- Opowiadanie: Staruch - Błąd w obliczeniach

Błąd w obliczeniach

Nie mam ostatnio czasu na pisanie. Ale żeby całkiem nie zardzewieć, a ponadto pokazać, że jeszcze żyję i bywam na portalu, w godzinkę machnąłem szorcika.

Nie jest odkrywczy, wiem, ale pisałem to raczej dla własnej satysfakcji.

W każdym razie – zapraszam!

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Błąd w obliczeniach

[start symulacji]

 

Stary, ale dupło!

A wszystko miałeś tak porządnie poukładane. Warunki brzegowe: cudne to było – idealne symetrie punkcika. A teraz tak jakoś nieporządnie. Co to się rozpycha? Grawitacja? Ej, co tam się dzieje? Punkcik rozepchnął się w punkcior, a ten w nieskończoną ich ilość – inflacja, powiadasz. Ale coś ci nie wyszło, jakieś zmarszczki tu są.

A cóż to za grudki? Skwarki? Jakieś takie samotne… Aaa, łączą się w stada. Cząstki? Też ładne. No, już jakoś ładniej to wygląda.

 

[symulacja operuje w założonych granicach]

 

Ooo, to jest fajne. Jak mówisz? Atomy? Ale one są jakieś takie… grudkowate, nieporządne. To mówisz, że je poukładasz? W jakiś układ zakresowy? Skoro tak twierdzisz. Ale po co ci one?

 

[symulacja napotkała błąd krytyczny]

 

Ty spryciarzu, czyli jak spaprałeś, to masz zamiar to wykorzystać. Ciemna materia, ciemna energia… Te atomy w tych zmarszczkach łączą się w co? W gwiazdy, powiadasz. I galaktyki. Fajne! Ej, ale… Uważaj!! No kurde, i w trąbkę! A taka ładna była. Supernowa niby? I znowu nabałaganiłeś trochę, jakieś śmieci tu zostały…

Aha, to te planety nie będą świecić? I co to niby ma być? Woda. I powietrze. Żeby co?

Na węglu? A na krzemie nie lepiej? Że węgiel lepszy? To w tobie lubię – z najgorszego chłamu potrafisz zrobić coś fajnego.

 

[ostrzeżenie niekrytyczne: niespodziewany rezultat obliczeń]

 

O patrz, gramoli się! Ale śmieszny. Pełznie tak na brzuchu… Że masz większy plan? Nazwałeś to rewolucją? a nie, ewolucją. Sprytne, samo się robi, a ty kawka i pączki. Żeby ci tylko znowu jakieś artefakty do przerobu nie zostały.

A to? Małpa? A co ona ma w ręce? Ej, co ona robi?!!! Tak nie wol… No kurde, co to miało być?? Śmierć, powiadasz? No dobra, twój model.

A to mi się podoba! Piramidy? Tylko te małpy… Ludzie, powiadasz? No, ci ludzie jacyś tacy… bezsensowni. Bo sensu istnienia nie odczuwają? Nie podejrzewałem cię o taki brak empatii…

 

[symulacja  zbliża się do granicy wyczerpania zasobów obliczeniowych]

 

To mi się nie podoba. Po co oni to robią? Te… czołgi, samoloty, rakiety! Co? Też nie ogarniasz? I dopiero teraz mi to mówisz?

Ukrywałeś to przede mną? Co to? Gułagi? Przecież ta symulacja sfiksowała. Gdzie tkwi błąd? Zawsze dotąd ze śmieci budowałeś coś nowego, odkrywczego. Symulacja po chwilowych zawirowaniach szła dalej, nie? Już próbowałeś? Niespecjalnie wyszło? Jak się nazywał ten długowłosy? Aha… To co teraz?

 

[restart symulacji za 10… 9… 8…]

Koniec

Komentarze

To już któryś tekst w konkursie o zbliżonej tematyce, także z odkrywczością faktycznie tak sobie.

Napisane lekko, czytało się szybko i płynnie. Forma półdialogu niekoniecznie mi odpowiada, zawsze wydawała mi się sztuczna, ale wykonanie jest na tyle dobre, że zbyt bardzo nie boli.

Jak zwykle w takich przypadkach będę trochę marudził na antropocentryzm – tyle symulacji do oglądania, a ci się akurat na jednym gatunku małp skupili? Jakby lepszych rzeczy nie było do roboty. :P

Przyjemne czytadełko, ale pod żaden element nie wybija się ponad przeciętną.

No. Masz rację :).

Jedynie co do tych małp… No w sumie ciut tam trochę mieszają ponad przeciętną, zdaje się?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

To już nie apokalipsa, nie ragnarok, ale zwyczajnie restart? :)

Podobało mi się. Prościutkie, faktycznie nic odkrywczego, ale dobrze się czyta.

Jak się nazywał ten długowłosy?

:)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

No w sumie ciut tam trochę mieszają ponad przeciętną, zdaje się?

Trudno powiedzieć, ile wynosi przeciętna, kiedy nie wie się, na ile mieszają inni mieszkańcy symulacji. Chyba, że innych nie ma, a cała symulacja powstała tylko dla tego gatunku małp, co prowadzi nas znowu do antropocentryzmu.

Pomysł nienowy, ale sprawnie napisane, podobał mi się luźny styl narracji i kilka naturalnie wplecionych smaczków. Fajny, lekki efekt, na odrdzewianie w sam raz :)

Jestem za antropocentryzmem!!! Już taki ludzki rasista jestem :D!

 

Dzięki, Nir :)!

To właściwie żadne odrdzewianie, bo zaraz znów zapadam w sen zimowy, ale takie małe przypomnienie – Staruch bywa na portalu! I nawet jeśli mało czyta i komentuje, to mimo to często wpada :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

O! Staruch! :D

Bardzo fajne, lekkie i przyjemne opowiadanko. Na dobry początek dnia. Ups…

Czytało się miło, wpadłam w jakiś taki zabawowy nastrój.

Hyyy… Zrobiłeś z węgla chłam! :O Niewybaczalne. ;)

Cieszę się, że coś dodałeś, bom się zaczęła martwić, chociaż słychać było, żeś żywy :)

 

Szyszkowy dziadek będzie zachwycony!

 

A który długowłosy? Noe? Hydropiekłowstąpienie?

Jezus?

Wielkie kaboom? – to po co długowłosy?

 

restart symulacji? Bah.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Miło, że wpadliście, SaroMytrixie :).

Saro – no właśnie wrzuciłem właściwie tylko po to, żeby pokazać, że jeszcze dycham.

Mytrixie – który długowłosy? Mógłby być nawet Jim Morrison. Wybierz sobie według upodobań :P.

 

I tak wpadłem na to, że ten szorcik to właściwie spin-off mojej “pocztówki ze słonecznego Mordoru”, czyli “Tygodniowego wypadu w plener” :D.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ale moc tamten tekst bardziej w sobie ma.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Zacząłeś świetnie! Prawie jak u Hitchcoka.

Jak tylko zorientowałem się co „dupło”, to przyszło małe rozczarowanie.

No dobra, myślę sobie, zobaczymy jakie autor wymyślił zakończenie.

Niestety, nie wymyślił. ☹

Ale czytało się fajnie. : smiley

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Zakończenie zgodne z tym, co napisał pewien uczeń długowłosego. Ciekawym, co innego się tu da wymyślić? To Przecież prawie jak pewne opowiadanie Zajdla, którego tytułu zapomniałem. Tak się musi stać. I już ;)!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Fajnie Cię chociaż troszkę poczytać :) Króciutkie, ale sprawnie napisane i do uśmiechnięcia. Przyjemny tekścik. Pozdrawiam serdecznie.

Dzięki, Katiu :). Choć to raczej takie szkolne wypracowanie.

Ale, ale…

Czy zbyt głęboko ukryłem perfidne przesłanie? Że nawet Wielki Programista zna tylko metody Małegomiękkiego, typu – “jeśli samochód nie jedzie, wyłącz silnik, trzaśnij mocno drzwiami, włącz wycieraczki i zapal na nowo. Auto pojedzie jak wyscigówka” ;P? 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Hm, moje szkolne wypracowania były jednak trochę inne… A co do przesłania, być może zbyt głęboko ukryte, ale bardzo życiowe :)

Opowiadanie dobrze się czytało, niby lekki tekst, ale przesłanie raczej pesymistyczne.

Podobała mi się eksperymentalna forma, język naśladujący dialog (monolog ?) i zgrabnie wplecione elementy związane z informatyką.

Ode mnie klik.

Podziękować, ANDO :).

Pesymistyczne? Bo coś tu jednak nie klapuje w tej symulacji. Albo jest taka zakręcona, że jej nie ogarniamy. Tak czy siak – niespecjalnie…

 

Dziewczyny – dzięki za kliki :)

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

No cóż, ze smutkiem wyznaję, że do mnie chyba nie dotarło, choć czytało się nieźle. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No cóż…

Regulatorzy, cały czas żyję w nadziei, że kiedyś jednak dotrze ;).

Dobrze, że przynajmniej nieźle się czytało.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Lubie takie filozofujące na wesoło powiastki. Lem był w tym dobry, ale Staruch też daje radę. Na tyle, że warte klika :)

Informacja poufna dla Irki: ten długowłosy to dzieciak szpaka :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Miło mi, Tsole :).

Zdaje się, że ci zaawansowani w latach nadają na podobnych falach!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Jestem chyba za smarkaty, bo mnie takie “powiastki na wesoło” tylko irytują. Antropocentryzm też, bo jest początkiem końca człowieka. Tylko teocentryzm wskazuje człowiekowi jego właściwe miejsce, a co za tym idzie – kieruje go we właściwą stronę.

Fajny tekst do komentowania, bo dzięki jego prostocie właściwie całe odczucia z lektury można zawrzeć w kilku zdaniach.

Opowiadanie, powtórzę za przedpiścami, nie jest w żaden sposób odkrywcze, broni się przede wszystkim warsztatem Autora, bo też charakterystyczna, lekka stylizacja kompensuje w pewien sposób tę wtórność (czy może lepiej przewidywalność) tekstu. Inna rzecz, że jeśli przyjąć tę ryzykowną tezę, że wszystko już było, to właściwie cały sukces opowiadania polega na tym, by dobrać odpowiednią formę/stylizację do treści i w ten sposób zachęcić czytelnika do lektury.

Zakończenie dość przewidywalne, ale ja nie uważam tego za jakąś wadę opowiadania. Zakończenie, w mojej opinii, to ma przede wszystkim pasować do całej historii, a dopiero w drugim rzędzie dbać o jakieś zaskoczenia czy fajerwerki.

Słowem, prosta, acz całkiem przyjemna lektura.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Nikolzollern, Ty tak na poważnie???

Otóż bardziej teocentryczna od mojego opowiadanka jest tylko Biblia ;).

 

CM – no tu właśnie mie mogło być nic odkrywczego. Wszak to nasz (Wszech)świat i mniej więcej wiemy wszyscy, co się tu dzieje :).

 

Dzięki Panowie za odwiedziny i komentarze!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

no tu właśnie mie mogło być nic odkrywczego. Wszak to nasz (Wszech)świat i mniej więcej wiemy wszyscy, co się tu dzieje :)

Wiem, wiem. Widzisz, tak to jest, jak nie chcesz zawierać opinii w jednym zdaniu, żeby nie wyglądało, że pisałeś po łebkach/na odpiernicz, a później gubisz gdzieś cały jej zamysł. Generalnie zamysł komentarza był taki: nie masz większych szans, żeby zaskoczyć treścią, to musisz się bronić atrakcyjną formą/stylizacją. Tobie się udało, stąd mój “wniosek” o przyznanie klika. :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

A, czyli nie do końca zrozumiałem.

Tym bardziej dziękuję, CM!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

miałeś tak poukładane

Noo… może "miałeś takie poukładane"? Tak ładnie? Bo jakby tu czegoś brakło… (I tak, już wiem, o czym piszesz :D)

idealne symetrie punkcika

Ale punkt nie ma wymiarów, gdzie tu miejsce na symetrie?

punkcior, a ten w nieskończoną ich ilość

Bardziej liczbę.

 poukładasz? W jakiś układ zakresowy

Dymitr się nie zgadza. Przebłagaj go serem. Układ okresowy nie ma za dużo wspólnego z przestrzenią.

 śmieci ci

Czkawka.

 I powietrze.

Eej, Arystoteles się wkrada :) Męska decyzja – będzie Dymitr i kwarki, czy Arystoteles i eter?

 ostrzeżenie niekrytyczne

Hem?

 większy plan

Jakby anglicyzm.

 No ci ludzie

No, ci ludzie.

 Bo sensu istnienia nie odczuwają?

heart

Odkrywcze faktycznie ni gugu, za to lekko napisane, miłe w czytaniu i frajdę sprawiające, choć naukowo niedopracowane ;) Gdybyś miał brodę, mógłbyś się po niej pogłaskać – a tak zostaje tylko broda Mendelejewa.

 Że nawet Wielki Programista zna tylko metody Małegomiękkiego

Ej, bo sam się prosisz :P

 Otóż bardziej teocentryczna od mojego opowiadanka jest tylko Biblia ;).

Niom. Niestety, jeśli o pisanie z nieludzkiej perspektywy chodzi, to wyżej pupci nie podskoczysz. Kosmitę można opisać z zewnątrz, ale z wewnątrz nawet drugiego ludzia wściekle trudno.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jadziem, Tarnino :).

Noo… może "miałeś takie poukładane"? Tak ładnie? Bo jakby tu czegoś brakło… (I tak, już wiem, o czym piszesz :D)

Masz rację. Dodałem jedno słowo.

Ale punkt nie ma wymiarów, gdzie tu miejsce na symetrie?

I owszem, jeśli mówimy o punkcie matematycznym. Ja mówię o punkcie fizycznym, który “dupnął”. I cała nasza fizyka (no, większość), jest łamaniem pewnych symetrii. 

punkcior, a ten w nieskończoną ich ilość – Bardziej liczbę.

Też się nad tym zastanawiałem. Ale to raczej pojęcie względne, filozoficzne – czy nieskończoność, której nie da się policzyć, też jest liczbą?

 poukładasz? W jakiś układ zakresowy Dymitr się nie zgadza. Przebłagaj go serem. Układ okresowy nie ma za dużo wspólnego z przestrzenią.

A gdzie tam było coś o przestrzeni? Myślałem tak – jest dużo elementów, to sensowny Wielki Programista je jakoś poukłada. Inaczej mamy bajzel jak w obecnym Modelu Standardowym, gdzie liczba cząstek elementarnych puchnie i puchnie.

 śmieci ci – Czkawka.

Poprawione.

 I powietrze. Eej, Arystoteles się wkrada :) Męska decyzja – będzie Dymitr i kwarki, czy Arystoteles i eter?

Ale że co? Jak już są pierwiastki, to związki chemiczne są zabronione?

 ostrzeżenie niekrytyczne Hem?

Błąd, który powoduje wadliwe działanie systemu, ale nie jego zatrzymanie. Dla jadącego samochodu błędem niekrytycznym jest np. awaria klimatyzacji. 

 większy plan -Jakby anglicyzm.

To jakie słowo nie jest tu anglicyzmem? Głębszy? “Większy” mi tu brzmieniowo pasuje.

 No ci ludzie – No, ci ludzie.

Poprawione.

Odkrywcze faktycznie ni gugu, za to lekko napisane, miłe w czytaniu i frajdę sprawiające, choć naukowo niedopracowane ;) 

Miło, że chwalisz, ale co masz do nauki? To nie jest wykład popularnonaukowy. Zdaje mi się, że trzymałem się nauki najbliżej, jak było można.

 Że nawet Wielki Programista zna tylko metody Małegomiękkiego Ej, bo sam się prosisz :P

Ale że co? “Dzieje się już tylko lepiej”? Bo nie łapię żaluzji ;).

Niom. Niestety, jeśli o pisanie z nieludzkiej perspektywy chodzi, to wyżej pupci nie podskoczysz. Kosmitę można opisać z zewnątrz, ale z wewnątrz nawet drugiego ludzia wściekle trudno.

Powiedziałbym, że nawet opisanie innego człowieka jest niemożliwe. Zawsze opisujemy tylko siebie, nakładając różne filtry.

 

Ech, Tarnino, jak ja lubię z Tobą dyskutować. Czekam na ciąg dalszy :D!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Sympatyczne. Ale rację mają przedpiścy – ten temat w konkursie już jakby się pojawiał.

Hmmm. Ja tam słyszałam, że Bóg jest matematykiem, ale kto wie… ;-)

Bronisz się stylem. Znowu monolog, fajnie stylizowany. Dobrze Ci wychodzą takie rzeczy.

Babska logika rządzi!

nieskończoność, której nie da się policzyć, też jest liczbą?

Tak, alef jeden. Istnieje podejrzenie, że jest to też kontinuum (krotność liczb rzeczywistych). Jakby jeszcze była za mała, mamy alef dwa itd.

umiesz liczyć - licz za siebie

U mnie wygrało stylem, bo choć może koncept nie powala nowością, to tu akurat fabuła w 2 os. fajnie zagrała. Jak dla mnie, na plus.

ninedin.home.blog

No to po kolei :)

Finklo – nienowy, ale całe dwa opka konkursowe przeczytałem dopiero po publikacji swojego. Ale wszak temat sam się narzuca – Wielki Programista. Nihil novi… Dzięki za pochwały, z tym że narracja pierwszoosobowa jest najłatwiejsza pod słońcem – żadnych dialogów, opisów przyrody itp. No samo się pisze po prostu!

 

Nusz – tak, znana mi jest koncepcja mocy zbiorów i inne różne fanaberie matematyczne ;). Ale, zdroworozsądkowo, liczba, której nie można wyrazić, nie jest już liczbą. Stąd wybrałem “ilość” – celowo, żeby pokazać, że tych punkcików jest nieprzeliczalnie dużo.

 

Ninedin – o koncepcie to się już spisałem jak ogryzek ołówka, to nie będę się powtarzał ;). Za to cenię bardzo, że doceniłaś styl.

 

Dziękuje Państwu za komentarze!

 

PS> Dziękuję klikaczom bibliotecznym, bo tekścik jakoś już zawędrował do Biblioteki! Ukłony niskie!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Hmm, ja właściwie powtórzę się po przedpiścach – jak już wiadomo, o co chodzi, opowiadanie robi się dość przewidywalne, ale ożywia je bardzo wdzięczna forma. Przy takiej stylizacji i wpisanych w nią niedomówieniach faktycznie musiała to być wszystkim znana historia, chociaż szkoda, że w pewnym momencie nie pojawił się na przykład wątek alternatywnego przebiegu symulacji. Tak czy inaczej – przyjemna lektura. ;)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Alternatywna to jest na razie wersja przeze mnie opisana, bo resetu nie widać (na szczęście) :).

A poza tym – miło mi, Black_cape!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ty, ale czołgi, samoloty i rakiety już są… ;-)

Babska logika rządzi!

Kurczę, jakie to fajne. Bardzo zgrabnie i niesamowicie przyjemnie napisane. Ale mam teraz takie mieszane uczucia trochę, bo test to taka niepełna sinusoida. Sam sposób narracji mimowolnie wywoływał mój uśmiech, inteligentnie i z humorem.

A później fala opada i serwujesz coś tak gorzkiego. Niby urywany dialog, ale tak przesiąknięty emocjami… to świadczy o warsztacie.

Klikałbym. ;)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

O, jakże miło, MaSkrolu :).

Cieszę się, że się spodobało. A co do gorzkości – większości złudzeń pozbyłem się już dawno. 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ja mówię o punkcie fizycznym

Jest coś takiego? O.o

Ale to raczej pojęcie względne, filozoficzne – czy nieskończoność, której nie da się policzyć, też jest liczbą?

… tak? Patrz dalej.

Myślałem tak – jest dużo elementów, to sensowny Wielki Programista je jakoś poukłada.

Naturallement, ale ja zauważyłam tu sugestie poukładania przestrzennego – nadinterpretacja?

Jak już są pierwiastki, to związki chemiczne są zabronione?

Powietrze nie jest związkiem, a mieszaniną. To raz. Po drugie, powietrze jest konkretną mieszaniną występującą an konkretnej planecie – inne planety mają inne atmosfery. A ja zobaczyłam tu nawrót do systemu Arystotelesa.

Błąd, który powoduje wadliwe działanie systemu, ale nie jego zatrzymanie.

No, dobra.

To jakie słowo nie jest tu anglicyzmem?

Sama nie wiem, coś mnie tu uwiera.

co masz do nauki? To nie jest wykład popularnonaukowy.

Powtarzam emotkę, bo chyba przeoczyłeś ;)

Ale że co? “Dzieje się już tylko lepiej”? Bo nie łapię żaluzji ;).

Czkawka mojego mózgu, olej XD

Powiedziałbym, że nawet opisanie innego człowieka jest niemożliwe.

No, to już może być zbyt radykalne. Chociaż…

liczba, której nie można wyrazić, nie jest już liczbą

Dlaczego niby? Relatywizujesz liczbę do możliwości ludzkiego umysłu? A jeśli gdzieś tam, hen hen, są kosmorachmistrze, którzy potrafią tę liczbę wyrazić? Dyskryminujesz kosmorachmistrzy? :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Niestety nie porwało, Staruchu. A nawet gorzej. Wiem, co potrafisz i dlatego takie pójście na łatwiznę z oklepanym pomysłem i dosyć ciężkawą formą mnie lekko rozczarowało.

Pomysł oryginalny jak Rolex z tureckiego bazaru. Nawet w tym konkursie na 21 szortów kilka porusza się w podobnych okolicach. A szkoda, wiem, że stać Cię na porządne dylematy i interesujące pytania. Tutaj jest wtórnie i mało pomysłowo. Co prawda, gdzieś w tym wszystkim wybrzmiewają stale powracające w Twojej twórczości motywy, ale to już taka publicystyka się robi nie literatura. Literaturę to pisałeś np. "W dziewczynie u płota". Tutaj nawet jako żart szort wychodzi słabo, bo to żart, który nie bawi. I nie dlatego, żeby humor czarny i gorzki, tylko niskoprocentowy.

Bawić miała też chyba forma, ale jest dosyć sztywno. Inni chwalą lekkość i narrację, ja nie pochwalę. Te niby "wypowiedzi w rozmowie" to taki niezgrabny unik, żeby wcisnąć czytelnikowi infodumpy z fizyki, historii i Twoich poglądów. A wszystko to poprzeplatane "psudoluzackimi" wstawkami i odzywkami. I serio irytuje, gdy bohater niby zwraca się do boskiego rozmówcy, a gada do siebie na głos o tym, co widzi. Kto tak robi? Nikt.

Czekam na tekst Starucha, który pisze, gdy ma czas i coś do powiedzenia. I robi to na swoim poziomie. I wybacz ostrość komentarza.

Po przeczytaniu spalić monitor.

MrMarasie – takie komentarze zawsze coś pożytecznego przynoszą, choć miłe nie są. Ale trochę się bedę bronił.

Pomysł oryginalny jak Rolex z tureckiego bazaru

A owszem. Ale są to tematy, które mnie niezmiennie interesują, I nieważne, czy na ten temat powstanie jeszcze sto czy tysiąc tekstów – dalej będę drążył. A że takie teksty się w konkursie pojawiają – widzę nie tylko mnie podobne tematy poruszają. Ale czy to jest zarzut dla mnie??

 taka publicystyka się robi nie literatura

Hm, myślę, że aż tak źle nie jest. 

O formie i narracji – nie mnie się wypowiadać, ale widzę, że nie wszyscy są Twojego zdania, co mnie cieszy.

Kto tak robi? Nikt.

Tu się mylisz. Ja tak robię. Jestem na tyle nieśmiały, że gadam niby do siebie, zamiast do drugiej osoby. Pewnie nie robię wykładów z fizyki, jak to stwierdziłeś, ale za to z tematów “fachowych” mi się zdarza. To tak jak z tymi nieszczęsnymi półpauzami – ja tak mówię czasami. I już!

Czekam na tekst Starucha, który pisze, gdy ma czas i coś do powiedzenia. I robi to na swoim poziomie

Nie wiem, czy tak długo pożyję ;). Nie zapowiada się, żebym przysiadł do czegoś nowego (chyba, że wybiegnę spod prysznica krzycząc “heureka!”). Wziąłem ostatnio jakieś dyskowe odrzuty do recyklingu, ale DZIEŁO to nie będzie. Za to tematyka – i owszem, mniej więcej ta sama ;P. Ale przecież nie piszę po to, żeby oklaskiwały mnie tysiące, a po to, dyskutować (dlatego lubię offtopy – Beryl to czyta :P?)

I wybacz ostrość komentarza.

A co tu wybaczać? Napisałeś, co myślałeś i to Ci się chwali. W niektórych sprawach myślę podobnie jak Ty, w innych kompletnie inaczej. Ale tak chyba powinno być, wszak jesteśmy ludźmi, nie termitami ;)?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A teraz czas na Tarninę :)

Ja mówię o punkcie fizycznym – Jest coś takiego? O.o

Miałem na myśli coś takiego jak TU, czyli “nieezmiernie mały” punkt, do tego obdarzony temperaturą i prawdopodobnie więcej niż trójwymiarowy. Czyli zdecydowanie nie punkt w ujęciu matematycznym.

Ale to raczej pojęcie względne, filozoficzne – czy nieskończoność, której nie da się policzyć, też jest liczbą? – … tak? Patrz dalej.

To spytam inaczej – czy kolor, którego nie dostrzegają nasze oczy, jest kolorem? Rozumiesz, co mam na myśli. Teoretycznie można sobie wyobrazić inne kolory. Ale przecież to jest pewne nadużycie – kolory to tylko to, co widzimy. Liczby to to, co jesteśmy w stanie ogarnąć rozumem. Reszta to nieskończoność. Niepoliczalna.

Jak już są pierwiastki, to związki chemiczne są zabronione? Powietrze nie jest związkiem, a mieszaniną.

To skądinąd wiem :).

Po drugie, powietrze jest konkretną mieszaniną występującą an konkretnej planecie – inne planety mają inne atmosfery. A ja zobaczyłam tu nawrót do systemu Arystotelesa.

To też wiem, ale ja pisałem o konkretnej planecie, konkretnym długowłosym, konkretnych czołgach. Mocno antropocentrycznie, ale Klingonów czy Kosmorachmistrzów jeszcze nie poznaliśmy ;).

Powiedziałbym, że nawet opisanie innego człowieka jest niemożliwe. No, to już może być zbyt radykalne. Chociaż…

Żadne chociaż. Ile razy Ci się wyrwało – “co on odpiotrusiowuje?”. TY byś tak nie zrobiła. Dlaczego on/ona/ono tak? Zagadka. Nierozwiązywalna, bo do cudzej głowy nie wejdziesz.

(Berylu, tu się rysuje solidny, z kategorii moich ulubionych, offtop :P)

liczba, której nie można wyrazić, nie jest już liczbą Dlaczego niby? Relatywizujesz liczbę do możliwości ludzkiego umysłu? A jeśli gdzieś tam, hen hen, są kosmorachmistrze, którzy potrafią tę liczbę wyrazić? Dyskryminujesz kosmorachmistrzy? :D

Jak już napisałem wyżej – tak, dyskryminuję kosmorachmistrzy. Tu mi na cholerę nie byli potrzebni, co i napisałem. 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Jestem na tyle nieśmiały, że gadam niby do siebie

Pójdź w me ramiona… tak niby od niechcenia, rozumiesz :)

Miałem na myśli coś takiego jak TU, czyli “nieezmiernie mały” punkt, do tego obdarzony temperaturą i prawdopodobnie więcej niż trójwymiarowy.

No, to jak chcesz napisać "osobliwość" to pisz "osobliwość", bo potem ludzie nie rozumieją, a nawet nie rozumią.

czy kolor, którego nie dostrzegają nasze oczy, jest kolorem? Rozumiesz, co mam na myśli.

Rozumiem, ale się nie zgadzam. Oczywiście, jeśli stoisz na gruncie epistemologii kantowskiej, to wszystko jest sobą dla nas, tj. zjawiskiem. Ale kolor chyba jest jednak bardziej zjawiskiem, niż liczba – jak dotąd nie udało mi się wytłumaczyć ojcu, że jego pieczątka jest turkusowa, nie zielona, ale że jest jedna, zgadzamy się bez kłopotu. Patrz też: John Locke i własności pierwszego/drugiego rzędu.

To też wiem, ale ja pisałem o konkretnej planecie, konkretnym długowłosym, konkretnych czołgach

Dobra, zapędziłam się.

Dlaczego on/ona/ono tak? Zagadka. Nierozwiązywalna, bo do cudzej głowy nie wejdziesz.

No, jeśli miałabym mieć stuprocentową pewność, to nie. Ale ktoś może mi wytłumaczyć, a ja mogę uwierzyć. Moje własne postępowanie też bywa dla mnie zagadką.

tak, dyskryminuję kosmorachmistrzy.

Oj, brzydko :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jestem na tyle nieśmiały, że gadam niby do siebie – Pójdź w me ramiona… tak niby od niechcenia, rozumiesz :)

Nie żebym coś sugerował, ale…Nowofantastyczne Piwo, Katowice ;)? I u nas o pracę chyba łatwiej.

No, to jak chcesz napisać "osobliwość" to pisz "osobliwość", bo potem ludzie nie rozumieją, a nawet nie rozumią.

Jak ja bym napisał “osobliwość”, to też nie zrozumią :P. Gdzieś kiedyś czytałem o tych punktach “fizycznych”, ale nie pamiętam gdzie. To jak z wahadłami – fizyczne i matematyczne się różnią.

Oczywiście, jeśli stoisz na gruncie epistemologii kantowskiej, to wszystko jest sobą dla nas, tj. zjawiskiem. Ale kolor chyba jest jednak bardziej zjawiskiem, niż liczba – jak dotąd nie udało mi się wytłumaczyć ojcu, że jego pieczątka jest turkusowa, nie zielona, ale że jest jedna, zgadzamy się bez kłopotu. Patrz też: John Locke i własności pierwszego/drugiego rzędu.

Jak już chcesz mnie obrazić, to napisz “ty taki owaki”, a nie wyjeżdżaj tu z epistemologią kantowską. Bo nie wiem, czy tylko Cię lutnąć w czółko, czy wyzwać na pojedynek?

Ja jestem prosty chłop, od kombajnu oderwany, i niestety ni ząb nie załapałem. Ja to wszystko zdroworozsądkowo!

Ale ktoś może mi wytłumaczyć, a ja mogę uwierzyć.

Co nie znaczy, że to, w co uwierzyłaś, jest prawdą.

Moje własne postępowanie też bywa dla mnie zagadką

A to żadna nowość. Ostatnio złapałem się na tym, jak jednak rządzi nami biologia, a tylko nadajemy pozory racjonalności temu, co robi z nami nasza wewnętrzna chemia. 

Oj, brzydko :D

I owszem. Dyskryminuję jeszcze piewców minionego ustroju, fanatyków wszelkiej maści, monopolistów prawdy i różne takie inne indywidua. Ale w duchu, bo patrz hasło – “nieśmiałość” ;).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Kolory. Podobno pszczoły widzą ultrafioletowy. Inaczej – mają receptory, które na to reagują. U nas (pomijam daltonistów) kolor jest punktem w trójwymiarowej przestrzeni (receptory czułe na czerwony, niebieski i zielony). A u niektórych zwierząt – w czterowymiarowej.

W świetle powyższego – tak, uważam, że istnieją kolory, których ludzie nie widzą.

Babska logika rządzi!

Finklo – istnieją zakresy widma, których my nie widzimy, a widzą np. pszczoły czy odczuwają grzechotniki. Fakt bezsporny. Pytaniem jest, czy są to kolory w naszym, ludzkim rozumieniu?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A, w ludzkim rozumieniu to już nie wiadomo. Wszystko rozbija się o definicję. Co, trzymasz się tego antropocentryzmu dość kurczowo? ;-)

Babska logika rządzi!

Akurat w tym tekście był potrzebny. Żeby tych wszystkich Kosmorachmistrzy (jeśli istnieją) zepchnąć na niezauważalny margines.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

W tekście tak. Ale w definicji koloru?

Babska logika rządzi!

To też. Bo jednak (było nie było) patrzysz na świat z jakiej perspektywy? Wszak nie Kosmorachmistrza czy Klingona? I koloru fiflakowego nie znasz, bo go nie widzisz!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ej, jestem fantastką. Potrafię sobie wyobrazić różne perspektywy – lecącego smoka (ten ciepły wietrzyk na ogonie!), zniewolonej dżdżownicy na zapyziałej planecie (smak ziemi z pikantną domieszką rudy żelaza… Mniam!)… Nie trzeba widzieć koloru fiflakowego, żeby coś o nim wiedzieć.

Babska logika rządzi!

Wiedzieć a widzieć to są dwie różne sprawy.

Załóżmy, ze dla jakichś ufoków śmiertelnie groźne są temperatury poniżej 4 stopni Celsjusza. Dla nich +5 to już niemal zabójcze zimno, a +3 – śmierć. Czyli wyczuwają różnicę. A dla Ciebie i ta temperatura, i ta – to po prostu zimno. Bo nie jesteś Ufokiem. Możesz sobie pewne rzeczy wyobrazić – rozumowo. Ale ich nie poczujesz.

Tak jak nigdy nie zobaczysz koloru fiflakowego. On dla Ciebie nie istnieje, bo jest tylko pewnym konstruktem myślowym. Skoro światło o tej długości fali to czerwony, a o tej – niebieski, to analogicznie o innej – fiflakowy. Ale oko wyłapuje tylko czerwony i niebieski, fiflakowego – nie. I choćbyś rozumowo wiedziała, że fiflakowy istnieje, nigdy go nie zobaczysz! Czy w takim razie jest to kolor w naszym, ludzkim rozumieniu?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

To zależy, jak ułożymy definicję.

Ale, niezależnie od niej, można dzielić włosy. Czy cyborg z kamerką zdolną do rejestrowania fiflakowego przesuwa ten kolor do grupy normalnoludzkich? A jeśli cyborg nie, to może przypadkowy mutant? A jeśli pojedyncza jednostka nie wystarczy, to ilu potrzeba? Gdyby większość ludzi oślepła w wyniku katastrofy (albo po kilku pokoleniach życia pod ziemią), czy wtedy zniknie czerwony? Czy instytucja skupiająca setki niewidomych jest miejscem bez kolorów?

Zamiast się rozdrabniać, wolę uznać, że fiflakowy istnieje, bo widzą go pszczoły.

Wiesz, miłości też nigdy nie widziałam. ;-)

Babska logika rządzi!

Przepraszam, że się wtrącę, ale podoba mi się ta dyskusja i chcę dać coś od siebie… jeśli mogę.

Właściwie to kolor możemy opisać tylko innymi kolorami, niczym więcej i nawet jeśli naturalnie kolor jest zależy od długości oraz częstotliwości fali, to tak prawdę mówiąc… nawet nie wiemy czy np. Zielony widziany przez Ciebie Finklo, nie jest niebieskim w oczach Starucha. I na odwrót.

Istnieje też choroba odwrotna do daltonizmu (która częściej pojawia się u kobiet w przeciwieństwie do własnie daltonizmu), polegająca na widzeniu kilkuset lub nawet kilku tysięcy odcieni więcej. I podobno to nie jest tak, że “o czerwony ciemniejszy i czerwony jaśniejszy, to mamy dwa”, tylko one podobno rzeczywiście znacznie się różnią.

Zresztą sam kolor to zjawisko fizyczne, to fala. Dźwięk też jest falą, a istnieją dźwięki, których my nie słyszymy, a np. psy nie mogą przy nich wytrzymać. Więc na logikę, istnieją też kolory, których nie widzimy. Tak samo jak ktoś ma lepszy i gorszy słuch, tak może rozpoznawać więcej i mniej kolorów.

Rozgadałem się, przepraszam za wtrącenie. 

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Wiesz, miłości też nigdy nie widziałam. ;-)

Ja fiflakowego też nie, ale wierzę, że dla Kosmorachmistrzy istnieje :).

Ale nie jest to kolor w naszym, ludzkim rozumieniu. Czy promienie gamma są jakiegoś koloru? Rozciąganie niektórych pojęć poza ludzkie normy uważam za pewne myślowe nadużycie, to chciałem powiedzieć :). 

A teraz idę spać i wrócę do tego jakże smakowitego offtopu (czy Beryl mnie słyszy :P?) jutro.

Na dziś – dobranoc!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Czyli uważasz, że fiflakowy nie jest kolorem, ale że istnieje?

Taaa, gamma są koloru śmiertelnego. Od cholery odcieni.

Babska logika rządzi!

Dokładnie. Kolory to tylko to, co widzimy. Są rzeczy, których nie widzimy, ale nie nazywamy ich kolorami

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Gdzieś kiedyś czytałem o tych punktach “fizycznych”, ale nie pamiętam gdzie. To jak z wahadłami – fizyczne i matematyczne się różnią.

Punkt fizyczny to masa skupiona w punkcie – uproszczenie obliczeń, właśnie przy wahadłach.

 Zresztą sam kolor to zjawisko fizyczne, to fala.

O, mieszamy pojęcia (Finkla już weszła z fizyką) – szur z powrotem do epistemologii :) Bo tak, Starzec nasz czcigodny o nią właśnie chce ze mną kruszyć kopie.

 

Zacznijmy od pojęć. Co to jest pojęcie? Podeprę się Feserem i Tolkienem (O baśniach – nie ma tam tego explicite, ale ogólnie zgadza się z Feserem). Pojęcie jest czymś ogólnym, myślowym, pod co podpadają nie wrażenia/qualia, ale przedmioty. Pod pojęcie "kolor" podpadają wszystkie kolory, nie poszczególne. Nawet pod pojęcie "turkusowy" wcale nie muszą podpadać moje qualia, która mam, kiedy widzę sławną pieczątkę.

Szkolnym przykładem jest tysiąckąt – mamy pojęcie tysiąckąta, ale gdybyśmy go zobaczyli, trudno by go było odróżnić od koła. Qualia i obrazy mentalne są podobne, nawet takie same – ale pojęcie różne.

Mamy pojęcia wielu rzeczy, których nie można sobie wyobrazić (choć mają qualia), choćby finklowej miłości.

A Ty, Starcze czcigodny, opowiadasz się tu za kantowską, zrelatywizowaną do struktury umysłu epistemologią, i tyle. Nawet nie wiedziałeś, że mówisz prozą :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie no, poddaję się. Nie dość, że mnie obrażają (chyba). to jeszcze lengłydżu…

Apage satanas!

Ale ok – to od du… innej strony.

Mamy pojęcia wielu rzeczy, których nie można sobie wyobrazić

Owszem, ale wychodzimy od rzeczy znanych (nawet tej miłości). Kolorem może być tylko to, co widzimy. Można wynajdywać odcienie, nazwy – jadeitowy, ecru, bomboniacki, fiflakowy – ale one muszą się mieścić w spektrum widzialnym.

Czy ciepło ma kolor? A wszak i promieniowanie podczerwone, i światło widzialne są w istocie tym samym – strumieniem kwantów (czy tez falą, bo to pojęcia tożsame). A jednak ciepło nijak nie ma koloru.

Aha, i już się pogubiłem w tej dyskusji :D. Od czego wyszliśmy? Od niepoliczalnej liczby?

 

PS. Punkt fizyczny, który przytoczyłaś, nie jest czymś realnym, jest pewnym matematycznym przybliżeniem. A mnie chodziło o punkt “fizyczny” – coś niemal nieskończenie małego, ale obdarzonego różnymi fizycznymi cechami (w tym – jak się wydaje – podstawowymi symetriami).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Jeśli fiflakowy istnieje, ale nie jest kolorem, to czym jest?

Babska logika rządzi!

fiflakowy na razie jest pewnym konstruktem myślowym. Skoro światło czerwone ma długość fali x, niebieski długość fali y, to analogicznie długość fali z oznacza “kolor” fiflakowy’ Który kolorem nie jest, bo dostrzec się go nie da.

Jest to pewne uproszczenie myślowe, tak jak takie, że cząstki elementarne to kulki, a elektron obiega atom po orbicie jak planeta gwiazdę. To nieprawda, ale wygodniej nam tak mysleć.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Jeszcze mi się przypomniało, że u Pratchetta jest bodajże oktarynowy, widoczny chyba tylko dla czarodziejów. Ale może nie zaczynajmy dyskusji, czy to jest kolor.

Babska logika rządzi!

Skoro oni go widzą, to jest to kolor!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

To ja trochę odskoczę od waszych offtopów i pozwolę sobie wrócić na chwilę do meritum i skomentować opowiadanie. Tak jak niektórzy z wcześniej komentujących, też się trochę rozczarowałem. Widać wyraźnie, że to pisane na szybko. Ale głównym problemem, który tutaj widzę, jej całkowita wtórność tego tekstu względem twojego “Tygodniowego wypadu w plener”. I niestety wygląda na to, że w “Wypadzie” powiedziałeś wszystko, co miałeś do powiedzenia na ten temat, bo “Błąd…” nie wnosi nic poza inną formą (ok, całkiem przyjemną w odbiorze). I o ile pewnej wtórności przy podejmowaniu takich tematów nie da się uniknąć, to jednak taka zapętlona autowtórność mi się nie podoba. Ale, jak wspominałem, sama forma przyjemna w odbiorze i dzięki temu nie uważam czasu poświęconego na czytanie za zmarnowany :) 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Owszem, ale wychodzimy od rzeczy znanych (nawet tej miłości).

Pewnie – ale jak jej doświadczamy? Zmysłami? Hmm?

Czy ciepło ma kolor?

Wg Twojej definicji – nie. Wg. definicji fizyków – nie wiem. Może mieć. Problem, Starcze siwy polega na tym, że mieszasz pojęcia fizyki (długość fali) i epistemologii (postrzeganie). Oczywiście, postrzegamy to, do czego mamy przystosowane zmysły, ale rzecz w sobie nie w całości przekłada się na rzecz dla mnie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Na węglu? A na krzemie nie lepiej? Że węgiel lepszy? To w tobie lubię – z najgorszego chłamu potrafisz zrobić coś fajnego.

Dobre :)

 

Spodziewałem się innego zakończenia – takiego, że człowiek przejmie kontrole nad symulacją i rozwali tego informatycznego stwórcę. W każdym razie fajnie się czytało, klasyczny kciuk w górę yes

Fajne, fajne, aż się przypominają wszystkie te chwile, kiedy siedziało się obok znajomych przy pececie i komentowało poczynania przy różnorakich projektach tudzież grach komputerowych ;) “Skwarki” mnie rozbroiły. Ciekawe tylko, kto tu jest narratorem, czyżby ten rogaty z kozią bródką? 

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Nic nowego, ale bardzo przyjemnie się czytało i z uśmiechem na twarzy. Sympatyczny tekścik.

Dziękuję Paniom i Panom za lekturę :)!

Grzelulukasie, Aryo – napisałem właśnie po to, żeby fajnie się czytało, bo to i pomysł wtórny, i napisane niemal na kolanie. Tym bardziej cieszy, że przypadło do gustu :)!

Wickedzie – na ten pomysł nie wpadłem, a szkoda. A narratorem jest chyba gość od kompa obok, który już pewnie zresetował swoją symulację i ma trochę czasu ;).

A co do gier – przypomina mi się tak jedna z Amigi. “Powermonger” chyba?

 

Jeszcze raz – miło, że wpadliście!!!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Tak bardzo zignorowany :< 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Aaa, sorry, tak to jest, jak się czyta w pracy, a potem zapomina odpisać…

Arnubisie – raczej obracam się w kręgu kilku tematów, bo tylko one mnie naprawdę interesują. Jeśli się kiedyś będę bardzo nudził, to może napiszę fantasy jakieś? Ale ponieważ czasu mam mało, to i pojawia się wtórność. Zresztą – nie tylko tu. Już mnie cobold chyba pytał, co ja tak ciągle o Rosji :P.

I nie wydaje mi się, że powiedziałem w tym temacie wszystko. Są jeszcze tysiące wariantów…

Cieszę się, że przynajmniej czasu nie zmarnowałeś!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

No dobra, może nie tyle mi chodziło o to, że powiedziałeś wszystko, co masz do powiedzenia na ten temat, tylko że nie dodałeś za dużo do tego, co już pojawiło się w tamtym tekście. No, ale jak mówiłem, czas nie zmarnowany, a nawet dość przyjemnie spędzony. W każdym razie pozostaje mi czekać do twojej emerytury, aż czasu będziesz miał dużo i poszalejesz sobie z tematyką :D 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Emeryturę to ja już mam :P

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Eh, zapomniałem że mieszkamy w smutnym kraju gdzie na emeryturze nie ma się czasu na pisanie i czytanie, bo trzeba pracować xD 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

No właściwie to nie trzeba, ale jak ma się żonę – to trzeba :/

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Urokliwe:) Wszystko zaczęło się skwarka, ktory nie był nawet jeszcze skwarką tylko scieśnionym punktem. A skąd tenże się wziął?

– Bo dupło!

– A że mogło, to pewnie inny skwarek, he?

– Może. A może… to tylko w głowie.

Podobało mi się bardzo! A z formą – świetnie to sobie obmyśliłeś, jest lekka, a treści ciekawe przenosi, jedne z moich ulubionych. Dwóch kolesi siedzi i przygląda się symulacji. Chciałabym wierzyć, że nie zapętliło się na amen, ale że można „w bok” jak u Sniegowa.

Praprzyczyna. Jak coś powstało z niczego? Czary. Potem tyle zbiegów okoliczności, a może nie? I się zapadnie w sobie bo do tego dąży,  my niewinni?

A offtop na jutro, na deser sobie zostawię, do śniadania:), bo dzisiaj już dobranocka.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Cześć, Asylum!

Fajnie, że wpadłaś :).

Chciałabym wierzyć, że nie zapętliło się na amen

A to jest właściwie pytanie o to, czy świat ma sens. I czy Programista zrobił go “po coś”.

Potem tyle zbiegów okoliczności, a może nie?

A tu znowu – pewnie symulacji są miliony, i to, co nam się wydaje zbiegiem okolicznoości, na którymś kopmpie musiało się zdarzyć.

I się zapadnie w sobie bo do tego dąży,  my niewinni?

I znowu – zapadnie się, bo my to zrobimy, bo nie jesteśmy tacy, jakich chciał zaprogramować? Albo Programista nas zresetuje, bo nie dorastamy do jego wyobrażeń?

 

Offtopy zawsze fajne. Dobranoc!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Niby nie old school, a czuć old school, bardzo :-)

 

Bardzo spodobała mi się forma narracji, wcale nie taka łatwa w pisaniu. Za to miałem z tym opowiadaniem bardzo poważny problem, bo… mimo że w wielu miejscach jest sugestia komputera (tytuł, komunikaty, słownictwo typu „restart”), to cały czas czytając ten tekst widziałem coś zupełnie niekomputerowego. Coś z pogranicza chemii, alchemii, boskich mocy, magii, nie wiem czego. Jakieś dziwne eksperymenty w probówkach.

 

To skojarzenie jest tak mocne, ze za jednym zamachem tworzy jakiś nowy wymiar tekstu i… odrywa go od tematu. To pierwsze tak bardzo, że widzę tu najlepszy tekst w konkursie. To drugie tak mocno, że miałem wątpliwości, czy nie potraktować wstawek „obliczeniowych” jako pretekstowe, ale byłoby to chyba jednak nadużyciem, więc ostatecznie tekst włączyłem do klasyfikacji.

 

Nie wiem skąd takie skojarzenia (może gdzieś prequel „Ósmej czary” się skojarzył, ale chyba jednak nie w tym rzecz; w sumie było kiedyś na portalu jakieś opowiadanie o symulacjach prowadzonych w pojeździe kosmicznym, ale tam chyba skupiano się bardziej na motywie Adama i Ewy w symulowanym świecie – czyli na czymś innym). Wiem, ze w odbiorze czysto informatycznym odbiór tekstu jest bardziej wypłaszczony. Ale skoro już pojawiły się nowe poziomy, to siłą rzeczy zrobiły swoje.

 

Wychodzi na to, że największa zaleta tekstu wyszła w sposób niezamierzony i raczej jako efekt uboczny, a zrobił wszystko :-)

 

No oldskul musi być, wszak jam jest wery old :)!

I tak – fajnie, że się forma podobała. Ale nie zgodzę się, że nie jest łatwa w pisaniu. Jak widać z moich wcxeśniejszych wrzutek na portal, najczęsciej właśnie “rzucam” monologami (a jeszcze jeden tekst na dysku się kisi). Dlaczego? Bo właśnie takie pisanie jest proste jak drut. Żadnych opisów, dialogów, postacie drugoplanowe widziane oczami bohatera, subiektywnie, czyli raczej płaskie. No przecież łatwiej nie może być ;).

widziałem coś zupełnie niekomputerowego.

W sumie – jeśli grasz w nowoczesną grę, to czasem zapominasz, że to jest komputerowa nieprawda, nie? Tak jest z prawdziwymi, skomplikowanymi symulacjami. Mają być niedróżnialne od pierwowzoru.

widziałem coś zupełnie niekomputerowego.

Jak to mówił Clarke? “Zaawansowana technika jest nieodróżnialna od magii”. Ja mówię: “zaawansowana symulacja jest dla wewnętrznego obserwatora niedróżnialna od prawdziwego świata”. 

w sumie było kiedyś na portalu jakieś opowiadanie o symulacjach prowadzonych w pojeździe kosmicznym

Takich opowiadań jest mnóstwo. Muszę znaleźć tego Zajdla, bo to opko bardzo podobne do mojego (tematem, bo gdzie mi tam do Mistrza).

widzę tu najlepszy tekst w konkursie

O, a to mnie cholernie zaskoczyło. Tym niemniej – bardzo mi miło, Wilku :D!

 

EDIT: Dopiero teraz zajrzałem do wyników i… zawiesiłem się! No po prostu jak BSOD – trafiło mnie znikąd ;).

Dzięki!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Jest różnica między monologiem, a dialogiem, w którym słyszy się tylko jedną osobę. I nawet jeśli niektórym ta forma łatwo wpada, to nie wszystkim. Podobnie jak np. pisanie pierwszoosobowe :-)

 

No, w każdym razie tekst odebrałem jako mocno… religijny. Mimo, że przecież jedyna wzmianka okołoreligijna jest ledwo napomknięta i to tylko w obrębie samej “symulacji”.

No, w każdym razie tekst odebrałem jako mocno… religijny

Właściwie to słusznie. Ale ten wątek właśnie chciałem mocno ukryć i zastanawiałem się chwilkę, czy “długowłosego” kimś innym nie zastąpić. Ale że to było na szybko, to nie wymyśliłem i zostawiłem jak było.

 

A taki “jednoosobowy dialog” to raczej – im krótszy, tym lepszy. Toteż warunki konkursu idealnie spasowały :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ja mówię: “zaawansowana symulacja jest dla wewnętrznego obserwatora niedróżnialna od prawdziwego świata”.

A z czym by ją miał porównać, żeby odróżnić, a?

Muszę znaleźć tego Zajdla, bo to opko bardzo podobne do mojego (tematem, bo gdzie mi tam do Mistrza).

"Relację z pierwszej ręki"? Jest w tomie pod tym samym tytułem, na końcu.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A z czym by ją miał porównać, żeby odróżnić, a?

Niby tak, acz zdarzają się błędy w Matrixie :).

"Relację z pierwszej ręki"? Jest w tomie pod tym samym tytułem, na końcu.

Zdaje się, że to to opko. nawiązania biblijne były chyba tylko w jednym Zajdlowym tekście. Z tym, że ja czytałem w zbiorze “Ogon diabła”.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Temat nienowy, nawet z lekka oczywisty. Ale forma zdecydowanie na plus i nią właśnie Staruchu najwięcej u mnie ugrałeś. Ten monolog/dyskusja tworzy klimat i buduje atmosferę. Chyba lepiej by tylko było, gdybyś zakończył mniej typowo :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dzięki, Człeku Znikąd :)!

Miło, że chwalisz. A co do zakończenia…

Wszak to historia doskonale wszystkim znana. I nawet mi przez myśl nie przeszło, żeby ją zmienić. Przecież to nie ja ją ułożyłem, tylko opowiedziałem trochę inaczej.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Niby tak, acz zdarzają się błędy w Matrixie :).

Owszem, ale musiałbyś poza ten Matrix wyjść, żeby o tym wiedzieć ;)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Owszem, ale musiałbyś poza ten Matrix wyjść, żeby o tym wiedzieć ;)

Niekoniecznie. Błędy dają pojęcie, ze to Matrix. I można być świadomym symulacji, jednocześnie w niej tkwiąc. Tak mi się przynajmniej zdaje.

Sny są takimi symulacjami. Z reguły dają poczucie realności, ale czasem jednak wiesz, że śnisz.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

I można być świadomym symulacji, jednocześnie w niej tkwiąc. Tak mi się przynajmniej zdaje.

Hillary Putnam mówi – nie. I ja też mówię nie, no, bo zobacz – skąd masz wiedzieć, że wpełzająca przez okno fioletowa macka jest nieprawidłowa? Ciągłość świata zakładamy, bo nie da się bez niej wnioskować, ale w zasadzie nie jest konieczna.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Też ładne. No, już jakoś ładniej to wygląda.

A to mi się podoba! Piramidy? Tylko te małpy… Ludzie, powiadasz? No, ci ludzie jacyś tacy… bezsensowni.

Te zdania są podług mej oceny sprzeczne. Skoro podobały mu się piramidy, to znaczy, że ludzie nie byli bezsensowni. Ich sensem było co najmniej budowanie fajnych piramid (bo o żadnych budujących je kosmitach nie wspominasz).

 

Mnie niestety nie porwało. Rzeczą zwracającą uwagę jest forma, skłaniająca do zastanowienia, kto jest narratorem, ale nie aż tak, by udźwignąć całość szorta. Sam temat pojawiał się nawet w tym samym konkursie i, przyznam szczerze, bardziej mi się podobał w ujęciu ANDO ;)

Dostrzegam również w tym szorcie ten sam schemat, na który już zwracałem uwagę w komentarzu do krótszej wersji “Opowieści o wodzie i ogniu”. Znowu mamy dwóch rozmówców, z których jeden wydaje się bardziej kumaty, a drugi ciągle czegoś nie rozumie i o coś pyta. Choć widać pewien postęp – tym razem to ten niekumaty mówi, a mądrzejszy wręcz się nie odzywa! Zauważenie jednak ponownie tegoż schematu skłania do refleksji, bo w “Czasie milczenia…” ten “niekumaty” okazał się wcale takim nie być, więc może i tutaj coś jest na rzeczy…

Tak czy inaczej gratuluję zwycięstwa w konkursie i czekam na ten ogłoszony przez Ciebie!

 

A na koniec pozwolę sobie bezczelnie przyłączyć się do dyskusji o kolorach. Twierdzisz Staruchu, że kolor, którego nie widzimy, nie jest kolorem. Czy zatem w zamierzchłych czasach, gdy wszyscy ludzie gnieździli się w Afryce i nie mieli szansy zobaczyć żadnej sosny, a co najwyżej baobaby, oznaczało to, że sosny nie były wtedy w “naszym, ludzkim rozumieniu” drzewem? I zdobyły ten szlachetny status dopiero, gdy pierwszy śmiałek ujrzał jakowąś sosnę?

Światowiderze -

Skoro podobały mu się piramidy, to znaczy, że ludzie nie byli bezsensowni.

Czy jeśli osy budując gniazdo, wykonają z papieru piękny wizerunek Britney Spears, to ich działanie będzie sensowne lub nie? Moim zdaniem to zależy od definicji “sensu”. 

Mnie niestety nie porwało.

Spodziewałem się :).

Dostrzegam również w tym szorcie ten sam schemat

A bo nie umiem inaczej. Innymi słowy – nie umiem tworzyć na tyle długich, skomplikowanych opowieści, żeby to dało się inaczej zrobić. Więc albo jest monolog, albo dialog kumatego z niekumatym. Bo ma być krótko i na temat, a wszelkie ozdobniki, czyli zylion postaci pobocznych, wewnętrzne walki duchowe itp. są mi niepotrzebne. W Loco też coś podobnego będzie ;).

Tak czy inaczej gratuluję zwycięstwa w konkursie i czekam na ten ogłoszony przez Ciebie!

Dziękuję i czekam wolnego terminu. Ale to zdaje się będzie w okolicy końca/początku roku.

 

Twierdzisz Staruchu, że kolor, którego nie widzimy, nie jest kolorem.

I owszem.

że sosny nie były wtedy w “naszym, ludzkim rozumieniu” drzewem?

Spodziewałem się, Światowiderze, że w większym stopniu opanowałeś sztukę czytania ze zrozumieniem :P. Kolor to to, co możemy dostrzec. Latami oglądałem odcienie pn. ecru, szmaragdowy czy turkusowy, choć nazywałem je inaczej (brudnobiały, zielony czy niebieski). Bo były dostrzegalne, acz bez nazwy.

Sosny też były “dostrzegalne”, acz jeszcze nienazwane, bo nikt ich odmienności nie nazwał. Choć mieściły się w pojęciu drzewa.

Wyczuwasz różnicę?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Czy jeśli osy budując gniazdo, wykonają z papieru piękny wizerunek Britney Spears, to ich działanie będzie sensowne lub nie? Moim zdaniem to zależy od definicji “sensu”. 

Z perspektywy obserwatora, któremu ten wizerunek się spodoba – moim zdaniem tak, z perspektywy pszczół – nie wiem. Pszczoły jednak raczej zrobiłyby to przypadkowo, a ludzie chcieli, żeby piramidy wyglądały wspaniale, więc jest tu chyba pewna różnica.

A bo nie umiem inaczej. Innymi słowy – nie umiem tworzyć na tyle długich, skomplikowanych opowieści, żeby to dało się inaczej zrobić. Więc albo jest monolog, albo dialog kumatego z niekumatym.

Może spróbuj raz skonfrontować dwóch mędrców :D

Sosny też były “dostrzegalne”, acz jeszcze nienazwane, bo nikt ich odmienności nie nazwał. Choć mieściły się w pojęciu drzewa.

Dla człowieka, który nigdy nie wyściubił nosa poza swoją sawannę, sosny były równie nieosiągalne, jak dla nas inne kolory. Do czasu. Nie znam się na tym kompletnie (więc pewnie plotę bzdury;), ale śmiem twierdzić, że i kwestia kolorów nie jest dla nas nie do przeskoczenia. W końcu rekonstruuje się jakoś tam jak widzą psy czy koty.

Czy jeśli osy budując gniazdo, wykonają z papieru piękny wizerunek Britney Spears, to ich działanie będzie sensowne lub nie? Moim zdaniem to zależy od definicji “sensu”.

Było :) (zawsze mi się zdaje, że ta mrówka jest Russella, a tu się okazuje, że Russell miał tylko dwie kochanki, a mrówek żadnych).

ale śmiem twierdzić, że i kwestia kolorów nie jest dla nas nie do przeskoczenia. W końcu rekonstruuje się jakoś tam jak widzą psy czy koty.

Rekonstruuje się, ale psy i koty mają mniej receptorów od nas. Są zwierzątka, które widzą polaryzację światła, i to zrekonstruujesz tylko przez reprezentację. W ogóle, Światowiderze, istota problemu jest inna: Starcowi z wirtualną brodą chodzi nie o rzeczy faktycznie postrzegane/potencjalnie postrzegalne (sosny, dziobaki etc.), ale o możliwości naszego aparatu poznawczego. No i Kant :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Może spróbuj raz skonfrontować dwóch mędrców :D

Dialogiem dwóch mędrców jest cisza.

Babska logika rządzi!

Zrobiło się tak zen, że muszę przekłuć balonik.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Przyjemne :)

Przynoszę radość :)

Ależ dziękuję :). A gdzie się podziało fajne???

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Witaj.

Fantastyka jest, do tego żartobliwa i bardzo osobliwa.

Gratulacje za nieustanne poczucie humoru i szerokie horyzonty przy poruszaniu tak różnorodnej tematyki. :)

Pozdrawiam. 

Pecunia non olet

Dziękuję :)

Ale ja obracam się raczej w zgranych i wielokrotnie przemielonych tematach, więc skąd ta osobliwość?

Miło mi, że nawiedzasz moje teksty :D!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Witaj.

Na razie czytam różne tematy, ale już widzę u Ciebie sporą różnorodność. :)

Pozdrawiam. 

Pecunia non olet

Bo ja jestem ogólnie różnorodny :)

Choć przyznam się – fantasy z reguły nie lubię, tak jak bizarro i weird (choć tu więcej wyjątków).

Oraz nienawidzę hip hopu oraz chińskich bajek ;)

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Staruch:

fantasy z reguły nie lubię, tak jak bizarro i weird (choć tu więcej wyjątków).

Oraz nienawidzę hip hopu oraz chińskich bajek ;)

 

Rozumiem. 

Ja wielu rzeczy jeszcze nie znam, np. z bizarro spotkałam się po raz pierwszy dopiero na tym Forum. ;)

Muzykę oraz bajki przyjmuję pod każdą postacią, z każdego gatunku/rodzaju wyciągam pozytywy, jakich szukam za wszelką cenę. :)

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka