- Opowiadanie: MaSkrol - Dziś ja będę twoim odbiciem

Dziś ja będę twoim odbiciem

Opo­wia­da­nie nie­be­to­wa­ne, za wszyst­kie błędy prze­pra­szam, oby nie było ich zbyt wiele...

Mam na­dzie­ję, że nie zwa­rio­wa­li­ście w tym świą­tecz­nym fer­wo­rze. Ja w tym mo­men­cie le­żał­bym na ojo­mie po walce z li­mi­tem, gdyby nie no­ży­ce do cię­cia tek­stów od CM. Mi­łe­go czy­ta­nia i We­so­łych Świąt!

25.12.2019: Po­praw­ki tech­nicz­ne po ko­men­ta­rzu CMa.

02.01.2019: Po­praw­ki li­te­ró­wek oraz błę­dów nie in­ge­ru­ją­cych w fa­bu­łę ani hi­sto­rię po ko­men­ta­rzu Re­gu­la­to­rzy.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Dziś ja będę twoim odbiciem

Mi­ko­łaj prze­su­nął pal­ca­mi po chro­po­wa­tej po­wierzch­ni sto­li­ka. Po­tarł opusz­ki. Iry­to­wa­ła go.

Trzy­mał się sche­ma­tu. Za­da­wał py­ta­nia, kie­ro­wał myśli pa­cjent­ki… lecz do świa­do­mo­ści tra­fia­ło co piąte słowo. Zer­k­nął na ze­ga­rek.

W po­wie­trzu uno­sił się du­szą­cy za­pach pier­ni­ków, im­bi­ru oraz cy­na­mo­nu. Mu­siał kupić pre­zen­ty dla dzie­cia­ków, zna­leźć cho­in­kę i…

Szlag by to.

Ona wciąż ga­da­ła. Za­mknij w końcu tę gębę! Wes­tchnął w duchu.

Chciał jej pomóc. Od dawna razem pra­co­wa­li, a pani Ką­dziel ro­bi­ła coraz więk­sze po­stę­py. Tylko teraz mu­sia­ła pod­upaść na duchu. Aku­rat teraz. Nie­na­wi­dził jej za to i nie­na­wi­dził sie­bie, za to, że jej za to nie­na­wi­dzi.

Gówno, po­my­ślał. Gówno ze mnie, a nie te­ra­peu­ta. Skup się.

I sku­pił się, na chwi­lę. Ma­rian­na Ką­dziel opo­wie­dzia­ła o ko­lej­nych świę­tach, które bę­dzie mu­sia­ła spę­dzić sama.

Współ­czuł pa­cjent­ce, ale zże­ra­ła go wście­kłość. Jakie to chore. Nie­lo­gicz­ne.

Każdy ma prawo do gor­szych dni, nawet ja, upo­mniał się w my­ślach.

Ale nie w pracy. Nie, kiedy je­steś te­ra­peu­tą.

Uda­wa­ny spo­kój do­pro­wa­dzał Mi­ko­ła­ja do jesz­cze więk­sze­go szału. Nie da rady. Zadał ja­kieś py­ta­nie. Ko­bie­ta uśmiech­nę­ła się cierp­ko.

– Bra­ku­je mi od­wa­gi.

Mi­ko­łaj ze­sztyw­niał. Od­wa­gi na co?

– Żeby im po­wie­dzieć, że chcia­ła­bym z nimi spę­dzić świę­ta – na szczę­ście kon­ty­nu­owa­ła. – Po­roz­jeż­dża­ły się, mają teraz wła­sne życie.

– Czego się pani oba­wia? – Męż­czy­zna splótł dło­nie.

Ko­bie­ta po­pra­wi­ła się w fo­te­lu.

– Nie byłam naj­lep­szą matką. Nie byłam naj­gor­sza, ale do do­brej… – Po­cią­gnę­ła nosem. – Dużo mi bra­ko­wa­ło. Boję się, że mnie od­rzu­cą. Dla­te­go nie dzwo­nię, wolę nie wie­dzieć.

Serce Mi­ko­ła­ja za­drża­ło.

– Je­stem dla nich cię­ża­rem. Robią ka­rie­ry i nie mają czasu dla ta­kiej sta­rej… – Ugry­zła się w język. – Dla mnie. A tak przy­naj­mniej mogę sobie wy­obra­żać, że cza­sa­mi o mnie myślą.

Nie pa­mię­tał, co jej od­po­wie­dział. Nie pa­mię­tał, czy się po­że­gnał, gdy wy­cho­dzi­ła. Zo­stał w ga­bi­ne­cie i przez pół go­dzi­ny słu­chał mar­twej ciszy. Zruj­no­wa­ny, ob­le­pio­ny bło­tem oraz po­my­ja­mi.

Dla­cze­go teraz?

Py­ta­nie od­bi­ło się echem i wró­ci­ło, nie zna­la­zł­szy od­po­wie­dzi. Ostat­ni wie­czór w pra­cu­ją­cym ty­go­dniu wy­nisz­czał. Pro­ble­my pa­cjen­tów na­war­stwia­ły się ni­czym no­tat­ki przy­kle­ja­ne na lo­dów­ce… jed­nak do tej pory nie zda­rzy­ło się, żeby waga ko­lo­ro­wych pa­pier­ków wy­rwa­ła drzwi.

Mi­ko­łaj bawił się pustą szklan­ką, roz­wa­ża­jąc, jak to się stało, że sie­dze­nie jest je­dy­ną formą buntu, na jaką może sobie po­zwo­lić.

Za­krę­cił po­jem­ni­czek z po­tpo­ur­ri. Za­ło­żył płaszcz i zga­sił świa­tło.

Na ze­wnątrz za­ata­ko­wał go prze­ciąg… i wiel­ka, mię­si­sta bryła. Cof­nął się w ostat­niej chwi­li. Wy­so­ki, ba­rył­ko­wa­ty męż­czy­zna za­trzy­mał się na schod­kach.

– Prze­pra­szam. – Po­chy­lił głowę. – Wy­cho­dzi pan już? Nie zdążę się za­pi­sać?

Zimny wiatr sma­gał po­licz­ki, a po­ma­rań­czo­we świa­tła wy­da­wa­ły się przy­tło­czo­ne świa­do­mo­ścią, że ich nocna warta do­pie­ro się roz­po­czy­na.

– Nie, nie­ste­ty. Przy­kro mi. Spie­szę się – od­parł Mi­ko­łaj, pró­bu­jąc wy­mi­nąć męż­czy­znę.

Nie­zna­jo­my zła­pał rękaw te­ra­peu­ty. Ode­rwał dłoń, jakby się po­pa­rzył.

– Wy­ba­czy pan, od­ruch. – Uśmiech­nął się, lecz jego oczy… – Nie znaj­dzie pan dla mnie choć chwi­li? Nawet jutro?

Czas. Plany.

– W so­bo­ty nie pra­cu­ję – po­wie­dział Mi­ko­łaj.

Męż­czy­zna drżał, du­sząc emo­cje, które pcha­ły się na wierzch. Za­mru­gał.

– Ro­zu­miem. – Ski­nął głową. Za­czął scho­dzić. – Dzię­ku­ję i wes…

A żeby cię po­kieł­ba­si­ło, sklął się w my­ślach Mi­ko­łaj.

– Dwu­dzie­sta pierw­sza może być?

Na­tręt za­trzy­mał się.

– Tak, oczy­wi­ście.

Mi­ko­łaj wes­tchnął, prze­ko­na­ny, że wła­śnie po­sta­wił pierw­szy krok w kie­run­ku ka­ta­stro­fy.

 

***

 

Je­chał w ciszy, co rusz prze­cie­ra­jąc oczy. Po­trze­bo­wał kawy. Świat ogra­ni­czył się do dźwię­ków, bez­sen­sow­nych roz­mów i za­ku­pów. Mi­ko­łaj za­ła­twił wszyst­ko pół­świa­do­mie, we­wnątrz będąc wra­kiem.

Wła­śnie osią­gnął za­wo­do­we dno. Ko­le­dzy ro­bi­li ka­rie­ry w kor­po­ra­cjach, a on nie po­tra­fił wy­słu­chać star­szej ko­bie­ty. Nie wy­star­cza­ło mu czasu dla ro­dzi­ny, nie miał kiedy od­po­cząć. Teraz ode­bra­no mu nawet piąt­ko­wy wie­czór…

Jak co roku. Jak co świę­ta.

Wto­czył się do domu z wor­ka­mi pod ocza­mi wiel­ko­ści wy­brze­ża Ad­ria­ty­ku i świa­do­mo­ścią, że o czymś za­po­mniał. Miał to w dupie. Trud­no.

Roz­ła­do­wał siat­ki, wpu­ścił kar­pie do wanny, wró­cił do sa­mo­cho­du. Mróz po­stę­po­wał suk­ce­syw­nie, wgry­za­jąc się w skórę.

Mi­ko­łaj wy­cią­gnął drzew­ko z auta i za­niósł do ko­mór­ki.

Wi­szą­ce pod nie­bo­skło­nem gwiaz­dy zda­wa­ły się ob­ser­wo­wać ich ma­lut­ki, nic nie­zna­czą­cy świat oraz jesz­cze mniej zna­czą­ce­go oby­wa­te­la.

Męż­czy­zna zmarsz­czył brwi. Oświe­tle­nie ulicz­ne wy­da­wa­ło się dziw­nie jasne. Zbyt jasne.

Ro­zej­rzał się. Za­marł. Wszyst­kie po­bli­skie domy były ude­ko­ro­wa­ne gir­lan­da­mi świa­te­łek, fe­sto­na­mi ko­lo­ro­wych, pie­przo­nych pa­cior­ków.

Świet­nie. Ko­lej­ny obo­wią­zek. Nie bę­dzie je­dy­nym nie­oświe­co­nym. Cu­dow­nie.

Usiadł na schod­ku, sku­pił się na zim­nie, wie­trze… sku­pił się na bodź­cach. Usły­szał klam­kę.

– Nie wej­dziesz? – za­py­ta­ła Anka. – Za­mar­z­niesz.

– Która go­dzi­na? – Mi­ko­łaj wstał.

Żona szu­ka­ła kon­tak­tu wzro­ko­we­go.

– Je­de­na­sta – od­par­ła i wy­co­fa­ła się do sa­lo­nu.

Dom był niemy, jak nie­mal wszyst­ko, co dziś spo­tkał.

– No, chodź, miśku – po­na­gli­ła go Ania.

Wkro­czył do sa­lo­nu, minął sto­lik i zi­gno­ro­wał bi­ją­ce z ko­min­ka cie­pło. Bez słowa legł na ka­na­pie, kła­dąc głowę na udach uko­cha­nej. Anka dra­pa­ła go po gło­wie i karku, a każdy ruch zda­wał się oży­wiać sfla­cza­łą ni­cość, która tego wie­czo­ru przy­bra­ła za­ska­ku­ją­co ludz­kie imię – Mi­ko­łaj.

Dotyk dawał uko­je­nie.

– Po­ju­trze Wi­gi­lia… – za­czął.

Usły­szał mruk­nię­cie.

– Nie zdążę. A zaraz po świę­tach mam wy­jazd służ­bo­wy.

– Jutro bę­dziesz się przej­mo­wał – po­wie­dzia­ła.

Męż­czy­zna za­drżał. Ciar­ki prze­bie­gły mu po ple­cach.

– Umó­wi­łem się na jutro z pa­cjen­tem – po­wie­dział.

– Co? – Jej dłoń za­mar­ła.

– Za­gad­nął mnie, gdy wy­cho­dzi­łem. – Objął nogę żony, jakby ukła­dał się do snu.

– Prze­pra­co­wu­jesz się. – Wró­ci­ła do piesz­czo­ty.

Mi­ko­łaj wes­tchnął cicho.

– Nie mo­głem mu od­mó­wić. Za chwi­lę świę­ta, a ktoś po­trze­bu­je roz­mo­wy z te­ra­peu­tą. Wy­obra­żasz sobie? Od­mó­wi­ła­byś?

Anka po­krę­ci­ła głową, czego nie mógł zo­ba­czyć.

– Nor­mal­nie nie, w twoim sta­nie… nie wiem.

Nie od­po­wie­dział.

– Co ku­pi­łeś dzie­ciom?

Względ­ny spo­kój ulot­nił się w ułam­ku se­kun­dy.

 

***

 

Mroź­ny po­wiew wpełzł do po­miesz­cze­nia przez otwar­te okno, uszczyp­nął Mi­ko­ła­ja w po­wie­ki i prze­cią­gnął lo­do­wa­ty­mi szpo­na­mi po skó­rze.

Te­ra­peu­ta nie wi­dział żad­ne­go sen­sow­ne­go po­wo­du, żeby wstać.

Ta cała szop­ka świą­tecz­na… była ja­ło­wa, ogra­ni­cza­ła się do ma­ka­brycz­nej dawki stre­su i pi­ra­mi­dy nie­po­trzeb­nych obo­wiąz­ków.

Po co?

Wes­tchnie­nie ro­ze­pchnę­ło ciszę, która ob­le­pia­ła męż­czy­znę.

Wstał, zro­bił kawę i pod­grzał śnia­da­nie. Cisza znów ata­ko­wa­ła dom, pró­bu­jąc wpu­ścić pust­kę przez drzwi i okna.

Nie po­win­no tak być. Albo przy­naj­mniej po­wi­nien to ro­zu­mieć, a jed­nak w my­ślach ziała…

Męż­czy­zna wi­dział coś w za­się­gu ręki, drob­ną myśl, któ­rej nie po­tra­fił uchwy­cić. Wal­cząc z cią­żą­cym ser­cem, wci­snął do uszu słu­chaw­ki i za­czął dzia­łać, nucąc pod nosem pusz­czo­ną w pętli pio­sen­kę:

And we would fall down. And we would slow­ly fall apart.

Wśród na­tło­ku obo­wiąz­ków po­ja­wi­ła się mała, pącz­ku­ją­ca myśl…

A może zdąży?

 

***

 

Dupa tam. Mi­ko­łaj był na po­gra­ni­czu wście­kło­ści, pła­czu, śmie­chu i roz­ża­le­nia.

Je­chał zgar­bio­ny, a wory pod jego ocza­mi zmie­ścił­by pre­zen­ty dla po­ło­wy mia­sta. Prze­sko­czył już tę gra­ni­cę ab­sur­du, przed którą pró­bo­wał trzy­mać się do­brej myśli. Pełzł w korku. Miał kupić pre­zen­ty i po­je­chać na spo­tka­nie.

Teraz mu­siał wy­brać jedno.

Włą­czył kie­run­kow­skaz, po­ko­nu­jąc po­ku­sę wy­rwa­nia go z pa­ne­lu. Pora na ko­lej­ną dawkę fru­stra­cji. Może przy­naj­mniej jego pa­cjent bę­dzie miał udane świę­ta.

Wy­krzy­wił usta w nie­uda­nej pró­bie uśmie­chu.

 

***

 

Za­pa­lił świa­tło w ga­bi­ne­cie, pod­krę­cił ogrze­wa­nie i otwo­rzył po­jem­ni­czek. Po jego małym kró­le­stwie roz­prze­strze­nił się du­szą­cy aro­mat, wy­peł­nia­jąc je słod­ko-gorz­kim sma­kiem cy­na­mo­nu, pier­ni­ka oraz im­bi­ru. Męż­czy­zna po­pra­wił fi­ran­kę i prze­su­nął fo­te­le.

Pu­ka­nie do drzwi. Ktoś na­ci­snął klam­kę.

– Dzień dobry. – Gru­ba­wy męż­czy­zna wszedł do ga­bi­ne­tu. – Można?

– Tak, pro­szę usiąść.

Po­da­li sobie dło­nie. Mi­ko­łaj zmarsz­czył brwi. Do­strze­gał w pa­cjen­cie coś in­try­gu­ją­ce­go, spe­cy­ficz­ną aurę, któ­rej nie po­tra­fił okre­ślić. Za­ję­li miej­sca.

– Jak panu mi­nę­ła po­dróż? – Te­ra­peu­ta skrzy­żo­wał nogi.

Pa­cjent ode­tchnął, roz­luź­nił się.

– Do­brze. Nawet bar­dzo do­brze… a panu?

– Też nie­źle…

Męż­czy­zna otwo­rzył usta, wes­tchnął i je za­mknął. Szu­kał słów. Po­stu­ki­wał pal­ca­mi o ma­te­riał fo­te­la, jakby to miało pomóc uło­żyć myśl.

– Wie pan… zbli­ża­ją się świę­ta. A ja mam wra­że­nie, że coś mi umyka. Coś pro­ste­go i bar­dzo waż­ne­go.

Mi­ko­łaj prych­nął w duchu. To było ich dwóch.

– Świę­ta po­win­ny być ra­do­sne. To ra­do­sne świę­to, praw­da? – Męż­czy­zna uniósł głowę.

– Za­leż­nie od tego, w co się wie­rzy. Ale tak, ra­do­sne. – Mi­ko­łaj za­mru­gał. Te słowa… nie prze­my­ślał ich, same wy­peł­zły z ust.

– Wy­da­je mi się, że gdzieś to szczę­ście zgu­bi­łem. Stra­ci­łem z wła­snej winy. – Pa­cjent po­tarł dło­nie.

– Dla­cze­go pan tak uważa?

– Pa­mię­ta pan, jak było kie­dyś? Z za­par­tym tchem cze­ka­ło się na pierw­szą gwiazd­kę, szło do ko­ścio­ła i prze­ży­wa­ło wszyst­ko z całą ro­dzi­ną, a ten czas… mijał wol­niej.

Mi­ko­łaj uśmiech­nął się pod nosem, zer­k­nął na ko­mi­nek, a cie­płe wspo­mnie­nie prze­pły­nę­ło od stóp do czub­ka głowy.

Pa­mię­tał.

– Teraz to stra­ci­łem. – Gru­ba­wy męż­czy­zna przy­gryzł wargę. – Świę­ta koń­czą się po przy­go­to­wa­niach, nie prze­ży­wam ich…

Te­ra­peu­ta po­czuł dresz­cze.

Nie po­wi­nien się przej­mo­wać. Ta­kich osób jest wiele.

– Nie za­sta­na­wiał się pan, dla­cze­go tak się dzie­je…? – za­py­tał Mi­ko­łaj.

– A pan się za­sta­na­wiał?

Mi­ko­łaj zmarsz­czył brwi. Co to za py­ta­nie? Nie roz­ma­wia­li o nim, a jed­nak kiedy o tym po­my­ślał…

To nie, nie za­sta­na­wiał się.

– Bo zgu­bi­li­śmy isto­tę świąt. To nie są te same świę­ta, bo my już nie świę­tu­je­my, pro­szę pana – oznaj­mił pa­cjent.

Serce te­ra­peu­ty za­mar­ło w klat­ce pier­sio­wej.

– Przy­go­to­wa­nia – po­wie­dział męż­czy­zna. – Wszyst­ko chce­my mieć lep­sze i więk­sze. Z roku na rok. Bie­ga­my po skle­pach, za­wa­la­my się nie­po­trzeb­ny­mi za­ję­cia­mi, bo inni tak robią. A kiedy za­czy­na się Wi­gi­lia, mamy już wszyst­kie­go dość, albo je­ste­śmy zbyt zmę­cze­ni.

Mi­ko­łaj nie był w sta­nie wy­du­sić słowa.

– Drę­czy mnie jesz­cze jedna rzecz, pro­szę pana. – Pa­cjent po­krę­cił głową. – Nie na­dą­żam. Bie­gam jak każdy i wy­gi­nam krę­go­słup, żeby te świę­ta były naj­lep­sze w życiu, ale nie wy­ra­biam się. Nie po­za­my­ka­łem jesz­cze spraw przed Wi­gi­lią, a już mar­twię się pracą po świę­tach.

Słowa zgnio­tły Mi­ko­ła­ja i roz­sma­ro­wa­ły na ścia­nie. Kro­pla w kro­plę.

Dla­cze­go? Jak do tego do­szło?

– A przez ten przed­świą­tecz­ny… czas mniej roz­ma­wia­łem z ro­dzi­ną niż pod­czas nor­mal­ne­go ty­go­dnia. Tak po­win­no być? – za­py­tał pa­cjent.

Mi­ko­łaj za­mknął oczy. Dziś kilka razy zadał sobie to py­ta­nie.

– A kiedy zjemy, pew­nie bę­dzie jak za­wsze. Tro­chę po­roz­ma­wia­my… – Pa­cjent otarł łzę. – Po­uda­je­my, że mamy świet­ny kon­takt z ro­dzi­ną. Dzień póź­niej bę­dzie obiad, dzie­ci zaraz ro­zej­dą się do po­ko­jów, a my bę­dzie­my my­śleć, czemu jest wła­śnie tak.

To prze­wa­ży­ło szalę. Facet wy­mie­nił każdy żal, każde zmar­twie­nie Mi­ko­ła­ja. Wyjął je na świa­tło dzien­ne i prze­świe­tlił. Bra­ko­wa­ło tylko ana­li­zy.

Co było w tam­tych świę­tach, a teraz tego bra­ku­je? Dla­cze­go świę­ta nie dają mu tej sa­tys­fak­cji, tego… wy­ci­sze­nia?

Ręce Mi­ko­ła­ja opa­dły nie­mal do pod­ło­gi, palce po­dry­gi­wa­ły. Zro­zu­miał.

Z tym, że bra­ku­je mu czasu nie mógł nic zro­bić. To, że po świę­tach musi wró­cić do pracy było nie do ru­sze­nia.

Pa­cjent po­ki­wał głową, jakby wie­dział, co dzie­je się w gło­wie te­ra­peu­ty.

Mi­ko­łaj nie sku­pił się na tym co trze­ba. Dba­jąc o fa­sa­dę domu, za­po­mniał, że wnę­trze po­pa­da w ruinę. Wie­sza­jąc setki lam­pek, za­po­mniał, że robi to dla sie­bie i bli­skich, a nie dla są­siedz­twa.

Za­miast po­świę­cić tę krót­ką, ma­gicz­ną prze­rwę ro­dzi­nie i sa­me­mu sobie, dla od­po­czyn­ku oraz re­flek­sji, brał udział w za­wo­dach.

To jest ta isto­ta, która ginie w kor­kach i pod­czas mor­der­czych przy­go­to­wań znika wśród prze­kleństw.

Isto­tą jest mi­łość, która spa­dła na drugi plan, stała się sztucz­na i po­wierz­chow­na, tak samo jak sztucz­ne i po­wierz­chow­ne stało się jego po­dej­ście do świąt.

Wes­tchnie­nie Mi­ko­ła­ja ro­ze­szło się po całym ga­bi­ne­cie.

Bo te świę­ta trze­ba prze­żyć, a nie prze­trwać.

– Teraz, kiedy zro­zu­mia­łeś, moja misja się koń­czy. – Gru­ba­wy pa­cjent pod­niósł się z fo­te­la.

– Co… do…

Te­ra­peu­ta nie miał po­ję­cia, skąd męż­czy­zna wy­trza­snął czer­wo­no-bia­ły strój, jak się prze­brał, ani kiedy za­pu­ścił brodę i po­sta­rzał o kil­ka­dzie­siąt lat.

– Prze­żyj te świę­ta jak na­le­ży. – Pa­cjent za­rzu­cił na plecy czer­wo­ny wór. – Po­święć je sobie oraz ro­dzi­nie. Tylko i wy­łącz­nie.

– Mam jutro pa­cjent­kę – po­wie­dział te­ra­peu­ta.

– W Wi­gi­lię? – Świę­ty Mi­ko­łaj uniósł brew.

– Bar­dzo jej za­le­ży na wi­zy­cie…

Pa­cjent po­ki­wał głową, z każdą se­kun­dą uśmie­cha­jąc się coraz sze­rzej. Za­dzwo­nił te­le­fon Mi­ko­ła­ja. Pani Ką­dziel.

– No dalej, od­bierz. – Męż­czy­zna w czer­wo­nym wska­zał kie­szeń spodni Mi­ko­ła­ja.

Te­ra­peu­ta przy­ło­żył te­le­fon do ucha. Przy­tak­nął kil­ku­krot­nie, a jego serce biło coraz szyb­ciej. Prze­tarł wil­got­ne oczy.

Po trzy­dzie­stu se­kun­dach za­koń­czył roz­mo­wę.

– Wi­zy­ta od­wo­ła­na – wziął wdech. – Dzie­ci zro­bi­ły jej nie­spo­dzian­kę i za­bra­ły na świę­ta. Wła­śnie z nimi je­dzie.

Drżał, nie mógł się opa­no­wać, jakby do­pie­ro teraz zro­zu­miał i całe spek­trum emo­cji ude­rzy­ło jedną falą.

– A to zna­czy…? – Świę­ty się uśmiech­nął.

– A to zna­czy, że mam wolne w Wi­gi­lię – od­parł te­ra­peu­ta.

Pa­cjent ski­nął mu głową, pod­szedł do okna i za­czął wy­cho­dzić.

Mi­ko­łaj chciał o coś za­py­tać. Mu­siał za­py­tać.

– Dla­cze­go?

Świę­ty za­stygł, sie­dząc okra­kiem na pa­ra­pe­cie. Spoj­rzał jesz­cze jeden, ostat­ni raz na swo­je­go te­ra­peu­tę.

– Nie po­wi­nie­neś się dzi­wić. Do­brzy do­ro­śli też po­win­ni coś do­sta­wać, praw­da? A ty je­steś do­brym czło­wie­kiem. – Ski­nął głową, pod­kre­śla­jąc swoje słowa. – Po­tknię­cia się zda­rza­ją, ale ja myślę, że nie­przy­pad­ko­wo no­sisz moje imię.

Wy­sko­czył.

Mi­ko­łaj pod­biegł do okna. Nic, nawet jed­ne­go śladu.

Zo­stał w po­ko­ju jesz­cze przez jakiś czas. Cisza nie pró­bo­wa­ła go ob­le­pić i przy­tło­czyć, ist­nia­ła obok, a Mi­ko­łaj czer­pał z niej przy­jem­ność.

Męż­czy­zna za­mknął ga­bi­net i wsiadł do sa­mo­cho­du. Wes­tchnął w duchu.

Szko­da, że to tylko zwidy. Stres robi swoje.

No cóż… i tak nikt by nie uwie­rzył.

Za­marł, po­pra­wia­jąc lu­ster­ko. Prze­tarł oczy. Jeden raz. Drugi. Na tyl­nych sie­dze­niach le­ża­ły dwa wiel­kie pu­deł­ka, opa­ko­wa­ne w ró­żo­wy i nie­bie­ski pa­pier. Ode­rwał li­ścik:

Z mojej winy nie zdą­ży­łeś kupić pre­zen­tów, więc po­zwól, że się zre­wan­żu­ję.

Mi­ko­łaj uśmiech­nął się przez łzy, które na­pły­nę­ły mu do oczu.

Koniec

Komentarze

Go­dzi­na ze­msty wy­bi­ła!

Lilo And Stitch Laughing GIF

 

Już ja Ci teraz dam: stać Cię na wiele wię­cej!

Uda­wa­ny spo­kój, do­pro­wa­dzał Mi­ko­ła­ja do jesz­cze więk­sze­go szału.

Nie je­stem pe­wien tego prze­cin­ka

– Żeby im po­wie­dzieć, że chciał­bym z nimi spę­dzić świa­ta – na szczę­ście kon­ty­nu­owa­ła.

A tutaj za­sta­na­wia­łem się, czy nie po­win­no być krop­ki po świa­ta i dużej li­te­ry. Ce­lo­wo pod­kre­ślam: nie je­stem pe­wien/za­sta­na­wia­łem się, bo ła­pan­ki to nie jest moja mocna stro­ny. :-)

Wła­ści­wie to nie jest moja żadna stro­na. XD

Wes­tchnie­nie, ro­ze­pchnę­ło ciszę

Tego prze­cin­ka też nie. :-)

– Za­leż­nie kto w co wie­rzy. Ale tak, szczę­śli­we – Mi­ko­łaj za­mru­gał.

I tu chyba bra­kło krop­ki po szczę­śli­we.

Każe słowo… ide­al­nie wpa­so­wy­wa­ło się w jego życie.

Li­trów­ka. :-)

Tak po­win­no być? – Za­py­tał pa­cjent.

A tutaj “za­py­tał” wi­dział­bym z małej li­te­ry.

Te­ra­peu­ta nie miał po­ję­cia skąd męż­czy­zna wy­trza­snął czer­wo­no-bi­ła­by strój

I tu coś się po­sy­paw­szy. :)

Po­ki­wał głową, jakby to pod­kre­ślał swoje słowa

Jakoś dziw­nie brzmia­ło mi to zda­nie.

 

Mo­głem coś po­mi­nąć. I pew­nie po­mi­ną­łem. Ge­ne­ral­nie za­uwa­ży­łem taką pra­wi­dło­wość, że błędy, wi­dzia­ne na te­le­fo­nie, przy lap­to­pie stają się nie­wi­docz­ne. :)

Do­my­ślam się, że więk­szość z tego, co wska­za­łem, wy­ni­kła z po­śpie­chu. Chcia­łem zdą­żyć z ko­men­ta­rzem wczo­raj, żebyś miał czas po­pra­wić, ale się nie wy­ro­bi­łem.

Sama opi­nia bę­dzie tym razem nieco krót­sza, bo też kon­kurs świą­tecz­ny trak­tu­ję jako taki tro­chę bar­dziej re­kre­acyj­ny, więc i ocze­ki­wa­nia wobec tek­stów nieco inne.

Ge­ne­ral­nie opo­wia­da­nie faj­nie wpi­su­ją­ce się w temat kon­kur­su, cho­ciaż aż mnie świerz­bi, że na­pi­sać: na­stęp­ny za­czy­na od smę­tów! Ja ro­zu­miem, że je­ste­ście mili i nie chce­cie mi robić kon­ku­ren­cji w kon­wen­cji hu­mo­ry­stycz­nej, ale bez prze­sa­dy. Całej prze­strze­ni sam nie zajmę. Nie je­stem taki za­chłan­ny. ;-)

Kon­cept pro­sty, ty­po­wo świą­tecz­ny. Tutaj to do­brze. Wła­śnie ta­kich hi­sto­rii ocze­ki­wa­łem, które, po­rzu­ca­jąc tro­chę po­trze­bę kom­bi­no­wa­nia, szu­ka­nia świe­żo­ści, nie­kon­wen­cjo­nal­nych po­łą­czeń, za­ska­ku­ją­cych puent, zwy­czaj­nie wpi­szą się moż­li­wie so­lid­nie w te­ma­ty­kę kon­kur­so­wą.

Nie­zły po­mysł w za­ba­wę z imie­niem bo­ha­te­ra. Niby pro­sty, ale w sumie fajny. Tyle że… tro­chę ry­zy­kow­ny. Pierw­sza moja myśl była taka, że to Świę­ty Mi­ko­łaj jest u Cie­bie tym te­ra­peu­tą i wie­dzie takie ty­po­we prze­cięt­ne życie. Jest to motyw sto­sun­ko­wo nie­no­wy, stąd może u mnie taka myśl. Nieco byłem jed­nak zdzi­wio­ny, że dzie­je się tak bez żad­nych wy­ja­śnień. Do­pie­ro ko­lej­ne zda­nia utwier­dzi­ły mnie w prze­ko­na­niu, że tro­chę w tej in­ter­pre­ta­cji po­nio­sła mnie wy­obraź­nia. :)

Tym jed­nak nie mu­sisz się spe­cjal­nie przej­mo­wać. Myślę, że CM bę­dzie je­dy­nym, któ­re­go przy pierw­szych zda­niach “znio­sło” na tego typu kon­cep­cję. ;-)

Po­mysł z te­ra­peu­tą u Cie­bie nie nowy. Ale dobry, bo po­ka­zu­ją­cy pa­le­tę ob­licz świąt. Nie tylko pod­sta­wo­we po­zy­tyw­ne ob­ra­zy, ale i te gorz­kie, o któ­rych nie­raz wcale chęt­nie za­po­mi­na­my. Jed­no­cze­śnie masz tu pewną, po­bież­ną ana­li­zę “ewo­lu­cji” świąt i pew­nej za­krzy­wio­nej ścież­ki, jaką sobie ta ewo­lu­cja ob­ra­ła. A może le­piej na­pi­sać: myśmy dla niej ob­ra­li?

I ten motyw nie jest nowy. Takie ana­li­zy snują ty­sią­ce osób w każde świę­ta ze wcale po­dob­ny­mi wnio­ska­mi, tym nie mniej, w kon­kur­sie chyba go do tej pory nie wi­dzia­łem, a skoro część tek­stów opie­ra się na dość po­dob­nym sche­ma­cie: po­nu­ry obraz – za­koń­cze­nie prze­my­ca­ją­ce opty­mizm, to każdy taki ele­ment sta­no­wi dla mnie war­tość do­da­ną.

Ma­ru­dze­nia tym razem za wiele nie bę­dzie. Ja nie czuję po­trze­by, żeby wy­szu­ki­wać cze­pów na siłę. Tutaj ra­czej nic nie zwró­ci­ło szcze­gól­nie mojej uwagi. Dia­lo­gi tym razem, przy­naj­mniej w moim od­czu­ciu, nie były prze­ga­da­ne. W każ­dym razie nie wi­dzia­łem tu żad­ne­go frag­men­tu ewi­dent­nie zbęd­ne­go.

Je­dy­ny czep to nad­miar wie­lo­krop­ków. Dia­lo­gi po­mi­nę, sku­pię się na nar­ra­cji. Wie­lo­kro­pek, jak każdy ele­ment, ma cze­muś słu­żyć. Tutaj mo­że­my go na­zwać czymś w ro­dza­ju ele­men­tu – przy­pra­wy. Sło­wem, cze­goś, co służy pod­kre­śla­niu. A może le­piej: ak­cen­tu­ją­cy pauzę, urwa­nie, może jakąś re­flek­syj­ność. Im wię­cej ich uży­wasz, tym mniej speł­nia­ją one swoją rolę. Po­dob­nie jak z przy­pra­wa­mi. I tutaj one tak wła­śnie za­ta­pia­ły się w tek­ście, sta­jąc już nie do­dat­kiem wy­róż­nia­ją­cym, ale nie­ty­po­wym ele­men­tem opo­wia­da­nia, który w takim na­tę­że­niu już za bar­dzo ni­cze­mu nie słu­żył. Bo nie mógł.

Wie­lo­kro­pek ozna­cza pewne urwa­nie. W tym miej­scu, z ja­kie­goś po­wo­du, po­ja­wia się lekka pauza. Spró­buj­my to prze­ło­żyć na wy­po­wiedź. Je­że­li, opo­wia­da­jąc o czymś, zro­bisz cza­sem pauzę, zwy­czaj­nie wy­sy­łasz słu­cha­czo­wi sy­gnał, że chcesz coś za­ak­cen­to­wać – urwać w jakiś celu.

Jeśli jed­nak ro­bisz te pauzy na­gmin­nie, już nie ak­cen­tu­jesz, a zwy­czaj­nie dziw­nie ga­dasz. :-)

Po­dob­nie jest z tek­stem. Z każ­dym ko­lej­nym wie­lo­krop­kiem wy­dźwięk po­przed­nich staje się coraz mniej­szy. Tra­cisz bo­wiem, jako czy­tel­nik, takie po­czu­cie ce­lo­wo­ści. Że to na­praw­dę było ro­bio­ne z roz­my­słem i w kon­kret­nym celu.

Tyle.

Ogól­nie, przez tekst prze­mkną­łem z przy­jem­no­ścią, bez przy­stan­ków, więc z lek­tu­ry je­stem za­do­wo­lo­ny. :)

Sa­mo­zwań­czy Lotny Dy­żur­ny-Par­ty­zant; Nie­ofi­cjal­ny czło­nek sto­wa­rzy­sze­nia Mal­kon­ten­tów i Hi­po­chon­dry­ków

Cześć, CM! Cie­szę się, że Cię widzę!

Go­dzi­na ze­msty wy­bi­ła!

Z po­cząt­ku mnie tym prze­ra­zi­łeś :o

Już ja Ci teraz dam: stać Cię na wiele wię­cej!

Nie prze­sa­dzaj, jam ubogi w ta­lent :P

Nie je­stem pe­wien tego prze­cin­ka

Ja też. To te z ga­tun­ku “prze­czy­taj opo­wia­da­nie po raz dzie­sią­ty, a ja nagle po­ja­wię się przed pu­bli­ka­cją”.

A tutaj za­sta­na­wia­łem się, czy nie po­win­no być krop­ki po świa­ta i dużej li­te­ry. Ce­lo­wo pod­kre­ślam: nie je­stem pe­wien/za­sta­na­wia­łem się, bo ła­pan­ki to nie jest moja mocna stro­ny. :-)

Hit XD. Nie za­uwa­ży­łem tego. To nie­zły “świat”, a tej krop­ki i dużej li­te­ry… sam nie je­stem pe­wien, uzna­łem “kon­ty­nu­owa­ła” jako czyn­ność mó­wie­nie i nie dałem krop­ki niech tak zo­sta­nie, Reg na pewno bę­dzie wie­dzia­ła :P

Tego prze­cin­ka też nie. :-)

To brat bliź­niak po­przed­nie­go ;)

I tu chyba bra­kło krop­ki po szczę­śli­we.

A racja, to krop­ka z ga­tun­ku “prze­czy­taj tekst dzie­sięć razy a ja znik­nę przed pu­bli­ka­cją” ;)

Li­trów­ka. :-)

Ups :P

A tutaj “za­py­tał” wi­dział­bym z małej li­te­ry.

Mój błąd.

I tu coś się po­sy­paw­szy. :)

Tu po­sy­pa­ły się moje ma­rze­nia i aspi­ra­cje XD

Jakoś dziw­nie brzmia­ło mi to zda­nie.

Po­pra­wi­łem, ale nie wiem czy na le­piej :P

Ge­ne­ral­nie za­uwa­ży­łem taką pra­wi­dło­wość, że błędy, wi­dzia­ne na te­le­fo­nie, przy lap­to­pie stają się nie­wi­docz­ne. :)

Praw­da! Prze­ży­wa­łem to samo z twoim opo­wia­da­niem. ;)

Ge­ne­ral­nie opo­wia­da­nie faj­nie wpi­su­ją­ce się w temat kon­kur­su, cho­ciaż aż mnie świerz­bi, że na­pi­sać: na­stęp­ny za­czy­na od smę­tów! Ja ro­zu­miem, że je­ste­ście mili i nie chce­cie mi robić kon­ku­ren­cji w kon­wen­cji hu­mo­ry­stycz­nej, ale bez prze­sa­dy. Całej prze­strze­ni sam nie zajmę. Nie je­stem taki za­chłan­ny. ;-)

Mó­wi­łem, że bę­dzie smu­tas! Były nawet dwie kon­cep­cje: to lub Świę­ty Mi­ko­łaj zmor­do­wa­ny ru­ty­ną. Wła­ści­wie po­cząt­ko­wo to wła­śnie zmę­czo­ny po­wta­rzal­no­ścią Świę­ty miał być u psy­cho­lo­ga, ale prze­ro­dzi­ło się w takie coś. ;-)

Kon­cept pro­sty, ty­po­wo świą­tecz­ny. Tutaj to do­brze. Wła­śnie ta­kich hi­sto­rii ocze­ki­wa­łem, które, po­rzu­ca­jąc tro­chę po­trze­bę kom­bi­no­wa­nia, szu­ka­nia świe­żo­ści, nie­kon­wen­cjo­nal­nych po­łą­czeń, za­ska­ku­ją­cych puent, zwy­czaj­nie wpi­szą się moż­li­wie so­lid­nie w te­ma­ty­kę kon­kur­so­wą.

Cie­szę się, że tra­fi­łem w Twój gust. Ja wła­ści­wie rzad­ko na to pa­trzę, piszę po pro­stu co chcę na­pi­sać… i lubię po­głę­bio­ne po­stać, sta­ram się aby każda na­stęp­na wy­da­wa­ła się coraz bar­dziej skom­pli­ko­wa­na :P

Nie­zły po­mysł w za­ba­wę z imie­niem bo­ha­te­ra. Niby pro­sty, ale w sumie fajny. Tyle że… tro­chę ry­zy­kow­ny. Pierw­sza moja myśl była taka, że to Świę­ty Mi­ko­łaj jest u Cie­bie tym te­ra­peu­tą i wie­dzie takie ty­po­we prze­cięt­ne życie. Jest to motyw sto­sun­ko­wo nie­no­wy, stąd może u mnie taka myśl. Nieco byłem jed­nak zdzi­wio­ny, że dzie­je się tak bez żad­nych wy­ja­śnień. Do­pie­ro ko­lej­ne zda­nia utwier­dzi­ły mnie w prze­ko­na­niu, że tro­chę w tej in­ter­pre­ta­cji po­nio­sła mnie wy­obraź­nia. :)

Przy­znam się bez bicia, że na po­mysł wpa­dłem w po kilku aka­pi­tach, gdy uzna­łem, że pier­wot­ne imię mi się nie po­do­ba. Ale mia­łem taki cel, chcia­łem, żeby czy­tel­nik ich po­my­lił… a póź­niej do­wie­dział się, że w sumie nie do końca :D

Tym jed­nak nie mu­sisz się spe­cjal­nie przej­mo­wać. Myślę, że CM bę­dzie je­dy­nym, któ­re­go przy pierw­szych zda­niach “znio­sło” na tego typu kon­cep­cję. ;-)

Oby nie tylko! :P

Po­mysł z te­ra­peu­tą u Cie­bie nie nowy. Ale dobry, bo po­ka­zu­ją­cy pa­le­tę ob­licz świąt. Nie tylko pod­sta­wo­we po­zy­tyw­ne ob­ra­zy, ale i te gorz­kie, o któ­rych nie­raz wcale chęt­nie za­po­mi­na­my. Jed­no­cze­śnie masz tu pewną, po­bież­ną ana­li­zę “ewo­lu­cji” świąt i pew­nej za­krzy­wio­nej ścież­ki, jaką sobie ta ewo­lu­cja ob­ra­ła. A może le­piej na­pi­sać: myśmy dla niej ob­ra­li?

Jak ja ko­cham Twoje in­ter­pre­ta­cja, za każ­dym razem tra­fiasz w sedno. Za­wsze miło do­wie­dzieć się, że za­mysł tra­fia do czy­tel­ni­ka. :-)

I ten motyw nie jest nowy. Takie ana­li­zy snują ty­sią­ce osób w każde świę­ta ze wcale po­dob­ny­mi wnio­ska­mi, tym nie mniej, w kon­kur­sie chyba go do tej pory nie wi­dzia­łem, a skoro część tek­stów opie­ra się na dość po­dob­nym sche­ma­cie: po­nu­ry obraz – za­koń­cze­nie prze­my­ca­ją­ce opty­mizm, to każdy taki ele­ment sta­no­wi dla mnie war­tość do­da­ną.

Wiem, że motyw jest po­wta­rzal­ny… ale ja lubię takie tek­sty. Wła­ści­wie więk­szość… bar­dzo duża więk­szość moich tek­stów po­sia­da ten mniej lub bar­dziej po­nu­ry sche­mat z koń­co­wym, nie­znacz­nym prze­ja­śnie­niem. One nie­źle dzia­ła­ją na uczu­cia, bar­dzo cenię ten słod­ko-gorz­ki smak.

Ma­ru­dze­nia tym razem za wiele nie bę­dzie. Ja nie czuję po­trze­by, żeby wy­szu­ki­wać cze­pów na siłę. Tutaj ra­czej nic nie zwró­ci­ło szcze­gól­nie mojej uwagi. Dia­lo­gi tym razem, przy­naj­mniej w moim od­czu­ciu, nie były prze­ga­da­ne. W każ­dym razie nie wi­dzia­łem tu żad­ne­go frag­men­tu ewi­dent­nie zbęd­ne­go.

Py­ta­nie do po­gru­bio­ne­go: Za­czy­nam się bać, bo widzę drob­ną su­ge­stię. Ja szu­kam cze­pów na siłę? W sumie nie wiem, ale oby nie XD

Zna­la­zł­byś rze­czy ewi­dent­nie zbędę, gdy­bym nie ciął pod limit jak po­ry­pa­ny… po­cząt­ko­wo mia­łem około 20k zna­ków :P

Je­dy­ny czep to nad­miar wie­lo­krop­ków. Dia­lo­gi po­mi­nę, sku­pię się na nar­ra­cji. Wie­lo­kro­pek, jak każdy ele­ment, ma cze­muś słu­żyć. Tutaj mo­że­my go na­zwać czymś w ro­dza­ju ele­men­tu – przy­pra­wy. Sło­wem, cze­goś, co służy pod­kre­śla­niu. A może le­piej: ak­cen­tu­ją­cy pauzę, urwa­nie, może jakąś re­flek­syj­ność. Im wię­cej ich uży­wasz, tym mniej speł­nia­ją one swoją rolę. Po­dob­nie jak z przy­pra­wa­mi. I tutaj one tak wła­śnie za­ta­pia­ły się w tek­ście, sta­jąc już nie do­dat­kiem wy­róż­nia­ją­cym, ale nie­ty­po­wym ele­men­tem opo­wia­da­nia, który w takim na­tę­że­niu już za bar­dzo ni­cze­mu nie słu­żył. Bo nie mógł.

Ehh to moja bo­lącz­ka od sa­me­go po­cząt­ku. Bar­dzo je lubię, ale masz rację. Muszę je ogra­ni­czyć.

Wie­lo­kro­pek ozna­cza pewne urwa­nie. W tym miej­scu, z ja­kie­goś po­wo­du, po­ja­wia się lekka pauza. Spró­buj­my to prze­ło­żyć na wy­po­wiedź. Je­że­li, opo­wia­da­jąc o czymś, zro­bisz cza­sem pauzę, zwy­czaj­nie wy­sy­łasz słu­cha­czo­wi sy­gnał, że chcesz coś za­ak­cen­to­wać – urwać w jakiś celu.

Nigdy tak na to nie pa­trzy­łem. Przy na­stęp­nym opo­wia­da­niu będę bar­dziej roz­trop­ny z wie­lo­krop­ka­mi. Dzię­ki! Bar­dzo przy­dat­na uwaga.

Jeśli jed­nak ro­bisz te pauzy na­gmin­nie, już nie ak­cen­tu­jesz, a zwy­czaj­nie dziw­nie ga­dasz. :-)

Ugh… za­bo­la­ło, ale praw­dę rze­czesz ;)

Ogól­nie, przez tekst prze­mkną­łem z przy­jem­no­ścią, bez przy­stan­ków, więc z lek­tu­ry je­stem za­do­wo­lo­ny. :)

Bar­dzo mnie to, CMie cie­szy. Dzię­ku­ję za wy­czer­pu­ją­cy ko­men­tarz, kła­niam się! I cze­kam aż po­ślesz Ciap­ka do psy­cho­lo­ga, albo po pro­stu, coś na­pi­szesz!:P

Po­do­ba­ło mi się. Do­my­śli­łam się, że Mi­ko­łaj nie jest świę­tym, za du­że­go dołka miał na to. Faj­nie opi­su­jesz prak­tycz­nie wszyst­kie pro­ble­my, jakie mamy w związ­ku ze świę­ta­mi. Po­do­bał mi się po­mysł z od­wró­ce­niem ról, ład­nie Mi­ko­ła­ja pod­szedł świę­ty.

Ode mnie kli­czek. :)

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Cześć, Irko. Cie­szę się, że zaj­rza­łaś i dzię­ku­ję za kilka! :)

Faj­nie opi­su­jesz prak­tycz­nie wszyst­kie pro­ble­my, jakie mamy w związ­ku ze świę­ta­mi.

Czyli się udało, świet­nie ^^

Od­wró­ce­nie ról przy­szło dość przy­pad­ko­wo, ale też je­stem z niego za­do­wo­lo­ny :D

Z po­cząt­ku mnie tym prze­ra­zi­łeś :o

I bar­dzo do­brze. XD

A tak po­waż­nie, przy moich wi­zy­tach nie ma się czego oba­wiać. Ja sta­ram się zwy­kle pisać ko­men­ta­rze bez­po­śred­nio, tro­chę żar­to­bli­wie, wła­śnie po to, żeby Autor czy Au­tor­ka nie mu­sie­li się oba­wiać. Jeśli wi­dzisz taką wstaw­kę, to za­wsze bę­dzie żart. ;-)

Ja też. To te z ga­tun­ku “prze­czy­taj opo­wia­da­nie po raz dzie­sią­ty, a ja nagle po­ja­wię się przed pu­bli­ka­cją”.

Znam przy­pa­dek. XD

Po­pra­wi­łem, ale nie wiem czy na le­piej :P

Le­piej. :)

Były nawet dwie kon­cep­cje: to lub Świę­ty Mi­ko­łaj zmor­do­wa­ny ru­ty­ną

Mi­ko­łaj zmor­do­wa­ny ru­ty­ną ma ogrom­ny po­ten­cjał hu­mo­ry­stycz­ny. :-)

Ale mia­łem taki cel, chcia­łem, żeby czy­tel­nik ich po­my­lił… a póź­niej do­wie­dział się, że w sumie nie do końca :D

To całe szczę­ście, bo w pierw­szej chwi­li po­ja­wia się taka obawa: czy ja aby na pewno na­le­ży­cie przy­ło­ży­łem się do czy­ta­nia. ;-)

Za­wsze miło do­wie­dzieć się, że za­mysł tra­fia do czy­tel­ni­ka. :-)

Na po­trze­by bu­do­wa­nia wi­ze­run­ku dy­żur­ne­go–par­ty­zan­ta przyj­mie­my, że to wszyst­ko moja za­słu­ga. XD

Py­ta­nie do po­gru­bio­ne­go: Za­czy­nam się bać, bo widzę drob­ną su­ge­stię. Ja szu­kam cze­pów na siłę? W sumie nie wiem, ale oby nie XD

Nie. To w ogóle nie tak. :)

Ja czę­sto sto­su­ję taką wstaw­kę, żeby pod­kre­ślić dwie rze­czy.

Pierw­sza jest taka, że czy­tam po swo­je­mu i oce­niam we­dług swo­ich kry­te­riów, co ozna­cza, że pewne ele­men­ty opo­wia­da­nia mniej mnie ob­cho­dzą. W skró­cie: jeśli opo­wia­da­nie czyta mi się do­brze, to przyj­mu­ję je z peł­nym do­bro­dziej­stwem in­wen­ta­rza, takim, jakim wy­my­ślił je Autor, bez po­trze­by szcze­gó­ło­we­go roz­wa­ża­nia, czy coś można było zmie­nić, skró­cić, na­pi­sać ina­czej. Uwa­żam, że do­pó­ki inni są na tyle życz­li­wi, żeby ta­kiej ana­li­zy do­ko­ny­wać, ja mogę sku­piać się na in­nych aspek­tach. Dzię­ki temu po­szcze­gól­ne ko­men­ta­rze są bar­dziej róż­no­rod­ne, a koń­co­wy po­gląd na dane opo­wia­da­nie – szer­szy.

Druga jest taka, że bez tych cze­pów mój ko­men­tarz ma wy­dźwięk wy­bit­nie po­zy­tyw­ny. Cza­sem tak bar­dzo, że można od­nieść wra­że­nie, iż ko­men­tu­ję opo­wia­da­nie co naj­mniej piór­ko­we. Taki ko­men­tarz, wbrew po­zo­rom, mimo po­zy­tyw­ne­go wy­dźwię­ku, jest nieco szko­dli­wy. Po pierw­sze dla­te­go, że stwa­rza wra­że­nie tek­stu nie­omal ide­al­ne­go, więc jeśli w na­stęp­nych ko­men­ta­rzach ko­lej­ne osoby, sku­pia­jąc się na in­nych aspek­tach, za­czną Ci wy­ty­kać błędy, to może się po­ja­wić zdzi­wie­nie, bo prze­cież wcze­śniej był CM i roz­pły­wał się w za­chwy­tach.

Ten jed­no­znacz­nie po­zy­tyw­ny wy­dźwięk ma też jesz­cze jedną wadę. Na­pisz kilka ta­kich ko­men­ta­rzy z z rzędu i prze­sta­jesz być w tych swo­ich opi­niach w pełni wia­ry­god­ny. Bo autor czy au­tor­ka nigdy nie wie­dzą, czy rze­czy­wi­ście tak od­bie­rasz dane opo­wia­da­nie, czy zwy­czaj­nie pró­bu­jesz być miły.

Dla­te­go “nie szu­ka­łem cze­pów na siłę” zna­czy tyle, co “przy­ją­łem opo­wia­da­nie takim, jakim wy­my­ślił je Autor”, bez szcze­gó­ło­wej ana­li­zy, czy aby na pewno żad­ne­go ele­men­tu nie dało się po­pra­wić. Dla Au­to­ra może to po­dej­ście wy­da­wać się nieco wred­ne, bo, jak się zdaje, tro­chę ha­mu­je roz­wój, ale ja je­stem na końcu zwy­kłym czy­tel­ni­kiem. W pierw­szej ko­lej­no­ści chcę się zwy­czaj­nie cie­szyć czy­ta­ną hi­sto­rią, bez za­sta­na­wia­nia, czy to albo tamto zda­nie nie wy­pa­dło­by le­piej po ja­kiejś ko­rek­cie.

Ugh… za­bo­la­ło, ale praw­dę rze­czesz ;)

Dla­cze­go za­bo­la­ło? Prze­cież to nie­win­ny żart pro­wo­ku­ją­cy wy­obraź­nię. ;-)

W każ­dym razie żad­nej zło­śli­wo­ści w tym nie było. :)

Sa­mo­zwań­czy Lotny Dy­żur­ny-Par­ty­zant; Nie­ofi­cjal­ny czło­nek sto­wa­rzy­sze­nia Mal­kon­ten­tów i Hi­po­chon­dry­ków

Super! Jak dla mnie tro­chę za dużo razy było po­wta­rza­ne jak źle się czuje Mi­ko­łaj, ale ge­ne­ral­nie hi­sto­ria cie­ka­wa. Ten męż­czy­zna, który był świę­tym, wy­da­wał się być takim spo­rym bez­rad­nym do­ro­słym, więc to­tal­nie się tego nie spo­dzie­wa­łam :D Szko­da, że nie uka­za­łeś re­la­cji Mi­ko­ła­ja z dzieć­mi, bo tak na­praw­dę mie­li­śmy wgląd tylko na re­la­cję z żoną. Ale tak czy siak dobra ro­bo­ta!

CM,

A tak po­waż­nie, przy moich wi­zy­tach nie ma się czego oba­wiać. Ja sta­ram się zwy­kle pisać ko­men­ta­rze bez­po­śred­nio, tro­chę żar­to­bli­wie, wła­śnie po to, żeby Autor czy Au­tor­ka nie mu­sie­li się oba­wiać. Jeśli wi­dzisz taką wstaw­kę, to za­wsze bę­dzie żart. ;-)

Za­pa­mię­tam, ale po­dzia­ło :P

Mi­ko­łaj zmor­do­wa­ny ru­ty­ną ma ogrom­ny po­ten­cjał hu­mo­ry­stycz­ny. :-)

Pew­nie tak, ale u mnie pew­nie wy­szedł­by smu­tas XD

To całe szczę­ście, bo w pierw­szej chwi­li po­ja­wia się taka obawa: czy ja aby na pewno na­le­ży­cie przy­ło­ży­łem się do czy­ta­nia. ;-)

Też cza­sem mam takie obawy, ale tym można się tylko nie przej­mo­wać, jeśli zda­rzy się zin­ter­pre­to­wać źle to obawy nic nie zmie­nią. ;-)

Na po­trze­by bu­do­wa­nia wi­ze­run­ku dy­żur­ne­go–par­ty­zan­ta przyj­mie­my, że to wszyst­ko moja za­słu­ga. XD

Ok. Dzię­ku­ję za służ­bę, nie wiem co bez Pana bym zro­bił! Ta­kich bo­ha­te­rów po­trze­ba nam w dzi­siej­szych cza­sach.

Pierw­sza jest taka, że czy­tam po swo­je­mu i oce­niam we­dług swo­ich kry­te­riów, co ozna­cza, że pewne ele­men­ty opo­wia­da­nia mniej mnie ob­cho­dzą. W skró­cie: jeśli opo­wia­da­nie czyta mi się do­brze, to przyj­mu­ję je z peł­nym do­bro­dziej­stwem in­wen­ta­rza, takim, jakim wy­my­ślił je Autor, bez po­trze­by szcze­gó­ło­we­go roz­wa­ża­nia, czy coś można było zmie­nić, skró­cić, na­pi­sać ina­czej. Uwa­żam, że do­pó­ki inni są na tyle życz­li­wi, żeby ta­kiej ana­li­zy do­ko­ny­wać, ja mogę sku­piać się na in­nych aspek­tach. Dzię­ki temu po­szcze­gól­ne ko­men­ta­rze są bar­dziej róż­no­rod­ne, a koń­co­wy po­gląd na dane opo­wia­da­nie – szer­szy.

Do­brze, że tak ro­bisz. Lubię Twoje wy­wo­dy do­ty­czą­ce fa­bu­ły, a takie ko­men­ta­rze nie są tak czę­ste. I wtedy przy­naj­mniej ja mogę z czy­stym ser­cem cze­piać się przy­słów­ków, nie mając po­czu­cia, że za dużo ta­kich cze­pial­skich jest XD

Druga jest taka, że bez tych cze­pów mój ko­men­tarz ma wy­dźwięk wy­bit­nie po­zy­tyw­ny. Cza­sem tak bar­dzo, że można od­nieść wra­że­nie, iż ko­men­tu­ję opo­wia­da­nie co naj­mniej piór­ko­we. Taki ko­men­tarz, wbrew po­zo­rom, mimo po­zy­tyw­ne­go wy­dźwię­ku, jest nieco szko­dli­wy. Po pierw­sze dla­te­go, że stwa­rza wra­że­nie tek­stu nie­omal ide­al­ne­go, więc jeśli w na­stęp­nych ko­men­ta­rzach ko­lej­ne osoby, sku­pia­jąc się na in­nych aspek­tach, za­czną Ci wy­ty­kać błędy, to może się po­ja­wić zdzi­wie­nie, bo prze­cież wcze­śniej był CM i roz­pły­wał się w za­chwy­tach.

Spoko pod moimi tek­sta­mi (oprócz tego), do tej pory naj­pierw mia­łem wysyp mniej po­zy­tyw­nych ko­men­ta­rzy, a kiedy już my­śla­łem, że nic z tego nie bę­dzie, po­ja­wia­ły się te dobre. Chyba spe­cjal­nie tak ro­bi­li, żeby mi ego nie roz­dmu­chać XD

Ten jed­no­znacz­nie po­zy­tyw­ny wy­dźwięk ma też jesz­cze jedną wadę. Na­pisz kilka ta­kich ko­men­ta­rzy z z rzędu i prze­sta­jesz być w tych swo­ich opi­niach w pełni wia­ry­god­ny. Bo autor czy au­tor­ka nigdy nie wie­dzą, czy rze­czy­wi­ście tak od­bie­rasz dane opo­wia­da­nie, czy zwy­czaj­nie pró­bu­jesz być miły.

Też praw­da, My­trix się ze mnie pod­śmie­wał, że wszyst­ko mi się po­do­ba… nie moja wina, że wtedy tra­fia­łem na same dobre opo­wia­da­nia. :P

Dla Au­to­ra może to po­dej­ście wy­da­wać się nieco wred­ne, bo, jak się zdaje, tro­chę ha­mu­je roz­wój, ale ja je­stem na końcu zwy­kłym czy­tel­ni­kiem.

Nie uwa­żam, żeby ha­mo­wa­ło roz­wój, Twoje ana­li­zy cza­sem przy­da­ją się bar­dziej niż ko­rek­ty :P

 W pierw­szej ko­lej­no­ści chcę się zwy­czaj­nie cie­szyć czy­ta­ną hi­sto­rią, bez za­sta­na­wia­nia, czy to albo tamto zda­nie nie wy­pa­dło­by le­piej po ja­kiejś ko­rek­cie.

Ja mam od­wrot­nie. Czy­tam tekst i prze­ry­wam, kiedy widzę błąd, pisze część ko­men­ta­rza i wra­cam do czy­ta­nia. Dla­te­go przy moich wnio­skach cza­sem może wkra­dać się chaos…

Dla­cze­go za­bo­la­ło? Prze­cież to nie­win­ny żart pro­wo­ku­ją­cy wy­obraź­nię. ;-)

W każ­dym razie żad­nej zło­śli­wo­ści w tym nie było. :)

Żar­tu­je de­li­kat­nie, pró­bu­jąc ode­pchnąć świa­do­mość, że będę mu­siał ogra­ni­czyć uko­cha­ne wie­lo­krop­ki.

Hel­la­ro­se, witaj na por­ta­lu, cie­szę się, że moje opo­wia­da­nie jest pierw­szym, które sko­men­to­wa­łaś!

Jak dla mnie tro­chę za dużo razy było po­wta­rza­ne jak źle się czuje Mi­ko­łaj, ale ge­ne­ral­nie hi­sto­ria cie­ka­wa.

Taka mniej wię­cej była kon­cep­cja ;)

Szko­da, że nie uka­za­łeś re­la­cji Mi­ko­ła­ja z dzieć­mi, bo tak na­praw­dę mie­li­śmy wgląd tylko na re­la­cję z żoną.

Nie­ste­ty limit zna­ków jest bez­li­to­sny, miał­bym za dużo wąt­ków.

Ale tak czy siak dobra ro­bo­ta!

Dzię­ki! :D

 

Ma­Scro­lu:)

In­te­re­su­ją­cy po­mysł i nie­źle sple­cio­na hi­sto­ria. Naj­bar­dziej spodo­bał misię re­alizm i wnio­sek – za­po­zna­ny świą­tecz­ny kli­mat. Jak się staje – wiemy i też faj­nie to wpro­wa­dzi­łeś do opo­wia­da­nia.

Za­sta­na­wia­łam się nad za­pi­sem. Mamy tam dia­log, myśli Mi­ko­ła­ja i nar­ra­to­ra. Tro­chę roz­bi­ja to opo­wieść, można by­ło­by po­kom­bi­no­wać, jak to ina­czej za­pi­sać, lecz nie mam po­my­słu.

Tro­chę mi ten te­ra­peu­ta zgrzy­ta, ale od­pusz­czam, gdyż w ta­kich kwe­stiach je­stem nie­moż­li­wie wy­ma­ga­ją­ca, zna­czy nor­mal­nie, ale nie­ko­niecz­nie, więc może być, ale tylko świą­tecz­nie;)

pzd srd:)

a

PS. Fajną muzę za­po­da­łeś:)

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Ładny tekst, z war­to­ścio­wy­mi prze­my­śle­nia­mi. Sama nie bar­dzo ro­zu­miem te po­to­ki świa­tła. Ani ni­cze­mu nie służą, ani ślicz­nie nie wy­glą­da­ją – wiele ra­czej ki­czo­wa­tych. Chyba wła­śnie wy­ścig zbro­jeń z są­sia­da­mi – przy­ćmić Ik­siń­skich. Tro­chę bez sensu.

