent, to to będą emocje? Wyrażenie, a nie relacja? No, bez jaj!

Babska logika rządzi!

Gdyby wywalić ten wstęp i zacząć mniej więcej od przerywania błony dziewiczej, to wyszłoby chyba fajniej ; P

Co prawda, wyszedłby materiał informacyjny “piłeś – nie prowadź”, ale za to na wysokim poziomie. 

Co do emocji – ja problemu nie dostrzegam. Nadajemy chyba na tych samych falach – bohaterowie zostali wymyśleni po to, żeby ich skrzywdzić/żeby umarli; a co oni na ten temat mogliby myśleć, to już nie jest problemem narratora ; P

I po co to było?

Ale czy Ty to musisz pisać z tego typu szczegółami? Nie, nie wpuszczam Cię w kanał. Wręcz przeciwnie – mam wrażenie, że podczas każdej kolejnej dyskusji na ten temat to Ty dyskutantów wpuszczasz w kanał. :) Serio.

 Po pierwsze, nie uważam, że powinnaś się do czegoś zmuszać. Ja też o wielu rzeczach pisać nie będę, nie będę nawet próbować, bo to nie moja bajka i po co się zmuszać?

A p drugie – a jak Ty piszesz o podróżach w kosmos to co, wcześniej szkolenie w NASA przeszłaś? ;) I piszesz tak naukowo-szczegółowo, że tylko inni zawodowcy Cię zrozumieją?

Tu nie chodzi o to, żebyś pisała z naukowymi szczegółami, tylko zadawała pytania i odpowiadała na nie. Ludzie nie żyją w próżni, bohaterowie opowiadań też nie. To, co się wokół nich dzieje wpływa na nich. Jasne, to też nie matematyka, jakiś czynnik nieprzewidywalny istnieje, impuls A zadziała na bohatera B inaczej niż na bohatera C, ale zadziała. Z jakiegoś powodu. Bo mu coś tam, powiedzmy, w mózgu wypali. ;)

To można rozkminiać na poziomie ogólnym lub szczegółowym. Ogólnym – jak otoczenie wpływa na człowieka lub grupę. Szczególnym – jak konkretne wydarzenia wpływają na jednostkę. Mnie to kręci, Ciebie co innego. Ty masz tu już taki fanklub, że nie wydaje mi się, żeby to był jakiś problem.

Ale, kurczę, ja pamiętam, bez szczegółów, tylko tak wrażeniowo, jedne z Twoim pierwszych tutaj tekstów, “Lukę” i “Bunraku”. Tam jakoś “człowieka” było więcej i nie miałaś z tym problemu. Chyba.

 

Dzięki.

Syfie, czyli wywaliłbyś moje namiastki fantastyki? No właśnie – wyszłaby czysta agitka. Chyba jednak nie.

Hmmm. Zwykle lubię swoich bohaterów i raczej staram się zrobić dla nich dobrze. I przeważnie nadajemy na krańcowo różnych falach. Może na tym polega problem, że tych bohaterów stworzyłam, aby zabić, więc nawet ja się do nich nie przywiązywałam… Ani wyjątkowej sympatii, ani antypatii. I nie wyszło dobrze.

Ocho, nie muszę pisać z takimi szczegółami. Ale chciałabym umieć to napisać, i to dobrze. Jeśli załatwią to neuroprzekaźniki – nie ma sprawy, to jedno z łatwiejszych rozwiązań.

Po co się zmuszać? Żeby pisać lepiej, żeby poszerzać zakres możliwości. Całkiem możliwe, że nie potrafię, tak jak nigdy nie przebiegnę stu metrów poniżej dziesięciu sekund. Ale nie dowiem się, dopóki nie spróbuję, prawda? I mam nadzieję, że fanklub nie ucieknie, jeśli mi się uda.

Nie, nie przechodziłam szkolenia w NASA. Ale miałam na lekcjach fizykę i potrafię sobie wyobrazić, co się dzieje ze statkiem kosmicznym po wyłączeniu silników. A jeśli to nie wystarczy, to bez trudu znajdę jakąś pozycję na ten temat – na półce albo chociaż w biografii. Ale podręcznika o wyrażaniu emocji bohaterów, o wzbudzaniu mocnych uczuć u Czytelników, nie mam. Nie, pisanie takim żargonem, żeby zrozumiał tylko fachowiec, to nie sztuka. Sztuką jest wyjaśnienie złożonych zjawisk nawet przedszkolakowi. A jeśli jeszcze nie chcemy tego zrobić nadmiernie łopatologicznie, to już zaczyna się ostra jazda. :-)

Nie należy wyrywać bohaterów zbyt brutalnie z kontekstu. OK, to przydatna informacja. Niewykluczone, że wzięciem cieszą się tylko te szorty, które odwołują się do jakiejś powszechnie znanej scenerii bez potrzeby malowania szczegółów – druga wojna światowa, Słowianie, relacje wewnątrz rodziny…

Hmmm. “Lukę” pisałam też na zasadzie eksperymentu – chciałam stworzyć postapo, za którym zasadniczo nie przepadam. Ten tekst nigdy mi się za bardzo nie podobał i zdziwiło mnie jego ciepłe przyjęcie. Jeśli wyszło coś fajnego, to przypadkiem. A pod “Bunraku” były zarzuty, że narracja zbyt jednostajna. To właśnie po nim zaczęłam kombinować i zastanawiać się nad teorią pisania. :-)

Babska logika rządzi!

Powtórzę za ochą: nikt nie ma zamiaru wpuszczać Ciebie w jakikolwiek kanał. Namawiać, że masz pisać tak a tak o tym a o tym. Dzielimy się myślami, spostrzeżeniami, propozycjami. A jeśli nawet kryłaby się za tym milcząca sugestia, wyrażałaby się w pytaniu, mniej więcej takim: może przyda się Tobie taka ni to dyskusja, ni to prezentacja naszych punktów widzenia?

No, dobrze. Ale Ty tak poważnie, że emocje można zrozumieć, sprowadzić do równań chemicznych? Bo mi się wydawało, że nie, że to problem z definicji nierozwiązywalny na drodze rozumowej.

A dyskusja się przyda. Na pewno jeszcze niejeden raz ją dokładnie przeczytam.

Babska logika rządzi!

No bo emocje to takie równania chemiczne, nad którymi nie zawsze potrafimy zapanować. ;)

Rozwiązywalny. W dość trudnej do przewidzenia przyszłości, ale tak. Sprecyzuję: nie chodzi o setki, lecz góra dziesiątki lat. Jedną, dwie.

Na przykład już dzisiaj, metodą przezczaszkowej stymulacji magnetycznej, można tak zwanego normalnego człowieka uczynić na przeciąg kilku – kilkunastu minut psychopatą. Nie bój się tego słowa, jego rzeczywiste, sjentyczne rozumienie jest o wiele szersze od rozumienia pospolitego, uproszczonego do prawie schematu. Dokładniejsze poznanie dróg przesyłu pobudzeń, wzajemnych i złożonych zależności wzmocnień i / lub wygaszeń sprawi, po pierwsze, że będzie można stosować terapie ściśle dostosowane i ukierunkowane, skuteczne i bezpieczne, albo “protezować” sieci przesyłu i tak dalej, czyli, popularnie ujmując, sterować – emocjami, myślami, bo są ich pochodną, ogłupiać i “domądrzać”. Szczerze przyznam, że strach się bać myśli, do jakich to może posłużyć nadużyć…

Hmmm. Ciekawe podejście.

Babska logika rządzi!

Wszystko, co mądre zostało napisane, więc przyczepię się (a co!) do jednego:

Skoro mała Madzia nie odczuwała emocji, po kiego grzyba wchodziła na drzewa i było to dla niej na tyle ważne, że nosiła spodnie? Przecież wchodzenie na drzewa jest niebezpieczne, wkurza dorosłych i – o ile nie wchodzi się na drzewo owocowe, bo najsprawniej w rodzinie zbiera się czereśnie – nie ma racjonalnego uzasadnienia. Kilka związanych z emocjami ma – słodki smaczek adrenaliny, możliwość podziwiania normalnie nieosiągalnych widoków, wzbudzenie podziwu u bardziej ekscentrycznych osobników płci przeciwnej, próby pozyskania lokalnej fauny, którą rodzice wyeksmitują z domu przy najbliższej okazji (taa, jestem drzewołazową weteranką) – ale tak na logikę, po co się tam pchać?

