- Opowiadanie: mr.maras - Wczoraj będzie jutro

Wczoraj będzie jutro

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Wczoraj będzie jutro

Gdy Zulus zo­ba­czył ama­ran­to­wą po­świa­tę na końcu ciem­ne­go ko­ry­ta­rza, przy­warł całym cia­łem do wnęki, jaką two­rzy­ły w ścia­nie drzwi do po­ko­ju numer pięć­set sześć i wstrzy­mał od­dech.

 

TEKST PO­SZU­KA NO­WE­GO ŻYCIA

Koniec

Komentarze

Prze­pra­szam z góry, za wszel­kie sła­bi­zny po­wyż­sze­go opo­wia­da­nia. Ści­ga­łem się z cza­sem przy­tło­czo­ny nad­mia­rem obo­wiąz­ków, ale skoro sie za­de­kla­ro­wa­łem i nawet upro­si­łem prze­dłu­że­nie ter­mi­nu, nie wy­pa­da­ło jed­nak od­pu­ścić i cał­kiem dać plamy. Mo­że­cie mnie po­żreć za wszyst­kie moje no­so­roż­co­we szar­że.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Ojej, ale mi się po­do­ba­ło!

Bar­dzo prze­pra­szam, że to nie bę­dzie ana­li­tycz­na re­cen­zja z wy­li­cze­niem, co i za co, tylko do­słow­nie parę zdań – też je­stem za­bie­ga­na wście­kle. Ale sza­le­nie mi się po­do­ba in­ter­pre­ta­cja w tym tek­ście hasła kon­kur­so­we­go, jed­no­cze­śnie bar­dzo bli­ska za­ło­że­niom (sowy i skow­ron­ki = mo­de­le trybu życia), z któ­rych wy­szedł kon­kurs, i sza­le­nie twór­cza. I fajny po­mysł na SF. I happy end, któ­re­go się nie spo­dzie­wa­łam, bo ocze­ki­wa­łam ra­czej na­stro­ju a la “Wład­ca much”.

Je­stem ofi­cjal­nie za­chwy­co­na.

ninedin.home.blog

MrMa­ra­sie, tak źle nie jest. Po­sta­po­ka­lip­sa i dzie­ci – może nie­no­we, za to ład­nie opo­wie­dzia­ne. I tylko Kac­per­ki mnie nie prze­ko­na­ły – czego chcą? Jak z nimi wal­czy­my? Wiem, że to jakiś wy­ci­nek, ale tu aku­rat – moim zda­niem – za dużo pytań, za mało od­po­wie­dzi. I ile już trwa ta apo­ka­lip­sa? Bo żar­cia nawet w dużym ho­te­lu na długo by nie star­czy­ło.

Uwag i ba­bol­ków tro­chę jest:

– “cechą pierw­szo­rzęd­ną” – “pierw­szo­rzęd­na” mi tu nie brzmi: naj­waż­niej­sza , do­mi­nu­ją­ca?;

– “z rę­ka­mi wy­su­nię­ty­mi do przo­du” – a nie “przed sie­bie”?;

– “je­dy­ne dziec­ko z Gniaz­da wy­pusz­czał się na wyż­sze po­zio­my” – a nie “za­pusz­czał”?;

– “w olim­pia­dzie nauk ści­słych” – zdaje mi się, że ta­kiej olim­pia­dy nie ma; są z ma­te­ma­ty­ki, fi­zy­ki czy che­mii;

– “w tymi przed­mio­ta­mi” – z tymi;

– “do kilku mniej­szych mia­sta” – miast;

– “nie prze­kro­czy­ła dru­giej kon­dy­gna­cji bu­dyn­ku” – też mi nie brzmi; pię­tra nie prze­kro­czy­ła? jest taka kon­struk­cja? po­zio­mu dru­gie­go pię­tra może?;

– “w dłu­gim płaszcz” – płasz­czu;

– “Czter­dzie­ści dzie­więć dzie­cia­ków” – to też ja­kieś kwa­dra­to­we – czter­dzie­ścio­ro dzie­wię­cio­ro dzie­cia­ków? dzie­ci w licz­bie czter­dzie­ści dzie­więć? wy­bra­łeś li­czeb­ność grup­ki trud­no się od­mie­nia­ją­cą – pieć­dzie­siąt lep­sze :);

– “ode­zwał się wresz­cie Zulus,” – tu krop­ka za­miast prze­cin­ka;

– “Na­dzie­ja umie­ra ostat­nia, A my mu­si­my żyć jeden dzień dłu­żej – po­my­ślał i po­gro­ził pię­ścią upstrzo­ne­mu dziw­ną czer­wie­nią ho­ry­zon­to­wi.” – wiel­kie “A” za­miast ma­łe­go; oraz – czemu ho­ry­zon­to­wi, a nie niebu?

A to, jeśli świa­do­me na­wią­za­nie do “Sek­smi­sji”, to mocno uśmiech­nę­ło – “Jeśli w oko­li­cy są jacyś lu­dzie, to ra­czej na wscho­dzie”

 

Nie­złe, choć wia­do­mej czę­ści ciała nie urywa.

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

Bę­dziesz mocno zmie­niał, Ma­ra­sie, czy można czy­tać? 

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Edit. Ni­ne­din. Prze­pra­szam, w po­śpie­chu nie za­uwa­ży­łem tego ko­men­ta­rza. Ale mi miło. Tekst po­trze­bu­je szli­fier­ki i jesz­cze przy nim kom­bi­nu­ję lekko. Po kon­kur­sie na pewno wrzu­cę dłuż­szą wer­sję z wy­rzu­co­ny­mi sce­na­mi. Cie­szę się, że się spodo­ba­ło, a za­koń­cze­nie przy­pa­dło do gustu. Tym­cza­sem dzię­ku­ję ser­decz­nie za klika do bi­blio­te­ki :)

 

 

Sta­ru­chu. No nie urywa pew­nie. Dzię­ku­ję wiel­kie za ła­pan­kę :) . Po pracy po­pra­wię. Tak na­praw­dę, to je­dy­ny opo­wia­da­nie o na­dziei. Ta­kiej, która sama chwy­ta się osta­niej na­dziei.

 

Thar­go­ne. Re­wo­lu­cji już nie zro­bię. Może coś wytnę i po­pra­wie ba­bo­le z ła­pa­nek. Tro­chę jest tego na pewno bo fi­ni­szo­wa­łem po no­cach, tnąc i szar­piąc na strzę­py tekst.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

No, nie jest tak źle, jak stra­szysz.

Ładne mo­ty­wy z tą na­dzie­ją. W kilku sło­wach za­ry­so­wu­jesz re­la­cje mię­dzy człon­ka­mi grupy. Do­brze zro­bio­ne. Taka grup­ka uta­len­to­wa­nych dzie­cia­ków to nie­zła na­dzie­ja – tu hu­ma­ni­sta, tam lau­re­at­ka nauk ści­słych…

Nie ob­ra­zi­ła­bym się za wię­cej in­for­ma­cji o kac­per­kach. Faj­nie by było, gdyby ktoś po­dej­rzał, w ja­kich oko­licz­no­ściach się po­ja­wia­ją…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Dzię­ku­ję, Fin­klo, za cie­płe słowa. Tekst jest lekko okro­jo­ny (a wciąż za długi na kon­kurs) i pew­nych rze­czy nie zmie­ści­łem, a pewne wy­cią­łem. Na spo­koj­nie po­pra­wiam ba­bol­ki, a po kon­kur­sie pod­szli­fu­ję ca­łość i może przy­wró­cę usu­nię­te sceny.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Bar­dzo mi się po­do­ba­ło. Zde­cy­do­wa­ny fa­wo­ryt. Świet­ny po­mysł. Dy­na­micz­nie i in­te­re­su­ją­co. Ale ple­ase, zrób ko­rek­tę!!!

Rze­czy­wi­ście, jakoś tu pusto, a tekst bar­dzo jest dobry i z pew­no­ścią za­słu­gu­ją­cy na uwagę i ko­men­ta­rze. Na razie puk­nię­cie, a me­ry­to­rycz­nie bę­dzie po pracy :-) 

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Jako opo­wiast­ka o na­dziei, bar­dzo fajne.

Jako peł­no­praw­ne opo­wia­da­nie, też dobre, tylko limit zna­ków chyba tro­chę prze­szka­dza. NIe wiem, jak dłu­gie są te ‘usu­nię­te sceny’, ani co się w nich znaj­du­je, ale po­dej­rze­wam, że mogą zro­bić tek­sto­wi do­brze, choć ist­nie­je też mała szan­sa, że za­szko­dzą :)

Wła­ści­wie nie po­trze­bu­ję wie­dzieć o Kac­per­kach, dla­cze­go są, skąd się biorą itd. ale np. scena z tym jak się po­ja­wia­ją, albo na czym po­le­ga ta wojna? Czy cho­dzi tu tylko o prze­cze­ka­nie?

Ten hotel, tu za Sta­ru­chem, jak długo tam sie­dzą? Skąd mają je­dze­nia i in­nych po­trzeb­nych rze­czy? Wodę np. Pi­sząc po­sta­po, mu­sisz to obro­nić. Czas prze­no­sin obo­zo­wi­ska też wy­da­je się dość krót­ki.

No i dla­cze­go na niż­szych pię­trach jest bez­piecz­niej niż na tych gór­nych? Czy tu cho­dzi tylko o za­pa­sy, czy Kac­per­ków im wyżej, tym wię­cej?

 

Na plusy: Nazwa Kac­per­ki, która nawet bez tłu­ma­cze­nia, w od­nie­sie­niu do du­cho­po­dob­nej isto­ty od razu budzi sko­ja­rze­nia z bajką. Motyw na­dziei, choć nie­no­wy to ładny.

Czy­sty przej­rzy­sty język.

 

Wszy­scy za­pa­mię­ta­li to wy­stą­pie­nie. Jed­nak nikt nie dawał wiary dziw­nej hi­po­te­zie Ptasz­ni­ka. Zulus uśmiech­nął się pod nosem i po­ma­sze­ro­wał w kie­run­ku ró­żo­we­go na­mio­tu, by po­in­for­mo­wać przy­wód­cę Stada o na­po­tka­nym Kac­per­ku. Go­dzi­nę póź­niej prze­nie­śli Gniaz­do do ka­fej­ki w za­chod­nim skrzy­dle bu­dyn­ku.

przy tym przej­ściu z re­tro­spek­cji do tego co dzie­je się teraz, na chwi­lę się po­gu­bi­łem. Za­bra­kło en­te­ra i ja­kie­goś "Zulus wy­rwał się z za­my­śle­nia, usmiech­nał pod nosem i…".

 

cdn.

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Dzię­ku­ję, Ry­ba­ku. Cie­szę się, że moja opo­wiast­ka o na­dziei przy­pa­dła komuś do gustu. Oczy­wi­ście po­pra­wia­łem z pięć razy i nadal pew­nie wy­ma­ga­na jest ko­rek­ta. Ja już tych błę­dów nie widzę po pro­stu i bez po­mo­cy Reg lub Tar­ni­ny chyba się nie obej­dzie.

 

Thar­go­ne! Cze­kam na wię­cej po pracy! Dzię­ki za wi­zy­tę i klika!

 

My­tri­xie! Dzie­ku­ję za lek­tu­rę i uwagi. Masz rację, tro­chę w tych wy­cię­tych sce­nach ukry­łem od­po­wie­dzi. Za­ło­ży­łem sobie, że w ogrom­nym kom­plek­sie ho­te­lo­wym, w spi­żar­niach, au­to­ma­tach z je­dze­niem, kuch­niach, re­stau­ra­cjach, chłod­niach itd. znaj­dzie sie sporo żar­cia dla kil­ku­dzie­się­ciu dzie­cia­ków, a poza tym wspo­mi­nam, że Ptasz­nik wy­pusz­czał się czę­sto poza kom­pleks. 

Ten frag­ment z re­tro­spek­cją, rze­czy­wi­ście mogę to le­piej od­se­pa­ro­wać, co po­zwo­li unik­nąć efek­tu chwi­lo­we­go za­gu­bie­nia u czy­tel­ni­ka. Ale takie po­praw­ki to chyba już po roz­strzy­gnię­ciu kon­kur­su. W każ­dym razie uwaga celna i przy­dat­na. Dzię­ki.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Ma­ra­sie (od­głos roz­cią­ga­nia knyk­ci) mó­wisz, masz.

 przy­warł całym cia­łem do wnęki

Wnęka jest wklę­sła. Mógł się w nią wci­snąć, ale przy­wrzeć? Chyba nie.

 wnęki, jaką two­rzy­ły w ścia­nie drzwi do po­ko­ju

Po pierw­sze – którą (to kon­kret­na wnęka), a po dru­gie – drzwi two­rzy­ły wnękę? Hmm?

 pły­nął w po­wie­trzu, uno­sząc pół metra

Po "uno­sząc" nie mo­żesz jed­nak opu­ścić "się" – ale mo­żesz opu­ścić "uno­sząc" i bę­dzie grało.

 de­li­kat­nie przy­spie­szał

"De­li­kat­nie". Znowu. Bez­sen­sow­ne. De­li­kat­nie. Na stare gacie świę­te­go Hie­ro­ni­ma, lu­dzie. Będę szczu­ła te­zau­ru­sem, ostrze­gam.

 a ruchy świe­tli­stej chmu­ry

Primo – co to za chmu­ra? "A" su­ge­ru­je, że jest czymś od­dziel­nym od Kac­per­ka, ale mam wra­że­nie, że jed­nak nie – więc? Se­cun­do – opis jest cha­otycz­ny.

 za­głę­bia­ła się w ścia­nach

Za­głę­bia­ła się w ścia­ny. Czy to na pewno cza­sow­nik, o który Ci cho­dzi­ło?

 beton, płyty gip­so­we czy bo­aze­rię

Bar­dzo roz­ma­ity wy­strój.

 za­sty­gły w nie­wy­god­nej po­zy­cji ze wcią­gnię­tym brzu­chem

Show, don't tell.

 Zna­leźć po­twier­dze­nie i po­znać praw­dę

Po­twier­dze­nie – czego?

 która była nie­ja­ko cechą pierw­szo­rzęd­ną Zu­lu­sa

Pierw­sze wra­że­nie – łoot? Uprość to zda­nie, leci jak la­wi­na. Co to w ogóle jest "cecha pierw­szo­rzęd­na"? Bo ra­czej nie masz tu na myśli teo­rii po­zna­nia Locke'a?

 Z braku skrzy­deł ogra­ni­czył się do dłu­gich sko­ków, któ­ry­mi po­ko­ny­wał po pięć – sześć stop­ni naraz.

Cała ta pierw­sza scena jest jakaś po­wol­na – nie senna, ale wy­da­je mi się, że po­win­na być szyb­sza i bar­dziej ner­wo­wa.

 Znał na pa­mięć wszyst­kie skró­ty i roz­kład (…) i trasę do obo­zo­wi­ska mógł­by po­ko­nać

Nie­jed­no­znacz­ność skła­dnio­wa – mógł­by po­ko­nać roz­kład i trasę?

 zanim bu­dził się

Obu­dził. I don't make the rules here.

 otwie­rał oczy z po­wo­du na­ra­sta­ją­ce­go lęku

Kli­nicz­ne ja­kieś. Może wejdź chło­pa­ko­wi do głowy?

 Obcy już na dobre wsą­czy­li się w nasze głowy

An­gli­cyzm: Obcy już na dobre wsą­czy­li nam się w głowy.

 po­my­ślał

Przed chwi­lą po­wie­dzia­łeś, że zro­bił to kil­ku­krot­nie, więc "my­ślał".

 Naj­więk­szym za­sko­cze­niem oka­za­ła się obec­ność Baksa

Dłu­gie słowa spo­wal­nia­ją bieg opo­wie­ści. Prze­cież ten dzie­ciak gna jak sza­lo­ny! Nie mógł­by po pro­stu wpaść na Baksa? Wtedy bę­dzie za­sko­cze­nie, a nie bę­dzie spo­wol­nie­nia akcji. Show, don't tell.

 Zanim Zulus zdą­żył za­re­ago­wać, po­staw­ny, ale nie­zbyt by­stry na­sto­la­tek, który nie wie­dzieć czemu uwa­żał się za przy­wód­cę Sów, chwy­cił go za kap­tur bluzy, bru­tal­nie wy­ha­mo­wu­jąc bieg.

Za dłu­gie. Pro­sto ze stru­mie­nia świa­do­mo­ści. Oskro­bać i po­dzie­lić na wy­god­niej­sze do je­dze­nia dzwon­ka.

 wy­szar­pać się

Wy­szarp­nąć.

 Sto­ją­cy trzy kroki dalej Korek

Nagle się zma­te­ria­li­zo­wał, co?

 na wprost re­cep­cji

Na­prze­ciw­ko. I znowu – za­miast opo­wia­dać, że graty leżą, pokaż, jak młody się o nie po­ty­ka, la­wi­ru­je, wku­rza, że prze­szka­dza­ją. Czu­jesz blu­esa?

 Sfla­cza­ły, ró­żo­wy na­miot

Może być bez prze­cin­ka. Spró­buj skon­den­so­wać ten opis (ucz się od thar­go­ne'a).

 przy oka­zji eli­mi­nu­jąc jego go­spo­da­rzy.

To już wła­ści­wie po­wie­dzia­łeś. Nie po­wta­rzaj.

 szep­cząc w wie­czor­nym pół­mro­ku

Od wa­run­ków oświe­tle­nio­wych trze­ba za­cząć opis – jak w pół­mro­ku Zulus miał zo­ba­czyć choć­by ró­żo­wość na­mio­tu?

 Ptasz­nik wy­glą­dał wtedy ina­czej.

Nagły prze­skok.

 mówcą był ra­czej kiep­skim.

No, był. Ale skoro to po­ka­zu­jesz, nie mu­sisz na­zy­wać.

 sku­pił swoją uwagę

A czyją mógł sku­pić? I sku­pie­nie uwagi jest tro­chę wyżej, niż zwró­ce­nie – czy nie o to Ci cho­dzi­ło?

 ma­śla­ny wzrok, jaki wle­piał

Ra­czej spoj­rze­nie.

ko­ja­rzy­ła o kim mowa

Ko­ja­rzy­ła, o kim mowa.

 A ich czas, co stwier­dzam po dłu­gich ob­ser­wa­cjach, pły­nie w prze­ciw­nym kie­run­ku niż nasz.

W jaki spo­sób, u licha, on to wy­kom­bi­no­wał?

 Oni ze swoim muszą odejść.

Cie­ka­we, jak.

 Tam skąd przy­by­li.

Tam, skąd przy­by­li. Tu i w na­stęp­nym aka­pi­cie – dziw­nie po­szat­ko­wa­ne zda­nia. Stac­cat­to.

 wy­pa­trzył go w ciem­no­ściach i wy­wo­łał z kpiną w gło­sie.

