
Szła stara baba drogą. Na prawą nogę kulała wyraźnie, z mozołem wlekąc się krok za krokiem. Wspierała się przy tym na sękatej dębowej lasce, która raz po raz wbijała się rozmokniętą ścieżkę.
Otulona była szczelnie zszarzałą szatą, jednak jej materiał już dawno zdążył do cna przemoknąć. Lało bowiem, jakby kto z góry chlusnął z impetem wodą z ogromnego wiadra. Padało więc babie za kołnierz po garbie, który wystawał jej hen ponad skrytą pod chustą siwiuteńką głowę.
– Aj, aj, aj – zajęczała baba żałośnie. – Co by już pod jaki dach się schować. Kości wiatr przewiewa, oczy deszcz zalewa, a tu ciepłego kąta wciąż nie ma. Aj, aj, aj.
Sapała tak z wysiłku starucha, człapiąc uparcie pod górę, a laska coraz głębiej w błoto wchodziła i skraj spódnicy coraz wyżej ziemią był ubrudzony. W końcu przystanęła sobie, zgarbiła się jeszcze bardziej, a oczy, choć bielmem zakryte, uśmiechnęły się wesoło i błysnęły iskierką figlarną.
– Oto i nasze gospodarstwa wyczekane. Dobre będzie tu mieszkanie, oj, oj, oj. Dobre, że hej!
Dotarła baba do wsi niewielkiej, ot kilka to było domów drewnianych, gęsto strzechą pokrytych, gdzie w jednej izbie ludzie mieszkali, a w drugiej urzędowały zwierzęta. W mieszkaniach takich więc ciepło było, a i pewnie dobre jadło też trafić się mogło.
Skoczyła więc starucha do przodu, jakby jej nagle sił dodało. A kuleć nawet na chwilę przestała. I tak łapczywie ku pierwszemu przy drodze domostwu prędko doszła, i pod oknem znów przystanęła, byle tak, co by jej widać ze środka nie było. Zatarła baba z uciechy kościste dłonie, które bardziej niż do ludzkich, podobne były do kurzych szponów. Chwyciła nieco mocniej dębową laskę i jak nie rąbnie kijem w próg ku sieni, aż od drewna gęsto drzazgi poleciały.
– Gospodarze mili, teraz wy, a właśnie od tej chwili, biedę żeście pod swój dach przyjęli. Nie macie wy już nadziei. Raz, dwa, trzy! Popiołem wam sypnę w oczy! Hi, hi, hi! – zapiszczała z uciechy i w jednej chwili, krótszej niż człowiek powieką zdoła mrugnąć, zniknęła.
Wtedy zaskrzypiały żałośnie drewniane ściany chaty, pod strzechę wdarł się wicher, a bida zakotłowała się tam wraz z nim, by wygodne uwić sobie miejsce na nowe mieszkanie. Radośnie zachichotała, a jej skrzek obudził śpiące w kołysce dziecko.
Od tego właśnie czasu dziać zaczęły się wszelkie nieszczęścia. A to gospodyni iskry z pieca buchnęły na spódnicę, a to gospodarzowi krowa zachorowała. A bida w najlepsze piszczała, bo miała zabawy, a zabawy. I dobrze jej tam było.
To nie opowiadanie tylko szort.
Całkiem przyjemny tekst, szkoda tylko, że raczej nieporywający wierszyk umieszczony przed opowieścią, zdradza puentę, przez co psuje zabawę. :c
"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM
Rzeczywiście wierszyk zdradza puentę…
Podobało mi się jęczenie baby :-) Długość odpowiednia do treści. Jakichś szczególnym emocji nie wzbudziło, ale czytało się przyjemnie.
It's ok not to.
Całkiem ładne, całkiem interesujący koncept na szorcik. A co do wierszyka – dałabym pierwszą strofę na początku, a drugą na końcu, żeby tego spojlera nie było. Fajna stylizacja wypowiedzi baby.
Napisane nieźle, ale można się przyczepić do paru drobiazgów, żeby było fajniej:
Wspierała się przy tym na sękatej, dębowej lasce
Opuściłabym tu przecinek, bo raczej dookreślasz dębową laskę, a nie wymieniasz jej cechy
Chociaż baba owinięta była z góry na dół zszarzałą suknią, cały materiał już dawno zdążył przemoknąć do ostatniej nitki.
Tu jest lekkie non sequitur, bo to, że materiał przemókł, nijak się nie ma do tego, że baba była owinięta, no i zmoknąć do suchej nitki może raczej człowiek, a nie materiał. To “z góry na dół” też jakieś trochę dziwne. Podobnie jak owijanie suknią. Może po prostu np.: “Baba była szczelnie owinięta zszarzałą szatą, ale materiał już dawno zdążył całkowicie przemoknąć.”
“skulona głowa” też niespecjalna, kulić może się człowiek
“zaćma” bardzo technicznie brzmi, może bielmo byłoby lepsze? to niby nie to samo, ale chyba nie ma znaczenia?
co by jej widać ze środka nie
możnabyło
do “nie można” musiałoby być “widzieć”, ale brzmiałoby to nieszczególnie
Chwyciła nieco mocniej
swojądębową laskę
Zaimek “swój” w większości przypadków jest słowem śmieciem
Gospodarze mili, teraz wy, a właśnie żeście od tej chwili, biedę pod swój dach przyjęli.
Tu coś się pokićkało składniowo i z sensem wypowiedzi ;)
Ha, ha, ha – zapiszczała z uciechy
Tu po wypowiedzi prosi się o wykrzyknik
Wtedy właśnie zaskrzypiały
“właśnie” zbędne, podobnie jak “też” w następnym akapicie – tam zresztą, jeśli już, zastąpiłabym to “też” słówkiem “właśnie”, bo ono emfatycznie bardziej pasuje
Jak dla mnie tekścik biblioteczny, więc jeśli jakoś odniesiesz się do sugestii redakcyjnych, chętnie kliknę.
http://altronapoleone.home.blog
drakaina, dziękuję ślicznie za uwagi, odniosłam się do wszystkich ;).
No to klikam, aczkolwiek z wierszykiem bym nadal sugerowała podzielenie go na dwie części :)
Powodzenia w dalszym pisaniu!
http://altronapoleone.home.blog
Dobre, podobało mi się. :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Aż się rozlistopadowiłam, czytając to. Kończy się lato, idzie bida…
Wyszła klimatyczna, ludowa przypowiastka. Podobały mi się teksty baby. Szkoda trochę, że wierszyk zdradza puentę, ja to w ogóle dałabym go na koniec :D
Krótkie i przyjemne w czytaniu :) Sugerując się na szybko przejrzanymi komentarzami przeczytałem najpierw tekst, a dopiero potem wierszyk – i zgadzam się z przedmówcami. Wiersz faktycznie można by podzielić na dwie części, umieszczając drugą część po reszcie tekstu, choć moim skromnym zdaniem, gdyby cały wiersz znajdował się za główną częścią tekstu, szort również nie utraciłby na uroku.
Podsumowując jednak: podobało mi się, dobra robota! :p
Nie czytałam wiersza przed prozą, więc nie zepsuło mi to odbioru, choć fabularnie czy w ogóle pod względem treści nie było to szczególnie odkrywcze. Niemniej to w sumie bez znaczenia, bo w tym tekście liczy się forma. Ciekawa stylizacja baśniowa. Klikam bibliotekę.
wlekąc się krok za krokiem
Nie powinno być “wlokąc”? Nie wiem, pytam się.
"Bądź spokojny: za sto lat wszystko minie!" ~Ralph Waldo Emerson
Ot, taka sobie opowiastka, niestety, nie ujęła mnie niczym szczególnym. A stara baba, jako personifikacja biedy, wydała mi się raczej mało fantastyczna.
Wykonanie pozostawia nieco do życzenia.
Otulona była szczelnie zszarzałą szatą, jednak jej materiał już dawno zdążył do cna przemoknąć. –> Skoro przemókł materiał, to zrozumiałe, że cała szata z niego uszyta była mokra.
Proponuję: Otulona była szczelnie zszarzałą szatą, od dawna już do cna przemokniętą/ przemoczoną.
Padało więc babie za kołnierz po garbie, który wystawał jej hen ponad skrytą pod chustą siwiuteńką głowę. –> Czy dobrze rozumiem, że w miejscu gdzie baba kiedyś miała garb, teraz nosiła wysoki kołnierz, za który jej padało?
Proponuję: Padało więc babie za kołnierz, a woda spływała po garbie, który wystawał hen ponad skrytą pod chustą siwiuteńką głowę.
…i skraj spódnicy coraz wyżej ziemią był ubrudzony. –> Skraj to sam brzeg, więc jeśli spódnica była brudna wyżej, to już nie można mówić o jej skraju.
Raczej: …a spódnica była ubłocona coraz wyżej/ coraz bardziej.
…kilka to było domów drewnianych, gęsto strzechą pokrytych, gdzie w jednej izbie ludzie mieszkali, a w drugiej urzędowały zwierzęta. –> O wiejskich domostwach powiedziałabym raczej: …kilka to było chat/ chałup drewnianych, strzechą pokrytych, w których w jednej izbie ludzie mieszkali, a w drugiej żyły zwierzęta.
Skoczyła więc starucha do przodu, jakby jej nagle sił dodało. –> Skoczyła więc starucha do przodu, jakby jej nagle sił przybyło.
I tak łapczywie ku pierwszemu przy drodze domostwu prędko doszła… –> Na czym polega łapczywość prędkiego dochodzenia?
Proponuję: Ku pierwszemu przy drodze domostwu całkiem żwawo doszła…
…pod oknem znów przystanęła, byle tak, co by jej widać ze środka nie było. –> Dlaczego znów? Czy już wcześniej przystawała pod oknem?
Proponuję: …pod oknem przystanęła, ale tak, coby jej widać ze środka nie było.
…jak nie rąbnie kijem w próg ku sieni… –> Co to jest próg ku sieni?
…aż od drewna gęsto drzazgi poleciały. –> Drzazgi mogą lecieć z drewna, ale chyba nie od niego.
…a to gospodarzowi krowa zachorowała. –> A krowa gospodyni pozostała zdrowa?
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Się dziewczyny zachwycają, to i ja wpadnę, co tam.
Lało bowiem, jakby kto z góry chlusnął z impetem wodą z ogromnego wiadra.
To powinno być na początku – zaczynaj opis od tego, co najbardziej widać.
wystawał jej hen ponad
Nie dam głowy za to "hen" – zdaje mi się, że ono oznacza odległości geograficzne.
Co by
Łącznie.
skraj spódnicy coraz wyżej ziemią był ubrudzony
Hmm. Od kiedy to przestaje być skraj?
bardziej niż
Bardziej, niż.
Trochę dużo "się" i fonetycznie jeszcze nieidealnie. Ale sympatycznie i sensownie, choć to na razie obrazek, nie opowiadanie. Kroczek, choć mały, w dobrym kierunku postawiony. Masz tu coś na drogę i idź dalej. Reg daje dobre wskazówki.
Nie powinno być “wlokąc”? Nie wiem, pytam się.
Też tak myślałam, ale PWN dopuszcza obie formy.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Po przeczytaniu tego tekstu miałam dylemat. Z jednej strony – ciekawa, dobrze napisana opowiastka, trochę bajka. Jeśli się nie mylę, pojawiła się też stylizacja. Podobał mi się sposób opisu. Najpierw poznajemy babę w sposób wzbudzający w czytelniku pozytywne emocje i współczucie , a w zakończeniu nagle okazuje się, że biedna babcia to personifikacja licha (biedy).
Z drugiej strony – wierszyk na początku psuje efekt, bo zdradza puentę. Chociaż dostrzegam więcej rzeczy na plus, więc klik do biblioteki.
Aj, tyle jest głosów o ten wierszyk, że go usunę! ;)
I zapewne wyjdzie to tekstowi na dobre, bo zwyczajnie nie jest mu potrzebny :) Sam się broni. Zgrabnością wykonania, fajną, baśniową stylizacją i puentą na koniec wystarczająco jasną, by nie wymagała wyjaśnienia we wstępie do właściwej lektury :)
Ode mnie ostatni kliczek. Fajne, dobrze napisane, oparte na ciekawym pomyśle, zakończenie też na plus. :)
Ładne, bardzo baśniowe. Kliknęłabym, gdyby jeszcze było trzeba :)
ninedin.home.blog
Ładne, baśniowe. Podoba mi się, jak długo unikasz ujawnienia informacji o tym, kim jest w rzeczywistości “baba”. Tempo tekstu dobre, a i rymowanie mi przypadło do gustu.
Tak więc bardzo ładny koncert fajerwerków. Taki idealny szort do obiadu.
Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?
A ten znowu z obiadem :D
"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM
Ładna bajka do podusi :)
Hmmm. Napisane w porządku, ale już znałam bajeczkę o przyjmowaniu biedy pod swój dach, nawet z dalszym ciągiem, w którym zazdrosny sąsiad złośliwie biedę uwalnia. Więc nic nowego pod słońcem.
Babska logika rządzi!
Nie porywa, ale nie czytało się źle ;)
Przynoszę radość :)