Mam wra­że­nie, że coś za mało albo za dużo przy­cią­łeś. Żona su­ge­ru­je, że z bo­ha­te­rem jest coś w nie w po­rząd­ku – chory albo coś. A potem ten wątek znika bez roz­wią­za­nia.

Ale ogól­nie na plus.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Witam, miło was wi­dzieć!

Asy­lum, dzię­ku­je za miłe słowa, spo­dzie­wa­łem się dużo gor­sze­go od­ze­wu, po­nie­waż nie be­to­wa­łem tego opo­wia­da­nia. Je­stem na­praw­dę za­sko­czo­ny. 

Za­sta­na­wia­łam się nad za­pi­sem. Mamy tam dia­log, myśli Mi­ko­ła­ja i nar­ra­to­ra. Tro­chę roz­bi­ja to opo­wieść, można by­ło­by po­kom­bi­no­wać, jak to ina­czej za­pi­sać, lecz nie mam po­my­słu.

Prze­czy­tam dziś opo­wia­da­nie jesz­cze raz, zo­ba­czę czy coś mi zgrzy­ta, jeśli tak, po­pra­wię po ogło­sze­niu wy­ni­ków. Je­że­li bę­dzie wy­da­wa­ło się w po­rząd­ku, ale nie będę miał po­my­słu jak po­pra­wić zapis, za­cznę kom­bi­no­wać jeśli ktoś jesz­cze zwró­ci uwagę na ak­tu­al­ny zapis ;)

Tro­chę mi ten te­ra­peu­ta zgrzy­ta, ale od­pusz­czam, gdyż w ta­kich kwe­stiach je­stem nie­moż­li­wie wy­ma­ga­ją­ca, zna­czy nor­mal­nie, ale nie­ko­niecz­nie, więc może być, ale tylko świą­tecz­nie;)

W jakim sen­sie sama nazwa, czy wy­ko­rzy­sta­ny zawód? Jeśli cho­dzi o zawód, to gra­łem tro­chę w ru­let­kę, nigdy nie byłem u te­ra­peu­ty, nie wiem jak to wy­glą­da, je­dy­ne co zro­bi­łem to prze­czy­ta­nie w in­ter­ne­cie czym się różni psy­cho­log, psy­cho­te­ra­peu­ta i psy­chia­tra :P

PS. Fajną muzę za­po­da­łeś:)

Praw­da? Chcia­łem ją gdzieś wpleść, bo na­gmin­ne jej słu­cham, gdy mam zły humor lub gdy chcę osią­gnąć pod­czas pi­sa­nia od­po­wied­ni na­strój – na przy­kład w tym opo­wia­da­niu. Dobre jesz­cze jest: Mi­cha­el Schul­te-You Said You'd Grow Old With, a z po­dob­nych ale in­ne­go mu­zy­ka: Dean Lewis – Be Al­ri­ght

Rów­nież po­zdra­wiam!

Ando, witam ju­ror­kę i po­zdra­wiam cie­plut­ko w ten po­ra­nek po świę­tach!

Fin­klo,

Ładny tekst, z war­to­ścio­wy­mi prze­my­śle­nia­mi.

Dzię­ku­ję, jedno zda­nie, a tak wiele dla mnie zna­czy… bar­dzie się cie­szę, że moje prze­my­śle­nia oka­zu­ją się dla kogoś war­to­ścio­we :-)

Sama nie bar­dzo ro­zu­miem te po­to­ki świa­tła. Ani ni­cze­mu nie służą, ani ślicz­nie nie wy­glą­da­ją – wiele ra­czej ki­czo­wa­tych. Chyba wła­śnie wy­ścig zbro­jeń z są­sia­da­mi – przy­ćmić Ik­siń­skich. Tro­chę bez sensu.

To było trosz­kę bar­dziej roz­bu­do­wa­ne, sam opis (w mojej opi­nii, a oczy­wi­ście ocena wła­snej pracy nie może być obiek­tyw­na) były nie­złe, nie cu­dow­ne jakie by­wa­ją opisy na przy­kład Sło­wi­ka, ale zno­śne, dość kli­ma­tycz­ne i w miarę sen­sow­ne.

Mam wra­że­nie, że coś za mało albo za dużo przy­cią­łeś. Żona su­ge­ru­je, że z bo­ha­te­rem jest coś w nie w po­rząd­ku – chory albo coś. A potem ten wątek znika bez roz­wią­za­nia.

Ucią­łem około czte­ry/pięć ty­się­cy zna­ków. Stra­cił na tym wła­śnie wątek, który przy­bli­ży­łaś i motyw ze świa­tła­mi. Cho­dzi­ło bar­dziej o to, że bo­ha­ter się prze­pra­co­wu­je. Wła­ści­wie jest na prze­ło­mie kry­zy­su za­wo­do­we­go i pra­co­ho­li­zmu “w po­czu­ciu misji”, wcze­śniej to było bar­dziej pod­kre­ślo­ne, ale cho­dzi o przyj­mo­wa­nie pa­cjent­ki nawet w wi­gi­lie (choć tu nie tylko cho­dzi o samą prace) oraz my­śle­nie o wy­jeź­dzie służ­bo­wym po świ­tach. W pierw­szej wer­sji motyw był wy­raź­niej­szy, ale mu­sia­łem go ogra­ni­czyć.

Ale ogól­nie na plus.

Super! Dzię­ku­ję za kilka i po­zdra­wiam! :D

Kiedy od­ko­pię się spod na­tło­ku lek­cji na pewno od­wie­dzę wasze tek­sty. Po­win­no mi się to udać jakoś póź­nym po­po­łu­dniem.

 

W jakim sen­sie sama nazwa, czy wy­ko­rzy­sta­ny zawód

Cho­dzi­ło o za­cho­wa­nie te­ra­peu­ty, jego myśli i rolę w pro­ce­sie te­ra­pii, ale nic na to nie po­ra­dzi­my w tym mo­men­cie, po­nie­waż po­gląd, że te­ra­peu­ta jest przy­ja­cie­lem i służy pa­cjen­tom do zwie­rza­nia się z ich kło­po­tów, trosk i pro­ble­mów jest po­wszech­ny. 

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Cho­dzi­ło o za­cho­wa­nie te­ra­peu­ty, jego myśli i rolę w pro­ce­sie te­ra­pii, ale nic na to nie po­ra­dzi­my w tym mo­men­cie, po­nie­waż po­gląd, że te­ra­peu­ta jest przy­ja­cie­lem i służy pa­cjen­tom do zwie­rza­nia się z ich kło­po­tów, trosk i pro­ble­mów jest po­wszech­ny.

Ja nie wiem jak jest na­praw­dę i bar­dzo prze­pra­szam, jeśli prze­ina­czy­łem (a pew­nie dość ostro prze­gią­łem). Ja ubogi w wie­dzę, a in­for­ma­cji za dużo nie zna­la­złem… chęt­nie bym po­czy­tał jak na­praw­dę to wy­glą­da, jeśli masz ja­kieś linki i chwi­lę, żeby je pod­rzu­cić. Był­bym wdzięcz­ny ;)

Ma­Skro­lu, nie prze­pra­szaj, pro­szę! Wielu tak prze­ina­cza, w za­sa­dzie więk­szość;) i z wielu po­wo­dów tak się dzie­je. 

Hmm, to nie­pro­ste coś pod­rzu­cić… Wy­glą­da róż­nie, w za­leż­no­ści od nurtu psy­cho­te­ra­peu­tycz­ne­go. Po­my­ślę, ale nie bę­dzie to link, ra­czej książ­ka no i spró­bu­ję po­le­cić też coś prak­tycz­ne­go, ale muszę jedną rzecz spraw­dzić.

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Do­brze! To nie prze­pra­szam :P

Okej, w za­sa­dzie mógł­bym po­roz­ma­wiać o tym z sio­strą… ona prze­cież stu­dio­wa­ła psy­cho­lo­gię, ale od Cie­bie też bar­dzo chęt­nie przy­gar­nę in­for­ma­cję. Dzię­ki!

W takim razie po­ga­daj z sio­strą, ją masz pod ręką:)

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Okej, tak zro­bię, wy­bacz, że za­bra­łem Ci czas :P

Oj, w takim razie prze­ślę Ci :p

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Oj, w takim razie prze­ślę Ci :p

Ok! Dzię­ki, ale nie wiem czym sobie za­słu­ży­łem :P

nie wiem czym sobie za­słu­ży­łem

Mu­zy­ką :P

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Szcze­rze nie mam się zbyt­nio do czego przy­cze­pić więc nie prze­cią­ga­jąc po­wiem że tekst mi się po­do­bał. Je­dy­ne co mógł­byś zro­bić to chyba bar­dziej roz­bu­do­wać motyw tego jak te świę­ta po­win­ny wy­glą­dać. Mam na myśli jakąś bar­dziej “ory­gi­nal­ną” lub ciut ina­czej przed­sta­wio­ną re­flek­sję niż rzu­cić ko­mer­cyj­ne przy­go­to­wa­nia i spę­dzić czas z ro­dzi­ną.

Pisz to co chciał­byś czy­tać, czy­taj to o czym chcesz pisać

Asy­lum,

Mu­zy­ką :P

Dobra mu­zy­ka to naj­lep­sza rzecz, jaką można się dzie­lić… i nic nie kosz­tu­je! :P

Witaj, aKu­ba­139, dzię­ki za od­wie­dzi­ny i ko­men­tarz!

Szcze­rze nie mam się zbyt­nio do czego przy­cze­pić więc nie prze­cią­ga­jąc po­wiem że tekst mi się po­do­bał.

^^

Je­dy­ne co mógł­byś zro­bić to chyba bar­dziej roz­bu­do­wać motyw tego jak te świę­ta po­win­ny wy­glą­dać.

Wiesz, niby mógł­bym, ale ja nie wiem jak wy­glą­da­ją ide­al­ne świę­ta, bo po­ję­cie ide­ału jest w stu pro­cen­tach su­biek­tyw­ne. Nie chcia­łem bawić się w skrzy­wio­ne­go mo­ra­li­stę i mówić wam jak macie świę­ta ob­cho­dzić. Przed­sta­wi­łem je z per­spek­ty­wy bo­ha­te­ra i przy­bli­ży­łem jego pro­ble­my, nie opi­sy­wa­łem jak to na­pra­wić, bo nie taki mia­łem cel. Nie ma uni­wer­sal­ne­go prze­pi­su na roz­wią­za­nie swo­ich pro­ble­mów, ale samo ich za­uwa­że­nie jest suk­ce­sem. To chcia­łem pod­kre­ślić.

Mam na myśli jakąś bar­dziej “ory­gi­nal­ną” lub ciut ina­czej przed­sta­wio­ną re­flek­sję niż rzu­cić ko­mer­cyj­ne przy­go­to­wa­nia i spę­dzić czas z ro­dzi­ną.

Zga­dzam się, że po­mysł jest nie­ory­gi­nal­ny, bo jest w pew­nym stop­niu po­wszech­ny, ale jak wspo­mnia­łem wyżej, nie ma jed­ne­go roz­wią­za­nia. Mi­ko­łaj miał pro­blem przez ko­mer­cję i brak czasu dla ro­dzi­ny, stąd taka re­flek­sje, gdy­bym wziął bo­ha­te­ra, który prze­ży­wa kry­zys wiary i za­sta­na­wia się nad wstą­pie­niem do Pa­sta­fa­rian, re­flek­sja za­pew­ne wy­glą­da­ła­by ina­czej.

Dzię­ki za ten ko­men­tarz… zmu­sił mnie do prze­my­śle­nia kilku aspek­tów teksu, dawno kilka zdań tak mnie nie po­bu­dzi­ło :P

Hej, wła­śnie prze­czy­ta­łem Twoje opo­wia­da­nie. Ogól­nie oce­niam je na plus. We­dług mnie widać, że chciał­byś po­przez tek­sty mówić o spra­wach dla Cie­bie waż­nych. Nie mam nic prze­ciw­ko temu, acz­kol­wiek nie za­wsze czuję się z ta­ki­mi tek­sta­mi kom­for­to­wo. Opo­wie­dzia­łeś pro­stą hi­sto­rię z mo­ra­łem, więc tekst za­wę­dro­wał do mo­ra­li­za­tor­skie­go wy­mia­ru. (Od razu po­wiem, że to nie moja bajka, cho­ciaż do­sko­na­le ro­zu­miem). Zapis i tech­nicz­ne spra­wy widzę jak cał­kiem nie­złą pracę. Prze­kaz nie tra­fił do mnie, ale uwa­żam, że do­brze zro­bi­łeś to opo­wia­da­nie. Po­ni­żej za­miesz­czam drob­ne uwagi.


Hej! Chciał­bym za­zna­czyć tylko, że więk­szość z tych uwag, to są ra­czej py­ta­nia niż wska­za­nia ode mnie.

Mi­ko­łaj prze­su­nął pal­ca­mi po chro­po­wa­tej po­wierzch­ni sto­li­ka. Po­tarł opusz­ki. Iry­to­wa­ła go.

Widzę tutaj, że trze­cie zda­nie wraca do pierw­sze­go i nie wiem czy tak można robić. Ro­zu­miem, że iry­to­wa­ła go chro­po­wa­ta po­wierzch­nia. Wcze­śniej, w dru­gim pi­szesz po­tarł opusz­ki. Czy bo­ha­ter po­cie­rał opusz­ki pal­ców, czy po­tarł po­wierzch­nię opusz­ka­mi pal­ców? 

Gówno, po­my­ślał. Gówno ze mnie, a nie te­ra­peu­ta. Skup się.

Tutaj mamy zapis myśli i z tego co wiem, do­ko­nu­je­my ta­kie­go za­bie­gu ina­czej. (Chyba jest po­rad­nik na por­ta­lu). Nie wiem czy spraw­dza­łeś tę kwe­stię i być może to, ja je­stem nie­do­in­for­mo­wa­ny.

Gówno. Gówno ze mnie, a nie te­ra­peu­ta. Skup się – po­my­ślał. Albo: “Gówno. Gówno ze mnie, a nie te­ra­peu­ta. Skup się” – po­my­ślał.

Nie pa­mię­tał co jej od­po­wie­dział.

Tutaj nie wiem. Niby dwa zda­nia od­dzie­la­my prze­cin­kiem, cho­ciaż tutaj nie wy­da­je się po­trzeb­ny.

Dla­cze­go teraz?

Py­ta­nie od­bi­ło…

Nie wiem czy “dla­cze­go teraz” wpro­wa­dza nar­ra­tor czy bo­ha­ter. Wspo­mi­nam tutaj, bo wy­da­je mi się to na myśl Mi­ko­ła­ja. Gdyby miał być to bo­ha­ter, wróć do za­pro­po­no­wa­ne­go wyżej za­pi­su świa­do­mo­ści w cu­dzy­sło­wie albo kur­sy­wą.

Wto­czył się do domu z wor­ka­mi pod ocza­mi wiel­ko­ści wy­brze­ża morza Ad­ria­tyc­kie­go i świa­do­mo­ścią, że o czymś za­po­mniał. Miał to w dupie. Trud­no.

Jeśli to kon­kret­ne morze, w tym przy­pad­ku mowa o Ad­ria­ty­ku, to chyba za­pi­su­je­my z wiel­kiej li­te­ry: Morza Ad­ria­tyc­kie­go

… były ude­ko­ro­wa­ne ko­ro­wo­da­mi świa­te­łek, pa­ra­dą ko­lo­ro­wych, pie­przo­nych pa­cior­ków i jeden mar­ket wie czego jesz­cze.

Być może mar­ket na­le­ży na­pi­sać wiel­ką li­te­rą, a może nawet Jeden Mar­ket. Po­nie­waż teo­re­tycz­nie Twój zapis su­ge­ru­je, że jeden mar­ket po­sia­da po pro­stu pewną wie­dzę. Tutaj po­trze­ba speca od związ­ków fra­ze­olo­gicz­nych. Ja teraz nad tym dumam XD

Ko­bie­ta dra­pa­ła go po gło­wie i krę­go­słu­pie…

Czy tutaj nie po­win­no być, że dra­pa­ła go po ple­cach? Krę­go­słup jest ele­men­tem szkie­le­tu, znaj­du­ją­ce­go się we­wnątrz ciała.

Po co?

Wes­tchnie­nie ro­ze­pchnę­ło ciszę, która ob­le­pia­ła męż­czy­znę…

Po­dob­nie jak wyżej, “po co” jest chyba za­pi­sem myśli bo­ha­te­ra, a nie sło­wa­mi od nar­ra­to­ra.

Witaj Mer­say­ake, bar­dzo dzię­ku­ję za ob­szer­ny ko­men­tarz, wiesz… nie do końca chcia­łem, żeby tekst miał mocny wy­dźwięk mo­ra­li­zu­ją­cy. Chcia­łem przed­sta­wić bo­ha­te­ra, który miał swój kry­zys (no dość teraz po­wszech­ny), ale mia­łem za­miar po­ka­zać pro­blem, a nie kazać go roz­wią­zać. Cie­sze się jed­nak, że hi­sto­ria oka­zu­je się mieć morał.

Faj­nie, że tech­nicz­nie Ci się po­do­ba (to dla mnie duże osią­gnię­cie, bo opo­wia­da­nia nie be­to­wa­łem i my­śla­łem, że wy­pad­nie dużo go­rzej). Dzię­ku­ję za miłe słowa i chyba do­brze, że prze­kaz do Cie­bie nie tra­fił. Wy­da­je mi się, że jeśli za­czy­na do kogoś tra­fiać (oczy­wi­ście nie mówię o wszyst­kich), to taka osoba ma w sobie tro­szecz­kę Mi­ko­ła­ja, ja się chyba (nie­ste­ty) do nich za­li­czam.

Hej! Chciał­bym za­zna­czyć tylko, że więk­szość z tych uwag, to są ra­czej py­ta­nia niż wska­za­nia ode mnie.

Z takim czymś się jesz­cze nie spo­tka­łem i bar­dzo po­do­ba mi się ta forma ko­men­ta­rza!

Widzę tutaj, że trze­cie zda­nie wraca do pierw­sze­go i nie wiem czy tak można robić. Ro­zu­miem, że iry­to­wa­ła go chro­po­wa­ta po­wierzch­nia. Wcze­śniej, w dru­gim pi­szesz po­tarł opusz­ki. Czy bo­ha­ter po­cie­rał opusz­ki pal­ców, czy po­tarł po­wierzch­nię opusz­ka­mi pal­ców? 

Wiesz ja sam nie je­stem pe­wien. Mia­łem spore pro­ble­my z tym zda­niem, ale w końcu przy­bra­ło taką formę. Trze­ba pa­mię­tać, że pi­sa­nie to nie tylko sche­mat. Pi­sząc mamy po­ka­zy­wać, po­zwa­lać czuć i dać po­wą­chać. Ten świat ma być na­ma­cal­ny. Do­da­łem “po­tarł opusz­ki”, bo wy­da­wa­ło mi się, że ta re­ak­cja tro­chę pod­kre­śla iry­ta­cję i jakoś mi to grało, ale mogę się mylić w peł­nej roz­cią­gło­ści. Cho­dzi­ło mi o po­tar­cie opu­szek pal­ców.

Tutaj mamy zapis myśli i z tego co wiem, do­ko­nu­je­my ta­kie­go za­bie­gu ina­czej. (Chyba jest po­rad­nik na por­ta­lu). Nie wiem czy spraw­dza­łeś tę kwe­stię i być może to, ja je­stem nie­do­in­for­mo­wa­ny.

Gówno. Gówno ze mnie, a nie te­ra­peu­ta. Skup się – po­my­ślał. Albo: “Gówno. Gówno ze mnie, a nie te­ra­peu­ta. Skup się” – po­my­ślał.

Ja czy­ta­łem, że zapis myśli jest wzglę­dy i wszę­dzie może wy­stę­po­wać ina­czej. Czy­ta­łem też po­rad­nik na por­ta­lu. Z takim za­pi­sem spo­ty­ka­łem się w po­wie­ściach i do takie za­pi­su przy­wy­kłem, wy­da­je mi się naj­bar­dziej płyn­ny i na­tu­ral­ny. Oczy­wi­ście przy­kła­dy, które po­da­łeś są pra­wi­dło­we, jed­nak ja pre­fe­ru­ję taki spo­sób opisu.

Tutaj nie wiem. Niby dwa zda­nia od­dzie­la­my prze­cin­kiem, cho­ciaż tutaj nie wy­da­je się po­trzeb­ny.

Nie od­po­wiem, bo je­stem tego sa­me­go zda­nia. Nie mam po­ję­cia co z tym zro­bić.