A tu – skle­jo­ne dwie rze­czy. Chyba le­piej by­ło­by to roz­wi­nąć.

 po­cze­kał aż

Po­cze­kał, aż.

chudą, roz­czo­chra­ną po­stać

"Po­stać" to nie­wia­do­mo­co. A tu wia­do­mo, co. Idź i nie grzesz wię­cej.

 Chyba że

Chyba, że.

 chcia­łem coś tobie dać

Albo: chcia­łem ci coś dać; albo: chcia­łem dać coś tobie (jeśli chcesz pod­kre­ślić, że wła­śnie jemu, a nie komu in­ne­mu).

 Męż­czy­zna zu­peł­nie nie zwra­cał uwagi na szok, jaki jego po­stę­po­wa­nie wy­wo­ła­ło u dwój­ki straż­ni­ków.

Show, don't tell.

 wie­dzie­li, że Ptasz­nik nigdy nie roz­sta­wał się

Nie roz­sta­je się (c.t.).

nie słu­chał od­cho­dząc

Nie słu­chał, od­cho­dząc. Ja da­ła­bym: nie słu­chał. Od­cho­dził…

 mrok spo­wi­ja­ją­cy ko­ry­tarz

Spo­wi­ja się coś od ze­wnątrz.

 dni mi­ja­ły (…) prze­spa­nych dniach

Ekhm!

 stwier­dził, że to ra­czej Baks unika jego

Na ja­kiej pod­sta­wie?

 Jed­nak Zulus pa­mię­tał dłuż­sze wy­pra­wy męż­czy­zny, który po­tra­fił opusz­czać Gniaz­do nawet na kil­ka­na­ście dni.

Źle to brzmi.

 przy nie­sub­or­dy­na­cji

Matko, jakie wy­myśl­ne słowo. Baks też jest nie­obec­ny, po pro­stu.

 nie prze­kro­czy­ła dru­giej kon­dy­gna­cji

Można prze­kro­czyć kon­dy­gna­cję?

 Dziew­czy­na szła nieco z tyłu oświe­tla­jąc mi­ja­ne po­ko­je la­tar­ką. Idący na prze­dzie chło­pak

Du­blu­jesz in­for­ma­cję. I oświe­tla­ła ra­czej drzwi, niż po­ko­je (są po­za­my­ka­ne?).

 dziw­ny kształt za­wie­szo­ny w progu ła­zien­ki

Ra­czej w drzwiach ła­zien­ki.

 bojąc się pod­nieść wzrok i za­ci­ska­jąc pię­ści.

To bym roz­dzie­li­ła.

 trup nie zro­bił na niej więk­sze­go wra­że­nia. Córka po­li­cjan­ta

Ra­czej psy­cho­pat­ka. Co po­twier­dza jej wy­po­wiedź.

 A to pew­nie coś waż­ne­go skoro nosi przy sobie?

A to pew­nie coś waż­ne­go, skoro nosi przy sobie?

 mil­cza­ła, jakby po­rząd­ku­jąc myśli.

Może to wła­śnie ro­bi­ła.

 Agraf­ka uśmiech­nę­ła się w ciem­no­ściach.

Ale on tego nie widzi. Bo jest ciem­no.

 zro­zu­miał co czyta

Zro­zu­miał, co czyta.

 Gadał o tych wszyst­kich za­gad­nie­niach, jak jakiś igno­rant.

Cała wy­po­wiedź nie­na­tu­ral­na, zwłasz­cza u dziec­ka. Po­wta­rza się dźwięk (gad). Prze­ci­nek su­ge­ru­je, że tylko igno­ran­ci mówią o za­gad­nie­niach.

 spraw­dzić co się dzie­je

Spraw­dzić, co się dzie­je.

 Czter­dzie­ści dzie­więć dzie­cia­ków

Czter­dzie­ścio­ro dzie­wię­cio­ro.

 na­praw­dę dziw­nie

Czyli jak?

 bie­ga­ją­cy w pa­ni­ce lu­dzie

Lu­dzie się po­ja­wi­li?

 Któ­reś z młod­szych dzie­ci, ode­zwa­ło się

Nie roz­dzie­laj pod­mio­tu od orze­cze­nia. Bied­ny, mały, sa­mot­ny pod­miot, chlip.

 Szep­ty dzie­ci prze­szły w gło­śny gwar, potem krzyk, który wpa­dał w coraz wyż­sze tony.

Źle to brzmi.

 ota­cza­ją­ce ich sza­leń­stwo

Nie hi­po­sta­zuj sza­leń­stwa.

 Więc niech tak zo­sta­nie.

Zna­czy jak?

 Na­tych­miast ze­rwa­li się z miejsc i wy­szy­li tym gło­som na­prze­ciw.

Po­mi­ja­jąc li­te­rów­kę – to zda­nie jest dziw­nie uła­dzo­ne.

 nie oka­zy­wał stra­chu, co mu­sia­ło za­nie­po­ko­ić sto­ją­ce­go przed nim na­sto­lat­ka. Jego nie­po­kój wzrósł

Nie­po­kój Zu­lu­sa? Hmm? Upo­rząd­kuj pod­mio­ty.

 prze­ry­wa­jąc ciszę

To tak oczy­wi­ste, że po­wie­dze­nie tego psuje za­wie­sze­nie nie­wia­ry.

 Przy­tak­nę­ła głową

A czym innym?

 czas Kac­per­ków to tylko wek­tor na linii na­sze­go czasu

To się nie trzy­ma kupy. Jaki model czasu przy­ją­łeś? Wy­miar? No, to wtedy Kac­per­ki mo­gły­by w nim po­dró­żo­wać w prze­ciw­ną stro­nę, niż my, i tyle. Wszyst­kie wek­to­ry w jed­no­wy­mia­ro­wym świe­cie mają ten sam kie­ru­nek (ale nie zwrot). Punkt za­cze­pie­nia wek­to­ra jest umow­ny – w ogóle wek­to­ry są tylko spo­so­bem opisu świa­ta, jak pola i te inne fi­zycz­ne wa­riac­twa – nie ma w przy­ro­dzie cze­goś ta­kie­go, jak wek­tor.

 Zo­sta­łem za­pro­szo­ny na fe­sti­wal, bo wy­gra­łem olim­pia­dę hu­ma­ni­stycz­ną.

Dzie­ci tak mówią?

 Gdzieś w przy­szło­ści ist­nie­je punkt, w któ­rym Kac­per­ki po­ja­wia­ją się w na­szym świe­cie.

Lo­gicz­ne, ale – patrz wyżej.

 Dziew­czy­na za­prze­czy­ła gwał­tow­nym ru­chem głowy,

Krop­ka, nie prze­ci­nek.

 Jeśli jest ich coraz wię­cej, a wę­dru­ją po wek­to­rze o prze­ciw­nym zwro­cie na linie czasu, to zna­czy, że prze­gry­wa­ją.

Linii czasu. Ale to nie wy­ni­ka. Może wcale nie grają? I jak ich zabić, skoro idą wstecz w cza­sie? Wtedy “za­bi­ja­jąc” oży­wiał­byś Kac­per­ka. Czy coś w ten deseń. Wib­bly-wob­bly.

 nie­do­wie­rza­nie na jego twa­rzy

Na mojej jest tylko nos :P

 Gdzieś tam w przy­szło­ści, czeka nas dzień, w któ­rym się po raz pierw­szy po­ja­wi­ły we­dług swo­je­go czasu.

Wtrą­ce­nie: Gdzieś tam, w przy­szło­ści, czeka… Czyli pierw­szy dzień z Kac­per­ka­mi to ostat­ni dzień in­wa­zji? OK. Tylko dla­cze­go robi się ich wię­cej? To by wska­zy­wa­ło, że w ich cza­sie jest ich coraz mniej – a prze­cież nie giną? Lu­dzie nic im nie robią?

 wciąż pró­bo­wał ogar­nąć to my­śla­mi.

Wy­star­czy: cią­gle pró­bo­wał to ogar­nąć.

 spo­sób by

Spo­sób, by.

 Kac­pe­rek, był

Pod­miot i orze­cze­nie – bez prze­cin­ka.

 miał w pa­mię­ci

A może: pa­mię­tał?

 po­wo­li do­cie­rał do niego mgli­sty sens jej wy­wo­dów.

Wywód jest cał­kiem jasny, a Ty po­wi­nie­neś jed­nak po­ka­zy­wać, za­miast za­pew­niać.

 wspól­ne chwi­le, które dzie­li­my z nimi wy­peł­nia wojna.

Dzie­ci tak nie mówią. I nie wiem, po co Ci "wspól­ne" – to du­blo­wa­nie in­for­ma­cji.

 Tego, który stra­ci­li­śmy już nie od­zy­ska­my.

Tego, który stra­ci­li­śmy, już nie od­zy­ska­my.

 Lep­sza taka na­dzie­ja niż żadna

Lep­sza taka na­dzie­ja, niż żadna.

 Sporo je­dze­nia za barem

Prze­trwa­ło?

 w pół

Łącz­nie.

 Za opusz­cze­nie po­ste­run­ku lub lek­ce­wa­że­nie zasad, czeka

Bez prze­cin­ka. No, spryt­nie Zulus za­grał, choć może mu to przy­nieść kło­po­ty w przy­szło­ści.

 wy­ru­szył aby

Wy­ru­szył, aby.

 do wiel­kie­go okna zaj­mu­ją­ce­go pół ścia­ny.

Wy­star­czy: do okna zaj­mu­ją­ce­go pół ścia­ny. Wtedy widać, że wiel­kie.

 W ciem­no­ściach, jakie skry­wa­ły mia­sto do­strzegł

W ciem­no­ściach, jakie skry­wa­ły mia­sto, do­strzegł. Le­piej "które".

 czuł jak ro­śnie w nim jego wła­sna iskier­ka

Czuł, jak ro­śnie. Pur­pu­ro­we.

 upstrzo­ne­mu dziw­ną czer­wie­nią ho­ry­zon­to­wi

Dziw­nie to brzmi.

 

Zda­nia są po­praw­ne, ale ja­kieś takie. Bez ma­te­rii. Okrą­głe. Psy­cho­lo­gia nie wy­da­je mi się wia­ry­god­na, pa­pie­ro­we dzie­cia­ki mówią jak (książ­ko­wi) do­ro­śli – nie twier­dzę, że nie ma w tej hi­sto­ryj­ce pod­staw, ale nic na nich nie wy­ro­sło. Nie widzę też so­wio-skow­ron­ko­wa­to­ści – ot, po­sta­po­ka­lip­sa, ja­kich wiele. Frak­cje mo­gły­by się ina­czej na­zy­wać bez wpły­wu na treść.

Nie ru­szy­łeś mnie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dzię­ku­ję, Tar­ni­no, za wi­zy­tę i wszyst­kie uwagi. Z wie­lo­ma się nie zga­dzam, na­pi­sa­łem ten tekst wła­sny­mi sło­wa­mi i tam, gdzie są one nie­po­praw­ne, po­pra­wię (te naj­prost­sze tech­nicz­ne jak naj­szyb­ciej, te po­waż­niej­sze oczy­wi­ście po wer­dyk­cie jury, bo teraz nie wolno), a tam, gdzie Ty byś na­pi­sa­ła coś po swo­je­mu, zo­sta­ne przy wła­snej wer­sji.

Część Two­ich uwag od­no­śnie fa­bu­ły wy­ni­ka z tego, że po­pra­wia­łaś opo­wia­da­nie na bie­żą­co w trak­cie czy­ta­nia. Przy­kła­dem Twoje py­ta­nie o to, jak Ptasz­nik wy­de­du­ko­wał „od­wrot­ny bieg czasu" Kac­per­ków. Otóż nie wy­de­du­ko­wał, tylko wy­czy­tał to w opra­co­wa­niu mar­twe­go fi­zy­ka, jak już wiesz.

Co do wek­to­ra. Wek­to­ro­wy bieg czasu to znacz­ne uprosz­cze­nie, ob­ra­zo­we przed­sta­wie­nie hi­po­te­zy, we­dług któ­rej Kac­per­ki po­ja­wia­ją się w na­szym świe­cie w okre­ślo­nym punk­cie czasu, ale ich czas bie­gnie w "od­wrot­ną stro­nę". Nie użyję słowa tutaj "kie­ru­nek", bo w ob­ra­zo­wym mo­de­lu kie­ru­nek dla wek­to­ra ma okre­ślo­ne zna­cze­nie.

Żal oczy­wi­ście roz­cza­ro­wa­ne­go czy­tel­ni­ka, ale ser­decz­nie dzię­ku­ję za wszel­kie su­ge­stie i czas po­świę­co­ny tek­sto­wi.

 

Edit. W tym przy­pad­ku “w pół” zde­cy­dow­nie od­dziel­nie.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

tam, gdzie Ty byś na­pi­sa­ła coś po swo­je­mu, zo­sta­ne przy wła­snej wer­sji.

Twoje prawo. Kiedy czy­nię takie uwagi, cho­dzi mi po pro­stu o to, że są su­biek­tyw­ne.

Część Two­ich uwag od­no­śnie fa­bu­ły wy­ni­ka z tego, że po­pra­wia­łaś opo­wia­da­nie na bie­żą­co w trak­cie czy­ta­nia

Ow­szem. Raz czy dwa się co­fa­łam i wy­ka­so­wy­wa­łam to, co wy­ja­śni­łeś dalej, ale nie za­wsze. Jak widać.

Wek­to­ro­wy bieg czasu to znacz­ne uprosz­cze­nie

No, fak­tycz­nie. Wcale nie twier­dzę, że po­wi­nie­neś użyć słowa “kie­ru­nek”. Oto jest pin­gwin-mo­ty­wa­tor:

Trzy­maj się.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

To ja koń­czę ko­men­tarz, bo mi się wcze­śniej prze­rwa skoń­czy­ła :-)

 

Także tego, taką po­praw­kę z lep­szym od­se­pa­ro­wa­niem re­tro­spek­cji od tek­stu wła­ści­we­go IMO można czy­nić śmia­ło jesz­cze w trak­cie kon­kur­su. Gdy­byś zde­cy­do­wał się na wrzu­ce­nie po­usu­wa­nych scen, już po­kon­kur­so­wo, daj znać ;-) Albo wrzuć drugą wer­sję opka bez kon­kur­so­we­go tagu.

Z tymi do­dat­ko­wy­mi sce­na­mi, moż­li­we że i piór­ko­wa no­mi­na­cja by się tra­fi­ła :)

Ale to już Twoja dobra wola.

 

Wcze­śniej nie wspo­mnia­łem też, że po­do­ba­ły mi się nazwy Agraf­ka, Zulus, Ptasz­nik, po­dział grupy na Sowy i Skow­ron­ki też zacny, no i na­zy­wa­nie ich sta­dem.

Na samym po­cząt­ku opo­wia­da­nia słowo ze­sta­wie­nie słowa Zulus i ko­ry­ta­rza budzi sprzecz­ne wzje w mojej gło­wie i super. Dałem się za­sko­czyć. Serio przez chwi­lę wi­dzia­łem czar­no­skó­re­go człon­ka ple­mie­nia z dzidą w ręku i spód­nicz­ce z trawy, cho­wa­ją­ce­go się we wnęce drzwi w ko­ry­ta­rzu, po­lu­ją­ce­go na coś… Prze­mknę­ło mi przez myśl, że to bę­dzie po­sta­po, z ja­kimś ple­mi­mie­niem tylko za­miast lasu z drze­wa­mi, miej­skich las bu­dyn­ków :D

Pod­su­mo­wu­jąc, z lek­tu­ry je­stem za­do­wo­lo­ny :)

 

Tar­ni­no, Maras za­wsze pod­kre­śla, że stara się pisać ję­zy­kiem czy­tel­nym, przej­rzy­stym, stąd pew­nie wy­da­je ci się, że zda­nia są pła­skie, a one mają być przy­stęp­ne. Do po­waż­niej­szej li­te­ra­tu­ry mło­dzie­żo­wej, jak zna­lazł. Lub do bar­dzo trud­nych te­ma­tów, gdzie nie chce­my nie­po­ro­zu­mień, choć w wy­pad­ku tego opka, to ra­czej mło­dzie­żo­wy cha­rak­ter 

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Dzię­ku­ję, My­tri­xie, że do­trzy­ma­łeś słowa i wró­ci­łeś. Ja do Two­ich obu tek­stów wrócę z ko­men­ta­rza­mi już wkrót­ce. Hur­tem, jak obie­ca­łem. I rze­czy­wi­ście, widzę, że moje sta­ra­nia i pod­kre­śla­nie przej­rzy­sto­ści ję­zy­ka, pod­rzęd­ne­go wobec po­my­słu na hi­sto­rię, zo­sta­ło za­uwa­żo­ne przez Cie­bie. Tak wła­śnie sta­ram się pisać. Poza tym pró­bu­ję się na tym por­ta­lu z róż­ny­mi ga­tun­ka­mi (fan­ta­sy, s-f, space opera, oby­cza­jów­ka z ele­men­ta­mi, hu­mo­re­ska), a teraz chcia­łem spraw­dzić się w takim spe­cy­ficz­nym "in­wa­zyj­nym" Young adult. A za­sko­cze­nie Zu­lu­sem? Serio dałeś się pod­pu­ścić? Nie prze­wi­dzia­łem tego ;)

Ser­decz­nie dzię­ku­ję za miłe słowa, My­tri­xie. Wrzu­cę sceny usu­nię­te zaraz po za­koń­cze­niu kon­kur­su. Ale z tą no­mi­na­cją, to chyba nieco po­pły­ną­łeś ;P

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Maras za­wsze pod­kre­śla, że stara się pisać ję­zy­kiem czy­tel­nym, przej­rzy­stym, stąd pew­nie wy­da­je ci się, że zda­nia są pła­skie, a one mają być przy­stęp­ne.

I jak to ma wy­ni­kać z jego pod­kre­śla­nia? Ale serio, nie­ko­niecz­nie. Przej­rzy­sty i czy­tel­ny język jak naj­bar­dziej po­pie­ram, nie o to mi cho­dzi­ło. Może spró­bu­ję dać przy­kład:

Opis pła­ski: W pa­pro­ciach stał di­no­zaur. Był bar­dzo duży, ale miał małe oczka. Żuł gałąź wi­dła­ka.

Opis trój­wy­mia­ro­wy: Pa­pro­cie sze­le­ści­ły mia­ro­wo. Ob­ró­ci­łam się po­wo­li i zo­ba­czy­łam, jak na zie­mię upa­da­ją igieł­ki wi­dła­ka. Teraz, kiedy się przyj­rza­łam, zarys di­no­zau­ro­wych nóg był w zie­le­ni wy­raź­nie wi­docz­ny.

Idzie o to, żeby wszyst­ko się łą­czy­ło ze sobą. Mnie też nie za­wsze wy­cho­dzi.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

W pa­pro­ciach stał di­no­zaur. Był bar­dzo duży, ale miał małe oczka. Żuł gałąź wi­dła­ka.

 

Nie no, ucho­waj, Tar­ni­no, chyba aż tak to­por­nie nie piszę?

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Ma­ra­sie, po­sły­sza­łem głos wo­ła­ją­ce­go na pusz­czy, i oto je­stem.

 

Na po­czą­tek ła­pan­ka:

Chło­piec ob­ser­wo­wał in­tru­za, za­sty­gły w nie­wy­god­nej po­zy­cji ze wcią­gnię­tym brzu­chem.

szyk

Jed­nak przy całej swo­jej cie­ka­wo­ści, która była nie­ja­ko cechą pierw­szo­rzęd­ną Zu­lu­sa i przed kil­ko­ma mie­sią­ca­mi przy­wio­dła go w to miej­sce razem z grupą wy­brań­ców, a za­pew­ne rów­nież oca­li­ła życie, czuł się przede wszyst­kim Sową.

po­myśl nad tym zda­niem.

Znał na pa­mięć wszyst­kie skró­ty i roz­kład pię­ciu dol­nych kon­dy­gna­cji dwu­na­sto­pię­tro­we­go bu­dyn­ku i trasę do obo­zo­wi­ska mógł­by po­ko­nać z za­mknię­ty­mi ocza­mi.

nad tym też

Cza­sa­mi nawet pró­bo­wał, po­wol­nym kro­kiem prze­mie­rza­jąc dolne ko­ry­ta­rze z rę­ka­mi wy­su­nię­ty­mi do przo­du.

i ko­lej­ne. 

 

Nie po­tra­fię po­wie­dzieć co jest źle. Wy­da­ją się po­praw­ne, ale przy­ci­nam się co rusz. Bra­ku­je im zwiew­no­ści i po­lo­tu. 

Nie pisz, Ma­ra­sie, wię­cej w po­śpie­chu i na ostat­nią chwi­lę. To nic do­bre­go. Mar­no­traw­stwo ta­len­tu, ot co.

Jed­nak zanim bu­dził się w nim strach przed ude­rze­niem w jakąś prze­szko­dę, otwie­rał oczy z po­wo­du na­ra­sta­ją­ce­go lęku przed na­po­tka­niem Kac­per­ka.

bu­dził – ra­czej aspekt do­ko­na­ny (zanim obu­dził się w nim strach) 

Obcy już na dobre wsą­czy­li się w nasze głowy  po­my­ślał wtedy

my­ślał (tu z kolei prosi się o aspekt nie­do­ko­na­ny) Skoro robił to “cza­sa­mi” to robił to wie­lo­krot­nie.

Zulus ro­zej­rzał się po roz­le­głym hallu.

Dla­cze­go pi­sow­nia an­giel­ska, a nie pol­ska?

Ptasz­nik zwo­łał nie­mal całe stado, by przed­sta­wić swoją hi­po­te­zę na temat dziw­nych istot, które opa­no­wy­wa­ły świat, przy oka­zji eli­mi­nu­jąc jego go­spo­da­rzy.

Czy ten za­imek jest po­trzeb­ny?

Roz­ło­ży­li się na pod­ło­dze i ka­na­pach, szep­cząc w wie­czor­nym pół­mro­ku. Tylko trzy Sowy pil­no­wa­ły ko­ry­ta­rzy, resz­ta dzie­ci ze­bra­ła się w sali. Ptasz­nik wy­glą­dał wtedy ina­czej.

Dwa pierw­sze zda­nia wska­zu­ją jak­byś opi­sy­wał sy­tu­ację, dzie­ją­cą się w danym mo­men­cie. “Wtedy” nie pa­su­je tutaj. Za­bu­rza ten na­strój danej chwi­li. Tak to przy­naj­mniej ode­bra­łem. Spró­bo­wał­bym na Twoim miej­scu wy­wa­lić to “wtedy” i utrzy­mać cały ten aka­pit w kon­wen­cji dwóch pierw­szych zdań. To bu­du­je na­strój i na­pię­cie. Akcja dzie­je się tu i teraz. Pod­czas gdy “wtedy”, “cza­sa­mi”, “ta­me­go dnia” to psują.

Potem prze­mó­wił, a mówcą był ra­czej kiep­skim.

Wo­łał­bym sa­me­mu wy­snuć taki wnio­sek po prze­czy­ta­niu jego kwe­stii dia­lo­go­wej, niż być o tym in­for­mo­wa­ny ;) A z dia­lo­gów wy­ni­ka, że radzi sobie nie naj­go­rzej, szcze­gól­nie mó­wiąc do dzie­ci.

za­pro­po­no­wa­ła nie­śmia­ło Agraf­ka i wtedy Zulus po raz pierw­szy sku­pił na niej swoją uwagę. na rudej dziew­czy­nie, Ruda dziew­czy­na, po­dob­no dzi­wacz­ka i do tego córce po­li­cjan­ta, która zna­la­zła się tutaj w na­gro­dę za zwy­cię­stwo w olim­pia­dzie nauk ści­słych.

Za­cie­ka­wił mnie ten frag­ment.

Na po­cząt­ku mia­łem wra­że­nie cha­osu i nie­wie­le ro­zu­mia­łem o co tu cho­dzi. Po­wo­li za­czy­na się jed­nak co nieco kla­ro­wać. Choć dalej nie wiem.

Tym­cza­sem Ptasz­nik roz­glą­dał się po mło­dych twa­rzach.

Wy­ni­ka z kon­tek­stu, że dzia­ło się to tym­cza­sem.

 

A ich czas, co stwier­dzam po dłu­gich ob­ser­wa­cjach, pły­nie w prze­ciw­nym kie­run­ku niż nasz.

Znów mnie za­cie­ka­wi­łeś.

 

Tym­cza­sem Ptasz­nik wy­cią­gnął z kie­sze­ni alar­mo­wy gwiz­dek, a na­stęp­nie zdjął z ręki ze­ga­rek. Męż­czy­zna zu­peł­nie nie zwra­cał uwagi na szok, jaki jego po­stę­po­wa­nie wy­wo­łało u dwój­ki straż­ni­ków. Obaj do­sko­na­le wie­dzie­li, że Ptasz­nik nigdy nie roz­sta­wał się z tymi przed­mio­ta­mi.

Wy­słał­bym to zda­nie do fry­zje­ra.

od­parł Zulus, ale Ptasz­nik już go nie słu­chał (+,) od­cho­dząc w mrok spo­wi­ja­ją­cy ko­ry­tarz.

Dużo tego Ptasz­ni­ka w tym frag­men­cie. Jakiś sy­no­nim by się przy­dał.

Ptasz­nik tra­fił na inny po­ste­ru­nek, nie­zwy­kłe dary po­wę­dro­wa­ły­by w zu­peł­nie inne ręce. Poza tym czuł też inny nie­po­kój, któ­re­go źró­dła nie po­tra­fił okre­ślić. A gdy póź­niej dys­kret­nie spraw­dził broń, od­krył, że ma­ga­zy­nek jest pusty.

Jed­nak ten se­kret po­sta­no­wił za­cho­wać dla sie­bie.

Po­wtó­rze­nia i su­ge­ro­wa­ne strzy­że­nie

Ko­lej­ne dni mi­ja­ły Zu­lu­so­wi na sowim czu­wa­niu, prze­spa­nych dniach i wie­czo­rach (+,) pod­czas któ­rych ob­ser­wo­wał lub za­ga­dy­wał Agraf­kę.

. Przez cały ten czas uni­kał Baksa. Aż pew­ne­go dnia, Jed­nak gdy pew­ne­go dnia wy­ro­śnię­ty fut­bo­li­sta wraz ze swoim part­ne­rem nie wró­ci­li do Gniaz­da po noc­nej służ­bie, stwier­dził, że to ra­czej Baks unika jego.

Pod nie­obec­ność je­dy­nej do­ro­słej osoby i przy nie­sub­or­dy­na­cji naj­star­sze­go z ich grona, po­czuł się od­po­wie­dzial­ny za Gniaz­do i każ­de­go człon­ka grupy.

Po­myśl nad tym zda­niem. Wy­bi­ło mnie z rytmu. Naj­pierw jest żeń­ska “osoba” potem męski “naj­star­szy z ich grona”.

Dziew­czy­na szła nieco z tyłu (+,) oświe­tla­jąc mi­ja­ne po­ko­je la­tar­ką.

Za­wsze za­sta­na­wiał mnie język, jakim przed­sta­wiał swoją hi­po­te­zę. Zu­peł­nie nie­nau­ko­wy. Gadał o tych wszyst­kich za­gad­nie­niach, jak jakiś igno­rant.

Czy takim ję­zy­kiem mówi dwu­na­sto­lat­ka? Nawet super mądra?

Któ­reś z młod­szych dzie­ci (-,) ode­zwa­ło się płacz­li­wym gło­sem.

Stał po­środ­ku ca­łe­go za­mie­sza­nia i wpa­try­wał się w ich au­to­kar.

A był tam jakiś inny au­to­kar?

Gdy Zulus wró­cił my­śla­mi do te­raź­niej­szo­ści, stwier­dził, że Agraf­ka wciąż coś mówi.

Ra­czej uświa­do­mił sobie lub spo­strzegł.

Za to Zulus ży­la­sty i sprę­ży­sty. I w prze­ci­wień­stwie do in­nych dzie­ci, nie oka­zy­wał stra­chu, co mu­sia­ło zanie­po­koiło sto­ją­ce­go przed nim na­sto­lat­ka.

– Mów ja­śniej. Zo­sta­łem za­pro­szo­ny na fe­sti­wal, bo wy­gra­łem olim­pia­dę hu­ma­ni­stycz­ną. Je­stem hu­ma­ni­stą.

– Po­myśl, co to ozna­cza. Gdzieś w przy­szło­ści ist­nie­je punkt, w któ­rym Kac­per­ki po­ja­wia­ją się w na­szym świe­cie. A za tym punk­tem… – Agraf­ka aż uśmiech­nę­ła się na tę myśl. – Za tym punk­tem ich nie ma.

Po co ma my­śleć, skoro ona i tak mu powie? ;)

Tego, który stra­ci­li­śmy już nie od­zy­ska­my.

Ten

– Wiem. Ale mo­że­my chyba wy­szar­pać tro­chę czasu dla sobie?

sobie lub dla sie­bie

– Za opusz­cze­nie po­ste­run­ku lub lek­ce­wa­że­nie zasad, czeka do­tkli­wa kara.

Jakiś kon­kret by się przy­dał.

 

KO­NIEC

 

Pod­su­mo­wa­nie:

 

Mi­nu­sy:

Po­czą­tek. Cha­otycz­ny, mnó­stwo nie­do­po­wie­dzeń, trud­no wy­obra­zić sobie po­sta­ci i umiej­sco­wić się w cza­so­prze­strze­ni. Za­bra­kło opisu wska­zu­ją­ce­go na po­sta­po.

W całym tek­ście jest we­dług mnie dużo nie­po­trzeb­nych zdań, dużo zbęd­nych słów.

Nad­uży­wasz słów: cza­sem, wtedy, w tym mo­men­cie, na­stęp­nie… one nie­wie­le wno­szą, bo zwy­kle ko­lej­ność zdań su­ge­ru­je ko­lej­ność zda­rzeń, a do tego za­bu­rza­ją wra­że­nie, że akcja dzie­je się tu i teraz.

 

Plusy:

Po­mysł, fa­bu­ła, środ­ko­wa część tek­stu i koń­ców­ka. W mo­men­cie, gdy uświa­do­mi­łem sobie gdzie się znaj­du­ję w cza­so­prze­strze­ni i że Sowy/Skow­ron­ki to dzie­ci, to opo­wia­da­nie za­czę­ło mi się po­do­bać.

Świet­ny po­mysł z od­wró­co­nym cza­sem, choć jakby tak za­cząć wcho­dzić w szcze­gó­ły, to mo­gło­by się oka­zać nie­lo­gicz­ne. Bo sama walka z Kac­per­ka­mi też po­win­na być cza­so­wo od­wró­co­na, a co za tym idzie kom­plet­nie abs­trak­cyj­na. W isto­cie nie by­li­by w sta­nie ze sobą wal­czyć… chyba.. Wszak atak byłby rów­nież od­wró­co­ny w cza­sie, więc nie­sku­tecz­ny.

 

Wiel­ka szko­da, że nie mia­łeś wy­star­cza­ją­co czasu, by ten tekst do­pie­ścić. By­ła­by pe­reł­ka na 20k.

 

EDIT:

Pi­sa­łem swoje uwagi nie zna­jąc ko­men­ta­rza Tar­ni­ny, stąd też wiele się du­blu­je. 

"Wol­ność po­le­ga na tym, że mo­że­my czy­nić wszyst­ko, co nie przy­no­si szko­dy bliź­nie­mu na­sze­mu". Paryż, 1789 r.

Nie no, ucho­waj, Tar­ni­no, chyba aż tak to­por­nie nie piszę?

Przy­kład ce­lo­wo prze­ry­so­wa­ny. I ja też się nie po­pi­sa­łam (sze­le­ści­ły mia­ro­wo? Wut? Pora spać.).

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

To ja może za­cznę od owych nie­szczę­snych zdań, bo widzę, że spra­wa po­waż­na:-) 

Rze­czy­wi­ście, styl jest gład­ki, okrą­gły. Nie trak­tu­ję tego jako wady, bo wy­da­je się być efek­tem przy­ję­tej kon­wen­cji. Nie wiem czy to Young adult, czy coś in­ne­go, ale tu liczy się hi­sto­ria, nie fa­jer­wer­ki sty­li­stycz­ne. A czy styl ów jest pro­sty? No, nie bar­dzo. Zda­nia są pię­tro­wo po­skła­da­ne, skom­pli­ko­wa­ne, wy­peł­nio­ne sło­wa­mi, in­for­ma­cja­mi. 

I teraz:

Czy rację ma Chro­ści­sko, że mnó­stwo tam nie­po­trzeb­nych słów, że brak w zda­niach po­lo­tu? W prze­ci­wień­stwie do niego, nie za­ci­na­łem się, nie za­trzy­my­wa­łem, czy­ta­ło się gład­ko. Nie po­tra­fił­bym zna­leźć tych wszyst­kich nie­zręcz­no­ści, nie mó­wiąc już o li­ście Tar­ni­ny. Więc chyba nie jest tak źle, albo czy­ta­łem po­chło­nię­ty hi­sto­rią (a to jesz­cze le­piej) i nie zwra­ca­łem uwagi na ba­bo­le. 

Z dru­giej stro­ny Twoim pro­ble­mem w przy­pad­ku tego tek­stu był limit. Gdy­byś miał wy­star­cza­ją­co dużo czasu na wy­cię­cie tego, bez czego można by­ło­by się obejść, na wy­gła­dze­nie wszyst­kie­go, zmie­ścił­byś się w li­mi­cie i jesz­cze zo­sta­ło­by miej­sce na wy­rzu­co­ne sceny. 

Pod­kre­ślam – nie mam nic do za­rzu­ce­nia ta­kie­mu sty­lo­wi pi­sa­nia – bez efek­ciar­stwa, ale bo­ga­to, dużo słów i in­for­ma­cji, ale czy­tel­nie (to takie szla­chet­ne pi­sa­nie, zna­mio­nu­ją­ce ta­lent, ale i po­wścią­gli­wość) – z tym, że w ob­li­czu wi­szą­ce­go nad głową li­mi­tu, rzecz ra­czej nie­tra­fio­na.

No do­brze, teraz po­mysł – bar­dzo fajny. Ten prze­ciw­ny wek­tor czasu to w sumie nic no­we­go, ale rzecz jest tak nośna, tak fajna, że klę­kaj­cie na­ro­dy. Ład­nie roz­wi­jasz akcję, ład­nie bu­du­jesz kli­mat i na­pię­cie, nie od­kry­wa­jąc od razu kart – tutaj do ni­cze­go nie mogę się przy­cze­pić. Kac­per­ki – kon­trast mię­dzy nazwą, wy­gla­dem, a de­mo­nicz­ną śmier­cio­no­śno­ścią – super. Oczy­wi­ście za­ba­wy z cza­sem są sza­le­nie ry­zy­kow­ne, rodzą mi­lio­ny pytań, ge­ne­ru­ją nie­ści­sło­ści i pu­łap­ki lo­gicz­ne – i w tym przy­pad­ku chyba nie jest ina­czej. Py­ta­nie tylko, czy mi to tak na­praw­dę prze­szka­dza w ob­li­czu faj­ne­go po­my­słu i do­sko­na­łe­go kli­ma­tu. Cóż, nie bar­dzo :-) Acz­kol­wiek chęt­nie prze­czy­tał­bym Twoje wy­ja­śnie­nia do­ty­czą­ce prze­bie­gu wojny, ta­kie­go a nie in­ne­go ob­ra­zu znisz­czeń itp. 

Od­izo­lo­wa­na grup­ka mło­dzie­ży w po­sta­po­ka­lip­tycz­nej opo­wie­ści o na­dziei to chwyt ra­czej ty­po­wy, ale jak naj­bar­dziej w po­rząd­ku. Fajne jest to, że są tacy różni, fajne, że muszą sami sta­wić czoła rze­czy­wi­sto­ści wobec nie­kom­pe­ten­cji (to dobre słowo?) prze­wod­ni­ka i opie­ku­na, fajny jest głów­ny bo­ha­ter, który oka­zu­je się mieć łeb na karku (koń­ców­ka, gdy nie­mal sa­lo­mo­no­wym sądem za­że­gnu­je kon­flikt, każ­de­mu znaj­du­jąc wła­ści­we miej­sce i zu­peł­nie na­tu­ral­nie zo­sta­jąc li­de­rem – świet­na). Być może za­bra­kło mi bar­dziej za­zna­czo­nych re­la­cji mię­dzy po­sta­cia­mi (to w końcu mło­dzież, która kie­ru­je się bar­dziej emo­cja­mi niż ro­zu­mem) ale co tam. Nie dało się wszyst­kie­go we­pchnąć do ogra­ni­czo­nej ob­ję­to­ści. 

Aha – gdzieś umknę­ło mi ile oni mają lat. Chro­ści­sko pisał coś o dwu­na­sto­lat­ce, ale dla mnie wy­glą­da­ją ra­czej na póź­nych na­sto­lat­ków, w oko­li­cach ma­tu­ry. Cza­sa­mi za­cho­wu­ją się jak dzie­ci, cza­sa­mi mówią jak do­ro­śli. 

No do­brze, pod­su­muj­my – to bar­dzo dobry tekst, ale po­zo­sta­wia nie­do­syt. Do­sko­na­le widać, jaki po­ten­cjał się tu zmar­no­wał z po­wo­du po­śpie­chu i, może nie­zbyt du­że­go ale jed­nak, nie­do­pra­co­wa­nia. Cóż, je­steś na tyle uta­len­to­wa­ny, że nawet nie­do­cią­gnię­ty tekst w Twoim wy­ko­na­niu jest bar­dzo dobry, ale gdyby był do­cią­gnię­ty, to jak dla mnie piór­ko­wy pew­niak. 

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Chro­ści­sko pisał coś o dwu­na­sto­lat­ce, ale dla mnie wy­glą­da­ją ra­czej na póź­nych na­sto­lat­ków, w oko­li­cach ma­tu­ry.

W tek­ście jest po­da­ne, że Korek miał 12 lat. Za­ło­ży­łem, że po­zo­sta­łe dzie­cia­ki są w po­dob­nym wieku.

 

Czy rację ma Chro­ści­sko, że mnó­stwo tam nie­po­trzeb­nych słów, że brak w zda­niach po­lo­tu? W prze­ci­wień­stwie do niego, nie za­ci­na­łem się, nie za­trzy­my­wa­łem, czy­ta­ło się gład­ko.

Może spre­cy­zu­ję. Nie wszę­dzie zgrzy­ta­ło. Były frag­men­ty gdzie czy­ta­ło mi się do­brze i płyn­nie, za­zgrzy­ta­ło kilka aka­pi­tów na po­cząt­ku, o to ich do­ty­czy­ła uwaga o braku po­lo­tu. 

"Wol­ność po­le­ga na tym, że mo­że­my czy­nić wszyst­ko, co nie przy­no­si szko­dy bliź­nie­mu na­sze­mu". Paryż, 1789 r.

Szko­da, Ma­ra­sie, że pi­sa­łeś opo­wia­da­nie w takim po­spie­chu. Je­stem prze­ko­na­na, że gdy­byś cał­kiem wy­zwo­lił się z po­lu­zo­wa­ne­go nieco gor­se­tu kon­kur­so­wych wy­ma­gań, stwo­rzył­byś rzecz rów­nie zaj­mu­ją­cą, ale do­pra­co­wa­ną i le­piej na­pi­sa­ną. Pew­nie wtedy mógł­byś też wy­ło­żyć do­kład­nie spra­wę Kac­per­ków, bo teraz ich obraz jest mocno nie­ja­sny.

 

Zulus ro­zej­rzał się po roz­le­głym hallu. Kil­ku­dzie­się­cio­oso­bo­wa grupa roz­ło­ży­ła swoje… –> Nie brzmi to naj­le­piej.

 

– Świet­nie. Niech będą Kac­per­ki. A teraz wy­obraź­cie sobie… – męż­czy­zna za­wie­sił głos – … że te stwo­rze­nia… –> Źle za­pi­sa­ny dia­log. Zbęd­na spa­cja po dru­gim wie­lo­krop­ku.

Winno być: – Świet­nie. Niech będą Kac­per­ki. A teraz wy­obraź­cie sobie… – Męż­czy­zna za­wie­sił głos. – …że te stwo­rze­nia

 

to nie jest zwy­kły ze­ga­rek. Żadne ba­dzie­wie na ba­te­rię. To „Orient”. –> To orient.

Nazwy pro­duk­tów prze­my­sło­wych za­pi­su­je­my małą li­te­rą. http://www.rjp.pan.pl/index.php?view=article&id=745

 

Jeśli jed­ne­mu coś się przy­tra­fi, drugi ma obo­wią­zek wró­cić do gniaz­da… –> Do tej pory była wiel­ka li­te­ra.

 

spoj­rza­ła na niego nie­pew­nie, ale po­ki­wa­ła ze zro­zu­mie­niem… –> Za­kła­dam, że po­ki­wa­ła głową, nie np. ręką.

 

Gdy TO się za­czę­ło, kie­row­ca z wy­cho­waw­ca­mi po­szedł spraw­dzić co się dzie­je. Zo­sta­li sami. –> Gdy TO się za­czę­ło, kie­row­ca z wy­cho­waw­ca­mi po­szli spraw­dzić, co się dzie­je. Zo­sta­li sami.

Nie poj­mu­ję, dla­cze­go żaden z wy­cho­waw­ców nie zo­stał z dzieć­mi!

 

Czter­dzie­ści dzie­więć dzie­cia­ków. –> Zo­sta­li sami. Czter­dzie­ścio­ro dzie­wię­cio­ro dzie­cia­ków.

 

– … nie za­sta­na­wia­łeś się, dla­cze­go Ptasz­nik… –> Zbęd­na spa­cja przed wie­lo­krop­kiem.

 

co mu­sia­ło za­nie­po­ko­ić sto­ją­ce­go przed nim na­sto­lat­ka. Jego nie­po­kój wzrósł… –> Nie brzmi to naj­le­piej.

 

– Dla nas jest ich coraz wię­cej, czyli z kac­per­ko­we­go punk­tu wi­dze­nia… –> – Dla nas jest ich coraz wię­cej, czyli z Kac­per­ko­we­go punk­tu wi­dze­nia…

 

Wiel­ka tar­cza „Orien­ta” wy­da­wa­ła się jesz­cze więk­sza… –> Wiel­ka tar­cza orien­ta wy­da­wa­ła się jesz­cze więk­sza

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

To ja jesz­cze dodam w te­ma­cie stylu – czy­ta­ło się płyn­nie i kom­plet­nie nie zwró­ci­łem uwagi na to, co wy­ty­ka­ją Tar­ni­na i Chro­ści­sko.

Skła­dam to na karb pre­fe­ren­cji czy­tel­ni­czych: jeśli jest po­mysł (a tu bez­a­pe­la­cyj­nie jest), to resz­ta jest dla mnie mało istot­na. Mogą być nawet rów­no­waż­ni­ki zdań ;)!

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

Sta­ru­chu sto­isz więc w opo­zy­cji do Cie­nia, który od do­brej hi­sto­rii woli do­brze opo­wie­dzia­ną hi­sto­rię.

 

Ale serio, rów­no­waż­ni­ki zdań? Nie kuś…

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Dobre rów­no­waż­ni­ki pod­sta­wą uroz­ma­ico­ne­go stylu!

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Że­by­śmy się do­brze zro­zu­mie­li – do­brze opo­wie­dzia­na hi­sto­ria to jest to!

Ale… Słabo opo­wie­dzia­na dobra hi­sto­ria jest lep­sza od sło­wo­try­sków mó­wią­cych o pier­do­łach!

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

Dzię­ku­ję ser­decz­nie, Chro­ści­sko, za przy­by­cie i wni­kli­wą lek­tu­rę i wszyst­kie uwagi i spo­strze­że­nia. Błędy tech­nicz­ne wciąż po­pra­wiam, wy­cin­kę małą wciąż pro­wa­dzę. Nad zda­nia­mi, które Tobie chro­bo­czą, po­chy­lę się jesz­cze pod­czas po­pra­wek po wer­dyk­cie. Drob­ne tech­nicz­ne su­ge­stie już uwzględ­ni­łem. Bar­dzo cie­szę się, że aż tyle plu­sów zna­la­złeś w tek­ście. Po­czą­tek jest taki, jak pla­no­wa­łem, za­mia­rem moim było stop­nio­we od­kry­wa­nie kart, co za­uwa­żył i do­ce­nił dla od­mia­ny Thar­go­ne. A po­sta­po w ta­gach nieco my­lą­ce jak widzę. To po­sta­po nie jest w tym tek­ście aż takie istot­ne. 

Czy brak mi po­lo­tu? Trud­no to oce­nić sa­me­mu. Język i styl służą mi do opo­wie­dze­nia w miarę po­my­sło­wej (mam na­dzie­ję) opo­wie­ści. Co do na­tu­ry Kac­per­ków i pu­łap­ki mie­sza­nia z cza­sa­mi. Jest wśród wy­cię­tych scen taka, w któ­rej nieco wię­cej tłu­ma­czę ten po­mysł. Oczy­wi­ście za­wsze jest ry­zy­ko zgu­bie­nia lo­gi­ki, ale tak do trze­cie­go stop­nia wni­kli­wo­ści daję radę, a dalej le­piej się nie za­głę­biać ;)

 

Thar­go­ne. Pięk­ny i wni­kli­wy ko­men­tarz godny przy­szłe­go Lo­ża­ni­na :) Dzię­ki wiel­kie. No i dzię­ku­je za wspar­cie w obro­nie mo­je­go po­lo­tu ;). Rze­czy­wi­ście limit jak zwy­kle uwie­rał i na pewno tekst wy­ma­ga do­szli­fo­wa­nia tu i tam, co nie­zwłocz­nie uczy­nię po za­koń­cze­niu kon­kur­su. Ten nie­do­syt mnie nie­po­koi. Mam na­dzie­ję, że po po­praw­kach i uzu­peł­nie­niu (i wy­cię­ciu śmie­ci) ten nie­do­syt uda się za­spo­ko­ić. No i bar­dzo miło czy­tać takie wy­li­czan­ki plu­sów w swoim tek­ście. Cho­ciaż mam świa­do­mość, że ist­nie­je także sporo mi­nu­sów, o któ­rych wspo­mnie­li już Tar­ni­na i Chro­ści­sko. A za­ba­wy z cza­sem się po­dej­mę, po­mysł jest nieco prze­my­śla­ny i trosz­kę in­for­ma­cji prze­my­cę w dłuż­szej wer­sji.

Co do wieku głów­nych bo­ha­te­rów. Do­brze de­du­ku­jesz, oczy­wi­ście, że Zulus jest star­szy od Korka. Agraf­ka to jego ró­wie­śni­ca. Baks jest rok star­szy. Mają od 15 do 16 lat mniej wię­cej. Gdzieś w tek­ście pada okre­śle­nie, że Korek jest naj­młod­szy i że ma 12 lat. Naj­bar­dziej się cie­szę, że po­mysł po­do­ba się ko­lej­ne­mu czy­tel­ni­ko­wi. Na tym mi za­le­ża­ło. Wszyst­kie miłe słowa na ko­niec Two­je­go posta po­trak­tu­je jako kur­tu­azję wy­ni­ka­ją­cą z tych dwóch kli­ków ;)

 

Re­gu­la­to­rzy! Jak za­wsze miło zo­ba­czyć ko­men­tarz Reg pod tek­stem. Nawet taki po­wścią­gli­wy. Jesz­cze kie­dyś na­pi­szę coś, co przy­pad­nie Ci Reg bar­dziej do gustu. Za po­śpiech utrud­nia­ją­cy lek­tu­rę prze­pra­szam, sta­ram się to na­pra­wić w tym tek­ście.

Dzię­ku­ję bar­dzo za uwagi i ła­pan­kę. O Kac­per­kach do­pi­sze wię­cej, gdy przy­wró­cę wy­cię­te frag­men­ty. Jest tam nawet po­tycz­ka z jed­nym z nich. A gor­set za­wsze mnie uwie­rał. Nie­ste­ty. I dzię­ki za na­zwa­nie mojej opo­wiast­ki "zaj­mu­ją­cą" :)

 

A Tobie, Sta­ru­chu, jesz­cze dzię­ki wiel­kie drugą szar­żę w mojej obro­nie!

 

My­trix, Fin­kla. Ja tu zo­sta­lem już po­są­dzo­ny o brak po­lo­tu i pła­skie zda­nia. A wy mnie jesz­cze równo(d)waż­ni­ka­mi po gło­wie….

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

De­li­ka­cik, psia­kość… Rów­no­waż­nik go boli. Pil­nuj, że­by­śmy nie się­gnę­li po od­waż­ni­ki. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

No wła­śnie. A kto mi dał kli­kiem pią­tym przed chwi­lą po gło­wie?

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Bie­dac­two… Wszyst­kim do­sta­jesz aku­rat po gło­wie. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Bo to wszyst­ko się w jego gło­wie dzie­je, to po czym ma do­sta­wać? Po ko­la­nach??

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

W gło­wie to krzy­ki z sho­ut­bok­sa…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Po­wia­dasz, Ma­ra­sie, że ko­men­tarz po­wścią­gli­wy… Ano cóż, ostat­nio do­da­no tyle opo­wia­dań, że nie na­dą­żam z czy­ta­niem ich i two­rzą mi się za­le­gło­ści. Zważ jed­nak, że przy­szłam do Cie­bie nie­ja­ko poza ko­lej­no­ścią, po­ru­szo­na do­by­wa­ją­cym się z pu­deł­ka krzy­kiem no­so­roż­ca.

A opo­wia­da­nie po­do­ba mi się cał­kiem bar­dzo i mój gust w ogóle nie na­rze­ka – wszak klik­nę­łam Bi­blio­te­kę. Skoro jed­nak od­gra­żasz się, że coś na­praw­dę super to do­pie­ro na­pi­szesz, nie po­zo­sta­je mi nic in­ne­go jak cier­pli­wie po­cze­kać. ;D

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Wszyst­kie miłe słowa na ko­niec Two­je­go posta po­trak­tu­je jako kur­tu­azję wy­ni­ka­ją­cą z tych dwóch kli­ków ;)

No, no. Choć po­dwój­ny klik to nie byle co, bez­pod­staw­nie sło­dzić zwy­kłem tylko pa­niom. I to ra­czej nie na tym por­ta­lu. Z pew­no­ścią nie no­so­roż­com :-) 

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

A to Twoja spraw­ka, Reg, ten klik ta­jem­ni­czy, fi­na­ło­wy. Dzię­ku­ję! I dzię­ku­ję rów­nież, za po­za­ko­lej­ko­wy odzew na ryk no­so­roż­ca :). Ten tekst bę­dzie lep­szy, a na­stęp­ny bę­dzie ko­lej­nym na dłu­giej dro­dze do na­pi­sa­nia cze­goś "super".

 

Thar­go­ne. Ja się tylko prze­ko­ma­rzam. Albo prze­no­so­ra­żam.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

za­py­tał Baks[+,] prze­ry­wa­jąc ciszę.

Przy­tak­nę­ła głową, a potem

Głową chyba można kiw­nąć, przy­ta­ku­je się po pro­stu.

 

Po­czą­tek był lekko cha­otycz­ny i mia­łem mały pro­blem, by się po­ła­pać kto jest Kac­per­kiem, a kto Zu­lu­sem i który z nich jest bo­ha­te­rem.

Zda­nia bez spe­cjal­nych wo­do­try­sków, ale nie bo­la­ło mnie to i na styl jakoś aż tak jak po­przed­ni­cy uwagi nie zwra­ca­łem. Nie od­wra­cał uwagi od hi­sto­rii – może w ten spo­sób go okre­ślę. Cięż­ko mi coś wię­cej o nim po­wie­dzieć poza tym, że był.

Ale hi­sto­ria – no, tu już jest znacz­nie le­piej. Faj­nie po­zszy­wa­łeś ze sobą pewne ele­men­ty, wy­ko­rzy­sta­łeś motyw kon­kur­so­wy i wy­szło Ci z tego bar­dzo cie­ka­we opo­wia­da­nie. Na­sto­lat­ko­wie opusz­cze­ni przez do­ro­słe­go, który nie dał rady speł­nić swo­jej roli, za­krę­co­ny jak świń­ski ogon prze­ciw­nik, po­sta­po, za­ląż­ki mło­dzień­czej mi­ło­ści, sowy i skow­ron­ki, za­mknię­ci na małej prze­strze­ni. Mnó­stwo ele­men­tów, które ze sobą na­praw­dę świet­nie za­gra­ły. Bar­dzo spodo­bał mi się fi­nal­ny efekt tego po­my­słu.

Moim ulu­bio­nym frag­men­tem jest prze­ka­za­nie Bak­so­wi gwizd­ka – za­koń­cze­nie chło­pię­cej ry­wa­li­za­cji w naj­lep­szym wy­da­niu. Po­jed­na­nie, ale wciąż nie je­ste­śmy przy­ja­ciół­mi, je­dy­nie wspól­ny cel, prze­ka­za­nie obo­wiąz­ków. To wy­szło na­praw­dę mło­dzie­żo­wo i gdyby nie sa­mo­bój­stwo Ptasz­ni­ka, są­dził­bym, że wła­śnie do mło­dzie­ży po­wi­nie­neś skie­ro­wać ten tekst.

Opo­wia­da­nie na pewno zy­ska­ło­by na roz­bu­do­wa­niu po­szcze­gól­nych ele­men­tów (choć­by wspo­mnia­nych Kac­per­ków), ale i tak mi się po­do­ba­ło. Może na ko­la­na nie po­wa­li­ło, ale po­mysł i fa­bu­ła na­praw­dę przy­pa­dły mi do gustu. Jest w tek­ście po­rząd­ny po­wiew świe­żo­ści.

Po­mysł bar­dzo fajny, czy­ta­ło się do­brze, z chę­cią po­zna­nia dal­sze­go ciągu.

 

Na­to­miast po­pie­ram chyba wszyst­kie uwagi na temat dziur lo­gicz­nych oraz na­tu­ry Kac­per­ków i do­rzu­cę tu coś no­we­go. Ok, im wię­cej, tym le­piej, bo idzie­my po od­wrot­nym wek­to­rze, tak? Ale nie wiemy, skąd te Kac­per­ki się wzię­ły, więc nie wiemy, czy rze­czy­wi­ście im wię­cej, tym le­piej. Bo to by mu­sia­ło zna­czyć, że one po­ka­za­ły się ma­so­wo i ta ich ma­so­wość jest ich punk­tem po­cząt­ko­wym. A to chyba tak nie bywa, o ile nie była to jakaś za­pla­no­wa­na in­wa­zja. A była? Może w sumie była, też nie wiem. Nie wia­do­mo, ile to ma trwać. Na razie jest dużo Kac­per­ków, co wła­ści­wie, zwa­żyw­szy na to, że wiele nie wiemy o ich na­tu­rze i po­cho­dze­niu – nie­wie­le nam mówi. Więc nawet jak na hi­sto­rię o na­dziei nie do końca mi gra.

Wy­da­je mi się, że to jeden z tych tek­stów, któ­rym limit zro­bił źle. Bo to ma­te­riał na fa­scy­nu­ją­cą opo­wieść, a wy­szedł taki tro­chę śred­niak.

Po na­my­śle, nie­ste­ty uwa­żam, że opo­wia­da­nie ma po­wa­zny bląd lo­gicz­ny: Skoro im bli­żej po­ja­wie­nia się Kac­per­ków, tym mniej ludzi, a tym wię­cej kac­per­ków, może to także ozna­czać, z ogrom­nym praw­do­po­do­bień­stwem (po po­pro­wa­dze­niu dwóch linii tren­du) że NIE MA ŻAD­NYCH szans na prze­trwa­nie ludz­ko­ści.

Np. – w dniu X (li­cząc wg na­szej ra­chu­by) po­ja­wi­ło się na Ziemi 100 mln Kac­per­ków. Za­bi­ły WSZYST­KICH ludzi. Czyli np. NI­KO­GO, bo w dniu X już ludzi na Ziemi nie było w ogóle, zgi­nę­li WCZE­ŚNIEJ (dla nas), co do ostat­nie­go. W tym sowy i skow­ron­ki z Two­je­go opka.

W dniu (dla nas) X+1 mogło być zresz­tą i tak, także z dużym praw­do­po­do­bień­stwem, że kac­per­ki JUŻ od nie­pa­mięt­nych (dla sie­bie) cza­sów MIESZ­KA­ŁY na bez­lud­nej Ziemi, a pew­ne­go pięk­ne­go dnia, np dla nas X-5, spo­tka­ły PIERW­SZE­GO czło­wie­ka, tak jak my któ­re­goś dnia, np. X – 1000 (dla nich zaś – x+1000) spo­tka­li­smy pierw­sze­go kac­per­ka. A wcze­sniej dla nas (póź­niej zaś dla nich) żad­ne­go kac­per­ka na Ziemi jesz­cze (już) nie było.

Ozna­cza to, że ze­tknię­cie się obu spo­łecz­no­ści prze­ciw­staw­nych wek­to­rem czasu mogło z dużą dozą pew­no­ści wy­koń­czyć je OBIE. Tym bar­dziej że w dniu dla nas x-1000 bar­dzo nie­wie­lu kac­per­ków wy­star­czy­ło, by bić pra­wie całą ludz­kość, mi­liar­dy ist­nień ludz­kich. . W dniu zatem dla nas x, czy x-5 to (dla nas) nie­prze­bra­ne mro­wie kac­per­ków nagle wi­docz­nych dla ewen­tu­al­nie po­zo­sta­łych jesz­cze resz­tek ludzi, nie bę­dzie mieć naj­mniej­szych pro­ble­mów, by te reszt­ki do­paść i w try­mi­ga zneu­tra­li­zo­wać.

Cie­ka­wą moż­li­wo­ścią mo­gła­by być i taka, że w dniu X kac­per­ki przy­by­wa­ją z da­le­ka, po­ja­wia­ją się na Ziemi i ją za­sie­dla­ją w pełni uspra­wie­dli­wio­ny mo­ral­nie spo­sób – tylko i wła­śnie dla­te­go, że dla nas JUŻ JEST – a dla nich – OD ZA­WSZE JEST bez­lud­na . Bied­ne kac­per­ki – z wiel­kim na­kła­dem sił i srod­ków przy­la­tu­ją za­sie­dlić Zie­mię, a tu kilka dni po lą­do­wa­niu po­ja­wiaą się ja­kieś wro­gie im isto­ty i na­pa­da­ją na nich, pra­gnąc im wy­drzeć to, co pra­wem pierw­szeń­stwa uczci­wie za­sie­dli­ły. No nic tylko w mordę takim dać ;).

Tak czy siak – dla ludzi w prak­ty­ce i zgod­nie z krzy­wą praw­do­po­do­bień­stwa – lo­gicz­nie rzecz bio­rąc zero szans prze­trwa­nia w przy­szło­ści. Po­dob­nie jak dla (w ich przy­szło­ści) kac­per­ków.

Dzię­ku­ję, AC, za wi­zy­tę i opi­nię oraz uwagi. Bar­dzo się cie­szy,, że po­mysł i fa­bu­ła przy­pa­dły do gustu. Ja za­wsze mam szer­szy obraz, więk­sze story i świat, a potem muszę ciąć na po­tę­gę. Co do ję­zy­ka i stylu….

 

Po­wiem tak: moje ulu­bio­ne opo­wia­da­nia scien­ce-fic­tion, 

 

(tutaj przy­kła­do­wa lista wy­bra­nych tek­stów z mo­je­go topu:

Ale­xan­der Ja­blo­kov – "Straż­nik śmier­ci"

Ted Ko­smat­ka – "Śmier­cio­no­nau­ci"

Ro­bert Si­lver­berg – "Opo­wieść ła­skaw­cy", 

Geo­r­ge R.R. Mar­tin – "Pieśń dla Ly­an­ny", "Pia­secz­ni­ki", "Wieża Po­pio­łów", "Mgły od­pły­wa­ją o świ­cie"

Geof­frey A. Lan­dis – "Fale na Morzu Di­ra­ca"

Roger Ze­la­zny – "Róża dla Ekle­zja­ste­sa", "Bramy jego twa­rzy, lampy jego ust", "Aleja po­tę­pie­nia"

Ala­sta­ir Rey­nolds -"Dia­men­to­we psy"

James Pa­trick Kelly – "My­śleć jak di­no­zau­ry", "Ta­niec z krze­sła­mi"

Gene Wolfe – "Mapa"

Bar­ring­ton J. Bar­ley – "Rejs po pro­mie­niu"

Brian W. Al­diss – "Czło­wiek ze swoim cza­sem"

Ian Wat­son – "Po­wol­ne ptaki") 

 

pi­sa­ne są pro­stym ję­zy­kiem. Sty­lem mniej wy­myśl­nym i li­te­rac­kim. Przej­rzy­ste w for­mie i bez ozdob­ni­ków. Za­chwy­ca­ją głów­nie po­my­słem, kli­ma­tem, fa­bu­łą, bo­ha­te­ra­mi. Ja chcę pisać takie hi­sto­rie. Da­le­ko mi do wy­mie­nio­nych au­to­rów i tek­stów jak stąd do Pro­xi­ma Cen­tau­ri, ale taka tra­dy­cyj­nie pi­sa­na fan­ta­sty­ka "bez wo­do­try­sków" jest mi naj­bliż­sza.

Oczy­wi­ście cenię sobie wiel­ce mi­ster­ne zda­nia– pe­reł­ki, które każde z osob­na świe­cą in­te­li­gen­cją au­to­ra (np. Funa, Co­bol­da, Thar­go­ne, Cer­le­ga czy Szysz­ko­we­go Dziad­ka), ale pisać jak oni nie będę, nie po­tra­fię i nie chcę. Może zatem już na za­wsze po­zo­sta­nie dla mnie jakaś niż­sza półka w oczach czy­tel­ni­ka i por­ta­lo­wi­czów. Nie drę szat z tego po­wo­du.

Bar­dzo mnie cie­szy na­to­miast fakt, że aż tyle rze­czy w tek­ście za­li­czy­łeś na plus. Oczy­wi­ście hi­sto­ria bę­dzie uzu­peł­nio­na po kon­kur­sie. Może wtedy znaj­dę wię­cej za­do­wo­lo­nych czy­tel­ni­ków.

 

Ocha. Miło, że zaj­rza­łaś. Ja na "Roz­sta­je" też nie­dłu­go zaj­rzę. Śred­nia­czek, ale nie było źle, jak ro­zu­miem. Ta hi­sto­ria rze­czy­wi­ście wy­ma­gać może po­sze­rze­nia. Głów­nie co do Kac­per­ków. Za­miesz­czę zatem po kon­kur­sie frag­men­ty, które roz­ja­śnią sy­tu­ację. Mam na­dzie­ję.

 

 

Ry­ba­ku. To nie jest błąd lo­gicz­ny. To, co opi­su­jesz, to cał­kiem moż­li­wy sce­na­riusz. Ale jed­nak było tro­chę ina­czej i ja wiem, co się tam stało. Jed­nak w tej wer­sji tek­stu, ma on przede wszyst­kim wy­brzmie­wać jako pieśń o na­dziei na prze­kór bez­na­dziei. I wiemy tylko tyle ile banda dzie­cia­ków, które po śmier­ci Ptasz­ni­ka mu­sia­ły sobie zna­leźć cel, wiarę i na­dzie­ję wła­śnie, żeby spró­bo­wać prze­trwać. Nikt też nie po­wie­dział, że te na­dzie­je się speł­nią. Zulus uwie­rzył, zna­lazł w sobie na­dzie­ję za spra­wą Agraf­ki. Nie od­bie­raj mu tej na­dziei ;)

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

To zrób tak, że kac­per­ki lą­du­ją głów­nie w mia­stach. I sku­pi­skach lud­no­sci. Bo im PUSTE przy­pa­so­wa­ły z ja­kichś tam wzglę­dów. A poza nimi, na tak zwa­nym łonie na­tu­ry, spo­ra­dycz­nie tylko.

Żeby dzie­cia­ki miały gdzie w swo­jej przy­szło­ści uciec. Wtedy śred­nie za­gęsz­cze­nie kac­per­ków na 1m kw za­miast dla dzie­cia­ków z cza­sem ro­snąć, po­zo­sta­nie mniej wię­cej, nawet w oko­li­cach dnia x con­stans i na­dzie­ja rze­czy­wi­ście jakaś po­zo­sta­nie wy­mier­na . Ina­czej nic z tego, nie­ste­ty. Sta­ty­sty­ka jest okrut­na.

ale pisać jak oni nie będę, nie po­tra­fię i nie chcę

No wła­śnie dla­te­go na­pi­sa­łem, że nie bo­la­ło mnie to i sku­pi­łem ra­czej uwagę na hi­sto­rii. Nie uzna­łem pro­ste­go stylu za minus, tylko od­no­to­wa­łem jaki jest moim od­czu­ciu, ani na minus, ani na plus. W końcu to tylko na­rzę­dzie do przed­sta­wie­nia hi­sto­rii, a nie war­tość sama w sobie. :)

Za­chwy­ca­ją głów­nie po­my­słem, kli­ma­tem, fa­bu­łą, bo­ha­te­ra­mi. Ja chcę pisać takie hi­sto­rie. (…)taka tra­dy­cyj­nie pi­sa­na fan­ta­sty­ka "bez wo­do­try­sków" jest mi naj­bliż­sza.

Yes, yes, yes!

#Te­am­No­so­ro­żec

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

 

http://altronapoleone.home.blog

Nie, oczy­wi­ście że źle nie było. Taki so­lid­ny bi­blio­tecz­ny tekst. :)

Na Roz­sta­jach już zdaje się byłeś. Wy­star­czy skrob­nąć ko­men­tarz. ;)

 

Bar­dzo mnie cie­szy, Ry­ba­ku, że opo­wia­da­nie skło­ni­ło Cie­bie do prze­my­śleń na temat po­my­słu w nim za­war­te­go. Bę­dzie mi za­le­ża­ło na Twoje opi­nii, gdy przed­sta­wię szer­szą jego wer­sję po­kon­kur­so­wą.

 

AC. Ro­zu­miem, co masz na myśli. Za­uważ jed­nak, że na dru­gim bie­gu­nie są tacy, któ­rzy sta­wia­ją formę nad tre­ścią. I nie za­po­mi­naj­my o tych po­środ­ku ;)

 

 

Sta­ru­chu? To co?

 

#sta­rych­no­so­roż­ców­te­am?

 

 

Miło, że zaj­rza­łaś, Dra­ka­ino.

 

 

Ocha. No oczy­wi­ście, żeby byłem na Roz­sta­jach, tylko teraz błą­dzę tro­chę przed po­wro­tem z ko­men­ta­rzem. 

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Za­uważ jed­nak, że na dru­gim bie­gu­nie są tacy, któ­rzy sta­wia­ją formy nad tre­ścią. I nie za­po­mi­naj­my o tych po­środ­ku ;)

O, zde­cy­do­wa­nie. Ale wszyst­kim to się na pewno nie do­go­dzi. ;)

“#sta­rych­no­so­roż­ców­te­am?

devilyes

O, zde­cy­do­wa­nie. Ale wszyst­kim to się na pewno nie do­go­dzi. ;)

Forum o tym do­wod­nie prze­ko­nu­je. Nie ma tu tek­stu, ktory bez­kry­tycz­nie lubią wszy­scy. Nie ma tu lek­tur, po­zy­cji ka­no­nicz­nych, które lubią wszy­scy. I do­brze, bo by­ło­by nudno ;)! 

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

A “Żywot Lo­tha­ra…”? A “Śnież­ka”? A “En­ce­pha­lo­dus…”?

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

In­te­re­su­ją­ce. Kac­per­ki i ich wy­ja­śnie­nie ko­ja­rzą mi się z jedną po­wie­ścią s-f (za Chiny lu­do­we nie po­tra­fię sobie teraz przy­po­mnieć ty­tu­łu), gdzie też do­szło do zde­rze­nia cy­wi­li­za­cji i prze­ciw­nym biegu czasu.

Jed­nak na pierw­szy plan wy­ra­sta tutaj grupa mło­dzie­ży, która chro­ni się w ho­te­lu. I w sto­sun­ku do nich mam… mie­sza­ne uczu­cia. Pseu­do­ni­my, od­zyw­ki, za­cho­wa­nia przy­po­mnia­ły i mi pewne wspo­mnie­nia. Ale kiedy Agraf­ka za­czę­ła swój wywód ra­czej na po­zio­mie ra­czej nie do końca li­ce­al­nym (do tego na pod­sta­wie pa­pie­rów fi­zy­ka z kon­fe­ren­cji), tro­chę po­czu­łem się nie­pew­nie. Do tego nie do końca po­tra­fi­łem też usta­lić, czy to li­ceum czy jesz­cze gim­na­zjum (choć tu gra­ni­ca bywa płyn­na).

Stąd obraz grupy nie jest do końca dla mnie prze­ko­nu­ją­cy. Za­koń­cze­nie mocno otwar­te, ale też nie zo­sta­wia po­czu­cia głodu. Ogól­na fa­bu­ła do­ty­czy odej­ścia Ptasz­ni­ka i kon­se­kwen­cji tegoż, więc jako taki wątek się za­koń­czył, nawet jeśli apo­ka­lip­sa póki co jesz­cze trwa.

Pod­su­mo­wu­jąc: ładny kon­cert fa­jer­wer­ków, o po­my­sło­wym tle, acz nie do końca prze­ko­nu­ją­cych w swej roli głów­nych ak­to­rach.

Won't so­me­bo­dy tell me, an­swer if you can; I want so­me­one to tell me, what is the soul of a man?

Idea wszech­świa­tów, któ­rych czasy się krzy­żu­ją po­ja­wi­ła się w Bar­ring­to­na J Bay­ley’a w po­wie­ści “Kurs na zde­rze­nie” . Tam jest jed­nak ina­czej wy­ko­rzy­sta­na i sam po­mysł jest od­mien­ny.

Dzię­ku­ję, NWM, za wi­zy­tę i ko­men­tarz. Co do ak­to­rów mojej hi­sto­rii, pa­mię­taj, że to grupa wy­bra­nej wy­bit­nie uzdol­nio­nej mło­dzie­ży na wy­ciecz­ce na­uko­wo-kul­tu­ral­nej. Agraf­ka zaś jest wy­bit­ną mło­dzie­żą na fron­cie nauk ści­słych. Poza tym wek­to­ry to w za­sa­dzie po­ziom pod­sta­wów­ki, a hi­po­te­za fi­zy­ka była po­da­na przy­stęp­nie po­nie­waż miała być przed­sta­wio­na pod­czas owego fe­sti­wa­lu nauki.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Cze­kaj, cze­kaj, to kac­per­ki ledwo za­ata­ko­wa­ły, a facet już miał go­to­wą hi­po­te­zę, czy też jakiś ge­niusz wy­my­ślił ścią­ga­nie uzdol­nio­nych dzie­cia­ków (i w ogóle fe­sti­wal) na za­gro­żo­ny teren pod­czas wojny o prze­trwa­nie ludz­ko­ści?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Kac­per­ki po­ja­wia­ły się (a ra­czej reszt­ki Kac­per­ków) w róż­nych re­jo­nach świa­ta, pu­blicz­nie, spo­ra­dycz­nie, pod­da­ne ob­ser­wa­cji, gdy świat wciąż jesz­cze funk­cjo­no­wał nor­mal­nie, życie to­czy­ło się nor­mal­nym torem. Potem kilka zja­wi­ło się nie­spo­dzie­wa­nie tam, gdzie miał się odbyć fe­sti­wal. Czy z ja­kie­goś po­wo­du? Hmm. Nie po­wiem. To nie jest istot­ne dla tej hi­sto­rii o po­trze­bie na­dziei.

A ich dziw­ne za­cho­wa­nie do­pro­wa­dzi­ło do po­wsta­nia hi­po­te­zy pew­ne­go fi­zy­ka, za­war­tej w tej pre­zen­ta­cji. Czy to praw­dzi­wa hi­po­te­za? Prze­cież wiemy tylko tyle co dzie­cia­ki i Ptasz­nik. 

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Panie Ma­ra­sie, zgod­nie z obiet­ni­cą je­stem (ciut spóź­nio­na, ale baba to się za­wsze spóź­ni). Naj­pierw parę nie­ści­sło­ści: 

 

Znał na pa­mięć wszyst­kie skró­ty i roz­kład pię­ciu dol­nych kon­dy­gna­cji dwu­na­sto­pię­tro­we­go bu­dyn­ku i trasę do obo­zo­wi­ska mógł­by po­ko­nać z za­mknię­ty­mi ocza­mi.

Tutaj dru­gie “i” warto by­ło­by za­stą­pić prze­cin­kiem.

 

po­ko­jach, lub ho­te­lo­wej

A tutaj bez prze­cin­ka.

 

dla­te­go, kiedy

I tu chyba też bez.

 

zer­ka­jąc na wi­siel­ca.

Prze­ci­nek po­prze­dza­ją­cy ten frag­ment.

 

za­gad­nie­niach, jak jakiś igno­rant.

A tu bez prze­cin­ka.

 

i nie zwa­ża­jąc na ota­cza­ją­ce ich sza­leń­stwo ru­szył

Frag­ment “nie zwa­ża­jąc na ota­cza­ją­ce ich sza­leń­stwo” po­wi­nien być wy­od­ręb­nio­ny z resz­ty zda­nia prze­cin­ka­mi, po­nie­waż jest wtrą­ce­niem.

 

słowo szczu­ry

Szczu­ry w cu­dzy­sło­wie. ;)

 

Musi tu leżeć z pół roku. 

Zaraz – czy przed chwi­lą zwło­ki Ptasz­ni­ka nie wi­sia­ły?

Zulus po­cią­gnął nosem i dodał:

– Śmier­dzi nie­mi­ło­sier­nie. Nie czu­jesz? Le­piej wra­caj­my do Gniaz­da. Potem po­roz­ma­wia­my o wa­szym wy­pa­dzie.

E tam, po pół roku, zwłasz­cza przy wy­gry­zie­niu tka­nek mięk­kich przez szczu­ry, a do tego w za­mknię­tym po­miesz­cze­niu ho­te­lo­wym (czyli przy ogra­ni­czo­nym do­stę­pie ple­śni) aż tak by nie śmier­dzia­ło. ;) Świe­że zwło­ki pa­ra­dok­sal­nie pach­ną go­rzej. Poza tym bar­dzo mocno zgrzy­ta mi ten frag­ment – pół­rocz­ny wi­sie­lec już dawno by sobie spadł, za­pew­ne po dro­dze się de­ka­pi­tu­jąc (przy po­stę­pu­ją­cym za­ni­ku tka­nek mięk­kich szyi i roz­kła­dzie sta­bi­li­zu­ją­cych ją wię­za­deł pętla za­trzy­ma­ła­by się na czasz­ce, a cała resz­ta mo­gła­by się pod wła­snym cię­ża­rem obe­rwać, gdy osła­bły po­łą­cze­nia krę­gów szyj­nych). Pi­szesz o ugry­zie­niach szczu­rów – skoro wi­siał, to chyba tam prze­cież nie do­le­cia­ły? Po­nad­to u wi­siel­ca płyny, które prze­sta­ły krą­żyć, gra­wi­ta­cyj­nie opa­da­ją na dół… roz­cią­ga­jąc go. Za­leż­nie od wa­run­ków do­brze po­wie­szo­ny wi­sie­lec może się roz­cią­gnąć jakiś metr (wi­dzia­łam taki przy­pa­dek) i wy­glą­da to na­praw­dę upior­nie. 

 

za­sta­na­wia­ła się od czego za­cząć.

Prze­ci­nek przed “od czego”.

 

z nimi wy­peł­nia wojna.

Tutaj prze­ci­nek przed “wy­peł­nia”.

 

Z kwe­stii ję­zy­ko­wych to chyba wszyst­ko.

 

Gra­tu­la­cje – teraz przez Cie­bie nigdy już nie po­ja­dę na kon­fe­ren­cję, bo będę się bała, że utknę w ho­te­lu, uwi­kła­na w kon­flikt mię­dzy­cza­so­wy! A na po­waż­nie, do­świad­czy­łam swego ro­dza­ju deja vu: ostat­nio tro­chę roz­ma­wia­łam na temat kon­cep­cji “psy­cho­lo­gicz­nej strzał­ki czasu o od­wró­co­nym zwro­cie”, nawet w gło­wie po­sta­ła mi wizja po­dob­nej sy­tu­acji. :) Ro­zu­miesz więc zatem, że po­mysł jak naj­bar­dziej mnie kupił. Bar­dzo spodo­ba­ła mi się wizja ho­te­lu jako pola bitwy i swego ro­dza­ju at­mos­fe­ra apo­ka­lip­sy.

Nieco bra­kło mi w tym głęb­sze­go od­nie­sie­nia do Sów i Skow­ron­ków – z tego, co ro­zu­miem, w ten spo­sób po­dzie­lo­no grupę dzie­ci, ale nie zdra­dzasz nam, na czym opie­rał się ten po­dział. Trzy­ma­ły od­mien­ne warty, czy też ich funk­cje były bar­dziej zróż­ni­co­wa­ne? Ten wątek wydał mi się tak de­li­kat­ny i nie­przy­sta­ją­cy do wy­ty­czo­nej osi fa­bu­lar­nej opo­wia­da­nia, jakby zo­stał umiesz­czo­ny tam tylko po to, by tekst jakoś z te­ma­ty­ką kon­kur­su ko­re­spon­do­wał.

Bar­dzo za to spodo­ba­ła mi się kon­cep­cja na­zwa­nia du­chów Kac­per­ka­mi – uro­cze i za­baw­ne! Nieco za­mie­sza­nia wpro­wa­dzasz w opi­sach sa­mych dzie­ci. W pew­nym mo­men­cie nie wiemy, czy to w ogóle są dzie­ci (padło kilka sfor­mu­ło­wań “męż­czy­zna” – fakt, chło­piec także jest męż­czy­zną, no ale zwy­kle okre­śla się go mia­nem chłop­ca wła­śnie). Wiemy, że w ho­te­lu byli na­ukow­cy oraz mądre dzie­cia­ki, ale nie do końca zro­zu­mia­łam, czy na­szy­mi bo­ha­te­ra­mi są wy­łącz­nie dzie­ci (prócz jed­ne­go Ptasz­ni­ka), czy też grupa dzie­ci i do­ro­słych. Mia­ła­bym za­strze­że­nia do tej dru­giej opcji – nada­wa­nie sobie roz­ma­itych ksy­wek i po­słu­gi­wa­nie się wy­łącz­nie nimi, a także pewna lo­gi­ka po­dej­ścia do świa­ta, którą przed­sta­wiasz nam w tek­ście, su­ge­ro­wa­ła­by ra­czej bandę dzie­cia­ków po­zba­wio­nych opie­ki do­ro­słych.

Lekki zgrzyt na­stą­pił też przy kwe­stii tru­piej, ale mo­głam na to zwró­cić nad­mier­ną uwagę z racji wła­snych za­in­te­re­so­wań. W razie W, gdy­byś w przy­szło­ści po­trze­bo­wał po­ru­szyć po­dob­ne wątki, je­stem do Two­jej dys­po­zy­cji (o ile dam radę). :D 

Pod­su­mo­wu­jąc – mimo pew­nych nie­ści­sło­ści, było to bar­dzo so­lid­ne, płyn­nie na­pi­sa­ne i wcią­ga­ją­ce war­stwą na­uko­wą opo­wia­da­nie. Z przy­jem­no­ścią prze­czy­tam ko­lej­ne Twoje tek­sty.

 

 

Ale li­mi­tu zna­ków to się wuja nie trzy­ma, nu-nu! 

 

 

 

Witam, Wik­to­rze, dzię­ku­ję za wi­zy­tę i lek­tu­rę i za wszyst­kie cenne uwagi. Ję­zy­ko­we po­tknię­cia spraw­dzę jak naj­szyb­ciej i po­pra­wię, jeśli trze­ba. Od­no­śnie trupa… Otóż w po­ko­ju wi­siał Ptasz­nik, a Zulus je­dy­nie okła­mał Baksa co do sta­re­go trupa w po­ko­ju. Śmierć Ptasz­ni­ka za­cho­wał w ta­jem­ni­cy przed in­ny­mi (poza Agraf­ką, która była na miej­scu). Przy­kry za­pach zaś mógł po­cho­dzić z in­ne­go źró­dła u wi­siel­ca, jeśli wiesz, co mam na myśli. Cała ta wy­po­wiedź o szczu­rach i smro­dzie miała od­stra­szyć Baksa przed zaj­rze­niem do po­ko­ju.

Druga spra­wa. Nie było tam żad­nych do­ro­słych tylko dzie­ci i Ptasz­nik. Jest to za­zna­czo­ne w tek­ście. Do­ro­śli ucie­kli, zgi­nę­li, po­szli szu­kać swo­ich ro­dzin itp. zo­sta­ły tylko dzie­ci (wiek 12-17 lat) i Ptasz­nik. Pusty hotel go­to­wy na wiel­ki fe­sti­wal stał się schro­nie­niem grup­ki dzie­ci, które przy­je­cha­ły ciut wcze­śniej.

Sama kon­cep­cja, na któ­rej opie­ra się opo­wia­da­nie na­szła mnie nie­spo­dzie­wa­nie – po­mysł wpada, zo­sta­je prze­ana­li­zo­wa­ny i za­bie­ram się do pi­sa­nia. Jeśli Twoje prze­my­śle­nia po­dą­ża­ły ostat­nio aku­rat w po­dob­nym kie­run­ku, to mamy nie­zły zbieg oko­licz­no­ści.

Motyw kon­kur­so­wy po­trak­to­wa­łem zgod­nie z pier­wot­ną ideą le­żą­cą u za­ra­nia kon­kur­su – są lu­dzie ży­ją­cy try­bem noc­nym i tacy, ży­ją­cy try­bem zde­cy­do­wa­nie dzien­nym.

Na ko­niec ser­decz­nie dzię­ku­ję za wszyst­kie miłe słowa i cie­szę się, że opo­wia­da­nie przy­pa­dło Tobie do gustu.

 

Ps. A za prze­kro­cze­nie li­mi­tu i tak mnie wy­wa­lą z kon­kur­su.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Do­ro­śli ucie­kli, zgi­nę­li, po­szli szu­kać swo­ich ro­dzin itp. zo­sta­ły tylko dzie­ci (wiek 12-17 lat) i Ptasz­nik. Pusty hotel go­to­wy na wiel­ki fe­sti­wal stał się schro­nie­niem grup­ki dzie­ci, które przy­je­cha­ły ciut wcze­śniej.

Tutaj za­sta­na­wia­ją­ce jest, dla­cze­go żaden z do­ro­słych nie po­czuł się od­po­wie­dzial­ny za los, jakby nie pa­trzeć, dzie­ci? Ktoś od­po­wie­dzial­ny po­wi­nien je chyba w ta­kiej sy­tu­acji oto­czyć opie­ką. 

 

Bar­dzo dzię­ku­ję za wy­ja­śnie­nia, teraz tro­chę wy­kla­ro­wa­ły mi obraz sy­tu­acji. :) Mam na­dzie­ję, że moje uwagi okażą się przy­dat­ne. Kon­kurs kon­kur­sem, ale to był tak czy siak bar­dzo dobry i wart za­pa­mię­ta­nia tekst. ;) 

Uwagi na pewno oka­za­ły się przy­dat­ne, Wik­to­rze, a z Two­jej wie­dzy spe­cja­li­stycz­nej może kie­dyś sko­rzy­stam przy pi­sa­niu, dzię­ku­ję raz jesz­cze.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Ku­pi­łeś mnie na po­cząt­ku tymi imio­na­mi wła­sny­mi – Zulus, Kac­pe­rek – za­in­try­go­wa­ło, wcią­gnę­ło i trzy­ma­ło do końca, nawet gdy część ta­jem­ni­cy zo­sta­ła od­sło­nię­ta. Po­do­bał mi się kli­mat opusz­czo­ne­go ho­te­lu, do­brze czu­jesz się w ta­kich dłu­gich ko­ry­ta­rzach pokoi (vide “Druga śmierć Ke­wel­la”). Do stylu ab­so­lut­nie nie mam za­mia­ru się przy­cze­piać, jest czy­tel­nie i ob­ra­zo­wo. Po­mysł na od­wrot­ny zwrot wek­to­ra czasu Kac­per­ków nośny, ale nie wy­ci­śnię­ty do końca – obie­cy­wa­łem sobie wię­cej po tej su­ge­stii, że pierw­szy kon­takt (ten w przy­szło­ści) wcale nie mu­siał mieć cha­rak­te­ru in­wa­zji ze stro­ny ob­cych. Fak­tycz­nie mia­łem dość długo sko­ja­rze­nia z “Wład­cą much” i po­do­ba mi się, że wy­bra­łeś jed­nak drogę na­dziei. Scena z po­dzia­łem ar­te­fak­tów wła­dzy ład­nie po­my­śla­na, ale jak dla mnie zbyt uboga psy­cho­lo­gicz­nie – bra­ku­je mi uza­sad­nie­nia prze­mia­ny Baksa (gdzie on w ogóle łaził z tym Kor­kiem), gdzieś zu­peł­nie upada motyw ry­wa­li­za­cji o wzglę­dy Agraf­ki.

Ogól­nie po­do­ba­ło mi się.

Ale naj­pierw cze­pial­stwo. :)

Po­czą­tek miej­sca­mi był trud­ny w od­bio­rze, np. ten frag­ment 

Chło­piec ob­ser­wo­wał in­tru­za, za­sty­gły w nie­wy­god­nej po­zy­cji ze wcią­gnię­tym brzu­chem. A im dłu­żej przy­glą­dał się dzi­wacz­nym po­czy­na­niom Kac­per­ka, tym bar­dziej skłon­ny był uwie­rzyć w hi­po­te­zę Ptasz­ni­ka.

Z per­spek­ty­wy ca­ło­ści jest zro­zu­mia­ły, ale na samym po­cząt­ku nie wie­dzia­łem na przy­kład, do kogo od­no­si się okre­śle­nie “chło­piec”. Bo prze­cież Kac­pe­rek też brzmi jak jakiś chło­piec. A że uno­sił się nad pod­ło­gą? A czemu nie, to w końcu fan­ta­sty­ka ;).

Nie­któ­re re­tro­spek­cje w pierw­szych par­tiach tek­stu też nie były od razu czy­tel­ne.

Tro­chę bra­ko­wa­ło mi mało o Kac­per­kach, ja­kie­goś szer­sze­go tła. Kac­per­ki w ogóle spra­wia­ły ra­czej wra­że­nie pre­tek­stu dla fa­bu­ły. Z dru­giej stro­ny po­świę­ci­łeś cał­kiem sporo uwagi kwe­stii walki z nimi, więc pew­nie nie miały być tylko pre­tek­stem.

W ogóle nie je­stem fanem re­tro­spek­cji, lubię, kiedy wy­da­rze­nia pre­zen­to­wa­ne są chro­no­lo­gicz­nie. No, ale to już nie wada Two­je­go tek­stu, a kwe­stia gustu je­dy­nie. :)

Tro­chę nie ro­zu­miem, dla­cze­go Zulus oddał wła­dzę tam­tej dwój­ce, chyba nie było nic kon­kret­ne­go, co by go mo­ty­wo­wa­ło(?). I co w związ­ku z Agraf­ką? Koń­ców­ka spra­wia­ła wra­że­nie, jak gdyby z niej Zulus zre­zy­gno­wał rów­nież (nawet jeśli tak nie było, to wg mnie tak to wy­glą­da­ło). 

Poza tym jed­nak czy­ta­ło się przy­jem­nie, hi­sto­ria jest cie­ka­wa i ma nie­zły kli­mat. Bar­dzo na plus także po­stać Ptasz­ni­ka i jego rola w fa­bu­le.

Paper is dead wi­tho­ut words; Ink idle wi­tho­ut a poem; All the world dead wi­tho­ut sto­ries; /Ni­gh­twish/

Dzię­ki za lek­tu­rę i opi­nię, Co­bol­dzie. Cie­szy mnie, żeby ogól­ne wra­że­nia masz po­zy­tyw­ne. Imio­na, kli­mat (tak, jest coś na rze­czy z tymi ko­ry­ta­rza­mi u mnie), po­mysł – faj­nie, że przy­pa­dły do gustu.

Co do Two­ich wąt­pli­wo­ści. Baks ru­szył na wyż­szy pię­tra, bo jego dumą zo­sta­ła ura­żo­na sło­wa­mi Zu­lu­sa na ten temat. Dla­te­go Zulus potem do­my­śla się gdzie Baks po­lazł. A ry­wa­li­za­cja o Agraf­kę za­pew­ne bę­dzie trwa­ła dalej po­mi­mo "za­wie­sze­nia broni".

Oczy­wi­ście kilka kwe­stii można po­głę­bić i roz­wi­nąć, po­mysł wy­ci­snąć bar­dziej. Po kon­kur­sie do­rzu­cę to, co już wy­cią­łem. Limit za­wsze mnie uwie­ra i tutaj było po­dob­nie. A i tak nawet nie udało mi się do niego zbli­żyć.

Witam, El Lobo. Dzię­ku­ję za ob­szer­ny ko­men­tarz. Za­mie­sza­nie na po­cząt­ku było ce­lo­we, chcia­łem nieco zmy­lić i za­sko­czyć czy­tel­ni­ka. Re­tro­spek­cje lubię, nie każ­de­mu to pa­su­je, to nor­mal­ne, ale ja sto­su­ję czę­sto. Wię­cej o Kac­per­kach bę­dzie po uzu­peł­nie­niu tek­stu po kon­kur­sie. A Zulus oddał wła­dzę, bo na­de­szły nowe czasy w Gnieź­dzie. Nie było już Ptasz­ni­ka, nikt nie sta­no­wił już wła­dzy nad­rzęd­nej. Nikt by go nie ochro­nił przed Bak­sem. A sam Zulus by nie po­do­łał roli przy­wód­cy stada.

Dzię­ki za miłe słowa i cie­szę się, że mam ko­lej­ne­go za­do­wo­lo­ne­go czy­tel­ni­ka. I jak pi­sa­łem Co­bol­do­wi, myślę, że z Agraf­ką do­pie­ro wszyst­ko się za­czy­na…

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

A Zulus oddał wła­dzę, bo na­de­szły nowe czasy w Gnieź­dzie. Nie było już Ptasz­ni­ka, nikt nie sta­no­wił już wła­dzy nad­rzęd­nej. Nikt by go nie ochro­nił przed Bak­sem. A sam Zulus by nie po­do­łał roli przy­wód­cy stada.

Po­ka­zuj takie rze­czy, Ma­ra­sie, w tek­ście. Dla mnie takie rze­czy są naj­cie­kaw­sze. Bez nich scena po­dzia­łu wła­dzy wy­pa­dła szla­chet­nie, ale co­kol­wiek pusto.

I jesz­cze w kwe­stii tych wek­to­rów czasu u Ob­cych. Wiesz, że takie roz­wią­za­nia kie­ru­ją czy­tel­ni­ka ku “Hi­sto­rii two­je­go życia” Chian­ga i to za­wie­sza po­przecz­kę bar­dzo wy­so­ko? ;)

Co­bol­dzie! To tylko ma­ra­so­wy tekst na kon­kurs Sowy i Skow­ron­ki. Gdzie mi tu z ge­nial­nym opo­wia­da­niem Chian­ga wy­jeż­dżasz. Poza tym jego kon­cep­cja jest o wiele bar­dziej zło­żo­na. 

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Ale mnie na­praw­dę wkrę­cił kon­cept, że pierw­szy na­po­tka­ny agre­syw­ny Kac­pe­rek był tak na­praw­dę ostat­nim, który się bro­nił przed za­gła­dą. Stąd cie­kaw je­stem, jacy by­li­by Ci pierw­si, spo­tka­ni na końcu. A wła­ści­wie bar­dziej, niż od­po­wie­dzi na to py­ta­nie, ocze­ki­wał­bym jego moc­niej­sze­go po­sta­wie­nia i kilku pro­po­zy­cji do wy­bo­ru. I gdyby jesz­cze te pro­po­zy­cje jakoś sub­tel­nie ko­re­spon­do­wa­ły z cha­rak­te­ra­mi wy­po­wia­da­ją­cych je po­sta­ci, to już w ogóle miał­byś mnie ku­pio­ne­go.

Z każ­dym po­dob­nym ko­men­ta­rzem ża­łu­ję bar­dziej i bar­dziej, że wy­cią­łem pewne sceny. A w li­mi­cie i tak się prze­cież nie zmie­ści­łem.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Panie Maras, może warto w takim razie spró­bo­wać z roz­bu­do­wa­niem tego opo­wia­da­nia? :) Osta­tecz­nie i tak w wy­ma­ga­nia kon­kur­so­we się nie wpi­su­je, więc ter­min i “re­gu­ła nie­in­ge­ren­cji” nie obo­wią­zu­je. 

Pro­wo­ka­cja: Maras za­wsze obie­cu­je, że póź­niej roz­bu­du­je. I co?

A wi­dzisz, Co­bol­dzie. Taką “Drugą stro­nę oso­bli­wo­ści” od­da­łem do re­mon­tu, “W Mie­sią­cu Godów” jest roz­bu­do­wa­ne ale nie wrzu­ca­łem już, bo nikt tam od roku nie za­glą­da. Ten tekst po­sze­rzę na­to­miast zaraz po za­koń­cze­niu kon­kur­su. Ty pro­wo­ka­to­rze.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Jeśli mogę coś ra­dzić, bo wspo­mi­na­łeś, że nie mo­żesz coś tra­fić w mój gust – naj­bar­dziej tra­fi­łeś pierw­szym opo­wia­da­niem na por­ta­lu, bo tam było naj­wię­cej psy­cho­lo­gii w po­sta­ciach bo­ha­te­rów. Po­tra­fisz tak pisać – z głę­bią i sub­tel­no­ścią, a po­do­ba­ło się wtedy prze­cież nie tylko mnie. Po­cią­gnął­bym w tym kie­run­ku.

Mam na warsz­ta­cie takie opo­wia­da­nie, Co­bol­dzie. Na nim sie sku­piam. To kli­ma­tycz­ne scien­ce-fic­tion ko­smicz­ne bli­skie­go za­się­gu. Niby miała być na UFO ale ra­czej spró­bu­ję w Sil­ma­ri­sie lub Bia­łym Kruku. Bo nie wy­ro­bię. Jeśli miał­byś czas i ocho­tę mogł­bym wrzu­cić na “betę” (nie chcę robić bety nor­mal­nej). Po­dob­ną proś­bę wy­sto­so­wa­łem do STN.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

“Trze­ba cze­kać”, tak? To Ci po­wiem, mr.marasie, że dla mnie to też jest wy­znacz­nik Two­ich moż­li­wo­ści. Cze­kam na po­dob­ne opo­wia­da­nie.

Dzię­ki :) Wła­śnie piszę znacz­nie lep­sze ;)

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Po­wo­li zbli­żam się do końca kon­kur­so­wych opo­wia­dań. I co mamy u Ma­ra­sa, po­sta­po­ka­lip­sę. Lubię te kli­ma­ty, choć Twój po­mysł nie leży do końca w moich upodo­ba­niach. Może to ze wzglę­du na dzie­ci, może z braku ty­po­wych in­for­ma­cji o by­to­wa­niu. To utwór typu dra­mat psy­cho­lo­gicz­ny, bez wgłę­bia­nia się w po­trze­by fi­zjo­lo­gicz­ne, bo cięż­ko na­zwać krót­kie info o dawno zu­ży­tych ba­te­riach jako coś zgłę­bia­ją­ce­go temat, dla mnie – szko­da. Je­stem zwo­len­ni­kiem mo­de­lu Abra­ha­ma Ma­slo­wa i jego pi­ra­mi­dy po­trzeb, nie ma mowy o speł­nia­niu innej po­trze­by, nawet tak waż­nej, jak bez­pie­czeń­stwo, jeśli nie ma się speł­nio­nych naj­pierw po­trzeb fi­zjo­lo­gicz­nych. Wiem, to wszyst­ko jakoś pew­nie funk­cjo­nu­je, a Autor sku­pił się na czymś innym, i jest to rzecz gu­stów, ale wła­śnie – nie moich.

To także po­mysł na coś wię­cej, niż tak krót­kie opo­wia­da­nie. Swoją drogą prze­kro­czy­łeś limit, czyli nie speł­ni­łeś wa­run­ku kon­kur­so­we­go. Wy­da­je się, że dla peł­nej per­spek­ty­wy po­trze­ba znacz­nie wię­cej zna­ków, pew­nie można by to po­cią­gnąć nawet w mini po­wieść.

Do­brze na­pi­sa­ne, ale chyba prze­sta­nę o tym pisać pod opo­wia­da­nia­mi, bo coraz wię­cej osób na por­ta­lu pisze do­brze i prze­sta­je to być ja­kimś spe­cjal­nym wy­róż­ni­kiem.

Fajny po­czą­tek, po­do­bał mi się, resz­ta już mniej.

Po­zdra­wiam.

 

Dzię­ki, Dar­co­nie za ko­men­tarz. Oczy­wi­ście po­sta­po to jest tylko umow­nie. Nie było moim celem sku­pie­nie się na kwe­stiach lo­gi­stycz­nych, ale nie jest to rów­nież, jak twier­dzisz, opo­wia­da­nie skon­cen­tro­wa­ne na psy­cho­lo­gicz­nych aspek­tach (któ­rych brak nie­któ­rzy mi nawet za­rzu­ci­li). To pro­sta opo­wieść o na­dziei osnu­ta na dosyć kar­ko­łom­nym po­my­śle scien­ce-fic­tion.

Dzię­ku­ję za miłe słowa, a uwagi biorę do serca. Cie­szę się, że cho­ciaż po­czą­tek przy­padł do gustu. I masz rację, bę­dzie z tego coś dłuż­sze­go.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Ko­lej­ne doby mi­ja­ły Zu­lu­so­wi na sowim czu­wa­niu, prze­spa­nych dniach i wie­czo­rach[+,] pod­czas któ­rych ob­ser­wo­wał lub za­ga­dy­wał Agraf­kę.

Mnie się po­do­ba­ło :)

W za­sa­dzie Kac­per­ki wy­glą­da­ją cał­kiem nie­groź­nie, snują się po ko­ry­ta­rzach i tyle. Niby ro­zu­miem, że to jakaś in­wa­zja i w ogóle, ale nie bar­dzo to widzę. I chyba przez tę nazwę cały czas mia­łam wra­że­nie, że zaraz okażą się przy­ja­zny­mi dusz­ka­mi ;)

Czy­ta­ło mi się bar­dzo do­brze.

Fajne :)

 

Przy­no­szę ra­dość :)

Dzię­ku­ję, Anet, za lek­tu­rę i ko­men­tarz :). No i cie­szę się oczy­wi­ście, że się po­do­ba­ło. 

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Bar­dzo cie­ka­wy po­mysł. Jak za­uwa­żył ktoś w ko­men­ta­rzach po­wy­żej, temat po­dró­ży w cza­sie za­wsze jest ry­zy­kow­ny. Przy­znam szcze­rze, że sf nie jest moim ulu­bio­nym ga­tun­kiem (na ogół gubię się w róż­nych tech­ni­ka­liach z za­kre­su fi­zy­ki), ale Twoje opo­wia­da­nie mnie wcią­gnę­ło. Zro­zu­mia­łem (chyba) ogól­ną za­sa­dę prze­ciw­staw­nych wek­to­rów, ale cięż­ko mi to sobie jed­nak wy­obra­zić w prak­ty­ce. Skoro czas Kac­per­ków pły­nie od­wrot­nie, to je­że­li pierw­szy spo­tka­ny przez ludzi Kac­pe­rek (który jest na­praw­dę ostat­nim) ata­ku­je ich i za­bi­ja, to w wek­to­rze czasu Kac­per­ków po­wi­nien ich zabić, a potem oży­wio­nych za­ata­ko­wać? 

Chęt­nie prze­czy­tał­bym pełną wer­sję.

Dzię­ku­ję za lek­tu­rę i opi­nię. Ko­lej­ny za­do­wo­lo­ny czy­tel­nik, to i autor za­do­wo­lo­ny. Co do opi­sa­nej przez Cie­bie sy­tu­acji. Ow­szem, Kac­pe­rek za­bi­ja, potem jego prze­ciw­nik (czło­wiek) “ożywa”… Ale na wek­to­rze czło­wie­ka bie­gną­cym w drugą stro­nę jest on już mar­twy. To jest cho­ler­nie cięż­ki do wy­ja­śnie­nia po­mysł. Ale dzię­ki temu, sporo czy­tel­ni­ków pro­wa­dzi roz­wa­ża­nia nad tym po­my­słem. I oczy­wi­ście w wer­sji po­sze­rzo­nej in­for­ma­cji wy­ja­śnia­ją­cych mój kon­cept by­ło­by wię­cej.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Cie­ka­we. Po­cząt­ko­wo ja­kieś baj­ko­we, potem na­bie­ra­ją­ce sensu. Po­nu­re, choć "przy­go­do­we". "Przy­go­do­we", choć po­nu­re. Daję cu­dzy­słów, bo to słowo nie do końca pa­su­ją­ce do sce­ne­rii, ale wy­da­je się od­zwier­cie­dlać co trze­ba.

Koń­ców­ka jest dobra – nie wszyst­ko musi mieć "twar­de" za­koń­cze­nie, cza­sem opo­wia­da­nie jest wy­ryw­kiem hi­sto­rii. Spo­dzie­wa­łem się jed­nak cze­goś bar­dziej dra­ma­tycz­ne­go. Na przy­kład tego, że przy­czy­ną wojny ze stro­ny Kac­prów bę­dzie po­msz­cze­nie ja­kiejś stra­ty ze stro­ny ludzi. Albo że to lu­dzie są Kac­pra­mi. Albo… widzę jesz­cze kilka moż­li­wo­ści. Mimo wszyst­ko jest ok.

Sowy i skow­ron­ki wy­da­wa­ły się tro­chę sztucz­ne do mo­men­tu, aż wy­szło na to, ze Ptasz­nik to praw­do­po­dob­nie or­ni­to­log, który jakoś tam chciał nadać dzie­ciom po­czu­cie bycia po­trzeb­ny­mi w świe­cie opa­no­wa­nych przez Kac­pry.

Lukę widzę na­to­miast w spo­so­bie wy­sła­wia­nia się Agraf­ki. Bar­dzo ponad wiek. Niby się zda­rza, ale chyba mo­głeś to jakoś do­grać. Choć na dia­lo­gi nie po­wi­nie­nem ma­ru­dzić, bo sam mam z nimi spore pro­ble­my.

 

"czło­wiek może przejść dzien­nie około czter­dzie­stu ki­lo­me­trów"

 

Nic nie po­wiem, ale wy­wró­cę ocza­mi :P

 

PS. Jest miej­sce na pro­log i na epi­log w for­mie osob­nych tek­stów.

Dzię­ki, Wil­ku-Zi­mo­wy, za od­wie­dzi­ny i fajny, ob­szer­ny ko­men­tarz. Po­mysł jest nieco bar­dziej roz­wi­nię­ty, tylko z cie­ka­wo­ści i przy­zwo­ito­ści cze­kam na wer­dykt kon­kur­so­wy, bo tekst i tak prze­kro­czył limit, a wszy­scy mówią, że jest za mało, więc jak tu ciąć.

Agraf­ka to pięt­na­sto­let­nia pry­mu­ska z nauk ści­słych. Myślę, że jej za­cho­wa­nie świad­czy o tym, że jest nad wiek roz­wi­nię­ta i gada jak tzw. sta­ra-mło­da.

Te 40 km to dy­stans w “po­sta­po­ka­lip­tycz­nym” świe­cie opa­no­wa­nym przez ob­cych. Wilki prze­bie­ga­ją pew­nie z trzy ma­ra­to­ny dzien­nie.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

A wi­dzisz, na po­cząt­ku tekst mia­łem wra­że­nie, ze to grupa w wieku 10-12 lat. Potem padło w tek­ście owo 12. Teraz wspo­mi­nasz o 15, ale 15-lat­ko­wie już nie­ko­niecz­nie tak łatwo we­szli­by w po­dział na “pta­sie dru­ży­ny”. Nie ta grupa wie­ko­wa. to już le­piej trzy­mać się tego, że jed­nak nie aż taki wiek, ale jedna osoba “nad swój wiek”.

Co do prze­miesz­cza­nia się w świe­cie po­sta­po­ka­lip­tycz­nym. Nawet za­kła­da­jąc ostroż­ność, w mie­ście, w któ­rym za­ni­kła ak­tyw­ność cy­wi­li­za­cyj­na mamy pła­skie, równe pod­ło­że, brak prze­chod­niów, któ­rych trze­ba omi­jać, brak przejść , na któ­rych trze­ba uwa­żać, brak świa­teł, na które trze­ba cze­kać…

Ale to już takie dys­ku­sje aka­de­mic­kie. Tek­sto­wi to nie szko­dzi.

Tym bar­dziej, że ta­ta-po­li­cjant brał dane z ży­ją­ce­go mia­sta albo i te­re­nu.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Pi­sa­łem już wcze­śniej. Tam była grupa dzie­ci ok 11/12 (np. Korek)-16/17 (Baks) lat. Ci naj­star­si stali na wyż­szych szcze­blach dra­bi­ny w gnieź­dzie. Co do po­dzia­ły na pta­sie dru­ży­ny… Hmm. Wy­star­czy spoj­rzeć w co “bawią się” har­ce­rze, czę­sto nawet 18 letni i star­si.

 

Macie rację, te 40 km to śred­nia jaką wy­cią­gną­łem z da­nych w necie. Nor­mal­ny facet, kry­ją­cy się ra­czej niż ma­sze­ru­ją­cy swo­bod­nie. Pew­nie ok. 10 h mar­szu mak­sy­mal­nie. Śred­nia pew­nie ok 4-6 km/h. Wy­cho­dzi te 40 km dzien­nie?

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Har­ce­rze nie biorą tych nazw tak do­słow­nie, a tu jest wra­że­nie jakby dzie­ci wła­snie tak do tego pod­cho­dzi­ły.

Co do ki­lo­me­trów: py­ta­nie czy wy­cho­dzę czy mogę wy­cho­dzić? Bo jed­nym jest ile się zrobi w takim, a nie innym try­bie życia, a ile gdy ten tryb gwał­tow­nie się zmie­ni. Plus jaka była kon­dy­cja or­ni­to­lo­ga. 6 na go­dzi­nę poza mia­stem, na te­re­nie pła­skim, po­win­no być śred­nią. 4 km/h to taki po­wol­ny spa­ce­rek, jaki lu­dzie upra­wia­ją w ga­le­riach han­dlo­wych.

I would pre­fer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/

No ale w opo­wia­da­niu mło­dzież po­czu­wa się do swo­jej roli. Bycie Sową w tam­tej gru­pie, to w sumie wy­róż­nie­nie, pre­stiż, od­po­wie­dzial­ność. Po­ka­za­łem, że to Sowy wczu­wa­ją się w swoje za­da­nie i rolę. Przy­znasz, że chęć przy­na­leż­no­ści do grupy, bycie lep­szym od resz­ty, to cecha czę­sta u na­sto­lat­ków (har­cer­stwo, sub­kul­tu­ry, kluby it.d.)

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Ma­ra­sie, prze­czy­ta­łam na te­le­fo­nie, więc nie mia­łam szan­sy ni­cze­go sobie za­zna­czyć. Dla­te­go jed­nak po­sta­no­wi­łam czy­tać na te­le­fo­nie, że za­ło­ży­łam, że nie będę miała dużo do ła­pa­nia. I mia­łam rację – poza kil­ko­ma prze­cin­ka­mi i bra­ku­ją­cym wy­krzyk­ni­kiem, o tu:

“– Chodź­cie ze mną[+!] – za­wo­łał, za­glą­da­jąc do środ­ka…”

…nic nie wpa­dło mi chyba w oko ;)

 

Przy­szłam tu w na­dziei, że znaj­dę ten szcze­gól­ny kli­mat, który za­ser­wo­wa­łeś np. w “Trze­ba cze­kać” czy “W Mie­sią­cu Godów”. I tu nie­ste­ty go nie zna­la­złam. Nie mówię, że opo­wia­da­nie jest złe, po pro­stu nie ma w nim tego cze­goś, co mnie za­uro­czy­ło od pierw­sze­go Two­je­go tek­stu ;)

Tro­chę nie ku­pu­ję tych Kac­per­ków, bo za mało o nich wiem. Fajny jest po­mysł na ich co­fa­nie się w cza­sie, ale co one wła­ści­wie ro­bi­ły lu­dziom? Co ta­kie­go się stało, że aż wy­szła z tego apo­ka­lip­sa? Czemu cały au­to­bus dzie­ci oca­lał, a wszyst­kich do­ro­słych poza Ptasz­ni­kiem szlag tra­fił? No i wła­ści­wie co się z tymi do­ro­sły­mi stało? Par­king i bu­dy­nek nie są usła­ne tru­pa­mi?

Druga kwe­stia – z kon­tek­stu wy­ni­ka, że oni tro­chę tam sie­dzie­li. Przy­naj­mniej kilka ty­go­dni, praw­da? No to co oni jedli w tym cza­sie? Bo jed­nak kil­ka­dzie­siąt gąb do wy­kar­mie­nia swoje robi, nawet jeśli to dzie­ci…

Tro­chę też dziwi opa­no­wa­nie i roz­są­dek dzie­cia­ków, nawet jeśli to lau­re­aci olim­piad. Nikt nie tę­sk­ni za ro­dzi­ca­mi? Nikt nie osza­lał ze stra­chu, nikt nie pła­cze po nocy? Agraf­ka serio nie boi się ani nie brzy­dzi trupa? Nawet osi­łek oka­zu­je się mieć sporą dawkę ro­zu­mu, a Zulus nader roz­sąd­nie roz­dzie­la dobra otrzy­ma­ne od Ptasz­ni­ka… No ale na swój spo­sób od­świe­ża­ją­ce też było po­czy­tać jak dzie­ci wła­śnie sobie radzą, za­miast wpa­dać w hi­ste­rię i się tłuc ;)

Prze­pra­szam, jeśli cze­goś nie zro­zu­mia­łam, czy­ta­łam o ja­kiejś trze­ciej w nocy.

 

Ogól­nie cie­ka­wie się czy­ta­ło, płyn­nie, re­la­cje mię­dzy bo­ha­te­ra­mi choć pro­sto od­da­ne to wy­szły ok, same po­sta­cie też do­brze za­ry­so­wa­ne. Wszel­kie rze­czy, które “mo­gły­by być lep­sze” skła­dam na karb li­mi­tu i ter­mi­nów ;)

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Dzię­ku­je, Jo­se­he­im, za lek­tu­rę i ob­szer­ny ko­men­tarz. Oczy­wi­ście, opo­wia­da­nie może być lep­sze i mam na­dzie­ję, że po uzu­peł­nie­niu sta­nie się lep­sze. Może już nie na por­ta­lu.

Oczy­wi­ście żal, że za­bra­kło “ma­ra­so­we­go” kli­ma­tu. Ostat­nio jed­nak po­sze­dłem za bar­dzo w kli­mat ("Druga śmierć Ke­wel­la") i opo­wia­da­nie umiar­ko­wa­nie się spodo­ba­ło. Oczy­wi­ście ten tekst po­wsta­wał tro­chę na wa­riac­kich pa­pie­rach i nie po­ra­dził sobie z li­mi­tem po­mi­mo ostrych cięć. Je­stem za­sko­czo­ny, że z po­wo­du prze­kro­cze­nia li­mi­tu nie wy­le­ciał z kon­kur­su.

Mam z tym opo­wia­da­niem pe­wien pro­blem. Wy­da­wa­ło mi się, że jest opar­te na dosyć cie­ka­wym po­my­śle. Nar­ra­cja i styl w sumie ty­po­we dla mnie i za­zwy­czaj to w miarę funk­cjo­no­wa­ło ku sa­tys­fak­cji czy­tel­ni­ka i au­to­ra. Tym razem jed­nak tekst niby się po­do­ba, niby zajął nawet trze­cie miej­sce w kon­kur­sie (cho­ciaż or­ga­ni­za­to­rzy wspo­mi­na­li, że z trze­cim miej­scem była ostra dys­ku­sja i brak kon­sen­su­su, a gdyby Rybak zdą­żył, to by mnie z po­dium zrzu­cił), ale ni­ko­mu się nie po­do­ba "za bar­dzo" i to po­dium jest za­sta­na­wia­ją­ce.

O tym, co jedli, już pi­sa­łem. To ogrom­ny kom­pleks ho­te­lo­wy. Są kuch­nie, chłod­nie, spi­żar­nie, re­stau­ra­cje, bary, ka­wiar­nie, au­to­ma­ty z je­dze­niem, lo­dów­ki w po­ko­jach, a Ptasz­nik robi jesz­cze wy­pa­dy poza kom­pleks.

Tro­chę czasu już upły­nę­ło, dzie­ci się uspo­ko­iły, wy­pła­ka­ły, tro­chę po­go­dzi­ły z losem i ko­niecz­no­ścią walki o wła­sne życie.

O tym, jak za­bi­ja­ły Kac­per­ki i dla­cze­go były groź­ne na­pi­sa­łem wię­cej w wy­cię­tych frag­men­tach, tutaj cięż­ko było opi­sy­wać cały świat, za­cho­wa­nie dzie­ci i życie co­dzien­ne w de­ta­lach. Wia­do­mo, ter­min, limit, te­ma­ty­ka. Miała to być pro­sta opo­wieść o na­dziei.

Aha. Nie ma tru­pów. Lu­dzie w ze­tknię­ciu z Kac­per­ka­mi "roz­pły­wa­li się w fio­le­to­wych ob­ło­kach" jak wspo­mnia­łem w tek­ście.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Tadam, do­tar­łam z kil­ko­ma sło­wa­mi re­cen­zji za­miast zwy­kłe­go po­hu­ki­wa­nia ;)

 

No więc jest tak: rany, jak mi się po­do­bał ten kon­cept z od­wró­co­nym cza­sem… Ja go w ogóle bar­dzo lubię od tych pra­daw­nych eonów, kiedy prze­czy­ta­łam “Po­nie­dzia­łek za­czy­na się w so­bo­tę” i się w tej książ­ce za­ko­cha­łam. Świet­nie ten ele­ment świa­to­twór­stwa pro­wa­dzisz, a on jest sza­le­nie cie­ka­wym wy­ko­rzy­sta­niem mo­ty­wu luźno za­da­ne­go w te­ma­cie i wła­śnie dla­te­go bar­dzo bar­dzo lob­bo­wa­łam za umiesz­cze­niem tego tek­stu na po­dium. A wybór nie był łatwy, bo po­ziom był za­ska­ku­ją­co wy­so­ki.

Ale ten ka­wa­łek: “Gdzieś tam w przy­szło­ści, czeka nas dzień, w któ­rym się po raz pierw­szy po­ja­wi­ły we­dług swo­je­go czasu. Dzień, który na­stą­pi po nim, to z ich punk­tu wi­dze­nia dzień przed przy­by­ciem na Zie­mię. A dla nas bę­dzie to dzień bez Kac­per­ków. Dzień zwy­cię­stwa…” jest jed­nym z naj­lep­szych ka­wał­ków fan­ta­sty­ki, jakie ostat­nio czy­ta­łam. To jest taki tekst, na któ­rym mózg się trosz­kę za­wie­sza, a za­ra­zem mam po­czu­cie, że to nie tylko fan­ta­stycz­ny kon­cept, sie­dzą­cy sobie na po­wierzch­ni, ale do­tknię­cie cze­goś głęb­sze­go. Jakaś może nawet nie ce­lo­wa me­ta­fo­ra, ale wy­szło wła­śnie tak. Jak prze­czy­ta­łam te słowa, wie­dzia­łam, że choć­byś na­psuł dalej, i tak będę przy­naj­mniej za wy­róż­nie­niem :)

 

Udało Ci się też stwo­rzyć cie­ka­wych bo­ha­te­rów i pro­blem (za­gro­że­nie), choć aku­rat to ostat­nie jest naj­mniej do­pra­co­wa­ne w tek­ście – ale po prze­czy­ta­niu ko­men­ta­rzy ro­zu­miem, że za­wi­nił okrut­ny limit. W każ­dym razie ja wię­cej o Kac­per­kach bym prze­czy­ta­ła i nie mia­ła­bym nic prze­ciw­ko temu, żebyś kie­dyś wrzu­cił pełną wer­sję opo­wia­da­nia.

http://altronapoleone.home.blog

Do­cze­ka­łem :). Dzię­ku­ję za ten roz­bu­do­wa­ny ko­men­tarz.

Cie­szę się, że kon­cept przy­padł Sza­now­nej ju­ror­ce do gustu. Też bar­dzo lubię Stru­gac­kich, a "Po­nie­dzia­łek…" czy­ta­łem nie­ste­ty wieki temu. Kur­czę, nawet nie po­my­śla­łem o tej po­wie­ści pi­sząc swoje opo­wia­da­nie. Muszę sobie ko­niecz­nie po­wtó­rzyć kla­sy­kę.

No a ten frag­ment, który zro­bił takie dobre wra­że­nie – po­wi­nie­nem być chyba za­do­wo­lo­ny z sie­bie i dzię­ku­ję za bar­dzo miłe słowa.

Cie­szę się rów­nież, że aż tak nie po­psu­łem resz­ty i udało się wsko­czyć na po­dium (wiem, wiem, gdyby Sta­ruch zdą­żył i tak by mnie z niego strą­cił).

Po­wo­li i spo­koj­nie do­pra­co­wu­ję usu­nię­te frag­men­ty i do­pi­su­je kilka no­wych. Bo po­mysł i hi­sto­ria są rze­czy­wi­ście nieco szer­sze. A limit i tak prze­kro­czy­łem. Za­zwy­czaj mnie duszą li­mi­ty.

Ale i tak pierw­szeń­stwo mają teraz Re­tro­spek­cje i może kon­kurs Be­ry­la. No i duże scien­ce-fic­tion do któ­re­goś z ma­ga­zy­nów, jeśli okaże się tak dobre, jak mi się wy­da­je, że jest ;)

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

wiem, wiem, gdyby Sta­ruch zdą­żył

Te laury zde­cy­do­wa­nie nie­za­słu­żo­ne. Sta­ruch nie mógł zdą­żyć, bo nawet li­ter­ki nie skrob­nął.

To Rybak, MrMa­ra­sie :).

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

Wy­bacz, Sta­ru­chu, i wy­bacz, Ry­ba­ku. Oczy­wi­ście cho­dzi­ło mi o tego sta­re­go Ry­ba­ka od kor­ni­ków i dzi­ków ;p

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Prze­pra­szam za opóź­nie­nie – byłam pewna, że wszyst­kie tek­sty sko­men­to­wa­łam…

 

Kac­per­ki jako nazwa dla du­chów są prze­uro­cze, aż chcia­ło­by się do­wie­dzieć cze­goś wię­cej, choć zro­zu­mia­łe, że w ra­mach tego tek­stu nie było na to miej­sca i faj­nie, że nie usi­ło­wa­łeś tego wy­ja­śniać na siłę.

Bar­dzo po­do­bał mi się kon­cept z wy­mi­ja­niem się wek­to­rów czasu – nie spo­tka­łam się z tym wcze­śniej (a przy­naj­mniej nie pa­mię­tam ;)

 

W ko­men­ta­rzach prze­wi­ja się wątek na­dziei, ale w to aku­rat nie wie­rzę – nawet jak udało im się za­de­ko­wac w ho­te­lu, to za­pa­sy się prę­dzej czy póź­niej skoń­czą i bę­dzie Wład­ca much.

 

Mam tro­chę kło­pot z okre­śle­niem od­bior­cy – mło­dzie­żów­ka to czy nie?

Jak mło­dzie­żów­ka, to chyba dość, ale jak nie – to za­bra­kło mi ja­kie­goś wgry­zie­nia się w psy­chi­kę po­sta­ci, bo dzie­ci po­rzu­co­ne przez do­ro­słych, któ­rzy mieli się nimi opie­ko­wać (Ptasz­nik) to temat wdzięcz­ny i ofe­ru­ją­cy dużo moż­li­wo­ści.

I would pre­fer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/

Wy­bacz, że tak na­ci­ska­łem na te ko­men­ta­rze jury, ale czu­łem się lekko za­po­mnia­ny (jak się oka­za­ło słusz­nie ;p).

Dzię­ku­ję za ko­men­tarz i cie­szę się, że ogól­ne wra­że­nia są po­zy­tyw­ne. Cho­ciaż za­sta­na­wiam się jakim cudem wsko­czy­łem na to po­dium.

Kon­cept wek­to­rów czasu w ta­kiej for­mie to moja kon­cep­cja i cie­szę się, że za­in­try­go­wa­ła. Od­po­wied­nie sta­ram się twór­czo roz­wi­nąć.

Od­no­śnie pro­wian­tu – pi­sa­łem po­wy­żej, jak to widzę. I na­dzie­ja na­praw­dę była tu te­ma­tem prze­wod­nim.

Czy to mło­dzie­żów­ka? Śred­nio. Oczy­wi­ście wy­pa­da­ło­by po­głę­bić psy­cho­lo­gię w dłuż­szej for­mie. Mło­dzież w tym tek­ście wy­stę­pu­je chyba ra­czej na za­sa­dach po­dob­nych do tych z "Gry En­de­ra". Oczy­wi­ście za­cho­wu­jąc pro­por­cje.

 

Ps. No to cze­kam już tylko na Bel­la­trix.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

No to się do­cze­ka­łeś :)

Udało Ci się w dość wy­eks­plo­ato­wa­nym te­ma­cie pt. “na­jazd ob­cych na Zie­mię” wy­kre­ować coś zu­peł­nie no­we­go i za­ska­ku­ją­ce­go. Tak, mówię o po­my­śle z wek­to­rem czasu o prze­ciw­nym zwro­cie. Nie tylko sam po­mysł jest zna­ko­mi­ty – rów­nież spo­sób jego przed­sta­wie­nia. Zo­sta­wiasz frag­men­ty ukła­dan­ki w paru miej­scach, a gdy wresz­cie wy­ja­śniasz cały kon­cept usta­mi Agraf­ki, brzmi to na­tu­ral­nie. Po­ru­sza­ją­ca jest rów­nież hi­sto­ria Ptasz­ni­ka. Facet miał dobre in­ten­cje, po­mógł tym dzie­cia­kom w naj­gor­szej chwi­li, ale uda­wał kogoś, kim nie był i to wszyst­ko go w końcu prze­ro­sło. W do­dat­ku udało Ci się mnie za­sko­czyć sceną, gdy go zna­leź­li. Ca­łość bar­dzo ład­nie trzy­ma na­pię­cie, a okre­śle­nie “Kac­per­ki” bar­dzo traf­ne. To, do czego się przy­cze­pię, to po­dział na sowy i skow­ron­ki. Tro­chę widać pre­tek­sto­wość i imo, lekką nie­kon­se­kwen­cję – hu­ma­ni­sta sową a ści­sło­wiec skow­ron­kiem? Wszak to sowa bar­dziej ko­ja­rzy się z nauką, to ści­słow­cy nie śpią po no­cach, prze­pro­wa­dza­jąc eks­pe­ry­men­ty a z kolei skow­ro­nek jest sym­bo­lem na­tchnie­nia (wszak pięk­nie śpie­wa), na­dziei. Nie widzę uza­sad­nie­nia, dla­cze­go u Cie­bie jest od­wrot­nie i mam nie­ja­sne wra­że­nie, że nie prze­my­śla­łeś do końca tej sym­bo­li­ki. I czemu po­sze­dłeś w ste­reo­typ “in­te­li­gent­na dziew­czy­na musi być ruda”?

Nie­mniej, opo­wia­da­nie jest bar­dzo dobre. Gra­tu­lu­ję :)

Udało Ci się w dość wy­eks­plo­ato­wa­nym te­ma­cie pt. “na­jazd ob­cych na Zie­mię”

Czy na pewno ko­smi­ci? ;) 

nie na­pi­sa­łam, że ko­smi­ci, tylko “obcy” :) Tak, widzę tę furt­kę, że rów­nie do­brze obcy mogą być wy­ge­ne­ro­wa­ni przez ludzi. Albo nawet i być ludź­mi :)

Albo mogą to być przy­szli go­spo­da­rze Ziemi :) 

No to się do­cze­ka­łem. I warto było po­cze­kać, żeby od Sza­now­nej Ju­ror­ki "usły­szeć" tak miłe słowa.

Dzię­ku­ję, Bel­la­trix, za te uwagi i spo­strze­że­nia. I bar­dzo się cie­szę, że kon­cept i jego re­ali­za­cję uzna­łaś za udane i in­te­re­su­ją­ce.

Cie­szy mnie rów­nież fakt, że do­strze­gasz i słusz­nie roz­po­zna­jesz dra­mat i dwie stro­ny po­sta­ci Ptasz­ni­ka. Miał w za­mie­rze­niu być taki zwy­czaj­nie ludz­ki: tro­chę dobry, tro­chę zły, tro­chę od­waż­ny i tro­chę tchórz­li­wy. Ze sła­bo­ścia­mi i am­bi­cja­mi. Taki nie­speł­nio­ny bo­ha­ter, szu­ka­ją­cy po­kla­sku cho­ciaż­by za cenę oszu­stwa. Wiel­ki wśród dzie­ci. Ale prze­cież w osta­tecz­nym roz­ra­chun­ku po­stać po­zy­tyw­na i tra­gicz­na.

Co do po­dzia­łu na sowy i skow­ron­ki. Nie do­bie­ra­łem we­dług Two­je­go klu­cza. Tzn. Ptasz­nik nie do­bie­rał we­dług hu­ma­ni­stów czy ści­słow­ców. Po pro­stu (może to szo­wi­ni­stycz­ne tro­chę) dziew­czy­ny jak Agraf­ka, zaj­mo­wa­ły się młod­szy­mi w gru­pie, czyli Skow­ron­ka­mi. A star­si chłop­cy czu­wa­li po no­cach jako Sowy. Takie dosyć ple­mien­ne i "tra­dy­cyj­ne" po­dzia­ły ról. I wiesz, mam frag­ment wy­cię­ty, gdy Agraf­ka chce, żeby Zulus przy­jął ją do Sów, ale on od­ma­wia i stwier­dza, że ta­kich jak ona bar­dziej po­trze­bu­je wśród dzien­nej zmia­ny. Także jako człon­ka trium­wi­ra­tu pil­nu­ją­ce­go Skow­ron­ków.

A czemu była ruda? To nie miał być ste­reo­typ. Chcia­łem nadać jej jakąś fi­zycz­ną cechę cha­rak­te­ry­stycz­ną.

Ps. Czy to byli ko­smi­ci? Na razie nie po­wiem nic wię­cej niż pe­wien fizyk, który na­zwał Kac­per­ki me­ta­wy­mia­ro­wy­mi ta­chio­no­ida­mi ;) 

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Spodo­ba­ło mi się. Do­brze, że jest w Bi­blio­te­ce.

Hej, Ko­ala­75!

 

Faj­nie, że się spodo­ba­ło. Dzię­ki za wi­zy­tę i lek­tu­rę.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Zdzi­wi­łem się, kiedy opo­wia­da­nie do­bie­gło końca. Przy czy­ta­niu stra­ci­łem ra­chu­bę czasu. Mia­łeś mnie już po kilku pierw­szych zda­niach. Wpro­wa­dzi­łeś coś nie­spo­ty­ka­ne­go, a ja chcia­łem zro­zu­mieć co się dzie­je. 

Świet­ny po­mysł na dzie­ci, pró­bu­ją­ce prze­trwać w trud­nym świe­cie. Ogrom­ny plus za po­stać Ptasz­ni­ka, on był świet­nie wy­kre­owa­ny. Mój ulu­bie­niec ;) Po­sta­cie du­chów, na­zwa­ne przez dzie­ci “Kac­per­ki” by zni­we­lo­wać choć tro­chę strach, też ge­nial­ne. Przed­sta­wi­łeś wiele cie­ka­wych kon­cep­cji i po­rwa­łeś w wir wy­da­rzeń.

Je­dy­ne co mi się nie po­do­ba­ło to za­koń­cze­nie. Jest po pro­stu OK, ale w mojej opi­nii od­sta­je od całej resz­ty. A może po pro­stu za bar­dzo za­to­pi­łem się w hi­sto­rii i chciał­bym czy­tać dalej? 

Po­zdra­wiam!

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Hej, hej, Młody Pi­sa­rzu!

 

Przy czy­ta­niu stra­ci­łem ra­chu­bę czasu. Mia­łeś mnie już po kilku pierw­szych zda­niach. Wpro­wa­dzi­łeś coś nie­spo­ty­ka­ne­go, a ja chcia­łem zro­zu­mieć co się dzie­je. 

– a to bar­dzo faj­nie, cie­szę się.

 

Świet­ny po­mysł na dzie­ci, pró­bu­ją­ce prze­trwać w trud­nym świe­cie. Ogrom­ny plus za po­stać Ptasz­ni­ka, on był świet­nie wy­kre­owa­ny. Mój ulu­bie­niec ;) Po­sta­cie du­chów, na­zwa­ne przez dzie­ci „Kac­per­ki” by zni­we­lo­wać choć tro­chę strach, też ge­nial­ne. Przed­sta­wi­łeś wiele cie­ka­wych kon­cep­cji i po­rwa­łeś w wir wy­da­rzeń.

– sam po­mysł z „cza­sa­mi”, tro­chę po­dob­ny do „Kursu na zde­rze­nie” Bay­leya, ale jed­nak nie­ko­niecz­nie, sam lubię. A Ptasz­nik to rze­czy­wi­ście po­stać tra­gicz­na. Faj­nie, że wcią­gnę­ło.

 

Je­dy­ne co mi się nie po­do­ba­ło to za­koń­cze­nie. Jest po pro­stu OK, ale w mojej opi­nii od­sta­je od całej resz­ty. A może po pro­stu za bar­dzo za­to­pi­łem się w hi­sto­rii i chciał­bym czy­tać dalej? 

 

– a wi­dzisz, Młody Pi­sa­rzu, w „Hu­sa­rzu…” i „Wła­sny­mi…” po­do­ba­ły Ci się naj­bar­dziej za­koń­cze­nia (fi­na­ło­we sceny), a tutaj za­koń­cze­nie nie przy­pa­so­wa­ło. Może kie­dyś uda mi się stwo­rzyć opo­wia­da­nie pełne i za­do­wa­la­ją­ce na całej dłu­go­ści ;).

 

Wi­dzia­łem, że wrzu­ci­łeś nowy tekst na por­tal, za­ko­lej­ko­wa­łem i przej­rza­łem wstęp­nie, więc spo­dzie­waj się tam na­dej­ścia no­so­roż­ca. Nie znasz dnia ani go­dzi­ny.

Po­zdra­wiam!

 

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Wi­dzia­łem, że wrzu­ci­łeś nowy tekst na por­tal, za­ko­lej­ko­wa­łem i przej­rza­łem wstęp­nie, więc spo­dzie­waj się tam na­dej­ścia no­so­roż­ca. Nie znasz dnia ani go­dzi­ny. 

Z chę­cią po­wi­tam no­so­roż­ca i zo­ba­czę, jak tra­tu­je mój tekst :) 

 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Nowa Fantastyka