- Opowiadanie: Morgiana89 - Krwawe łzy

Krwawe łzy

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Krwawe łzy

Rem wyraźnie słyszał jej oddech. Była blisko, na tyle, na ile to możliwe, już prawie miał ją chwycić, ale przyspieszyła. Wodził za nią wzrokiem. Na widok bladego oblicza Arniki, pełnych, czerwonych ust i rozpuszczonych, czarnych włosów ponownie mocniej zabiło mu serce.

Próbował się dostosować do rytmu, który mu narzuciła. Odsunęła głowę do tyłu, ostatni raz na niego spoglądając spod przymkniętych powiek, by doznać spełnienia. Krzyk młodej kobiety przebił się przez koronę leśnych drzew, by za moment ucichnąć. Dziewczyna opadła na Rema ciężko dysząc. Czuł zapach jej potu i przyśpieszone bicie serca, które mieszało się z jego własnym. Noc należała do wyjątkowo ciepłych, choć niebo pokryte było chmurami i tylko od czasu do czasu przez nie przebijała się delikatna poświata księżyca. Jego ciałem nadal wstrząsały lekkie dreszcze, niczym wspomnienie ostatnich chwil. Nachyliła się by go pocałować.

Właśnie przeżyli swój pierwszy raz.

 

***

 

Późną porą, gdy wszyscy spali, Rem i Arnika przedzierali się między drzewami. Młodzieniec cały czas trzymał dziewczynę za rękę, jakby tym gestem chciał przekazać jej, jak wiele dla niego znaczy. Każde spojrzenie, którym go obdarzała, powodowało ciarki na plecach. Najchętniej chwyciłby ją jeszcze raz w ramiona i nigdy nie wypuścił.

Drzewa przerzedziły się i mogli już dostrzec między gałęziami, zarys majaczącej  w oddali wioski. Żadne światła się nie paliły, mieszkańcy musieli już dawno spać, a kochankowie właśnie na to liczyli. Nie chcieli ciekawskich spojrzeń i pytań. A gdyby ktoś ich nakrył, przez najbliższe tygodnie mogliby być najczęstszym tematem plotek dla całej okolicy.

Arnika zatrzymała się. Ścisnął mocniej jej rękę, a ona musnęła jego policzek i szepnęła:

– Do następnego razu.

Puściła go i nie oglądając się, ruszyła w kierunku domu. Stał jeszcze przez chwilę, patrząc za nią, gdy w końcu zniknęła w mroku nocy. Czekał. Las szumiał, jakaś sowa w oddali pohukiwała, ale cisza, która go otaczała, zdawała się nie mieć końca. Gdy wydawało mu się, że Arnika zdążyła dojść do zabudowań, sam ruszył. Czołem uderzył głucho o coś twardego.

– Cholerne gałęzie – mruknął Rem.

Spojrzał do góry, ale zamiast spodziewanego grubego konara zobaczył coś zgoła innego. Nad nim wisiało ciało jego najlepszego przyjaciela. Remowi krew uderzyła do głowy. Po emocjach związanych z przygodami dzisiejszej nocy nie zostało nic. Myśli młodzieńca wirowały jak szalone. Nie widział wyraźnie, ale wszędzie poznałby ten strój, który miał na sobie Helman. Nie mógł uwierzyć, że popełnił samobójstwo, ale gruba lina zamocowana na szyi nie pozostawiała żadnych złudzeń. Twarz wisielca była pusta, Rem nie mogąc się dłużej powstrzymać, zaczął krzyczeć.

 

***

 

Od śmierci Helmana o niczym innym nie gadano,  dlaczego młody i zdrowy chłopak, który miał całe życie przed sobą, zabił się. Pogrzeb odbył się w nieprzyjemnej atmosferze, bo bogowie nie pochwalali takiej śmierci. Dodatkowo Rem wraz z Arniką znaleźli się na ustach wszystkich, bo nie było ich w domu, gdy Helman zginął. Na nic zdały się tłumaczenia, że to czysty przypadek. Nie wierzono w ich zapewnienia. Ludzi zmartwił też widok dziewczyny, która patrząc na martwe ciało, zaczęła ronić czerwone łzy. Wytykano ich palcami, gdy Rem stanowczo sprzeciwił się oskarżeniom o czarownictwo.

– Daj spokój, Arnika, pogadają i zapomną – pocieszał Rem, ocierając  mokre policzki. Czerwień zastygała na twarzy dziewczyny, a on chciał ukoić jej ból i strach.

Mimowolnie zamoczył palec w ustach i poczuł specyficzny, metaliczny posmak krwi. Nic na to nie powiedział, choć dla niego rada była tylko jedna. Powinni udać się do szeptuchy, która mieszkała kilka staj od wioski i może swą mądrością by ich uraczyła. Dziewczyna nie chciała o tym słyszeć. Przez jakiś czas jeszcze znajdowali się na językach wieśniaków, ale i to powoli zaczęło się uspokajać. W sercu Rema ziała nadal ogromna dziura po stracie przyjaciela.

 

***

 

Tym razem znalazł ich nie Rem, ale jeden z chłopów, stary Graman. Narobił takiego rabanu, jakby sam miał zejść z tego świata. Gdy słońce wzniosło się na horyzoncie, dostrzegli, że na głównym trakcie w koronie starego buku wisi dziewięć kolejnych osób. Wśród nich dwoje dzieci ledwie kilkuletnich zawieszonych na najwyższych gałęziach, poniżej kołysała się Bartha, starowina, której nikt by nie podejrzewał, że jest w stanie wspiąć się na cokolwiek. Tym bardziej, że od kilku lat ledwo wstawała z łóżka i kuśtykała przy każdym kroku. Na pozostałych konarach znajdowało się kilkoro młodych chłopów i niewiast. Wśród nich byli i tacy, którzy wcześniej wyklinali czyn Helmana, a teraz podzielili jego los.

