- Opowiadanie: toJa4toTy - Wezwanie

Wezwanie

Witam wszystkich. Przez długi czas trzymałem to opowiadanie w szufladzie aż do dnia, kiedy zebrałem się na odwagę i oto jest przed Wami. Chciałbym poznać wasze opinie: te dobre i te złe. Chciałbym zrozumieć czy powinienem dalej pisać czy może lepiej sobie odpuścić i zająć się czymś innym. Liczę na waszą szczerość. Zapraszam do czytania.

 

Tutaj mój blog gdzie również można wyrazić swoją opinię: toja4toty.pl

Jeżeli zrobiłem coś nie tak to bardzo przepraszam. Jestem tu nowy i w ogóle rzeczy które ostatnio robię w życiu są dla mnie nowością...

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Wezwanie

Wezwanie

 

Prolog

W pewien wieczór, gdy niebo płakało okropną ulewą para starszych ludzi przybyła do kostnicy na rozpoznanie ciała. Towarzyszył im prokurator oraz stróż prawa. Nie było żadnych zbędnych rozmów, w ciszy udawali się do tych, z którymi już tylko śmierć zatańczy. Pracownik kostnicy odsłonił jedno z ciał, po czym wyszedł. Kobieta przytuliła się do mężczyzny, a po jej policzkach popłynęły łzy. Po chwili wybiegła z chłodni. Funkcjonariusz zapytał:

– To on?

– Tak – odpowiedział mężczyzna, któremu oczy zaszły mgłą rozpaczy.

– Chce pan wiedzieć, co się stało? – spytał Prokurator.

– Sam nie wiem… Niech będzie, że chce…

 

---

 

Dzień Zero

Znów to samo, zamiast spać ja siedzę i gram. Jutro znów będę niewyspany, ale jeszcze jedna mapa. Jeszcze troszkę. Haha, ale headshot[1].

– Widziałeś to Necro? Haha, ale Cię załatwiłem! – wydarłem się przez mikrofon. Dobrze, że mieszkam sam, to nikt mi nie zakaże krzyczeć po nocach.

– Hej, chłopaki, kto jutro do roboty? – powiedziałem już normalnie pamiętając, że nikt nie lubi krzykaczy i ludzi ze słabym, bądź źle skonfigurowanym mikrofonem. Katastrofa. Ktoś coś mówi i sam nie wiesz, czy wsłuchiwać się w to co nawija, czy nasłuchiwać przeciwnika. Zazwyczaj zaraz są komentarze typu: "zamknij się, bo trzeszczysz", "ustaw sobie mikrofon" czy "skocz do supermarketu po nowe mikro za piętnaście zeta".

– Taa, ja jutro idę. Dobrze, że na dziesiątą to jeszcze się zdążę wyspać – odpowiedział mi Necro, mój internetowy znajomy, który pracuje w hurtowni zoologicznej.

– A ja mam urlopik, i się cieszę – dołączył Kadafi do naszego czatu głosowego i kontynuował.

– Fajnie jest, ciepło. Może z dziewczyną nad wodę pojadę. Troszkę się poopalamy albo, chociaż ją wysmaruję białym kremikiem. Wiecie, o co mi chodzi, hehe.

Po tym tekście odezwały się śmiechy. Ja też się zaśmiałem, ale z czego innego. Śmiałem się, bo ten debil Kadafi cieszy się, że ma dziewczynę. To takie głupie, haha. Po co mi dziewczyna? Miałem jedną i mi ciągle przeszkadzała. Jak chciałem grać to było: "nie graj już tyle", "gry są dla dzieci", "chodź na spacer". Phi, na spacer? Po co, kobieto na spacer! I jak gry mogą być dla dzieci, skoro niektóre z nich są tylko dla pełnoletnich? Szczerze to nienawidzę jej! Znalazła sobie innego w jakimś „DancingPubie” – ostatnio pełno tych DancingPubów. Z resztą nieważne. Nawet nie była ładna i nie będzie mi mówić, co mam robić, ha! Z rozmyślania wyrwał mnie głos Necro.

– Ja tam wolę być singlem… – Wiedziałem, że to mój ziomal – …ale tylko dlatego, że z ostatnią mi nie wyszło, a teraz wiesz. Hurtownia zoologiczna – wyjazdy do sklepów, a w takich sklepach to super laski pracują! A nawet jak za żadną się nie zakręcę to zawsze pozostaje las…

– Las, Necro? – zapytałem.

– Tiaaa. Las i jego leśne ssaki. Buehehe.

Znowu śmiechy… Zabawni panowie… Głupoty.

– Hej, Kadafi, przypilnuj od bramy, bo…

– To ile Necro byłeś ze swoją damą? – wtrącił Kadafi, przerywając mi moją wypowiedź.

– …nam wejdą… – dodałem obniżając ton.

Bum! Przez bramę wpadły dwa granaty odłamkowe. Zaraz do nich dołączył trzeci – dymny. Już po tym ledwo żyłem. Daję ogień zaporowy z Ak47 w dym. Nie wiem, co się dzieje. O i są, wpadli przez bramę. Kolejny wybuch i Mł0dy13 zabił mnie z pistoletu, z tunelu, gdzie miał pilnować Necro, ale on już był martwy. Przegraliśmy. Ta runda była do wygrania, tylko te głupki już się nie skupiają na grze. Oni po prostu "klikają" sobie dla zabicia czasu. Ja też "klikam”, ale bez przesady… można, chociaż się troszkę przyłożyć, prawda? Ehhh…

Nowa runda.

– Chodźcie rundkę na kosy. Pleaseee – powiedział Lama1337.

