- Opowiadanie: Kostka - Majowa noc

Majowa noc

Tym razem wykasowałem wstawki “gore”. Trochę mi ich było szkoda i w sumie nie wiem, czy ten niewinny szorcik zyskał na tej operacji, czy też nie. Tak, czy siak – nie ma zbryzganych krwią ścian, trzasku łamanych kości i flaków po zamojsku.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Majowa noc

 

Obcy nie wiedział, że jest śledzony. Nie mógł wiedzieć. Bart starał się nie zdradzać swojej obecności, nie nadepnąć na suchą gałązkę żywopłotu, nie potrącić opartych o ścianę grabi. Nie wiedział kim, a raczej czym jest, pojawiająca się od kilku nocy istota, jednak niepokój, który czuł za każdym razem, gdy ją widział, był wystarczającym powodem, by nie spać.

Tym razem również nie zmrużył oka. Czekał. Dobrze wiedział, że jego cierpliwość zostanie wynagrodzona. Nie zawiódł się, chociaż tej nocy stwór się nie spieszył. Wypełzł z oddzielającej jednorodzinne domki ciemności grubo po północy.

Który z identycznie wyglądających segmentów wybierze tym razem? Trzy dni temu, kiedy zauważył go po raz pierwszy, odwiedził starą panią Saylor, potem przyszła kolej na dom rodziny Benites i pana Walko. Bart szedł za nim za każdym razem, obserwując jak ten z nieludzką gracją prześlizguje się pomiędzy cieniami budynków, korzystając z każdego skrawka mroku, by ukryć swoją obecność, nie dać się zauważyć, złapać. Tak, ten stwór to potrafił, robił to lepiej, niż jakiekolwiek znane Bartowi stworzenie, zupełnie jakby sam był mrokiem. Ciemność przyjmowała go chętnie i dobrze ukrywała przed mieszkańcami osiedla, wszystkimi, ale nie nim, nie Bartem, który stał teraz wyciszony, niczym osłaniający go przed wzrokiem stworzenia cyprys. Co zrobi tajemniczy cień? Czy w końcu uczyni coś, co pozwoli Bartowi podjąć jakieś działania?

Do tej pory nikomu nic się nie stało, nic widocznego, nic czym można się przejąć. Każdy z odwiedzanych przez stwora ludzi, pojawiał się rano na trawniku, sięgał po rzuconą na wycieraczkę gazetę, odwoził dzieci do szkoły, przycinał krzewy. Nic, nigdy się nie zmieniało; a jednak stwór był u nich w nocy, wspinał się niczym groteskowy pająk po ścianach ich domów, prześlizgiwał przez uchylone okna. Po co? W jakimś celu to robił? Złodziej? Raczej nie. Bart nigdy nie widział, by ten cokolwiek z domów wynosił. Na pewno nie mordował, nie gwałcił, bo to byłoby wiadome zaraz po jego pierwszej wizycie. Czym więc jest? Może zwykły podglądacz? Niemożliwe! Widział na wysypanej białymi kamykami ścieżce pani Saylor małą, niemal niedostrzegalną plamkę krwi, czuł jej zapach, gdy stworzenie opuściło poddasze dziewczynek Benites.

Tam musiało wydarzyć się coś złego, coś upiornego, nawet jeśli teraz nie miał na to dowodów, jego instynkt podpowiadał mu to tak wyraźnie, że nie mógł go ignorować.

Stworzenie robiło złe rzeczy, bardzo złe, a dzisiaj miało zamiar robić je znowu. Tylko komu? Do czyjego domu zajrzy tej nocy?

Istota jakby usłyszała niewypowiedziane pytanie, zatrzymała się, przycupnęła niczym ogromna, czarna modliszka. Jej mała głowa poruszała się na wszystkie strony, unosząc i opadając. Rozglądała się za czymś, czegoś szukała, węszyła.

Przestała nagle, wyprostowała długie kończyny i ze zwierzęcą szybkością pomknęła pomiędzy tujami w stronę najbliższego domu.

Stało się! Tego się obawiał, ale także liczył na to! Dom Davida! Dzisiaj koszmar się zakończy!

Pobiegł w ślad za cieniem; schował się za żywopłotem, doskoczył do koszy na śmieci. Potem parkan, nigdy niezamykana furtka i w końcu drzwi kuchenne do domu przyjaciela. Stwór już tam był, słyszał go, jak niemal bezszelestnie przecisnął swe chude ciało przez okienny lufcik, jak cicho opadł na podłogę przed łóżkiem. Nie! Nie ma sensu skradać się teraz! Wbiegł głośno na piętro i całym ciałem uderzył w drzwi sypialni.

Bestia, niczym czarny parasol wisiała nad śpiącym Davidem. Rozchyliła sine wargi, wysunęła długie, półprzezroczyste kły i wgryzłaby się w szyję śpiącego mężczyzny, gdyby nie Bart, który rzucił się na nią, złapał z całej siły za nogę i szarpnął gwałtownie, byle dalej od łóżka. Poczwara ze skrzekiem runęła na podłogę i zaczęła bić szponami powietrze za sobą, usiłując za wszelką cenę trafić trzymającego ją mocno Barta.

David, który do tej pory spał mocno, nieświadomy tego, jaki horror odbywa się w jego sypialni, zerwał się i usiadł na łóżku.

– Bart! – krzyknął. – Co tu się dzieje! – I w tym momencie jego wzrok zatrzymał się na wijącej po parkiecie istocie.

Bart z zadowoleniem patrzył, jak jego przyjaciel wyskakuje z pościeli, dopada do stojącego tuż obok krzesła i z całej siły, raz za razem, uderza nim o łysą głowę piszczącego przeraźliwie stwora.

– Trzymaj go Bart! – wrzeszczał przy tym. – Nie puszczaj!

Jednak Bart nie utrzymał. W chudego maszkarona wstąpiły nowe siły. Szarpnął się gwałtownie, wyrwał uwięzioną w uścisku nogę i zaczął kopać nią za siebie w ślepej furii. Kilku ciosów udało się Bartowi uniknąć. Zdążył jeszcze zobaczyć jak krzesło rozpada się w rękach Davida. Później nie widział już nic.

Twarda pięta patykowatej kończyny intruza trafiła go, odrzucając daleko w stronę ściany.

Gdy się ocknął, David trzymał jego głowę na swoich kolanach. Stwora nigdzie nie było, a jego przyjaciel ciągle ściskał w drżącej dłoni pokrytą ciemną krwią, złamaną nogę od krzesła.

– Trafiłem go Bart! – powiedział. – Uciekł, ale go trafiłem! – dodał. – Nie wiem jak ja ci się odwdzięczę. Dobra robota, ty stary byku! – Pomasował go pieszczotliwie po grubym karku.

Ogon wiernego wilczura zabębnił radośnie o podłogę.

Koniec

Komentarze

Całkiem fajne, choć en stwór mógłby coś innego robić, a nie wysysać krew, no ale cóż.  Podobało mi się poprowadzenie akcji, stopniowane napięcia, te domysły, no i oczywiście zaskakująca końcówka. Naprawdę, udał Ci się twist na końcu.

Twarda pięta patykowatej kończyny intruza trafiła go w głowę, odrzucając daleko w stronę ściany. – w tym zdaniu usunęłabym :głowę”, bo powtarzasz ten rzeczownik w następnym.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dziękuję. Prawdę mówiąc, on robił co innego, ale to co zrobił dziewczynkom Benites, raczej by tutaj nie przeszło. laugh

Trochę dziada ucywilizowałem.wink

https://www.youtube.com/watch?v=76SCx2PVzwE

Ok, rozumiem.  

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Zajrzyj tutaj http://www.czwartastronafantastyki.pl/ konkurs na powieść fantastyczną.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dziękuję. Wychodzi na to, że mam około 3/4 wymaganego tekstu. Tylko znowu – gore ciach i kilkadziesiąt tysięcy znaków mniej. devilwink

https://www.youtube.com/watch?v=76SCx2PVzwE

Jestem odporna na horrory, ale twist na końcu sympatyczny.

Jednak Bart nie utrzymał. W chudego maszkarona wstąpiły nowe siły. Szarpnął się gwałtownie, wyrwał uwięzioną w uścisku nogę i zaczął kopać nią za siebie w ślepej furii. Kilku ciosów udało mu się uniknąć. Zdążył jeszcze zobaczyć jak krzesło rozpada się w rękach Davida. Później nie widział już nic.

Kto jest podmiotem pod koniec akapitu? Bo ze zdań wynika, że maszkaron, a z kontekstu, że Bart.

Babska logika rządzi!

Dzięki.

Teraz lepiej?

https://www.youtube.com/watch?v=76SCx2PVzwE

Ciekawy pomysł, zaskakująca puenta. Całkiem udany horror.

Dziękuję. smiley

https://www.youtube.com/watch?v=76SCx2PVzwE

Dzięki zakończeniu masz u mnie duuużeeego plusa. Aha, dzięki wywaleniu elementów gore też masz. One, przypuszczam, zamieniłyby zgrabny i sympatyczny (---> Bart!) horrorek w nieapetyczną mielonkę z nieświeżego mięska i tekst wiele straciłby w oczach wielu, jak mniemam, czytelników.

Dzięki, możliwe, że masz rację. Po pierwszym wstawionym tutaj opowiadaniu, przetrawiłem komentarze i wyciągnąłem jakieś tam wnioski.

https://www.youtube.com/watch?v=76SCx2PVzwE

Nawet, nawet :)

Przestraszyć Ci się mnie nie udało, ale kawałek klimatu stworzyłeś, choć w tak krótkim tekście to niełatwe. Zakończenie w moim guście – kilka moich opków też kończy się w podobny sposób. 

Może jedynie scena walki pozostawiła wrażenie niedosytu i lekkie zdziwienie, że stwór mając tyle nóg, kopać nauczył się tylko jedną.

 

Co do stylu – jest kilka zdań, które może nie są niepoprawne, ale ja czytając miałem drobne wątpliwości kto jest w nich podmiotem, lub co dokładnie ten podmiot wyczynia. To troszkę odbija się na płynności czytania.

Przykład:

…obserwując jak ten z nieludzką gracją prześlizguje się pomiędzy cieniami budynków, korzystając z każdego skrawka mroku, by ukryć swoją obecność…

Prześlizgiwanie się pomiędzy cieniami zabrzmiało mi tak, jakby ten stwór cienie omijał, choć rozumiem, że było odwrotnie. Może byłoby bardziej jednoznacznie, gdyby prześlizgiwał się od cienia do cienia. Ale to są drobiazgi i życzyłbym sobie, abym tylko takie miał wątpliwości czytając tutaj różne teksty.

 

Dziękuję @Unfall. Co do sceny walki, to była dłuższa, jednak dość krwawa, dlatego zakończyłem ją w taki sposób, że Bart przesypia całą jatkę nieprzytomny.wink

To dość stary tekst. Przeredagowałem go tylko na potrzeby krótszej formy i jak wspomniałem wcześniej, pozbyłem się elementów “gore”.

Postaram się popracować nad niedociągnięciami podczas dalszej pisaniny.smiley

https://www.youtube.com/watch?v=76SCx2PVzwE

Mam nadzieję, że to nie było jedyne stare opowiadanie. Może zrób jakiś remanent, a nuż będziesz mógł nas uraczyć tekstem równie gustownym i satysfakcjonującym. ;-)

 

Wi­dział na wy­sy­pa­nej bia­łym ka­my­kiem ścież­ce pani Say­lor… – Jednym kamykiem?! ;-)

 

Po­ma­so­wał go piesz­czo­tli­wie bo gru­bym karku.Po­ma­so­wał go piesz­czo­tli­wie po gru­bym karku.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękiuję @regulatorzy.  Remanent trwa. Niestety, okazuje się, że praca nad starym tekstem, to niemal tyle samo roboty, co napisanie czegoś nowego. smiley

https://www.youtube.com/watch?v=76SCx2PVzwE

Od strony literackiej nieźle, chociaż poczułem niedosyt związany z zbyt krótką i mało rozwiniętą fabułą. Pozdrawiam.

Dziękuję za komentarz i bibliotekę. smiley

https://www.youtube.com/watch?v=76SCx2PVzwE

Bardzo fajny klimat, rzecz niełatwa do osiągnięcia w tak krótkiej scence. Gore, istotnie, niepotrzebny. Choć miałbym ochotę dowiedzieć się, co stwór zrobił dziewczynkom Benites ;-) No i oczywiście końcówka – już chciałem mędzić i utyskiwać, że taki niby nadprzyrodzony nocny łowca, któremu nawet cienie zdają się kłaniać, a dał się śledzić jakiemuś zwykłemu kolesiowi z przedmieścia… A tu niespodzianka! Fajny tekst. Pozdrawiam.

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Dzięki @thargone. smiley

https://www.youtube.com/watch?v=76SCx2PVzwE

Przyjemnie straszny klimacik, a i zakończenie wyjątkowo sympatyczne.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Jakoś nie jestem zachwycony. Banalna opowieść o wampirze, banalna opowieść o psie, który uratował człowieka. Zaskoczenie jest, ale takie bardziej w kategorii dowcipu. Ponadto: czytałem zaciekawiony, kim jest tajemnicza postać, a na końcu otrzymałem odpowiedź na zupełnie inne pytanie. Tak więc – banał i zła konstrukcja.

Czytało się dobrze, twist na końcu bardzo fajny, zawiodłam się jednak sztampowym potworem :( A byłam go bardzo ciekawa. Narobiłeś na niego smaka, a pokazałeś coś bardzo mocno średniego. Cała reszta – przyjemna.

Pisz tylko rtęcią, to gwarantuje płynność narracji.

Ja tu się spinam, by jak najlepiej opisać bohatera pozytywnego, a wam tylko potwory w głowach. laughwink

 

 

Dziękuję za komentarze i bibliotekę.

https://www.youtube.com/watch?v=76SCx2PVzwE

Tekst wciągający i niepokojący – do momentu “akcji” z Davidem. I już sądziłem, że zakończenie będzie oczywiste, a tu taki ładny twist.  Brawo! Przyklepujemy bibliotekę. 

Sorry, taki mamy klimat.

Dzięki. smiley

https://www.youtube.com/watch?v=76SCx2PVzwE

Fajne, podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka