- Opowiadanie: HenrykBrodaty - Czerwona para

Czerwona para

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Czerwona para

 

Jak długo można brać prysznic? Jak długo można się malować? Jak długo trzeba czekać, nim ona wreszcie wybierze pasującą parę butów? Ile jeszcze mam patrzeć w zegarek, nim zejdzie na dół? Po co jej te wszystkie kosmetyki? Znów mam z nią iść do kina na romantyczny film? Dlaczego wciąż narzeka, że za szybko dochodzę? Wciąż gada o swojej sąsiadce. Przez tyle lat pracuję jak wół, a ona tylko kupuje.

Pewnego dnia, to był dwudziesty czerwca, Harold Turowicz nie wytrzymał. Jego żona, o imieniu Mirka, doprowadziła go do szału. Trzasnął drzwiami i odjechał swoim srebrnym mercedesem. Mirosława nie przejęła się tym, nie zadzwoniła do znajomej, nie wyżaliła się nikomu. Zamiast tego, siadła przed telewizorem. Oglądała do późna, gdy nagle ktoś zadzwonił do domu. Dzwonek był zepsuty i niewielu wiedziało o tym, że trzeba go szybko puścić po naciśnięciu.

Otworzyła drzwi z uśmiechem na twarzy, gdy zobaczyła przez okienko skryte w mroku kwiaty. Wiedziała, że to kolejny wygrany dzień. Facet, który tak bardzo ją kochał, a przynajmniej tak się jej zdawało, ponownie jej nie zaskoczył.

– To ty – powiedziała, przyjmując kwiaty. – Dojrzałeś?

– Przemyślałem kilka spraw – westchnął mąż, zamykając za sobą drzwi.

Żona włożyła kwiaty do wazonu w salonie i siadła na kanapie. Telewizor wciąż był włączony.

– Powąchaj je – mąż zatrzymał się na ostatnim stopniu schodów prowadzących do salonu. Ręce miał w kieszeniach.

Jego partnerka z niechęcią dotknęła nosem bukietu. Potem nastąpiło mocne uderzenie i cała atmosfera zniknęła.

Ona leżała na dywanie, on stał już nad nią z nożem w ręku.

– To nie zaboli – wyszeptał jej do ucha, wiedząc, że wciąż jest na jawie. – Masz rację, jestem dziecinny.

Pierw przejechał swą dłonią po jej gardle, zatrzymał się na piersi i wbił nóż marki Fiskars pod klatkę piersiową. Lekko, bez niepotrzebnej fontanny krwi. Zaczął masować jej pierś, wiedząc, że wciąż żyje. Z jej ciała wolno wylewała się krew, każdy ruch zalewał dywan czerwienią.

– To nie zaboli – zaśmiał się, jeżdżąc nożem wzdłuż mostka.

Głos lektora z filmu niósł się po każdej części kobiety.

Harold zaczął macać okolice jej serca, czuł, że coś w środku się rusza. Jego prawa dłoń zbliżała się coraz szybciej w stronę serca. Pocałował ją w usta i chwycił za śliski organ, dosłownie, zgniatając go, niczym piłkę odstresowującą.

Po wszystkim wytarł prawą dłoń o swoją niebieską koszulę. Zaczął się śmiać, nie mógł powstrzymać drgawek. Był złakniony dalszych przestępstw. Wreszcie mógł zrobić to, co mu się żywnie podoba. Przejechał nożem wzdłuż jej brzucha, wyciągnął flaki na zewnątrz i popatrzył się na nie. Zaczął się w nich tarzać, myśląc o kąpieli, jednocześnie przesuwając przy tym stół z kwiatami. Nad ranem był jeszcze zwykłym pracownikiem huty, lecz zmienił się w coś gorszego. Krople krwi spływały mu z powiek. Nie potrafił się opanować, żądza okazała się silniejsza.

Przerzucił żonę i wystające flaki przez ramię i wyszedł na zewnątrz.

– Zabiję Piotra, zabiję Piotra – szeptał Harold, zamykając drzwi za sobą. Dlaczego właśnie Piotr, skoro było tylu innych?

Minął srebrnego mercedesa, zostawiając na nim krwawy ślad i udał się do domu naprzeciw.

Krwawa para stanęła przed drzwiami rodziny Nurowskich, czekając grzecznie. Dzwonek zadzwonił.

– Turowicz? Która to godzina? – dobył się głos zza drzwi.

– Witaj, Piotrze – przywitał się Harold, pokazując środek Mirki. – Pamiętasz, jak chciałeś dogłębnie zbadać moją żonę?

Koniec

Komentarze

Oglądała (?) do późna, gdy nagle ktoś zadzwonił do domu.

Program? Film? Bo na pewno nie telewizor. :)

 

Pierw przejechał swą dłonią po jej gardle

Wiadomo, że swą. Cudzą by nie przejechał.

 

Popatrzył się na nie.

 

…otwierając drzwi do domu. … Minął swojego srebrnego mercedesa, zostawiając na nim krwawy ślad i udał się do domu naprzeciw.

Primo, powtórzenie, drugie primo: “do domu” brzmi w tym kontekście, jakoby do domu wchodził. Harold jednak wychodzi, więc może: “…otwierając drzwi wyjściowe.”?

 

 

 

Jeśli chodzi o styl pisania, jest dobry interpunkcyjnie. Reszta też niezła, bo brak hiperrozbudowanych zdań, które psują klimat wartkiej akcji. Może trochę powtórzeń, ale ich nie wyłapałam. No i nie rozumiem, czemu połowa pytań w pirszym akapicie jest zapisana bez zapytajnika.

 

Wolę raczej psychologiczne horrory (byle nie przesadzone), więc twój mnie niestety nie ruszył – w krwawej scence, dość wprawnie napisanej, zabrakło głębokiego elementu. Na samą krew, choćby i strugami płynęła, się uodporniłam. ;)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

W opowiadaniu znalazłam opis morderstwa, ale nie dostrzegłam ani zapowiadanego horroru, ani grozy. Jeśli nie liczyć głosu lektora, niosącego się po ciele kobiety i macającego ją, nie zauważyłam też choćby odrobiny fantastyki. Ot, tekścik do przeczytania i zapomnienia.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

Mam nadzieję, Henryku, że Twoje przyszłe opowiadania będą zdecydowanie lepsze.

 

Jego żona, zwana Mirką, do­pro­wa­dzi­ła go do szału. – Tak była zwana, czy tak miała na imię?

 

Trza­snął drzwia­mi i od­je­chał swoim srebr­nym mer­ce­de­sem. – Zbędny zaimek. Czy odjechałby cudzym autem?

 

Żona wło­ży­ła kwia­ty do wa­zo­nu z wodą w sa­lo­nie i sia­dła na ka­na­pie. – Co to znaczy, że wazon był z wodą w salonie?

Proponuję: Żona wło­ży­ła kwia­ty do wa­zo­nu, postawiła w sa­lo­nie i sia­dła na ka­na­pie.

 

Te­le­wi­zor wciąż po­gry­wał w tle. – W co pogrywał telewizor?

Proponuję: W tle było słychać wciąż włączony telewizor.

 

Głos lek­to­ra z filmu niósł się po każ­dej czę­ści ciała ko­bie­ty. Za­czął macać oko­li­ce jej serca, czuł, że coś w środ­ku się rusza. – W jaki sposób głos lektora niósł się po ciele kobiety, dlaczego ją przy tym macał i jakim cudem czuł ruchy w środku? 

 

Jego prawa dłoń zbli­ża­ła się coraz szyb­ciej. – Do czego zbliżała się dłoń?

 

Po wszyst­kim wy­tarł prawą dłoń o swoją nie­bie­ską ko­szu­lę. – Zbędny zaimek.

 

Za­czął się w nich ta­rzać, my­śląc o ką­pie­li, jed­no­cze­śnie prze­su­wa­jąc przy tym cały stół z kwia­ta­mi. – Czy istniała możliwość, by przesunął część stołu?

 

Nad ranem był jesz­cze zwy­kłym pra­cow­ni­kiem huty, lecz zmie­nił się w coś gor­sze­go. Był cały czer­wo­ny. Nie po­tra­fił się opa­no­wać, żądza była sil­niej­sza. – Byłoza.

 

Prze­rzu­cił swą żonę i wy­sta­ją­ce flaki przez ramię i wy­szedł na ze­wnątrz. – Zbędny zaimek.

 

Minął swo­je­go srebr­ne­go mer­ce­de­sa… – Zbędny zaimek.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć.

Rzeczywiście oprócz pytajników (brakujących) tekst jest wykonany bardzo dobrze.

Nudny, o niczym, nie budzący prawie żadnych emocji. Taka prosta historia (która zawsze budzi we mnie skojarzenia, że jest wyrazem pragnień autora, ale nic mi do tego).

Mam też uwagi do uwag.

Trzasnął drzwiami i odjechał swoim srebrnym mercedesem. – Zbędny zaimek. Czy odjechałby cudzym autem?“

Tak. Może być cudzy. Może należeć do żony (najłatwiej wyobrazić sobie taką sytuację; najpewniej kluczyki leżały gdzieś “pod ręką”), do znajomego, do komuny. Mogło dojść do sytuacji, w której bohater wsiada do wcześniej ukradzionego samochodu. Mogło być i tak, że właśnie dobrał się do cudzego samochodu. Stąd uważam, że ten zaimek ma pełną dowolność.

Po wszystkim wytarł prawą dłoń o swoją niebieską koszulę. – Zbędny zaimek.“

Czy wiadomo, jak była ubrana żona? Chyba nie wiadomo (choć nie czytałem uważnie). Czy można zakładać, że miała niebieską koszulę? Można. A że miała żółty top? Także można. Można zakładać, że z jakiegoś powodu autorowi robi różnicę to, w czyj ciuch została wytarta dłoń? Można. W takim razie ten zaimek także ma dowolność bytu.

Zgadzam się, że brzmi to nieelegancko, ale nie mogę się zgodzić z opinią o jego (zaimka) zbędności.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Wykonanie jak i treść nie jest najwyższych lotów. Ot opis makabrycznego morderstwa bez krzty fantastyki.

Dzięki za komentarze i uwagi! Jestem wdzięczny za wszystkie słowa. Kolejne opowiadanie, jeśli się kiedyś pojawi, będzie lepsze.

Gdyby użytkownicy z fantastyki dobrali się do mechanicznej pomarańczy, to zostałaby tylko skórka po owocu.

Henryku, trzymam Cię za słowo. :)

 

Piotrze, gdy czytam opowiadanie i nie dowiaduję się z niego, że bohater jeździ samochodem żony/ innego członka rodziny, kolegi, komuny czy służbowym i jeśli nie znajduję informacji, że jest złodziejem samochodów, ani że miał zamiar dobrać się do cudzego auta, mam prawo wnosić, że trzasnął drzwiami i odjechał samochodem. Do kogo należał mercedes, w opowiadaniu nie ma najmniejszego znaczenia. Dlatego uważam, że w tym zdaniu zaimek jest zbędny.

Ponieważ Autor nie wspomina, w co ubrani są małżonkowie, a koszula jest częścią męskiej garderoby, mam prawo rozumieć że ta, o którą Harold wyciera dłoń, należy do niego. Dlatego uważam, że w tym zdaniu zaimek jest zbędny.

A Henryk postąpi jak zechce – albo uwzględni sugestie i dokona poprawek, albo uzna swoją wersję za najlepszą i przy niej pozostanie. To w końcu Jego opowiadanie.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zedytowałem błędy. Dzięki wszystkim za opinię i chęci!

Gdyby użytkownicy z fantastyki dobrali się do mechanicznej pomarańczy, to zostałaby tylko skórka po owocu.

;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hmm… coś mi umknęło podczas czytania. Bo chyba nie chodziło tylko o to, że zarżnął żonę, i tyle. A jeśli tak, to widocznie już jej nie kochał, ale ona wciąż coś czuła do niego, bo ujął za serce. ;-)

Niestety  tekst nie podszedł. 

Bardziej scenka niż opowiadanie. U mnie niestety nie wywołała żadnych emocji.

 

Reg, belhaj, ale jak to nie ma fantastyki?

Jego prawa dłoń zbliżała się coraz szybciej w stronę serca. Pocałował ją w usta

Mało, bardzo mało wiarygodne. Latami znosił niewygody, opisane na wstępie, i nagle przemienił się w psychopatycznego mordercę? Jeżeli znosił wspomniane niewygody bez słowa sprzeciwu, to był pantoflarzem, a tacy nie mordują.

Kto powiedział, że znosił to przez wiele lat? Człowiek wciąż się zmienia, a tym bardziej kobieta, która nigdy nie pozostanie taka sama. Przez tyle lat pracuję jak wół, a ona tylko kupuje. To tylko przedstawienie, że ma zapewniony byt. A do pobudki mogło dojść nawet dzień przed masakrą.

Ps: Jak widzicie, żyjemy w świecie, gdzie morderstwa są na porządku dziennym (Zawsze były). Gdybym napisał, że oparte na faktach i dodał dzieciaka w szafie, to i tak by nic się nie zmieniło.

Gdyby użytkownicy z fantastyki dobrali się do mechanicznej pomarańczy, to zostałaby tylko skórka po owocu.

Przykro mi, ale nie przemówiło do mnie. Sam opis morderstwa nie dostarcza mi wrażeń estetycznych, a żadne z bohaterów nie dało się poznać na tyle, aby przykuć uwagę czytelnika. Widzę, że edytowałeś błędy i warsztatowi tekstu nie mam wiele do zarzucenia, natomiast nie mogę powiedzieć, by pomysł jakoś szczególnie przypadł mi do gustu. 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nowa Fantastyka