- Opowiadanie: podstuwak - Dum spiro, spero

Dum spiro, spero

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Dum spiro, spero

 

 

 

Strzeliłem do niego dwa razy. Jeszcze zanim upadł, zacząłem żałować zmarnowanych kul. Mogłem zabić go w inny sposób. Odkąd spadły Bomby i stanęły fabryki, wszelkie pociski nadające się do użycia były bezcenne.

Zapalając papierosa, wstałem z posłania i podszedłem do jego ciała. Wpadające przez zniszczałe ściany słońce oświetlało dokładnie jego wątłą sylwetkę. Nosił jeden z tych lekkich kombinezonów mających chronić przed promieniowaniem. To po tym poznałem, że nie jest stąd. Ale nie wyglądał na turystę. Kiedy ściągnąłem mu maskę przeciwgazową, zobaczyłem jasną, pogodną twarz, tak niespotykaną na Dzikich Polach. Tylko tatuaż zdobiący jego lewy policzek, przedstawiający pożerającego swój ogon węża, dziwnie kontrastował z jej łagodnością. Wydawało mi się wtedy, że gdzieś już spotkałem tego mężczyznę, ale moja pamięć była ostatnią rzeczą, na której mogłem polegać.

Dopalając papierosa, przeszukałem zwłoki. Zdziwiło mnie, że oprócz szabli nie znalazłem przy nim żadnej broni. Bądź co bądź trwała wojna i lepiej było mieć przy sobie coś więcej niż kawałek stali. Niektórzy nazywali tę wojnę światową, ale świata już przecież nie było. Były tylko połacie spalonej ziemi, zarażające skażeniem każdego, kto na nich stanął.

Zbierając swoje rzeczy, żałowałem, że mój dziennik wciąż jest rozładowany. Musiałem zapisać wszystko, co do tej pory się wydarzyło, zanim dopadnie mnie kolejny atak amnezji. Miałem nadzieję, że wkrótce znajdę miejsce, w którym będę mógł to zrobić. Choć nie pamiętałem, skąd się tutaj wziąłem, ani gdzie dokładnie jestem, doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, w którą stronę powinienem się udać.

Ruszyłem na wschód z nadzieją, że zdążę znaleźć czystą krew, zanim zapomnę, że wciąż jestem człowiekiem.

 

*

 

– Wiem, dlaczego pytasz o to miejsce. – Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem. – Szukasz relikwii.

Nie odpowiedziałem. Nie mogłem przecież przyznać, że ma rację.

Wciąż spoglądając na mnie z grzbietu swojego wielbłąda, pykał fajką o długim ustniku. Towarzyszył mu drobny chłopak, szczelnie okutany w ochronny kombinezon połączony z maską przeciwgazową. Tamten musiał być jego przewodnikiem. Po dużym logo znanego projektanta, widocznym na skafandrze chłopaka, domyśliłem się, że jest najpewniej z Okręgu Warszawa. Ostatnio wycieczki na Dzikie Pola stały się tam niezwykle modne. W ogóle wystarczyło opuścić Pustynię Zachodnia Europa, by mieć czym się pochwalić, nie tylko w stolicy.

– Niczego nie znajdziesz – przerwał moje rozmyślania przewodnik.– Relikwii już nie ma.

Choć promieniowanie było tutaj wysokie, nosił tylko płócienne spodnie i turban. Jego sumiaste wąsy zwisały poniżej brody i kiedy mężczyzna nie trzymał dłoni na głowni przytroczonej do pasa szabli, nawijał je sobie wokół palca. Ten strój nie dziwił mnie. Ja sam miałem na sobie niewiele więcej. Na Dzikich Polach nikt z miejscowych nie nosił już odzieży ochronnej.

– Na północ stąd widziałem grupę Kozaków – dodał po chwili. – Nie wiem, co robią tak daleko od Siczy Czarnobyl. Uważaj na nich.

Odpowiedziałem mu skinieniem głowy. Byłem mu wdzięczny. Nie musiał mi tego mówić. Może chciał się zrehabilitować po rozboju jakiego dokonał, sprzedając mi morfinę po znacznie zawyżonej cenie?

Ruszyłem we wskazanym przez niego kierunku. Przez jakiś czas słyszałem jeszcze, jak opowiada:

– Kozakami nazywamy tutaj bandytów dotkniętych skażeniem. Zaraz po Bombach zajęli oni większą część dawnej Ukrainy. Pierwsi z nich, zanim jeszcze dopadły ich głębokie mutacje, sami odwoływali się do tej grupy etnicznej. Swoją społeczność zaczęli budować wokół ruin elektrowni w Czarnobylu…

 

*

 

Kolejny atak przyszedł w nocy. Potworny ból głowy. Mdłości. Ucisk wewnątrz czaszki, nieomal pozbawiający przytomności. Nie pomogła nawet spora dawka morfiny.

Jednak to nie ból był najgorszy.

Wiedziałem, że zaraz zapomnę. Skażenie powodowało zmiany w mózgu, które niszczyły pamięć. Nie u wszystkich występowały od razu, ale jeśli ktoś był pod wpływem promieniowania zbyt długo, w końcu zapominał wszystko i stawał się zwierzęciem, bestią kierowaną jedynie instynktami. W zależności od tego, jakie ośrodki mózgu zostały zaatakowane najpierw, zapominaliśmy rzeczy błahych lub zupełnie istotnych. Traciliśmy nic nieznaczące wspomnienia lub całą tożsamość. Tylko serum sporządzone z nieskażonej krwi mogło powstrzymać ten proces. A po dniu, w którym spadły Bomby, czysta krew pozostała jedynie w relikwiach. Nawet ludzie z miast ulegli skażeniu.

Podobno to dzięki czystej krwi, wydobytej z relikwiarzy znalezionych w cerkiewnych katakumbach, kozaccy atamani mogli zachować swoją tożsamość i dowodzić podległymi im hordami. To dlatego musiałem odnaleźć tę krew.

Kiedy atak minął, nadal odczuwałem ból pulsujący w skroniach. Wciąż jednak pamiętałem, kim jestem i to było najważniejsze. Byłem pewien, że tej nocy już nie zasnę. Wiedziony nadzieją, ruszyłem w stronę wschodzącego słońca.

 

*

 

Trzeba przyznać, że umiała się bronić. Jej ruchy były szybkie i zdecydowane. Trzech z pięciu atakujących ją Kozaków leżało już martwych.

Ale nie było mowy o tym, by wyszła z tego cało.

Obalili ją na ziemię, wzniecając chmurę pustynnego pyłu. Kiedy próbowali zedrzeć z niej ubranie, nie krzyczała. W jej oczach był tylko gniew i pogarda.

Oglądając tę scenę, odruchowo ścisnąłem rękojeść rewolweru. Nie mogłem jednak marnować kolejnych kul. Po krótkim namyśle wyjąłem szablę i ruszyłem w ich stronę.

– Czego chcesz w zamian? – zapytała, kiedy ciała Kozaków tężały wokół. Nieudolnie próbowała przy tym zasłonić obnażone piersi. Jej skóra nosiła liczne zmiany nowotworowe. To pewnie je starała się ukryć. Nagości nikt już się nie wstydził.

– Podzielimy się ich rzeczami i każde z nas ruszy w swoją stronę – powiedziałem, pomagając jej wstać.

Przyjrzała mi się podejrzliwie.

– A co z rzeczami z chaty?

Budynek był częściowo zniszczony. Na tle otaczającego go pustkowia wyglądał dość groteskowo.

– Zobaczmy najpierw, co jest w środku – zaproponowałem.

Wciąż zakrywając się przed moim wzrokiem, zaczęła szukać w plecaku ubrania. Nie pamiętałem wtedy, kiedy ostatni raz widziałem kobietę. Może wczoraj. Może rok temu. Zapragnąłem nagle przyciągnąć ja do siebie i przytulić. Poczuć jej zapach. Poczuć bliskość drugiego człowieka. Miałem wrażenie, że z nią wszystko może się udać. Nie wiem, czy odgadła moje myśli, ale uśmiechnęła się. Kiedy w rzeczach jednego z Kozaków znalazła butelkę wódki, upiła spory łyk, po czym obróciła się w moją stronę.

– Chcesz się trochę zabawić? – spytała, podając mi flaszkę.

Przyjąłem butelkę i ujmując dłoń kobiety, poprowadziłem ją w stronę rozpadającego się domu.

 

*

 

Dzisiaj skończyła mi się morfina. Po kolejnym ataku ból jest silniejszy niż przy wszystkich poprzednich. Mam coraz mniej czasu.

Próbowałem określić, gdzie się znajduję, jednak nie potrafię podać dokładnych współrzędnych. W chacie, w której się obudziłem, znalazłem stary, ale działający agregat. Dzięki niemu udało mi się naładować baterie dziennika. Mam nadzieję, że dowiem się z niego, co powinienem teraz zrobić.

Nie wiem, jak długo mieszkam już w tym zrujnowanym domu. Mam wrażenie, że ktoś był tutaj ze mną. W jednym z pokoi znalazłem kobiece ubrania. Kiedy ostatni raz widziałem kobietę?

Włączając mój dziennik, dojadłem resztkę mięsa z metalowej miski.

Resztkę prawdziwego mięsa! Wolałem nie zastanawiać się, skąd je wziąłem.

W dzienniku zapisana była tylko jedna wiadomość wideo. Zapaliłem papierosa i uruchomiłem film. Na ekranie ukazał się mężczyzna około trzydziestki. Nie poznałem go, ale byłem przekonany, że musiałem widzieć go już wcześniej. Miał mądrą, łagodną twarz. To dlatego zdziwił mnie tatuaż zdobiący jego lewy policzek.

Zwinięty wąż pożerający swój własny ogon.

Nieznajomy kilkakrotnie poprawiał kamerę, po czym zaczął mówić:

– Jeżeli mnie nie poznajesz, to znaczy, że nie żyję lub jeszcze do ciebie nie dotarłem. Miejmy nadzieję, że przyczyną jest to drugie… Jeśli nie wiesz, co się tutaj dzieje, posłuchaj. Na skutek skażenia twoja pamięć nie działa najlepiej. Potrzebujemy czystego DNA, by spróbować coś z tym zrobić. Gdyby udało nam się powstrzymać proces, moglibyśmy pomóc nie tylko tobie, ale wszystkim dotkniętym popromiennymi zaburzeniami. To byłby początek nowej cywilizacji. – Mężczyzna zamyślił się. Tkwił jakiś czas ze wzrokiem utkwionym w blat stołu, aż podjął znowu:

– Kiedy byłem w niewoli, myślałem, że nie ma już nadziei. Że ludzkość się skończyła. Symbol, którym mnie tam ozdobili – dotknął dłonią lewego policzka – pozbawiał mnie wszelkich złudzeń. Stracił swoje pierwotne znaczenie i jawił się w swojej dosłowności. Każdego dnia umacniał moje przekonanie o tym, że tak właśnie wyglądała nasza cywilizacja. I że zasłużyła sobie na taki los. Ale teraz wiem, że byłem w błędzie. Teraz wiem, że mamy jeszcze szansę.

Nie kasuj tej wiadomości. Czekaj na mnie. Niedługo się zobaczymy.

Nagranie dobiegło końca.

Nie wiem, gdzie miałem spotkać się z tym człowiekiem. Równie dobrze mogłem zaczekać na niego tutaj. Zapalając kolejnego papierosa, wyszedłem na zewnątrz. Zachodzące słońce migotało w oddali, skręcając się w pustynnych mirażach. Wpatrzony w rozjarzony horyzont, stałem jakiś czas bez ruchu, pocieszając się myślą, że jest jeszcze nadzieja.

 

 

 

Koniec

Komentarze

Kłaniam się Koledze.

To jest to, co misię najbardziej. Ani jednego zbędnego słowa, ani jednego brakującego słowa – przynajmniej podczas pierwszego czytania. Bohater, którego los, cel i tragedia same się tłumaczą. W tle zarys świata za lekką mgłą – dokładniej nie potrzeba, wszystko jasne i bez zbliżeń na szczegóły.

Wielkie dzięki za przeczytanie i ciepłe przyjęcie. Cieszę się, że tekst się podobał.

 

pzdr,

p.

A mnie nie podeszło. Wolałabym więcej wyjaśnień. Na przykład, z kogo pochodziło to mięso, które bohater jadł pod koniec. Skąd wziął oglądany przekaz wideo? Jak to jest z chronologią w tekście, a konkretnie czy młody chłopak z przewodnikiem był…

Babska logika rządzi!

Dla mnie rewelacja. Padam na twarz, wiec więcej napiszę jutro, jak odeśpię . Na razie – klep!

 

Hmm... Dlaczego?

Niezwykle podoba mi się nad wyraz oszczędny sposób ukazania wydarzeń, będących udziałem bohatera. Mam wrażenie, że przeczytałam wszystko, również to, czego nie napisałeś, a jeśli nawet są to tylko wyobrażenia i domysły, wystarczają mi w zupełności. Niedopowiedzenia są jak luki w pamięci bohatera, przez które on także nie ma pewności. Ale ma nadzieję.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Lubię post-apokaliptyczne klimaty, więc czytałem z ciekawością. Napisałeś bardzo fajne opowiadanie, ale zostawiłeś we mnie ogromny niedosyt. Kiedy przeczytałem ostatnie zdanie zapytałem siebie: “Gdzie jest do cholery reszta?!”. Tak jak Finkla wolałbym poznać więcej odpowiedzi.

Masz szacun ludzi ulicy, tfu, Okręgu Warszawa :)

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

Dobry, klimatyczny tekst :) Krótko, treściwie, a choć nieco domyśliłam się zakrętu w końcówce, miałam uczucie: tak właśnie powinno być. Z tymi zanikami pamięci tekst skojarzył mi się z filmem “Memento”, a tam zakręt też, rzecz jasna, był obecny. Rozwijanie tego w coś dłuższego zepsułoby moim zdaniem efekt. Ale żeby nie było, że tylko chwalę – w trakcie lektury naszły mnie te same wątpliwości, co Finklę. Więc tekst jest dobry, ale lekko dziurawy ;)

Na razie na pewno klik, a nad nominacją się zastanowię.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Pochwały przedpiśców wyraźnie wskazują na to, że nie zawsze najważniejsze jest nowatorstwo fabularne. Przede wszystkim liczy się klimat, nastrój, ogólny kolor narracji. Na upartego można by powiedzieć, że tekst jest sprytnym collagem kilku znanych i cenionych tytułów. Ale fabuła opka jest na tyle „ładnie ułożona”, forma na tyle przejrzysta, że można nad tą „wtórnością pomysłu” przejść do porządku dziennego. Bardzo duży plus za nastrój, obrazowy, plastyczny i oszczędny język. To jest właśnie to, o czym zawsze mówię / piszę : nastrój w tekście jest bardzo ważny. Może nawet – w ostatecznym rozrachunku – najważniejszy.

Do Biblioteki z tym czymś ; )

...always look on the bright side of life ; )

Pochwały przedpiśców wyraźnie wskazują na to, że nie zawsze najważniejsze jest nowatorstwo fabularne. Przede wszystkim liczy się klimat, nastrój, ogólny kolor narracji.

Zgadzam się w 100%. :) Króciak, a jaki treściwy. Brawo!

Też skojarzył mi się z “Memento”.

Finklo, nie mam żadnych wątpliwości skąd pochodziło mięso.:)

Ruszyłem we wskazanym przez niego kierunku. Przez jakiś czas słyszałem jeszcze, jak opowiada

Heh, często podczepiam się do wycieczek i dla mnie to nieco przesada. Chyba że gość mówi jak ten lektor w reklamach leków. Dwa zdania, na upartego, jeszcze można podsłuchać, oddalając się, ale wystarczy zgubienie jednego słowa, by przestać rozumieć. Jeśli wszyscy to łykną, to spoko, ja bym wolał to w monologu wewnętrznym, mnie razi.

 

(SPOILER)

Ale to właściwie jedyne, co razi. Fajna rzecz. Mięso w metalowej misce (! psiej?) samo uruchamia mroczne obwody we łbie.

Są jednak te dziury, a jakże, ten facet z uroborosem jakiś nieuzasadnienie pompatyczny (po cholerę?). Ja należę do tej grupy, która musiałaby mieć więcej, by uwierzyć w historię, jakiegoś powiązania, logiki. Dużo więcej niż “zabił kumpla, bo go nie pamiętał”. Albo np. tylko tyle. Niechby na filmie byli oni we dwójkę, w jakimś laboratorium, z kieliszkami w dłoniach… Żadnego patosu. Reszta wyprodukowałaby się w mózgu.

Ja chyba po prostu nie lubię shortów. Niemniej ten jest smaczny. Jak mięso w misce.

 

 

Rooms, a ja mam. To mogła być kobieta, Kozacy albo bohater nagrania.

Babska logika rządzi!

Aż chciało by się wiecej…

Z drugiej strony skondensowanie treści i niedopowiedzenia są największą siłą opowiadania. Dobrze napisany, ciekawy tekst.

A kombinezony i kilka innych rzeczy skojarzyły mi się z Falloutem.

Rooms, a ja mam. To mogła być kobieta, Kozacy albo bohater nagrania.

Bohater nagrania raczej nie – poczatek sugeruje porzucenie ciała. Ale też się waham między Kozakami a kobietą.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Naprawdę bardzo ładnie i ciekawie napisane opowiadanie. Podoba mi się styl z jakim to napisałeś, nie zdradzałeś wszystkiego, nawet imiona bohaterów pozostają nieznane,  świetnie się to czyta. Ta nutka tajemniczości, to był genialny pomysł.  Masz kunszt, nie ma co.

Fajne opowiadanko Podstuwak :)

Czytało się świetnie, aż szkoda, że napisałeś tak bardzo po łebkach, nie rozwijając wątków, które przecież mają duży potencjał.

Zakończenie ponure, idealnie komponuje się ze światem, relikwie z czystą krwią również przypadł mi do gustu :)

 

Z minusów – opowiadanie to raczej mix świetnych pomysłów – filmu Memento, Stalkera, a także wątku Racheli Weintraub z Hyperiona (dziennik!) i choć wykonany bardzo zręcznie, to jednak dla mnie nie był żadną nowością…

 

Niemniej tekst wart uwagi i z pewnością godzien biblioteki :)

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

No tak – nadzieja umiera ostatnia. Klimatyczny, dobrze napisany tekst.

Przeczytałem z prawdziwym zainteresowaniem i żałuję tylko, że nie rozwinąłeś tej historii, bo jest potencjał na coś zdecydowanie dłuższego. 

Spodobał mi się opis ponurej rzeczywistości – ale tak jak pisałem, życzyłbym sobie poznać ją lepiej – a także postać głównego bohatera samotnie dążącego do celu, lecz walczącego również o przetrwanie. 

 

Jednym, a właściwie dwoma słowami: dobra robota. 

Nasuwa mi się gra “stalker” po przeczytaniu tekstu.  Podobało mi się. 

Lubię tę przewrotność w tekście, kiedy beznadziei towarzyszy nadzieja.

 

Ru­szy­łem we wska­za­nym przez niego kie­run­ku. Przez jakiś czas sły­sza­łem jesz­cze, jak opo­wia­da:

– Ko­za­ka­mi na­zy­wa­my tutaj ban­dy­tów do­tknię­tych ska­że­niem. Zaraz po Bom­bach za­ję­li oni więk­szą część daw­nej Ukra­iny. Pierw­si z nich, zanim jesz­cze do­pa­dły ich głę­bo­kie mu­ta­cje, sami od­wo­ły­wa­li się do tej grupy et­nicz­nej. Swoją spo­łecz­ność za­czę­li bu­do­wać wokół ruin elek­trow­ni w Czar­no­by­lu

To już niestety dość niezgrabny fragment, wciśnięty na siłę.

 

…zarażające skażeniem każdego… czy można zarazić skażeniem?

 

Reszta fajna. Wciąga, a niedopowiedzenia tylko dodają historii uroku.

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Za krótkie… Za krótkie! A z drugiej strony wystarczające. Bardzo mi się podobało.

F.S

Opek kojarzy się raczej z grą fallout, tyle że w oprawie słowiańskiej, bo gdzies w tle padają znajome nazwy. Tekst niedojrzały , powinien leżakować. Masa błedów logicznych, brak konsekwencji w rozwijaniu świata, zarzut dotyczy głównie budowaniu tła fabularnego.

Autor pisze, ze wybuchła światowa wojna, której skutkiem jest promieniowanie, niszczące pamięć, a tylko prawdziwa krew z relikwi cerkiewnych jest w stanie zatrzymać proces degradacji mózgu. Ok, niech będzie i tak. 

Ale, wtedy pojawia się masa pytań, dlaczego atamani kozaccy stali na czele hord , bo ile tej krwi i relikwi musialoby byc dostepnych dla każego, zeby owe hordy nie zabijaly w zwierzecym szale siebie jak tez swoich dowódców. Dodatkowo nazywasz kozakow bandytami dotkniętymi skażeniem. Jak ludzie ogarnieci czasowa lub długorwała amnezją sa w stanie zorganizowac się w jakiekolwiek spoleczenstwo? 

W jednym z epizodów, bohater przyszedł z pomocą napadnietej kobiecie, która walczy jak rasowa ninja, ale jednak ulega (?) męskiej przewadze liczebnej, którzy próbują ją zgwałcić, ale nasz bohater wszystkich zabija niczym wyszkolony komandos, po czym kobieta wstaje i wali mowę jakby nic sie nie stalo: “czego chcesz w zamian?” – zapytała o kupony rabatowe w supermarkecie?  

Potem pojawia sie dalsza niekonsekwencja, bohater ze zdziwieniem znajduje kobiece ubrania i pyta sie w myslach kiedy widzial płeć piekną? Dalej jest jeszcze gorzej, bo mamy wrazenie , ze jednak postac takze traci pamiec, wiec pojawia sie nie wiadomo skąd “sciagawka”, która sugeruje ze nasz bohater jednak jest wybrancem losu. Dobra pytam , jest zakazony wiec jak to mozliwe?

 

Ogólnie, niespójna i nielogiczna opowieść, miejscami wtórna, bo korzysta z ogranych pomysłów. Od strony warsztatowej także nie zachwyca. Pozdrawiam. 

 

Jeśli szukać w tekście “science” to jest nieco kulawo – podanie sobie obcej krwi o nieznanej grupie i przechowywanej w… hmm niezbyt optymalnych warunkach ma przywracać pamięć? A jak – pomijając magiczne i religijne wyjaśnienia? Potrzebują czystego DNA z tych próbek? Czyżby regres nauki był taki, że nie potrafili złożyć go z wielu innych wycinając uszkodzone fragmenty? No i te dopadające wszystkich mutacje…

Też mnie zdziwiło, jak ogarnięci skażeniem (a w związku z tym atakami amnezji) Kozacy są w stanie tworzyć społeczeństwo.

Natomiast bardzo podobał mi się klimat, styl, w jakim tekst został napisany, tempo i oszczędność tekstu, więc przymknęłam oko na naukowy pazur i przeczytałam z przyjemnością.

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Wydaje mi się, że największym minusem opowiadania jest niewykorzystanie potencjału. To znaczy – są fajne nazwy, jest klimat, są intrygujące kikuty cywilizacji. Natomiast fabułka jest zbyt słabo związana z wymienionymi aspektami. Za dużo scen to mało istotne rąbanki, główny wątek również jest zbyt słabo związany z tym konkretnym światem postapo. 

Poza tym zamysł na zawarcie opowieści w możliwie oszczędnej formie jest dobry. 

I po co to było?

Wielkie dzięki dla wszystkich za czas poświęcony na tekst. Mam nadzieję, że nie był stracony nawet dla tych, którym tekst nie do końca się podobał lub nie podobał się wcale (pozostaje wierzyć, że w takiej sytuacji znajdzie się w nim coś, co zrekompensuje lekturę).

 

Cenię sobie wszelkie krytyczne głosy, dzięki więc wielkie, że chcieliście się nimi podzielić – mam nadzieję, że przy kolejnych tekstach Wasze uwagi pozwolą mi się ustrzec rzeczy, na które zwróciliście uwagę.

 

@Finkla – chronologia wydarzeń nie jest pomieszana, wszystko dzieje się po kolei. Mam nadzieję, że to trochę wyjaśnia.

 

pzdr,

p.

Czytało się całkiem nieźle, choć z reguły nie przepadam za postapo. To rezultat udanej mieszanki konwencji i dobrego gospodarowania objętością tekstu. Pomysł utraty pamięci nowy nie jest, ale człowiek z wężem sprawdził się jako klamra tekstu. Krew w relikwiach, jako postapokaliptyczny skarb też mnie zaciekawiła – daje szerokie pole do rozważań nad symboliką.

Niemniej w kontekście ostatniej uwagi i w ogóle tekstu jako całości, muszę zgodzić się z Alex, że tag “science” niekoniecznie tu pasuje, ale – podobnie jak Alex – przymknąłem na to oko ;P. 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Pierdyknę szósteczkę dla odprężenia po SF :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Szkoda, że tak krótko. Lubię postapo, lubię czuć ten brud, syf i beznadzieję, kiedy czytam. Czułam to w Twoim tekście. Ciekawy świat wykreowałeś i chętnie dowiedziałabym się trochę więcej, niektóre wątki proszą się o rozwinięcie (podobał mi się pomysł z relikwiami, za to nie rozumiem, skąd ten film, który bohater ogląda pod koniec). 

No i zakończenie…

 

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Wielkie dzięki za przeczytanie i opinie.

Co do tego SF, to ja się jak najbardziej zgadzam – już zmieniłem na “Inne”. Jakoś tak się utarło, że jak przyszłość i brak magii to raczej SF, choć dla mnie ten tekst też nie wpisuje się za bardzo w ten nurt – stąd zmiana.

 

Cieszę się, że w ogólnym rozrachunku się podoba.

 

pzdr,

p.

chronologia wydarzeń nie jest pomieszana, wszystko dzieje się po kolei. Mam nadzieję, że to trochę wyjaśnia

Wiesz, że tym wyjaśnieniem wszystko popsułeś? 

Ja po lekturze byłam pewna, że zaczynasz od końca, do którego później dochodzisz od jakiegoś tam początku. I podobało mi się bardzo. Zwłaszcza w kontekście gigantycznych dziur w pamięci bohatera. 

A potem przeczytałam Twój komentarz i cała moja wizja runęła. Gorzej, bo nie umiem sobie teraz tego poskładać w jakikolwiek kształt i wychodzi mi na to, że nie rozumiem co tu się stało. A brak zrozumienia ujmuje dużo z pewnego uroku, który w opowiadaniu dostrzegłam. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dzięki za przeczytanie i ocenę. Wydaje mi się jednak, że możliwe jest, że przy chronologicznym porządku tekst układa się w ten sam sposób, w jaki ułożył Ci się przy czytaniu.  Albo bardzo podobnie.

 

Niemniej Twój komentarz jest na pewno dla mnie pouczający i z pewnością wyciągnę z niego wnioski.

 

pzdr,

p.

Zostanę przy swojej interpretacji, bo tak mi się ładnie układa i podoba :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Proszę bardzo. Jest to z pewnością mocny argument na rzecz tezy, że autor nie powinien tłumaczyć swoich tekstów. Ja się zresztą z nią w dużej mierze zgadzam.

 

p.

Trafiłem tu z hydeparkowego tematu z nominacjami do piórek. Brakuje Ci, Autorze, jednego głosu na TAK i postanowiłem ten brak uzupełnić. Dlaczego?

 

Początek opowiadania jest dość denerwujący, a fragment wyjaśniający, kim są Kozacy to najgorszy kawałek całego tekstu. Potem się poprawia, choć i tak przez większość czasu sądziłem, że odejdę z decyzją na nie. 

 

Ale ratujesz wszystko w ostatnim “podrozdziale”. Więcej niż ratujesz. Ten ostatni fragment decyduje o wartości całego tekstu. Od mięsa w misce, przez tatuaż na policzku, po otwarte zakończenie. Brilliant.

 

Żeby zabrać głos w szerszej dyskusji z pozostałymi komentatorami: dlaczego wszystko miałoby być dopowiedziane? Przecież gdyby w tym opowiadaniu pojawiło się zdanie zdradzające, skąd pochodzi to mięso, nie byłoby w trakcie lektury niczego do przeżycia. Mnie osobiście zachwycił wywołany (we mnie) przez autora niepokój. O fuck, czy on zjadł tę laskę i tego nie pamięta? O Boże, czy promieniowanie tak usmażyło mu mózg, że zamordował jedyną nadzieję ludzkości? Wow.

Chociaż rozumiem, że takie podejście wymaga pewnej “tolerancji na niejednoznaczność” (tak, to jest koncept naukowy). Jeśli ją masz, czerpiesz przyjemność z otwierających się możliwości interpretacyjnych. 

I jeszcze: otwarte zakończenia, niedopowiedzenia, nie do końca wyjaśnione wątki to dla mnie znak, że autor traktuje swojego czytelnika poważnie. Że potrafi mu w pewnym sensie zaufać, że chce go podrapać po mózgu, a nie wyłożyć kawę na ławę. Bardzo to cenię i chyba głównie dlatego ostatecznie jestem na TAK.

Dzięki za przeczytanie i obszerny komentarz. Cieszę się, że ostatecznie wyszło na plus. Dzięki za głos.

Z krytyką się w pełni zgadzam, pisząc to teraz pewnie w inny sposób przedstawiłbym realia świata w tekście, choć niekoniecznie szczególnie umiejętnie.

 

Jeszcze raz dzięki,

p.

A ja przeczytałam ten tekst dawno i nadal nie potrafię zdecydować, czy mnie nim uwiodłeś, czy nie. Bo z jednej strony dałam się wciągnąć tej niespiesznej narracji, ale z drugiej zbyt wiele pozostawiłeś niedopowiedzeń. I w tym właśnie sęk, że chyba ja na mój gust jest ich nieco za dużo.

Na początku masz trochę za dużo zaimków, szczególnie “jego”.

Dopalając papierosa, przeszukałem zwłoki. – Tu mną wstrząsnęło, wyobraziłam sobie protagonistę grzebiącego między trzewiami denata. Chyba bardziej pasuje tu “obszukałem”.

 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dobre. Przygnębiające, beznadziejne i bardzo dobre.

No i straszne. tak co nieco.

Mi się. Nawet bardzo.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Dzięki za przeczytanie i opinię.

@bemik – Cieszę się, że nawet jeśli tekst nie przypadł Ci w pełni, to przynajmniej znalazłaś w nim coś, co sprawiło, że, mam nadzieję, wart był przeczytania.

 

pzdr,

p.

Mnie nie przekonało.

Główny zarys fabuły do oryginalnych zaliczyć nie można, a motyw z relikwią, tą krwią – jak quest z sesji rpg. Ale napisane dobrze, a lektura lekka.

 

Dla mnie, rozczarowanie.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Wielka apokalipsa z dalekiego tła doprowadziła do apokalipsy osobistej. Bardzo dobrze przedstawiony, tragiczny bohater, do ostatka walczący o przetrwanie, zależne od jego własnych czynów, które z kolei są zależne od sprawności jego pamięci. Historia zatacza pętlę – nieświadomy tego, co robi, bohater unicestwia swą jedyną szansę. Piekielnie prawdopodobne wydaje mi się to błędne koło… Popieram nominację.

Przeczytałem z zainteresowaniem, nadrabiajac zaległości. Dla mnie siłą tekstu jest zbudowany na minimalistycznych szkicach tła i osobistym dramacie protagonisty klimat, podsumowany w pesymistycznym finale. Oszczędna narracja wydaje mi się dobrze dobranym środkiem stylistycznym. Ja również odnioslem wrażenie, że czytam kondensat co najmniej trzech znanych tytułów, ale nie przeszkadzało mi to. Nie uwierała mnie również większość niedopowiedzeń.

 

Za słabość tekstu uznaję spójność, logikę. Mam na myśli motyw czystej krwi (jak? Dosłownie krew? Religią, magią, mistycyzm?) oraz zgrzyt w związku z Kozakami (ile tej krwi musiało być, by powstała – i przetrwała, w warunkach ciągłego narażenia na czynnik chorobotwórczy! – cała społeczność?!). Myślę, że gdybyś zamiast krwi wybrał inny, łatwiej “łykalny” dla czytelbika artefakt, tych wątpliwości by nie było. Reakcja kobiety wydała mi się nieco dziwna, ale być może nie pierwszy raz była w roli ofiary, natomiast położenie wręcz trzech z pięciu to już chyba mocne trzaskanie szmatą z offu w hongkoński filmie kung-fu :-)

 

Uważam, że ten pomysł ma bardzo duży potencjał na dłuższe, bardziej rozwinięte fabularnie opowiadanie. Tym niemniej czas spędzony na lekturze na pewno nie jest zmarnowany. Moim zdaniem Biblioteka to stosowne wyróżnienie.

 

Pisz, chopie, dopracowuj, bo czyta się dobrze :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Wielkie dzięki za przeczytanie i celne uwagi. Mam nadzieję z każdej z nich wyciągnąć lekcję.

 

pzdr,

p.

Mam bardzo mieszane (aczkolwiek nie wstrząśnięte) uczucia. Z jednej strony interesujące postapo (a kto nie lubi postapo, ten z policji!); powiew świeżości po tunelach Metra, porządnie i ładnie napisane, z końcówką, która robi cały tekst, a z drugiej strony jakieś to takie… miałkie. Jakbyśmy – Ty, Autorze, i ja, czytelnik – zaledwie muskali powierzchnię tego świata i – co gorsza – potraktowali bohatera jak, że tak powiem “statystykę” ze słynnego powiedzenia Stalina. Inaczej rzecz ujmując, jakoś nie wczułem się w klimat Dzikich Pól i nie zdołałem przejąć losami naszego świata “po Bombie” ani tragedią samego protagonisty. Rozwiązań fabularnych się nie czepiam. Momentami są trochę naiwne, ale zdecydowanie do kupienia i, co ważniejsze, pchają tekst do przodu.

 

Peace!

 

 

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

(a kto nie lubi postapo, ten z policji!)

No i już, obywatelu Cieniu, jesteście notowani w mojej kartotece… ;-)

Przepraszam za offtop, NMSP.

Babska logika rządzi!

A Pani, przepraszam bardzo, to mnie w ogóle nachodzi ostatnio i prześladuje. I dokucza, tak generalnie, czym czuje się zaniepokojony. Proszę więc zaprosić mnie na kawę albo będę zmuszony złożyć doniesienie o stalkingu.

 

Peace!

 

P.S.

Finkla przeprasza za offtop.

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Jak będziesz pisał to doniesienie o stalkingu, to wolę, na maila niż tutaj. ;-)

Dobra, jak przyjedziesz do Łodzi, to się zgłoś, poszukam jakiegoś taniego kafomatu. ;-)

Finkla nadal przeprasza za offtop.

Babska logika rządzi!

Ha! Będzie randka!

 

P.S.

Finkla nadal przeprasza.

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Miałem tutaj dziękować za przeczytanie i uwagi, co też, Cieniu Burzy, czynię, a Twoje krytyczne zdanie na pewno będę miał w głowie przy pracach nad kolejnymi tekstami. Jednak dziękuję bardzo dyskretnie, nie chcąc Wam przeszkadzać.

I żeby nie było – nie ma w tym ironii. Bo kiedy tekst staje się pretekstem do towarzyskich pogaduszek, to chyba dobrze. Tym bardziej, jeśli zakończonych sukcesem.

 

Pzdr,

p.

Nie jestem pewien, podstuwaku, czy moje zdanie można faktycznie określić jako krytyczne, skoro właściwie nie krytykuję niczego w samym tekście. Całość rozbija się raczej o mój gust i moje wyczucie niniejszego opowiadania.

I masz moje słowo, że wypijemy tę kawę za Twoje zdrowie i dalsze literackie sukcesy.

No i oczywiście – spóźnione, ale szczere – gratulacje z tytułu piórka (wkrótce powinno pojawić się przy opowiadaniu).

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Z toastem trzymam za słowo. I dzięki za świetną wiadomość z rana.

 

Pzdr,

p.

Przeczytałem. Lubię, gdy autor tekstu nie marnuje mojego czasu. Dzięki Ci @podstuwak, że poświęciłeś swój czas na przemyślenie kompozycji wydarzeń i paru detali, a także za oszczędność języka. Podobną oszczędnością słów wykazał się Cormac McCarthy w książce "Droga" z pełnym rozmysłem i zrobił to mistrzowsko. Bo czy nie ma lepszego sposobu na przedstawienie pustego, pozbawionego ludzkich historii świata?

Twoje opowiadanie był dość wiarygodne, nie licząc dwóch detali: "kozackich atamanów z relikwiarzami wydobytymi z cerkiewnych katakumb" ;) chociaż o tym fakcie napisałeś "podobno". Także chęć napadniętej pani do dalszej "zabawy" budzi u mnie pewne wątpliwości.

Skojarzenia z filmem "Memento" są nieuniknione, ale nie tylko dlatego że głównemu bohaterowi co chwilę urywa się film. Opowiadanie, podobnie jak film, zaczyna się i kończy sceną morderstwa, którego sens (a raczej bezsens) odkrywamy dopiero po wysłuchaniu całej historii beznadziejnie nieświadomego i przekonanego o słuszności swojej misji bohatera. Myślę, że właśnie dlatego ten tytuł padł aż trzy razy na forum. Gdybyś jeszcze odwrócił chronologię wydarzeń mogliby Cię oskarżyć o plagiat ;)

Ale plagiatu nie było, dzięki za czerstwy kawałek.

Napisać książkę w tym stylu – to by było wyzwanie.

Napisałbyś?

 

Wielkie dzięki za obszerny i rzeczowy komentarz. Cieszę się, że Ci się spodobało.

Zdaję sobie sprawę, że od skojarzeń, przy takiej konstrukcji, się nie ucieknie i moim zdaniem są one uzasadnione, choć determinują je bardziej tematyka, budowa i ta mniej oczywista warstwa tekstu niż intencjonalne nawiązanie. Mam nadzieję, że przy tak krótkim opowiadaniu jest to wybaczalne.

Co do książki – jakoś tak wychodzi, że piszę bardziej oszczędnie, pewnie z lenistwa, więc jeśli mi kiedyś przyjdzie jakąś napisać, nie będzie raczej pełna barokowych opisów. Ale czy dokładnie w takim stylu? Teraz nie sposób odpowiedzieć.

 

pzdr,

p.

 

PS. Do McCarthy’ego chętnie zajrzę. Dzięki za naprowadzenie.

Trochę za długie jak na szort, to raczej krótkie opowiadanie :) Napisane bez fajerwerków. Za to przemyślane zakończenie. Z rodzaju takich, które lubię. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Dzięki za przeczytanie i opinię!

Niedopowiedzenia robią ten tekst :) I końcówka misie :)

Cieszę się, że Ci się spodobało. Wielkie dzięki za przeczytanie!

Zacząłem czytać. Początek bardzo dobry, świetnie wprowadza w klimat, zarysowuje fabułę i daje obraz świata. Tylko – trzy razy “jego” blisko siebie… Niepotrzebne powtórzenie zaimka.

Jeszcze wrócę, po przeczytaniu całości.

Pozdrówka.

No i przeczytałem.

Świetny tekst, bardzo dobre opowiadanie, ale i coś więcej – konspekt powieści. Z tego pomysłu, z tej fabuły mogłaby powstać bardzo dobra powieść. Ciekawa, intrygująca, dająca do myślenia. Warto, moim zdaniem,  spróbować. Opublikowane teksty usunąć – i zacząć pisać.

Jasne, łatwo się tak mówi…

Zalety tekstu – domknięta opowieść, wyjaśniająca prawie wszystkie wątki. Świat wykreowany wyraziście, plastycznie, kompletnie. Bardzo dobry klimat. Trochę zabrakło mi jednego zdania po tym spotkaniu z kobietą. Chyba ją zjadł…

Minusy drobne – jest za dużo zaimków. Ruszyłem we wskazanym przez niego kierunku → ruszyłem w wskazanym kierunku. Przecież wiadomo, że Kozak z wąsiskami jak u Podbięty  wskazał już kierunek. No i czemu Bomby pisane dużą literą? Przydałoby się wyjaśnienie…

Ale to drobne szczegóły.

Kapitalne opowiadanie, warte rozwinięcia w coś znacznie dłuższego.

Pozdrówka.

Wielkie dzięki za przeczytanie i komentarz. Cieszę się, że Ci się podobało. Nad sprawą zaimków pracuję, choć nie idzie to tak prosto, jakbym sobie życzył.

Co do powieści – sam świat i historia podobają mi się na tyle, bym mógł zacząć, jednak zbieżność z Memento i w ogóle fabułami wykorzystującymi motyw pamięci jest tutaj zbyt silna, bym mógł się na to zdecydować.

Jest mi jednak bardzo miło, że uważasz pomysł za aż tak wartościowy.

Z dystansem podchodzę do postapo, bo wiele z nich wygląda tak samo, a wątki psychologiczno-socjologiczne są w nich kiepskie. Tutaj jednak dostałem klimat pustynnego pustkowia, zaś wprawność z jaką opisujesz drobne gesty i zachowania budujące nastrój są naprawdę warte pozazdroszczenia.

Zasłużone piórko, dobra lektura. Pozdrawiam!

Wielkie dzięki za przeczytanie i komentarz. Cieszę się, że tekst Ci się spodobał. Ja do post-apo podchodzę podobnie, choć kiedy jest dobrze zrobione, lubię. Miło mi, że odebrałeś ten tekst podobnie.

 

pzdr,

p.

Bardzo klimatyczne, dzięki krótkim, migawkowym scenom i oszczędnej formie. Pomysł z bohaterem wytracającym pamięć skojarzył mi się z filmem "Memento" (ale o tym już mnóstwo ludków przede mną wspomniało). Zakończenie wydawało mi się najpierw zbyt otwarte, ale potem przeczytałem jeszcze raz pierwszą scenę i jest w sam raz.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Dzięki za przeczytanie i komentarz. Cieszę się, że Ci się podobało. Tutaj skojarzeń z Memento się spodziewałem, ale też uznałem, że jednak film ten nie ma monopolu na wszystkie fabuły związane z pamięcią. Mam nadzieję, że te skojarzenia nie psują lektury.

 

pzdr,

p.

Bardzo mi się podobało, przeczytałam z przyjemnością :)

Przynoszę radość :)

Dzięki za przeczytanie i komentarz. Cieszę się, że zajrzałaś do starszego tekstu u Ci się podobało.

 

pzdr,

p.

Tak, to była bardzo dobra i satysfakcjonująca lektura. Niby tylko niecałe 10k znaków, ale zdążyłeś wciągnąć mnie w klimat opowiadania, zaciekawić bohaterem i nie pozostawić na koniec z głębokim niedosytem. Przypadł mi do gustu zwłaszcza wątek z zanikiem pamięci – główny wątek, tak naprawdę :D – oraz sposób, w jaki bohater stara sobie z problemem poradzić. Czytając, wyłapałam niedopowiedzeń. Dobra robota :)

Cieszę się, że Ci się spodobało. Dzięki za przeczytanie i zostawienie komentarza!

 

pzdr,

p.

 

Nowa Fantastyka