- Opowiadanie: Cień Burzy - Wizje

Wizje

Obie­ca­łem, że pod­bi­ję Dzi­ko­we­mu sta­ty­sty­ki kon­kur­su i tak oto słowo stało się... sło­wa­mi.

O samym opo­wia­da­niu nie po­wiem tutaj ani słowa, choć mam ocho­tę z góry prze­pro­sić za nie wszyst­kich, w szcze­gól­no­ści Or­ga­ni­za­to­rów Kon­kur­su. Nie zro­bię tego jed­nak.  W za­mian po­wiem Wam coś waż­ne­go. I – choć jest to praw­da ze wszech miar uni­wer­sal­na – w tym kon­kret­nym wy­pad­ku tyczy się ona nie tyle sa­me­go opo­wia­da­nia, co pro­ce­su jego po­wsta­wa­nia:

Dobro; to praw­dzi­we, bez­cen­ne Dobro, czę­sto po­zo­sta­je ciche i bez­i­mien­ne.

 

Peace!

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Wizje

Lu­dzie za­czy­na­ją wie­rzyć, że osza­le­li, kiedy sły­szą i do­strze­ga­ją rze­czy, któ­rych tak na­praw­dę nie ma.

Ze mną było od­wrot­nie…

 

Uro­dzi­łem się inny, lecz – wła­śnie po­przez tę in­ność – długo nie zda­wa­łem sobie z tego faktu spra­wy. Zwy­czaj­nie nie mia­łem moż­li­wo­ści po­znać świa­ta takim, jaki jest na­praw­dę i po­rów­nać go z moim – kró­le­stwem ciem­no­ści i ciszy. Jed­nak mój świat nie był pusty czy mar­twy, by­naj­mniej; wy­peł­nia­ły go ty­sią­ce nie­sa­mo­wi­cie in­ten­syw­nych za­pa­chów, nie­zmie­rzo­ne bo­gac­two sma­ków oraz wszech­obec­na ma­te­ria, któ­rej fak­tu­rę po­tra­fi­łem bez­błęd­nie roz­po­znać przy naj­lżej­szym nawet do­ty­ku pal­ca­mi.

 

Ro­dzi­ców nie po­zna­łem nigdy i to nie tylko dla­te­go, że nie mia­łem moż­li­wo­ści ich zo­ba­czyć i usły­szeć. Nie wiem, czy zo­sta­łem po­rzu­co­ny zanim od­kry­li, że je­stem głu­cho­nie­wi­do­my, czy już póź­niej, wła­śnie z po­wo­du tej ułom­no­ści. Lubię jed­nak wy­obra­żać sobie, że zo­sta­wi­li mnie przez wzgląd na ka­lec­two, bo w tej myśli jest jakaś prze­wrot­na spra­wie­dli­wość: skoro ja nie mo­głem usły­szeć ani zo­ba­czyć ich, wy­da­je się cał­kiem w po­rząd­ku, że teraz oni też nie mogą zo­ba­czyć ani usły­szeć mnie. A kto wie, może tę­sk­nią za mną tak samo, jak ja za nimi?

 

Całe moje życie za­my­ka­ło się w mu­rach Ośrod­ka Po­mo­cy Dzie­ciom z Wa­da­mi Wzro­ku i Słu­chu. Oczy­wi­ście nie zna­łem brzmie­nia imion ani to­wa­rzy­szy nie­do­li, ani na­szych opie­ku­nów, ale do­sko­na­le zna­łem kształ­ty ich twa­rzy i za­pa­chy. Mia­łem też spo­so­by, żeby się z nimi po­ro­zu­mieć, choć nie tylko te, któ­rych mnie tu na­uczo­no.

Za­pach czło­wie­ka bar­dzo wiele mówi o nim samym. Można z niego wy­czy­tać nie tylko cha­rak­ter danej osoby, ale także jej emo­cje, pra­gnie­nia i za­mia­ry, co bar­dzo się przy­da­je, gdy nie ma się prak­tycz­nie żad­nej moż­li­wo­ści obro­ny.

Lu­dzie wła­ści­wie nie mieli dla mnie ta­jem­nic. Po­tra­fi­łem wy­czuć, gdy ktoś jest roz­gnie­wa­ny, prze­stra­szo­ny lub szczę­śli­wy, choć aku­rat ten ostat­ni bu­kiet za­pa­cho­wy był ra­czej rzad­ko­ścią w moim „domu”. Wie­dzia­łem też, kogo i co – a cza­sem także, dla­cze­go – boli, a kto jest chory, głod­ny lub zmę­czo­ny.

Szyb­ko i bez­błęd­nie na­uczy­łem się in­ter­pre­to­wać sub­tel­ne zmia­ny za­pa­chów i od­po­wied­nio na nie re­ago­wać. Kiedy ktoś był smut­ny, po­cie­sza­łem naj­le­piej jak po­tra­fi­łem, a gdy był zły – scho­dzi­łem mu z drogi. Pła­ka­łem, wy­czu­wa­jąc czy­jeś łzy, a jeśli po­wie­trze pach­nia­ło szczę­ściem, sam też za­czą­łem się uśmie­chać. No i, co naj­waż­niej­sze, wie­dzia­łem któ­rych ludzi uni­kać, a z któ­ry­mi można się za­przy­jaź­nić. Orien­to­wa­łem się, komu trze­ba pomóc i do kogo się zwró­cić, kiedy sam po­trze­bo­wa­łem wspar­cia.

Węch po­zwa­lał mi też po­ru­szać się w miarę swo­bod­nie, gdyż ab­so­lut­nie wszyst­ko ma swój za­pach, a ja, na pod­sta­wie jego in­ten­syw­no­ści, po­tra­fi­łem do­sko­na­le okre­ślić po­ło­że­nie da­ne­go przed­mio­tu czy osoby.

Teraz tak sobie myślę, że tam­ten świat wcale nie był gor­szy od tego „praw­dzi­we­go”, a pod wie­lo­ma wzglę­da­mi – o wiele lep­szy.

 

Pierw­szy raz przy­da­rzy­ło mi się to, kiedy mia­łem dwa­na­ście lub trzy­na­ście lat – tak na­praw­dę mogę tylko zga­dy­wać, bo nigdy nie po­zna­łem daty swo­je­go uro­dze­nia – i przy­szło we śnie. Nie wiem już, o czym wtedy śni­łem; to ule­cia­ło zaraz po prze­bu­dze­niu. Do­sko­na­le za­pa­mię­ta­łem na­to­miast dźwię­ki i ob­ra­zy. Jesz­cze przez długi czas po­wra­ca­ły do mnie echem; zu­peł­nie nie­zro­zu­mia­łe, szo­ku­ją­ce i… prze­ra­ża­ją­ce.

W ciągu tych wszyst­kich lat życia w ośrod­ku, zdo­ła­no mi uświa­do­mić, że lu­dzie mają jesz­cze inne zmy­sły, a świat nie jest taki, jak go ro­zu­miem. Dla mnie była to jed­nak czy­sta abs­trak­cja; coś, czego zu­peł­nie nie umia­łem pojąć, mniej wię­cej tak, jak ludz­ko­ści obce jest zro­zu­mie­nie isto­ty nie­skoń­czo­no­ści czy wiecz­no­ści. Do­świad­cze­nie dzia­ła­nia tych zmy­słów, nawet we śnie, było dla mnie zatem ogrom­nym, szo­ku­ją­cym i zu­peł­nie nie­zro­zu­mia­łym prze­ży­ciem. Zu­peł­nie jak­bym spo­tkał Boga.

Wy­stra­szy­łem się do tego stop­nia, że bez­wied­nie zmo­czy­łem łóżko, za co zo­sta­łem okrut­nie uka­ra­ny przez Marię – pie­lę­gniar­kę peł­nią­cą tam­tej nocy dyżur, a przy tym osobę po­sia­da­ją­cą jeden z naj­bar­dziej od­ra­ża­ją­cych zna­nych mi za­pa­chów: mie­szan­kę okru­cień­stwa, gnie­wu i chęci do­mi­na­cji nad in­ny­mi. Maria była złym czło­wie­kiem, i jesz­cze gor­szą opie­kun­ką. Pra­co­wa­ła w ośrod­ku tylko dla­te­go, że tutaj mogła bez­kar­nie dać upust tar­ga­ją­cym nią na­mięt­no­ściom – w na­szym ośrod­ku nie tylko ścia­ny były głu­che, ślepe i nieme.

Wiem, że krzy­cza­ła. Dla mnie nie miało to jed­nak żad­ne­go zna­cze­nia, tak jak dla niej nie było ważne, że nie sły­szę, jak się drze. Już sama moż­li­wość wy­ła­do­wy­wa­nia wście­kło­ści za po­mo­cą wrza­sku spra­wia­ła jej ogrom­ną przy­jem­ność, co czu­łem po nowej, in­ten­syw­nej nucie w wy­dzie­la­nym przez nią za­pa­chu.

Zna­cze­nie miało dla mnie jed­nak to, że Maria – jak wszy­scy w ośrod­ku – do­brze wie­dzia­ła, iż jako głu­cho­nie­wi­do­my, je­stem sil­nie wy­czu­lo­ny na za­pa­chy. Nigdy nie zda­wa­ła sobie spra­wy z tego, jak bar­dzo, gdyż sta­ran­nie ukry­wa­łem ten mały se­kret przed świa­tem, ale i tak wie­dzia­ła, że smród amo­nia­ku od­bie­ram jak istną tor­tu­rę. Dla­te­go też umyła mnie i zmie­ni­ła po­ściel do­pie­ro nad ranem, tuż przed przyj­ściem pie­lę­gniar­ki z dzien­nej zmia­ny. Wcze­śniej po pro­stu zwi­nę­ła mokre prze­ście­ra­dło i wsa­dzi­ła mi pod głowę za­miast po­dusz­ki. Kiedy pró­bo­wa­łem je od­rzu­cić, ude­rzy­ła mnie kilka razy, aż wresz­cie dałem za wy­gra­ną. Potem, już pod prysz­ni­cem, myła mnie lo­do­wa­tą wodą, mocno szar­pa­ła i znów krzy­cza­ła.

Tam­tej nocy okru­cień­stwo pie­lę­gniar­ki zu­peł­nie się jed­nak nie li­czy­ło. Byłem zbyt po­chło­nię­ty roz­pa­mię­ty­wa­niem nie­sa­mo­wi­te­go snu i cią­głym prze­ży­wa­niem ab­so­lut­nie no­wych dla mnie do­znań, by zwra­cać na nie uwagę.

 

Przez na­stęp­ne dni i ty­go­dnie – od­mie­rza­ne wy­łącz­nie po­sił­ka­mi, za­ję­cia­mi i zmia­na­mi za­pa­chów dy­żu­ru­ją­ce­go per­so­ne­lu – nic po­dob­ne­go do tam­te­go snu się nie po­wtó­rzy­ło, więc w końcu za­czą­łem przy­pusz­czać, że to było tylko uro­je­nie, sen o śnie, może jakaś bzdur­na fan­ta­zja. Z wolna za­po­mi­na­łem o całej spra­wie, aż nagle to stało się znowu, tym razem na jawie, pod­czas ko­la­cji. Wszyst­ko trwa­ło za­le­d­wie chwi­lę, ale prze­ra­zi­ło mnie jesz­cze bar­dziej niż za pierw­szym razem. Nie był to po­wol­ny pro­ces, z efek­ta­mi któ­re­go mógł­bym się od­po­wied­nio wcze­śniej oswo­ić. W jed­nej chwi­li w moim świe­cie pa­no­wa­ły ciem­ność i cisza, a w na­stęp­nej zo­sta­ły bru­tal­nie i nie­mal bo­le­śnie roz­dar­te przez wizję i dźwięk.

Za­re­je­stro­wa­łem obraz sto­łów­ki; sza­rej, ci­chej i smut­nej, peł­nej dzie­ci w róż­nym wieku, do­kład­nie tak samo po­nu­rych i ni­ja­kich jak po­miesz­cze­nie, w któ­rym prze­by­wa­ły. Za­re­je­stro­wa­łem też jakiś dźwięk, który szyb­ko za­głu­szył wszyst­kie inne; bar­dzo gło­śny, przej­mu­ją­cy i bo­le­sny. Zanim wszyst­ko się skoń­czy­ło, zro­zu­mia­łem, że to był krzyk dziec­ka.

Mój krzyk.

Nie zdą­ży­łem już zo­ba­czyć pod­bie­ga­ją­cej opie­kun­ki i nie sły­sza­łem jej słów – o ile ja­kieś w ogóle wy­po­wia­da­ła – ale za to czu­łem, jak obej­mu­je mnie z tro­ską, a potem pro­wa­dzi ostroż­nie do miej­sca, któ­re­go za­pach do­sko­na­le zna­łem. Zna­łem też za­pach prze­by­wa­ją­ce­go w nim czło­wie­ka; woń życz­li­wo­ści, smut­ku i zmę­cze­nia, zmie­sza­na z ostrym za­pa­chem pa­pie­ro­sów.

Czu­łem spły­wa­ją­cą z nosa struż­kę krwi. Jej woń i nie­przy­jem­ny po­smak były bar­dzo draż­nią­ce, ale zwal­czy­łem po­ku­sę wy­tar­cia się rę­ka­wem. Po­zwo­li­łem, by za­ję­ła się tym El­wi­ra, pie­lę­gniar­ka, z którą tu przy­sze­dłem; młoda jesz­cze dziew­czy­na, pach­ną­ca de­li­kat­no­ścią, wraż­li­wo­ścią i współ­czu­ciem, ale też ra­do­ścią, uśmie­chem i cie­płem. A wszyst­ko prze­pla­ta­ne de­li­kat­ną wonią szam­po­nu tru­skaw­ko­we­go dla dzie­ci. Wdy­cha­łem ten za­pach z praw­dzi­wą przy­jem­no­ścią, a kiedy zba­da­łem opusz­ka­mi pal­ców jej twarz, prze­ko­na­łem się, że jest też pięk­na. To przy niej, chło­nąc emo­cje o za­pa­chu tru­ska­wek, do­zna­łem pierw­szej w swoim życiu, nie­śmia­łej erek­cji.

El­wi­ra zmyła mi krew z de­li­kat­no­ścią, o któ­rej ma­rzy­łem wy­obra­ża­jąc sobie mamę, a dok­tor An­drzej prze­ba­dał mnie sta­ran­nie. Oboje swo­imi za­pa­cha­mi sy­gna­li­zo­wa­li szcze­rą tro­skę i strach. Wie­dzie­li, że coś się stało, ale nie po­tra­fi­li okre­ślić – co. Z ca­łe­go serca ko­cha­łem tych ludzi za ich do­broć i współ­czu­cie. Wie­dzia­łem też, że oni ko­cha­ją mnie oraz inne dzie­cia­ki, i są tu, bo na­pra­wę chcą pomóc. Nie za­mie­rza­łem jed­nak im po­wie­dzieć o tym, co się wła­śnie stało. Po pierw­sze, sam nie mo­głem w to uwie­rzyć, a po dru­gie, czu­łem, że na razie bez­piecz­niej bę­dzie mil­czeć.

W ciągu kilku na­stęp­nych dni zro­bio­no mi serię badań, ale – zdaje się – nie wy­ka­za­ły nic nie­zwy­kłe­go, bo le­ka­rze szyb­ko zo­sta­wi­li mnie w spo­ko­ju. Nadal byłem zdrów i nor­mal­ny. Oczy­wi­ście po­mi­ja­jąc fakt, że nie widzę i nie sły­szę.

W mię­dzy­cza­sie sam też in­ten­syw­nie szu­ka­łem wła­snych roz­wią­zań i wy­ja­śnień. Teraz już nie mogło być wąt­pli­wo­ści, że na­praw­dę do­świad­czy­łem dzia­ła­nia moich mar­twych zmy­słów. Py­ta­nie tylko: jakim cudem? I co to mogło ozna­czać?

Świa­do­mość ist­nie­nia cze­goś ta­kie­go jak sza­leń­stwo jest pier­wot­na, a nie na­by­ta. Prze­ko­na­łem się o tym, po­nie­waż sam sie­bie za­czą­łem uwa­żać za wa­ria­ta, choć idea cho­ro­by psy­chicz­nej była z grun­tu obca w moim świe­cie. Bałem się, że tracę rozum, a jed­no­cze­śnie byłem pod­eks­cy­to­wa­ny i szczę­śli­wy jak nigdy wcze­śniej. A co, je­że­li… je­że­li to się jed­nak dzie­je na­praw­dę?

 

Trze­ci atak, choć rów­nie nie­spo­dzie­wa­ny jak po­przed­nie, nie był już tak prze­ra­ża­ją­cy ani za­ska­ku­ją­cy. Na­stą­pił pod­czas zajęć ru­cho­wych, od­by­wa­ją­cych się w sali gim­na­stycz­nej – miej­scu cuch­ną­cym ty­sią­ca­mi od­mian za­sta­łe­go potu i moc­ny­mi środ­ka­mi czysz­czą­cy­mi. Le­ża­łem aku­rat na ma­te­ra­cu, z rę­ka­mi pod głową i sto­pa­mi wsu­nię­ty­mi za naj­niż­szy szcze­bel dra­bin­ki, i ro­bi­łem brzusz­ki. Tak więc pierw­sze, co uj­rza­łem, gdy tylko znów uzy­ska­łem wzrok, to biały sufit po­kry­ty spę­ka­ną farbą oraz wiel­ka, osło­nię­ta kratą ja­rze­nio­wa lampa, na szczę­ście ze­psu­ta. Strach po­my­śleć, jak mo­gło­by się dla mnie skoń­czyć pa­trze­nie wprost w jej ośle­pia­ją­ce świa­tło.

Było też cicho. Je­dy­ne dźwię­ki, które sły­sza­łem, to mo­no­ton­ne stę­ka­nie ćwi­czą­cych obok dzie­cia­ków.

Może spra­wił to wła­śnie fakt, że przez nowo otwar­te zmy­sły nie ude­rzy­ło we mnie zbyt wiele bodź­ców naraz, a może po pro­stu cho­dzi­ło o to, że pierw­szy, naj­więk­szy szok mia­łem już za sobą. Tak czy ina­czej, nie spa­ni­ko­wa­łem. Po pro­stu po­ło­ży­łem się na ma­te­ra­cu i chło­ną­łem ten nowy, dziw­ny świat. Trwa­ło to kilka minut, aż w końcu opie­kun­ka ła­god­nie klep­nę­ła mnie w ramię, za­chę­ca­jąc do pod­ję­cia prze­rwa­ne­go wy­sił­ku. Wi­dzia­łem i sły­sza­łem, jak się zbli­ża, a po­przez wzra­sta­ją­cą in­ten­syw­ność jej za­pa­chu na­bra­łem pew­no­ści, że wzrok i słuch mnie nie okła­mu­ją; że po­strze­gam świat re­al­ny, a nie uro­jo­ny. Zdo­ła­łem się jed­nak po­wstrzy­mać, by nie od­wró­cić głowy i spoj­rzeć pro­sto na nią.

W chwi­li, gdy mnie do­tknę­ła, wszyst­ko z po­wro­tem zga­sło, a ja po­czu­łem prze­moż­ną chęć zro­bie­nia tej ko­bie­cie strasz­li­wej krzyw­dy. Do­słow­nie za­dy­go­ta­łem z gnie­wu. I zu­peł­nie nie miało dla mnie zna­cze­nia, że jej za­pach ko­ja­rzył mi się z wszyst­kim naj­przy­jem­niej­szy­mi mo­men­ta­mi ca­łe­go życia. W tam­tej se­kun­dzie chcia­łem ją po pro­stu zabić.

Trwa­ło to jed­nak tylko chwi­lę. Potem się uspo­ko­iłem, wró­ci­łem do ćwi­czeń i za­czą­łem roz­my­ślać. Wie­dzia­łem już, że jeśli je­stem do­sta­tecz­nie skon­cen­tro­wa­ny, to przy­naj­mniej czę­ścio­wo po­tra­fię za­pa­no­wać nad tym dziw­nym zja­wi­skiem. Fakt ten roz­bu­dził we mnie na­dzie­ję, że z cza­sem na­uczę się je w pełni kon­tro­lo­wać.

I rze­czy­wi­ście. W ciągu na­stęp­nych mie­się­cy cał­ko­wi­cie opa­no­wa­łem swój dziw­ny dar. Z po­cząt­ku było to bar­dzo trud­ne, bo „Wizje”, jak za­czą­łem na wła­sny uży­tek na­zy­wać stany słu­cho­wi­dze­nia, przy­cho­dzi­ły nie­re­gu­lar­nie i czę­sto w nie­od­po­wied­nich mo­men­tach; w chwi­lach, gdy nie mo­głem się na nich kon­cen­tro­wać. Z cza­sem jed­nak na­uczy­łem się przy­wo­ły­wać i od­sy­łać je wedle wła­sne­go ży­cze­nia, a potem opa­no­wa­łem tak do­brze, że nie mu­sia­łem już sku­piać całej uwagi na ich utrzy­ma­niu. Od tego czasu życie stało się o wiele bar­dziej in­te­re­su­ją­ce, ale też skom­pli­ko­wa­ne i znacz­nie trud­niej­sze.

Jed­no­cze­śnie z nauką kon­tro­lo­wa­nia Wizji, uczy­łem się bo­wiem in­nych rze­czy. Po pierw­sze i naj­waż­niej­sze, pa­no­wa­nia nad sobą, gdyż nie chcia­łem ni­ko­mu zdra­dzać, że już nie je­stem głu­cho­nie­wi­do­my. Świat ob­ra­zów i dźwię­ków w każ­dej se­kun­dzie przy­cią­gał moją uwagę na ty­sią­ce spo­so­bów, więc igno­ro­wa­nie wszyst­kich tych bodź­ców oka­za­ło się o wiele trud­niej­sze niż samo opa­no­wa­nie Wizji. Tutaj na szczę­ście z po­mo­cą przy­cho­dzi­ła mi umie­jęt­ność wy­ga­sza­nia wzro­ku i słu­chu. Kiedy chcia­łem od­po­cząć, albo zro­zu­mia­łem, że nie­chcą­cy za­re­ago­wa­łem na coś, na co za­re­ago­wać nie mia­łem prawa, wy­star­czy­ło wy­łą­czyć Wizję i znów byłem cał­ko­wi­cie bez­piecz­ny.

Ko­lej­ną, jesz­cze trud­niej­szą rze­czą, któ­rej mu­sia­łem się na­uczyć, to wy­ko­rzy­sty­wa­nie i zro­zu­mie­nie tego, co niosą ze sobą Wizje. Byłem jak dziec­ko, do­pie­ro uczą­ce się roz­po­zna­wać ota­cza­ją­cy je świat: wszyst­kie kształ­ty, dźwię­ki i słowa były mi zu­peł­nie nie­zna­ne. Osłu­chi­wa­łem się więc cier­pli­wie, chło­nąc z oto­cze­nia do­słow­nie wszyst­ko, co tylko zdo­ła­łem. Szyb­ko na­uczy­łem się roz­po­zna­wać dźwię­ki i ro­zu­mieć uży­tecz­ność po­szcze­gól­nych przed­mio­tów, ale mowa oka­za­ła się ba­rie­rą nie­mal nie do prze­sko­cze­nia. A wszyst­ko przez nie­zro­zu­mia­ły upór, by swoje cu­dow­ne ozdro­wie­nie za­cho­wać w ta­jem­ni­cy. Nie mia­łem bo­wiem ni­ko­go, kto mógł­by mnie uczyć, kto po­mógł­by ro­zu­mieć zna­cze­nie po­szcze­gól­nych słów, zgłę­biać ta­jem­ni­cę nazw i czu­wać nad pra­wi­dło­wym roz­wo­jem mowy. Wszyst­kie­go mu­sia­łem uczyć się sam, po­ta­jem­nie, po no­cach, kiedy wszy­scy wo­ko­ło wy­dzie­la­li otu­ma­nia­ją­cy za­pach snu. Słowa okre­śla­ją­ce nazwy i czyn­no­ści w końcu sobie przy­swo­iłem, ale po­ję­cia abs­trak­cyj­ne były praw­dzi­wą udrę­ką, bo zu­peł­nie nie wie­dzia­łem, co mogą one ozna­czać.

Przy­kry­ty koł­drą, by wy­tłu­mić dźwię­ki, szep­ta­łem po no­cach ko­śla­we zda­nia, z dzie­cię­cą fa­scy­na­cją wsłu­chu­jąc się we wła­sny głos.

– Mi… jeść… ocho­tę…

– Zupa… i… zi… zi… zie… źmia­ki…

– Cho­dzę na… spa­cer.

– Robię prysz­nic…

Zbyt po­wol­ne po­stę­py w nauce do­pro­wa­dza­ły mnie do wście­kło­ści, ale byłem zde­ter­mi­no­wa­ny i upar­ty, więc w końcu na­uczy­łem się w miarę po­praw­nie mówić, a nim skoń­czy­łem osiem­na­ście lat, opa­no­wa­łem też naukę czy­ta­nia.

 

Zanim to jed­nak na­stą­pi­ło, za­ka­to­wa­łem Marię.

 

Okru­cień­stwo tej ko­bie­ty, ob­ser­wo­wa­ne przy po­mo­cy wszyst­kich do­stęp­nych zmy­słów, oka­za­ło się o wiele więk­sze niż przy­pusz­cza­łem wtedy, gdy jesz­cze nie po­tra­fi­łem wy­wo­ły­wać Wizji. Na ofia­ry wy­bie­ra­ła głów­nie młod­sze, zu­peł­nie bez­bron­ne dzie­ci, bo te star­sze, nawet jeśli nie były w sta­nie się jej sprze­ci­wić ani na nią do­nieść innym opie­ku­nom, cza­sa­mi się bro­ni­ły, a nawet pró­bo­wa­ły wal­czyć.

Ja też, pew­ne­go razu, w pełni świa­do­mie ude­rzy­łem ją w twarz, kiedy usi­ło­wa­ła wy­cią­gnąć mnie z łóżka, by spraw­dzić, czy znów się nie zmo­czy­łem. Rzad­ko kiedy prze­ga­pi­ła oka­zję do tego ro­dza­ju drę­cze­nia. Obe­rwa­łem od niej tam­tej nocy tak bar­dzo, że w wielu miej­scach mia­łem si­nia­ki i otar­cia, ale potem od­cze­pi­ła się na dobre. Pew­nie z obawy, że znów stra­ci nad sobą pa­no­wa­nie i mnie po­bi­je, a wtedy mogą paść nie­wy­god­ne py­ta­nia. Za­ję­ła się za to in­ny­mi, słab­szy­mi dzie­cia­ka­mi.

Kiedy Maria miała nocną zmia­nę, czę­sto mu­sia­łem wy­łą­czać Wizje, byle tylko nie sły­szeć jej krzy­ków i pła­czu mal­tre­to­wa­nych ofiar. To były chyba je­dy­ne mo­men­ty, kiedy na­praw­dę ża­ło­wa­łem, że dane jest mi wi­dzieć i sły­szeć. Ku­li­łem się na łóżku i pła­ka­łem ze wsty­du, żalu i bez­sil­no­ści. Z każ­dym na­stęp­nym skrzyw­dzo­nym dziec­kiem nie­na­wi­dzi­łem Marii coraz bar­dziej i bar­dziej, a strach po­wo­li prze­ra­dzał się w gniew. Zdą­ży­łem już od­kryć, że uwiel­biam za­pach wła­sne­go gnie­wu. Pie­lę­gno­wa­łem go więc, wy­obra­ża­jąc sobie, jakby to było do­paść tę ko­bie­tę i skrzyw­dzić ją tak samo, jak ona krzyw­dzi­ła nas.

Pew­nej nocy wresz­cie nie wy­trzy­ma­łem. Mia­łem wtedy chyba szes­na­ście lat i byłem już o wiele więk­szy i sil­niej­szy od sta­rze­ją­cej się pie­lę­gniar­ki. Na jed­nej z są­sied­nich sal roz­legł się gło­śny płacz kil­ku­let­niej dziew­czyn­ki i jesz­cze gło­śniej­sze wrza­ski po­two­ra. Już mia­łem wy­łą­czyć Wizję i jak zwy­kle prze­cze­kać wszyst­ko, gdy nagle usły­sza­łem dźwięk, który zmro­ził mi krew w ży­łach – gło­śne ude­rze­nie dzie­cię­cej głów­ki o otyn­ko­wa­ną ścia­nę. W tej samej chwi­li płacz dziew­czyn­ki ustał, a mną za­wład­nął gniew tak wiel­ki, że na chwi­lę stra­ci­łem kon­tro­lę nad Wizją.

