- Opowiadanie: Pauelor - Sztuka kochania. Krótka

Sztuka kochania. Krótka

Mój męski punkt widzenia.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

bemik, Emelkali

Oceny

Sztuka kochania. Krótka

~DRAMATIS PERSONAE~

 

Stary Wyga – weteran praktyk erotycznych

Erotoman  – wieloletni członek Wiejskiego Klubu Erotycznego

Bywalec 1

Bywalec 2

Żółtodziób – nowy członek Klubu

Praktykantka

 

Cała rzecz rozgrywa się w tajnej piwnicy w pewnym domu, stojącym gdzieś na uboczu, w środku lasu.

Panowie siedzą rozparci w wygodnych fotelach, popijając zacne trunki, trzymając w wysublimowany sposób papierosy, jak czynią to dżentelmeni.

 

Wchodzi Żółtodziób, kulejąc.

 

ŻÓŁTODZIÓB: Ależ pogoda do luftu. Ledwom doszedł do waszmościów.

 

Bywalec 1 macha ręką na powitanie.

 

Bywalec 2 grozi Bywalcowi 1, że tak nie wypada.

 

STARY WYGA: Jesteśmy w komplecie, czas rozpocząć.

 

EROTOMAN: Mam nadzieję, że odrobiliście panowie zadanie domowe?

 

BYWALEC 1: Zapomniałem!

 

BYWALEC 2: Zapomniałem!

 

ŻÓŁTODZIÓB: Nie, z powodu tego, co stało się ostatnio!

 

EROTOMAN: Ależ drogi panie, przyznajemy, że pomysł z wilkołaczycą był nietrafiony.

 

ŻÓŁTODZIÓB: Chciała mi odgryźć… nogę! Ja do niej z czułymi słówkami, a ona warczy.

 

STARY WYGA: Oj, trafiłeś na pełnię księżyca, zły czas dla wilkołaczyc. No, ale wampirzyca to już co innego, co masz na swoje usprawiedliwienie?

 

ŻÓŁTODZIÓB: Bo ona chciała tylko ssać. A ja myślałem, że może bym się poprzytulał…

 

EROTOMAN: Co mi pan tutaj dildolisz? Przytulać? Przytulać to pan może się z Yeti. Miękka, puszysta…

 

STARY WYGA: Odradzam. Mają tendencję zjadania swych partnerów. Co gorsza, zaczynają od narządów newralgicznych dla mężczyzny.

 

ŻÓŁTODZIÓB: Głowy?

 

STARY WYGA I EROTOMAN: Wacka!

 

BYWALEC 1: Znam jednego Wacka! Fajny gość, na szaber razem…

 

Bywalec 2 się załamuje.

 

STARY WYGA: No już dobrze. Siadaj pan i zabieramy się do dzieła.

 

EROTOMAN: Na ostatnim spotkaniu poruszyliśmy ważną kwestię nazewnictwa samiczych części ciała, oraz tego, jakich rzeczowników unikać. Może pan przypomni.

 

BYWALEC 1: Nie pamiętam.

 

BYWALEC 2: Nie pamiętam.

 

ŻÓŁTODZIÓB: A propos, bo ja właśnie z tym. Jak wróciłem do domu to chciałem swej do uszka poszeptać miłe słówka. Ale chyba coś spejczyłem, bo z domu mnie wywaliła na zbity pysk.

 

EROTOMAN: A cóż takiego jej naopowiadałeś?

 

ŻÓŁTODZIÓB: No bo ostatnio panowie mówili, żeby samiczą kibić pochwalić, omijając rejony dolno-tylne, bo uczulone na ich punkcie są.

 

STARY WYGA: I?

 

ŻÓŁTODZIÓB: No to rzekłem, że ma talię pająka. Duży odwłok, snujący pajęczyną…

 

EROTOMAN: Oj, Erosie!

 

BYWALEC 1: Ojojojojoj.

 

BYWALEC 2. Ajajajajaj.

 

STARY WYGA: Błąd żółtodzioba. Nie przyrównuj samiczych kształtów do takich szkaradzieństw. Lepiej do czegoś mniej odrażającego. Mógłbyś powiedzieć, że ma szyneczki jak maciorka.

 

ŻÓŁTODZIÓB: Pełne tłuszczu?

 

EROTOMAN: Beznadziejny przypadek.

 

STARY WYGA: Dobrze, z panem później, na osobności. Teraz panowie. Jak udały wam się wasze wieczory?

 

BYWALEC 1 (płacząc): Moja klempa tego słuchać nie chciała. Rzuciła mnie na kanapę, wgramoliła się na mnie i… och, ja cierpię dolę!

 

BYWALEC 2 (również płacząc): One nie chcą żadnych słodkich słówek, porównań, łaskotek czy mizianek. Mnie to moja przez łeb dała, kiedy zacząłem mówić i nieprzytomnego do łózka zaciągnęła.

 

EROTOMAN: Widzę, że panowie to poważniejsza sprawa. Musicie się postawić. Pokazać pazury!

 

BYWALEC 1: Moje obgryzłem ze strachu!

 

BYWALEC 2: Moje obgryzła mi stara!

 

ŻÓŁTODZIÓB: Mnie się podobało, jak za zadanie domowe mieliśmy syreny!

 

Bywalec 1 i 2 patrzą na niego ze zdziwieniem.

 

STARY WYGA: Ohoho! Jaki odważny!

 

ŻÓŁTODZIÓB: Bo one tak ładnie śpiewały. A później wziąłem jedną na kolację! Rybi odwłok z grilla zjadłem, ona jakaś niemrawa po tym była.

 

EROTOMAN: Paskudny przypadek.

 

ŻÓŁTODZIÓB: Albo centaurzyca!

 

Bywalec 1 mdleje.

 

Bywalec 2 cuci go.

 

STARY WYGA: Na kulki gejszy!

 

ŻÓŁTODZIÓB: Ta to wiedziała, jak wierzgać! No i te cy…

 

EROTOMAN: Stop!

 

STARY WYGA: Ależ proszę pana, nie używamy tak wulgarnych słów wobec tych idealnych zjawisk natury!

 

ŻÓŁTODZIÓB: No to jak?

 

BYWALEC 1: Krągłości.

 

BYWALEC 2: Jabłuszka.

 

STARY WYGA: Bimbałki.

 

ŻÓŁTODZIÓB: Dydloszki!

 

EROTOMAN: Fatalny przypadek.

 

STARY WYGA: No, a jak panom idzie z kochankami? Bo według założeń Klubu, muszą panowie przynajmniej po jednej mieć z każdej okolicznej wsi.

 

BYWALEC 1 (z rozmarzeniem): Jest taka jedna, w wiosce za rzeką. Moja tylko. Piękna jak poranna rosa. W łóżku niezmordowana, baraszkujemy całe noce.

 

BYWALEC 2 (z rozmarzeniem): O, ja też mam jedną zza rzeki. Moja tylko. Powabna jak zachód słońca. W łóżku oaza delikatności, pieścimy się całe noce.

 

BYWALEC 1 i 2: Jagna.

 

Bywalec 1 i 2 wstają, patrzą na siebie wrogo.

 

ŻÓŁTODZIÓB: Jagna? Zza rzeki? Taka bez zęba?

 

Bywalec 1 i 2 patrzą teraz wrogo na Żółtodzioba.

 

ŻÓŁTODZIÓB: A to trollica jest. Ze szreka uciekła. Pamiętam ją jeszcze jak zielona była. Wszystkiego ją uczyć musiałem.

 

Bywalec 1 i 2 siadają zrezygnowani.

 

EROTOMAN: Dobrze, wystarczy tego, bo czas ucieka, pora na zajęcia praktyczne.

 

Wchodzi naga Praktykantka.

 

PRAKTYKANTKA (z przerażeniem): Jeśli on tu będzie, ja wychodzę.

 

Wszyscy patrzą na Żółtodzioba.

 

ŻÓŁTODZIÓB: Miałem ją.

 

STARY WYGA: Pan pójdzie na górę, poczeka sobie.

 

Żółtodziób wychodzi.

 

EROTOMAN: Skoro mamy to już za sobą. Proszę panów o uwagę.

 

Erotoman zabiera się do pracy. Praktykantka leży, cicho jęczy przy każdym kolejnym przykładzie.

 

EROTOMAN: Jeśli zwrócą panowie uwagę na tę górkę, o tutaj, i lekkim okrężnym ruchem palca potrzecie… Proszę pana, proszę uważać, z tego będzie test!

 

Bywalec 1 siada wyprostowany.

 

Bywalec 2 przygląda się ciekawie.

 

Stary Wyga pije trunek, ma zamknięte oczy.

 

Erotoman kontynuuje pokazywanie. Praktykantka jęczy co raz głośniej.

 

EROTOMAN: Szczególną uwagę, jak widzicie, poświęcam krągłościom. Masuję je naprzemiennie, to w jedną, to w drugą. Można czasami… ugryźć. Ale lekko! O tak. Później językiem. Tu. Tędy. Później tu. Aż dotąd.

 

Bywalec 1 przygląda się ciekawie.

 

Bywalec 2 robi notatki.

 

Praktykantka nieomalże krzyczy.

 

EROTOMAN: Jeszcze nie, kobieto. Panowie notatek nie skończyli robić!

 

PRAKTYKANTKA: Przepraszam.

 

EROTOMAN: Teraz, część najważniejsza, to będzie na sprawdzianie!

 

Bywalec 1 i 2 robią notatki, nachylają się, oglądają uważnie.

 

EROTOMAN: Punkt kulminacyjny jest najważniejszy. Wejść i wyjść to można z chałupy, jak drewno na opał się nosi. Tu trzeba eksperiencji, kunsztu, wyrafinowania, delikatności. Najpierw tutaj trochę gmeramy, o tak. A następnie powoli, po-wo-li, tutaj, pod górką, do środka. Nienachalnie. Do samego końca. I z powrotem.

 

BYWALEC 1: Co, już?

 

BYWALEC 2: Głupiś. Apiać od nowa!

 

BYWALEC 1: Ach.

 

EROTOMAN: Dziękuję. Najważniejsze jest tempo. To nie corrida. Nic was nie stratuje…

 

BYWALEC 2: Moja stara by mogła.

 

BYWALEC 1: Moja chyba też.

 

EROTOMAN: To nieistotne! Dobrze. Przyspieszamy, ale dopiero, jak oddech baby zrobi się taki płytki, rybi. Wtedy możemy sobie pozwolić na chwilę szaleństwa. Teraz jest również dobry moment, aby magicznego pierścienia użyć.

 

Erotoman przestaje na chwilę, podchodzi do półki, zdejmuje pudełko, wyciąga pierścień, nasuwa na palec.

 

Praktykantka, cała spocona, leży i oddycha ciężko.

 

Erotoman wraca.

 

EROTOMAN: No, i teraz z pierścieniem na palcu… możecie… zdominować końcówkę…o tak… i tak… i tak… tak… tak… tak… tak… tak… tak!

 

Bywalec 1 i 2 klaszczą.

 

Praktykantka cała drży.

 

Z góry dochodzi nagle jakiś hałas.

 

STARY WYGA: O, stara wróciła. Czas napoić i wydoić krowę.

 

Słychać przytłumione głosy dochodzące z nad sufitu.

 

Wszyscy stoją i wpatrują się w górę.

 

Po dłuższej chwili schodzi Żółtodziób.

 

ŻÓŁTODZIÓB: Jakiś krowiołak przyszedł, ale się nim zająłem.

 

STARY WYGA: Na kulki-stymulki! Moja baba!

 

Stary Wyga biegnie na górę.

 

EROTOMAN: Tragiczny przypadek.

 

Bywalec 1 i 2 oglądają z ciekawością Praktykantkę.

Koniec

Komentarze

Aż nie wiem, czy pisać, że przeczytałam…

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

A dlaczemu?

Powiem Ci po wynikach:)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Zaintrygowałaś mnie wielce. Jeszcze dwa tygodnie. Może inni przybliżą mi coś swoimi opiniami :)

Sztuka osadzona w realiach fantasy. To faktycznie zbija z pantałyku :-) Czyżby to było coś napisane na przekór zarzucanemu wcześniej nadmiarowi poetyckich metafor?  Bardzo męski punkt widzenia? :-) 

Niemniej jednak… jakby to powiedzieć… wali po głowie :-)

Uśmiałam się :). Bardzo oryginalny punkt widzenia :D.

Ubawne ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Miło, że się podobało :)

Zabawne. Fajnie wykreowałeś postać Żółtodzioba. :-)

Babska logika rządzi!

Pauelor – moja rodzina stwierdziła, że jestem nienormalna. Dzięki Tobie mam fantastyczny poranek. Ogromny plus z takie podejście do tematu.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Uśmiałam się setnie :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Cieszę się. Cel został osiągnięty :)

Hm… Didaskalia pisze się kursywą, imiona postaci dużymi literami, a dialogi normalnie. Taka jest poprawna forma sztuki teatralnej. Nie mylić ze scenopisem teatralnym, który jest luźną adaptacją reżyserską,  na potrzeby sceniczne. Jeśli proponujesz coś w tej formie, warto się wcześniej zapoznać z jej zasadami. 

a ojciec mi mówił... to latawica była

Widać humor zbyt testosteronowy, bo się nie uśmiałem. Ale za to kilka razy uśmiechnąłem. Żółtodziób rządzi. ;)

Sorry, taki mamy klimat.

Seth, czyżbyś chciał powiedzieć, że brakuje Ci testosteronu? ;-O

Babska logika rządzi!

Nie wyłysieje za szybko, to dobra wiadomość. Tekst momentami naprawdę zabawny, chociaż  nierówny. Dildolenie, bimbałki i dydloszki – malinka.

Nadal dziękuję za wszelkie komentarze. Cieszę się, że się podoba. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, jeśli nierówne. Pisanie takich krótkich sztuk zawsze odbywało się u mnie pod wpływem chwili.

Ha! Ja też się uśmiałem :) 

//generic funny punchline

Nie, Finklo, wcale nie chcialbym tego powiedziec. ;) Dodam tez, ze nie narzekam na niedobor czegokolwiek poza czasem, niemniej dzieki za zywe zainteresowanie. ;)

Sorry, taki mamy klimat.

Niektóre wypowiedzi zabawne, inne już trochę mniej. Za to ciekawa forma. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Uśmiechnęłam się raz czy dwa, ale raczej pobłażliwie.

Forma zapisu zdecydowanie utrudniła lekturę. :-(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Forma nietuzinkowa, pośmiać się można, przyjemności czytelniczej uświadczyć trochę również. Parafrazując autora – ciekawy przypadek. 

Za tekstami humorystycznymi nie przepadam, ale parę razy się uśmiechnęłam, a to już coś. I na pewno plus za ciekawą formę.

Przeczytałam.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Przeczytałam.

.

(czyli nabijania komentarzy ciąg dalszy)

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Koncept ze sztuką bardzo fajny. Sama sztuka, niestety, ciut gorzej. Całość wypada bardzo zabawnie, ma klimat i, generalnie, poprawia człowiekowi humor, pozostawia go z miłym wrażeniem, że oto spotkało go coś naprawdę dobrego, zabawnego, wartego uwagi, fajnego, wartościowego. Jednak, jeśli rozebrać opowiadanie na części, nie sposób nie zauważyć, że niektóre teksty są po prostu – wybacz dosadność – sucharkami, jak te z wampirzycą (żart tak oczywisty, że właściwie zasługuje na miano „częstochowskiego”) czy „znajomym Wackiem”.

No i, po starciu z Brzytwą Lema, wydaje mnie się, że opowiadanie zostaje skrócone o głowę. Fantastyczny element – stworki z bajek – służy tu tylko do wyprowadzania i podkolorowywania gagów. A to jednak ciut za mało, jak dla mnie.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Lepszy tekst na pewno niż pierwszy. Pomysł zaiste oryginalny i ponoć zabawny, ale mnie jedynie podobały się nazwy postaci. To chyba wina tego, że nie bardzo w szkole przepadałam za sztukami. Od razu mam przed oczami Skąpca, Zemstę, Króla EdypaAntygonę (i te wymienione przeze mnie teksty są oczywiście bardziej poważne i lepsze, ale to nie zmienia faktu, że były moją zmorą, bo zmuszali mnie do ich czytania;)).

Choć jakąś małą sympatię zyskał Żółtodziób. 

 

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Oryginalna forma (czasem edycja szwankuje – kursywą masz niektóre dialogi lub same wykrzykniki), siermiężny dowcip. Uśmiechnęłam się, ale na kolana mnie nie rzuciłeś.

Rozbawiłeś mnie tym tekstem. Lekko i zabawnie, tak w stylu Finklowych erotycznych spotkań trzeciego stopnia. Jak to już Cień powiedział: poprawia humor. Pomysł na sztukę… Strach pomyśleć, że ktoś mógłby wystawić ;) Bo mógłby.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Nowa Fantastyka