- Opowiadanie: Kiejstut - Wyszło Szydło Z Worka, O Stworzeniu Słów Kilka

Wyszło Szydło Z Worka, O Stworzeniu Słów Kilka

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Wyszło Szydło Z Worka, O Stworzeniu Słów Kilka

Wyszło Szydło z worka. Rozejrzało się dookoła, mimowolnie dokonując oceny sytuacji, szukając punktu zaczepienia dla myśli, która może dać początek opowiadaniu. Trzeba zaznaczyć, że owe dziwadło dobrze nam znane z przysłowia, charakteryzuje się niezwykła przenikliwością, zdolnością do wyrażania istoty rzeczy poprzez słowa. Jednakże Szydło nasze jest istotą pyszną, dlatego obiektem rozmyślań własnych, stało się ono samo.

 

Jak myśl się znalazła, tak też znalazło się lustro. Wiedziało Szydło bowiem, że opowiadanie należy zacząć od opisu bohatera. Dlatego zaczęło kreować swój obraz na podobieństwo własne, wszak dla Szydła, Szydło istotą jest perfekcyjną. Chcąc przekazać swoją istotę, zwykle używało słów takich jak: piękno, dobro, potęga oraz powab. Na ile słowa te określają prawdę, nie wiemy, możemy jedynie brać pod uwagę relację Szydła, które dla niego samego, z pewnością są prawdziwe.

 

Tak więc kreując swą istotę, Szydło dawało początek historii, a zaczynała się ona tak: ,,Pewnego dnia wyszło Szydło z worka, ujrzało przed sobą lustro, a w lustrze widać było Szydło. Zdumione tym widokiem, przetarło oczy z wrażenia, widząc siebie w krzywym zwierciadle, które nie potwierdzało przekonań Szydła wobec własnej osoby. Odbicie było przekłamane, kiedy na nim ktoś zawiesił wzrok na myśl przychodziły mu słowa znane raczej z negatywnego zabarwienia takie jak: dziwne, obce, smutne, samotne.''

 

Szydło popadło w zadumę. Patrząc na słowa nakreślone przez siebie. Spoglądało tępo na słowa: smutne, samotne. Zabolało to Szydło. Podrapało się więc po głowie, poskubało brodę, wzdychając ciężko wróciło do pisania.

 

,,…smutne, samotne. Szydło zastanawiało się czy odbicie jego pozostaje Szydłem jeszcze. I w taki oto sposób do Szydła przypałętało się Licho. Licho było inne niż Szydło, chociaż na pozór podobne. Zapytane o swoją osobę, odpowiadało krótko: ,,Licho nie śpi''. Zasadniczo nie był to wytwór zbyt rozmowny. Gnębiło to Szydło, zastanawiało się, jakim cudem z Szydła wyszło Licho, tak od niego różne.''

 

Szydło poczuło na swoich plecach czyjś dotyk, odwróciło się i ujrzało Licho. Licho obdarowywało Szydło smutnym uśmiechem, przyjacielskim błyskiem w oczach, zarezerwowanym tylko i wyłącznie dla starego przyjaciela. Wszak nie zostało ono powołane do bytu przez słowa przed chwilą. Czas rozmył się, bądź wcale go nie było, dla Szydła nigdy nie zaistniał, nie było potrzeby jego stworzenia, szkoda było słów by utworzyć jego naturę.

 

Licho było jednak dla Szydła potrzebne, stworzone na Szydła podobieństwo, a tak od niego różne. Było dla Szydła kluczem do poznania własnej, opacznej natury. Stanowiło odbicie pełniejsze niż zwykła lustrzana zjawa, posiadało wolną wole i pragnienie poznania samego siebie. Wywiązała się miedzy tymi dwoma bytami koleżeńska rywalizacja, polegająca na dążeniu do zgłębienia własnej istoty, była to rywalizacja piękna, wolna od egoizmu i niedojrzałych zachowań. Szydło poznawało siebie poprzez słowa, a Licho dzięki nawiązywaniu relacji ze światem wykreowanym przez Szydło, relacja ta pozwalała odkryć prawdziwe znaczenie wielu słów i nadawała im wyższą wartość.

 

Szydło dzięki Lichu poczęło pisać o rzeczach innych niż o sobie samym, zaczęły pojawiać się gwiazdy, byty małomówne, nie dążące do poznania siebie, jednak posiadały wszystkie cechy jakie niegdyś Szydło nieustannie przypisywało sobie, były piękne, powabne, dobre. Ich światło rozjaśniało świat, pisany przez Szydło.

 

,,Istoty te zawieszone w przestrzeni, snujące się na pozór leniwie, lecz z zawrotną prędkością staną się warunkiem potrzebnym do bytu, dla kolejnych słów.'' Licho zaciekawione, pragnące nawiązać relacje zwróciło się do nich z pytaniem, czy czegoś im trzeba. Z tej relacji powstał byt zwany czasem. Nawet Szydło nie wie dlaczego to się stało. Gdybyśmy zapytali Licho, stwierdziłoby: ,,Tak jakoś wyszło''.

 

Czas trzeba mu to przyznać był dosyć konkretnym gościem, wiedział czego chce i dla wszystkich zawsze prezentował swoją twarz wczorajszą. Nie dążył do poznania Siebie, bowiem wszystko o Sobie wiedział. Twierdził, że był mężczyzną, nosił długą brodę, a w jego okularach, z którymi się nie rozstawał, tykały wesoło wskazówki zegara. Miał wpływ na wszystko co było dziełem Szydła i Licha, denerwowało to Szydło o tyle, że zwykło mówić: ,,Trud Szydła czas niweczy'’. Szydło obrażone na Czas i Licho, które wywołało niechcianego gościa, poczęło w samotności oddawać się dziełu tworzenia, czemu nie było końca, bowiem Czas wszystko niweczył.

 

Na złość Czasowi, Szydło zaczęło tworzyć byty wszelakie, żeby ów nieprzyjemny gość nie miał ani chwili czasu dla siebie. Wyjątkowo dumne Szydło było z atomów, których powstało tak wiele, że Czas z trudem to wszystko kontrolował. Jednak na tym nasze Szydło nie poprzestało, stworzyło organizmy zwane żywymi, początkowo nieśmiało zaczynając od jednej małej komórki, która i tak była dla Czasu sporym wyzwaniem, wszak dawanie samego siebie dla każdego atomu komórki jest zadaniem męczącym. Szydło dopiero się rozkręcało, namówiło Licho do udziału w sabotażu wysiłków bytu trzeciego, jak to często jedno z drugim podkreślało, nawiązując relację z organizmem organicznym Licho doprowadziło do jego reprodukcji.

 

Biedny Czas musiał dostosować się do coraz to większej liczby istnień, początkowo robił to bez wprawy, przez co egzystencja poszczególnych istnień była dłuższa niż zamierzał, z czasem jednak doszedł do perfekcji i wszystko działało jak w zegarku szwajcarskim. Prężył się przed Szydłem jak paw, chcąc zrobić mu na złość. Na nieszczęście dla niego Szydło miało plan, a zapisało go w ten sposób:

 

,,Powstanie istota, obdarzona moją istotą, będzie zdolna do tworzenia, budowania słów i obrazów''. Jak wszystko co Szydło zapisało to zdanie również się sprawdziło. Licho wpoiło w ten byt emocje, zarówno te piękne, jak i te mniej pożądane, a były wśród nich: miłość, nienawiść, strach, zazdrość i wszystko co na istotę nazwaną człowiekiem się składa. Czas z początku nie przestraszył się nowej intrygi Szydła, w zasadzie to ją wykpił, człowiek okazał się tak samo mu podległy, jak każda poprzednia istota. Lecz z czasem, jak istota ludzka zaczęła powoływać do życia wymyślone przez niego własnego byty, czas się przeląkł.

 

Każde słowo oraz obraz, pozostawione przez człowieka, potrafiło dłużej niż on sam Czas gnębić. Począł błagać Szydło o litość i chwilę wytchnienia, lecz Szydło niewzruszone rozłożyło się wygodnie i spokojnie podziwiało jak jeden z wielu ludzi kreśli zdanie:

 

,,Wyszło Szydło z worka.''

 

Koniec

Komentarze

Podoba mi się forma opowieści – trochę powiastka, trochę bajka, trochę historia rodem z Biblii. Może nadinterpretuję, ale wydaje mi się, że częściowo inspirowałeś się biblilijnym “na początku było słowo”. Miałeś oryginalny pomysł i udało Ci się stworzyć klimat, ale poza tym zupełnie nie moja bajka  

Zwroty, które mi się nie spodobały:

„Trzeba zaznaczyć, że owe dziwactwo dobrze nam znane z przysłowia, charakteryzuję się niezwykła przenikliwością, zdolnością do wyrażania istoty rzeczy poprzez słowa.” – dla mnie to zdanie jest niezrozumiałe. Mówiąc o dziwactwie masz na myśli Szydło? Jeżeli tak, to chyba powinno być „dziwadło” i wtedy zdanie nabiera zupełnie innego sensu.

„Dlatego zaczęło kreować swój obraz na podobieństwo własne…” – ok, rozumiem nawiązanie do Biblii i Boga, ale myślę, że to zdanie jest puste znaczeniowo. Obraz to obraz. Odbicie w lustrze, to odbicie w lustrze. Stanęło przed lustrem, zobaczyło swoje odbicie, które tam po prostu było, więc nie wymagało żeby je kreować (stwarzać). Rozumiem, że Szydło idealizowało swój wizerunek w lustrze. To nie to samo, co kreowało swój obraz.

„Zdumione tym widokiem, przetarło oczy ze zdumienia, widząc siebie w krzywym zwierciadle, które nie potwierdzało przekonań Szydła wobec własnej osoby.” – coś jest nie tak. Wcześniej pisałeś, że Szydło widziało się w lustrze, jako piękne, powabne itp., a teraz piszesz, że jego odbicie było przekłamane.

Zdumione tym widokiem, przetarło oczy ze zdumienia” – masło maślane.

„Patrząc na słowa skreślone przez siebie…” – chyba powinno być „nakreślone”.

„Czas rozmył się, bądź wcale go nie było, dla Szydła nigdy nie zaistniał, nie było potrzeby jego stworzenia, szkoda było słów by utworzyć jego naturę. – Ło Matko! Albo jestem mało poetycka, albo to jakiś pseudofilozoficzna bzdura.

Szydło poznawało siebie poprzez słowa, a Licho dzięki nawiązywaniu relacji ze światem wykreowanym przez Szydło, relacja ta pozwalała odkryć prawdziwe znaczenie wielu słów i nadawała im wyższą wartość. – chyba powinno być „Lichu”? To zdanie aż się prosi, żeby zmienić jego szyk. Poza tym, co masz na myśli pisząc, o nadawaniu słowom wyższej wartości?

Czasami opuszczasz „ę” „ą”, czasami niepotrzebnie stosujesz:

„dziwactwo dobrze nam znane z przysłowia, charakteryzuję się niezwykła przenikliwością,”

„możemy jedynie brać pod uwagę relację Szydła, które dla niego samego, z pewnością są prawdziwe.”

Raz piszesz Szydło, a raz szydło.

Fajnie, że zdecydowałeś się coś opublikować na NF. Nie znam lepszego sposobu, żeby się skonfrontować i doskonalić warsztatowo. Powodzenia w dalszych zmaganiach, postaram się śledzić.

Hmm. Na początku spodobała mi się zabawa ze słowami, potem zaczęła trochę nużyć, bo niewiele się działo. Od pojawienia się Czasu historia znowu nabrała rumieńców, ale już bez tej początkowej świeżości.

Interesujący pomysł na kosmogonię. Tylko czy coś z niego wynika? Jakieś przesłanie, wytłumaczenie działania naszego świata? Czy jakieś istoty wierzą w mit o Szydle i Lichu? A może to żarcik, którego nie zrozumiałam? Metafora? No, zastanawiam, się z której strony ugryźć ten tekst.

Patrząc na słowa skreślone przez siebie.

To właściwie nie jest zdanie. Jako równoważnik też się słabo sprawdza. IMO, dziwnie wygląda tak samotnie, jakby było wybrakowane. Ale może to jakiś świadomy zabieg stylistyczny, którego nie potrafię docenić…

Babska logika rządzi!

Dziękuję bardzo za budującą  krytykę!

Odnośnie bajki, jej główną zaletą i problemem jednocześnie jest to, że zaczęła powstawać bez żadnego pomysłu. Miała być zabawą słowami, której raczej nikt nie ujrzy. Jednak na tyle mi się spodobał efekt końcowy, że postanowiłem puścić to w świat, żeby sprawdzić czy prezentuje to wartość dla kogoś jeszcze. Pomimo tego, że moim jako autora pierwotnym celem nie było prowadzenie czytelnika za rękę, tylko przedstawienie świata na własnych opacznych zasadach. Dlatego miejscami może być nieprzystępny.

 

Teraz spróbuje się skonfrontować z niektórymi spostrzeżeniami:

 

– W opowieści są fragmenty opowiadane przez narratora i te pisane przez nasz Szydło. Sęk w tym, że główny wytwór odkrywa siebie poprzez słowa, przez co może on podważać opinie narratora i wcześniejszą swoją. Wszystko ulega dynamicznym zmianom. Piękno w lustrze było prawdą dopóki Szydło nie podważyło tej prawdy słowem pisanym. Tutaj w opowieści Szydło nie jest wszechmocne, nie zawsze ma wpływ na to co napisze. Lecz z biegiem wypadków jak siebie coraz lepiej poznaje, potrafi się  kontrolować i nawet zrobić celowo na złość Czasowi.

 

-szydło z małej litery, w pierwotnym zamiarze zostało użyte celowo tylko raz na początku tekstu, jak jeszcze czytelnik nie wie, że ma do czynienia z Szydłem wyjątkowym.

 

-Nie uciekłem od błędów stylistycznych i zjadaniu końcówek ,,ę’’, cieszę się, że to wyłapałyście, będę na to uważał :) 

-Licho nie będąc częścią Szydła, a jednocześnie posiadając pewien potencjał do tworzenia świata, zniekształcało świat, a jednocześnie upiększało świat Szydła, Licho z tej trójki można porównać do Biblijnego Ducha . Gdyby nie ono Szydło samo w sobie by Czasu nie stworzyło.

 

Generalnie chciałem raczej czerpać z Lema niż z Pisma. Miałem na celu utworzenie własnej logiki, ale zabrakło wprawy, żeby każdy mógł w tej logice się odnaleźć.

 

Pozdrowienia!

 

 

 

 

 

Aha, jeszcze jedno: po co Ci odstępy między akapitami? IMO niepotrzebnie kawałkują tekst.

Babska logika rządzi!

Odstępy między akapitami. Nie myślałem o tym szczerze mówiąc, chyba była to dla mnie po prostu pomoc przy pisaniu, do której się przyzwyczaiłem. Następny tekst, który się pojawi będzie bardziej z myślą o czytelniku.

Jakkolwiek pomysł wydał mi się zabawny, to sama opowiastka nieco nużąca. Sprawiły to liczne powtórzenia, które, choć uzasadnione, przytłaczały nadmiarem. Na szczęście opowiadanko jest na tyle krótkie, że lektura nie była bolesna. ;)

 

,,Trud Szy­dła czas ni­we­czy.'' . – Zbędna kropka przed zamknięciem cudzysłowu, zbędna spacja przed kropką kończącą zdanie.

 

,,Po­wsta­nie isto­ta, ob­da­rzo­na moją isto­tą, bę­dzie zdol­na do two­rze­nia, bu­do­wa­nia słów i ob­ra­zów.'' – Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Całkiem zabawne, choć tego typu opowiastka niezbyt mi się podobają. Mimo to przeczytałem bez przykrości.

Bardzo przyjemnie się czytało :) Ot, mit o stworzeniu świata na wesoło. Wyłapałem kilka drobiazgów:

 

Chcąc przekazać swoją istotę[,] zwykle używało słów takich jak: piękno, dobro, potęga oraz powab

 

możemy jedynie brać pod uwagę relację Szydła, które dla niego samego, z pewnością są prawdziwe.

Jeśli relację, to którą. Jeśli które, to relacje.

 

posiadało wolną wole – wolę

 

bowiem czas wszystko niweczył.

Zgodnie z konwencją, to chyba powinien być Czas :)

 

Pozdrawiam!

Precz z sygnaturkami.

Dziękuję wam wszystkim za przeczytanie oraz uwagi! :)

Jutro wprowadzę poprawki, coby zagościł u mnie spokój ducha.

 

Pozdrowienia!

Bardzo zabawny styl, czytało się przyjemnie, jednak obecne literówki czy błędy interpunkcyjne potrafiły zaburzyć płynność. Poza tym jest okej, bardzo zabawna w swoim słownictwie historyjka.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Kosmogonie są starsze od Biblii:

 

"W dniu stworzenia Atum wyszedł z kwiatu lotosu, następnie stworzył wśród praoceanu pagórek, na którym usiadł i masturbując się stworzył bóstwa Szu i Tefnut".

 

Ciekawie byłoby zabawić się w wyszukiwanie nawiązań literackich albo przeczytać intetesującą dyskusję z tradycją, ale w tym opowiadaniu niczego takiego nie znalazłem.

Nowa Fantastyka