- Opowiadanie: aelithe - Preludium

Preludium

Umie­ra­ją­ca rasa ludz­ka kon­ty­nu­uje walkę. Tylko po co?

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Preludium

Obiekt wy­da­wał się być krysz­ta­ło­wym, prze­zro­czy­stym me­te­ory­tem, prze­mie­rza­ją­cym ma­je­sta­tycz­nie nie­zmie­rzo­ną prze­strzeń ko­smo­su. Jed­nak bar­dzo łatwo było za­uwa­żyć, że wszyst­ko to jest nie­praw­dą. Przed­miot po­ru­szał się po nie­re­gu­lar­nych krzy­wych, zmie­nia­jąc wie­lo­krot­nie pręd­kość, za­krzy­wie­nie i nie­mal nie­ustan­nie mo­dy­fi­ku­jąc ro­ta­cję. Poza tym prze­miesz­czał się w tak zwa­nej Trze­ciej Prze­strze­ni, gdzie nie po­win­ny po­ja­wiać się nawet fo­to­ny świa­tła.

W rze­czy­wi­sto­ści obiekt był żywym, in­te­li­gent­nym stwo­rze­niem, po­tom­kiem istot, które zmo­dy­fi­ko­wa­ła do swo­ich po­trzeb, nie­ist­nie­ją­ca od mi­lio­nów lat, dawno już za­po­mnia­na cy­wi­li­za­cja. Co waż­niej­sze, nie tylko nie był prze­zro­czy­sty, ale jesz­cze skry­wał w swoim wnę­trzu, nie­wi­docz­ne­go z ze­wnątrz, nie­mal na­gie­go czło­wie­ka. 

Za­nu­rzo­ny w pły­nie ha­bi­ta­tu męż­czy­zna, któ­re­go umysł był za po­mo­cą sieci prze­wo­dów zin­te­gro­wa­ny  z po­jaz­dem i wspie­ra­ją­cym ich obu kom­pu­te­ro­wym roz­sze­rze­niem, na­zy­wał się Ivan Novak. Był typem sa­mot­ne­go łowcy, który nie znał in­ne­go życia. Co praw­da, dziś to i tak nie miało zna­cze­nia, ale w cza­sach, kiedy mo­gli­śmy wy­sta­wić jesz­cze re­gu­lar­ne for­ma­cje, la­ta­nie w szyku nie było jego ulu­bio­ną roz­ryw­ką.

Całe życie mu­siał się zma­gać się z mi­ta­mi dziad­ka i ojca. Był to ba­last, który bar­dzo długi go przy­tła­czał. Dusił i zmu­szał do nie­raz idio­tycz­nych de­cy­zji.

Dzia­dek po­dob­no był ostat­nim, który znik­nął pod zie­mią, kiedy przy­by­li obcy. Mó­wio­no, że za­trza­ski­wał oso­bi­ście drzwi ostat­niej windy, gdy ogni­sta fala zbli­ża­ła się nawet do tak od­da­lo­nych miejsc, jak nawet Ma­ła­ja Zieml­ja.

 Nie­ca­łe dzie­sięć minut za­bra­ło obcym znisz­cze­nie cy­wi­li­za­cji oraz nie­mal do­szczęt­ne uni­ce­stwie­nie ca­łe­go ga­tun­ku. Oczy­wi­ście nie li­cząc po­je­dyn­czych nie­do­bit­ków, któ­rzy schro­ni­li się w naj­bar­dziej nie­praw­do­po­dob­nych miej­scach.

Tylko dzie­sięć minut. Ra­gna­ruk, Ar­ma­ge­don, wiel­ka bitwa końca cza­sów, w mniej niż kwa­drans. Plot­ki gło­si­ły, że głów­no­do­wo­dzą­cy na­jeźdź­ców zo­stał zdy­mi­sjo­no­wa­ny za opie­sza­łość. Ocze­ki­wa­no re­ali­za­cji za­da­nia w trzy mi­nu­ty, jakby to był ro­dzaj spor­tu.  

Novak zwykł trak­to­wać to jako miej­skie, czy ra­czej aste­ro­ido­we le­gen­dy. Nigdy nie spo­tka­li­śmy ob­cych. A jeśli  nawet byśmy ich spo­tka­li, to czy po­tra­fi­li­by­śmy się z nimi po­ro­zu­mieć?

Dziad­ka nie po­znał, ale lu­dzie z do­mo­we­go aste­ro­idu czę­sto go wspo­mi­na­li. Po­wta­rza­li jego opo­wie­ści o świe­cie z sprzed przy­by­cia ob­cych i pierw­szych la­tach po. Mó­wi­li o wy­pra­wach na po­wierzch­nię i uciecz­kach przed po­lu­ją­cy­mi na nich ma­szy­na­mi. Nikt nie umiał mu jed­nak po­wie­dzieć, w jaki spo­sób zdo­by­li­śmy ich tech­no­lo­gię? Jak na­uczy­li­śmy się nisz­czyć drony? A w końcu, w jaki spo­sób wpa­dły w nasze ręce stat­ki nad­prze­strzen­ne?

Oj­ciec miał być tym, który pierw­szy wy­ru­szył my­śliw­cem w prze­strzeń. Praw­da była bar­dziej bru­tal­na, był pierw­szym, który wró­cił. Dla uro­dzo­ne­go i wy­cho­wa­ne­go w pod­ziem­nej ko­pal­ni Ju­ri­ja Wła­dy­sła­wo­wi­cza, sa­mot­ność w kap­su­le po­jaz­du nie była no­wo­ścią. Był jed­nym z tych, któ­rzy opra­co­wa­li za­sa­dy tak­ty­ki i stra­te­gii walki my­śliw­skiej. Mu­sie­li na­uczyć się zasad ka­mu­fla­żu i wy­kry­wa­nia ob­cych stat­ków, za­po­mnieć o ludz­kim in­stynk­cie walki bez­po­śred­niej i za­nie­chać nisz­cze­nia dro­nów, sku­pia­ją się na od­na­le­zie­niu i znisz­cze­niu wła­ści­wej jed­nost­ki.

Ivan uro­dził się już na Siczy. Osa­dzie stwo­rzo­nej we wnę­trzu jed­ne­go z me­te­ory­tów. Jed­nej z wielu, w ja­kich schro­ni­li się uchodź­cy po opusz­cze­niu Ziemi. Miała być tym­cza­so­wym schro­nie­niem, a stała się domem na wiele lat. Nie­mal ze­ro­wa gra­wi­ta­cja, wszech­obec­ny chłód i smród nie­czy­sto­ści, nie wy­da­wa­ły mu się ni­czym nie­zwy­kłym. Tylko ogrom­na praca jego ro­dzi­ców spo­wo­do­wa­ła, że miał nor­mal­ne koń­czy­ny  w prze­ci­wień­stwie do więk­szo­ści ró­wie­śni­ków.

Latać za­czął wcze­śnie, już jak miał dzie­sięć lat. My­śliw­ce w więk­szo­ści były dwu­oso­bo­we, więc do­świad­cze­ni pi­lo­ci za­bie­ra­li mło­dych chłop­ców na loty szko­le­nio­we. Nie było szkół pi­lo­ta­żu i ma­szyn pro­gra­mu­ją­cych umysł, więc do­świad­cze­nie można było zdo­być tylko po­dró­żu­jąc w po­jeź­dzie.

W ak­cjach za­czął brać udział gdy osią­gnął dwu­na­sty rok życia. Jego na­uczy­cie­le stwier­dzi­li, że jest świet­nym pi­lo­tem. Strzel­ców zna­leźć było sto­sun­ko­wo pro­sto, ale do­brzy pi­lo­ci sta­no­wi­li ra­ry­tas.

 Od cza­sów świet­no­ści ojca stra­te­gia zdą­ży­ła już ulec zmia­nie. Kie­dyś szu­ka­li agre­so­rów w po­bli­żu Ziemi, potem przy­szła kolej na da­le­kie wy­pa­dy na te­ry­to­rium ob­cych.

Zda­wa­li sobie spra­wę, że nie są w sta­nie spro­stać im w re­gu­lar­nej bi­twie, więc ata­ko­wa­li szla­ki że­glu­go­we sto­su­jąc starą tak­ty­kę par­ty­zanc­ką. Po wie­lo­mie­sięcz­nych prze­lo­tach znaj­do­wa­li bez­piecz­ną kry­jów­kę i stam­tąd wy­sy­ła­li po­ci­ski prze­ciw­ko okrę­tom wroga. Na­uczy­li się już igno­ro­wać my­śliw­ce, szko­da na nie było cen­nych po­ci­sków. Zro­zu­mie­li też, że ata­ko­wa­nie okrę­tów wo­jen­nych mi­ja­ło się z celem. Siła ognia trzech my­śliw­ców była nie­do­sta­tecz­na, by znisz­czyć krą­żow­nik. Co wię­cej, nawet uszko­dze­nie fre­ga­ty wy­ma­ga­ło wię­cej niż dużo szczę­ścia. Za to jed­nost­ki han­dlo­we były wręcz ide­al­nym celem. Nawet po­je­dyn­czy celny po­cisk był w sta­nie je znisz­czyć.

Gdy wra­ca­li, po­cząt­ko­wo wi­ta­no ich jak bo­ha­te­rów. Długo nie ro­zu­miał za­wie­dzio­nych min dziew­cząt na jego widok. Do­pie­ro koło szes­na­ste­go roku życia, gdy wy­glą­dał już męsko, zro­zu­miał , że dziew­czy­ny ocze­ki­wa­ły seksu z pi­lo­ta­mi, a jako dziec­ko, nie był dość doj­rza­ły. Dla kil­ku­ro­dzin­nych siczy pi­lo­ci byli je­dy­ny­mi do­star­czy­cie­la­mi no­wych genów, więc nawet naj­bar­dziej or­to­dok­syj­ne wspól­no­ty mu­sia­ły ak­cep­to­wać od­stęp­stwa od daw­nych, zwy­cza­jo­wych form współ­ży­cia.

Mimo to, seks nie za­wró­cił mu w gło­wie. Do­ro­bił się wpraw­dzie co naj­mniej tu­zi­na po­ciech, któ­rych w więk­szo­ści póź­niej nawet nie oglą­dał, jed­nak bar­dziej fa­scy­no­wa­ło go po­lo­wa­nie. Po misji odłą­czał się od for­ma­cji i szu­kał szczę­ścia na wła­sną rękę. I to z nie­zły­mi efek­ta­mi. I chyba to ura­to­wa­ło mu życie.

Po jed­nej z akcji, umó­wił się na siczy Bej­rut. Swo­je­go klu­cza nie od­na­lazł. Wi­dział je­dy­nie opu­sto­sza­łe osie­dle, opusz­czo­ne bez śla­dów walki i ja­kiej­kol­wiek in­for­ma­cji. Uznał, że wszy­scy zgi­nę­li.

Strze­lec od­szedł kilka mie­się­cy póź­niej. Po­wie­dział mu, że walka nie ma sensu. A jeśli ma umrzeć, to chce zgi­nąć w ra­mio­nach żony. Zo­stał na jed­nej z sicz. Iwan już nawet za­po­mniał jej nazwę. Nie wi­dzie­li się póź­niej. Od tego wy­da­rze­nia prze­miesz­czał się sam. Pró­bo­wał zna­leźć na­stęp­cę, ale nie było chęt­nych. Przy­naj­mniej nie ta­kich, ja­kich by ocze­ki­wał.

 

Zanim za­cznie szu­kać siczy, mu­siał oczy­ścić po­jazd z pa­so­ży­tów, czyli wszel­kiej maści urzą­dzeń, które mo­gły­by wska­zać po­zy­cję osady. Lą­do­wał na mi­kro­pla­ne­cie lub przy­naj­mniej dużym ska­li­stym sa­te­li­cie, a potem w kom­bi­ne­zo­nie ochron­nym spraw­dzał sta­ran­nie każdy cen­ty­metr ponad dwu­stu­me­tro­wej po­wło­ki my­śliw­ca. Ostat­nio było ich coraz wię­cej. Każde z urzą­dzeń mogło znisz­czyć lub przy­naj­mniej po­waż­nie uszko­dzić po­jazd. Nie­trud­no było wy­snuć wnio­sek, że nie był pod­sta­wo­wym celem, a dzia­ła­nie ob­cych kon­cen­tro­wa­ło się na szu­ka­niu baz. Co gor­sza, ro­bi­li to dość sku­tecz­nie. Bar­dzo szyb­ko opu­sto­sza­ła więk­szość ze zna­nych mu osad.

Kilka z nich nada­wa­ło się do użyt­ku. Przy­go­to­wał tam ha­bi­ta­ty i ogro­dy hy­dro­po­nicz­ne. Od­wie­dzał je co kilka mie­się­cy, by od­no­wić za­so­by żyw­no­ści i tlenu. Inne były to­tal­nie zde­mo­lo­wa­ne. Cał­ko­wi­cie nie­przy­da­ne do cze­go­kol­wiek. Z nie­któ­rych można było wpraw­dzie od­zy­skać kilka uży­tecz­nych rze­czy, ale z więk­szo­ści nie udało się wy­do­być nawet tego.  

Ludzi nie spo­tkał od co naj­mniej dwóch lat, więc gdy na jed­nym z aste­ro­idów roz­po­znał cha­rak­te­ry­stycz­ne ma­sko­wa­nie osady skie­ro­wał się dys­kret­nie do doku.

Nie przy­wi­ta­li go ra­do­śnie.

– Ręce do góry. Nie ru­szaj się do za­koń­cze­nia ska­no­wa­nia. – Roz­legł się w mi­kro­fo­nie.

– Za­po­mnie­li­ście o go­ścin­no­ści?

– Na go­ścin­no­ści nie naj­le­piej się wy­cho­dzi. Gdyby nie po­win­ność krwi, dawno byś nie żył. Dwie z na­szych ko­biet nie mogą zajść w ciążę ze swo­imi part­ne­ra­mi, więc ich mę­żo­wie wy­ra­zi­li zgodę na seks z przy­by­sza­mi. Dzie­ci będę uzna­ne za ich po­tom­stwo. Nie przy­wlo­kłeś ze sobą pa­so­ży­tów? Moją po­przed­nią sicz znisz­czy­ło takie że­la­stwo prze­wle­czo­ne przez idio­tę po­dob­ne­go do cie­bie.

Ge­stem po­zwo­li­li mu wstać i za­pro­wa­dzi­li do jed­ne­go z ko­ry­ta­rzy.

– Zdej­mij kom­bi­ne­zon w prze­bie­ral­ni, umieść w szaf­ce, a potem weź de­zyn­fek­cyj­ny prysz­nic. Masz jedną jed­nost­kę wody i jeśli z nami zo­sta­niesz, na­stęp­ny przy­dział do­sta­niesz nie wcze­śniej niż za mie­siąc. Naj­le­piej naj­pierw się zde­zyn­fe­kuj, a potem użyj część swo­je­go przy­dzia­łu na zmy­cie szam­po­na­tów. Ina­czej bę­dziesz mu­siał je nosić na sobie przez mie­siąc.

Sta­rał się nie dys­ku­to­wać. De­zyn­fek­cje prze­pro­wa­dził spraw­nie. Ilość wody była znacz­nie więk­sza od zwy­cza­jo­wej. Za­ło­żył, że mimo bar­dzo ostre­go przy­ję­cia, w rze­czy­wi­sto­ści bar­dzo za­le­ża­ło im na nowym przy­by­szu. Wło­żył czy­ste majt­ki i przy­go­to­wa­ną na jego roz­miar dża­gha­di­ję. Po­wo­li otwo­rzył drzwi, sta­ra­jąc się nie ude­rzyć głową w nisko osa­dzo­ny sufit.

– Witaj przy­by­szu. Na­zy­wam się Alija Ma­ga­dan. Je­stem star­szą osady. Wy­bacz mo­je­mu part­ne­ro­wi Seg­de­no­wi. Stra­cił już dwu­krot­nie ro­dzi­nę, więc nie lubi ob­cych. Raz przy­wle­kli pa­so­ży­ta, za dru­gim razem ma­ru­der z my­śliw­ca ob­ra­bo­wał osadę, mor­du­jąc przy oka­zji jego bli­skich. Mógł­byś się przed­sta­wić.

-Je­stem Ivan Ju­ri­je­wicz Novak. Je­stem pi­lo­tem. Po­cho­dzę z Siczy. Tej Siczy.

– Polak czy Ro­sja­nin?

– Dzia­dek był Po­la­kiem, ale bab­cia i matka były Ro­sjan­ka­mi, więc je­stem w czę­ści i jed­nym i dru­gim. Czy to jakiś pro­blem?

– Nie, ra­czej zwy­kła ko­bie­ca cie­ka­wość. Sta­ram się zna­leźć jakiś temat do roz­mo­wy. Z mo­je­go oso­bi­ste­go do­świad­cze­nia, wy pi­lo­ci, nie je­ste­ście naj­roz­mow­niej­si. Mó­wisz któ­rymś z tych ję­zy­ków?

– Płyn­nie w obu. Ro­dzi­ce uwa­ża­li, że po­wi­nie­nem. Nie wia­do­mo, co się przy­da w życia.

Miał wra­że­nie, że go ad­o­ru­je. Więc tym bar­dziej stał się ostroż­ny. Nowa krew jest nie­zwy­kle pod­nie­ca­ją­ca dla ko­biet, a z tego zdą­żył za­uwa­żyć, jej part­ner i tak  nie da­rzył go spe­cjal­ną mi­ło­ścią.

– Kilka prak­tycz­nych uwag. Za­strze­gli­śmy sobie, że nie bę­dzie­my na­zy­wać osady siczą. To głu­pia nazwa z po­wie­ści scien­ce-fic­tion, nawet nie­złej, jest nawet w na­szej bi­blio­te­ce.  

– Osada, w któ­rej się uro­dzi­łem na­zy­wa­ła się Sicz. To na pa­miąt­kę sie­dzi­by Ko­za­ków. Wśród za­ło­ży­cie­li było kilku Ukra­iń­ców, więc szu­ka­li cze­goś swoj­skie­go. Ale jeśli sobie tego ży­czy­cie, będę pró­bo­wał tej nazwy nie uży­wać.

– Co ważne. Mamy spory kło­pot z żyw­no­ścią. Zbio­ry będą do­pie­ro  za kilka ty­go­dni więc mamy je­dy­nie reszt­ki. Nasze pole nie jest zbyt duże. Miesz­kań­cy zgo­dzi­li się po­dzie­lić z tobą, ale nie będą to ja­kieś ogrom­ne por­cje.

– W po­rząd­ku. Sam wy­cho­wa­łem się w po­dob­nym miej­scu. Ro­zu­mie­niem sy­tu­ację.

– Mo­że­my kupić twoje od­cho­dy, ale mu­siał­byś do­stać jedną czwar­tą zwy­cza­jo­wej ceny. Chyba, że chcesz z nami zo­stać do zbio­rów, ale mu­siał­byś byś sobie za­pew­nić sam wy­ży­wie­nie.

– Dla mnie nawóz jest bez­u­ży­tecz­ny. Więc zgoda na cenę. Co do dłu­gie­go po­by­tu, to je­stem żoł­nie­rzem, więc po­zwól­cie jeden, dwa dni od­po­cząć. Potem po­le­cę w swoją stro­nę.

– Jesz­cze jeden idio­ta. Uwa­żasz, że mo­że­my wy­grać tę wojnę.

– Wojna nie ma zwy­cięz­ców. I tak nas w końcu znisz­czą. To tylko kwe­stia wy­bo­ru spo­so­bu śmier­ci. Mam efek­tyw­ną broń, więc mogę im za­szko­dzić.

– Za­bi­ja­nie do ni­cze­go nie pro­wa­dzi. Kto od­bie­rze jedno nie­win­ne życie, bę­dzie mu po­czy­ta­ne, jakby zabił całą ludz­kość. Jak mówi świę­ta księ­ga.

– Nie od­bie­raj życia bez po­wo­du, bo jest świę­tym darem w oczach Boga – od­po­wie­dział po arab­sku.

 

Po­si­łek był bar­dzo skrom­ny. Był to ro­dzaj ein­top­fu z odro­bi­ną wa­rzyw bez soli i przy­praw. Por­cja, którą mu po­da­li, była chyba mniej­sza od in­nych, przy­naj­mniej tak wnio­sko­wał po za­cho­wa­niu na­czy­nia do­sto­so­wa­ne­go do spo­ży­wa­nia po­sił­ków w wa­run­kach mi­ni­mal­nej gra­wi­ta­cji. Tym nie­mniej i tak nie na­rze­kał. Po kilku mie­sią­cach spo­ży­wa­nia papki za­wsze to jakaś od­mia­na.

Go­spo­da­rze nie byli zbyt roz­mow­ni, nawet ko­bie­ty wy­da­wa­ły się nie być nim za­in­te­re­so­wa­ne. Dla niego było to no­wo­ścią. Ale nawet to był w sta­nie zro­zu­mieć. Byli zbyt zmę­cze­ni walką o prze­trwa­nie, by my­śleć o czym­kol­wiek. Szyb­ko skoń­czył ko­la­cję i po­szedł spać.

Obu­dził się po kilku go­dzi­nach. Anioł stróż, jak ochrzcił mruka, który miał mu to­wa­rzy­szyć, już stał przed drzwia­mi jego ka­ju­ty.

– Ma Pan jesz­cze dwie go­dzi­ny do śnia­da­nia. Nie mamy zajęć dla Pana. Chciał­byś coś zo­ba­czyć.

– Skoro prze­szli­śmy na ty, to mam na imię Ivan.

– Wiem. – Nie przed­sta­wił się.

– Skrom­nie tu ży­je­cie.

– Osadę za­ło­żył Gul Dur­czi około ośmiu lat temu. Ze­brał grupę dwu­dzie­stu ludzi ze znisz­czo­nych osie­dli i wszyst­ko co nada­wa­ło się do wy­ko­rzy­sta­nia. Prze­szu­ki­wał oto­cze­nie ko­smicz­ną żabą przez dwa lata a potem za­gi­nął.

– Za­czął bu­do­wać inną osadę?

– Nie sądzę. Nawet tu mamy nie­wie­le środ­ków.

– Co z twoją po­przed­nią osadą?

– Ra­czej mało ory­gi­nal­ne. Zde­rze­nie aste­ro­idów. Kil­ko­ro z nas prze­ży­ło i jest tutaj. Więk­szość uży­tecz­nych przed­mio­tów po­cho­dzi z na­szej klit­ki.

– Nie macie cze­goś do picia.

– Islam za­bra­nia spo­ży­cia al­ko­ho­lu.

– Ro­zu­miem, kon­wer­sja nie była do­bro­wol­na.

– Po­wiedz­my, mie­li­śmy mały wybór. Z dru­giej stro­ny, na aste­ro­idzie nie ma moż­li­wo­ści na bycie na rau­szu. To za­gro­że­nie nie tylko dla pi­ja­ne­go, ale także i dla in­nych.

– Tu masz rację.

Novak pró­bo­wał jesz­cze jakiś czas pro­wa­dzić kon­wer­sa­cję, ale jego roz­mów­ca sta­rał się urwać roz­mo­wę. Nie był je­dy­nym, który dawał mu od­czuć, że jest osobą nie­po­żą­da­ną.

Przez cały dzień wy­mie­nił jesz­cze parę zdań. Nawet nie udało mu się do­wie­dzieć, kim mają być jego krót­ko­trwa­łe part­ner­ki. Do­pie­ro wie­czo­rem za­pro­wa­dzo­no go do jed­ne­go z po­miesz­czeń i przed­sta­wio­no dziew­czy­nę. Miała na imię Aisha. Miała może z szes­na­ście lat; miłą, choć nie spe­cjal­nie pięk­ną twarz, ty­po­wą dla osób z sub­kon­ty­nen­tu in­dyj­skie­go. Przede wszyst­kim tym co zwró­ci­ło jego uwagę, była znacz­na dys­tro­fia mię­śnio­wa i wy­raź­ne nie­do­ży­wie­nie. Oprócz mło­de­go wieku, to szcze­gól­nie ten drugi czyn­nik mógł być od­po­wie­dzial­ny za jej pro­ble­my z zaj­ściem w ciążę. Mimo, że więk­szość życia spę­dził nie­mal jak pu­stel­nik, to jed­nak nawet on, po­tra­fił to zro­zu­mieć.

Co in­ne­go part­ner dziew­czy­ny. Pod­bi­te oczy i licz­ne za­dra­pa­nia na dło­niach świad­czy­ły, że ob­cho­dził się z nią dość bru­tal­nie. Strach w jej oczach mówił wię­cej niż słowa.

 

Za­czął z nią roz­ma­wiać. Mó­wi­ła w urdu, któ­re­go znał pod­sta­wy. Nie dość do­brze, by swo­bod­nie kon­wer­so­wać, ale jed­nak na tyle spraw­nie, by po­wie­dzieć kilka kom­ple­men­tów.

De­li­kat­nie gła­dził jej ręce. Po­cząt­ko­wo za­bie­ra­ła je, aby potem zo­bo­jęt­nieć. Stała się zu­peł­nie apa­tycz­na. To była jej forma obro­ny przed part­ne­rem. Kiedy de­li­kat­nie za­czął zdej­mo­wać jej ubra­nia szyb­ko zro­zu­miał dla­cze­go. Całe ciało po­kry­te było si­nia­ka­mi, zo­ba­czył też dwa nie­du­że krwia­ki. Koń­czy­ny dolne były w przy­kur­czu, nie­mal cał­ko­wi­cie usztyw­nio­ne. De­for­ma­cje uda i obu pod­udzi świad­czy­ły o prze­by­tych zła­ma­niach. Ogra­ni­cze­nia w ru­chach w sta­wach bio­dro­wych wska­zy­wa­ły jed­no­znacz­nie na przy­czy­nę tego stanu. Jej part­ner do­bie­rał się do niej na siłę, co przy ist­nie­ją­cym od­wap­nie­niu kości, za­koń­czy­ło się dla niej nie­mal tra­gicz­nie.

Wbrew temu co wy­obra­ża­no sobie w cza­sach przed za­gła­dą, seks przy ni­skiej gra­wi­ta­cji nie był zbyt ro­man­tycz­ny. Po­dob­nie jak w in­nych tego typu miej­scach, ist­niał tu mały pokój z sys­te­mem pasów umoż­li­wia­ją­cym współ­ży­cie. Jego pierw­sze part­ner­ki na­uczy­ły go jak z niego ko­rzy­stać. Chyba jed­nak jej part­ner nie miał tej wie­dzy.

Seks po­trak­to­wał jako za­pła­tę za pobyt. Nie było w nim na­mięt­no­ści. Zwy­kła czyn­ność fi­zjo­lo­gicz­na wy­ko­na­na przez cią­gle jesz­cze bio­lo­gicz­nie spraw­ne­go męż­czy­znę. Mimo to, sta­rał się być dla dziew­czy­ny mak­sy­mal­nie de­li­kat­ny. Po­zwo­lił, by za­czę­ła ak­cep­to­wać jego dotyk, re­ago­wać na de­li­kat­ne po­ca­łun­ki i do­pie­ro wtedy ob­ró­cił ją ple­ca­mi do sie­bie.

Nie za­czął pe­ne­tro­wać jej na­tych­miast. Po­zwo­lił, by do­pu­ści­ła jego ręce w oko­li­ce kro­cze i cze­kał na mo­ment, kiedy stward­nie­ją jej bro­daw­ki sut­ko­we, a wej­ście po­chwy sta­nie się mokre. O ile znał fi­zjo­lo­gię ko­biet, to tego dnia było wy­jąt­ko­wo wil­got­ne. Dziew­czy­na mogła mieć dzień owu­la­cji. 

Gdy uznał, że jest wła­ści­wy mo­ment, wpro­wa­dził dość szyb­ko czło­nek do po­chwy. Za­re­ago­wa­ła de­li­kat­nym wes­tchnie­niem i od­ru­cho­wym skur­czem zwie­ra­cza. Po­cze­kał chwi­lecz­kę, aż roz­luź­ni uchwyt, potem za­czął de­li­kat­nie pe­ne­tro­wać. Sta­rał się do­sto­so­wać do rytmu par­ter­ki, to przy­spie­sza­jąc, to zwal­nia­jąc , to zmie­nia­jąc kie­ru­nek pchnięć w za­leż­no­ści od ru­chów jej ciała. Czuł jak dziew­czy­na kil­ku­krot­nie szczy­to­wa­ła, zanim wy­peł­nił ją swoim na­sie­niem.  Miał na­dzie­ję, że dziew­czy­na spo­tka­nie z nim bę­dzie wspo­mi­nać do­brze.

 

Opu­ścił osadę bez żalu. Czuł ich wro­gość i brak ak­cep­ta­cji. Nie miał im tego za złe, ale dzię­ki temu szyb­ciej za­pra­gnął sa­mot­no­ści. Nie był czło­wie­kiem, który z za­sa­dy chce być sam. Lgnął do to­wa­rzy­stwa, ale wie­dział też, kiedy jest nie­mi­le wi­dzia­ny. Te sa­mot­ne lata wy­ci­snę­ły na nim swo­iste pięt­no. Chciał jak naj­szyb­ciej do­trzeć do jed­nej z swo­ich pu­stych osad. Posoa była naj­bli­żej. Dawno jej nie od­wie­dzał, więc miał pew­ność, że o ile nie do­szło do ja­kiejś ka­ta­stro­fy, to z pew­no­ścią, znaj­dzie coś smacz­ne­go w ogro­dzie. Poza tym do­sta­nie sporą por­cję świe­że­go tlenu.

My­śli­wiec chyba wy­czuł jego in­ten­cje, więc po­ru­szał się wy­jąt­ko­wo szyb­ko. Novak wy­strze­lił za­le­d­wie czte­ry sondy pro­wa­dzą­ce, cza­sem z an­giel­skie­go zwane star­li­gh­ta­mi. Po­win­ny być dwa ze­sta­wy każdy po dwa­dzie­ścia czte­ry sondy, ale po­zo­sta­ło mu ich razem tylko szes­na­ście. My­śli­wiec sam od­twa­rza utra­co­ne, ale trwa to długo, a skoro tę cześć prze­strze­ni po­znał jak wła­sną kie­szeń, na­uczył się każ­de­go jej za­krzy­wie­nia i nigdy nie spo­tkał się tu z ak­tyw­no­ścią ob­cych, uznał, że nie po­wi­nien się na­ra­żać na nie­po­trzeb­ne stra­ty. Spe­cy­fi­ką trze­ciej prze­strze­ni jest brak ja­kich­kol­wiek źró­deł ener­gii po­zwa­la­ją­cych na ocenę oto­cze­nia. Nie ma nawet cieni wid­mo­wych gwiazd, tak cha­rak­te­ry­stycz­nych dla prze­strze­ni dru­giej. Aby po­ru­szać się nie tra­fia­jąc w inne obiek­ty, po­trzeb­ne jest źró­dło ener­gii i taką rolę speł­nia­ją sondy pro­wa­dzą­ce. Są one co praw­da, po­dob­nie jak i my­śli­wiec, zdol­ne na wy­kry­cie ano­ma­lii i obiek­tów do­pie­ro z nie­wiel­kiej od­le­gło­ści, ale emi­tu­jąc wiąz­ki ener­gii po­zwa­la­ją na wy­kry­cie ar­te­fak­tów po­mię­dzy nimi a stat­kiem. Zwy­kle latał na ośmiu. To wy­star­czy­ło nawet w cza­sie walki. To on był my­śli­wym, który wy­bie­rał miej­sce i czas ataku. Tym razem miało być ina­czej.

Seg­ment koń­co­wy pe­ne­tra­to­ra wy­krył z dużym opóź­nie­niem. Wy­strze­lił po­zo­sta­łe star­li­gh­ty, parę wabi, dwie prze­ciw­ra­kie­ty oraz parę mo­du­łów ra­dio­elek­trycz­nych, a potem za­czął wy­ko­ny­wać de­li­kat­ne uniki. Le­ciał zbyt szyb­ko, by zdą­żyć ukryć w dru­giej prze­strze­ni, nie­do­stęp­nej dla pe­ne­tra­to­rów, a jed­no­cze­śnie kąt zbli­ża­nia się po­ci­sku unie­moż­li­wiał uciecz­kę. Zdał sobie rów­nież spra­wę, że po dru­giej stro­ny był nie ama­tor z kor­po­ra­cji, ale do­świad­czo­ny pilot lub strze­lec. Po­cisk nie tylko nie dał się na­brać na wabie, z któ­rych dwa zneu­tra­li­zo­wał po­ci­skiem ra­dio­elek­tro­nicz­nym, ale rów­nież omi­nął prze­ciw­ra­kie­ty, przy oka­zji nisz­cząc kilka wy­strze­lo­nych gło­wic. Fala eks­plo­zji dała No­va­ko­wi jed­no­znacz­ny obraz pola bitwy, który nie wy­glą­dał zbyt obie­cu­ją­co. Wi­dział za­le­d­wie jedną per­fek­cyj­nie pro­wa­dzo­ną część urzą­dze­nia i kilka eli­mi­na­to­rów. Nie udało mu się jed­nak od­na­leźć urzą­dzeń lo­ka­li­zu­ją­cych, co mo­gło­by by zwięk­szyć istot­nie jego szan­se na uciecz­kę.

Ma­new­ry wy­ko­ny­wał po­wo­li, tak by emi­sja ener­gii była mi­ni­mal­na. Zde­cy­do­wa­nie ope­ra­tor po­ci­sku znał jego po­zy­cję, ale re­ago­wał na jego ruchy ze spo­rym opóź­nie­niem. To da­wa­ło pew­ność, że nie miał na sobie pa­so­ży­ta na­pro­wa­dza­ją­ce­go.

Po nie­mal szkol­nym ma­new­rze trze­cim, wy­szedł poza pole efek­tyw­ne ataku, co zmu­si­ło moduł ata­ku­ją­cy do zmia­ny toru po­dej­ścia i po­now­nie wpro­wa­dzi­ło w pole efek­tyw­ne urzą­dzeń de­fen­syw­nych No­va­ka. Ten wy­ko­rzy­stał to bez­błęd­nie, eli­mi­nu­jąc urzą­dze­nie po­ci­skiem ra­dio­elek­tro­nicz­nym. Potem wy­ko­nał ma­newr osiem­na­sty, po któ­rym jed­nak zdał sobie spra­wę ze zbli­ża­nia się ko­lej­nych trzech sys­te­mów. Nad­la­ty­wa­ły z róż­nych kie­run­ków, więc tym razem pra­wie na pewno mu­sia­ły go do­paść. Otwo­rzył ogień z dzia­łek po­kła­do­wych. To zdra­dza­ło jego po­zy­cję, ale prze­cież i tak miał pew­ność, że ata­ku­ją­cy ją zna. Ata­ku­ją­ce seg­men­ty wy­strze­li­ły kom­plet gło­wic jesz­cze spoza ich za­się­gu ba­te­rii za­po­ro­wych. Chyba kilka tra­fił, ale miał zbyt mało czasu, by prze­ana­li­zo­wać wy­ni­ki. My­śli­wiec wci­snął go w kap­su­łę ra­tun­ko­wą i wy­strze­lił w prze­strzeń. Za­re­je­stro­wał tylko krót­ki efekt, któ­rzy sko­ja­rzył mu się  z bły­skiem świa­tła. Szcze­rze mó­wiąc, to nawet Novak miał pro­blem z okre­śle­niem cha­rak­te­ru zja­wi­ska. To tro­chę tak, jakby tłu­ma­czyć śle­pe­mu, czym są ko­lo­ry.

Stra­cił przy­tom­ność.

 

Gdy do­szedł do sie­bie, ota­cza­ła go ni­cość. Brak ja­kich­kol­wiek śla­dów ist­nie­nia cze­go­kol­wiek.  Nie tylko w za­kre­sie zmo­dy­fi­ko­wa­nej do ota­cza­ją­cych wa­run­ków per­cep­cji, ale rów­nież i dla kilku do­stęp­nych w tym­cza­so­wym schro­nie­niu urzą­dzeń. Kap­su­ła była czę­ścią or­ga­ni­zmu my­śliw­ca i wy­da­wa­ła się być wil­got­na oraz nie­przy­ja­zna. Jed­nak to wła­śnie ona była tym ele­men­tem, dzię­ki któ­re­mu nie roz­padł się na sub­a­to­mo­we cząst­ki. Za­czął po­stę­po­wać zgod­nie z na­pi­sa­ną jesz­cze za cza­sów ojca pro­ce­du­rą. Włą­czył na­daj­nik i po chwi­li bez­owoc­ne­go na­słu­chu włą­czył sy­gnał. To zdra­dza­ło jego po­zy­cję, także wro­gom, ale i tak wy­da­wa­ło mu się to mniej strasz­ne, niż utra­ta zmy­słów w pu­st­ce. Wie­dział, że w ta­kich wa­run­kach, bez do­pły­wu ja­kich­kol­wiek bodź­ców z ze­wnątrz, wszyst­kim od­bi­ja w ciągu kilku go­dzin. Potem wpły­nął do kom­bi­ne­zo­nu i po­łknął tok­sy­nę. Bę­dzie w sta­nie ana­bio­zy przez kilka ty­go­dni, po któ­rych się wy­bu­dzi i bę­dzie mógł oce­nić sy­tu­ację. Za­mknął oczy.

 

Znów był na Siczy. Jego my­śli­wiec do­cu­mo­wał jako ostat­ni z roju dwu­dzie­stu po­dob­nych. Po­czuł to za­wrot­ne wi­ro­wa­nie i wci­ska­ją­cą w pod­ło­gę siłę od­środ­ko­wą. Prze­czoł­gał się przez władz, a potem po­ko­nał sys­tem śluz, by w świe­żym ubra­niu wyjść na hol. Tu cze­ka­ła na niego jego pierw­sza mi­łość, dłu­go­wło­sa, blond pięk­ność o nie­sa­mo­wi­tych błę­kit­nych oczach. Przy­tu­lił ją mocno i za­czął ca­ło­wać ją w usta de­li­kat­nie wi­ru­jąc. Po chwi­li po­czuł jak dwie pary de­li­kat­nych rąk ścią­ga­ją ich na po­ziom grun­tu. Dwój­ka mały dzie­ci w cięż­kich ma­gne­tycz­nych bu­tach, pa­trzy­ła na nich ta­ki­mi sa­my­mi nie­bie­ski­mi oczę­ta­mi i mó­wi­ła. – Ja, też. Tato. Ja, też.

To dziw­ne, ale nawet nie pa­mię­tał imie­nia dziew­czy­ny. Przez te wszyst­kie lata tak bar­dzo sta­rał się o niej za­po­mnieć. Wy­rzu­cić, ze wspo­mnień po­ni­że­nia, ja­kich od niej do­znał. A teraz wró­ci­ła, rów­nie młoda i dziew­czę­ca, jak w dniu, w któ­rym po raz ostat­ni opu­ścił Sicz.

 

Prze­bu­dze­nie było bólem głowy. Wpraw­dzie bez wy­mio­tów, jakie mie­wał przy pierw­szych prze­kro­cze­niach ba­rier, ale chyba o po­rów­ny­wal­nej in­ten­syw­no­ści. Timer wska­zy­wał na upływ trzech ty­go­dni, ale zda­wał sobie spra­wę, że za­cho­wa­nie czasu w trze­ciej prze­strze­ni, w żaden spo­sób nie ko­re­lu­je z cza­sem w pierw­szej. Mogły upły­nąć rów­nie do­brze go­dzi­ny, jak i lata. Przej­rzał log. Był zu­peł­nie czy­sty. Żad­nych wia­do­mo­ści. Żad­nych ano­ma­lii. Tylko wszech­obec­na pust­ka. Przy­jął drugą dawkę tok­sy­ny. Wie­dział, że obu­dzi się za kilka mie­się­cy. Wtedy przyj­mie trze­cią, po któ­rej za­śnie na wiecz­ność. Roz­pa­da­jąc się na czą­stecz­ki, które wzdłuż strun wrócą do lep­szej ma­cie­rzy w innej rze­czy­wi­sto­ści. 

 

Obu­dził się w mięk­kim łóżku. Czy był w raju? Chyba nie. Po­tęż­na gra­wi­ta­cja, ja­kiej dotąd nie znał, wci­ska­ła do w ma­te­rac. Gdzie je­stem? Py­ta­nia ni­czym klat­ki fil­mo­we prze­su­wa­ły się w gło­wie. W obu przed­ra­mio­nach czuł wkłu­te igły, a obok łóżka stały na­czy­nia z pły­na­mi.

– Witam ka­pi­ta­nie Novak. Cie­szę się, że Pan się obu­dził.

– Kim je­steś? Gdzie ja je­stem? Co mi ro­bi­cie?

– Moje nor­mal­ne imię nie wiele ci powie, poza tym jest nie do wy­mó­wie­nia w twoim ję­zy­ku. Na­zy­waj mnie po pro­stu Piotr Paw­ło­wicz.

– Po co znisz­czy­li­ście Zie­mię?

– Zna­leź­li­śmy waszą pla­ne­tę opu­sto­sza­łą. Zo­sta­ła znisz­czo­na przez inną rasę. Od kil­ku­dzie­się­ciu lat

po­szu­ku­je­my was w ko­smo­sie.

– Po co nas szu­ka­cie?

– Je­ste­ście isto­ta­mi ro­zum­ny­mi i jak każda isto­ta my­ślą­ca pra­gnie­cie nie tylko żyć, ale także i się roz­wi­jać. Po­przez two­rze­nie lub nisz­cze­nie. Po­dob­nie jak wy, mamy po­dob­ne ma­rze­nia. Po­sta­no­wi­li­śmy spró­bo­wać was oca­lić.

– Nic nie ma za darmo. Jaka jest tego cena.

– Mu­sisz po­roz­ma­wiać z za­rząd­ca­mi. Ja je­stem tylko le­ka­rzem. Mam cię po­skła­dać i po­sta­wić na nogi.

– Kiedy się z nimi spo­tkam?

– Naj­pierw mu­sisz wy­do­brzeć. Od co naj­mniej dwóch mie­się­cy byłeś w śpiącz­ce. Czeka mnie na­praw­dę wiele pracy.

– Kiedy cię po­znam?

– W swoim cza­sie. Nie je­steś pierw­szym czło­wie­kiem, z któ­rym pra­cu­ję. Jako po­pu­la­cja prze­szli­ście trau­mę i na­praw­dę nie­wie­le trze­ba, aby wy­pro­wa­dzić was z rów­no­wa­gi psy­chicz­nej. Na dziś muszę już koń­czyć naszą roz­mo­wę. Wró­ci­my do niej jutro. Na­tu­ral­nie jak bę­dziesz miał na nią ocho­tę.

Isto­ta po dru­giej stro­nie ścia­ny była jak na ludz­kie stan­dar­dy bar­dzo szczu­pła, choć pra­wie o po­ło­wę wyż­sza od czło­wie­ka. Syl­wet­ka wy­da­wa­ła się trosz­kę dziw­na, choć nie trud­no było do­strzec dwie koń­czy­ny górne oraz dolne i zde­cy­do­wa­nie hu­ma­no­idal­ne kształ­ty. Był to mistrz pro­jek­tu, a ści­ślej jego wła­ści­wy autor. To­wa­rzy­szył mu ciem­niej­szy i zde­cy­do­wa­nie niż­szy po­moc­nik.

Isto­ta wy­łą­czy­ła trans­la­tor i po­wie­rzy­ła kon­ty­nu­ację pro­jek­tu to­wa­rzy­szo­wi.

Przed drzwia­mi cze­kał już na niego nie­bie­ska­wy, nieco tylko niż­szy urzęd­nik z ad­mi­ni­stra­cji floty.

– Dok­to­rze Cro, czy jest Pan za­do­wo­lo­ny z efek­tów na­sze­go pro­gra­mu.

– Myślę, że tak. Są w tej chwi­li naj­bar­dziej obie­cu­ją­cą z ba­da­nych ras, pod wzglę­dem na­szych po­trzeb. Cho­ciaż nie ukry­wam, że to do­pie­ro po­czą­tek moich eks­pe­ry­men­tów.

– Czy cze­goś Panu bra­ku­je, Eks­ce­len­cji?

– Przede wszyst­kim osob­ni­ków. Do dziś udało nam się od­na­leźć za­le­d­wie 3 ty­sią­cz­ną po­pu­la­cję,  w tym więk­szość osob­ni­ków zde­gra­do­wa­nych fi­zycz­nie i psy­chicz­nie. Poza tym, za­sad­ni­czą część badań będę mógł do­pie­ro prze­pro­wa­dzić na Globe 2.

– Dla­cze­go Pan uważa, że ta rasa jest obie­cu­ją­ca.

– Wiesz dla­cze­go zo­sta­łem eg­zo­we­te­ry­ne­rzem?

– Nie śmiał­bym grze­bać w Pań­skich ak­tach.

– Wiem, że Pan je zna, Bric. Ale jeśli woli Pan po­zo­ry, spró­bu­ję je za­cho­wać. Poza tym mój wybór ży­cio­wy nie był ta­jem­ni­cą i wią­zał się z ta rasą. Mój oj­ciec, jako po­li­tyk ar­che­ro­nu, był zde­cy­do­wa­nym prze­ciw­ny do­star­cze­niu im my­śliw­ców. Za­fa­scy­no­wa­ły mnie efek­ty tej próby.

– Z tego co wiem, nie osią­gnę­li ja­kichś osza­ła­mia­ją­cych efek­tów.

– To za­le­ży do punk­tu wi­dze­nia. Dwie­ście po­da­ro­wa­nych ma­szyn w rę­kach na­szych pi­lo­tów mo­gło­by uzy­skać wie­lo­krot­nie więk­sze suk­ce­sy bo­jo­we. Ale efekt psy­cho­lo­gicz­ny pa­ni­ki, gdy za­ata­ko­wa­li we­wnętrz­ne linie trans­por­to­we, był zde­cy­do­wa­nie istot­ny dla zła­ma­nia po­tę­gi X-ru w tym re­jo­nie. Kiedy ścią­gnę­li duże siły do wy­eli­mi­no­wa­nia szkod­ni­ków, kilka są­sied­nich ras rzu­ci­ło się na ich Im­pe­rium. My sami uzy­ska­li­śmy od nich trzy pla­ne­ty za­sad­ni­cze.

– To nie­wie­le.

– Oba­wiam się, że się my­lisz. Całe nasze Im­pe­rium ze zło­żo­ny­mi struk­tu­ra­mi to dziś sto osiem­dzie­siąt jeden pla­net za­sad­ni­czych. Resz­ta to te­re­ny gór­ni­cze i mi­li­tar­ne. Czę­sto cza­so­wo tylko za­miesz­ka­łe.

– Myślę, że uda mi się sko­ry­go­wać moją nie­wie­dzę. Wła­ści­wie jaki jest cel tego pro­jek­tu?

– Szu­ka­my ras, które mo­gły­by współ­funk­cjo­no­wać z nami w ra­mach na­sze­go sys­te­mu.

– A wła­ści­wie, jaki jest cel tego ba­da­nia?

– Nasza rasa jest bar­dzo stara. Już dawno osią­gnę­ła apo­geum swo­jej świet­no­ści. Jesz­cze jakiś czas bę­dzie­my ist­nieć, ale w dość okre­ślo­nej przy­szło­ści, nasz los już jest znany. Oczy­wi­ście są to dzie­siąt­ki ty­się­cy lat, ale jeśli chce­my z nich sko­rzy­stać, to mu­si­my zna­leźć na­stęp­ców, któ­rzy po­zwo­lą nam względ­nie spo­koj­nie do­cze­kać do końca na­sze­go prze­zna­cze­nia.

– A jaka jest al­ter­na­ty­wa?

– Ciem­ność.

Koniec

Komentarze

Prze­czy­ta­łem do po­ło­wy, a potem mi zbrzy­dło. Ta­kich opo­wia­stek w In­ter­ne­cie krąży ty­sią­ce. To nie jest żadne scien­ce fic­tion, tylko nie­cie­ka­wa space opera dla dzie­się­cio­lat­ków. Po­zdra­wiam.

Hmmm. Tekst nie przy­padł mi do gustu – naj­pierw bar­dzo długo opo­wia­dasz, co dzia­ło się, zanim bo­ha­ter zna­lazł się w okre­ślo­nej sy­tu­acji. Potem szyb­ki nu­me­rek i walka. Ani jedno, ani dru­gie mnie spe­cjal­nie nie za­in­te­re­so­wa­ło. Może dla­te­go, że nie je­stem chłop­cem. A na końcu deus ex ma­chi­na.

Warsz­ta­to­wo – po­zo­sta­ło Ci jesz­cze sporo pracy.

Był to ba­last, który bar­dzo długi go przy­tła­czał.

Li­te­rów­ka. Masz ich dość dużo.

spraw­dzał sta­ran­nie każdy cen­ty­metr ponad dwu­stu­me­tro­wej po­wło­ki my­śliw­ca. Ostat­nio było ich coraz wię­cej.

Sta­tek rósł, że cen­ty­me­trów było coraz wię­cej? Uwa­żaj na za­im­ki.

Ma Pan jesz­cze dwie go­dzi­ny do śnia­da­nia. Nie mamy zajęć dla Pana. Chciał­byś coś zo­ba­czyć.

Pan, ty, twój itp. w dia­lo­gach pi­sze­my ra­czej małą li­te­rą. Jeśli ostat­nie zda­nie jest py­ta­niem (a na to wy­glą­da), to wy­pa­da­ło­by za­koń­czyć je py­taj­ni­kiem.

Fala eks­plo­zji dała No­va­ko­wi jed­no­znacz­ny obraz pola bitwy, który nie wy­glą­dał zbyt obie­cu­ją­co.

A jakie śro­do­wi­sko wy­ko­rzy­sty­wa­ła ta fala, żeby się roz­prze­strze­niać? Eks­plo­zje w próż­ni?

Zde­cy­do­wa­nie ope­ra­tor po­ci­sku znał jego po­zy­cję,

Jego, czyli po­ci­sku? Brawa dla ope­ra­to­ra. ;-)

Potem wy­ko­nał ma­newr osiem­na­sty,

Hmmm. A osiem­na­sty to który?

Włą­czył na­daj­nik i po chwi­li bez­owoc­ne­go na­słu­chu włą­czył sy­gnał.

Po­wtó­rze­nie. Na­daj­ni­kiem na­słu­chi­wał?

Do dziś udało nam się od­na­leźć za­le­d­wie 3 ty­sią­cz­ną po­pu­la­cję

Licz­by ra­czej słow­nie. A w dia­lo­gach obo­wiąz­ko­wo.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Z przy­kro­ścią wy­zna­ję, że opo­wia­da­nie nie zro­bi­ło na mnie ko­rzyst­ne­go wra­że­nia. Przy­dłu­gi wstęp, który chyba miał przy­bli­żyć po­stać bo­ha­te­ra, oka­zał się dość nu­żą­cy, zaś póź­niej­sze opisy do­ko­nań w sfe­rze dam­sko-mę­skiej, a potem na polu walki, kom­plet­nie mnie nie za­in­te­re­so­wa­ły. Za­koń­cze­nia chyba nie zro­zu­mia­łam.

Do nie naj­lep­sze­go od­bio­ru tek­stu z pew­no­ścią przy­czy­ni­ło się także fa­tal­ne wy­ko­na­nie.

 

Po­wta­rza­li jego opo­wie­ści o świe­cie sprzed przy­by­cia ob­cych… – Po­wta­rza­li jego opo­wie­ści o świe­cie sprzed przy­by­cia ob­cych

 

Jed­nej z wielu, w ja­kich schro­ni­li się uchodź­cy po opusz­cze­niu Ziemi.Jed­nej z wielu, w któ­rych schro­ni­li się uchodź­cy po opusz­cze­niu Ziemi.

 

wy­sy­ła­li po­ci­ski prze­ciw­ko okrę­tom wroga. Na­uczy­li się już igno­ro­wać my­śliw­ce, szko­da na nie było cen­nych po­ci­sków. – Po­wtó­rze­nie.

 

Roz­legł się w mi­kro­fo­nie. – A nie w gło­śni­ku? Li­te­rów­ka.

 

-Je­stem Ivan Ju­ri­je­wicz Novak. – Brak spa­cji po dy­wi­zie, za­miast któ­re­go po­win­na być pół­pau­za.

 

ale mu­siał­byś byś sobie za­pew­nić sam wy­ży­wie­nie. – Dwa grzyb­ki w barsz­czy­ku.

 

Go­spo­da­rze nie byli zbyt roz­mow­ni, nawet ko­bie­ty wy­da­wa­ły się nie być nim za­in­te­re­so­wa­ne. Dla niego było to no­wo­ścią. Ale nawet to był w sta­nie zro­zu­mieć. Byli zbyt zmę­cze­ni… – Przy­kład by­ło­zy.

 

ale jego roz­mów­ca sta­rał się urwać roz­mo­wę. – Po­wtó­rze­nie.

 

Miała na imię Aisha. Miała może z szes­na­ście lat… – Po­wtó­rze­nie.

 

miłą, choć nie spe­cjal­nie pięk­ną twarz… – …miłą, choć niespe­cjal­nie pięk­ną twarz

 

co mo­gło­by by zwięk­szyć istot­nie jego szan­se na uciecz­kę. – Dwa grzyb­ki w barsz­czy­ku.

 

efekt, któ­rzy sko­ja­rzył mu się  z bły­skiem świa­tła. – Li­te­rów­ka.

 

by w świe­żym ubra­niu wyjść na hol. – …by w świe­żym ubra­niu wyjść do holu.

 

Moje nor­mal­ne imię nie wiele ci powie… – Moje nor­mal­ne imię nie­wie­le ci powie

 

choć nie trud­no było do­strzec dwie koń­czy­ny górne… – …choć nietrud­no było do­strzec dwie koń­czy­ny górne

 

Czy cze­goś Panu bra­ku­je, Eks­ce­len­cji?Czy cze­goś panu bra­ku­je, eks­ce­len­cjo?

Zwro­ty grzecz­no­ścio­we pi­sze­my wiel­ka li­te­rą, kiedy zwra­ca­my się do kogoś li­stow­nie.

 

Poza tym mój wybór ży­cio­wy nie był ta­jem­ni­cą i wią­zał się z ta rasą. – Li­te­rów­ka.

 

Mój oj­ciec, jako po­li­tyk ar­che­ro­nu, był zde­cy­do­wa­nym prze­ciw­ny do­star­cze­niu im my­śliw­ców.Mój oj­ciec, jako po­li­tyk ar­che­ro­nu, był zde­cy­do­wa­nie prze­ciw­ny do­star­cze­niu im my­śliw­ców. Lub: Mój oj­ciec, jako po­li­tyk ar­che­ro­nu, był zde­cy­do­wa­nym prze­ciw­nikiem do­star­cze­nia im my­śliw­ców.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Przy­dłu­gi wstęp mnie znu­dził, ale jakoś do­tar­łem do końca i na­pi­szę tak: nie chwy­ci­ło.

F.S

Fin­kla w dużym stop­niu jest to opo­wieść o umie­ra­niu cy­wi­li­za­cji i rasy. Dwie sy­tu­acje są celem oży­wie­nia akcji, ale też uka­za­nia po­wol­nej de­gra­da­cji ludz­ko­ści i bo­ha­te­ra.

W pew­nym stop­niu jest to też kry­ty­ka opi­sów w sztu­ce fan­ta­stycz­nej.

1. Jeśli jakaś cy­wi­li­za­cja jest w sta­nie do nas przy­być, ozna­cza to, że jest w sta­nie po­ko­nać ba­rie­rą świa­tła. Za­kła­da­jąc ak­sjo­mat braku moż­li­wo­ści po­ko­na­nia pręd­ko­ści świa­tła przez ma­te­rię, ozna­cza to ko­niecz­ność po­ru­sza­nia się poza naszą cza­so­prze­strze­nią. Prze­strze­nie wie­lo­krot­ne są obec­ne nie tylko w li­te­ra­tu­rze s/f, ale także w fi­zy­ce teo­re­tycz­nej. 

Jeśli przy­by­sze tu do­tar­li, to dys­po­nu­ją znacz­ną prze­wa­gą tech­no­lo­gicz­ną, a więc znisz­cze­nie na­szej cy­wi­li­za­cji to kwe­stia se­kund lub minut, w za­leż­no­ści od celów.

2. Przy­stę­pu­jąc do eks­ter­mi­na­cji zro­bią to kon­se­kwent­nie. Jeśli nawet ktoś prze­ży­je, to jego życie bę­dzie za­leż­ne cał­ko­wi­cie od hu­mo­rów zdo­byw­ców.

3. Jeśli znaj­dzie cy­wi­li­za­cja, go­to­wa nas wes­przeć, to zrobi to dla wła­snych celów.

4. Poza tym od­nie­sie­nie się od seksu w ni­skiej gra­wi­ta­cji i ewen­tu­al­nej walki w prze­strze­ni.

5. Fin­kla, aby coś do­strze­gać musi po­wstać źró­dło ener­gii. Foton w próż­ni za­cho­wu­je się za­rów­no kor­pu­sku­lar­nie jak i fa­lo­wo. Ina­czej nie by­ło­by kota Schro­din­ge­ra. Wy­obraź sobie nie­mal do­sko­na­le czar­ne otocz­nie, w któ­rym do­cho­dzi do dez­in­te­gra­cji ja­kie­goś obiek­tu. Ła­twiej to opi­sać jako eks­plo­zję, po­nie­waż i tak więk­szość czy­ta­ją­cych nie bę­dzie sobie w sta­nie ina­czej tego wy­obra­zić, ale w grun­cie rze­czy o eks– czy im­plo­zji mówić byśmy nie mogli. Wra­ca­jąc do te­ma­tu. W sku­tek dez­in­te­gra­cji obiek­tu zo­sta­je uwol­nio­na ener­gia, która w śro­do­wi­sku do­sko­na­le czar­nym jest w sta­nie po­ka­zać po­ło­że­nia obiek­tów. ( od­bi­cie, po­chła­nie­nie, za­krzy­wie­nie ener­gii/fali, zmia­na ener­gii, etc.). Pilot nie musi wie­dzieć jak to do­kład­nie opi­sać. Od cza­sów Verne’a, nauka do­ko­na­ła na tyle du­że­go skoku, że więk­szość, że nie ro­zu­mie­my zasad funk­cjo­no­wa­nia więk­szo­ści uży­tecz­nych przed­mio­tów. Nie jest to nam po­trzeb­ne.

Fin­kla ma­newr pierw­szy czy osiem­na­sty to nazwy ma­new­rów. Oczy­wi­ście mogły by na­zy­wać np. Ma­newr Hot­ten­tot­ten­sto­ten­to­ter­mu­te­rart­zel­ba­gle­kla­ter­ge­klab­ta­te­ta­te­ra, tylko po co?

6. Czło­wiek jest sam od ponad 2 lat. Co ma robić? Roz­ma­wiać ze Żwir­kiem i Mu­cho­mor­kiem, albo Shre­kiem i Osłem?? Wspo­mi­na prze­szłość. Spo­tka­nie z osadą i ob­cy­mi jest za­koń­cze­niem opo­wie­ści.

7. za uchy­bie­nia ję­zy­ko­we mea culpa, mea culpa, mea omnis culpa. Da się szyb­ko po­pra­wić. Jak się trosz­kę prze­śpię.

Prze­czy­ta­łem Twój ko­men­tarz, Au­to­rze, i ge­ne­ral­nie przy­zna­ję Tobie rację. Ale nie masz się z czego ra­do­wać – za­ło­że­nia, le­żą­ce u pod­staw utwo­ru, dadzą się zre­ali­zo­wać w dłuż­szej for­mie, nie w kró­cia­ku, ze swo­jej na­tu­ry zmu­sza­ją­cym do szyb­kie­go “po­le­ce­nia po łeb­kach”. Jedni przy­le­cie­li i znisz­czy­li (a po co? chciał­bym to wie­dzieć), dru­dzy do­star­czy­li my­śliw­ce, też nie wia­do­mo, po co, skoro za mało ich i za słabo uzbro­jo­ne. Za­ba­wa cu­dzym kosz­tem?

Pytam, bo nie lubię kse­no­fo­bii a prio­ri.

W pew­nym sen­sie Pre­lu­dium jest tylko wpro­wa­dze­niem do serii opo­wia­dań o Adam­skim. Nie za­mie­rzam w nich opo­wia­dać jak lu­dzie się zna­leź­li w Im­pe­rium. Akcja ich dzie­je się ileś ty­się­cy lat póź­niej i bo­ha­te­ro­wie nie będą mieli nawet mgli­stej idei skąd się tam wzię­ła ludz­kość.

Bo­ha­ter na pewno nie bę­dzie wie­dział dla­cze­go obcy do­ko­na­li eks­ter­mi­na­cji ludz­ko­ści. Obcy do­ko­na­li tego z dużej od­le­gło­ści. Nigdy nawet nie przy­le­cie­li. Zo­sta­wiam ce­lo­wo nie­do­po­wie­dze­nia. My tez nie znamy kulis dzi­siej­szej po­li­ty­ki.

Ge­ne­ral­nie z opo­wia­da­nia wy­ni­ka, że nie byli za­in­te­re­so­wa­ni Zie­mią a prio­ri. Wcho­dzi w grę za­ba­wa, wzglę­dy re­li­gij­ne, za­bez­pie­cze­nie się przed wy­ko­rzy­sta­niem ludzi przez wrogą rasę. Mogła te prze­pro­wa­dzić np. pry­wat­na firma, która upa­dła, albo post fac­tum stwier­dzi­ła, że eks­plo­ra­cja zde­wa­sto­wa­nej pla­ne­ty nie jest opła­cal­na. Poza tym po cichu pod­po­wie­dzi pod­po­wie­dzia­łem też inna ewen­tu­al­ność. Ćwi­cze­nia woj­sko­we w za­kre­sie eks­ter­mi­na­cji pod­bi­tych pla­net.

Co do ob­cych to jed­no­znacz­nie w dia­lo­gu wska­zu­ję od­po­wiedź. Wy­mie­ra­ją­ca rasa szuka in­nych ras, które umoż­li­wi­ły­by jej do­koń­cze­nie swo­je­go ist­nie­nia. Wska­za­łem, że głów­ny ba­dacz jest we­te­ry­na­rzem, więc trak­tu­ją nas jak zwie­rzę­ta. Pod­rzu­ci­li nam trosz­kę za­ba­wek i pa­trzy­li co się bę­dzie dzia­ło. W tek­ście: Nikt nie po­tra­fił wy­tłu­ma­czyć, jak na­uczy­li­śmy się nisz­czyć drony. Oka­za­ło się, że zwie­rząt­ka dają sobie z nią radę. Więc dali trosz­kę stat­ków bo­jo­wych i pa­trzy­li jak je wy­ko­rzy­sta­my. Po efek­tach oce­ni­li, że mo­że­my się im przy­dać, a nie bę­dzie­my sta­no­wi­li zbyt du­że­go za­gro­że­nia.

Dla­cze­go uwa­żasz, że moje wy­po­wie­dzi są kse­no­fo­bicz­ne??

Cho­ler­nie rzad­ko na­ty­kam się na po­zy­tyw­nie przed­sta­wia­nych Ob­cych. Jak nie Oni nas chcą wy­koń­czyć, to my pło­nie­my chę­cią zro­bie­nia Im kuku, i z re­gu­ły nie wia­do­mo, dla­cze­go. Ja wiem, wojna to pięk­ne wi­do­wi­sko, dla po­stron­nych oczy­wi­ście, ale uwa­ża­łem i uwa­żać będę, że po prze­kro­cze­niu pew­ne­go progu roz­wo­ju cy­wi­li­za­cja prze­sta­je być agre­syw­ną. Nie zna­czy to, że ewen­tu­al­ny na­past­nik bę­dzie miał do czy­nie­nia z cie­pły­mi klu­cha­mi, ale sama nie za­cznie bez przy­mu­su sy­tu­acyj­ne­go.

W ciągu mi­nio­nych kilku dni wie­lo­krot­nie pró­bo­wa­łam prze­czy­tać Twoje, Aeli­the, opo­wia­da­nie. Za każ­dym razem po­le­głam. Gu­bi­łam wątek a kiedy za­czy­na­łam od po­cząt­ku mózg mi się za­wie­szał od mo­no­ton­no­ści wstę­pu.

Śle­dzi­łam na­to­miast dys­ku­sję pod tek­stem i na­su­nął mi się na­stę­pu­ją­cy wnio­sek: Au­to­rze, pro­po­no­wa­ła­bym w przed­mo­wie do opo­wia­da­nia za­mie­ścić in­struk­cję in­ter­pre­ta­cji, tak, jak na­pi­sa­łeś to w od­po­wie­dzi do Ada­maKB. Znacz­nie uła­twi­ło­by to czy­tel­ni­kom od­biór, jak rów­nież umoż­li­wi­ło bar­dziej owoc­ną dys­ku­sję nad Two­imi prze­my­śle­nia­mi.

 

Zu­peł­nie na­wia­sem mó­wiąc – za­wsze za­dzi­wia mnie po­my­sło­wość au­to­rów w cza­sie bu­do­wa­nia po­sta­ci. Ro­zu­miem ja­kieś super mię­śnie, zna­jo­mość sztuk walki czy też nie­zwy­kłą in­te­li­gen­cję – takie cechy są nie tylko przy­dat­ne w życiu ale i fa­bu­łę mogą, ehkem, że tak po­wiem, po­su­nąć do przo­du. Ale umie­jęt­ność do­pro­wa­dza­nia nie­do­ży­wio­nej na­sto­lat­ki do wie­lo­krot­nych or­ga­zmów? Po co to komu?

Hmm... Dla­cze­go?

AdamKB w opo­wie­ści nie za­sta­na­wia­łem się nad przy­czy­na­mi ataku. W punk­tu wi­dze­nia lo­gi­ki nie ma naj­mniej­sze­go sense po­dróż ileś tam par­se­ków tylko by zdo­być lub znisz­czyć pla­ne­tę. Po­zo­sta­ją przy­czy­ny ir­ra­cjo­nal­ne.

Co do in­nych nie mogę się wy­po­wia­dać. Być może kwe­stia po­wta­rzal­no­ści ste­reo­ty­pu hi­sto­rii w fil­mie i li­te­ra­tu­rze. Co do mnie jest kon­cep­cja świa­ta doj­rze­wa­ją­ca od ponad 10 lat. W tym przy­pad­ku wojna ma za­pew­nić sta­bil­ność Im­pe­rium. Na­tu­ral­nie li­mi­to­wa­na jak w 1984.

Dre­wian. Czy nie uwa­żasz, że hi­sto­ryj­ki w stylu su­per­me­na są trosz­kę dzie­cin­ne? Współ­cze­sna bajka, ale cał­ko­wi­cie nie­re­ali­stycz­na. Scenę seksu po­ka­za­łem by udo­ku­men­to­wać po­stę­pu­ją­cą de­gra­da­cję. 

Męż­czy­zna wal­czy by nie mieć w ob­ni­żo­nej gra­wi­ta­cji za­ni­ków mię­śnio­wych, a tym chcia­ła­byś zro­bić z niego kul­tu­ry­stę? Teo­re­tycz­nie mogło to być eks­cy­tu­ją­ce; worek mię­śni za­nu­rzo­ny w żelu. …

Każda ko­bie­ta chce być ko­cha­na. A jeśli nie jest, to przy­naj­mniej by part­ner sku­pił się na jej po­trze­bach, a nie wła­snych.

Motyw de­ge­ne­ra­cji ludz­ko­ści był je­dy­nym, który w miarę mnie za­in­te­re­so­wał, ale poza tym wy­nu­dzi­łam się. Inna spra­wa, że space opera zwy­kle mnie nie po­ry­wa. Bar­dzo prze­szka­dza­ły mi sztyw­ne  jak kij dia­lo­gi, bez­na­mięt­na nar­ra­cja, błędy.

Nowa Fantastyka