- Opowiadanie: Finkla - Hipoteza wyrodnego rodzica

Hipoteza wyrodnego rodzica

Za­zwy­czaj uni­kam re­tro­spek­cji, tym razem tekst na nich ba­zu­je. Za­pra­szam do lek­tu­ry. :-)

 

Dzien­ni­czek zmian: na bie­żą­co po­pra­wia­łam różne dro­bia­zgi typu usu­nię­cie po­wtó­rze­nia czy do­dat­ko­we kilka słów, żeby coś tam uwy­pu­klić. Nic, co wy­ma­ga­ło­by po­now­nej lek­tu­ry.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Hipoteza wyrodnego rodzica

Pro­log

Tomek wszedł do klubu, szyb­ko ob­rzu­cił wzro­kiem wnę­trze. Wpraw­ne oko łowcy la­cho­nów za­trzy­ma­ło się na dwóch du­pen­cjach. Ta wyż­sza, sza­tyn­ka, miała minę nie­złej xeny, ale blon­dyn­ka spra­wia­ła sym­pa­tycz­ne wra­że­nie i uśmie­cha­ła się za­chę­ca­ją­co. Obie są­czy­ły ko­lo­ro­we drin­ki i wy­glą­da­ły na do­sta­tecz­nie wsta­wio­ne, żeby za­chwy­cać się naj­bar­dziej pry­mi­tyw­ny­mi szta­pla­mi.

Łowca upew­nił się, że bre­lo­czek przy klu­czy­kach do cip­ko­wo­zu jest do­sko­na­le wi­docz­ny, i ru­szył ba­je­ro­wać.

 

***

 

W pierw­szej chwi­li tytuł mile po­łech­tał jej próż­ność. Pro­szę, pro­szę – do­cze­ka­ła się wła­snej hi­po­te­zy! Ma­de­le­ine chwy­ci­ła książ­kę i za­czę­ła ją nie­cier­pli­wie wer­to­wać w ko­lej­ce do kasy.

Wkrót­ce po­czu­ła, jak krew od­pły­wa jej z twa­rzy, potem na po­licz­ki wy­peł­za­ją pa­lą­ce ru­mień­ce, a w sercu otwie­ra­ją się li­czą­ce sobie ty­sią­ce lat bli­zny. Przez od­no­wio­ne rany try­snę­ły wspo­mnie­nia z tam­te­go strasz­ne­go dnia.

 

Kłu­ją­cy oczy blask zło­te­go ry­dwa­nu wy­bła­ga­ne­go u dziad­ka He­lio­sa. Palce za­ci­śnię­te na lej­cach, twar­dych i gład­kich od co­dzien­ne­go uży­wa­nia. Wy­do­by­wa­ją­cy się z jej gar­dła dziki i obcy wrzask, któ­rym po­ga­nia­ła ru­ma­ki. Czte­ry białe zady po­dry­gu­ją­ce we wspól­nym ryt­mie. Mdlą­cy odór stra­chu. Wiatr szar­pią­cy włosy. Tur­kot kół na wy­bo­istej dro­dze z Ko­ryn­tu i krzy­ki po­go­ni. Cie­płe i mięk­kie rącz­ki obej­mu­ją­ce jej nogi – Mer­me­ros przy­tu­lo­ny do pra­wej, a Feres do lewej. Obez­wład­nia­ją­ca fala ulgi, kiedy konie wresz­cie roz­pę­dzi­ły się na tyle, aby wznieść ry­dwan w po­wie­trze.

A potem dwa bzyk­nię­cia strzał, jedno po dru­gim. I dwa urwa­ne jęki. Dla­cze­go, dla­cze­go ów­cze­sne ry­dwa­ny nie miały osło­ny z tyłu?!

Nawet nie wie­dzia­ła, czyje dło­nie trzy­ma­ły łuki. Dwa, bo strza­ły róż­ni­ły się dłu­go­ścią i ko­lo­rem lotek. Po­dej­rze­wa­ła tego… Nawet w my­ślach nie chcia­ła wy­ma­wiać znie­na­wi­dzo­ne­go imie­nia. Tego ko­zo­jeb­cę, swo­je­go męża i kogoś z jego oto­cze­nia. Może po­ma­ga­ła mu krę­cą­ca tłu­stym tył­kiem suka Kreu­za, może jej oj­ciec… Medea miała po­wo­dy, by po­dej­rze­wać by­łe­go ko­chan­ka. Oczy­wi­ście, że póź­niej pró­bo­wa­ła wskrze­sić dzie­ci, ale żadne zioła nie po­mo­gły – groty strzał po­sma­ro­wa­no jakąś sku­tecz­ną tru­ci­zną; krwią cen­tau­ra, Hydry ler­nej­skiej albo in­ne­go mon­strum… Nie każdy miał do­stęp do tak sil­nych jadów, ale fla­ko­ni­ki zo­sta­ły w pa­ła­cu Kre­ona.

Wiele bez­sen­nych nocy Medea spę­dzi­ła, za­sta­na­wia­jąc się, czy ata­ku­ją­cy ce­lo­wa­li w nią i spu­dło­wa­li, czy też tra­fi­li, gdzie pla­no­wa­li… Ta druga moż­li­wość sta­no­wi­ła ko­lej­ną po­szla­kę ob­cią­ża­ją­cą tego sza­leń­ca, jej by­łe­go. Czło­wie­ka tak krwio­żer­cze­go, że wła­sna ro­dzi­na go wy­gna­ła. Słusz­nie, jak po­ka­zał Chro­nos. Póź­niej­sze plot­ki gło­si­ły, że jej syn­ków za­bi­li Ko­ryn­tia­nie, msz­cząc się za prze­ka­za­nie Kreu­zie ja­ko­by za­tru­tej sukni. Ko­lej­ne ohyd­ne łgar­stwo! Idiot­ka do­sta­ła wy­syp­ki, bo nie otrze­pa­ła szaty z prosz­ku prze­ciw molom.

 

Ma­de­le­ine otar­ła łzy z oczu, przy­cup­nę­ła gdzieś z boku i po­now­nie, tym razem uważ­niej, prze­czy­ta­ła frag­ment z jej pierw­szym, praw­dzi­wym, imie­niem: „«hi­po­te­zę Medei», na­zwa­ną tak od imie­nia jed­nej z naj­gor­szych matek wszech cza­sów”. Do­praw­dy?! Skąd współ­cze­śni mogą o tym wie­dzieć? Lu­dzie tak chęt­nie fe­ro­wa­li wy­ro­ki. Tym chęt­niej, im bar­dziej wy­ko­śla­wio­ne plot­ki le­ża­ły u ich pod­staw. Po­mi­nę­ła pół aka­pi­tu, które przej­rza­ła wcze­śniej, i czy­ta­ła dalej: „Tam Medea uro­dzi­ła Ja­zo­no­wi dzie­ci. Szyb­ko jed­nak stwier­dzi­ła, że Jazon nie jest tym, do któ­re­go pod wpły­wem cza­rów za­pa­ła­ła uczu­ciem, i w od­ru­chu ze­msty (no bo prze­cież Jazon był złym ojcem, a jej przy­szło być matką) za­bi­ła wszyst­kie swoje dzie­ci”. Stek okrut­nych, pod­łych kłamstw! I ani słowa o wia­ro­łom­stwie Aj­so­ni­dy, że też Zeus La­ce­de­moń­ski, prze­śla­dow­ca krzy­wo­przy­sięz­ców go nie po­ka­rał!

 

Ze zło­ścią za­trza­snę­ła książ­kę, nawet nie do­strze­ga­jąc, że za­gi­na kart­ki, zer­k­nę­ła na okład­kę. Oczy­wi­ście! Peter Ja­kiś-tam. Ko­lej­ny sa­miec, tak prze­peł­nio­ny nie­na­wi­ścią do ko­biet, że bez­kry­tycz­nie łyk­nie każdą bzdu­rę, która sta­wia je w złym świe­tle. Zabić wła­sne dzie­ci! Też coś! Żadna matka by tego nie zro­bi­ła. Nie po dłu­giej ciąży, nie po prze­ży­ciu po­ro­du. To oj­co­wie za­wsze go­to­wi byli sprze­dać wła­sne dziec­ko dla do­raź­nych ko­rzy­ści – czy to od­da­jąc je w nie­wo­lę za garść monet, czy to skła­da­jąc w ofie­rze w na­dziei na prze­bła­ga­nie bogów. Tak pró­bo­wał zro­bić Aga­mem­non z Ifi­ge­nią, po­dob­nie chciał uczy­nić ten sza­lo­ny sta­rzec z wy­jąt­ko­wo mi­zo­gi­ni­stycz­nej wschod­niej re­li­gii – bo­daj­że Abra­ham z Iza­akiem. Albo jakiś tam jego krew­niak z So­do­my, który wolał oddać wła­sne córki w ręce bandy gwał­ci­cie­li, niż za­ry­zy­ko­wać, że obcy męż­czyź­ni będą przez nich mo­le­sto­wa­ni.

Ale to męż­czyź­ni spi­sy­wa­li trak­ta­ty, to oni wy­sta­wia­li sztu­ki, to oni dyk­to­wa­li Klio, w co ma wie­rzyć… Bred­nie, ja­ko­by Medea za­mor­do­wa­ła dzie­ci, pe­wien ob­le­śny sta­ruch wy­ssał z brud­ne­go palca, któ­rym do­pie­ro co gme­rał mię­dzy po­ślad­ka­mi smu­kłe­go efeba. Nie było ni­ko­go, kto mógł­by się ująć za skrzyw­dzo­ną – dla ko­chan­ka nie­god­ne­go jej uczuć rzu­ci­ła wła­sną ro­dzi­nę. Przy­naj­mniej za­dba­ła, aby imię oszczer­cy uto­nę­ło w bez­den­nych od­mę­tach za­po­mnie­nia. Naj­pierw prze­ku­pi­ła Mne­mo­zy­nę, a póź­niej znisz­czy­ła każdą kopię jego, wąt­pli­wej ja­ko­ści, dra­ma­tów. Nie­ste­ty, w mię­dzy­cza­sie Eu­ry­pi­des zdą­żył pod­chwy­cić temat, a tego już Medea nie zdo­ła­ła wy­ma­zać z pa­limp­se­stu zbio­ro­wej świa­do­mo­ści Hel­le­nów. Zbyt­nio ce­ni­li sztu­ki syna Mne­sar­cho­sa.

 

Ma­de­le­ine po­trzą­snę­ła głową, pró­bu­jąc prze­pę­dzić z niej wspo­mnie­nia. Po­mo­gło w umiar­ko­wa­nym stop­niu – kur­ty­na opa­dła na naj­czar­niej­sze sceny, ich miej­sce za­ję­ła od­wiecz­na walka prze­ciw­ko sam­cze­mu punk­to­wi wi­dze­nia. To Medea stała za suk­ce­sa­mi Jo­an­ny d'Arc, chi­cho­cząc w kułak, ile­kroć wspo­mi­na­no o bo­skiej in­spi­ra­cji jej misji. Ale wkrót­ce dzie­wu­sze trium­fy ude­rzy­ły do głowy i prze­sta­ła słu­chać rad star­szej cza­row­ni­cy.

A szko­da, potem już Medea nie tra­fi­ła na tak wy­bit­ną uczen­ni­cę. Sta­ra­ła się po­pra­wić los wielu po­ko­jó­wek zbrzu­cha­co­nych przez pana lub pa­ni­cza, któ­re­mu nie mogły od­mó­wić, a potem wy­rzu­ca­nych na bruk za złe pro­wa­dze­nie się. Jed­nak to były po­je­dyn­cze przy­pad­ki, nic nie zmie­nia­ją­ce w za­kła­ma­nym spo­łe­czeń­stwie.

Wtedy za­czę­ła pra­co­wać nad twór­czy­nia­mi, aby kształ­to­wać opi­nie. Bez li­czą­cych się suk­ce­sów – eman­cy­pu­ją­ce pi­sar­ki zle­wa­ły się w masę jed­no­rod­ną jak piach na pu­sty­ni po­zba­wio­nej zie­lo­nych oaz i strze­li­stych skał. Nie­któ­re gąski wo­la­ły opie­wać uroki mał­żeń­skiej idyl­li u boku do­sko­na­łe­go aman­ta. Wresz­cie Medea po­rzu­ci­ła je i przy­łą­czy­ła się do su­fra­ży­stek. Te przy­naj­mniej miały wolę walki!

Cią­gle pa­mię­ta­ła odór pa­lo­nych sta­ni­ków. Ko­ja­rzył jej się ze spo­pie­lo­ny­mi (za­wsze przez krwio­żer­czych sam­ców!) wio­ska­mi. Przy każ­dej de­mon­stra­cji na­le­ga­ła, żeby biu­sto­no­sze po­ciąć na drob­ne ka­wał­ki i ob­rzu­cić nimi wro­gów, ale so­jusz­nicz­ki upie­ra­ły się, że ogień bę­dzie bar­dziej wi­do­wi­sko­wy.

Ale wi­docz­nie jesz­cze nie do­ko­na­ła wy­star­cza­ją­co dużo. Odło­ży­ła książ­kę na naj­bliż­szą półkę i wy­ma­sze­ro­wa­ła z księ­gar­ni.

Czas wy­ko­rzy­stać za­stę­py ko­biet zgro­ma­dzo­nych w par­la­men­tach i pa­le­strach!

 

Epi­log

Tomek wy­szedł z sali zdru­zgo­ta­ny.

W tym związ­ku od sa­me­go po­cząt­ku nic nie szło zgod­nie z pla­nem. To miało być szyb­kie pu­kan­ko bez zo­bo­wią­zań, ale skoń­czy­ło się ciążą. A prze­cież się za­bez­pie­czył! Potem Vio­let­ta oznaj­mi­ła, że re­li­gia za­bra­nia jej abor­cji. Dziw­ne, że cu­dzo­ło­że­nia nie za­bra­nia­ła – du­pen­cja pie­przy­ła się z en­tu­zja­zmem i wy­raź­ną wpra­wą. Matka tak długo wier­ci­ła Tom­ko­wi dziu­rę w brzu­chu, że w końcu się oświad­czył, cho­ciaż prze­ra­ża­ła go per­spek­ty­wa zo­sta­nia mężem i ojcem. Ale ku ogól­ne­mu za­sko­cze­niu Viol­ka od­mó­wi­ła, po­prze­sta­jąc na wspól­nym miesz­ka­niu. Bo śluby są passé! Jej ka­wa­ler­kę, którą Tomek – jak cięż­ki fra­jer – wy­re­mon­to­wał, mieli wy­naj­mo­wać. Osta­tecz­nie za­miesz­ka­ła w niej ta sprze­daj­na suka. Wy­pro­wa­dzi­ła się dwa mie­sią­ce przed po­ro­dem. Bez żad­nej przy­czy­ny, awan­tu­ry – ot, spa­ko­wa­ła ciu­chy, ko­sme­ty­ki i znik­nę­ła. Przez pół roku Tomek, cho­ciaż zmę­czo­ny po ro­bo­cie jak pies, co­dzien­nie za­py­chał (go­dzi­nę w jedną stro­nę), żeby wy­ką­pać Ro­ber­ci­ka. Za­pła­cił za cho­ler­ne chrzci­ny, mimo że sam uwa­żał się za ate­istę. A ty­dzień póź­niej wyjął ze skrzyn­ki we­zwa­nie do sądu.

Na sali roz­praw zna­lazł się sam prze­ciw­ko pię­ciu babom – synka nie za­pro­szo­no. Zresz­tą, i tak jesz­cze nie po­tra­fił po­wie­dzieć „tata”. Żadna z nich nie miała wąt­pli­wo­ści, że matka, ta pa­zer­na kre­tyn­ka nie­zdol­na do za­ło­że­nia ro­dzi­ny, zbroj­na je­dy­nie w ba­za­ro­we cwa­niac­two, le­piej wy­cho­wa chłop­ca. Oj­ciec zo­stał zre­du­ko­wa­ny do port­fe­la.

 

 

 

 

 

Po­sło­wie

Cy­ta­ty po­cho­dzą z książ­ki Pe­te­ra Warda „Hi­po­te­za Medei. Czy życie na Ziemi zmie­rza do sa­mo­uni­ce­stwie­nia?”, w tłu­ma­cze­niu Mo­ni­ki Be­tley.

Koniec

Komentarze

No i pięk­nie!

 

Boże, jak zo­ba­czy­łam autor “Fin­kla”, to serce za­czę­ło mi walić o żebra! Tak czu­łam, że to nie bę­dzie byle co, i się nie za­wio­dłam. :)

Ko­bie­to! Po­tra­fisz grać na emo­cjach!

 

Maj­stersz­tyk! 

 

 

Dzię­ku­ję, Saro. :-)

Nick przy­pra­wia­ją­cy o pal­pi­ta­cje? Strasz­na spra­wa. ;-)

To dla mnie coś no­we­go. Ra­czej czy­tel­ni­cy na­rze­ka­ją, że emo­cji do­sta­li za mało. Do­brze, że tym razem się udało. Albo przy­naj­mniej z Tobą. :-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Bar­dzo przy­jem­ny tekst. Mnie nie po­rwał tak bar­dzo jak Sary (ale to, za­pew­ne, przez ten aspekt, na który spe­cjal­ne­go wpły­wu nie mam ;-)). 

Jeśli cho­dzi o nick… rów­nież do­sta­łem pal­pi­ta­cji, więc coś musi być na rze­czy. 

Od­wró­ce­nie hi­sto­rii i po­le­mi­ka z książ­ką, świet­ne. Motyw bo­gi­ni pro­wa­dzą­cej wojnę z sam­ca­mi, re­we­la­cyj­ny. No strach się bać. 

Tomka szko­da, ale sobie za­słu­żył. 

Po­zdra­wiam i po­wo­dze­nia w kon­kur­sie! :-) 

Ujmę to tak. W trak­cie pierw­sze­go czy­ta­nia z moich ust pa­da­ło: 

“Co za dziw­ka..” “Co ona pier­ni­czy?” “Co za… “ i inne epi­te­ty, któ­rych tu nie przy­to­czę. ;)

Tekst, moim zda­niem, wzbu­dza emo­cje, po­nie­waż ide­al­nie kom­po­nu­je się z rze­czy­wi­sto­ścią. I nie cho­dzi mi o kluby, czy drogi wóz. Nie sku­piasz się na świe­cie ma­te­rial­nym, a na po­glą­dach i za­cho­wa­niach spo­łecz­nych. Przy­wo­łu­jesz nie­na­wi­dzą­ce męż­czyzn fe­mi­nist­ki, a póź­niej po­ka­zu­jesz, jak oj­ciec dziec­ka jest od­py­cha­ny na bok, tyra na synka i na tą pusz­czal­ską cwa­nia­rę. Emo­cje się po­ja­wia­ją, kiedy czy­tel­nik ma swoje zda­nie na ten temat, jest po czy­jejś stro­nie. Ja oso­bi­ście chło­pu współ­czu­łam.

Poza tym świet­na nar­ra­cja.

Po­do­ba mi się to, jak opi­sa­łaś re­alia. Jest jakiś tam klub, jest ja­kieś tam auto i ja­kieś tam cizie. W za­sa­dzie opis świa­ta ubogi w szcze­gó­ły, a jed­no­cze­śnie wy­śmie­ni­ty! Po­ja­wia­ją się słowa, które pa­su­ją do przed­sta­wia­nej rze­czy­wi­sto­ści: la­cho­ny, du­pen­cje, cip­ko­wóz itp. Nie po­trze­bo­wa­łam dłu­gich opi­sów, by wy­obra­zić sobie oto­cze­nie. I na ko­niec dodam, że po­mysł z re­tro­spek­cją zna­ko­mi­ty!

 

Po­zdra­wiam :)

 

Dzię­ku­ję, Ma­Skro­lu. :-)

Na­praw­dę mój nick sta­no­wi zmorę dla kar­dio­lo­gów? Może dla­te­go żaden z por­ta­lo­wych le­ka­rzy dawno nie no­mi­no­wał mo­je­go tek­stu. ;-)

Faj­nie, że było przy­jem­nie.

Lubię od­wra­cać hi­sto­rie. Te po­pu­lar­ne wer­sje wcale nie muszą być praw­dzi­we. Tym bar­dziej, że motyw za­bi­ja­nia wła­snych dzie­ci fak­tycz­nie po­ja­wia się do­pie­ro u Eu­ry­pi­de­sa. Wcze­śniej chyba przyj­mo­wa­no, że za­mor­do­wa­li je Ko­ryn­tia­nie, bo to one wrę­cza­ły księż­nicz­ce za­tru­tą suk­nię.

Tro­chę sobie za­słu­żył, ale nie aż na tyle, IMO. No, tu zo­sta­wiam miej­sce na opi­nie czy­tel­ni­ków. Sami sobie de­cy­duj­cie, po któ­rej stro­nie się opo­wie­dzieć. :-)

 

Saro, tak, zga­dza się – dzi­siej­sze sądy ro­dzin­ne (przy­naj­mniej w Pol­sce) dys­kry­mi­nu­ją fa­ce­tów, czę­sto bez wni­ka­nia w szcze­gó­ły. Bo matka to matka. Ale to pew­nie przy­naj­mniej czę­ścio­wo efekt od­chy­le­nia wa­ha­dła w drugą stro­nę. Przez całe wieki kon­se­kwen­cje nie­chcia­nej ciąży po­no­si­ły głów­nie ko­bie­ty.

Wiesz, Medea też miała tro­chę racji (szcze­gól­nie, jeśli za­ło­ży­my, że to nie ona za­bi­ła dzie­ci) – Jazon przy­się­gał jej mi­łość, ona ze­rwa­ła z ro­dzi­ną i ucie­kła z nim, a on po kilku la­tach chciał się chaj­tać z inną księż­nicz­ką, ślub z Medeą uzna­wał za nie­waż­ny (i Ward wcale o tym nie wspo­mi­na). Zo­sta­wił pierw­szą żonę na lo­dzie – mogła się na by­łe­go wku­rzyć.

Miło mi, że opis świa­ta się po­do­ba.

Słowa czer­pa­łam z ja­kie­goś in­ter­ne­to­we­go słow­ni­ka. Sama o cip­ko­wo­zie wcze­śniej nie sły­sza­łam. ;-)

 

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Sama o cip­ko­wo­zie wcze­śniej nie sły­sza­łam. ;-)

Kill BIlla nie oglą­da­łaś?

 

Opo­wia­da­nie, które nie tylko o czymś opo­wia­da, ale jesz­cze ma coś do po­wie­dze­nia. Już samo to za­słu­gu­je na uwagę. A to, że zo­sta­wiasz miej­sce na in­ter­pre­ta­cję czy­tel­ni­ka, na to, by wy­ro­bił sobie wła­sne zda­nie spra­wia, że tekst tym bar­dziej jest godny po­chwa­ły. No­mi­no­wał­bym, gdy­bym mógł.

 

Uwag do samej fa­bu­ły w za­sa­dzie nie mam. Struk­tu­ra po­praw­na (no, może epi­log pół ciuta za długi).

Chcia­łem na­rze­kać na ten frag­ment:

„Tam Medea uro­dzi­ła Ja­zo­no­wi dzie­ci. Szyb­ko jed­nak stwier­dzi­ła, że Jazon nie jest tym, do któ­re­go pod wpły­wem cza­rów za­pa­ła­ła uczu­ciem, i w od­ru­chu ze­msty (no bo prze­cież Jazon był złym ojcem, a jej przy­szło być matką) za­bi­ła wszyst­kie swoje dzie­ci”.

Ale ro­zu­miem, że to cytat i pre­ten­sje nie do cie­bie. Więc tylko po­bur­czę pod nosem. 

Idiot­ka do­sta­ła wy­syp­ki, bo nie otrze­pa­ła szaty z prosz­ku prze­ciw molom.

Hm… Nie wiem, czym w cza­sach mi­to­lo­gicz­nych od­stra­sza­no mole, ale aby nie la­wen­dą? Bo prze­cież nie naf­ta­li­ną. 

Dzię­ku­ję, None. :-)

“Kill Bill”? Chyba nie oglą­da­łam. Ale tytuł coś mi mówi, więc może jed­nak, dawno temu, w od­le­głej ga­lak­ty­ce…

Cie­szę się, że tekst Ci przy­padł do gustu i aż tyle zalet w nim wi­dzisz.

Jeśli chcesz dać bi­blio­tecz­ne­go klika, to pew­nie zdą­żysz uzu­peł­nić ten bra­ku­ją­cy tekst. ;-)

Praw­da, epi­log wy­szedł przy­dłu­gi, ale chcia­łam wspo­mnieć o wielu rze­czach.

Tak, to cytat, do­kład­nie tak stoi w książ­ce Warda.

Też nie wiem, jak sta­ro­żyt­ni zwal­cza­li mole. Ale pa­mię­taj­my, że Medea była cza­ro­dziej­ką, na pewno dys­po­no­wa­ła sku­tecz­niej­szy­mi środ­ka­mi niż ziół­ka. Może drob­no zmie­lo­na sierść Cer­be­ra?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

w sercu otwie­ra­ją się li­czą­ce ty­sią­ce lat bli­zny

Fra­ze­olo­gizm, który jest w uży­ciu, to: li­czyć sobie X lat.

Zeus Le­ce­de­moń­ski

La­ce­de­moń­ski.

Aj­so­ni­dy

Po pol­sku ra­czej: Aj­zo­ni­dy. (Trans­li­te­ru­jąc) Iasōn → Jazon, więc Aisōn → Ajzon.

 

Jak dla mnie – bez re­we­la­cji.

 

Praw­dzi­we dzie­je Medei, motyw: hi­sto­ria prze­kła­ma­na – tak, tu był po­ten­cjał. Nie wy­ko­rzy­sta­łaś go. Za­miast snuć dra­ma­tycz­ną opo­wieść, szyb­ko pod­su­mo­wu­jesz, co się wy­da­rzy­ło. Od razu od­sła­niasz wszyst­kie karty, po czym prze­cho­dzisz do opisu wście­kło­ści bo­ha­ter­ki, by przy­to­czyć przy­kła­dy nie­spra­wie­dli­wo­ści sys­te­mu pa­triar­chal­ne­go. Przy czym Abra­ham i Lot to taki stan­dar­dzik.

Część opo­wie­dzia­na z punk­tu wi­dze­nia Tomka jest wy­bit­nie mało ory­gi­nal­na. Trud­no, za­pew­ne nie miała być, nie mu­sia­ła. Ważne, że się wkom­po­no­wu­je. Cóż, tutaj też więk­szych emo­cji nie do­świad­czy­łem. Słow­nic­two Tomka cie­ka­we. Iry­to­wa­ło mnie (czyli jed­nak ja­kieś wzru­sze­nia-po­ru­sze­nia były ;]) – uzna­ję to za za­mie­rzo­ny efekt, więc w po­rząd­ku.

 

Plu­sik za fajne na­wią­za­nie do ty­tu­łu książ­ki Warda.

Total re­co­gni­tion is cliché; total sur­pri­se is alie­na­ting.

Dzię­ku­ję, Je­ro­hu. :-)

Ba­bo­le zaraz po­pra­wię. Oprócz Aj­zo­ni­dy/ Aj­so­ni­dy. Sama tego nie wy­my­śli­łam, wzię­łam z ja­kie­goś cy­ta­tu w “Mi­to­lo­gii Gre­ków i Rzy­mian” Ku­bia­ka, więc ra­czej będę się tego trzy­mać.

Nie wiem, czy po­tra­fi­ła­bym wy­ci­snąć z tej hi­sto­rii dra­ma­tyzm, skoro wszy­scy wie­dzą, że te dzie­ci jed­nak zgi­nę­ły. Pró­bo­wa­łam go stre­ścić we wspo­mnie­niach.

Tak, część o Tomku nie miała być ory­gi­nal­na, wprost prze­ciw­nie, chcia­łam, żeby była ge­ne­rycz­na. Pew­nie każdy zna ja­kie­goś Tomka.

Słow­nic­two Tomka. No, świę­tym to on nie mógł być. Za­iste, po­wia­dam Ci, gdyby po­znał swoją żonę, jak mąż po­zna­je nie­wia­stę, do­pie­ro pod­czas nocy po­ślub­nej, nie miał­by ta­kich pro­ble­mów. Gdyby wy­brał ją sta­ran­niej, bez za­kła­da­nia, że za­ry­wa, za­li­cza i za­po­mi­na – też nie.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Oprócz Aj­zo­ni­dy/ Aj­so­ni­dy. Sama tego nie wy­my­śli­łam, wzię­łam z ja­kie­goś cy­ta­tu w “Mi­to­lo­gii Gre­ków i Rzy­mian” Ku­bia­ka, więc ra­czej będę się tego trzy­mać.

Pew­nie Ku­biak cy­to­wał ja­kieś stare tłu­ma­cze­nie “Ody­sei”. Nie upie­ram się jed­nak, różne trans­kryp­cje i trans­for­ma­cje są moż­li­we. Rów­nież i takie nie do końca kon­se­kwent­ne. Na przy­kład po­ja­wia­ją­ca się w Twoim opo­wia­da­niu Mne­mo­zy­na tu i ów­dzie wy­stę­pu­je jako Mne­mo­sy­ne lub Mne­mo­sy­na.

A La­ce­de­mon może być La­ke­daj­mo­nem (ta wer­sja jest w sumie bliż­sza ory­gi­na­ło­wi, ale – we­dług mo­je­go ro­ze­zna­nia – znacz­nie rzad­sza).

Total re­co­gni­tion is cliché; total sur­pri­se is alie­na­ting.

Aż spraw­dzi­łam – to był cytat z Apo­lo­niu­sza Ro­dyj­skie­go.

Praw­da, Mne­mo­zy­na wy­stę­pu­je w tylu wer­sjach, że można sobie wy­bie­rać.

No po­patrz, a ja w ogóle my­śla­łam, że to jest ta La­ce­de­mo­nia, a nie ten…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

A tu pro­szę, płeć też nie musi być sta­bil­na… W ję­zy­ku zu­peł­nie jak w przy­ro­dzie ;)

Total re­co­gni­tion is cliché; total sur­pri­se is alie­na­ting.

Fak­tycz­nie, przy­ro­da ma różne spo­so­by na de­cy­do­wa­nie o płci. Ale żeby po śmier­ci or­ga­ni­zmu? To już per­wer­sja! ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Nie spodo­ba­ło mi się, co wię­cej, nie spodo­ba­ło mi się w dwo­ja­ki spo­sób.

 

Li­te­rac­ko ten tekst jest kawą na ławę. Medea stresz­cza, jak wy­glą­da­ło jej życie, nie ma tu żad­ne­go su­spen­su, cie­ka­wo­ści u czy­tel­ni­ka, nie­pew­no­ści i ocze­ki­wań co do tego, co może się zda­rzyć. Ot, Medea mówi, że było tak i tak, i nara. Część Tomka jest kró­ciut­ka i po­trak­to­wa­na po łeb­kach, także trud­no mu ki­bi­co­wać – wprost mó­wisz, że mamy mu współ­czuć, tyle że ja le­d­wie fa­ce­ta znam i nie wiem, dla­cze­go miał­by być lep­szym opie­ku­nem niż Viola. No i nie wiem, jak on się ma do Medei – mam wra­że­nie, że hi­sto­ria jest do­cze­pio­na do hi­sto­rii bo­gi­nii.

 

Ide­olo­gicz­nie, widzę że chcia­łaś po­ru­szyć fajny temat, w do­dat­ku bli­ski mo­je­mu sercu, bo rów­no­upraw­nie­nie i fe­mi­na­zizm, który wy­ewo­lu­ował z fe­mi­ni­zmu. Ale chyba za­bra­kło tu kil­ku-kil­ku­na­stu ty­się­cy zna­ków, by tekst był czym­kol­wiek wię­cej niż pro­stac­ką wręcz eks­po­zy­cją (pacz­cie, nie­do­bre ko­bie­ty nie po­zwa­la­ją mu za­opie­ko­wać się dziec­kiem). Ow­szem, sta­ty­sty­ki po­ka­zu­ją, że w prze­wa­ża­ją­cej czę­ści spraw to matka otrzy­mu­je opie­kę nad dziec­kiem. Nikt jed­nak nie pro­wa­dzi sta­ty­styk po­ka­zu­ją­cych, ile z tych męż­czyzn fak­tycz­nie pró­bo­wa­ło otrzy­mać wy­łącz­ną opie­kę. A psy­cho­lo­gia jest nie­ubła­ga­na – dziec­ko do pew­ne­go roku życia po­trze­bu­je głów­ne­go opie­ku­na, któ­rym zwy­kle jest matka, bo to ona karmi i spę­dza z dziec­kiem naj­wię­cej czasu. W twoim tek­ście nie widzę po­wo­du, by sym­pa­ty­zo­wać z Tom­kiem – czy Viola była złą matką? Co w sy­tu­acji, gdy oboje ro­dzi­ce są do­bry­mi ro­dzi­ca­mi? Po­win­ni dzie­lić czas dziec­ka po równo? I to jest złe roz­wią­za­nie, bo dziec­ko nie po­sia­da po­trzeb­nej mu sta­bi­li­za­cji. I Tomek, który zo­stał zmu­szo­ny do za­rę­czyn przez matkę (ergo spra­wia wra­że­nie nie­zbyt doj­rza­łe­go) i pła­cze, że je­chał sa­mo­cho­dem go­dzi­nę, żeby wy­ką­pać dziec­ko też nie wy­da­je się typem, który jest naj­lep­szym ojcem świa­ta i za­słu­gu­je na opie­kę nad dziec­kiem bar­dziej niż Viola, która śmia­ła wy­pro­wa­dzić się od niego, mimo że tak się sta­rał (”nie­zdol­na do za­ło­że­nia ro­dzi­ny”, ach, ura­żo­na duma!). I bar­dzo do­brze – czasy się zmie­nia­ją, nie trze­ba mę­czyć się w nie­szczę­śli­wym mał­żeń­stwie, bo co lu­dzie po­wie­dzą. 

 

Ję­zy­ko­wo zda­rza­ją się pe­reł­ki – dużo hu­mo­ru, jak zwy­kle u cie­bie – ale pierw­szy frag­ment brzmi jakby zo­stał na­pi­sa­ny przez kom­pu­ter uda­ją­cy na­sto­lat­ka. Bar­dzo dziw­nie i w kom­plet­nie od­re­al­nio­ny spo­sób.

 

Zabić wła­sne dzie­ci! Też coś! Żadna matka by tego nie zro­bi­ła. Nie po dłu­giej ciąży, nie po prze­ży­ciu po­ro­du.

 

Ile lat ma Medea? Bo trosz­kę na­iw­no-głu­piut­ka jest, wy­gła­sza­jąc takie tezy z takim prze­ko­na­niem. Parę tych matek za­bi­ja­ją­cych wła­sne dzie­ci się zna­la­zło i w swoim kil­ku­ty­sięcz­nym ży­wo­cie po­win­na się z ta­ki­mi spo­tkać.

 

 

co­dzien­nie za­py­chał (go­dzi­nę w jedną stro­nę), żeby wy­ką­pać Ro­ber­ci­ka.

A Viola za­pier­da­la­ła po­zo­sta­łe 23 go­dzi­ny na dobę z Ro­ber­ci­kiem ;)

No i – chyba za­py­lał? Dziw­ne to za­py­cha­nie, pierw­sze sły­szę o uży­ciu tego słowa w takim kon­tek­ście.

 

 

Faj­nie, że wzię­łaś sobie na warsz­tat kon­tro­wer­syj­ny temat, ale nie po­do­bał mi się for­mat, w jaki go wy­ko­rzy­sta­łaś. Za krót­ko, zbyt po łeb­kach, zbyt czar­no-bia­ło.

 

Uści­ski!

www.instagram.com/mika.modrzynska.pisarka/

Dzię­ki, Kam. :-)

Szko­da, że się nie spodo­ba­ło.

Tak, po opu­bli­ko­wa­niu tro­chę się za­czę­łam bać za­rzu­tu, że mówię, a nie po­ka­zu­ję.

Hmm. Chyba nie zmu­szam do opo­wia­da­nia się po stro­nie Tomka – on też nie jest świę­ty. Mo­żesz mu ki­bi­co­wać albo nie, czuj się swo­bod­na w tym wy­bo­rze. ;-)

Do Medei ma się tak, że jej dzia­ła­nia wpły­nę­ły na jego życie.

Chcia­łam po­ka­zać, że Viola była matką, która nigdy nawet nie spró­bo­wa­ła za­ło­żyć ro­dzi­ny. Ja je­stem kon­ser­wa­tyw­na i uwa­żam, że dla brzdą­ca naj­faj­niej jest, jeśli ma w domu i mamę, i tatę. A do tego wie­rzę, że nie po­win­no iść się z kimś do łóżka, jeśli nie chcia­ło­by się z nim potem spę­dzić dłuż­sze­go czasu. OK, spró­bu­ję to odro­bi­nę roz­wi­nąć.

Dla mnie sy­tu­acja, kiedy o wszyst­kim de­cy­du­je jedna stro­na (od mo­de­lu ro­dzi­ny do chrzcin) nie jest zdro­wa. Tomek od mo­men­tu po­czę­cia nie ma już nic do ga­da­nia. Tak, Viola zaj­mu­je się dziec­kiem przez więk­szość jego dnia. Ale ona sama tego chcia­ła.

Styl pro­lo­gu – no, tak sobie wy­obra­żam żar­gon by­wal­ców klu­bów. Prze­sa­dzi­łam?

Wiek i po­glą­dy Medei. A czy je­steś pewna, że fa­na­ty­cy (czy to chrze­ści­jań­scy, czy to mu­zuł­mań­scy, czy to jesz­cze inni) nigdy nie spo­tka­li przy­zwo­ite­go czło­wie­ka z tej dru­giej stro­ny ba­ry­ka­dy? Czy żaden na­zi­sta na po­cząt­ku ka­rie­ry nie szył sobie ubrań u do­sko­na­łe­go ży­dow­skie­go kraw­ca? Czy to w istot­ny spo­sób wpły­nę­ło na zła­go­dze­nie prze­ko­nań?

Za­py­chać a za­py­lać. Sko­rzy­sta­łam z ostat­nie­go słow­ni­ko­we­go zna­cze­nia za­py­cha­nia: “iść gdzieś szyb­ko lub z wy­sił­kiem“. Mam wra­że­nie, że w slan­gu to po­szło bar­dziej w stro­nę jazdy.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Chcia­łam po­ka­zać, że Viola była matką, która nigdy nawet nie spró­bo­wa­ła za­ło­żyć ro­dzi­ny.

Opo­wia­da­nie su­ge­ru­je jed­nak coś in­ne­go. Za­rę­czy­ny się od­by­ły, Tomek i Viola miesz­ka­li razem – próba za­ło­że­nia ro­dzi­ny była. W do­dat­ku Tomek gar­nął się do spra­wy rów­nie go­rą­co, co Viola – za­rę­czy­ny wy­mu­si­ła matka, cały aka­pit jest zresz­tą w tonie “no, ja się wy­si­li­łem, a ta baba nie do­ce­ni­ła łaski pana”. Ale tu pro­ble­mem jest zbyt­nie stresz­cze­nie wy­da­rzeń, brak tego, co pew­nie mia­łaś w gło­wie, a bez tego trud­no wy­peł­nić sobie luki w hi­sto­rii.

 

Chyba nie zmu­szam do opo­wia­da­nia się po stro­nie Tomka

Nar­ra­cja Tomka jed­nak su­ge­ru­je winę Violi: pa­zer­na kre­tyn­ka nie­zdol­na do za­ło­że­nia ro­dzi­ny, zbroj­na je­dy­nie w ba­za­ro­we cwa­niac­two. To je­dy­ne in­for­ma­cje, jakie mamy na temat dziew­czy­ny. Nie wi­dzi­my jej za­cho­wa­nia, nie wi­dzi­my żad­nych scen z nią – bo wszyst­ko jest stresz­cze­niem. Nie po­sia­da­my więc żad­nej opo­zy­cji do nar­ra­cji Tomka, która mo­gła­by spra­wić, by czy­tel­nik mógł wy­ro­bić sobie wła­sne zda­nie. Bar­dzo za­szko­dzi­ła temu tek­sto­wi forma opo­wia­da­nia.

 

Dla mnie sy­tu­acja, kiedy o wszyst­kim de­cy­du­je jedna stro­na (od mo­de­lu ro­dzi­ny do chrzcin) nie jest zdro­wa. Tomek od mo­men­tu po­czę­cia nie ma już nic do ga­da­nia.

 

I to jest dla mnie cie­kaw­sze niż całe twoje opo­wia­da­nie, w do­dat­ku mniej skraj­ne i po­zo­sta­wia­ją­ce miej­sce na in­ter­pre­ta­cję. Ty nie dość, że po­le­cia­łaś po ste­reo­ty­pach, to jesz­ce zro­bi­łaś to po łeb­kach. Bar­dzo szko­da, bo pi­sar­ką je­steś zdol­ną i wiem, że po­tra­fi­ła­byś na­pi­sać to w nie czar­no-bia­ły spo­sób.

 

Styl pro­lo­gu – no, tak sobie wy­obra­żam żar­gon by­wal­ców klu­bów. Prze­sa­dzi­łam?

Mnie tro­chę mier­zi­ło, choć to rzecz jasna su­biek­tyw­ne wra­że­nie. Wła­śnie dla­te­go, bo wy­glą­da­ło jak­byś wzie­ła te słowa z ja­kie­goś lo­so­we­go ge­ne­ra­to­ra slan­gu.

 

nigdy nie spo­tka­li przy­zwo­ite­go czło­wie­ka z tej dru­giej stro­ny ba­ry­ka­dy?

Medea jed­nak­że stwier­dza tutaj fakt – żadna matka nigdy nie za­bi­ła­by swo­je­go dziec­ka. Ten fakt kom­plet­nie nie ma po­par­cia w rze­czy­wi­sto­ści i osoba, która żyje na tym świe­cie kilka ty­się­cy lat nie może po­wie­dzieć cze­goś ta­kie­go.

 

No, na ko­niec, mam na­dzie­ję, że się nie gnie­wasz. Jakby opo­wia­da­nie było słabe, to bym po­rzu­ci­ła bez ko­men­ta­rza, a jed­nak z przy­jem­no­ścią nad nim dys­ku­tu­ję :) 

www.instagram.com/mika.modrzynska.pisarka/

OK, na­pi­szę wy­raź­niej, że Viola nie przy­ję­ła oświad­czyn, cho­ciaż przez parę mie­się­cy miesz­ka­ła razem z Tom­kiem.

Hmm. Masz rację, że Violę po­ka­zu­ję je­dy­nie ocza­mi Tomka. Ale z Ja­zo­nem jest to samo. Może Medea nie była dobrą żoną… No trud­no, to już za duża zmia­na, żeby przy tym maj­stro­wać.

Ej, ge­ne­ra­tor slan­gu nie był lo­so­wy! Sta­ran­nie wy­bie­ra­łam słowa, wgłę­bia­łam się w niu­an­se róż­nic mię­dzy bla­cha­rą, bar­bie a du­pen­cją. ;-)

Ka­te­go­rycz­ne twier­dze­nia Medei. Eeee, pa­mięć ludz­ka jest za­wod­na. Wy­par­ła nie­wy­god­ne fakty. Zresz­tą, ra­czej ob­ra­ca­ła się w bab­skich śro­do­wi­skach, roz­ma­wia­ła z ko­bie­ta­mi, bo za fa­ce­ta­mi nie prze­pa­da­ła… Przez więk­szość życia miała nie­re­pre­zen­ta­tyw­ną próbę.

No co Ty?! Pew­nie, że się nie gnie­wam. Lubię roz­ma­wiać o swo­ich tek­stach, a z lau­rek nie­wie­le się można na­uczyć. Of­fto­py też lubię, pra­wie jak Sta­ruch. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Bę­dzie tro­chę krót­ko, bo i kru­cho u mnie z cza­sem.

Może być też nie­spój­nie, bo piszę głów­nie o od­czu­ciach.

Bar­dzo spodo­bał mi się sam po­mysł na opo­wia­da­nie. Medea, choć może nie jest to naj­lep­sze okre­śle­nie, sta­no­wi w tym tek­ście coś w ro­dza­ju mi­to­lo­gicz­ne­go po­mo­stu/pre­tek­stu do po­ru­sze­nia po­waż­niej­sze­go pro­ble­mu. Świet­nie opi­sał to None, że jest to tekst, który ma coś do po­wie­dze­nia. W pełni pod­pi­su­ję się pod tymi sło­wa­mi i z tego też po­wo­du nie roz­wi­jam moc­niej tego wątku.

Z uwag czy­sto czy­tel­ni­czych:

Może to wy­glą­dać tro­chę dziw­nie, bo Medei było prze­cież w tym tek­ście sporo, ale w koń­co­wym od­bio­rze ze­szła mi kom­plet­nie na drugi plan. Mocno za­ak­cen­to­wa­ne po­czą­tek i ko­niec spra­wi­ły, że cała ta jej hi­sto­ria gdzieś “prze­my­ka”. Nie ma więk­szych szans, by coś z tej re­tro­spek­cji zo­sta­ło w pa­mię­ci, bo cały ten frag­ment tonie w zde­rze­niu z tym pro­ble­mem, za po­ru­sze­nie któ­re­go Cię chwa­li­łem. To on przy­ku­wa uwagę i robi to na tyle mocno, że o całej resz­cie zwy­czaj­nie się za­po­mi­na. Pew­nie nie od razu, ale opo­wia­da­nie czy­ta­łem dwa dni temu i z tej per­spek­ty­wy je­stem w sta­nie to oce­nić. Inna rzecz, że piszę tu wy­łącz­nie o swo­ich od­czu­ciach. I słowo “od­czu­cia” jest tutaj klu­czo­we, bo ozna­cza coś, na co mam nie­wiel­ki wpływ i co nie za­wsze opar­te jest na lo­gi­ce.

Żar­gon, któ­rym się po­słu­ży­łaś był dla mnie za­bój­czy. Głów­nie dla­te­go, że nie pa­su­ją mi takie słowa do li­te­ra­tu­ry i nie­za­leż­nie od tego, czy są w niej po­trzeb­ne, czy nie, za­wsze mnie będą od­rzu­cać. Piszę o tym z dwóch po­wo­dów. Pierw­szy jest taki, że ten pro­log wydał mi się jed­nak tro­chę sztucz­ny (epi­log mniej, ale rów­nież) i nie bar­dzo przez te uprze­dze­nia po­tra­fię oce­nić, czy rze­czy­wi­ście jest to uczci­wy wnio­sek czy wła­śnie efekt tych uprze­dzeń. Drugi z kolei jest taki, że chcę w ten spo­sób jed­nak do­ce­nić to opo­wia­da­nie, bo w więk­szo­ści przy­pad­ków, wi­dząc takie słowa zwy­czaj­nie dany tekst omi­jam. I to nie­za­leż­nie od tego jak jest on przez in­nych czy­ta­ją­cych oce­nia­ny. Tutaj prze­czy­ta­łem do końca, bo po­przed­nie Twoje opo­wia­da­nia trzy­ma­ły okre­ślo­ny po­ziom i wie­dzia­łem, że i tym razem nie bę­dzie ina­czej.

Na ko­niec po­chwa­lę Cię jesz­cze za przed­sta­wie­nie osoby Tomka. Dając mu sporo przy­war po­zwa­lasz na swo­bod­ną ocenę tak tej po­sta­ci jak i ca­łe­go pro­ble­mu. Gdy­byś go prze­sad­nie wy­bie­li­ła, całą do­wol­ność in­ter­pre­ta­cji praw­do­po­dob­nie wzię­li by dia­bli.

Ale to pew­nie sama wie­dzia­łaś naj­le­piej. :)

No. Nie taki krót­ki ten ko­men­tarz.

Cho­ciaż i tak pi­sa­ny tro­chę po łeb­kach.

Sa­mo­zwań­czy Lotny Dy­żur­ny-Par­ty­zant; Nie­ofi­cjal­ny czło­nek sto­wa­rzy­sze­nia Mal­kon­ten­tów i Hi­po­chon­dry­ków

Dzię­ku­ję, CM. :-)

No, jeśli to był ten krót­ki… ;-)

Czyli po­mysł w po­rząd­ku, ale wy­ko­na­nie ma swoje wady, po­wia­dasz?

OK, do­pi­szę zda­nie czy dwa, żeby zmie­nić pro­por­cje na ko­rzyść Medei. Pew­nie to wiele nie po­mo­że, ale przy­naj­mniej za­wal­czę.

Żar­gon. Hmmm, wo­la­ła­bym go nie ru­szać. Wy­da­wa­ło mi się, że bę­dzie pa­so­wał do miej­sca.

Dzię­ki za wiarę w po­ziom moich tek­stów. :-)

Gdy­bym prze­sad­nie wy­bie­li­ła Tomka, to nic nad­zwy­czaj­ne­go by mu się nie wy­da­rzy­ło – po­znał­by przy­szłą żonę w bi­blio­te­ce, zo­ba­czył nagą do­pie­ro po ślu­bie… ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Medea mie­sza­ją­ca w ludz­kich związ­kach, to wiele wy­ja­śnia.  :D Tomek z opo­wia­da­nia jest dre­sem nie­mal do­sko­na­łym. Czy w tym klu­bie se­lek­cjo­ne­rzy wpusz­cza­li w bu­tach spor­to­wych? Nie­mniej jako facet uwa­żam, że Medea prze­sa­dza.

Oso­bi­ście też czy­ta­jąc opo­wia­da­nie do­sze­dłem do wnio­sku, że ona wy­pie­ra wiele tego, co zro­bi­ła. Może nie je­stem ostat­nio na bie­żą­co z mi­to­lo­gią grec­ką, ale Medea miała za usza­mi dużo wię­cej bru­tal­nych nu­me­rów niż wy­koń­cze­nie wła­snych dzie­ci.

 

Nie­mniej za ca­ło­kształt i łzawą hi­sto­rię dresa skrzyw­dzo­ne­go przez sta­ro­żyt­ną cza­ro­dziej­kę je­stem na plus :D

 

Dzię­ku­ję, MPJ. :-)

No, na­stęp­ny zwala wszyst­ko na Medeę. Nic dziw­ne­go, że Was nie lubi. ;-)

Nie wiem, czy dres. Ja wi­dzia­łam w nim po pro­stu gów­nia­rza, cho­ciaż na tyle do­ro­słe­go, że gdzieś tam pra­cu­je. Ale Twoja in­ter­pre­ta­cja i wizja też jest w pełni upraw­nio­na.

Uwa­żasz, że prze­sa­dza? Pew­nie tro­chę tak. Ale mnó­stwo za­le­ży od tego, jak było na­praw­dę (fi­lo­zo­ficz­na kwe­stia, jeśli mó­wi­my o mi­tycz­nej cza­ro­dziej­ce). Za­bi­ła dzie­ci czy nie? To mor­der­stwo po­ja­wia się do­pie­ro u Eu­ry­pi­de­sa, inne twier­dzą, że dzie­ci za­mor­do­wa­li Ko­ryn­tia­nie. No, gdyby ktoś mnie ob­rzu­cał ta­ki­mi ka­lum­nia­mi, to pew­nie bym się wście­kła. Tak, ma bru­tal­ne rze­czy na kon­cie. Po­peł­nia­ła je czę­sto dla fa­ce­ta, który potem ją zdra­dził.

Faj­nie, że na plus. :-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Kici, kici… Dobry kotek. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Czyta się szyb­ciut­ko.

Spodo­ba­ła mi się sty­li­za­cja frag­men­tów opo­wia­da­nych z per­spek­ty­wy Tomka. Znam kilka osób o po­dob­nym po­dej­ściu do życia i ko­biet, i on wydał mi się taki praw­dzi­wy. I an­ty­pa­tycz­ny.

Część Medei to in­te­re­su­ją­ca hi­sto­ria z wie­lo­ma na­wią­za­nia­mi, ale ode­bra­łam ją bez emo­cji, jakby była re­por­ta­żem. Sama bo­ha­ter­ka na­to­miast ma swój cha­rak­ter.

Po­do­ba­ło mi się, ale od­czu­wam nie­do­syt, jakby było szki­cem cze­goś więk­sze­go. Chcę wię­cej! laugh

Dzię­ku­ję, Yan­tri. :-)

Faj­nie, że ta gryp­se­ra do Cie­bie prze­mó­wi­ła. Bo nie­któ­rym się nie po­do­ba­ła i za­czy­na­łam wąt­pić.

Mnie tam wy­da­je się, że na­pi­sa­łam wszyst­ko, co chcia­łam na­pi­sać. Dal­sze­go ciągu nie prze­wi­du­ję.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Fin­klo ja je­stem ofia­rą tej tam Medei. Je­stem miły ni­czym stado le­mu­rów, sym­pa­tycz­ny jak roz­ra­bia­ją­cy foks­te­rier,  kon­tak­to­wy jak prąd elek­trycz­ny, a ko­bie­tom cią­gle nie pa­su­ję. To musi być in­ge­ren­cja sta­ro­żyt­nej okrut­nej cza­ro­dziej­ki. Ko­bie­ty cią­gle mi mówią ze cenią szcze­rość, a gdy na ulicy wy­ka­żę się spo­strze­gaw­czo­ścią, za­uwa­żę jakąś dziew­czy­nę i szcze­rze stwier­dzę np. “wi­dzia­łaś jakie ona ma eks­tra nogi” to nagle ak­ty­wu­je się czar Medei i mam awan­tu­rę, że gapię się, nie ko­cham itp. Kiedy do­ko­nam iden­tycz­ne­go spo­strze­że­nia w to­wa­rzy­stwie ko­le­gi, gdzie Medea nie może rzu­cić czaru, sły­szę je­dy­nie po­twier­dze­nia mojej opi­nii.  :D

Of­fto­py też lubię, pra­wie jak Sta­ruch. ;-)

Kto mnie wołał, czego chciał ;P?

 

Ale do jajka! Fe­mi­ni… zna­czy, fe­mi­na­zizm. Brrr, nie lubię. Kluby, disco, bla­cha­ry? Brrr, nie lubię. Czyli już na po­cząt­ku mocno mnie znie­chę­ci­łaś. Poza tym ktoś (może Ty?) po­wie­dział mi kie­dyś – “w tym tek­ście nie ma komu ki­bi­co­wać”. I tak też jest u Cie­bie. Ani jed­nej po­zy­tyw­nej bo­ha­ter­ki/bo­ha­te­ra? No prze­pra­szam…

Moim zda­niem nie­po­trzeb­nie mie­szasz re­li­gie. Po co Ci Abra­ham i Lot? W mi­to­lo­gii grec­kiej pew­nie też sporo przy­kła­dów dzie­cio­bój­stwa mają. Mnie się przy­po­mi­na­ją np. Tan­tal i Pe­lops. A tak, Jahwe burzy mi to im­mer­sję (nie po­do­ba mi się to słowo :/).

Z tech­ni­ka­liów przy­cze­pił­bym się tylko do lejc, “twar­dych i gład­kich od co­dzien­ne­go uży­wa­nia”. Się mi wy­da­je, że od co­dzien­ne­go uży­wa­nia to skóra ra­czej mięk­nie, niż tward­nie­je?

Chcia­łem się też czep­nąć Ko­ryn­tian, ale ta uwaga PWN otwo­rzy­ła przede mną cał­kiem nowy świat grec­kich nazw ;P.

Re­asu­mu­jąc: tu jest mało li­te­ra­tu­ry w li­te­ra­tu­rze, bo sku­pi­łaś się na ja­kiejś pu­bli­cy­sty­ce. I gdyby tego nie pi­sa­ła Fin­kla, to byłby za­ka­lec. A tak – jest tekst śred­ni, bo jed­nak sty­lem sporo nad­ra­biasz.

 

PS. A co to są “szta­ple”?

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

MPJ, w tym, co pi­szesz, widzę dzia­ła­nie tylko Eris, Medea chyba jesz­cze się nie wmie­sza­ła i le­piej, żeby tak zo­sta­ło.

Hmmm, a cie­ka­wi mnie, jak za­re­ago­wał­by na takie hasło ko­le­ga o nie­ty­po­wych skłon­no­ściach sek­su­al­nych. Zgo­dził­by się, jako es­te­ta, że nogi pięk­ne, awan­tu­ro­wał, że na nie pa­trzysz, neu­tral­nie za­pro­te­sto­wał, że nie w jego typie?

A pró­bo­wa­łeś szcze­rze po­wie­dzieć, że “nogi pra­wie takie ładne jak twoje”?

 

Dzię­ki, Sta­ru­chu. :-)

Chciał, żebyś przy­szedł, prze­czy­tał, wy­po­wie­dział się, a potem ewen­tu­al­nie wdał w of­ftop. Coś długa lista zadań. Ale więk­szość już masz od­ha­czo­nych. ;-)

Szko­da, że nie przy­pa­dło do gustu. Ale skoro aż tylu ele­men­tów nie lu­bisz, to nie ma co się zmu­szać…

Oj, praw­da, nie ma tu za kogo trzy­mać kciu­ków. Cóż, moja koł­dra emo­cjo­nal­na ewi­dent­nie jest za krót­ka. Jak przy­kry­ję brodę, to nogi mar­z­ną…

O kur­czę, za­po­mnia­łam o Tan­ta­lu. No, ale nie da się ukryć, że sta­ro­te­sta­men­to­wy Abra­ham był gotów zło­żyć syna w ofie­rze. Dla mnie za­cho­wa­nie zbyt po­dob­ne do Aga­mem­no­no­we­go, bym mogła po­mi­nąć ten przy­kład. To, co zro­bił Lot, też uwa­żam za chore i an­ty­fe­mi­ni­stycz­ne. No, do licha, jeśli on był tym naj­lep­szym czło­wie­kiem w mie­ście…

Lejce. Hmmm. Sama nigdy nie po­wo­zi­łam, ale od­no­szę wra­że­nie, że takie stare są gład­kie i sztyw­ne od potu. Acz może to tylko w mu­zeum – nie uży­wa­ne in­ten­syw­nie i co­dzien­nie. Czy mamy na stali stan­gre­ta albo in­ne­go dżo­ke­ja?

Szta­pel – cham­ski tekst na pod­ryw.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

To, co zro­bił Lot, też uwa­żam za chore i an­ty­fe­mi­ni­stycz­ne

Ano. Ale we­dług na­szych “stan­dar­dów mo­ral­nych”. Cały czas za­po­mi­nasz, że to jed­nak byli lu­dzie o kom­plet­nie innej umy­sło­wo­ści, dla kto­rych dzie­ci (ze wzglę­du na wy­so­ką śmier­tel­ność i kosz­ty utrzy­ma­nia) byly ko­lej­ną “rze­czą”, którą można do­wol­nie roz­po­rzą­dzać. Zginą, umrą, to żona uro­dzi nowe. No nie­ste­ty, ale takie czasy.

Twoje la­men­ty przy­wo­dzą mi na myśl ucztę u Pa­pu­asów, na którą za­pro­szo­na jest Fin­kla. I strasz­nie ob­ra­ża go­spo­da­rzy, bo nie chce zjeść steka z uko­cha­ne­go wujka. Cóż za ob­ra­za i upa­dek oby­cza­jów ;)! Normy etycz­ne zmie­nia­ły się na prze­strze­ni dzie­jów dia­me­tral­nie, ży­jesz aku­rat w ta­kiej chwi­li, a nie innej, i nikt nie za­pew­ni Cię, że za setki lat ktoś nie bę­dzie wy­dzi­wiał: “co ta Fin­kla wy­pi­sy­wa­ła? cóż to była za bar­ba­rzyń­ska pi­sar­ka! a wi­dzie­li­ście, co miała do po­wie­dze­nia na temat…” itd itp

Nie uspra­wie­dli­wiam po­stę­po­wa­nia Abra­ha­ma i Lota, za to – pró­bu­ję zro­zu­mieć!

 

PS. To teraz już masz chyba kom­plet ;)? Ko­men­tarz i of­ftop :P?

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

Siem­ka Fin­klo. Nie­ła­twy tekst, trud­no mi się do niego usto­sun­ko­wać. Czy­ta­ło mi się cięż­ko. Nie ze wzglę­du na treść, a formę. Ten tekst jest cięż­ki i za­tło­czo­ny, jakby skom­pre­so­wa­ny. Bra­ku­je mu od­de­chu, a po­nie­waż trud­no tu mówić o ty­po­wej akcji jako ta­kiej, brną­łem przez niego jak przez swego ro­dza­ju pę­ka­ją­ce w szwach od nad­mia­ru in­for­ma­cji stresz­cze­nie. Za­cza­łem od mi­nu­sów, bo przy­sło­ni­ły mi plusy, o kó­rych dalej.

Co mi się spodo­ba­ło? Kon­trast pro­lo­gu i epi­lo­gu z całą resz­tą. Inne style, inna waga, inne wszyst­ko. A mimo to, spa­so­wa­ne. Tre­ścio­wo – jest OK, bo jest prze­kaz. Jest do­brze, bo prze­kaz nie jest wy­ło­żo­ny ło­pa­tą, przez co każdy czy­tel­nik miał szan­sę po­ukła­dać to po swo­je­mu. Po­ru­szo­na te­ma­ty­ka i splot z te­ma­ty­ką kon­kur­su – duży plus. Jesz­cze jedno – kna­jac­ka sty­li­sty­ka na po­cząt­ku. Świet­na. 

 

Po­zdra­wiam, dzię­ki!

 

Tak, po opu­bli­ko­wa­niu tro­chę się za­czę­łam bać za­rzu­tu, że mówię, a nie po­ka­zu­ję.

A ja się boję, że to były zu­peł­nie słusz­ne obawy. W tym opo­wia­da­niu prak­tycz­nie nie ma w ogóle opo­wia­da­nia, jest za to ja­kieś qu­asi-pu­bli­cy­stycz­ne stresz­cze­nie życia Medei, oto­czo­ne fa­bu­la­ry­zo­wa­nym pro­lo­giem i epi­lo­giem, zresz­tą bar­dzo luźno po­wią­za­nym ze środ­kiem. Zna­czy ro­zu­miem, że niby za­cho­wa­nie Violi to wynik trwa­ją­cej ty­sią­ce lat walki Medei z męż­czy­zna­mi, ale to tro­chę za mało. No i nie­zbyt prze­ma­wia też do mnie sama wizja walki bo­ha­ter­ki. Szcze­rze wolę wie­rzyć, że ko­bie­ty same po­tra­fi­ły wy­wal­czyć eman­cy­pa­cję i rów­no­upraw­nie­nie, świa­do­me swo­jej god­no­ści, a nie, że w sumie były tylko ma­rio­net­ka­mi w akcie ze­msty sta­ro­żyt­nej wiedź­my nie­na­wi­dzą­cej męż­czyzn. 

Bar­dzo nie po­do­ba mi się też sty­li­za­cja i slang w pro­lo­gu. Nawet nie cho­dzi o to, że fak­tycz­nie tro­chę to wy­glą­da jak słowa czer­pa­ne ze słow­ni­ka, bez fak­tycz­nej zna­jo­mo­ści tego na ile na­praw­dę są sto­so­wa­ne (i do­brze, bo cię o taki język nie po­dej­rze­wam :D). Głów­nie cho­dzi o to, że mi się taki język i słow­nic­two nie po­do­ba­ją i nie chcę czy­tać pi­sa­nej tak li­te­ra­tu­ry. Na tyle mnie to od­rzu­ca, że gdyby nie dyżur, to nie do­czy­tał­bym nawet pro­lo­gu i rzu­cił cały tekst. 

No ale przede wszyst­kim to, o czym pi­sa­łem na po­cząt­ku – bra­ku­je mi tu opo­wia­da­nia jako ta­kie­go. Sam po­mysł wiedź­my mą­cą­cej na prze­strze­ni wie­ków prze­ciw męż­czy­znom mógł­by być cie­ka­wy, ale nie w ta­kiej for­mie i nie w takim skró­cie. 

None na­pi­sał:

Opo­wia­da­nie, które nie tylko o czymś opo­wia­da, ale jesz­cze ma coś do po­wie­dze­nia.

No i wła­śnie, może i ma coś do po­wie­dze­nia, ale jak dla mnie za­po­mnia­ło o tym cie­ka­wie opo­wie­dzieć, a to jest w opo­wia­da­niu naj­waż­niej­sze.

Może nie wy­glą­dam, ale je­stem tu ad­mi­ni­stra­to­rem. Jeśli masz jakąś spra­wę - pisz śmia­ło.

Ogól­nie, po­do­ba­ło mi się :) A tak głę­biej, to:

Świet­ne zda­nia, czy­ta­ło się bar­dzo przy­jem­nie. 

Jak już ktoś pisał, fajny kon­trast mię­dzy sty­lem pro­lo­gu i epi­lo­gu a resz­tą tek­stu. Mi tam nie prze­szka­dza taki język, jeśli jest użyty w ja­kimś celu. Choć pewne zwro­ty były modne dawno temu :P

Co mi prze­szka­dza­ło?

Forma ca­ło­kształ­tu. Czyli, jak wspo­mniał Ar­nu­bis, stresz­cze­nie życia, bez dia­lo­gów, bez ja­kiej­kol­wiek akcji. Ja nie bar­dzo po­tra­fię się za­an­ga­żo­wać w taki tekst.

Jedna uwaga:

Zabić wła­sne dzie­ci! Też coś! Żadna matka by tego nie zro­bi­ła. Nie po dłu­giej ciąży, nie po prze­ży­ciu po­ro­du.

Nie praw­da. A to, że mówi to osoba tak długo stą­pa­ją­ca po ziemi, jest do­dat­ko­wo nie­wia­ry­god­ne. Wiele matek za­bi­ja­ło i nadal zda­rza­ją się takie, które za­bi­ja­ją swoje dzie­ci. Szcze­gól­nie no­wo­rod­ki. 

Ale po­mi­ja­jąc fakt, że forma nie przy­pa­dła mi do gustu, to cie­szę się, że prze­czy­ta­łem Twoje opo­wia­da­nie :)

Męż­czyź­ni, strzeż­my się :o

O, ile ko­men­ta­rzy! Dzię­ku­ję wszyst­kim. :-)

Sta­ru­chu, no nie wiem, ja­kich stan­dar­dów trze­ba, żeby wła­sne dzie­ci (już od­cho­wa­ne, kosz­ty po­nie­sio­no, go­to­we do za­mę­ścia) były mniej ważne niż obcy fa­ce­ci (heloł, też przyj­dą nowi do mia­sta i nawet nie trze­ba dzie­wię­ciu mie­się­cy cze­kać). I jesz­cze żeby inni wy­chwa­la­li takie za­cho­wa­nie pod nie­bio­sa. No, gdyby za­cho­ro­wa­ły i umar­ły, to trud­no. Tak bywa. Ale z wła­snej woli pro­po­no­wać córki ban­dzie gwał­ci­cie­li? W kul­tu­rze dba­ją­cej o dzie­wic­two panny? Tego nie mogę zro­zu­mieć. I nie chcę.

To, że nie­któ­rzy uwa­ża­ją/ twier­dzą, że nadal po­win­ni­śmy ślepo sto­so­wać wszyst­ko, co w tej księ­dze za­pi­sa­ła kul­tu­ra sprzed ty­się­cy lat, to insza in­szość.

Gdyby mój wujek był na uczcie ka­ni­ba­li, to pew­nie ja też wy­stą­pi­ła­bym ra­czej w cha­rak­te­rze przy­staw­ki niż go­ścia.

Nie mia­ła­bym nic prze­ciw­ko temu, żeby za setki lat ktoś wy­dzi­wiał na bar­ba­rzyń­ską pi­sa­ni­nę Fin­kli. To by zna­czy­ło, że ludz­kość prze­trwa jesz­cze dość długo i o mnie będą pa­mię­tać. Re­we­la­cja! :-)

Tak, mamy cały ze­staw. ;-)

 

Ło­sio­cie,

Nie będę po­le­mi­zo­wać z za­rzu­tem braku akcji i dużej kon­cen­tra­cji da­nych.

Faj­nie cho­ciaż, że język pro­lo­gu Ci się spodo­bał. Cie­szę się, że od­biór jest zróż­ni­co­wa­ny (bo już się za­czę­łam bać, że ni­ko­mu się nie spodo­ba). Uzna­łam, że taki styl po­wi­nien pa­so­wać do miej­sca akcji i tyle.

 

Ar­nu­bi­sie,

Witam pierw­sze­go no­so­roż­ca. ;-)

Twoje obawy na temat moich obaw mogą być słusz­ne. Trud­no, już tego nie będę zmie­niać.

W mojej wizji to po­sta­no­wie­nie sądu wy­ni­ka­ło z akcji Medei, za­cho­wa­nie Violi w mniej­szym stop­niu. Ale nie za­mie­rzam Ci tego na­rzu­cać.

Szcze­rze wolę wie­rzyć, że ko­bie­ty same po­tra­fi­ły wy­wal­czyć eman­cy­pa­cję i rów­no­upraw­nie­nie, świa­do­me swo­jej god­no­ści, a nie, że w sumie były tylko ma­rio­net­ka­mi w akcie ze­msty sta­ro­żyt­nej wiedź­my nie­na­wi­dzą­cej męż­czyzn. 

In­te­re­su­ją­ca kwe­stia. Dla mnie Medea też jest ko­bie­tą. Nie tyle ma­ni­pu­lu­je ba­ba­mi, co im po­ma­ga. Jak do­rad­ca woj­sko­wy – może spra­wić, że żoł­nie­rze będą po­stę­po­wać zgod­nie z jego wska­zów­ka­mi, ale robi to dla wspól­nej spra­wy, nie dla po­czu­cia wła­dzy. Fakt, to jed­no­cze­śnie ze­msta Medei. Ale kto niby miał wal­czyć o prawa ko­biet? Prze­cież nie te, które były bar­dzo za­do­wo­lo­ne z mał­żeń­stwa i ma­cie­rzyń­stwa (ta­kich też mu­sia­ło być wiele). Trze­ba wkur­wu, żeby za­cząć się uże­rać o takie po­waż­ne i ugrun­to­wa­ne w zbio­ro­wej świa­do­mo­ści rze­czy jak prawa wy­bor­cze itp.

Nie, na co dzień nie uży­wam ta­kie­go ję­zy­ka. :-)

Przyj­mu­ję do wia­do­mo­ści za­rzu­ty. Ale już nie będę wpro­wa­dzać na tyle po­waż­nych zmian w tek­ście, żeby coś z nimi zro­bić.

 

Re­au­lu­cu,

No, co Czy­tel­nik, to opi­nia. Slang się po­do­bał, nie po­do­bał, po­do­bał się kon­trast. Cze­kam jesz­cze na kogoś, komu kon­trast nie przy­pad­nie do gustu. ;-)

A co się ze­sta­rza­ło? Pew­nie la­cho­ny…

OK, oswa­jam się ze świa­do­mo­ścią, że świa­ta tym tek­stem nie za­wo­ju­ję.

Prze­ko­na­nia Medei. Już wy­ja­śnia­łam, że jej pa­mięć (jak każ­de­go z nas) może być bar­dzo wy­biór­cza, a próba nie­re­pre­zen­ta­tyw­na. Jeśli była świad­kiem ta­kich rze­czy… Hmm, to się chyba ra­czej za­ła­twia bez świad­ków. Jeśli sły­sza­ła o mat­kach za­bi­ja­ją­cych wła­sne dzie­ci, to nie uwie­rzy­ła albo wy­par­ła.

Tak, czuj­cie się ostrze­że­ni. I pa­mię­taj­cie, że pa­trze­nie wy­łącz­nie na nogi i cycki może się źle skoń­czyć. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Faj­nie, że ta gryp­se­ra do Cie­bie prze­mó­wi­ła. Bo nie­któ­rym się nie po­do­ba­ła i za­czy­na­łam wąt­pić.

Fin­klo, widzę wła­śnie, że slang się wielu oso­bom nie po­do­ba. Mnie też na po­cząt­ku tro­chę znie­chę­ci­ło, ale czy­ta­łam dalej i wtedy wła­śnie po­czu­łam, jak re­ali­stycz­nie od­da­łaś Tomka. On już taki jest, i byłby pa­pie­ro­wy, gdyby po­słu­gi­wał się po­praw­ną pol­sz­czy­zną. Myślę, że w kre­acji tej po­sta­ci język pełen po­gar­dli­wych okre­śleń i sa­mo­uwiel­bie­nia speł­nia ważną rolę. I ład­nie unik­nę­łaś wul­ga­ry­zmów. smiley

Chyba tylko tak tro­chę razi na po­cząt­ku opo­wia­da­nia.

 

Mnie tam wy­da­je się, że na­pi­sa­łam wszyst­ko, co chcia­łam na­pi­sać. Dal­sze­go ciągu nie prze­wi­du­ję.

Szko­da.

Tak, czuj­cie się ostrze­że­ni. I pa­mię­taj­cie, że pa­trze­nie wy­łącz­nie na nogi i cycki może się źle skoń­czyć.

Świet­na ri­po­sta! Finko, już nie mogę się do­cze­kać czy­ta­nia:D  Co Ty na­pi­sa­laś?

Jesz­cze czte­ry go­dzi­ny muszę spę­dzić nad czymś innym. Zni­kam, bo nie wy­trzy­mam i od­pły­nę w czy­ta­nie.

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Yan­tri, praw­da, ten styl bywa róż­nie od­bie­ra­ny. Ale – jak pi­szesz – do tego miej­sca i czło­wie­ka wy­da­wał mi się pa­so­wać.

Oj, nie przej­muj się. Będą inne opo­wia­da­nia. :-)

 

Asy­lum, no to cze­kam z nie­cier­pli­wo­ścią. Na­pi­sa­łam opko. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ależ ja prze­cież nie chcę, żebyś na pod­sta­wie moich za­rzu­tów do­ko­ny­wa­ła tutaj po­waż­nych zmian w tek­ście. To by za­sad­ni­czo sensu nie miało, bo samo pod­sta­wo­we za­ło­że­nie do­ty­czą­ce bu­do­wy opo­wia­da­nia mi się nie po­do­ba :) 

Wra­ca­jąc do Medei – jasne, że też jest ko­bie­tą. Tylko ja ode­bra­łem z tego tek­stu, że jej głów­ną mo­ty­wa­cją nie była chęć po­mo­cy ko­bie­tom, lecz przede wszyst­kim nie­na­wiść do męż­czyzn. Eman­cy­pa­cja ko­biet – jasne, ale po to, żeby tym pa­skud­nym fa­ce­tom mogły do­wa­lić. Np. tutaj:

Nie­któ­re gąski wo­la­ły opie­wać uroki mał­żeń­skiej idyl­li u boku do­sko­na­łe­go aman­ta. Wresz­cie Medea po­rzu­ci­ła je i przy­łą­czy­ła się do su­fra­ży­stek. Te przy­naj­mniej miały wolę walki!

Nie wy­star­czy jej tu, że wy­eman­cy­po­wa­ne ko­bie­ty mogły bez pro­ble­mu pisać i pu­bli­ko­wać. Mu­sia­ły pisać to, co ona chcia­ła. Po­gar­dli­wie od­no­si się do ko­biet, które ina­czej niż one pod­cho­dzi­ły do tego szczę­ścia i wol­no­ści. Ba, po­rzu­ca je, bo nie chcą wal­czyć z męż­czy­zna­mi. No nie za fajna ta Medea :D 

Może nie wy­glą­dam, ale je­stem tu ad­mi­ni­stra­to­rem. Jeśli masz jakąś spra­wę - pisz śmia­ło.

No, racja, ale nie chcia­ła­bym, abyś są­dził, że cał­kiem ola­łam Twoje uwagi.

Tak, Medeą kie­ru­je nie­na­wiść do fa­ce­tów. Ale to IMO nie ozna­cza, że wal­czy nie­szcze­rze. Chcia­łam zro­bić z niej fa­na­tycz­kę, typ “kto nie z nami, ten prze­ciw nam”. I nie twier­dzę, że jest fajna. :-)

Co naj­wy­żej tyle, że ła­twiej mi zro­zu­mieć ją niż Lota. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Nie­ste­ty, na moich emo­cjach rów­nież nie za­gra­łaś, Fin­klo. I nie cho­dzi tu nawet o wy­mo­wę tek­stu, bo ja tu widzę pole do róż­nych in­ter­pre­ta­cji, a słowo "ro­dzi­ca" (nie matki lub ojca) w ty­tu­le sporo wy­ja­śnia.

Zwy­czaj­nie zga­dzam się z Ło­sio­tem, Ar­nu­bi­sem i po czę­ści ze Sta­ru­chem (we frag­men­cie o pu­bli­cy­sty­ce). Jako li­te­ra­tu­ra Twoje opo­wia­da­nie spraw­dza się słabo. Rze­czy­wi­ście jest to skom­pre­so­wa­ny, stresz­czo­ny i przy­spie­szo­ny kurs z życia Medei i jej wpły­wu na hi­sto­rię, we­dług po­my­słu pę­dzą­cej gdzieś Fin­kli. Po­cząw­szy od myśli bo­ha­ter­ki, przez czas, in­for­ma­cje, wy­da­rze­nia, wszyst­ko gna, a jest tego tro­chę, bo tekst wy­glą­da, jak­byś sta­ra­ła się w 8,5 ty­sią­cach zna­ków po­mie­ścić po­mysł na wy­ko­rzy­sta­nie po­sta­ci z mi­to­lo­gii, stre­ścić mit, spa­ra­fra­zo­wać mit, wkrę­cić Medeę w ruch fe­mi­ni­stycz­ny, za­ha­czyć o pewne kwe­stie mo­ral­ne (nie tylko wy­rod­nych ro­dzi­ców, ale też szo­wi­ni­stycz­nych i pod­łych ko­bie­cia­rzy, dla rów­no­wa­gi spryt­nych bla­char na­cią­ga­czek) i do tego od­nieść wszyst­ko do Bi­blii i in­nych mi­to­lo­gii. Przy tym pró­bu­jesz po­nie­kąd wy­bie­lić swoją bo­ha­ter­kę, oczer­nio­ną przez "złych męż­czyzn" pi­szą­cych hi­sto­rię i two­rzą­cych mity, i jesz­cze wmie­szać w to wszyst­ko od­nie­sie­nie do książ­ki, która cie­bie za­in­spi­ro­wa­ła (swoją drogą, jeśli cy­ta­ty po­cho­dzą z tej książ­ki, to zda­nie w na­wia­sie, za­czy­na­ją­ce się od "no bo prze­cież Jazon był złym ojcem …” brzmi bar­dzo nie­pro­fe­sjo­nal­nie. Chyba że to Twój wtręt).

Zro­bił się istny ko­giel-mo­giel i w tym wszyst­kim, z po­wo­du nad­mia­ru wszyst­kie­go, nie od­czu­łem żad­nych emo­cji. Być może rów­nież dla­te­go, jak wspo­mniał Sta­ruch, że nie mam za bar­dzo komu ki­bi­co­wać i kim się przej­mo­wać.

W swo­ich tek­stach lu­bisz przed­sta­wiać spra­wy ostro, dy­na­micz­nie, z pa­zu­rem. Czę­sto z dra­pież­ną iro­nią i stąd za­pew­ne czy­tel­ni­cy uwa­ża­ją, że Finka pisze za­zwy­czaj we­so­łe opo­wia­da­nia z przy­mru­że­niem oka. Ale ta dy­na­mi­ka i ostrość czę­sto prze­ni­ka nie tylko fa­bu­łę, opisy, wy­kre­owa­ne po­sta­cie. Cza­sa­mi prze­le­wa się na dia­lo­gi, język nar­ra­to­ra i gdy prze­kra­cza pe­wien punkt kry­tycz­ny mamy agre­syw­ną pu­bli­cy­sty­kę za­miast li­te­ra­tu­ry. To wra­że­nie pu­bli­cy­stycz­ne­go wy­dźwię­ku opo­wia­da­nia po­głę­bia także te­ma­ty­ka oraz po­glą­dy pre­zen­to­wa­ne (a może ra­czej kon­fron­to­wa­ne bru­tal­nie) w tre­ści, po­sta­ciach i punk­tach wi­dze­nia nar­ra­to­ra.

Co gor­sza, przy­tra­fi­ły się tutaj nie­fin­klo­we sła­bi­zny. Twój styl ba­zu­je na zda­niach na­pa­ko­wa­nych in­for­ma­cją, me­ry­to­rycz­nie na­ła­do­wa­nych de­ta­la­mi i bo­ga­tym ję­zy­ku. Bo­ga­tym w ob­co­ję­zycz­ne zwro­ty, fa­cho­we ter­mi­ny, wul­ga­ry­zmy, słowa za­czerp­nię­te ze slan­gu. Ale cza­sem chcesz po­wie­dzieć i do­po­wie­dzieć za dużo. I kiedy tłu­ma­czysz niby mi­mo­cho­dem jak to się stało, że strza­ły tra­fi­ły dzie­ci trzy­ma­ją­ce matkę za nogi, wci­ska­jąc w myśli bo­ha­ter­ki sztucz­ne zda­nie "Dla­cze­go, dla­cze­go ów­cze­sne ry­dwa­ny nie miały osło­ny z tyłu?!" to ja tu czuję sporą mie­li­znę.

Ale w sumie nie, nawet nie wiem, czy to zda­nie wci­snę­łaś w myśli Medei, bo tak po praw­dzie nie mam po­ję­cia czy to nar­ra­tor wszech­wie­dzą­cy opo­wia­da jej losy, czy to ona sama tak roz­my­śla i spie­ra się ze sobą o swoją prze­klę­tą i za­kła­ma­ną prze­szłość, czy to, co czy­ta­my to jakaś po­le­mi­ka z jej my­śla­mi. A nar­ra­cję kom­pli­ku­ją do­dat­ko­wo pro­log i epi­log, pi­sa­ne zu­peł­nie z in­ne­go punk­tu wi­dze­nia.

Po­zo­sta­ję z po­czu­ciem nie­do­sy­tu. Na­pcha­łaś tutaj tak wiele, a ja czuję, że le­d­wie prze­śli­zgnę­łaś się po czymś głęb­szym. I wszyst­ko to jest takie po­wierz­chow­ne, skró­to­we, po­spiesz­ne i co naj­gor­sze, mało li­te­rac­kie.

Klika dam, bo to nadal po­ziom bi­blio­te­ki na płasz­czyź­nie po­my­słu, warsz­ta­tu itd.. Ale za­chwy­co­ny nie je­stem.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Dzię­ku­ję, Ma­ra­sie. Jest i drugi no­so­ro­żec. ;-)

Ro­dzic – chcia­łam, żeby to słowo obej­mo­wa­ło i matkę, i ojca. No i jesz­cze mam ana­lo­gię do ty­tu­łu książ­ki Warda.

Czyli po­win­nam wszyst­ko bar­dziej roz­wi­nąć. Hmmm. Nie bę­dzie wtedy nudne? Ci wszy­scy lu­dzie mó­wią­cy o usu­wa­niu zbęd­nych słów my­li­li się? To źle, że zmie­ści­łam dużo rze­czy w kilku ty­sią­cach zna­ków?

OK, nie daję czy­tel­ni­kom czasu na od­dech. Ale i nu­dzić nie mają się kiedy. Ja chyba je­stem z tych, któ­rzy wolą krót­kie a pre­cy­zyj­ne zwro­ty. No do­brze, wi­docz­nie złoty śro­dek leży bar­dziej w stro­nę lania wody niż my­śla­łam.

Ow­szem, cy­ta­ty po­cho­dzą z książ­ki. No, prze­cież nie kła­ma­ła­bym w ta­kiej spra­wie. Książ­kę można wy­gu­glać, ist­nie­je.

Ry­dwa­ny. Tak, to wspo­mnie­nia i myśli Medei. Lubię nar­ra­to­ra sie­dzą­ce­go bo­ha­te­ro­wi na ra­mie­niu. Ow­szem, sta­ra­łam się przy oka­zji prze­my­cić in­for­ma­cję o bu­do­wie sta­ro­żyt­nych ry­dwa­nów. Może nie każdy czymś takim jeź­dził…

Za­rzut upra­wia­nia pu­bli­cy­sty­ki jest dla mnie za­ska­ku­ją­cy. Ale co zro­bić, przyj­mu­ję na klatę.

Szko­da, że od­cho­dzisz z nie­do­sy­tem i nie­wzru­szo­ny. Acz klika zo­sta­wiasz – dzię­ki. :-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Póź­niej­sze plot­ki gło­si­ły, że jej syn­ków za­bi­li Ko­ryn­tia­nie, msz­cząc się za prze­ka­za­nie Kreu­zie ja­ko­by za­tru­tej szaty. Ko­lej­ne ohyd­ne łgar­stwo! Idiot­ka do­sta­ła wy­syp­ki, bo nie otrze­pa­ła szaty z prosz­ku prze­ciw molom.

No, nie po­rwa­ło mnie. Ale czy­ta­ło się do­brze :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Dzię­ki, Anet. :-)

Szko­da, że nie po­rwa­ło. Do­brze, że do­brze. ;-) Dzię­ki za po­wtó­rze­nie, zaraz zwal­czę.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

A mnie się po­do­ba­ło. Jeśli cho­dzi o język, je­stem wszyst­ko­żer­na i jeśli ktoś nie prze­sa­dzi z przy­pra­wa­mi, nie widzę pro­ble­mu. A we frag­men­tach o Tomku i Violi moim zda­niem nie prze­so­li­łaś. Lu­dzie roz­ma­wia­ją z sobą w taki, a nie inny spo­sób i nie widzę po­wo­du, żeby uda­wać, że tego nie ma.

 

Co do czę­ści z Madeą, w któ­rymś ko­men­ta­rzu pi­szesz, że oba­wiasz się, iż mó­wisz, a nie po­ka­zu­jesz. Fin­kla, ty nie ga­dasz, ty opo­wia­dasz, a to cho­ler­na róż­ni­ca. Brze­ziń­ska na­pi­sa­ła w ten spo­sób całą książ­kę, ja­kieś 350 stron bez jed­ne­go dia­lo­gu, a ja nie mo­głam się od niej ode­rwać. W ogóle nie ro­zu­miem tej ko­niecz­no­ści po­ka­zy­wa­nia. Opo­wia­da­nie, jeśli ktoś to po­tra­fi robić, ma rów­nie dużą war­tość. A ty pi­szesz so­czy­stym ję­zy­kiem, z pa­zu­rem i po­czu­ciem hu­mo­ru. :)

 

 

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Dzię­ku­ję, Irko. :-)

Bar­dzo po­cie­sza­ją­cy ko­men­tarz.

Miło mi, że tekst się spodo­bał, a i język nie od­stra­szał.

No wi­dzisz, jakiś mądry czło­wiek po­wie­dział “show, don’t tell” i lu­dzie teraz to po­wta­rza­ją. Jed­nak za­pew­ne miał rację, cho­ciaż ist­nie­ją wy­jąt­ki, które “tell”, a od­bior­com i tak się po­do­ba. Sądzę, że każdą za­sa­dę można zła­mać lub na­giąć, byle robić to świa­do­mie i z wdzię­kiem.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ech, lu­dzie się wy­god­ni zro­bi­li, ob­raz­ków im trze­ba. ;)

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Coś w tym jest. To na pewno wina te­le­wi­zji. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Cudny pro­log. Jak ja uwiel­biam takie pro­stac­two, a w Twoim wy­ko­na­niu szcze­gól­nie :)

Marsz do bi­blio­te­ki!

"Wol­ność po­le­ga na tym, że mo­że­my czy­nić wszyst­ko, co nie przy­no­si szko­dy bliź­nie­mu na­sze­mu". Paryż, 1789 r.

Dzięks, Go­ściu Chro­sci­sko. ;-)

Kolo, wpo­rzo, że za­ja­rzy­łeś i nie mia­łeś żad­nych wątów.

 

I dzię­ku­ję wszyst­kim za głosy bi­blio­tecz­ne. :-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Sie wie :)

 

Jakby jed­nak nieco bar­dziej me­ry­to­rycz­ny ko­men­tarz Cię za­in­te­re­so­wał, to służę.

Z jed­nej stro­ny wy­bit­nie hu­mo­ry­stycz­ny po­czą­tek. Za­rów­no pro­log, jak i pierw­sza część wła­ści­we­go tek­stu. Na­wią­za­nie do mi­to­lo­gii jest? Jest. Jest nieco ina­czej? Jest. 

Co więc jest z tek­stem nie halo? Ano to, że w dru­giej po­ło­wie pró­bu­jesz zro­bić z tego dra­mat. Osta­tecz­nie dra­ma­tur­gia jed­nak nie ma szans zo­stać po­trak­to­wa­na po­waż­nie wśród ko­me­dio­we­go na­stro­ju, więc po­zo­sta­je bez echa. Ko­me­dio­wą część na­to­miast sku­tecz­nie za­bi­ja. Osta­tecz­nie więc nie­wie­le zo­sta­je z jed­ne­go i dru­gie­go.

Wy­obraź sobie, że ktoś opo­wia­da Ci lekką, za­baw­ną hi­sto­rię. Śmie­jesz się z niej, świet­nie się ba­wisz, lecz gdy sły­szysz ko­niec opo­wie­ści, to oka­zu­je się, że to wcale nie miało być śmiesz­ne.

 

…i zo­sta­wiasz tak swego czy­tel­ni­ka z ręką w noc­ni­ku.

 

ps.

… i do­brze. Kto w dzi­siej­szych cza­sach używa jesz­cze noc­ni­ków? ;)

"Wol­ność po­le­ga na tym, że mo­że­my czy­nić wszyst­ko, co nie przy­no­si szko­dy bliź­nie­mu na­sze­mu". Paryż, 1789 r.

No, nie! To wcale nie jest i nie miało być śmiesz­ne. Cho­le­ra, gdy­bym opi­sa­ła po­grzeb, też zna­la­zł­by się ktoś, kto by twier­dził, że za­baw­niej­szej re­la­cji od dawna nie czy­tał… Na po­cząt­ku facet pod­ry­wa głu­pie laski. Na końcu oka­zu­je się, że wcale nie były takie głu­pie, na jakie wy­glą­da­ły. Zna­czy, ow­szem, głu­pie, ale cwane.

Nawet za­sta­na­wia­łam się nad ja­kimś bły­sko­tli­wym po­rów­na­niem, ale zre­zy­gno­wa­łam z niego, żeby nie było po­dej­rzeń o humor. A teraz przy­cho­dzi Chro­sci­sko…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Hmmm, po­do­ba­ło mi się tylko w po­ło­wie :) 

Tytuł i frag­ment za­chę­ca­ją­cy do czy­ta­nia – spoko. Nie­ste­ty ten pro­log na­pi­sa­ny w spo­sób że­nu­ją­cy, resz­tę prze­ska­no­wa­łem, no i za­koń­cze­nie cie­ka­we. Takie oby­cza­jo­we to to.

 

Dzię­ku­ję, Pio­trze. :-)

Tekst w po­ło­wie dobry czy w po­ło­wie zły – oto jest py­ta­nie. ;-)

Widzę, że styl pro­lo­gu ostro dzie­li Czy­tel­ni­ków. Ale gdzie mi tam do po­zio­mu kon­tro­wer­sji Wik­to­rii.

Tak, wątek Tomka jest mocno oby­cza­jo­wy.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

W po­ło­wie dobry, w po­ło­wie zły – jed­no­cze­śnie.

Czyli śred­ni, ani grze­je, ani ziębi. W przy­pad­ku tek­stu to już nie­zbyt faj­nie, ale u mnie na ba­kier z fan­ta­sty­ką, cho­ciaż przy­znam, że lubię oby­cza­jo­we tek­sty, ale to, eeeee, coś, co zro­bi­łaś na po­cząt­ku, może i jest oby­cza­jo­we i faj­nie spraw­dzi­ło­by się wło­żo­ne w usta po­sta­ci, ale jako nar­ra­cja, no cóż, ob­rzu­ca sam nie wiem czym :D Słomą?

OK, po pro­stu sko­ja­rzy­ło mi się z po­strze­ga­niem bu­tel­ki. ;-)

No, ale prze­cież Medea jest fan­ta­stycz­na? Zgoda, jej dzia­ła­nia już ra­czej nor­mal­nie, cho­ciaż roz­cią­gnię­te na kil­ka­dzie­siąt wie­ków.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Na plus na pewno idzie fakt, że masz bar­dzo róż­no­rod­ny re­per­tu­ar tek­stów.

A dzię­ku­ję, faj­nie, że ja­kieś plusy kon­kret­ne jed­nak są. Nu­dzi­ła­bym się, gdy­bym w kółko pi­sa­ła o tym samym.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Hmmmm… Przy­zna­ję rację z tą nudą przy pi­sa­niu wciąż tego sa­me­go.

A przy czy­ta­niu by­ło­by jesz­cze go­rzej…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Za­iste! No i nasza mała po­ga­węd­ka skło­ni­ła mnie do na­pi­sa­nia pierw­szej stro­ny na mi­to­lo­gie ;)

No i pięk­nie. Teraz pisz drugą, bo chyba co naj­mniej 6 kilo po­trze­ba…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Za­iste.

Stro­na z ha­czy­kiem to do­pie­ro nie­ca­łe 2 kg :P

No, coś koło tego. Za­le­ży, ile dia­lo­gów.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

:-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

No, nie! To wcale nie jest i nie miało być śmiesz­ne. Cho­le­ra, gdy­bym opi­sa­ła po­grzeb, też zna­la­zł­by się ktoś, kto by twier­dził, że za­baw­niej­szej re­la­cji od dawna nie czy­tał… Na po­cząt­ku facet pod­ry­wa głu­pie laski. Na końcu oka­zu­je się, że wcale nie były takie głu­pie, na jakie wy­glą­da­ły. Zna­czy, ow­szem, głu­pie, ale cwane.

Ale prze­cież sama się na tę minę wpa­ko­wa­łaś.

Po takim pro­lo­gu to trud­no ocze­ki­wać cięż­kiej fi­lo­zo­fii.

 

Co do dra­ma­ty­zmu, to rów­nież cięż­ko trak­to­wać go po­waż­nie.

Głów­ną bo­ha­ter­ką kie­ru­je mści­wość do ro­dza­ju mę­skie­go, lecz wspar­cie, jakim ob­da­rza wo­ju­ją­ce nie­wia­sty, wy­wo­łu­je li­to­ści­wy uśmiech.

Bo kogo my tu mamy:

– Jo­an­nę D’arc, która się zbie­si­ła,

– po­ko­jów­ki zbrzu­cha­co­ne przez pana lub pa­ni­cza,

– eman­cy­pu­ją­ce pi­sar­ki zle­wa­ją­ce się w masę jed­no­rod­ną jak piach na pu­sty­ni

– gąski, które wo­la­ły opie­wać uroki mał­żeń­skiej idyl­li u boku do­sko­na­łe­go aman­ta.

– su­fra­żyst­ki pa­lą­ce sta­ni­ki

 

Na końcu zaś, jako uko­ro­no­wa­nie swo­jej walki, knuje spi­sek po­le­ga­ją­cy na zła­pa­niu na dziec­ko ja­kie­goś bied­ne­go stu­den­ta, by wy­ko­rzy­stać go i po­rzu­cić, fun­du­jąc swo­jej pod­opiecz­nej los sa­mot­nej matki. 

 

Serio, uwa­żasz, że na­le­ży tę opo­wieść trak­to­wać po­waż­nie?

Ja tam przy­naj­mniej się do­brze ba­wi­łem :)

 

"Wol­ność po­le­ga na tym, że mo­że­my czy­nić wszyst­ko, co nie przy­no­si szko­dy bliź­nie­mu na­sze­mu". Paryż, 1789 r.

Ale prze­cież sama się na tę minę wpa­ko­wa­łaś.

Ja? Toż tłu­ma­czę, że się au­to­cen­zu­ro­wa­łam, żeby cza­sem znowu nie wy­szło śmiesz­nie.

Cie­ka­we, czy gdy­bym użyła wię­zien­nej gryp­se­ry (cwel, bar­dach, dzia­ra itp.), też by to kogoś roz­ba­wi­ło?

Jo­an­na d’Arc zmar­ła młodo, trud­no w tym wieku za­cho­wać roz­są­dek.

Los tych po­ko­jó­wek na­praw­dę nie był godny za­zdro­ści – jak od­mó­wi panu, to wy­le­ci z ro­bo­ty na­tych­miast, z bar­dzo kiep­ski­mi re­fe­ren­cja­mi. Jak nie od­mó­wi, to praw­do­po­dob­nie wy­le­ci tro­chę póź­niej, w sta­nie umie­moż­li­wia­ją­cym zna­le­zie­nie pracy.

Nie wiem, czy Tomek jest bied­nym stu­den­tem – pra­cu­je (wspo­mi­nam, że z ro­bo­ty wraca zmę­czo­ny) i ma sa­mo­chód na tyle do­brze się pre­zen­tu­ją­cy, żeby wy­ry­wać na niego głu­pie laski.

I to nie­zu­peł­nie tak, że Medea oto­czy­ła opie­ką Violę oso­bi­ście. Zaj­rzyj do ostat­nie­go zda­nia w jej ka­wał­ku.

Trak­tuj, jak chcesz, ale ja pi­sa­łam na po­waż­nie.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Je­że­li miało być na po­waż­nie to ewi­dent­nie nie wy­szło.

Fin­klo­wy sar­kazm wy­glą­da spo­mię­dzy wier­szy co chwi­la.

 

Pro­waż­ne pro­ble­my z hi­sto­rii eman­cy­pa­cji ko­biet przed­sta­wiasz drwią­co:

Jo­an­na d’Arc zmar­ła młodo, trud­no w tym wieku za­cho­wać roz­są­dek.

Chi­chot w kułak spra­wia, że od­bie­ra się ją jako za­baw­kę w rę­kach Medei.

Los tych po­ko­jó­wek na­praw­dę nie był godny za­zdro­ści

Słowo zbrzu­cha­co­ne jest prze­sy­co­ne kpiną. Bar­dzo spły­ca ich pro­blem.

Nie wiem, czy Tomek jest bied­nym stu­den­tem – pra­cu­je

To aku­rat naj­mniej istot­ne. Są­dząc po ję­zy­ku i sta­nie ka­wa­ler­skim, stary nie jest.

Sama z resz­tą na­pi­sa­łaś, że:

Matka tak długo wier­ci­ła Tom­ko­wi dziu­rę w brzu­chu, że w końcu się oświad­czył, cho­ciaż prze­ra­ża­ła go per­spek­ty­wa zo­sta­nia mężem i ojcem.

Ewi­dent­nie gość nie chciał się haj­tać ani nie chciał dziec­ka, więc cały jego dra­mat na­cią­ga­ny.

 

Uwa­żaj na słowa. Masz na­tu­ral­ną ten­den­cję do sar­ka­zmu, więc jak chcesz, by było po­waż­nie, to świa­do­mie go uni­kaj. Sty­li­za­cja ulicz­na, mło­dzie­żo­wa, czy wię­zien­na też tutaj nie po­mo­że. Może być ozdo­bą, ale u Cie­bie wcho­dzi na pierw­szy plan.

"Wol­ność po­le­ga na tym, że mo­że­my czy­nić wszyst­ko, co nie przy­no­si szko­dy bliź­nie­mu na­sze­mu". Paryż, 1789 r.

Za­czy­nam po­dej­rze­wać, że nie­któ­rzy re­agu­ją śmie­chem na mój nick. Słowa już nie są po­trzeb­ne…

Chi­chot w kułak. Sądzę, że wszel­kie wzmian­ki o bo­skiej in­spi­ra­cji misji Jo­an­ny mu­sia­ły bar­dzo śmie­szyć Medeę, skoro in­spi­ra­cja była ra­czej cza­row­ni­co­wa. Ale nie wy­pa­da­ło śmiać się otwar­cie.

Zbrzu­cha­co­ne. Hmmm, wy­da­wa­ło mi się, że to po­win­no od­da­wać isto­tę pro­ble­mu – za spra­wą pra­co­daw­ców do­ro­bi­ły się brzu­cha. Pa­te­tycz­nie opisy o owocu cu­dzo­łoż­nej mi­ło­ści czy dzie­cię­ciu no­szo­nym pod ser­cem do­pie­ro źle by brzmia­ły, zwłasz­cza w my­ślał Medei.

Tomek nie chciał dziec­ka ani ślubu. Ale skoro już przy­da­rzy­ło się pierw­sze, to dał się prze­ko­nać, że dru­gie bę­dzie wła­ści­wym roz­wią­za­niem. IMO, dra­ma­tem miało być to, że wszyst­ko ukła­da się prze­ciw niemu.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Hmm, nie do końca chwy­ci­ło. Ale to z mojej winy – humor do­ty­ka­ją­cy po­waż­nych spraw nie tra­fia do mnie za­wsze. Z jed­nej stro­ny uwiel­biam czar­ny i wi­siel­czy, z dru­giej takie uprosz­cze­nia nie za­wsze mi pod­cho­dzą. Tak więc do końca obiek­tyw­nie tek­stu nie je­stem w sta­nie oce­nić. Po pro­stu nie pykło.

Od stro­ny tech­nicz­nej jed­nak bez za­rzu­tu. Pro­log pierw­sza klasa, póź­niej­sze lekko mi się wlo­kły – ale jak pi­sa­łem, te­ma­ty­ka bo­kiem prze­szła.

Pod­su­mo­wu­jąc: nie­złe to, ale tym razem nie dla mnie :(

Won't so­me­bo­dy tell me, an­swer if you can; I want so­me­one to tell me, what is the soul of a man?

Dzię­ku­ję, Pa­no­wie. :-)

 

Ka­pu­ścia­ny, miło mi, że uzna­łeś opko za fajne.

 

No­Whe­re­Ma­nie, nie pykło, to trud­no.

Na­stęp­ny zna­lazł humor… Ech, po­wta­rzam, że ja go tu nie wkła­da­łam. Chyba po­win­nam była zo­stać ko­mi­kiem. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Od­no­śnie do zbrzu­cha­co­nych pa­nien, to masz rację, że przy­to­czo­ne przy­kła­dy źle by brzmia­ły, ale to dla­te­go, że znów nie­po­trzeb­nie ude­rzasz w wy­so­kie tony. Albo drwi­na, albo sar­kazm, albo patos. Cza­sem trze­ba użyć prze­cięt­ne­go, sza­re­go słowa, które ma wy­dźwięk na­tu­ral­ny. W tym przy­pad­ku wy­star­czy­ło­by na­pi­sać "cię­żar­nych ko­biet".

"Wol­ność po­le­ga na tym, że mo­że­my czy­nić wszyst­ko, co nie przy­no­si szko­dy bliź­nie­mu na­sze­mu". Paryż, 1789 r.

Ja mam wra­że­nie, że to ta cy­nicz­na nar­ra­cja, od­bie­ra­na przez nie­któ­rych jako sar­kazm, który ko­ja­rzy się z kpiną, ta z kolei z iro­nią, któ­rej bli­sko do drwi­ny, skąd już tylko krok do sa­ty­ry, co zaraz budzi sko­ja­rze­nia z ko­mi­zmem i dla­te­go wszy­scy widzą humor w Two­ich tek­stach… ;)

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Ma­ra­sie, nie wiem, czy to nar­ra­cja jest cy­nicz­na. Ra­czej Madea. Mamy ko­bie­tę, która zo­sta­ła ni­słusz­nie od­są­dzo­na od czci i wiary. Dy­wa­ga­cje na jej temat cią­gną się przez dwa ty­sią­ce lat. I świę­ty miał­by w końcu dość. Pró­bu­je pomóc ko­bie­tom, ale czę­sto da­rem­nie. Jasne, że stała się cy­nicz­na. Ten język do niej pa­su­je. Wy­szło z po­czu­ciem hu­mo­ru, ale nie śmiesz­nie.

Rów­nież język Tomka jest jak naj­bar­dziej na miej­scu. Dla mnie jest jasne, że Madea zwró­ci uwagę na fa­ce­ta, który widzi du­pen­cję, a nie ko­bie­tę i liczy na to, że cip­ko­wóz za­ła­twi spra­wę; dżen­tel­me­na­mi nie bę­dzie sobie za­wra­ca­ła głowy.

Jak dla mnie wszyst­ko w tym opku gra.

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

O, jaka dys­ku­sja tu za­kwi­tła. :-)

Wy­da­je mi się, że “cię­żar­ne ko­bie­ty” za bar­dzo sma­ku­ją no­wo­cze­sno­ścią. Jeśli już, do epoki po­ko­jó­wek le­piej by pa­so­wa­ły “brze­mien­ne”. Ale tu już po­wo­lut­ku wkra­cza­my w na­pu­szo­ny patos, względ­nie ar­cha­icz­ną sty­li­za­cję, która pew­nie też by co po­nie­któ­rych roz­ba­wi­ła…

No, cy­nizm do Medei pa­su­je. Jak ulał.

Nie wiem, czy nie za­wra­ca­ła­by sobie głowy dżen­tel­me­na­mi. Ta­kie­go to do­pie­ro można wy­do­ić! Cho­ciaż może mieć ad­wo­ka­ta i znać pięć­set spo­so­bów na za­ni­że­nie do­cho­du.

Do­dat­ko­wo – były Medei nie po­cho­dził z ludu, ry­wal­ka też nie.

Czy Medea zwró­ci­ła uwagę na Tomka? Nie chcę zbyt na­chal­nie na­rzu­cać wła­snej in­ter­pre­ta­cji, ale po­le­cam uwa­dze ostat­nie zda­nie z jej czę­ści.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Fin­klo, no wresz­cie do­tar­łam. 

Kilka nocy temu wsta­wi­łam już jakiś ko­men­tarz, lecz go ska­so­wa­łam, po­nie­waż rano zo­rien­to­wa­łam się, że we śnie chyba i czy­ta­łam, i pi­sa­łam.

Dra­ma­to­wi Medei na­le­ży przy­glą­dać się za dnia;)

 

Po pierw­sze temat ważny, przed­sta­wie­nie go po­przez po­stać Medei było świet­nym po­my­słem, a Twoje pióro – ostre, lo­gicz­ne i szyb­kie – wy­śmie­ni­cie na­da­je się do jego opi­sa­nia. 

Po dru­gie nie zgo­dzę się z nie­któ­ry­mi przed­pi­ś­ca­mi – hu­mo­ru nie za­uwa­ży­łam, do śmie­chu mi nie było. Dla mnie opko prze­peł­nio­ne jest gorz­kim sar­ka­zmem skie­ro­wa­nym do obu płci i to może błąd, po­nie­waż roz­pusz­cza kla­row­ny po­mysł, po­dob­nie zresz­tą jak hi­po­te­za Gaja = Medea. Chyba, że Twoim za­my­słem była Medea msz­czą­ca się na ro­dzie ludz­kim – wtedy… ciut za za dużo tre­ści chcia­łaś wrzu­cić w nie­wiel­ki limit.  Zdaje mi się, że i to, i to, i tamto.

Dla mnie to ale­go­ria o kru­cja­cie Medei przez wieki. Naj­moc­niej­sza, czy­nią­ca dobro, mi­to­lo­gicz­na cza­row­ni­ca po tym jak stra­ci­ła dzie­ci, upo­ko­rzo­no ją i uczy­nio­no sym­bo­licz­ną dzie­cio­bój­czy­nią, po­sta­no­wi­ła za­dbać o rów­no­wa­gę i sta­nę­ła po stro­nie uci­śnio­nych.

Źró­dła do­no­szą, że Medea miała czel­ność za­cho­wy­wać się jak heros, kre­ować wy­da­rze­nia, dys­po­no­wać siła spraw­czą siłą spraw­czą, no a poza tym, jako obca, w stop­niu nie­wy­star­cza­ją­cym przy­swo­iła sobie zwy­cza­je polis, jaka po­win­na być ko­bie­ta.

 

Po trze­cie na­pi­szę już bar­dziej na temat.

* Za­cznę od ty­tu­łu – nie po­do­ba mi się z dwóch po­wo­dów. 

Kie­ru­je uwagę w stro­nę re­la­cji dziec­ko-ro­dzic, wy­cho­wa­nia i kiedy czy­ta­łam po­czą­tek wpa­so­wał się ide­al­nie; potem rów­nież (ko­niec) przed­sta­wiasz mło­dzież i Medea nik­nie. 

Inna rzecz to słowo hi­po­te­za. Jest dwu­znacz­ne w kon­tek­ście wy­mo­wy opka. Prze­cież hi­po­te­zą po­win­no być, że jed­nak nie była wy­rod­ną matką, cho­ciaż zo­sta­ła ska­za­na i osą­dzo­na już na wieki wie­ków po Eu­ry­pi­de­sie (choć, co dziw­ne, gdzieś prze­czy­ta­łam, że był pro­ko­bie­cy, po­nie­waż bo­ha­ter­ka­mi dra­ma­tów czy­nił ko­bie­ty, ale może nie po­win­no mnie to zdu­mie­wać – takie mę­skie ro­zu­mo­we me­an­dry:p)

No, chyba że sta­wia­my tezę ba­daw­czą, po to by ją sfal­sy­fi­ko­wać przy dużym po­zio­mie istot­no­ści. Jeśli tak, to cho­ler­nie kon­se­kwent­nie trze­ba by­ło­by po­da­wać ar­gu­men­ty prze­ciw, a z tym jest w tek­ście róż­nie, np. po­łech­tał jej próż­ność, cwane dziew­czy­ny, oj­ciec po­zba­wio­ny (w do­my­śle) praw ro­dzi­ciel­skich. 

Poza tym, do­ja­śni­ła­bym jaką książ­kę ku­pu­je Ma­de­la­ine tj. tytuł, tym samym wpro­wa­dza­jąc na scenę po­stać Medei.

 

* scena wspo­mnień Medei

,bzyk­nię­cia strzał, jedno po dru­gim. I dwa urwa­ne jęki.

zre­zy­gno­wa­ła­bym ze słów "bzyk­nię­cie i jęki" z uwagi na do­sad­ny język we wstę­pie i moż­li­we sko­ja­rze­nia.

,Z ja­kie­go po­wo­du Medea tak… fla­ko­ni­ki zo­sta­ły w pa­ła­cu Kre­ona.

Po­pra­wi­ła­bym ten frag­ment – szcze­gól­nie zda­nie wpro­wa­dza­ją­ce mie­sza nar­ra­cyj­nie, wy­bi­ja ze wspo­mnień.

*w Epi­lo­gu mu­sia­łam przy­trzy­mać się oparć fo­te­la, po­nie­waż przy­spie­szy­łaś, potem już nie po­trze­bo­wa­łam, gdyż wbiło mnie w niego, ot fi­zy­ka. A na po­waż­nie to chyba za duży kon­den­sat, który lekko dąży ku stresz­cze­niu.

 

A ja lubię Twój humor, lubię też sar­kazm i "czy­tam" go, lecz pro­szę o roz­wi­ja­nie go, czyli tro­chę wię­cej słów;)

 

Za­ko­cha­na, może ko­chli­wa cza­ro­dziej­ka. Cóż wnio­sek jest jeden – mi­łość uni­ce­stwia. Na szczę­ście  Medea ponoć zna­la­zła szczę­ście z Achil­le­sem na Po­lach Eli­zej­skich. Zna­czy bo­go­wie ją do­ce­ni­li:D

Po­tra­fisz za­mie­szać :DDD

Po­do­ba­ło mi się, ale… duży skrót;)

 

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Bar­dzo wy­ra­zi­ste uję­cie te­ma­ty­ki spo­łecz­nej, nie tylko ze wzglę­du na war­stwę ję­zy­ko­wą, ale też skon­tra­sto­wa­nie dwóch bar­dzo róż­nych po­sta­ci. À pro­pos ję­zy­ka, slang w pro­lo­gu i epi­lo­gu mi nie zgrzy­tał, był ade­kwat­ny do sy­tu­acji. Z kolei kon­trast wpro­wa­dza pe­wien obiek­ty­wizm i po­zwa­la na wła­sną in­ter­pre­ta­cję. Po­stać Tomka ra­czej nie wzbu­dza sym­pa­tii, cho­ciaż w grun­cie rze­czy cała sy­tu­acja mocno pa­to­lo­gicz­na. Cie­ka­wa rola Medei na prze­strze­ni dzie­jów, w kon­tek­ście fe­mi­ni­zmu i kształ­to­wa­nia hi­sto­rii.

Mimo wszyst­ko opo­wia­da­nie po­zo­sta­wia pe­wien nie­do­syt, wątek Medei mógł­by mieć bar­dziej roz­wi­nię­te re­tro­spek­cje na wzór tej pierw­szej ze sta­ro­żyt­no­ści.

Warsz­ta­to­wo bez­błęd­nie, samo się czyta. :)

Edit: Też nie mia­łam w tym przy­pad­ku od­czu­cia, że opo­wia­da­nie jest hu­mo­ry­stycz­ne, tutaj mam wra­że­nia po­dob­ne jak u Asy­lum.

Rem­plis ton cœur d'un vin re­bel­le et à de­ma­in, ami fidèle

Dzię­ku­ję, Dziew­czy­ny. :-)

 

Asy­lum, ach, coś mi się nie zga­dza­ło z ko­men­ta­rza­mi w któ­rymś mo­men­cie. Czyli to byłaś Ty.

Faj­nie, że nie do­strze­głaś hu­mo­ru. Można? ;-)

Ale w przy­ro­dzie hi­po­te­za Gai sta­no­wi prze­ci­wień­stwo hi­po­te­zy Medei. W jed­nym przy­pad­ku życie dzia­ła jak ter­mo­stat, tak re­gu­lu­je wa­run­ki, żeby wszy­scy żyli długo i szczę­śli­wie. W dru­gim życie bez­tro­sko dąży ku za­gła­dzie. Si­ni­com tlen prze­szka­dzał, więc go wy­da­la­ły na ze­wnątrz sie­bie. A że dla resz­ty or­ga­ni­zmów to na­ten­czas była tru­ci­zna… Kto by się przej­mo­wał in­ny­mi ga­tun­ka­mi?

No, jak pi­szesz – świet­nie nada­wa­ła się na fe­mi­nist­kę, su­fra­żyst­kę i takie tam… ;-)

Ty­tu­łu będę bro­nić – na­wią­zu­je i do ty­tu­łu książ­ki Warda, i do spo­pu­la­ry­zo­wa­nej wer­sji mitu o Medei, i do tego, co się dzie­je w sa­lach są­do­wych.

Przy­znam się, że tego Eu­ry­pi­de­sa nie czy­ta­łam, więc trud­no mi się wy­po­wia­dać. Ale na­tknę­łam się gdzieś na in­for­ma­cję, że to on przy­pi­sał Medei dzie­cio­bój­stwo. Wro­bił ją.

Bzyk­nię­cia i jęki. Hmm, niby mogę zmie­nić, ale jaki w takim razie dźwięk wy­da­je strza­ła tra­fia­ją­ca w cel i umie­ra­ją­ce dziec­ko?

OK, za­sta­no­wię się nad zda­niem wpro­wa­dza­ją­cym po­szla­ki.

Roz­wi­nię­cie. Hmm. Wy­da­je mi się, że to, co naj­waż­niej­sze, na­pi­sa­łam. Pew­nie, można roz­bu­do­wać sceny z pa­le­niem sta­ni­ków czy pod­po­wia­da­niem na przy­kład Orzesz­ko­wej. Ale dla mnie to by było lanie wody. A jeśli roz­bu­du­ję Tomka, to już cał­kiem za­bu­rzę struk­tu­rę i pro­log z epi­lo­giem zro­bią się dłuż­sze od resz­ty… Zresz­tą, Ni­ne­din już czy­ta­ła i chyba za późno na zna­czą­ce zmia­ny.

Edyt­ka: A tytuł książ­ki po­da­ję w “Po­sło­wiu”. To nie wy­star­cza?

 

Black_ca­pe, do wy­bo­ru, do ko­lo­ru, mo­żesz się za­sta­na­wiać, która stro­na ma wię­cej racji, która jest / była bar­dziej po­krzyw­dzo­na…

Faj­nie, że język Ci nie zgrzy­tał, a i humor nie bruź­dził.

Tomek miał być nie­jed­no­znacz­ny. Świę­tosz­kom się takie wpad­ki nie zda­rza­ją.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

To zna­czy – dla mnie on aku­rat jest dość jed­no­znacz­nie an­ty­pa­tycz­ny, w pew­nym sen­sie budzi współ­czu­cie jako przy­pad­ko­wa ofia­ra an­tycz­nej ze­msty, ale w całej sy­tu­acji głów­nym po­krzyw­dzo­nym wy­da­je się ra­czej dziec­ko. Wątek Medei to nieco inna spra­wa, bo re­pre­zen­tu­je bar­dziej glo­bal­nie walkę o prawa ko­biet, tutaj już krzyw­da nie jest wy­łącz­nie jed­nost­ko­wa. Ogól­nie cho­dzi­ło mi o to, że przez mocne skon­tra­sto­wa­nie po­sta­ci opo­wia­da­nie jako ca­łość ma bar­dziej obiek­tyw­ny wy­dźwięk.

Rem­plis ton cœur d'un vin re­bel­le et à de­ma­in, ami fidèle

Tak, tylko dzie­ci są tu nie­win­ne. I naj­bar­dziej po­krzyw­dzo­ne. Cie­ka­wa ob­ser­wa­cja. :-)

Cie­szę się, że udało mi się osią­gnąć obiek­ty­wizm. A przy­naj­mniej jego pozór.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Tak, to od Eu­ry­pi­de­sa roz­po­czę­ła się dra­ma­tycz­na Medea, przed­tem była po­moc­na cza­ro­dziej­ką, cho­ciaż i on po­sił­ko­wał się ja­ki­miś tek­sta­mi (nie pomnę  ja­ki­mi, ale cała hi­sto­ria bar­dzo zaj­mu­ją­ca, to prze­mia­na do­brej po­sta­ci w złą).

Nic tam nie zmie­niaj, kie­ruj się swoim uwa­ża­niem:). Na­pi­sa­łam dla Cie­bie, a nie po to abyś do­ko­ny­wa­ła ja­kichś nie­moż­li­wych w tej chwi­li ko­rekt. 

 

A wi­dzisz, książ­ki nie czy­ta­łam, tylko jakiś jej opis, z któ­re­go zro­zu­mia­łam, że sa­mo­znisz­cze­nie Ziemi przy­rów­nu­ją do Medei – dzie­cio­bój­czy­ni, więc po­my­śla­łam sobie – co za nie­szczę­sne po­rów­na­nie, że znowu za­bi­ja i czemu nie sko­rzy­sta­ją z mę­skiej me­ta­fo­ry, mało to wojen było. 

Pew­nie, tytuł może zo­stać, po­nie­waż na­wią­zu­je do książ­ki.

Z bzyk­nię­ciem po­my­ślę, może świst?

Z tym zda­niem wpro­wa­dza­ją­cym mo­żesz ca­łość po pro­stu za­cząć od no­we­go aka­pi­tu i wtedy nie bę­dzie wtrą­ce­nia.

Masz rację, że tutaj roz­wi­nię­cie za­bu­rzy­ło­by tylko kom­po­zy­cję. Cho­dzi­ło mi o to że po­ru­szasz, spra­wę za spra­wą w każ­dym ko­lej­nym zda­niu. Może mniej, lecz bar­dziej przez sceny. Nie wiem.

Z kolei z Tom­kiem spra­wa trud­na, dla mnie on nie jest jed­no­znacz­na po­sta­cią i kiedy wi­dzia­łam go w są­dzie, to żal mi się go zro­bi­ło.

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Fe­ed­back jest fe­ed­back. ;-)

Książ­ka. Głów­na teza jest za­war­ta w ty­tu­le. Potem głów­nie przy­kła­dy wiel­kich wy­mie­rań spo­wo­do­wa­nych przez życie na jej po­par­cie. Hi­po­te­za wy­glą­da lo­gicz­nie, ale nie je­stem pewna, czy książ­ka cie­ka­wa.

Nie znam się zbyt­nio na tych in­stru­men­tach, ale wy­da­je mi się, że świsz­czą ra­czej kule. ;-)

Zda­nie już prze­bu­do­wa­łam.

A my­śl­cie sobie o Tomku, co chce­cie. :-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Do mnie rów­nież treść jakoś spe­cjal­nie nie tra­fi­ła :( Ale czy­ta­ło się bar­dzo do­brze :)

Gusta i gu­ści­ki, tego się nie da unik­nąć…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Fajne opo­wia­da­nie, ala Woody Allen w sce­na­riu­szu do swo­je­go filmu ;)

 

Ko­niec życia, ale nie mi­łość

Dzię­ki, Ma­ri­ne­rze. :-)

Woody Allen? Hmmm. Może i tak. Zaj­mo­wał się mi­to­lo­gią?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

@Fin­kla,

W szer­szym spoj­rze­niu na mity, to przy­pusz­czam że ra­czej nie, jed­nak­że nie­któ­re świa­ty w dzie­łach wy­re­ży­se­ro­wa­nych były lekko za­krę­co­ne. Po­dob­nie do “Mar­sja­ni­na” i ziem­niacz­ków… ;-)

Ko­niec życia, ale nie mi­łość

W grec­kich mi­tach było tyle oby­cza­jo­wych hi­sto­rii, że pew­nie każdą opo­wieść da się do któ­re­goś przy­pa­so­wać. To wy­jąt­ko­wo ludz­cy bo­go­wie byli… ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Bar­dziej mnie po­rwał pro­log i epi­log niż ten śro­dek. Od­no­szę wra­że­nie, że śro­dek jest tylko do­dat­kiem do hi­sto­rii Tomka( plus za imię minus za jego cha­rak­te­rek). Ogól­nie nie żal mi go­ścia, życie wy­sta­wi­ło mu ra­chu­nek za wcze­śniej­sze po­stę­po­wa­nie. Ze­msta bogów.

Dzię­ku­ję, To­ma­szu. :-)

Faj­nie, że zna­la­złeś sobie w tek­ście coś po­ry­wa­ją­ce­go. Mniej­sza o szcze­gó­ły, ca­łość czy ka­wał­ki. ;-)

Hmmm, chro­no­lo­gicz­nie dla mnie punk­tem wyj­ścia była hi­po­te­za Medei, ale masz nie­zby­wal­ne prawo do wła­snej in­ter­pre­ta­cji.

Ale że imien­ni­ka nie po­ża­ło­wa­łeś… ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ani tro­chę. A co? Taki będę. Wku­rzył mnie gość bo zszar­gał tak pięk­ne imię.

Od razu zszar­gał… Umów­my się, że zszar­gał na­zwi­sko, a Tom­ków zo­sta­ło wielu cał­kiem przy­zwo­itych. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Muszę się zgo­dzić.wink

Uff! Kom­pro­mis zna­le­zio­ny. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Cie­ka­we spoj­rze­nie na jeden z aspek­tów współ­cze­sne­go spo­łe­czeń­stwa. Z jed­nej stro­ny za­słu­żył sobie chło­pak, z dru­giej tro­chę go jed­nak żal. Duży plu­sik za zręcz­ne wple­ce­nie wątku fan­ta­stycz­ne­go. Mi­to­lo­gia grec­ka, jeśli od­rzu­cić jej ugrzecz­nio­ne wer­sje, to dość mrocz­ne hi­sto­rie. Tym bar­dziej po­mysł au­tor­ki na cza­ro­dziej­kę Medeę jest in­te­re­su­ją­cy. Z czego pa­mię­tam, sta­ro­żyt­ne tek­sty przed­sta­wia­ły ją ra­czej w jed­nym, ne­ga­tyw­nym świe­tle, co samo w sobie, su­ge­ro­wa­ło by ma­ni­pu­la­cje. Oczy­wi­ście mó­wi­my o mi­to­lo­gii, opo­wie­ściach ra­czej zmy­ślo­nych, ale czyż nie­któ­re z nich nie mogą za­wie­rać przy­sło­wio­we­go ziarn­ka praw­dy? Pa­mię­ta­my prze­cież jak to było z Troją Ho­me­ra i pew­nym dzie­więt­na­sto­wiecz­nym, nie­miec­kim przed­się­bior­cą, który po­sta­no­wił za­ba­wić się w ar­che­olo­ga.

Dzię­ku­ję, Stra­fe­rze. :-)

Miło mi, że uzna­łeś spoj­rze­nie za cie­ka­we. I faj­nie, że masz pro­blem z oceną Tomka. Tak miało być.

Hmmm, chyba żadni bo­go­wie nie uda­wa­li pa­ste­lo­wych ku­cy­ków, Jahwe nie wy­łą­cza­jąc. Az­tec­cy lu­bi­li od czasu do czasu prze­gryźć świe­że po­dro­by, grec­cy nie zno­si­li prze­gry­wać ze śmier­tel­ni­ka­mi (Arach­ne, Mar­sjasz) ani dać się zro­bić w konia (Syzyf), ger­mań­scy tylko się tłu­kli, coby na pewno nie prze­ga­pić szan­sy na Wal­hal­lę… Związ­ki ka­zi­rod­cze, mor­der­stwa bli­skich krew­nych… Chyba słabo się nada­wa­li na przy­ja­ciół.

In­te­re­su­ją­ca ana­lo­gia z Troją, ale chyba jed­nak da­le­ko po­su­nię­ta. Mia­sta sta­ro­żyt­nych ist­nia­ły na­praw­dę, ale cza­ro­dziej­ki pew­nie były zie­lar­ka­mi, w naj­lep­szym wy­pad­ku sza­man­ka­mi. A he­ro­si far­tow­ny­mi i wy­ro­śnię­ty­mi wo­jow­ni­ka­mi. Tak sądzę.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Jak naj­bar­dziej się zga­dzam od­no­śnie zie­la­rek/cza­ro­dzie­jek i he­ro­sów/far­tow­nych wo­jow­ni­ków. Zwy­kli lu­dzie robią coś nie­zwy­kłe­go, w oczach współ­cze­snych, a potem hi­sto­ria za­czy­na żyć wła­snym ży­ciem. W końcu my też two­rzy­my le­gen­dy… Hej! Wła­śnie wi­dzia­łem Elvi­sa!

A jakie sztu­ki wy­czy­nia ludz­ki mózg, kiedy cho­dzi o roz­po­zna­wa­nie twa­rzy w abs­trak­cyj­nych pla­mach na szy­bie czy na Mar­sie… ;-)

Ce­gieł­ka do ce­gieł­ki, słowo do słowa i le­gen­da go­to­wa.

 

O ja nie mogę! I co robił Elvis? ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Prze­czy­ta­łam, ale mia­łam nieco po­dob­nie jak Sta­ruch; nie było komu ki­bi­co­wać. Czy­ta­ło się do­brze. (; 

Dzię­ku­ję, Dra­co­nis. :-)

No, to praw­da – nie za­dba­łam o do­brych i szla­chet­nych bo­ha­te­rów. Może na­stęp­nym razem znaj­dzie się miej­sce dla ry­ce­rza na siwku.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Chciał­bym tro­chę spro­sto­wać – tek­sty bez żad­ne­go po­zy­tyw­ne­go bo­ha­te­ra też mogą być fajne. Ale można byc “nie­do­brym” w fajny spo­sób, a tu wszy­scy byli od­py­cha­ją­cy. 

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

O, a to wy­glą­da na in­te­re­su­ją­cą hi­po­te­zę. Mo­żesz podać przy­kład nie­do­bre­go, ale faj­ne­go, bo­ha­te­ra?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

A pew­nie. Kane Wa­gne­ra choć­by.

 

EDIT: Se­taur i Cal­der u Lema, nawet Wo­land Buł­ha­ko­wa.

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

Hmmm. Z mo­je­go punk­tu wi­dze­nia to nie jest dobry przy­kład, bo czy­ta­łam któ­rąś część i mi się bar­dzo nie po­do­ba­ła. Książ­ka jako ca­łość.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Dawno czy­ta­łem. Mu­siał­bym po­grze­bać w pa­mię­ci jesz­cze dalej, ale na razie do­da­łem EDITA :). 

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

OK, Wo­land mnie prze­ko­nu­je.

Cho­ciaż, dia­beł bywa nie­kie­dy przed­sta­wia­ny jako cał­kiem cie­ka­wy bo­ha­ter. W od­róż­nie­niu od cho­ler­nie świę­tych anio­łów, pie­ją­cych pie­śni w chó­rze…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

No tak. Po­zy­tyw­ne po­sta­cie to spory pro­blem. Jak okrut­nie wk..wiający Old Shat­ter­hand Maya, do któ­re­go nie­daw­no wró­ci­łem. Kosz­mar!

 

Och, jaki pięk­ny of­ftop nam się uro­dził :D!

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

Oldów pew­nie jesz­cze jakoś bym prze­bo­la­ła. Ale ten idio­ta, Hob­ble Frank, iry­to­wał mnie, już kiedy byłam dzie­cia­kiem. Że też żaden to­wa­rzysz go nigdy nie ustrze­lił, a nawet wy­da­wa­li się go lubić…

No, jak się dwóch ko­ne­se­rów of­fto­pów zej­dzie pod jed­nym tek­stem… ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Of­ftop is it, jak to mó­wi­ło stare hasło re­kla­mo­we ;).

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

Al­ways of­ftop! ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ech, Fin­klo; nie cho­dzi­ło mi o to, że nie stwo­rzy­łaś ja­kie­goś bo­ha­te­ra na bia­łym kuniu, co wy­ra­to­wał wszyst­kie księż­nicz­ki w oko­li­cy i za­tłukł naj­pew­niej różne gady po dro­dze (taka po­dział­ka ,,do­bry-zły" nie prze­ma­wia do mnie); cho­dzi­ło mi o to, że po pro­stu nie wiem, co się za­dzia­ło ,,za ku­li­sa­mi" mię­dzy Tom­kiem a Violą, a oce­niać ich po krót­kich frag­men­tach nie chcę. 

Co do Medei, cóż, mam dosyć mie­sza­ne uczu­cia. ¯\_(ツ)_/¯ 

Ge­ne­ral­nie te­ma­ty na­praw­dę cie­ka­we (fe­mi­na­zizm, fe­mi­nizm, rów­no­upraw­nie­nie, plus można się za­sta­na­wiać, jak bar­dzo cała tego typu sy­tu­acja mię­dzy ro­dzi­ca­mi wpły­nie póź­niej na dziec­ko), szko­da tylko, że tak krót­ko w sumie, ale limit, ro­zu­miem. 

 

W po­rząd­ku, Dra­co­nis, ro­zu­miem, o co Ci cho­dzi­ło. Już wcze­śniej ro­zu­mia­łam. Nie ma kogoś, na kim by Ci za­le­ża­ło i od­biór na tym cier­pi. Nie czy­ta­łaś z wy­pie­ka­mi na po­licz­kach, mimo in­te­re­su­ją­cych pro­ble­mów po­ru­sza­nych czy su­ge­ro­wa­nych w tek­ście. Zda­rza się, może na­stęp­nym razem znaj­dę lep­sze po­łą­cze­nie. :-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Hmm. A mnie się wy­da­je, że ze­sta­wie­nie nawet an­ty­pa­tycz­nych po­sta­ci nie musi świad­czyć o sła­bo­ści sa­me­go opo­wia­da­nia. Kon­trast po­ka­zu­je, że takie skraj­ne po­sta­wy (w tym przy­pad­ku) są ja­ło­we i osta­tecz­nie do­pro­wa­dza­ją do cze­goś złego. Jed­no­cze­śnie obie po­sta­cie są tutaj przed­sta­wio­ne jako po­krzyw­dzo­ne, co po­zwa­la w ja­kimś stop­niu im współ­czuć albo przy­naj­mniej wska­zu­je tę krzyw­dę jako to, co na­pę­dza póź­niej­sze uprze­dze­nia.

Rem­plis ton cœur d'un vin re­bel­le et à de­ma­in, ami fidèle

Pew­nie i z an­ty­pa­tycz­ny­mi po­sta­cia­mi można coś ugrać, ale to jest trud­niej­sze niż jasne po­ka­za­nie, któ­re­go konia czy­tel­nik ma ob­sta­wiać. Za­pew­ne wię­cej za­le­ży od od­bior­cy, może bę­dzie węż­szy krąg “tra­fio­nych”. Nie wiem, tak sobie gdy­bam.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

No tak, praw­da to dobro nie do osią­gnię­cia, gdy ska­za­ni je­ste­śmy na re­la­cje z dru­giej ręki…

A mnie tam To­mu­sia żal. Nigdy nie do­stą­pi zro­zu­mie­nia swo­jej sła­bo­ści, nigdy nie bę­dzie lep­szy – nie to IQ ;)

Trosz­kę bez wy­ra­zu, ale ok :)

 

Po­zdra­wiam Czwart­ko­wy Dy­żur­ny

i kon­ku­rent w kon­kur­sie ;)

Dzię­ku­ję, Black­to­mie. :-)

No, po la­tach trud­no dojść, co kto na­łgał… Ale że nikt całej praw­dy nie po­wie­dział, to można spo­koj­nie za­ło­żyć.

Twoje prawo ża­ło­wać Tomka. Albo Medei. Albo praw­dy… :-)

Bez wy­ra­zu, po­wia­dasz? OK, biorę na klatę.

 

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

 I ja przy­łą­czam się do #te­am­sła­bi­bo­ha­te­ro­wie:DDD

Nie muszą być mo­car­ni, upa­da­ją, ale i mogą się pod­nieść, jeśli tego chcą. Taki jest dla mnie Twój Tomek. Czar­ne zmie­nia się w białe, no szare, ale jest przej­ście, ruch, re­flek­sja – nawet jeśli nie za­re­je­stro­wa­na świa­do­mie u osob­ni­ka.

 

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Tak to już z ko­lo­ra­mi bywa – kiedy ciem­ną kar­tecz­kę po­ło­ży­my na czar­nym tle, to wy­da­je się ja­śniej­sza. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Prze­czy­ta­łem wczo­raj i tak się za­sta­na­wia­łem czego mi tu brak, i chyba w końcu wiem – dia­lo­gów, a przy­naj­mniej dia­lo­gu mię­dzy Tom­kiem a Violą (Medea ra­czej nie ma z kim roz­ma­wiać w Twoim opo­wia­da­niu), który choć tro­chę by ich “uczło­wie­czył”. Nic nie czuję do tych bo­ha­te­rów, dla mnie są po pro­stu ko­lej­nym cy­fer­ka­mi w sta­ty­sty­ce przy­pad­ko­wych ciąż ( a tak w ogóle to dziec­ko na pewno Tomka? Bo się za­bez­pie­czył, a Viola z wpra­wą i en­tu­zja­zmem? Jakby go wra­bia­ła to może by mi go było żal, ale tylko tro­chę).

Hmm, a teraz tak pa­trzę na to co na­pi­sa­łem i stwier­dzam, że piszę o Violi i Tomku, a opo­wia­da­nie prze­cież o Medei. Ale w ogóle jakoś mi znik­nę­ła z pa­mię­ci.

Nie wiem, czemu za­zwy­czaj uni­kasz re­tro­spek­cji, jak dla mnie kon­struk­cyj­nie wy­pa­dły bar­dzo do­brze.

Dzię­ku­ję, Woj­ta­sie. :-)

Dia­lo­gi, po­wia­dasz? Pew­nie masz rację, ale Tomek wy­stę­pu­je w pro­lo­gu i epi­lo­gu, nie chcia­ła nad­mier­nie roz­bu­do­wy­wać tych czę­ści. Już i tak o Medei po­dej­rza­nie łatwo za­po­mnieć.

No cóż, nie bar­dzo się udało z tym tek­stem. Nie szko­dzi, będą inne.

Sądzę, że dziec­ko Tomka. Gdyby nie było jego, zro­bił­by ba­da­nia ge­ne­tycz­ne i nie dał się doić. Za­bez­pie­cze­nia cza­sa­mi za­wo­dzą…

Re­tro­spek­cje. Nie żebym miała coś prze­ciw nim. Po pro­stu lubię, kiedy czas pły­nie w jedną stro­nę.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Nie­zły po­mysł na skon­fron­to­wa­nie mitu z przy­pad­kiem współ­cze­snym. Czy­ta­ło się do­brze, bo wy­ko­na­nie bar­dzo zacne. Nad­mie­nię tylko, że wi­dze­nie klubu ocza­mi Tomka nie­spe­cjal­nie mi się spodo­ba­ło, ale ro­zu­miem, że to taka kon­wen­cja.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Dzię­ku­ję, Reg. :-)

Faj­nie, że po­mysł się spodo­bał. Cóż wła­ści­wie się nie dzi­wię, że oczy Tomka Ci nie przy­pa­so­wa­ły. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Bar­dzo pro­szę. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

:-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

» Czas wy­ko­rzy­stać za­stę­py ko­biet zgro­ma­dzo­nych w par­la­men­tach i pa­le­strach! « 

Na­praw­dę uwa­żasz, że te nie­licz­ne, które, zdo­byw­szy po­zy­cje w po­li­ty­ce i w krę­gach praw­ni­czych, a jed­nak nie zu­ni­fi­ko­wa­ły się ze śro­do­wi­skiem, sta­no­wią re­al­ną siłę? I niby co kon­kret­ne­go mia­ły­by zdzia­łać? 

Nie­kiep­sko na­mie­sza­łaś w mi­to­lo­gii. Skoki od po­sta­ci do po­sta­ci, skró­to­wość jak dia­bli… Misię, i już.

Kogo ja widzę! Dzię­ku­ję, Ada­mie. :-)

Na­praw­dę myślę, że ktoś te prawa po­uchwa­lał, ktoś te wy­ro­ki w są­dach wy­da­je. I po­dej­rze­wam, że męż­czyź­ni bez żad­nej pod­po­wie­dzi nie da­li­by rady. ;-)

W tym kon­kur­sie jest wię­cej opo­wia­dań mie­sza­ją­cych w mi­to­lo­gii. Acz cie­szy mię, że moje Cisię. :-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

http://altronapoleone.home.blog

O! I do mnie do­le­ciał smo­czek! Dzię­ki, Ju­ror­ko Dra­ka­ino. :-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Bar­dzo, bar­dzo so­lid­ny re­se­arch mi­to­lo­gicz­ny. Pięk­nie też na­pi­sa­na po­stać Ma­de­le­ine – Medei, psy­cho­lo­gicz­nie wia­ry­god­nej i prze­ko­nu­ją­cej osoby po trau­mie. W sumie bra­ku­je mi to wię­cej jej oso­bi­stej hi­sto­rii za­miast po­ka­za­nia jej roli w dzie­jach ruchu fe­mi­ni­stycz­ne­go. Nie bar­dzo też mnie prze­ko­nu­je hi­sto­ria pod­ry­wa­cza w pro­lo­gu-epi­lo­gu, może dla­te­go, że wy­da­je mi się on na­ry­so­wa­ny (a ra­czej prze­ry­so­wa­ny) nieco zbyt grubą kre­ską i cięż­ko mi uwie­rzyć w niego jako co­kol­wiek niż ka­ry­ka­tu­rę. Tak jak je­stem pod wra­że­niem prze­two­rze­nia mitu i kre­acji po­sta­ci, tak nie do końca prze­ko­nu­je mnie sama fa­bu­ła.

ninedin.home.blog

Dzię­ku­ję, Ju­ror­ko Ni­ne­din. :-)

Faj­nie, że prze­ko­na­łam re­se­ar­chem i psy­cho­lo­gią Medei. Jej oso­bi­sta hi­sto­ria skoń­czy­ła się w mo­men­cie śmier­ci dzie­ci. Potem już tylko nie­koń­czą­ca się ze­msta i walka.

Po­wia­dasz, że To­mek-pod­ry­wacz nie do końca speł­nia swoją rolę? Mo­żesz mieć rację. A co Ci w nim nie pa­so­wa­ło?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Jak dla mnie tro­chę za bar­dzo po­szat­ko­wa­ne. Tu jakiś facet w barze, tam mi­to­lo­gia grec­ka, nie skła­da mi się to w ca­łość. 

Dzię­ku­ję, Be­atry­cze. :-)

Po­szat­ko­wa­ne, po­wia­dasz? Może tak być. W moim za­mie­rze­niu miało być tak, że pro­log pro­wa­dzi do wy­da­rzeń w roz­wi­nię­ciu (no, może nie bez­po­śred­nio), a z nich wy­ni­ka epi­log.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Tak jesz­cze dodam, że w sumie motyw ko­biet mor­du­ją­cych z ze­msty wła­sne dzie­ci był częst­szy.  W pie­śni o Wol­sun­gach mam wra­że­nie, że po­ja­wia się on wię­cej niż raz (ale Eddę czy­ta­łam już jakiś czas temu, nie pomnę więc do­kład­nie). Jedna z mści­wych nie­wiast to nie tylko wspól­ne dzie­ci po­za­bi­ja­ła, ale jesz­cze po­da­ła mę­żo­wi w po­traw­ce i do­pie­ro jak zjadł mu oznaj­mi­ła z czego ten gu­lasz. 

A Medea cóż, słod­ką nie­wia­stą nie była, skoro po­rą­ba­ła ma­łe­go bra­cisz­ka na ka­wał­ki. Choć na wer­sjach tego mitu się nie znam, pew­nie są różne. 

Py­ta­nie, kto te mity o mor­der­czych mat­kach pisał. Bo cosik mi się widzi, że ra­czej męż­czyź­ni…

Że Medea pa­ra­ła się magią (i to chyba nie­zbyt białą) nie ma wąt­pli­wo­ści. Ale w pierw­szych wer­sjach mitu to nie ona za­bi­ła wła­sne dzie­ci.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ale nie można też uda­wać, że mor­der­cze matki nie ist­nie­ją.

Mnie kie­dyś ko­le­ga wy­cią­gnął na dar­mo­wy kon­cert na in­stru­men­tach daw­nych or­ga­ni­zo­wa­ny przez stu­den­tów szko­ły mu­zycz­nej i potem mnie wzię­ło na szu­ka­nie ta­kiej mu­zy­ki po sieci. Zna­la­złam, słu­cham a tu “pio­sen­ka” o opę­ta­nej przez dia­bła se­ryj­nej dzie­cio­bój­czy­ni. Myślę sobie, to ja­kieś chore jest, czy­tam pod spodem ko­men­ta­rze a tu z nich wy­ni­ka, że to jedna ze star­szych za­cho­wa­nych pie­śni lu­do­wych. Myślę sobie, fajną tra­dy­cję mamy, nie ma co. I jak to wy­glą­da­ło?… 

“Hej Mał­goś­ka, co dziś śpie­wa­my do łu­ska­nia gro­chu?”

“Może to o dziew­czy­nie co za­bi­ła sió­dem­kę swo­ich dzie­ci i po­grze­ba­ła we wła­snym domu i ogro­dzie.”

“Super, to za­czy­naj!” 

Ależ dla­cze­go nie można uda­wać? Lu­dzie już nie takie rze­czy uda­wa­li – od pry­wat­nych dro­bia­zgów (a ja wtedy wy­gar­ną­łem sze­fo­wi, co myślę o tym pro­jek­cie (za­miast la­mer­skie­go “no, nie wiem, czy to wy­pa­li”, które padło w rze­czy­wi­sto­ści)), przez wiel­bie­nie gen­se­ka, do wiary w wyż­szość Aryj­czy­ków nad Ży­da­mi, Sło­wia­na­mi i pa­ro­ma in­ny­mi na­cja­mi czy ra­sa­mi.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

To była tzw. uwaga na­tu­ry ogól­nej, a nie do tek­stu stric­te. Istot­nie, pisać można wszyst­ko. 

Pisać tym bar­dziej. Pa­pier cier­pli­wy.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Wy­sła­łem ko­men­tarz i gdzieś znikł ( w innym wy­mia­rze? ) Po­wtó­rzę, że po­waż­ny pro­blem po­ru­szo­ny nawet w szor­cie wy­wo­łu­je po­ru­sze­nie wśród czy­tel­ni­ków. I do­brze.

Dzię­ki, Koalo. :-)

Cza­sa­mi tak się dzie­je z ko­men­ta­rza­mi. Jeśli za­uwa­żysz na czas, że nie wszedł, i cof­niesz stro­nę, mo­żesz go od­zy­skać.

Ano, uogól­nie­nia ba­zu­ją na ste­reo­ty­pach i nie za­wsze się spraw­dza­ją. Ale za­wsze są wy­god­ne.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Nowa Fantastyka