- Opowiadanie: Deirdriu - Serce szwajcarskiego bohatera

Serce szwajcarskiego bohatera

Chcę serdecznie podziękować kam-mod i stn za betę. Takie wsparcie pisarskie wiele dla mnie znaczy. 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Serce szwajcarskiego bohatera

Zniechęceni brakiem sukcesów Kazoo wylali się po prawie całej powierzchni korytarza, tworząc cienką warstwę swoją płynną istotą. Uwielbiali napawać się ostrymi kątami, ale tym razem nie mogli sobie poprawić nastroju. Mieli uzyskać pierwszy stopień Formy w postaci czterech chwytnych wypustek. A one oznaczały ambicję, zręczność, społeczny awans oraz nieograniczone możliwości.

Kolektyw adeptów na kolejnych kustoszy wystawy statków kosmicznych nieumiejętnie posłużył się pałeczkami podczas pracy z aparaturą Obcych. Nie byli w stanie przycisnąć guzika, już nie mówiąc o manipulowaniu dwoma prostymi narzędziami, aby móc obrócić pokrętło. Ich opiekunowie, Nie Tak Płynna Forma Aluoo, nie ukrywali rozczarowania.

Kazoo zabulgotali całą swoją istotą ze smutkiem. Tryskali odcieniami pretensjonalnego turkusu. Musieli czekać na kolejne egzaminy, ale czy Aluoo ich dopuszczą? Bali się już nawet marzyć o wyższych Formach.

Ci, którzy przechodzili kolejne stopnie, dostawali własne statki kosmiczne i podróżowali. Kazoo, jak i inni studenci, nigdy ich nie widzieli, bo byli jeszcze na to zbyt młodzi oraz nieprzygotowani. Żartowali między sobą, że może to tylko mrzonki. Takie, które opowiada się nowo powstałym Płynnym Formom, aby zechciały coś osiągnąć w swoim istnieniu.

Na szczęście nauczyciele, tacy jak Aluoo, szybko mierzyli się z wątpliwościami. Tuż przed pierwszą fazą przygotowań do ostatniego egzaminu, pokazali wiele nagrań wyruszających okrętów kosmicznych, sterowanych przez Usztywnione Formy.

Kazoo zasługiwali, aby należeć do grona podróżników!

Powoli lali się dalej, opierając płynność o kąty zakrętów.

Musieli udowodnić sobie, że umieją manewrować prostymi narzędziami. Zazdrośni koledzy, jak i Aluoo, nie mieli wątpliwości, że Kazoo zdadzą. Kiedy się im nie udało, po istotach przyszłych kustoszy rozlewały się różowe plamki rozbawienia. A co poniektórzy, najbardziej zazdrośni, wysyłali rozbłyski! Kolektyw nauczycieli tylko poszarzał, aby po chwili wykwitały na jego powierzchni smugi głębokiego granatu. Kazoo już dawno nauczyli się, że ta barwa oznaczała największy z możliwych smutek. Smutek z powodu kolektywnej porażki.

Najlepsi uczniowie zawiedli siebie i nauczycieli.

Nie mieli zamiaru przelewać się przez życie ot tak, bez znaczenia.

My, Kazoo, zostaniemy kustoszami, pomyśleli. Będziemy chlupotać do woli w tych pięknych kosmicznych statkach, reliktach zapomnianych cywilizacji.

Kazoo zmierzali w kierunku purchli transportowych, aby przelecieć na pokład statku treningowego. Postanowili wybrać się do jednej z komór ćwiczebnych, aby przejść symulację.

Zaszli tak daleko, bo przecież egzamin odbywał się na prawdziwej maszynie Obcych. Znowu będą musieli przechodzić cały żmudny proces testowy. Chyba, że Aluoo pozwoliliby na małe odstępstwo w procedurach.

Nie, nie mogą tak po prostu wrócić na symulatory. To było tylko jedno, małe potknięcie.

Zatrzymali się. Postanowili chlupnąć do innego korytarza. Mieli szczęście, że mogli poruszać się tak swobodnie. Nie Tak Płynna Forma Aluoo uszanowali ich potrzebę prywatności i popłynęli wcześniej z innymi adeptami.

Wypłynęli tak wysoko, aby potem wylać się na samo dno, niczym woda przykryta warstwą oleju. Kazoo omal nie zawrzeli, tracąc na chwilę panowanie nad sobą.  

Lali się do pomieszczeń rzadziej uczęszczanych, gdzie tylko najbardziej doświadczeni kustosze mogli przebywać. Kazoo mogli się tam znaleźć z bardzo trywialnego powodu – nie zainstalowano żadnych zabezpieczeń. Najlepsi z kandydatów zdawali egzaminy w najbardziej zaawansowanych technologicznie statkach. Liczono na ich zdrowy rozsądek oraz ochronę zapewnioną przez ciągłą eskortę doświadczonych współpracowników.

Żadnych symulatorów i atrap przycisków. Oni znają się na maszynach!

Wiedzieli, że to irracjonalne. Ba, mogą nawet zniszczyć swoją karierę, ale potrzeba była zbyt dojmująca. Jakby jakiś głos w ich płynności zachęcał do niesubordynacji. Właściwie, to nie można było nawet mówić o niesubordynacji. Mieli pełne prawo skorzystać ze statku Obcych. Posiadali stosowne uprawnienia, póki nie oblali egzaminu.

Kazoo wiedzieli, że Aluoo chcieli im sprezentować centralny mostek. Podekscytowani uczniowie nauczyli się planu pokładów od razu, chociaż tak rozległa wiedza nie była jeszcze potrzebna. Zresztą, Kazoo zdawali sobie sprawę, że nie dostaliby przydziału na ten właśnie statek Obcych. Czekaliby na o wiele łatwiejszy, ale godny aspirujących wysoko pracowników. Wszystko ulewało się po kolei – najpierw wykazać się, a dopiero potem liczyć na awans i dopuszczenie do bardziej skomplikowanych maszyn.

Kustosze, jak i grupa uprzywilejowanych Płynnych i Nie Tak Płynnych Form, dysponowała dodatkową wiedzą o niektórych statkach. Nikt nie mógł dojść jak była szeroka, ale wystarczyło, aby krążyły kolejne legendy i bajki. Nic bardziej nie pobudzało wyobraźni niż opowieści o tajemniczych okrętach, które pojawiały się i znikały. Zwały się Latający Holender oraz Caleuche. Nawet Kazoo, wydawałoby się, że rozsądni, pozwalali sobie na snucie szalonych historii. Po zdobyciu wszystkich możliwych Usztywnień wyruszyliby w podróż, aby odnaleźć tajemnicze statki kosmiczne, a nie do niewiadomych celów w kosmicznej przestrzeni.

Spotkało ich i tak wielkie szczęście, że egzamin odbyli na zaawansowanym i nadal mało zbadanym statku. Jednak wszelkie starania obróciły się w pył, wciągnięty przez czarną dziurę rozczarowania. Już nigdy nie wrócą do tak pięknego miejsca, nigdy nie rozleją się po takich kątach.

Cyk!

Plan migał w ich umyśle niczym na wysokorozdzielczym ekranie komputera.

Zafalowali, nie do końca pewni swojego stanu. Zbyt dużo się wydarzyło. Chcieli i nie chcieli wyruszyć dalej. Ale musieli wiedzieć, zrozumieć, tylko nie wiedzieli co.

Cyk!

Wylewajcie się! – bulgotało w istocie Kazoo.

Wylewali się dalej prostokątnymi korytarzami, marząc o Najostateczniejszej Formie i Latającym Holendrze.  

 

Ciąg dalszy opowiadania w zbiorze “Ja, legenda”, do pobrania na stronie Fantazmatów.

https://fantazmaty.pl/projekty/ja-legenda/

Koniec

Komentarze

Zazdrośni koledzy, jak i Aluoo, nie mieli wątpliwość, że ambitni koledzy zdadzą.

Literówka.

 

Nie Tak Płynna Forma Aluoo uszanowali ich potrzebę prywatności i wylali się wcześniej z innymi adeptami.

Wypłynęli tak wysoko, aby potem wylać się na samo dno, niczym woda przykryta warstwą oleju.

[…] Lali się do pomieszczeń rzadziej uczęszczanych.

Celowe powtórzenie?

 

Kazoo mogli się znaleźć tam, gdzie nie powinni[+,] z bardzo trywialnego powodu

 

unosiło się wiele okruchów skalnych – meteoryty, resztki zniszczonych planet. Niektóre z nich mieniły się niczym diamenty w procesorach. W archiwach jednego z okrętów Obcych znajdowały się

Powtórzenie.

 

Resztki wyuczonego profesjonalizmu mogły się naprzykrzać. Nie musieli się ich słuchać. Znaleźli swoją ścieżkę. Cała płynna istota zgadzała się. Żadnych błędów.

Znowu nadmiar “się”, to drugie jest najzupełniej zbędne.

 

Przecież wiadomym jest, że trzeba przelać się przez cały okręt, aby mieć pewność o włączeniu każdego systemu. Kazoo nie posiadali możliwości rozdzielenia się, aby wylać się po kilku pokładach naraz. Była to następna legendarna umiejętność, a wszelkie próby równała się agonalną dezintegracją w szaleństwo.

jw.

 

I tak się stało. Cała niezależność i ambicje Płynnej Formy okazały się tylko złudzeniem. Musieli rozlać się pod naporem tajemniczej siły, która nazywała się SK Winkelried.

jw.

 

Przejrzyj jeszcze tekst pod tym kątem, bo czytałem dość szybko i nie wszystko mogłem wyłapać.

 

W intrze trochę za dużo opisów tych egzaminów i innych zażyłości pomiędzy płynnymi i półpłynnymi formami życia. Poza tym zajebisty tekst. Trochę za bardzo dosłownie wziąłem do siebie tę ciecz, więc raczej spodziewałem się jakiejś organicznej brei, a nie chmary nanobotów. Na plus wyróżnia się przede wszystkim konstrukcja głównego, zbiorowego bohatera i styl, w jakim przedstawiono jego zachowanie.

 

Edit: Tylko to Kazoo cały czas mi się kojarzyło z tym słynnym wideomemem :D https://www.youtube.com/watch?v=g-sgw9bPV4A

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Masz pewne niekonsekwencje w traktowaniu form podwójnych – czasami (Mamoo) przechodzisz na formę pojedynczą, a to zakłóca odbiór. Ciekawy pomysł, nieźle napisane, no i Polacy w Kosmosie (Winkelried, Balladyna;). Szkoda, że i tośmy, jak widać w finale, sp…li :))). rzeczywiście zbyt wiele tych egzaminów, przez to treść się tak od jednej trzeciej nieco zbyt powoli przelewa i sączy…

Wicked G, dziękuję za poprawki, naniosłam je już. Muszę polować na siejozę.

Zależało mi, aby mimo wszystko pokazać co nieco życie Płynnych Form. A egzamin jest o tyle ważny, że dał furtkę, aby Winkelried mógł się wziąć do dzieła. 

“Zajebisty tekst” – to się nazywa komplement! Dziękuję :D

 

Rybak, zawsze się jakaś liczba pojedyncza zaplącze, ale została wyeliminowana. I jakoś tak mnie wzięło na Słowackiego, nie wiem czemu, ale Winkelried brzmiało dumnie oraz pasuje do kontekstu. 

 

Dziękuję też za punkt do Biblioteki! :D

Deirdriu, bardzo udany tekst. Wciągający, porządnie napisany, oryginalny. Myślę, że najlepsze z Twoich opowiadań, które do tej pory udało mi się przeczytać. Szczególnie spodobał się mi pomysł zbiorowego bohatera, naprawdę intersująca wizja. Podziwiam wyobraźnię.

Trzymam kciuki za konkurs i oddaję klik do biblioteki :)

Bardzo dziękuję za komentarz, katiu! Cieszę się, że spodobała Ci się historia i bohater. 

I jeszcze dziękuję za biblioteczny klik! :)

Nie mam wątpliwości, że jest to bardzo sprawnie napisane, za pomysł prowadzenia narracji – piątka z plusem. Ale zawartość tej bardzo efektownej formy jakoś mnie rozczarowała. Plus za twist, czym są płynne formy (choć, podobnie jak przedpiśca, płynność postrzegam jako coś ciekłego, ciągłego, a nie chmurę). Całą tę polsko-Słowacką (pun not intended) otoczkę średnio kupuję, może dlatego, że moim głównym skojarzeniem z Balladyną jest końcowe “piorun spada i zabija królowę” ;) A może dlatego, że wydała mi się tylko ozdobnikiem, niemającym większego znaczenia. Jeśli Winkelried celowo a rebours, to nie zostało to ograne, więc w sferze symbolicznej trochę się gubię.

http://altronapoleone.home.blog

Dziękuję bardzo drakaino za komentarz.

Balladyna wyszła bardziej jako ozdobnik, to fakt. Nie pisałam tego opowiadania siląc się na rozbudowaną symbolikę. Winkelried wyszedł zgrabniej, a Balladyna. No właśnie, ten sam autor, który wykorzystał postać szwajcarskiego bohatera narodowego. 

Bardzo mnie cieszy, że uważasz opowiadanie za sprawnie napisane. Cierpię na brak pewności siebie na tym polu. Mam teraz pozytywnego kopa do dalszej pracy :)

To może zamiast Balladyny też coś szwajcarskiego? Bo w tytule jest Szwajcaria tak trochę łopatologicznie, a potem tak tym Słowackim – trochę się to rozłazi. Zwłaszcza że Winkelried też taki mało winkelriedowaty, bo nie bierze nic na klatę. Zresztą znaczenia Latającego Holendra też w tym nie chwytam… Ale może to kwestia tego, że jak widzę wyraźne odniesienia kulturowe, to odruchowo szukam głębszych znaczeń w obrębie tekstu, czy to wprost, czy a rebours, a jak jest miszmasz to mi się mózg lasuje ;)

http://altronapoleone.home.blog

Bardzo niebanalnie i z pomysłem. Może tylko z formami pomysł ryzykowny, bo parę razy się pogubiłem – ale ostatecznie się broni. I tylko zakończenie niestety boleśnie sztampowe…

Obowiązkowe czepialstwo:

– “Kolektyw adeptów (…) nieumiejętnie posłużyli” – skoro kolektyw, to się posłużył (czasem nad tymi formami nie panujesz);

– “oraz nie przygotowani” – nieprzygotowani;

– “kustosze mogli tam przybywać” – przebywać;

– “wszelkie próby równała się agonalną dezintegracją w szaleństwo” – równały się agonalnej dezintegracji;

– “Od część głównej usztywnienia” – części;

– “Górne były krótsze od dolnych” – ale co? tu ci zabrakło podmiotu;

– “W umyśle Kazoo rozlał się śmiech. Należał do tego metalicznego głosu, który ciągle perkotał mu, co ma robić” – skoro to o Kazoo, to konsekwentnie “perkotał im”;

– “Nie mieli zamiaru słuchać się podszeptów”;

– “Nie często się tak spotykali” – nieczęsto;

– “Gównie mnie obchodzi, jakie masz kanały” – miało być gówno czy głównie ;)?;

– “Nie raz stawały się bronią” – nieraz.

 

Forma nowatorska i ciekawa! Gdybyż jeszcze zakończenie jej dorównało, byłby majstersztyk.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Drakaina, nie zawsze trzeba się tak wgryzać w znaczenie symboli. Często w SF autorzy korzystają swobodnie z różnych odniesień. Moje ulubione to “Killashandra”. Anne McCaffrey tak nazwała swoją bohaterkę. Imię ładne, takie brzmiące SF i fantasy, tylko, że to nazwa miasta w Irlandii. A do tego, jest w popularnej piosence niepodległościowej – “Come Out Ye Black and Tans”. Za każdym razem jak czytałam, słyszałam w głowie fragment melodii. Rzecz jasna, nie było żadnych związków pomiędzy powieścią, a miastem w hrabstwie Cavan. 

 

Staruchu, dziękuję za komentarz i kolejną porcję poprawek. Zaraz będą w tekście. 

Poszłam z tą sztampą, ale nie ukrywam, że tak chciałam. Z perspektywy czasu, teraz to widzę bardziej jako próbę formy. Zadziałało, więc kto wie, może coś jeszcze mi wpadnie do głowy.

Napisanie tekstu z perspektywy innej, niż ludzka, to wyzwanie nie lada. O balans chodzi przede wszystkim – rzecz musi być na tyle inna, by zachować wiarygodność, i zarazem na tyle rozpoznawalna i kompatybilna z ludzkim systemem pojęć, żeby tekst nie stał się belkotem, zrozumiałym jedynie dla autora. Pułapek udało Ci się uniknąć, gubiłem się co prawda w opisach związków pomiędzy poszczególnymi postaciami i ich motywacjach, ale w sumie nie aż tak bardzo. Opowiadanie wyszło więc naprawdę dobrze, zainteresowało, wciągnęło, nie puściło do końca. A że końcówka trochę oklepana… Być może istotnie, oryginalność fabuły spowodowałaby, że tekst z "bardzo dobrego" awansował by na "znakomity". Z drugiej strony, mogłaby utrudnić odbiór. 

Tak czy owak gratuluję niezwykle interesującego tekstu! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Thargone, dziękuję za komentarz. Ta nieszczęsna końcówka, ale nie wiem czy chciałabym ją teraz zmieniać. Ale niezmiernie mnie cieszy, że eksperyment z formą podoba się, bo to, nie ukrywam, jest dla mnie najważniejsze. 

Raczej nie zmieniać. Lepiej niedokombinować, niż przekombinować. 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Przyznam, że mam trochę mieszane uczucia. Na pewno miałaś kilka naprawdę interesujących pomysłów, dzięki czemu tekst można zaliczyć do tych bardziej oryginalnych. Pomysł jako całość mnie zaciekawił. Te całe płynne formy – bulgocące, wrzące, pluskające. Tak, to jest fajne. Ciekawie też wyszedł opis człowieka (tutaj od samego początku wiedziałem, jakiego Obcego będziesz opisywać ;).

Sama historia już spodobała mi się mniej, choć źle też nie było. Po prostu momentami miałem wrażenie, że wszystko posuwa się do przodu zbyt wolno. No i największy problem – miejscami (szczególnie na początku) czytałem z zagubieniem. Wprowadzasz sporo nazw własnych i terminów, a opisywany świat jest wyraźnie abstrakcyjny i daleki od naszego. Dlatego miałem problemy, żeby połapać się w tym wszystkim.

Mam też wrażenie, że przydałoby się poświęcić chwilę na dopieszczenie opowiadania pod względem technicznym.

Całość jednak wyszła interesująco i czas spędzony na lekturze na pewno nie był czasem straconym ;) Widać, że pisałaś z pomysłem.

Zostawiam jeszcze garść wskazówek, z których możesz skorzystać przy dopieszczaniu tekstu.

 

Zazdrośni koledzy, jak i Aluoo, nie mieli wątpliwości, że ambitni koledzy zdadzą.

Powtórzenie. Niestety tego typu powtórzenia pojawiają się od czasu do czasu.

 

Tylko najbardziej doświadczeni kustosze mogli tam przebywać. Kazoo mogli się znaleźć tam,

Kolejny przykład.

 

dodatkową wiedzę. Nikt nie wiedział

I kolejny.

 

Wiedzieli, że kolektywni uczniowie musieli bardzo kipieć (czy nie zauważyli tej alarmującej czerwieni?), po niezdanym egzaminie

Zbędny przecinek, nawias wystarczy.

 

Płynna Forma Mamoo nie mieli najmniejszej ochoty…

…zakipiała Mamoo, rozświetlając

Chyba w drugim zdaniu powinna być liczba mnoga.

 

Kolejne systemu okrętu uruchamiały się.

Literówka.

 

Kazoo nawet nie omieszkali zerknąć na ekrany na których pojawiły się bojowe purchle.

Przecinek przed „na których”.

 

Jak mogłem pozwolić, aby umierali w takim bólu, pochłaniani przez kolejne fale szalonych nanitów.

Znak zapytania zamiast kropki.

Perrux, dziękuję za kolejny komentarz. Usterki postarałam się poprawić.

 

I dla wszystkich zainteresowanych – dopisałam końcówkę. Wyszło spontanicznie i mam nadzieję, że to nie kulą w płot :)

Końcówka z pewnością nadaje wszystkiemu rys nieco humorystyczny :-) 

Agugambidrydzi wyżrą wasze wątroby!

Aaa, już wiem! Kapitan Kowalski prowadzi wojnę z szerzącym się wśród załogi alkoholizmem ;-) 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

@ Killashandra

Otóż pozwalam sobie się nie zgodzić. Kulturowy status Winkelrieda, a jeszcze bardziej Latającego Holendra, jest nieporównanie wyższy niż miejscowości (małej wioski, a nie miasta, tak nawiasem mówiąc, jak pokazał szybki risercz) o nazwie Killeshandra/Killashandra. Nazwa ta występuje w dwóch utworach: wspomnianej przez ciebie piosence (na oko z połowy XX w., skoro autor tekstu urodził się w 1928, związanej z IRA, na dodatek chyba wyłącznie dlatego, że rymuje się z Flanders, ponieważ tenże risercz wykazał, że w K. nie miało miejsca żadne ważne wydarzenie związane z IRA) i tradycyjnej balladzie o tematyce obyczajowej. To zatem nie jest bardzo ważny, uniwersalny kulturowy trop, symbol, temat, topos czy co tam chcesz, który każdy wykształcony człowiek rozpozna, w przeciwieństwie do zwłaszcza Latającego Holendra czy w nieco mniejszym stopniu Winkelrieda, który jednakowoż dzięki romantykom stał się jednym z tych dość znanych zmitologizowanych średniowiecznych bohaterów. Na dodatek w Polsce połączenie Winkelried – Balladyna zapala natychmiast czerwoną lampkę, że to znaczące (Słowacki). Gdyby to był Wilhelm Tell, zapewne uznałabym, że masz te kulturowe nawiązania celowo przypadkowe, niepowiązane. Albo gdyby zamiast Balladyny była choćby i Tytania, by dać postać z tej sztuki, z której Słowacki skopiował jeden z wątków swojej. Na dodatek podkreślasz szwajcarskość w tytule, a tymczasem najwyraźniej ziemskie nacje nie grają roli w opowiadaniu i to, czyim bohaterem był W. nie ma znaczenia, podobnie zresztą jak jego legenda.

Piszę to głównie dlatego, że w komentowaniu chodzi m.in. o pokazywanie autorowi, czego czytelnicy nie rozumieją, a co nadinterpretują niezgodnie z autorską intencją, bo czasem warto przemyśleć drobne zmiany, żeby tego uniknąć :)

http://altronapoleone.home.blog

Hmmm. Na pewno odjechany tekst. Odjechał tak daleko ode mnie, że nie mogę go dogonić. Coś tam skumałam, ale za mało, żeby cieszyć się historią.

Przez większą część próbowałam zgadnąć, kim/ czym właściwie są bohaterowie. Różne hipotezy testowałam: ameby, elektrony… Nano też było, jako jedna z opcji. Pomysł interesujący, ale zgadywanki pochłonęły za dużą część mojej uwagi. Ostatecznie nie zrozumiałam wszystkiego. OK, aktywowało się SI. W końcu grało w jednej drużynie z nano czy w przeciwnej? Dlaczego akurat teraz, po tysiącach lat? Wcześniej na statek nie wpuszczano uczniów? Na kim właściwie chce się mścić? W jaki sposób? Kto wpuszcza uczniów na uzbrojony statek? Czy nano trzeba uczyć? Czy może raczej programować? W takim razie chyba nie musi zdawać egzaminów?

Bohaterowie też dziwni. Ale oryginalni.

Nawtykałaś legend, jednak raczej luźno wiążą się z resztą tekstu. Nazwę statkowi można nadać dowolną.

Wykonanie całkiem przyzwoite, acz trafiają się literówki.

Babska logika rządzi!

Drakaino, bardzo Ci dziękuję za wyczerpujący komentarz. Dobór nazw był z grubsza przypadkowy i w pełni rozumiem potrzebę interpretacji. Ale przyznam, że nie domyślałam się tego w fazie pisania. Teraz będę bardziej ostrożna. Co ciekawe, z reguły dobieram symbole według kluczy, samą siebie zaskoczyłam, że tego nie zrobiłam tym razem. Lubię wykorzystywać nazwy własne, aby coś za sobą niosły. Jednak z drugiej strony, akcja dzieje tak bardzo w przyszłości, że znaczenie nazw mogła się zatrzeć. Ale wiadomo, czytelnik jest tu i teraz, więc perspektywa statku kosmicznego nie wydaje się zbyt wiążąca :)

Jeszcze raz dziękuję Ci za uwagi. Są bardzo cenne :)

 

Finklo, mam nadzieję, że za kolejnym tekstem popędzisz niczym Pendolino ;)

Bardzo Ci dziękuję za komentarz. Twoje uwagi dają do myślenia na przyszłość. Kto wie, kto wie, może to kiedyś rozwinę, jak wspominałam Staruchowi. 

Te płynne formy jakoś mi Solaris przypominają. Różnica taka, że tam ocean, tu krople (albo kałuże). W obu przypadkach równie złośliwe skurczybyki. A może za dużo Lema się naczytałem ;)

Czytałam z nadzieją, że może w końcu coś zrozumiem… Niestety, nadzieja okazała się płonna.

 

Kazoo za­słu­gi­wa­li, aby na­le­żeć do gron po­dróż­ni­ków! –> Do kilku gron?

 

Ko­lek­tyw na­uczy­cie­li tylko po­sza­rzał, aby po chwi­li wy­kwi­ta­ły na jego po­wierzch­ni smugi głę­bo­kie­go gra­na­tu. Kazoo już dawno na­uczy­li się, że ta barwa ozna­cza­ła naj­więk­szy z moż­li­wych smu­tek. Smu­tek z po­wo­du ko­lek­tyw­nej po­raż­ki.

Naj­lep­si ucznio­wie stali się po­raż­ką. –> Czy to celowe powtórzenia?

 

Ku­sto­sze opo­wia­da­li tak zaj­mu­ją­co na temat ka­na­łów wen­ty­la­cyj­nych. –> Raczej: Ku­sto­sze opo­wia­da­li tak zaj­mu­ją­co o ka­na­łach wen­ty­la­cyj­nych. Lub: Ku­sto­sze mówili tak zaj­mu­ją­co na temat ka­na­łów wen­ty­la­cyj­nych.

 

– Mamoo, statek się świeci. – Młodociana Forma rozlała się po podłodze, tworząc kałużę.

– Jak się zachowujecie! Natychmiast się zbierzcie. Jeszcze się z kimś zmieszacie! – zakipieli Mamoo, rozświetlając się feerią wściekłej zieleni, aby podkreślić swoją irytację.

Młodziki usłuchali się surowych słów, ale nie przestali spoglądać na ekran. Wielki statek naprawdę się świecił.

– O, Kreatorzy! – zachlupali kustosze, kiedy rozszedł się po korytarzach donośny alarm. –> Siękoza.

 

– Pro­szę się po­sta­rać – cią­gne­li Gloo. –> Literówka.

 

Rasa Ob­cych, którą stwo­rzy­ła tak po­tęż­na ma­szy­nę… –> Tu chyba gdzieś jest literówka.

 

Aluoo spoj­rze­li po raz ko­lej­ny na po­tęż­na ma­szy­nę. –> Literówka.

 

– I? Dla­cze­go uwa­żasz, że uda­wa­li?– Nie chciał… –> Brak spacji po pytajniku.

 

– Ba­wi­my się w kon­spi­ra­cje? –> Literówka.

 

Zda­rza­ło się, że wprost wy­śmie­wał ofi­ce­rów, któ­rzy omiesz­ka­li wspo­mi­nać nazwy okrę­tów bo­jo­wych sprzed ty­siąc­le­ci. –> Za WSO PWN: omieszkać tylko z przeczeniem: nie omieszkam, nie omieszkają.

 

więc żaden pul­sar im nie strasz­ny… –> …więc żaden pul­sar im niestrasz­ny

 

Żeby tego było mało, w celi, co pięć go­dzin, mu­siał słu­chać trans­mi­sji ko­lej­nych wią­za­nek. –> Jakby tego było mało…

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Macit, dziękuję za komentarz. Odniesienie do Lema nie było intencjonalne :)

 

Regs, następnym razem podam coś innego ;) I jak zawsze, dziękuję serdecznie za kolejną porcję poprawek. Naniosłam je już. 

Deirdriu poczekam do następnego razu, ciesząc się, że uznałaś poprawki za przydatne. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ciekawy tekst. Sam często stosuję roboty złożone z nanitów, ale raczej nie mówią o sobie w liczbie mnogiej – tutaj jednak mi się to podoba. Podobnie jak zastosowanie określeń typu “chlupinięcie”, “wyplaskł” itd. Takie nanity raczej nie będą jak woda (prędzej jak żelatyna, do tego o wiele cięższe), ale że to space opera, to nie ma co się nad tym rozwodzić ;)

Dzięki temu zabiegowi bohaterowie, choć wchodzą w pewne standardowe archetypy, mają niezwykłą prezencję. Bardzo mi ona przypadła do gustu.

Sama fabuła zakręcona, ale wydaje mi się, że ją skumałem. Chociaż końcówka zostawiła pewien niedosyt – że nikt nigdy tego cmentarzyska statków nie odkrył itd.

Podsumowując: fajny pomysł na bohaterów i ich formę zaowocował niecodziennym tekstem. Może reszta space opery nie rzuca na kolana, jednak oglądałem ten koncert fajerwerków z przyjemnością. Kliczek się należy.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

NWM, dzięki bardzo za wyczerpujący komentarz. Zgadza się, że Płynne Formy będą bardziej jak żel (tak je widziałam oczyma wyobraźni). Chlupanie i lanie wydało mi się ciekawe i bardziej adekwatne. W tekście też jest śladowo, że pojedynczy nanit może zyskać na samodzielności.

Jak zwykle, nie rozwlekam się za bardzo i fabuła może się wydawać niejasna. Muszę nad tym mocno popracować. I napisać coś dłuższego, po prostu. 

Na space operowy rozmach będzie odpowiednia pora. To tylko taki mały przedsmak :)

I oczywiście, bardzo dziękuję za biblioteczny klik!

Od paru dni się zabierałam do tego tekstu – trudne zadanie sobie postawiłaś, ale Twoi obcy są najsympatyczniejszym znanym mi grey goo. No, i są purchle. Uwielbiam purchle :)

Niestety, język jest mocno nieporządny – nie będę wypisywać wszystkiego, bo dużą część już za mnie zrobiono, ograniczę się do przykładów w miarę reprezentatywnych:

 wykonać symulację

Raczej przejść, niż wykonać.

 tak swobodnie poruszać się

"Się" rzadko kiedy pasuje na końcu zdania (chyba, że stylizujesz na Kresy).

 Najlepsi uczniowie stali się porażką.

Uczniowie nie mogą być porażką, mogą ją ponieść. Mogą zawieść nauczycieli, albo przynieść im zawód, ale porażką nie są.

 awans do bardziej skomplikowanych maszyn

Awans na operatorów bardziej skomplikowanych maszyn, albo awans i dopuszczenie do bardziej skomplikowanych maszyn.

 posiadała o niektórych statkach dodatkową wiedzę

Nigdy, przenigdy nie pisz "posiadać wiedzę" – to podwójnie pretensjonalne, bo primo – zamienia proste i zrozumiałe "wiedzieć" na potworka "mieć wiedzę" (jakby wiedza była czymś materialnym), a secundo – "posiadać" nie jest ścisłym synonimem "mieć". Posiadać można: język (obcy), umiejętność, skarby, gotyckie zamczysko, ewentualnie wpływy. Posiąść zaś – hrabiankę Elwirę, ale to nie taki tekst :)

 Ich architektura też nie szczędziła wielobarwnej efektowności i połysku

Komu nie szczędziła? To architekci mogli nie szczędzić wysiłków, ale architektura tylko obfitowała w efekty specjalne. Architektura nie daje, więc nie może skąpić.

 nie posiadali zbyt wielu wypustek

Znów "posiadać" zamiast "mieć", ale poza tym – "nie mieć zbyt wielu" to anglicyzm. Po polsku sugeruje raczej, że nie zbywało im na wypustkach. Ja dałabym po prostu – mieli niewiele.

 Wyperkotajcie!

Wyperkoczcie. (sic!)

 Reaktor nie był funkcjonalny

To znaczy, że źle spełniał swoją funkcję i był nieergonomiczny, a Tobie chodziło raczej o to, że nie funkcjonował.

 usłuchali się surowych słów

Usłuchali tego, kto ich napominał, albo posłuchali surowych słów. "Się" jest tu zbędnym purchlem.

 Była to następna legendarna umiejętność, a wszelkie próby równały się agonalnej dezintegracji w szaleństwo.

Zbyt skrótowe zdanie. Ja dałabym: I ta umiejętność należała do legendy. Każdy, kto próbował to zrobić, rozpadał się w agonii, opętany szaleństwem.

 nie budowały statków kosmicznych, ale posiedli umiejętność

Forma podmiotu w obu częściach zdania musi się zgadzać (to nie jedyny przypadek, kiedy się nie zgadza).

 miejsce z dostępem dla najlepszych kustoszy

Miejsce, do którego dostęp mieli tylko najlepsi kustosze, albo dostępne tylko najlepszym kustoszom.

 były też tylko aberracjami, ale pojawiając się na powierzchniach Płynnych Form, cenione i wyczekiwane

Brakuje czasownika – były cenione i wyczekiwane.

 kończyły się zmianami na końcach, tylko o nieco różniącej się budowie

Powtórzenie (kończyły się na końcach) i od czego ta budowa się różniła? I czy na pewno "zmianami", a nie "rozszerzeniami"?

 Ale nie może tego zbyt wcześnie zasygnalizować.

Kto i komu? Kapitan nie może tego za wcześnie powiedzieć, czy pierwszy oficer nie może tego za wcześnie okazać?

 wytworzoną na bazie starożytnej receptury

Whisky wytwarza się na bazie pszenicy, na podstawie starożytnej receptury.

 sygnał o ewakuację

Prośbę o ewakuację, albo wezwanie pomocy. Albo, jeśli o to Ci chodzi, sygnał o ewakuacji (tj. zawiadomienie).

 Ktoś by pomyślał, że chciała uderzyć

W języku polskim nie ma consecutio temporum (które występuje w angielskim, a niekompetentni tłumacze przekładają, jak leci, bezmyślnie). Czas zdania podrzędnego zależy od tego, czy czynność jest równoczesna (jak tu) z czynnością zdania nadrzędnego – jeśli tak, powinien być czas teraźniejszy.

 brać na siebie chwały

Przypisywać sobie zasługi.

 wyżrą wasze wątroby

Anglicyzm. Po polsku będzie: wyżrą wam wątroby (ich galaktyka cierpi na niedobór żelaza, co?).

 Dodatkowo, obudził

Wyrzuć przecinek. Poza tym, ja zamiast "dodatkowo" dałabym "poza tym", albo "w dodatku".

 

Czasami używasz słów nie do końca zgodnie ze znaczeniem (np. wirusy ani plotki się nie rozsiewają, a rozprzestrzeniają), wstawiasz przecinki między określenie, a podmiot (a nie stawiasz przed "który), a końcówka wydaje mi się trochę pospiesznie napisana, jakbyś nagle zdała sobie sprawę, że jest potrzebna. Ale widać, że bawiłaś się dobrze – całkiem miłe czytanko.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

W kilku miejscach jest problem z przecinkami, na przykład tutaj: 

Podwyższenie[+,] na którym postawiono kapitański fotel dla istoty w Najostateczniejszej Formie, przypominało wysepkę na morzu Kazoo.

Nie przypominali sobie, żeby byli[-,] aż tak wyprowadzeni z równowagi.

Żywą legendą[+,] o której będą bulgotać przez wieki!

Sala[+,] do której się wlali, miała białe ściany.

Bardzo fajny pomysł na bohatera i płynne (i, oczywiście, nie tak płynne też) formy, wszystkie te chlupnięcia, przelewania i tak dalej. Ciekawy zabieg.

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Tarnino, serdecznie Ci dziękuję za pomoc w walce z niezgrabnościami. Twoje sugestie zostały wprowadzone w tekst. Przyznam się, że łapię się też na takich lapsusach, ale ostatecznie lądują w tekście i zostają po poprawkach, bo albo mi weny brakuje, aby wykopać właściwe określenia, albo zapominam. Mam nadzieję, że teraz będzie mi już łatwiej.

Cieszę się, że miło się czytało i dało się wyczuć, że dobrze się bawiłam podczas pisania :) Chociaż to była mordęga z tą liczbą mnogą ;)

 

Anet, dziękuję za przecinkową pomoc. Jeszcze pododaję, bo właśnie ślepnę przed ekranem :)

Bardzo mnie cieszy, że i Tobie tekst przypadł do gustu :)

Mnie też to cieszy, lubię czytać dobre opowiadania :)

Przynoszę radość :)

Przeczytałam opowiadanie. Kwalifikuje się do konkursu. 

 

Uwagi:

 

Nawet Bąble zostały zbudowane przez stwórców, wiedzących, czego ich płynne ciała potrzebowały.

Żywą legendą(+,) o której będą bulgotać przez wieki!

kończyły się rozszerzeniami na końcach

Ból równał się usztywnieniem Formy ← ?

– Zrobisz dokładnie, to(+,) co ci każę.

Ich eksperymenty wymknęły spod kontroli. ← nie brakuje tu czegoś?

Ubrał się i w te pędy, pobiegł na mostek.

 

Opinia o fabule po zakończeniu konkursu.

Życzę powodzenia :)

 

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Udało się dodać kolejne poprawki. Dziękuję jeszcze raz Anet

Naz, jak miło widzieć Twój komentarz. Nie mogę się doczekać opinii o fabule, ale kurczę, Ty to masz tego czytania :)

Odczułem pewną ulgę upewniwszy się, że nie byłem jedynym odbiorcą, który nie dał rady “dogonić” tego tekstu. Za to cieszę się, że mogłem sobie przypomnieć, o co chodzi z szarą mazią.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Muszę się nauczyć zwalniać nieco tempo :)

Dziękuję za komentarz, Nevazie.

Deirdriu, ujęłaś mnie opisami obcej płynnej/żelowej inteligencji, chociaż w końcu się okazała nie taka obca ;) Naprawdę wyszło Ci to kapitalnie, tylko te patyczki do wciskania przycisków – ​a jak się trafi pokrętło to co? Wykonanie całkiem dobre, pomysł niebanalny, generalnie wszystko w jak najlepszym stylu. A myślałem że w temacie podboju gwiazd i obcej inteligencji wszystko już było i nie da się z tego nic wycisnąć, a tu proszę ;)))

Dziękuję, enderku za komentarz. W tekście są pałeczki do pokręteł, ale bez ich szczegółowego opisu, oprócz tego, że po prostu są ;)

Na początek – wyrazy uznania! Za pomysł na Obcych, którzy są rzeczywiście obcy, inni, zarówno fizycznie jak i mentalnie. To, czym się ostatecznie okazują, stanowi zresztą dodatkowy smaczek. W tym zakresie bardzo udana kreacja, chyba najlepsza za mojej pamięci na portalu, a mam w głowie np. awangardowe pomysły Małego Słowika.

Językowo całkiem przyjemnie, czepiałbym się drobnych szczegółów np.:

Kolektyw adeptów na kolejnych kustoszy wystawy statków kosmicznych nieumiejętnie posłużył się pałeczkami podczas pracy z aparaturą Obcych.

– potknąłem się na tym zdaniu: raz konstrukcyjnie – bo nie tylko podmiot i orzeczenie ale i ich określenia są okraszone dodatkowymi słowami, co przy tej budowie zdania, bez przecinków tworzy chaotyczny nadmiar, dwa – logicznie, bo wprowadzasz trzy nowe dla czytelnika informacje (że są jakieś statki kosmiczne, że należą do Obcych i że bohaterowie to przyszli kustosze) za jednym zamachem.

Tuż przed pierwszą fazą przygotowań do ostatniego egzaminu

– uważaj na takie konstrukcje, bo sprawiają wrażenie nieporadnych.

 

Paradoksalnie, najlepiej poradziłaś sobie z tym, co w tekście było najtrudniejsze – kreacją obcych jako istot odmiennych, ale zrozumiałych dla czytelnika. Gorzej z logiką fabuły. Nie rozumiem, jakie znaczenie dla przebudzenia SI miała krnąbrność Kazoo. Nie przemawia do mnie scena (wrzucona zresztą w tekst bez formalnego uzasadnienia), w której na pokładzie jednostki bojowej, dwoje wojskowych (wygląda na to, że wcale nie tak sobie bliskich, jak głoszą plotki) występuje w pantoflach. I zupełnie nie rozumiem ostatniej sceny, w której armia gotująca się do walki z inną armią kapituluje przed jednym, staroświeckim statkiem kosmicznym.

Nie łapię też znaczenia symboli, których używasz, zwłaszcza związku między szwajcarskim bohaterem a holenderskim tułaczem. A zabawę symbolami bardzo lubię.

 

 

 

Dziękuję, coboldzie, za komentarz. 

Chyba tak bardzo skoncentrowałam się na przedstawieniu Obcych, że po prostu “sił” nie starczyło na inne partie opowiadania. Teraz widzę, że sporo jest do przeróbek od strony fabularnej, ale nie zmienia to faktu, że mimo wszystko jestem z siebie zadowolona. Chyba na przyszłość coś z tego będzie. 

Niestety, nie dałam z siebie też za wiele w sferze symboli. Wybrałam najniższą linię oporu. Teraz widzę jaka to szkoda, bo opowiadanie bardzo dużo by zyskało. Drakaina także to podkreśliła. Ale grunt, że lekcja odrobiona :)

I Majkoo nie powstrzyma się od komentarza…

Mimo że SF jest gatunkiem najmniej mi znanym, zaprzyjaźniłem się z nim dopiero tu – na portalu, to muszę przyznać, że czytałem tekst z rozwartą szczęką.

Bardzo ładnie napisane, jest obrazowość, którą uwielbiam, a przy tym treść wciąż podsuwała nowe pomysły na to, o czym jest. Przez chwilę pomyślałem nawet, że jesteśmy we wnętrzu organizmu ludzkiego (skojarzyło mi się z Było sobie życie). Naprawdę zaskakujący pomysł, inny, dla mnie nowy, ale ja lubię poznawać to, co nowe.

Jestem strasznie ciekaw innych Twoich tekstów, na pewno do nich zajrzę.

Dzięki za lekturę, powodzenia w konkursie!

Pozdrawiam!

Dziękuję, Majku, za ciepłe słowa :D Cieszę się, że podobał Ci się tekst i odkrywasz cały czas mój ukochany gatunek :) Zapraszam do lektur innych tekstów. Tutaj mam ich mało, ale w przyszłości będzie więcej do poczytania.

Bardzo pomysłowe opisy tych płynnych stworków, na plus, że potem wyjaśniło się ich pochodzenie. Zakończenie trochę słabsze od reszty, ale tekst mi się spodobał. Też miałem skojarzenia z Lemem, ale bardziej z Niezwyciężonym niż z Solaris. 

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Dziękuję za komentarz SzyszkowyDziadku. Cieszę się, że tekst się spodobał. 

Nie wytrzymałabym, gdybym nie podała początków Płynnych Form. Lubię niewiadome w space operach, ale po jakimś czasie, trzeba poznać odpowiedzi na nurtujące pytania.

Przyznam, że pomysł niezły, a i wykonanie niczego sobie. Podobał mi się ten glutowaty bohater zbiorowy, choć początkowo miałam problem z połapaniem się, kto jest kto. Muszę się zgodzić w przedpiścami, którzy uznali, że na egzaminy położyłaś chyba zbyt duży nacisk.

A tak ogólnie, to bardzo oryginalny, świetny tekst. :D

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Dziękuję, AQQ, za komentarz. Serce rośnie, kiedy pomysły są lubiane :)

Ja chyba dogoniłem tekst, ale sama końcówka sprawiła, że na mecie zameldowałem się nieco zagubiony. Przez większość opowiadania doceniałem pomysłowość, odwagę autorki i próby (nie zawsze udane) konsekwentnej narracji z punktu widzenia obcej formy myślącej o sobie w liczbie mnogiej. To wszyło całkiem całkiem chociaż wiele z jej rozmyślań błądziło, zawracało, powtarzało się, uciekało w dygresje, które jeszcze bardziej gmatwały i utrudniały lekturę. Myślę, że niepotrzebnie.

Należą się jednak gratulacje, za oryginalność, za to, że postarałaś się napisać coś "obcego" i w miarę nowego. Oczywiście starzy wyjadacze s-f znają niejedną opowieść napisaną z nieludzkiego punktu widzenia, a i nanity (nanonity) są nam znane. Jednak każda taka próba warta jest uwagi i docenienia.

Za tę część nanitową tekst zbiera większość pochwał i słusznie. Odtworzona przez SI rozmowa oficerów, wydaje mi się nieco niezręczna i sztuczna. Nie jest to zbyt dobrze napisane. Sama końcówka to z kolei poprawnie napisana scena, która nie bardzo pasuje mi jako podsumowanie całości.

Wiem już, że w symbolice nazw nie powinienem się doszukiwać ukrytych znaczeń. Zastanawia mnie nazwisko Kowalski funkcjonujące nadal po ponad 3 tys. lat. Wyszło nieco komicznie – być może to zamierzone.

Podsumowując. Odważna próba. Tekst bardzo zyskuje w mojej ocenie ze względu na interesujący wybór bohatera i narracji oraz ciekawą historię powstanie tego składowiska okrętów i "cywilizacji" nanitów, jaka kryje się gdzieś w tle opowiadania.

Wykonanie nierówne.

 

Płynne i Nie Tak Płynne Formy nie rozlewały się po całych pokładach z powodu imponujących gabarytów.

(chodzi o gabaryty pokładów, a wygląda jakby chodziło o gabaryty Form)

 

Nie przypominali sobie, żeby byli aż tak wyprowadzeni z równowagi.

 

(żeby kiedykolwiek byli; żeby wcześniej byli)

 

Ich architektura też obfitowała wielobarwną efektownością i połyskiem.

 

(obfitowała wielobarwną efektywnością? raczej w wielobarwną…)

 

Wprawiło to niedoszłych kustoszy w konsternację, że aż zaperkotali.

 

(w taką konsternację, że aż…)

 

Rasa Obcych, która stworzyła tak potężna maszynę, nie mogła pochwalić się praktycznym system monitorującym.

 

(potężną maszynę; systemem monitorującym)

Po przeczytaniu spalić monitor.

mr.marasie, dziękuję bardzo za komentarz. Jako wyjadaczka SF cieszę się, że idea się spodobała, bo nie ukrywam, że jest to dla mnie najważniejsze. Techniczna sprawność jak i równe zapisanie historii przyjdzie z czasem. Tym bardziej, że wybrałam jednak opcję trudniejszą. W kolejnych opowiadaniach muszę sobie uprościć ;)

Przeczytałem z satysfakcją. Najbardziej spodobała mi się kreacja obcych i narracja z ich perspektywy. Wszystkie pływy, chlupnięcia i bulgotnięcia dodają smaczku. Ulubione zdanie:

Zebrali swoją oceaniczność i chlupnęli na korytarz zgodnie z rozkazem sumienia.

Dziękuję teofilu za komentarz :)

I jeszcze ulubione zdanie znalazłeś :)

Przeczytałem ponownie, błędów nie zauważyłem, zdążyłaś poprawić ;)

Dalej jestem zafascynowany Twoimi płynnymi formami i pomysłem na historię ;)

I dalej mnie rażą te nieszczęsne pałeczki – lepiej by brzmiało wykształcenie stabilnej/stałej formy kończyny/macki/wypustki do operowania przyciskami/pokrętłami.

Jeszcze jedno. Faktycznie dopisana przez Ciebie końcówka z Kowalskim odstaje od reszty. Chyba lepiej by było gdyby opowiadanie zakończyło się na :

 

– A teraz wasza kolej na wymarcie.

z ewentualnym dopiskiem:

 

– O, kurwa.

I to na tyle z mojej strony z merytorycznym komentarzem dla Naz ;)

Dziękuję enderku za komentarz :)

Słowo na “k” zawsze jest dobre na zakończenie ;)

Ciekawe, sprawnie napisane opko. Pomysł miałaś fajny, do tego dobrze go wykorzystałaś, chociaż na początku trochę się męczyłem, non-stop czytając te wszystkie Płynna Forma Coś Tam, ale dało się przyzwyczaić :D Na plus zdecydowanie odważna i oryginalna narracja. 

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Dziękuję Soku za komentarz! Bardzo się cieszę, że tak dobrze została przyjęta koncepcja Płynnych Form :)

Hmm… Mieszane mam odczucia. Z jednej strony, jest to trochę męczące opowiadanie. Trochę mi się dłużyło i czekałem do końca. Trudno się połapać, o czym Ty w ogóle piszesz. Próba ognia dla wyobraźni ;)

Teraz druga strona medalu. Zaczęło mi się podobać, gdy wyjaśniłaś o co chodzi, wprowadzając wątek ludzi. Gdy opisywałaś Obcego, zastanawiałem się, czy jest to człowiek. Opowiadanie jest dość oryginalne. Rzadko trafiają się teksty w takiej narracji. Nawet ciekawie czytało się z tej perspektywy. Ale chyba to 30k znaków wystarczy, na dłuższą metę byłoby to zbyt męczące.

Sama historia – gdy już da się ją odczytać – jest dobra. Bunt, głos legendy, ludzie, etc. Fajne to.

Raczej nie jest to mój faworyt w konkursie, ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest to opowiadanie dobre. 

Pozdrawiam!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Dziękuję Pietrku za komentarz. Cieszę się, że mimo “zmęczenia”, znalazłeś coś dla siebie w tekście :)

Pierwsza myśl: Ja pierdolę.

Druga myśl: Co?

Rzucasz od razu w świat i powoli tlumaczysz o co chodzi, co wymaga od czytelnika więcej niż zwykłe infodumpy, ale jest bardziej satysfakcjonujące.

Czytało się bardzo dobrze, mnie porwała inność bohaterów, ale ja tam lubię, jak nie wiadomo do końca co się dzieje ;)

Parking jako przyszłe muzeum, sam pomysł na kustoszy – super.

 

Kazoo jako legenda – nie do końca. Jasne, gdzieś to trzeba było wcisnąć, ale widać, że wciśnięte.

 

No i tytuł jak dla mnie zupełnie nie pasuje – spodziewałam się jakiś steampunkowych śrubek i smętów a tu takie fajne rozchlupotanie.

 

Natomiast nie mam bladego pojęcia co stało się w końcówce. I po co.

I would prefer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/

Lubię, kiedy tekst wywołuje takie mocne reakcje ;) 

Cieszy mnie, że się podobało i dziękuję za wizytę :)

Ale ja bym dalej chciała jakiegoś wytłumaczenia końcówki ;)

O co chodziło z Wiśniowieckim? AI, które obudzili Kazoo, się rozprzestrzenia i chce pozabijać wszystkich czy co?

I would prefer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/

AI to statek kosmiczny, który ma zamiar zniszczyć kolonię Płynnych Form, ponieważ zabiły jego twórców. O to ogólnie chodziło. Końcówka została dopisana później i opisuje pojawienie się “statku widmo” o którym chlupotały między sobą Płynne Formy. 

Przyszłam, Deirdriu, przeskoczyłam kolejkę oczekujących do ciebie, bo się przecież nie mogłaś doczekać.

Pamiętam, że jak czytałam to opowiadanie, weszłam na czat redaktorski Fantazmatów i napisałam, że nie uwierzą, o czym czytam tekst, i że jest to najbardziej pokręcona rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam. I już wiedziałam, że będzie w antologii, mimo że jeszcze sama nie miałam pojęcia, o czym czytam :D Kompletne szaleństwo, dojrzała, w pełni świadoma zabawa formą; to jest tekst, który przynajmniej pierwszą swoją połową wystrzelił poza wszelką moją skalę. Było zabawnie, była odjechana przygoda, był fantastyczny pomysł.

 

Po co im stałość wypustek? Wypustki to jakiś żart.

Cyk!

Kazoo stają się kolektywną legendą!

Cyk!

Żywą legendą, o której będą bulgotać przez wieki! <3<3<3

 

Druga połowa straciła pazur, właściwie im dalej w las, tym pazur był mocniej przycinany. Przejście w opowieść i narrację mocno tradycyjnego i wyeksploatowanego SF spowodowało, że zaczął zanikać polot fabuły. Z wysokiego C mój zachwyt stopniowo opadał, a zakończenie – i ostatnie słowo – najzwyczajniej mnie rozczarowały. Muszę zgodzić się z opinią cobolda i tym, że rozbiłaś bank, jeśli chodzi o najtrudniejsze w tym tekście, lecz doklejone potem sceny nie zrobiły już na mnie wrażenia. Najchętniej zostałabym w świecie i rozumowaniu nanitów do końca. To byłoby trudne, ale wykonalne.

To opowiadanie sugeruje, że drzemią w tobie olbrzymie możliwości, jeszcze tylko trochę nieujarzmione.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Dziękuję Naz za opinię! I faktycznie nie mogłam się doczekać :D

Końcówka traciła impet i zdaję sobie z tego sprawę. Koncept zachowuję i może będzie eksplorowany w moim "tajnym" uniwersum ;)

Dostałam też bonusowy stres przy pisaniu moich kolejnych opowiadań. Czy podołam wyzwaniu? :)

Nowa Fantastyka