– Co się tu, do jasnej cholery, wyrabia? – powiedział Rem, gdy dotarł na miejsce.

Nikt nie potrafił odpowiedzieć na jego słowa. Podbiegł do Arniki, która stała w tłumie i zakrywała oczy. Wiedział, że znów płakała. Szybko przysunął ją do siebie, a na jego koszuli wykwitły czerwone plamy. Pociągnął dziewczynę z dala od ludzi. Na szczęście nikt nie zwrócił na nich uwagi.

 

***

 

– Posłuchaj, starowino, ona musi zostać wyleczona! – powiedział Rem podniesionym głosem, bo zaczynały mu puszczać nerwy.

Udał się do szeptuchy po pomoc, a ta, jedyne co mu doradziła, to pozbycie się ślicznej Arniki, jako sposób na zaradzenie problemowi.

– Wiesz przecie, że została znaleziona wraz z pozostałą martwą dziatwą. Ona jedna tylko żyła, a nie wiadomo skąd przybyła… Do reszty żeś w gaciach rozum zgubił, wieśniaku?

Doskonale pamiętał co mu opowiadano. Historia Arniki należała do wyjątkowo okropnych. Gdy znaleziono dziewczynę, była ledwie podlotkiem, a przybyła do wioski nie wiadomo skąd w łachmanach, brudna i zakrwawiona. Tak jak teraz, z jej oczu leciały krwawe łzy. Przez wiele miesięcy nic nie mówiła, ale zaprowadziła ludzi w miejsce, w którym znaleziono martwe ciała innych dzieci w podobnym do niej wieku. Ich oczy, choć bez życia, były równie czerwone jak jej. Zaopiekowano się nią, dano schronienie i przygarnięto pod dach. W końcu miała dom i rodzinę, zaczęła mówić, ale jej pamięć wyparła wszystko, co spotkało ją wcześniej.

– To nic nie pomożecie? – zapytał ostatni raz.

– Mówiłam ja wam, powtarzałam, że gdy dziewczyna podrośnie problem będziecie mieli. Mówiłam! Niech no ino pozostali przyjdą z radą, to powiem im, że to ona! Że to wszystko jej wina! Obcego do domu nie powinno się nigdy sprowadzać, a zło w czerwonych oczach się czai.

Rem żałował, że do niej przyszedł. Miał ochotę udusić starą wiedźmę za jej chamstwo. Mądrości i rady, której oczekiwał, nie dostał. Naszły go jednak wątpliwości, że może faktycznie z Arniką nie do końca było tak, jak być powinno.  Pokręcił szybko głową, odrzucając obawy, gdyż jemu pojawienie się dziewczyny zawsze kojarzyło się z czymś dobrym. Wyszedł na zewnątrz. Czarnowłosa czekała na niego w cieniu drzew, już nie płakała, ale minę miała tak żałosną, że serce mu się w piersi z żalu krajało. Zrobiłby wszystko by ją ochronić.  Gdy odchodzili, żadne się nie odzywało. Rem zdawał sobie sprawę, że musiała słyszeć ich krzyki. Cierpieli razem, w milczeniu wracając do wioski.

 

***

 

Coraz więcej ludzi ginęło. Każdego dnia znajdowano nowych wisielców. Nic nie wskazywało na to, że ktoś ich zabija, ale wieśniacy potrzebowali kozła ofiarnego, którym stała się Arnika. Nie było dnia, by z jej oczu nie płynęły krwawe łzy.

– To ona złe przyciąga, musimy się jej pozbyć – gadali ludzie, podjudzani przez starą szeptuchę.

– Jak odejdzie, w końcu się to skończy.

– Żeby tyle ludzi umarło, toż to nieszczęście.

Rem próbował ignorować problem, był prostym młodzieńcem, który miał przejąć gospodarkę po ojcu i żyć w wiosce z żoną i dziećmi do końca swych dni. Tą żoną miała zostać Arnika, która teraz zaczęła się od niego odsuwać. Już nie kochali się tak namiętnie, jak na początku, choć nadal była jego. Czasem miał wrażenie, że dla niej przestał mieć znaczenie. Gdy zaglądał w jej oczy, oprócz czerwonych łez widział pustkę. Pożądał jej nadal, ale chciał by i ona pożądała jego, tak jak za pierwszym razem, gdy przez te kilka chwil byli naprawdę szczęśliwi.  

Zaczął gubić się we własnych uczuciach. Coraz więcej ludzi umierało, w wiosce znacznie się wyludniło, na drzewach nadal wisiały trupy, z których powoli zaczął wydobywać się przykry odór zgnilizny. Nie było chętnych by ich pochować. Ludzie odwracali się od zmarłych, jakby w ten sposób próbowali ignorować problem. Zaczęli  nawet uważać, że jeśli będą ich dotykać, sami skończą w taki sposób.

Już raz próbowali przegnać Arnikę, ale jakoś udało się Remowi zapanować nad rozżalonym i rozjuszonym tłumem. Nikt nie wiedział skąd wzięło się to pasmo śmierci w ich wiosce. Powiadano, że dziewczyna jest przeklęta i na nowo wytykano ją palcami. Zaczęła wyglądać jak cień.

Pewnego ranka zastał ją rozmawiającą żywo z szeptuchą, która prawie nigdy nie pojawiała się w wiosce, poczuł się oszukany. Stały pod drzewem, gdzie trupów było najwięcej, a odór zgniłych ciał dochodził do jego nosa. Miał ochotę zwymiotować, ale podszedł szybkim krokiem w ich kierunku. Dziewczyna widząc go nie przestała ronić krwawych łez, które teraz nieustannie płynęły całymi strumieniami. Posłała mu słaby uśmiech, jakby naprawdę się ucieszyła, że go widzi po raz pierwszy od wielu dni. Tym razem on okazał się ślepy, wyciągnął z pochwy nóż i nim zdążyła zareagować, wbił go w jej pierś, byleby tylko przestała płakać, by więcej nie widzieć tych krwawych łez. Chciał aby w końcu wszystko się skończyło.  

Zapomniał, że obok ktoś jest. Stara wiedźma na ten widok zaklaskała z uciechy.

– Ty, głupcze! Jej dusza była zbyt wrażliwa i dlatego krwawiła! Ona was wszystkich na swój sposób broniła – powiedziała do niego. – Okłamałam cię… Okłamałam was. Chciałam, by to bagno w końcu zdechło! I się udało!

Patrzył na nią nic nie rozumiejąc.

– Co się gapisz? Wszystko to twoja wina, wcześniej była niewinna i czysta, a teraz jest zbrukana przez ciebie. Gdyby nie twoja chuć nadal byście żyli, a tak wystarczyło poczekać kilka lat…

Starucha wyła z uciechy. Pamiętał jak jej śmiech dźwięczał mu w uszach, gdy przebijał jej ciało nożem, na którym przed chwilą była tylko krew Arniki.

Rem został sam. Wziął do ręki sznur, który znikąd pojawił się u jego stóp. Zawiązał ciasno wokół szyi i wdrapał się na najbliższe drzewo. Spojrzał z góry na ciało drobnej dziewczyny i zanim skoczył, z jego oczu popłynęły krwawe łzy.

 

Koniec

Komentarze

Spoko Maroko :P.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Niedawno obejrzałam film w którym potwór sobie wieszał trupy na drzewach. Wisielce jakoś mi się skojarzyły. A co do tekstu, tak budowałaś napięcie, że spodziewałam się zaskoczenia, ale jednak zakończenie spowodowało wzruszenie ramion. Początek i środek są świetne, oddałaś klimat nagonki na Arnikę, ale rozwiązanie było rozczarowujące i zepsuło efekt. W sumie to nadal nie rozumiem dlaczego wszyscy popełniają samobójstwa. W jaki sposób to właśnie Arnika ich chroniła? Przez to, że była dziewicą? Dlaczego? Niedopowiedzenia mogą być, ale tutaj jest ich zbyt duże natężenie. Szkoda, bo początek mnie wciągnął.

Zaczęli  nawetnuważać, że jeśli będą ich dotykać, sami skończą w taki sposób.

Dobrze mi się czytało :)

Przynoszę radość :)

Tfu, romansidło!

 

Trochę za szybko mknie to opowiadanie, zbyt łatwo dowiadujemy się, kto jest złym, a kto dobrym – starucha straciła w moich oczach swoją mroczność za: “Co się gapisz?”, a cholerowe przekleństwa wydają mi się być nie na miejscu. Te wisielce to też tak o, byle by pasowało do grafiki. I po kiego grzyba Rem smakował łzy swojej ukochanej – prócz tego, żebyśmy dowiedzieli się, że to krew? Co za dziwne fetysze na tych polskich wsiach.

 

Z tych dobrych wieści, podoba mi się historia dziewczyny i motyw z krwawymi łzami, to ostatnie nawet bardzo. Początek o wiele lepszy niż zakończenie.

 

Spodobał mi się pomysł, twist według mnie wyszedł fajnie. Ponure zakończenie też do mnie przemówiło. Lubie takie motywy jak ten, który kryje się w ostatnim zdaniu.

Trochę za mało za to poczułam klimatu. Szeptucha rzeczywiście wypada dość mało wiarygodnie, brakuje jej jakiejś wyrazistej aury, no i brakuje motywacji (gdy mówi “Chciałam, by to bagno w końcu zdechło!” – dlaczego tego chciała?)

 

Z czepialstwa warsztatowego to by było tak: 

 

Krzyk młodej kobiety przebił się przez koronę leśnych drzew, by za moment ucichnąć. Dziewczyna opadła na niego ciężko dysząc.

W pierwszy zdaniu podmiotem jest krzyk. Drugie można w związku z tym odczytać tak, że kobieta opadła na krzyk. Może pomogłoby zastąpienie zaimka jakimś określeniem chłopaka?

 

Droga przerzedziła się – na pewno droga? Może lepiej drzewa przy drodze? 

 

Żadne światła się nie paliły, miejscowi musieli już dawno spać i właśnie na to liczyli. – “miejscowi” zasugerowali mi, że bohaterowie zbliżają sie do jakiejś obcej wioski, w której sami nie mieszkają. Może lepiej “mieszkańcy”?

W drugiej części zdania zgubił się podmiot – wygląda na to, że miejscowi spali i liczyli. Może “… i kochankowie właśnie na to liczyli”?

 

Arnika zatrzymała się, a on przystanął za nią wpół kroku. Ścisnął mocniej jej rękę, a ona musnęła jego policzek i szepnęła:

Hm, warto by tutaj moim zdaniem zróżnicować budowę zdań. Ona to, a on tamto. On to, a ona tamto. – Brzmi to monotonnie tak jedno po drugim.

 

Od śmierci Helmana o niczym innym nie gadano,  dlaczego młody i zdrowy chłopak, który miał całe życie przed sobą, popełnił najgorszy z możliwych czynów.

To niezgrabnie brzmi, jakby czegoś brakowało. O niczym innym nie gadano, tylko o tym, dlaczego…

 

– Daj spokój, Arnika, pogadają i zapomną – pocieszał Rem, ocierając jej mokre policzki. Czerwień zastygała na jej twarzy, a on chciał ukoić jej ból i strach.

Dużo tu jej ;)

 

Nic na to nie powiedział, choć dla niego rada była tylko jedna. Powinni udać się do szeptuchy, która mieszkała kilka staj od wioski i może swą mądrością by ich uraczyła. Choć dziewczyna nie chciała o tym słyszeć. Przez jakiś czas jeszcze znajdowali się na językach wieśniaków, ale i to powoli zaczęło się uspokajać, choć w sercu Rema ziała nadal ogromna dziura po stracie przyjaciela.

A tu sporo chociów.

 

Awantura, która rozpętała się w związku ze śmiercią Helmana była niczym.

Tu też czegoś zabrakło. (… )była przy tym/ w porównaniu do tego niczym.

 

Ona jedna tylko żyła, a nie wiadomo skąd przybyła… 

Czy to zamierzony rym? Brzmi, jakby starucha zaczęła śpiewać jakąś piosenkę ;)

 

Historia Arniki należała do wyjątkowo okropnych, chyba jedna z najgorszych, jaka spotkała ich wioskę.

Troszkę kulawo.

 

Przez wiele miesięcy nic nie mówiła, ale zaprowadziła ludzi w miejsce, w którym znaleziono martwe ciała innych dzieci w podobnym do niej wieku. Ich oczy, choć martwe, były równie czerwone jak jej. Zaopiekowano się nią, dano schronienie i przygarnięto pod dach. W końcu znalazła dom i rodzinę, 

 

Choć na jego widok posłała mu słaby uśmiech, jakby naprawdę się ucieszyła, że go widzi po raz pierwszy od wielu dni.

Z dalszej części zdania wynika, że uśmiecha się na jego widok, można odpuścić początek by nie powtarzać informacji.

 

Ehh, te krótkie terminy. Się tekst nie odleży i babolki zostają ;)

Veni, vidi, legi.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Spodabal mi sie jezyk opowiadania i sama historia… Moze nie za dobrze to o mnie swiadczy, ale lubie motywy niewyjasnionych samobojstw, czarownic i krawych lez. Wszystko to ladnie do siebie pasuje i dobrze nawiazuje do wybranego przez Ciebie obrazu.

Ode mnie klik i zycze powodzenia w konkursie.

 

Ps. Przepraszam za brak polskich liter.

Na swoją obronę powiem jedno: to wina limitu! ;)

 

Wychodzi na to, że nie potrafię pisać krótko,  dla mnie ta historia powinna iść przynajmniej na 20 tyś znaków, ale chciałam spróbować skondensować ją w 10. Niestety wyszło jak wyszło. Przykro, że kuleje, ale przynajmniej spróbowałam. ;)

 

Dzięki serdeczne za odwiedziny, naniosłam poprawki póki jeszcze mogę. ;)

Werweno, myślę, że odleżenie niewiele by mi pomogło, skoro jestem ślepa i nie dostrzegam tak prostych błędów albo najzwyczajniej w świecie niechlujna. ;)

 

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Pomogłoby, po odleżeniu (takim solidnym) zawsze widać więcej. A zobaczyć wszystkiego nie da się nigdy, liczba błędów w każdym tekście jest nieskończona – zawsze można jeszcze coś znaleźć ;P

No cóż, przeczytałam bez przykrości, ale i bez szczególnej satysfakcji. Ot, wioskowy romans z nie wiadomo skąd przybyłą dziewczyną okazał się powodem wielu samobójstw. Nie dowiedziałam się jednak, dlaczego tak się stało, nie wiem też dlaczego dziewczyna roniła krwawe łzy.

Pozostaje pytanie – czy to znaczy, że teraz, kiedy chłopak zabił pannę i sam targnął się na życie, ludzie przestaną się wieszać?

 

niebo upstrzo­ne było chmu­ra­mi… – Czy chmury mogą upstrzyć niebo?

Za SJP PWN: upstrzyć  1. pot. «pokryć powierzchnię czegoś plamkami w innym kolorze niż tło» 2. pot. «o owadach: poplamić powierzchnię czegoś odchodami w postaci czarnych kropek» 3. pot. «wpleść do czegoś zbyt dużo niepotrzebnych lub błędnych elementów»

Może: Niebo pokryte było chmurami

 

Pu­ści­ła go i nie oglą­da­jąc się za sie­bie… –> Masło maślane. Czy można oglądać się przed siebie?

Proponuję: Pu­ści­ła go i nie oglą­da­jąc się… Lub: Pu­ści­ła go i nie patrząc za sie­bie

 

Pod­niósł oczy do góry… –> Raczej: Spojrzał do góry

Oczu chyba nie można podnieść.

 

wbił go w jej pierś, byle by tylko prze­sta­ła pła­kać… –> …wbił go w jej pierś, byleby tylko prze­sta­ła pła­kać

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Melduję, że przeczytałam. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Morgiana, moim zdaniem nie jesteś ani ślepa ani niechlujna. Może trochę za szybko piszesz… Mam ten sam problem, a czasem mimo przeczytania trzech zdań kilka razy, nie zauważam, że mam tam trzy niechciane powtórzenia… Miłego dnia.

