- Opowiadanie: Perrux - Zakrzywienie czasozefiru

Zakrzywienie czasozefiru

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Zakrzywienie czasozefiru

John „Skru­pek” Atton do­świad­czył Zrywu kil­ka­na­ście razy w ciągu trzy­dzie­stu se­kund; wciąż jed­nak nie mógł się prze­bu­dzić. Pro­fe­sor Al­le­gor Muls stał tuż obok, ze sku­pie­niem re­gu­lu­jąc na­tę­że­nie pola elek­tro­ma­gne­tycz­ne­go. Zda­wa­ło się, że silne środ­ki che­micz­ne dzia­ła­ły pra­wi­dło­wo, to­cząc za­żar­tą bitwę ze Zry­wem. Ciem­ność, efekt spa­da­nia, szyb­ki wdech, skurcz i znów ciem­ność. Ciem­ność – spa­da­nie – wdech – skurcz – ciem­ność. Se­kwen­cja cią­gną­ca się w nie­skoń­czo­ność, jakby cały świat Skrup­ka nagle stał się pętlą.

W końcu na­de­szła zmia­na.

 

***

 

Opo­wia­da­nie do­stęp­ne w an­to­lo­gii Ja, le­gen­da, do­stęp­nej do po­bra­nia za darmo tutaj → https://fantazmaty.pl/czytaj/antologie/#ja-legenda 

Koniec

Komentarze

Do­sko­na­ła pro­fe­sjo­nal­na ro­bo­ta! Jedno z dwóch, może trzech opo­wia­dań kon­kur­so­wych, które prze­czy­ta­łem jed­nym tchem, a na razie je­dy­ne, które na pewno na długo za­pa­mię­tam. Świet­nie, bo prze­ko­nu­ją­co po­mi­nię­te ba­bra­nie się w tech­ni­ka­liach “prze­sko­ku”. Iro­nicz­ne imię głów­ne­go bo­ha­te­ra (jed­ne­go z dwóch) – prze­wrot­ne na­wią­za­nie eru­dy­cyj­ne do pew­ne­go sporu dwóch wy­na­laz­ców… I od­da­nie po do­brym wieku spra­wie­dli­wo­ści temu, który u nas sto lat temu prze­grał;). Nawet naj­waż­niej­szy wy­na­la­zek w obcej rze­czy­wi­sto­ści al­ter­na­tyw­nej do tego z dużym przy­mru­że­niem oka na­wią­zu­je. Oj, ktoś tu chyba uważ­nie oglą­dał “Śledz­two Na­tio­nal Geo­gra­phic – Ni­ko­la Tesla” – ;D.

Wła­ści­wie nie mam uwag, daję od ręki klika i gra­tu­lu­ję za­rów­no swady nar­ra­cyj­nej, jak i so­lid­nej wie­dzy pod­bu­do­wu­ją­cej nie­tu­zin­ko­wą wy­obraź­nię.

I tylko jedna uwaga: “Wszy­scy w mo­men­cie za­mar­li” – zmień pro­szę, bo brzmi nie­zręcz­nie. Wy­star­czy: Wszy­scy za­mar­li.

Pozdr.

 

Pod­pi­su­ję się pod opi­nią Ry­ba­ka. Za­czę­łam czy­tać i wsiąk­nę­łam. Na­praw­dę wy­jąt­ko­wo udany tekst. Urze­kły mnie pla­stycz­ne opisy, zwłasz­cza te fi­le­to­wo-ró­żo­we wizje… Udało Ci się tak do­brze na­kre­ślić wy­kre­owa­ny przez Cie­bie świat, że nie mia­łam naj­mniej­sze­go pro­ble­mu z wy­obra­ża­niem sobie two­jej nie­sa­mo­wi­tej i mocno ory­gi­nal­nej al­ter­na­tyw­nej rze­czy­wi­sto­ści. Do tego so­lid­ny warsz­tat, po­rząd­ny język, ładne sfor­mu­ło­wa­nia i taka… hmm… jakby to okre­ślić, dy­na­mi­ka? Tak, je­stem bar­dzo za­do­wo­lo­na z lek­tu­ry. Gra­tu­lu­ję, kli­kam i życzę po­wo­dze­nia w kon­kur­sie :)

 

Nie­ba­nal­ne, no­wa­tor­skie, in­te­re­su­ją­ce – coś z “Ali­cji…”, coś z “Ro­bo­ta”, coś ze ste­am­pun­ku. Bar­dzo ład­nie na­pi­sa­ne. Acz prze­sze­dłem jed­nak obok, bo – wła­ści­wie o czym to jest?

Tro­chę ró­żo­we­go pyłu ;):

– “sza­lo­ny chiń­czyk opusz­cza­ją­cy lek­cje ka­li­gra­fii” – Chiń­czyk;

– “pi­sa­ne na pu­stych w środ­ku okrę­gach” – okrę­gi mają to do sie­bie, że są puste w środ­ku;

– “plik per­ga­mi­nu” – tak jak­byś na­pi­sał “plik pa­pie­ru”;

– “Wiatr z każ­dym kro­kiem sta­wał się coraz bar­dziej po­ry­wi­sty” – a wiatr gdzie kro­czył?;

– “z ust Joha na­tych­miast” – Johna;

– “Wbiła się w plecy na od­le­głość dwóch pal­ców” – skoro wbiła się w coś, to ra­czej “na głę­bo­kość”;

– “„Przy­słu­ga za przy­słu­gę – gło­sił napis. Ener­gia za ma­te­rac” – to na­pi­sał­bym tak (ale pewny nie je­stem) – „Przy­słu­ga za przy­słu­gę” – gło­sił napis. “Ener­gia za ma­te­rac”.

 

Re­asu­mu­jąc – praw­dzi­wa ma­estria, która do mnie nie tra­fi­ła.

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

Dzię­ki za ko­men­ta­rze ;) Cie­szę się, że przy­pa­dło do gustu.

Ry­ba­ku, choć “Śledz­twa…” nie oglą­da­łem, wspo­mnia­ny przez Cie­bie kon­flikt rze­czy­wi­ście jest mi bli­ski, bo też zwią­za­ny z moim wy­kształ­ce­niem. Co do ba­bra­nia w tech­ni­ka­lia prze­sko­ku, masz cał­ko­wi­tą rację. To byłby strzał w stopę. “Wszy­scy w mo­men­cie za­mar­li” – już po­pra­wiam.

Katio, szcze­gól­nie cie­szy mnie, że dy­na­mi­ka się spodo­ba­ła. Moje ulu­bio­ne tek­sty cha­rak­te­ry­zu­ją się wła­śnie dość szyb­kim tem­pem, dla­te­go le­piej się czuję w pi­sa­niu wła­śnie ta­kich hi­sto­rii. A że udało Ci się wy­obra­zić rze­czy­wi­stość, która po­ja­wi­ła się w mojej gło­wie – serce ro­śnie :)

 

EDIT: Sta­ru­chu, dzię­ki za wi­zy­tę i ko­rek­tę (po­pra­wię jak tylko znaj­dę chwi­lę). Szko­da, że opo­wia­da­nie prze­szło bo­kiem – mam na­dzie­ję, że przy na­stęp­nym bar­dziej tra­fię w Twój gust ;)

Z pew­no­ścią nie­ba­nal­ne, z pew­no­ścią nie­zwy­kle in­te­re­su­ją­ce. I na­pi­sa­ne tak, jak lubię, czyli z pewną, jak to ład­nie na­zwał Rybak, swadą nar­ra­cyj­ną.

Jed­nak ów drugi świat to nie żadna Ni­by­lan­dia, Na­rnia, czy inna Szu­flan­dia, wy­da­je się rzą­dzić kon­kret­ny­mi za­sa­da­mi, kon­kret­ną fi­zy­ką, choć po­krę­co­ną. Rodzą się więc py­ta­nia o kon­se­kwent­ność wizji – czy ów za­krzy­wia­ją­cy cza­so­prze­strzeń ele­ment dzia­ła na wszyst­ko, czy tylko na ludzi? Wy­da­je się, że na prze­strzeń w ogóle – po­jaz­dy za­mie­ra­ją razem z pa­sa­że­ra­mi. Ale gdy wiało w wa­rzyw­nych ogro­dach i nie można było ich do­glą­dać, to dla­cze­go mar­twio­no się suszą? Mar­chew­ki nie pod­da­wa­ły się za­krzy­wie­niu czasu? A co z tymi "ró­żo­wy­mi oku­la­ra­mi"? To tylko jakiś efekt ubocz­ny wdy­cha­nia pyłku (jak prze­rost mię­śni u Edi­so­na)? Mnie się to ko­ja­rzy z prze­su­nię­ciem fali ku czer­wie­ni, tak można by­ło­by wi­dzieć re­la­tyw­nie "wol­niej­sze" świa­tło. Ale John wi­dział na czer­wo­no rów­nież wtedy, gdy roz­ma­wiał z miej­sco­wy­mi, więc świat nie był wzglę­dem niego "spo­wol­nio­ny"… 

To nor­mal­ne, że zmia­na pa­ra­me­tru, lub pa­ra­me­trów rze­czy­wi­sto­ści jest pro­por­cjo­nal­na do kwa­tra­tu ro­dzą­cych się przy tym pytań o lo­gi­kę tego wszyst­kie­go. I nor­mal­ne, że autor nie może my­śleć o wszyst­kim. Tu wła­śnie mam pro­blem z Twoim tek­stem – czy jest na tyle fajny i cie­ka­wy, że srał pies fakt, iż wielu spraw nie po­ją­łem, czy też jed­nak moje do­szu­ki­wa­nie się dziur w kon­struk­cji Twego świa­ta psuje mi przy­jem­ność ob­co­wa­nia z Twoim opo­wia­da­niem? 

Jesz­cze nie wiem. Ale prze­my­ślę i się do­wiem. 

Tak czy owak, gra­tu­lu­ję nie­tu­zin­ko­we­go i z pew­no­ścią za­pa­mię­ty­wal­ne­go tek­stu. 

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

<>Ko­men­tarz za­wie­ra wię­cej niż śla­do­we ilo­ści spo­ile­rów<>

Thar­go­ne, zna­la­złeś lukę i już ją po­pra­wi­łem (dzię­ki za czuj­ne oko). Wa­rzyw­ne ogro­dy rze­czy­wi­ście były moją po­mył­ką. Co wię­cej, chcia­łem też opi­sać spo­so­by, w jakie miesz­kań­cy wy­mia­ru po­tra­fią wy­ko­rzy­sty­wać za­krzy­wie­nie dla wła­snych celów (kon­kret­nie jego dzia­ła­nie na na­tu­rę i przed­mio­ty). Nie­ste­ty nie wy­star­czy­ło miej­sca, bo za głów­ny cel po­sta­wi­łem sobie kom­plet­ne przed­sta­wie­nie hi­sto­rii.

Co do „ró­żo­wych oku­la­rów” – tutaj po­sta­no­wi­łem, że za efekt ca­łe­go za­mie­sza­nia, jak i skut­ków ubocz­nych od­po­wie­dzial­ny jest pył (nie wgłę­bia­łem się w szcze­gó­ły). Gra­nal­da w pierw­szej czę­ści mówi, że gdy wiatr odej­dzie, pył jest jesz­cze obec­ny w po­wie­trzu przez jakiś czas (zmie­nio­ny kolor jest wy­ni­kiem dzia­ła­nia pyłu na zmy­sły „wdy­cha­ją­ce­go” i stąd Gra­nal­da zna­la­zła spo­sób na do­strze­że­nie chwi­li, w któ­rej pył opu­ścił Skrup­ka). A do za­krzy­wie­nia po­trzeb­ne jest prze­kro­cze­nie gra­nicz­nej pręd­ko­ści wia­tru (na­zy­wa­nej ze­fi­rem).

Tyle z wy­ja­śnień. Cał­ko­wi­cie ro­zu­miem, że tak wy­krę­co­ny świat musi ro­dzić py­ta­nia i z pew­no­ścią na wszyst­kie nie znaj­dę od­po­wie­dzi. Mam jed­nak na­dzie­ję, że udało się przed­sta­wić wszyst­ko w taki spo­sób, by lo­gi­ka nie ucie­kła w nie­bez­piecz­ne re­jo­ny ;)

Cie­szę się, że ob­co­wa­nie z opo­wia­da­niem uzna­jesz za przy­jem­ne. Dzię­ki za kon­kret­ną opi­nię.

Bar­dzo ory­gi­nal­ny po­mysł na świat. Wpraw­dzie nie lubię ró­żo­we­go, ale jakoś łyk­nę­łam opisy. Zefir nie mógł być sza­fi­ro­wy? Optycz­nie słowa po­dob­ne. ;-)

Dzie­je się, czy­ta­łam z za­in­te­re­so­wa­niem. Tyle spo­so­bów wró­ce­nia bra­cisz­ka do świa­ta, który wy­bie­rze bo­ha­ter? ;-)

Po­sta­cie stwo­rzy­łeś barw­ne, do­brze na­kre­ślo­ne.

Ale naj­faj­niej­szy jest świat. I samo słowo “cza­so­ze­fir” jest nie­złe. Żeby wie­trzyk takie rze­czy wy­czy­niał…

Po­do­ba mi się, w jaki spo­sób po­gra­łeś le­gen­dą. Nie tylko wy­ko­rzy­sta­łeś motyw, ale zdą­ży­łeś ją w opo­wia­da­niu stwo­rzyć od zera. Tak ze dwa razy.

Wy­ko­na­nie cał­kiem przy­zwo­ite, cho­ciaż ja­kieś li­te­rów­ki jesz­cze zo­sta­ły.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Fin­klo, faj­nie, że mój skrzy­wio­ny świat się spodo­bał, a motyw le­gen­dy uzna­jesz za wy­raź­nie na­kre­ślo­ny. Opo­wia­da­nie po­wsta­ło od zera z myślą o kon­kur­sie, więc mo­głem wziąć motyw jako pod­sta­wę do pi­sa­nia. Wie­dzia­łem, że część czy­tel­ni­ków zwra­ca uwagę na stę­że­nie le­gen­dy w tek­stach (a Ty na pewno do nich na­le­żysz), zresz­tą cał­kiem słusz­nie. Dla­te­go faj­nie prze­czy­tać, że w ja­kimś stop­niu udało się zre­ali­zo­wać jedno z waż­nych dla mnie za­ło­żeń ;)

Jeśli cho­dzi o kolor sza­fi­ro­wy, bar­dzo ku­szą­ca pro­po­zy­cja i na pewno jesz­cze nad nią po­my­ślę. Tyle że o różu pi­sa­łem bar­dziej we frag­men­tach, w któ­rych nar­ra­cję pro­wa­dzę z per­spek­ty­wy Johna (mimo że nar­ra­cja 3-os). Dla­te­go ra­czej nie chciał­bym uży­wać ko­lo­ru, który nie na­le­ży do tych naj­bar­dziej po­wszech­nych (we­dług mnie John na­zwał­by sza­fi­ro­wy po pro­stu nie­bie­skim ;).

Li­te­rów­ki zo­sta­ły? Dzię­ki za in­for­ma­cję, przy­sią­dę, prze­czy­tam tekst jesz­cze raz i po­wy­ry­wam chwa­sty, które naj­le­piej się za­ma­sko­wa­ły.

Dzię­ki za opi­nię i nie­za­wod­ną obec­ność pod tek­stem, no i… gra­tu­lu­ję ko­men­ta­rza nr 24 000 ;D

Widać, że szyte na miarę, a nie prze­ra­bia­ne. ;-)

Z tym sza­fi­ro­wym to żar­cik. Ja nie zno­szę ró­żo­we­go (nawet mam wra­że­nie, że jeśli sama go uży­wam w opku, to za­wsze w po­wią­za­niu ze złym bo­ha­te­rem), ale to prze­cież Twój tekst i nie po­wi­nie­neś się przej­mo­wać moim gu­stem.

Czyż­byś tak czę­sto za­glą­dał na mój pro­fil? W czerw­cu po­win­no stuk­nąć ćwierć setki…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

A wi­dzisz, aż się na­bra­łem na żar­cik, bo sam nie lubię ró­żo­we­go i stwier­dzi­łem, że nie­któ­rym rze­czy­wi­ście może prze­szka­dzać ;D To jest jed­nak dość cha­rak­te­ry­stycz­ny kolor.

Czyż­bym czę­sto za­glą­dał na pro­fil? Niech bę­dzie, że tak ;) Udaj­my, że nie klik­ną­łem przez przy­pa­dek na te­le­fo­nie w Twój nick, prze­wi­ja­jąc stro­nę ;P

Toć do­da­łam uśmie­chaj­kę z przy­mru­żo­nym okiem. :-)

A ró­żo­wy jest pe­dal­ski. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Co nie zmie­nia faktu, że choć ru­bi­no­wy z pew­nych przy­czyn tutaj nie­ko­niecz­nie pa­su­je, w nar­ra­cji pew­nie wy­glą­dał­by ład­niej :)

No dzię­ki, dzię­ki… Spo­dzie­wał­bym się wszyst­kie­go, ale nie że ktoś na­zwie mój ze­fi­ro­wo-ró­żo­wy świat pe­dal­skim ;-) (uśmie­chaj­ka z przy­mru­żo­nym okiem).

Dwóch fa­ce­tów. Ko­cha­ją się. Każdy pró­bu­je ra­to­wać dru­gie­go… OMG, kryp­to­ge­je! ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Fin­klo, na Boga, świn­tu­szysz: geje -ka­zi­rod­ki???! ;)

Ja?! To Autor! ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

To może być po pro­stu wszyst­ko.

Cie­ka­we opo­wia­da­nie. Po­do­ba mi się po­mysł na za­gu­bie­nie w cza­sie i prze­strze­ni. Ład­nie po­ka­za­ny ten obcy świat. Nie ro­zu­miem tylko, dla­cze­go Gra­nal­da tak oszczęd­nie daw­ku­je in­for­ma­cje Joh­no­wi, gdy orien­tu­je się, że nie jest Edi­so­nem. W końcu za­le­ży jej, żeby zro­bił coś waż­ne­go dla całej spo­łecz­no­ści, więc lo­gicz­ne wy­da­je mi się po­wie­dze­nie wprost: po­trze­bu­je­my tego i tego, zrób to i to.

Ogól­nie po­do­ba­ło mi się :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Dzię­ki za wi­zy­tę, Anet. Faj­nie, że opo­wia­da­nie przy­pa­dło do gustu :)

Co do Two­jej uwagi – hmm… dla­te­go wła­śnie opu­bli­ko­wa­łem tekst wcze­śniej, żeby mieć czas na ewen­tu­al­ne po­praw­ki. Rze­czy­wi­ście omi­ną­łem wy­ja­śnie­nie oszczęd­no­ści w od­po­wie­dziach, przez co za­cho­wa­nie Gra­nal­dy mogło wy­da­wać się nie­lo­gicz­ne. Dla­te­go po­pra­wi­łem ten frag­ment, do­pi­su­jąc kilka zdań wy­ja­śnie­nia i zmie­nia­jąc ostat­nie py­ta­nie. To, na które John nie do­stał od­po­wie­dzi. Dzię­ki za celną uwagę!

 

PS. Ry­ba­ku, Fin­klo – gdy­bym tylko w przed­mo­wie umie­ścił Wasze ko­men­ta­rze… no, licz­ba czy­tel­ni­ków by wzro­sła. Ba, być może ktoś by to ze­kra­ni­zo­wał i do­stał Oska­ra, bo takie te­ma­ty są teraz w mo­dzie ;-)

Ale to by chyba nie było pro­ste w ekra­ni­za­cji… Za­wsze mo­żesz spró­bo­wać. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Dzień dobry,

 

Mam do prze­nie­sie­nia na wiel­kie ekra­ny opo­wieść, którą czy­tel­ni­cy opi­sa­li w na­stę­pu­ją­cych sło­wach:

– Dwóch fa­ce­tów. Ko­cha­ją się. Każdy pró­bu­je ra­to­wać dru­gie­go… OMG, kryp­to­ge­je! 

– Fin­klo, na Boga, świn­tu­szysz: geje -ka­zi­rod­ki???!

- Ja?! To Autor!

 

Czy by­li­by Pań­stwo skłon­ni za­in­we­sto­wać w ekra­ni­za­cję tej, z pew­no­ścią kon­tro­wer­syj­nej i przy­ku­wa­ją­cej uwagę, hi­sto­rii?

 

Z po­wa­ża­niem,

Per­rux

 

Taki mail ro­ze­sła­ny po pro­du­cen­tach z Hol­ly­wo­od mógł­by przy­nieść za­ska­ku­ją­ce re­zul­ta­ty ;P

Taaaa. “WTF! Jak mam po­ka­zać za­krzy­wie­nie cze­goś, o czym w życiu nie sły­sza­łem? Wywal pan ten wątek w cho­le­rę”. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Bar­dzo cie­ka­wie stwo­rzo­ny świat i spraw­nie opo­wie­dzia­na hi­sto­ria. Jest parę dziw­nych dzia­łań po­sta­ci (choć­by czemu Gra­nal­da daw­ku­je in­for­ma­cje Joh­no­wi), ale poza tym wszyst­ko jest na swoim miej­scu.

Jed­nak to wła­śnie świat naj­bar­dziej przy­ku­wa uwagę i ta­jem­ni­cy cza­so­ze­fir. Widać, że prze­my­śla­łeś te ele­men­ty, które po­ka­za­łeś i za­ostrzy­łeś ape­tyt na wię­cej ;)

Tak więc je­stem wiel­ce ukon­ten­to­wa­ny lek­tu­rą. Na­praw­dę dobry kon­cert fa­jer­wer­ków :)

Won't so­me­bo­dy tell me, an­swer if you can; I want so­me­one to tell me, what is the soul of a man?

O, cze­ka­łem na kon­cert fa­jer­wer­ków i go do­sta­łem. Nie wie­dzia­łem tylko czy bę­dzie to “obyło się bez fa­jer­wer­ków”, “cał­kiem nie­zły kon­cert fa­jer­wer­ków”, czy może “na­praw­dę dobry kon­cert fa­jer­wer­ków” ;) Faj­nie, że tra­fi­łem w ostat­nią opcję.

Co do mo­ty­wa­cji Gra­nal­dy, do­pi­sa­łem (po ko­men­ta­rzu Anet), że dziew­czy­na nie chce zmie­nić re­la­cji mię­dzy brać­mi, przed­sta­wia­jąc le­gen­dę Joh­no­wi i tym samym zmie­nia­jąc jego wy­obra­że­nie o Edi­so­nie. A na ostat­nie py­ta­nie nie od­po­wie­dzia­ła z dwóch po­wo­dów: uzna­ła in­for­ma­cję za nie­istot­ną i chcia­ła być kon­se­kwent­na w tym co mówi. Ale mo­żesz mieć rację, że wy­cią­gną­łem zbyt słabe ar­gu­men­ty i w takim razie jesz­cze po­my­ślę o lek­kiej mo­dy­fi­ka­cji frag­men­tu.

Naj­wię­cej czasu za­bra­ło mi pełne wy­obra­że­nie świa­ta (co, uwierz­cie, było praw­dzi­wą fraj­dą), dla­te­go cie­szy mnie, że ten ele­ment uzna­je­cie za udany.

I dzię­ki za no­mi­na­cję! Wła­śnie za­pew­ni­łeś mi do­dat­ko­wych czy­tel­ni­ków :)

Prze­czy­ta­łam opo­wia­da­nie. Kwa­li­fi­ku­je się do kon­kur­su.

 

Uwagi:

 

sku­tecz­nie wy­trą­ca­ła rytmu

Stru­pek ← tak ci się raz na­pi­sa­ło w oko­li­cach po­cząt­ku

Na­praw­dę? – po­my­ślał John z iry­ta­cją. Je­stem tu je­ba­ną le­gen­dą? ← wszyst­kim po­pra­wiam for­mat na ten fan­ta­zma­to­wy, to i tu, zwłasz­cza że za­pi­sa­łeś myśli nie­kon­se­kwent­nie (raz prze­ci­nek, raz pół­pau­za): Na­praw­dę? – po­my­ślał John z iry­ta­cją. Je­stem tu je­ba­ną le­gen­dą?

Rybie Je­zio­ro wresz­cie wolne od wi­chrów, a ja bawię się w trans­port wiel­kie­go zdraj­cy! – po­my­ślał

Czas po­znać od­po­wie­dzi, – po­my­ślał John

Tylko nie to, – po­my­ślał John, spo­glą­da­jąc na roz­wście­czo­ne­go star­ca. Koleś ro­ze­rwie mnie na strzę­py.

mię­dzy obroń­ca­mi Edi­so­na, a tymi

Zde­cy­do­wa­nie nie chce tu być, – po­my­śla­ła Gra­nal­da.

że opi­szę za­krzy­wie­nie w ciągu paru lat. ← wkra­dły się dwie spa­cje

Tak, plan B, – po­my­ślał. Zde­cy­do­wa­nie plan B.

Za­wsze jest jakiś spo­sób, – po­my­ślał Edi­son, się­ga­jąc ręką do kie­sze­ni spodni.

Na za­bój­cze wi­chry, – po­my­śla­ła Gra­nal­da

 

Opi­nia o fa­bu­le po za­koń­cze­niu kon­kur­su.

Życzę po­wo­dze­nia :)

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

No cóż, Per­ruk­sie, prze­czy­ta­łam opo­wia­da­nie z przy­jem­no­ścią, al­bo­wiem spodo­bał mi się i po­mysł, i spo­sób opi­sa­nia świa­ta, nie wy­łą­cza­jąc prze­żyć, któ­rych do­świad­czy­li bra­cia. Nie będę się od­no­sić do spraw na­uko­wych, bo się na nich nie znam. Nad­mie­nię tylko, że wy­ko­na­nie mo­gło­by być nieco lep­sze.

 

To może by po pro­stu wszyst­ko. –> Li­te­rów­ka.

 

Stru­pek znaj­do­wał się jed­nak w samym jego cen­trum. –> Li­te­rów­ka.

 

każdy po­czuł na twa­rzy ostre mu­śnię­cie przez nie­wi­dzial­ną siłę pcha­ją­cą po­wie­trze? –> Mu­śnię­cie jest z de­fi­ni­cji lek­kie/ de­li­kat­ne, na pewno nie ostre.

Pro­po­nu­ję: …każdy po­czuł na twa­rzy mu­śnię­cie nie­wi­dzial­nej siły pcha­ją­cej po­wie­trze? Lub: każdy po­czuł na twa­rzy ostry dotyk siły pcha­ją­cej po­wie­trze?

 

stali na­prze­ciw­ko Skrup­ka, prze­wier­ca­jąc go wzro­kiem z góry na dół. –> By prze­wier­cać Skrup­ka z góry na dół, mu­sie­li­by być znacz­nie wyżsi od niego.

Może: …stali na­prze­ciw­ko Skrup­ka, prze­wier­ca­jąc go wzro­kiem na wylot.

 

Pierw­sze słowa Johna były rów­nie spon­ta­nicz­ne, co głu­pie. –> Ra­czej: Pierw­sze słowa Johna były tyleż spon­ta­nicz­ne, co głu­pie.

 

Rybie Je­zio­ro wresz­cie wolne od wi­chrów, a ja bawię się w trans­port wiel­kie­go zdraj­cy! – po­my­ślał ze zło­ścią… –> Tu znaj­dziesz in­for­ma­cje, jak za­pi­sy­wać myśli: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/;10328

 

po­prze­ci­na­ne było zu­peł­nie przy­pad­ko­wy­mi wstę­ga­mi bar­dziej doj­rza­łych, bo czer­wo­nych, kwia­tów. –> Kwia­ty nie doj­rze­wa­ją.

 

Ale jak długo można utrzy­my­wać roz­mo­wę o flo­rze? –> Ale jak długo można podtrzy­my­wać/ pro­wa­dzić roz­mo­wę o flo­rze?

 

Dziew­czy­na wy­glą­da­ła, jakby nagle objął ją stres. –> Nie wy­da­je mi się, stres obej­mo­wał.

Pro­po­nu­ję: Dziew­czy­na wy­glą­da­ła, jakby nagle do­zna­ła szoku.

 

Po chwi­li dwa wozy stały już na ubo­czu drogi… –> Po chwi­li dwa wozy stały już na pobo­czu drogi/ na skra­ju drogi

Ten błąd po­ja­wia się jesz­cze w dal­szej czę­ści opo­wia­da­nia.

Za SJP PWN: ubo­cze «spo­koj­ne miej­sce od­da­lo­ne od osie­dli ludz­kich, od szla­ków ko­mu­ni­ka­cyj­nych lub od miejsc, w któ­rych jest dużo ludzi»

 

Tylko le­ni­wy ruch tłoka, który po­przed­nio gnał jak opę­ta­ny, dawał sy­gnał, że czas nadal upły­wa. –> Chyba miało być: Tylko le­ni­wy ruch tłoka, który po­przed­nio gnał jak opę­ta­ny, teraz dawał sy­gnał, że czas nadal upły­wa.

 

W mo­men­cie wszyst­ko sta­nę­ło. –> Ra­czej: W jed­nej chwi­li wszyst­ko sta­nę­ło.

 

Dwa ża­kar­do­we fo­te­le błysz­cza­ły teraz w bla­sku słoń­ca, wy­trwa­le dzier­żąc swych wła­ści­cie­li. Jeden ugrzązł gdzieś w gąsz­czu roz­le­głych krze­wów, drugi… Drugi nie miał tyle szczę­ścia. –> Nie bar­dzo mogę sobie wy­obra­zić, aby fo­te­le mogły co­kol­wiek dzier­żyć, tak jak nie wy­da­je mi się moż­li­we, aby fotel mógł mieć szczę­ście.

 

Lu­dzie bom­bar­do­wa­li się gra­da­mi cio­sów… –> Lu­dzie bom­bar­do­wa­li się gra­dem cio­sów

Grad nie ma licz­by mno­giej.

 

John Ar­ston stwier­dził, że al­fa­bet wul­ga­ry­zmów – za­zwy­czaj bar­dzo sku­tecz­ny – tym razem wcale nie za­dzia­łał uspo­ka­ja­ją­co. Był le­gen­dą, któ­rej nie znał. –> Ra­czej: John Ar­ston stwier­dził, że re­per­tu­ar/ zasób wul­ga­ry­zmów…

Czy do­brze ro­zu­miem, że wul­ga­ry­zmy były le­gen­dą, któ­rej John nie znał?

 

Nawet kilka le­d­wie wi­docz­nych pie­gów prze­su­nę­ło bar­dziej się w stro­nę nosa. –> Nawet kilka le­d­wie wi­docz­nych pie­gów prze­su­nę­ło się bar­dziej w stro­nę nosa.

 

„Mo­żesz pod­dać go du­że­mu prze­cią­że­niu. Mo­żesz wy­wo­łać hi­po­ter­mię. Wy­ka­stro­wać, zrzu­cić z kil­ku­dzie­się­ciu me­trów, na­kar­mić czymś pie­kiel­nie ostrym. –> Otwo­rzy­łeś cu­dzy­słów, ale go nie za­mkną­łeś.

 

– In­te­re­su­jesz nauką? Od kiedy? Od­po­wiedź brata padła… –> Brat nie od­po­wie­dział. On zadał py­ta­nie, więc: – In­te­re­su­jesz się nauką? Od kiedy? Py­ta­nie brata padło

 

gład­ki sze­ścian z wy­sta­ją­cym góry za­wo­rem… –> Ra­czej: …gład­ki sze­ścian z wy­sta­ją­cym u góry za­wo­rem

 

Ze­fi­ro­wy pył roz­lał się z płuc Edi­so­na… –> Skoro ze­fi­ro­wy pył był cia­łem lot­nym, to czy mógł się roz­lać?

 

„Ener­gia za ma­te­rac.” –> Krop­kę sta­wia­my po za­mknię­ciu cu­dzy­sło­wu.