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Dzięki, Alex.

Może właśnie po owoce? Nie precyzuję tego. A może to świetna kryjówka podczas zabawy w chowanego? Albo, żeby pooglądać ptasie jajeczka/ pisklątka w gniazdku? Albo w celu ukrycia przed bratem jakiegoś skarbu w dziupli (pod wpływem szkolnej lektury)? Żeby sięgnąć piłkę? Są jeszcze jakieś opcje poza adrenaliną. :-)

Babska logika rządzi!

Ależ ty pamiętliwa, Finkla.

 

I tak, “Luka” był ludzki. A w “Bunraku” było więcej emocji niż w potraktowanym po łebkach finale powyżej.

 

I ja przychylę się do zdania, że warto pisac o tym, co cię naprawdę wzburza lub porusza. Niekoniecznie nazywać same emocje lub je opisywać, a bardziej – pokazać reakcje, zachowania, drobne tiki, chwile milczenia, uciekający wzrok, chwilowe drżenie głosu… Te wszystkie, drobne sygnały, które sugerują, lecz nie determinują wprost, o jakich emocjach mowa. Pusta droga, pisk hamulców, huk – a chwile potem toczące się koło z pogiętymi szprychami uderzają mocniej właśnie przez to, czego człowiek nie widzi, co sam domalowuje w głowie i w sercu.

 

Finklo…

To ja może tak: w kawiarni trzech starszych panów, jeden z muchą w grochy, drugi pod krawatem, a trzeci po prostu zabawnie potargany, w najwyższym skupieniu wpatrywali się w odbiornik. W Szwecji ich wieloletni przyjaciel właśnie odbierał zasłużonego Nobla w dziedzinie fizyki…

Nagle wpadła do lokalu gromada. Hałas ucieleśniony, z szalikami w rękach, taki plemienny, podstawowy, chórem głosów skandujący.

– Daj pan mecza, nasi prowadzą dwa jeden z Niemcami!

Barman, niewiele myśląc, zmienia kanał, a rozpaleni zbliżającym się zwycięstwem chłopcy przeciskają się, byle bliżej telewizora, byle bliżej rzadkiej chwili chwały nad światowym hegemonem piłki nożnej. Tłoczą się, nie zwracając uwagi na starszych panów, potrącają ich, oblekają swoją fizycznością i gorączką. Seniorzy, stłamszeni sportowym wielogłosem, popatrują na siebie bezradnie, nieśmiało podnoszą rękę, bo tam przecież Nobel, bo raz w życiu, bo piętnaście lat badań…

 

 

I teraz bądź tym starszym panem. ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dzięki, że zajrzałeś. Chyba.

W “Bunraku”? Przecież tam bohaterką była… A, nie chcę spoilować. To ja już nie wiem, czym są emocje. Ale powiadasz, żeby nie pisać wprost, tylko pokazywać wiele mówiące szczegóły? Wózek staczający się ze schodów rządzi?

Hmmm. Muszę to dorzucić do mojej pamięci.

 

A wiesz, chyba bliżej mi do starszego pana (wybieram tego zabawnie potarganego) niż do młodzieńców z szalikami. Tylko jako zatwardziały introwertyk nie pchałabym się do kawiarni w celu obejrzenia tak ważnej transmisji.

I skąd w kawiarni barman? ;-p

Babska logika rządzi!

I o tym mówię Finklo.

