- Opowiadanie: Cień Burzy - Dziadek Leon II (Nevaz Fan fiction)

Dziadek Leon II (Nevaz Fan fiction)

Elo!

 Mam nie­kła­ma­ny za­szczyt i ogrom­ną przy­jem­ność za­pro­sić Pań­stwa na akt mo­je­go po­dwój­ne­go pi­sar­skie­go roz­dzie­wi­cze­nia! Ni­niej­szy drab­ble jest bo­wiem ofi­cjal­nie pierw­szym, jaki pu­bli­ku­ję  w całym swoim życiu. Jest to też pierw­szy Fan fic­tion – bo tak pa­trzę na ten tekst, a nie, że jakaś tam prze­rób­ka – ja­kie­go się do­pu­ści­łem. No cóż, na­śla­dow­nic­two jest naj­wyż­szą formą uzna­nia, czyż nie?

 

Ory­gi­nał imć Ne­va­za, za­ty­tu­ło­wa­ny “Dzia­dek Leon”, znaj­dzie­cie po klik­nię­ciu w te fajne, czer­wo­ne li­ter­ki, po któ­rych wła­śnie prze­śli­znę­li­ście się wzro­kiem . Wie­cie jak to dzia­ła.

 

Na ko­niec dobra rada od Wujka Cie­nia: Jeśli jesz­cze nie czy­ta­li­ście ory­gi­na­łu, to zmia­tać stąd i brać się do nad­ra­bia­nia za­le­gło­ści!

 

Peace!

Oceny

Dziadek Leon II (Nevaz Fan fiction)

Dzia­dek Leon po­dra­pał się po krza­cza­stych brwiach. Cią­gle się za­sta­na­wiał.

Na stole stało wia­der­ko ze złotą rybką.

Miał już czar­ną wa­liz­kę z mi­lio­nem fun­tów szter­lin­gów i pię­cio­li­tro­wy ba­niak tran­syl­wań­skiej pa­lin­ki, ta­kiej jaką robił Wę­gier z prze­łę­czy. Nie można by jej kupić i za mi­lion fun­tów, bo Wę­gier dawno prze­niósł się na drugą stro­nę.

– To co, jesz­cze jedno ży­cze­nie? – za­chę­ci­ła rybka. – Po­wi­nie­neś po­pro­sić o mło­dość.

Dzia­dek Leon wsa­dził rękę do wia­der­ka, wy­cią­gnął rybkę i wrza­snął:

– Nie mów mi, co po­wi­nie­nem robić, a czego nie! NIE­NA­WI­DZĘ TEGO, JASNE!?

– Okey, okey, jak tam sobie chcesz… – opo­wie­dzia­ła spo­koj­nie rybka. – A teraz że­gnam.

I znik­nę­ła.

Koniec

Komentarze

Cie­niu, bra­ku­je jesz­cze sied­miu słów!

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Fajne. :-)

Cie­niu, wiele edy­to­rów uzna­je myśl­ni­ki za słowa i kre­chy też do­pi­su­je do ra­chun­ku.

A już za­czę­łam wąt­pić, że je­steś w sta­nie na­pi­sać coś krót­sze­go niż prze­cięt­ny Cie­ni­sty ko­men­tarz. ;-p

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Cie­niu, bra­ku­je jesz­cze sied­miu słów!

WTF?

 

Jak tak po­li­czyć, to fak­tycz­nie się nie zga­dza, ale mi wy­cho­dzi jesz­cze inny wynik niż Reg. Z kolei mój open widzi coś ta­kie­go:

 

 

I jak tu nie ko­chać ma­te­ma­ty­ki?

Dobra, po­li­cze jesz­cze pięć razy, do­pi­sze ile trze­ba i znowu po­li­czę. Tak z dzie­sięć razy.