Widać, że ograniczył cię limit. Pomimo iż historia ciekawa ładnie napisana, to jest kilka wątków, które aż prosiłyby się o wyjaśnienie i rozwinięcie. Najważniejsze pytanie: dlaczego to wszystko się działo? – również zostaje bez odpowiedzi. Stworzyłaś fajny, niepokojący klimat, czytało się nieźle, ale finalnie poczułam niedosyt.

 

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Reg, poprawiłam, dzięki.

 

Widocznie nie uwidoczniłam tego wystarczająco dobrze, ale no cóż, człowiek uczy się na własnych błędach całe życie. ;)

 

Dzięki, Katiu, za dobre słowo, ale wyszło jak wyszło i nic tego nie zmieni. ;)

 

Edit: Dzięki, Aqq, limit był bezlitosny, ale ja ogólnie średnio lubię pisać szorty. Trudno, może to i dobra nauczka na to, żeby nie marnować pomysłu ze względu na limity i konkursy. ;)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Ostrzeżenie o niepatrzeniu na obrazek słabo działa, bo pojawia się on już po raz któryś w konkursie i zdążyłam zapamiętać tytuł.

Początek i środek fajne, spodobał mi się pomysł na bohaterkę. Koniec sporo zepsuł – szeptucha wyskakuje ze swoim planem tak jakoś dziwnie i nie widzę uzasadnienia dla jej postępowania. Dlaczego?

Babska logika rządzi!

Finklo, jak to co? Limit… :( Cieszę się, że chociaż początek i środek do przeżycia. ;) Dzięki, za klika. :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Są poprawki, jest klik :)

Nie jest dobrze, Morgiano, nie jest dobrze. Chyba wrzuciłaś niedopracowany tekst. Utwór przesiąknięty jest naiwnością, to nic złego, ale tutaj średnio to się komponuje. Nie to jednak najbardziej mi przeszkadzało, a stylistyka. Kilka przykładów, które raziły mnie najbardziej.

Była blisko, na tyle, na ile to możliwe,

To zdanie wyraźnie odnosi się do odległości, a miałaś na myśli przecież coś innego.

Wodził za nią wzrokiem.

“Wodził po niej”, odnośnie tej sytuacji i zbliżenia. Mam nadzieję, że widzisz różnicę.

Jego ciałem nadal wstrząsały lekkie dreszcze, niczym wspomnienie ostatnich chwil.

Jakie wspomnienie, Morgiano? Przecież to dzieje się tu i teraz.

Młodzieniec cały czas trzymał dziewczynę za rękę, jakby tym gestem chciał przekazać jej, jak wiele dla niego znaczy.

Co tak wielkiego można przekazać trzymaniem za rękę? Owszem, na pewno coś można, ale wielkiego?

Drzewa przerzedziły się i mogli już dostrzec między gałęziami, zarys majaczącej  w oddali wioski. Żadne światła się nie paliły, mieszkańcy musieli już dawno spać, a kochankowie właśnie na to liczyli. Nie chcieli ciekawskich spojrzeń i pytań. A gdyby ktoś ich nakrył, przez najbliższe tygodnie mogliby być najczęstszym tematem plotek dla całej okolicy.

Ech, dobrze, że wszystko dokładnie wytłumaczyłaś. Jakby to miało jakieś większe znaczenie…

Spojrzał do góry, ale zamiast spodziewanego grubego konara zobaczył coś zgoła innego.

Jeśli piszesz najpierw “zamiast”, to czy nie jest oczywiste, że to będzie coś innego?

Myśli młodzieńca wirowały jak szalone.

Myśli “pędziły”, wirujące myśli mają kontekst pozytywny, ewentualnie narkotyczny.

Twarz wisielca była pusta,

Twarz nie może być pusta, sama w sobie, “wyzierała pustka”. W przenośni może być co najwyżej pusta głowa, pusty globus itp.

Pogrzeb odbył się w nieprzyjemnej atmosferze,

Czy są pogrzeby, które odbywają się w przyjemnej atmosferze?

Dodatkowo Rem wraz z Arniką znaleźli się na ustach wszystkich, bo nie było ich w domu, gdy Helman zginął.

Komu to tłumaczysz? Przecież czytelnik już to wie.

Mimowolnie zamoczył palec w ustach

Zamoczyć można coś w płynie, czy usta były pełne krwi?

 

A jesteśmy dopiero w połowie… Niestety, nie tym razem. Przyznam szczerze, że spodziewałem się lepszego tekstu.

Pozdrawiam.

 

Podobało mi się budowanie historii, ale koniec nie zwieńczył dzieła. No i nie wyjaśnione wątki – generalnie nie mam nic przeciwko utrzymywaniu niektórych rzeczy w tajemnicy, ale tu za dużo pozostało niewyjaśnionego. Inaczej mówiąc – bez pewnych wyjaśnień historii brakuje uzasadnienia.

Ale i tak nieźle napisane!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

No, cóż, Darconie, dziękuję za uwagi. Postaram się może bardziej innym razem… Dziękuję, Bemik za odwiedziny. Niestety krótkie teksty nie są moją mocną stroną, wolałabym większy limit, może wyszłoby lepiej i byłby czas na wyjaśnienia. ;)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Odsunęła głowę do tyłu, ostatni raz na niego spoglądając spod przymkniętych powiek, by doznać spełnienia. Krzyk młodej kobiety przebił się przez koronę leśnych drzew, by za moment ucichnąć.

Powtórzenie.

 

Dziewczyna opadła na Rema[+,] ciężko dysząc.

Przecinek.

 

Nachyliła się[+,] by go pocałować.

Przecinek.

 

***

Późną porą, gdy wszyscy spali, Rem i Arnika przedzierali się między drzewami.

Wyśrodkuj gwiazdki.

 

Drzewa przerzedziły się i mogli już dostrzec między gałęziami, .

Nie podoba mi się szyk. Wolałbym: “Drzewa przerzedziły się i między gałęziami mogli już dostrzec zarys majaczącej  w oddali wioski”

 

Puściła go i[+,] nie oglądając się, ruszyła w kierunku domu.

Zabrakło przecinka otwierającego wtrącenie.

 

Od śmierci Helmana o niczym innym nie gadano,  dlaczego młody i zdrowy chłopak, który miał całe życie przed sobą, zabił się.

Sugeruję: “Od śmierci Helmana o niczym innym nie gadano. Dlaczego zabił się młody i zdrowy chłopak, który miał całe życie przed sobą?”

 

W sercu Rema ziała nadal ogromna dziura po stracie przyjaciela.

Szyk, zamień te dwa słowa miejscami.

 

Wśród nich dwoje dzieci[+,] ledwie kilkuletnich[+,] zawieszonych na najwyższych gałęziach

Przecinki do wydzielenia wtrącenia.

 

Gdy znaleziono dziewczynę, była ledwie podlotkiem, a przybyła do wioski nie wiadomo skąd[+,] w łachmanach, brudna i zakrwawiona.

Przecinek (aczkolwiek nie jestem całkowicie pewny).

 

Przez wiele miesięcy nic nie mówiła, ale zaprowadziła ludzi w miejsce, w którym znaleziono martwe ciała innych dzieci w podobnym do niej wieku.

Zaimek na mój gust zbędny.

 

Mówiłam ja wam, powtarzałam, że gdy dziewczyna podrośnie[+,] problem będziecie mieli.

Przecinek.

 

Zrobiłby wszystko[+,] by ją ochronić.

Przecinek.

 

Już nie kochali się tak namiętnie[-,] jak na początku, choć nadal była jego.

Zbędny przecinek.

 

Zaczęli  nawet uważać, że jeśli będą ich dotykać, sami skończą w taki sposób.

Dwie spacje pomiędzy tymi słowami.

 

Nikt nie wiedział[+,] skąd wzięło się to pasmo śmierci w ich wiosce.

Przecinek.

 

Dziewczyna[+,] widząc go[+,] nie przestała ronić krwawych łez, które teraz nieustannie płynęły całymi strumieniami.

Przecinki.

 

Patrzył na nią[+,] nic nie rozumiejąc.

Przecinek.

 

Gdyby nie twoja chuć[+,] nadal byście żyli, a tak wystarczyło poczekać kilka lat…

Przecinek.

 

Pamiętał[+,] jak jej śmiech dźwięczał mu w uszach, gdy przebijał jej ciało nożem, na którym przed chwilą była tylko krew Arniki.

Przecinek.

 

Dobry tekst. Atmosfera grozy i zagadki wisi w powietrzu. Ciekawy plot-twist w końcówce. Niestety, jeżeli chodzi o wykonanie techniczne, to muszę podzielić zdanie Darcona.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Dzięki, Wickedzie, za odwiedziny, klika i poprawki. Pochylę się nad nimi po ogłoszeniu wyników i powrotu dostępu do komputera. Przez remont jestem ostatnio wyrwana z życia i nie ogarniam, co się w okół mnie dzieje. Widać muszę jeszcze popracować nad pisownią i błędami. :(

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Napisane nieźle, ciekawy motyw wrażliwej duszy płaczącej łzami. Jednak są drobiazgi, które nieco uwierają. Najważniejsze z nich, według mnie, to motywy kierujące staruchą i sposób, w jaki dziewczyna chroniła wieś. Te niewyjaśnione kwestie powodują, że udana lektura nie była aż tak udana, jak można by się spodziewać. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dzięki, cieszę się z tych dobrych aspektów, złe zwalam na karb limitu i pluję sobie w brodę, że nie zrezygnowałam z wzięcia udziału w konkursie na rzecz rozszerzenia opisanej historii, aby móc wyjaśnić nieco więcej. :(

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

A kto Ci broni rozwinąć historię teraz? 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Choć to romansidło dobrze się czytało. Podpadło mi natomiast tłumaczenie staruchy, opowiedziała, co autor miał na myśli, nie pozwalając czytelnikowi na wyciągnięcie własnych wniosków. Nie rozumiem też motywacji staruchy.

Wiem, wiem, zaraz powiecie, że znalazł się kolejny krytyk literacki ;) Mimo to wypowiedziałam się, chyba mam prawo? ;)

Niby masz rację, Śpioszko, ale jak to teraz ugryźć, by wtórnością nie zalatywało? Dzięki, Kasiu, oczywiście, że masz prawo, wyrażaj je częściej. Cieszę się, że w miarę się podobało. :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

O, jest i romans. Opisany całkiem nieźle, z fajną zagadką i narastającym napięciem. Niestety szwankuje mi zakończenie – takie nagłe, z cyklu "tak ją kochał, że zabił". I potem wszystko się okazało sprawką złej wiedźmy. Rozumiem, że limit, ale to nagłe odkrycie kart pod koniec nie za bardzo gra i stawia więcej pytań niż odpowiedzi. Gdyby może zostawić wyraźniejsze tropy wcześniej w tekście.

Sam tekst przyjemny w czytaniu, nic mocno nie chrzęściło.

Podsumowując: fajny początek i środek tego romansowego horroru, choć niestety zakończenie mnie zawiodło.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dzięki, NoWhereManie, może następnym razem będzie lepiej. Cieszę się, że chociaż początek i środek był w miarę. :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Z jednej strony fajnie, że tym razem “Kwiatuszki” stały się inspiracją do zgoła innej niż poprzednie historii, jednak, z drugiej strony, historia ta, niestety, jest zbyt naiwna, by mogła się podobać.

Dość mocno raził mnie absurd całej zaistniałej sytuacji. Nagle ludzie ze wsi hurtowo zaczynają się wieszać – albo ktoś ich wiesza – a pozostali mieszkańcy nie tylko niemal nie próbują nic z tym zrobić, ale wręcz jakby udają, że nic się nie dzieje i nawet nie ściągają wisielców, bo, ekhem, nie mają na to ochoty. I mniejsza, że trupy zaczynają cuchnąć, rozkładać się i stanowić bardziej niż prawdopodobne zagrożenie wybuchu jakiejś zarazy.

Jakkolwiek nie jestem entuzjastą linczowania i palenia czarownic – ani w sensie metaforycznym, ani tym bardziej dosłownym – w tym konkretnym wypadku wydawałoby się to zupełnie na miejscu. Z perspektywy tubylców, ma się rozumieć. Ewidentnie we wsi hula jakieś Złe, ludzie giną tabunami, a znajda o czerwonych oczach zaczyna płakać krwią. Każdy szanujący się, zabobonny wieśniak z woniejącego średniowieczem Wypizdowa Środkowego wyciągnąłby nie tylko stosowne wnioski – co Twoim się faktycznie udało, punkt dla Ciebie – ale też i konsekwencje; a tutaj sąsiady Rema dali dupy po całości. Ludzie ciągle ginęli, Szeptucha szeptała, krwawe łzy się lały, trup na drzewie śmierdział coraz paskudniej, a oni – nic. Jedna jedyna próba, w dodatku skutecznie stłumiona przez pojedynczego młokosa z gaciami – można powiedzieć – spuszczonymi do kostek, to jednak wstyd na całą epokę.^^

Mówiąc wprost, nie przekonuje mnie zachowanie tubylców w ogóle. Natomiast jeśli chodzi o bohaterów znanych z imienia bądź funkcji – no cóż, z nimi jest jeszcze gorzej.

Pomysł na finałowy twist miałaś naprawdę fajny, niestety jednak położył go brak spójności i logiki w tekście.

I nie wiem, kto w tym wszystkim wypada najmniej wiarygodnie.

Więc może po kolei.

Arnika – dziewczyna znikąd, w dzieciństwie niedoszła ofiara… czegoś. Ale czego? Co zamordowało wszystkie dzieciaki z jej „miotu”? Co to w ogóle była za zbieranina? Dlaczego ona jedna przeżyła? Czemu wszyscy mieli czerwone oczy? Pomyślałbym, że to ona zamordowała resztę maluchów, ale nie; ona jest tutaj tą dobrą. Jakie to zdarzenie z przeszłości tak naprawdę ma znaczenie dla całej historii, bo mi, prawdę mówiąc, nie wydaje się, żeby było “po coś”; już raczej miało po prostu przedstawiać dziewczynę w świetle tyleż tajemniczym co i niekorzystnym, ot tak, dla zmyłki. No i czemu, do ciężkiej nielekkiej, ona cały czas wyła? Rozumiem, że wrażliwość na takim poziomie, że aż staje się super-mocą, ale motyw czerwonych łez przewijał się w tekście tak często, że dla mnie dziołcha przypominała zahukaną beksę z ciężką depresją (tym bardziej, że nie zginął chyba nikt naprawdę jej bliski), a nie wcielenie dobra, które mimowolnie chroniło zacnych ludzi przed złą wiedźmą. A najbardziej, to jednak kojarzyła mi się z pozbawionym jakiegokolwiek charakteru manekinem.

Mój samczy móżdżek protestuje też przeciwko koncepcji, jakoby miłość wynikająca z miłości była jakiegokolwiek rodzaju zbrukaniem i utratą niewinności. Bo i niby dlaczego?

 

Rem: prawdę mówiąc facet, jak dla mnie, sprawiał wrażenie takiego trochę wioskowego głupka. Choć z drugiej strony, na tle swoich ziomków…

Tak czy inaczej ni chu chu nie łapię tej jego końcowej przemiany. Gostek jest po uszy zakochany w swojej lubej, jest gotów dla niej stanąć przeciwko całej wsi, chroni ją, pociesza, dba o zaspokajanie różnych potrzeb, planuje mieć z nią dzieci i w ogóle, a potem nagle PYK! i wbija jej nóż w serce. I dlaczego? Bo zobaczył, że dziewczyna gada ze starą prukwą i w końcu zaczyna się uśmiechać, zamiast wiecznie płakać… Trochę to słabe, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że głównym motywem zabójstwa podobno były właśnie te łzy; łzy, które dotąd znosił z takim spokojem i wyrozumiałością, a które właśnie przestały płynąć…

Szeptucha: Wybacz, Morgi, jeśli zabrzmi to zbyt dosadnie, ale ta stara, ponoć mądra kobieta, okazała się – prócz tego, że totalną pipą – to jeszcze podręcznikowym przykładem skończonej idiotki; w dodatku skończonej w sensie zasłużenie dosłownym. Jak już przepraszałem, wiem, że to mocne słowa, ale naprawdę nie mam pomysłu, jak inaczej zdefiniować kogoś, kto śmieje się prosto w twarz uzbrojonemu facetowi, który dosłownie przed momentem, w przypływie szału, zadźgał ukochaną. Jak zdefiniować kogoś, kto mówi temu opętanemu szałem typkowi, że zabijając ukochaną, zrobił największą głupotę życia i skazał na śmierć całą wieś? Jak zdefiniować kogoś, kto obwieszcza temu ociekającemu krwią facetowi, stojąc naprzeciwko niego, na wyciągnięcie ręki: “Ej, głupku, to ja jestem badassem w tej historii; to ja odpowiadam za całe zło świata (a przynajmniej okolicy), i zamierzam zniszczyć was wszystkich; ciebie i całą tę cholerną wioskę.”

Przecież to się musiało – po prostu musiało – skończyć kolejnym dźganiem.

Dodatkowo mocno doskwiera mi brak jakiegokolwiek uzasadnienia dla postępowania Szeptuchy – co takiego sprawiło, że stara chciała wymordować całą wieś? I dlaczego sama nie zabiła Arniki wcześniej? Nawet jeśli niewinność dziewczyny była dla niej tarczą skutecznie chroniącą przed czarną magią, to przecież zawsze zostaje trucizna w napitku, sztylet w oku, najemnik w ciemnym zaułku, kilof w potylicy albo żmija w łóżku. Po co było czekać, aż ktoś pannie zwinie wianuszek?

Kolejna sprawa, to śmierć Rema. Jego samobójstwo ewidentnie było natury czarnomagicznej – pojawiający się znikąd sznur – a przecież osoba, która za pomocą czarnej magii zmuszała ludzi do samobójstwa, sama została właśnie zabita. Kto więc omamił Rema?

Wykonanie też nie zachwyciło – sporo brakujących przecinków i od czasu do czasu dosyć dziwnie skonstruowane zdania wyraźnie rzutowały na odbiór opowiadania.

Całość, od wykonania poprzez dziurawą, raczej naiwną fabułę, a na źle skrojonych bohaterach kończąc, sprawia wrażenie opowiastki mocno infantylnej.

Mam nadzieję, że nie uraziłem Cię ani treścią, ani formą niniejszego komentarza. Zawarta w nim błazenada miała na celu wyłącznie ułatwienie mi formułowania myśli, nie zaś wyszydzanie kogokolwiek i czegokolwiek. Jeśli jednak zostałem odebrany inaczej – a zdaję sobie sprawę, że jest to więcej niż prawdopodobne – z serca przepraszam.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Po tym komentarzu cieszę się, że nie napisałam nic na "Polski język obcy". :|

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Odsunęła głowę do tyłu, ostatni raz na niego spoglądając spod przymkniętych powiek, by doznać spełnienia.

Ale że spoglądała, by doznać spełnienia? A może po prostu: Odchyliła głowę do tyłu, spoglądając na niego spod przymkniętych powiek. ? Orgazm wynika z dalszego opisu.

 

A gdyby ktoś ich nakrył, przez najbliższe tygodnie mogliby być najczęstszym tematem plotek dla całej okolicy.

Za dużo słów? Co myślisz o: Gdyby ktoś ich nakrył, przez najbliższe tygodnie byliby tematem plotek dla całej okolicy. ?

 

Od śmierci Helmana o niczym innym nie gadano,  dlaczego młody i zdrowy chłopak, który miał całe życie przed sobą, zabił się.

 

Przeredagować, podzielić na dwa zdania? Ludzie gadali głównie o śmierci Helmana. Zachodzili w głowę: dlaczego młody i zdrowy chłopak, który miał całe życie przed sobą, zabił się tak nagle?

 

 

Brakuje sporo przecinków.

 

Tego typu niezręczności powtarzają się w tekście – nie odleżał się, co?

 

 

Morgiano, przeczytałem o romansie, dziewczynie co roni krwawe łzy i przybyła nie wiadomo skąd. Na końcu chłopaka coś napadło, z niezrozumiałych powodów zrobił, co zrobił, a następnie sobie zrobił. Coming out szeptuchy jest taki hollywodzki (zły na końcu wyjaśnia swój plan). Nie wiemy, dlaczego ludzie się wieszali, co powodowało szeptuchą, a co Arniką. Generalnie wątki nie zostały rozwiązane w tekście, w którym je zawiązałaś. 

 

No to ten, no… Nie było złego dotyku, ale dobrego też nie.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Jeśli chodzi o poprawki, to naniosę, jak wrócę do domu, bo obecnie siedzę na remoncie, bez komputera. Dzięki, Rybko za odwiedziny, nawet jeśli tekst Ci się nie podobał. Dawno Cię nie widziałam. ;)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Po tym komentarzu cieszę się, że nie napisałam nic na "Polski język obcy". :|

A ja bardzo żałuję, bo wciąż mam w pamięci inny Twój tekst na inny mój konkurs (tzn. konkurs, w którym byłem Jurorem) i wiem, że jak się przyłożysz, to naprawdę potrafisz pozamiatać.

Teraz już za późno, ale następnym razem nie zrażaj się, proszę, moim gderaniem – ani tym bardziej nie obrażaj się na mnie – tylko rób swoje.

Deal?

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Jeden "dobry" tekst nikogo pisarzem nie czyni. ;) Może jeszcze kiedyś się zobaczymy. ;)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Ciekawy klimat, akcja zbudowana wokół wyrazistej kobiecej postaci – to coś co lubię. Może rzeczywiście trochę za dużo czytelnik musi sobie dopowiedzieć, ale mimo to tekst mi się podobał.

Nadal wszystko zwalam na limit. Dzięki, Zygfrydzie za te niespodziewane odwiedziny. :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Nowa Fantastyka