 

[…] Niech le­gen­da o nich żyje na wieki.” –> Jak wyżej.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Uff, przy­szedł czas na po­rząd­ną ko­rek­tę. Naz, Reg, dzię­ku­ję za uwagi i prze­pra­szam, że jest ich tak dużo. Wy­ko­na­nie mo­gło­by być nieco lep­sze? Jest nieco lep­sze – po­praw­ki już wpro­wa­dzo­ne ;)

Re­gu­la­tor­ko, zdaje się, że czy­ta­łaś tekst jesz­cze przed moją wczo­raj­szą edy­cją, ale i tak wczo­raj po­pra­wi­łem tylko część z wy­pi­sa­nych uste­rek. Na więk­szość z listy sam nigdy bym nie wpadł, wy­ko­na­łaś kawał do­brej ro­bo­ty :)

 

Co do dia­lo­gów, oso­bi­ście naj­przy­jem­niej czyta mi się bez kur­sy­wy i z prze­cin­kiem (oczy­wi­ście nie mia­łem żad­ne­go pro­ble­mu, żeby do­sto­so­wać do for­ma­tu fan­ta­zma­to­we­go), szcze­gól­nie kiedy nar­ra­tor od czasu do czasu zbli­ża się kwe­stia­mi nie­bez­piecz­nie bli­sko myśli bo­ha­te­ra. Ale wła­śnie, jedna rzecz nie daje mi spo­ko­ju… Jeśli zde­cy­du­je­my się na od­dzie­la­nie myśli prze­cin­ka­mi, jak wy­glą­da sy­tu­acja ze zna­ka­mi in­ter­punk­cyj­ny­mi (? / !)? Nie wiem, czy w ogóle da się to jakoś sen­sow­nie za­pi­sać i stąd moja nie­kon­se­kwen­cja w za­pi­sie (swoją drogą, tro­chę kon­se­kwent­na nie­kon­se­kwen­cja – da­wa­łem myśl­nik tam, gdzie był py­taj­nik czy wy­krzyk­nik i nie dało się po­sta­wić prze­cin­ka ;) ).

W każ­dym razie, przy tym tek­ście nie mam już tego pro­ble­mu, zmie­ni­łem for­mat zgod­nie z su­ge­stią.

Per­ruk­sie, bar­dzo dzię­ku­ję za uzna­nie i nie­zmier­nie się cie­szę, że uwa­żasz uwagi za przy­dat­ne. ;D

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Za­wi­ta­łem tutaj po no­mi­na­cji piór­ko­wej i prze­czy­ta­łem do pierw­szych trzech gwiaz­dek… Czy mogę więc na­pi­sać ko­men­tarz? Chyba tak, może coś z niego dla sie­bie wy­cią­gniesz.

Ro­zu­miem i lubię wrzu­ce­nie czy­tel­ni­ka na głę­bo­ką wodę, w wir akcji i takie tam. Nie lubię jed­nak do­sta­wać w pysk, nie lubię gdy ktoś kimś jest, gdy tak na­praw­dę wcale nie wy­ka­zu­je ta­kich cech oso­bo­wo­ścio­wych.

Czy matka może na wej­ście po­wie­dzieć “za­mknij wresz­cie mordę”? Pew­nie, mo­gła­by nawet po­wie­dzieć “za­mknij mordę ty głupi chuju”, ale wzru­szam na to ra­mio­na­mi. Nie dałeś mi naj­mniej­sze­go kon­tek­stu by uznać to za okey lub nie. Na­uko­wiec, który nie wie, gdzieś ma roz­pi­sa­ne do­wo­dy… i pro­po­nu­je jako roz­wią­za­nie “na­kar­mić czymś pie­kiel­nie ostrym”. No nie, Per­ru­xie, nie. To nie mój humor i kli­ma­ty, a opo­wia­dań kon­kur­so­wych jest tak wiele.

Po­zdra­wiam.

 

Dar­co­nie, ok, przyj­mu­ję opi­nię do wia­do­mo­ści.

Ro­zu­miem, że osoba o nie­przy­jem­nej oso­bo­wo­ści, wul­gar­na i szar­pią­ca za far­tuch pro­fe­so­ra nie pa­su­je Ci na matkę i nie po­do­ba Ci się, jak wy­ko­rzy­sta­łem ją w sce­nie za­wią­zu­ją­cej akcję mo­je­go (bar­dziej przy­go­do­we­go i roz­ryw­ko­we­go niż skła­nia­ją­ce­go do re­flek­sji) opo­wia­da­nia.

Nie poj­mu­ję jed­nak zu­peł­nie po­zo­sta­łych uwag. Pro­fe­sor pra­cu­ją­cy nad wiel­kim pro­jek­tem, który musi prze­kart­ko­wać tecz­kę w celu zna­le­zie­nia kon­kret­nych do­wo­dów i nie ma wszyst­kie­go ide­al­nie upo­rząd­ko­wa­ne­go? Jak dla mnie zu­peł­na nor­mal­ność, zwłasz­cza że zda­rza­ło mi się pra­co­wać z nie­jed­nym na­ukow­cem.

Na­kar­mić czymś pie­kiel­nie ostrym? Tutaj każda z po­da­nych metod wy­wo­łu­je w mózgu dość spe­cy­ficz­ne re­ak­cje. Uzna­łem to za wy­star­cza­ją­cy powód, by każdy z tych bodź­ców po­trak­to­wać jako coś „trzeź­wią­ce­go”, wy­bu­dza­ją­ce­go z błęd­ne­go wy­mia­ru. Zwłasz­cza że zu­peł­nie zre­zy­gno­wa­łem z na­uko­wych wy­ja­śnień.

Jak wi­dzisz nie przyj­mu­ję uwag z peł­nym zro­zu­mie­niem, ale mam na­dzie­ję, że nie po­trak­tu­jesz tego jako atak. Wi­docz­nie róż­ni­my się dość mocno pod wzglę­dem gustu czy­tel­ni­cze­go. Każda opi­nia jest cenna i ro­zu­miem też, że część czy­tel­ni­ków może po­dzie­lać Twoje spoj­rze­nie na po­czą­tek tek­stu.

Nie­ste­ty Per­ru­xie mnie nie ku­pi­łeś. Niby wszyst­ko gra, po­mysł na świat rów­no­le­gły jest, po­sta­cie za­ry­so­wa­ne, co do spo­so­bu przej­ścia nie będę się cze­piał (ale do po­wro­tu już tak), w sumie to cięż­ko mi zde­fi­nio­wać co mi nie pa­su­je. A wła­śnie po­wrót po­przez ka­stra­cję ? To bym się chyba na taki wypad nie zde­cy­do­wał ;) Być może je­stem ska­żo­ny przez te wszyst­kie se­ria­le i książ­ki o świa­tach rów­no­le­głych (bo co jest złego np.: w budce te­le­fo­nicz­nej czy innym por­ta­lu), ale Twój spo­sób przej­ścia do mnie nie prze­ma­wia. No i na­ukow­cy zanim wyślą coś do in­ne­go świa­ta to wie­dzą coś wię­cej niż tylko nie­ja­sne około ty­go­dnia na po­wrót, wy­sy­ła­ją kró­li­ki do­świad­czal­ne, a jak one miały wró­cić. No i ty­dzień na po­wrót we­dług czy­je­go czasu, bo w dru­gim świe­cie czas pły­nie ina­czej, skoro po wej­ściu Johna Edi­son jest już le­gen­dą.

En­de­rek, no szko­da, że nie po­de­szło. Dzię­ki za ko­men­tarz. Co do wy­sy­ła­nia kró­li­ków itd… no cóż, tutaj wy­obra­ża­łem sobie bar­dziej in­dy­wi­du­al­ne ba­da­nia ge­nial­ne­go pro­fe­sor­ka i współ­pra­cę z za­fa­scy­no­wa­nym i „od­waż­nym” Edi­so­nem, niż wspól­ne ba­da­nia na­ukow­ców. Wo­lał­bym nie ze­sta­wiać tego z ak­tu­al­ny­mi me­to­da­mi prac na­uko­wych, ale oczy­wi­ście czy­tel­ni­kom tego nie za­bro­nię ;)

No, nie można wy­ma­gać zbyt wiele od kró­li­ka czy myszy. W końcu trze­ba po­słać czło­wie­ka. I wy­da­je mi się, że wy­sła­nie na­ukow­ca jest naj­bar­dziej etycz­ne dla eks­pe­ry­men­ta­to­rów.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

O, do­kład­nie, zga­dzam się. Ogól­nie bar­dzo nie lubię, jeśli komuś za­bra­nia się ry­zy­ko­wać zdro­wie czy życie dla cze­goś, co jest dla niego na­praw­dę ważne. Po­słać kogoś, kto zna ry­zy­ko, a mimo to wciąż o tym marzy? Jak dla mnie jak naj­bar­dziej etycz­ne.

Wąt­pię też czy myszy do­zna­ją zrywu mio­klo­nicz­ne­go i czy mogą funk­cjo­no­wać w dwóch wy­mia­rach. A może one prze­łą­cza­ją się cią­gle i w prze­rwach od bie­ga­nia po polu ły­ka­ją ze­fi­ro­wy pyłek, a my o tym nie wiemy? ;)

Pod­trzy­mu­je – ​czy Edi­son wie­dział o ka­stra­cji??? ;)))

Czy wie­dział, czy nie, jak dla mnie to nic nie zmie­nia. Prze­cież to tylko jedna z metod. Pla­nu­jąc po­wrót, mógł wy­brać ja­ką­kol­wiek inną.

“Jak wrócę do na­sze­go wy­mia­ru?”

“Jest kilka spo­so­bów, wy­bierz sobie: mo­żesz pod­dać się du­że­mu prze­cią­że­niu, wy­wo­łać hi­po­ter­mię, rzu­cić się z kil­ku­dzie­się­ciu me­trów, wy­ka­stro­wać albo zjeść coś pie­kiel­nie ostre­go”.

“Ok, to sko­czę sobie z ja­kiejś góry, ewen­tu­al­nie zjem coś ostre­go”.

Za­bi­łeś mi ćwie­ka, Per­ruk­sie, w kon­tek­ście lo­żo­we­go gło­so­wa­nia.

Bar­dzo fajny świat, po­łą­cze­nie ste­am­pun­ku z re­ali­zmem ma­gicz­nym i bajką. Coś z Gu­li­we­ra i coś (sam nie wiem co) z Czar­no­księż­ni­ka z Kra­iny Oz. Ra­zi­ły mnie z kolei wul­ga­ry­zmy bo­ha­te­ra, nie same w sobie, ale wła­śnie przez kon­trast z tym baj­ko­wym kli­ma­tem.

Bar­dzo też po­do­ba­ło mi się za­koń­cze­nie – tak w szcze­gó­łach, jak i w ogól­nej kon­cep­cji – brat, który chciał zo­stać, po­wró­cił; zo­stał ten, który miał tylko wy­ko­nać jedno za­da­nie. Do­ce­niam też kwan­to­we smacz­ki, to prze­su­nię­cie w bar­wach, wrzu­co­ną su­ge­stię pa­ra­dok­su bliź­nia­ków – bar­dzo lubię takie ele­men­ty w baj­ko­wym sosie.

Nie do końca dźwi­gną­łeś po­mysł i wizję wy­ko­na­niem. To bar­dzo trud­ne przed­sta­wić tak ory­gi­nal­ny świat bez in­fo­dum­pów, stop­nio­wo za­nu­rza­jąc w nim nie­świa­do­me­go dzia­ła­ją­cych wokół me­cha­ni­zmów bo­ha­te­ra. Wy­bra­łeś drogę trud­niej­szą, am­bit­niej­szą i mo­men­ta­mi mia­łem jed­nak od­czu­cie cha­osu (np. scena z wy­pad­kiem tło­ko­cho­du).

Z dru­giej stro­ny – sama wizja rzą­dzi!

Muszę jesz­cze chwi­lę po­du­mać.

Wra­cam z ko­men­ta­rzem piór­ko­wym.

Świa­to­two­rze­nie, po­mysł, re­ali­za­cja – wszyst­ko się zgra­ło. Naj­moc­niej samo przed­sta­wie­nie świa­ta i po­mysł na niego. Bo­ha­te­ro­wie także są cie­ka­wi, nie­tu­zin­ko­wi.

Co więc dziw­ne­go, że je­stem na TAK? :) Bar­dzo dobra ro­bo­ta, Per­ru­xie :) 

Won't so­me­bo­dy tell me, an­swer if you can; I want so­me­one to tell me, what is the soul of a man?

Co­bol­dzie, dzię­ki za po­dzie­le­nie się cie­ka­wy­mi uwa­ga­mi – na pewno przy­da­dzą się na przy­szłość. Myślę, że część wska­za­nych wad mo­gło­by wy­eli­mi­no­wać be­to­wa­nie, tro­chę szko­da że nie wy­star­czy­ło czasu na ten pro­ces.

Nie­za­leż­nie od Two­je­go piór­ko­we­go TAK/NIE, cie­szę się, że za­in­te­re­so­wa­łem wizją. Co do udźwi­gnię­cia po­my­słu wy­ko­na­niem – sta­ra­łem się jak mo­głem i myślę, że za­wę­dro­wa­łem gdzieś w oko­li­ce szczy­tu moich ak­tu­al­nych moż­li­wo­ści (to mój trze­ci tekst po­wy­żej 30 ty­się­cy zna­ków). Wiem, że do per­fek­cji dużo bra­ku­je, ale na ten mo­ment je­stem za­do­wo­lo­ny z efek­tu.

 

No­Whe­re­Man, dzię­ki za no­mi­na­cję i TAKa, które dzia­ła­ją mo­bi­li­zu­ją­co do star­tu z two­rze­niem ko­lej­ne­go świa­ta :)

 

Za­czy­nam się za­sta­na­wiać, czy nie warto by­ło­by kie­dyś wró­cić do Smuż­ne­go Mia­sta i osa­dzić w nim zu­peł­nie nie­za­leż­ną hi­sto­rię. Moż­li­we, że za jakiś czas jesz­cze zda­rzy mi się za­krzy­wić cza­so­ze­fir.

ze łzami w oczach objął Jona,

Gra­nal­da szcze­rze nie­na­wi­dzi­ła zo­sta­wiać cze­go­kol­wiek przy­pad­ko­wi,

Zo­sta­wia się “co”, a nie “czego”, zatem → co­kol­wiek.

 

nie za­słu­żył na całą cho­ler­ną agre­sję.

Tę, bo słowo to do­ty­czy rze­czow­ni­ka.

 

 

Cał­kiem udane opo­wia­da­nie. Za­in­te­re­so­wa­ła mnie za­rów­no kon­cep­cja po­dró­ży w cza­sie i prze­strze­ni, jak rów­nież po­mysł na po­pro­wa­dze­nie nar­ra­cji z dwóch per­spek­tyw – przy­by­sza i tu­byl­ców. Przez to, że każde z nich miało swoje in­te­re­sy – w więk­szo­ści sprzecz­ne – udało się pod­trzy­my­wać czy­tel­ni­czą cie­ka­wość na sta­łym, sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cym po­zio­mie.

Roz­cza­ro­wa­ła mnie nieco fi­na­ło­wa roz­mo­wa bliź­nia­ków. Nie dla­te­go, że fa­bu­lar­nie źle skon­stru­owa­na. Wy­pa­dła dość dzie­cin­nie i nie­na­tu­ral­nie, co kon­tra­sto­wa­ło z lep­szy­mi dia­lo­ga­mi we wcze­śniej­szych frag­men­tach.

Jesz­cze uwaga od­no­śnie warsz­ta­tu. Jest ok, może ze zbyt dużym stę­że­niem cza­sow­ni­ka “być” mo­men­ta­mi. Chciał­bym jed­nak za­cy­to­wać wy­po­wiedź re­dak­to­ra Cet­na­row­skie­go tutaj z forum, spod wy­ni­ków kon­kur­su “SF 2015”:

Po pierw­sze – na po­zio­mie ję­zy­ka (zdań, bo już nie­ko­niecz­nie nie kon­struk­cji), opo­wia­da­nia, które czy­ta­łem (…), były na­praw­dę so­lid­nie na­pi­sa­ne. Od tej stro­ny po­ziom był rze­czy­wi­ście wy­so­ki; choć – z dru­giej stro­ny –jed­nak nie­wie­lu au­to­rów po­ku­si­ło się o wy­raź­niej­sze na­ce­cho­wa­nie nar­ra­cji swoim sty­lem, prze­kro­cze­nie gra­ni­cy „ję­zy­ko­wej po­praw­no­ści”. Ale „rze­mieśl­ni­czo” – w za­sa­dzie nie było się do czego przy­cze­pić.

I to w sumie do­kład­nie to, co po­nie­kąd prze­szka­dza­ło mi w Cza­so­ze­fi­rze. Taką pro­stą, szkol­ną nar­ra­cją nie na­ra­zisz się na opi­nie, że na­pi­sa­ne fa­tal­nie, ale świa­ta też nie za­wo­ju­jesz. Mam wra­że­nie, że opo­wia­da­nie tylko by zy­ska­ło, gdy­byś na­sy­cił zda­nia jeśli nie wła­snym sty­lem (w któ­re­go ist­nie­nie nie­któ­rzy tu po­wąt­pie­wa­ją ;), to przy­naj­mniej sty­lem cha­rak­te­ry­stycz­nym dla tego kon­kret­ne­go opo­wia­da­nia.

 

Dzię­ki za opi­nię, MrBri­ght­si­de. Kilka cie­ka­wych uwag – na pewno do prze­my­śle­nia. Wła­sny styl… no cóż, z pew­no­ścią nie­ła­twe za­da­nie. Ale zga­dzam się, że pew­nie warto za­ry­zy­ko­wać i po­kom­bi­no­wać z nar­ra­cją.

Wizja i dy­na­mi­ka – tym stoi “Za­krzy­wie­nie cza­so­ze­fi­ru”. Ale widzę tu zbyt wiele nie­do­cią­gnięć, bym mógł z czy­stym su­mie­niem za­gło­so­wać za piór­kiem. 

 

Po pierw­sze – po­czą­tek tro­chę od czapy. Tak, jak rze­cze Dar­con: o co cho­dzi z tą matką? Okej, póź­niej się oka­zu­je, że wul­gar­ność mają we krwi, ale czy po­stać ro­dzi­ciel­ki jest tu nie­zbęd­na? Wy­da­je mi się, że ra­to­wa­nie brata z wła­snej woli to rzecz na­tu­ral­na, choć to też można by jesz­cze umo­ty­wo­wać. Ale nakaz z ze­wnątrz? Dla­cze­go wła­ści­wie bo­ha­ter słu­cha matki? Zmie­rzam do tego, że po­słu­szeń­stwo wobec ro­dzi­ca jest czymś tak oczy­wi­stym jak lo­jal­ność wobec brata. A już wul­gar­ne od­zyw­ki do syna czymś oczy­wi­stym mi się nie wy­da­ją… O tyle to ważne, że krót­ka scen­ka na po­cząt­ku bu­du­je całą mo­ty­wa­cję bo­ha­te­ra. Im le­piej czy­tel­nik zro­zu­mie mo­ty­wa­cje bo­ha­te­ra, tym moc­niej może mu ki­bi­co­wać. Bo cel pro­ta­go­ni­sty jest okre­ślo­ny jasno (za to duży plus). 

I o co cho­dzi z tym pro­fe­so­rem? W pierw­szej sce­nie po­mi­jasz jego imię – Ste­phen King wi­dząc to, do­stał­by za­wa­łu, bo on lubi chrzcić każdą po­stać, nawet jeśli ta po­stać tylko na­le­wa ben­zy­ny szwa­gro­wi praw­ni­ka dru­go­pla­no­we­go bo­ha­te­ra. Co tam imię – za­nie­dbu­jesz na­kre­śle­nie re­la­cji, która łączy na­ukow­ca z brać­mi. A to wszyst­ko jest tak istot­ne, jak fun­da­ment pod bu­dyn­kiem. I nie do końca się wy­ja­śnia w dal­szej czę­ści opo­wia­da­nia. 

Od dru­giej sceny jest le­piej. Do­rzu­casz coś cie­ka­we­go, więc biorę pewne rze­czy na wiarę i siłą rze­czy ki­bi­cu­ję ko­le­sio­wi, o któ­rym pi­szesz naj­wię­cej. 

Dalej jest nieco ry­zy­kow­nie – po­ka­zu­jesz drugą per­spek­ty­wę, per­spek­ty­wę tu­byl­ców. Ale jakoś z tego wy­brną­łeś. Są tacy, któ­rzy lubią hi­sto­rie uka­za­ną z wielu punk­tów wi­dze­nia. Moim zda­niem w opo­wia­da­niach to broń obo­siecz­na. 

Akcja idzie do przo­du szyb­ko. Z jed­nej stro­ny to do­brze, z dru­giej przy­da­ła­by się chwi­la na od­dech i okieł­zna­nie cha­osu. 

Przy­da­ło­by się po­wal­czyć z in­fo­dum­pa­mi. 

Spodo­bał mi się ró­żo­wy świat, za­ba­wa z cza­sem też przy­pa­dła do gustu. Nie wiem, ile zro­zu­mia­łem, ale to co zro­zu­mia­łem – fajne. 

Nie po­ją­łem tej gier­ki w trzy py­ta­nia. Czemu tylko trzy, choć i tak osta­tecz­nie było ich wię­cej?

Za­zgrzy­tał mi też ma­te­rac – wy­obra­zi­łem sobie takie sprę­ży­no­wy, więc zdzi­wi­ło mnie, kiedy za­czę­ło z niego scho­dzić po­wie­trze. 

Sama koń­ców­ka świet­na. 

 

Za­sta­na­wiam się nad uwagą Ja­snej Stro­ny do­ty­czą­cą stylu. Wy­da­je mi się, że sty­lem nieco wy­cho­dzisz ponad po­praw­ność. Zresz­tą sta­ram się tego nie cze­piać, to spra­wa mocno in­dy­wi­du­al­na. Istot­na – i w miarę moż­li­wa do oceny – jest płyn­ność ję­zy­ka. A coś wię­cej? Mam wra­że­nie, że wielu czy­tel­ni­ków nie zwra­ca na to uwagi; sku­pia­ją się na czym innym: po­my­śle, akcji, bo­ha­te­rach. Czy­ta­łem wiele ksią­żek, któ­rych styl był po pro­stu po­praw­ny. Chyba szcze­gól­nie wi­docz­ne jest to w fan­ta­sty­ce. Więc trud­no na­zwać po­praw­ność stylu ja­kimś grze­chem. Jed­nak wa­lo­ry ję­zy­ko­we po­tra­fią pod­nieść po­ziom tek­stu albo za­ma­sko­wać man­ka­men­ty. 

 

Pod­su­mo­wu­jąc, to dobre opo­wia­da­nie z dużym po­ten­cja­łem, ale nie dość oszli­fo­wa­ne, żebym mógł za­gło­so­wać na tak. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Też czy­tu­ję książ­ki z po­praw­nym sty­lem, Funie, ale jeśli cho­dzi o po­zy­cje, które mnie w jakiś spo­sób urze­kły i które pa­mię­tam do dziś, to w więk­szo­ści są to jed­nak ty­tu­ły, które w jakiś tam spo­sób wy­róż­nia­ły się warsz­ta­to­wo. Bez tego trze­ba kom­bi­no­wać, żeby za­chwy­cić – po­my­słem, hi­sto­rią, bo­ha­te­ra­mi, czym­kol­wiek, a to IMO trud­niej­sze od wy­ro­bie­nia sobie pióra.

Jed­nak wa­lo­ry ję­zy­ko­we po­tra­fią pod­nieść po­ziom tek­stu albo za­ma­sko­wać man­ka­men­ty.

Tyle i aż tyle.

Pod­kre­ślę jesz­cze raz, że w Cza­so­ze­fi­rze styl nar­ra­cji nie prze­szka­dzał mi jakoś szcze­gól­nie – ale i nie za­chwy­cał. Tak tylko mówię, że po­win­ni­śmy cią­gnąć w górę, a nie rów­nać do śred­niej. ;)

Ja aku­rat nie cze­pia­ła­bym się stylu, bo sam fakt, że opo­wia­da­nie za­sy­sa jak od­ku­rzacz i nie można się od niego ode­rwać, jest mię­dzy in­ny­mi za­słu­gą tego, że styl jest bar­dzo dobry (przy­naj­mniej we­dług mnie).

A jak do tego do­rzu­ci­my nie­ba­nal­ny po­mysł, wart­ką akcję i cie­ka­wych bo­ha­te­rów, to otrzy­mu­je­my wspa­nia­ły kon­cert fa­jer­wer­ków (jak mawia kla­syk. ;) )

Kur­czę, dobre to było. Życzę po­wo­dze­nia w kon­kur­sie!

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Bez tego trze­ba kom­bi­no­wać, żeby za­chwy­cić – po­my­słem, hi­sto­rią, bo­ha­te­ra­mi, czym­kol­wiek, a to IMO trud­niej­sze od wy­ro­bie­nia sobie pióra.

Może. Pew­nie w więk­szo­ści przy­pad­ków się to spraw­dza, ale cho­dzi mi o to, że bez świet­ne­go pióra też można pisać dobre rze­czy. I mówię to jako ktoś, kto bar­dzo do­ce­nia formę. Ana­lo­gia: w mu­zy­ce można coś osią­gnąć bez do­bre­go głosu, umie­jęt­no­ści. Oczy­wi­ście nie w każ­dym ga­tun­ku. W ope­rze nie da rady, ale w hard­co­re punku już prę­dzej ;)

Poza tym ktoś może mieć ta­lent do wy­my­śla­nia hi­sto­rii, ale nie po­tra­fić prze­ła­mać ba­rier nawet po­praw­ne­go pi­sa­nia (wtedy, w ide­al­nym świe­cie, z po­mo­cą przy­cho­dzą re­dak­to­rzy i ko­rek­to­rzy). 

Nie ma jed­nej drogi. Ale nie­wąt­pli­wie warto szli­fo­wać wszyst­ko: język, bo­ha­te­rów, kon­stru­owa­nie fa­bu­ły. I jasne, le­piej cią­gnąć w górę. Chcia­łem tylko się po­dzie­lić moimi luź­ny­mi ob­ser­wa­cja­mi i prze­my­śle­nia­mi, już w ode­rwa­niu od “Za­krzy­wie­nia cza­so­ze­fi­ru”. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Wy­bacz Per­ru­xie, ale nie mogę po­wie­dzieć, że Twoje opo­wia­da­nie mi się po­do­ba­ło. Co praw­da nie mogę też po­wie­dzieć, że mi się zu­peł­nie nie po­do­ba­ło, ale to chyba ni­cze­go nie zmie­nia.

 

Wła­ści­wie, to zra­zi­łem się do tego tek­stu już na po­cząt­ku, w mo­men­cie, gdy padły słowa:

– Za­mknij wresz­cie mordę! – Głos do­biegł od stro­ny drzwi.

John od­wró­cił się i uj­rzał sto­ją­cą w progu matkę.

To był dla mnie jasny sy­gnał, że nie bar­dzo ra­dzisz sobie z dia­lo­ga­mi, co póź­niej­sza lek­tu­ra do­bit­nie i nie­przy­jem­nie po­twier­dzi­ła.

Nie znam – i mam na­dzie­ję, że nie po­znam – żad­nej matki, która by­ła­by zdol­na po­wie­dzieć tak do swo­je­go dziec­ka. I to jesz­cze na dzień dobry, bez żad­ne­go spe­cjal­ne­go po­wo­du. I nie szko­dzi, że owe dziec­ko to do­ro­sły już, an­ty­pa­tycz­ny buc – bo tak, nie­ste­ty, od­bie­ram Two­je­go bo­ha­te­ra – wzglę­dem któ­re­go rada była, ge­ne­ral­nie, słusz­na.

Mia­łem nie­przy­jem­ność ze­tknąć się z ludź­mi, któ­rzy od­zy­wa­li się w ten spo­sób do wła­snych ro­dzi­ców, ale to jed­nak zu­peł­nie inna kwe­stia, tak, jak in­ne­go ro­dza­ju są uczu­cia, któ­ry­mi dzie­ci darzą ro­dzi­ców. Takie przy­pad­ki, jak­kol­wiek po­tę­piam, był­bym w sta­nie jesz­cze za­ak­cep­to­wać (lecz tylko w li­te­ra­tu­rze). Na­to­miast w drugą stro­nę, gdy matka mówi w po­dob­nym tonie do syna, to za­czy­na to wszyst­ko trą­cić to­tal­ną pa­to­lo­gią; taką w sam raz do pro­gra­mów typu “Pod na­pię­ciem”. A w sumie nic, prócz tych wła­śnie słów – no i może cha­rak­te­ru Johna – nie wska­zu­je, by w ro­dzin­ce Ar­sto­nów lęgła się pa­to­lo­gia.

Sam po­mysł na hi­sto­rię w świe­cie rów­no­le­głym cał­kiem in­te­re­su­ją­cy – motyw z Wia­tra­mi Czasu warto by roz­wi­jać – ale po­ło­żo­ny przez wy­ko­na­nie. 

Za­cznę od tego – choć nie jest to głów­ny man­ka­ment tek­stu – że draż­ni­ły mnie róż­ne­go ro­dza­ju nie­do­po­wie­dze­nia i dziu­ry fa­bu­lar­ne.

Wrzu­casz nas od razu w sam śro­dek ja­kiejś akcji i nie bar­dzo wia­do­mo, co się dzie­je i kto jest kim. Wy­ska­ku­je jakiś dok­to­rek i wku­rzo­ny na niego koleś, i choć w miarę szyb­ko wy­ja­śnia się, czemu gość jest wku­rzo­ny i co się, mniej wię­cej, dzie­je, to jed­nak bra­ku­je wy­ja­śnień, dla­cze­go tak się dzie­je. Co to za dok­to­rek, skąd się wziął, ja­kie­go ro­dza­ju prace pro­wa­dzi, dla­cze­go aku­rat na bliź­nia­kach, jak skon­stru­ował por­tal, etc.

Czło­wiek myśli sobie – dobra, jak nie teraz, to potem bę­dzie roz­wi­nię­cie te­ma­tu.

A tu, nie­ste­ty, dupa.

Po­dob­nie jest z in­ny­mi ele­men­ta­mi świa­ta Po Dru­giej Stro­nie; mamy cał­kiem cie­ka­wy zarys ich­niej cy­wi­li­za­cji, ale, w grun­cie rze­czy, nie­wie­le wię­cej. A szko­da, bo pa­so­wa­ło­by opo­wie­dzieć tro­chę o tych lu­dziach, o ich cy­wi­li­za­cji, o tym, jak długo Edi­son prze­by­wał wśród nich (z punk­tu wi­dze­nia na­szej rze­czy­wi­sto­ści wy­da­je się, że wy­ru­szył ledwo chwi­lę przed Joh­nem, na­to­miast w dru­gim świe­cie prze­by­wał już lata), dla­cze­go bliź­nia­cy byli od­por­ni na zwi­chro­wa­nia czasu i o co do­kład­nie cho­dzi­ło z Ze­fi­rem; dla­cze­go na bliź­nia­ków dzia­łał ina­czej niż na resz­tę (po czę­ści to ogar­ną­łem, a po czę­ści nie), i tk dalej.

W obec­nym sta­nie wy­glą­da to tro­chę jak nie­chluj­ność, czy może le­ni­stwo Au­to­ra, któ­re­mu zwy­czaj­nie nie chcia­ło się kon­stru­ować świa­ta przed­sta­wio­ne­go z na­leż­nym pie­ty­zmem.

 

John, jak już mó­wi­łem, był strasz­nie wku­rza­ją­cy, a to w kółko po­wta­rza­nie o jego prze­kli­na­niu wy­łącz­nie mę­czy­ło. Nie wiem na­to­miast, czemu miało słu­żyć? By po­ka­zać róż­ni­ce mię­dzy nim a Edi­so­nem – cho­dzą­cym ide­ałem? Jeśli tak, to nie bar­dzo to dzia­ła. Za­pew­ne dla­te­go, że czy­tel­nik Edi­so­na po­zna­je do­pie­ro pod ko­niec opo­wie­ści, więc gość zwy­czaj­nie ma za mało czasu i miej­sca, by po­ka­zać, że jakoś bar­dzo różni się od brata.

Jeśli cho­dzi o finał jako taki, to nie ro­zu­miem, czemu ob­li­cze­nia dok­tor­ka się nie spraw­dzi­ły i po upad­ku chło­pa­cy nie wró­ci­li do na­sze­go wy­mia­ru, tylko utknę­li w cza­sie – ko­lej­na dziu­ra w fa­bu­le, która prosi się o za­ła­ta­nie.

Poza tym ca­łość wy­pa­da dosyć… płyt­ko – jakoś tak brak mi tutaj praw­dzi­wych re­la­cji, praw­dzi­we­go za­an­ga­żo­wa­nia w bo­ha­te­rów i w ogóle więk­sze­go au­ten­ty­zmu w tym wszyst­kim. Nie prze­ko­nu­je mnie to opo­wia­da­nie na żad­nej płasz­czyź­nie.

Zda­rza­ły się na­to­miast istne ję­zy­ko­we kosz­mar­ki, które – prze­pra­szam, że to mówię – po pro­stu od­strę­cza­ły. Nie będę może przy­wo­ły­wał do ta­bli­cy wszyst­kich jak leci, ale jeden szcze­gól­nie utknął mi w pa­mię­ci, więc na nim się sku­pię.

John Ar­ston po­wró­cił do walki o życie. Bo w końcu co jest bar­dziej mę­skie: wy­li­cza­nie w my­ślach wszyst­kich zna­nych od­cie­ni fio­le­tu czy ra­to­wa­nie reszt­ka­mi sił prze­mar­z­nię­te­go or­ga­ni­zmu?

W tym mo­men­cie, gdyby nie pewne za­sa­dy, któ­rych z ja­kie­goś bzdur­no-ma­so­chi­stycz­ne­go po­wo­du zwy­kłem się trzy­mać (a które w sumie nie mają wiele wspól­ne­go z lo­żań­skim obo­wiąz­kiem), naj­praw­do­po­dob­niej za­koń­czył­bym lek­tu­rę i nigdy wię­cej do niej nie wró­cił.

Ro­zu­miem, że chcia­łeś jakoś wy­brnąć z za­miesz­czo­nej po­wy­żej wy­li­czan­ki, ale co, na bogów cha­osu, mę­skość ma wspól­ne­go z chę­cią ra­to­wa­nia życia; od­ru­chem cał­ko­wi­cie prze­cież na­tu­ral­nym, i to nie tylko wśród ocie­ka­ją­cych te­sto­ste­ro­nem sam­ców. Mó­wiąc wprost, bar­dzo słabe było to po­rów­na­nie, przy­naj­mniej w moim od­czu­ciu.

Ogól­nie rzecz uj­mu­jąc, poza po­my­słem na zwi­chro­wa­nie świa­ta przed­sta­wio­ne­go – rów­nież, nie­ste­ty, nie­wy­ko­rzy­sta­nym w pełni – nic w tym opo­wia­da­niu mnie nie chwy­ci­ło: bo­ha­te­rów nie po­lu­bi­łem (ani jed­ne­go w sumie), dia­lo­gi ani tro­chę mnie nie prze­ko­na­ły, akcja po­dob­nie. A i wy­ko­na­nie, nie­ste­ty, wy­raź­nie od­bie­ga od tego, co chciał­bym czy­tać, szcze­gól­nie w opo­wia­da­niach no­mi­no­wa­nych do piór­ka.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Ku­pi­łeś mnie kon­cep­cją świa­ta. Motyw po­dró­ży mię­dzy nimi (przy­wró­ce­nie czło­wie­ka do oj­czy­ste­go świa­ta) też zacny. Wy­kom­bi­no­wa­łeś garść od­mien­nych spo­so­bów, a jed­nak mają jakiś wspól­ny mia­now­nik.

Nie bez zna­cze­nia jest to, że czy­ta­ło się przy­jem­nie i cie­ka­wie, bo cią­gle coś się dzie­je.

Byłam na TAK, czyli.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Dzię­ki za ko­men­ta­rze, lu­dzi­ska. Nie­szczę­sną kwe­stię matki z pierw­sze­go frag­men­tu po­pra­wi­łem, myślę że po­praw­ka jed­ne­go zda­nia mie­ści się w gra­ni­cach roz­sąd­ku, zwłasz­cza że nie ma ono żad­ne­go fa­bu­lar­ne­go zna­cze­nia. Ko­lej­ne zmia­ny, w szcze­gól­no­ści eli­mi­na­cja wul­ga­ry­zmów, wpro­wa­dzę już po za­koń­cze­niu kon­kur­su.

 

Funie, widzę dużo praw­dy w Twoim ko­men­ta­rzu. Pierw­szą scenę nie­ste­ty pi­sa­łem na sam ko­niec i jak widać nie prze­my­śla­łem jej wy­star­cza­ją­co. Tro­chę szko­da, bo miało być tylko pro­ste za­wią­za­nie akcji, a wy­szedł frag­ment źle na­sta­wia­ją­cy czy­tel­ni­ków do tek­stu.

Jeśli cho­dzi o po­ka­za­nie hi­sto­rii z kilku per­spek­tyw – masz rację, są lu­dzie, któ­rzy to lubią i aku­rat ja do nich na­le­żę. I wła­śnie dla­te­go zde­cy­do­wa­łem się na taki ruch, cho­ciaż zga­dzam się, że cza­sem jest ry­zy­kow­ny.

 

AQQ, faj­nie, że mój od­ku­rzacz wcią­gnął. Przy tym tek­ście sporo uwagi po­świę­ci­łem „wcią­gal­no­ści”, stąd szyb­ka akcja. Mam już drugi kon­cert fa­jer­wer­ków pod tek­stem ;D

 

Cie­niu, z czę­ścią uwag się oczy­wi­ście zga­dzam, z czę­ścią już nie. Ale tak so­lid­na por­cja wy­punk­to­wa­nych od­czuć czy­tel­ni­ka za­wsze jest bar­dzo po­moc­na. Dzię­ki, że zde­cy­do­wa­łeś się tyle pro­du­ko­wać! Krót­ko od­nio­sę się tylko do wy­bra­nych kwe­stii:

Co to za dok­to­rek, skąd się wziął, ja­kie­go ro­dza­ju prace pro­wa­dzi, dla­cze­go aku­rat na bliź­nia­kach, jak skon­stru­ował por­tal, etc.

Tutaj wła­śnie po­mi­ja­nie tych wszyst­kich szcze­gó­łów było ab­so­lut­nie za­mie­rzo­ne, bo opo­wia­da­nie do­ty­czy­ło cze­goś in­ne­go. Ważna była sama hi­sto­ria spro­wa­dze­nia brata z po­wro­tem, resz­ta miała sta­no­wić tło. Gdy­bym za­czął to wszyst­ko do­kład­nie opi­sy­wać, tak jak mó­wisz, mu­siał­bym albo wrzu­cić w tekst sporo in­fo­dum­pów, albo po­uci­nać inne frag­men­ty, albo zde­cy­do­wa­nie wy­sko­czyć poza limit. A każdy z frag­men­tów hi­sto­rii jest mi po­trzeb­ny, cię­cia mógł­bym za­sto­so­wać tylko na po­zio­mie zdań.

Po­dob­nie wy­glą­da sy­tu­acja z „nie­chluj­nie” przed­sta­wio­nym świa­tem. Uwierz, wy­kre­owa­łem go dużo do­kład­niej i mógł­bym przed­sta­wiać cie­ka­wost­ki jedna po dru­giej, ale nie w tym roz­ryw­ko­wym opo­wia­da­niu sta­wia­ją­cym na szyb­ką akcję i ogra­ni­czo­nym do 60 ty­się­cy zna­ków. I tak nie udało mi się zu­peł­nie po­zbyć in­fo­dum­pów. Cho­ciaż ro­zu­miem, że bra­ku­je Ci wię­cej kon­kre­tów o Dru­giej Stro­nie. W pew­nym sen­sie mi też ich bra­ku­je w tym tek­ście.

 

..ale co, na bogów cha­osu, mę­skość ma wspól­ne­go z chę­cią ra­to­wa­nia życia; od­ru­chem cał­ko­wi­cie prze­cież na­tu­ral­nym…

Nie­ste­ty, ry­zy­ko nar­ra­cji zbli­ża­ją­cej się cza­sem nie­bez­piecz­nie bli­sko bo­ha­te­ra. Z za­cy­to­wa­nym stwier­dze­niem oczy­wi­ście się zga­dzam, ale w po­tocz­nie od­biór wy­li­cza­nia ko­lo­rów jest mało „męski”, a walki o życie już bar­dziej. Nie muszę się z tym zga­dzać, ale John już mógł­by. Zwłasz­cza, że jest dość ogra­ni­czo­nym osob­ni­kiem.

 

Jeśli cho­dzi o finał jako taki, to nie ro­zu­miem, czemu ob­li­cze­nia dok­tor­ka się nie spraw­dzi­ły i po upad­ku chło­pa­cy nie wró­ci­li do na­sze­go wy­mia­ru, tylko utknę­li w cza­sie – ko­lej­na dziu­ra w fa­bu­le, która prosi się o za­ła­ta­nie.

Hmm… mia­łem wra­że­nie, że po­zo­sta­li czy­tel­ni­cy zro­zu­mie­li finał (i więk­szo­ści się spodo­bał). Utknął tylko jeden z braci (Edi­son wró­cił do na­sze­go wy­mia­ru) i to utknię­cie w cza­sie nie ma nic wspól­ne­go z wy­li­cze­nia­mi pro­fe­so­ra. To brat go tak za­ła­twił, oczy­wi­ście nie­umyśl­nie.

 

Fin­klo, kre­owa­nie świa­ta po­chło­nę­ło tro­chę czasu, dla­te­go faj­nie, że wła­śnie ten ele­ment jest okej. Dzię­ki za Taka, czyli.

Świet­ny tekst, fajny po­mysł na od­mien­ny świat. W ogóle lubię takie kli­ma­ty z al­ter­na­tyw­ny­mi świa­ta­mi i po­krę­co­ną nauką. Już samo słowo cza­so­ze­fir przy­ku­wa uwagę. Za­koń­cze­nie z pod­sta­wie­niem po­dusz­ki cie­ka­we, ład­nie wy­ko­rzy­stu­ją­ce me­cha­ni­zmy po­dró­ży w cza­sie. Jak dla mnie jeden z kon­kur­so­wych fa­wo­ry­tów.

„Czę­sto sły­szy­my, że ma­te­ma­ty­ka spro­wa­dza się głów­nie do «do­wo­dze­nia twier­dzeń». Czy praca pi­sa­rza spro­wa­dza się głów­nie do «pi­sa­nia zdań»?” Gian-Car­lo Rota

Dzię­ki, Szysz­ko­wy, za do­ce­nie­nie tek­stu. Świat, cza­so­ze­fir i za­koń­cze­nie – w ko­men­ta­rzach po­wtó­rzy­ło się kilka razy. Faj­nie wie­dzieć, które ele­men­ty wy­szły naj­le­piej.

Naj­sil­niej­szą stro­ną tek­stu jest inny świat, któ­re­go opis bar­dzo mnie prze­ko­nał. Ale nie­ste­ty, an­ty­pa­tycz­ny bo­ha­ter i ogól­nie re­la­cje mię­dzy­ludz­kie, już nie miały ta­kiej siły prze­bi­cia. Na­praw­dę chcia­łam, aby próba ra­to­wa­nia brata przez Johna po­rwa­ła mnie. Ale kur­czę, za­bra­kło tej głębi. Szko­da, bo do­brze się czy­ta­ło i pod­kre­ślam, istny maj­stersz­tyk jeśli cho­dzi o opis al­ter­na­tyw­nej rze­czy­wi­sto­ści.

O, ko­lej­na osoba, którą świat prze­ko­nał :) Super.

Nie po­rwa­ło m. in. przez re­la­cje mię­dzy­ludz­kie? Ro­zu­miem. Nie­ste­ty ten ele­ment ze­pchną­łem na dal­szy plan i nie mogę się teraz dzi­wić, że czy­tel­ni­cy szu­ka­ją­cy sil­nych re­la­cji nie są do końca usa­tys­fak­cjo­no­wa­ni. W ko­lej­nych opo­wia­da­niach na pewno po­sta­ram się pod­cią­gnąć ten ele­ment.

Wy­so­ko cenię to opo­wia­da­nie i uwa­żam, że za­słu­gu­je na wy­so­kie miej­sce w kon­kur­sie “Je­stem le­gen­dą”.

Cenię ten przede wszyst­kim tekst za:

a) nie­zwy­kle efek­tow­ny po­mysł na świat i jego kon­se­kwent­ną re­ali­za­cję;

b) ję­zy­ko­wą i nar­ra­cyj­ną spraw­ność – bar­dzo do­brze mi się je czy­ta­ło;

Za­mie­rzam za­gło­so­wać na ten tekst w kon­kur­sie. 

ninedin.home.blog

Dzię­ki za zwię­złą i kon­kret­ną opi­nię. I za głos, rzecz jasna :)

Nie bę­dzie to od­kryw­cza i wiele wno­szą­ca opi­nia:

czy­ta­ło się do­brze, ale nie ogar­nę­łam spo­so­bu na po­wrót do domu – dla­cze­go ka­stra­cja jest ok a prze­bi­te płuco nie? jakie prze­kleń­stwa obo­wią­zu­ją? Za­trza­śnij zęby, po­chmur­ny szczu­rze! czy swoj­skie, któ­ry­mi rzu­cał John i od któ­rych ru­mie­ni­ła się dziew­czy­na? Czy może uczą ich i tego w ra­mach ję­zy­ków ob­cych? ;)

I would pre­fer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/

“Za­krzy­wie­nie cza­so­ze­fi­ru” robi spore wra­że­nie. Hi­sto­ria jest nie­ba­nal­na, po­mi­mo tego że po­mysł na bliź­nia­ków za­mie­nia­ją­cych się ro­la­mi nowy nie jest. Szcze­gól­nie za­koń­cze­nie, z cie­ka­wym pa­ra­dok­sem cza­so­wym. Lubię opo­wie­ści o po­dró­żach w cza­sie, ale nie­ste­ty więk­sza ich część jest bez­sen­sow­na i nie­lo­gicz­na. A Twoje opo­wia­da­nie na­le­ży do grona tych za­cnych hi­sto­rii, które do te­ma­tu pod­cho­dzą lo­gicz­nie i są zacne. Szko­da tylko, że tak mało do­wia­du­je­my się o przy­czy­nie wszyst­kich wy­da­rzeń – jak bra­cia tra­fi­li do tego świa­ta? 

Tekst zo­stał na­pi­sa­ny bar­dzo do­brze. Opo­wia­da­nie wcią­ga i czyta się je z przy­jem­no­ścią. Po pro­stu “pły­nie się”.

Ko­lej­ne ge­nial­ne opo­wia­da­nie na kon­kurs – za dużo już tego? Jak będę miał wy­ty­po­wać naj­lep­sze? ;)

Po­zdra­wiam!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

W mojej kla­sy­fi­ka­cji trze­cie miej­sce.

Przede wszyst­kim ku­pi­łeś mnie świa­tem – ory­gi­nal­nym, dzi­wacz­nym, który po­zna­wa­ło się z cie­ka­wo­ścią. Faj­nie było go od­wie­dzić. Do tego mocny motyw le­gen­dy. Na fa­bu­łę i bo­ha­te­rów też nie na­rze­kam – bra­cia mają oso­bo­wo­ści i cha­rak­ter­ki.

Gdy­byś le­piej do­szli­fo­wał tekst, pew­nie mógł­byś jesz­cze urwać jakiś punk­cik.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Dzię­ki za ko­lej­ne ko­men­ta­rze.

 

Wy­bra­nietz, każda opi­nia coś tam jed­nak wnosi, bo nawet jeśli po­wta­rzasz po in­nych, to mam jasny sy­gnał, że czy­tel­ni­cy zga­dza­ją się w kon­kret­nych kwe­stiach :)

Co do róż­ni­cy ka­stra­cja-prze­bi­te płuco. Tutaj prze­bi­te płuco po­trak­to­wa­łem jako punkt, któ­rym ucie­ka z Johna ze­fi­ro­wy pył (pył z ja­kie­goś bli­żej nie­okre­ślo­ne­go po­wo­du pod­trzy­mu­je od­por­ność na za­krzy­wie­nie czasu). Mam na­dzie­ję, że ten po­mysł jakoś się broni.

 

Pie­trek, super, że udało się wybić z tych mniej za­cnych opo­wie­ści o po­dró­żach w cza­sie. Za dużo do­brych opo­wia­dań na kon­kurs? Sam mam pro­blem z wy­ty­po­wa­niem szóst­ki, ale wy­rów­na­ny po­ziom wcale mnie nie mar­twi ;)

 

Fin­klo, dzię­ki za punk­ty!

 

Mia­łam sko­men­to­wać dawno, ale wy­szło tak, że tuż przed koń­cem gło­so­wa­nia, bo i z tym je­stem nie­mal spóź­nio­na…

 

Bar­dzo cie­ka­wy świat, mo­gła­bym po­czy­tać wię­cej o nim, z tym takim tro­chę ste­am­pun­kiem, a tro­chę nie wiem sama czym ;) Nieco mniej po­rwa­ła mnie fa­bu­ła, która w prze­ci­wień­stwie do przed­pi­ś­ców nieco mi się mo­men­ta­mi dłu­ży­ła i wtedy, kiedy nie na­pi­sa­łam ko­men­ta­rza, i teraz, jak przej­rza­łam tekst jesz­cze raz. Nie­mniej nie­wąt­pli­wie jedna z cie­kaw­szych pro­po­zy­cji w kon­kur­sie.

 

Dwie uwagi sty­li­stycz­ne:

nie pa­su­je mi to”je­ba­ny” do ca­ło­ści tek­stu

 

“pró­bu­jąc w jakiś spo­sób wznie­cić nie­na­wiść.” – chyba po­win­no być “w sobie nie­na­wiść”

http://altronapoleone.home.blog

Dzię­ki za po­dzie­le­nie się wra­że­nia­mi i trzy punk­ty w kon­kur­sie :)

Uwagi sty­li­stycz­ne oczy­wi­ście traf­ne – jak widać za­wsze można zna­leźć jesz­cze kilka szcze­gó­łów do po­pra­wy.

Jako ama­tor ostre­go żar­cia, który sięga cza­sem po na­praw­dę mocne menu, czuję się sku­tecz­nie po­stra­szo­ny. Ewen­tu­al­ne kon­se­kwen­cje spo­ży­wa­nia dań pod szyl­dem Dia­vo­lo, Me­xi­ca­na, etc. za­in­spi­ro­wa­ły mnie do po­szu­ki­wań ku­li­nar­nych w kra­inie ła­god­no­ści… :D

 

Je­stem z ko­men­ta­rzem tro­chę późno, ale w ostat­nie dni przed gło­so­wa­niem sku­pi­łem się na tym, żeby wszyst­kie tek­sty prze­czy­tać.

A Twoje opko, Per­ru­xie, zro­bi­ło mi nie­złe pa-pa-ra-ra tuż przed wrzu­ce­niem listu do skrzyn­ki. Nie uła­twi­łeś mi za­da­nia, i choć nie zde­cy­do­wa­łem się na po­sa­dze­nie go w mojej top­six, to wiedz, że rad je­stem Cię wi­dzieć na wy­so­kiej po­zy­cji w kon­kur­sie – w pełni za­słu­że­nie, we­dług mnie…

Nie je­stem do­świad­czo­nym skry­bą, tym bar­dziej re­cen­zen­tem, więc nie po­tra­fię do­szu­ki­wać się w tek­stach tych wszyst­kich man­ka­men­tów, dro­biażdż­ków, które we­dług nie­któ­rych są (czę­sto trud­no się nie zgo­dzić), a mnie omi­ja­ją sze­ro­kim łu­kiem. Cie­szę się, bo chyba mam wię­cej ra­do­chy z lek­tu­ry, za­zwy­czaj. :D

Dla­te­go wła­śnie, naj­kró­cej jak po­tra­fię, po­wtó­rzę za nie­mal wszyst­ki­mi, że to ka­pi­tal­nie na­pi­sa­ne opo­wia­da­nie, które łapie czy­tel­ni­ka za brodę (po­sia­dam ta­ko­wą) i trzy­ma do sa­me­go końca, fun­du­jąc gład­ki lot z pięk­ny­mi wi­do­ka­mi.

Poza sty­lem i na­praw­dę rze­tel­nym wy­ko­na­niem, i w pełni sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cą pu­en­tą, do­ce­niam po­mysł, jego ory­gi­nal­ność i le­gen­dę stwo­rzo­ną od pod­staw, bez na­wią­zań.

Dzię­ki za lek­tu­rę! Gra­tu­lu­ję miej­sców­ki i pu­bli­ka­cji! ;)

Po­zdra­wiam!

Dzię­ki za wi­zy­tę, Maj­ku­bar. Ko­lej­ny za­do­wo­lo­ny czy­tel­nik za­wsze cie­szy :)

Też cza­sa­mi tak mam, że kiedy szyb­ko płynę przez tekst, nie zwra­cam uwagi na nie­do­sko­na­ło­ści i drob­ne man­ka­men­ty. I, szcze­rze mó­wiąc, lubię to ;)

 

Mimo że swoim tek­stem na le­gen­dę aku­rat nie tra­fi­łeś w mój gust, rów­nież życzę pu­bli­ka­cji ;) W końcu an­to­lo­gie za­wsze są róż­no­rod­ne – nic dziw­ne­go, jeśli nie wszyst­kie tek­sty te­ma­tycz­nie tra­fią w ramy moich pre­fe­ren­cji. Po­zdra­wiam rów­nież!

Nowa Fantastyka