 

Fifi, bar­dzo się cie­szę, że Ci się po­do­ba i – świa­dom Two­je­go pra­gnie­nia po­sia­da­nia wie­dzy – rad je­stem, że ule­czy­łem Cię z wąt­pli­wo­ści.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Cie­niu, ja tam się nie znam na ra­chun­kach. Dość do­brze liczę do stu, w tym za­kre­sie umiem do­da­wać i odej­mo­wać. Wiem także jak się dzie­li – np. łoże i mnoży – prze­waż­nie kło­po­ty. Nie­ste­ty, nie umiem pier­wiasz­czyć. ;-(

Słowa dra­bla po­li­czy­łam, wska­zu­jąc je sobie pa­lu­chem. To bar­dzo dobra i pro­sta me­to­da. ;-)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Widzę, że nie zdą­ży­łem z edy­cją, więc prze­no­szę ją do no­we­go ko­men­ta­rza, żeby nie umknę­ła.

 

No cóż, jak się ma Re­gu­la­to­rów, to trze­ba się ich słu­chać. A kiedy Reg mówi: “bra­ku­je sied­miu słów!”, to do­pi­su­je się sie­dem słów i żadna do­dat­ko­wa fi­lo­zo­fia nie jest tu wska­za­na; szcze­kał pies w cie­nio­we ob­li­cze­nia wła­sne, a tym bar­dziej w ob­li­cze­nia cie­nio­we­go edy­to­ra. To cie­nia­rze są (ja tam na przy­kład, za­miast li­czyć słowa pa­lu­chem, po dwu­dzie­stym za­czą­łem li­czyć pa­lu­chy – wy­szły mi trzy).

Dzię­ki, Reg.

 

Nie wiem, czy zda­jesz sobie spra­wę, ale pi­sząc dwie praw­dy, za­plo­tłaś mię­dzy nie i trze­cią:

Wiem także jak się dzie­li – np. łoże i mnoży – prze­waż­nie kło­po­ty.

Za­iste, łoże to dobre miej­sce do mno­że­nia. Acz­kol­wiek wcale nie lep­sze niż inne.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Oj, to praw­da Cie­niu, jak się łoże nie­umie­jęt­nie dzie­li, to potem mnożą się strasz­ne kło­po­ty. ;-)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Jako agent nie­ja­kie­go Ne­va­za, chciał­bym się upo­mnieć o prze­sta­wie­nie sa­mo­gło­sek w ty­tu­le ;).

Jeśli cho­dzi o al­ter­na­tyw­ne za­koń­cze­nie, ro­zu­miem, że rybka po­trak­to­wa­ła “nie mów” jako trze­cie ży­cze­nie? W tym ukła­dzie na­pi­sał­bym: “żeby nikt mi już nigdy nie mówił”, ale tym razem to ty je­steś au­to­rem ;).

Nie wy­obra­ża­łem sobie, że rybka może tak po pro­stu znik­nąć po speł­nie­niu trzech ży­czeń, ale bio­rąc pod uwagę jej ma­gicz­ną na­tu­rę, czemu by nie (my­śla­łem, że rybka po to speł­nia ży­cze­nia, żeby ją na końcu uwol­nić ;->).

A jeśli cho­dzi o ra­chu­nek słów, to do wszel­kich usta­lo­nych reguł pod­cho­dzę z pew­nym dy­stan­sem (nie lubię nad­mia­ru zasad, prze­pi­sów itp.). Jeśli do­brze ro­zu­miem dra­bel­ską ideę, to do­pó­ki nie prze­kro­czy się stu słów, chyba nie po­win­no być pro­ble­mu :P. Wg was to nie dzia­ła na za­sa­dzie – “im mniej, tym le­piej”?  

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Cie­niu, gra­tu­lu­ję in­spi­ra­cji. Oba za­koń­cze­nia dają do my­śle­nia star­sze­mu panu, zna­czy się… mnie­ee. Tylko, kurwa, nigdy nie zła­pa­łem zło­tej rybki. Może Fishu ma jakiś pa­tent…?

Ten też jest cał­kiem fajny. ;)

"Myślę, że jak czło­wiek ma w sobie tyle nie­sa­mo­wi­tych po­my­słów, to musi zo­stać pi­sa­rzem, nie ma rady. Albo do czub­ków." - Jo­na­than Car­roll

Fajny remix :)

Do­my­ślam się też, dla­cze­go Cie­nio­wi wy­cho­dzi 100 słów, a Re­gu­la­to­rom 93. Licz­ni­ki w edy­to­rach tek­stu trak­tu­ją słowo jako ciąg liter dłuż­szy lub równy 1 zna­ko­wi oraz od­dzie­lo­ny spa­cja­mi od po­zo­sta­łych, i we­dług tej de­fi­ni­cji w tek­ście jest 100 wy­ra­zów. Re­gu­la­to­rzy naj­praw­do­po­dob­niej po­li­czy­ła bez jed­no­li­te­ro­wych spój­ni­ków, któ­rych jest do­kład­nie 7. Ten spo­sób sto­so­wa­ny jest też np. przy spraw­dza­niu prac ma­tu­ral­nych które muszą mieć min. 250 słów bez tych spój­ni­ków.

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Wg was to nie dzia­ła na za­sa­dzie – “im mniej, tym le­piej”?  

Nie. Musi być do­kład­nie sto.

Ale jest jesz­cze pod­ga­tu­nek drab­bla – drib­ble. To utwo­rząt­ko liczy sobie pięć­dzie­siąt wy­ra­zów. Dla tych, któ­rym stu­słów­ki wy­da­ją się prze­ga­da­ne. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Wic­ked G, li­czy­łam jed­no­li­te­ro­we spój­ni­ki. Pa­lu­chem, jak już wspo­mnia­łam. W li­cze­niu do stu je­stem dość bie­gła. ;-)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Nie. Musi być do­kład­nie sto.

No to chyba zbo­cze­nie ja­kieś :D.

Ale z au­to­ry­te­ta­mi nie będę się kłó­cił.

 

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Pełno ta­kich zbo­czeń: sonet ma ści­śle okre­ślo­ną licz­bę wer­sów, haiku – sylab…

 

Edit: jest mała fur­tecz­ka: do­pusz­czal­ne jest wli­cze­nie ty­tu­łu, ale na por­ta­lu chyba nikt tego nie sto­su­je.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ok, ale drab­ble to jed­nak proza. Licz­bę wer­sów i sylab sły­szysz jak czy­tasz na głos, ale nikt chyba nie liczy sobie słów na pal­cach (prze­su­wa­jąc pa­cior­ki li­czy­dła, czy jak kto woli) czy­ta­jąc drab­ble? ;)

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Jeśli ktoś za­sia­da by na­pi­sać drab­ble, nie ma wyj­ścia – musi być sto słów, albo to nie bę­dzie drab­ble, tylko kró­ciut­ki utwo­rek prozą. ;-)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Jako agent nie­ja­kie­go Ne­va­za, chciał­bym się upo­mnieć o prze­sta­wie­nie sa­mo­gło­sek w ty­tu­le ;).

Ooo, Stary, wy­bacz. Cza­sem coś za­ko­du­je mi się w mózgu ina­czej niż po­win­no i potem takie rze­czy się dzie­ją. Już po­pra­wiam.

“Nie mów mi…” jest do­sko­na­le ży­cze­nio­we, a przy tym to chyba je­dy­na sen­sow­na forma, jaką mo­głem nadać sło­wom Leona, żeby żart miał sens.

Co do umowy, to brzmi ona, za­zwy­czaj, tak: “uwol­nij mnie, a speł­nię twoje trzy ży­cze­nia!”. Więc naj­pierw uwol­nie­nie (kai!), potem ży­cze­nia. Tak więc, w chwi­li, gdy rybka speł­ni­ła trze­cie ży­cze­nie, zgod­nie z za­war­tą wcze­śniej umową, mogła odejść.

Co do drab­bla, to z tym tro­chę jak z sek­sem – muszą być speł­nio­ne kon­kret­ne wy­ma­ga­nia, żeby de­fi­ni­cja zo­sta­ła wy­czer­pa­na. Ina­czej… efekt niby po­dob­ny, ale tak jak ma­stur­ba­cji nie na­zwiesz sto­sun­kiem, tak dzie­więć­dzie­się­cio­dzie­wię­cio­wy­ra­zow­ca nie na­zwiesz drab­blem. Nie i ko­niec.

Jesz­cze raz dzię­ki za udo­stęp­nie­nie ma­te­ria­łu źró­dło­we­go.

 

Am­bro­zia­ku, Fishu to ma pa­tent, a i ow­szem, ale ra­czej na to, jak uni­kać zła­pa­nia. Kurna, nawet sam Dj nie zdo­łał go po­chwy­cić na swój sła­wet­ny ha­czyk.

Swoją drogą, to może jego warto by się do­uczyć wła­śnie u Dj’a? Co praw­da na­szej Zło­tej Rybki nie do­padł, ale na jedną przy­nę­tę zło­wił jakoś ponad osiem­dzie­siąt do­rod­nych – miej­my na­dzie­ję – sztuk.

 

Reg, Wic­ke­do­wi cho­dzi­ło wła­śnie o to, o czym wcze­śniej wspo­mnia­ła już i Fin­kla – myśl­ni­ki też speł­nia­ją wymóg: ciąg liter dłuż­szy lub równy 1 zna­ko­wi oraz od­dzie­lo­ny spa­cja­mi od po­zo­sta­łych.

Tak więc z myśl­ni­ka­mi było sto, bez nich – dzie­więć­dzie­siąt i jesz­cze trzy wy­ra­zy. Ja tam jed­nak je­stem zwo­len­ni­kiem twier­dze­nia, że znak prze­stan­ko­wy to nie wyraz, więc teraz w drab­blu jest: sto sie­dem wy­ra­zów w ro­zu­mie­niu edy­to­ra, ale równo sto słów.

Dzię­ki Wam wszyst­kim za wi­zy­tę, ko­men­ta­rze i po­ucza­ją­cą dys­ku­sję.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Nie ma co wy­ba­czać, to nie był żaden wiel-błąd, każ­de­mu się może zda­rzyć : ).

A co do tych nie­szczę­snych stu słów – nie je­stem aż takim pier­do­łą, żeby za­bra­niać komuś wy­my­ślać formę o okre­ślo­nej na­zwie i okre­ślo­nych wy­mo­gach for­mal­nych. Nie ja ją wy­my­śli­łem i tym bar­dziej w żad­nym wy­pad­ku nie za­bra­niam. To też prze­jaw wol­no­ści twór­czej, tak samo jak moje swo­bod­ne po­dej­ście do ww. li­cze­nia słów. Po­zo­sta­nę przy prze­ko­na­niu, że liczy się treść :).

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Cza­sem coś za­ko­du­je mi się w mózgu ina­czej niż po­win­no i potem takie rze­czy się dzie­ją.

O, Cie­niu, mam do­kład­nie tak samo. Moje za­słu­gi w prze­krę­ca­niu na­zwisk, nazw i nic­ków są le­gen­dar­ne.:)

Mi­lu­sie za­koń­cze­nie wy­my­śli­łeś, choć sko­ja­rzy­ło mi się z innym ever­gre­enem:

“– Nie mów mi, co po­wi­nie­nem robić, a czego nie! NIE­NA­WI­DZĘ TEGO, JASNE!?

– To ja prze­pra­szam – opo­wie­dzia­ła rybka. 

I znik­nę­ła.”

Tylko z li­cze­niem do stu u mnie kiep­sko (a o mno­że­niu i dzie­le­niu nie wspo­mnę!…), więc pew­nie cze­goś tu bra­ku­je…

 

Umie­ści­łem każdy wyraz tek­stu w osob­nym wer­sie i opa­trzy­łem go nu­me­rem. Efekt tutaj:

https://docs.google.com/document/d/1APxURgYwuzrHAhhTmMzwdwLlCLYYmmy75AWUwy6YImY/edit?usp=sharing

Myth bu­sted. Sto słów ze spój­ni­ka­mi włącz­nie jak byk.

Je­że­li cho­dzi o myśl­ni­ki, to te dłuż­sze (nie wiem jak na­zy­wa­ją się fa­cho­wo), któ­rych Cień użył tek­ście, nie są li­czo­ne przez pro­gram.

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Z przy­kro­ścią rzec muszę, że ory­gi­nał mi się bar­dziej…;(

Emel­ka­li, Ty mnie przy­pra­wiasz o ból głowy. :-) Jesz­cze jedna spe­cja­li­za­cja? Nie za wiele masz ta­len­tów? :-) (AdamKB)

Wic­ke­dzie, wiel­ki SZA­CU­KEN, że Ci się chcia­ło, ale nie wzią­łeś pod uwagę, że wer­sja tek­stu, którą wrzu­ci­łeś na ta­pe­tę, jest już po sto­sow­nych prze­rób­kach. To zna­czy, do­ło­ży­łem sie­dem słów do tej wer­sji, którą wi­dzia­łeś na scre­enie. Teraz słów jest fak­tycz­nie sto, ale wy­ra­zów – wg edy­to­ra tek­stu – już sto i sie­dem. Myśl­ni­ki, w tym wy­pad­ku ich rolę peł­nią pół­pau­zy (pauzy są jesz­cze dłuż­sze, o takie:–), jed­nak są li­czo­ne przez mój edy­tor jako osob­ne wy­ra­zy.

 

Emi, pękło mi serce i wy­la­ło się… a nie, nie; wciąż za­po­mi­nam, że nie mam serca, tylko kawał mię­cha pom­pu­ją­cy tok­sycz­ną krew.

Poza tym zga­dzam się z Tobą w całej nie­mal roz­cią­gło­ści. Tyle, że mi ta myśl – ory­gi­nał jest lep­szy – wcale nie spra­wia przy­kro­ści.

 

Peace!

 

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Libre Of­fi­ce dalej po­da­je mi 100, nawet po zmia­nach. Poza tym treść drab­bla ze scre­ena nie różni się od obec­nej – czy te po­praw­ki do­ty­czy­ły myśl­ni­ków?

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Spójrz na scre­ena, któ­re­go ja wrzu­ci­łem. Tam nie ma mię­dzy in­ny­mi “Okey, okey”, a rybka nie od­po­wie­dzia­ła “spo­koj­nie”. Leon też w nieco inny spo­sób wy­cią­gał ją z wia­dra. Kilka nie­po­zor­nych dro­bia­zgów, a tekst spuchł do od­po­wied­nich roz­mia­rów.

 

Po­dob­no Li­ber­ty jest lep­sze od Ope­nOf­fi­ca. Kie­dyś nawet, za na­mo­wą Rybki, pró­bo­wa­łem go za­in­sta­lo­wać. Oka­za­ło się jed­nak, że – z ja­kie­goś po­wo­du – w naj­now­szej, ofi­cjal­nej wer­sji pro­gra­mu, choć teo­re­tycz­nie po­win­no dać się to zro­bić, to w prak­ty­ce jed­nak nie mo­głem wy­brać kom­po­nen­tów, które chce za­in­sta­lo­wać. Hur­tem, albo wcale. Oj, nie, mój drogi, tak się bawić nie bę­dzie­my. kom­bi­no­wa­łem, szu­ka­łem – nic! Hur­tem, albo wcale. Hur­tem, albo… AAAAA!

No i teraz dalej ro­man­su­ję z Open­sem i każdy liczy sobie wy­ra­zy jak chce.

 

Peace!

 

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Ech, mało spo­strze­gaw­czy je­stem :( Prze­pra­szam za za­mie­sza­nie. 

Ja na po­cząt­ku pi­sa­łem w Go­ogle Docs ze wzglę­du na au­to­za­pis w chmu­rze, ale przy wkle­ja­niu do NFo­we­go edy­to­ra gdzieś gi­nę­ły mi myśl­ni­ki i nie wie­dzia­łem co z tym uczy­nić, więc prze­rzu­ci­łem się na Libra.

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Cie­niu, bo Fishu to Złoty Rybak.

 

Wie­cie co…? Po­nie­waż por­tal ma ogra­ni­czo­ną licz­bę ka­te­go­rii i ga­tun­ków, dla­te­go wy­da­je mi się, że – na nasze we­wnętrz­ne po­trze­by – mo­że­my my­śleć o o dra­blach jako o utwo­rach, li­czą­cych nie wię­cej, jak sto słów. Po­pa­trz­my na shor­ty… te mają tutaj bar­dzo płyn­ne wi­deł­ki, cho­ciaż uważa się (uważa np. tak Szor­tal), że jest to utwór do pię­ciu ty­się­cy zna­ków.

 

Pa­tent, pa­tent…?

 

No to sami sobie od­po­wie­dzie­li­ście.

 

Pa­tent, a potem opła­ty li­cen­cyj­ne – i już, złot­ko jest ;-D

 

Cie­niu, pa­mię­taj, że cię, cho­le­ro, lubię –  ale ory­gi­nał lep­szy ;-)

 

Ale fakt, Cień Burzy upchnię­ty w sto słów… To wy­da­rze­nie samo w sobie!

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

“(…) i jam to, nie chwa­ląc się, spra­wił.

Wo­ło­dy­jow­ski wy­rzekł to z pewną cheł­pli­wo­ścią, ale jeśli spo­dzie­wał się po­dzi­wu, to za­wiódł się sro­dze. Bil­le­wi­czów­na nie od­rze­kła ani słowa, na­to­miast za­chwia­ła się na no­gach i rę­ko­ma po­czę­ła szu­kać opar­cia za sobą, na ko­niec sia­dła cięż­ko na tejże samej skrzy­ni, z któ­rej przed chwi­lą się pod­nio­sła.“

Ta Oleń­ka Bil­le­wi­czów­na to był skarb… Albo wam­pir…

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Nie obraź się, Cie­niu, ale jed­nak bar­dziej po­do­ba mi się wa­riant z po­żar­ciem rybki:)

Każdy ko­niec daje szan­sę na nowy po­czą­tek...

Nie no, ja wszyst­ko ro­zu­miem, ale żeby Ryba wolał wer­sję, w któ­rej nad przed­sta­wi­cie­lem jego ple­mie­nia trium­fu­je sia­kiś pryku?

 

Nie no, luz, Ko­cha­ni. To była swo­bod­na myśl, która zro­dzi­ła się po prze­czy­ta­niu ory­gi­na­łu, a którą sobie spi­sa­łem w ra­mach żartu i swo­istej pro­mo­cji dzie­ła Ne­wa­za, jako, że te od­naj­du­je przed­nim. Ot, taki im­puls. A że przy oka­zji kilka osób – w tym ja – do­wie­dzia­ło się cze­goś o drab­blach, to tylko się cie­szyć, nie?

 

Am­bro­zia­ku, ja jed­nak po­zo­sta­nę kon­ser­wa­tyw­ny. Drab­ble po­win­no mieć sto słów; ani jed­ne­go słowa wię­cej, ani mniej. W końcu o to cho­dzi w całej tej za­ba­wie i ćwi­cze­niu, żeby na­pi­sać fajne opo­wia­da­nie miesz­czą­ce się w kon­kret­nych, sztyw­nych ra­mach.

 

I to mówię ja, Cień…

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

A ja tam wolę wer­sję Cie­nia – lo­gi­ka rybki (a więc w ja­kimś tam stop­niu bab­ska) trium­fu­je. My­śleć trze­ba, co się mówi, o! :-) Bo jesz­cze się speł­ni…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

swo­istej pro­mo­cji dzie­ła Ne­wa­za”

Swo­istej pro­mo­cji dzie­ła Ne­va­za, do stu be­czek rumu! :D

Te prze­krę­ce­nia za­czy­na­ją już rzu­cać się cie­niem na ww. pro­mo­cję.

 

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Ne­va­zie, uwie­rzysz, jeśli po­wiem Ci, że omsknę­ła mi się ręka i dwa­kroć “v” vvbi­łem?

Nie? Je­steś pe­wien?

Szko­da…

 

Fin­kla do­brze gada! Polać jej! I niech ktoś przy­nie­sie śle­dzi­ka na za­gry­chę.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Akhem… ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

A jak ktoś spło­dzi utwo­rek po­mię­dzy 50 a 100 słów – to jaką ka­te­go­rię przy­pi­sze mu na tym por­ta­lu? Short…? 

Naj­pew­niej nic lub “inne”

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Ale “inne” jest chyba tylko w ga­tun­kach…

fuckt, usta­wa nie prze­wi­dzia­ła :-D

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

No nie­źle, ale ory­gi­nał moim zda­niem lep­szy. Lecę do na­stęp­nych rybek. :)

„Czę­sto sły­szy­my, że ma­te­ma­ty­ka spro­wa­dza się głów­nie do «do­wo­dze­nia twier­dzeń». Czy praca pi­sa­rza spro­wa­dza się głów­nie do «pi­sa­nia zdań»?” Gian-Car­lo Rota

Dzię­ki!

 

Z cie­ka­wo­ści zaj­rza­łem, bo już mi ule­cia­ło, i sam się, kurde, uśmia­łem.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Nowa Fantastyka