- Opowiadanie: Sebastian B. - Ewolucja

Ewolucja

A może to było tak?

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Ewolucja

Boski przechadzał się po pracowni z dumą patrząc na swój model wszechświata. Ze wszystkich tych wirujących obiektów, świecących gwiazd i tajemniczych czarnych dziur Boski był na prawdę zadowolony jednak dumą najbardziej napawały go kolorowe mgławice, które na konkursie wszechświatów, z całą pewnością, zrobią wrażenie na sędziach. Jego poprzednie, awangardowe próby, raczej nie spotkały się z ciepłym przyjęciem. Te wszystkie planety przypominające sześciany, gwiazdy, które zamiast świecić mocnym światłem pluły lodem, komety zatrzymujące się przy każdym obiekcie, żeby go okrążyć trzy razy by w końcu w niego uderzyć i, największy szkopuł, małe rozmiary modelu wszechświata sprawiały, że przed końcem prezentacji makieta Boskiego zawsze stawała w płomieniach. Było to raczej deprymujące.

 

"Tym razem będzie inaczej" – pomyślał Boski.

 

Po ostatniej porażce w konkursie na najlepszy model wszechświata postanowił pójść trochę na kompromis i wstawić te wszystkie krążące wokół siebie kule i gwiazdy świecące jasnym światłem, jak robiła większość innych projektantów. Zwiększył też rozmiary swojego modelu, co pozwoliło mu ukryć w nim takie wynalazki, jak na ten przykład czarne dziury, które bardzo lubił chociaż sędziowie mieli co do nich mieszane uczucia. Jednak coś nie dawało spokoju Boskiemu. Patrząc na swój model nagle zauważył, że coś w nim jest jednak nie tak. Całą harmonię modelu wszechświata, którą tak pieczołowicie starał się uchwycić, coś zakłócało. Nie umiał tego nazwać, ale wiedział, że coś tu nie gra. Sprawdzał więc galaktyki, przyglądał się gwiazdom, śledził drogi komet i wszystko wydawało się w porządku, a jednak coś nie dawało mu spokoju.

 

"Gdzie popełniłem błąd?" – jak mantrę powtarzał to pytanie. – A może to nie ja? – Ta myśl dodała mu otuchy, jednak gdy dotarło do niego, że jest tylko jedna istota, który mogła być odpowiedzialna za nieautoryzowane zmiany w projekcie powoli zaczął wpadać w szał.

 

– Jehowo!? – wyrwało się z gardła Boskiego. – Natychmiast do mnie!

 

– Nie – dało się słyszeć płaczliwy głos gdzieś z oddali.

 

– Chodź tutaj natychmiast, synu, mamy do pomówienia – nie ustępował Boski cały czas oglądając swój model z wszystkich stron próbując dotrzeć do źródła owej dysharmonii, której autorem był ktoś inny, o czym był teraz przekonany.

 

Do pracowni wszedł Jehowa z winą wypisaną na twarzy.

 

– Taaak? – odezwał się nieśmiało, a forma pytania zawierała w sobie nadzieję, że jeszcze nie wszystko odkryte.

 

– Co zrobiłeś w moim modelu wszechświata? – spytał Boski. – Darujmy sobie też tę część, kiedy mówisz, że nic, nie zrobiłeś, dobra? Co zatem zmajstrowałeś?

 

– Chciałem ci tylko pomóc, tatku. Widziałem jaki byłeś smutny po wcześniejszych konkursach i…

 

– W jakiż to sposób mi „pomogłeś”? – Boski starał się żeby cudzysłów był wyraźnie słyszalny w jego pytaniu.

 

– No, było tam tak pusto i ponuro, chociaż mgławice bardzo ładne, naprawdę bardzo ładne ale pomyślałem, że dodam tam coś co rozrusza twoją makietę. Nie gniewasz się, tato, co nie?

 

– Rozrusza? Co masz na myśli? – zapytał Boski.

 

– Prawdę powiedziawszy, myślałem, że nie zauważysz? – rzucił Jehowa uśmiechając się.

 

– Do rzeczy młodzieńcze. – ponaglał ojciec syna.

 

– A więc wziąłem trochę składników i zrobiłem życie na jednej z planet, no wiesz, rośliny, zwierzęta, takie tam, pająki i…

 

– Życie? Czyś ty zgłupiał? Widziałem kilka razy, tak zwane życie i zawsze kończyło się to katastrofą – krzyknął Boski przerywając synowi.

 

– A potem… – ciągnął Jehowa.

 

– Nie mów mi, że jest jeszcze jakieś potem? – zapytał Boski przekonany, że odpowiedź mu się nie spodoba.

 

– Nooo, tak. – odpowiedział Jehowa. Jednak, i to jest moim zdaniem genialne, pozwoliłem życiu się rozwijać i ewoluować. Chciałem zobaczyć co z tego wyjdzie – odparł wyraźnie podekscytowany Jehowa. – Nie gniewasz się, tatusiu?

 

– Boski patrzył na model i na Jehowę, na model i na Jehowę.

 

– Gdzie jest to życie? – zapytał.

 

– Tu, o, o, o tu, na jednej z planet w tym białym obłoku.

 

Boski zaczął przypatrywać się planecie, na której kwitło życie, zaszczepione tam przez syna. Dziwiło go, że wcześniej tego nie zauważył wszak sprawdził wszystko bardzo dokładnie, a przynajmniej tak mu się wydawało.

 

– Hm, muszę powiedzieć, że na pierwszy rzut oka, nie wygląda to źle.

 

– Dziękuję. – powiedział Jehowa. Jednak to nie wszystko.

 

– Boski usłyszał to zdanie i już wiedział, że początkowy entuzjazm za chwilę będzie tylko wspomnieniem.

 

– Tak? – wycedził.

 

– Dałem pewnym zwierzętom przewagę nad innymi żeby w przyszłości mogły się rozwijać szybciej niż reszta.

 

– Którym? – spytał Boski.

 

– Małpom – odpowiedział dumnie Jehowa szczerząc się do ojca.

 

Boski popatrzył na Jehowę i na model wszechświata po czym zaczął powoli opuszczać pracownię, mamrocząc coś pod nosem. Najpierw dało się słyszeć przytłumiony, nieśmiały śmiech, następnie trochę głośniejszy rechot, a na samym końcu ryk śmiechu spadający kaskadami na całe otoczenie, przerywany tylko słowem „małpom”. Trwało to trochę czasu.

Koniec

Komentarze

Nie da się ukryć, że pomysł wygląda na nowy – ja takiego nie przypominam sobie. Synek dołożył swoje do makiety Tatusia, i nie poprzestał na tym, wspomaganie małpkom zamontował… Ciekawe i zabawne.

Nie da się też, niestety, ukryć, że przecinkologia jest nauką  Autorowi nieznaną…  :-(

Sympatyczne opowiadanie, ale oprócz przecinków trzeba jeszcze poprawić zapis. 

Mnie się wydaje, że już coś podobnego czytałam i to chyba nawet tu na portalu, ale ręki sobie nie dam uciąć.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Sympatyczne. I spodobał mi się pomysł, że Jehowa jest synem Boskiego. Słodkie. :-)

Tylko te przecinki…

Boski był na prawdę zadowolony jednak dumą najbardziej napawały go kolorowe mgławice,

Naprawdę. Przecinek po “zadowolony”. Jego brak sprawił, że musiałam chwilę zastanawiać się, o co tu chodzi.

Babska logika rządzi!

Dobre, ale w moim świecie (tj.  w moim przekonaniu) już gdzieś to było. Dobrze napisane, zgrabnie i nawet się zaśmiałem.

F.S

Przyjemność, której dostarczyła mi lektura Ewolucji byłaby znacznie większa, gdyby wykonanie było nieco lepsze.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tekst bardzo przyjemny, tylko te przecinki zmasakrowane.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Całkiem, całkiem. Przyjemny szorcik z niezłym pomysłem. Najbardziej zaciekawił mnie początek i konkurs wszechświatów. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Przyjemne, choć w moim odczuciu też już było coś w ten deseń. Chociaż mam wrażenie, że relacja ojciec-syn to nowość w tym kontekście :)

Przecinki wołają o pomstę do nieba, podobnie fragmenty tekstu, które zapisane jak dialogi, jednak dialogami nie są.

Nowa Fantastyka