– Dobra, dawajcie panowie jedną rundkę. Wyrzucać bronie i żeby mi nie było żadnych strzałów, bo będę slayował! – padło ostrzeżenie od admina[2] GodOfHell.

W porządku człowiek, ale to nie jego serwer. Sam się zastanawiam, nad wykupieniem serwera. Przynajmniej miał bym władzę całkowitą.

Wszyscy wybiegają na mały ryneczek w kształcie kwadratu z trzema wejściami. Na środku między wysokimi ceglanymi budynkami bez okien znajduje się mały bazarek, który w rzeczywistości nie znalazłby się w takim miejscu – nie między takimi zabudowaniami. Nikt nigdy by czegoś takiego nie zaprojektował. Po prostu słaba mapa, ale tak bywa z "custom[3]" mapami. Robię szybki skok i już się znajduję za skrzynkami w samym środku targowiska. Tu będę mógł swobodnie "operować" nożem. Do środka bazarku prowadzi tylko jedno wejście, bądź skok przez paki z towarem, jednak jak nie przeskoczy się ich "na raz", to cię spowolnią. Ktoś z przeciwnej drużyny też próbował wskoczyć do środka, ale zatrzymał się na skrzynkach. Podbiegam, cięcie i cofam się dwa kroki.

– Kurwa, znowu mam laga[4]! Nie gramy więcej na kosy – krzyknął atakowany przeze mnie gracz.

Zszedł ze skrzynek, ja znowu podjazd i ciach. Już jest frag[5] dla mnie i nadal mam pełny health[6]. Może dam radę jeszcze kogoś skosić. Akurat As_iaaaaa wbiegła jedynym możliwym wejściem. Asia nie jest zbyt doświadczona w tą grę – jak to dziewczyny – więc powinno pójść gładko. Obiegam ją dookoła i tnę, ciach i ciach – "She's Dead" i już jestem zadowolony. Ona mnie nawet nie trafiła haha. Szybko się rozglądam za kolejnym wrogiem, ale widzę, że Ci którzy pozostali przy życiu walczą przed rynkiem na schodach w trzecim przejściu. Nagle wpada między nich wszystkich StupidSmile z granatem w ręku. <Bum> Wybuch. Pięciu odpadło, w tym trzech od nas.

– No miało być tylko na kosy! Spierdalaj Stupidzie, Ty chuju! – Necro lekko się zdenerwował.

– Hola, hola! Nie wyzywać się. Będzie slay[7] StupidSmile – zapowiedział GodOfHell.

– Zara. Sam powiedziałeś, że ma być bez strzałów, a to był wybuch. Haha – StupidSmile jednak szedł w zaparte.

Znowu śmiechy.

– W sumie racja, buehehe, ale cicho już, bo zostało jeszcze dwóch – zakończył Kadafi.

To byłem ja i Mł0dy13. Zaraz dostanie noobek[8] jeden ode mnie!

– Ile masz HP[9]? – zapytałem Młodego.

– yyyy 80.

Mł0dy13 miał głos jeszcze przed mutacją, dlatego unikał gadania przez mikro, ale czasem mu się wyrwało.

– Ja mam 100. Dawaj jedziemy – odpowiedziałem.

Biegnę do niego, ale on się cofa. Chce, żebym go gonił i popełnił błąd. Ale ja to znam. Ha, nie dam mu się. Muszę to wygrać. Schował się za róg. Pewnie będzie tam stał i chce mnie ciachnąć z zaskoczenia, jako pierwszy. Wyskakuję przygotowany – no nie, on dalej ucieka. Wskoczył za beczki i pchnął jedną, a potem zaraz drugą w moją stronę. Kurdę, zapominam o tej głupiej fizyce na tym serwerze. Przeskoczyłem nad jedną i znowu skok, ale "fuck" – zablokowała mnie. Mł0dy13 wykorzystał szansę i dziabnął mnie. Cholera już przegrałem, pomyślałem sobie, tnąc powietrze obok Mł0dego13. On znowu podbiegł i… koniec…

 

Nowa runda.

O, ostatnia i zmiana mapy.

Słyszę komentarze: "nieźle Mł0dy13", "dobra akcja", "haha"… Ktoś się zaśmiał i już zacząłem się irytować, kiedy usłyszałem to.

– Ty no, ale Mł0dy miał tylko 30HP. Był na jedną kosę. – To Necro.

Jak mogłem się dać tak podejść. Jeszcze takiemu dzieciakowi. Niemożliwe. Miałem szansę to wygrać nawet po tej głupiej beczce, tylko zagrał na mnie jak na początkującym. Dość. Idę spać. Komputer i tak strasznie mi grzeje po nogach. Nie dość, że na dworze trzydzieści stopni w nocy, to jeszcze jego wentylatorki napieprzają tym gorącem ze środka. Musi mieć otwartą obudowę, bo inaczej się przegrzewa. Całe szczęście, że nigdy go nie kopnąłem, bo stoi akurat obok moich nóg. Po takim ciosie w jego wnętrzności znowu bym pewnie musiał kupić jakąś część. Nie mam forsy na to. Niedawno kupiłem drugi monitor. Lepiej się pracuje… Znaczy się, można na przykład grać i oglądać film albo coś innego. Co się chce.

– Ja spadam po tej rundzie chłopaki.

– Ok, ok.

Nic ciekawego w tej rundzie się nie działo. Większość zabił GodOfHell, a ja pilnując swojego punktu, nawet nie widziałem żadnego przeciwnika. Sprawdzę jeszcze statystyki – tak jak myślałem, dzięki temu młodemu spadłem na drugie miejsce. GodOfHell na pierwszym miejscu. Hymm no mógłbym zagrać jeszcze jedną mapkę. Która jest godzina? O, pierwsza trzydzieści. Już i tak nowa mapa się ładuje. I się ładuje… I się ładuje. Co jest? Sprawdzam myszkę i klawiaturę, a komputer nie odpowiada. Znowu się zawiesił przez temperaturę. „Fail[10]”, idę spać. Komputer ucichł po twardym odcięciu od sieci. Żegnając mnie jak zwykle, na monitorach wyskoczył napis "Out of signal"[11]. Zaraz zgasną. Nigdy ich nie wyłączam – nie jestem jednym z tych eko-świrów. Zawsze są w stanie uśpienia, pomrugując do mnie czerwonymi diodami. Szybko do łazienki a potem do wyrka. Dobranoc. 

 

Dzień Pierwszy

Ah już dzwoni skurwiel, no! Która jest godzina? Niemożliwe żeby była już szósta. Spoglądam na budzik jednocześnie wyłączając go ręką. A jednak, jest szósta. Wstaję i od razu udaję się do łazienki ogarnąć się po nocy, oczywiście włosy we wszystkie strony, oczy podkrążone. Standardowy widok. Śniadanie – co by tu zjeść? Coś, co da się szybko przygotować. Płatki z mlekiem? Może być, często je jem na zmianę z kanapkami, bo nie za bardzo lubię gotować.

Umyć zęby i "go_to_work". Do pracy mam zaledwie trzy kilometry, także chodzę sobie piechotą. Pracuje w fabryce oranżady. Odbieram skrzynki z taśmociągu i układam je na palecie. Prosta robota i nudna, ale nawet jak jestem półżywy – tak jak dziś, to daję radę. I mam darmową oranżadę! Świetnie na tym wychodzę, bo bardzo dużo pije przy moich komputerowych posiedzeniach. Jeść nie jem za dużo, ale napój musi być!

Ten dzień mijał jak zwykle. Rutyna aż do momentu, kiedy "widłowy" Janusz – starszy facet jeżdżący wózkiem widłowym, próbował we mnie wjechać. Całe szczęście udało mi się uskoczyć w bok i tylko spora ilość butelek zeszła z tego świata. Szkła były wszędzie, jak się okazało również w mojej lewej ręce. Szybko wyciągnąłem wielki odłamek i dopiero wtedy zobaczyłem krew. Po chwili przypomniałem, sobie jak to w każdym filmie tłumaczą, żeby nie wyciągać fragmentów ciał obcych aż do spotkania z lekarzem. Teraz muszę to przemyć i zdezynfekować. Biegnąc korytarzem zauważyłem na jego końcu szefa, który szedł szybkim i zdecydowanym krokiem do wypadku.

– Co się stało!? – krzyknął.

– Nie wiem. Chyba widłowy zasłabł – odpowiedziałem.

– A tobie, co jest? – zapytał, kiedy mijaliśmy się.

– Szkło mi się wbiło w rękę. – Rzuciłem już oddalając się od niego i skręcając do szatni.

– To idź na pogotowie, a wszystkie papiery załatwimy jutro!

Usłyszałem, ale nie chciało mi się nawet odpowiadać. Wpadłem do łazienki i z kopyta rzuciłem się do najbliższego zlewu. Łapę zalała zimna woda spłukując krew i odsłaniając ranę. Jak dla mnie to nie wygląda tak źle. Taka sobie, oczywiście będzie blizna, może z siedem centymetrów, ale do lekarza trzeba będzie pójść, chociażby po zwolnienie. Pewnie będzie chciał mi to zszyć. Rękę owinąłem zdjętą z siebie flanelową koszulą – i tak już była podarta. Wziąłem swoje rzeczy z szafki i wyszedłem w roboczych ciuchach przebiegając szybko obok ochrony przy wyjściu. Coś krzyczeli za mną, ale ich olałem i pobiegłem jeszcze kawałek. Przychodnia nawet niedaleko, właściwie to w tą samą stronę, co moje mieszkanie, tylko dwa kilometry dalej. Jednak w tej chwili nie chce mi się iść do lekarza.  Zajdę do sklepu i kupię jakieś przeciwbólówki. Wchodząc po schodach na trzecie piętro, gdzie znajduje się moje mieszkanie, poczułem się okropnie słabo. Otworzyłem drzwi wejściowe, dowlokłem się do sypialni i padłem na łóżko, tracąc przytomność.

Ocknął mnie jakiś głośny huk. Coś upadło na podłogę. Z trudem otworzyłem zaropiałe oczy. Drzwi do mieszkania były otwarte i ktoś się po nim kręcił. Muszę szybko wstać – pomyślałem, ale w ogóle nie miałem siły. Nie mogę się poruszyć. Co się dzieje?! "Heeej", chciałem krzyknąć, ale z mojego gardła nie wydostał się żaden dźwięk. Osoba cała ubrana na czarno niosła mój monitor. Już była za progiem, odwróciła się tylko, aby zamknąć za sobą drzwi i spojrzała na mnie. Zobaczyła, że mam otwarte oczy. Stała tak chwilę, po czym zaczęła iść w moją stronę. "Po co tu idziesz", "zaraz coś mu zrobię", "głupi kutas" te i inne myśli przelatywały przez moją głowę. Kiedy postać zbliżała się do mnie zobaczyłem, że nie była ubrana na czarno, tylko składała się z różnych kabli, układów, kostek pamięci, wtyczek i innych części komputerowych, a jego oczy świeciły się na czerwono, niczym diody monitorów. Istota stanęła nade mną, przymierzyła monitor do mojej głowy, zrobiła szybki zamach i ….

 

Dzień Drugi.

Obudziłem się. Pierwsze, co to spoglądam na drzwi wejściowe – ufff, zamknięte i zaryglowane, ulżyło mi. Która godzina? Dwudziesta trzydzieści cztery – teraz to musiałbym pójść na pogotowie, żeby mi obejrzeli uszkodzoną kończynę, przecież nie będę dzwonił po karetkę, jak jakiś matoł. Zwłaszcza, że wcześniej mogłem pofatygować się do przychodni. A kij z tym, w ogóle nie pójdę. Ale zaraz, co ja sobie myślę, przecież zwolnienie do roboty muszę mieć.

Chwilowo to i tak nie jest ważne. Komp odpalony, portale dla fanów gier – nigdy nie lubiłem słowa geek – odwiedzone. E-mail i komunikator sprawdzony. Jest zaproszenie na mixa i jak bym mógł odmówić?

Graliśmy pięć na pięć z niemieckim klanem „=WasIsDas?=”. Z rundy na rundę czułem się coraz gorzej. Po dziesiątym starciu, poczułem się już okropnie słabo. Jeszcze tylko pięć rund i będzie połowa meczu. Nie wiem czy dam radę… Zdjąłem szybko słuchawki z głowy, wrzeszcząc przy okazji "AFK"[12] i pobiegłem do łazienki zwrócić to, co dzisiaj skonsumowałem, a nie było tego za dużo. Te mdłości i utrata sił musiały być przez to, że nic nie jadłem. Już nie pierwszy raz tak mam, że nic nie jem i ciągnie mnie na pawia – prawdopodobnie właśnie z głodu. Poszedłem do kuchni i wziąłem sobie parówki z napisem "Drobiowe Śniadaniówki" z zawartością 30% mięsa. Lubiłem parówki, szybkie żarcie, ale skoro zawierały 30% mięsa to, co dokładnie znajdowało się w pozostałych 70%? Pograłbym jeszcze, ale pewnie chłopaki się wściekli, że uciekłem, więc lepiej będzie jak dzisiaj pozostanę już nie obecny. Obejrzę jakiś film i spać.

 

Noc znowu była duszna i gorąca. Zbudził mnie pełny pęcherz, więc poszedłem do łazienki. Obejrzałem przy okazji rękę. Teraz co trochę na nią patrzę. Wygląda jak by się już goiła. Wracając z łazienki zauważyłem, że dioda – wskazująca na włączony komputer, świeciła się na niebiesko. Podszedłem do biurka, gdzie był ustawiony cały mój sprzęt i siadłem sobie na krzesełku. Nie było żadnego dźwięku chodzących wentylatorów czy rzężących dysków. O co tu biega? Siedziałem tak chwilę przysłuchując się i przy okazji patrząc w mrugające do mnie czerwone światełka oczekujących monitorów. Mrugania były coraz rzadsze, aż do momentu, kiedy ustały całkowicie, a czerwone oczy wpatrywały się we mnie. Ten przeszywający wzrok. Rytmiczne ciche buczenie z subwoofera[13] dotarło do moich uszu. Po chwili, zauważyłem, że niebieska dioda komputera mruga w takt z basowym dźwiękiem. Przekręciłem głowę i nadstawiłem ucha, aby lepiej słyszeć. Wydawało się, jakby czarna skrzynka powtarzała w kółko jakieś słowo. Zanurzyłem głowę pod biurko i nasłuchiwałem. Nie mogąc rozpoznać co to, przysuwałem się coraz bliżej subwoofera, gdy nagle zahuczało głośne ZABIJ, a ja poderwałem się i przywaliłem głową w blat. Dioda jednostki centralnej zgasła, ale i tak odłączyłem wszytko z listw zasilających i poczłapałem z powrotem do łóżka.

Rano obudził mnie znajomy głos oraz oślepiające promienie, które wpadały przez okno. To była Karolina, moja ex. Co ona tu robi w ogóle? Musiała już odsunąć te zasłony?! W mieszkaniu wszystkie zasłony i żaluzje zawsze były opuszczone. Z kimś rozmawia? Jak ona może sobie tak pozwalać. To, że nie odebrałem kluczy, nie daje jej prawa do rządzenia się w moim mieszkaniu. Drzwi do pokoju były zamknięte, więc wstałem bez krępacji i zarzuciłem na siebie ciuchy. Nigdy nie lubiłem łazić z moimi kośćmi na wierzchu. Otworzyłem drzwi i wyszedłem na korytarz rozglądając się za nią i nieznajomym. Stali w kuchni i coś sobie szeptali, nie mogłem zobaczyć jego twarzy bo był odwrócony do mnie plecami. Karolina trzymała go za rękę i śmiała się. Podszedłem do nich i od razu wywaliłem: "Co Ty tutaj robisz?" On się odwrócił gwałtownie, jego oczy były czerwone, a ciało zaczęło zamieniać się w tą samą dziwną czarną istotę z poprzedniego snu. Dziewczyna również rozpoczęła ulegać przemianie. Powiedział "Zabij", a ona powtórzyła. Zabij. Zabij. ZABIJ. Doskoczyłem do szuflady, w której trzymałem noże. Odsuwam, a tam pusto. Patrzę, a w rękach czarnych sylwetek pobłyskiwały moje ostrza kuchenne. Podeszli do mnie i zaczęli kłuć, raz za razem, dźgali mnie dotąd aż dusza uleciała, a krew rozbryzgała się we wszystkie strony.

 

 

Dzień Trzeci

Obudziłem się cały zalany potem, dygotałem. To chyba dreszcze. Do tego bolała mnie ta ręka – cała była we krwi, ale rana była zamknięta. Dziwne – nie wiem jak to możliwe. Leżałem nagi na podłodze, tuż przy komputerze, głową dotykając subwoofera. Małe wiatraczki dmuchały na mnie ciepłem z wnętrza pudła. Wstałem i poczłapałem z powrotem do łóżka, przy okazji rzuciłem okiem na zegarek. Dziesiąta rano. Wszystkie okna były zasłonięte. To na pewno nie jest jeden z moich kolejnych głupich koszmarów. Dowlokłem się do łóżka i przykryłem dwoma narzutami, aby się rozgrzać. Zacząłem się zastanawiać, czemu mi się śnią takie głupoty. Po chwili znów odpłynąłem.

Ze snu wybiły mnie dzieci zbiegające po klatce schodowej. W sumie to dobrze, bo była już pora wybrać się do lekarza. Wziąłem najpierw prysznic, następnie zjadłem jakieś śniadanie popijając oranżadą. Zamoczona rana ponownie się otworzyła. Nie za pięknie to wygląda. Przez chwilę miałem wrażenie, że widzę we wnętrzu ręki splecione kable. Ale jazda, czyżbym znowu śnił?

Przez całą swoją krótką podróż do przychodni miałem wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą. Może znów mi włosy stanęły dęba i śmiesznie wyglądam. Nie ważne, w przychodni o dziwo nie było żadnych starych babek, ani jakiejkolwiek kolejki. Była tylko pielęgniarka wertująca papiery w szufladach.

– Dzień dobry. Ja tu tylko po zwolnienie lekarskie na to – Pomachałem jej rozciętą ręką.

– Ale to trzeba zszyć proszę Pana! – krzyknęła. Olałem ją.

– Tu proszę mój dowód osobisty i niech Pani wyciąga dokumenty, a ja już pójdę do doktora, mogę prawda? – Nie lubię jak ktoś mi coś próbuje wmówić. Przecież to moja ręka i ja wiem lepiej.

Odpowiedziała, że muszę sobie usiąść i poczekać chwilę, ale ją zignorowałem i od razu podszedłem pod drzwi pomieszczenia, gdzie powinien znajdować się doktor. Zastukałem dwa razy i wszedłem, nie czekając na zaproszenie.

– Dzień dobry.

– Dzie…ń…do…bry – Odpowiedział mi niepewny siebie biały fartuch. – W czym mogę pomóc? – zapytał.

– Panie doktorze, miałem wypadek w pracy i oto są skutki. Teraz potrzebuję na to papierka.

– Dobrze już. Niech Pan sobie usiądzie, a ja Panu, przede wszystkim zrobię zastrzyk przeciwtężcowy – Teraz mówił już opanowany. Chyba się wcześniej zdziwił, że tak mu do pomieszczenia wparowałem. – Pani Małgorzatko! – krzyknął jeszcze.

Siedziałem i patrzyłem się na niego i panią Małgorzatkę, która wzdrygnęła się, kiedy tylko dała pierwszy krok przez próg.

– Spokojnie. Proszę tu podejść do mnie – powiedział do pielęgniarki, po czym zaczął jej coś szeptać na ucho.

Przysłuchiwałem się, ale słyszałem tylko jakieś mamrotanie. Pani Małgorzatka wybiegła szybko, aby po chwili wrócić do nas z jakąś ampułką. Lekarz czekał już ze strzykawką. Dalej cicho rozmawiali, tylko dało się słyszeć w ich głosie coraz większą ekscytacje. Odwrócili się do mnie plecami i… Znów usłyszałem "zabij".

– Hej! – rzuciłem do nich.

Lekarz ze swoją asystą odwrócił się, błysnęły im czerwone oczy. Nie tym razem – w tym śnie się nie dam, pomyślałem. Po czym spojrzałem na moją zdrową rękę trzymającą duży nóż kuchenny. On w rękach miał zaledwie strzykawkę. Tym razem to ja mam stal. Podbiegłem i ciąłem go po ręce tak żeby upuścił strzykawkę. Doktor upadł na kolana i krzyczał w wielkim bólu. Podszedłem i złapałem go za druty wystające z głowy, po czym poderżnąłem mu gardło zakańczając jego cierpienie. Czarna maź zalała podłogę. Tym razem to ja tu rządzę. Wyrzuciłem nóż, i zamiast niego wziąłem małą strzykawkę – z pewnością jest w niej coś niebezpiecznego. Coś, co miało mnie wykończyć. Nawet nie zauważyłem, kiedy pielęgniarka uciekła. Wyszedłem spokojnie z pomieszczenia na pusty korytarz, gdzie dało się słyszeć niosące się z oddali krzyki i wrzaski rodem z horroru. To była Runda Pierwsza.

 

Runda Druga

Skierowałem się do wyjścia i szedłem powoli, jednocześnie chowając rękę za siebie tak, aby nie było widać małej pompki z igłą. Po schodach wbiegły dwie czarne postacie – tym razem mieli pistolety.

– Gdzie on jest?! – rzuciła jedna z nich.

Skinąłem głową w kierunku, z którego przyszedłem. Po czym jeden z nich zaczął powoli się przemieszczać w tamtą stronę, podczas gdy drugi podszedł do mnie.

– Pójdzie pan ze mną. Nie jest tu bezpiecznie – powiedziała krótko istota.

Złapałem go za rękę, w której trzymał pistolet i jednocześnie drugą ręką wbiłem energicznie całą igłę w jego brzuch – na wysokości żołądka. Wcisnąłem płyn, a świecące na czerwono oczy zgasły. Oczywiście, że podniosłem upuszczony pistolet. Wróciłem się za tą pierwszą istotą idąc powoli i ostrożnie jak najciszej się dało. Stała jak zawieszona przed drzwiami byłego doktorka, zaglądając do środka. Przymierzyłem. <BUM> Jeden strzał, jedna bania. Dosłownie jak w grze. One shot, one kill[14]. Tylko efekty lepsze. Czarna maź bryzgnęła zakrywając dużą część ściany obok drzwi. Posypały się różne układy i inne komputerowe elementy. Osobnik opadł na podłogę niczym kukła. Frag dla mnie. Sen się nie kończył.

Runda Trzecia

Przez chwilę zastanawiałem się czy nie wyskoczyć przez okno, albo poszukać innej drogi ucieczki z przychodni. Ale to jest tylko fantazja, więc postanowiłem wyjść głównymi drzwiami, tymi samymi, którymi tutaj wszedłem. Czarne postacie były wszędzie. Biegały w różne strony, niczym głupie boty w grze. Nie strzelałem do nich, po co marnować kule na boty. Z daleka słyszałem wycie syren. Na plac parkingowy przed przychodnią podjechał radiowóz i stanął obok drugiego pustego samochodu policji. A przynajmniej tak wyglądały te samochody we śnie – jak policyjne. Dwoje przednich drzwi otworzyły się na całą szerokość, niczym wystrzelone kule z armaty. Dwie czarne istoty wypadły ze środka i ukryły się za drzwiami auta. Przyklęknąłem na jedną nogę, wycelowałem i zacząłem do nich strzelać. Dziwne czarnuchy natychmiast odpowiedziały ogniem. Dostałem w nogę. Ała, strasznie boli. Po tym dwie kule trafiły mnie w klatkę piersiową. Leżałem na plecach z dziwnie wykrzywionymi nogami i czułem jak płyn o metalicznym posmaku wypełnia mi usta. Miałem wrażenie, że właśnie dusiłem się własną krwią. Chyba teraz się obudzę… Mam taką nadzieję… 

 

---

 

Epilog

 

– Pana syn w dniu tragedii był widziany jak szedł ulicami, z tym oto nożem. Mamy bardzo wielu świadków – Prokurator wyciągnął zdjęcie zakrwawionego noża z teczki – całe szczęście o tej porze było bardzo mało ludzi w przychodni. – Dodał glina i zobaczył, że facet niecierpliwie oczekuje odpowiedzi – Pielęgniarka zobaczyła jak pana syn wchodził z ostrzem do doktora i od razu nas zawiadomiła, dlatego funkcjonariusze byli tak szybko na miejscu – kontynuował mundurowy – Doktor widział, że z pacjentem jest coś nie tak, nie mówiąc już o nożu, który rzucił mu się w oczy. Próbował z pielęgniarką podać mu środek nasenny, ale niestety przed tym został zamordowany. Pielęgniarka zdołała uciec. Funkcjonariusze, którzy przybyli jako pierwsi, uznali, że Pański syn jest jedną z potencjalnych ofiar. Jeden z nich został zastrzelony, a drugi miał więcej szczęścia i został uśpiony przez napastnika. – Prokurator wahał się czy wyciągnąć zdjęcia ofiar. Zrezygnował z tego pomysłu i zaczął mówić dalej. – Wiemy, że jest Panu bardzo ciężko, ale to nie jest jeszcze wszystko. W jego mieszkaniu w szafie znaleźliśmy jeszcze dwie ofiary. Jedną z nich nie dało się zidentyfikować, a druga to kobieta Karolina Z.

Facet spuścił głowę tak nisko, że niemal dotykał klatki swoim podbródkiem. Jedyne co z siebie wydusił, to ciche "Karolinka…". Po chwili odpalił.

– Dlaczego? Jak do tego doszło? Mówcie, dlaczego?!

– Zbadaliśmy krew Pańskiego syna pod kątem substancji psychoaktywnych i zawierała psylocybinę. Jednak nie znaleziono żadnych kawałków grzybów w lokum syna, więc przypuszczamy, że musiał zażyć ją w stanie sproszkowanym. Efekty halucynacji zwiększyła świeża rana na ręce chłopaka, która osłabiła organizm. Oddział do zwalczania narkotyków będzie szukać skąd się wzięły te środki halucynogenne w posiadaniu pańskiego syna – powiedział Prokurator

– A Karolina? Co ona robiła u mojego syna? Przecież już nie byli razem? A ten drugi, to był jej obecny chłopak? – odezwał się staruszek

– Tak właśnie przypuszczamy, że to był jej obecny chłopak. Z tego, co nam wiadomo, to do Karoliny zadzwonił Pański syn i zażądał, aby przyszła do niego i oddała mu klucze oraz zabrała swoje rzeczy.

 

W lokalu byłego gracza, gdzie biegli badali wszystko, co wpadło im w ręce.

– Hej, Darek widziałeś ile ten koleś ma oranżady? Może się napijemy, co?

– Dawaj, nikt i tak się nie doliczy.

Otwierane butelki lekko zasyczały, a po chwili na stole zabrzęczały dwa kapsle. Bierni zajęli się dalszą robotą popijając oranżadę.

– Ty Darek, a widziałeś jak te diody monitorów fajnie mrugają? Prawie jak oczy…

 

-= Koniec =-

 

[1] Headshot – strzał w głowę.

[2] Admin – zarządca serwera

[3] Custom – z ang. w wolnym tłumaczeniu: "robione pod siebie, na zamówienie"

[4] Lag – opóźnienie

[5] Frag – punkt

[6] Health – zdrowie

[7] Slay – zgładzenie

[8] Noob – nowicjusz

[9] HP – HealthPoints – punkty zdrowia

10 Fail – porażka

[11] Out of signal – brak sygnału;

[12] AFK – Away From Keyboard – zaraz wracam

[13] Subwoofer – głośnik basowy;

[14] One shot, one kill – jeden strzał, jeden trup;

Koniec

Komentarze

Hmmm. A gdzie tu fantastyka? Ot, miał facet zwidy, czego czytelnik może się dość szybko domyślić.

Jeśli naprawdę chcesz pisać, proponowałabym mniej grać, więcej czytać. Język sprawia wrażenie niewprawnego i prostego, typowego dla króciutkich wiadomości wysyłanych na czacie. Masz sporo błędnych zapisów. Z interpunkcją cienko.

Sam bohater też nie wzbudza sympatii ani innych ciepłych uczuć. No, nie lubię głąbów.

niebyło => nie było

Pan (oraz ty, twój itp.) w tekstach zwykle małą literą. Tylko w listach dużą.

miał bym => miałbym

Literówki, szczególnie związane z e i ę na końcach czasowników.

Babska logika rządzi!

Dziękuję za Twoją solidną opinie. Od siebie dorzucę tylko, że bohater nie miał wzbudzać ciepłych uczuć :D

Witaj

Ładna grafika, sam robiłeś? 

 

W pewien wieczór, gdy niebo płakało okropną ulewą. Para starszych ludzi przybyła do kostnicy na rozpoznanie ciała.

To mi wygląda na jedno zdanie. Kropka wydaje się zbędna. 

 

Niebyło żadnych zbędnych rozmów, w ciszy udawali się do tych, z którymi już tylko śmierć zatańczy.

Nie z czasownikami oddzielnie!

 

Kobieta przytuliła się do mężczyzny(,) a po jej policzkach popłynęły łzy.

Przecinki pomiędzy dwoma czasownikami – pamiętaj. 

 

Poszukaj poradnika odnośnie zapisu dialogów – na przyszłość się przyda. Tu, na stronie są takie dwa, ale ja nie ogarniam gdzie. :)

 

 

Tu zdania które wymagają poprawy. Ale w ramach treningu sam je popraw. 

– Chce Pan wiedzieć, co się stało? – Spytał Prokurator

– Widziałeś to Necro? Haha, ale Cię załatwiłem! – Wydzieram się przez mikrofon. Dobrze, że mieszkam sam(,) to nikt mi nie zakaże krzyczeć po nocach.

– Hej, chłopaki, kto jutro do roboty? – Mówię już normalnie pamiętając, że nikt nie lubi krzykaczy i ludzi ze słabym mikrofonem bądź źle skonfigurowanym.

Ktoś coś mówi i sam nie wiesz czy wsłuchiwać się w to, co nawija czy nasłuchiwać przeciwnika.

Tu w złym miejscu przecinek!

– Taa, ja jutro idę. Dobrze, że na dziesiątą to jeszcze się zdążę wyspać. – Odpowiedział mi Necro, mój internetowy znajomy, który pracuje w hurtowni zoologicznej.

– A ja mam urlopik i się cieszę. – Dołączył Kadafi do naszego czatu głosowego i kontynuował.

 

To takie głupie, haha.

Tu nie jest źle, ale haha w narracji z perspektywy bohatera brzmi dziwnie, nie? Lepiej być ostrożnym i używać tego tylko w dialogach. 

I jak gry mogą być dla dzieci skoro niektóre z nich są tylko dla pełnoletnich?

– Ja tam wolę być singlem… – Wiedziałem, że to mój ziomal – …ale tylko, dlatego, że z ostatnią mi nie wyszło a teraz wiesz.

A nawet jak za żadną się nie zakręcę to zawsze pozostaje las…

 

?

– Las, Necro? – odparłem.

Odparłem i znak zapytania, o pierwsze widzę.

Kolejny wybuch i Mł0dy13 zabił mnie z pistoletu z tunelu gdzie miał pilnować Necro, ale on już był martwy.

 

Ta runda była do wygrania tylko te głupki już się nie skupiają na grze.

Sam się zastanawiam nad wykupieniem serwera.

 

Do środka bazarku prowadzi tylko jedno wejście bądź skok przez paki z towarem, jednak jak nie przeskoczy się ich "na raz", to Cię spowolnią.

– Kur###, znowu mam laga[4] ! Nie gramy więcej na kosy(zbędna kropka) – krzyknął atakowany przeze mnie gracz.

 

– No miało być tylko na kosy! Spierdalaj Stupidzie Ty ^$#@#! – Necro lekko się zdenerwował.

Co to do jasnej cholery jest? Widziałeś taki emm… wyraz w książce?

– Hola, hola! Nie wyzywać się. Będzie slay[7] StupidSmile. – zapowiedział GodOfHell.

– Zara. Sam powiedziałeś, że ma być bez strzałów a to był wybuch. Haha. – StupidSmile jednak szedł w zaparte.

– W sumie racja, buehehe, ale cicho już, bo zostało jeszcze dwóch. – zakończył Kadafi.

 

 

Dobra, poddaję się. Sądziłem, że błędów jest znacznie mniej – myliłem się. 

Polecam zapoznać się z zasadami stawiania przecinków, poprawnym zapisem dialogów i wyrzucić “hehe” z narracji – nawet jeżeli są to przemyślenia bohatera. Jestem także za, abyś to “###” zastąpił normalnymi literaki.

W dodatku prowadzisz narrację w czasie przeszłym i teraźniejszym. 

 

Rzeczywiście elementów fantastyki to tu ze świecą szukać.

Trochę przynudzasz opisem grania w gry.

 

Kiedy napiszesz kolejne opowiadanie, to może wrzucisz na betaliste i poprosisz kogoś o betowanie? 

 

I to chyba tyle.

Pozdrawiam. 

 

Jeżeli chodzi o grafikę to i tak i nie. Oczy wynalazłem w internecie (bodajże są jakiegoś transformersa) i przepuściłem przez odpowiedni filtr, aby je zniekształcić. Napis zrobiłem sam. Jeżeli chodzi o opowiadanie to nie wiedziałem, że aż tyle błędów jest, ale oczywiście biorę Twoje wszystkie rady do serca i przyjrzę się temu (czytaj będę poprawiał). Właściwie to nie jest fantastyka tylko thriller…

 

Przepraszam, ale nie do końca wiem jak ten serwis działa. Są chętni do betowania?

 

Wydaje mi się również, że nie przeczytałeś opowiadania do końca, bo opis grania w grę jest powiązany z dalszą częścią opowiadania ale rozumiem, że Twoje oczy zaczęły krwawić od atakujących Cię zewsząd „byków”. :D Też bym pewnie zrezygnował. Tak czy siak bardzo Ci dziękuje za wszystko, również za komplement odnośnie grafiki. :)

Chciałbyś wiedzieć, czy pisać, czy odpuścić sobie.

Pisać!

Po zapoznaniu się z komentarzami FinkliNeverEnda co najmniej raz pomyślałeś, przypuszczam, że pisanie to trudna sztuka. Potwierdzam – niełatwa… Sądzę też, że co najmniej raz żachnąłeś się w duchu: ale się czepiają! Tak, czepiamy się… Lecz nie dla zasady, nie dla przyjemności “dowalenia” – przeciwnie, dla pewnego rodzaju idei i bez przyjemności, bo sadystami nie jesteśmy. Robimy to dla Ciebie, abyś dowiedział się, nad czym popracować, żeby pod następnymi tekstami spod Twoich palców pojawiało się coraz więcej pozytywnych, coraz mniej negatywnych uwag.

Od siebie niczego nie dodam do krytyk, bo napisałbym, w gruncie rzeczy, to samo. Za to powtórzę: pisać po przeanalizowaniu, co teraz “nie wyszło”, żeby “wychodziło” lepiej, a w końcu dobrze.

Edycja.

PS. Spójrz na listę komentarzy i listę opowiadań. Liczba tekstów z oznakowaniem: beta – chyba coś mówi?

Czy będziecie się na mnie złościć, jeżeli w tej chwili przerzucę swoje opowiadanie do betowania?

 

Szczerze to z początku byłem zawiedziony, że jest aż tak źle (chociaż w głębi duszy wiedziałem, że przy moich umiejętnościach nie może być dobrze) ale po przeczytaniu waszych komentarzy i przemyśleniu tego wszystkiego po prostu będę starał się zrobić to czego nie robiłem w szkole – bo byłem jebanym leniem :D – czyli będę się dokształcał i poprawiał swoje umiejętności. Cieszę się, że umieściłem tutaj to opowiadanie. :) 

 

PS. Szczerze to mam duże braki przez swoje złe nawyki – dopiero od niedawna postanowiłem, że będę pisał na czacie z ludźmi używając przy tym polskich liter. Np. tą wiadomość piszę w okienku strony, po czym wszystko wklejam do Worda i sprawdzam swoje błędy. Pewnego dnia będzie ich o wiele mniej – obiecuję. :) A samo opowiadanie napisałem 4 lata temu. Oczywiście było jeszcze w gorszym stanie niż jest teraz. :D

Złościć się nie będziemy, ale uważam to za słaby pomysł – betowany tekst będzie niewidoczny i nikt poza betującymi nie zdoła go przeczytać. Po uwzględnieniu sugestii bet i ponownym kliknięciu “publikuj” tekst ukaże się z obecną datą czyli gdzieś na entej stronie, gdzie nikt go już nie znajdzie. A tak – może jeszcze ktoś zajrzy i się podzieli świeżymi uwagami.

Osobiście sugerowałabym jak najszybsze wprowadzenie poprawek (to nieszczęsne “niebyło” ciągle tam jest!), żeby kolejny czytelnik nie donosił uprzejmie o czymś, co już wiesz. A betuj dopiero następny tekst. Ale zrobisz, jak zechcesz.

Babska logika rządzi!

Kolejne opowiadanie napisane przez gracza dla graczy. Wprawdzie nie jestem (nadmiernie ;-) ) uprzedzony i nie wypędzałbym miłośników gier z konwentów, sądzę jednak, że istnieje wyraźna granica między beletrystyką a opisami gier, której gracze nie powinni próbować przekraczać. Żeby to opowiadanie miało chociaż jakiś morał! Na przykład, że zbyt długie przebywanie w świecie gry rzuca się na mózg. A tutaj cała wina za poczynania bohatera zrzucona została na “oranżadę”. :-/

Lubię horrory, ale zawiodłam się. Omamy, których doznał bohater nadużywający oranżady w czasie gry, pomieszanie jawy i snu, nie wywołały u mnie nawet najmniejszego dreszczyku emocji, a opisy gier, choć istotne dla opowieści, mocno znużyły.

Całości nie najlepszego wrażenia dopełniło bardzo złe wykonanie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka