- Opowiadanie: Blue_Ice - Strażnik Wcieleń

Strażnik Wcieleń

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Strażnik Wcieleń

 

Wan szedł niedostępnym odcinkiem Wielkiego Muru, pochylony, jakby chciał użyć głowy jako tarczy w walce z wiatrem. Albo jakby chował przed światem twarz o głębokich bruzdach i spojrzeniu przenikającym czas. Kwiaty na jedwabnym hanfu Wana zdawały się dokądś biec. Białe włosy, zaczesane gładko i związane w kucyk, błyszczały jak niewinny pierwszy śnieg w słońcu. Skrzypiał ruchomy uchwyt klatki, którą trzymał Strażnik.

Kamienny smok bez głowy i ogona, smok z ostrogami, jak czasem Wan mówił o murze, mocno w tym miejscu podupadał, pod podeszwami chrobotały kamienne okruchy, widać było pęknięcia ziejące czernią.

W pewnym momencie wiatr cisnął mu w twarz garść pyłu. Odczuł to jak plaśnięcie ręką w twarz. "Hao, okrutny władco – ośmielasz się ciskać we mnie prochem zabitych przodków! Dajesz policzek męczennikowi!”.

Postawił klatkę na krawędzi muru. Wewnątrz niej czarny kot miauknął i zjeżył się. Mężczyzna przechylił metalowy domek i wyrecytował: "W imię ciał, które stały się kamieniami – i w imię kamieni, które stały się ciałami – niechaj twoja kolejna inkarnacja się objawi". Kiedy otworzył klatkę, zwierzę gwałtownie rzuciło się do drzwiczek i wyskoczyło. W powietrzu rozczapierzone przednie łapy zamieniły się w skrzydła, a tylne – w masywne szpony. "Krrrrrrrrra!" – wrzasnął ogromny kruk.

Wieki temu tysiące braci rodaków umarło śmiercią męczeńską przy wznoszeniu tego pomnika pychy. A ciało Wana zostało wbudowane w ścianę, żeby mur był trwalszy. Ale to on, Wan, a nie mur, trwa wiecznie. I jako odwieczny Strażnik, Człowiek – Kamień, pilnuje każdej istoty, która zrodzi się z muru podczas nocy, kiedy księżyc w pełni spojrzy na spadający odłamek.

Kruk zatoczył koło, zawrócił i usiadł na murze, patrząc na Wana z ukosa. W kącikach jego czerwonych oczu zaschła krew. "Leć, znasz drogę – powiedział – i wydłub oczy obecnemu władcy. Dziś jest okrągła rocznica Ofiary Wana. Leć! Władza zawsze była zaślepiona. Nie powinna zatem dostępować zaszczytu patrzenia".

Koniec

Komentarze

Nie ponimaju. Bij, zabij – nie wiem, o co chodzi. Co gorsza nie sądzę, że dlatego, iż jeszcze nie wypiłem porannej kawy…

I ja nic nie zrozumiałam. Przygotowałam więc filiżankę mocnej, chińskiej herbaty, wypiłam, ale iluminacji nie doznałam. Nadal jestem ciemna jak tabaka w rogu. :-(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja rozumiem to tak:

 

Czytając powierzchownie jest to opowieść o Wanie, którego ciało wmurowano w chiński mur. Zarówno dla tego, by wzmocnić jego konstrukcję, ale i dlatego, by Wan trwał “wiecznie”. To nie wszystko, cały mur wzniesiony jest z ofiar, a Wan strzeże tych, zrodzonych z okruchów tej budowli, stworzeń.

 

Czytając głębiej tekst staje się “protestem”, sprzeciwem wobec obłędu władców, ich szaleństwa potęgi i nie liczenia się z ludźmi.

 

Mi się podobało!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

@Adam KB… – witam. No przykro mi. Mam nadzieję, że chociaż kawa smakowała…

@Regulatorzy – witaj :) Dziękuję za życzliwe przeczytanie. Postaram się następnym razem być bardziej “rozmowna” w tekście.

@Nazgul – witam i dziękuję za miłą ocenę! Tak, właśnie dokładnie tak, wszystko się zgadza :))) Dzięki! Ufff… ;)

 

…a to wklejam z netu…:

 

“Legenda muru

Wielki Mur Chiński niewątpliwie pochłonął wiele ofiar. Zgodnie z legendą pierwszą z nich był niejaki Wan. Pewien czarownik przepowiedział władcy, że mur zniszczeje szybko, jeżeli nie scementuje się go ciałami dziesięciu tysięcy ludzi, czyli tak zwanym „wanem”. Szy Huang-ti nie mógł ryzykować, więc kazał znaleźć człowieka o imieniu Wan, zgładzić go i wmurować w budowlę. Podobny los spotykał później wyczerpanych pracą robotników. Z tego też powodu dziś niejednokrotnie nazywa się Wielki Mur Chiński najdłuższym grobowcem na świecie.“ (…)

 

Pozdrawiam!

 

 

O co chodzi z kotem? Nie jest okruchem muru, a zmienia się w kruka. A może był nim kiedyś, zanim został kotem?

Scenka mnie nie porwała, niestety. Wan wydaje się antypatyczny, nie wzbudza współczucia. Biegnące kwiaty wybiły mnie z rytmu przy czytaniu (wyobraźnia to przekleństwo czasem:)).

“…Dajesz policzek męczennikowi!”[+.]

Zgubiła Ci się kropka po cudzysłowie.

Też nie zrozumiałem. Po lekturze komentarzy zrobiło się jaśniej, ale nadal nie kumam motywu z krukiem.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

@rooms – dzięki za przeczytanie i komentarz. Szczerze mówiąc, nie starałam się sprawić, żeby Wan wzbudzał współczucie. Muszę to przemyśleć.

@SzyszkowyDziadek – no tak…nie powinno dopiero po komentarzach…Myślę o tym wszystkim.

 

Prawdę mówiąc, Strażnik Wcieleń był pomyślany jako strażnik samego procesu zmiany wcieleń, niezależnie od tego kto/co w kogo/co się zamienia (i ile razy). Łączyć miało ten proces miejsce i tym samym – źródło. Stąd pewnie niejasności skąd kot i kruk. Ale – @rooms – tak, kot był okruchem wcześniej. Ten mur żyje, według mnie. W pewnym sensie jest grobowcem, może i tak – ale w pewnym żyje i daje początki różnym istotom.

Mnie się wydaje, że największy problem jest taki, że ta treść nie nadaje się do tak krótkiej formy. Tego się zresztą obawiałam, kiedy to napisałam. Zaplanowałam wprawdzie większy tekst oparty ma tym pomyśle – ale że mam słabość do szortów…póki co jest miniatura…jak widzę, niezbyt powalająca :P

Pozdrawiam wszystkich.

 

Co do kruka, ja zrozumiałem to tak:

 

Klatka – jest alegorią muru, więzieniem. 

Otworzenie klatki – to właśnie okruch muru, odłamek – wolność.

Kot – to symbol “człowieka”, jednej z ofiar budowli. Zwierze – tym, i tylko tym, byli budowniczowie dla władcy – wołami, które mają, za wszelką cenę, wykonać swą pracę.

Kruk – to reinkarnacja “kota”. Najbardziej poruszający fragment szorta. Człowiek, który został skazany na wieczne więzienie w murze, odzyskuje wolność, piękny i wspaniały w swym locie. To aluzja, że każda z ofiar mogła stać się “ptakiem” – wspaniałym człowiekiem.

Kruk lecący wydziobać oczy władcy – to zwiastun sprawiedliwości. Reinkarnacja staje się w tym aspekcie kolejną alegorią. “Prawdziwą” reinkarnacją człowieka są jego dzieci. To one są krukiem, to one dokonają sprawiedliwości – wydzióbią władcy oczy. 

Wan strażnik muru – dopiero teraz staje się symbolem. Jest Strażnikiem pamięci okrucieństwa. Dba, by jego i innych ofiara nie została zapomniana, by jej pamięć nie pozwoliła historii się powtórzyć…

 

Tak pojął to Nazgul… :/

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

@Nazgul – dziękuję ponownie ;) :) Twoja interpretacja jest prawie że wiernym odzwierciedleniem moich zamysłów. Może aż tylu rzeczy nie planowałam jako symbole, np. kota nie potraktowałam symbolicznie…ale przecież klatka, znaczenie jej otwarcia oraz lotu kruka muszą być właśnie takie, nawet intuicyjnie. :) Pozdrawiam!

Witaj Blue. Dawno Cię na portalu nie było. Tekst dla mnie zrozumiały, bo interesowałem się chińskim murem, jedynym obiektem zbudowanym przez człowieka, który widać z Kosmosu.

Jak się czuje moja piękna, smutna, mądra Karrollita? Pozdrów ją ode mnie.

Trudność tekstu objawia się we wielu sprawach. Od fabuły, która biegnie zbyt szybko i trochę chaotycznie byle do puenty, po zbyt słabe zakreślenie filaru opowieści – legendy o murze. 

Zdecydowanie to materiał na opowiadanie, nie szorta.

 

Moja interpretacja właściwa?!

Cholercia, udało się, pierwszy raz… ;)

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

@ryszard – cześć! :) Ano…długa przerwa znowu… Ale postaram się już nie znikać…tylko muszę znów wejść w klimat fantastyki, bo troszkę od tego odwykłam. Karrollita – dziękuję, czuje się bardzo dobrze. Jak do tej pory nie dałam jej żadnej konkurencji…ona się cieszy, ja trochę mniej ;) Również Ciebie pozdrawia – twierdzi, że pamięta każdego, kto powiedział jej coś miłego – i że miłe słowo jest olbrzymie ;)

@Nazgul – masz rację :) Nie pierwszy raz ;) :)

Miałam podobnie jak przedpiścy, coś tam mnie się tułało po głowie, ale nie do końca zrozumiałam koncepcję. Całe szczęście przeczytałam komantarze Nazgula ;). Dla kogoś nie mającego większego pojęcia o murze chiński i jego historii/legendach ciężkie do zrozumienia. Niemniej, klimatyczne ;).

@Emtri – dzięki za przeczytanie, komentarz i miłe słowo, to i owo :) Pozdrawiam.

A co tam, się drugi raz dzisiaj z Nazgulem zgodzę. O! Jakby rozwinąć, mogłoby być ciekawie.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

@Emelkali – :) Tak. To rozwinę się z tematem jak Chiński Mur :P ;)

Hmmmm. Więcej znaków zapytania niż odpowiedzi. Skojarzyło mi się z legendą o jakimś chińskim dzwonie, który nie chciał ładnie dźwięczeć, dopóki nie dorobił się serca z serca…

Ale kim Wan jest obecnie? Skąd wziął kota? Co na ich działania obecna władza? Czy w ogóle ma pojęcie, za co ktoś jej wydłubuje oczy?

Babska logika rządzi!

@Finkla – cześć! – tak w ogóle :) Legenda o dzwonie: przednia, nie znałam. Taka trochę horrorowata…

Prawdę mówiąc, nie jestem specjalistką ani od orientalistyki, ani od horrorów. Kiedyś bawiłam się z kimś w wymyślanie krótkich scen, historyjek na zawołanie…To było bardzo dawno…I raz wymyśliłam właśnie to. I jakoś właśnie ten obraz zapamiętałam. Co jakiś czas mężczyzna z klatką z kotem, na Chińskim Murze, do mnie wracał…nie wiem, dlaczego…I w końcu, całkiem ostatnio, postanowiłam zrobić z tego taką lekko metaforyzującą scenę, dopisać znaczenie, sięgnąć trochę do historii muru…

Twoje pytania są zupełnie słuszne. Mam ja w takim razie pytanie zarówno: czy jeśli bym miała rozszerzać ten tekst – to mogę ustawić sobie Twoje pytania “w domyśle” i oprzeć na nich to rozwinięcie opowiadania? :) Pytanie jak najbardziej poważne. Pozdrawiam!

No dobra, powiem szczerze – jestem rozczarowana. Jak zobaczyłam, że opublikowałaś opowiadanie, to – mając w pamięci inne Twoje teksty, napaliłam się jak szczerbaty na suchary, a tu – scenka. Ładnie napisana, nieco enigmatyczna, ale zapomnę o niej nim wstanie słonko. Albo do rozwinięcia w pełnoprawne opowiadanie, albo do streszczenia do haiku.

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

No cześć!

Ależ oczywiście – uznałaś pytania za słuszne, to odpowiadaj. ;-)

Też pozdrawiam.

Babska logika rządzi!

@AlexFagus – witaj! :) Rozumiem. Przepraszam za rozczarowanie… No tak, to scena. Starałam się zawrzeć w niej “coś więcej”, ale rozumiem, że coś więcej rzeczywiście wypłowiało na pierwszym promieniu słońca ;)

Haiku?! :D No…biorąc pod uwagę klasyczną jego formę, czyli wiersz, trzywersowy, po 5-7-5 sylab – skracanie tego tekstu zajęłoby mi znacznie dłużej, niż rozszerzanie go do rozmiaru opowiadania :D

Także raczej napiszę więcej …

…opierając się na pytaniach @Finkli ;))

 

 

Pozdrawiam wszystkich kwieciście (bo wokół kwitnie na żółto i biało) !

Z pieśni kamieni,

Z krwi przez pychę przelanej

Rodzi się zemsta

;)

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

@AlexFagus – … No pięknie :) :) Zgrabnie i treściwie – zawarło przesłanie szorta ;) Chyba troszkę łatwiej to zrobić z dystansu czytelniczego…? bo np. autor mógłby długo się zastanawiać, z których elementów tekstu zrobić “wyciąg”…każdego by mu było szkoda ;) Np. nie ma wyciągu z kota…z kruka…a nawet z Chińczyka Strażnika…:D ;) tzn. jest, ale ten kamienny…sok z kamienia ;)) Ja może zrobię naszyjnik z haiku do tego tekstu :) ;))) Pozdrowienia!

Przycinanie jest zawsze mniej przyjemne niż rozbudowywanie. Jak muszę jakiegoś bohatera z ostatecznej wersji tekstu wyrzucić (a mam tendencję do nadmiernego mnożenia bytów) to czuję się jak dzieciobójczyni:D

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

:) Jeśli umiesz “poprowadzić” i “odpapierowić” swoich bohaterów, każdego z nich, to według mnie może ich być cały tłum ;) Wyrzucanie, skracanie życiorysów, zamykanie bohaterom ust, uszczuplanie…boli…:/ ;)

Nie będę oryginalny –

Czułem, że zrozumiałem, mniej więcej to samo, co Nazgul.

Założenia scenki nawet mi się spodobały, ale w formie szorta nie poczułem się poruszony – a przecież w tej historii drzemie ogromny, dramatyczny potencjał. Też sądzę, że przydałoby się tu opowiadanie.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nowa Fantastyka