W pierwszym odruchu złap tę bliskość z potarganym, starszym panem. Niech będzie introwertykiem. Może go koledzy długo namawiali, może, po studencku, przy tej wzniosłej okazji zaprawili kawę koniakiem lub amaretto lub wręcz wódeczką na rudych myszach… Może w tej cichej, nietłumnej celebracji jest więcej niż się zdaje na pierwszy rzut oka: introwertyk, dla którego jest to tak ogromne święto, że złamał się i wyszedł do ludzi; fizyk, zazdrosny o osiągnięcie kolegi, ale i podziwiający, nie wie sam, czy bardziej krytykować czy chwalić; wieczny doktor, który od lat marzy o profesurze i już dawno pogodził się z myślą, że nie jest najbystrzejszym naukowcem pod słońcem, za to ma wielkie serce do studentów i jest niezłym dydaktykiem, który w ceremonii widzi swoje niespełnione marzenie…

 

A dopiero potem łap się za barmana w kawiarni i inne nielogiczności. Najpierw ta krótka myśl – z kim się identyfikujesz, rozbuduj ją, konflikty, sprzeczności, niespełnione marzenia, małe i duże zazdrości… :-)

 

I tak, wózek staczający się ze schodów (podobnie jak kobieta z wózkiem przechodząca ulicę w czasie, gdy zza zakrętu nagle wypadają na nią samochody, pędzące o wiele za szybko, by zatrzymać się na tak krótkim odcinku…) prawdopodobnie podniesie ciśnienie widzom/czytelnikom/słuchaczom. Żeby je obniżyć, warto pokazać, że stoczył się sam wózek, a mama dzidzi trzyma na rękach, bo dosłownie moment przed stoczeniem je wyjęła…:-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

OK. Zapamiętam. A przynajmniej nie będę usuwać komentarza. :-)

Babska logika rządzi!

Ale rozumiesz, że chodzi mi o to, by najpierw złapać ten błysk, zamiast punktować nielogiczności, a o błysku zapomnieć w procesie punktowania?

EDIT: I że ten błysk to coś, co rusza Finklę, co Finklę wkurza lub cieszy, co Finklę smuci lub raduje…? /EDIT

 

:-)

 

To kiedy będzie ten wyciskacz łez? :-D

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Eeee, niezupełnie. Punktowanie nielogiczności jest nieusuwalne i nie ma wyłącznika.

Ech, o ruszającym Finklę błysku tośmy już chyba rozmawiali. ;-) Kurczę, muszę w przyszłości iść na jakieś kompromisy, bo w tym miejscu, gdzie ja stoję, to z jednej strony ściana, a z drugiej długo, długo nic.

 

A wyciskacz już był. Nie zadziałał nawet na mnie, chociaż komentujący bardzo się starali. ;-)

Łatwiej mi wycisnąć łzy ze śmiechu. Bemik już “mam na koncie”. Może tej wersji powinnam się trzymać…

Babska logika rządzi!

Ja nie mówię, żeby wyłączyć. Tylko żeby, jak się błysk zdarzy, na moment zmienić priorytety. Umyślnie wybrałem taki błysk, bo widziałem, jak żywo reagowałaś na tę naszą dyskusję o Małyszu i Noblu :-) Jest coś, co cię rusza, co cię wkurza, czego nie pojmujesz – tylko akurat o tym nie piszesz, a idziesz w opowieść dookoła, o czymś luźno związanym z tematem. Ergo, ty i emocje nie jesteście tak daleko od siebie, po prostu nie puszczasz ich luzem, żeby się wyhasały… :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ale kogo zainteresuje opowieść o zmarnowanym wieczorze trzech dziadków? ;-) Zwłaszcza, że o co chodzi – mogą sobie później znaleźć tę transmisję na YT… Dobrodziejstwa demokracji, psia jej mać…

Dobra, chyba rozumiem, o co chodzi.

Taaaa, spuszczę emocje ze smyczy, one nie wrócą, a ja do końca istnienia będę udawać androida… ;-)

Babska logika rządzi!

mogą sobie później znaleźć tę transmisję na YT…

I to może być happy end – jak zagubieni w stechnicyzowanym społeczeństwie starsi panowie, z potrzeby serca, zastraszając/przekupując wnuczków, doprowadzają jednak swoje spotkanie do szczęśliwego finału u jednego z nich, w salonie. Z transmisją live przez YT, podłączoną do dużego,  a tam, na bogato: wielgachnego telewizora, z kawusią/ciasteczkami. I jeszcze rodzina się rozsiadła razem (z browarem, popcornem i okrzykami “Polska NOBLA!”), wykazując zainteresowanie Noblem!!! ;-) Aż sąsiedzi wpadają, ciekawi co się dzieje…

 

Wrócą, zawsze wracają. ;-)

 

Nie gniewasz się za brak krytyki do samego tekstu, tylko kontynuację dyskusji skądinąd?

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Taaaa, a to, że krzyk staruszków dotarł do sąsiadów oglądających meczyk to element fantastyczny? ;-)

Chociaż, ściany cienkie, w któreś święto usłyszałam, jak jakiś starszy sąsiad śpiewa hymn. Ujmę to tak: Górniak robi to o wiele lepiej. ;-)

Nie gniewasz się za brak krytyki do samego tekstu, tylko kontynuację dyskusji skądinąd?

No co Ty?! Na brak krytyki tego tekstu narzekać nie mogę. A kiedy ostatnio widziałeś Finklę okazującą gniew? Zresztą, dyskusja pouczająca.

Babska logika rządzi!

Finklo, jeśli opowiesz zajmująco – a umiejętności techniczne przecież masz, wiesz, że masz – historię sfajdanego wieczoru trzech dziadków, którzy chca obejrzeć transmisję z Nobla, a zadeptują ich kibice…  I jeszcze to zrobisz w tym radosnym, życzliwym finklowym stylu, który znamy ze Szmaragda – to wszyscy będą chcieli to czytać.

 

A jak już podrzucam pomysły, to dziadkowie w kawiarni może wpadli w depresję, aż się jednemu przypomina, że przecież noblista w ich instytucie zbudował prototyp takiego urządzenia… I tu cofają czas do momentu transmisji live, ale teraz są gotowi, scena rodzinna, tv, YT itp.

 

I masz element fantastyczny :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dobra, dobra, aluzju chyba poniała.

Przy produkcji kolejnego większego (a może i mniejszego) tekstu postaram się pamiętać o Twoich uwagach. Ale wieczór dziadków zostawię w spokoju – to nie mój pomysł.

Dzięki. :-)

Babska logika rządzi!

To ja dziękuję ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Po pierwszych zdaniach, myślałam, ze będzie cos o zmianie płci…

Później, że dokona jakiejś zbrodni na jednej z dziewczyn, której spodobał się Piotr….

Następnie obstawiałam ciąże….

Potem mega kłótnię i że pojawi się jakaś rfantastyczna postać…

Na koniec nie zdążyła pomyśleć o ich śmierci bo tekst szybko się skończył:-)

Maxeno, widzę, że to prawdziwy rajd po moich tekstach. Miło mi. :-)

Chociaż z tego akurat nie jestem dumna – to nieudana próba, ale z takich można się najwięcej nauczyć.

Fajnie, że ma jakąś zaletę – jest krótki. ;-)

Babska logika rządzi!

Jak mi się spodoba czyjś tekst, to potem staram się przeczytać jeszcze ze dwa… dla porównania. Lubię Twoje teksty, masz lekki styl, dobrze mi się czyta.

Dla mnie nie jest to nieudana próba – to ciekawe doświadczenie, przynajmniej w moim przypadku – zanim doszłam do tego o czym będzie test – on się skończył:-)

Cieszę się, że styl przypasował.

Oj, to może niepotrzebnie się przyznawałam. ;-) Mimo wszystko nie żałuję, że uczyniłam go krótkim. Przynajmniej takie doświadczenie dostałaś.

Babska logika rządzi!

Trochę smutne, ale i tak się zdarza. Nie bez powodu niektóre substancje nazywa się czasem nieczystymi.

Ciekawie ukazałaś emocje, bardzo subiektywnie, skupiając się na perspektywie bohaterki. Momentami aż trochę mnie to męczyło, bo ileż można o tym pisać – ale dzięki temu wydźwięk i barwa tekstu są takie, a nie inne.

Doceniam formę, jednak takie rzeczy słabo do mnie przemawiają. 3/6. 

 

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

Dzięki, Arhizie.

A tego tekstu nie lubię. Zapewne w dużym stopniu przyczyniły się do tego komentarze. Aż dziw, że jednak znalazłeś tu pokazanie emocji.

Babska logika rządzi!

Nie porwało mnie :(

Przynoszę radość :)

Hej, Anet! :-)

No, nie dziwię się. To nie był udany eksperyment.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka