- Opowiadanie: gravel - Godzina czarownika, godzina szczura

Godzina czarownika, godzina szczura

Edit: trig­ger war­ning, jest dość krwa­wo i bru­tal­nie.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Godzina czarownika, godzina szczura

Ob­ser­wu­ję przez pręty klat­ki jak cza­row­nik krzą­ta się po cha­cie, tu coś pod­nie­sie, tam coś prze­sta­wi, od­wró­co­ny do mnie ple­ca­mi, jakby nie czuł wro­gie­go wzro­ku. Przez więk­szość dni Wyre tak spę­dza czas: go­tu­jąc, pio­rąc, za­mia­ta­jąc pod­ło­gę, myjąc pod­ło­gę, szo­ru­jąc pod­ło­gę, skro­biąc pod­ło­gę, pod­ło­gę, pod­ło­gę, pod­ło­gę. Z miej­sca, w któ­rym stoi moja klat­ka, widzę tylko pie­przo­ną pod­ło­gę.

Wyre zwy­kle za­cho­wu­je się, jakby miesz­kał w tej cha­cie sam, cho­ciaż dzie­li­my izbę, je­dze­nie, wodę i pier­do­lo­ną pod­ło­gę od ponad roku.

Wyre, ty pie­przo­ny głup­cze. Ja tu je­stem. Pew­ne­go dnia wy­łu­pię ci oczy, wyrwę język i będę wsłu­chi­wać się w twoje krzy­ki tak długo, jak długo ty wsłu­chi­wa­łeś się w moje.

 

***

 

Przy­ci­skam czoło do krat i wołam do Wyre’a: Twoja stara pie­przy­ła się z ba­gien­ny­mi świ­nia­mi.

Cza­row­nik mil­czy, szo­ru­je pod­ło­gę. Szo­ru­je pier­do­lo­ną pod­ło­gę, a ja cie­szę się, że jesz­cze mnie dzi­siaj nie na­kar­mił, bo od smro­du gni­ją­ce­go mięsa chce mi się rzy­gać.

Wyre jest wiel­ki i zwa­li­sty, wło­cha­ty i grubo cio­sa­ny. Może jego matka rze­czy­wi­ście pusz­cza­ła się z dzi­ki­mi wie­prza­mi i tak po­wstał Wyre. Może. Szczu­ry opo­wie­dzia­ły mi tę hi­sto­rię, a wszy­scy wie­dzą, że szczu­rom nie można ufać. Ja wiem o tym naj­le­piej.

Hej, Wyre. W-y-r-e.

Cza­row­nik zbie­ra wiel­ki­mi łap­ska­mi reszt­ki ofia­ry, którą dzi­siaj po­świę­cił, zgar­nia śli­skie je­le­nie wnętrz­no­ści do wia­dra i upar­cie mnie igno­ru­je.

A co, gdy­bym teraz wy­szedł z klat­ki, roz­je­bał ci głowę o pie­przo­ną pod­ło­gę i pa­trzył jak się wy­krwa­wiasz?

Cza­row­nik mil­czy i wy­no­si wia­dro na ze­wnątrz.

 

***

 

Z miej­sca, w któ­rym stoi klat­ka, widzę przez okno księ­życ, za­wie­szo­ny na ciem­nym nie­bie jak srebr­ny ta­lerz. Gdy moja wol­ność wciąż na­le­ża­ła do mnie, byłem stwo­rze­niem nocy, straż­ni­kiem ple­mion, okiem w ciem­no­ściach.

Teraz jed­nak drżę, gdy przy­cho­dzi zmrok, a pełny księ­życ wisi na nie­bie.

Cza­row­nik sie­dzi przy pa­le­ni­sku, pali fajkę, dym snuje się po izbie, du­szą­cy, gry­zą­cy, gorz­ki. Zwi­jam się w kłę­bek w kącie, a gdy do drzwi chaty ktoś puka, pod­cią­gam ko­la­na bli­żej klat­ki pier­sio­wej, ota­czam je ra­mio­na­mi; tak bar­dzo ludz­ki gest, po­trze­ba ochro­ny bez­bron­ne­go serca tłu­ką­ce­go się pod że­bra­mi jak wer­bel ostrze­ga­ją­cy przed nie­bez­pie­czeń­stwem.

Wyre pod­no­si się z krze­sła i czła­pie przez izbę, by otwo­rzyć drzwi. Wita męż­czy­znę sto­ją­ce­go w progu. Sam­tar, ko­lej­ny od­lu­dek, jesz­cze jeden cza­row­nik, któ­re­go matka mu­sia­ła pier­do­lić się z kozą, by wy­pchnąć na świat takie szka­radz­two. Jego twarz po­kry­wa­ją kępy sztyw­nych od brudu, sza­rych wło­sów, a każde oko pa­trzy w inną stro­nę. Krzy­we palce Sam­ta­ra za­ci­ska­ją się na gli­nia­nym na­czy­niu, w któ­rym chlu­po­cze jucha ja­kie­goś nie­szczę­sne­go stwo­rze­nia.

Hej, Wyre. Wyre. Wy­re­wy­re­wy­re. Kiedy stąd wyjdę, to z cie­bie spusz­czę krew. Wy­pro­wa­dzę cię na ba­gni­ska i roz­szar­pię gar­dło. Li­czysz na szyb­ką śmierć? Nic z tego, Wyre, ty za­co­fa­na, ba­gien­na kre­atu­ro, któ­rej matka dy­sza­ła z roz­ko­szy pod wło­cha­tym ciel­skiem wiel­kie­go knura. Nic z tego. Roz­szar­pię ci gar­dło zę­ba­mi.

Igno­ru­ją mnie, sia­da­ją przy pa­le­ni­sku, gli­nia­ne na­czy­nie po­ru­sza się po­mię­dzy dwie­ma pa­ra­mi rąk. Męż­czyź­ni piją, krew wsią­ka w skoł­tu­nio­ne brody, a księ­życ wzno­si się coraz wyżej ponad mo­cza­ra­mi.

 

***

 

W środ­ku nocy wy­cią­ga­ją mnie z klat­ki.

Pier­do­lo­na kozia gnido.

Za­wsze pró­bu­ję wal­czyć, ale Sam­tar ma chwyt jak ima­dło, trzy­ma mnie za skórę na karku i wy­wle­ka z klat­ki.

Wyre za­kła­da mi kaj­da­ny, przy­ku­wa do zwie­sza­ją­ce­go się z su­fi­tu rzeź­nic­kie­go haka. Zmu­sza ciało do roz­cią­gnię­cia na całą dłu­gość. Ba­lan­su­ję na pal­cach.

Za­czy­na się czar­na wach­ta, go­dzi­na cza­row­ni­ka i go­dzi­na szczu­ra. Trze­cia nad ranem, a ponad mo­cza­ra­mi sły­chać śpiew upio­rów.

Brzmią jak za­rzy­na­ne zwie­rzę­ta.

 

***

 

Gdy pełny księ­życ liże po­ro­wa­tym ję­zy­kiem od­le­głe uro­czy­ska i okry­te mgłą kur­ha­ny w sercu ba­gien – w go­dzi­nie cza­row­ni­ka, w go­dzi­nie szczu­ra – budzą się upio­ry z mo­cza­rów. Wiecz­nie głod­ne, wiecz­nie zmar­z­nię­te, sa­mot­ne bar­dziej, niż żywa isto­ta może sobie wy­obra­zić.

Moje ple­mię żyło na ba­gnach od za­wsze i nie oba­wia­ło się upio­rów. Nie mu­sia­ło. Byłem straż­ni­kiem kla­nów, okiem w ciem­no­ściach, stwo­rze­niem nocy. Nawet pełny księ­życ oba­wiał się moich kłów i pa­zu­rów.

Ale lu­dzie…

Lu­dzie na­de­szli, po­sta­wi­li chaty z bu­twie­ją­ce­go drew­na, oto­czy­li sioło ogni­ska­mi, za­czę­li mówić: to jest nasze. Nasze zie­mie. Nie chce­my upio­rów. Nie chce­my szczu­rów.

Ofia­ro­wu­ją Wyre’owi i Sam­ta­ro­wi naj­tłust­sze kury, garn­ce naj­słod­sze­go miodu i naj­ład­niej­sze dziew­czy­ny za tę jedną noc, gdy na nie­bie świe­ci pełny księ­życ. Gdy roz­po­czy­na się czar­na wach­ta, go­dzi­na cza­row­ni­ka i go­dzi­na szczu­ra. Gdy dwaj sta­rzy sza­leń­cy stają do walki, by oca­lić sku­pi­sko bu­twie­ją­cych chat i bu­twie­ją­cych ludzi – swoją wio­skę. Gdy po­zwa­la­ją, by padł na mnie wzrok prze­mie­nia­ją­ce­go księ­ży­ca.

Wyre, ty głup­cze. Pro­szę, tańcz teraz nago wokół pa­le­ni­ska, póki masz jesz­cze nogi, na któ­rych mo­żesz ska­kać i ku­ta­sa, któ­rym mo­żesz ma­chać przed moimi ocza­mi. Śpie­waj, póki masz jesz­cze język. Lej w gar­dło krew, póki masz pew­ność, że to nie twoja jucha.

 

***

 

Jak w każdą peł­nię, staję w pla­mie księ­ży­co­we­go świa­tła na środ­ku izby. Za­ci­skam dło­nie na łań­cu­chu, kiedy wy­krwa­wia­ją mnie do gli­nia­nych czar i wzno­szą in­kan­ta­cje.

Pełny księ­życ szep­cze rze­czy, po któ­rych nie dzi­wię się, że zmar­li wsta­ją z mu­li­stych gro­bów, by prze­śla­do­wać żywe stwo­rze­nia. We­zwa­ny śpie­wem cza­row­ni­ków wy­pa­cza i de­for­mu­je, a z każdą ko­lej­ną nocą spę­dzo­ną w jego bla­sku jest mnie coraz mniej. Coraz wię­cej cze­goś ob­ce­go.

Kie­dyś byłem straż­ni­kiem ple­mie­nia, okiem w ciem­no­ściach, stwo­rze­niem nocy. Teraz je­stem strzę­pem, czymś za­wie­szo­nym na rzeź­nic­kim haku w cha­cie cza­row­ni­ka; czymś, co pada na ko­la­na w srebr­nym bla­sku.

Wyre. Im czę­ściej bę­dziesz mi to robić, tym wię­cej bę­dzie we mnie czło­wie­ka.

Cza­row­nik za­trzy­mu­je się nagle w tańcu, spo­co­ny i zdy­sza­ny, kuśka wisi smęt­nie pod za­okrą­glo­nym brzu­chem. Pa­trzę Wyre’owi w oczy. Za­sta­na­wiam się, co do­strze­ga w moich, bo ja w jego widzę strach.

Im wię­cej bę­dzie we mnie czło­wie­ka, tym okrut­niej­szą śmier­cią zdech­niesz.

Sam­tar krzy­czy do Wyre’a: nie prze­sta­waj! Go­dzi­na szczu­ra wciąż trwa!

Na po­wrót za­czy­na się ta­niec, śpiew, gli­nia­ne na­czy­nie pęka, prze­wró­co­ne czy­jąś stopą, za­war­tość wy­le­wa się na pod­ło­gę. Czar­na ka­łu­ża sięga moich stóp, a ja ob­na­żam zęby, och, ileż bę­dziesz mu­siał szo­ro­wać tę pie­przo­ną pod­ło­gę, Wyre, to na­praw­dę ogrom­na ka­łu­ża, a krew szyb­ko za­czy­na cuch­nąć.

 

***

 

Budzę się rano ze­sztyw­nia­ły i obo­la­ły. Sia­dam, wspar­ty ple­ca­mi o zimne pręty klat­ki. W izbie pół­mrok, po­trze­bu­ję chwi­li, by wzrok przy­wykł. W cha­cie po­bo­jo­wi­sko: meble po­przew­ra­ca­ne, gli­nia­ne sko­ru­py po­kry­te za­schnię­tą krwią nadal leżą przy pa­le­ni­sku, a dalej, po dru­giej stro­nie izby, w bar­ło­gu z roz­rzu­co­nych szmat i strzę­pią­cych się sien­ni­ków do­strze­gam dwa kształ­ty. Wyre i Sam­tar, jak dwa pi­ja­ne niedź­wie­dzie cuch­ną­ce piż­mem; leżą jeden obok dru­gie­go, nadzy i ob­le­pie­ni potem i krwią, jakby gzili się całą noc.

Pa­trzę w dół, na ciało, które znów stało się odro­bi­nę bar­dziej obce. Uno­szę dło­nie – już nie mogę na­zy­wać ich ła­pa­mi – i zbli­żam do twa­rzy, któ­rej już nie mogę na­zwać py­skiem. Ru­szam pal­ca­mi, po­ro­śnię­ty­mi nadal mięk­ką sza­ra­wą sier­ścią, która pew­nie wkrót­ce znik­nie – być może już przy na­stęp­nej pełni.

Ruch do­strze­gam kątem oka. Dwie smu­kłe, szare syl­wet­ki, ciem­niej­sze niż cie­nie w izbie. Kręcą się przy czar­nej ka­łu­ży, zli­zu­ją krew.

Szczu­ry. Wyre nigdy nie do­pusz­czał ich do chaty i robił okrut­ne rze­czy, jeśli któ­re­goś zła­pał. Ale szczu­rzy głód to strasz­li­we uczu­cie; gor­sze nawet niż strach.

Krążą po izbie, nosy nisko przy pod­ło­dze. Zbli­żam się do krat. Za­sty­ga­ją w bez­ru­chu, wiem, że czar­ne śle­pia ob­ser­wu­ją każdy mój ruch.

Zęby nadal mam ostre, więc gdy gryzę się z całej siły w palec, zo­sta­wiam głę­bo­ką ranę. Wy­su­wam dłoń po­mię­dzy prę­ta­mi klat­ki, krew ła­sko­cze. No, chodź­cie. Ta jest śwież­sza. Czemu się bo­icie? Cho­dzi o mój za­pach? Cho­dzi o za­pach? Czy nie pach­nę szczu­rem? Czemu nie pod­cho­dzi­cie? Cho­dzi o za­pach?

Cho­dzi o za­pach? – Słowa wy­ry­wa­ją się z ust same, wy­plu­wam je jak Wyre strzy­ka cza­sem śliną na kle­pi­sko. Za­ty­kam usta dłoń­mi, zo­sta­wiam na war­gach kro­ple sło­nej krwi. Wyre, Wyre, coś ty mi zro­bił? – Wyre, coś ty zro­bił… – beł­ko­czę i za­ci­skam zęby na ję­zy­ku, byle zdu­sić słowa. Głos, mój głos. Nie po­do­ba mi się jego brzmie­nie.

Szczu­ry wpa­tru­ją się we mnie świ­dru­ją­cym wzro­kiem. Żadne żywe stwo­rze­nie nie po­tra­fi stać tak nie­ru­cho­mo, jak prze­stra­szo­ny szczur.

Po­now­nie wy­cią­gam za­krwa­wio­ną dłoń w stro­nę gry­zo­ni.

Wresz­cie. Pod­cho­dzą. Dwa samce, nie­do­ży­wio­ne i chore. Nie na­le­żą do żad­ne­go ple­mie­nia, które pa­mię­tam. Go­rącz­ko­wo pró­bu­ję prze­ka­zać, że ich nie skrzyw­dzę. Jeśli po­mo­gą, dam im tyle krwi, ile zdo­ła­ją wypić. Mogą przy­pro­wa­dzić resz­tę swo­je­go klanu. Mogą przy­pro­wa­dzić kogo chcą.

Po­ru­sza­ją no­sa­mi. Czuć ode mnie czło­wie­kiem i obca woń draż­ni nas wszyst­kich. Chęt­nie zdarł­bym tę ludz­ką skórę z grzbie­tu; wów­czas nie mu­siał­bym tym dwóm ni­cze­go tłu­ma­czyć.

 

***

 

Przy­no­szą w zę­bach klucz, który Wyre za­wsze nosił na szyi.

Na­resz­cie.

Na­resz­cie – szep­czę. To słowo sma­ku­je jak duma, po­nu­ra de­ter­mi­na­cja, kwa­śne za­do­wo­le­nie.

Ru­szam w kie­run­ku bar­ło­gu, na któ­rym bę­kart wie­prza za­le­ga po­śród cuch­ną­cych koców po­spo­łu z bę­kar­tem kozy. Po dro­dze chwy­tam że­la­zne kaj­da­ny, wciąż dyn­da­ją­ce na rzeź­nic­kim haku.

 

***

 

Wyre, obie­ca­łem, że bę­dziesz krzy­czał.

Skrę­po­wa­łem im dło­nie i przy­wią­za­łem do drze­wa za domem. W usta wci­sną­łem szma­ty od­dar­te z prze­po­co­nej ko­szu­li Sam­ta­ra.

– Wyre. – Usta wy­peł­nia go­rycz, kiedy wy­po­wia­dam imię cza­row­ni­ka. – Wyre. W-y-r-e. – Krążę do­ko­ła ża­ło­sne­go, na­gie­go wie­prza, który wodzi za mną prze­krwio­ny­mi, wy­trzesz­czo­ny­mi ocza­mi. – Za­sko­czo­ny? Bo mówię? Cały czas mó­wi­łem, ale ty uda­wa­łeś, że nie ro­zu­miesz. Jak mo­głeś nie ro­zu­mieć?

Każde żywe stwo­rze­nie ro­zu­mie język, któ­rym krzy­cza­łem do cza­row­ni­ka.

Kiedy zaj­mu­ję się Sam­ta­rem, Wyre wga­pia się w nas śle­pia­mi jak dwa blade księ­ży­ce i jęczy za moimi ple­ca­mi. Sam­tar już nigdy nie wy­po­wie zro­zu­mia­łe­go słowa, ale każde żywe stwo­rze­nie w za­się­gu głosu zro­zu­mie jego wycie.

 

***

 

– Obie­ca­łem – mówię ochry­płym gło­sem. – Obie­ca­łem ci coś.

Łapię go za twarz, wbi­jam ostre pa­znok­cie w po­licz­ki cza­row­ni­ka i wy­cią­gam za­krwa­wio­ny gał­gan z ust.

– Po­wiedz. Po­wiedz, Wyre, Wy­re­po­wiedz, ile we mnie teraz czło­wie­ka?

Za­ci­ska usta w wąską kre­skę, nie chce mówić. Nie ode­zwie się do wy­na­tu­rze­nia, które sam stwo­rzył.

– Od­po­wiedz, Wyre. Ile­czło­wie­ka­wem­nie?

Za­ci­skam palce coraz moc­niej i pa­znok­cie wresz­cie prze­bi­ja­ją skórę, za­głę­bia­ją się w mięk­kie ciało. Na­tra­fia­ją na zęby.

A Wyre drży i pęka w moich dło­niach. Jak zmę­czo­ne że­la­zo.

 

***

 

Noc po pełni. Niebo za­snu­te chmu­ra­mi. Strzęp czło­wie­ka u pod­nó­ża omsza­łe­go dębu. Wciąż od­dy­cha.

Do­pó­ki od­dy­cha, na­le­ży do mnie.

Resz­tę zo­sta­wię szczu­rom.

Koniec

Komentarze

Szczur był wście­kły, więc ro­zu­miem za­mysł, cho­ciaż śred­nio lubię prze­kleń­stwa w opo­wia­da­niach, czy książ­kach. Czy­ta­jąc, mia­łem uczu­cie ta­kie­go amoku, sza­leń­stwa chwi­li, ale ogól­nie tro­chę się też mę­czy­łem w pew­nych mo­men­tach.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Od­nio­słem wra­że­nie, że być może cie­kaw­sze sty­li­stycz­nie by­ło­by w pierw­szym aka­pi­cie po­wtó­rze­nie cza­sow­ni­ków za­miast słowa pod­ło­ga i spu­en­to­wa­nie – Co robi z tą pie­przo­na pod­ło­ga. Ogól­nie je­że­li cho­dzi o sty­li­za­cje, opisy, spo­sób pro­wa­dze­nia nar­ra­cji, to bar­dzo mi się po­do­ba­lo, wia­do­mo, lubię brud­ne pier­wot­ne pry­mi­tyw­ne kli­ma­ty. Z dru­giej jed­nak stro­ny tro­chę mi umknął sens dzia­ła­nia tych cza­row­ni­kow, po co im skła­da­ne są ofia­ry, po co oni ka­tu­ja pro­ta­go­ni­ste. Też motyw że szczu­ra­mi wy­da­je się odro­bi­nę na­cią­ga­ne, skoro szczu­ry nie po­mo­gły bo­ha­te­ro­wi, kiedy był bar­dziej zwie­rzę­cy, to dla­cze­go po­mo­gły mu teraz i dla­cze­go w tym bu­dzie i or­giach nigdy wcze­śniej nie we­szły do tej chat­ki cza­row­ni­kow :)

I po co to było?

Pa­try­ku, dzię­ki za prze­czy­ta­nie, cho­ciaż szko­da, że Cię zmę­czy­ło. Ro­zu­miem jed­nak, że opo­wia­da­nie jest na­pi­sa­ne w spo­sób, który nie każ­de­mu się spodo­ba ;) Nie­mniej, dzię­ki za wi­zy­tę; jakby Ci się kie­dyś chcia­ło, mo­żesz podać, w któ­rych do­kład­nie mo­men­tach po­czu­łeś zmę­cze­nie. Mo­gła­bym się im przyj­rzeć pod tym kątem ;P

 

O, Wiel­ki Onie­śmie­la­ją­cy Wo­jow­ni­ku na Rów­nie Wiel­kim Koniu, dzię­ku­ję za przy­by­cie i klika. Z nie­cier­pli­wo­ścią będę wy­pa­try­wać Twego po­now­ne­go przyj­ścia.

 

syf, dzię­ki za od­wie­dzi­ny i ko­men­tarz. Tak wła­śnie my­śla­łam, że brud­ne, pier­wot­ne i pry­mi­tyw­ne kli­ma­ty będą w Twoim gu­ście ;) Spie­szę wy­ja­śnić wspo­mnia­ne przez Cie­bie wąt­pli­wo­ści: cza­row­ni­cy skła­da­ją ofia­ry w ra­mach ry­tu­ału, któ­re­go opis po­sta­no­wi­łam wy­ciąć z opo­wia­da­nia, żeby za­osz­czę­dzić na zna­kach. Uzna­łam, że brak roz­bu­do­wa­nia nie bę­dzie bar­dzo od­czu­wal­ny; być może się my­li­łam. Any­way, skła­da­ją ofia­rę dla peł­ne­go księ­ży­ca. Ot, lo­kal­ny folk­lor ;P

A szczu­ry: wspo­mnia­łam w tek­ście, że cza­row­nik in­ten­syw­nie je tępił, a ta dwój­ka, która po­ja­wia się w cha­cie na­le­ży do ob­ce­go ple­mie­nia (być może do­pie­ro nie­daw­no przy­by­łe­go na ba­gni­ska; jesz­cze nie wie­dzą, co im grozi, jeśli Wyre je schwy­ta).

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Takie stu­dium ofia­ry, któ­rej marzy się ze­msta aż w końcu mści się na opraw­cy. Motyw szczu­rów trosz­kę rze­czy­wi­ście nie­ja­sny, ale tro­chę nie­do­po­wie­dzeń nie szko­dzi ogól­ne­mu wra­że­niu. Prze­czy­ta­łam jed­nym tchem.

ta dwój­ka, która po­ja­wia się w cha­cie na­le­ży do ob­ce­go ple­mie­nia (być może do­pie­ro nie­daw­no przy­by­łe­go na ba­gni­ska; jesz­cze nie wie­dzą, co im grozi, jeśli Wyre je schwy­ta).

 

no wła­śnie, mia­łem wra­że­nie, że za tym stoi jakaś szer­sza mi­to­lo­gia, roz­wi­nię­ta być może w in­nych opo­wia­da­niach, która w tym tek­ście zo­sta­ła nieco za słabo wy­ak­cen­to­wa­na :) 

I po co to było?

oidrin, dzię­ki za od­wie­dzi­ny i cie­szę się, iż mimo nie­ja­sno­ści prze­czy­ta­łaś jed­nym tchem ;)

 

syfie, rację mieć mo­żesz. Mea culpa.

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Bar­dzo.

 

Ale ze sro­gim za­strze­że­niem/ Choć tytuł jest dobry, to jed­nak gdy­byś nie za­su­ge­ro­wa­ła w nim, że bo­ha­ter jest szczu­rem, czy­tel­nik mógł­by do tego dojść ze dwa, czte­ry, może i sześć aka­pi­tów póź­niej – co mo­gło­by wzmoc­nić od­biór.

Ogrom­ny plus za zwar­tą formę, bez prze­ga­da­nia, wszyst­ko tu jest na miej­scu tak bar­dzo, że aż dziw­ne, że to fak­tycz­nie 10K, bo ma się wra­że­nie tek­stu krót­sze­go – tak płyn­nie się przez niego prze­cho­dzi.

Wyre. Im czę­ściej bę­dziesz mi to robić, tym wię­cej bę­dzie we mnie czło­wie­ka.

W mo­men­cie, w któ­rym jesz­cze nie jest pewne, że do­cho­dzi do prze­mia­ny, ten frag­ment wy­brzmie­wa bar­dzo mocno – bodaj naj­moc­niej­sze zda­nie tego tek­stu.

Czuć ode mnie czło­wie­kiem i obca woń draż­ni nas wszyst­kich.

A to też cie­ka­wie za­brzmia­ło.

 

No i po­do­ba mi się finał, w któ­rym tak po praw­dzie nie wia­do­mo, jaki jest wła­ści­wie etap prze­mia­ny. Chyba jesz­cze nie taki pełny, skoro udało się prze­ka­zać szczu­rom in­struk­cje, chyba nie aż taki, skoro dalej klat­ka na szczu­ry, a i przed ko­lej­ną zmia­ną łatwo było czar­no­księż­ni­ko­wi igno­ro­wać krzy­ki szczu­ra.

Ale jest w tym tek­ście coś ta­kie­go, co ko­ja­rzy się z po­wro­tem do ko­rze­ni tek­sów o zom­bie, czy ra­czej o gho­ulach, jak to je wcze­śniej na­zy­wa­no. Taki tro­chę na­stój czar­no-bia­łe­go filmu, z nieco przy­ci­na­ją­cym się ob­ra­zem i z tek­sta­mi wy­świe­tla­ny­mi na plan­szach.

 

Edit:

Nie wiem czy ce­lo­wo nieco mo­dy­fi­ku­jesz słow­nic­two szczu­ra (po­cząt­ko­wo bar­dziej lubi po­wta­rzać, póź­niej mniej), ale to też tu pa­su­je.

Opo­wia­da­nie moim zda­niem bar­dzo do­brze na­pi­sa­ne i aż gęste od kli­ma­tu. Cie­ka­wy świat przed­sta­wio­ny, in­try­gu­ją­ce tło. Mia­łem prze­syt wszech­obec­ną brzy­do­tą, cier­pie­niem i ogól­nym plu­ga­stwem, ale zda­łem sobie spra­wę, że to do­brze. To nie miało być miłe i roz­ryw­ko­we opo­wia­da­nie jak ro­zu­miem i to wy­szło. Nie wiem czy to dobre okre­śle­nie, ale prze­czy­ta­łem z przy­jem­no­ścią. Po­zdra­wiam.

Dobre to, po­nu­re, na­ma­cal­nie pa­skud­ne, z kon­se­kwent­nie i sku­tecz­nie po­pro­wa­dzo­ną nar­ra­cją i wy­ra­zi­stym nar­ra­to­rem-bo­ha­te­rem. Na­strój tak gęsty, że mam wra­że­nie, że coś pa­skud­ne­go mnie ob­kle­iło pod­czas czy­ta­nia. Bi­blio­tecz­ne ab­so­lut­nie bez wąt­pie­nia.

ninedin.home.blog

Może nie wy­glą­dam, ale je­stem tu ad­mi­ni­stra­to­rem. Jeśli masz jakąś spra­wę - pisz śmia­ło.

He, he. Fajne. Jest kli­mat. Tylko nie wiem czemu, nijak to mnie strasz­ne nie bylo. Taka chata Gar­ga­me­la w mojej gło­wie po­wsta­ła. Może za dużo prze­kleństw? No ale, fajne.

wilku, dzię­ku­ję za długi i cie­ka­wy ko­men­tarz. Pew­nie masz rację co do ty­tu­łu, ale na razie nie będę go zmie­niać. Może zmie­nię, jeśli coś od­po­wied­nie­go wpad­nie mi do głowy, ale to już ra­czej po za­koń­cze­niu kon­kur­su.

Ale jest w tym tek­ście coś ta­kie­go, co ko­ja­rzy się z po­wro­tem do ko­rze­ni tek­sów o zom­bie, czy ra­czej o gho­ulach, jak to je wcze­śniej na­zy­wa­no. Taki tro­chę na­stój czar­no-bia­łe­go filmu, z nieco przy­ci­na­ją­cym się ob­ra­zem i z tek­sta­mi wy­świe­tla­ny­mi na plan­szach.

Cie­ka­we sko­ja­rze­nie; tym cie­kaw­sze, że ghule to ostat­nio jedna z moich ob­se­sji. Moż­li­we, że pod­świa­do­mość tu za­dzia­ła­ła ja­kimś dziw­nym spo­so­bem i prze­la­łam ghu­lo­we flu­idy w tekst ;D

 

Nie wiem czy ce­lo­wo nieco mo­dy­fi­ku­jesz słow­nic­two szczu­ra (po­cząt­ko­wo bar­dziej lubi po­wta­rzać, póź­niej mniej), ale to też tu pa­su­je.

Ce­lo­wo. Po­cząt­ko­wo, kiedy był jesz­cze we wcze­snym sta­dium prze­mia­ny, sta­ra­łam się za­zna­czyć przede wszyst­kim jego gniew, fik­sa­cję na szcze­gó­łach (głów­nie na pod­ło­dze, tbh), stąd też na­gro­ma­dze­nie prze­kleństw w pierw­szych par­tiach tek­stu. Wy­szłam z za­ło­że­nia, że zwie­rzę­cy gniew jest uczu­ciem bar­dziej śle­pym niż ludz­ki. Ale to tylko taka za­ba­wa w tle, więc nie za­zna­cza­łam tego moc­niej.

 

Fi­li­pie, dzię­ku­ję za lek­tu­rę i cie­szę się, że spra­wi­ła Ci przy­jem­ność. Mimo prze­sy­tu brzy­do­tą, cier­pie­niem i ogól­nym plu­ga­stwem ;)

 

ni­ne­din, dzię­ku­ję za klika. Faj­nie, że się po­do­ba­ło i faj­nie, że ob­kle­iło czymś pa­skud­nym, tak miało być ;)

 

yo, Ar­nu­bi­sie!

 

pa­weł­ku, dzię­ki. Nie pi­sa­łam z za­ło­że­niem, że two­rzę hor­ror, więc moż­li­we, że nie wy­szło strasz­ne. Ale chata Gar­ga­me­la? Nie spo­dzie­wa­ła­bym się ta­kie­go sko­ja­rze­nia ;P

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Gra­vel­ko*, czy Ty mu­sisz tak kląć?! :-)

*Jak to się od­mie­nia?

 

Ja ge­ne­ral­nie nie tra­wię wul­ga­ry­zmów w li­te­ra­tu­rze. Taki mam na nią po­kręt­ny po­gląd i już. Ge­ne­ral­nie dla opo­wia­dań gi­lo­ty­na spada u mnie po trzech wul­ga­ry­zmach. Nie robię wy­jąt­ków nawet dla tek­stów piór­ko­wych. U Cie­bie też spa­dła. ;-)

Ale wró­ci­łem!

I nie, nie piszę o tym, żeby się cheł­pić, jak to się po­świę­ci­łem, żeby jed­nak prze­brnąć przez ten tekst. Żad­nej łaski Ci nie robię. Pod­kre­ślam to tylko dla­te­go, że wła­ści­wie ta jedna in­for­ma­cja wy­star­cza mi za cały od­biór tego tek­stu. Bo jeśli jed­nak po­tra­fi­łaś mnie zmu­sić swoim po­my­słem do po­wro­tu, to mo­żesz sobie do­po­wie­dzieć na ile on mnie za­cie­ka­wił.

Po kolei.

Po­do­ba mi się sam po­mysł na wy­ko­rzy­sta­nie te­ma­tu kon­kur­su. Mamy tu nie tyle dyżur, ile jakąś formę in­ter­pre­ta­cji dy­żu­ru. Albo może nawet pew­nej me­ta­fo­ry? Jak zwał, tak zwał. W każ­dym razie faj­nie, że się­gasz tro­chę dalej niż pod­sta­wo­we zna­cze­nie tego słowa. Dyżur we­dług de­fi­ni­cji jest peł­nie­niem pew­nych obo­wiąz­ków w prze­dzia­le cza­so­wym. U Cie­bie in­ter­pre­ta­cją tego dy­żu­ru jest rów­nież wy­cze­ki­wa­nie. Wy­raź­ne, za­zna­czo­ne tak mocno, jak to tylko moż­li­we. Pod­kre­ślo­ne w taki spo­sób, że od pierw­szych zdań jako czy­tel­nik czu­jesz to wy­cze­ki­wa­nie, to pa­trze­nie upra­gnio­nej chwi­li ze­msty. Ten ele­ment wy­szedł Ci bar­dzo faj­nie.

Po­do­bał mi się też po­mysł na bo­ha­te­rów. Cza­row­nik i szczur. Nie pro­sty sche­mat: czło­wiek i zwie­rzę, ale coś wię­cej. Pełna kre­acja li­te­rac­ka od bo­ha­te­rów po­cząw­szy na świe­cie skoń­czyw­szy. Wrzu­casz mnie w śro­dek tego świa­ta. Mógł­bym się w nim uto­pić. Ale tego nie robię. Do­sko­na­le czuję ten kon­flikt, tę nie­na­wiść. Co naj­śmiesz­niej­sze zaś, jako czy­tel­nik zdaję się do­sko­na­le poj­mo­wać wście­kłość tego szczu­ra, pra­gnie­nie ze­msty, cho­ciaż… o ge­ne­zie kon­flik­tu mam mgli­ste tylko po­ję­cie. Nie masz tu prze­strze­ni, żeby za­ry­so­wać to wy­raź­niej.

Obok ca­łe­go tego pa­skudz­twa, które tu pre­zen­tu­jesz, któ­re­go może nie je­stem fanem, ale do­sko­na­le ro­zu­miem i do­ce­niam jego ist­nie­nie w tym tek­ście jako wy­mow­ne­go tła do re­la­cji bo­ha­te­rów, wła­śnie ten ogrom­ny ła­du­nek emo­cjo­nal­ny, to na­pię­cie dźwi­ga Ci, że tak to ujmę, cały tekst na swo­ich bar­kach. Nie są to emo­cje ckli­we. Trud­no nawet po­wie­dzieć, że grasz na emo­cjach. Zwy­czaj­nie bu­du­jesz at­mos­fe­rę gęstą jak <wstaw tu sobie ja­kieś fajne po­rów­na­nie ;-)> i per­fid­nie le­pisz do niej czy­tel­ni­ka, wcią­ga­jąc go w tekst.

Świat i ge­ne­za kon­flik­tu le­d­wie na­kre­ślo­ne. Nie­któ­rych rze­czy trze­ba się do­my­ślać, do­po­wia­dać sobie. Wiem, nie ma prze­strze­ni na wię­cej. Nie kry­ty­ku­ję więc, tylko za­zna­czam, że ma to jed­nak pe­wien wpływ na od­biór. Ale to aku­rat wie­dzia­łaś już pew­nie i bez mo­je­go ko­men­ta­rza. Ten obraz wy­brzmiał­by jesz­cze le­piej, gdyby czy­tel­nik miał moż­li­wość stop­nio­wo za­ta­piać się w pod­ło­że tej nie­na­wi­ści. Na­bie­rać jej krok po kroku z jej bo­ha­te­rem. Tutaj wrzu­casz nas w pe­wien jej etap. Scena jest mocna i wy­ra­zi­sta, więc broni się sama w sobie, ale jeśli masz moż­li­wość po­pro­wa­dze­nia czy­tel­ni­ka ku tej sce­nie, stop­nio­wo bu­dząc w nim za­ło­żo­ne od­czu­cia, wtedy siłą rze­czy po­czu­je to le­piej.

Sło­wem, jeśli cho­dzi o ro­zu­mie­nie tek­stu, zna­jo­mość ge­ne­zy pew­nych zda­rzeń i za­cho­wań nie wy­da­je się być nie­zbęd­na dla do­bre­go od­bio­ru tek­stu, ale też, nie ma co ukry­wać, mogła sta­no­wić sporą war­tość do­da­ną.

W tej kre­acji bo­ha­te­rów i ob­ra­zu rzu­ci­ła mi się w oczy jesz­cze jedna rzecz. Od razu za­zna­czę, że może to być mocna nad­in­ter­pre­ta­cja z mojej stro­ny. Tym nie mniej od­nio­słem wra­że­nie, że po­przez te fik­cyj­ne ob­ra­zy i bo­ha­te­rów prze­my­casz gdzieś znów takie gorz­kie re­flek­sje na temat czło­wie­ka. To ry­zy­kow­na teza, może tro­chę prze­strze­lę. Nie znam zbyt do­brze Two­je­go pi­sa­nia, czy­tam le­d­wie drugi tekst, więc może i to stwier­dze­nie na wy­rost. Tym nie mniej, jeśli spoj­rzeć uważ­nie, można się ich do­szu­kać (po­mi­ja­jąc oczy­wi­ście taki ogól­nie pe­sy­mi­stycz­ny, pa­skud­ny obraz, jaki przed­sta­wiasz; który już sam w sobie jest bar­dzo wy­mow­ny).

Na przy­kład tutaj:

Im wię­cej bę­dzie we mnie czło­wie­ka, tym okrut­niej­szą śmier­cią zdech­niesz.

Jedno zda­nie. Wcale nie jakiś fun­da­ment opo­wia­da­nia. Drob­na cząst­ka, bez któ­rej ten tekst mógł­by się pew­nie nawet obejść. W teo­rii. Bo to jedno, nie­po­zor­ne zda­nie prze­my­ca taką kosz­mar­nie gorz­ką re­flek­sję na temat ludzi. Można przejść obok niego, czy­tać dalej i oczy­wi­ście nic złego dla od­bio­ru lek­tu­ry się nie sta­nie. Gdy jed­nak przy­sta­nie się przy tym zda­niu choć na chwi­lę, widać nie tylko wspo­mnia­ną gorz­ką re­flek­sję, ale nawet coś wię­cej. Jakąś cząst­kę po­glą­du samej Au­tor­ki na temat czło­wie­ka, jego ułom­no­ści, którą po­przez fik­cyj­ną hi­sto­rię i bo­ha­te­rów pró­bu­je prze­my­cić.

Na ko­niec jesz­cze raz po­ma­ru­dzę o wul­ga­ry­zmy. Tak, ro­zu­miem, że to już in­te­gral­na część li­te­ra­tu­ry. Tak, ro­zu­miem, że po­ma­ga­ją Ci prze­my­cać wszyst­ko to, za co Cię wcze­śniej chwa­li­łem…

…ale warsz­tat masz wy­ro­bio­ny i wie­rzę, że po­tra­fi­ła­byś zbu­do­wać tak samo mocno wy­mow­ny prze­kaz za­stę­pu­jąc przy­naj­mniej część z tych wul­ga­ry­zmów kre­atyw­no­ścią wła­sną. ;-)

Pod­su­mo­wu­jąc: Dobre, mocne, bar­dzo wy­mow­ne opo­wia­da­nie z fajną kon­cep­cją na in­ter­pre­ta­cję kon­kur­su, które wy­da­je się być jed­nak je­dy­nie sceną wy­ję­tą z ca­ło­ści, co daje po­czu­cie, że mo­głaś nam tu za­pre­zen­to­wać dużo wię­cej niż po­zwo­lił Ci na to limit (daruj, jeśli wy­ja­śnia­łaś to przed­pi­ś­com, ale nie mia­łem czasu czy­tać po­przed­nich ko­men­ta­rzy).

Tyle.

Po­zdro­wił i po­szedł.

P.S. Za­po­mnia­łem. Ogro­my plus za przed­sta­wie­nie hi­sto­rii z per­spek­ty­wy szczu­ra. Dzie­więć opo­wia­dań na dzie­sięć wrzu­ci­ło­by mi obraz ta­kiej hi­sto­rii z per­spek­ty­wy cza­row­ni­ka.

P.S. 2 Daruj ewen­tu­al­ne błędy w ko­men­ta­rzu. Krót­ki nie jest, a nie bar­dzo mam czas prze­ko­py­wać go pod kątem li­te­ró­wek i tym po­dob­nych ba­bo­li. ;-)

Sa­mo­zwań­czy Lotny Dy­żur­ny-Par­ty­zant; Nie­ofi­cjal­ny czło­nek sto­wa­rzy­sze­nia Mal­kon­ten­tów i Hi­po­chon­dry­ków

Bar­dzo cie­ka­we, Gra­vel. Ktoś pisał o nad­mia­rze wul­ga­ry­zmów, ale mi pa­su­ją, z dwóch po­wo­dów. Choć w pierw­szej chwi­li od­rzu­ci­ły, ale to dla­te­go, że wcho­dzisz w akcję w peł­nym mar­szu i to su­ma­rycz­nie jest dobre. Wra­ca­jąc do tego, dla­cze­go mi pa­su­ją. Po pierw­sze do­brze od­da­ją ze­zwie­rzę­ce­nie ofia­ry, są im­pul­syw­ne, jakby wy­rzu­ca­ne bez­wied­nie. I tu brawa, na­praw­dę brzmi to dziw­nie i do­brze jed­no­cze­śnie. Po dru­gie, to nie są ty­po­we wul­ga­ry­zmy współ­cze­sne­go świa­ta, ale od­po­wied­nio wy­sty­li­zo­wa­ne do przy­ję­tej kon­wen­cji, i za to też brawa. :)

Więk­szość tek­stu jest na tyle wcią­ga­ją­ca, że bar­dzo wy­cze­ki­wa­łem fi­na­łu. I cho­ciaż ten, po za­sta­no­wie­niu jest po­rząd­ny, to cze­goś mi za­bra­kło. Naj­gor­sze jest to, że nie wiem czego. :( Po pro­stu level emo­cji de­li­kat­nie opadł.

Ale to świet­ny tekst, Gra­vel. I inny od kon­kur­su świą­tecz­ne­go, więc faj­nie wi­dzieć, że wa­chlarz masz sze­ro­ki. :)

Po­zdra­wiam.

CM, witaj. Miło, że po­mi­mo wul­ga­ry­zmów dałeś tek­sto­wi szan­sę i ogrom­nie się cie­szę, że uzna­łeś go za warty tak roz­bu­do­wa­ne­go ko­men­ta­rza.

Z tymi wul­ga­ry­zma­mi za­wsze są kon­tro­wer­sje; mi nie prze­szka­dza­ją, ale ja się na żywo wy­sła­wiam jak wy­jąt­ko­wo nie­okrze­sa­ny szewc. Aku­rat w tym opo­wia­da­niu pa­so­wa­ły mi do bo­ha­te­ra; wy­gła­dza­nie dia­lo­gów od­ję­ło­by mu tro­chę zwie­rzę­co­ści i gnie­wu.

Jeśli zaś cho­dzi o słabo za­ry­so­wa­ny świat… Wiem. To jest część uni­wer­sum, w któ­rym sie­dzę już prze­szło trzy lata, mam skoń­czo­ne pół książ­ki i setki ty­się­cy zna­ków w pier­dy­lio­nie pli­ków. I bar­dzo ubo­le­wam, że limit w kon­kur­sie był taki marny, bo naj­chęt­niej roz­wi­nę­ła­bym to opo­wia­da­nie, opi­sa­ła świat le­piej. Nie­ste­ty, znaki po pro­stu mi na to nie po­zwo­li­ły i nie mia­łam wyj­ścia, jak tylko rzu­cić czy­tel­ni­ka w śro­dek akcji i mieć na­dzie­ję, że nie zgubi się po dro­dze ;)

Zda­nie, które za­cy­to­wa­łeś. Nie nad­in­ter­pre­tu­jesz; całe opo­wia­da­nie dość do­brze od­da­je moje po­glą­dy na temat na­tu­ry czło­wie­ka. Przy pi­sa­niu wy­szłam z za­ło­że­nia, że dzie­li­my ze zwie­rzę­ta­mi zdol­ność do od­czu­wa­nia gnie­wu i po­ryw­czość, ale nie­na­wiść jest już nasza. Ludz­ka. Tak samo pra­gnie­nie ze­msty.

Zresz­tą go­rycz prze­wi­ja się przez wszyst­kie moje tek­sty; mi­zan­tro­pia mnie na­pę­dza i mo­ty­wu­je do pi­sa­nia ;)

Jesz­cze raz dzię­ku­ję Ci za ko­men­tarz i po­zdra­wiam.

 

Dar­co­nie, dzię­ku­ję za wi­zy­tę i ko­men­tarz. Faj­nie, że się po­do­ba­ło; tym bar­dziej, że wcze­śniej na­szym gu­stom było ra­czej nie po dro­dze ;)

Szko­da, że emo­cje opa­dły w koń­ców­ce. Sta­ra­łam się z nimi nie prze­szar­żo­wać i może prze­gię­łam w drugą stro­nę. 

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Mia­łam wra­że­nie, że tekst jest na­pi­sa­ny przede wszyst­kim dla kli­ma­tu, który tutaj na­praw­dę za­chwy­ca, jed­nak sama treść, sama hi­sto­ria tak jakby zo­sta­ła nieco w tyle. Jest tro­chę nie­ja­sna, jak wyżej zwró­co­no na to uwagę, tro­chę nie­prze­ko­nu­ją­ca, tro­chę nie­praw­do­po­dob­na i… dla mnie tro­chę mo­no­ton­na. Punkt kul­mi­na­cyj­ny (me­ta­mor­fo­za) prze­nie­sio­ny na sam ko­niec, stra­cił na wadze.

chal­bar­czyk, dzię­ki za ko­men­tarz. Szko­da, że hi­sto­ria wy­da­ła Ci się mo­no­ton­na, alę dzię­ki, że do­brnę­łaś do końca i faj­nie, że cho­ciaż kli­mat się po­do­bał ;)

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Mnie się po­do­ba­ło :)

Przy­no­szę ra­dość :)

To faj­nie, Anet ;P

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Jasna cho­le­ra, jakie to jest dobre. Chciał­bym takie coś na pa­pie­rze mieć w domu i nie żar­tu­je, było wszyst­ko czego tylko można chcieć, gęsty kli­mat, bo­ha­ter świr­nię­ty i opi­sa­ny w taki spo­sób, że eks­cy­tu­je samym fak­tem ist­nie­nia. Po­do­ba mi się Twój styl, po­do­ba mi się jak do­brze ak­cen­tu­jesz ważne frag­men­ty i jak do­sko­na­le od­da­jesz wście­kłość bo­ha­te­ra. Te pod­ło­gi to mi­strzo­stwo świa­ta. A wy­po­wie­dzi po­sta­ci do Wyre’a, le­piej ob­ra­zu­ją stan psy­chicz­ny niż ja­ki­kol­wiek opis.

Pa­su­je mi, że akcja rusza na­tych­miast. Z ko­py­ta i ani na chwi­lę nie zwal­nia, nie mo­głem się ode­rwać i nie wiem kiedy do­tar­łem do końca. No tylko po­zaz­dro­ścić. Mi te wul­ga­ry­zmy nie prze­szka­dza­ły, za­sad­ni­czo mi nie prze­szka­dza­ją, kiedy autor wie jak ich uży­wać, ona mają swój cel. Wszyst­kie.

Szcze­rze mó­wiąc nie mam się do czego przy­cze­pić, tylko mogę się zło­ścić, że na­pi­sa­łaś opo­wia­da­nie, któ­re­go tak cho­ler­nie Ci za­zdrosz­czę. A to zna­czy tylko jedno – choć wiem, że nie­wie­le zmie­nię, ale może przy­cią­gnie tro­chę wię­cej czy­tel­ni­ków.

To opo­wia­da­nie jest po­pie­przo­ne.

 

W moim słow­ni­ku po­pie­przo­ne ozna­cza, że coś jest po­pie­przo­ne, czyli na swój spo­sób ge­nial­ne. Tool jest po­pie­przo­ny na ten przy­kład.

Uży­łaś tylu prze­kleństw, że w ogóle się dzi­wię, że CM to prze­czy­tał. Ja na po­cząt­ku też mia­łam obiek­cje, ale kiedy zro­zu­mia­łam, w czym rzecz, wul­ga­ry­zmy pa­so­wa­ły. Po­wta­rza­nie pod­ło­gi też pa­so­wa­ło. 

Szko­da tylko, że tak mało wiem o Wyre. 

A te wstaw­ki:

“Im wię­cej bę­dzie we mnie czło­wie­ka, tym okrut­niej­szą śmier­cią zdech­niesz.”

Dobre.

Tak, to opo­wia­da­nie wy­war­ło na mnie duże wra­że­nie. Po­pie­przo­ne xD

Ma­Skro­lu, tro­chę Cię po­niósł en­tu­zjazm ;P Dzię­ku­ję bar­dzo za miłe słowa!

 

Saro, dzię­ku­ję za wi­zy­tę, faj­nie, że się po­do­ba­ło :D

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Kli­mat kon­se­kwent­nie gęsty od prze­kleństw i wście­kło­ści. Motyw ofia­ry, która mści się na prze­śla­dow­cy nie jest nowy, ale opo­wie­dzia­ny w wia­ry­god­ny spo­sób. Za­zgrzy­ta­ły mi dwie rze­czy. Dla­cze­go cza­row­ni­cy nie mogą po­ko­nać szczu­ra za­klę­cia­mi? Ry­tu­ał prze­mia­ny po­ka­zu­je, że ja­kieś zdol­no­ści mieli.

Druga rzecz to roz­mia­ry. Szczur cały czas sie­dzi w tej samej klat­ce. Jest na tyle mały, że Sam­tar wy­cią­ga go za kark, a w za­koń­cze­niu mamy isto­tę znacz­nie więk­szą.

Cześć, ANDO, dzię­ku­ję za ko­men­tarz. Faj­nie, że się po­do­ba­ło mimo nie­do­cią­gnięć. Wy­ja­śnie­nia dla Two­ich pytań po­win­ny zna­leźć się w tek­ście, i tak by się stało, gdyby nie limit kon­kur­so­wy.

 

Dla­cze­go cza­row­ni­cy nie mogą po­ko­nać szczu­ra za­klę­cia­mi?

W tym świe­cie nie ma za­klęć i cza­rów. Cza­ro­wać można po od­pra­wie­niu od­po­wied­nich ry­tu­ałów; jest to pro­ces żmud­ny i nie ma gwa­ran­cji suk­ce­su. Cza­row­ni­cy muszą li­czyć się też z tym, że magia ma swoją cenę i zwy­kle nie jest ona niska.

 

Szczur cały czas sie­dzi w tej samej klat­ce. Jest na tyle mały, że Sam­tar wy­cią­ga go za kark, a w za­koń­cze­niu mamy isto­tę znacz­nie więk­szą.

Za­ło­ży­łam, że szczur już przed prze­mia­ną nie był takim zwy­kłym szczu­rem nor­mal­nych roz­mia­rów, tylko isto­tą prze­sy­co­ną magią, więk­szą niż prze­cięt­ny gry­zoń. W mo­men­cie, kiedy Sam­tar wy­cią­ga go z klat­ki, wy­obra­ża­łam go sobie już jako stwo­rze­nie wiel­ko­ści ma­łe­go dziec­ka; czyli do­ro­sły męż­czy­zna nadal może je z ła­two­ścią przy­trzy­mać za kark i obez­wład­nić.

 

Tak jak mó­wi­łam, te wszyst­kie in­for­ma­cje po­win­ny zna­leźć się w tek­ście, więc ewen­tu­al­ne nie­ja­sno­ści to moja wina. Nie­ste­ty, limit. Będę się nim za­sła­niać, a co! ;P

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Bar­dzo dobry tekst i świet­nie się czy­ta­ło. Po­do­bał mi się roz­pę­dza­ją­cy się tok myśli i gęsta jak smoła nar­ra­cja. Sty­li­za­cja myśli i słów szczu­ra rów­nież bar­dzo cie­ka­we. Mia­łem wra­że­nie kilku nie­do­po­wie­dzeń w tek­ście, ale z tego co zer­k­ną­łem na ko­men­ta­rze, to ten wred­ny limit, więc jest git :). 

Po­do­ba­ło mi się :) i to co naj­mniej kilku po­wo­dów, ale naj­waż­niej­sze to: cięż­ki kli­mat oraz bo­ha­ter opo­wie­ści. Uwiel­biam takie nie­ty­po­we, nie­tu­zin­ko­we, nie­prze­cięt­ne, nie­sza­blo­no­we, uni­kal­ne, dzi­wacz­ne… (sama ro­zu­miesz, co mam na myśli) po­sta­ci. Nie­mal czuć jego wście­kłość i ból wy­ni­ka­ją­cy z nie­chcia­nej (przy­mu­so­wej) prze­mia­ny.

Co do prze­kleństw to uwa­żam, że je­że­li sto­so­wa­ne są z umia­rem (jak w życiu), to je­stem w sta­nie je za­ak­cep­to­wać (tzn. jako czy­tel­nik, któ­re­mu nie psują one przy­jem­no­ści z czy­ta­nia). No ale to za­wsze autor de­cy­du­je ile czego wło­żyć do kotła ;)

 

Edwar­dzie, ka­sjo­pe­ja­ta­les, dzię­ku­ję za ko­men­ta­rze i miłe słowa. Faj­nie, że się po­do­ba­ło ;P Wy­bacz­cie la­ko­nicz­ność, ale je­stem chora i nie mam weny do dłuż­szych od­po­wie­dzi. 

 

Black­to­mie, dzię­ki za klek­sy, urzekł mnie ich Ror­scha­cho­wy wzór <3

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Pod opo­wia­da­niem na dyżur tylko kilka słów. Ostrzę sobie zęby na NF, już mam numer. Leży i, ku mojej ża­ło­ści, czeka.

 

Wy­zwo­le­nie, choć na nie jest już za późno. Dobre, mocne opo­wia­da­nie z prze­sła­niem w tle. Jak­byś uchy­li­ła luf­cik i na ze­wnątrz uciekł ka­wa­łek epo­pei po­wsta­ją­cej w za­ci­szu chaty; opo­wie­ści, która jest nie­do­koń­czo­ną hi­sto­rią, jesz­cze się dzie­je. Ab­so­lut­nie dru­ko­wal­ne, zaj­mu­ją­ce, świa­do­me, po­dą­żam za Tobą i nie mam czasu roz­glą­dać się na boki, za­sta­na­wiać w trak­cie. 

 

Gdy­bym miała dodać coś z wy­bit­nie su­biek­tyw­ne­go czy­tel­ni­cze­go punk­tu wi­dze­nia, to prze­kleństw dla mnie za dużo, ale waż­niej­sze, że nie wszyst­kie są po­trzeb­ne (tak mi się wy­da­je). Za­sta­na­wiam się jak ina­czej zo­bra­zo­wać (pod­krę­cić) ten strasz­li­wy gniew, ból, cier­pie­nie, chęć ze­msty, od­we­tu, oraz ogrom­ny lęk przed utra­tą toż­sa­mo­ści. Przy­cho­dzą mi na myśl ko­re­ań­skie filmy, tam jest to takie silne, lecz wspo­ma­ga­ne ob­ra­zem i mu­zy­ką, w do­dat­ku są dłu­gie, tu za­le­d­wie 8-9k, więc nie wiem, głu­pot­ki piszę.

Wszyst­kie za­sto­so­wa­ne w opku na­rzę­dzia, spo­so­by bar­dzo misię! i speł­ni­ły swoją rolę xd Zde­cy­do­wa­nie po­dium z tych, które prze­czy­ta­łam do tej pory. Taka fan­ta­sy zde­cy­do­wa­nie ma dla mnie sens!:)

 

Pzd srd:)

a

PS. Zgła­szam do no­mi­na­cji i bar­dzo je­stem cie­ka­wa co, chło­pa­ki po­wie­dzą.

 

Edit: Zro­bi­łam edyt­kę i usu­nę­łam zda­nia nie­po­trzeb­ne.

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

gra­vel,

Pi­szesz bar­dzo pla­stycz­nie i płyn­nie. Prze­czy­ta­łem też Twoje opo­wia­da­nie z kon­kur­su świą­tecz­ne­go i widzę, że masz sze­ro­ki re­per­tu­ar sty­li­stycz­ny – po­gra­tu­lo­wać :)

Zga­dzam się z po­przed­ni­mi uwa­ga­mi, że z tek­stu nie wy­ni­ka, czemu słu­żyć mają ry­tu­ał i prze­mia­na, a przez to mo­men­ta­mi, po­mi­mo do­bre­go stylu, trud­no było po­dą­żać za hi­sto­rią. Z dru­giej stro­ny, fa­na­ta­sy nie czy­tam czę­sto, więc może to kwe­stia gustu.

Inna rzecz to za­koń­cze­nie. Celem bo­ha­te­ra było uwol­nić się i do­ko­nać ze­msty, po czym bo­ha­ter uwal­nia się i… do­ko­nu­je ze­msty. A gdzie zwrot, za­sko­cze­nie?

 

Asy­lum, dzię­ki za ko­men­tarz i no­mi­na­cję.

Prze­my­ślę Twoje uwagi od­no­śnie tych dwóch zdań, ale ra­czej zo­sta­nę przy sta­rej wer­sji, bar­dziej mi pa­su­je ;)

Prze­kleń­stwa oka­za­ły się strasz­nie kon­tro­wer­syj­ną kwe­stią ;) Spo­dzie­wa­łam się, kwe­stia gustu. Pa­so­wa­ły mi w danej chwi­li do przy­ję­tej kon­cep­cji na to opo­wia­da­nie. I ta kon­cep­cja, es­te­ty­ka mocno od­bie­ga od ko­re­ań­skich fil­mów. Ko­re­ań­czy­cy robią świet­ne filmy o ze­mście, ale to zu­peł­nie nie moja wraż­li­wość, nie umia­ła­bym się w to wpi­sać, a już na pewno nie w 10k zna­ków ;P

 

mi­ke­1385, dzię­ki za ko­men­tarz i miłe słowa. Opko osta­tecz­nie wy­szło bar­dziej nie­ja­sne, niż li­czy­łam, ale to moja wina.

A za­koń­cze­nie jest bez­zwrot­ne ;P To tylko pro­sta hi­sto­ria o ze­mście, za­czy­na się już wła­ści­wie w punk­cie kul­mi­na­cyj­nym. Ale taką kon­cep­cję przy­ję­łam od po­cząt­ku; zresz­tą twi­sty nie są moją mocną stro­ną ;P

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Gra­vel:), nie zmie­niaj tych zdań i nie za­sta­na­wiaj się nad tym, na­pi­sa­łam tylko in­for­ma­cyj­nie (dla Au­to­ra). Usu­nę­łam ze swo­je­go ko­men­ta­rza zda­nia tej kwe­stii do­ty­czą­ce.

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Przy­cho­dzę z oka­zji no­mi­na­cji i po­wiem tak. Li­te­rac­ko jest to chyba naj­cie­kaw­sze Twoje opo­wia­da­nie, jakie czy­ta­łam, bo w prze­ci­wień­stwie do tych ostat­nich sen­sa­cyj­nych opo­wia­stek jest naj­bar­dziej ory­gi­nal­ne. Do­ce­niam eks­pe­ry­men­ty ję­zy­ko­we w wy­po­wie­dziach, nie­mniej tro­chę mnie draż­ni­ło, że tekst jest spon­so­ro­wa­ny przez słów­ko “pie­przo­ny/pie­przyć” – wy­stę­pu­je ono raz na każdy ty­siąc zna­ków. Po­dob­nie jak CM mam uczu­le­nie na nad­uży­wa­nie wul­ga­ry­zmów w li­te­ra­tu­rze, bo uwa­żam, że im ich wię­cej, tym siła ich li­te­rac­kie­go ra­że­nia mniej­sza.

Gdyby jesz­cze było tak, że bo­ha­ter ma ogra­ni­czo­ne słow­nic­two (mógł­by mieć, zwa­żyw­szy jego hi­sto­rię), ale on nar­ra­cję pro­wa­dzi barw­ną, bo­ga­tą, li­te­rac­ką pol­sz­czy­zną, więc to wszyst­ko razem mi się nie skła­da w spój­ny obraz nar­ra­to­ra/bo­ha­te­ra/punk­tu wi­dze­nia. Tu by mi pa­so­wa­ła nar­ra­cja jak z “Kwia­tów dla Al­ger­no­na”.

No i po­dob­nie jak ktoś wyżej od­pa­dłam na fa­bu­le, bo nie mam po­ję­cia, o co tu wła­ści­wie cho­dzi, w sen­sie: kim są cza­row­ni­cy, czemu służą ry­tu­ały itd. Przez mo­ment my­śla­łam, że oni wszy­scy są jak bo­ha­ter, wyj­ścio­wo zwie­rzę­ta­mi, ale chyba nie.

Re­asu­mu­jąc: bar­dzo spraw­nie na­pi­sa­ne, co mnie nie za­ska­ku­je, ale treść mi umyka.

http://altronapoleone.home.blog

Asy­lum, mo­głaś zo­sta­wić uwagi, nigdy nie wia­do­mo, czy się nie przy­da­dzą w przy­szło­ści ;)

 

dra­ka­ino, witaj. Dzię­ku­ję za jak za­wsze wni­kli­wy ko­men­tarz. Po­zwo­lisz, że z nad­mia­ru prze­kleństw i nie­ja­sno­ści fa­bu­ły nie będę się po­now­nie tłu­ma­czyć, bo wy­ja­śnia­łam to już w od­po­wie­dziach dla wcze­śniej­szych ko­men­tu­ją­cych.

Tu by mi pa­so­wa­ła nar­ra­cja jak z “Kwia­tów dla Al­ger­no­na”.

Dwa razy się za to za­bie­ra­łam i dwa razy od­pa­dłam, wła­śnie przez nar­ra­cję. Wiem, wiem, po­win­nam prze­brnąć przez po­czą­tek i mam szcze­ry za­miar kie­dyś tak zro­bić, ale dla mnie to jest nar­ra­cja do­pro­wa­dzo­na do ta­kie­go eks­tre­mum sty­li­stycz­ne­go (wiem, nie ma cze­goś ta­kie­go, ale nie mam po­ję­cia, jak to ina­czej ująć ;P), że od razu mnie od Kwia­tów od­rzu­ci­ła. Ogra­ni­cze­nie słow­nic­twa bo­ha­te­ra może być za­pew­ne cie­ka­wym roz­wią­za­niem, ale oso­bi­ście nie prze­pa­dam za ta­ki­mi za­bie­ga­mi. W dia­lo­gach okej, ale w nar­ra­cji – zde­cy­do­wa­nie nie.

Ro­zu­miem o co Ci cho­dzi z nie­spój­nym ob­ra­zem i do pew­ne­go stop­nia się z Tobą zga­dzam ;) Pew­nie też bym to wy­tknę­ła w cu­dzym opo­wia­da­niu. Teraz mogę się bro­nić tylko tym, że taki był mood, tak mia­łam ocho­tę ten tekst na­pi­sać ;)

(Ech, osta­tecz­nie i tak za­czę­łam się tłu­ma­czyć… Tu jest do­pie­ro nie­spój­ność ;P)

Dzię­ki za ko­men­tarz ;)

 

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Tu by mi pa­so­wa­ła nar­ra­cja jak z “Kwia­tów dla Al­ger­no­na”.

Mnie się to opo­wia­da­nie sko­ja­rzy­ło w trak­cie lek­tu­ry!

 

Grav, to bar­dzo ładne i ślicz­nie na­pi­sa­ne opo­wia­da­nie. Fa­bu­ła tak mi­kro­sko­pij­na, że w za­sa­dzie nie ist­nie­je, a co za tym idzie byłam lek­tu­rą znu­żo­na, ale nie można mu od­mó­wić wa­lo­rów li­te­rac­kich – za­ba­wy ję­zy­kiem, sło­wa­mi, formą, wszyst­ko to bar­dzo ładne (kwa­śne za­do­wo­le­nie zde­cy­do­wa­nie za­pa­dło w pa­mięć).

Bu­do­wa­nie kli­ma­tu i za­ba­wy ję­zy­kiem od­by­ły się moim zda­niem kosz­tem fa­bu­ły. Szczur (a od po­cząt­ku wiemy, że to szczur, szko­da) pla­nu­je zabić cza­row­ni­ka i za­bi­ja (czy też pra­wie). Nie ma tu na­pię­cia, su­spen­su, nie pi­szesz też wy­star­cza­ją­co przej­rzy­ście, by dało się po­rwać wy­da­rze­niom opi­sy­wa­nym w cza­sie ry­tu­ału – do tej pory nie wiem, co tam się do­kład­nie dzia­ło.

 

W każ­dym razie miłe, no. Zde­cy­do­wa­nie za­słu­gu­ją­ce na to, by zna­leźć się w bi­blio­te­ce.

 

Przy­ci­skam czoło do krat i wołam do Wyre’a

Sam­tar krzy­czy do Wyre’a

Ten zapis jest po­praw­ny tylko wtedy, gdy e w sło­wie Wyre jest nieme. Czy jest? Bo w ogóle mi na to nie brzmi.

 

Brzmią jak za­rzy­na­ne zwie­rzę­ta.

Nie jest to oczy­wi­ście błąd, ale mo­głaś tu użyć moc­niej­sze­go cza­sow­ni­ka. Brzmieć jest puste.

 

 

I jesz­cze taka uwaga na mar­gi­ne­sie, to bar­dzo fajne oczy­wi­ście opo­wia­da­nie, ale co ono ma do cięż­kie­go dy­żu­ru, to ja nie wiem ;)

www.instagram.com/mika.modrzynska.pisarka/

Uch, za­po­mnia­łam dodać w tym wcale nie wni­kli­wym ko­men­ta­rzu, że świat stwo­rzy­łaś in­try­gu­ją­cy i po­ło­wa mo­je­go nie­za­do­wo­le­nia z nie­zro­zu­mie­nia fa­bu­ły bie­rze się z tego, że jak­kol­wiek jest on od­strę­cza­ją­cy, chcia­ła­bym o tym świe­cie wię­cej wie­dzieć. Może to ko­lej­ny po­mysł za­rżnię­ty przez limit?

http://altronapoleone.home.blog

Jeśli cze­goś bra­kło, to ra­czej czasu niż li­mi­tu…

Od po­cząt­ku czy­ta­ło mi się cięż­ko a wul­ga­ry­zmy wy­da­wa­ły się zu­peł­nie nie­ade­kwat­ne. Mam wra­że­nie, że nie są one ko­niecz­nym ele­men­tem tego opo­wia­da­nia. Tekst za­czy­na wcią­gać od roz­po­czę­cia ry­tu­ału przez obu cza­row­ni­ków. Pro­ces prze­kształ­ca­nia szczu­ra w czło­wie­ka staje się głów­nym te­ma­tem i to jest siła tego opo­wia­da­nia. Nadal jed­nak nie ku­pu­ję nad­mier­ne­go stę­że­nia wul­ga­ry­zmów. Po­mysł zacny, wy­ko­na­nie rów­nież, ale wy­da­je mi się że po­czą­tek mógł być bar­dziej wcią­ga­ją­cy.

Jeśli komuś się wy­da­je, że mnie tu nie ma, to spie­szę po­wia­do­mić, że mu się wy­da­je.

Chyba czas za­ło­żyć na HP temat o wul­ga­ry­zmach…

http://altronapoleone.home.blog

Chyba czas za­ło­żyć na HP temat o wul­ga­ry­zmach…

Do­sko­na­ły po­mysł! Dawaj :)

www.instagram.com/mika.modrzynska.pisarka/

Ale nie dziś, muszę iść spać, bo jutro wy­jeż­dżam z Pa­ry­ża (chlip) i muszę się wy­spać

http://altronapoleone.home.blog

Nie, bo wszyst­kich nas zba­nu­ją ;-)

kam, dzię­ki za wi­zy­tę i ko­men­tarz. Cie­szę się, że uzna­jesz opo­wia­da­nie za miłe ;) Przyj­mu­ję za­rzu­ty na klatę i obie­cu­ję po­pra­wę w przy­szło­ści. A może nawet prze­ro­bie­nie tego tek­stu, po­mysł by nawet był ;P

Ten zapis jest po­praw­ny tylko wtedy, gdy e w sło­wie Wyre jest nieme. Czy jest? Bo w ogóle mi na to nie brzmi.

No dla mnie zde­cy­do­wa­nie bar­dziej nieme niż nie­nie­me. Od­mie­nia­nie i za­pi­sy­wa­nie tego na­zwi­ska w ja­ki­kol­wiek inny spo­sób zu­peł­nie mi nie gra.

 

dra­ka­ino, skoro świat Cię za­cie­ka­wił, to aku­rat dobra wia­do­mość ;)

 

fi­zy­ku, szko­da, że nie sia­dło, ale dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz. Faj­nie, że cho­ciaż po­mysł i wy­ko­na­nie się po­do­ba­ły ;)

 

 

Nie, bo wszyst­kich nas zba­nu­ją ;-)

 

I chu… 

;)

 

 

 

 

 

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

No dla mnie zde­cy­do­wa­nie bar­dziej nieme niż nie­nie­me.

Zna­czy wy­ma­wia się Wyr? Przy­znam, że w takim wy­pad­ku w pol­skim tek­ście da­ro­wa­ła­bym sobie to e na końcu, bo w wy­my­ślo­nym świe­cie nazwy/imio­na mogą być do­wol­ne, a taki zapis su­ge­ru­je wy­mo­wę tego koń­co­we­go “e”. Do­dat­ko­wo to, że jest ono wy­ma­wia­ne, pod­kre­ślasz tu: “W-y-r-e.” i tu: “Wy­re­Wy­re­Wy­re”.

Można dać Vyr, żeby nie ko­ja­rzy­ło się z wy­rkiem ;)

http://altronapoleone.home.blog

Za­ha­czę kie­dyś o dom i spraw­dzę w pod­ręcz­ni­ku, dla ja­sno­ści. Tak jak mó­wisz, po­zo­sta­je za­wsze opcja zmia­ny imie­nia ;)

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Zga­dzam się z opi­nia­mi wcze­śniej ko­men­tu­ją­cych, że opo­wia­da­nie na­stro­jem gę­stym i lep­kim od krwi stoi, że mnó­stwo tu okru­cień­stwa i bru­tal­no­ści, że mimo obrzy­dli­wo­ści i wy­czu­wal­ne­go smro­du czy­ta­ło się świet­nie, i tylko ża­łu­ję, że nie było mi dane do­wie­dzieć się, o co tu cho­dzi…

Gra­vel, gra­tu­lu­ję dru­gie­go miej­sca w kon­kur­sie! ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Dzię­ki, reg, faj­nie, że cho­ciaż do­brze się czy­ta­ło ;) Prze­pra­szam za nie­ja­sno­ści w tek­ście; mia­łam na­dzie­ję, że wyj­dzie tro­chę czy­tel­niej… 

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Czy­ta­jąc ko­men­ta­rze zo­rien­to­wa­łam się – nie wiem, czy słusz­nie – że w opo­wia­da­niu wy­ko­rzy­sta­łaś tylko ma­lut­ki wy­ci­nek dzie­ła, nad któ­rym pra­cu­jesz i pew­nie dla­te­go nie wszyst­ko było dla mnie jasne.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Hej:)

Kilka słów… Moja no­mi­na­cja.

 

Bar­dzo do­brze skom­po­no­wa­ne opo­wia­da­nie z do­brze wy­ko­rzy­sta­ną nar­ra­cją pierw­szo­oso­bo­wą to skarb. Uwiel­biam. Nar­ra­cje uwiel­biam. Można tak wiele nią wy­ra­zić i au­to­ro­wi udało się to nie­mal do­sko­na­le.

Kre­acja po­sta­ci?

Do­brze spa­so­wa­ne przed­sta­wie­nia do kon­kret­ne­go celu li­te­rac­kie­go. Ofia­ra jest ofia­rą, źli są źli, wszy­scy są od­po­wied­nio zde­kla­ro­wa­ni… w re­la­cja ofia­ry i wła­śnie to jest fajne. Czy­tel­nik pa­trzy przez pry­zmat stwo­rze­nia, które znie­kształ­ca rze­czy­wi­stość po­dług swego cier­pie­nia. No wła­śnie. Ofia­ra. Na­wią­zu­jąc do wstę­pu spo­sób my­śle­nia pro­ta­go­ni­sty, szcze­gól­nie ob­se­sja na punk­cie pod­ło­gi i cza­row­ni­ka, jako przy­czy­ny nie­do­li, wnio­sła trój­wy­mia­ro­wość do kre­acji bo­ha­te­ra. To jest bar­dzo lo­gicz­ne. Całą we­wnętrz­ną złość w chwi­lach bez­sil­no­ści kie­ru­je się na źró­dło swo­je­go nie­szczę­ścia, szu­ka­my spo­so­bu na od­re­ago­wa­nie, od­wdzię­cze­nie się pięk­nym za na­dob­ne, dla­te­go też finał trak­to­wać na­le­ży, jako na­tu­ral­ną kon­se­kwen­cję. Tak po pro­stu, z punk­tu wi­dze­nia lo­gi­ki zda­rzeń, mu­sia­ło być… Oczy­wi­ście są świet­ne spo­so­by na prze­ła­ma­nie li­nio­wo­ści fa­bu­ły, ale przy­ję­te roz­wią­za­nie nadal jest ak­cep­to­wal­ne/wła­ści­we.

 

Świat przed­sta­wio­ny?

Ra­czej mamy do czy­nie­nia tutaj ze strzęp­ka­mi więk­szej ca­ło­ści. Mi­mo­cho­dem rzu­co­na uwaga, nie­ja­sne wspo­mnie­nia prze­szło­ści, czy nie­do­po­wie­dzia­ne re­la­cje mie­dzy bo­ha­te­ra­mi. To wy­star­czy, po­nie­waż pod­bi­ja jesz­cze wy­mo­wę tek­stu. Za­gu­bie­nie po­sta­ci, która traci kon­takt z tym czym była, za­śle­pio­na gnie­wem wy­ni­ka­ją­cym ze swo­jej bez­sil­no­ści.

Ze szczu­ra­mi jest tak, że je­że­li nie za­mknie się ich w ogra­ni­czo­nej prze­strze­ni, np. na po­kła­dzie stat­ku, to na pewno po­szu­ka­ją sobie lep­sze­go miej­sca do życia. A i to bę­dzie nie­wy­star­cza­ją­cy powód, aby uto­nąć razem ze stat­kiem… Chore i wy­głod­nia­łe na otwar­tej prze­strze­ni, lgną­ce do kre­atu­ry, która ma coraz mniej z nimi wspól­ne­go, śmier­dzą­ca czło­wie­kiem? Za­sta­na­wiam się jesz­cze nad wście­kli­zną, ale w tedy na pewno skło­nie­nie ich do przy­nie­sie­nia klu­czy by­ła­by… No tak, fan­ta­sy. Nie ma co się roz­wo­dzić.

 

Prze­sła­nie?

Naj­słab­szy punkt, a jed­nak wy­brzmiał sto­sow­nie. Prze­kaz jaki nie­sie opko, nie wy­cho­dzi dalej niż ponad obrzy­dze­nie ludź­mi i tym co ludz­kie. Czło­wiek sed­nem zła. Czło­wiek nisz­czy­ciel świa­tów. Czło­wiek bu­rzy­ciel po­rząd­ku… Może za­bra­kło świe­żo­ści? Ale wy­cią­gam temat dalej, bo mi na to po­zwa­la tekst. Uczło­wie­czo­na isto­ta po­słu­gu­je się tak ludz­kim od­ru­chem, jakim jest ze­msta, staje się bliż­sza opraw­cy niż by chcia­ła, staje się opraw­cą… No i to jest do­pie­ro zwrot. To są emo­cje. Tylko nie wiem, czy przy­pad­kiem nie zo­ba­czy­łem tego, co chcia­łem.

 

Temat?

Hm… Dyżur przy więź­niu? Do­py­tu­ję, bo to nie sedno opka.

 

Czwart­ko­wy Juror

Ok, czas za­cząć ju­ror­skie ko­men­ta­rze. Cho­ciaż za­pew­ne nie będą aż tak roz­bu­do­wa­ne jak Black­to­ma, ten to ma roz­mach :D 

 

Ten tekst to mój ab­so­lut­ny fa­wo­ryt w tym kon­kur­sie. I o ile z przy­zna­niem po­zo­sta­łych miejsc na po­dium i wy­róż­nień mia­łem pro­blem, tak pierw­sze miej­sce wy­bra­łem bez trudu. Wia­do­mo, kil­ku­oso­bo­we jury jest po to, żeby uśred­nić in­dy­wi­du­al­ny gust i osta­tecz­nie wy­lą­do­wa­łaś na miej­scu dru­gim, krzyw­da ci się nie stała, ale i tak chcia­łem dać znać, że u mnie pro­wa­dzi­łaś :D 

Opo­wia­da­nie ma masę zalet. Nie­ty­po­wy, może nie zu­peł­nie od­kryw­czy, ale wciąż ory­gi­nal­ny punkt wi­dze­nia bo­ha­te­ra, dzi­kie, pier­wot­ne ry­tu­ały, bo­ha­te­rów. Przede wszyst­kim jed­nak KLI­MAT. Nie pa­mię­tam już, kiedy ostat­nio czy­ta­łem opo­wia­da­nie, które tak ocie­ka­ło­by gę­stym, dusz­nym kli­ma­tem. Oczy­wi­ście głów­ną ro­bo­tę robi tu nar­ra­cja, która fan­ta­stycz­nie od­da­je punkt wi­dze­nia szczu­rze­go bo­ha­te­ra. Ema­nu­je wręcz emo­cja­mi, emo­cja­mi dzi­ki­mi i złymi, czuć tę nie­na­wiść, cier­pie­nie, sza­leń­stwo, czuć też ob­cość, zwie­rzę­cość bo­ha­te­ra. No kon­cer­to­wo to ro­ze­gra­ne. Do tego za­ba­wa ze zlep­ka­mi wy­ra­zo­wy­mi w my­ślach-sło­wach szczu­ra, pierw­sza klasa. “Hej, Wyre. Wyre. Wy­re­wy­re­wy­re. Kiedy stąd wyjdę, to z cie­bie spusz­czę krew. Wy­pro­wa­dzę cię na ba­gni­ska i roz­szar­pię gar­dło.” i póź­niej mo­men­ty ze skrę­po­wa­ny­mi cza­row­ni­ka­mi – no ciary po pro­stu. Chciał­bym umieć tak samym dia­lo­giem, sło­wem bu­do­wać na­strój.

Jasne, fa­bu­ła jest pro­sta i li­nio­wa, ale szcze­rze mó­wiąc był­bym roz­cza­ro­wa­ny, gdyby szczur jed­nak nie wy­pa­tro­szył Wyre. Jasne – motyw ze szczu­ra­mi przy­no­szą­cy­mi klucz więź­nio­wi jest nieco na­cią­ga­ny i trąci ki­czem. Można było dłu­żej ukry­wać toż­sa­mość bo­ha­te­ra. Tro­chę mało wiemy o świe­cie i prze­pro­wa­dzo­nych ry­tu­ałach (cho­ciaż, jak pisał Black­tom – bio­rąc pod uwagę per­spek­ty­wę nar­ra­to­ra, jest to w pełni wy­tłu­ma­czo­ne). No ale cóż mam po­wie­dzieć – wszyst­kie te wady czy nie­do­cią­gnię­cia blak­ną w ob­li­czu wy­le­wa­ją­ce­go się wia­dra­mi kli­ma­tu.

 

Może nie wy­glą­dam, ale je­stem tu ad­mi­ni­stra­to­rem. Jeśli masz jakąś spra­wę - pisz śmia­ło.

A ja to zin­ter­pre­to­wa­łam w ten spo­sób, że bo­ha­ter jest szczu­ro­ła­kiem. Cza­row­nik upusz­cza mu krew w cza­sie pełni, więc stop­nio­wo staje się coraz bar­dziej ludz­ki. Świet­ny po­mysł, BTW.

Były na­wo­ły­wa­nia do ję­zy­ka z “Kwia­tów dla Al­ger­no­na”. Niby można, ale wcale nie jest to obo­wiąz­ko­we. Tam bo­ha­ter był upo­śle­dzo­ny, a tu nie jest. Nie wia­do­mo, jakim za­so­bem słów po­słu­gu­ją się szczu­ry, ale naj­wy­raź­niej można im wy­tłu­ma­czyć, że mają przy­nieść klucz. Czyli coś tam ku­ma­ją. Jeśli nawet nie “klucz”, to “przed­miot”, “szyja”… A już na pewno nie ma pod­staw do byków or­to­gra­ficz­nych.

No, fakt, że fa­bu­ła bar­dzo pro­sta. Ale limit…

Je­stem na TAK, czyli.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Twoje opko stoi kli­ma­tem i ję­zy­kiem. Udało Ci się po­ka­zać mio­ta­ją­ce się mię­dzy wście­kło­ścią i bez­rad­no­ścię stwo­rze­nie, które nie ro­zu­mie tego, co widzi i tego, co się dzie­je. Tu aż kipi od emo­cji nie­na­wi­ści, zło­ści, stra­chu. Po­tę­gu­jesz to ję­zy­kiem, mnie prze­kleń­stwa nie prze­szka­dza­ją, pod wa­run­kiem, że pa­su­ją do sy­tu­acji i/lub speł­nia­ją jakąś rolę w tek­ście. A tu pa­su­ją jak dia­bli.

Na­to­miast to, czego mi tu bra­ku­je, to… hi­sto­ria. Gdyby po­trak­to­wać Twoje opko jak ce­bul­kę i ścią­gnąć kli­mat, war­stwę ję­zy­ko­wą i osobę nar­ra­to­ra, to zo­sta­nie mę­czo­ne w ja­kimś re­li­gij­nym ry­tu­ale zwie­rzę, które wy­ry­wa się na wol­ność i za­gry­za opraw­cę. Tro­chę mało. Nie wiem, o co w ogóle cho­dzi­ło lu­dziom, czemu mę­czy­li szczu­ra? Co to za re­li­gia? Dla­cze­go jedne szczu­ry wy­pię­ły się na bo­ha­te­ra, a inne mu po­mo­gły? Ta­kich pytań bez od­po­wie­dzi jest wię­cej.

Na do­da­tek te słowa:

Wyre. Im czę­ściej bę­dziesz mi to robić, tym wię­cej bę­dzie we mnie czło­wie­ka.

Im wię­cej bę­dzie we mnie czło­wie­ka, tym okrut­niej­szą śmier­cią zdech­niesz.

są wy­eks­po­no­wa­ne jak re­kla­ma w cen­tral­nym punk­cie Time Squ­are. Tak, to są mocne słowa, ale wa­lisz nimi po oczach, a to mi się jako czy­tel­ni­ko­wi nie po­do­ba, rodzi bunt. Pew­nie wra­że­nia na­rzu­ca­nia prze­sła­nia nie by­ło­by, gdy­byś opo­wie­dzia­ła hi­sto­rię. A tak mam wra­że­nie, że cały ten tekst po­wstał dla tych dwóch zdań.

Lubię Twoje tek­sty, ale tym razem będę na nie.

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Black­to­mie, dzię­ku­ję za ko­men­tarz i miłe słowa. Bar­dzo mnie za­sko­czy­ło i ucie­szy­ło miej­sce na po­dium – za to rów­nież, jesz­cze raz, dzię­ki!

Z tymi szczu­ra­mi, “lgną­cy­mi do kre­atu­ry, która ma coraz mniej z nimi wspól­ne­go”, wy­obra­ża­łam sobie to jako od­na­le­zie­nie resz­tek po­ro­zu­mie­nia, które kie­dyś łą­czy­ło bo­ha­te­ra z gry­zo­nia­mi. Być może był to ostat­ni mo­ment, kiedy szczu­ry mogły mu jesz­cze za­ufać, ten mo­ment przej­ścio­wy przed cał­ko­wi­tą i nie­od­wra­cal­ną prze­mia­ną.

Temat?

Hm… Dyżur przy więź­niu? Do­py­tu­ję, bo to nie sedno opka.

W ten spo­sób też można in­ter­pre­to­wać, cho­ciaż mia­łam na myśli ra­czej dyżur cza­row­ni­ków pod­czas pełni ;)

 

Ar­nu­bi­sie, dzię­ki za ko­men­tarz. Nie­zmier­nie mi miło, że moje opko było Twoim fa­wo­ry­tem i po­do­ba­ło Ci się, mimo nie­do­cią­gnięć ;)

 

Fin­klo, dzię­ku­ję za ko­men­tarz i TAK ;) Bar­dzo mnie cie­szy, że opko Ci się po­do­ba­ło.

Do­dat­ko­wo po­wiem, że Twoja in­ter­pre­ta­cja jest chyba naj­bliż­sza praw­dy – cho­ciaż nie mia­łam na myśli szczu­ro­ła­ka, ra­czej jakąś qu­asi-ma­gicz­ną, szczu­ro­po­dob­ną isto­tę.

 

Irko, dzię­ki za ko­men­tarz i faj­nie, że cho­ciaż kli­mat i język Ci się po­do­ba­ły ;)

Cy­to­wa­ne przez Cie­bie słowa nie były jed­nak po­wo­dem na­pi­sa­nia tego tek­stu. Może rze­czy­wi­ście są wy­eks­po­no­wa­ne bar­dziej niż inne, ale sta­no­wią pro­dukt ubocz­ny opka, a nie jego sedno.

 

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Gdyby szczur nie przy­niósł w pysku klu­cza… opo­wia­da­nie by­ło­by fajne. Taki nie­wia­ry­god­ny dy­so­nans psuje resz­tę. Sorry :)

U mnie trze­cie miej­sce w kon­kur­sie, jed­nak by­wa­ły mo­men­ty, że opo­wia­da­nie wę­dro­wa­ło wyżej. Lepki, go­rą­cy, dusz­ny i brud­ny kli­mat. Ale inny niż u Syfa. Tutaj jest dzicz, pier­wot­ne in­stynk­ty i moce. Ob­rzę­dy, magia, sza­mań­stwo, mniej­sze zło jako ochro­na przed więk­szym Złem. Ogni­sko, kle­pi­sko, szczu­ry i tańce przy pełni księ­ży­ca.

Tak na­praw­dę po­zy­tyw­ny­mi po­sta­cia­mi w tej hi­sto­rii są dwaj cza­row­ni­cy. U za­ra­nia dzie­jów, gdy pry­mi­tyw­na ludz­kość wy­dzie­ra­ła ciem­nym mocom i dzi­kiej na­tu­rze świat ka­wa­łek po ka­wał­ku, sza­ma­ni, cza­row­ni­cy, dru­idzi, potem ka­pła­ni nowej wiary, ob­ła­ska­wia­li siły nad­przy­ro­dzo­ne, wy­ry­wa­li z ciem­no­ści bez­piecz­ne dla ludz­ko­ści skraw­ki prze­strze­ni, by z cza­sem sys­te­ma­tycz­nie ka­wa­łek po ka­wał­ku okieł­znać świat. Prze­gnać daw­nych bogów, de­mo­ny, be­stie, magię, a tak na­praw­dę na­tu­rę, na­zwać wszyst­ko, roz­ja­śnić, pod­po­rząd­ko­wać…

A jed­nak jako czy­tel­ni­cy ki­bi­cu­je­my szczu­ro­wi/szczu­ro­ła­ko­wi i trzy­ma­my jego stro­nę. Cie­szy nas, gdy w fi­na­le do­peł­nia ze­msty. Ot, pa­ra­doks. Dzie­je się tak, po­nie­waż star­cy są ob­le­śni, okrut­ni, bo robią krzyw­dę, bo zmie­rza­ją do celu, nie ba­cząc na nic i na ni­ko­go. Ła­miąc za­sa­dy (bo za­sa­dy ich zda­niem do­ty­czą­cy tylko czło­wie­ka) po pro­stu robią swoje – chro­nią ludzi. Czy róż­nią się od współ­cze­snych nisz­czy­cie­li na­tu­ry, de­wa­sta­to­rów pla­ne­ty? Tylko skalą, są prze­cież pio­nie­ra­mi, awan­gar­dą. I tak, w mrocz­nym fan­ta­sy, od­naj­du­je­my od­le­głą me­ta­fo­rę świa­ta współ­cze­sne­go.

I jesz­cze prze­wrot­ne, cho­ciaż nie nowe, że praw­dzi­wą krzyw­dą dla ofia­ry nie jest nie­wo­la i za­da­wa­ne cier­pie­nie tylko jej uczło­wie­cze­nie. Bo isto­ta chce po­zo­stać sobą, a na­rzu­co­ne czło­wie­czeń­stwo/uczło­wie­cze­nie uważa za coś wstręt­ne­go. Czyż nie po­win­na się cie­szyć? Nie. Nie po­win­na.

Do­brze na­pi­sa­ne, ale o tym, że po­tra­fisz wie­dzia­łem już wcze­śniej. Chwa­li­łem Twój warsz­tat pod opo­wia­da­niem świą­tecz­nym. Li­te­rac­ko doj­rza­łe, świa­do­me, la­pi­dar­ne, a jed­nak pełne wście­kłych emo­cji. Wia­ry­god­nie od­da­nych prze­żyć ogar­nię­tej wście­kło­ścią isto­ty, która traci zwie­rzę­ce in­stynk­ty i za­czy­na czuć jakże ludz­ką nie­na­wiść.

Nie tylko punk­tu­jesz każdą scenę kon­kret­ny­mi, moc­ny­mi zda­nia­mi, ale przede wszyst­kim two­rzysz kli­mat gęsty jak skrze­pła szczu­rza krew. I pu­en­tu­jesz kopem w kro­cze – le­piej być sobą, nawet w szczu­rzej skó­rze, niż czło­wie­kiem.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Szczur ska­żo­ny czło­wie­czeń­stwem… Tak…

 

 

No dobra, bę­dzie krót­ko, bo sza­now­ni Przed­pi­ś­cy wła­ści­wie wszyst­ko już po­wie­dzie­li. 

Ka­pi­tal­ny język, ukła­da­ją­cy się w świet­ną nar­ra­cję, która nie tylko na po­zio­mie aka­pi­tu, zda­nia, ale nawet po­je­dyn­cze­go słowa po­tra­fi zbu­do­wać nie­sa­mo­wi­ty kli­mat, na­pię­cie i emo­cjo­nal­ną in­ten­syw­ność. Fakt, kli­mat jest to przy­tła­cza­ją­cy do gra­nic obrzy­dli­wo­ści, na­pię­cie jak z po­rząd­ne­go hor­ro­ru, emo­cje złe, wście­kłe, sza­lo­ne, ni­czym ma­nia­kal­ny grze­chot­nik. Świat jest pa­skud­ny, a czło­wiek budzi od­ra­zę. Tak, takie rze­czy naj­le­piej Pani Żwi­rek wy­cho­dzą :-) 

Świet­ny po­mysł na nar­ra­to­ra – wąski, zwie­rzę­cy punkt wi­dze­nia, do­dat­ko­wo za­ciem­nio­ny ludz­ką nie­na­wi­ścią i pra­gnie­niem ze­msty gwa­ran­tu­je emo­cjo­nal­ny blitz­krieg, a jed­no­cze­śnie spryt­nie prze­my­casz in­for­ma­cje, że ten świat to nie tylko re­la­cja: tor­tu­ro­wa­ne zwie­rzę – czło­wiek opraw­ca, że cho­dzi o coś wię­cej, że rze­czy są bar­dziej skom­pli­ko­wa­ne, niż szczu­ro­wi się wy­da­je. Niż szczu­ra to w ogóle ob­cho­dzi. I że, przyj­mu­jąc inny punkt wi­dze­nia, cza­row­ni­cy po­stę­pu­ją słusz­nie i stają się nie­win­ny­mi ofia­ra­mi (tak, wiem, z pew­ne­go punk­tu wi­dze­nia Tha­nos też dzia­łał słusz­nie :-)) 

Fajny jest ten re­al­twizm w Twoim tek­ście, który to tekst jawi się prze­cież na pierw­szy rzut oka pro­stym i jed­no­wy­mia­ro­wym. Fakt, fa­bu­ła jest pro­ściut­ka jak włos Chiń­czy­ka, za­koń­cze­nie prze­wi­dy­wal­ne, nawet po­mysł na prze­mia­nę pod wpły­wem ry­tu­ałów wy­da­je się być… taki oczy­wi­sty. Ale jed­nak coś spo­wo­do­wa­ło, że wła­ści­wie nie­moż­li­wym było ode­rwać się od lek­tu­ry. Świet­na ro­bo­ta, może nawet nie tyle jeśli cho­dzi o po­mysł i prze­kaz (choć czło­wie­czeń­stwo gor­sze niż śmierć to temat nośny. Aż się przy­po­mi­na dzie­ciń­stwo i jeden z tomów ko­mik­su YANS :-) z dru­giej stro­ny czło­wie­czeń­stwo nie­sie rów­nież wiele dobra i ko­rzy­ści nie do po­gar­dze­nia – wszy­sr­ko za­le­ży od sy­tu­acji) ale ze wzglę­du na fan­ta­stycz­ny styl. I nie prze­szka­dza­ją pier­dół­ki i nie­lo­gicz­no­ści, jak na przy­kład dziw­nie wiel­ka klat­ka na szczu­ry. 

Był­byż to jeden z bar­dzo nie­licz­nych tek­stów, któ­rym udało się prze­drzeć przez ogień za­po­ro­wy mojej ar­ty­le­rii prze­ciw­szor­to­wej (okej, to ponad 10k, prak­tycz­nie opo­wia­da­nie)? Jesz­cze nie wiem, choć czasu do na­my­słu mam już bar­dzo mało. Póki co, sta­ra­łem się zna­leźć wady, kon­kret­ne uster­ki, do któ­rych mógł­bym się przy­cze­pić. Ale nic mi nie przy­cho­dzi do głowy. Je­scze zo­ba­czy­my. 

Po­zdra­wiam! 

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Neu­ro­lo­gu, dzię­ki za ko­men­tarz :)

 

ma­ra­sie, dzię­ku­ję pięk­nie za cie­ka­wy ko­men­tarz, za­wie­ra­ją­cy do tego tyle mi­łych snów. Bar­dzo się cie­szę, że oce­ni­łeś opo­wia­da­nie tak wy­so­ko. 

 

thar­go­ne, Tobie rów­nież dzię­ku­ję za in­te­re­su­ją­ce spo­strze­że­nia i bar­dzo schle­bia­ją­cy ko­men­tarz. Cie­szę się, że Żwir­ko­wy brud przy­padł Ci do gustu. 

#Te­am­Tha­nos ;)

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Mu­sia­łem się upew­nić, że je­steś ko­bie­tą :D

Zwy­kle da się po stylu od­gad­nąć płeć au­to­ra, ale ten smród i smoła brzmią jak echo z groty te­sto­ste­ro­nu. Bar­dzo mi się ten zwię­zły styl po­do­ba. Nie uwa­żam, żeby bra­ko­wa­ło w tek­ście pu­en­ty ani wy­ja­śnie­nia: dla mnie wy­star­czy tyle, ile jest żeby zło­żyć z tych uryw­ków wy­star­cza­ją­co sen­sow­ny kon­tekst.

Drob­na uwaga: pod wie­przem ra­czej nikt nie bę­dzie dy­szał z roz­ko­szy, bo wieprz to wy­ka­stro­wa­ny knur.

Czy po­da­ny tu bef­sztyk to frag­ment po­wie­ści?

The fair bre­eze blew, the white foam flew, The fur­row fol­lo­wed free: We were the first that ever burst Into that si­lent sea.

Mel­du­ję, że je­stem. Pisać za wiele nie trze­ba, bo i piór­ko przy­zna­ne, i resz­ta wy­po­wie­dzia­ła traf­ne opi­nie. Ostat­nio je­steś w for­mie Gra­vel­ko, bo i na pa­pie­rze było bar­dzo dobre opo­wia­da­nie, świą­tecz­ne opo­wia­da­nie otrzy­ma­ło piór­ko i teraz mamy ko­lej­ny tekst na po­zio­mie. Że opo­wia­da­nie po­nu­re i mocne to już pew­nie wiesz, ale ja bym tu do­po­wie­dział, że ten utwór jest me­lo­dyj­ny. Moim skrom­nym zda­niem, zapis świa­do­mo­ści szczu­ra-bo­ha­te­ra, jego wście­kłość, obe­lgi i groź­by, wy­szły nie­by­wa­le zgrab­nie. Przy uży­ciu nie­wie­lu środ­ków, bo za­le­d­wie jedna lo­ka­li­za­cja, trzej bo­ha­te­ro­wie plus dwa szczu­ry, stwo­rzy­łaś kli­ma­tycz­ną i barw­ną opo­wieść. Bar­dzo dobra nar­ra­cja, bar­dzo fajne pro­wa­dze­nie

Opo­wia­da­nie za­chwy­ci­ło mnie kli­ma­tem, ocza­ro­wa­lo wstę­pem i roz­wi­nię­ciem. Pięk­nie na­pi­sa­ne, z ła­two­ścią mo­głem się wczuć w sy­tu­ację szczu­ra. Po­my­sło­wy spo­sób uka­za­nia magii a przede wszyst­kim sama kon­cep­cja, by opo­wie­dzieć hi­sto­rię z ta­kiej per­spek­ty­wy. 

Za­koń­cze­nie przy­szło jed­nak nagle, było jak dla mnie zbyt szyb­kie i bar­dzo ty­po­we. Pu­en­ta (to, że czło­wiek zdol­ny jest do wiel­kich okro­pieństw? o to cho­dzi­ło?) tro­chę mało wy­eks­po­no­wa­na, może le­piej, gdyby cza­row­nik jed­nak się na ko­niec ode­zwał? A tak to nie do­wie­dzie­li­śmy się ni­cze­go, ani o jego mo­ty­wach, ani o nim samym.

Spo­koj­nie. Tak na­praw­dę mnie tu nie ma.

Gra­tu­lu­je pior­ka :)

Uff, tro­chę zwle­ka­łam z od­pi­sy­wa­niem… Wy­bacz­cie.

 

Witam no­wych ko­men­tu­ją­cych ;D

Dzię­ku­ję za miłe słowa. Bar­dzo się cie­szę, że mo­głam do­star­czyć wam sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cej lek­tu­ry. Po­le­cam się na przy­szłość ;P

 

wi­sie­lec, dzię­ki za info o wie­przu, już zmie­ni­łam na knura.

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Za­wsze warto prze­czy­tać ostat­nie piór­ko­we opka :)

 

Cie­ka­wy po­mysł, świet­ne wy­ko­na­nie. Ale ja muszę się do cze­goś przy­cze­pić, taka już moja na­tu­ra :P Jak już ktoś wspo­mniał, tytuł tro­chę od­bie­ra czy­tel­ni­ko­wi po­ten­cjal­ną nie­spo­dzian­kę, cho­ciaż ja i tak mam nadal duże “wtf” na twa­rzy. Szczur, który za­mie­nia się w czło­wie­ka – ok, w świe­cie fan­ta­stycz­nym wszyst­ko jest moż­li­we, ale… Szczur prze­cho­dził na­praw­dę po­tęż­ną prze­mia­nę, skoro po­tra­fił nie tylko mówić, ale i za­ku­wać ludzi w kaj­da­ny, ota­czać ko­la­na ra­mio­na­mi – i Wyre nie za­uwa­żył tego, jak jego zwie­rząt­ko za­mie­nia się w ja­kie­goś po­twor­ne­go mu­tan­ta. No idio­ta.

W do­dat­ku – jeden szczu­ro­łak, który po­przed­niej nocy nie był w sta­nie oprzeć się Sam­ta­ro­wi, ma­ją­cym chwyt jak ima­dło, na­stęp­ne­go dnia jest już na tyle silny, że radzi sobie z oboma cza­row­ni­ka­mi i przy­wią­zu­je ich do drze­wa?

 

Prze­pra­szam za to, ale po­trze­ba skry­ty­ko­wa­nia kogoś była już zbyt silna XD Po­wta­rzam – po­mysł jest świet­ny, styl pi­sa­nia nie­sa­mo­wi­ty, a jeśli nie po­do­ba mi się kilka szcze­gó­łów… to mało ważne.

 

Po­zdra­wiam cie­plut­ko i gra­tu­lu­ję piór­ka!

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Bar­dzo dobre opo­wia­da­nie, i pod kątem warsz­ta­to­wym, i pod kątem sa­me­go po­my­słu. Zza krat wy­kre­owa­łaś na­praw­dę żywy świat. Po­do­ba mi się rów­nież styl – z jed­nej stro­ny lekki, a z dru­giej bar­dzo wy­ra­zi­sty.

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

Nie mogę po­wie­dzieć, że była to przy­jem­na lek­tu­ra, bo ból, cier­pie­nie i nie­na­wiść aż wy­le­wa­ły się z tego tek­stu. Tro­chę zbyt mrocz­ne jak dla mnie. Ale warsz­tat bar­dzo ładny. Cie­ka­wi, wy­ra­zi­ści bo­ha­te­ro­wie. Jest też mocny kli­mat i ory­gi­nal­ny świat przed­sta­wio­ny z tymi szczu­ra­mi i magią. Limit zna­ków wy­ko­rzy­sta­ny w prze­my­śla­ny spo­sób.

O, jak ja lubię takie opo­wia­da­nia, w któ­rych przez małe okien­ko za­glą­dam do świa­ta stwo­rzo­ne­go przez au­to­ra i wiem, że ten świat jest znacz­nie więk­szy, od wy­cin­ka, który mogę obej­rzeć. Nie prze­szka­dza mi wcale brak wpro­wa­dze­nia, wy­ja­śnień i do­mknię­cia fa­bu­ły, do­pó­ki kli­mat sceny jest ory­gi­nal­ny i kon­se­kwent­ny. Wręcz prze­ciw­nie – po­dzi­wiam non­sza­lan­cję au­to­ra, który kreu­je cały świat tylko po to, żeby na­ma­lo­wać w nim jeden ob­ra­zek.

Wul­ga­ry­zmów nie za­uwa­ży­łem, co jest o tyle istot­ne, że pry­wat­nie ich pra­wie wcale nie uży­wam.

Sko­ja­rzeń z “Al­ger­no­nem” nie mia­łem, za to przy­po­mniał mi się “Zro­dzo­ny z męża i nie­wia­sty” Ma­the­so­na.

Dobra, chyba po­bi­łam wła­sny re­kord nie­od­pi­sy­wa­nia na ko­men­ta­rze.

 

Nie­bie­ski­_ko­mi­sto, Verus, dzię­ku­ję za ko­men­ta­rze i cie­szę się, że ge­ne­ral­nie się po­do­ba­ło.

 

So­na­to, co­bol­dzie, wam rów­nież dzię­ki skła­dam za wi­zy­tę i miłe słowa. 

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Mocny tekst, nie spo­sób przejść obok niego obo­jęt­nie.

Z po­cząt­ku tro­chę bra­ko­wa­ło mi mi­ni­mal­nie bar­dziej roz­bu­do­wa­ne­go tła, ale dzia­ła to też na ko­rzyść opo­wia­da­nia, bo otwie­ra więk­sze pole do in­ter­pre­ta­cji – można od­bie­rać hi­sto­rię uni­wer­sal­nie, ale też na przy­kład (o czym wspo­mniał już Maras) ro­zu­mieć ją w ka­te­go­riach eko­lo­gicz­nych, czy to ogól­nie w sen­sie trak­to­wa­nia śro­do­wi­ska, czy kon­kret­nie zwie­rząt. Sam wątek prze­mia­ny szczu­ra w czło­wie­ka bar­dzo prze­wrot­nie wy­brzmie­wa w za­koń­cze­niu, na­da­jąc do­dat­ko­wy wy­miar ze­mście (zgod­nie z wcze­śniej­szy­mi sło­wa­mi bo­ha­te­ra: im wię­cej w nim czło­wie­ka, tym gor­sza bę­dzie ze­msta). Do­ce­niam za­koń­cze­nie wła­śnie ze wzglę­du na tę prze­wrot­ność, cho­ciaż tutaj mi z kolei za­bra­kło ja­kie­goś twi­stu na po­zio­mie fa­bu­ły – od po­cząt­ku mamy za­po­wiedź ze­msty, na końcu bo­ha­ter jej do­ko­nu­je, nie ma tu ta­kie­go ele­men­tu za­sko­cze­nia gdzieś mię­dzy jed­nym a dru­gim.

Ję­zy­ko­wo i kom­po­zy­cyj­nie prze­my­śla­ne, za­bie­gi sty­li­stycz­ne od­po­wied­nio do­bra­ne; w każ­dej sce­nie po­ja­wia­ją się na­wią­za­nia do po­przed­niej (lub po­przed­nich), dzię­ki czemu nar­ra­cja pły­nie bar­dzo na­tu­ral­nie.

Po­wo­dze­nia w ple­bi­scy­cie!

Rem­plis ton cœur d'un vin re­bel­le et à de­ma­in, ami fidèle

Cenię ten tekst i za­pa­mię­ta­łam go, jak się oka­za­ło, bar­dzo do­brze – co do mnie do­tar­ło, kiedy prze­czy­ta­łam go po­now­nie teraz. Jego ogrom­nie mocną cechą jest na­strój – efek­tow­ny, cięż­ki, lepki, po­nu­ry, zna­ko­mi­cie wy­kre­owa­ny. W tle jest zna­ko­mi­cie na­pi­sa­ny świat, po­ka­za­ny nam w ka­wał­ku, i pa­skud­ne, an­ty­pa­tycz­ne ale wia­ry­god­ne po­sta­cie. To bę­dzie ozdo­ba an­to­lo­gii piór­ko­wej.

ninedin.home.blog

black_ca­pe, pięk­nie dzię­ku­ję i ogrom­nie się cie­szę, że uzna­jesz tekst za mocny. Naj­bar­dziej zaś cie­szy mnie fakt, iż każdy czy­tel­nik in­ter­pre­tu­je go sobie po swo­je­mu – cie­ka­wie czyta się Wasze ko­men­ta­rze ;)

 

ni­ne­din, bar­dzo, bar­dzo dzię­ku­ję za miłe słowa! Super, że przy dru­gim czy­ta­niu po­do­ba­ło Ci się tak, jak za pierw­szym, u mnie to zwy­kle dzia­ła do­kład­nie na od­wrót ;P

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Gdy pełny księ­życ liże po­ro­wa­tym ję­zy­kiem od­le­głe uro­czy­ska i okry­te mgłą kur­ha­ny w sercu ba­gien

Ależ grzyb­ków wpa­dło do tego barsz­czy­ku!

 

Cześć, Gra­vel!

Ko­rzy­sta­jąc z uży­wa­ne­go w tym opku ję­zy­ka, w pierw­szej chwi­li po lek­tu­rze na usta ci­śnie się: ależ to jest po­je­ba­ne!

Wiem, że po­tra­fisz two­rzyć rze­czy wy­bit­nie po­je­ba­ne (”Me­to­dy ba­da­nia abo­mi­na­cji” <3 ) i jest to jak naj­bar­dziej kom­ple­ment. :p Ta mi­nia­tur­ka moim zda­niem jest “tylko” po­je­ba­na, bo jest tłu­sto, brud­no, wul­gar­nie, ba­wisz się sło­wa­mi, kreu­jesz pa­skud­ne po­sta­ci – i wszyst­ko to skła­da się na jakiś okrop­ny świat, ledwo za­ry­so­wa­ny, choć nad wyraz cie­ka­wy. Z po­cząt­ku chcia­łem przy­cze­pić się do ty­tu­łu, że zdra­dza zbyt wiele, że wiele fraj­dy spra­wi­ło­by od­kry­wa­nie, że głów­ny bo­ha­ter jest uczło­wie­czo­nym szczu­rem. Z cza­sem po­my­śla­łem, że może jest od­wrot­nie, może to czło­wiek mo­zol­nie trans­for­mo­wa­ny w szczu­ra? Po prze­czy­ta­niu ca­ło­ści jed­nak do­sze­dłem do wnio­sku, że to nie­istot­ne, która opcja jest praw­dzi­wa czy słusz­na, bo nie o bo­ha­te­rów tu cho­dzi, lecz o ten brud i o tę bez­na­dzie­ję. Od­bie­ram to w ten spo­sób.

Nie była to dla mnie naj­lżej­sza lek­tu­ra, nie przez wzgląd na te­ma­ty­kę, a przez to ce­lo­we po­mi­nię­cie fa­bu­ły i hi­sto­rii po­sta­ci; przez po­ło­że­nie cię­ża­ru opo­wia­da­nia na inne rze­czy niż te, które lubię. Finał przy­no­si spo­dzie­wa­ne roz­wią­za­nie i nie pod­bi­jasz go w żaden spo­sób, nie po­czu­łem się za­sko­czo­ny.

Krót­ko mó­wiąc, jest po­rząd­nie, choć to ra­czej tekst dla ko­ne­se­rów. Oba­wiam się, że może nie za­paść mi na dłu­żej w pa­mię­ci. :<

Hello, Mi­ster!

 

Ależ grzyb­ków wpa­dło do tego barsz­czy­ku!

 

To mu­sia­ły być grzyb­ki ha­lu­cyp­ki, spro­wa­dza­ją­ce za­ćmie­nie.

 

Dzię­ku­ję za ko­men­tarz. Że kli­mat pa­skud­ny, a fa­bu­ły brak – taki na­strój był, cóż po­ra­dzisz ;) Tro­chę po­wo­do­wa­ła mną ocho­ta, by na­pi­sać coś pa­skud­ne­go i brud­ne­go, tro­chę chęć po­pi­sa­nia sobie w tym uni­wer­sum, a na kształt tek­stu wpły­nął do­dat­ko­wo limit zna­ków i zbli­ża­ją­cy się de­dlajn. W efek­cie ja też nie do końca czuję, by to było to, co być po­win­no lub mogło. Brak za­sko­cze­nia w fi­na­le to już z kolei cał­ko­wi­ta wina mojej nie­zdol­no­ści do pi­sa­nia plot twi­stów ;P Nie wiem, to jest dla mnie sztu­ka nie­zgłę­bio­na, do­stęp­na na wyż­szych po­zio­mach oświe­ce­nia.

Dzię­ki za wi­zy­tę!

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Dobry wie­czór, przy­by­łem zwa­bio­ny ple­bi­scy­tem, a może wonią za­schnie­tej krwi… :P

Bar­dzo to su­ge­styw­ne, tekst mocno uru­cha­mia zmy­sly, jest błot­ni­sto­ba­gien­no­kr­wa­wo i pa­skud­nie, świet­na ro­bo­ta.

W kwe­stii blu­zgu w tek­ście – mogę tylko chwa­lić, bo jest to bluzg wy­so­kiej ja­ko­ści – na­tu­ral­ny na peł­nej, dla mnie bomba :)

Li­czy­łem tu na jakiś zwrot akcji, czy­ta­jąc, mia­łem wra­że­nie, że gdzies mnie tu pro­wa­dzisz na ja­kies ma­now­ce i na końcu wy­sko­czy coś gru­be­go. No nie wy­sko­czy­ło, więc może uznaj­my w takim razie, że brak twi­stu jest tu twi­stem? 

 

 

Cześć :) Ja rów­nież wpa­dłam celem gło­so­wan­ka i do­brze, bo to fajny tekst. IMO głów­nym atu­tem jest tutaj pla­stycz­ność. Nie roz­bu­do­wu­jesz do prze­sa­dy opi­sów a jed­nak traf­nie użyte po­szcze­gól­ne słowa robią fan­ta­stycz­ną ro­bo­tę. Sama hi­sto­ria może nie jest zbyt skom­pli­ko­wa­na i szcze­rze mó­wiąc nie sądzę, by zo­sta­ła w gło­wie na dłu­żej, ale czy­ta­ło się bar­dzo przy­jem­nie. Za to kli­ma­cik oraz styl na­le­żą już do wyż­szej półki :)

O jak ty pi­szesz, Gra­vel.

Kli­mat jest. Mniej­sze zło jest. Wście­kłość go­tu­ją­ca się w każ­dym my­śloz­da­niu pro­ta­go­ni­sty jest. Pier­wot­ny, sza­mań­ski świat w tle jest. I kara naj­więk­sza – uczło­wie­cze­nie. Pięk­ne.

 

Mimo, że wła­ści­wie to mi­nia­tu­ra, krót­ka hi­sto­ria nie­zgo­dy na eks­pan­sję czło­wie­ka spu­en­to­wa­na krwa­wym od­we­tem, nie­ja­ko za­wie­szo­na na ja­kiejś szer­szej, nie­opo­wie­dzia­nej fa­bu­le (A przy­naj­mniej takie wra­że­nie spra­wia) – po­do­ba­ło mi się. 

 

Po­zdra­wiam i dzię­ku­ję za lek­tu­rę!

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Cześć, gra­vel,

ale mrocz­ne, od­bie­ra­ją­ce ra­dość opo­wia­da­nie. We­dług mnie stoi ono świet­nym wy­ko­na­niem, a nie fa­bu­łą jako taką, bo w za­sa­dzie nie byłam cie­ka­wa, co dalej, ale to ge­ne­ral­nie nie mój typ. Aku­rat ja do­pie­ro w po­ło­wie sku­ma­łam, że to szczur, bo sam tytuł może, ale wcale nie musi tego su­ge­ro­wać. Pierw­sza po­ło­wa imho dużo lep­sza od dru­giej – to po­wta­rza­nie kon­kret­nych słów mocno two­rzy­ło głę­bię bo­ha­te­ra. Ge­ne­ral­nie bo­ha­ter robi tu ro­bo­tę (zaraz po stylu).

Po­wo­dze­nia w dal­szym pi­sa­niu! 

Nie wy­sy­łaj kra­sno­lu­da do ro­bo­ty dla elfa!

Ładne, ładne.

Brud­ny, gęsty kli­mat to zde­cy­do­wa­na za­le­ta tego tek­stu, ale naj­bar­dziej po­do­bał mi się motyw prze­mia­ny bo­ha­te­ra ze szczu­ra w czło­wie­ka. Nie dość, że świet­nie to opi­sa­łaś, to jesz­cze cała prze­wrot­ność sy­tu­acji, że cza­row­ni­cy sami wy­da­ją na sie­bie wyrok, umoż­li­wia­jąc szczu­ro­wi ze­mstę, jest wspa­nia­le po­ka­za­na.

Wul­ga­ry­zmy na po­cząt­ku tro­chę zmę­czy­ły, ale pa­so­wa­ły do kon­wen­cji. W ogóle pierw­sza część opo­wia­da­nia i prze­my­śle­nia szczu­ra aż ocie­ka­ły bru­dem i do­brze wpro­wa­dza­ły w kli­mat. Za­koń­cze­nie do prze­wi­dze­nia, ale jed­nak sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ce.

Po­zdra­wiam ser­decz­nie

Cześć Gra­vel! 

Bar­dzo mi sia­dło, przede wszyst­kim super na­strój, kli­mat grozy jest od po­cząt­ku do końca, świet­nie to jest zbu­do­wa­ne, bar­dzo ob­ra­zo­we, a blu­zgi jak naj­bar­dziej mi pa­su­ją. Od po­cząt­ku do końca trzy­ma w na­pię­ciu, od pierw­szych zdań bo­ha­ter swoją opo­wie­ścią chwy­ta… chcia­łam po­wie­dzieć za serce, ale jakoś zbyt do­słow­nie mi to brzmi ;) 

Mocne, gęste. 

Bar­dzo po­do­bał mi się frag­ment z prze­pla­ta­ny­mi wy­po­wie­dzia­mi – my­śla­mi. 

Na­resz­cie.

– Na­resz­cie – szep­czę. To słowo sma­ku­je jak duma, po­nu­ra de­ter­mi­na­cja, kwa­śne za­do­wo­le­nie.

Bomba. I zmę­czo­ne że­la­zo.

Dzię­ku­ję i po­zdra­wiam, po­wo­dze­nia w ple­bi­scy­cie! :) 

 

Cześć, So Gra­vel!

 

Przy­by­wam z kart Fan­ta­stycz­nych Piór 2020 :)

In­try­gu­ją­cy ope­ner całej an­to­lo­gii. Rzekł­bym, że nie­mal brak tu fa­bu­ły – bar­dziej to obraz prze­mie­nia­ne­go umy­słu (i ciała) oraz por­tret uwię­zio­ne­go. Re­we­la­cyj­nie opi­sa­ne, kon­tra­stu­ją­ce za­cho­wa­nia nar­ra­to­ra-bo­ha­te­ra i dwóch cza­row­ni­ków.

Jesz­cze jakiś czas temu, jakby mnie ktoś za­py­tał, dla­cze­go piszę, po­wie­dział­bym, że dla­te­go, że lubię opo­wia­dać hi­sto­rie, które we mnie sie­dzą. Z bie­giem czasu ta od­po­wiedź wy­ewo­lu­owa­ła do znacz­nie prost­szej kwe­stii: “dla emo­cji”. Ten tekst mnie w tym utwier­dza, że znacz­nie waż­niej­sze jest wczu­cie się w bo­ha­te­ra i po­pły­nię­cie z jego od­czu­cia­mi, niż wie­lo­wąt­ko­wa hi­sto­ria we wspa­nia­łym ko­lo­ro­wym świe­cie.

Także… fajne!

 

Po­zdra­wiam!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Cześć, Kro­ku­sie!

Dzię­ki za zaj­rze­nie do an­to­lo­gii i lek­tu­rę. Cie­szę się, że fajne i się po­do­ba­ło ;)

 

Jesz­cze jakiś czas temu, jakby mnie ktoś za­py­tał, dla­cze­go piszę, po­wie­dział­bym, że dla­te­go, że lubię opo­wia­dać hi­sto­rie, które we mnie sie­dzą. Z bie­giem czasu ta od­po­wiedź wy­ewo­lu­owa­ła do znacz­nie prost­szej kwe­stii: “dla emo­cji”. Ten tekst mnie w tym utwier­dza, że znacz­nie waż­niej­sze jest wczu­cie się w bo­ha­te­ra i po­pły­nię­cie z jego od­czu­cia­mi, niż wie­lo­wąt­ko­wa hi­sto­ria we wspa­nia­łym ko­lo­ro­wym świe­cie.

Cie­ka­we, ja mam do­kład­nie na od­wrót. Za­czę­łam pisać dla emo­cji i ob­raz­ków, a teraz już tak nie po­tra­fię, za­wsze gdzieś z tyłu głowy sie­dzi świa­do­mość, że “fa­bu­ła musi być” i bez niej nie ma sensu wciąż bawić się w wy­pra­ne z hi­sto­rii im­pre­sje.

 

I jesz­cze słów­ko prze­pro­sin i po­dzię­ko­wań w stro­nę Po­zo­sta­łych Ko­men­tu­ją­cych, Któ­rym Nie Od­pi­sa­łam od Roku. Mam na­dzie­ję, że nikt nie czuje się ura­żo­ny. Za­pew­niam, że wszyst­kich Was widzę i do­ce­niam, po pro­stu nie umiem wcho­dzić w in­te­rak­cje po cza­sie dłuż­szym niż ty­dzień od sko­men­to­wa­nia.

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Nie wiem, jak się stało, że do­pie­ro dzi­siaj, a nie wcze­śniej, to prze­czy­ta­łem, Gra­tu­lu­ję piór­ka. Zde­cy­do­wa­nie za­słu­żo­ne. Świet­nie na­pi­sa­ne. Mrocz­ny kli­mat, w pełni uza­sad­nio­ny.

Im wię­cej bę­dzie we mnie czło­wie­ka, tym okrut­niej­szą śmier­cią zdech­niesz.

Gorz­kie, tym bar­dziej, że praw­dzi­we, zwłasz­cza obec­nie. Budzi re­flek­sje. 

Jak widać, w coraz więk­szym stru­mie­niu cią­gle po­ja­wia­ją­cych się no­wych tek­stów łatwo prze­ga­pić war­to­ścio­wy.

 

Koalo, dzię­ki za wi­zy­tę i miłe słowa. Bar­dzo się cie­szę, że opo­wia­da­nie się po­do­ba­ło ;)

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Cześć!

 

Wresz­cie mia­łem oka­zję za­brać się za czy­ta­nie An­to­lo­gii 2020.

Mocny, emo­cjo­nal­ny tekst, do­brze po­ka­zu­ją­cy per­spek­ty­wę uwię­zio­nej, wy­ko­rzy­sty­wa­nej isto­ty. Na­sy­co­ny nie­na­wi­ścią, kil­ku­krot­nie pod­czas lek­tu­ry za­sta­na­wia­łem się, czy ta nie­na­wiść wy­ni­ka ze zwie­rzę­cych, czy ra­czej z ludz­kich cech bo­ha­te­ra. Je­że­li cze­goś za­bra­kło, to szer­sze­go kon­tek­stu, cho­ciaż jego do­da­nie osła­bi­ło­by imho siłę prze­ka­zu, na którą po­sta­wi­łaś. Bar­dzo do­brze po­ka­za­łaś bo­ha­te­ra, o któ­rym w sumie bar­dzo nie­wie­le wiemy: jego życie toczy się wokół prze­trwa­nia i ze­msty, resz­ta to tylko wspo­mnie­nia lub echa wspo­mnień. Wy­szło.

Na­pi­sa­ne bar­dzo zgrab­nie, jed­nak miej­sca­mi na­sy­ce­nie żądzą ze­msty pod­cho­dzi­ło pod gore i prze­kra­cza­ło gra­ni­cę do­bre­go smaku (inna spra­wa, że po­ka­zy­wa­ne wy­da­rze­nia rów­nież ją prze­kro­czy­ły, a uczu­cia bo­ha­te­ra były ich wy­ni­kiem, więc trud­no się dzi­wić, ale za­bra­kło ostrze­że­nia w przed­mo­wie).

Bar­dzo dobre, choć cięż­kie opo­wia­da­nie.

 

Po­zdra­wiam!

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

Cześć, kra­rze, dzię­ki za od­wie­dzi­ny i miłe słowo. Bar­dzo się cie­szę, że opo­wia­da­nie się po­do­ba­ło.

 

Na­pi­sa­ne bar­dzo zgrab­nie, jed­nak miej­sca­mi na­sy­ce­nie żądzą ze­msty pod­cho­dzi­ło pod gore i prze­kra­cza­ło gra­ni­cę do­bre­go smaku (inna spra­wa, że po­ka­zy­wa­ne wy­da­rze­nia rów­nież ją prze­kro­czy­ły, a uczu­cia bo­ha­te­ra były ich wy­ni­kiem, więc trud­no się dzi­wić, ale za­bra­kło ostrze­że­nia w przed­mo­wie).

Zgo­dzę się, że tekst mo­men­ta­mi mógł być nie­smacz­ny, ale taki miał być ;) Za brak ostrze­że­nia prze­pra­szam, praw­dę mó­wiąc nie przy­szło mi do głowy, żeby umiesz­czać trig­ger war­ning, mia­łam na­dzie­ję, że tag “prze­moc” za­ła­twi spra­wę. Nie­do­pa­trze­nie na­pra­wio­ne.

Dzię­ki i po­zdra­wiam!

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Witaj, Gra­vel

Twój styl, jak zwy­kle mi się po­do­ba. Zbu­do­wa­łaś w mojej wy­obraź­ni ładne, wy­ra­zi­ste ob­ra­zy. Czu­łem pust­kę i szał bo­ha­te­ra. Czu­łem tam­ten świat i wy­da­wał się re­al­ny, wręcz na­ma­cal­ny, więc ta kwe­stia zde­cy­do­wa­nie na plus. 

Pe­wien pro­blem mia­łem z głów­nym bo­ha­te­rem. Jest szczu­rem prze­cho­dzą­cym prze­mia­nę w czło­wie­ka, tak? Mam na­dzie­ję, że się nie po­my­li­łem. I dla mnie jest to świet­ny po­mysł. Ory­gi­nal­ny i z dużym po­ten­cja­łem. Co wię­cej, sty­li­zo­wa­łaś jego “wy­po­wie­dzi”, a dzię­ki temu po­stać jesz­cze wię­cej zy­ska­ła w moich oczach. Sło­wem – so­lid­na kre­acja. Nie­ste­ty na po­cząt­ku mia­łem pro­blem z roz­po­zna­niem po­sta­ci. Naj­pierw wy­obra­zi­łem go sobie jako szczu­ra. Ta­kie­go zwy­kłe­go. Póź­niej nie zga­dza­ły mi się re­ak­cje, więc zro­bi­łem z niego czło­wie­ka i do­pie­ro w po­ło­wie ogar­ną­łem, kim tak na­praw­dę jest. Ale pod­kre­ślam: To mój pro­blem, a nie tek­stu. Ja chyba nie je­stem zbyt by­stry ;D 

Jesz­cze tylko dodam, że moja ulu­bio­na scena, która miała słu­żyć kre­acji po­sta­ci, a wła­ści­wie zmie­ni­ła moje po­strze­ga­nie na jej temat, to szczu­ry pi­ją­ce krew. Kon­flikt ludzi i tych ma­łych zwie­rząt bar­dzo mi się po­do­ba. Za­in­try­go­wa­łaś mnie :) 

Fa­bu­ła pro­sta, ale to nie jest z mojej stro­ny za­rzut. Uwa­żam, że nie pa­su­je naj­go­rzej do tak krót­kie­go opo­wia­da­nia. Scena z “po­rą­ba­ny­mi” cza­row­ni­ka­mi ład­nie na­pi­sa­na i miała też pe­wien wy­dźwięk emo­cjo­nal­ny. Ład­nie prze­pla­ta­łaś myśli szczu­ra z dzia­ła­nia­mi cza­row­ni­ków. 

Za­bra­kło mi jed­nak twi­sta, a bar­dzo na niego li­czy­łem. 

Strzęp czło­wie­ka u pod­nó­ża omsza­łe­go dębu

To się tyczy głów­ne­go bo­ha­te­ra, czy cza­row­ni­ka? (Ob­sta­wiam to pierw­sze) 

Jeśli moje prze­wi­dy­wa­nia są OK, to dla mnie za­koń­cze­nie jest re­flek­syj­ne. To tutaj pa­su­ję, ale znowu, nie dało, aż tak dużej sa­tys­fak­cji, na jaką li­czy­łem. 

Za późno się biorę do pi­sa­nia opi­nii, bo nie daję rady wszyst­kie­go zmie­ścić. Obie­cu­ję, że na­stęp­nym razem się po­pra­wię. To tylko garść moich prze­my­śleń i od­czuć. Bra­ku­je mi do­świad­cze­nia, by coś do­ra­dzać, więc dzie­lę się wy­łącz­nie moją su­biek­tyw­ną opi­nią :)

Po­zdra­wiam ser­decz­nie!

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Cześć, Młody pi­sa­rzu, dzię­ku­ję za wi­zy­tę i ob­szer­ny ko­men­tarz.

 

Ja chyba nie je­stem zbyt by­stry ;D

Wy­da­je mi się, że to ra­czej ja nie byłam wy­star­cza­ją­co kla­row­na w prze­ka­zy­wa­niu moich kon­cep­cji ;) Ge­ne­ral­nie od­ga­dłeś traf­nie, że szczur prze­cho­dził prze­mia­nę w czło­wie­ka; trud­no było to opi­sać w taki spo­sób, by nie sprze­dać od razu ca­łe­go za­my­słu, a żeby było to jed­no­cze­śnie czy­tel­ne dla od­bior­cy.

 

Za­bra­kło mi jed­nak twi­sta, a bar­dzo na niego li­czy­łem. 

Po twi­sty to nie do mnie, ja nie umiem xD

 

To się tyczy głów­ne­go bo­ha­te­ra, czy cza­row­ni­ka? (Ob­sta­wiam to pierw­sze) 

A nie, bo dru­gie ;) Cały ten frag­ment:

Strzęp czło­wie­ka u pod­nó­ża omsza­łe­go dębu. Wciąż od­dy­cha.

Do­pó­ki od­dy­cha, na­le­ży do mnie.

Resz­tę zo­sta­wię szczu­rom.

od­no­si się do cza­row­ni­ka, na któ­rym głów­ny bo­ha­ter przed chwi­lą się ze­mścił.

 

Cie­szę się, że mimo nie­do­cią­gnięć wy­da­jesz się za­do­wo­lo­ny z lek­tu­ry. Za brak twi­sta i roz­cza­ro­wu­ją­ce za­koń­cze­nie prze­pra­szam; może pew­ne­go dnia ogar­nę w końcu do czego służy fa­bu­ła i jak się robi za­koń­cze­nia.

Dzię­ki jesz­cze raz. Po­zdra­wiam rów­nież!

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Bar­dzo przy­jem­na lek­tu­ra.

Miło mi to sły­szeć, Ma­ne­Te­kel­Fa­res, dzię­ku­ję!

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Nowa Fantastyka