Nie do końca zda­wa­łem sobie spra­wę z tego, co robię ani co się w ogóle ze mną dzie­je. Le­d­wie pa­mię­tam, jak zna­la­złem się w są­sied­niej sali i do­pa­dłem do pie­lę­gniar­ki. Pierw­sza bar­dziej świa­do­ma myśl do­tar­ła do mnie w chwi­li, kiedy zła­pa­łem Marię za dłu­gie, sple­cio­ne w war­kocz włosy, i z całej siły ude­rzy­łem jej głową o ścia­nę, nie­mal do­kład­nie w tym samym miej­scu, w któ­rym – wno­sząc po za­pa­chu – ona wcze­śniej ude­rzy­ła głów­ką małej Ani.

Myśl ta była sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ca, wręcz eks­ta­tycz­na, a ty­czy­ła czer­wo­nej plamy na bia­łym tynku. Ko­bie­ta osu­nę­ła się na pod­ło­gę, ję­cząc z bólu. Zi­gno­ro­wa­łem ją i spoj­rza­łem na ranną dziew­czyn­kę. Nie za­uwa­ży­łem, by krwa­wi­ła, ale była nie­przy­tom­na. W ką­ci­kach oczu ze­bra­ły się łzy, które nie zdą­ży­ły jesz­cze wy­schnąć.

– Ty… złem! – wark­ną­łem na Marię. Przy­szło mi to z pew­nym tru­dem i za­brzmia­ło bar­dzo nie­po­rad­nie, gdyż były to pierw­sze słowa, które wy­po­wie­dzia­łem na głos i w obec­no­ści innej osoby. Nie­mniej i tak wy­wo­ła­ły od­po­wied­ni efekt.

Bar­dzo się pil­no­wa­łem, żeby przy­pad­kiem nie za­nie­dbać swo­je­go węchu i nie przed­kła­dać ponad niego po­zo­sta­łych zmy­słów. Było tak po czę­ści dla­te­go, że nigdy tak do końca nie za­ufa­łem Wi­zjom, które mogły znik­nąć rów­nie nagle i ta­jem­ni­czo jak się po­ja­wi­ły, a po czę­ści dla­te­go, że zda­wa­łem sobie spra­wę, iż jest on na­praw­dę nie­zwy­kły i bar­dzo dla mnie cenny.

Tak więc do­sko­na­le wi­dzia­łem, jak na twa­rzy pie­lę­gniar­ki ma­lu­je się prze­ra­że­nie i nie­do­wie­rza­nie wy­wo­ła­ne moimi sło­wa­mi, czy może ra­czej fak­tem, że w ogóle mówię, ale i tak o wiele wy­raź­niej czu­łem te emo­cje w jej za­pa­chu. Nowa mie­szan­ka prze­bi­ja­ją­ca się przez ty­po­wą dla Marii woń wście­kło­ści, po­gar­dy i nie­na­wi­ści, jed­no­cze­śnie mnie pod­nie­ci­ła i jesz­cze bar­dziej roz­draż­ni­ła. Z furią kop­ną­łem le­żą­cą ko­bie­tę w żebra, a potem ude­rzy­łem pię­ścią w twarz.

Wspa­nia­łe uczu­cie!

Każdy na­stęp­ny cios dawał mi tak wiele sza­lo­nej sa­tys­fak­cji i ra­do­ści, że zu­peł­nie za­tra­ci­łem się w tym co ro­bi­łem. Kiedy wresz­cie za­bra­kło mi sił, wokół było pełno krwi, a Maria już nie pach­nia­ła – pach­nia­ło wy­łącz­nie jej zma­sa­kro­wa­ne ciało.

 

Na­stęp­ne­go ranka ktoś zna­lazł pod prysz­ni­cem skrę­po­wa­ne­go trupa pie­lę­gniar­ki. Lo­do­wa­ta woda wciąż spły­wa­ła stru­mie­niem po jej nagim ciele, na któ­rym wy­cię­to no­życz­ka­mi różne dziw­ne wzor­ki.

Mnie na­to­miast zna­le­zio­no pod łóż­kiem jed­ne­go z ma­łych pa­cjen­tów, w po­szar­pa­nej, okrwa­wio­nej pi­dża­mie i z róż­ny­mi drob­ny­mi ob­ra­że­nia­mi na ciele.

Wszę­dzie, nie tylko w sali, w któ­rej zgi­nę­ła Maria, było pełno krwi i róż­nych śla­dów, z któ­rych wiele wy­raź­nie wska­zy­wa­ło na mnie. Nikt jed­nak nawet przez chwi­lę nie brał na po­waż­nie hi­po­te­zy, że głu­cho­nie­wi­do­my od uro­dze­nia chło­piec mógł­by się do­pu­ścić ta­kiej zbrod­ni. Było tech­nicz­nie nie­moż­li­we, by – bio­rąc pod uwagę spo­sób, w jaki za­mor­do­wa­no i opra­wio­no ofia­rę – zro­bił to ktoś o tak ogra­ni­czo­nej per­cep­cji.

Mimo to, oczy­wi­ście prze­ba­da­no mnie do­kład­nie, by się upew­nić, że na­praw­dę je­stem in­wa­li­dą. Przy tej oka­zji, tro­chę głu­pio ry­zy­ku­jąc, od­kry­łem, że nawet kiedy mam Wizję, to oczy i uszy po­zo­sta­ją mar­twe. Nie chcia­łem jed­nak ry­zy­ko­wać i, świa­dom że ob­ser­wu­ją mnie lu­dzie o ob­cych, a przy tym zde­cy­do­wa­nie wro­gich mi za­pa­chach, przez kilka ty­go­dni za­sad­ni­czo nie uży­wa­łem swo­je­go daru.

Jako świa­dek rów­nież na nie­wie­le się przy­da­łem; nie tylko nie mo­głem opo­wie­dzieć o tym, czego prze­cież nie wi­dzia­łem i nie sły­sza­łem, ale też po­zo­sta­wa­łem w cięż­kim szoku po­ura­zo­wym, więc ja­ka­kol­wiek ko­mu­ni­ka­cja ze mną stała się nie­mal zu­peł­nie nie­moż­li­wa. Uzna­no więc, że je­stem ko­lej­ną ofia­rą ta­jem­ni­czej na­pa­ści i śled­czy zo­sta­wi­li mnie wresz­cie w spo­ko­ju.

Inne dzie­cia­ki, choć sporo wie­dzia­ły o tym, co się wy­da­rzy­ło tam­tej nocy – czu­łem to w ich za­pa­chu – sta­nę­ły za mną mil­czą­cym murem i po­zo­sta­ły wier­ne za­sa­dzie, że tutaj nie tylko ścia­ny są ślepe, głu­che i nieme. Po­li­cja roz­kła­da­ła więc bez­rad­nie ręce, a spra­wa utknę­ła w mar­twym punk­cie.

 

Ja tym­cza­sem za­czą­łem się już za­sta­na­wiać, co zro­bić z na­szym woź­nym; czło­wie­kiem, który cuch­nął obrzy­dze­niem do sa­me­go sie­bie, stra­chem i, przede wszyst­kim, cho­rym po­żą­da­niem – za­wsze tro­chę mniej­szym tuż po tym, gdy za­kradł się do sali z naj­młod­szy­mi dzieć­mi.

 

Koniec

Komentarze

Wy­stra­szy­łem się do tego stop­nia, że bez­wied­nie zmo­czy­łem łóżko, za co zo­sta­łem okrut­nie uka­ra­ny przez Marię – pie­lę­gniar­kę peł­nią­cą tam­tej nocy dyżur, a przy tym osobę po­sia­da­ją­cą jeden z naj­bar­dziej od­ra­ża­ją­cych zna­nych mi za­pa­chów: mie­szan­kę okru­cień­stwa, gnie­wu i chęci do­mi­na­cji nad in­ny­mi. Maria była złym czło­wie­kiem, a przy tym jesz­cze gor­szą opie­kun­ką

 

W jed­nej chwi­li w moim świe­cie pa­no­wa­ły ciem­ność i cisza, a w na­stęp­nej zo­sta­ły one bru­tal­nie i nie­mal bo­le­śnie roz­dar­te przez wizję i dźwięk.

To prze­kre­śle­nie jest ce­lo­wym za­bie­giem?

 

Ko­niec jest na­praw­dę pa­skud­ny i chyba tylko on jakoś szcze­gól­nie do mnie prze­mó­wił. Nie po­lu­bi­łam głów­ne­go bo­ha­te­ra, nie współ­czu­łam mu, nie czu­łam do niego obrzy­dze­nia ani nie wy­ła­pa­łam ja­kiejś nie­po­ko­ją­cej nutki sza­leń­stwa – dla mnie po­zo­stał neu­tral­ny, więc za to nie­wiel­ki minus. Cho­ciaż… No do­brze, na końcu się po­pra­wił. :p

Na­pi­sa­ne do­brze i cie­ka­wie, nie nu­dzi­ło. Wpraw­dzie wy­ła­pa­łam kilka po­wtó­rzeń, ale nie były na­chal­ne, a poza tym – ostat­nio zwró­ci­łam na nie więk­szą uwagę w wy­da­nych już pu­bli­ka­cjach i za­uwa­ży­łam, że naj­bar­dziej ta­ki­mi drob­nost­ka­mi przej­mu­ją się użyt­kow­ni­cy tego por­ta­lu. (;

Sam po­mysł nie do końca do mnie prze­ma­wia, na po­cząt­ku te Wizje wy­da­wa­ły mi się mocno na­cią­ga­ne, ale z cza­sem chyba do nich przy­wy­kłam. Ogól­nie to po­do­ba­ło mi się, choć ra­czej nie jest to tekst, który miał­by za­paść mi w pa­mięć.

,,Czło­wiek traci grunt pod no­ga­mi, kiedy traci ocho­tę do śmie­chu." ~ Ken Kesey

[…] od­bie­ram jak istną tor­turą. ---> khm, khm…

Tam­tej nocy jej okru­cień­stwo zu­peł­nie się jed­nak nie li­czy­ło. Byłem zbyt po­chło­nię­ty roz­pa­mię­ty­wa­niem nie­sa­mo­wi­te­go snu i cią­głym prze­ży­wa­niem ab­so­lut­nie no­wych dla mnie do­znań, by zwra­cać na nią uwagę. ---> czy na nie? Bo chyba jed­nak cho­dzi o okru­cień­stwo…

[…] zo­sta­ły one bru­tal­nie […] ---> zbęd­ne skre­śle­nie. Ślad po zmia­nach?

[…] zu­peł­nie nie wie­dzia­łem [,+] co mogą one ozna­czać.

<><><>

Hor­ror.

Nie wiem, czy kto­kol­wiek “prze­sko­czy” to opo­wia­da­nie.

Świet­ne.

Nie mam z tym nic wspól­ne­go. Spra­wy same się kom­pli­ku­ją.

Za­pach czło­wie­ka bar­dzo wiele mówi o nim samym. Można z niego wy­czy­tać nie tylko cha­rak­ter danej osoby, ale także jej emo­cje, pra­gnie­nia i za­mia­ry, co bar­dzo się przy­da­je, gdy nie ma się prak­tycz­nie żad­nej moż­li­wo­ści obro­ny.

Lu­dzie nie mieli dla mnie prak­tycz­nie żad­nych ta­jem­nic.

Tro­chę to w oczy razi. 

 

Jak dla mnie tekst bar­dzo, bar­dzo dobry. Wzru­szy­łem się nawet, ale może to tylko dla tego, że pod­czas czy­ta­nia słu­cha­łem smut­nej mu­zy­ki. 

 

Można z niego wy­czy­tać nie tylko cha­rak­ter danej osoby, ale także jej emo­cje, pra­gnie­nia i za­mia­ry, co bar­dzo się przy­da­je, gdy nie ma się prak­tycz­nie żad­nej moż­li­wo­ści obro­ny.

Lu­dzie nie mieli dla mnie prak­tycz­nie żad­nych ta­jem­nic.

”prak­tycz­nie” – po­wtó­rze­nie.

 

Od­nio­słem wra­że­nie, że naj­słab­szym punk­tem opo­wia­da­nia (szort! Jaki szort na 20k zna­ków! ;)) jest ele­ment fan­ta­stycz­ny. Te Wizje jakoś mnie nie prze­ko­na­ły. Tekst dużo by zy­skał jako czy­sta oby­cza­jów­ka. 

Ale i tak jest… in­te­re­su­ją­co.

 

Po­zdra­wiam!

 

Edit:

Przed wrzu­ce­niem ko­men­ta­rza (oczy­wi­ście) nie od­świe­ży­łem stro­ny, dla­te­go “po­wtó­rze­nie” zdu­blo­wa­łem od ko­le­gi wyżej.

"Przy­sze­dłem ogień rzu­cić na zie­mię i jakże pra­gnę ażeby już roz­go­rzał" Łk 12,49

Ko­cha­ni, wszyst­kie błędy po­pra­wi­łem, dzię­ku­ję. Proś­ba tylko do Adama, żeby zer­k­nął raz jesz­cze na zda­nie: Byłem zbyt po­chło­nię­ty roz­pa­mię­ty­wa­niem nie­sa­mo­wi­te­go snu… i po­wie­dział mi, czy się ono broni w obec­nej for­mie, czy jed­nak nie.

To skre­śle­nie fak­tycz­nie jest prze­oczo­nym prze­ze mnie śla­dem Dobra, które prze­to­czy­ło się przez ten tekst, na­da­jąc mu obec­ną, zdat­ną do czy­ta­nia formę.

 

Blan­che, myślę, że bę­dzie le­piej, jeśli to opo­wia­da­nie nie za­pad­nie Ci w pa­mięć. Nie­mniej cie­szę się, że – mimo wszyst­ko – opo­wia­da­nie wy­cho­dzi u Cie­bie osta­tecz­nie in plus. I rad je­stem, że głów­ny bo­ha­ter wydał Ci się ni­ja­ki, a już zwłasz­cza, że nie do­strze­głaś w jego oku bły­sku sza­leń­stwa. To zna­czy, że udało mi się go wy­kre­ować mniej wię­cej tak, jak wy­kre­owa­ny być po­wi­nien.

 

Ada­mie, dzię­ku­ję Ci za ła­pan­kę, głos do Bi­blio­te­ki i za to krót­kie, acz bar­dzo mocne pod­su­mo­wa­nie.

 

Mię­tu­sie, Tobie rów­nież ser­decz­nie dzię­ku­ję. I z przy­jem­no­ścią speł­nię Twoją proś­bę. Naj­le­piej, jak tylko po­tra­fię.

 

Ne­ve­rEn­dzie – Twoją oceną i ko­men­ta­rzem rów­nież je­stem wzru­szo­ny. I nie słu­cham w tej chwi­li żad­nej mu­zy­ki. A chyba po­wi­nie­nem.

 

O, Wład­co Mor­gu­lu, Królu Ang­ma­ru, Pierw­szy z Dzie­wię­ciu!

Dzię­ki Ci za Twą wi­zy­tę i dobre słowo.

Wizje są tu nie­zbęd­ne, i to nie tylko dla­te­go, że Dzi­ko­wy za­ży­czył sobie fan­ta­sty­ki, a ja na­pi­sa­łem całe opo­wia­da­nie, bo cho­ler­nie spodo­ba­ły mi się dwa pierw­sze zda­nia.

 

Kiedy Ty pi­sa­łeś i edy­to­wa­łeś swój ko­men­tarz, wzmian­ko­wa­ny błąd – bo to bez­sprzecz­nie był błąd – zdą­żył już wy­cią­gnąć ko­py­ta.

 

Peace!

 

EDIT: Dla mnie 20k to jest szort. A za­sad­ni­czo to dobry SMS. (Play mnie nie­na­wi­dzi ;)

I dzię­ki za Bi­blio­te­kę.

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Cie­niu, w obec­nej for­mie trud­no mówić, że się broni.

» Tam­tej nocy jej okru­cień­stwo zu­peł­nie się jed­nak nie li­czy­ło. Byłem zbyt po­chło­nię­ty roz­pa­mię­ty­wa­niem nie­sa­mo­wi­te­go snu i cią­głym prze­ży­wa­niem ab­so­lut­nie no­wych dla mnie do­znań, by zwra­cać na nią uwagę. «

Pod­mio­tem zda­nia po­prze­dza­ją­ce­go jest okru­cień­stwo. A więc bo­ha­ter, po­chło­nię­ty roz­pa­mię­ty­wa­niem snu, nie zwra­cał na nie, na owo okru­cień­stwo, uwagi. Za­imek ‘jej’ nie ma tu zna­cze­nia, okre­śla je­dy­nie, kto prze­ja­wiał okru­cień­stwo.

Tu masz rację, ani słowa. Motyw jest jed­nak taki, że zmie­ni­łem tamto zda­nie i “prze­rzu­ci­łem” rolę pod­mio­tu na “pie­lę­gniar­kę”. Tak mi się przy­naj­mniej wy­da­je. Wy­glą­da to w ten spo­sób: Tam­tej nocy okru­cień­stwo pie­lę­gniar­ki zu­peł­nie się jed­nak nie li­czy­ło. Byłem zbyt po­chło­nię­ty roz­pa­mię­ty­wa­niem nie­sa­mo­wi­te­go snu i cią­głym prze­ży­wa­niem ab­so­lut­nie no­wych dla mnie do­znań, by zwra­cać na nią uwagę.

Nie ukry­wam, że po­sze­dłem tą drogą głów­nie dla­te­go, iż je­stem cie­kaw, czy słusz­nie sobie całą rzecz wy­kon­cy­po­wa­łem. Ot, do­świad­cze­nie w ce­lach roz­wo­jo­wych.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Moim zda­niem nadal jest, hm, ni­ja­ko. W zmie­nio­nym pierw­szym zda­niu pod­mio­tem nadal jest okru­cień­stwo, tyle że z do­okre­śle­niem, czyje…

Cie­niu, bez ob­ra­zy – nie kom­bi­nuj, gdy nie ma ta­kiej po­trze­by. Twoje ko­men­ta­rze, Twój tekst po­ka­zu­ją, że po­tra­fisz płyn­nie wy­ra­zić każdą myśl, nie­jed­no­krot­nie w wiel­ce zło­żo­nej for­mie, ale po­mi­mo zło­żo­no­ści czy­tel­nej, a tu chcesz wła­śnie skom­pli­ko­wać cał­ko­wi­cie nie­po­trzeb­nie. Dla oca­le­nia jed­nej li­te­ry? Wie­rzyć się nie chce… :-)

Ada­mie, ob­ra­zy niet, w żad­nym wy­pad­ku. W obro­nie tej li­ter­ki kru­cjat też nie za­mia­ru­ję. Po pro­stu byłem cie­kaw, czy moja wizja ma rację bytu i czy do­brze kom­bi­nu­ję, bo sam sobie wbi­łem gwoź­dzia i jesz­cze za­krę­ci­łem się na nim brzyd­ko. Ale teraz już wszyst­ko jasne, po­pra­wię to zda­nie ze skut­kiem na­tych­mia­sto­wym.

Dzię­ku­ję.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Cie­niu, na­pi­sa­łeś bar­dzo dobre opo­wia­da­nie! ;-)

Roz­po­czą­łeś hi­sto­rię spo­koj­nie, ale umie­jęt­nie za­sy­gna­li­zo­wa­łeś, że nie bę­dzie to zwy­kłe opo­wie­dze­nie losów ka­le­kie­go chłop­ca. To, co przy­da­rza się bo­ha­te­ro­wi, jest tyleż nie­spo­dzie­wa­ne, co brze­mien­ne w skut­ki i jak­kol­wiek finał oka­zu­je się dość dra­stycz­ny, to nie po­wi­nien szo­ko­wać – jest prze­cież kon­se­kwen­cją przy­pad­ków na­war­stwia­ją­cych się la­ta­mi.

No i nie­po­ko­ją­ce ostat­nie zda­nia – to one za­po­wia­da­ją praw­dzi­wy hor­ror!  

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Pod­cho­dzi­łam do tek­stu z pewną taką nie­śmia­ło­ścią – nie cier­pię hor­ro­rów. Ale że to tekst kum­pla spod Pie­rzy­ny, prze­czy­tać trze­ba.

Oka­za­ło się, że to wcale nie hor­ror. Acz nie ne­gu­ję – świat wy­kre­owa­łeś pa­skud­ny. Zaraz, to chyba nie Ty go wy­kre­owa­łeś. On taki nie­kie­dy bywa. Pie­lę­gniar­ki Marie i woźni zla­tu­ją się do sku­pisk bez­bron­nych lu­dzi­ków jak sępy do cie­plut­kiej pa­dli­ny.

A bo­ha­ter mi się spodo­bał. Taki nie­jed­no­znacz­ny. Hra­bia Monte Chri­sto, który cudem zdo­był nad­zwy­czaj­ne moż­li­wo­ści.

Mocny tekst.

Zwy­czaj­nie nie mia­łem moż­li­wo­ści po­znać świa­ta takim, jaki jest na­praw­dę

Cie­niu drogi, a czy Ty wiesz, jaki świat jest na­praw­dę? Taka re­flek­sja wy­bi­ła mnie z rytmu.

 

Edit: Się Loża rzu­ci­ła do kli­ka­nia…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

No, jesz­cze jedno klik­nię­cie… Nie­moż­li­we, żeby tylko czte­ry osoby do­ce­ni­ły dzie­ło Cie­nia!

Spo­koj­nie, Ada­mie, na pewno wkrót­ce znaj­dzie się piąty spra­wie­dli­wy tra­fio­ny.

Na razie chyba wszy­scy bi­blio­te­ka­rze, któ­rzy sko­men­to­wa­li, klik­nę­li.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Mocny tekst. Cho­ciaż taka brud­na te­ma­ty­ka ocie­ra­ją­ca się o na­tu­ra­lizm to nie za bar­dzo moje kli­ma­ty, to jakoś nie od­nio­słem wra­że­nia prze­sa­dy. Po­do­ba mi się za­gęsz­cze­nie at­mos­fe­ry i kul­mi­na­cja w ostat­nim aka­pi­cie.

Bez cie­nia wąt­pli­wo­ści przy­kle­pu­ję bi­blio­te­kę. A co!

„Czę­sto sły­szy­my, że ma­te­ma­ty­ka spro­wa­dza się głów­nie do «do­wo­dze­nia twier­dzeń». Czy praca pi­sa­rza spro­wa­dza się głów­nie do «pi­sa­nia zdań»?” Gian-Car­lo Rota

Blan­che, myślę, że bę­dzie le­piej, jeśli to opo­wia­da­nie nie za­pad­nie Ci w pa­mięć.

Ze wzglę­du na te­ma­ty­kę, która – co tu dużo mówić – zbyt lekka i przy­jem­na nie jest? Prze­czy­ta­łam już wiele okro­pieństw, z czego więk­szość wy­da­rzy­ła się na­praw­dę, a poza tym je­stem typem, który bar­dziej przej­mu­je się losem zwie­rząt (tj. zwie­rząt in­nych niż ludzi). Pe­do­fi­lia mnie obrzy­dza, ale pie­lę­gniar­ka Maria, jak­kol­wiek nie chcia­ła­bym na taką tra­fić, nie robi na mnie więk­sze­go wra­że­nia. Za­brzmia­ło tro­chę jak znie­czu­li­ca. Cóż, może w pew­nym sen­sie na nią cho­ru­ję, jed­nak­że [UWAGA: NIC MI­ŁE­GO] bar­dziej prze­ra­ża­ją mnie dziew­czyn­ki (jedna 9, druga 10 lat), które cię­żar­ną kotkę naj­pierw po­bi­ły, sko­pa­ły, a potem prze­je­cha­ły po niej ro­we­rem. Gadam nie na temat, prze­pra­szam. Może nie­świa­do­mie mu­sia­łam się z kimś po­dzie­lić tym wy­czy­ta­nym, okrop­nym wy­da­rze­niem… :/ Naj­wy­żej usunę ko­men­tarz.

,,Czło­wiek traci grunt pod no­ga­mi, kiedy traci ocho­tę do śmie­chu." ~ Ken Kesey

So­lid­ny, bar­dzo do­brze na­pi­sa­ny kawał tek­stu, mocny ak­cent na ko­niec. Po­do­bał mi się na­tu­ra­lizm i do­słow­ność, cho­ciaż opo­wia­da­nie nie wstrzą­sa aż tak, jak by mogło. Sa­dy­stycz­ne pie­lę­gniar­ki nie są na szczy­cie mojej listy naj­bar­dziej prze­ra­ża­ją­cych hor­ro­ro­wych osob­ni­ków. Ale może cier­pię na tę samą znie­czu­li­cę, o któ­rej pi­sa­ła Blan­che ;)

Co nie zmie­nia jed­nak faktu, że opo­wia­da­nie jest bar­dzo dobre i, okej, nie będę się już cze­piać. 

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

“Zwy­czaj­nie nie mia­łem moż­li­wo­ści po­znać świa­ta takim, jaki jest na­praw­dę i po­rów­nać go z moim – kró­le­stwem ciem­no­ści i ciszy, ale też kra­iną nie­sa­mo­wi­cie in­ten­syw­nych za­pa­chów i wy­czu­wa­nych opusz­ka­mi fak­tur i kształ­tów przed­mio­tów, które bez­błęd­nie po­tra­fi­łem od­róż­nić, ale ich nazwy i prze­zna­cze­nie po­zo­sta­wa­ły dla mnie ta­jem­ni­cą.” – sta­now­czo zbyt dłu­gie zda­nie.

 

Nie prze­ko­nu­je mnie, mam zu­peł­nie inną wizję osób głu­cho­nie­wi­do­mych. Skąd bo­ha­ter mógł wie­dzieć, ile ma lat? Myślę, że takie osoby nie po­strze­ga­ją upły­wu czasu. Wy­da­je mi się rów­nież, że nie po­tra­fią od­róż­nić snów od jawy, a jeśli już, to na pewno nie ma ja­snej gra­ni­cy, która by je roz­dzie­la­ła.  W do­dat­ku bo­ha­ter wie, jak ma na imię jakaś ko­bie­ta i zdaje sobie spra­wę, że jest pie­lę­gniar­ką. A naj­dziw­niej­sze jest to, że po­da­je nam nazwę in­sty­tu­tu, w któ­rym jest za­mknię­ty.

 

Tak jak po­wie­dzia­łam, mnie ten tekst w ogóle nie prze­ko­nu­je… Nie mówię o fa­bu­le, bo się nie za­głę­bi­łam. Bo­ha­ter po pro­stu za dużo wie, a z tego co zro­zu­mia­łam, jest głu­cho­nie­wi­do­my od uro­dze­nia. No chyba, że nie jest. To by cał­kiem zmie­ni­ło po­stać rze­czy.

 

Win­ter, może gdy­byś prze­czy­ta­ła opo­wia­da­nie, zro­zu­mia­ła­byś bo­ha­te­ra…

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Win­ter – osoby nie­wi­dzą­ce, czy nie sły­szą­ce nie są upo­śle­dzo­ne in­te­lek­tu­al­nie. Po­zo­sta­łe zmy­sły przej­mu­ją w ja­kimś za­kre­sie zmy­sły nie­ak­tyw­ne. Ci lu­dzie, na pewno po­strze­ga­ją upływ czasu i od­róż­nia­ją sen od jawy. Prze­cież to nie są wa­rzy­wa. To lu­dzie.

Ale zwró­ci­łaś uwagę na jedną rzecz, która i mnie za­cie­ka­wi­ła. 

 

Cie­niu, w jed­nym miej­scu masz: nie zna­łem imion ani swo­ich to­wa­rzy­szy nie­do­li, ani na­szych opie­ku­nów.  A dalej: zo­sta­łem okrut­nie uka­ra­ny przez Marię – pie­lę­gniar­kę.. To, w końcu, znał te imio­na, czy? Wia­do­mo, że póź­niej, w wy­ni­ku wizji do­wie­dział się kilku rze­czy, jed­nak na prze­strze­ni wska­za­ne­go tek­stu, tego nikt nie wie.

 

Poza tym, nie widzę ja­kichś zgrzy­tów. Tekst jest bar­dzo dobry.

Po­zdra­wiam.

Nie mam z tym nic wspól­ne­go. Spra­wy same się kom­pli­ku­ją.

Spodo­ba­ło mi się przed­sta­wie­nie spo­so­bu, w jaki głów­ny bo­ha­ter po­strze­ga świat, jak od­bie­ra swój nowy “dar”. Po­sta­ci tła rów­nież do­brze na­pi­sa­ne, nikt nie wydał mi się “pa­pie­ro­wy”.

Za­sta­no­wi­łem się, co da­ło­by się zmie­nić na lep­sze i do­sze­dłem do wnio­sku, że ewen­tu­al­nie ten frag­ment:

“Zbyt po­wol­ne po­stę­py w nauce do­pro­wa­dza­ły mnie do wście­kło­ści, ale byłem zde­ter­mi­no­wa­ny i upar­ty, więc w końcu na­uczy­łem się w miarę po­praw­nie mówić, a nim skoń­czy­łem osiem­na­ście lat, opa­no­wa­łem też naukę czy­ta­nia”.

Opo­wia­da­nie koń­czy się, gdy bo­ha­ter ma szes­na­ście lat, więc w tym miej­scu in­for­ma­cja że przed skoń­cze­niem osiem­na­stu na­uczy się czy­tać, nie pa­su­je mi. Jeśli już, to gdzieś na końcu, a może le­piej wcale?

 

Swoją drogą, wcale nie było mi łatwo wska­zać naj­słab­sze­go punk­tu two­je­go opo­wia­da­nia. Nie ode­bra­łem go jako hor­ro­ru, w ogóle ra­czej się nie bałem (ha, zwłasz­cza wie­dząc przed koń­cem opo­wia­da­nia, że bo­ha­ter prze­ży­je i jesz­cze na­uczy się czy­tać ;)), na­to­miast hi­sto­ria za­cie­ka­wi­ła mnie i po­zaz­dro­ści­łem po­my­słu. Kawał do­bre­go tek­stu.

 

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Chyba nie wiemy ile lat ma bo­ha­ter, gdy opo­wia­da o tym, czego do­świad­czał w Ośrod­ku. On prze­cież nie re­la­cjo­nu­je bie­żą­cych zda­rzeń, a wspo­mi­na. Opo­wia­da­jąc, za­trzy­mał się na wy­pad­kach, które miały miej­sce, kiedy był szes­na­sto­lat­kiem. I bar­dzo do­brze, bo gdy­by­śmy do­wie­dzie­li się, co spo­tka­ło woź­ne­go, to już nie by­ły­by Wizje. To by­ła­by cał­kiem inna opo­wieść.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Do­czy­ta­łam i pewne rze­czy się wy­ja­śni­ły. Wciąż mnie jed­nak nie prze­ko­nu­je :p

 

Mię­tus We­dług mnie, nie czują upły­wu czasu. Chyba że fi­zycz­nie. Ale do­kład­nie nie po­tra­fią go okre­ślić. Ale tak jak na­pi­sa­łam – we­dług mnie. A jak jest na­praw­dę, ra­czej się nie do­wie­my. 

 

“Nie za­mie­rza­łem jed­nak im po­wie­dzieć o tym, co się wła­śnie stało. Po pierw­sze, sam nie mo­głem w to uwie­rzyć, a po dru­gie, czu­łem, że na razie bez­piecz­niej bę­dzie mil­czeć.” – w tym mo­men­cie bo­ha­ter nie kon­tro­lo­wał jesz­cze swo­je­go daru, więc jak miał po­wie­dzieć?

 

“Zbyt po­wol­ne po­stę­py w nauce do­pro­wa­dza­ły mnie do wście­kło­ści, ale byłem zde­ter­mi­no­wa­ny i upar­ty, więc w końcu na­uczy­łem się w miarę po­praw­nie mówić, a nim skoń­czy­łem osiem­na­ście lat, opa­no­wa­łem też naukę czy­ta­nia.” – w jaki spo­sób na­uczył się czy­tać, będąc pod prak­tycz­nie ca­ło­do­bo­wą ob­ser­wa­cją, ni­ko­go o tym nie in­for­mu­jąc? Z resz­tą szyb­ko mu po­szło. No i drugą spra­wę pod­kre­ślił Nevaz.

Win­ter – może, jeśli zaj­rzy tu Dzi­ko­wy, który or­ga­ni­zu­je kon­kurs i ma kon­tak­ty z jedną z ta­kich pla­có­wek, od­po­wie na po­dob­ne py­ta­nia, zna­jąc spra­wę, nie­ja­ko z “au­top­sji”. 

Nie mam z tym nic wspól­ne­go. Spra­wy same się kom­pli­ku­ją.

Mel­du­ję, że prze­czy­ta­łam :)

Pi­sa­nie to la­ta­nie we śnie - N.G.

Może od­po­wie :)

Nie ma po­wo­du, żeby osoby głu­cho­nie­wi­do­me nie czuły upły­wu czasu. Spe­cy­ficz­ne przy­pad­ki mogą mieć ten pro­blem, ale nie jest to coś oczy­wi­ste­go. Za zegar bio­lo­gicz­ny (od­bie­ra­nie świa­tła sło­necz­ne­go) są od­po­wie­dzial­ne w oczach re­cep­to­ry z me­la­nop­sy­ną, które bar­dzo cze­sto dzia­ła­ją u osób nie­wi­do­mych, nawet u ta­kich, które po­zba­wio­ne są czop­ków i prę­ci­ków. Zegar bio­lo­gicz­ny + brak de­fi­cy­tów po­znaw­czych zde­cy­do­wa­nie wy­star­cza­ją do świa­do­mo­ści upły­wu czasu. Zresz­tą pew­nie w pełni wy­star­cza jedno z nich.

 

Tekst mi się po­do­bał. Myślę, że trud­no jest w tym te­ma­cie wpleść ele­ment fan­ta­stycz­ny, żeby nie wy­szło  nie­ade­kwat­nie do jego po­waż­no­ści.. Tutaj wy­szło na­praw­dę dosyc na­tu­ral­nie. Dla mnie tylko za mocny ten węch. Z bra­kiem in­nych czy bez, czło­wiek nie prze­sko­czy tego, że węch ma na­praw­dę słaby. Ale ro­zu­miem po co tak i chyba mimo wszyst­ko le­piej.

Kla­pau­cjusz Tak, wiem jak to wy­glą­da od stro­ny bio­lo­gicz­nej, ale cho­dzi mi o szcze­gó­ło­we okre­śla­nie czasu. Na przy­kład osoba głu­cho­nie­wi­do­ma (od uro­dze­nia) nie wie, ile dni trwa rok. Bo niby skąd?

Win­ter, nie obraź się, ale skąd Ty wiesz? Li­czy­łaś wscho­dy słoń­ca mię­dzy jed­nym sol­sty­cjum zi­mo­wym a dru­gim?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Nie wiem, ale lu­dzie mi po­wie­dzie­li i po pro­stu przy­ję­łam, że tak jest. A oso­bie głu­cho­nie­wi­do­mej nikt tego nie po­wie­dział.

Ale tak jak na­pi­sa­łam na po­cząt­ku, ja tak to widzę. Nie jest prze­cież po­wie­dzia­ne, że mam rację i praw­do­po­dob­nie nigdy się tego nie do­wiem. Cięż­ko jest się w czuć w osobę, która nie widzi, ani nie sły­szy. Po pro­stu we­dług mnie taka osoba nie ma prawa wie­dzieć nic na temat nor­mal­ne­go życia. Może je­dy­nie po­strze­gać świat do­ty­kiem i wę­chem, ewen­tu­al­nie sma­kiem. Niby ho­ry­zon­ty sze­ro­kie, ale z pew­no­ścią ich życie jest zu­peł­nie inne, niż nasze. Stąd moje ar­gu­men­ty. 

Ale może prze­cież ko­mu­ni­ko­wać się z in­ny­mi. Fakt, jest to po­waż­nie utrud­nio­ne, ale moż­li­we. Zdaje się, że ist­nie­je jakaś spe­cjal­na od­mia­na ję­zy­ka mi­go­we­go, po­le­ga­ją­ca na do­ty­ka­niu dłoni w róż­nych miej­scach. Mogą czy­tać Bra­il­lem. Do licha, Helen Kel­ler pi­sa­ła książ­ki.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

A była głu­cho­nie­wi­do­ma? :o Nie sły­sza­łam o niej.

 

A jaki spo­sób mogą na­uczyć się czy­tać Bra­il­lem, skoro nie wie­dzą, co dane słowa ozna­cza­ją? Chyba że np. ktoś pod­su­nie ta­kiej oso­bie ta­blicz­kę z na­pi­sem “wazon” i pod­su­nie wazon pod ręce. Ale taka nauka trwa­ła­by bar­dzo długo. 

 

EDIT: Prze­czy­ta­łam o Helen Kel­ler i je­stem w szoku. Nie wiem, jak to moż­li­we, że głu­cho­nie­wi­do­ma osoba na­uczy­ła się al­fa­be­tu Bra­il­la. Nie po­tra­fię sobie tego zwy­czaj­nie wy­obra­zić… Nie wiem w ogóle, jak taką osobę można kształ­cić. Ale naj­le­piej by­ło­by się po pro­stu za­py­tać Dzi­ko­we­go, on roz­wiał­by wszel­kie wąt­pli­wo­ści. 

Fin­kla – kon­kret­nie, al­fa­bet Lorma :)

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Strasz­nie dawno temu czy­ta­łam jakiś frag­ment au­to­bio­gra­fii HK. Na­pi­sa­ła, że na po­cząt­ku była bar­dzo ne­ga­tyw­nie na­sta­wio­na. Nie chcia­ła współ­pra­co­wać, bo nie i już. W końcu zde­spe­ro­wa­na opie­kun­ka wsa­dzi­ła jej rękę pod stru­mień wody i wy­stu­ka­ła na dłoni W-O-D-A. Czy tam jakiś sym­bol wody, nie pa­mię­tam do­kład­nie. A potem po­szło z górki…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Myśl ta była sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ca, wręcz eks­ta­tycz­na, a ty­czy­ła (się) czer­wo­nej plamy na bia­łym tynku.

 

Ogól­nie nie lubię słowa eks­ta­tycz­na oraz wszel­kich od­mian tego słowa. To tylko moja su­biek­tyw­na opi­nia, ale jak je widzę, to za każ­dym razem się krzy­wię.

 

Prze­czy­ta­łam i muszę po­wie­dzieć, że tekst jest bar­dzo dobry. Szko­da, że Wizje nie przy­czy­ni­ły się do ni­cze­go do­bre­go, ale moim zda­niem po­stać głów­ne­go bo­ha­te­ra jest bar­dzo do­brze na­kre­ślo­na. Tak samo jak pie­lę­gniar­ki – okrop­na baba. Wcale nie było mi jej żal. Szko­da tylko, że na sam ko­niec oka­zu­ję się, iż miało to prze­ło­że­nie na za­cho­wa­nie chło­pa­ka.

"Myślę, że jak czło­wiek ma w sobie tyle nie­sa­mo­wi­tych po­my­słów, to musi zo­stać pi­sa­rzem, nie ma rady. Albo do czub­ków." - Jo­na­than Car­roll

Hej Cie­niu Burzy

Co do zdol­no­ści po­znaw­czych ludzi nie­wi­do­mych od uro­dze­nia – z tego, co wiem mózg nie­nau­czo­ny roz­po­zna­wa­nia kształ­tów i ko­lo­rów w dzie­ciń­stwie nie po­ra­dzi sobie z in­ter­pre­ta­cją rze­czy­wi­sto­ści nawet gdy oczy zo­sta­ną na­pra­wio­ne i będą tech­nicz­nie spraw­ne. Poza tym w sy­tu­acji opi­sa­nej po­wy­żej Nie wy­obra­żam też sobie sa­mo­dziel­nej nauki czy­ta­nia i mó­wie­nia bez po­mo­cy lo­go­pe­dy. Chyba że na­by­cie ta­kich zdol­no­ści za­kwa­li­fi­ku­jesz jak ele­ment SF w opo­wia­da­niu. Po­zdra­wiam przed­świą­tecz­nie

U

Le­piej brzyd­ko peł­znąć niż efek­tow­nie buk­so­wać

Zja­wiam się z do­sko­ku na stro­nie i wy­szar­pu­ję chwi­le czasu, żeby prze­czy­tać co cie­kaw­sze opo­wia­da­nia.

Nie będę dy­wa­go­wać nad “praw­do­po­do­bień­stwem” tek­stu, bo nie mam po­ję­cia, jak funk­cjo­nu­ją lu­dzie bez wzro­ku i słu­chu. Jako czy­tel­nik czuję się usa­tys­fak­cjo­no­wa­na. We­dług mnie wszyst­ko zo­sta­ło “lo­gicz­nie” uza­sad­nio­ne, ja przy­naj­mniej nie mam wąt­pli­wo­ści. 

Strasz­na wizja, okrop­ne życie. 

"Cza­sem przy­pa­da nam rola go­łę­bi, a cza­sem po­mni­ków." Hans Ch. An­der­sen ****************************************** 22.04.2016 r. zo­sta­łam bab­cią i je­stem nią już na pełen etat.

A mnie naj­bar­dziej po­do­ba się fakt po­trak­to­wa­nia “Wizji” – czyli rze­czy dla nas naj­nor­mal­niej­szej i naj­bar­dziej oczy­wi­stej – jako swego ro­dza­ju su­per­mo­cy. Która to umoż­li­wia bo­ha­te­ro­wi walkę ze złem, może nie na skale glo­bal­ną, ale wy­star­cza­ją­cą do tego, by sta­rać się po­pra­wić jego mały, pa­skud­ny świat.

I to jest we­dług mnie praw­dzi­wa siła tego tek­stu. Praw­do­po­do­bień­stwo na­ucze­nia się ob­słu­gi do­dat­ko­wych zmy­słów przez mózg od uro­dze­nia śle­po­głu­cho­nie­my, wy­ko­rzy­sta­nie ich… Nie ma zna­cze­nia. Tak jak na­by­cie zmy­słu so­na­ru, czy tam in­ne­go ra­da­ru przez Da­re­de­vi­la. Bo “Wizje” to swo­ista opo­wieść o su­per­bo­ha­te­rze.

Bar­dzo dobry tekst.

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Bo “Wizje” to swo­ista opo­wieść o su­per­bo­ha­te­rze.

Może źle po­de­szłam do tego tek­stu… Taka in­ter­pre­ta­cja bar­dziej mi się po­do­ba. (:

,,Czło­wiek traci grunt pod no­ga­mi, kiedy traci ocho­tę do śmie­chu." ~ Ken Kesey

Cie­niu, 

Na po­czą­tek przyj­mij­my, że strzę­pię jęzor (tak na po­waż­nie) pra­wie wy­łącz­nie tam, gdzie uwa­żam, że warto. I, być może, gdzie nie da się przejść obo­jęt­nie.

Zatem, po­mi­mo pew­nej opar­tej na gni­ją­cych od­pad­kach sła­bo­ści, która każe mi mil­czeć, za­strzę­pię, bo nie po­tra­fię ina­czej.

Otóż, poza wszyst­kim, co dobre i już po­wie­dzia­ne, a co też po­wta­rzam, to opie­ra­nie tego wy­ma­ga­ją­ce­go te­ma­tu na wi­zjach wy­da­je mi się pew­nym, hmmm,  uprosz­cze­niem?

Nie bie­gam, bo nie lubię

Co do zdol­no­ści po­znaw­czych ludzi nie­wi­do­mych od uro­dze­nia – z tego, co wiem mózg nie­nau­czo­ny roz­po­zna­wa­nia kształ­tów i ko­lo­rów w dzie­ciń­stwie nie po­ra­dzi sobie z in­ter­pre­ta­cją rze­czy­wi­sto­ści nawet gdy oczy zo­sta­ną na­pra­wio­ne i będą tech­nicz­nie spraw­ne. Poza tym w sy­tu­acji opi­sa­nej po­wy­żej Nie wy­obra­żam też sobie sa­mo­dziel­nej nauki czy­ta­nia i mó­wie­nia bez po­mo­cy lo­go­pe­dy. Chyba że na­by­cie ta­kich zdol­no­ści za­kwa­li­fi­ku­jesz jak ele­ment SF w opo­wia­da­niu. Po­zdra­wiam przed­świą­tecz­nie

Na Boga, toż to fan­ta­sty­ka.

No tak, skoro fan­ta­sty­ka to wszyst­ko się może zda­rzyć, wia­do­mo, tu li­ście mogą być nie­bie­skie, a po­li­ty­cy uczci­wi.

Mnie też za­sta­na­wia to o czym pisał ura­do­wan­czyk – czy dwu­na­sto­la­tek byłby w sta­nie opa­no­wać uży­wa­nie ję­zy­ka, i to nawet nie kwe­stia mó­wie­nia czy czy­ta­nia, a kwe­stia my­śle­nia ję­zy­kiem.

http://en.wikipedia.org/wiki/Critical_period_hypothesis#Deaf_and_feral_children

Teo­re­tycz­nie nie jest to nie­moż­li­we, po pro­stu bar­dzo mało praw­do­po­dob­ne.

 

Dla mnie tekst lep­szy jako dra­mat niż hor­ror.

Mr_D po­dej­rze­wam, że masz rację, ale nie uda­ło­by się na­pi­sać opo­wia­da­nia, gdy­by­śmy my – w imie­niu głu­cho­nie­me­go – nie na­zwa­li wszyst­kie­go sło­wa­mi.

"Cza­sem przy­pa­da nam rola go­łę­bi, a cza­sem po­mni­ków." Hans Ch. An­der­sen ****************************************** 22.04.2016 r. zo­sta­łam bab­cią i je­stem nią już na pełen etat.

I bar­dzo do­brze się stało, że opo­wia­da­nie zo­sta­ło na­pi­sa­ne, bo jest na­praw­dę dobre.

Można nawet uznać to za ele­ment “fan­ta­stycz­no­ści”, o ile jest to jakoś za­su­ge­ro­wa­ne. Mo­żesz na­pi­sać hi­sto­rię al­ter­na­tyw­ną, gdzie Mo­zam­bik gra­ni­czy z Kongo, ale jeśli nie za­zna­czysz, że to hi­sto­ria al­ter­na­tyw­na, to to nie jest fan­ta­sty­ka, a dwója z geo­gra­fii.

Ja się pytam: czy jest ta fan­ta­stycz­ność tu za­zna­czo­na?

Jest tutaj pe­wien pro­blem z pi­sa­niem w pierw­szej oso­bie. Głu­chy, nawet gdyby sły­szał, wąt­pię aby na­uczył się ta­kich wy­ra­zów jak; lampa ja­rze­nio­wa, ma­te­rac, szcze­bel, dra­bin­ka, farba… – jak czę­sto uży­wa­my ta­kich okre­śleń? Nie sądzę aby w ośrod­ku głu­cho­nie­mych czę­sto uży­wa­no ta­kich zwro­tów. Za­łóż­my, że nie znamy ani jed­ne­go ob­ce­go słów­ka i wy­jeż­dża­my za gra­ni­cę. Wąt­pię aby ktoś wy­ła­pał z kon­tek­stu takie nazwy, a co do­pie­ro osoba, która nie sły­szy od uro­dze­nia? 

Przy­pusz­czam, że mógł­by po­znać kilka wy­ra­zów i tyle…

A co do pi­sa­nia to na­praw­dę wąt­pię. Jak na­uczyć się pisać nie zna­jąc liter?

Dys­ku­sja aż wrze i mnie też palce świerz­bią, żeby się przy­łą­czyć, ale trzy­mam się dziel­nie i ogra­ni­czam do czy­ta­nia :) Na razie…

Pi­sa­nie to la­ta­nie we śnie - N.G.

Nie­ste­ty, z żalem stwier­dzam, że jako je­dy­ny dotąd na­pi­sa­łeś opo­wia­da­nie sto pro­cent w te­ma­cie, wziąw­szy na barki trud­ność za­da­nia, bez wy­mi­ga­nia się. Oczy­wi­ście uży­łeś drogi obej­ścia (wizje), ale bez ta­ko­wej trud­no by­ło­by co­kol­wiek stwo­rzyć. A “nie­ste­ty” i “z żalem”, bo jak dla mnie ty po­wi­nie­neś wy­grać. Po­zo­sta­łe dotąd opu­bli­ko­wa­ne opo­wia­da­nia kon­kur­so­we mają ory­gi­nal­ne kli­ma­ty, ale to jest, że tak po­wiem… naj­bar­dziej po­praw­ne. A do tego mocne i su­ge­styw­ne. 

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

Hola hola, kon­kurs jesz­cze się nie skoń­czył!

 

Ne­ve­rEnd, nie sądzę, by ktoś na­pi­sał jesz­cze coś lep­sze­go.

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

Jest to do­brze na­pi­sa­ne, ale po do­kład­nym prze­my­śle­niu taki spo­sób nar­ra­cji ku­le­je – zwłasz­cza pod ko­niec, tak samo jak dra­stycz­ne sceny są wpy­cha­ne na siłę. 

Nie można, po pro­stu nie można za­kła­dać wień­ca lau­ro­we­go przed roz­po­czę­ciem wy­ści­gu, choć­by to było ar­cy­dzie­ło ( a nie jest ). 

Na szczę­ście w de­mo­kra­tycz­nym kraju można wy­ra­żać swoje zda­nie, co też zro­bi­łam ;) Ja wień­ca nie mam, Dzi­ko­wy go kitra ;) A ju­ro­rzy muszą jesz­cze brać pod uwagę kwe­stię słu­cho­wi­ska. Bar­dzo moż­li­we, że to opko na słu­cho­wi­sko się nie na­da­je. 

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

W opo­wia­da­niu jest zbyt wiele nie­ści­sło­ści, tak jak już pi­sa­łam wcze­śniej, z resz­tą nie tylko ja. Je­że­li cho­dzi o ele­ment fan­ta­stycz­ny – mamy Wizje. Nie wiem, czy można dodać do tego szyb­kie ucze­nie się czy­ta­nia/pi­sa­nia. I nigdy nie zro­zu­miem, jak na­uczył się czy­tać, bo to nie­moż­li­we. Nie mógł prze­my­cać ksią­żek tak, żeby nikt tego nie za­uwa­żył.

I zga­dzam się ze stwier­dze­niem, że jest to bar­dziej dra­mat, niż hor­ror. 

 

Nie ro­zu­miem rów­nież, skąd ten szał na punk­cie tego opo­wia­da­nia. Cień pisał mnó­stwo o wiele lep­szych hi­sto­rii, które nie zo­sta­ły do­ce­nio­ne w takim stop­niu. Ten tekst jest po pro­stu słaby i nie­lo­gicz­ny.

Wia­do­mo, że można.

Zga­dzam się, że opo­wia­da­nie ma szan­se na pierw­sze miej­sce, a przy­naj­mniej na po­dium. Na­to­miast uwa­żam, że lu­dzie mają tak różne po­my­sły, że może nie warto z góry za­kła­dać, że nic lep­sze­go się nie po­ja­wi. Cień ma swój styl pi­sa­nia i jest on bar­dzo przy­jem­ny w od­bio­rze. Widać choć­by po tym, jak szyb­ko jego tekst zna­lazł się w bi­blio­te­ce i do­stał już kilka no­mi­na­cji do piór­ka. Myślę, że może jed­nak warto prze­czy­tać wszyst­kie opo­wia­da­nia kon­kur­so­we, by móc z czy­stym su­mie­niem po­wie­dzieć, że ten tekst jest naj­lep­szy.  Poza tym ja­kieś po­my­sły muszą być (i mogą oka­zać się cie­ka­we i ory­gi­nal­ne), skoro kilka opo­wia­dań jesz­cze wisi na be­ta­li­ście. ;)

"Myślę, że jak czło­wiek ma w sobie tyle nie­sa­mo­wi­tych po­my­słów, to musi zo­stać pi­sa­rzem, nie ma rady. Albo do czub­ków." - Jo­na­than Car­roll

Ależ oczy­wi­ście, że prze­czy­tam wszyst­kie! I wtedy po­twier­dzę albo za­prze­czę swo­je­mu zda­niu ;) Aj tam, nie­lo­gicz­ne, jest bru­tal­nie, krwa­wo i nie­spra­wie­dli­wie = świet­nie.

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

Win­ter, ja mógł­bym bro­nić tego tek­stu wła­sną pier­sią – jest świet­ny, ale o gu­stach się nie dys­ku­tu­je. Gdyby tak jed­nak de­li­kat­nie po­pra­wić za­koń­cze­nia (kon­struk­cja zdań) i jesz­cze raz prze­my­śleć ko­niecz­ność nauki czy­ta­nia, a bo­ha­te­ra uka­zać jako kom­plet­ne­go obłą­kań­ca… 

…to to by było już cał­kiem inne opo­wia­da­nie.

Jeśli chło­pak wcze­śniej uży­wał al­fa­be­tu Bra­il­le‘a, to przej­ście do nor­mal­nych liter po­win­no być mniej wię­cej tak skom­pli­ko­wa­ne, jak dla nas prze­skok od przed­szkol­nych, kul­fo­nia­stych wer­sa­li­ków do do­ro­słych ba­zgro­łów. Bo­ha­te­ro­wi wy­star­czą “dwu­ję­zycz­ne” ta­blicz­ki w ośrod­ku (ja­dal­nia, tylko dla per­so­ne­lu, ga­bi­net dy­rek­to­ra itp.).

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ne­ve­rEnd No wła­śnie. Ale te szcze­gó­ły mają bar­dzo duże zna­cze­nie. Je­że­li­by się za­sta­no­wić nad kwe­stia­mi, które wy­mie­ni­łeś i je zmie­nić/zli­kwi­do­wać, to i mnie by się tekst po­do­bał :)

Mocny i cie­ka­wy tekst. Udało ci się – moim zda­niem – wczuć w rolę głu­cho­nie­wi­do­me­go, mimo że tak na­praw­dę pew­nie to tak do końca nie wy­glą­da, ale! dla czy­tel­ni­ka ta­kie­go jak ja jest przy­naj­mniej zro­zu­mia­łe. No te Wizje tro­chę na do­czep­kę, ale finał elek­try­zu­ją­cy :) Idę no­mi­no­wać.

Ni to Sza­tan, ni to Tęcza.

Może niech każdy poda w punk­tach, co mu się po­do­ba w opo­wia­da­niu Cie­nia, a co nie, co na­le­ży zmie­nić, co zo­sta­wić, a wtedy Cień sią­dzie i na­pi­sze wszyst­ko od nowa, uwzględ­nia­jąc wszyst­kie gusty i ży­cze­nia.

Tylko czy wtedy Cień bę­dzie mógł jesz­cze po­wie­dzieć, że to jego opo­wia­da­nie…

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Re­gu­la­to­rzy – czemu “opo­wia­da­nie” a nie “opo­wia­da­nia”? Le­piej na­pi­sać od razu kilka wer­sji, to wszy­scy będą za­do­wo­le­ni ;D albo przy­naj­mniej więk­szość.

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Fin­kla: Helen Kel­ler stra­ci­ła wzrok i słuch w wy­ni­ku cho­ro­by. Tzn. wie­dzia­ła, że lu­dzie uży­wa­ją cze­goś ta­kie­go jak język, i za­czę­ła uczyć się ko­mu­ni­ka­cji w bar­dzo wcze­snym wieku, dla­te­go jej się udało. Genie, dziew­czyn­ka, która wi­dzia­ła i sły­sza­ła nor­mal­nie, ale była po­zba­wio­na ja­kich­kol­wiek in­te­rak­cji z ludź­mi do 13go roku życia, nie zdo­ła­ła się na­uczyć mówić nigdy.

Autor nie za­zna­czył, że bo­ha­ter może czy­tać Bra­il­le’a ani Lorma, bo wtedy byłby się w sta­nie ko­mu­ni­ko­wać z in­ny­mi opie­ku­na­mi, i fa­bu­ła by się roz­le­cia­ła. Mo­że­my więc za­ło­żyć, że nie umiał, a co za tym idzie nie my­ślał w ka­te­go­riach ja­kich­kol­wiek “słów”, więc na­ucze­nie się tego w wieku dwu­na­stu lat gra­ni­czy z nie­moż­li­wo­ścią.

Bar­dzo elek­try­zu­ją­cy tekst, Cie­niu. Udało Ci się obu­dzić we mnie bar­dzo dużo emo­cji.  Zga­dzam się z po­zo­sta­ły­mi, że stwo­rzy­łeś pa­skud­ny świat. Mimo że bo­ha­ter nie wi­dział ani nie sły­szał (przez więk­szość czasu= wszyst­ko tu jest bar­dzo wy­ra­zi­ste.

 

Dwa bra­ku­ją­ce prze­cin­ki:

sły­szę jak się drze

sły­sza­łem jak się zbli­ża

Panie D, tak, HK stra­ci­ła wzrok i słuch w wieku kil­ku­na­stu mie­się­cy. Tak, pew­nie do tego czasu cze­goś się zdą­ży­ła na­uczyć, ja­kieś ścież­ki w mózgu po­wsta­ły. Genie nie miała tyle szczę­ścia. Ale język mi­go­wy po­dob­no udało jej się opa­no­wać. OK, czyli z mó­wie­niem Cień po­je­chał. Inna spra­wa, że chyba nie na­pi­sał, czy inni lu­dzie są w sta­nie zro­zu­mieć, co pro­ta­go­ni­sta mówi, czy tylko on to wie.

Nie, nie sądzę, że fa­bu­ła roz­le­cia­ła­by się, gdyby bo­ha­ter mógł się ko­mu­ni­ko­wać z opie­ku­na­mi. Dzie­ci z domów dziec­ka zwy­kle mogą, a i tak wy­da­rza­ją się różne pa­skud­ne hi­sto­rie. No bo komu wie­rzyć – głu­pie­mu ba­cho­ro­wi czy opie­ku­no­wi z dy­plo­mem? To przy opty­mi­stycz­nym za­ło­że­niu, że dzie­ciak w ogóle komuś się po­skar­ży.

Tak, Autor nie wspo­mi­nał o Bra­il­le’u. O kilku in­nych rze­czach też nie, a mimo to już trze o gra­ni­cę, przy któ­rej nie ma sensu ro­bie­nie słu­cho­wi­ska.

Oba­wiam się, że i Cień, i my bar­dzo nie­wie­le wiemy o ta­kich ośrod­kach, jakie opi­sał Autor. Czego się w nich uczy dzie­ci? No, chyba ko­mu­ni­ka­cja i wie­dza o “nor­mal­nym” czy “do­ro­słym” życiu by­ły­by roz­sąd­ne. Jak toczy się życie w ta­kich miej­scach?

 

Edit: Cie­niu, a może tak sam byś się ode­zwał, co?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ne­va­zie, gdy­by­śmy wy­mo­gli na Cie­niu na­pi­sa­nie kilku opo­wia­dań, po jed­nym dla każ­de­go nie­za­do­wo­lo­ne­go teraz użyt­kow­ni­ka, to nie­wy­klu­czo­ne, że Cień, prze­ra­żo­ny tą wizja, mógł­by już na za­wsze prze­stać chcieć pisać, a tego prze­cież nikt nie chce. ;-)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Przy­pusz­czam, że prze­rób­ki dla Cie­nia nie by­ły­by takim pro­ble­mem, jak zalew ko­men­ta­rzy pod jego tek­stem. Teraz pew­nie ma pro­blem, by wszyst­kim od­pi­sać, bo z tego co wi­dzia­łam, jego ko­men­ta­rze są dosyć dłu­gie. ;) Oba­wiam się, że na od­po­wiedź bę­dzie trze­ba nieco po­cze­kać i może się oka­zać dłuż­sza nić samo opo­wia­da­nie. ;)

"Myślę, że jak czło­wiek ma w sobie tyle nie­sa­mo­wi­tych po­my­słów, to musi zo­stać pi­sa­rzem, nie ma rady. Albo do czub­ków." - Jo­na­than Car­roll

Cień na pewno na­pa­wa się moim stwier­dze­niem, że na­pi­sał lep­sze opo­wia­da­nie od wszyst­kich do­tych­czas opu­bli­ko­wa­nych. Do­kła­da nowe fanty na cie­nio­wym oł­ta­rzy­ku sa­mo­uwiel­bie­nia.

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

Jak wspo­mniał Ura­do­wań­czyk – w tym wieku nawet od­zy­skaw­szy wzrok bo­ha­ter nie­ste­ty by nie wi­dział i mimo od­zy­ska­nia słu­chu nie na­uczył­by się mówić. Więc czy­ta­nie i mó­wie­nie mają rację bytu tylko jako ele­ment fan­ta­stycz­ny.

Ale poza tym na­pi­sa­ne świet­nie, wcią­ga­ją­ce i gra­ją­ce na emo­cjach. Po­do­ba­ło się.

 

”Kto się myli w win­dzie, myli się na wielu po­zio­mach (SPCh)

Edit: Cie­niu, a może tak sam byś się ode­zwał, co?

Mó­wisz – masz!

 

O kurna, kurna, kurna… Czło­wiek zrobi sobie dzień e-trzeź­wo­ści, wraca, pa­trzy, a tu TY­Y­Y­Y­Y­LE się dzie­je. Ale to do­brze, wręcz świet­nie. Wspa­nia­le. A dys­ku­sja pod tek­stem – coś pięk­ne­go. I każde z Was za­słu­gu­je na co naj­mniej chwi­lę mojej uwagi, więc ją otrzy­ma.

(Trzy go­dzi­ny póź­niej: piszę i piszę, sta­ra­jąc się od­po­wie­dzieć na wszyst­kie ko­men­ta­rze i uwagi i, kurna, nie wy­ra­biam. Co od­świe­żę stro­nę, to prze­ko­nu­ję się, że pracy mam coraz wię­cej i wię­cej.^^ Za­je­bi­sta spra­wa!)

 

Na po­czą­tek – z pew­nym żalem, nie ukry­wam – zmu­szo­ny je­stem za­zna­czyć, że bycie “kum­plem spod Pie­rzy­ny” Fin­kli ozna­cza coś zu­peł­nie in­ne­go niż można by przy­pusz­czać na pierw­szy, drugi i nawet trze­ci rzut oka.

 

A teraz chro­no­lo­gicz­nie:

 

Re­gu­la­to­rzy, tak jak Ty za­szczy­casz mnie bo­gac­twem, głę­bią i elo­kwen­cją swo­je­go ko­men­ta­rza, tak mi zwy­czaj­nie bra­ku­je słów, by god­nie Ci po­dzię­ko­wać. Nie­mniej nie usta­ję w sta­ra­niach.

 

Fin­klo, praw­dę mó­wiąc je­dy­ne, czego się bałem, to wła­śnie Two­jej re­ak­cji. Świa­dom bo­wiem je­stem tego, jaki masz sto­su­nek do hor­ro­rów, a sama do­brze wiesz, ile dla mnie warta jest Twoja opi­nia. Tym bar­dziej się cie­szę, że zna­la­złaś w sobie dość sa­mo­za­par­cia, by mnie jed­nak prze­czy­tać. A jesz­cze bar­dziej, że lek­tu­rę od­naj­du­jesz sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cą.

I nie, nie mam po­ję­cia jaki świat jest na­praw­dę. Nie­mniej, jeśli nagle komuś tak bar­dzo zmie­nia się per­spek­ty­wa jak mo­je­mu bo­ha­te­ro­wi, wy­da­je mi się, że może on sobie po­zwo­lić na takie re­flek­sje. Co wa­zniej­sze – jemu naj­wy­raź­niej też się tak wy­da­wa­ło.

O Hel­len Kel­ler nie wie­dzia­łem. Ale teraz już wiem i je­stem pod ogrom­nym wra­że­niem. Na­wią­za­nie do niej to, że tak po­wiem, “strzał w dzie­siąt­kę”; jej osoba bar­dzo wiele wnio­sła do dys­ku­sji.

 

Ada­mie,

dzię­ku­ję za wiarę we mnie. Jak widać, do­cze­ka­łem się nie tylko bi­blio­te­ki, ale też no­mi­na­cji do piór­ka i – co cie­szy naj­bar­dziej – wielu usa­tys­fak­cjo­no­wa­nych czy­tel­ni­ków. Praw­dzi­wa Magia!

 

Szusz­ko­wy­Dziad­ku,

Dzię­ku­ję za ko­men­tarz, zwłasz­cza tak miły, oraz za bi­blio­te­kę i no­mi­na­cję. To już o wiele wię­cej, niż spo­dzie­wa­łem się tym tek­stem osią­gnąć.

 

Blan­che,

nigdy i ni­ko­go nie prze­pra­szaj za to, że masz dobre, wraż­li­we serce i mó­wisz o tym, co dla Cie­bie ważne. To nie było nie na temat i w żad­nym wy­pad­ku nie mu­sisz usu­wać tego ko­men­ta­rza. Głu­pie, okrut­ne dzie­ci – Dzie­ci Ku­ku­ry­dzy, że sobie po­zwo­lę na takie na­wią­za­nie do kla­sy­ki – fak­tycz­nie po­tra­fią zmro­zić krew w ży­łach i za­siać zwąt­pie­nie w po­mysł, by bomby ato­mo­we trzy­mać bez­piecz­nie w ru­skich si­lo­sach. Ale dzie­ci w więk­szo­ści wy­pad­ków wy­ra­sta­ją z tego, czę­sto pew­nie w ogóle nie mając świa­do­mo­ści wła­sne­go be­stial­stwa (choć w przy­to­czo­nym przez Cie­bie przy­pad­ku ta linia obro­ny ra­czej nie ma szans się utrzy­mać), bę­dą­ce­go ni­czym innym, niż od­mia­ną zwy­kłej dzie­cię­cej cie­ka­wo­ści świa­ta. Oso­bi­ście znam takie przy­pad­ki, gdzie ma­ło­let­ni po­ten­cjal­ni psy­cho­pa­ci znę­ca­ją­cy się nad zwie­rzę­ta­mi wy­ra­sta­ją na osoby rodem wy­ję­te z po­zy­tyw­nej de­fi­ni­cji słowa “ludz­ki”. Z Ma­ria­mi tego świa­ta, nie ko­niecz­nie pie­lę­gniar­ka­mi, pro­blem jest na­to­miast taki, że są nie­re­for­mo­wal­ne. I bar­dzo po­tęż­ne. Mogą się stać dla kogoś praw­dzi­wym hor­ro­rem; jeśli ktoś miał swoją Marię, zwłasz­cza będąc dziec­kiem, to wie, co mam na myśli.

Myślę, że w pew­nym stop­niu to wła­śnie one two­rzą takie małe po­twor­ki na ro­we­rach.

 

Gra­vel,

dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i opi­nię. Super, że Ci się po­do­ba­ło. I ciesz­cie się, dziew­czy­ny, że sa­dy­stycz­ne pie­lę­gniar­ki nie robią na Was wra­że­nia.

 

Win­ter,

I Tobie wiel­kie dzię­ki za od­wie­dzi­ny i opi­nię. Roz­pę­ta­łaś tu praw­dzi­wą Burzę. I sama po­patrz, ile cie­ka­wych rze­czy z tego wy­ni­kło. Jedna z naj­cie­kaw­szych dys­ku­sji, z jaką mia­łem tu do czy­nie­nia. I, co waż­niej­sze, sama po­patrz jak bar­dzo za­an­ga­żo­wa­łaś tu­tej­sze gre­mium w temat zwią­za­ny z kon­kur­sem i pro­ble­ma­mi głu­cho­nie­mych, tym samym wal­nie przy­czy­nia­jąc się do suk­ce­su głów­ne­go za­ło­że­nia kon­kur­su – re­flek­sji, jak wy­glą­da życie bez tych dwóch zmy­słów.

Po­sta­ram się teraz roz­wiać Twoje za­strze­że­nia co do sa­me­go tek­stu i przed­sta­wię wła­sne – a to nie zna­czy: słusz­ne – spoj­rze­nie na po­ru­sza­ne kwe­stie.

 

“Zwy­czaj­nie nie mia­łem moż­li­wo­ści po­znać świa­ta takim, jaki jest na­praw­dę i po­rów­nać go z moim – kró­le­stwem ciem­no­ści i ciszy, ale też kra­iną nie­sa­mo­wi­cie in­ten­syw­nych za­pa­chów i wy­czu­wa­nych opusz­ka­mi fak­tur i kształ­tów przed­mio­tów, które bez­błęd­nie po­tra­fi­łem od­róż­nić, ale ich nazwy i prze­zna­cze­nie po­zo­sta­wa­ły dla mnie ta­jem­ni­cą.” – sta­now­czo zbyt dłu­gie zda­nie.

A wi­dzisz, nie. Dla mnie ze zda­nia­mi jak ze sto­sun­kiem – im dłuż­sze, tym lep­sze;). Choć nie po­wiem, prze­ciw­ni­kiem wart­kiej akcji – nie tylko w li­te­ra­tu­rze – też nie je­stem; wszyst­ko za­le­ży od sy­tu­acji i ocho­ty. A ja aku­rat mia­łem ocho­tę na długi… dłu­gie zda­nie. Choć to za­pew­ne fak­tycz­nie źle bę­dzie wy­glą­da­ło z per­spek­ty­wy Błaża i jego słu­cho­wi­ska.

 

Skąd bo­ha­ter mógł wie­dzieć, ile ma lat? Myślę, że takie osoby nie po­strze­ga­ją upły­wu czasu. Wy­da­je mi się rów­nież, że nie po­tra­fią od­róż­nić snów od jawy, a jeśli już, to na pewno nie ma ja­snej gra­ni­cy, która by je roz­dzie­la­ła.  W do­dat­ku bo­ha­ter wie, jak ma na imię jakaś ko­bie­ta i zdaje sobie spra­wę, że jest pie­lę­gniar­ką. A naj­dziw­niej­sze jest to, że po­da­je nam nazwę in­sty­tu­tu, w któ­rym jest za­mknię­ty.

Reg, Fin­kla, Mię­tus, Kla­pe­cjusz i inni już ład­nie wszyst­ko wy­ja­śni­li, nie­mniej na­wią­żę jesz­cze do te­ma­tu. Ist­nie­ją spo­so­by ko­mu­ni­ko­wa­nia się z oso­ba­mi głu­cho­nie­wi­do­my­mi – jak choć­by al­fa­bet Lorma o któ­rym wspo­mi­na Fin­kla i co ład­nie spre­cy­zo­wał Nevaz (przed na­pi­sa­niem opo­wia­da­nia zro­bi­łem re­serch. Zresz­tą to chyba lo­gicz­ne, że trze­ba się jakoś ko­mu­ni­ko­wać z ta­ki­mi oso­ba­mi, w końcu to nie plank­ton). No, ale to już usta­lo­no w dro­dze dys­ku­sji. Jeśli cho­dzi o upływ czasu, to – abs­tra­hu­jąc już od tego, czy osoby głu­cho­nie­wi­do­me po­tra­fią świa­do­mie od­czu­wać owe zja­wi­sko, przy czym je­stem prze­ko­na­ny, że w tej ma­te­rii nie­wie­le róż­nią się od in­nych ludzi (a nawet jeśli nie, to prze­cież na pewno ob­cho­dzą świę­ta, uro­dzi­ny, etc) – bo­ha­ter, choć nie wie­dział ile na­praw­dę miał wtedy lat, z cza­sem prze­cież nad­go­nił wie­dzę o świe­cie i życiu w stop­niu, który po­zwo­lił mu to okre­ślić przy­naj­mniej w przy­bli­że­niu. Po­dob­nie ma się kwe­stia, skąd bo­ha­ter wie­dział, jak miały na imię pie­lę­gniar­ki, le­karz i inni pa­cjen­ci, etc. Prze­stał być głu­cho­nie­wi­do­my i już w chwi­li, gdy mor­do­wał, miał zapas kilku lat, żeby się tego do­wie­dzieć i zro­zu­mieć. Nie mó­wiąc już o tym, że nie wiemy, ile czasu upły­nę­ło od opi­sa­nych zda­rzeń do chwi­li, gdy bo­ha­ter o nich opo­wia­da. I ile jesz­cze się w tym okre­sie na­uczył, do­wie­dział i ro­zu­miał.

Sny i jawa: Weź pod uwagę, że osoby głu­cho­nie­wi­do­me w snach – bo na pewno ja­kieś sny mają, tak samo jak nor­mal­nie myślą, choć, siłą rze­czy, nieco in­ny­mi “ka­te­go­ria­mi” (nie wiem, czy to dobre okre­śle­nie); ich ka­lec­two tego nie wy­klu­cza – nie widzą i nie sły­szą, po­dob­nie jak na jawie. Bo i jakim cudem ich umy­sły miał­by imi­to­wać w pod­świa­do­mo­ści coś, czego nie zna ich świa­do­mość? I z pew­no­ścią nie go­rzej od Cie­bie po­tra­fią od­róż­nić, kiedy śpią, a kiedy nie. Jedno z dru­gim daje nam trze­cie.

 

“Nie za­mie­rza­łem jed­nak im po­wie­dzieć o tym, co się wła­śnie stało. Po pierw­sze, sam nie mo­głem w to uwie­rzyć, a po dru­gie, czu­łem, że na razie bez­piecz­niej bę­dzie mil­czeć.” – w tym mo­men­cie bo­ha­ter nie kon­tro­lo­wał jesz­cze swo­je­go daru, więc jak miał po­wie­dzieć?

Jak wyżej – spo­so­by ko­mu­ni­ka­cji z oso­ba­mi głu­cho­nie­wi­do­my­mi ist­nie­ją.

 

w jaki spo­sób na­uczył się czy­tać, będąc pod prak­tycz­nie ca­ło­do­bo­wą ob­ser­wa­cją, ni­ko­go o tym nie in­for­mu­jąc? Z resz­tą szyb­ko mu po­szło. No i drugą spra­wę pod­kre­ślił Nevaz.

Nie wy­da­je mi się, żeby był pod ca­ło­do­bo­wą kon­tro­lą i ob­ser­wa­cją, w końcu to nie wię­zie­nie. Uczył się tego pew­nie tak samo jak wszyst­kie­go in­ne­go; po­ta­jem­nie, po no­cach albo za­mknię­ty w kiblu, z upo­rem spię­trza­ją­cej się góry ana­li­zu­jąc nie­zro­zu­mia­łe in­for­ma­cje na pod­kra­dzio­nych ga­ze­tach. Gdzieś mógł pod­pa­trzeć, jak ktoś czyta innym dzie­ciom albo nawet uczy je pisać i czy­tać – w końcu w ta­kich ośrod­kach by­wa­ją dzie­ci z róż­ny­mi wa­da­mi wzro­ku i/lub słu­chu. Chcieć, to móc. A że niby szyb­ko? Też się nie zgo­dzę. Po pierw­sze, opo­wia­da­nie roz­cią­ga się na lata, po dru­gie, zde­cy­do­wa­nie nie do­ce­niasz ludz­kich moż­li­wo­ści. Czło­wiek, jeśli jest na­praw­dę zde­ter­mi­no­wa­ny, po­tra­fi osią­gnąć rze­czy, przy któ­rych sa­mo­dziel­ne opa­no­wa­nie sztu­ki czy­ta­nia nie jest warte nawet wzmian­ki. Ty też sa­mo­dziel­nie na­uczy­ła­byś się teraz zu­peł­nie ob­ce­go ję­zy­ka od pod­staw, za­rów­no w mowie jak i pi­śmie, gdy­byś tylko miała takie ży­cze­nie. Zwłasz­cza, że bo­ha­ter jakoś po­tra­fił się ko­mu­ni­ko­wać z oto­cze­niem, już wcze­śniej, co wy­raź­nie stoi w tek­ście: Oczy­wi­ście nie zna­łem imion ani swo­ich to­wa­rzy­szy nie­do­li, ani na­szych opie­ku­nów, ale do­sko­na­le zna­łem kształ­ty ich twa­rzy i za­pa­chy. Mia­łem też spo­so­by, żeby się z nimi po­ro­zu­mieć, choć nie tylko te, któ­rych mnie tu na­uczo­no. Spe­cjal­nie nie wgłę­bia­łem się w to, jakie były te spo­so­by, żeby przy­pad­kiem nie pal­nać cze­goś głu­pie­go, ale wia­do­mo, że al­fa­bet Lorma, może nawet Bra­ila jest w za­się­gu osób głu­cho­nie­wi­do­mych. Tak więc Fin­kla ma rację, że chło­pak wcale nie mu­siał za­czy­nać od po­cząt­ku. Nie mó­wiąc już o tym, że ce­chu­je się on jed­nak pewną in­te­li­gen­cją, co pod­kre­ślać miało mie­dzy in­ny­mi wła­śnie to, jak sobie ra­dził z nauką.

Zdaje się, że od­po­wie­dzia­łem tu też już na uwagi kilku in­nych osób. Nic nie szko­dzi.

 

Mię­tu­sie,

Cie­niu, w jed­nym miej­scu masz: nie zna­łem imion ani swo­ich to­wa­rzy­szy nie­do­li, ani na­szych opie­ku­nów.  A dalej: zo­sta­łem okrut­nie uka­ra­ny przez Marię – pie­lę­gniar­kę.. To, w końcu, znał te imio­na, czy? Wia­do­mo, że póź­niej, w wy­ni­ku wizji do­wie­dział się kilku rze­czy, jed­nak na prze­strze­ni wska­za­ne­go tek­stu, tego nikt nie wie.

Opo­wia­da­nie jest, jak to za­zwy­czaj bywa, chro­no­lo­gicz­ne, więc wzmian­ka o tym, że bo­ha­ter nie znał imion, tyczy cza­sów sprzed Wizji [a dla cze­pial­skich do­po­wiem jesz­cze, że sprzed cza­sów, kiedy na­uczył się ko­mu­ni­ka­cji z opie­ku­na­mi. Na końcu zaś zmie­nię odro­bi­nę ten frag­ment, bo sam widzę, że wy­ma­ga do­pre­cy­zo­wa­nia. A limit mnie jesz­cze pusz­cza ( a nawet pu­sty­nia ;)]

 

Ne­va­zie,

dzię­ki ser­decz­ne za dobre słowo i cenne uwagi. Od­no­śnie in­for­ma­cji o tym, skąd wia­do­mo, kiedy bo­ha­ter na­uczył się czy­tać, reg wy­ja­śni­ła już wszyst­ko i to o wiele kla­row­niej niż ja bym po­tra­fił.

 

Śpiosz­ko,

miło, że wpa­dłaś. Bądź wy­trwa­ła w nie­opi­nio­wa­niu sa­me­go tek­stu, ale myślę, że niema prze­ciw­wska­zań, byś wzię­ła udział w me­ry­to­rycz­nej dys­ku­sji o po­ru­sza­nych prze­zeń wąt­kach.

 

Kla­pen­cju­szu,

Tobie rów­nież dzię­ki za wi­zy­tę, cie­pło słowa i mądre, nie­zwy­kle przy­dat­ne uwagi. I wy­bacz pro­szę – Ty, i wszy­scy, któ­rych w swoim ko­men­ta­rzu trak­tu­ję nie­ja­ko po ma­co­sze­mu – oględ­ność i mi­ni­ma­lizm mojej od­po­wie­dzi.

Co do mocy węchu, bo­ha­te­ra, to tutaj też ewi­dent­nie prze­sa­dzi­łem, ale fak­tem jest, że u osób po­zba­wio­nych jed­nych zmy­słów, inne roz­wi­ja­ją się znacz­nie le­piej niż u osób zdro­wych. Są też przy­pad­ki ludzi, nawet w pełni funk­cjo­nal­nych, że tak po­wiem, któ­rzy nie­któ­re zmy­sły mają roz­wi­nię­te bar­dzo da­le­ko poza to, co zwy­kło się uwa­żać za ludz­kie stan­dar­dy. Tak więc może się oka­zać, że nie tak znowu wiele w tm mo­ty­wie fan­ta­sty­ki.

 

Morgi, wy­bacz, ale to “się” jed­nak od­pusz­czę, a “eks­ta­tycz­ność” zo­sta­wię. Jest to bo­wiem słowo, które ide­al­nie mi tu pa­su­je.

I bar­dzo się cie­szę, że opo­wia­da­nie przy­pa­dło Ci do gustu, i to aż w takim stop­niu, by je no­mi­no­wać. Dzię­ku­ję.

 

Ura­do­wań­czy­ku,

dzię­ki za ko­men­tarz i istot­ną uwagę do dys­ku­sji. Chciał­bym przy­po­mniec jed­nak po raz ko­lej­ny, że nie wiemy, ile mi­nę­ło czasu od chwi­li pierw­szych Wizji do mo­men­tu, w któ­rym bo­ha­ter o nich opo­wia­da i jak bar­dzo roz­wi­nął się w tym cza­sie, ile wie­dzy zdo­był i czego się na­uczył. Widać, było tego dość, by po­tra­fić już kon­kret­nie opi­sać to, co wtedy prze­ży­wał, nawet jeśli wtedy nie był w sta­nie tego in­ter­pre­to­wać. A nie był, o czym też jest w tek­ście. Uczył się wszyst­kie­go od po­cząt­ku.

 

Bemik,

wg moi, rów­nież wszyst­ko jest lo­gicz­nie i ra­cjo­nal­nie uza­sad­nio­ne. Nic, poza tym, co fak­tycz­nie fan­ta­stycz­ne, nie wy­da­je mi się nie­re­al­ną bzdu­rą.

Dzię­ku­ję Ci za no­mi­na­cję, od­wie­dzi­ny i dobre słowo. Prze­pra­szam za la­ko­nicz­ność.

 

Thar­go­ne,

bar­dzo, bar­dzo się cie­szę, że w ten spo­sób pa­trzysz na moje opo­wia­da­nie. Dzię­ku­je Ci za to. I masz tu, oczy­wi­ście, rację. Inna rzecz, że me­to­dy sto­so­wa­ne przez tego “su­per­bo­ha­te­ra”… no cóż, na­da­ją opo­wia­da­niu ko­lej­ne­go wy­mia­ru.

 

Cor­co­ra­nie,

nie wiem, czy Wizje są uprosz­cze­niem. Na pewno nie miały nimi być – to był fun­da­ment opo­wia­da­nia, które od po­cząt­ku w ta­kiej mniej wię­cej for­mie po­wsta­ło mi w gło­wie, tuż po tym, jak za­go­ści­ły tam te dwa pierw­sze zda­nia, do któ­rych do­pa­so­wa­łem całą wizję. Jeśli wy­szło na to, że po­sze­dłem z te­ma­tem na skró­ty, wiel­ka szko­da. Ale na to już nic nie po­ra­dzę.

Ciszę się, że prze­zwy­cię­ży­łeś swoją sła­bość i nie­zwy­kle miło jest mi wi­dzieć Cię po­waż­nym (tylko nie prze­sa­dzaj z tym za bar­dzo). To dla mnie swo­isty za­szczyt.

 

Panie D,

cie­szę się, że wpa­dłeś, prze­czy­ta­łeś, je­steś usa­tys­fak­cjo­no­wa­ny i za­bra­łeś głos w dys­ku­sji. Po­dy­sku­tuj­my zatem.

No tak, skoro fan­ta­sty­ka to wszyst­ko się może zda­rzyć, wia­do­mo, tu li­ście mogą być nie­bie­skie, a po­li­ty­cy uczci­wi.

To chyba nie tak. Co in­ne­go, kiedy wszyst­kie to­tal­ne bzdu­ry i dzi­wac­twa świa­ta przed­sta­wio­ne­go uspra­wie­dli­wia się fan­ta­sty­ką czy magią, a co in­ne­go, kiedy jakiś ele­ment nad­przy­ro­dzo­ny jest po pro­stu wpi­sa­ny w daną opo­wieść, tak jak w tym wy­pad­ku. Gdyby ne­go­wać taki spo­sób two­rze­nia fan­ta­sty­ki, to rów­nie do­brze można uznać cały ga­tu­nek za kupę bez­war­to­ścio­wych bzdur. Wy­obraź­my sobie Wład­cę Pier­ście­ni bez elfów, orków, Gim­lie­go, pier­ście­ni, Cza­ro­dzie­jów, bal­ro­gów, hob­bi­tów i całej resz­ty.

Inna rzecz – i tu znowu się po­wta­rzam – że bo­ha­ter nie miał już dwu­na­stu lat, kiedy opo­wia­dał swoją hi­sto­rię. Był już do­ro­sły (wiemy, że skoń­czył co naj­mniej osiem­nast­kę) i miał całe lata na przy­swo­je­nie sobie wszyst­kie­go. Tak więc po­ziom za­awan­so­wa­nia w wy­ko­rzy­sty­wa­niu swo­ich zdol­no­ści nie jest tutaj ele­men­tem fan­ta­stycz­nym, by­naj­mniej. Myślę, że mogę ten ko­men­tarz spo­koj­nie roz­cią­gnąć rów­nież na od­no­to­wa­ne po­ni­żej uwagi Ne­ve­rEn­da.

 

c21h23no5.enazet, po­wiem za­rów­no Tobie jak i wszyst­kim, któ­rzy za­bra­li głos w dys­ku­sji o wkła­da­niu mi kłu­ją­ce­go ziel­ska na głowę, że jak­kol­wiek roz­strzy­gnie się ten kon­kurs, ja swoje i tak już w nim wy­gra­łem. Co praw­da uwa­żam za mocną prze­sa­dę wkła­da­nie ko­szul­ki na niedź­wie­dzia, że sobie uade­kwat­nię pewne przy­sło­wie, ale jest mi tak nie­zmier­nie i nie­skoń­cze­nie przy­jem­nie po Two­ich sło­wach, że chyba nie umiał­bym tego sko­men­to­wać, nie ucie­ka­jąc się przy tym do uza­sad­nie­nie za­ak­cen­to­wa­nych słów po­wszech­nie uzna­wa­nych za wul­gar­ne i/lub ca­ło­wa­nia rą­czek. A – jak wiemy – i jedno i dru­gie z pew­nych per­spek­tyw źle by mogło wy­glą­dać. Tak więc nie­po­rad­nie sobie po­mil­czę, mo­dląc się w duchu, by me ob­li­cze nie­zbyt wi­docz­ną ob­la­ło się pur­pu­rą. (Mam na­dzie­ję, że – bio­rąc pod uwagę moją, wi­docz­ną choć­by w tym ko­men­ta­rzu, ten­den­cję do ga­dul­stwa – cisza ta jest do­sta­tecz­nie wy­mow­na).

 

Ne­ve­rEnd, raz jesz­cze.

Jest to do­brze na­pi­sa­ne, ale po do­kład­nym prze­my­śle­niu taki spo­sób nar­ra­cji ku­le­je – zwłasz­cza pod ko­niec, tak samo jak dra­stycz­ne sceny są wpy­cha­ne na siłę.

O ni­czym takim mi nie wia­do­mo. Ale w sumie co ja tam wiem – je­stem tylko au­to­rem. ;)

Nie no, serio. Za­mysł jaki był, taki zo­stał zre­ali­zo­wa­ny. Choć wia­do­mo, że go­to­wy pro­dukt za­wsze różni się od pro­to­ty­pów.

 

Win­ter, raz jesz­cze.

Nie ro­zu­miem rów­nież, skąd ten szał na punk­cie tego opo­wia­da­nia. Cień pisał mnó­stwo o wiele lep­szych hi­sto­rii, które nie zo­sta­ły do­ce­nio­ne w takim stop­niu. Ten tekst jest po pro­stu słaby i nie­lo­gicz­ny.

Ja też nie wiem. I boję się zga­dy­wać. Czy tekst jest słaby – to Wy wie­cie le­piej ode mnie. Nie­mniej przed za­rzu­tem o nie­lo­gicz­ność będę go bro­nił ren­ca­mi i no­ga­mi.

 

OŚWIAD­CZE­NIE OFI­CJAL­NE:

Nie na­pi­sze opo­wia­da­nia raz jesz­cze. I nie prze­ro­bię tego, przy­kro mi.

Nie dość, że nie mam na to czasu, to jesz­cze prze­ra­bia­nie tek­stów słabo mi wy­cho­dzi (kto nie wie­rzy, niech zaj­rzy do mojej wer­sji Dziad­ka Leona). Po­nad­to zwy­czaj­nie nie widzę po­trze­by prze­ra­bia­nia tego opo­wia­da­nia. Wszyst­kim nie do­go­dzę, nie­ste­ty. Ba! Nigdy sam sobie swoim pi­sa­niem jesz­cze nie do­go­dzi­łem. Nie­mniej, póki sam nie widzę błę­dów lo­gicz­nych w tym, co na­pi­sa­łem, a na przej­mo­wa­nie się całą resz­tą brak mi sił i czasu, zo­sta­nie tak jak jest.

 

Ten­szo,

dzię­ku­ję za ko­men­tarz i no­mi­na­cję. Bar­dzo się cie­szę, że opo­wia­da­nie przy­pa­dło Ci do gustu. Ko­lej­na wiel­ka na­gro­da dla mnie.

 

Mr_D,

Autor nie za­zna­czył, że bo­ha­ter może czy­tać Bra­il­le’a ani Lorma, bo wtedy byłby się w sta­nie ko­mu­ni­ko­wać z in­ny­mi opie­ku­na­mi, i fa­bu­ła by się roz­le­cia­ła. Mo­że­my więc za­ło­żyć, że nie umiał, a co za tym idzie nie my­ślał w ka­te­go­riach ja­kich­kol­wiek “słów”, więc na­ucze­nie się tego w wieku dwu­na­stu lat gra­ni­czy z nie­moż­li­wo­ścią.

Ow­szem, Autor dał do zro­zu­mie­nia, ba! – jasno stwier­dził, że ist­niał jakiś spo­sób ko­mu­ni­ka­cji mię­dzy bo­ha­te­rem a oto­cze­niem, o czym zresz­tą już pi­sa­łem pół pier­dy­liar­da zna­ków wcze­śniej. I ko­mu­ni­ko­wał się z nim. Tyle, że pewne rze­czy trzy­mał w se­kre­cie.

Co do Genie, to jest ona tak na­praw­dę jed­nym przy­pad­kiem z wielu. Jeśli zaj­dzie po­trze­ba, to prze­wer­tu­ję in­ter­ne­ty i po­szu­kam in­nych, po­dob­nych, celem zwe­ry­fi­ko­wa­nia, czy tak jest z każ­dym po­dob­nym przy­pad­kiem. je­stem jed­nak prze­ko­na­ny, że nie. Wszyst­ko za­le­ży od wielu róż­nych czyn­ni­ków; in­te­li­gen­cji da­ne­go dziec­ka, stop­nia pra­wi­dło­we­go roz­wo­ju psy­cho­fi­zycz­ne­go, etc. Za­pew­ne fakt, że Genie – w prze­ci­wień­stwie do mo­je­go bo­ha­te­ra – wy­cho­wa­ła się z dala od ludzi i cy­wil­zlia­cji, jest jed­nym z nich. Ko­lej­na kwe­stia, że są na przy­kład dzie­ci głu­che od uro­dze­nia, któ­rym wsz­cze­pio­no im­plan­ty umoż­li­wia­ją­cy­mi sły­sze­nie. Takie dzie­ci, z tego co ko­ja­rzę, ale za co nie dam sobie nawet pa­znok­cia zła­mać, są w sta­nie sobie przy­swo­ić mowę. Ge­ne­ral­nie – nie ma co ge­ne­ra­li­zo­wać.^^

 

A co do mil­cze­nia wzglę­dem po­czy­nań sio­stry Marii czy woź­ne­go, to ko­lej­ny cytat: tutaj nie tylko ścia­ny są ślepe, głu­che i nieme.

I nie cho­dzi nawet o to, że dzie­cia­ki myślą w ka­te­go­riach: uwie­rzą mi czy nie. Dla nich to po pro­stu na­tu­ral­ne. Tak od za­wsze wy­glą­dał ich świat. No i do tego do­cho­dzi wpa­ja­ny przez całe życie strach i prze­ko­na­nie, że to one, dzie­ci, są złe i za­słu­gu­ją na to, co je spo­ty­ka, a Sio­stry Marie są wła­dzą, z którą się nie dys­ku­tu­je. To na­pra­wę tak wy­glą­da.

 

Reg,

nie martw się. Za­ło­że­nie, że mógł­bym chcieć prze­stać pisać jest rów­nie praw­do­po­dob­ne co Wolna Ukra­ina.

 

Mor­gia­no,

Przy­pusz­czam, że prze­rób­ki dla Cie­nia nie by­ły­by takim pro­ble­mem, jak zalew ko­men­ta­rzy pod jego tek­stem. Teraz pew­nie ma pro­blem, by wszyst­kim od­pi­sać, bo z tego co wi­dzia­łam, jego ko­men­ta­rze są dosyć dłu­gie. ;) Oba­wiam się, że na od­po­wiedź bę­dzie trze­ba nieco po­cze­kać i może się oka­zać dłuż­sza nić samo opo­wia­da­nie. ;)

skąd wie­dzia­łaś? No skąd?

 

Naz,

Cień na pewno na­pa­wa się moim stwier­dze­niem, że na­pi­sał lep­sze opo­wia­da­nie od wszyst­kich do­tych­czas opu­bli­ko­wa­nych. Do­kła­da nowe fanty na cie­nio­wym oł­ta­rzy­ku sa­mo­uwiel­bie­nia.

No, no, aż tak, to nie. Jak się rze­kło, jest mi nie­zmier­nie miło w związ­ku z tym, co na­pi­sa­łaś – choć po­pu­li­stycz­nie muszę za­zna­czyć, że każdy jeden ko­men­tarz bez wy­jąt­ku spra­wił mi przy­jem­ność, nawet te nie­przy­chyl­ne – nie­mniej Cie­niu nie do­zna­je zgub­ne­go uczu­cia sa­mo­uwiel­bie­nia nigdy. Zde­cy­do­wa­nie za cień-ki jest na to.

 

Ale­xFa­gus,

Dzię­ku­ję i cie­szę się, że masz tak wy­so­ką opi­nię o opo­wia­da­niu (znacz­nie wyż­szą od mojej). Bar­dzo mi to schle­bia.

 

Jak wspo­mniał Ura­do­wań­czyk – w tym wieku nawet od­zy­skaw­szy wzrok bo­ha­ter nie­ste­ty by nie wi­dział i mimo od­zy­ska­nia słu­chu nie na­uczył­by się mówić. Więc czy­ta­nie i mó­wie­nie mają rację bytu tylko jako ele­ment fan­ta­stycz­ny.

Pod­kre­ślę to jesz­cze jeden, ale to już ostat­ni, raz, przy­się­gam – Hero uczył się wszyst­kie­go przez dłu­gie lata, a nie chop siup, mam dwa­na­ście lat i urzą­dzam re­czi­ta­le. Warto za­uwa­żyć jesz­cze, że były to lata życia, w któ­rych mózg wciąż jest bar­dzo chłon­ny, a jego miał na­praw­dę dobre sma­ro­wa­nie. Weź­cie po­praw­kę też na to, że “umiem czy­tać i pisać”, to stwier­dze­nie, które może – i to za­sad­nie – przy­pi­sać do sie­bie pra­wie każde dziec­ko sied­mio­let­nie, a nie­raz i młod­sze. Ale czy to zna­czy, że są w tej sztu­ce bie­głe i nie robią błę­dów? Nie, oczy­wi­ście, że nie. Du­ka­ją, mają ten­den­cję do zga­dy­wa­nia wy­ra­zów na pod­sta­wie pierw­szych sylab, mylą się. Ale po­tra­fią. Nie de­mo­ni­zuj­cie więc na siłę tego te­ma­tu.

 

Dobra, ko­niec, przy­naj­mniej na razie. Dzię­ki Bogu cho­ciaż za to!

 

Pod­su­mo­wu­jąc: Jesz­cze raz, zbior­czo, dzię­ku­ję za za­in­te­re­so­wa­nie opo­wia­da­niem, za WSZYST­KIE, zwłasz­cza… wszyst­kie^^, ko­men­ta­rze, oraz za ar­cy­cie­ka­wy, po­ucza­ją­cy i barw­ny dys­kurs, któ­re­go – jak dotąd – byłem nie­mal nie­mym świad­kiem. Za wszel­kie no­mi­na­cje, to tu, to tam, dzię­ku­ję osob­no.

Mam na­dzie­ję, że po ty­lu­krot­nym po­wtó­rze­niu tego pięk­ne­go słowa – dzię­ku­ję – jesz­cze co­kol­wiek w moich ustach zna­czy.

 

Na ko­niec prze­pra­szam wszyst­kich za nie­praw­do­po­dob­ny roz­miar i praw­do­po­dob­nie mi­zer­ną ja­kość tego ko­men­ta­rza – mam już mę­tlik we łbie.

Mam też na­dzie­ję, że w ja­kimś stop­niu wy­ja­śni­łem po­wszech­ne wąt­pli­wo­ści i ni­ko­go przy tym nie ura­zi­łem.

 

Peace!

 

P.S.

Tak, Morgi, mia­łaś rację; ko­men­tarz jest nie­znacz­nie dłuż­szy od sa­me­go opo­wia­da­nia.

Ech…

No cóż, na swoją obro­nę mam tylko to, że sami mnie spro­wo­ko­wa­li­ście.^^

 

EDIT:

Byłem cie­kaw, czy por­tal łyk­nie ta­kie­go mo­lo­cha. Łyk­nął, nie­ste­ty. No nic, kie­dyś w końcu na­pi­szę ko­men­tarz, któ­rym się za­dła­wi. :)

 

 

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Uff… 

<Cie­szę się że się nie gnie­wasz>

Nie bie­gam, bo nie lubię

Dzię­ku­ję, za po­świę­ce­nie mi 1/3 ko­men­ta­rza :) Serio, nie są­dzi­łam, że na­pi­szesz aż tyle. Po­zdra­wiam. 

Brrr, teraz to ty bie­rzesz zbyt po­waż­nie żarty… ;< 

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

Cho­le­ra, za­po­mnia­łem o Zyg­fry­dzie;

Dzię­ki za ko­men­tarz i no­mi­na­cję. Cie­szę się, że tekst zro­bił na Tobie aż takie wra­że­nie i wy­wo­łał tyle emo­cji.

 

Peace!

 

EDIT:

Cor­co­ra­nie,

a niby za o miał­bym się gnie­wać?

 

Win­ter,

Nie ma za co. Zresz­tą mniej­sza o ob­ję­tość. Waż­niej­sze, czy coś Ci ten ko­men­tarz dał?

 

Naz,

Eeee, chyba jed­nak nie. Czy tak? Nie, jed­nak nie. Słowo Zucha, że nie. jak Boni dydy… Ech, i zaś za­czy­nam o cyc­kach… Nie, po pro­stu. Nie wy­su­waj, pro­szę, ta­kich za­rzu­tów, bo oł­ta­rzyk Cie­nio­we­go sa­mo­uwiel­bie­nia gotów się roz­paść pod ich na­po­rem.

 

EDIT II:

I już widzę, że na­pi­sa­łem jeden wiel­ki błę­kit beł­kot. Nic, ucie­kam, póki jesz­cze mogę.

 

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Oj, Cie­niu, nie ufam sobie na tyle, by brać udział w dys­ku­sji, bo mo­gła­bym się za­ga­lo­po­wać i za­pę­dzić z ko­men­ta­rza­mi za da­le­ko. A strasz­nie się swoją rolą (pierw­szą taką w życiu) przej­mu­ję :)

 

 

Pi­sa­nie to la­ta­nie we śnie - N.G.

Tego nie wiem, ale wiem, że w ta­kich sy­tu­acjach bywa róż­nie

:) 

Nie bie­gam, bo nie lubię

Po­zna­łam Twoje zda­nie, więc tak, po­mógł. 

Cie­niu Burzy

Nar­ra­cja w pierw­szej oso­bie w przy­pad­ku tego opo­wia­da­nia jest trud­na. Otrzy­mu­je­my bo­ha­te­ra głu­cho­nie­me­go. Do czasu pierw­szych wizji jego świat jest świa­tem za­pa­chów. Ale potem kiedy do­strze­ga pierw­szy, drugi, trze­ci… Widzi ogrom­ną ilość przed­mio­tów i czuje się bar­dzo za­gu­bio­ny (tego mi tro­chę bra­ko­wa­ło, ale ro­zu­miem – limit zna­ków)

Bo­ha­ter także sły­szy, sły­szy roz­mo­wy per­so­ne­lu i z nich może na­uczyć się nazw da­nych przed­mio­tów. I tu po­ja­wia się pro­blem. Je­że­li wy­obra­zi­my sobie ośro­dek z głu­chy­mi dzieć­mi to pra­cow­ni­cy na pewno nie mówią; to jest obiad, zupa, lampa, stół. Oni mogą ewen­tu­al­nie roz­ma­wiać na dane te­ma­ty i sądzę, że będą zu­peł­nie nie­zro­zu­mia­łe, a w roz­mo­wach mogą ewen­tu­al­nie po­wta­rzać się imio­na. (Je­że­li nie znasz chiń­skie­go) To tak jak­byś zna­lazł się w chiń­skim barze w Chi­nach i jeden Chiń­czyk beł­ko­tał­by do dru­gie­go. Nie na­uczysz się w ten spo­sób ję­zy­ka. 

Oczy­wi­ście to jest fan­ta­sty­ka i nasz bo­ha­ter może wszyst­ko. 

Ko­lej­na rzecz nauka pi­sa­nia. Jak to zro­bił? Ile mógł wi­dzieć liter…

Ale przej­dę do me­ri­tum.

Nar­ra­cja jest trud­na po­nie­waż opi­su­jesz oto­cze­nia i sy­tu­acje jak zu­peł­nie zdro­wa osoba, a nie czło­wiek który przez dwie trze­cie życia był głu­cho­nie­my. 

Gdyby jed­nak  ten skok w cza­sie był więk­szy i wspo­mi­nał to nie osiem­na­sto­let­ni chło­pak, a osoba tro­chę star­sza tekst na­brał­by wia­ry­god­no­ści.

W każ­dym razie, ja tu tro­chę po­sie­dzia­łem i ana­li­zo­wa­łem, a nawet zda­rzy­ło mi się o opo­wia­da­niu po­my­śleć. 

Mimo, że tekst wy­da­je mi się nie­do­sko­na­ły, za­le­ty przy­gnia­ta­ją wady jak Chod­kie­wicz Szwe­dów :)

 

 

Cie­niu, macie rację z Fin­klą, że ele­ment za­stra­sze­nia mógł­by ode­grać tu swoją rolę, nie wzią­łem tego pod uwagę. W takim razie zo­sta­je spraw­dzić, czy fak­tycz­nie osoby głu­cho­nie­wi­do­me OD URO­DZE­NIA to nie plank­ton, i że fak­tycz­nie jest moż­li­we opa­no­wa­nie przez nie ję­zy­ka w ja­kiej­kol­wiek for­mie.

Jeśli tak, to nie ma pro­ble­mu, na­uczyć się tłu­ma­czyć z jed­nych zna­ków na inne – da się zro­bić.

Jeśli nie, to py­ta­nie, czy dwu­na­sto­la­tek, który nie miał stycz­no­ści z żadną formą ję­zy­ka, bę­dzie go samo w sta­nie opa­no­wać. Dziec­ko głu­che od uro­dze­nia może na­uczyć się czy­tać, więc na­uczy się ję­zy­ka przed kry­tycz­nym okre­sem, to nie jest to samo, co dwu­na­sto­let­nie dziec­ko nie my­ślą­ce żad­nym ję­zy­kiem, które ma rap­tem przy­swo­ić go samo. To jest wg mnie bar­dzo mało praw­do­po­dob­ne, jeśli nie nie­moż­li­we. Jeśli znaj­dziesz dowód na to, że jest ina­czej, to oczy­wi­ście cały mój wywód trafi szlag.

Po Twoim ko­men­ta­rzu widzę wy­raź­nie, że wie­rzysz i w to, że głu­cho­nie­wi­do­mi od uro­dze­nia są w sta­nie opa­no­wać język, i w to, że nawet gdyby nie opa­no­wa­li, to w wieku 12lat nadal mogą to zro­bić, zga­dza się? W takim razie nie jest to świa­do­my za­bieg “ufan­ta­stycz­nie­nia” (jak wizje). Ergo, jeśli w obu punk­tach się my­lisz, to był to zwy­kły babol, nie fan­ta­sty­ka, tak?

 

Nie wie­rzę… No to po­je­cha­łeś, Cie­niu z tym ko­men­ta­rzem. Na jego czy­ta­niu ze­szło mi się około dwu­dzie­stu minut. Nie­znacz­nie prze­kro­czy­łeś ob­ję­tość opo­wia­da­nia, a już są­dzi­łam, że bę­dzie co naj­mniej dwa razy dłuż­szy. ;) Nie ma za co dzię­ko­wać, cała przy­jem­ność po mojej stro­nie.

"Myślę, że jak czło­wiek ma w sobie tyle nie­sa­mo­wi­tych po­my­słów, to musi zo­stać pi­sa­rzem, nie ma rady. Albo do czub­ków." - Jo­na­than Car­roll

Śpiosz­ko,

ja też bar­dzo po­waż­nie trak­to­wa­łem swój ju­ror­ski de­biut. A i każdą na­stęp­ną oka­zję do wcie­le­nia się w tę cho­ler­nie trud­ną rolę, za­mie­rzam po­trak­to­wać nie mniej po­waż­nie. Tak więc do­sko­na­le Cię ro­zu­miem. I po­cze­kam cier­pli­wie na Twoją opi­nię.

 

Cor­co­ra­nie, o mnie i moje re­ak­cje mo­żesz być spo­koj­ny – mam dość ro­zu­mu, by przyj­mo­wać kry­ty­kę i dać jej po­słuch, jeśli od­naj­du­ję ją słusz­ną, ale praw­do­po­dob­nie je­stem już zbyt głupi, by się nią jakoś spe­cjal­nie przej­mo­wać.

 

Win­ter, cie­szy mnie to nie­zmier­nie.

 

Ne­ve­rEn­dzie; Panie D,

za­cznę od tego:

Nar­ra­cja jest trud­na po­nie­waż opi­su­jesz oto­cze­nia i sy­tu­acje jak zu­peł­nie zdro­wa osoba, a nie czło­wiek który przez dwie trze­cie życia był głu­cho­nie­my. 

Gdyby jed­nak  ten skok w cza­sie był więk­szy i wspo­mi­nał to nie osiem­na­sto­let­ni chło­pak, a osoba tro­chę star­sza tekst na­brał­by wia­ry­god­no­ści.

Ni­g­dzie nie jest po­wie­dzia­ne, że te wy­da­rze­nia opi­su­je osiem­na­sto­la­tek. Rów­nie do­brze mogą to być wspo­mnie­nia star­ca, który nie dwie trze­cie swo­je­go życia, a za­le­d­wie jego uła­mek był głu­cho­nie­wi­do­my. Tego nie wiemy. Wiemy na­to­miast, że mając osiem­na­ście lat, po­tra­fił czy­tać. Mógł więc mieć całe życie na to, żeby do­wie­dzieć się czym jest lampa ja­rze­nio­wa albo jak na­zy­wa się babka w bia­łym kitlu, która w dzie­ciń­stwie wsa­dza­ła mu ter­mo­metr do tyłka.

Czy w miej­scu, które jest jed­no­cze­śnie domem, szko­łą i pla­cem zabaw dla wielu dzie­ci w róż­nym wieku i z róż­ny­mi ro­dza­ja­mi oraz stop­nia­mi za­awan­so­wa­nia ułom­no­ści, na­praw­dę wy­da­je wam się takie nie­re­al­ne, że można na­uczyć się, a przy­naj­mniej zdo­być pod­sta­wy, mó­wie­nia, pi­sa­nia i czy­ta­nia? ob­ser­wo­wać inne dzie­ci pod­czas nauki, potem skro­ić na noc jeden czy drugi pod­ręcz­nik albo ele­men­tarz. Prze­cież ni­ko­mu w ośrod­ku nie po­wsta­ło­by nawet w gło­wie, że bo­ha­ter go sobie przy­własz­czył, żeby się z niego uczyć. Za­wie­ru­szy­ła się ma­ku­la­tu­ra i tyle. W końcu się znaj­dzie. Dla mnie nie ma w tym żad­nej fan­ta­sty­ki. Zwłasz­cza, jeśli jest się osobą dosyć nie­tu­zin­ko­wą; spryt­ną, in­te­li­gent­ną i po­tra­fią­cą do­sko­na­le wy­ko­rzy­sty­wać swoje atuty, a w do­dat­ku ma się na naukę całe lata.

Zresz­tą z nauką mó­wie­nia jest tutaj tak samo jak u każ­de­go czło­wie­ka. Wy­ła­pu­je­my z oto­cze­nia wszyst­kie moż­li­we słowa, a ich zna­cze­nie i za­sto­so­wa­nie samo przy­cho­dzi z cza­sem. Te, któ­rych nas uczo­no – mama, tata, jebać kon­fi­den­tów – przy­cho­dzą ła­twiej i szyb­ciej, ale po­zo­sta­łe w końcu też w nas wsią­ka­ją. Róż­ni­ca jest taka, że mózg na­sto­lat­ka jest o wiele bar­dziej roz­wi­nię­ty niż mózg ma­łe­go dziec­ka, więc i tempo ucze­nia inne. Kwe­stią jest prze­sta­wie­nie się z do­tych­cza­so­we­go spo­so­bu my­śle­nia, ale czło­wiek bar­dzo szyb­ko i łatwo się ad­ap­tu­je, więc i tu nie widzę pro­ble­mu. A w każ­dym razie fan­ta­sty­ki.

Gdy­bym wpadł do chiń­skiej re­stau­ra­cji, to fak­tycz­nie nic bym nie zro­zu­miał. Jed­nak, gdy­bym wy­lą­do­wał na całe lata w Chi­nach, w końcu na­uczył­bym się ję­zy­ka. A gdyby mi za­le­ża­ło, to i pismo bym ogar­nął, nawet bez po­mo­cy. To wcale nie jest nie­moż­li­we. Bar­dzo, może nawet eks­tre­mal­nie trud­ne, ale do zro­bie­nia.

Zu­peł­nie inną kwe­stią jest to, czy fak­tycz­nie w tym wieku można się jesz­cze na­uczyć wszyst­kie­go od pod­staw; ro­zu­mie­nia, mowy, pi­sa­nia i czy­ta­nia. Dla mnie oczy­wi­stym wy­da­je się, że tak, choć nie wiem tego na pewno i mogę się mylić. Nie­mniej są lu­dzie, któ­rzy znają po kil­ka­na­ście czy nawet kil­ka­dzie­siąt ję­zy­ków; są lu­dzie, któ­rzy po­tra­fią do­ko­ny­wać w ciągu se­kun­dy trud­niej­szych ob­li­czeń ma­te­ma­tycz­nych niż ja bym po­tra­fił w ogóle wy­my­ślić; są lu­dzie z pa­mię­cią fo­to­gra­ficz­ną, ze słu­chem ab­so­lut­nym i jest nasza Reg z wbu­do­wa­nym de­tek­to­rem błę­dów i idio­ty­zmów… Więc dla­cze­go lu­dzie nie mię­li­by być zdol­ni do za­adap­to­wa­nia się w nowym świe­cie i nad­ro­bie­nia ta­kich za­le­gło­ści ję­zy­ko­wych? Nawet jeśli nie wszy­scy – wszak nie­któ­rzy ob­da­rze­ni kom­ple­tem zmy­słów nigdy nie na­uczy­li się po lódz­ku pisać, a ja sam, mimo całej swo­jej rze­ko­mej elo­kwen­cji, na­mięt­nie ka­le­czę i wie­śnia­czę język – to wielu, na pewno.

W takim razie zo­sta­je spraw­dzić, czy fak­tycz­nie osoby głu­cho­nie­wi­do­me OD URO­DZE­NIA to nie plank­ton, i że fak­tycz­nie jest moż­li­we opa­no­wa­nie przez nie ję­zy­ka w ja­kiej­kol­wiek for­mie.

Tak, osoby głu­cho­nie­me od uro­dze­nia można na­uczyć np. al­fa­be­tu Lorma. Dzi­ko­wy w te­ma­cie kon­kur­su podał link do stron­ki, gdzie można zna­leźć cał­kiem sporo na ten temat.

 

A więc, od­po­wia­da­jąc na py­ta­nie Mr_D:

Po Twoim ko­men­ta­rzu widzę wy­raź­nie, że wie­rzysz i w to, że głu­cho­nie­wi­do­mi od uro­dze­nia są w sta­nie opa­no­wać język, i w to, że nawet gdyby nie opa­no­wa­li, to w wieku 12lat nadal mogą to zro­bić, zga­dza się? W takim razie nie jest to świa­do­my za­bieg “ufan­ta­stycz­nie­nia” (jak wizje). Ergo, jeśli w obu punk­tach się my­lisz, to był to zwy­kły babol, nie fan­ta­sty­ka, tak?

Tak. Wie­rzę w to głę­bo­ko. Za­rów­no w jedno jak i w dru­gie. I tak, jeśli się mylę, to opo­wia­da­nie leży. A ja razem z nim.

Nie­mniej, tutaj jest kilka cie­ka­wych hi­sto­rii. Pierw­sza z brze­gu; Oxana z Ukra­iny. Wy­cho­wy­wa­na przez kilka lat przez psy. Wy­ostrzy­ły jej się zmy­sły, co do­wo­dzi mojej tezy o nie­sa­mo­wi­tych zdol­no­ściach ad­ap­ta­cyj­nych, a potem na­uczy­ła się ludz­kiej mowy. Co praw­da miała osiem lat, kiedy ją zna­le­zio­no, uczy­ła się kilka lat i za­pew­ne z po­mo­cą armii na­uczy­cie­li i pe­da­go­gów, ale, jak widać, da się. Inna rzecz, że Oxana skoń­czy­ła w psy­chia­try­ku. Nie­któ­re opi­sa­ne przy­pad­ki zdzi­cza­łych dzie­ci też śred­nio albo wcale nie pa­su­ją, czy wręcz oba­la­ją moje za­ło­że­nia, ale są i takie, które je po­twier­dza­ją. Do tego po­praw­ka na fakt, że Ośro­dek Opie­ki to nie dżun­gla, a two­rzą­cy go lu­dzie to nie wilki, małpy czy ga­ze­le, i obro­na nie ma wię­cej pytań.

Tak czy ina­czej nie na­praw­dę nie uwa­żam tego mo­ty­wu opo­wia­da­nia za fan­ta­sy.

 

Morgi,

ano, że po­je­cha­łem. Ale za­słu­ży­li­ście sobie nań wszy­scy. Głu­pio by mi było nie od­po­wie­dzieć Wam jak na­le­ży.

 

Peace!

 

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Cie­niu:

Oksa­na wy­rzu­co­na z domu w wieku 3 lat? To na pewno opa­no­wa­ła do tego czasu pod­sta­wy gra­ma­ty­ki ja­kie­goś ję­zy­ka. Prze­czy­ta­łeś co to jest Hi­po­te­za Okre­su Kry­tycz­ne­go? Po­dasz jeden przy­kład dziec­ka, które w wieku 12 lat opa­no­wa­ło język nie zna­jąc wcze­śniej żad­ne­go, wtedy oba­lisz tę hi­po­te­zę.

 

Z linka, który po­da­łeś, może nam się przy­dać ta książ­ka:

Ksią­żek Mał­go­rza­ta: „Dziec­ko głu­cho­nie­wi­do­me od uro­dze­nia", 2003.

Ale nie zna­la­złem w in­ter­ne­cie żad­nych frag­men­tów, jak ją na­mie­rzę gdzieś to bę­dzie­my mogli wró­cić do te­ma­tu.

Z tego co zna­la­złem, np. to:

http://tpg.org.pl/mojapraca/FILES/files/kontent/pokl_2_10_0/malymi_krokami.pdf

Książ­ka wy­mie­nia 8 ludzi, któ­rzy spraw­nie funk­cjo­nu­ją w spo­łe­czeń­stwie, żadna nie była głu­cho­nie­wi­do­ma cał­ko­wi­cie i od uro­dze­nia. Jest tam też frag­ment o lu­dziach, któ­rzy nie opa­no­wa­li żad­ne­go ję­zy­ka, ale nie­zbyt jed­no­znacz­ny.

 

No chyba, że Twój bo­ha­ter nie był głu­cho­nie­wi­do­my cał­ko­wi­cie i od uro­dze­nia (bo to ra­czej rzad­kość), ale i tak temat jest in­te­re­su­ją­cy na tyle, że warto to spraw­dzić.

Wasza dys­ku­sja o głu­cho­nie­wi­do­mych jest me­ry­to­rycz­na, ale czy na pewno po­win­na ude­rzać cią­gle w kom­pe­ten­cje oko­ło­opo­wia­da­nio­we Cie­nia? ;> Fan­ta­sty­ka ma być lo­gicz­na, ale to wciąż fan­ta­sty­ka. To wciąż tylko wy­obra­że­nie stanu, któ­re­go nigdy nie do­świad­czy­my.

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

Czyli fan­ta­sty­ka to tylko fan­ta­sty­ka? Nie aż fan­ta­sty­ka?

Hm.

Wo­lał­bym jed­nak nie spro­wa­dzać kwe­stii przy­swa­jal­no­ści ję­zy­ka do czy­stej fan­ta­sty­ki, bo nie taki był mój za­mysł. Jed­na­ko­woż, jeśli ktoś uważa, że to je­dy­na “ra­cjo­nal­na” opcja na wy­ja­śnie­nie tego za­gad­nie­nia, to wzbra­niał ta­kiej in­ter­pre­ta­cji oczy­wi­ście nie będę.

Tak, czy­ta­łem o Hi­po­te­zie Okre­su Kry­tycz­ne­go i, praw­dę mó­wiąc, nie­wie­le ona do te­ma­tu wnosi. Po pierw­sze dla­te­go, że jest tylko hi­po­te­zą. Po dru­gie, sta­no­wi ona, cy­tu­ję za Wi­ki­pe­dią:

Hi­po­te­za Okre­su Kry­tycz­ne­go (ang. Cri­ti­cal Pe­riod Hy­po­the­sis) to hi­po­te­za do­ty­czą­ca przy­swa­ja­nia ję­zy­ka sfor­mu­ło­wa­na przez ame­ry­kań­skie­go ję­zy­ko­znaw­cępsy­cho­lo­ga Erica Len­ne­ber­ga (1921 – 1975), który jako pierw­szy za­uwa­żył, że ist­nie­je okre­ślo­ny okres na przy­swo­je­nie ję­zy­ka. Len­ne­berg stwier­dził, że jeśli na­by­cie ję­zy­ka nie na­stą­pi przed za­koń­cze­niem okre­su doj­rze­wa­nia, nigdy nie bę­dzie moż­li­we jego przy­swo­je­nie w pełni funk­cjo­nal­nej for­mie.

Okres doj­rze­wa­nia u chłop­ców przy­pa­da mniej wię­cej mię­dzy je­de­na­stym a dzie­więt­na­stym ro­kiem życia, więc tutaj HOK staje po mojej stro­nie, jako że bo­ha­ter Wizji za­czął uczyć się, że tak po­wiem, w pierw­szym sta­dium, okre­su doj­rze­wa­nia i robił to przez lata, przy­pa­da­ją­ce wła­śnie na ten okres – ergo, mie­ści się w za­ło­że­niach Hi­po­te­zy.

Dalej, wciąż w haśle o HOK, mamy wzmian­kę o Genie. Jed­nak­że i z niej nie wy­ni­ka nic jed­no­znacz­ne­go:

Oka­za­ło się, że dziew­czy­na nie była w sta­nie na­uczyć się cał­ko­wi­cie ję­zy­ka, jed­nak­że spe­cja­li­ści nie są zgod­ni co do stop­nia przy­swo­je­nia mowy, jaki osią­gnę­ła Genie.

Tak więc na­ucze­nie się ję­zy­ka w ja­kimś stop­niu, mimo wszyst­ko, jest moż­li­we. A w jakim? Moim zda­niem, a także zda­niem prze­ciw­ni­ków HOK (wciąż to samo źró­dło):

Prze­ciw­ni­cy Hi­po­te­zy Okre­su Kry­tycz­ne­go wska­zu­ją, że za­rów­no w tym przy­pad­ku, jak i w in­nych po­dob­nych, dziec­ko rzad­ko do­ra­sta w przy­ja­znym śro­do­wi­sku zbli­żo­nym do wa­run­ków do­mo­wych i że nie­po­wo­dze­nie w przy­swo­je­niu ję­zy­ka w póź­niej­szym okre­sie może być skut­kiem do­ra­sta­nia w nie­od­po­wied­nich wa­run­kach, a nie kon­se­kwen­cją braku kon­tak­tu z ję­zy­kiem.

za­le­ży to od in­dy­wi­du­al­nych wa­run­ków by­to­wa­nia dziec­ka w pierw­szych la­tach życia. A bo­ha­ter Wizji, te wa­run­ki miał, mimo wszyst­ko nie­zgor­sze, przy­naj­mniej pa­trząc na całą rzecz z per­spek­ty­wy moż­li­wo­ści roz­wo­ju; w końcu całe życie miał kon­takt z ludź­mi, z któ­ry­mi na­uczył się ko­mu­ni­ko­wać – nadal wie­rzę, że można się po­ro­zu­mie­wać z głu­cho­nie­wi­do­my­mi, nie­za­leż­nie od tego, w jakim stop­niu i od ja­kie­go okre­su życia do­tknę­ło ich to ka­lec­two (a jesz­cze moc­niej nie wie­rzę, że nie można); za­po­zna­ne ma­te­ria­ły mnie w pełni prze­ko­nu­ją). Do tego do­cho­dzi ele­ment, przy któ­rym rów­nież za­mie­rzam się twar­do upie­rać: in­dy­wi­du­al­ne zdol­no­ści roz­wo­jo­we każ­de­go czło­wie­ka i po­zio­my wszyst­kich moż­li­wych in­te­li­gen­cji, wg Ho­war­da Gard­ne­ra, znacz­nie bar­dziej do mnie prze­ma­wia­ją­ca niż kla­sycz­ne ba­da­nie po­zio­mu IQ.

Praw­do­po­dob­nie nie znaj­dę kon­kret­ne­go przy­kła­du de­fi­ni­tyw­nie oba­la­ją­ce­go Hi­po­te­zę Okre­su Kry­tycz­ne­go, i zdaje się wcale nie muszę, bo po­nie­kąd prze­ma­wia ona na moją ko­rzyść. Po­nad­to ze­bra­ne po­szla­ki, w tym wła­śnie HOK, wy­star­cza­ją mi w zu­peł­no­ści, by trwać przy swoim zda­niu. No i wresz­cie, medal ma dwie stro­ny: ja nie je­stem w sta­nie oba­lić HOK, ale też nikt na świe­cie nie jest w sta­nie do­wieść jej praw­dzi­wo­ści. Do tego bo­wiem trze­ba by prze­ba­dać wszyst­kich co do jed­ne­go przed­sta­wi­cie­li ga­tun­ku Homo Sa­piens, a to jest nie­re­al­ne już choć­by z tego wzglę­du, że więk­szość z nas jest na ten eks­pe­ry­ment za stara i wy­cho­wa­na w “nie­od­po­wied­nich” wa­run­kach, tj, wśród ludzi i do­bro­by­tów tak zwa­nej “cy­wi­li­za­cji”.

Ergo, po­zo­sta­ję prze­ko­na­ny o tym, że za­ło­że­nia “Wizji”, nie bę­dą­ce oczy­wi­stą fan­ta­sty­ką, są jak naj­bar­dziej re­al­ne.

 

Peace!

 

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

“nadal wie­rzę, że można się po­ro­zu­mie­wać z głu­cho­nie­wi­do­my­mi, nie­za­leż­nie od tego, w jakim stop­niu i od ja­kie­go okre­su życia do­tknę­ło ich to ka­lec­two (a jesz­cze moc­niej nie wie­rzę, że nie można); za­po­zna­ne ma­te­ria­ły mnie w pełni prze­ko­nu­ją).“

 

A mógł­byś za­cy­to­wać te ma­te­ria­ły od­no­śnie głu­cho­nie­wi­do­mych? Poza lin­kiem do okła­dek ksią­żek?

 

Tak, HOK to tylko hi­po­te­za, tak samo jak teo­ria ewo­lu­cji to tylko teo­ria.

To, że nie można jej zwe­ry­fi­ko­wać, wcale nie wpły­wa na jej na­uko­wość. Zda­nia “Świę­ty Mi­ko­łaj nie ist­nie­je” też nie zwe­ry­fi­ku­jesz, mo­żesz to tylko sfal­sy­fi­ko­wać, znaj­du­jąc go­ścia z brodą, który w ciągu roku ob­jeż­dża na sa­niach z re­ni­fe­ra­mi i roz­da­je dzie­ciom pre­zen­ty. Wie­rzysz w niego?

Wi­ki­pe­dia jest bar­dzo opty­mi­stycz­na w swoim za­ło­że­niu. Spo­ty­ka­łem się z okre­sem kry­tycz­nym do 6ciu lat, do 9ciu lat, do 12 lat, za­leż­nie od źró­dła, pierw­szy raz sły­szę o 19stu la­tach.

Poza Genie masz przy­kład głu­che­go chłop­ca, który wy­cho­wy­wał się w “nor­mal­nym” śro­do­wi­sku, ale do­pie­ro w wieku 15 lat do­stał apa­rat słu­cho­wy:

http://ruccs.rutgers.edu/~karin/550.READINGS/Grim­shaw_De­afI­so­la­te.pdf

I tak jak Genie, nie opa­no­wał ję­zy­ka w takim stop­niu, żeby ukła­dać takie zda­nia jak Twój bo­ha­ter. Wia­do­mo, że tutaj jest wiele czyn­ni­ków: sto­pień opa­no­wa­nia ję­zy­ka, in­dy­wi­du­al­ne moż­li­wo­ści, śro­do­wi­sko, ale wiek też jest jed­nym z nich. Dla­te­go za­kła­da­jąc cał­ko­wi­tą de­pry­wa­cję bodź­ców ję­zy­ko­wych do 12go roku życia, mu­siał­by być BAR­DZO uzdol­nio­ny i mieć IDE­AL­NE wa­run­ki do nauki, żeby opa­no­wać język w takim stop­niu, by być nar­ra­to­rem tego opo­wia­da­nia. Oba­wiam się że ucze­nie się po nocy bez na­uczy­cie­la/te­ra­peu­ty to nie są ide­al­ne wa­run­ki.

A mógł­byś za­cy­to­wać te ma­te­ria­ły od­no­śnie głu­cho­nie­wi­do­mych? Poza lin­kiem do okła­dek ksią­żek?

Da.

Weźmy to opra­co­wa­nie. Albo to. Fa­cho­we ma­te­ria­ły opu­bli­ko­wa­ne przez ludzi, któ­rzy mają do czy­nie­nia z oso­ba­mi głu­cho­nie­wi­do­my­mi na co dzień, a które zgłę­bia­łem – choć nie wni­kli­wie – pi­sząc Wizję. Dla mnie to wię­cej niż dosyć.

 

Nie wy­da­je mi się, żeby po­rów­ny­wa­nie Świę­te­go Mi­ko­ła­ja; mitu, który ma po­wszech­nie znane źró­dła, było ade­kwat­ne do Hi­po­te­zy Okre­su Kry­tycz­ne­go. Teo­rię Dar­wi­na też można na­uko­wo po­twier­dzić lub oba­lić. Chyba już to zro­bio­no, choć spory, wsz­czy­na­ne głów­nie przez śro­do­wi­ska re­li­gij­ne, trwa­ją nadal, ale nie je­stem w te­ma­cie, więc nie wiem. Z HOK jest ten pro­blem, że z wszyst­kich ży­ją­cych obec­nie plus sied­miu mi­liar­dów ludzi, wy­star­czy­ło­by zna­leźć jedno wy­bit­nie uzdol­nio­ne dziec­ko, zdol­ne w pełni opa­no­wać język (nauka pi­sa­nia to już potem frasz­ka), by osta­tecz­nie legła w gru­zach. To, choć­by naj­bar­dziej nie­praw­do­po­dob­nym przy­pad­kiem, jest moż­li­we. Na­to­miast do­wie­dze­nie słusz­no­ści tej teo­rii już nie, bo trze­ba by mieć prze­ba­da­ne sto pro­cent całej po­pu­la­cji i wciąż otrzy­my­wać wynik ne­ga­tyw­ny.

 

Wi­ki­pe­dia jest bar­dzo opty­mi­stycz­na w swoim za­ło­że­niu. Spo­ty­ka­łem się z okre­sem kry­tycz­nym do 6ciu lat, do 9ciu lat, do 12 lat, za­leż­nie od źró­dła, pierw­szy raz sły­szę o 19stu la­tach.

Wi­ki­pe­dia mówi tylko o “wieku doj­rze­wa­nia”. Ja okre­śli­łem ten wiek na 11-19 lat, oczy­wi­ście grze­biąc wcze­śniej w In­ter­ne­tach. Ze szko­ły pa­mię­tam na­to­miast, ja­ko­by męska część po­pu­la­cji roz­wi­ja­ła się nawet do dwu­dzie­ste­go pierw­sze­go roku życia (wtedy ponoć prze­sta­je­my ro­snąć).

Tak czy ina­czej, skoro – jak sam mó­wisz – HOK nie ma jed­nej, ści­śle usta­lo­nej de­fi­ni­cji, tym bar­dziej trud­no mi brać ją pod uwagę jako ar­gu­ment w dys­ku­sji.

Wda­jąc się w szcze­gó­ły, mógł­bym za­uwa­żyć, że chło­piec z Two­je­go przy­kła­du był o te kilka lat star­szy niż mój bo­ha­tej­ro, a to – przy tak cien­kiej, a jed­no­cze­śnie płyn­nej gra­ni­cy HOK – też nie jest bez zna­cze­nia.

Wia­do­mo, że tutaj jest wiele czyn­ni­ków: sto­pień opa­no­wa­nia ję­zy­ka, in­dy­wi­du­al­ne moż­li­wo­ści, śro­do­wi­sko, ale wiek też jest jed­nym z nich. Dla­te­go za­kła­da­jąc cał­ko­wi­tą de­pry­wa­cję bodź­ców ję­zy­ko­wych do 12go roku życia, mu­siał­by być BAR­DZO uzdol­nio­ny i mieć IDE­AL­NE wa­run­ki do nauki, żeby opa­no­wać język w takim stop­niu, by być nar­ra­to­rem tego opo­wia­da­nia. Oba­wiam się że ucze­nie się po nocy bez na­uczy­cie­la/te­ra­peu­ty to nie są ide­al­ne wa­run­ki.

Masz rację i jesz­cze sporo racji. Nie­mniej, pa­mię­taj­my, że nie znamy do­kład­ne­go wieku bo­ha­te­ra, w chwi­li, kiedy za­czę­ły się Wizje. On za­kła­da, że miał dwa­na­ście lat. Ale mógł mieć mniej. Albo i wię­cej. Mógł być też ge­niu­szem-sa­mo­ukiem (kre­owa­łem go na po­stać zde­cy­do­wa­nie po­nad­prze­cięt­ną, czego do­wo­dem miało być wła­śnie tempo, w jakim się uczył no­we­go świa­ta i ad­ap­ta­cji w nim).

Ge­ne­ral­nie, sto­imy na tym, że nie da się z ab­so­lut­ną pew­no­ścią stwier­dzić, że taki roz­wój wy­pad­ków jest nie­moż­li­wy. Bar­dziej niż bar­dzo mało praw­do­po­dob­ny, być może – tego też nie je­ste­śmy tak na­praw­dę w sta­nie okre­ślić – ale, oczy­wi­ście teo­re­tycz­nie, nie nie­moż­li­wy. A jeśli coś nie jest nie­moż­li­we, to jest moż­li­we.

 

Kurna, ge­nial­na dys­pu­ta, Pa­nie­_D. Choć­by dla niej warto było na­pi­sać “Wizje”.

 

Peace!

 

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Cie­niu,

Twoje Wizje są mrocz­ne, kosz­mar­ne i cho­ler­nie su­ge­styw­ne. Bar­dzo dobry tekst, choć zu­peł­nie nie w moim kli­ma­cie. Nie lubię ludz­kiej krzyw­dy, a dzie­cię­ca po­wo­du­je u mnie nagły wzrost ad­re­na­li­ny. Zu­peł­nie nie po­tra­fię po­wią­zać osoby nie­peł­no­spraw­nej ze złem, ale ro­zu­miem dla­cze­go pro­ta­go­ni­sta się tak za­cho­wał. Wie­rzę, że są miej­sca i lu­dzie, któ­rzy udają, że nie widzą i nie sły­szą, pew­nych rze­czy, by nie zro­bić tego co Twój bo­ha­ter.

Gra­tu­lu­ję Wizji i ukry­tej prze­kor­nie fan­ta­sty­ki. Opo­wia­da­nie jest wia­ry­god­ne, a jed­nak można od­na­leźć w nim praw­dzi­wy cud, który zmie­nił się w kosz­mar i ludz­kie prze­kleń­stwo.

Za­wie­si­łeś strasz­nie wy­so­ko po­przecz­kę. Mało kto się­gnie miej­sca, gdzie po­ja­wia się cień burzy;)

Po­zdro­wie­nia dla au­to­ra i wszyst­kich, któ­rych temat po­ru­szył rów­nie mocno jak mnie.

em

em­pa­tia

Do­brze na­pi­sa­ne, cie­ka­we za­koń­cze­nie. Plus za fajne przed­sta­wie­nie per­cep­cji głównw­go bo­ha­te­ra. Za­bra­kło mi tro­chę ja­kie­goś wy­ja­śnie­nia, skąd wzię­ły się wizje.

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Cie­niu, też mi się po­do­ba dys­ku­sja:)

Fak­tycz­nie, bo­ha­ter mógł mieć mniej lat niż my­ślał.

Obro­ni­łeś.

 

Nie­mniej ar­gu­men­ty, któ­rych uży­wa­łeś, nie za­wsze były słusz­ne:)

 

Linki, które po­da­łeś, wy­ja­śnia­ją, jak po­ro­zu­mieć się z osobą, która zna już język. Moje py­ta­nie brzmi: jak można na­uczyć ję­zy­ka osobę głu­cho­nie­wi­do­mą, która nawet nie wie, że coś ta­kie­go jak język ist­nie­je? Brzmi to tak, jak byś stu­kał komuś Mor­sem po gło­wie, aż wresz­cie się go na­uczy. Oczy­wi­ście mogę się mylić, i ist­nie­je jakaś ma­gicz­na me­to­da, tylko się do niej nie do­grze­ba­łem.

 

Jesz­cze tylko z tą na­uko­wo­ścią, choć to tro­chę temat na inną dys­ku­sję. Teo­rii ewo­lu­cji też nie da się zwe­ry­fi­ko­wać (tzn. spraw­dzić po­zy­tyw­nie) – bo jak? Po­cze­kasz 500 ty­się­cy lat, żeby spraw­dzić, jak się do­sto­su­ją do wa­run­ków takie a takie zięby? Jakby się dało, mó­wi­li­by­śmy “Nie­pod­wa­żal­na praw­da ewo­lu­cji”. Nauka tak nie dzia­ła. Ge­ne­ral­nie od cza­sów Karla Pop­pe­ra miarą tego, czy twier­dze­nie jest na­uko­we czy nie, jest ra­czej fal­sy­fi­ko­wal­ność (spraw­dzal­ność ne­ga­tyw­na), nie we­ry­fi­ko­wal­ność. To, czy teo­ria ewo­lu­cji da się sfal­sy­fi­ko­wać, też nie jest takie oczy­wi­ste, ale jeśli po­szcze­gól­ne twier­dze­nia tej teo­rii są fal­sy­fi­ko­wal­ne (a są), to wy­star­czy, żeby teo­ria była uzna­na za na­uko­wą.

Tak czy siak, HOK jest fal­sy­fi­ko­wal­na – znaj­dziesz trzy­dzie­sto­lat­ka, który na­uczy się pierw­sze­go ję­zy­ka od zera, bę­dzie po za­wo­dach. Więc speł­nia jak naj­bar­dziej kry­te­ria na­uko­wo­ści. Jeśli nie przyj­mu­jesz tej hi­po­te­zy za na­uko­wą, to teo­rii ewo­lu­cji tym bar­dziej nie po­wi­nie­neś, bo w pew­nym sen­sie ta ostat­nia jest mniej na­uko­wa.

To, czy okres kry­tycz­ny koń­czy się w wieku 6ciu, 12stu, czy 19stu lat, to już spra­wa dru­go­rzęd­na. Cięż­ko to okre­ślić do­kład­nie, bo ile masz dzie­ci, które nie na­uczy­ły się do późna ję­zy­ka? Na razie próba jest więc dosyć mała, z cza­sem ta­kich przy­pad­ków pew­nie tro­chę przy­bę­dzie. Póki co nie zna­la­złem ni­g­dzie wzmian­ki o dziec­ku >12lat, które na­uczy­ło się pierw­sze­go ję­zy­ka w stop­niu na­tyw­nym. Tylko przez małą próbę HOK nie jest zbyt do­brze sko­ro­bo­wa­na (? cor­ro­bo­ra­ted), bo mniej oka­zji było do jej fal­sy­fi­ka­cji – w prze­ci­wień­stwie do teo­rii ewo­lu­cji, któ­rej nie­słusz­no­ści od 150lat ni­ko­mu nie udało się do­wieść, choć, jak za­uwa­ży­łeś, nie­któ­re śro­do­wi­ska usil­nie pró­bu­ją.

“Nie ist­nie­je świę­ty Mi­ko­łaj” to też fal­sy­fi­ko­wal­na. nie­we­ry­fi­ko­wal­na hi­po­te­za. Więc jeśli twier­dzisz: HOK to TYLKO hi­po­te­za, to rów­nie do­brze mo­żesz wie­rzyć w świę­te­go Mi­ko­ła­ja.

Em­pa­tio,

ja rów­nież po­zdra­wiam Cie­bie i dzię­ku­ję za tak pięk­ne, mocne słowa.

Ale z tym:

Za­wie­si­łeś strasz­nie wy­so­ko po­przecz­kę. Mało kto się­gnie miej­sca, gdzie po­ja­wia się cień burzy;)

to jed­nak zde­cy­do­wa­nie prze­sa­dzi­łeś. Jest tu wielu lep­szych i dużo lep­szych ode mnie. I chwa­ła Bogu, bo przy­naj­mniej jest co czy­tać i jest się od kogo uczyć.

 

Wic­ke­dzie G, praw­dę mó­wiąc sam też nie je­stem zwo­len­ni­kiem tego typu nie­do­po­wie­dzeń, ale mam cichą na­dzie­ję, że w tym wy­pad­ku bez więk­sze­go bólu można przy­jąć, że to po pro­stu jedna z tych nie­wy­tłu­ma­czal­nych rze­czy, jakie zda­rza­ją się lu­dziom, jak na przy­kład temu go­ścio­wi, który sły­szy w gło­wie ko­mu­ni­ka­ty z cb radio, a nawet po­tra­fi na nie od­po­wia­dać, ga­da­jąc po pro­stu w prze­strzeń (lata temu było o nim w tv, więc moż­li­we, że to bzdu­ra). Dzię­ki za od­wie­dzi­ny, prze­czy­ta­nie i dobre słowo.

 

Mr_D,

 

Nie­mniej ar­gu­men­ty, któ­rych uży­wa­łeś, nie za­wsze były słusz­ne:)

Oczy­wi­ście, że nie. “Dzię­ki Bogu nie je­stem Bo­giem, więc mam prawo się mylić.“ /J.A./

 

Linki, które po­da­łeś, wy­ja­śnia­ją, jak po­ro­zu­mieć się z osobą, która zna już język. Moje py­ta­nie brzmi: jak można na­uczyć ję­zy­ka osobę głu­cho­nie­wi­do­mą, która nawet nie wie, że coś ta­kie­go jak język ist­nie­je? Brzmi to tak, jak byś stu­kał komuś Mor­sem po gło­wie, aż wresz­cie się go na­uczy. Oczy­wi­ście mogę się mylić, i ist­nie­je jakaś ma­gicz­na me­to­da, tylko się do niej nie do­grze­ba­łem.

Ja, praw­dę mó­wiąc, też nie. Ale wrócę jesz­cze do Helen Kel­ler, choć już bar­dziej jako “cie­ka­wost­ki” niż fak­tycz­ne­go ar­gu­men­tu. Wg in­for­ma­cji na tej stro­nie, stra­ci­ła wzrok i słuch mając dzie­więt­na­ście mie­się­cy, a więc zdą­ży­ła opa­no­wać już kilka naj­prost­szych słów i, praw­do­po­dob­nie, “na­uczy­ła się my­śleć sło­wa­mi“, a to nie­mal cał­ko­wi­cie wy­klu­czą ją z dys­ku­sji o tym, jak na­uczyć po­ro­zu­mie­wa­nia osoby głu­cho­nie­wi­do­me od uro­dze­nia. Jed­nak­że warto by się tu może sku­pić na Ann Sul­li­van, na­uczy­ciel­ce He­le­ny, i me­to­dzie, za po­mo­cą któ­rej na­uczy­ła ona głu­cho­nie­wi­do­mą dziew­czy­nę (wg źró­dła, Helen miała pra­wie sie­dem­na­ście lat, gdy tra­fi­ła pod opie­kę Ann) ję­zy­ka. Tak jak pi­sa­ła już Fin­kla, Ann wsa­dzi­ła dłoń He­le­ny do wody i cier­pli­wie wy­stu­ki­wa­ła słowo “woda” al­fa­be­tem Lorma na jej dłoni, aż dziew­czy­na zro­zu­mia­ła o co na­uczy­ciel­ce cho­dzi. Potem w ten sam spo­sób uczy­ła ją nazw in­nych przed­mio­tów, aż, krok po kroku, He­le­na do­sko­na­le opa­no­wa­ła al­fa­bet Lorma. Na­stęp­nie Kel­ler na­uczy­ła się jesz­cze Braj­la i TA­DO­MA (czy­ta­nia z ruchu warg za po­mo­cą do­ty­ku), a w końcu – mówić. Bio­rąc pod uwagę fakt, że Helen wy­gła­sza­ła licz­ne prze­mó­wie­nia, trze­ba chyba przy­jąć, że opa­no­wa­ła sztu­kę mó­wie­nia w stop­niu nie gor­szym od prze­cięt­ne­go czło­wie­ka, a prze­cież mu­sia­ła za­cząć się jej uczyć na długo po osią­gnię­ciu wieku pod­pa­da­ją­cym jesz­cze pod HOK.

Krót­ko, myślę, że mamy tu, nawet jeśli nie jed­no­znacz­ne od­po­wie­dzi na to, jak po­ro­zu­mie­wać się z ludź­mi głu­cho­nie­wi­do­my­mi od uro­dze­nia – bo w ten sam spo­sób, moim zda­niem można na­uczyć Lorma każ­de­go – oraz dowód, że HOK jest błęd­na (gdyby to był fak­tycz­ny dowód, fak­tycz­nie już dawno by­ło­by po za­wo­dach. A może ktoś ją prze­ga­pił albo świa­do­mie po­mi­ja? inna rzecz, że fakt, iż Helen nie uczy­ła się mówić od zera, bo miała pół­to­ra roku na przy­swa­ja­nie mowy nic nie zmie­nia, gdyż więk­szość “dzi­kich dzie­ci” miała na to znacz­nie wię­cej czasu), to przy­naj­mniej wy­raź­ne wska­zów­ki, czego się trzy­mać.

 

Fal­sy­fi­kal­ność… szcze­rze mówić, nie mia­łem o tym po­ję­cia. Bar­dzo in­te­re­su­ją­ca spra­wa.

 

Po­cze­kasz 500 ty­się­cy lat, żeby spraw­dzić, jak się do­sto­su­ją do wa­run­ków takie a takie zięby?

Nie, nie­śmier­tel­ność jakoś mnie nie bawi.

 

Peace!

 

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Mia­łem na myśli po­przecz­kę w kon­kur­sie;) Sam pró­bu­ję sił w kon­ku­ren­cji, ale już widzę, że do pew­ne­go po­zio­mu nie do­sko­czę. Tak sobie myślę, że mu­siał­bym na­pi­sać opo­wia­da­nie od nowa, żeby cho­ciaż zo­ba­czyć cień Cie­nia Burzy;)

Cho­le­ra, na ja­kiej wy­so­ko­ści wi­docz­ny jest cień burzy?!:)

em­pa­tia

Cie­niu,

W tym linku ktoś się mu­siał wal­nąć z tymi 17sty­mi uro­dzi­na­mi. Zo­bacz, że uro­dzi­ła się w 1880 roku, a w 1888, już razem z Ann Sul­li­van, po­szły do In­sty­tu­tu Per­kin­sa dla Nie­wi­do­mych w Bo­sto­nie. An­giel­ska wiki też po­da­je, że miała 7 lat, kiedy Ann zo­sta­ła jej na­uczy­ciel­ką, tak samo tu:

http://www.afb.org/info/about-us/helen-keller/biography-and-chronology/biography/1235

Dorwę tę książ­kę o dzie­ciach głu­cho­nie­wi­do­mych od uro­dze­nia, to się do­wiem do­kład­nie jak to jest.

 

Wiel­kie dzię­ki za dys­ku­sję.

D.

Em­pa­tio,

wię­cej wiary. Wno­sząc z Wa­szej re­ak­cji na “Wizje”, chyba po pro­stu muszę oswo­ić się z fak­tem, że na­pi­sa­łem dobry tekst. Ale kon­kurs trwa, prac przy­by­wa i są wśród nich pe­reł­ki – ge­ne­ral­nie, robi się coraz cie­ka­wiej. Może Jury ma zu­peł­nie inne ocze­ki­wa­nia co do re­ali­za­cji za­ło­żeń kon­kur­so­wych, albo inny, np. Twój (co – zna­jąc Twoje pióro – i wro­dzo­ną em­pa­tię, wcale by mnie nie zdzi­wi­ło), tekst spodo­ba się im o wiele bar­dziej, może Błaż uzna, że ła­twiej by­ło­by zro­bić słu­cho­wi­sko z książ­ki te­le­fo­nicz­nej niż z “Wizji” – ge­ne­ral­nie jest mi­lion po­wo­dów, dla któ­rych “Wizje” wcale nie są ska­za­ne na zwy­cię­stwo ani nawet “za­wy­ża­ją­ce po­ziom kon­kur­su”.

 

Cho­le­ra, na ja­kiej wy­so­ko­ści wi­docz­ny jest cień burzy?!:

Żeby się prze­ko­nać, wy­star­czy się schy­lić i uważ­nie pa­trzeć pod nogi.

 

Fak­tycz­nie, Panie D, ktoś mu­siał się majt­nąć. To by przy­naj­mniej wy­ja­śnia­ło, dla­cze­go przy­pa­dek Helen nie do­pro­wa­dził do upad­ku HOK, i to jesz­cze przed jej sfor­mu­ło­wa­niem. Cie­ka­wi mnie na­to­miast, w jakim fak­tycz­nie Helen była wieku, kiedy na­uczy­ła się mówić.

Kiedy już do­rwiesz tę książ­kę, ko­niecz­nie daj znać, czego się z niej do­wie­dzia­łeś. Mam na­dzie­ję, że Dzi­ko­wy i/lub Pre­zes To­wa­rzy­stwa Po­mo­cy Głu­cho­nie­mym, rów­nież znaj­du­ją­cy się w Jury, będą uprzej­mi po­chy­lić się nad te­ma­tem i po­mo­gą nam roz­wią­zać za­gad­kę.

Ge­ne­ral­nie, ogrom­ny sza­cu­ken za za­an­ga­żo­wa­nie w temat i wi­docz­ną gołym okiem chęć zdo­by­wa­nia wie­dzy i zro­zu­mie­nia.

 

Z głę­bo­kim po­kło­nem,

Cień Burzy

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

A mnie tam ru­sza­ją Marie pie­lę­gniar­ki, bo za­wsze je­stem pełna po­dzi­wu ile w lu­dziach po­tra­fi być bez­in­te­re­sow­ne­go okru­cień­stwa. Zwłasz­cza jeśli to okru­cień­stwo wzglę­dem istot tak bez­bron­nych jak dzie­ci (czy jak tu dzie­ci głu­cho­nie­wi­do­me!). Opo­wia­da­nie bar­dzo mi się po­do­ba­ło, a nie­ja­sno­ści… no cóż, prze­czy­ta­łam o nich w ko­men­ta­rzach. Moim zda­niem wy­ja­śnie­nia Cie­nia są sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ce, choć może nie po­win­nam się wy­po­wia­dać skoro nic nie za­uwa­ży­łam :P. Po­wiem więc, że bar­dzo wcią­gnął mnie świet­nie bu­do­wa­ny kli­mat. Nie­mniej dys­ku­sja za­iste fra­pu­ją­ca.

Po­zdra­wiam ;).

Trze­ba Dzi­ko­we­mu po­dzię­ko­wać za po­mysł za­an­ga­żo­wa­nia użyt­kow­ni­ków stro­ny w ten kon­kurs. Spro­wo­ko­wał kilka na­praw­dę świet­nych tek­stów :3.

Em­te­ri, wy­ko­naj pro­ste dzia­ła­nie ma­te­ma­tycz­ne. Zsu­muj rze­czy­wi­stą licz­bę słów w swoim ko­men­ta­rzu, a potem po­mnóż je przez bez­względ­ną war­tość za­je­bi­sto­ści każ­de­go z nich. Ilo­czyn, w przy­bli­że­niu do trze­cie­go miej­sca po prze­cin­ku, bę­dzie równy ilo­ści po­kło­nów i uśmie­chów, które Autor wi­nien jest swo­jej Czy­tel­nicz­ce.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Mel­du­ję, że prze­czy­ta­łam. Smut­na i twar­da ta opo­wieść. Nie do końca mnie przy tym prze­ko­na­ła, ani pod wzglę­dem wy­tycz­nych kon­kur­su, ani tre­ści w ogóle. Do­my­ślam się tylko, jak trud­no musi być opi­sy­wać coś z per­spek­ty­wy kogoś, kto nie widzi i nie sły­szy, jed­nak za wiele widzę tu wra­żeń, które do tych zmy­słów się od­no­szą – jesz­cze zanim bo­ha­ter za­czął mieć Wizje.

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Cześć, Jose, cie­szę się, że zaj­rza­łaś.

 

Co do wy­tycz­nych kon­kur­su, to za­sad­ni­czo są na tyle ob­szer­ne, że cięż­ko to w ogóle pro­wa­dzić na ich temat po­le­mi­kę. Nie­mniej zga­dzam się, że tekst, mó­wiąc de­li­kat­nie, nie do końca na­da­je się na “ma­te­riał pro­mo­cyj­ny” To­wa­rzy­stwa Po­mo­cy Głu­cho­nie­wi­do­mym.

Co do dru­gie­go za­rzu­tu, to na­le­gam na kon­kret­ne przy­kła­dy. Ina­czej Twoja uwaga zu­peł­nie nic mi nie daje. Sam bo­wiem ni­cze­go ta­kie­go nie do­strze­gam. Może to wy­ni­ka z faktu, że hi­sto­ria jest opo­wie­dzia­na z per­spek­ty­wy fa­ce­ta, który już teraz jest “w pełni roz­wi­nię­ty”, więc zwy­czaj­nie po­tra­fi opi­sać wła­sne do­świad­cze­nia i prze­ży­cia z tam­tych cza­sów, a ja, jako autor, przy­ją­łem to za oczy­wi­stość i umyka mi coś oczy­wi­ste­go. Nie wiem, pomóż.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Wiesz, to jest ra­czej od­czu­cie niż kon­kret. Je­że­li rze­czy­wi­ście mó­wi­my tu o opi­sy­wa­niu prze­szło­ści z per­spek­ty­wy bo­ha­te­ra, który miał czas pewne rze­czy po­znać, to w sumie nie ma się co cze­piać. Ale jak np. pi­sa­łeś o szam­po­nie tru­skaw­ko­wym dla dzie­ci, to nie mo­głam nie po­my­śleć, skąd głu­cho­nie­wi­do­my trzy­na­sto­la­tek z za­kła­du zna róż­ni­cę mię­dzy szam­po­nem dla dzie­ci i dla do­ro­słych i czy wie, czym są i jak pach­ną tru­skaw­ki. Wiem, to za­kra­wa na cze­pial­stwo, bo nie da się opi­sać pew­nych rze­czy ina­czej niż, no, uży­wa­jąc słów, ale nie­któ­re szcze­gó­ły skła­nia­ły mnie wła­śnie do my­śle­nia w ten spo­sób – “a skąd on to wie, jak to po­znał“?

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

W takim razie – chcąc nie chcąc – mu­sisz przy­jąć mój punkt wi­dze­nia albo po pro­stu skre­ślić opo­wia­da­nie. Przy czym szcze­gól­nej Two­jej uwa­dze po­le­cam jedne z naj­pięk­niej­szych słów świa­ta: “Ja nic nie muszę!”.

Jesz­cze raz dzię­ki za od­wie­dzi­ny i ko­men­tarz. Cięż­ko uznać go za ne­ga­tyw­ny, więc w swo­jej bez­czel­no­ści uznam, że jest po­zy­tyw­ny.

 

Peace!

 

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Dobra, za­kła­dam, że nar­ra­tor opo­wia­da to np. po wielu la­tach/na sta­rość, kiedy po­znał i na­uczył się in­ter­pre­to­wać wię­cej i stąd po­tra­fi opo­wia­dać nie­mal tak do­brze jak… Cień­Bu­rzy. ;) Czy byłby w sta­nie  – nie wi­dząc ani nie sły­sząc od uro­dze­nia – na­uczyć się ję­zy­ka/pisma/bla, bla, bla? Za­pew­ne nie, ale co z tego? Czy u Prat­chet­ta nie po­ja­wił się prze­ma­wia­ją­cy do świa­do­mo­ści ka­ra­bin ma­szy­no­wy? Czy Ciri nie mogła prze­no­sić się w cza­sie i prze­strze­ni uży­wa­jąc je­dy­nie siły woli? Czy stado je­dy­nych Matek Bo­skich nie miesz­ka w ob­ra­zach, le­cząc od czasu do czas cho­re­go dzie­cia­ka, pod­czas gdy mi­lio­ny in­nych ma­lu­chów umie­ra­ją z po­wo­du głodu i kiep­skich wa­run­ków sa­ni­tar­nych? Po­dej­rze­wam, że autor jest na tyle świa­do­my, że pewna nie­spój­ność/nie­lo­gicz­ność/od­re­al­nie­nie są zo­sta­wio­ne w tek­ście świa­do­mie (wy­bacz Cie­niu, nie czy­ta­łem ko­men­ta­rzy, nie mam czasu na ko­lej­ne czte­ry opo­wia­da­nia…;)). I mi owe nie­lo­gicz­no­ści o dziwo w tym tek­ście nie prze­szka­dza­ją, ku­pu­ję je, za­zna­cza­jąc, że tekst zro­bił na mnie wra­że­nie. 

Sorry, taki mamy kli­mat.

Pod­da­je się, nie czy­tam ko­men­ta­rzy. :)

Mam mie­sza­ne uczu­cia, bo z jed­nej stro­ny po­do­ba mi się opi­sy­wa­nie świa­ta wę­chem i do­ty­kiem, ale z dru­giej – to nagłe słu­cho­wi­dze­nie… no Da­re­de­vil jak w pysk strze­lił (i umie czy­tać!).:) Choć w sumie taka kon­cep­cja jest po­krze­pia­ją­ca, szcze­gól­nie dla dzie­ci z ośrod­ka. I teraz za­sta­na­wiam się, czy bo­ha­ter jest fak­tycz­nie su­per­bo­ha­te­rem, czy może wszyst­ko sobie wy­my­ślił, żeby wy­tłu­ma­czyć mor­der­stwo. Tak czy ina­czej, nie­źle Ci wy­szło, Cie­niu.

Se­th­re­alu, na swój po­kręt­ny spo­sób jakoś wy­bro­ni­łem te wszyst­kie kon­tro­wer­sje i nie­lo­gicz­no­ści. Co nie zmie­nia faktu, że ich fan­ta­stycz­na in­ter­pre­ta­cja ab­so­lut­nie w ni­czym mi nie prze­szka­dza. Grunt, że nie trąci to to­tal­ną, gra­fo­mań­ską bzdu­rą.

Bar­dzo się cie­sze, że tekst zro­bił na Tobie wra­że­nie. Dzię­ki ser­decz­ne za wi­zy­tę i ko­men­tarz.

 

Rooms, Cie­bie rów­nież bar­dzo miło mi go­ścić. Da­re­de­vil to przy moim bo­ha­te­rze cie­nias.^^ Słu­cho­wi­dze­nie, chcąc nie chcąc, trze­ba zwa­lić na świę­te prawo przy­pad­ko­wo­ści, mó­wią­ce że “ge­ne­ral­nie, to shit się hap­pens”. Jeśli mo­żesz, to nie trak­tuj tego jed­nak jako “mo­ty­wu we­pchnię­te­go do opo­wie­ści na siłę”, a ra­czej od­wrot­nie – gdyby nie Wizje, nie by­ło­by “Wizji”. By­ła­by tylko nie­opo­wie­dzia­na hi­sto­ria o ka­le­kim chłop­cu, jed­nym z wielu, miesz­ka­ją­cym w miej­scu, które cza­sem bywa Pie­kłem.

 

I teraz za­sta­na­wiam się, czy bo­ha­ter jest fak­tycz­nie su­per­bo­ha­te­rem, czy może wszyst­ko sobie wy­my­ślił, żeby wy­tłu­ma­czyć mor­der­stwo.

Na to py­ta­nie od­po­wie­dzi na­rzu­cał Ci nie będę – wy­bierz taką, która bar­dziej Ci od­po­wia­da.

 

Dzię­ku­ję za ko­men­tarz i od­wie­dzi­ny.

 

Przy­ję­cie, z jakim spo­tka­ło się to opo­wia­da­nie, jest tak da­le­ce od­mien­ne od tego, o czym w ogóle mógł­bym ma­rzyć za­sia­da­jąc do pi­sa­nia, że za­sad­ni­czo samo w sobie stało się ko­lej­ną, fan­ta­stycz­ną opo­wie­ścią.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Eks­cy­tu­ją­ce, zde­cy­do­wa­nie wcią­ga. Po­do­ba mi się język, spo­sób w jaki for­mu­łu­jesz opisy do­ty­czą­ce wra­żeń wę­cho­wych i czu­cio­wych. Spo­dzie­wa­łam się nieco wię­cej dresz­czy­ku, ale opo­wia­da­nie jest godne uwagi; ma w sobie nutkę cze­goś draż­nią­ce­go i z ma­ły­mi pa­zur­ka­mi, które wcze­pia­ją się w umysł mie­sza­ni­ną nie­po­ko­ju i pro­ste­go py­ta­nia: A jak ty za­cho­wał­byś się w sy­tu­acji głów­ne­go bo­ha­te­ra?

 

Po­zdra­wiam i chyba z cie­ka­wo­ści się­gnę do Two­ich in­nych tek­stów, Cie­niu Burzy ;).

Ech… I po­my­śleć, że lu­dzie na­praw­dę brzy­dzą się pa­ją­ków…

 

Arach­ne, na­praw­dę pięk­ny ko­men­tarz. Po­zwo­lił mi od­kryć w moim wła­snym opo­wia­da­niu coś no­we­go; spoj­rzeć na nie pod nieco innym kątem. Sam bo­wiem nie sta­wia­łem sobie wcze­śniej tego py­ta­nia. I chyba nie chciał­bym na nie od­po­wia­dać, nawet sam przed sobą.

Muszę przy­znać, że teraz to nawet ja czuje się nie­swo­jo my­śląc o “Wi­zjach”. Co gor­sze, teraz bę­dzie wo­dzić mnie na po­ku­sze­nie, żeby prze­kle­ić Twoje py­ta­nie do przed­mo­wy.

Dzię­ku­ję.

 

Jeśli tylko masz czas i ocho­tę, to oczy­wi­ście za­pra­szam w moje skrom­ne progi. Ostrze­gam jed­nak, że to ra­czej misz­masz ga­tun­ków, sty­lów i ja­ko­ści. Nie­mniej o zu­peł­ną gra­fo­ma­nię nikt mnie jak dotąd nie oskar­żył, więc jest szan­sa, że w każ­dym opo­wia­da­niu znaj­dziesz dla sie­bie coś in­te­re­su­ją­ce­go.

 

Jesz­cze raz wiel­kie dzię­ki za od­wie­dzi­ny i na­praw­dę bez­cen­ny ko­men­tarz.

Peace!

 

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Cie­niu, świet­ny tekst. 

Udało Ci się uka­zać myśli, uczu­cia, emo­cje chłop­ca w tak wy­ra­zi­sty i prze­ko­nu­ją­cy spo­sób, że zro­bi­ło mi się go żal; współ­czu­łem mu czy­ta­jąc o ro­dzi­cach, któ­rzy być może go po­rzu­ci­li, o jego sto­sun­ku do tej spra­wy (”skoro ja nie mo­głem usły­szeć ani zo­ba­czyć ich, wy­da­je się cał­kiem w po­rząd­ku, że teraz oni też nie mogą zo­ba­czyć ani usły­szeć mnie”). Mimo, że mia­łeś ogra­ni­czo­ną moż­li­wość po­słu­gi­wa­nia się ob­ra­za­mi, świat po­strze­ga­ny przez głów­ne­go bo­ha­te­ra za po­mo­cą za­pa­chów, czy emo­cji, jest nader su­ge­styw­ny, tak iż czy­tel­nik bez pro­ble­mu do niego prze­ni­ka. Szcze­rze przy­znam, że nie spo­dzie­wa­łem się, że tekst pój­dzie w kie­run­ku mro­ków jesz­cze głęb­szych, niż samo za­bu­rze­nie wi­dze­nia: w kie­run­ku prze­mo­cy, nie­na­wi­ści, gnie­wu, ze­msty. Koń­ców­ka jest do­sad­na i sta­no­wi swo­iste ka­thar­sis. A ostat­ni aka­pit eska­lu­je i tak już silne emo­cje.

Gra­tu­lu­ję opo­wie­ści peł­nej wraż­li­wo­ści.

 

Ko­men­ta­rze przej­rza­łam, ale prze­czy­tać ta­kiej ilo­ści, mimo chęci, nie spo­sób. :)

Po po­bież­nym przej­rze­niu wy­da­je mi się jed­nak, że będę w lek­kiej opo­zy­cji do więk­szo­ści po­zo­sta­łych czy­tel­ni­ków. 

Bar­dzo ład­nie i spraw­nie na­pi­sa­ne opo­wia­da­nie, cho­ciaż przy­znam, że kilka razy utknę­łam na tym zda­niu: 

Zwy­czaj­nie nie mia­łem moż­li­wo­ści po­znać świa­ta takim, jaki jest na­praw­dę i po­rów­nać go z moim – kró­le­stwem ciem­no­ści i ciszy, ale też kra­iną nie­sa­mo­wi­cie in­ten­syw­nych za­pa­chów i wy­czu­wa­nych opusz­ka­mi fak­tur i kształ­tów przed­mio­tów, które bez­błęd­nie po­tra­fi­łem od­róż­nić, ale ich nazwy i prze­zna­cze­nie po­zo­sta­wa­ły dla mnie ta­jem­ni­cą.

Może to jakaś moja czy­tel­ni­cza ułom­ność, ale wy­da­je mi się ono mocno za­gma­twa­ne.

 

Mam wra­że­nie, że głów­ne za­ło­że­nie kon­kur­so­we po­trak­to­wa­łeś mar­gi­nal­nie i pre­tek­sto­wo. Oczy­wi­ście, głów­na trud­ność kon­kur­su po­le­ga­ła na tym, że trud­no nam się wczuć w osobę, która nie widzi i nie sły­szy. Lo­gicz­nie i za­pew­ne słusz­nie sku­pi­łeś się na zmy­śle węchu, ale – we­dług mnie – tro­chę po­wierz­chow­nie. 

 

Za­pach czło­wie­ka bar­dzo wiele mówi o nim samym. Można z niego wy­czy­tać nie tylko cha­rak­ter danej osoby, ale także jej emo­cje, pra­gnie­nia i za­mia­ry, co bar­dzo się przy­da­je, gdy nie ma się prak­tycz­nie żad­nej moż­li­wo­ści obro­ny.

Lu­dzie wła­ści­wie nie mieli dla mnie ta­jem­nic. Po­tra­fi­łem wy­czuć, kiedy ktoś jest roz­gnie­wa­ny, prze­stra­szo­ny lub szczę­śli­wy, choć aku­rat ten ostat­ni bu­kiet za­pa­cho­wy był ra­czej rzad­ko­ścią w moim „domu”. Wie­dzia­łem też, kogo i co – a cza­sem także, dla­cze­go – boli, kto jest chory, głod­ny lub zmę­czo­ny.

Szyb­ko i bez­błęd­nie na­uczy­łem się in­ter­pre­to­wać sub­tel­ne zmia­ny za­pa­chów i od­po­wied­nio na nie re­ago­wać. Kiedy ktoś był smut­ny, po­cie­sza­łem naj­le­piej jak po­tra­fi­łem, a gdy był zły – scho­dzi­łem mu z drogi. Pła­ka­łem, wy­czu­wa­jąc czy­jeś łzy, a jeśli po­wie­trze pach­nia­ło szczę­ściem, sam też za­czą­łem się uśmie­chać. No i, co naj­waż­niej­sze, wie­dzia­łem któ­rych ludzi uni­kać, a z któ­ry­mi można się za­przy­jaź­nić. Orien­to­wa­łem się, komu trze­ba pomóc i do kogo się zwró­cić, kiedy sam po­trze­bo­wa­łem wspar­cia.

Czy­ta­jąc po­wyż­sze aka­pi­ty mia­łam wra­że­nie, że po pro­stu kilka razy po­wtó­rzy­łeś mi to samo w nieco inny spo­sób.

 

Bo­ha­ter za­czął mieć prze­bły­ski wi­dze­nia i sły­sze­nia w wieku 12-13 lat, a po paru la­tach sa­mo­dziel­nej nauki po­słu­gi­wał się tymi zmy­sła­mi cał­kiem spraw­nie. To jest ra­czej nie­moż­li­we. Ele­ment fan­ta­stycz­ny? Nie prze­ko­nu­je mnie to w tym przy­pad­ku, bo nie mam in­nych śla­dów (oprócz nazwy por­ta­lu, na któ­rym opo­wia­da­nie za­mie­ści­łeś) by było to opo­wia­da­nie fan­ta­stycz­ne.

Więc, je­że­li cho­dzi o mój od­biór, samo za­ło­że­nie tek­stu jest nie­pra­wi­dło­we.

Głu­cho­nie­wi­do­mość była oczy­wi­ście pod­sta­wo­wym za­ło­że­niem kon­kur­su ale we­dług mnie mało do Two­je­go tek­stu wnio­sła. Do moc­nej koń­ców­ki rów­nie do­brze mogła tu pro­wa­dzić inna droga.

 

Ale na­pi­sa­ne ele­ganc­ko.

domku, kła­niam się nisko i bar­dzo głę­bo­ko. Dzię­ku­ję za wi­zy­tę i ko­men­tarz. Ko­lej­na cie­ka­wa,war­to­ścio­wa opi­nia. Cóż wię­cej mogę dodać?

 

Żeby nie było: Oszko, Twoją opi­nię cenię sobie rów­nież. Dzię­ku­ję za wi­zy­tę, ob­szer­ny ko­men­tarz i dobre słowo o stylu.

O po­mi­ja­nie ko­men­ta­rzy nie mam żalu, by­naj­mniej. Ja też wy­mię­kłem przy tych pod Twoją “Osadą”.

Teraz tro­chę po­le­mi­ki, czyli esen­cja całej de­ba­ty, która miała tu miej­sce.

Bo­ha­ter za­czął mieć prze­bły­ski wi­dze­nia i sły­sze­nia w wieku 12-13 lat, a po paru la­tach sa­mo­dziel­nej nauki po­słu­gi­wał się tymi zmy­sła­mi cał­kiem spraw­nie. To jest ra­czej nie­moż­li­we. Ele­ment fan­ta­stycz­ny? Nie prze­ko­nu­je mnie to w tym przy­pad­ku, bo nie mam in­nych śla­dów (oprócz nazwy por­ta­lu, na któ­rym opo­wia­da­nie za­mie­ści­łeś) by było to opo­wia­da­nie fan­ta­stycz­ne.

Za­sta­na­wiam się nad tym, co do­kład­nie masz w tym miej­scu na myśli? Jeśli cho­dzi o same Wizje (akt wi­dze­nia i sły­sze­nia), na co wska­zy­wa­ła­by do­słow­na in­ter­pre­ta­cja Two­ich słów: “a po paru la­tach sa­mo­dziel­nej nauki po­słu­gi­wał się tymi zmy­sła­mi cał­kiem spraw­nie“ to są one mo­ty­wem jak naj­bar­dziej fan­ta­stycz­nym. Zwróć pro­szę uwagę na ten frag­ment:

Przy tej oka­zji, tro­chę głu­pio ry­zy­ku­jąc, od­kry­łem, że nawet kiedy mam Wizję, to oczy i uszy po­zo­sta­ją mar­twe.

Jeśli cho­dzi Ci na­to­miast o to, jak do­brze bo­ha­ter za ich po­mo­cą na­uczył się in­ter­pre­to­wać ota­cza­ją­cy go świat, w ko­men­ta­rzach od­by­ła się długa de­ba­ta o re­al­no­ści wszyst­kich mo­ty­wów nie bę­dą­cych stric­te fan­ta­sty­ką (tj Wi­zja­mi jako ta­ki­mi) i – roz­ko­pu­jąc różne źró­dła, hi­po­te­zy na­uko­we, przy­kła­dy za­czerp­nię­te z życia, etc. – usta­li­li­śmy z Mr_D, że za­sad­ni­czo nie jest nie­moż­li­we, by dziec­ko w tym wieku przy­swo­iło sobie jesz­cze mowę w stop­niu na­tyw­nym, zwłasz­cza, jeśli wcze­śniej miało ja­ki­kol­wiek kon­takt z ję­zy­kiem. A mój bo­ha­ter miał, co też nie jest do­wie­dzio­nym sci-fi; z prze­pro­wa­dzo­ne­go przez nas śledz­twa wy­ni­ka, że wię­cej wska­zu­je na to, iż dziec­ko głu­cho­nie­me nawet od uro­dze­nia można na­uczyć ko­mu­ni­ka­cji ze świa­tem, np. za po­mo­cą al­fa­be­tu Lorma.

Wiele też roz­bi­ja się tu o in­te­li­gen­cję i zdol­no­ści po­znaw­cze dziec­ka. Taka na przy­kład He­le­na Kel­ler, choć była głu­cho­nie­wi­do­ma od dzie­więt­na­ste­go roku życia, na­uczy­ła się nie tylko Lorma, ale też Braj­la i TA­CA­MA, a potem mówić. Co wię­cej, jako dzia­łacz­ka spo­łecz­na jeź­dzi­ła po świe­cie i wy­gła­sza­ła prze­mó­wie­nia, więc opa­no­wa­ła język bar­dzo do­brze. Nie wiem do­kład­nie w jakim wieku przy­swo­iła tę umie­jęt­ność, ale wy­cho­dzi mi na to, że też już mając na­ście lat (ko­mu­ni­ka­cji ze świa­tem za­czę­ła uczyć się w wieku sie­dem czy ośmiu lat, a mówić “kilka lat póź­niej”).

Kel­ler była jed­nost­ką wy­bit­ną, ale mój bo­ha­ter też – co pró­bo­wa­łem uka­zać mię­dzy in­ny­mi wła­śnie przez to, że ogar­nął sztu­kę mó­wie­nia, a nawet czy­ta­nia (co też, mimo trud­nych wa­run­ków jest, w mojej oce­nie, moż­li­we, zwłasz­cza w miej­scu, gdzie na co dzień uczy się prze­cież tej sztu­ki dzie­ci z uszko­dze­nia­mi wzro­ku i/lub słu­chu o róż­nym stop­niu za­awan­so­wa­nia. Chcieć, to móc ;) – nie jest w cie­mię bity. Ludz­ki umysł nie do ta­kich cudów jest zdol­ny. I bo­ha­ter nie ko­niecz­nie miał 12-13 lat, kiedy wszyst­ko się za­czę­ło. To są tylko jego przy­pusz­cze­nia, w rze­czy­wi­sto­ści mógł być młod­szy.

Inna rzecz, że mógł­bym po pro­stu od­pu­ścić i prze­su­nąć czas pierw­szych Wizji o kilka lat. Tyle, że okres doj­rze­wa­nia pa­so­wał mi do sche­ma­tu, a teraz, po całej tej fan­ta­stycz­nej de­ba­cie, i po tym jak udało mi się w miarę ra­cjo­nal­nie wy­bro­nić wła­sne sta­no­wi­sko, by­ło­by to po pro­stu nie­po­waż­ne.

 

Jeśli cho­dzi o to, jak tekst wy­pa­da wobec za­ło­żeń kon­kur­so­wych, w po­le­mi­kę się nie wdaję. Po­dob­nie w kwe­stii tego, ile głu­cho­nie­wi­do­mość wnio­sła do sa­me­go opo­wia­da­nia – te za­gad­nie­nia po­zo­sta­wiam oce­nie Jury i Czy­tel­ni­ków. Od sie­bie mogę po­wie­dzieć tylko, że od sa­me­go po­cząt­ku taką wła­śnie mia­łem… no cóż, wizję, na to, jak ugryźć temat kon­kur­su. Nic tu nie jest na do­czep­kę ani “na siłę”.

 

No i pro­szę, masz te­le­gra­ficz­ny skrót wszyst­kich ko­men­ta­rzy, dzię­ki któ­rym pro­ble­my osób głu­cho­nie­wi­do­mych zo­sta­ły przy­bli­żo­ne nam wszyst­kim dosyć do­głęb­nie. A to prze­cież w tym wszyst­kim naj­waż­niej­sze.

 

Czy­ta­jąc po­wyż­sze aka­pi­ty mia­łam wra­że­nie, że po pro­stu kilka razy po­wtó­rzy­łeś mi to samo w nieco inny spo­sób.

Jest taka opcja, jed­nak ja wolę my­śleć o tym po pro­stu jak o roz­wi­nię­ciu tej pierw­szej, krót­kiej myśli.

Na­to­miast to zda­nie, które nie po­do­ba­ło się ani Tobie, ani Win­ter… Tekst ra­czej zyska niż stra­ci, jeśli je zmie­nię, więc nie za­wa­ham się tego zro­bić.

Mam na­dzie­ję, że po­wyż­szy “wy­kład” przy­naj­mniej w punk­cie “ele­men­ty fan­ta­stycz­ne w opo­wia­da­niu” zmie­nił Twój od­biór tek­stu.

Dzię­ki raz jesz­cze i ser­decz­nie po­zdra­wiam.

 

Peace!

 

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

O k…wa, już mia­łem zie­wać, kiedy za­ka­to­wa­łeś Marię i było wiele ra­do­ści.

 

Sku­pie­nie na za­pa­chu – plus.

Wizje/sły­szo­wi­dze­nie jako su­per­moc ze snów – plus.

Tro­chę nie­wia­ry­god­ne opa­no­wa­nie mowy i pisma sa­mo­dziel­nie, w ośrod­ku ze stałą opie­ką – minus.

 

Gdyby nie mocna koń­ców­ka, tekst byłby ni­ja­ki. A tak… Robi wra­że­nie :-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Ma­sa­kra. To zna­czy, takie mocne, zna­czy – świet­ne. Brawo.

Pisz tylko rtę­cią, to gwa­ran­tu­je płyn­ność nar­ra­cji.

Przy tej oka­zji, tro­chę głu­pio ry­zy­ku­jąc, od­kry­łem, że nawet kiedy mam Wizję, to oczy i uszy po­zo­sta­ją mar­twe.

Tak, to zda­niem, któ­re­mu – muszę przy­znać – nie przy­pi­sa­łam od­po­wied­niej wagi, nieco zmie­nia zna­cze­nie tek­stu i do­świad­czeń bo­ha­te­ra. Dys­ku­sji nie czy­ta­łam i nie prze­czy­tam, bo zwy­czaj­nie nie mam na to czasu, sam tekst i jego za­ło­że­nia mnie jed­nak wciąż nie prze­ko­nu­ją i aku­rat to zda­nie tego nie zmie­ni­ło (a wła­ści­wie czuję się prze­ko­na­na jesz­cze mniej). Trud­no. Jeśli zda­nie mia­ła­bym sobie wy­ra­biać na pod­sta­wie dys­ku­sji, która ob­ję­to­ścią prze­kro­czy­ła tekst wie­lo­krot­nie, no to nie by­ło­by chyba w po­rząd­ku. ;)

 

Oczy­wi­ście, nie twier­dzę, że mam rację. Przy czy­ta­niu tek­stu się nie nu­dzi­łam, a że nie je­stem tak za­chwy­co­na jak wielu in­nych czy­tel­ni­ków – tak wy­szło po pro­stu.

Z mojej stro­ny to chyba bę­dzie wszyst­ko. :)

Fishu, Melu – dzię­ku­ję bar­dzo. Psy­cho, opie­ka to nie nad­zór czy kon­tro­la. I mo­żesz wie­rzyć mi na słowo, że dzie­cia­ki w tego typu pla­ców­kach, jeśli są do­sta­tecz­nie spryt­ne, mają ogrom­ne pole do po­pi­su.

Oszko, ależ ja Cię nie na­kła­niam do czy­ta­nia ko­men­ta­rzy, ani tym bar­dziej do we­ry­fi­ka­cji opi­nii o opo­wia­da­niu na ich pod­sta­wie. Po pro­stu nie je­steś pierw­szą osobą z tego typu wąt­pli­wo­ścia­mi. Od­by­ła się na ten temat cała de­ba­ta, któ­rej kon­klu­zje Ci skró­to­wo przed­sta­wi­łem.

Pod­czas pi­sa­nia sta­ra­łem się nie po­paść w nie­do­rzecz­ność, ale być może fak­tycz­nie za bar­dzo ba­lan­so­wa­łem na jej kra­wę­dzi. Za­sta­no­wię się jesz­cze nad tym, czy aby nie od­su­nąć się od niej nieco. Ale do­pie­ro po roz­strzy­gnię­ciu kon­kur­su.

 

Raz jesz­cze dzię­ki wszyst­kim za wi­zy­tę.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

No – prze­czy­ta­łem. 

 

Ogól­nie rzecz bio­rąc, opo­wia­da­nie jest faj­nym dresz­czow­cem. Dzie­je się coś brzyd­kie­go, ktoś robi coś złego tym, któ­rzy robią coś brzyd­kie­go. Ca­łość jest spraw­nie na­pi­sa­na.

Wy­da­je mi się na­to­miast, że eks­pe­ry­ment ję­zy­ko­wy po­wi­nien pójść w stro­nę stwo­rze­nia opisu świa­ta za po­mo­cą ra­czej kry­te­riów cech, ani­że­li nazw wy­ra­żo­nych rze­czow­ni­ka­mi. 

Chyba na minus, w kon­tek­ście pu­bli­ka­to­ra, na­le­ży za­li­czyć – ską­d­inąd cie­ka­wą – dys­ku­sję na­uko­wą, która su­ge­ru­je przy­ję­cie, że w opo­wia­da­niu ra­czej nie mamy do czy­nie­nia z ele­men­tem nad­przy­ro­dzo­nym, a ra­czej zbie­giem oko­licz­no­ści.

 

Ze swo­jej stro­ny w ra­mach cie­ka­wost­ki – broń boże, nie w celu an­ga­żo­wa­nia się w dys­ku­sję me­ry­to­rycz­ną – do­rzu­cę teo­rię Noama Chom­sky’ego (o ile do­brze ją pa­mię­tam ; P), zgod­nie z którą gra­ma­ty­ka sta­no­wi w pierw­szej ko­lej­no­ści na­rzę­dzie my­śle­nia, a do­pie­ro w dru­giej – w ra­mach po­zna­nia umow­nych re­ali­za­cji ję­zy­ko­wych tej gra­ma­ty­ki – na­rzę­dzie ko­mu­ni­ka­cji z in­ny­mi ludź­mi. 

 

 

I po co to było?

Syf.ie, dzię­ki za wi­zy­tę i ko­men­tarz. Do dys­ku­sji na­uko­wych nie wra­cam i nie wsz­czy­nam na nowo, skoro i tak już znasz moje sta­no­wi­sko w kaz­dej kwe­stii. Nie­mniej teo­rii Chom­sky’ego się przyj­rzę.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Ja bym się na wa­szym miej­scu trzy­mał z dala od Chomp­skie­go, bo ina­czej wasze zie­lo­ne bez­ko­lo­ro­we po­my­sły za­czną wście­kle spać.

Zaraz po prze­czy­ta­niu i po pierw­szych tek­stach – ta­kich ła­god­nych, po­etyc­kich czy dry­fu­ją­cych w od­mę­tach wy­obraź­ni, moje od­czu­cie to – wow! Coś in­ne­go. I nawet w tej chwi­li nie zmie­niam zda­nia.

Po pierw­sze – jest fa­bu­ła – czyli duży plus dla mi­ło­śni­ków kon­kret­nych opo­wie­ści.

Po dru­gie – przed­sta­wio­na zo­sta­ła inna, mrocz­niej­sza stro­na. Po­ka­zu­je, że głu­cho­nie­wi­do­my też po­tra­fi “się od­gryźć”. Nie jest wy­łącz­nie bez­wol­ną ofia­rą.

Nie za­bie­ra­łam głosu w dys­ku­sji na temat wizji – czy są ele­men­tem fan­ta­stycz­nym, czy nie i czy dziec­ko / młody czło­wiek może się na­uczyć “nor­mal­nej” ko­mu­ni­ka­cji, czy może tak sobie od­zy­skać wzrok i słuch. Dla mnie to tro­chę jak dys­ku­sja nad  ge­ne­zą i sen­sem ist­nie­nia Su­per­me­na. Bo dla mnie bo­ha­ter jest wła­śnie takim Su­per­me­nem nie­peł­no­spraw­nych.

W tym opo­wia­da­niu jest wszyst­ko – do­sko­na­ły, su­ge­styw­ny styl, kla­row­na hi­sto­ria z moc­ny­mi frag­men­ta­mi i wy­raź­ny wątek fan­ta­stycz­ny (nawet kiedy mam Wizję, to oczy i uszy po­zo­sta­ją mar­twe – niech ten frag­ment wy­star­czy za wy­tłu­ma­cze­nie; bo z tego co się orien­tu­ję, to są ba­da­nia, przy po­mo­cy któ­rych da się okre­ślić, czy ktoś widzi, czy nie – tak bada się nie­mow­la­ki, które nie są w sta­nie po­skar­żyć się, że nie widzą).

Pi­sa­nie to la­ta­nie we śnie - N.G.

Śpiosz­ko, na Twój ko­men­tarz mam jedną tylko od­po­wiedź:

WOW!

 

Dzię­ku­ję ślicz­nie.

 

Peace!

 

 

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Nie mogę się zde­cy­do­wać, co cie­kaw­sze: opo­wia­da­nie czy dys­ku­sja ;)

 

Żar­tu­ję. Bar­dzo dobry po­mysł i na­praw­dę nie­złe wy­ko­na­nie. Mnie też tro­chę za­bra­kło wy­ja­śnie­nia źró­dła wizji, ale z dru­giej stro­ny to może za­bra­łi­by mnó­stwo mej­sca i za­bu­rzy­ło kon­struk­cję.  Tro­chę taka ro­man­tycz­na ta wizja ;)

The only excu­se for ma­king a use­less thing is that one ad­mi­res it in­ten­se­ly. All art is quite use­less. (Oscar Wilde)

Po cza­sie muszę stwier­dzić, że prze­obra­że­nie głów­ne­go bo­ha­te­ra, nie jest wcale takie okrop­ne i strasz­ne. Prze­sta­łam mu się dzi­wić, że z nie­win­ne­go dzie­cia­ka zmie­nił się w mor­der­cę, bo dziś w radiu usły­sza­łam o tym: http://www.fakt.pl/wydarzenia/znecanie-sie-nad-dziecmi-w-bydgoszczy-dom-dziecka,ar­ty­ku­ly,537863.html. Jak się ma ta­kich wy­cho­waw­ców to jak może z dzie­cia­ka wy­ro­snąć coś do­bre­go. Co praw­da nie jest to ośro­dek dla dzie­ci cho­rych, ale dla sie­rot. Nie dość, że nie mają ro­dzi­ców, to jesz­cze się nad nimi znę­ca­ją…:(

"Myślę, że jak czło­wiek ma w sobie tyle nie­sa­mo­wi­tych po­my­słów, to musi zo­stać pi­sa­rzem, nie ma rady. Albo do czub­ków." - Jo­na­than Car­roll

Mi­ra­bel­l­ko, dzię­ku­ję za wi­zy­tę, miły ko­men­tarz i za to, że Ci się chcia­ło jesz­cze do dys­ku­sji zer­kać. Kła­niam się tak nisko, że zad mój gó­ro­wać nad głową za­czy­na, co – w pew­nym sen­sie – jest dzie­jo­wą spra­wie­dli­wo­ścią.

 

Mor­gia­no, taki, nie­ste­ty, jest świat.

Zło rodzi zło.

I do­praw­dy strasz­ne jest, że takie, z życia wzię­te in­for­ma­cje wpły­wa­ją po­zy­tyw­nie na od­biór fik­cji li­te­rac­kiej.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Prze­czy­ta­łam i szcze­na mi opa­dła.

Prze­pięk­nie opi­su­jesz ewo­lu­cję bo­ha­te­ra. Naukę wi­dze­nia, sły­sze­nia, mowy. Naukę zła. Jakże na­tu­ral­ne wy­da­je się przej­ście bo­ha­te­ra ze stanu nie­win­no­ści do mor­der­stwa. Jakże prawa i spra­wie­dli­wa wy­da­je się ta krwa­wa rzeź­nia, po­ka­za­na roz­bu­dzo­ny­mi zmy­sła­mi zin­sty­tu­cjo­na­li­zo­wa­ne­go dziec­ka. Za­koń­cze­nie po pro­stu wspa­nia­łe – z jed­nej stro­ny uśmiech­nę­łam się na myśl, że woź­ny-pe­de­ra­sta rów­nież zo­sta­nie uka­ra­ny. Z dru­giej – dreszcz mi prze­biegł po ple­cach, kiedy za­czę­łam się za­sta­na­wiać, co dalej? Gdzie jest ko­niec tej prze­mo­cy? Czy Twój bo­ha­ter po­prze­sta­nie na ka­ra­niu za czyny? Czy też po­su­nie się do, na­zwij­my to, pre­wen­cji – pro­fi­lak­tycz­nie po­zby­wa­jąc się wszyst­kich opie­ku­nów, któ­rzy pach­ną prze­mo­cą, gnie­wem lub cho­ry­mi żą­dza­mi.

Hmm... Dla­cze­go?

Cześć, Drew!

Ciesz­no mi, że zaj­rza­łaś, a jesz­cze ciesz­niej, że tego nie ża­łu­jesz (bo chyba nie ża­łu­jesz?).

Jed­nak tym razem Twoje py­ta­nia, po­zwo­lisz, po­zo­sta­wię bez od­po­wie­dzi. Sam ich bo­wiem nie znam i nie za­mie­rzam spraw­dzać.

 

Kła­niam się tak nisko, jak tylko garb po­zwa­la.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Opo­wia­da­nie, inne niz te które do tej pory prze­czy­ta­łam. Ta­kie­go fi­na­łu nie prze­wi­dzia­łam i to jest moim zda­niem plus.  

Ide­al­ne by­ło­by dla mnie, gdyby ów chlo­piec stra­cił wzrok i słuch w ja­kimś wy­pad­ku, mając cho­ciaż 4 lata, wów­czas miał­by szan­se zro­zu­mieć cztm jest gniew, smu­tek, ra­dośc, bądź jak wy­glą­da czło­wiek.  

Kon­cep­cja, że to jest wspo­mnie­nie i on wraca my­sla­mi do tego co juz było, od­zy­skaw­szy zmy­sły wzro­ku i słu­chu, zu­pe­nie do mnie nie prze­ma­wia.

Jeśli czło­wiek cze­goś nie wi­dzia, dajmy na to eg­zo­tycz­nej ro­sli­ny, moze ją sobie wy­obra­zic po­nie­waż wi­dział wiele in­nych ro­slin, w przy­pad­ku bo­ha­te­ra taka sy­tu­acja nie miaął miej­sca.

Ale to jest opo­wia­da­nie z dzia­łu fan­ta­sty­ki, a więc wszyst­ko się może zda­rzyć:-) 

Cześć.

Prze­pra­szam, że z takim opóź­nie­niem, ale prze­czy­ta­łem Twój ko­men­tarz na te­le­fo­nie, nie mia­łem jak od­pi­sać i ule­cia­ło w nie­byt.

Ko­lej­ny za­rzut o to samo – zu­peł­nie nie ro­zu­miem, co jest ta­kie­go “ble” w, nomen omen, wizji, że to opo­wieść sprzed lat, a nar­ra­tor miał wię­cej niż dosyć czasu, by nad­go­nić wszyst­kie za­le­gło­ści i opo­wia­dać ze szcze­gó­ła­mi. Nie­mniej może fak­tycz­nie po­wi­nie­nem był jakoś wpleść tę in­for­ma­cję w tekst, żeby nie było za­mie­sza­nia.

I dla­cze­go osoba głu­cho­nie­wi­do­ma mia­ła­by nie wie­dzieć, czym są emo­cje? A to, jak wy­glą­da czło­wiek, takie osoby pew­nie wy­obra­ża­ją sobie na pod­sta­wie wra­żeń z do­ty­ku, choć­by wła­snych twa­rzy. Ale, ge­ne­ral­nie, nie pa­mię­tam już tek­stu zbyt do­brze, więc też i nie je­stem pe­wien, od­no­śnie czego ta uwaga się od­no­si.

Tak czy ina­czej bar­dzo dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz, jak tuszę, jed­nak po­zy­tyw­ny.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

nagle usły­sza­łem dźwięk, który zmro­ził mi krew w ży­łach – gło­śne ude­rze­nie dzie­cię­cej głów­ki o otyn­ko­wa­ną ścia­nę.

A skąd dzie­ciak, który więk­szość życia miał wy­łą­czo­ny słuch wie­dział, jak brzmi takie ude­rze­nie? Ja, cho­ciaż zmy­sły mam pra­wi­dło­wo funk­cjo­nu­ją­ce, chyba bym nie po­tra­fił go tak jed­no­znacz­nie okre­ślić.

 

Mój sto­su­nek do tego tek­stu zmie­niał się jak si­nu­so­ida pod­czas czy­ta­nia, ale osta­tecz­nie po­do­ba­ło mi się. Po wstę­pie li­czy­łem, że hi­sto­ria pój­dzie w nieco innym kie­run­ku, że bo­ha­ter znaj­dzie wspól­ni­ka swo­je­go ma­łe­go se­kre­tu i przede wszyst­kim – że wizje będą praw­dzi­we. Jak dla mnie wy­glą­da na to, że wzrok i słuch nigdy nie po­ja­wi­ły się po­now­nie (o czym świad­czy mniej lub bar­dziej świa­do­mie użyty opis po­wro­tu wizji – żad­ne­go łza­wie­nia, ośle­pie­nia, stop­nio­we­go przy­wra­ca­nia ostro­ści, tylko od razu full HD. ;) Bo­ha­ter za to tak roz­wi­nął swój węch, że był w sta­nie za­mor­do­wać ba­zu­jąc tylko na nim (bon­jo­ur, mon­sieur Gre­no­uil­le. ;)

Koń­ców­ka brud­na i obie­cu­ją­ca wiele, aż szko­da, że się skoń­czy­ło. Po­do­ba mi się wyj­ście poza ste­reo­typ i uka­za­nie in­wa­li­dy nie jako wy­ma­ga­ją­ce­go li­to­ści bie­da­ka, ale ta­kie­go tro­chę psy­cho­pa­ty.

Je­dy­ne, co mi zgrzyt­nę­ło, to po­stać Marii. To, że jest taka jed­no­znacz­nie “zła”, to je­stem w sta­nie zro­zu­mieć. Ale skoro biła dzie­ci tak, że zo­sta­wa­ły ślady w po­sta­ci si­nia­ków, to nikt tego nie za­uwa­żał? Prze­cież zmia­ny się zmie­nia­ły (tak, na­pi­sa­łem to), dzie­ci za­cho­wy­wa­ły się po biciu ina­czej. A wszy­scy mil­cze­li, jakby to bił sam dy­rek­tor, a nie sze­re­go­wa opie­kun­ka. Tym bar­dziej, że opie­kun­ka od erek­cji (tak, znowu) i le­karz zo­sta­li przed­sta­wie­ni jako em­pa­tycz­ni, trosz­czą­cy się o dobro wy­cho­wan­ków.

Po­zdra­wiam!

A skąd dzie­ciak, który więk­szość życia miał wy­łą­czo­ny słuch wie­dział, jak brzmi takie ude­rze­nie? Ja, cho­ciaż zmy­sły mam pra­wi­dło­wo funk­cjo­nu­ją­ce, chyba bym nie po­tra­fił go tak jed­no­znacz­nie okre­ślić.

Ja po­tra­fi­łem. Zna­czy nawet teraz w wy­obraź­ni, gdy tylko ze­chcę – a nie chcę – roz­brzmie­wa mi coś po­dob­ne­go w gło­wie. I nie, nie je­stem ofia­rą prze­mo­cy do­mo­wej, nie byłem w żad­nym sie­ro­ciń­cu ani ośrod­ku opie­ki, mniej lub bar­dziej spe­cja­li­stycz­nych. Były za to szpi­ta­le. Ale z nimi też tego dźwię­ku nie wiążę. Przy­naj­mniej nie świa­do­mie. I tak, za­pew­ne szło by go po­my­lić z róż­ny­mi in­ny­mi rze­cza­mi, ale kiedy sły­szysz wrza­ski, płacz dziec­ka, szar­pa­ni­nę, a potem nagle Łup! i cisza, to po pro­stu in­stynk­tow­nie ro­zu­miesz co się stało.

 

i przede wszyst­kim – że wizje będą praw­dzi­we. Jak dla mnie wy­glą­da na to, że wzrok i słuch nigdy nie po­ja­wi­ły się po­now­nie (o czym świad­czy mniej lub bar­dziej świa­do­mie użyty opis po­wro­tu wizji – żad­ne­go łza­wie­nia, ośle­pie­nia, stop­nio­we­go przy­wra­ca­nia ostro­ści, tylko od razu full HD. ;) Bo­ha­ter za to tak roz­wi­nął swój węch, że był w sta­nie za­mor­do­wać ba­zu­jąc tylko na nim (bon­jo­ur, mon­sieur Gre­no­uil­le. ;)

Tu, praw­dę mó­wiąc, zgu­płem, bo w za­mie­rze­niu Wizje nie prze­mi­nę­ły nigdy i nie wie­dzia­łem, że w ja­ki­kol­wiek spo­sób (szcze­gól­nie taki) dałem czy­tel­ni­ko­wi do zro­zu­mie­nia, że były tylko chwi­lo­wym prze­bły­skiem… cze­goś.

 

Maria, nie­ste­ty, jest bar­dziej praw­dzi­wa, niż chciał­by się przy­znać. Spo­ty­ka­łem takie ko­bie­ty. I nie wiem, jak się to dzia­ło, ale na­praw­dę bywa, że szpi­ta­lem/pla­ców­ką rzą­dzą nie te osoby, które fi­gu­ru­ją w re­je­strze. A te, które fi­gu­ru­ją, pew­nie to cie­szy, bo jest po­rzą­dek, dys­cy­pli­na, a oni nie muszą się ni­czym mar­twić za bar­dzo. Na­to­miast ci “do­brzy” by­wa­ją po pro­stu zbyt słabi, żeby się po­sta­wić (choć oczy­wi­ście nie wszy­scy, bo “Dobry nie zna­czy słaby” /R-Chee/). A może po pro­stu wolą re­kom­pen­so­wać wy­rzą­dzo­ne przez in­nych zło do­bro­cią w tej samej skali. Nie umiem od­po­wie­dzieć. Wiem tylko, że tak jest. Ale mój błąd, że uczy­ni­łem z Mańki sze­re­gow­ca, bo tacy lu­dzie za­zwy­czaj stoją ponad in­ny­mi, chyba do­kład­nie tam, gdzie chcą.

 

Dzię­ki, że zaj­rza­łeś i zo­sta­wi­łeś tak ob­szer­ny, cie­ka­wy ko­men­tarz. Po­nad­to nie­zmier­nie się cie­szę, że tekst osta­tecz­nie Ci pod­szedł.

 

Peace!

 

 

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

No.

Bar­dzo dobre opo­wia­da­nie. Wcią­ga­ją­ce. Faj­nie, że tu zaj­rza­łam.

Przy­no­szę ra­dość :)

Cześć, Anet.

 

W tym mo­men­cie nie­mal ża­łu­ję, że mam już bi­blio­te­kę i piór­ko, bo może i mnie spo­tka­ła­by przy­jem­ność prze­czy­ta­nia me­ry­to­rycz­ne­go ko­men­ta­rza pod tym opo­wia­da­niem.

 

Kła­niam się pięk­nie, a tym niżej, że radym wi­dzieć Cię usa­tys­fak­cjo­no­wa­ną.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Hmm. Nie wiem co są­dzić o tym opo­wia­da­niu. Je­stem po nie­daw­nej lek­tu­rze Dzie­wią­tej sy­re­ny, a to ra­czej nie dzia­ła na ko­rzyść tego tek­stu.  Nie­mniej jed­nak muszę po­chwa­lić za styl, wstęp  ( wdro­że­nie w sy­tu­ację głów­ne­go bo­ha­te­ra) i opis jego po­strze­ga­nia świa­ta. 

Za to fa­bu­ła mnie roz­cza­ro­wa­ła:( Wiem, że cięż­ko o re­flek­sje po lek­tu­rze hor­ro­rów, ale po­czą­tek Two­je­go szor­ta przy­go­to­wał mnie na coś nie­sa­mo­wi­te­go. A potem bru­tal­nie ze­tknę­łam się z żąd­nym krwi nie­peł­no­spraw­nym  :( 

Ale nie mogę po­wie­dzieć, żeby opo­wia­da­nie było złe, skoro po pro­stu nie tra­fi­ło w mój gust ;)

A potem bru­tal­nie ze­tknę­łam się z żąd­nym krwi nie­peł­no­spraw­nym  :( 

Wiesz, myślę, że to ge­nial­ne pod­su­mo­wa­nie te­ma­tu. I w jakiś spo­sób uro­cze.

Przy­kro mi, że opo­wia­da­nie nie tra­fi­ło w Twój gust, ale zdra­dzę Ci se­kret: to jest nas co naj­mniej dwoje.^^ Tylko wiesz, ni­ko­mu ani słowa. Cicho sza!

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

So­lid­ny tekst. Czy­ta­ło się bar­dzo gład­ko, za to ogrom­ny plus. Wła­ści­wie wszyst­ko mi jakoś za­gra­ło, tra­fi­ło w gust, więc nie do­łą­czę do Cie­bie i Lenah ;) W sumie to nie za bar­dzo wiem, co kon­struk­tyw­ne­go na­pi­sać, więc tylko rzucę cie­ka­wost­kę, że “Wizje” sko­ja­rzy­ły mi się z “Po­ld­kiem” Gra­vel :D

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Cześć, Fun!

 

Wy­bacz, pro­szę, opóź­nie­nie (choć jak na moje moż­li­wo­ści i tak nie­wiel­kie).

 

Kła­niam się nisko i dzię­ku­ję ser­decz­nie za to, że Ci się chcia­ło czyt­nąć i za­opi­nio­wać.

Na­to­miast Twoje za­do­wo­le­nie i sa­tys­fak­cja to ko­lej­na pięk­na na­gro­da w kon­kur­sie, który skoń­czył się już dawno temu. Sko­jarz­nie z “Po­ld­kiem” to rów­nież kom­ple­ment, i to – rzekł­bym – nie­po­śled­ni.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Po­czą­tek mnie nawet za­in­te­re­so­wał ze wzglę­du na przed­sta­wie­nie świa­ta z per­spek­ty­wy osoby, która nie widzi i nie sły­szy, ale im dalej w tekst, tym po­ja­wia­ło się więk­sze za­wie­sze­nie nie­wia­ry. W jaki spo­sób chło­piec się ko­mu­ni­ko­wał? Wspo­mi­na, że chciał po­wie­dzieć o czymś, ale tego nie zro­bił. To jest taki nie­do­pra­co­wa­ny ele­ment. Bru­tal­ność pie­lę­gniar­ki jest tak prze­sa­dzo­na, że aż ka­ry­ka­tu­ral­na. A jak nagle po­ja­wia się mor­der­stwo, to opo­wia­da­nie staje się fa­bu­lar­nym nie wia­do­mo czym. Sam fakt od­zy­ska­nia zmy­słów po pro­stu jest, jak ro­zu­miem to miał być ele­ment fan­ta­stycz­ny, bo nijak nie zna­la­zło to uza­sad­nie­nia.

„Ten, który z de­mo­na­mi wal­czy, wi­nien uwa­żać, by sa­me­mu nie stać się jed­nym z nich" – Frie­drich Nie­tz­sche

Nowa Fantastyka