Nie wiem czy “dla­cze­go teraz” wpro­wa­dza nar­ra­tor czy bo­ha­ter. Wspo­mi­nam tutaj, bo wy­da­je mi się to na myśl Mi­ko­ła­ja. Gdyby miał być to bo­ha­ter, wróć do za­pro­po­no­wa­ne­go wyżej za­pi­su świa­do­mo­ści w cu­dzy­sło­wie albo kur­sy­wą.

Wiesz… czy­tam, a wła­ści­wie skoń­czy­łem czy­tać nie­daw­no czwar­ty tom Sagi Po­wier­ni­ka Świa­tła Be­ren­ta Weksa, świet­na książ­ka. Jeden z naj­bar­dziej in­try­gu­ją­cych za­bie­gów jakie sto­su­je, to bar­dzo płyn­ne prze­cho­dze­nie z emo­cji i wy­da­rzeń do myśli bo­ha­te­rów i nigdy nie musi tego pod­kre­ślać. To jest na­tu­ra­le i to się czuje, dzię­ki temu teks nie­ustan­nie jest dy­na­micz­ny. Sam chciał­bym się tego na­uczyć, tutaj masz przy­kład ta­kiej wła­śnie próby. Nie wiem czy uda­nej.

Jeśli to kon­kret­ne morze, w tym przy­pad­ku mowa o Ad­ria­ty­ku, to chyba za­pi­su­je­my z wiel­kiej li­te­ry: Morza Ad­ria­tyc­kie­go

Racja! Mój błąd, prze­pra­szam i dzię­ku­ję.

Być może mar­ket na­le­ży na­pi­sać wiel­ką li­te­rą, a może nawet Jeden Mar­ket. Po­nie­waż teo­re­tycz­nie Twój zapis su­ge­ru­je, że jeden mar­ket po­sia­da po pro­stu pewną wie­dzę. Tutaj po­trze­ba speca od związ­ków fra­ze­olo­gicz­nych. Ja teraz nad tym dumam XD

Nie po­my­śla­łem o tym i nie mam po­ję­cia jak się od­nieść, za­gią­łeś mnie XD

Czy tutaj nie po­win­no być, że dra­pa­ła go po ple­cach? Krę­go­słup jest ele­men­tem szkie­le­tu, znaj­du­ją­ce­go się we­wnątrz ciała.

Ze­rwa­ła mu skórę i dra­pa­ła… no masz rację, mój błąd. Po­pra­wię, ale taką uster­kę to chyba mogę do­pie­ro po ogło­sze­niu wy­ni­ków.

Po­dob­nie jak wyżej, “po co” jest chyba za­pi­sem myśli bo­ha­te­ra, a nie sło­wa­mi od nar­ra­to­ra.

Tak jak na­pi­sa­łem wcze­śniej. Nie wiem czy ści­słe trzy­ma­nie się sche­ma­tu, za­wsze jest takie dobre. Takie po­je­dyn­cze “po co?” ma więk­szy ła­du­nek emo­cjo­nal­ny. Jeśli się mylę, to prze­pra­szam i przyj­mę wszel­kie­go ro­dza­ju na­ga­ny.

Dzię­ku­ję za ten ko­men­tarz, bar­dzo mi miło, że po­świę­ci­łeś tyle czasu na ten tekst i do­dat­ko­wo dałeś mi do my­śle­nia.

Po­zdra­wiam, po­sta­ram się jutro przyjść do Cie­bie z ko­men­ta­rzem! :P

Nie­zwy­kle traf­nie opi­sa­łeś po­cząt­ko­we za­cho­wa­nie Mi­ko­ła­ja, któ­re­mu, jako czło­wie­ko­wi bar­dzo za­pra­co­wa­ne­mu, świę­ta wręcz prze­szka­dza­ją w nor­mal­nym funk­cjo­no­wa­niu, zmu­sza­ją do wzmo­żo­ne­go wy­sił­ku, burzą usta­lo­ną ru­ty­nę i w ogóle po co to komu.

Jed­no­cze­śnie Twój bo­ha­ter tę­sk­ni za czymś daw­nym i pew­nie dla­te­go roz­py­la w ga­bi­ne­cie woń przy­praw ko­rzen­nych, woń do­mo­wych pier­nicz­ków…

Nie­źle wy­pa­dła sesja te­ra­peu­tycz­na z gru­ba­wym pa­cjen­tem, skut­kiem któ­rej Mi­ko­ła­jo­wi rze­czy­wi­stość za­czę­ła się jawić w znacz­nie ja­śniej­szych bar­wach.

Ode­sła­łam opo­wia­da­nie do Bi­blio­te­ki, bo wie­rzę, Ma­Skro­lu, że po­pra­wisz uster­ki. ;)

 

– Żeby im po­wie­dzieć, że chciał­bym z nimi spę­dzić świę­ta… ―> Li­te­rów­ka.

 

– Po­roz­jeż­dża­ły się, mają teraz wła­sne życia. ―> – Po­roz­jeż­dża­ły się, mają teraz wła­sne życie.

Życie nie ma licz­by mno­giej.

 

Serce Mi­ko­ła­ja za­drża­ło w klat­ce. ―> Czy serce mogło za­drżeć w innym miej­scu?

A może serce Mi­ko­ła­ja było uwię­zio­ne, jak ptak jakiś eg­zo­tycz­ny?

 

jakby roz­prze­strze­niał się od nie­zna­ne­go ni­ko­mu epi­cen­trum. ―> Ter­min epi­cen­trum od­no­si się tylko do zja­wi­ska trzę­sie­nia ziemi i z mro­zem nie ma nic wspól­ne­go.

 

Wszyst­kie po­bli­skie domy były ude­ko­ro­wa­ne ko­ro­wo­da­mi świa­te­łek, pa­ra­dą ko­lo­ro­wych, pie­przo­nych pa­cior­ków… ―> Nie po­tra­fię sobie wy­obra­zić ani ko­ro­wo­du świa­te­łek, ani pa­ra­dy pa­cior­ków.

Pro­po­nu­ję: Wszyst­kie po­bli­skie domy były ude­ko­ro­wa­ne gir­lan­da­mi świa­te­łek, fe­sto­na­mi ko­lo­ro­wych, pie­przo­nych pa­cior­ków

 

– Je­de­na­sta – od­par­ła i wy­co­fa­ła do sa­lo­nu. ―> Pew­nie miało być: – Je­de­na­sta – od­par­ła i wy­co­fa­ła się do sa­lo­nu.

 

– No choć miśku – po­na­gli­ła go Ania. ―> – No chodź, miśku – po­na­gli­ła go Ania.

Sprawdź zna­cze­nie słowa choć.

 

Bez słowa legł na ka­na­pie, kła­dąc głowę na udach uko­cha­nej. Ko­bie­ta dra­pa­ła go po gło­wie i krę­go­słu­pie… ―> Nie wiem czy słusz­nie, ale wy­obra­żam sobie, że Mi­ko­łaj legł na wznak, dla­te­go nijak nie po­tra­fię sobie zwi­zu­ali­zo­wać, w jaki spo­sób Anna dra­pa­ła go po krę­go­słu­pie… ;)

 

– Po­ju­trze wi­gi­lia… – za­czął. ―> – Po­ju­trze Wi­gi­lia… – za­czął.

 

Wy­obra­żasz sobie? Od­mó­wi­ła byś? ―> Wy­obra­żasz sobie? Od­mó­wi­łabyś?

 

Wstał, zro­bił kawę i pod­grzał śnia­da­nie. ―> Na czym po­le­ga pod­grza­nie śnia­da­nia? Czy to zna­czy, że śnia­da­nie było ugo­to­wa­ne wcze­śniej?

A może miało być: Wstał, zro­bił kawę i przy­go­to­wał śnia­da­nie.

 

Dzień dobry. – Gru­ba­wy męż­czy­zna wszedł do ga­bi­ne­tu. ―> Byli umó­wie­ni na dwu­dzie­stą pierw­szą, więc ra­czej: Dobry wie­czór.

 

Serce te­ra­peu­ty za­mar­ło w klat­ce pier­sio­wej… ―> Czy mogło za­mrzeć w innym miej­scu?

Może wy­star­czy: Serce te­ra­peu­ty za­mar­ło

 

A kiedy za­czy­na się wi­gi­lia… ―> A kiedy za­czy­na się Wi­gi­lia

 

Nie ­poza­my­ka­łem jesz­cze spraw przed wi­gi­lią… ―> Nie ­poza­my­ka­łem jesz­cze spraw przed Wi­gi­lią

 

– W wi­gi­lię? – Świę­ty Mi­ko­łaj uniósł brew. ―> – W Wi­gi­lię? – Świę­ty Mi­ko­łaj uniósł brew.

 

Mi­ko­ła­jo­wi za­dzwo­nił te­le­fon. ―> Ra­czej: Za­dzwo­nił te­le­fon Mi­ko­ła­ja.

Te­le­fon nie dzwo­ni komuś, komuś może bić dzwon. ;)

 

Męż­czy­zna w czer­wo­nym stro­ju kiw­nął na smart­fon. ―> Ra­czej: Męż­czy­zna w czer­wo­nym stro­ju wska­zał smart­fon

 

A to zna­czy, że mam wolne w wi­gi­lie… ―> A to zna­czy, że mam wolne w Wi­gi­lię

 

Świę­ty za­stygł, sie­dząc okra­kiem na fra­mu­dze. ―> Ra­czej: Świę­ty za­stygł, sie­dząc okra­kiem na pa­ra­pe­cie.

 

wszedł do sa­mo­cho­du. ―> …wsiadł do sa­mo­cho­du.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Cześć, Re­gu­la­to­rzy! Za­wsze, gdy widzę, że sko­men­to­wa­łaś moje opo­wia­da­nie, za­sta­na­wiam się jak długi zo­ba­czę ko­men­tarz i jak bar­dzo będę mu­siał się po­ka­jać. Kajam się bar­dzo! Moje nie­do­pa­trze­nie, ale to opo­wia­da­nie nie było be­to­wa­ne, a ja nie za­uwa­ży­łem uste­rek. Dzię­ku­ję!

Nie­zwy­kle traf­nie opi­sa­łeś po­cząt­ko­we za­cho­wa­nie Mi­ko­ła­ja, któ­re­mu, jako czło­wie­ko­wi bar­dzo za­pra­co­wa­ne­mu, świę­ta wręcz prze­szka­dza­ją w nor­mal­nym funk­cjo­no­wa­niu, zmu­sza­ją do wzmo­żo­ne­go wy­sił­ku, burzą usta­lo­ną ru­ty­nę i w ogóle po co to komu.

To za­wsze bar­dzo cie­szy, kiedy tekst tra­fia do czy­tel­ni­ka, szcze­gól­nie, gdy póź­niej czy­tel­nik chwa­li! Wy­cho­dzi na to, że udało mi się za­pre­zen­to­wać Mi­ko­ła­ja do­kład­nie jak chcia­łem :D

Jed­no­cze­śnie Twój bo­ha­ter tę­sk­ni za czymś daw­nym i pew­nie dla­te­go roz­py­la w ga­bi­ne­cie woń przy­praw ko­rzen­nych, woń do­mo­wych pier­nicz­ków…

Po­praw­nie in­ter­pre­tu­jesz, choć sam do­kład­nie o tym nie my­śla­łem, po pro­stu tchnę­ło mnie coś, żeby dodać te za­pa­chy, jed­nak teraz, gdy zwró­ci­łaś uwagę… myślę, że wła­śnie dla­te­go to zro­bił. Może to się wy­da­wać dziw­ne, ale cza­sem bo­ha­ter dzia­ła z wła­snej, jakby bez wie­dzy au­to­ra, a przy­naj­mniej takie mam od­czu­cia. Może gadam jak po­tłu­czo­ny i włą­czy­ła mi się jakaś sen­ty­men­tal­ność, ale cie­szę się, że Mi­ko­łaj też tak zro­bił.

Brzmię pew­nie dziw­nie, ale ta uwaga bar­dzo mnie… roz­czu­li­ła?

Nie­źle wy­pa­dła sesja te­ra­peu­tycz­na z gru­ba­wym pa­cjen­tem, skut­kiem któ­rej Mi­ko­ła­jo­wi rze­czy­wi­stość za­czę­ła się jawić w znacz­nie ja­śniej­szych bar­wach.

Dzię­ku­ję!

Ode­sła­łam opo­wia­da­nie do Bi­blio­te­ki, bo wie­rzę, Ma­Skro­lu, że po­pra­wisz uster­ki. ;)

I jesz­cze raz dzię­ku­ję! Oczy­wi­ście, 

 

jakby roz­prze­strze­niał się od nie­zna­ne­go ni­ko­mu epi­cen­trum. ―> Ter­min epi­cen­trum od­no­si się tylko do zja­wi­ska trzę­sie­nia ziemi i z mro­zem nie ma nic wspól­ne­go.

Tak my­śla­łem, to takie ob­ra­zo­we po­rów­na­nie miało być, ale chyba nie wy­szło.

– No choć miśku – po­na­gli­ła go Ania. ―> – No chodź, miśku – po­na­gli­ła go Ania.

Sprawdź zna­cze­nie słowa choć.

O nieee, ale wstyd XD. Znam oczy­wi­ście zna­cze­nie, ups…

Nie wiem czy słusz­nie, ale wy­obra­żam sobie, że Mi­ko­łaj legł na wznak, dla­te­go nijak nie po­tra­fię sobie zwi­zu­ali­zo­wać, w jaki spo­sób Anna dra­pa­ła go po krę­go­słu­pie… ;)

Bo on tak głowę od­chy­lił głowę w bok, co ja nie wspo­mnia­łem. To już tro­szecz­kę wię­cej zmie­nia­nia, a nie chcę grze­bać przed wy­ni­ka­mi kon­kur­su. Po­pra­wię ten błąd po wy­ni­kach. Wszyst­kie inne grzecz­nie po­pra­wi­łem, nie­bo­tycz­ne dzię­ki za ostat­nie­go kilka, do­sta­wa­łem spa­zmów, wi­dząc te czte­ry nie­szczę­sne punk­ty!

Jak za­wsze je­steś nie­oce­nio­na! Za­zdrosz­czę spo­strze­gaw­czo­ści i bar­dzo po­dzi­wiam :D

Ma­Skro­lu, nie­zmier­nie się cie­szę, że po­do­ba Ci się ko­men­ta­rzyk i ła­pan­ka też. ;)

I bar­dzo dzię­ku­ję za tak dobre zda­nie o mnie. ;)

 

Może to się wy­da­wać dziw­ne, ale cza­sem bo­ha­ter dzia­ła z wła­snej, jakby bez wie­dzy au­to­ra…

Uwa­żam, że nie ma w tym nic dziw­ne­go – skoro stwo­rzy­łeś po­stać i wy­po­sa­ży­łeś ją w pewne cechy, nie dziw się, że bę­dzie ona żyła wła­snym ży­ciem. A że pa­mię­ta smaki i za­pa­chy z prze­szło­ści – a któż nie ma ta­kich wspo­mnień zwią­za­nych z wła­snym dzie­ciń­stwem, mło­do­ścią…?

 

Tak my­śla­łem, to takie ob­ra­zo­we po­rów­na­nie miało być, ale chyba nie wy­szło.

Pro­po­nu­ję: …jakby roz­prze­strze­niał się od naj­zim­niej­sze­go miej­sca na bie­gu­nie.

 

Bo on tak głowę od­chy­lił głowę w bok, co ja nie wspo­mnia­łem.

W tym przy­pad­ku za­miast: Ko­bie­ta dra­pa­ła go po gło­wie i krę­go­słu­pie… pro­po­nu­ję: Ko­bie­ta dra­pa­ła go po gło­wie i karku

Dodam jesz­cze, że bar­dzo nie­na­tu­ral­nie brzmi tu ko­bie­ta, skoro wiemy, że to Ania, żona Mi­ko­ła­ja.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

I bar­dzo dzię­ku­ję za tak dobre zda­nie o mnie. ;)

Za­pra­co­wa­łaś na to, moje zda­nie to sku­tek tej pracy ;)

Uwa­żam, że nie ma w tym nic dziw­ne­go – skoro stwo­rzy­łeś po­stać i wy­po­sa­ży­łeś ją w pewne cechy, nie dziw się, że bę­dzie ona żyła wła­snym ży­ciem.

Masz rację, ale i tak, jak już się to za­uwa­ży, to ogar­nia czło­wie­ka spora sa­tys­fak­cja, po­nie­waż bo­ha­ter oka­zu­je się nie­sztucz­ny, czyli dość udany! :D

Pro­po­nu­ję: …jakby roz­prze­strze­niał się od naj­zim­niej­sze­go miej­sca na bie­gu­nie.

Tak po­pra­wię, ale do­pie­ro po wy­ni­kach, nie pod­mie­niać ca­łych zdań przed wy­ni­ka­mi.

W tym przy­pad­ku za­miast: Ko­bie­ta dra­pa­ła go po gło­wie i krę­go­słu­pie… pro­po­nu­ję: Ko­bie­ta dra­pa­ła go po gło­wie i karku

Dodam jesz­cze, że bar­dzo nie­na­tu­ral­nie brzmi tu ko­bie­ta, skoro wiemy, że to Ania, żona Mi­ko­ła­ja.

Racja, a to po­pra­wię gdy wrócę do domu, bo już pra­wie je­stem spóź­nio­ny :P

Raz jesz­cze dzię­ku­ję, Ma­Skro­lu i raz jesz­cze się cie­szę, że mo­głam się przy­dać. ;D

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

To ja dzię­ku­ję :D

Bar­dzo pro­szę. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

;D

Spóź­ni­łam się z kli­kiem. Czy­ta­łam wczo­raj w nocy, ale nie zdą­ży­łam sko­men­to­wać.

Spodo­bał mi się spo­sób nar­ra­cji – krót­ki i zwię­zły. W kilku sło­wach po­tra­fisz za­wrzeć to co trze­ba – na­kre­ślić at­mos­fe­rę, opi­sać czyn­ność. Świet­nie od­da­łeś ducha obec­nych świąt. Na po­cząt­ku rze­czy­wi­ście po­gu­bi­łam się – tak jak chcia­łeś:). Kiedy jed­nak pa­cjent po­ja­wił się u te­ra­peu­ty, prze­czu­wa­łam, że może to być praw­dzi­wy Mi­ko­łaj. My­śla­łam jed­nak, że sam ma kry­zys.

 

Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie:)

Cześć, Mo­ni­que.M, super, że zaj­rza­łaś!

Nic się nie stało, uznam, że do­sta­łem kli­ków sześć :P

Spodo­bał mi się spo­sób nar­ra­cji – krót­ki i zwię­zły. W kilku sło­wach po­tra­fisz za­wrzeć to co trze­ba – na­kre­ślić at­mos­fe­rę, opi­sać czyn­ność.

Bar­dzo miło mi to sły­szeć. Taka nar­ra­cja jest ra­czej owo­cem skra­ca­nia pod limit, ale po­sta­ram się tego trzy­mać w na­stęp­nych opo­wia­da­niach.

Świet­nie od­da­łeś ducha obec­nych świąt. Na po­cząt­ku rze­czy­wi­ście po­gu­bi­łam się – tak jak chcia­łeś:).

Suk­ces!

Kiedy jed­nak pa­cjent po­ja­wił się u te­ra­peu­ty, prze­czu­wa­łam, że może to być praw­dzi­wy Mi­ko­łaj. My­śla­łam jed­nak, że sam ma kry­zys.

Po­cząt­ko­wy po­mysł, to był zmę­czo­ny ru­ty­ną Świę­ty Mi­ko­łaj, który prze­ży­wa kry­zys… ale po­łą­cze­nie oby po­my­słów też wy­da­je się cie­ka­we. Tylko to już na dłuż­szą formę, może około 30k zna­ków :)

Dzię­ku­ję za miłe słowa, a teraz idę czy­tać Twoje opo­wia­da­nie!

Prze­czy­ta­łam.

"Myślę, że jak czło­wiek ma w sobie tyle nie­sa­mo­wi­tych po­my­słów, to musi zo­stać pi­sa­rzem, nie ma rady. Albo do czub­ków." - Jo­na­than Car­roll

Witam i dzię­ku­ję ;-)

– Bra­ku­ję mi od­wa­gi.

Bra­ku­je.

Od­mó­wi­ła byś?

Łącz­nie.

Przyj­rza­ła­bym się prze­cin­kom.

Sym­pa­tycz­ne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Witaj, Anet! Dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i miłe słowa. Mel­du­ję, że błędy po­pra­wia­łem. Prze­cin­ków też szu­ka­łem, ale pew­nie i tak kilka po­mi­ną­łem… :P

Po­do­bał mi się po­mysł na tę hi­sto­rię: Mi­ko­łaj na te­ra­pii u Mi­ko­ła­ja. Psy­cho­log z Two­je­go opo­wia­da­nia może nie ko­rzy­sta z okre­ślo­ne­go nurtu, ale po­sia­da duże po­kła­dy em­pa­tii. Po­dej­mu­jesz w tek­ście ważne, ży­cio­we pro­ble­my, w tym wy­pa­le­nie za­wo­do­we i zwią­za­ne z tym kło­po­ty w życiu ro­dzin­nym. Do­brze, że nie po­ka­zu­jesz te­ra­peu­ty jako isto­ty ule­pio­nej z innej gliny niż jego klien­ci, ale jako czło­wie­ka, który ma różne pro­ble­my.

Tekst do­brze się czy­ta­ło. Widać, że masz dobry warsz­tat. Po­do­ba­ło mi się do­zo­wa­nie emo­cji w tej hi­sto­rii: nie za dużo, ale wy­star­cza­ją­co, by przy­kuć uwagę czy­tel­ni­ka. Sto­su­jesz ładne me­ta­fo­ry i po­rów­na­nia, np. worki pod ocza­mi / worki na pre­zen­ty.

Witaj, ANDO, po raz ko­lej­ny. Dzię­ku­ję za wy­róż­nie­nie i za miłe słowa, faj­nie, że po­do­bał Ci się po­mysł. Widzę, że tekst oka­zał się do­kład­nie taki jak chcia­łem, bo punk­tu­jesz wszyst­kie aspek­ty, które chcia­łem po­ka­zać.

Widać, że masz dobry warsz­tat.

A to jest dla mnie bar­dzo ważne. Dzię­ku­ję! Wiem, że z każ­dym tek­stem robię po­stę­py, ale ten jest w pew­nym stop­niu prze­ło­mo­wy. Nie be­to­wa­łem go, a w po­przed­nich punk­to­wa­no mi wciąż ku­le­ją­cy warsz­tat. To bar­dzo wiele dla mnie zna­czy, dużo z sie­bie da­wa­łem, a teraz za­czy­na­ją być wi­docz­ne efek­ty! Dzię­ki! :-)

Po­do­ba­ło mi się do­zo­wa­nie emo­cji w tej hi­sto­rii: nie za dużo, ale wy­star­cza­ją­co, by przy­kuć uwagę czy­tel­ni­ka.

To po czę­ści efekt skra­ca­nia pod limit, choć ostat­nio pra­cu­ję nad od­po­wied­nią pro­por­cją. Ko­lej­na bu­du­ją­ca uwaga.

Sto­su­jesz ładne me­ta­fo­ry i po­rów­na­nia, np. worki pod ocza­mi / worki na pre­zen­ty.

Przy­szły jakoś z tek­stem, same z sie­bie, ale dzię­ku­ję. Dobre po­rów­na­nie za­wsze cie­szy!

 

Szlag by to.

Ona wciąż ga­da­ła. Za­mknij w końcu tę gębę! Wes­tchnął w duchu.

Chciał jej pomóc. Od dawna razem pra­co­wa­li, a pani Ką­dziel ro­bi­ła coraz więk­sze po­stę­py. Tylko teraz mu­sia­ła pod­upaść. Aku­rat teraz. Nie­na­wi­dził jej za to i nie­na­wi­dził sie­bie, za to, że jej za to nie­na­wi­dzi.

Gówno, po­my­ślał. Gówno ze mnie, a nie te­ra­peu­ta. Skup się.

To jest tak po­spo­li­ty spo­sób na­pi­sa­nia cze­go­kol­wiek, że aż można się wy­łą­czyć, czy­ta­jąc.

Po­je­dyn­cze zda­nie. Po­je­dyn­cze zda­nie. Teraz, dla uroz­ma­ice­nia, jeden lub dwa prze­cin­ki. I znowu. I znowu. I znowu, znowu to samo. Cho­le­ra, po­my­ślał, to coś przy­po­mi­na. Każda pol­ska książ­ka z listy be­st­sel­le­rów em­pi­ku.

Nie jest to ani dobre, ani złe, ale po pro­stu wy­glą­da już na star­cie jak ty­sią­ce in­nych tek­stów.

Zimny wiatr sma­gał po­licz­ki, a po­ma­rań­czo­we świa­tła dyk­to­wa­ły at­mos­fe­rę ilu­zo­rycz­ne­go spo­ko­ju

Nawet jeśli coś dyk­tu­je at­mos­fe­rę ilu­zo­rycz­ne­go spo­ko­ju, to wspo­mnie­nie o dyk­to­wa­niu at­mos­fe­ry ilu­zo­rycz­ne­go spo­ko­ju ma jakiś co naj­mniej ko­micz­ny efekt, szcze­gól­nie w ze­sta­wie­niu z pro­sty­mi, krót­ki­mi zda­nia­mi z wcze­śniej­szej par­tii tek­stu. Jeśli na­pi­szesz, że zimny wiatr sma­gał po­licz­ki i były tam też po­ma­rań­czo­we świa­tła, i to zda­nie od­czy­ta­ne nie zdra­dza żad­nej at­mos­fe­ry ilu­zo­rycz­ne­go spo­ko­ju, to do­da­nie frag­men­tu o at­mos­fe­rze ilu­zo­rycz­ne­go spo­ko­ju wcale nie wy­wo­ła ta­kiej at­mos­fe­ry. At­mos­fe­ra w zna­cze­niu na­stro­ju jest ge­ne­ral­nie su­biek­tyw­na, i z trze­ciej osoby nie­zręcz­nie o czymś takim pisać.

 

Czuł prze­dziw­ną at­mos­fe­rę od­re­al­nie­nia, jakby po­ło­wa jego świa­do­mo­ści wę­dro­wa­ła poza cia­łem. Wi­szą­ce pod nie­bo­skło­nem gwiaz­dy ob­ser­wo­wa­ły ich ma­lut­ki, nic nie­zna­czą­cy świat oraz jesz­cze mniej zna­czą­ce­go oby­wa­te­la.

Te rze­czy się ze sobą nie łączą, przy­naj­mniej nie na pierw­szy i nie na drugi rzut oka. “od­re­al­nie­nie” su­ge­ru­je w oczy­wi­sty spo­sób tzw. de­re­ali­za­cję, czyli uczu­cie prze­by­wa­nia w śnie, prze­ko­na­nie o nie­re­al­no­ści oto­cze­nia. W dru­giej czę­ści opi­su­jesz z kolei de­per­so­na­li­za­cję, czyli wra­że­nie od­ręb­no­ści od sie­bie sa­me­go. Te za­bu­rze­nia mogą oczy­wi­ście wy­stą­pić jed­no­cze­śnie, ale nie wy­ni­ka to wprost z tego, co na­pi­sa­łeś, tj. pi­szesz o “od­re­al­nie­niu” tak jak o de­per­so­na­li­za­cji, pod­czas gdy “od­re­al­nie­nie” ma oczy­wi­ste (dla mnie) sko­ja­rze­nie z de­re­ali­za­cją.

 

Prze­czy­ta­łem do końca i cmon, to jest do­słow­nie temat jak z py­ta­nia na śnia­da­nie, “za­miast bie­gać do ro­bo­ty spędź świę­ta z ro­dzi­ną i do­brze się baw <3”. I zresz­tą isto­tą świąt nie jest żadne spo­tka­nie przy stole i mi­łość ro­dzin­na, tylko przyj­ście na świat Je­zu­sa Chry­stu­sa, Syna Bo­że­go który stał się czło­wie­kiem i tak dalej, i jeśli o czymś się za­po­mi­na w świę­ta, to IMO przede wszyst­kim o tym. W ogóle opo­wia­da­nie jest na­pi­sa­ne w dość bez­boż­nym na­stro­ju, co pa­so­wa­ło­by bar­dziej do nar­ra­cji świec­kich nt świąt – że cho­dzi o wy­po­czy­nek, spo­tka­nie z ro­dzi­ną, jakiś abs­trak­cyj­ny “kli­mat”, pre­zen­ty i w ogóle luźną at­mos­fer­kę, a nie o Mi­łość z dużej li­te­ry, czyli o Boga. Jakby za­mie­nić czas na okres przed­ma­jów­ko­wy, a Mi­ko­ła­ja na wróż­kę, to dużo się nie zmie­nia.

Opo­wia­da­nie da się czy­tać jako ćwi­cze­nie w pi­sa­niu krót­ki­mi zda­nia­mi, co osta­tecz­nie wy­szło okej, ale sama treść ra­czej taka sobie, ja bym teraz po­my­ślał nad ja­kimś kon­kret te­ma­tem i na­pi­sał coś 1000% z pasji, bez kon­kur­so­we­go hasła.

Cześć lk, po prze­czy­ta­niu Two­je­go ko­men­ta­rza mu­sia­łem prze­wie­trzyć pokój. Kry­ty­ka za­wsze boli, ale to głów­nie dzię­ki niej mo­że­my się roz­wi­jać. Dzię­ki!

To jest tak po­spo­li­ty spo­sób na­pi­sa­nia cze­go­kol­wiek, że aż można się wy­łą­czyć, czy­ta­jąc.

Po­je­dyn­cze zda­nie. Po­je­dyn­cze zda­nie. Teraz, dla uroz­ma­ice­nia, jeden lub dwa prze­cin­ki. I znowu. I znowu. I znowu, znowu to samo. Cho­le­ra, po­my­ślał, to coś przy­po­mi­na. Każda pol­ska książ­ka z listy be­st­sel­le­rów em­pi­ku.

Nie jest to ani dobre, ani złe, ale po pro­stu wy­glą­da już na star­cie jak ty­sią­ce in­nych tek­stów.

Chcia­łem to prze­te­sto­wać. Kur­czę mam przez to mie­sza­ne uczu­cia. Ro­zu­miem i wiem, że dzia­ła­nie po­dob­ne jak w masie in­nych tek­stów, ale w jakiś po­kręt­ny spo­sób mi się po­do­ba. Nie na tyle, żeby cza­sem go uży­wać.

Nawet jeśli coś dyk­tu­je at­mos­fe­rę ilu­zo­rycz­ne­go spo­ko­ju, to wspo­mnie­nie o dyk­to­wa­niu at­mos­fe­ry ilu­zo­rycz­ne­go spo­ko­ju ma jakiś co naj­mniej ko­micz­ny efekt, szcze­gól­nie w ze­sta­wie­niu z pro­sty­mi, krót­ki­mi zda­nia­mi z wcze­śniej­szej par­tii tek­stu. Jeśli na­pi­szesz, że zimny wiatr sma­gał po­licz­ki i były tam też po­ma­rań­czo­we świa­tła, i to zda­nie od­czy­ta­ne nie zdra­dza żad­nej at­mos­fe­ry ilu­zo­rycz­ne­go spo­ko­ju, to do­da­nie frag­men­tu o at­mos­fe­rze ilu­zo­rycz­ne­go spo­ko­ju wcale nie wy­wo­ła ta­kiej at­mos­fe­ry. At­mos­fe­ra w zna­cze­niu na­stro­ju jest ge­ne­ral­nie su­biek­tyw­na, i z trze­ciej osoby nie­zręcz­nie o czymś takim pisać.

Tam było wię­cej tek­stu, nie­ste­ty znik­nął pod­czas skra­ca­nia pod limit, dużo tego usu­ną­łem wzglę­dem ca­ło­ści. I masz rację, na­pi­sa­nie cze­goś bez­po­śred­nio nie za­ła­twi spra­wy, tro­chę za bar­dzo od­chu­dzi­łem to opo­wia­da­nie. Nigdy nie my­śla­łem, że pi­sa­nie o tym z trze­ciej osoby może oka­zać się nie­zręcz­na. Po­sta­ram się na to uwa­żać.

Te rze­czy się ze sobą nie łączą, przy­naj­mniej nie na pierw­szy i nie na drugi rzut oka. “od­re­al­nie­nie” su­ge­ru­je w oczy­wi­sty spo­sób tzw. de­re­ali­za­cję, czyli uczu­cie prze­by­wa­nia w śnie, prze­ko­na­nie o nie­re­al­no­ści oto­cze­nia. W dru­giej czę­ści opi­su­jesz z kolei de­per­so­na­li­za­cję, czyli wra­że­nie od­ręb­no­ści od sie­bie sa­me­go. Te za­bu­rze­nia mogą oczy­wi­ście wy­stą­pić jed­no­cze­śnie, ale nie wy­ni­ka to wprost z tego, co na­pi­sa­łeś, tj. pi­szesz o “od­re­al­nie­niu” tak jak o de­per­so­na­li­za­cji, pod­czas gdy “od­re­al­nie­nie” ma oczy­wi­ste (dla mnie) sko­ja­rze­nie z de­re­ali­za­cją.

Racja, dzię­ki, nie zwró­ci­łem uwagi. Zmie­ni­łem trosz­kę, ale nie je­stem pe­wien czy wy­star­cza­ją­co to od­dzie­li­łem.

Prze­czy­ta­łem do końca i cmon, to jest do­słow­nie temat jak z py­ta­nia na śnia­da­nie, “za­miast bie­gać do ro­bo­ty spędź świę­ta z ro­dzi­ną i do­brze się baw <3”. zresz­tą isto­tą świąt nie jest żadne spo­tka­nie przy stole i mi­łość ro­dzin­na, tylko przyj­ście na świat Je­zu­sa Chry­stu­sa, Syna Bo­że­go który stał się czło­wie­kiem i tak dalej, i jeśli o czymś się za­po­mi­na w świę­ta, to IMO przede wszyst­kim o tym. W ogóle opo­wia­da­nie jest na­pi­sa­ne w dość bez­boż­nym na­stro­ju, co pa­so­wa­ło­by bar­dziej do nar­ra­cji świec­kich nt świąt – że cho­dzi o wy­po­czy­nek, spo­tka­nie z ro­dzi­ną, jakiś abs­trak­cyj­ny “kli­mat”, pre­zen­ty i w ogóle luźną at­mos­fer­kę, a nie o Mi­łość z dużej li­te­ry, czyli o Boga. Jakby za­mie­nić czas na okres przed­ma­jów­ko­wy, a Mi­ko­ła­ja na wróż­kę, to dużo się nie zmie­nia.

No znów mam rację, nawet jeśli chciał­bym się nie zgo­dzić. Chcia­łem zro­bić prze­pra­co­wa­ne­go go­ścia i po­ka­zać kon­sump­cyj­ne, współ­cze­sne (oczy­wi­ście nie w każ­dym przy­pad­ku) świę­ta, w któ­rych nie­któ­rzy przy­wią­zu­ją więk­szą wagę do spo­ko­ju i wol­ne­go. To praw­dzi­we zna­cze­nie Świąt, nie­ste­ty miej­sca­mi pod­upa­da. Nie mia­łem zna­ków, żeby do­da­wać kry­zys świa­to­po­glą­do­wy i po czę­ści ocho­ty (z przy­czyn bar­dziej oso­bi­stych). A że wy­szło jak temat z py­ta­nie na śnia­da­nie… co zro­bię, wy­szedł mi teki bo­ha­ter i oka­za­ło się, że wła­śnie tego po­trze­bo­wał. Fakt, to ja go stwo­rzy­łem i wy­szło jak wy­szło, ale nie za­wsze udaje się ani do­go­dzić wszyst­kim, ani zro­bić wszyst­kie­go jakby się chcia­ło.

Opo­wia­da­nie da się czy­tać jako ćwi­cze­nie w pi­sa­niu krót­ki­mi zda­nia­mi, co osta­tecz­nie wy­szło okej, ale sama treść ra­czej taka sobie, ja bym teraz po­my­ślał nad ja­kimś kon­kret te­ma­tem i na­pi­sał coś 1000% z pasji, bez kon­kur­so­we­go hasła.

Mam sporo ta­kich opo­wia­dań, ale bra­ku­je kom­plet­nie czasu na po­pra­wia­nie. Do­pó­ki nie minie ma­tu­ra, będę mu­siał wy­bie­rać mię­dzy pi­sa­niem, a po­pra­wia­niem. A na kon­kur­sy lubię pisać i nie zna­czy, że nie piszę z pasji. Wia­do­mo zda­rza się lep­szy i gor­szy tekst, ale cza­sem faj­nie do­sto­so­wać się do te­ma­tu i jakoś ukie­run­ko­wać myśli.

A jeśli przyj­dzie mi do głowy kon­kret temat, na­tych­miast się za niego za­bio­rę. Leży mi w fol­de­rze nie­do­koń­czo­ne opo­wia­da­nia, które chcia­łem spró­bo­wać wy­słać do hi­ste­rii :P

Bar­dzo dzię­ku­ję za ten ko­men­tarz, bo zde­cy­do­wa­nie wy­kra­cza poza sam temat opo­wia­da­nia. Dał mi cał­kiem sporo do my­śle­nia. Po­sta­ram się nie zmar­no­wać tego, co od Cie­bie otrzy­ma­łem ;)

I na­stęp­nym razem wrzu­cić coś, co Cię po­rwie. A jeśli nie na­stęp­nych, to chwi­lę póź­niej.

MS, dziel­ny je­steś!

Ko­men­tarz LK bar­dzo mi się po­do­ba, dobry, w zna­cze­niu myślę po­dob­nie.

W czym je­stem od­mien­na, może, Ty pisz i sta­raj się ująć myśli re­flek­sje w opo­wie­ści. Dzi­siaj słu­cha­łam faj­nej osoby opo­wia­da­ją­cej o no­wo­rocz­nych po­sta­no­wie­niach. Nie my­śla­łam, że powie coś no­we­go. A jed­nak. Pik­nie sklam­ro­wa­ła. Po­mi­mo tego, że ponad 70%, w in­nych ba­da­niach 80% osób po trzech ty­go­dniach za­rzu­ca, re­zy­gnu­je to, ważne jest nasze wła­sne od­nie­sie­nie. Czyli, jeśli po­sta­no­wie­nie to już re­flek­sja, dalej – jeśli po­raż­ka to, jak jak do niej się od­no­si­my. Czy w miarę nor­mal­nie, czy “smpa­zmu­je­my” (le­piej nor­mal­nie, ła­god­nie), a potem to już… nie­koń­czą­ca się hi­sto­ria, roz­wo­jo­wa i na­tu­ral­na. 

Z kolei prze­czy­ta­łam, też dzi­siaj, o zo­nach w Fu­ku­shi­mie. Kur­cze, w tej bez ludzi po­pu­la­cja zwie­rząt wzra­sta, jej wlk jest nie­po­rów­ny­wal­na z po­zo­sta­ły­mi. 

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Hej! Je­stem po spa­cer­ku, aku­rat nieco pa­da­ło, więc można po­wie­dzieć, że mia­łem drugi zimny prysz­nic :P

Chcia­łem, kur­czę, tak zro­bił, ale wy­szło co wy­szło. Śmier­dzia­ło mi bar­dzo po­ucza­niem i jak bar­dzo nie sta­ra­łem się wy­my­ślić cze­goś, że wnio­ski bo­ha­te­ra, będą dużo bar­dziej we­wnętrz­ne i oso­bi­ste, to nie do końca wy­szło. Na­praw­dę nie chcia­łem ni­ko­go po­uczać, tylko po­ka­zać per­spek­ty­wę.

A jeśli cho­dzi o moje pi­sa­nie… piszę to, co chcę pisać. To co uwa­żam za dobre, albo zwy­czaj­nie coś, przy czym do­brze się bawię, rów­no­cze­śnie sta­ra­jąc się sku­piać na pew­nych aspek­tach, ulep­szać je, żeby tekst był lep­szy.

Szcze­rze mó­wiąc, bar­dzo cięż­ko od­po­wia­dać wdzięcz­nie na ne­ga­tyw­ne ko­men­ta­rze. Naj­chęt­niej czło­wiek krzyk­nął­by, że wszyst­ko to kłam­stwa, ale każdy ma inny punkt wi­dze­nia i inną per­spek­ty­wę. Każdy ma rację. Do­dat­ko­wo z nich naj­wię­cej mo­że­my wy­cią­gnąć i tak na­praw­dę wła­śnie one po­win­ny cie­szyć naj­bar­dziej (oczy­wi­ście w od­po­wied­niej pro­por­cji, za­cho­waj­my rów­no­wa­gę).

Moje wszyst­kie “po­sta­no­wie­nia” na ten rok, do­ty­czą pi­sa­nia, więc nie mogę pła­kać w kącie. Spa­zmu­ję, zda­rza mi się, ale gdy­bym dawał się temu po­chło­nąć, znik­nął­bym z por­ta­lu po moim fa­tal­nym de­biu­cie. Chcę po pro­stu czer­pać z tego przy­jem­ność i być coraz lep­szy, żeby inni też mogli to robić.

MS, dziel­ny je­steś!

Dzię­ki :P

Z kolei prze­czy­ta­łam, też dzi­siaj, o zo­nach w Fu­ku­shi­mie. Kur­cze, w tej bez ludzi po­pu­la­cja zwie­rząt wzra­sta, jej wlk jest nie­po­rów­ny­wal­na z po­zo­sta­ły­mi. 

Czyli żeby od­bu­do­wać eko­sys­tem, trze­ba wy­sa­dzić ko­lej­ną elek­trow­nię… :o

I ja spa­zmu­ję, a nawet – chyba za czę­sto – daję temu wyraz, tutaj:) O:o

Z wy­im­ków sta­rej smo­czy­cy, co łapy do­tknię­te ma reu­ma­ty­zmem i fruwa tyle o ile:

“Spa­ce­ry, nawet przy nie­po­go­dzie, są po­ży­tecz­ne. Człon­ki mogą się roz­ru­szać, a stawy mazią na­oli­wić. Zmia­na? czy smoki jej po­trze­bu­ją? Nie, nie mamy po­trzeb, ale wy­gra­mo­le­nie się ze swo­je­go bar­ło­gu za­wsze ja­kieś ko­rzy­ści przy­no­si. Choć­by na ten cho­ler­ny reu­ma­tyzm. A może ten le­karz się po­my­lił? Trud­no, jak już ru­szy­li­śmy, to pójdź­my, może spo­tka­my in­ne­go smoka, a może kogoś in­ne­go?”

Czyli żeby od­bu­do­wać eko­sys­tem, trze­ba wy­sa­dzić ko­lej­ną elek­trow­nię.

Ra­czej, od­po­wie­dzieć sobie na py­ta­nie – dla­cze­go? :)

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Spa­ce­ry są dobre. Na nich naj­wię­cej po­my­słów łapię, bo nie myślę o ni­czym kon­kret­nym, a wtedy włą­cza się kre­atyw­ność ;)

Ra­czej, od­po­wie­dzieć sobie na py­ta­nie – dla­cze­go? :)

Racja.

Prze­czy­ta­łem do końca i cmon, to jest do­słow­nie temat jak z py­ta­nia na śnia­da­nie, “za­miast bie­gać do ro­bo­ty spędź świę­ta z ro­dzi­ną i do­brze się baw <3”.

Ro­zu­miem. Może nawet po­pie­ram. Ale to jest kwe­stia wraż­li­wo­ści. Dla­te­go Autor (czyt. Ma­Skrol) nie po­wi­nien brać ta­kich uwag jako za­rzut. Po ko­le­żeń­sku, pry­wat­nie, można komuś po­wie­dzieć “stary, po­myśl o tym ina­czej”.

I zresz­tą isto­tą świąt nie jest żadne spo­tka­nie przy stole i mi­łość ro­dzin­na, tylko przyj­ście na świat Je­zu­sa Chry­stu­sa, Syna Bo­że­go który stał się czło­wie­kiem i tak dalej, i jeśli o czymś się za­po­mi­na w świę­ta, to IMO przede wszyst­kim o tym.

Isto­tą Świąt może być spo­tka­nie przy stole i mi­łość ro­dzin­na. Na­to­miast: przyj­ście na świat Je­zu­sa Chry­stu­sa, Syna Bo­że­go który stał się czło­wie­kiem i tak dalej – może być isto­tą Bo­że­go Na­ro­dze­nia.

W ogóle opo­wia­da­nie jest na­pi­sa­ne w dość bez­boż­nym na­stro­ju, co pa­so­wa­ło­by bar­dziej do nar­ra­cji świec­kich nt świąt – że cho­dzi o wy­po­czy­nek, spo­tka­nie z ro­dzi­ną, jakiś abs­trak­cyj­ny “kli­mat”, pre­zen­ty i w ogóle luźną at­mos­fer­kę, a nie o Mi­łość z dużej li­te­ry, czyli o Boga.

Wi­dze­nie sa­crum i pro­fa­num jest je­dy­nie punk­tem wi­dze­nia. To tro­chę ma­łost­ko­we trak­to­wać spra­wę ja­ko­by całe spek­trum za­my­ka­ło się wła­śnie w tym pry­zma­cie. Obec­ność Świąt w sen­sie świec­kim/kul­tu­ro­wym jest czymś nor­mal­nym. Uwa­żam, że może sta­no­wić punkt wyj­ścia do na­pi­sa­nia tek­stu.

Jakby za­mie­nić czas na okres przed­ma­jów­ko­wy, a Mi­ko­ła­ja na wróż­kę, to dużo się nie zmie­nia.

Kon­kurs był Świą­tecz­ny, a nie Bo­żo­na­ro­dze­nio­wy. Nie było przy­ka­zu z ko­mi­te­tu, żeby pisać o sta­jen­ce i Zba­wi­cie­lu. To nie był też kon­kurs na naj­lep­sze ka­za­nie, które mia­ło­by zo­stać wy­gło­szo­ne póź­niej, na pa­ster­ce.

Mi­łość z dużej li­te­ry, czyli o Boga

To są prze­ko­na­nia. Można je po­dzie­lać, nie trze­ba.

Zna­czy – to ja pi­sa­łem opi­nię, więc w oczy­wi­sty spo­sób są to moje prze­ko­na­nia i od­czu­cia. Co do tego, kto po­wi­nien co brać jako za­rzut – ja nie sta­wiam za­rzu­tów, bo to nie jest pro­ces są­do­wy ani ma­te­ma­ty­ka, nie in­te­re­su­je mnie pi­sa­nie w spo­sób ana­li­tycz­ny, więc naj­czę­ściej piszę o tym, co uwa­żam za za­baw­ne, co za głu­pie, co za cie­ka­we, co za fajne i tak dalej. Poza tym skąd wiesz, że w ja­kimś innym miej­scu nie na­pi­sa­łem cze­goś już kie­dyś au­to­ro­wi pry­wat­nie, i teraz mogę sobie po­zwo­lić na tego typu uwagi bez po­prze­dza­nia każ­de­go zda­nia di­sc­la­ime­rem “!TO MOJA OPI­NIA!”, po­nie­waż autor wie, że nie dzia­łam ra­czej w złej wie­rze, tylko chcę mu pomóc, albo przy­naj­mniej przed­sta­wić mu jakiś punkt wi­dze­nia, który może mu się do cze­goś przy­dać, a może go też zi­gno­ro­wać i robić coś zu­peł­nie in­ne­go?

To tro­chę ma­łost­ko­we trak­to­wać spra­wę ja­ko­by całe spek­trum za­my­ka­ło się wła­śnie w tym pry­zma­cie

To tro­chę agre­syw­ne pisać o do­mnie­ma­nej opi­nii dru­giej osoby, że jest “tro­chę ma­łost­ko­wa”, swoją drogą zda­nie mo­je­go posta, które za­cy­to­wa­łeś, wi­docz­nie bar­dzo do­brze speł­ni­ło swoją pro­wo­ku­ją­cą funk­cję, po­nie­waż oczy­wi­ście nie na­pi­sa­łem go, bo za­le­ży mi na Bogu czy in­nych tego typu rze­czach, tylko z po­wo­du nie­świa­do­me­go wpi­sa­nia się tek­stu Ma­Skro­la w pewną ma­in­stre­amo­wą moim zda­niem nar­ra­cję, i za­szła tutaj sy­tu­acja, kiedy kry­ty­ka ja­kie­goś pro­ble­mu nie jest już po­trzeb­na, stała się wła­ści­wie zja­wi­skiem po­wszech­nym, i być może kry­ty­ka tej kry­ty­ki by­ła­by o wiele cie­kaw­sza.

Kon­kurs był Świą­tecz­ny, a nie Bo­żo­na­ro­dze­nio­wy. Nie było przy­ka­zu z ko­mi­te­tu, żeby pisać o sta­jen­ce i Zba­wi­cie­lu. To nie był też kon­kurs na naj­lep­sze ka­za­nie, które mia­ło­by zo­stać wy­gło­szo­ne póź­niej, na pa­ster­ce.

Ni­g­dzie w tre­ści wła­ści­wej mo­je­go ko­men­ta­rza nie wspo­mi­na­łem o żad­nych kon­kur­sach, szcze­rze mó­wiąc pra­wie umknę­ło mi nawet, że tekst ten zo­stał wpi­sa­ny do kon­kur­su ŚWIĄ­TECZ­NE­GO – do mo­men­tu, kiedy Ma­Skrol od­pi­sał na mój ko­men­tarz, i wspo­mniał w nim o li­mi­cie zna­ków. W tek­ście są na­to­miast pewne re­kwi­zy­ty zwią­za­ne z Bożym Na­ro­dze­niem, w tek­ście na­wią­zu­je się wprost do Bo­że­go Na­ro­dze­nia, więc wy­da­je mi się nor­mal­ne, że po­szu­ki­wa­łem uza­sad­nie­nia dla obec­no­ści tych re­kwi­zy­tów, i nie­ste­ty nie zna­la­złem do­sta­tecz­nie do­bre­go, o czym wspo­mnia­łem na samym końcu. A dys­tynk­cja Świąt i Bo­że­go Na­ro­dze­nia, którą im­pli­ci­te pro­po­nu­jesz, wpi­su­je się oczy­wi­ście w tę świec­ką nar­ra­cję o luź­nej at­mos­fer­ce i cie­ple ro­dzin­nym, na temat któ­rej nie mam żad­nej opi­nii oprócz może tego, że jest bar­dzo, bar­dzo nudna jako temat opo­wia­da­nia.

Dzień dobry, kur­czę pa­no­wie, pro­szę prze­stać! Zaraz się okaże, że tekst wy­wo­łał coś zu­peł­nie in­ne­go, niż opi­sy­wał. Nie będę wni­kał w dys­ku­sję i chcę ją za­koń­czyć już w tym miej­scu, jed­nak chcę wy­ja­śnić tro­chę sy­tu­ację.

Mer­say­ake, dzię­ku­ję za Twoją po­sta­wę, dzię­ki, że pró­bu­jesz tro­chę mi pomóc, ale wła­ści­wie teraz to nie­po­trzeb­ne.

Poza tym skąd wiesz, że w ja­kimś innym miej­scu nie na­pi­sa­łem cze­goś już kie­dyś au­to­ro­wi pry­wat­nie, i teraz mogę sobie po­zwo­lić na tego typu uwagi bez po­prze­dza­nia każ­de­go zda­nia di­sc­la­ime­rem “!TO MOJA OPI­NIA!”, po­nie­waż autor wie, że nie dzia­łam ra­czej w złej wie­rze, tylko chcę mu pomóc, albo przy­naj­mniej przed­sta­wić mu jakiś punkt wi­dze­nia, który może mu się do cze­goś przy­dać, a może go też zi­gno­ro­wać i robić coś zu­peł­nie in­ne­go?

Cho­dzi o to, że lk, bar­dzo mi po­mógł gdy za­czy­na­łem racz­ko­wać na por­ta­lu i wciąż mi po­ma­ga, dla­te­go wiem, że ja­kie­go ko­men­ta­rza by nie na­pi­sał, na pewno jest to opi­nia, która ma pomóc i w żaden spo­sób nie jest na­pi­sa­na po to, aby pod­ciąć mi skrzy­dła lub zwy­czaj­nie cham­sko skry­ty­ko­wać. Ne­ga­tyw­ne i bar­dzo ne­ga­tyw­ne ko­men­ta­rze też się przy­da­ją, mimo że czę­sto mogą nas boleć.

Prze­pra­szam też, że nie od­nio­sę się do wa­szych wy­po­wie­dzi, ale jak mó­wi­łem, wolę, żeby dys­ku­sja za­koń­czy­ła się zanim zdą­ży­ła do­brze za­cząć, bo nie o to tutaj cho­dzi. Uznaj­my to za małe nie­po­ro­zu­mie­nie.

A teraz dzię­ku­ję wam: Mer­say­akelk, idę przy­go­to­wy­wać się na eg­za­min, miło że znów zaj­rze­li­ście. :P

Zna­czy – to ja pi­sa­łem opi­nię, więc w oczy­wi­sty spo­sób są to moje prze­ko­na­nia i od­czu­cia. Co do tego, kto po­wi­nien co brać jako za­rzut – ja nie sta­wiam za­rzu­tów, bo to nie jest pro­ces są­do­wy ani ma­te­ma­ty­ka, nie in­te­re­su­je mnie pi­sa­nie w spo­sób ana­li­tycz­ny, więc naj­czę­ściej piszę o tym, co uwa­żam za za­baw­ne, co za głu­pie, co za cie­ka­we, co za fajne i tak dalej.

 Ja wy­ra­zi­łem na­to­miast opi­nię o Two­jej opi­nii. Nie­mniej dalej twier­dził­bym, (gdyby to miało być cze­muś po­trzeb­ne), że Twoja opi­nia zo­sta­ła wy­ra­żo­na z dość su­ge­styw­nym tonie, trą­ca­jąc o kry­ty­kę (oczy­wi­ście nie w sen­sie hejtu).

Na przy­kład:

To jest tak po­spo­li­ty spo­sób na­pi­sa­nia cze­go­kol­wiek, że aż można się wy­łą­czyć, czy­ta­jąc.

Po­je­dyn­cze zda­nie. Po­je­dyn­cze zda­nie. Teraz, dla uroz­ma­ice­nia, jeden lub dwa prze­cin­ki. I znowu. I znowu. I znowu, znowu to samo. Cho­le­ra, po­my­ślał, to coś przy­po­mi­na. Każda pol­ska książ­ka z listy be­st­sel­le­rów em­pi­ku.

Nie jest to ani dobre, ani złe, ale po pro­stu wy­glą­da już na star­cie jak ty­sią­ce in­nych tek­stów.

Tutaj okre­śli­łeś pe­wien styl pi­sa­nia. Po co de­fi­niu­jesz spo­sób na­pi­sa­nia? To jest chyba su­ge­stia, że są nie­po­spo­li­te style, które za­pew­ne znasz, skoro umiesz stwier­dzić, że któ­ryś jest po­spo­li­ty. Kon­stru­ując ar­gu­men­ta­cję swo­jej opi­nii, wsze­dłeś w zwy­kłą kon­fron­ta­cję. Przed­sta­wi­łeś swoje racje, pod­ją­łeś kry­ty­kę utwo­ru. To chyba pod­le­ga oce­nie in­nych, skoro jest na forum.

Poza tym skąd wiesz, że w ja­kimś innym miej­scu nie na­pi­sa­łem cze­goś już kie­dyś au­to­ro­wi pry­wat­nie

Nie wiem, pi­sa­łeś? Poza tym dla­cze­go py­tasz? Na­pi­sa­łem: Po ko­le­żeń­sku, […]. Nie na­pi­sa­łem: Po ko­le­żeń­sku, […] “stary, po­myśl o tym ina­czej”, a póź­niej wal w ko­men­ta­rzach. Za­su­ge­ro­wa­łem je­dy­nie spo­sób po­stę­po­wa­nia, który byłby bar­dziej efek­tyw­ny, mniej efek­tow­ny.

To tro­chę agre­syw­ne pisać o do­mnie­ma­nej opi­nii dru­giej osoby, że jest “tro­chę ma­łost­ko­wa”

Sam na­pi­sa­łeś wcze­śniej, w pierw­szym ko­men­ta­rzu:

To jest tak po­spo­li­ty spo­sób na­pi­sa­nia cze­go­kol­wiek, że aż można się wy­łą­czyć, czy­ta­jąc.

Więc skoro mó­wisz, że moja uwaga jest “tro­chę agre­syw­na” to, czy masz na myśli, że jest nie­sto­sow­na? Pytam, po­nie­waż nie prze­ja­wi­łeś szcze­gól­nej ser­decz­no­ści Au­to­ro­wi, dla­te­go nie wiem, co masz na myśli. Czy po­wi­nie­nem użyć in­ne­go sfor­mu­ło­wa­nia?

swoją drogą zda­nie mo­je­go posta, które za­cy­to­wa­łeś, wi­docz­nie bar­dzo do­brze speł­ni­ło swoją pro­wo­ku­ją­cą funk­cję, […] kry­ty­ka tej kry­ty­ki by­ła­by o wiele cie­kaw­sza.

Tro­chę ro­zu­miem, tro­chę nie ro­zu­miem, co chcia­łeś po­wie­dzieć. Czy cho­dzi­ło Tobie o to, że Ma­Skrol wy­ko­rzy­stał pro­sty motyw, wpi­sał tekst w pro­stą kon­wen­cję? Bo jeśli tak to, nie ro­zu­miem, dla­cze­go pi­szesz tyle o tra­dy­cji chrze­ści­jań­skiej. Na­pi­sa­łeś o niej tak po pro­stu?

Ni­g­dzie w tre­ści wła­ści­wej mo­je­go ko­men­ta­rza nie wspo­mi­na­łem o żad­nych kon­kur­sach, […], kiedy Ma­Skrol od­pi­sał na mój ko­men­tarz, i wspo­mniał w nim o li­mi­cie zna­ków.

Mnie umknę­ło na­to­miast, że Tobie umknę­ły ja­kieś szcze­gó­ły. Ale po Two­jej od­po­wie­dzi, wiem już, że Ty też wiesz, że to był Kon­kurs Świą­tecz­ny. Tutaj się ro­zu­mie­my.

W tek­ście są na­to­miast pewne re­kwi­zy­ty zwią­za­ne z Bożym Na­ro­dze­niem, […], i nie­ste­ty nie zna­la­złem do­sta­tecz­nie do­bre­go, o czym wspo­mnia­łem na samym końcu.

Prze­pra­szam, ale tego też nie ro­zu­miem w pełni. Dla­te­go do­py­tu­ję, czy ten dy­so­nans po­znaw­czy wy­ra­zi­łeś w tej myśli:

W ogóle opo­wia­da­nie jest na­pi­sa­ne w dość bez­boż­nym na­stro­ju, co pa­so­wa­ło­by bar­dziej do nar­ra­cji świec­kich nt świąt – że cho­dzi o wy­po­czy­nek, spo­tka­nie z ro­dzi­ną, jakiś abs­trak­cyj­ny “kli­mat”, pre­zen­ty i w ogóle luźną at­mos­fer­kę, a nie o Mi­łość z dużej li­te­ry, czyli o Boga. Jakby za­mie­nić czas na okres przed­ma­jów­ko­wy, a Mi­ko­ła­ja na wróż­kę, to dużo się nie zmie­nia.

Zwy­czaj­nie nie ro­zu­miem pro­ble­mu, o któ­rym wspo­mi­nasz.

A dys­tynk­cja Świąt i Bo­że­go Na­ro­dze­nia, którą im­pli­ci­te pro­po­nu­jesz, wpi­su­je się oczy­wi­ście w tę świec­ką nar­ra­cję o luź­nej at­mos­fer­ce i cie­ple ro­dzin­nym, na temat któ­rej nie mam żad­nej opi­nii oprócz może tego, że jest bar­dzo, bar­dzo nudna jako temat opo­wia­da­nia.

Wo­lał­bym, abyś nie do­szu­ki­wał się tego, co pro­po­nu­ję im­pli­ci­te, po­nie­waż sta­ra­łem się pisać expli­ci­te. Nie je­stem za­in­te­re­so­wa­ny roz­mo­wą o ro­zu­mie­niu ele­men­tów kul­tu­ry ta­kich, jak Świę­ta.

Cho­dzi o to, że lk, bar­dzo mi po­mógł gdy za­czy­na­łem racz­ko­wać na por­ta­lu i wciąż mi po­ma­ga, dla­te­go wiem, że ja­kie­go ko­men­ta­rza by nie na­pi­sał, na pewno jest to opi­nia, która ma pomóc i w żaden spo­sób nie jest na­pi­sa­na po to, aby pod­ciąć mi skrzy­dła lub zwy­czaj­nie cham­sko skry­ty­ko­wać. Ne­ga­tyw­ne i bar­dzo ne­ga­tyw­ne ko­men­ta­rze też się przy­da­ją, mimo że czę­sto mogą nas boleć.

Dzię­ku­ję Ma­Skro­lu za wy­ja­śnie­nie.

Prze­pra­szam też, że nie od­nio­sę się do wa­szych wy­po­wie­dzi, ale jak mó­wi­łem, wolę, żeby dys­ku­sja za­koń­czy­ła się zanim zdą­ży­ła do­brze za­cząć, bo nie o to tutaj cho­dzi. Uznaj­my to za małe nie­po­ro­zu­mie­nie.

Cóż, niech tak bę­dzie, jasne. Żaden pro­blem.

 

@lk

Zwa­żyw­szy na wy­ja­śnie­nie od Ma­Skro­la, je­stem Ci winni prze­pro­si­ny za moją re­ak­cję obu­rze­nia wobec Two­je­go ko­men­ta­rza. Dla­te­go prze­pra­szam Cię tutaj. Nie ro­zu­miem pew­nych uwag od Cie­bie, więc pew­nych swo­ich uwag nie cofam, ale chyba zo­sta­wi­my to i spo­tka­my się przy innym tek­ście, gdzieś, kie­dyś.

 

Po­zdra­wiam :)

Prze­pro­si­ny przy­ję­te luźna guma nic się nie dzie­je,

Bo jeśli tak to, nie ro­zu­miem, dla­cze­go pi­szesz tyle o tra­dy­cji chrze­ści­jań­skiej. Na­pi­sa­łeś o niej tak po pro­stu?

mniej wię­cej tak było.

No i wszy­scy są happy! Git ma­jo­nez grają fan­fa­ry. Jutro może się jakoś od­nio­sę, do tego co ogól­nie na­pi­sa­li­ście, ale myśl jesz­cze nie wcho­dzi­ła na pole nie­po­ro­zu­mie­nia. Zo­ba­czę czy będę w ogóle w sta­nie od­po­wie­dzieć, bo szcze­rze mó­wiąc, trud­no mi się jakoś od­nieść do tych wszyst­kich myśli – u Was to jest w jakiś spo­sób sen­sow­ne i upo­rząd­ko­wa­ne, jakby od po­cząt­ku pisał z jakąś skru­pu­lat­nie za­pla­no­wa­ną in­ten­cją i lo­gi­ką, a ja po pro­stu pi­sa­łem. Dla­te­go mam mały pro­blem :P

Jutro po­sta­ram się coś sen­sow­ne­go skle­ić pod tym tek­stem.

Ładne. Pod­czas czy­ta­nia za­po­mnia­łam o ty­tu­le, więc nie spo­dzie­wa­łam się twi­stu w ostat­niej sce­nie – cały czas my­śla­łam, że współ­cze­sną in­ter­pre­ta­cję po­sta­ci Świę­te­go Mi­ko­ła­ja przed­sta­wiasz wła­śnie w oso­bie te­ra­peu­ty. A jed­nak po­ja­wił się taki opty­mi­stycz­ny ak­cent na ko­niec. ;) I tro­chę po­dob­nie jak w opo­wia­da­niu Irki, czyli dzia­ła­nie pew­nych nad­przy­ro­dzo­nych sił (po­sta­ci) zmie­nia sy­tu­ację na lep­sze.

Bar­dzo spodo­ba­ło mi się to zda­nie:

Je­chał zgar­bio­ny, a wory pod jego ocza­mi zmie­ścił­by pre­zen­ty dla po­ło­wy mia­sta.

Krót­ko, a tyle in­for­ma­cji o bo­ha­te­rze. ;)

Dłu­gość aka­pi­tów jak na krót­ką formę w po­rząd­ku, na­da­je od­po­wied­ni rytm, cho­ciaż w ob­szer­niej­szym tek­ście mógł­by na­stą­pić pe­wien prze­syt. Tro­chę mi zgrzyt­nę­ło zbyt bez­po­śred­nie prze­ka­za­nie prze­sła­nia – myślę, że by­ło­by ide­al­nie, gdyby to po­zo­sta­wić w nie­do­po­wie­dze­niu. Ale ogól­nie bar­dzo faj­nie wy­szło to za­koń­cze­nie. ;)

Rem­plis ton cœur d'un vin re­bel­le et à de­ma­in, ami fidèle

Witaj, black_ca­pe! Miło mi, że zaj­rza­łaś. Je­steś ko­lej­ną osobą, którą udało mi się na­brać, bar­dzo do­brze, wła­śnie mia­łem nieco obaw co do ty­tu­łu, po­nie­waż mógł zdra­dzać za dużo.

Bar­dzo spodo­ba­ło mi się to zda­nie:

Miło, było bar­dzo spon­ta­nicz­ne. Pod­czas trze­ciej au­to­ko­rek­ty, mu­sia­łem ści­snąć trzy zda­nio­wy aka­pit w jedną frazę – wy­szło takie coś :P

Dłu­gość aka­pi­tów jak na krót­ką formę w po­rząd­ku, na­da­je od­po­wied­ni rytm, cho­ciaż w ob­szer­niej­szym tek­ście mógł­by na­stą­pić pe­wien prze­syt.

To po czę­ści wynik skra­ca­nia opka i wiem, że w dłuż­szym tek­ście by nie prze­szło.

Tro­chę mi zgrzyt­nę­ło zbyt bez­po­śred­nie prze­ka­za­nie prze­sła­nia – myślę, że by­ło­by ide­al­nie, gdyby to po­zo­sta­wić w nie­do­po­wie­dze­niu.

Kur­czę, noo… chcia­łem tak zro­bić, ale fi­nal­nie ufor­mo­wał się taki bez­po­śred­ni klo­cuch, nie wie­dzia­łem jak to za bar­dzo po­pra­wić, nie mam po­ję­cie dla­cze­go.

Dzię­ku­ję, ze miłe słowa! :D

Tylko teraz mu­sia­ła pod­upaść.

Je­steś pe­wien?

Jakie to chore. Nie­lo­gicz­ne.

To zże­ra­nie? Nie, chyba nie. Ale też Mi­ko­łaj może tak my­śleć, wiec niech bę­dzie.

 na szczę­ście kon­ty­nu­owa­ła.

Czemu na szczę­ście?

mogę wy­obra­żać sobie,

Prze­sta­wi­ła­bym: mogę sobie wy­obra­żać.

 Nie pa­mię­tał co jej od­po­wie­dział. Nie pa­mię­tał czy się po­że­gnał

Nie pa­mię­tał, co jej od­po­wie­dział. Nie pa­mię­tał, czy się po­że­gnał.

 wró­ci­ło nie zna­la­zł­szy

Wró­ci­ło, nie zna­la­zł­szy.

 Ostat­ni wie­czór w pra­cu­ją­cym ty­go­dniu wy­nisz­czał.

Mmm, no, nie wiem.

 Pro­ble­my pa­cjen­tów na­war­stwia­ły się ni­czym no­tat­ki przy­kle­ja­ne na lo­dów­ce… jed­nak do tej pory nie zda­rzy­ło się, żeby waga ko­lo­ro­wych pa­pier­ków wy­rwa­ła drzwi.

I tak się robi me­ta­fo­ry, panie i pa­nię­ta.

roz­wa­ża­jąc jak to się stało, że sie­dze­nie było je­dy­ną formą buntu

Po "roz­wa­ża­jąc" prze­ci­nek, ale nie da­ła­bym głowy za to słowo. Sie­dze­nie jest, i może sobie po­zwo­lić – c.t.

 Za­krę­cił po­jem­ni­czek z za­pa­chem

Chyba z po­tpo­ur­ri?

za­ata­ko­wał go prze­ciąg… i wiel­ka, mię­si­sta bryła

Naraz? XD

 Nie zdo­łam się za­pi­sać?

Nie zdążę. "Nie zdo­łam" jest co­kol­wiek osta­tecz­ne.

 świa­tła dyk­to­wa­ły at­mos­fe­rę

A tak, panie i pa­nię­ta, me­ta­for się nie robi.

 pró­bu­jąc go wy­mi­nąć

Ten spo­kój?

 Męż­czy­zna pró­bo­wał zdu­sić emo­cje, które pcha­ły się na wierzch.

A skąd Mi­ko­łaj o tym wie?

 A żeby cię po­kieł­ba­si­ło, sklął się w my­ślach Mi­ko­łaj.

heart

 Gru­ba­wy męż­czy­zna za­stygł.

Hmm.

 we­wnątrz wciąż będąc wra­kiem

Można by to skró­cić.

 wy­brze­ża morza Ad­ria­tyc­kie­go

Le­piej by brzmia­ło: wy­brze­ża Ad­ria­ty­ku.

 Mróz po­stę­po­wał suk­ce­syw­nie zaj­mu­jąc ko­lej­ne po­ła­cie te­re­nu

Na pewno? Skąd ta mi­li­tar­na me­ta­fo­ry­ka? I nie po­win­no tu gdzieś być prze­cin­ka?

 jakby roz­prze­strze­niał się od nie­zna­ne­go ni­ko­mu epi­cen­trum.

Matko, dla­cze­go?

 Czuł prze­dziw­ną at­mos­fe­rę od­re­al­nie­nia,

To też mnie nie prze­ko­nu­je. At­mos­fe­rę?

 rze­czy­wi­stość tra­ci­ła nor­mal­ny kształt i wy­miar

A jaki kształt i wy­miar ma nie­zmie­rzo­ne, czyli cała rze­czy­wi­stość?

 jego układ ner­wo­wy za­marł w nie­mym prze­ra­że­niu

Udu­szo­ny przez kisz­kę stol­co­wą :P Uspo­kój me­ta­fo­ry.

 Żona szu­ka­ła kon­tak­tu wzro­ko­we­go, któ­re­go nie od­wza­jem­nił.

No, nie wiem. Skoro go szu­ka­ła, to go nie było, nie?

 Dom był niemy jak nie­mal każda rzecz, którą dziś spo­tkał.

Ja zro­bi­ła­bym tak: Dom był niemy, jak nie­mal wszyst­ko, co dziś spo­tkał.

No chodź miśku

No, chodź, miśku.

 zi­gno­ro­wał

An­gli­cyzm!

 a każdy ruch zda­wał się oży­wiać sfla­cza­łą, pod­szy­tą skórą ni­cość

Dobra, to już pur­pu­ro­we. I "pod­szy­ta skórą" jest rzecz, która ma tę skórę po lewej stro­nie, czyli od spodu. Nie na ze­wnątrz.

do spe­cy­ficz­nej piesz­czo­ty

Czemu spe­cy­ficz­nej? To bar­dzo ogól­ne słowo.

 Wzglę­dy spo­kój

Li­te­rów­ka.

 Ko­lej­ny dzień wpełzł do po­miesz­cze­nia przez otwar­te okno, przy­bie­ra­jąc po­stać mroź­ne­go po­wie­wu.

Hmm. Pur­pu­ro­we tro­chę…

 Wes­tchnie­nie ro­ze­pchnę­ło ciszę, która ob­le­pia­ła męż­czy­znę.

A to już bar­dzo.

 Bez­dź­więcz­ność znów ata­ko­wa­ła dom

Ro­zu­miem, o co cho­dzi, ale…

 Wal­cząc z cią­żą­cym ser­cem, wci­snął do uszu słu­chaw­ki i za­czął dzia­łać

A tutaj nie do końca. Zna­czy, ko­lej­ne zda­nia pod­rzęd­ne tak, ale czemu je po­wią­za­łeś?

 wory pod jego ocza­mi zmie­ścił­by pre­zen­ty dla po­ło­wy mia­sta

yes

 gra­ni­cę ab­sur­du, która ka­za­ła trzy­mać się do­brej myśli

Od kiedy gra­ni­ce komuś roz­ka­zu­ją?

 upleść kla­row­ną myśl

Uwaga, nie­spój­na me­ta­fo­ra.

 Świę­ta po­win­ny być szczę­śli­we.

An­gli­cyzm. Ra­do­sne, ale szczę­śli­wi są tylko lu­dzie.

 Za­leż­nie kto w co wie­rzy.

Za­leż­nie od tego, w co się wie­rzy.

 Pa­mię­ta pan jak było kie­dyś?

Pa­mię­ta pan, jak było kie­dyś?

 cie­płe wspo­mnie­nie prze­pły­nę­ło od stóp do czub­ka głowy.

Mmm, no, nie wiem.

 Każde słowo… ide­al­nie wpa­so­wy­wa­ło się w jego życie.

Wiesz, na­praw­dę to za­uwa­ży­łam. Nie czy­tam aż tak po­bież­nie.

 To nie są te same świę­ta, bo my już nie świę­tu­je­my, pro­szę pana – stwier­dził pa­cjent.

Je­steś ab­so­lut­nie pe­wien "stwier­dził"? Poza tym: kciuk

a jego je­ste­stwo spa­dło z nieba na bruk.

Prze­cież nie było w nie­bie, a w czar­nym dole?

 wy­du­sić słowa

Wy­du­sić z sie­bie słowa.

my­śleć czemu

My­śleć, czemu

 Dla­cze­go świę­ta nie dają mu tej sa­tys­fak­cji, tego… wy­ci­sze­nia.

Zja­dłeś py­taj­nik.

 Dło­nie Mi­ko­ła­ja opa­dły, nie­mal się­ga­jąc pod­ło­gi

Skró­ci­ła­bym: Ręce Mi­ko­ła­ja opa­dły nie­mal do pod­ło­gi.

 w mi­mo­wol­nych od­ru­chach

Od­ruch z de­fi­ni­cji jest mi­mo­wol­ny. Wy­cię­ła­bym to w ogóle.

 Z tym, że bra­ku­je mu czasu nie mógł nic zro­bić. Fakt, że po świę­tach musi wró­cić do pracy był nie do ru­sze­nia.

Z tym, że bra­ku­je mu czasu, nie mógł nic zro­bić. Fakt, że po świę­tach musi wró­cić do pracy, był nie do ru­sze­nia. Hmm. Fakt?

 jakby wie­dział co dzie­je się

Jakby wie­dział, co się dzie­je.

 Wie­sza­jąc setki lam­pek, za­po­mniał, że robi to dla sie­bie i bli­skich, a nie dla są­siedz­twa.

yes

 po­świę­cić tę krót­ką, ma­gicz­ną prze­rwę dla ro­dzi­ny

Ra­czej: po­świę­cić ro­dzi­nie.

 sztucz­ne i po­wierz­chow­ne, stało się

Bez prze­cin­ka!

ode­pchnę­ło po­wie­trze, two­rząc bańkę wokół męż­czy­zny.

Hem?

 nie miał po­ję­cia skąd

Nie miał po­ję­cia, skąd.

 czer­wo­no-bia­ły strój, jak się prze­brał, ani kiedy za­pu­ścił brodę i po­sta­rzał o kil­ka­dzie­siąt lat

Ej, ro­zu­miem kody kul­tu­ro­we, ale to jest, jak go na­zy­wa mój oj­ciec, kra­snal Co­ca-co­la. Mi­ko­łaj wy­glą­da tak:

 Po­święć je dla sie­bie oraz ro­dzi­ny.

Jak wyżej: po­święć je ro­dzi­nie.

 wska­zał smart­fon

Ten smart­fon leży na sto­li­ku?

 wta­pia­jąc się coraz głę­biej w fotel

Nie je­stem pewna tego wta­pia­nia.

 jakby do­pie­ro teraz uło­żył myśli

Nie ro­zu­miem?

po czym skie­ro­wał się do okna.

Hmm.

 Ski­nął głową, pod­kre­śla­jąc swoje słowa.

Hmm.

 ja myślę, że nie­przy­pad­ko­wo no­sisz moje imię

Przy­pad­ko­wo, czy nie, ale pa­tron po­wi­nien dbać o pod­opiecz­ne­go, praw­da?

 Cisza nie pró­bo­wa­ła go ob­le­pić i przy­tło­czyć, ist­nia­ła obok, a Mi­ko­łaj czer­pał z niej przy­jem­ność.

A, to o to cho­dzi­ło z tą ciszą. Coś ta­kie­go mi bły­ska­ło, ale nie po­łą­czy­łam.

 za­mknął po­miesz­cze­nie

"Po­miesz­cze­nie" służy tu tylko temu, żeby nie po­wtó­rzyć "ga­bi­ne­tu"? Bo nie pa­su­je za do­brze.

Ode­rwał notkę

To nie notka, tylko ety­kiet­ka, przy­wiesz­ka, może li­ścik.

 

Spo­koj­ne, in­te­li­gent­ne, pro­ste jak kij od szczot­ki. Umiesz bez jaj :) Bez jaj – umiesz :) Miło się czy­ta­ło, nawet w try­bie "wy­szu­kaj błędy".

 Mam wra­że­nie, że coś za mało albo za dużo przy­cią­łeś. Żona su­ge­ru­je, że z bo­ha­te­rem jest coś w nie w po­rząd­ku – chory albo coś. A potem ten wątek znika bez roz­wią­za­nia.

Tak, to można było roz­wi­nąć – ale limit. Myślę, że za­su­ge­ro­wa­łeś rzecz dość wy­raź­nie.

 

Wszyst­kie­go naj­lep­sze­go (wcale nie jest luty, cicho, a w ogóle to dwu­dzie­sty dzie­wią­ty, dzień, któ­re­go nie ma, sza! Bo Pa­ra­doks przyj­dzie!)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć, Tar­ni­no, bar­dzo mnie za­sko­czy­łaś (w sumie prę­dzej spo­dzie­wał­bym się wy­ni­ków gra­fo­ma­nii, a nie ko­men­ta­rza przy tak sta­rym tek­ście). Je­steś wiel­ka, dzię­ku­ję za tę prze­ogrom­ną ła­pan­kę i kajam się, ale nie zdo­łam teraz po­pra­wić błę­dów, obie­cu­ję, że zro­bię to jutro!

Spo­koj­ne, in­te­li­gent­ne, pro­ste jak kij od szczot­ki. Umiesz bez jaj :) Bez jaj – umiesz :) Miło się czy­ta­ło, nawet w try­bie "wy­szu­kaj błędy".

Dzię­ku­ję, bar­dzo mi miło czy­tać takie słowa, szcze­gól­nie po ta­kiej prze­rwie i szcze­gól­nie, że na­le­żą do Cie­bie. Ależ mi humor po­pra­wi­łaś!

Wszyst­kie­go naj­lep­sze­go (wcale nie jest luty, cicho, a w ogóle to dwu­dzie­sty dzie­wią­ty, dzień, któ­re­go nie ma, sza! Bo Pa­ra­doks przyj­dzie!)

Będę ci­chut­ko jak mysz pod mio­tłą. Jutro po­pra­wię błędy, masz ładny zi­mo­wy utwór.

Świet­ne zdję­cie, po­do­ba mi się ten opis, no i jest jak naj­bar­dziej praw­dzi­wy. Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i ten ar­cy­dłu­gi ko­men­tarz.

 

P.S. Cią­gle jaram się, że mi po­wie­dzia­łaś o tek­ście “in­te­li­gent­ne”.

Po­dwój­nie się ucie­szy­łeś? XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ups… no tak jakoś się zdu­blo­wa­ło.

Czemu na szczę­ście?

No bo on się wy­łą­czył i nie za­pa­mię­tał o co cho­dzi­ło, gdyby nie kon­ty­nu­owa­ła mu­siał­by coś po­wie­dzieć.

Mmm, no, nie wiem.

Nie bar­dzo wiem, jak to za­mie­nić, po­my­ślę jesz­cze.

I tak się robi me­ta­fo­ry, panie i pa­nię­ta.

heart Dzię­ku­ję.

Chyba z po­tpo­ur­ri?

Nie wie­dzia­łem, że ist­nie­je takie słowo XD. Już zmia­ni­łem.

Naraz? XD

Za­po­mnia­łem, że wgl na­pi­sa­łem takie zda­nie XD. Po­wiedz­my, że tak.

A tak, panie i pa­nię­ta, me­ta­for się nie robi.

Ups, o tym też nie pa­mię­ta­łem, że na­pi­sa­łem. Za­mie­ni­łem na coś zu­peł­nie in­ne­go, ale nie mam po­ję­cia czy do cze­go­kol­wiek się nowe po­rów­na­nie na­da­je xD

Można by to skró­cić.

W sen­sie uci­na­jąc “wciąż”? Tak zro­bi­łem.

Udu­szo­ny przez kisz­kę stol­co­wą :P Uspo­kój me­ta­fo­ry.

XDD. Pró­bu­ję, tro­chę rze­czy­wi­ście mnie po­nio­sło.

An­gli­cyzm!

No nie mów, że takie fajne słowo, też mi za­bie­rzesz…

Dobra, to już pur­pu­ro­we. I "pod­szy­ta skórą" jest rzecz, która ma tę skórę po lewej stro­nie, czyli od spodu. Nie na ze­wnątrz.

Ewi­dent­nie mnie fan­ta­zja po­nio­sła w tym tek­ście XD. Ucią­łem o tę skórę.

Wiesz, na­praw­dę to za­uwa­ży­łam. Nie czy­tam aż tak po­bież­nie.

Ajaj, już ka­su­ję, nie­po­trzeb­ne to było, racja.

Prze­cież nie było w nie­bie, a w czar­nym dole?

Kiedy czy­tel­nik jest uważ­niej­szy od au­to­ra…

Skró­ci­ła­bym: Ręce Mi­ko­ła­ja opa­dły nie­mal do pod­ło­gi.

Jajku tak! Tyle szu­ka­łem tego zda­nia!

Hem?

A sam teraz już nie wiem XD

Ej, ro­zu­miem kody kul­tu­ro­we, ale to jest, jak go na­zy­wa mój oj­ciec, kra­snal Co­ca-co­la. Mi­ko­łaj wy­glą­da tak:

Oj wiem jak wy­glą­da, ale kiedy wy­obra­ża­my sobie Mi­ko­ła­ja w po­pkul­tu­rze, to ten coca co­lo­wy jest pierw­szym ob­ra­zem czy tego chce­my czy nie.

Przy­pad­ko­wo, czy nie, ale pa­tron po­wi­nien dbać o pod­opiecz­ne­go, praw­da?

Tak… tutaj nie ma błędu jak ro­zu­miem? (po­pa­dam w pa­ra­no­ję?) :D

A, to o to cho­dzi­ło z tą ciszą. Coś ta­kie­go mi bły­ska­ło, ale nie po­łą­czy­łam.

Tak, tak.

"Po­miesz­cze­nie" służy tu tylko temu, żeby nie po­wtó­rzyć "ga­bi­ne­tu"? Bo nie pa­su­je za do­brze.

Tak XD

No chyba wszyst­ko po­pra­wi­łem, albo przy­naj­mniej pra­wie wszyst­ko. Je­że­li na coś nie od­po­wie­dzia­łem, to zna­czy, że po­praw­ki na pewno na­nie­sio­ne! :P

Dzię­ku­ję.

Jesz­cze tu wrócę :) ale na razie muszę iść.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jesz­cze tu wrócę :) ale na razie muszę iść.

scared bye bye GIF

przy­sta­nął .

A to – co to? :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A to – co to? :D

Jak tak nie wiem… no, samo się ten. :P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka