Są momenty, gdy czujesz głęboką potrzebę, by spisać choć część historii swojego życia. Wiesz, że wszystko przemija. W pierwszej kolejności wspomnienia, a potem człowiek. Jeden po drugim przyjaciele odchodzą w zapomnienie. Logiczną konsekwencją jest twój koniec. Nie mogę do tego dopuścić. Nie chcę. Ta opowieść powinna przetrwać, niezależnie od tego, co stanie się ze mną.
Może chaotycznie, niemal od końca, ale w tej historii nic nie poszło według planu
Grace
Patrzyłam z przerażeniem, jak ubrana na czarno postać w białej masce trzyma nóż na gardle Betty. Siedziałam przykuta do krzesła, oddalonego od przyjaciółki o kilka metrów, jednak doskonale widziałam przerażenie w jej oczach. Swoje zamknęłam w momencie, gdy zobaczyłam ostrze, które dociskane coraz mocniej do szyi w końcu przebija skórę i uwalnia pierwsze krople krwi. To jakiś koszmar! – krzyczała moja podświadomość.
Mogłyśmy nie palić trawki – głos rozsądku próbował zagłuszyć przerażenie. – To wszystko muszą być halucynacje. Odjechałam na maksa. Pierwsze doświadczenia z narkotykami i taki hardcore. Nie tak to miało wyglądać.
Kilka minut wcześniej
– Hej, dziewczyny, właściwie dlaczego dałyśmy się przykuć do tych krzeseł? – spytałam lekko zaniepokojona, bardziej własnym stanem niż całą tą sytuacją. Kręciło mi się w głowie i miałam przed oczami sceny z horrorów, które oglądałyśmy przez cały wieczór: „Krzyk”, „Koszmar z ulicy Wiązów”, „Teksańską masakrę piłą mechaniczną”.
– Zaraz zobaczymy. Chłopcy poszli się przebrać. Obstawiam striptiz – powiedziała rozemocjonowana Susan.
– Ja też; przecież po to były te horrory – dodała Betty. – Faceci uważają, że kobiety są bardziej chętne, gdy są pod wpływem silnych emocji. Tyle że my również znamy teorię i dobrze się bawimy podczas tych podchodów. Przez cały wyjazd próbują nas nastraszyć: paralotnie, skoki na bungee, nocne zwiedzanie bunkrów.
– Tak – rozmarzonym głosem wtrąciła się Susan – chłopcy naprawdę się starali. Myślę, że możemy im dać to, czego chcą.
Nie byłam pewna, czego pragną chłopcy. Przez cały wieczór spoglądałam ukradkiem na Marka. Patrzył częściej na mnie niż na ekran telewizora. Czułam jego fascynację i burzę uczuć, której nawet nie próbował ukrywać. Przez większość wyjazdu wydawał się obojętny, jednak dziś skupiał się wyłącznie na mnie. Byłam niemal przekonana, że nie chodzi mu o seks.
Mark
Stałem za Grace. Zadrżała, gdy odpaliłem piłę. Czułem wyraźnie jej strach. W gruncie rzeczy tego chcieliśmy. Wszystko się jednak zmieniło, gdy zaczęliśmy oglądać filmy. Grace bała się jak nikt, kogo dotychczas znałem. Gdy kurczowo trzymała mnie za rękę, czułem się potrzebny. Pomyślałem, że jest dziewczyną, z którą mógłbym przeżyć całe życie. Przy niej mógłbym wreszcie odpocząć, przestać szukać doskonałości absolutnej.
Uznałem, że powinniśmy rozegrać to zupełnie inaczej. Nie spieszyć się z tym wszystkim. Przyjaciele jednak nie chcieli myśleć o zmianie planu. Lubiłem ich. Zaliczyliśmy już razem kilka przygód.
Nie dość, że uparli się na te cholerne przebieranki i narkotyki, to jeszcze Derek spieprzył wszystko. Nie wiem. Poniosło go chyba. Betty zaczęła krzyczeć, a Susan zemdlała.
Kilka minut wcześniej
– Wszystko w porządku? Zbladłeś – zapytał zaniepokojony George.
Był dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałem. Potrafił wyczuć moje obawy, mimo że byłem mistrzem w ukrywaniu emocji. Teraz jednak nie potrafiłem uporządkować myśli i… bałem się. Musiał to wyczuć. Nie miało sensu zaprzeczać.
– Chłopaki – powiedziałem po chwili namysłu – zakochałem się. Grace jest niesamowita.
– No, nareszcie! – zawołał rozpromieniony Derek i założył białą maskę. – Myślałem, że cała ta kabała na nic. – A zwracając się bezpośrednio do Georga dodał: – Zajebiste te twoje rękawice. Jak cię panny zobaczą, to się posikają ze strachu.
– Fakt – przyznał George, naciągając gumową maskę i kapelusz. – Nam dziewczyny od razu przypadły do gustu. Wybrałeś najładniejszą, a jednak ciągle marudziłeś. Myślałem, że cały plan na nic.
– Ale z ciebie brzydal, Freddy – zaśmiał się Derek. – Będzie ubaw, oj będzie.
Nie było sensu z nimi dyskutować. Wiedziałem, że są napaleni, a narkotyki tylko wzmocniły ich żądze. Byłem pewien, że nie ustąpią. Poza tym to był mój pomysł. Zrobić to z dziewczynami, do których coś się czuje. Nie dziwki czy przygodne panienki z baru. Podobno, gdy czujesz coś do dziewczyny, jest o niebo lepiej.
Ale teraz, gdy się zakochałem, zacząłem się bać.
Miłe złego początki (kilka dni wcześniej)
Grace
Nadal nie mogłam się pogodzić z entuzjazmem dziewczyn. Euforia nie zmniejszała się, wręcz eskalowała. Betty i Susan były zachwycone, gdy chłopcy zafundowali nam pływanie z delfinami w gigantycznym akwarium. Czułam, że będą się popisywać możliwościami finansowymi, próbując nam zaimponować. Już wówczas, gdy przeczytałyśmy ogłoszenie o wakacjach marzeń, wiedziałam, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Trzech samotnych chłopaków szuka przyjaźni i towarzystwa na wakacyjne szaleństwo.
Program nieziemski. Zerowy wkład własny. A do tego spotkanie z rodzicami, by rozwiać wątpliwości. Zostawienie danych osobowych i polisy na gigantyczną kwotę w przypadku, jakiegokolwiek naruszenia bezpieczeństwa lub nietykalności osobistej. Wszystko to miało rozwiać nasze obawy o intencje sponsorów. Mój ojciec od razu się zgodził. Analizując zapisy umowy, mniej dbał o los córki, rozmyślając zapewne, jak wykorzystać kruczki prawne do zarobku życia.
Z rodzicami Betty i Susan było podobnie. Wszyscy stwierdzili, że trafiła nam się niebywała okazja do wakacji za piękny uśmiech. Wydawało się, że chłopcy z bogatych domów potrzebują po prostu widowni, która podniecałaby się ich ekscesami i bogactwem. Byłam niemal przekonana, że sami nie potrafią się już z tego cieszyć. Ignorowanie wątpliwości stawało się bajecznie proste w przypadku dwudziestolatki, której nie stać na egzotyczne wakacje.
Jednak już pierwszego dnia poczułam się dziwnie. Wówczas, gdy w akwarium zamiast delfinów pojawiły się rekiny, a dziewczyny niemal zapomniały oddychać przez aparaty tlenowe. Dobrze, że mieliśmy kontakt między sobą oraz z obsługą obiektu. Chłopcy świetnie się bawili, słysząc krzyki moich koleżanek. A potem ciszę i oddechy świadczące o hiperwentylacji.
Miałam ochotę rozmówić się z naszymi sponsorami, jednak dziewczyny wyperswadowały mi awanturę. W sumie to wszystko skupiło się na nich. Wyzwałam je od żałosnych miernot. W gruncie rzeczy czułam większy niesmak ich przerażeniem, niż zachowaniem naszych sponsorów. Betty śmiała się z tego, że z Susan zsikały się do skafandrów, ale mnie zrobiło się po prostu wstyd.
Tak samo było podczas skoków z samolotu. To wydarzyło się czwartego dnia, gdy chłopcy najwyraźniej podzielili się naszą trójką. Wówczas skakałyśmy z ich asekuracją i dziwnym trafem spadochrony długo nie chciały się otworzyć. To wówczas, gdy byliśmy tak blisko, po raz pierwszy dostrzegłam wyraźne zainteresowanie Marka. Zupełnie, jakby analizował każde moje odczucie. Byłam niemal pewna, że czyta we mnie jak w otwartej księdze. Tego dnia również zauważyłam u siebie zdolność opanowania emocji, okiełznania strachu.
W kolejnych dniach scenariusz się powtarzał. Zmieniała się jedynie sceneria. Dziewczyny najwyraźniej lubiły moczyć majtki, czerpiąc z tego niezrozumiałą dla mnie satysfakcję. Zastanawiałam się coraz częściej, czy ze mną jest coś nie tak. Zawsze uważałam się za osobę, która boi się wszystkiego dookoła. Strach był jednak podskórny, trudno definiowalny. Nigdy nie potrafiłam opisać, co czuję, uznając, że adrenalina miesza mi w głowie. Podczas tych wakacji, gdy byłam z Markiem i wydawałam się spokojniejsza, zaczynało do mnie docierać, że nie doświadczam tak naprawę niczego. Naśladuję reakcje otoczenia. Piszczę razem z koleżankami, nakręcana przez ich podniecenie. Potwierdzam ich słowne odwzorowanie emocji, mimo że ich nie odczuwam tak jak przyjaciółki.
Zaczynam się przekonywać do Marka, choć z początku wydawał się dziwny. Mam wrażenie, że podobnie śledzimy z niesmakiem zachowanie Susan i Betty. Obserwujemy je, zamiast skupić się na własnej radości, jednocześnie czerpiąc z tego podobną satysfakcję.
Mark
Pamiętam, jakby to było dziś. Zamykaliśmy z chłopakami kolejny projekt, a ja nie czułem ekscytacji. Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień przestawałem czerpać z życia jakąkolwiek radość. To wówczas zrodził się pomysł na wakacje marzeń.
Uznałem, że potrzeba nam zmiany. Że musimy kogoś poznać, bo nasza codzienność stawała się nie do zniesienia. Czułem coraz większy emocjonalny głód. Nic nie potrafiło go już zaspokoić.
Koledzy wciąż sprzątali, gdy włączyłem komputer i zacząłem pisać ogłoszenie. Plan wyjazdu w zasadzie napisał się sam, zupełnie jakbym miał go w głowie od zawsze. Chciałem zrealizować wszystkie pragnienia. Poczuć to, co ludzie czują, będąc na urlopie. Czerpać radość z każdej atrakcji i spędzić ten czas z wyjątkową osobą.
– A ten już z nosem w laptopie – stwierdził z wyrzutem Derek. – Może byś nam trochę pomógł?
– Wiesz, jakie są zasady – odpowiedział George. – Każdy sprząta po sobie. Mark się szybciej uwinął, to ma fajrant. Odpuść mu. Widzisz, że jest nie w humorze.
Rzeczywiście. Nie byłem w najlepszym nastroju. Gdy chłopcy jeszcze pracowali, ja już nie mogłem patrzeć na twarz dziewczyny, z którą miałem spędzić miło dzień. Nic nie czułem. Pożegnałem się z nią szybko, posprzątałem pokój i wyszedłem zapalić. Gdy wróciłem widziałem, jak młodzi marudzą przy sprzątaniu domu. Musiałem być stanowczy i nauczyć ich reguł, które mnie swego czasu przekazał mentor.
Świeże powietrze dobrze mi zrobiło i gdy widziałem, że prawie skończyli, powiedziałem:
– Jest już ok. Planuję nam wakacje.
– Serio?! Super! – zawołali niemal równocześnie i podbiegli do mnie, ściągając w biegu rękawice i kombinezony. Stanęli za moimi plecami i zaczęli czytać. Pierwszy skończył Derek.
– Po co tyle zachodu? – zapytał z wyrzutem i lekkim zdziwieniem.
– Chciałbym kogoś poznać – powiedziałem spokojnie. – Może nawet się zakochać – dodałem i uśmiechnąłem się szczerze, widząc ich miny. – Słyszałem, że jeśli się do kogoś coś poczuje, wszystko wygląda inaczej.
Last minute, czyli wakacyjna miłość do końca życia
Mark
Gdy George chwycił Susan za udo, dziewczyna się ocknęła. Nie śpieszył się, jak Derek. Powoli wbijał pazury prawej dłoni, lewą zaś gładził upiorną rękawicą policzek ofiary. Patrzył jej w oczy i karmił się narastającym bólem, niedowierzaniem i przerażeniem. Był bardziej pojętnym uczniem. Niemniej czułem, że obaj nie robią tego z należytą atencją. Bawili się zamiast czerpać energię. Wierzyłem ciągle, że dojrzeją do tego.
Położyłem dłoń na ramieniu Grace. Otrząsnęła się już z szoku, po tym gdy Derek kilkanaście razy ugodził Betty nożem w brzuch, śmiejąc się przy tym jak dziecko. Wiedziałem, co muszę zrobić. Przez większość wyjazdu nie byłem do niej przekonany. Jej przerażenie nie było naturalne. Emitowała energię, której nie potrafiłem rozbić na czynniki pierwsze. Niepokoiło mnie to i rozpraszało.
Ale wówczas, przed telewizorem, wszystko się zmieniło. Oglądała te filmy i bała się jak mała dziewczynka. To wtedy zobaczyłem oczami wyobraźni siebie i Grace pięćdziesiąt lat później. Mimo panicznego strachu, który przeżywała moja dziewczyna, czułem jej zakłopotanie przeżywaną podświadomie fascynacją. Jej uczucia krzepiły, będąc jednocześnie wykwintną ucztą.
To tylko chemia, próbowałem racjonalizować własną niestabilność emocjonalną. „Trzymaj się planu. Nie zawiedź przyjaciół. Nigdy ci tego nie wybaczą.”
Grace
Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje. Cały wieczór nie poznawałam samej siebie. Strach i pożądanie mieszały się niepokojąco. A teraz, gdy jedna z moich przyjaciółek wykrwawiała się, a druga wyła z bólu, siedziałam spokojnie i przyglądałam się rzezi, zupełnie jakby to był tylko film.
Gdy Mark dotknął mojego ramienia, poczułam wdzięczność. Cały czas odbierał mój strach. Dzięki jego wsparciu odkryłam swoją prawdziwą naturę. Chciałam krzyknąć do Freddiego: wydłub jej oczy, ale Mark delikatnie zacisnął dłoń.
Zupełnie nie wiem, jak to możliwe, ale całą sobą chłonęłam atmosferę śmierci. Mieszanina moczu, potu i krwi wypełniała mnie euforią. Nie miałam pojęcia, że człowiek w agonii może być tak życiodajny. Zawsze lubiłam mijać miejsca wypadków, jednak bałam się tego, co mogę zobaczyć. To dlatego nie poszłam na chirurgię. Medycyna i szpitale fascynowały mnie z powodów, których sobie nie uświadamiałam. Strach odbierał mi cały zapał do obcowania ze śmiercią. Zapach przerażenia umierającej osoby był zastrzykiem życiodajnej energii. Dzięki mojemu chłopakowi zrozumiałam, co mnie wzmacnia, a co osłabia. Zabierał to, co przeszkadzało mi w odkryciu mojej prawdziwej natury.
Tego wieczoru naprawdę się zakochałam i odkryłam sens ludzkiego życia. Patrzyłam na Marka tańczącego z piłą. Poruszał się z prawdziwa gracją, zupełnie jakby ciężkie urządzenie było naturalnym przedłużeniem ręki. Płynnym ruchem pozbawił Dereka głowy, by po chwili przypuścić atak na nogi Georga. Chłopak wył, gdy Mark odcinał mu dłonie. A potem, kiedy zdjął mu maskę, długo patrzył na przerażoną twarz przyjaciela.
Wiele lat później przyznał, że chciał poczuć smak koktajlu przerażenia i zawodu kogoś bliskiego. Myślę, że nie spodobał mu się ten eksperyment. Nigdy później nie zgodził się na spoufalanie. Preferował przygodne znajomości w barze i szybkie wypady za miasto. Nie próbowałam go namawiać, choć sama jestem ciekawa, jak to jest.
To były wyjątkowe wakacje. Co prawda finał oznaczał koniec wypadów z kumplami na imprezy, ale małżeństwo okazało się mieć więcej zalet. Grace była bardzo pojętna. Szybko nauczyła się opanowywać euforię, która ogarniała wszystkich adeptów, gdy zaczynali pracę. Już wtedy pozwoliła sobie wyjaśnić, że lepiej upozorować zaginięcie przyjaciół na morzu niż zabijać rodziców. Do dziś jednak widzę, jak walczy z pokusą, której w tamte wakacje uległem.