- Opowiadanie: cobold - Córka poławiacza żachw

Córka poławiacza żachw

Hasło kon­kur­so­we – “ana­chro­nicz­na in­wa­gi­na­cja”.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Córka poławiacza żachw

„We wszyst­kich wio­skach na po­łu­dnio­wym wy­brze­żu Ma­łych Wysp Sun­daj­skich, od Sum­ba­wy po krań­ce Ti­mo­ru, spo­tka­łem się z głę­bo­ko utrwa­lo­nym prze­ko­na­niem, że naj­lep­szą kan­dy­dat­ką na żonę dla doj­rza­łe­go męż­czy­zny jest córka po­ła­wia­cza żachw. Wśród zalet tych dziew­cząt wy­mie­nia się w pierw­szej ko­lej­no­ści umie­jęt­ność przy­go­to­wy­wa­nia sześć­dzie­się­ciu sied­miu róż­nych po­traw z mor­skich stwo­rzeń sta­no­wią­cych pod­sta­wę wy­ży­wie­nia tam­tej­szej lud­no­ści. Nie­któ­rzy roz­mów­cy pod­kre­śla­li też, że córki ry­ba­ków, same szko­lo­ne od naj­młod­szych lat do nur­ko­wa­nia, po­tra­fią na kilka minut wstrzy­mać od­dech, a co za tym idzie przez tak długi czas za­cho­wy­wać cał­ko­wi­te mil­cze­nie. W tych jed­nak miej­scach, w któ­rych byłem do­pusz­cza­ny przez tu­byl­ców do bliż­szej ko­mi­ty­wy, męż­czyź­ni w spo­sób nie­dwu­znacz­ny da­wa­li mi do zro­zu­mie­nia, że praw­dzi­wym po­wo­dem, dla któ­re­go owe młode ko­bie­ty są tak ce­nio­ne, jest ich nad­zwy­czaj­na bie­głość w sztu­ce mi­ło­snej. (…) O praw­dzi­wo­ści tych słów nie mia­łem jed­nak oka­zji się prze­ko­nać, gdyż nigdy oso­bi­ście nie spo­tka­łem męża córki po­ła­wia­cza żachw”.

 

J. On­gla­ir „Życie sek­su­al­ne cy­wi­li­zo­wa­nych ina­czej” (wy­da­nie 2., po­pra­wio­ne).

 

(…)

 

 

 

 

To tylko frag­ment. Opo­wia­da­nie w ca­ło­ści bę­dzie można prze­czy­tać w pierw­szym tomie an­to­lo­gii "Weird fic­tion po pol­sku".

Wię­cej in­for­ma­cji na stro­nie wy­daw­nic­twa Phan­tom Books:

 https://www.facebook.com/pages/category/Publisher/Wydawnictwo-Phantom-Books-608481312540765/ 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

To wy­glą­da na efekt Ry­ba­ka… wszy­scy czy­ta­ją, nikt nie ko­men­tu­je. ;)

Co­bol­dzie, to opo­wia­da­nie jest jak sen star­sze­go pana. Eg­zo­tycz­ny, cu­dow­ny, lecz zwień­czo­ny pro­za­icz­nym fi­na­łem, po któ­rym po­zo­sta­je tylko pójść się umyć i wró­cić do śpią­cej, ni­cze­go nie­świa­do­mej żony.

Po­do­ba­ło mi się. Bar­dzo dużo tre­ści jak na le­d­wie 15k. Robi wra­że­nie.

 

EDYTA:

W kwe­stii me­ry­to­rycz­nej. Pra­co­wa­łem na szel­fie Sun­daj­skim przez trzy lata i przez ten czas nigdy nie sły­sza­łem, by kto­kol­wiek z miej­sco­wych uży­wał nazwy “Wyspy Sun­daj­skie”. To chyba jest nazwa sto­so­wa­na ra­czej przez za­chod­nich geo­gra­fów niż przez miej­sco­wych.

W wła­snym ję­zy­ku na­zy­wa­ją ża­chwy ma­ły­mi ludź­mi – lalak kecil.

Język na­zy­wa się ba­ha­sa, je­że­li to In­do­ne­zyj­ski lub Wa­tu­be­la je­że­li to język lo­kal­ny z ar­chi­pe­la­gu Ma­lu­ku). Może war­to­by użyć tej nazwy za­miast ogól­ni­ko­we­go “wła­sne­go ję­zy­ka”?

 

I wła­śnie, skąd to lalak kecil?

Lalak w Wa­tu­be­la ozna­cza “krew”, kecil w ba­ha­sa “mały”. Skąd więc ta hy­bry­da i dla­cze­go tak prze­tłu­ma­czo­na?

 

Dalej masz “gede lalak kecil” w zna­cze­niu świę­ta je­dze­nia ża­chwy. Nie bar­dzo to ma sens. Gede w ba­ha­sa ozna­cza “wiel­ki”, resz­ta jak wyżej.

"Wol­ność po­le­ga na tym, że mo­że­my czy­nić wszyst­ko, co nie przy­no­si szko­dy bliź­nie­mu na­sze­mu". Paryż, 1789 r.

Czyli klik­nąć też nie zdą­ży­łam, jakoś mnie tak wszy­scy dzi­siaj wy­prze­dza­ją :)

Cu­deń­ko Ci wy­szło :)

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

No to je­stem i ja. Co­bol­dzie, chcia­łem wziąć sobie “ana­chro­nicz­ny”, tylko że nie zdą­ży­łem. Wcale nie ża­łu­ję, choć może po­wi­nie­nem, bo czy­ta­jąc Twoje opo­wia­da­nie, tracę wiarę w swój tekst.

Po­dzi­wiam Twoją kon­tro­lę słowa, tutaj nie ma zda­nia, które nie by­ło­by po­trzeb­ne, nie ma słowa, które nie mia­ło­by swo­jej roli w tej opo­wie­ści, wszyst­ko jest wy­wa­żo­ne w taki spo­sób, że nie do końca czu­łem, że czy­tam opo­wia­da­nie, po pro­stu z nim pły­ną­łem, jak­bym tam był i oglą­dał wszyst­ko na żywo, a taki efekt wcale nie jest łatwy.

Opo­wia­da­łeś o rze­czy oraz o lu­dziach, o któ­rych wła­ści­wie nic nie wiem, do teraz nie mam po­ję­cia, czy są zmy­ślo­ne, zro­bi­łeś to w taki, że pra­wie zdo­ła­łem w to uwie­rzyć, frag­men­ty ksią­żek, cy­ta­ty, które o dziwo mnie cie­ka­wi­ły, choć w więk­szo­ści przy­pad­ków nudzą.

Hi­sto­ria eg­zo­tycz­na, opo­wie­dzia­na ze spo­ko­jem, jed­nak in­try­gu­ją­ca do gra­nic. Naj­bar­dziej za­im­po­no­wa­ły mi za­koń­cze­nia frag­men­tów, w każ­dym umie­ści­łeś jedną in­for­ma­cję, która po­głę­bia­ła nie­po­kój, da­wa­ła znać “ej, coś jest nie tak”, “ej, coś jest bar­dzo nie tak” itd., jed­nak daw­ko­wa­łeś in­for­ma­cje, a tekst wciąż roz­wi­jał się nie­spiesz­nie, jak od sa­me­go po­cząt­ku, nie było na­głe­go przy­spie­sze­nia akcji, choć tekst wcią­gnął. Ostat­nio oce­niam tek­sty w skali po­wro­tu do domu, bo wtedy wię­cej wy­ma­gam od teksu – nie za­uwa­ży­łem, kiedy do­je­cha­łem.

Ża­łu­ję, że nie zdą­ży­łem no­mi­no­wać, ale prze­czy­ta­łem, kiedy były dwa kliki, mo­że­my to uznać? ;-)

Czep:

Na swój spo­sób bawi mnie myśl, że jeśli nie uda mi się uzy­skać od tu­byl­ców zgody na bu­do­wę ośrod­ka, sam po­zo­sta­nę je­dy­nym tu­ry­stą, któ­re­mu dane było ob­co­wać z tym nie­zwy­kłym świa­tem. Sze­fo­stwo Pa­ra­di­se Tra­vel Inc. oczy­wi­ście nie po­dzie­la ta­kie­go punk­tu wi­dze­nia, ale umów­my się – nie był­bym pierw­szym agen­tem wra­ca­ją­cym z tych wysp z ni­czym, a moje do­tych­cza­so­we za­słu­gi dla biura po­zwa­la­ją chyba raz na jakiś czas cie­szyć się czymś w ro­dza­ju dwóch ty­go­dni nie­ofi­cjal­ne­go urlo­pu na koszt pra­co­daw­cy.

Nie ro­zu­miem – to zna­czy, że jako je­dy­ny bę­dzie tu­ry­stą, po­nie­waż musi zo­stać dłu­żej, a wtedy nie bę­dzie pra­co­wał? Bo jeśli nie, to chyba sobie za­prze­czasz, albo ja po­gu­bi­łem się w toku ro­zu­mo­wa­nia.

Edit. Za­koń­cze­nie mi się po­do­ba­ło, kli­ma­tycz­ne, fajne nie­do­po­wie­dze­nie.

Po­do­ba mi się pa­sti­szo­wość tego tek­stu – to, jak po­brzmie­wa­ją w nim pewne tra­dy­cje z jed­nej stro­ny eu­ro­pej­skie­go my­śle­nia o wszyst­kim, co spoza za­chod­nie­go kręgu, fa­scy­na­cji pod­szy­tej sporą dozą po­błaż­li­we­go lek­ce­wa­że­nia i po­czu­cia wyż­szo­ści, z dru­giej – pew­nych tro­pów an­tro­po­lo­gii, bio­lo­gii i psy­cho­lo­gii (co mocno pod­kre­śla­ją “cy­ta­ty” w tek­ście), z trze­ciej w końcu – nie­ocze­ki­wa­nych, ory­gi­nal­nie po­trak­to­wa­nych mo­ty­wów rodem z hor­ro­ru. Na eta­pie świę­ta je­dze­nia wiel­kiej ża­chwy spo­dzie­wa­łam się, że zeżrą bo­ha­te­ra, ale to, co się rze­czy­wi­ście stało, za­sko­czy­ło mnie. Do tego świet­nie za­sto­so­wa­na lekka sty­li­za­cja na taką an­tro­po­lo­gicz­ną nar­ra­cję… Bar­dzo udane :)

ninedin.home.blog

Kli­kłam sobie, bo bar­dzo ład­nie na­pi­sa­ne, jak to za­wsze u Cie­bie. Ale o Twoim stylu chyba nie muszę się roz­pi­sy­wać, bo mu­sia­ła­bym tylko sło­dzić, a nie chce­my za bar­dzo ob­ta­czać Cię cu­krem, praw­da? ;)

“Córka po­ła­wia­cza żachw” stoi pięk­ną frazą; jak na tak sta­tycz­ną opo­wieść, sporo się dzie­je. Jed­nak­że. Uczu­cie nie­po­ko­ju, które po­win­no być nie­od­łącz­nym ele­men­tem opo­wie­ści we­ir­do­wych, po­ja­wia się sto­sun­ko­wo późno – a i wtedy nie jako do­mi­nu­ją­cy ele­ment opo­wia­da­nia, ale ra­czej do­da­tek do­da­ją­cy ko­lo­ry­tu. Nie je­stem pewna, czy stę­że­nie we­ird­ness mnie sa­tys­fak­cjo­nu­je: tekst jest na swój spo­sób dziw­ny i da­jesz znać, że coś tu nie gra, ale nie do końca po­czu­łam na­pię­cie. Dziw­ność wy­ni­ka ra­czej z eg­zo­ty­ki sce­no­gra­fii i lek­kie­go oni­ry­zmu, a nie z nie­po­ko­ju, który po­wi­nien od­czu­wać czy­tel­nik.

Fa­bu­ła, ba­zu­ją­ca na dość ogra­nym mo­ty­wie mo­dlisz­ki i jej ofia­ry, choć spraw­nie przed­sta­wio­na, jed­nak zo­sta­wia nie­do­syt. Chro­ści­sko do­brze to ujął: ten tekst jest jak sen star­sze­go pana. Albo ra­czej: jak ty­po­wo męski sen, czyli fan­ta­zje o ko­bie­cie o po­ło­wę młod­szej od nar­ra­to­ra, w do­dat­ku za­wsze chęt­nej i go­to­wej. Ko­lej­na femme fa­ta­le i ko­lej­ny bo­ha­ter, który jest zu­peł­nie bez­rad­ny w ob­li­czu za­gro­że­nia za­ma­sko­wa­ne­go ładną buzią i odro­bi­ną uwo­dzi­ciel­stwa. To tro­chę spra­wia, że tekst staje się prze­wi­dy­wal­ny; od mo­men­tu, w któ­rym za­czy­na się ro­mans, można łatwo prze­wi­dzieć, w którą stro­nę zmie­rza hi­sto­ria.

Zde­cy­do­wa­nie nie je­stem tar­ge­tem ta­kich hi­sto­rii, ale czy­ta­ło się bar­dzo do­brze i przy­jem­nie; przede wszyst­kim ze wzglę­du na styl.

 

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Prze­czy­ta­łam, bo lubię Cie­bie czy­tać :), no i krót­kie, co po­wo­li staje się moim prio­ry­te­tem. Z ostat­nie­go nie cie­szę się. Opo­wia­da­nie zde­cy­do­wa­nie mi się po­do­ba, jest fajne (jz. anet­ne co­py­raj­ty).

 

Dwie myśli mi cho­dzi­ły po gło­wie, kiedy skoń­czy­łam czy­tać. 

Pierw­sze – ale psi­kus dla chło­pa­ków! Tacy są, wy­star­czy „odro­bi­na za­in­te­re­so­wa­nia na co­dzień”, „ja, ja, ja”, a dalej już… kul­tu­ra pa­triar­chal­na i duży smu­tek, że takie to wszyst­ko łatwe, nir­wa­na bez sensu, i duży smu­tek nad losem kon­kret­nej płci, w za­sa­dzie obu.

Tę myśl, po­nie­waż nie była zbyt in­te­re­su­ją­ca, ze­pchnę­ło w dal odej­ście do ża­chwy. Jakże pięk­ne są przed­stru­now­ce, ba­jecz­ne ko­lo­ry i kształ­ty. Dwa klu­czo­we otwo­ry, roz­mna­ża­nie dwo­ja­kie, życie. Zna­la­złam dane o pew­nej dra­pież­nej, mię­so­żer­nej ża­chwie gi­gant, pra­wie pół metra. W fazie nie­doj­rza­łej jest po­szu­ku­ją­cą, głu­piut­ką ki­jan­ką, a po me­ta­mor­fo­zie, kiedy przyj­mu­je formę osia­dłą i ma wszyst­ko, czego pra­gnie, zjada samą sie­bie, „rozum”. Cie­ka­we, co waż­niej­sze i z ja­kie­go punk­tu wi­dze­nia. :)

 

Edyt­ka: Z uwagi na chęć zgło­sze­nia do piór­ka uzu­peł­niam o bar­dziej me­ry­to­rycz­ne in­for­ma­cje – dla­cze­go. Płyn­ność nar­ra­cji. Wie­dza nt. żachw i ma­te­ria­ły nie­na­chal­nie wpro­wa­dzo­ne do tek­stu. Spo­sób opo­wia­da­nia po­zwa­la­ją­cy do­tknąć opi­sy­wa­ne­go świa­ta i po­sta­ci, któ­rych losy chce się śle­dzić. 

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Kla­sy­ka w pięk­nym stylu opo­wie­dzia­na świet­nym pió­rem. Ale Co­bold to już znana marka, więc nie spo­dzie­wa­łam się, że bę­dzie ina­czej :)

Hi­sto­ria coś mi przy­po­mi­na. Nie wiem do­kład­nie, co, ale coś mi się z tyłu głowy ko­ła­cze. Jed­nak spo­sób opo­wie­dze­nia, ha­czy­ki na które się ła­pa­łam i twist pod ko­niec plus frag­men­ty z “en­cy­klo­pe­dii” two­rzą nie­zwy­kle zgrab­ną kom­po­zy­cję. Jeden z kli­ków był ode mnie, bo prze­zor­nie klik­nę­łam jesz­cze czy­ta­jąc z ko­mór­ki ;)

Czy ja je­stem jakiś kom­plet­nie nie­roz­gar­nię­ty? – Nie za­ła­pa­łem, co się w końcu stało z głów­nym bo­ha­te­rem? Zmie­nił się w coś, czy jak…

Bez wzglę­du na to – po­mysł mi się po­do­ba. Nawet bar­dzo. Wy­ko­na­nie – faj­nie pa­nu­jesz nad struk­tu­rą, tak że udaje się wszyst­kie wy­da­rze­nia po­mie­ścić w tak krót­kim tek­ście. Je­dy­na rzecz, która mi oso­bi­ście prze­szka­dza to ten strasz­nie sek­si­stow­ski trop sek­su­ali­zo­wa­nia “tu­byl­czyń”. Niby ro­zu­miem, że to taka de­kon­struk­cja ko­lo­nia­li­zmu, ale wy­pa­da bar­dzo ste­reo­ty­po­wo.

Dzię­ki za ko­men­ta­rze i kliki.

 

Chro­sci­sko – tak, to mokry sen star­sze­go pana (cho­ciaż nie, sta­now­czo pro­te­stu­ję prze­ciw na­zy­wa­niu męż­czy­zny 20 lat po ślu­bie star­szym). Ale taki, po któ­rym nie można już wró­cić do po­przed­ni­go życia. Dzię­ki też za fa­cho­we uwagi, będę o Tobie pa­mię­tał, na wy­pa­dek ri­ser­czu z tych re­jo­nów. Wiem, że Wyspy Sun­daj­skie brzmią ofi­cjal­nie, ale też po­ja­wia­ją się u mnie wy­łącz­nie w wy­im­ku z dzie­ła eu­ro­pej­skie­go an­tro­po­lo­ga kul­tu­ry. Co do ję­zy­ka, praw­dę mó­wiąc, wy­my­śli­łem sobie tę wio­skę jako po­ło­żo­ną w re­jo­nach, gdzie mówi się w Mang­ga­rai, ale że nie udało mi się zna­leźć wy­star­cza­ją­co bo­ga­te­go słow­ni­ka tego ję­zy­ka, to uzna­łem, że ta­jem­ni­cze ple­mię błę­kit­no­wło­sych ża­chwo­ja­dów może mówić swoim wła­snym na­rze­czem. Ten wy­my­ślo­ny język jest hy­bry­dą ma­laj­skie­go i sun­daj­skie­go, a sam „lalak” to prze­ro­bio­ny „la­la­ki” – wg mo­je­go go­ogle tłu­ma­cza ozna­cza­ją­cy w sun­daj­skim czło­wie­ka. Jeśli cho­dzi o zna­cze­nie frazy „gede lalak kecil”, po­zwól, że od­po­wiem na priv, bo nie chciał­bym aż tak spo­ile­ro­wać.

 

Ir­ka­_Luz – naj­waż­niej­sze, że się po­do­ba­ło ;)

 

Ma­skrol – kiedy wy­bie­ra­łem hasło, wcale nie byłem pewny, że coś na­pi­szę. Ale na­rze­ka­nia użyt­kow­ni­ków pi­szą­cych, że po­de­bra­łem im fajną frazę, spo­wo­do­wa­ły że się zmo­bi­li­zo­wa­łem ;) Co do nie­ja­sne­go po­cząt­ku – cho­dzi o to, ze bo­ha­ter jest tam służ­bo­wo, ale za­czy­na się za­cho­wy­wać, jakby był na dar­mo­wych wcza­sach. Fak­tycz­nie ten frag­ment może być nieco nie­ja­sny, ale wy­ni­ka to z faktu, że chcia­łem, aby bo­ha­ter na po­cząt­ku bu­do­wał skom­pli­ko­wa­ne zda­nia, a w miarę roz­wo­ju hi­sto­rii re­du­ko­wał swoje wy­po­wie­dzi, tak in­te­lek­tu­al­nie, jak i emo­cjo­nal­nie (vide Al­ger­non).

 

Ni­ne­din – faj­nie, że wy­chwy­ci­łaś te na­wią­za­nia do eu­ro­pej­skich po­dróż­ni­ków. Sam in­spi­ro­wa­łem się in­for­ma­cja­mi o roz­bież­no­ściach mię­dzy ofi­cjal­ny­mi pu­bli­ka­cja­mi Ma­li­now­skie­go, a jego pry­wat­ny­mi no­tat­ka­mi. No i tro­chę Fie­dle­rem. Super, że się na­bra­łaś, co do im­pre­zo­we­go menu – taki wła­śnie mia­łem nie­cny plan ;)

 

Gra­vel – dzię­ki! Motyw rze­czy­wi­ście mało ory­gi­nal­ny, ale co zro­bić, kiedy taki mi się sko­ja­rzył z „ana­chro­nicz­ną in­wa­gi­na­cją” ;) Przy­znam, że weird to nie­ko­niecz­nie moje re­wi­ry (choć nie od­wa­żył­bym się tak ka­te­go­rycz­nie okre­ślić jego gra­nic i za­ło­żeń), ale będę się bro­nił, że wśród do­zwo­lo­nych w re­gu­la­mi­nie ga­tun­ków jest też ale­go­ria ;)

 

Asy­lum – zga­dzam się! Ża­chwy są super!

 

Bel­la­trix – mi też ta hi­sto­ria coś przy­po­mi­na. Nawet ko­ja­rzą mi się kon­kret­ne na­zwi­ska osób pu­blicz­nych ;)

Hmm, Bello, mi przy­po­mniał się flet i Asi­mov opi­su­ją­cy wy­da­rze­nia w po­szu­ki­wa­niu Ziemi, chyba to było w ukła­dzie Alfa Cen­tau­ri (dwie gwiaz­dy oczy­wi­ste i ka­rzeł, ale Asi­mov, wtedy chyba jesz­cze, tego nie wie­dział jesz­cze). Cykl Fun­da­cja.

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Na­pi­szę krót­ko:

Co­kol­wiek stało się z bo­ha­te­rem, to wy­glą­da na to, że umarł szczę­śli­wy.

Wcią­gnę­ło i swoim kli­ma­tem i ję­zy­kiem.

Jeśli komuś się wy­da­je, że mnie tu nie ma, to spie­szę po­wia­do­mić, że mu się wy­da­je.

Bar­dzo do­brze się czy­ta­ło. Fakt, tekst jest dość prze­wi­dy­wal­ny, cho­ciaż ja cały czas mia­łam na­dzie­ję, że pój­dzie to może w innym kie­run­ku. Po­do­ba­ła mi się ta “scena”, kiedy facet leży przy oknie. Nie po­trze­bo­wa­łeś wielu słów, żeby przed­sta­wić czy­tel­ni­ko­wi tę oso­bi­stość i hi­sto­rię zna­jo­mo­ści z dziew­czy­ną. Lubię takie za­gęsz­czo­ne tek­sty. 

– Rozum – po­pra­wia się, po an­giel­sku. – Rozum wiel­kiej ża­chwy.

a póź­niej

Masa jest tłu­sta i bez smaku, prze­ły­kam ją, tłu­miąc mdło­ści.

Prze­szły mnie au­ten­tycz­ne ciar­ki.

 

Nie chcę spoj­lo­wać, ale czy do­brze ro­zu­miem, że pod ko­niec bo­ha­ter staje się “wiel­ką ża­chwą” – jedną z wielu ko­lej­nych? Tłu­ma­czy­ło­by to, skąd Devi tak bie­gle włada an­giel­skim (i nie tylko an­giel­skim).

Po­dej­rze­nia mia­łem od chwi­li, gdy ogło­szo­no, że bo­ha­ter ma być “głów­nym go­ściem” pod­czas świę­ta (w trak­cie któ­re­go kon­su­mo­wa­no po­przed­nią “wiel­ką ża­chwę”, czy ra­czej jej, ekhm, “rozum”).

Pew­nie nad­in­ter­pre­tu­ję. Lubię ma­ka­brycz­ne za­krę­ty w sie­lan­kach, może dla­te­go.

Tak czy siak, świet­ne opko.

Po­zdra­wiam

— Nie cmyka! Mó­wi­łem, że nie ma zębów.

Kil­l­man – dzię­ki za dobre słowo. Wiesz, gdyby wszyst­ko było jed­no­znacz­ne, nie by­ło­by to ani tro­chę weird. De­kon­struk­cja ko­lo­nia­li­zmu, po­wia­dasz? My­śla­łem ra­czej o sa­ty­rze na kry­zys wieku śred­nie­go, ale lubię, kiedy Czy­tel­ni­cy od­kry­wa­ją nowe moż­li­wo­ści in­ter­pre­ta­cji go­to­we­go już tek­stu ;)

 

Fi­zy­k111 – jak śpie­wał My­slo­witz: „Nie bez bólu i nie w domu, nie chcę szyb­ko i nie chcę młodo, nie szczę­śli­wie i wśród bli­skich, chciał­bym umrzeć z mi­ło­ści”.

 

Sara Win­ter – dzię­ki!

 

Pa­ra­dust – myślę, że mo­żesz mieć rację. Nie byłby to od­osob­nio­ny przy­pa­dek w tych oko­li­cach: https://pl.wikipedia.org/wiki/Fore

Ło, matko, ja z mi­ło­ści nie chcia­ła­bym umrzeć. Co to, to nie! Nie przez te hor­mo­ny, chyba że to efekt oxy­to­cy­ny. xd

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Fak­tycz­nie ten frag­ment może być nieco nie­ja­sny, ale wy­ni­ka to z faktu, że chcia­łem, aby bo­ha­ter na po­cząt­ku bu­do­wał skom­pli­ko­wa­ne zda­nia, a w miarę roz­wo­ju hi­sto­rii re­du­ko­wał swoje wy­po­wie­dzi, tak in­te­lek­tu­al­nie, jak i emo­cjo­nal­nie (vide Al­ger­non).

Wiesz, mam po­dob­ny motyw w swoim opo­wia­da­niu, które wła­śnie skoń­czy­łem. Nie iden­tycz­ny, ale po­dob­ny, a mówię o tym na wszel­ki wy­pa­dek, żebyś nie po­my­ślał, że po cham­sku ukra­dłem motyw.

Co do nie­ja­sne­go po­cząt­ku – cho­dzi o to, ze bo­ha­ter jest tam służ­bo­wo, ale za­czy­na się za­cho­wy­wać, jakby był na dar­mo­wych wcza­sach

Ro­zu­miem, tak też po chwi­li na­my­słu po­my­śla­łem, ale chcia­łem się upew­nić.

No i wszyst­ko jasne. Szcze­gól­nie z tymi prio­na­mi :)

— Nie cmyka! Mó­wi­łem, że nie ma zębów.

Witaj, Co­bol­dzie!

 

Tu cho­chlik jakiś:

Kiedy po­ja­wia się przy­pływ, morze wpu­kla na się na kil­ka­dzie­siąt me­trów w głąb lądu.

Za­czą­łem od go­oglo­wa­nia czym jest ża­chwa. Skoro po­ja­wi­ła się w ty­tu­le i już na po­cząt­ku po­świę­casz jej tyle miej­sca, to li­czy­łem się z tym, że bę­dzie ważna dla fa­bu­ły. I się nie po­my­li­łem, oka­za­ła się klu­czo­wa. Choć te naj­waż­niej­sze o niej in­for­ma­cje sam przy­to­człeś w trak­cie czy­ta­nia, to wcze­śniej­sze go­oglo­wa­nie tylko po­mo­gło szyb­ciej po­ła­pać się o co cho­dzi.

Fajne opo­wia­da­nie, do­mknię­te, z klam­rą, nie wróć, to pełna pętla. Dobry po­mysł, wy­ko­na­nie zacne, kilka razy uśmiech­nę­ło, raz się za­śmia­łem. Nic tu nie jest na siłę, wszyst­ko na­tu­ral­nie. Po­dej­rze­wam, że prze­my­ci­łeś cał­kiem słusz­ną por­cję wła­snych ży­cio­wych do­świad­czeń i ob­ser­wa­cji.

Je­stem ukon­ten­to­wa­ny z lek­tu­ry, nie­do­po­wie­dze­nia, do­po­wia­da­ją się same i ukła­da­ją w pełną hi­sto­rię, i to za­pę­tlo­ną :-)

 

Po­zdra­wiam!

 

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Witaj, My­tri­xie!

 

Tu cho­chlik jakiś

czemu?

 

Po­dej­rze­wam, że prze­my­ci­łeś cał­kiem słusz­ną por­cję wła­snych ży­cio­wych do­świad­czeń

czemu?! ;)

 

Pierw­sze "na" nie jest zbęd­ne? ;>

 

Czemu? Tak jakoś, ten staż, sam wiesz…

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Pierw­sze "na" nie jest zbęd­ne? ;>

Prze­czy­ta­łem to zda­nie pew­nie ze 20 razy przed pu­bli­ka­cją i ko­lej­ne 10 po tym jak wska­za­łeś mi błąd pal­cem i nadal nie wi­dzia­łem tego nad­pro­gra­mo­we­go “na”.

Za­praw­dę ża­chwie­ję.

Dzię­ki!

Nie sądzę, byś ża­chwiał, chyba że masz jakiś na­mięt­ny ro­mans.

To cho­chlik z sortu tych wred­nych, gdy znamy zda­nie na pa­mięć, optycz­nie wy­glą­da do­brze i niby je czy­ta­my, a jed­nak nie czy­ta­my, tro­chę tak jak z perz­sa­twia­ne­im lietr ;-)

Zważ, że nikt tego nie wy­punk­to­wał, a ja tylko dla­te­go, że zo­sta­łem za­sko­czo­ny cza­sow­ni­kiem “wpu­klać się” i go li­te­ro­wa­łem, by upew­nić się, czy do­brze czy­tam :D Tzn. jego zna­cze­nie nie było mi ta­jem­ni­cą, tylko nie wi­dzia­łem, by ktoś sto­so­wał, a ładne.

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Fajne, po­do­ba­ło mi się :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Gdy za­czy­na­łem czy­tać, po­my­śla­łem sobie, że nic nie na­pi­szę, jeśli mi się nie spodo­ba. I teraz w sumie też nie muszę nic pisać, bo wiesz, że mi się po­do­ba­ło.

Za to nie po­do­ba­ło mi się, że wpa­dłeś do bi­blio­te­ki bo­daj­że bez jed­ne­go ko­men­ta­rza, choć wiem, że to nie­za­leż­ne od Cie­bie.

Twój, już chyba stały, no­stal­gicz­ny na­strój i kli­mat opo­wia­dań jest tutaj na od­po­wied­nim dla mnie po­zio­mie. Wpro­wa­dzasz w pierw­szych frag­men­tach tro­chę cie­ka­wo­stek, tro­chę opisu kra­jo­bra­zu, bu­du­jesz od­po­wied­nią sce­ne­rię, więc gdy roz­wi­ja się po­wol­na akcja, wszyst­ko razem do­brze się kom­po­nu­je. Nie można nie do­ce­nić uroku, jaki nie­sie ze sobą Twoja opo­wieść. Za­bra­kło mi tylko bar­dziej ja­snej od­po­wie­dzi, jeśli w ogóle była, w jakim celu?

Cho­ciaż dla mnie, wraż­liw­ca, fakty i wy­ja­śnie­nia są naj­czę­ściej spra­wą dru­go­rzęd­ną. 

 

Zja­dłem i na­tych­miast, he, he, na­bra­łem ocho­ty na dal­sze za­ba­wy.

Takie rze­czy Ci po gło­wie cho­dzą… No, teraz przy Ko­ro­nie i do­mo­wym za­le­ga­niu, to sce­na­riusz tak do­god­ny do re­ali­za­cji, jaki już nigdy chyba nie bę­dzie. ;)

Po­zdra­wiam.

 

Bar­dzo wcią­ga­ją­ca hi­sto­ria, niby no­wo­cze­sna, ale trosz­kę też ba­śnio­wa i to nie­do­okre­ślo­ne za­koń­cze­nie też zde­cy­do­wa­nie na plus. Po­nad­to opisy od­da­ją bar­dzo do­brze in­do­ne­zyj­skie kli­ma­ty. Byłeś tam też? Bo opis jest na­praw­dę żywy i cie­ka­wie zbu­do­wa­ny.

Je­dy­ne co na mały minus, to chyba tro­chę pła­ska mo­ty­wa­cja głów­ne­go bo­ha­te­ra, ale w sumie współ­gra to z tym jak go nam przed­sta­wi­łeś, więc może tak miało być, żeby fa­bu­ła była zgra­na i za­mknę­ła się w klam­rę. I oczy­wi­ście morał hi­sto­rii też bar­dzo udany.

Dar­con:

Gdy za­czy­na­łem czy­tać, po­my­śla­łem sobie, że nic nie na­pi­szę, jeśli mi się nie spodo­ba.

O, nie, nie, Darcy. Tak się nie ba­wi­my. Czy­tasz? Budzi re­flek­sje? Ko­men­tu­jesz!

Trza mieć jaja ;)

 

Za to nie po­do­ba­ło mi się, że wpa­dłeś do bi­blio­te­ki bo­daj­że bez jed­ne­go ko­men­ta­rza

Też do dzi­siaj nie wiem, jak in­ter­pre­to­wać ten hap­pe­ning.

 

Takie rze­czy Ci po gło­wie cho­dzą

Autor tylko daje tekst, sko­ja­rze­nia są już po stro­nie czy­tel­ni­ka. Ale masz rację – osta­tecz­nie

prze­wi­du­ję mam na­dzie­ję na boom de­mo­gra­ficz­ny.

 

Oidrin:

Byłeś tam też?

nie, ale to po­dej­rze­nie to jeden z naj­pięk­niej­szych kom­ple­men­tów li­te­rac­kich, jakie otrzy­ma­łem :)

Ład­nie na­pi­sa­ne, z cie­ka­wym po­my­słem i takim faj­nym, nie­na­chal­nym ele­men­tem re­flek­syj­nym.

Po­zdro­wił i po­szedł. :)

Sa­mo­zwań­czy Lotny Dy­żur­ny-Par­ty­zant; Nie­ofi­cjal­ny czło­nek sto­wa­rzy­sze­nia Mal­kon­ten­tów i Hi­po­chon­dry­ków

Na dru­gie “the” dałem się zła­pać :-)

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Co­bol­dzie, nie­wie­le no­we­go dodam do uwag przed­pi­ś­ców. Naj­cel­niej moje od­czu­cia co do lek­tu­ry opi­sa­li już Chro­ści­sko i Gra­vel. Tekst jest pięk­ny w for­mie, po pro­stu pły­nie i czyta się go z przy­jem­no­ścią. Jest nie­ste­ty rów­no­cze­śnie prze­wi­dy­wal­ny a ocze­ki­wa­nie fan­ta­sty­ki wy­pie­ra eg­zo­ty­ka. Hmm… pięk­nie na­pi­sa­na lekka hi­sto­ria, która na progu wio­sny przy­no­si wię­cej słoń­ca.

No i do­wie­dzia­łam się cze­goś, czy­ta­jąc fan­ta­sty­kę. My­śla­łam, że sobie te ża­chwy wy­my­śli­łeś, a oka­zu­je się, że to naj­praw­dziw­sze stwo­rze­nie i to tak dziw­ne, że w sam raz na­da­je się na in­spi­ra­cję do opo­wia­da­nia weird fic­tion. 

Wy­szło Ci to świet­nie, ale nie będę po­wta­rzać tego, co już wszy­scy przede mną na­pi­sa­li. 

Po­zo­sta­je mi po­dzię­ko­wać za wrzu­ce­nie opo­wia­da­nia na por­tal, bo lek­tu­ra była dla mnie praw­dzi­wą przy­jem­no­ścią!

To­mor­row, and to­mor­row, and to­mor­row, Cre­eps in this petty pace from day to day, To the last syl­la­ble of re­cor­ded time; And all our yester­days have li­gh­ted fools The way to dusty death.

dzie­gieć 

(1.1) ciem­no­bru­nat­na, gęsta ciecz otrzy­my­wa­na w pro­ce­sie su­chej de­sty­la­cji drew­na o in­ten­syw­nym za­pa­chu, ma­ją­ca wła­ści­wo­ści grzy­bo­bój­cze i an­ty­sep­tycz­ne, daw­niej uży­wa­na także do im­pre­gna­cji płót­na i skóry, uszczel­nia­nia be­czek, itp

 

Kurde, tro­chę trud­no uwie­rzyć – cią­gle ktoś znika na wy­spie i cią­gle wy­sy­ła­ją tam ludzi.

 

Nagła po­pra­wa an­giel­skie­go wy­ni­ka­ła z po­stę­pu­ją­cej de­ge­ne­ra­cji fa­ce­ta? Jak tak, to za­czę­ła się ona przed zje­dze­niem żu­chwy – jasne, nie ma żad­ne­go po­wo­du, żeby po­ja­wia­ła się przed, ale tam się aż prosi o ciąg przy­czy­no­wo-skut­ko­wy – i teraz za­czy­nam my­śleć, co on do­sta­wał wcze­śniej do je­dze­nia…

Z wy­glą­du obrzy­dli­we – gdy­bym był młod­szy, miał­bym od razu jed­no­znacz­ne sko­ja­rze­nia – po przy­rzą­dze­niu oka­zu­ją się dość smacz­ne, tro­chę po­dob­ne do kal­ma­rów, choć de­li­kat­niej­sze.

Naj­pierw pod­nio­sło mi się ci­śnie­nie, potem spraw­dzi­łam jak to wy­glą­da i ci­śnie­nie opa­dło, ale tylko tro­chę.

 

Chyba zbyt sub­tel­nie to na­pi­sa­łeś – albo to ja przed czy­ta­niem tek­stu wie­dzia­łam zbyt mało?

I would pre­fer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/

Bar­dzo cie­ka­wy tekst w stylu kla­sycz­nych opo­wie­ści weird fic­tion, nar­ra­cja nie­spiesz­nie pły­nie przez wy­da­rze­nia – z po­cząt­ku może się wy­da­wać, że nic się nie zmie­nia w tym tro­pi­kal­nym raju, ale frag­ment za frag­men­tem tekst bu­du­je nie­po­kój, aż do za­koń­cze­nia, które za­wie­ra do­kład­nie to, co po­win­no.

Mógł­by z tego być od­ci­nek Gę­siej Skór­ki. ;) 

Spo­koj­nie. Tak na­praw­dę mnie tu nie ma.

CM – po­dzię­ko­wał (a re­flek­sją się ucie­szył).

 

Peter Bar­ton – dzię­ki! Co do prze­wi­dy­wal­no­ści, zgo­dzę się i nie zgo­dzę. Twist miał się tutaj bo­wiem za­wie­rać nie w samej fa­bu­le, tylko w spo­so­bie in­ter­pre­ta­cji hasła.

 

Ro­se­bel­le – nie zna­łaś żachw? A je­stem wię­cej niż pe­wien, że czy­ta­łaś dzie­ła przy­to­czo­nej prze­ze mnie w cy­ta­tach trój­ki au­to­rów ;)

 

Wy­bra­nietz – dzie­gieć spoko, dobry na łu­pież. Jeśli cho­dzi o do­pływ no­wych gości, to myślę, że świę­to, żeby było świę­tem, nie może się jed­nak zbyt czę­sto przy­da­rzać. Co do re­ak­cji ci­śnie­nio­wych – ża­chwy to duża gro­ma­da, można sobie wy­brać, co kto lubi. Frag­men­tu ko­men­ta­rza z an­giel­skim nie zro­zu­mia­łem ;(

Na­praw­dę my­śla­łam, że to jest zmy­ślo­ne xD Cy­ta­ty też! 

To­mor­row, and to­mor­row, and to­mor­row, Cre­eps in this petty pace from day to day, To the last syl­la­ble of re­cor­ded time; And all our yester­days have li­gh­ted fools The way to dusty death.

Z cy­ta­ta­mi spra­wa jest bar­dziej zło­żo­na ;)

Oj, nie chcia­łam wie­dzieć, że ich tyle. Teraz to już w ogóle nie wiem, jak in­ter­pre­to­wać. Nie ma ci­śnie­nia, ale jest tro­chę przy­kro.

Jak prę­dzej czy póź­niej przy więk­szo­ści Two­ich tek­stów.

 

Co do an­giel­skie­go, to pi­szesz:

Devi tro­chę mówi po an­giel­sku,

do­da­je czy­stą an­gielsz­czy­zną. Cią­gle za­po­mi­nam za­py­tać, gdzie się na­uczy­ła tego ję­zy­ka.

 

I czy ta nagła po­pra­wa an­giel­skie­go wy­ni­ka­ła z po­stę­pu­ją­cej de­ge­ne­ra­cji tego fa­ce­ta?

Jak tak, to za­czę­ła się ona przed zje­dze­niem świą­tecz­nej żu­chwy – nie musi być ciągu przy­czy­no­wo-skut­ko­we­go, choć to się samo na­rzu­ca – i teraz za­czy­nam za­sta­na­wiać się, co on do­sta­wał wcze­śniej do je­dze­nia…

 

że świę­to, żeby było świę­tem, nie może się jed­nak zbyt czę­sto przy­da­rzać.

naj­pierw ktoś go ob­ser­wo­wał z chat­ki, potem on ob­ser­wo­wał na­stęp­ne­go ko­chan­ka – to już wy­glą­da na trzech z rzędu ; )

 

 

I would pre­fer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/

I czy ta nagła po­pra­wa an­giel­skie­go wy­ni­ka­ła z po­stę­pu­ją­cej de­ge­ne­ra­cji tego fa­ce­ta?

Nie mia­łem ta­kie­go za­my­słu. Zda­nie, o któ­rym pi­szesz to po­je­dyn­cza, ste­reo­ty­po­wa fraza “Wszyst­ko bę­dzie do­brze”, którą Devi mogła mieć po pro­stu do­brze prze­ćwi­czo­ną. W dal­szej czę­ści od­zy­wa się po an­giel­sku tylko raz, uży­wa­jąc słowa “rozum” na okre­śle­nie mózgu, co świad­czy, że jed­nak nie jest wy­bit­ną lin­gwist­ką.

 

naj­pierw ktoś go ob­ser­wo­wał z chat­ki, potem on ob­ser­wo­wał na­stęp­ne­go ko­chan­ka – to już wy­glą­da na trzech z rzędu

ale nie wiemy, czy ten pierw­szy też był przy­by­szem z ze­wnątrz – że mogło być ina­czej su­ge­ru­je otwie­ra­ją­cy cytat.

 

Nie ma ci­śnie­nia, ale jest tro­chę przy­kro.

Jak prę­dzej czy póź­niej przy więk­szo­ści Two­ich tek­stów.

to ja już może zmilk­nę.

ad1 – to w takim razie ja to sobie nad­in­ter­pre­to­wa­łam (a do­szłam nawet do tego, że papka ze sper­my była!), bo nie uży­ła­bym okre­śle­nia “płyn­na” w wy­pad­ku, kiedy to jedna fraza ; )

 

ad2 – bo cu­dzo­ziem­cy le­piej sma­ku­ją? ; ) 

i jesz­cze jedno – su­ge­ru­jesz cy­klicz­ność, przez po­wią­za­nie tego z sinym księ­ży­cem, a ko­men­tarz wcze­śniej mó­wi­łeś, że świę­to nie może być zbyt czę­sto, bo nie jest wtedy świę­tem – ale to pew­nie za­le­ży od okre­su, jaki uzna się za zbyt czę­sto ;>

 

ad3 – nie zmil­kaj, tylko chodź na solo. wkrót­ce ;>

I would pre­fer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/

Na­praw­dę nie ro­zu­miem tych ca­łych za­chwy­tów. Tekst jest słaby, mdły. Nie­ste­ty czuję się oszu­ka­ny po prze­czy­ta­niu, gdyż wi­dzia­łem lep­sze tek­sty w po­cze­kal­ni, nie prze­no­szo­ne do bi­blio­te­ki. 

Prze­pra­szam, za kry­ty­kę. Może to po pro­stu nie moje kli­ma­ty, może nie­po­trzeb­nie za­su­ge­ro­wa­łem się ko­men­ta­rza­mi, że jest świet­ny i usia­dłem do tego z na­sta­wie­niem, że bę­dzie pe­tar­da. 

Słu­chaj, nie po­trak­tuj tego jako pod­wa­ża­nia Two­jej opi­nii, bo to _ab­so­lut­nie_ nie jest nic ta­kie­go, ale by­ła­bym na­praw­dę cie­ka­wa, gdy­byś odro­bi­nę roz­wi­nął tę uwagę, że tekst jest słaby i mdły? Masz ab­so­lut­nie prawo tak uwa­żać (i ab­so­lut­nie nie mu­sisz za kry­ty­kę prze­pra­szać!), ale ja bym chęt­nie wie­dzia­ła, o czym kon­kret­nie mó­wi­my. Fa­bu­le? Nar­ra­cji? Spo­so­bie opisu? Dawaj, może z tego być fajna dys­ku­sja!

ninedin.home.blog

Oczy­wi­ście ro­zu­miem, że nie pod­wa­żasz, że cie­ka­wo­ści chcesz do­wie­dzieć się cze­goś wię­cej, zatem roz­wi­nę swoją myśl. Uzna­łem ten tekst za mdły, ni­ja­ki głów­nie przez wzgląd na fa­bu­łę. Do tek­stu pod­cho­dzi­łem trzy­krot­nie, po­nie­waż wzią­łem sobie za punkt ho­no­ru prze­czy­tać wszyst­kie opo­wia­da­nia kon­kur­so­we. Za każ­dym razem od­py­cha­ło mnie to, że w tym tek­ście, nic się nie dzie­je. W mo­men­cie wiel­kiej uczty, już byłem pew­nym, kto bę­dzie ko­lej­nym da­niem. Jak ktoś słusz­nie za­uwa­żył, jest to motyw dość znany i już gdzieś czy­ta­ny/wi­dzia­ny. 

Do nar­ra­cji, jako pierw­szo oso­bo­wej nie mam za­strze­żeń, bar­dzo je lubię, bo po­zwa­la­ją le­piej zro­zu­mieć bo­ha­te­ra, to czym się kie­ru­je i w jaki spo­sób po­strze­ga świat. Po­wiedz­my, że to jest na plus.

Jeśli cho­dzi o opisy, to są na­praw­dę faj­nie, ale nie­wie­le wno­szą do sa­me­go opo­wia­da­nia. 

Tak jak wspo­mnia­łem, moja ocena po­dyk­to­wa­na jest też, tymi wszyst­ki­mi za­chwy­ta­mi, prze­czy­ta­łem dwa, trzy ko­men­ta­rze, więc zo­sta­wi­łem ten tekst na ko­niec, jako wi­sien­kę na tor­cie, ale nie­ste­ty, nie pest­ka sta­nę­ła mi w gar­dle. 

Yamir, wy­bacz, ale będę ostrzej­sza. W uza­sad­nie­niu widzę ogól­ni­ki, ale może je­stem zmę­czo­na i nie za­uwa­żam już głębi;)

tekst za mdły, ni­ja­ki głów­nie przez wzgląd na fa­bu­łę. Do tek­stu pod­cho­dzi­łem trzy­krot­nie, po­nie­waż wzią­łem sobie za punkt ho­no­ru prze­czy­tać wszyst­kie opo­wia­da­nia kon­kur­so­we. Za każ­dym razem od­py­cha­ło mnie to, że w tym tek­ście, nic się nie dzie­je. W mo­men­cie wiel­kiej uczty, już byłem pew­nym, kto bę­dzie ko­lej­nym da­niem. Jak ktoś słusz­nie za­uwa­żył, jest to motyw dość znany i już gdzieś czy­ta­ny/wi­dzia­ny. 

Do nar­ra­cji, jako pierw­szo oso­bo­wej nie mam za­strze­żeń, bar­dzo je lubię, bo po­zwa­la­ją le­piej zro­zu­mieć bo­ha­te­ra, to czym się kie­ru­je i w jaki spo­sób po­strze­ga świat. Po­wiedz­my, że to jest na plus.

Jeśli cho­dzi o opisy, to są na­praw­dę faj­nie, ale nie­wie­le wno­szą do sa­me­go opo­wia­da­nia. 

Tak jak wspo­mnia­łem, moja ocena po­dyk­to­wa­na jest też, tymi wszyst­ki­mi za­chwy­ta­mi, prze­czy­ta­łem dwa, trzy ko­men­ta­rze, więc zo­sta­wi­łem ten tekst na ko­niec, jako wi­sien­kę na tor­cie, ale nie­ste­ty, nie pest­ka sta­nę­ła mi w gar­dle. 

Pierw­sze wy­bol­do­wa­ne – nie­ja­sne. Spró­buj uści­ślić. Czego ocze­ki­wa­łeś – zje­dze­nia, re­al­ne­go wbi­cia na pal? Motyw znany, a skąd znasz, z czym się Tobie ko­ja­rzy, co my­ślisz, jak ro­zu­miesz to opko. W sumie czy­ta­my po to, aby… no wła­śnie po co?

Opisy nie wno­szą nic do opo­wia­da­nia? czyli gdyby to był Paryż, Zu­rich, Sin­ga­pur, Wyspy Ka­na­ryj­skie też nie mia­ło­by zna­cze­nia?

Ro­zu­miem, że nie po­do­ba Ci się, ale co i jak po­zo­sta­je w mocy. Nie­zro­zu­mia­łe jest dla mnie po­dyk­to­wa­nie oceny za­chwy­ta­mi, nie ko­men­tu­jesz sobą? nie­za­leż­nie?

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Nie no, prze­cież na­pi­sał jasno, że nie po­do­ba mu się fa­bu­ła, że za mało się dzie­je.

Nar­ra­cja i opisy mu się po­do­ba­ją, a “nie­wie­le wno­szą” chyba w sen­sie, że do akcji jako ta­kiej.

Myślę, że cho­dzi­ło mu o to, że po ko­men­ta­rzach spo­dzie­wał się nie wia­do­mo czego, więc się roz­cza­ro­wał.

 

No. Yamir jest nowy i po­wie­dzia­łam mu, że je­ste­ście mili, więc teraz czuję się od­po­wie­dzial­na.

 

Bo jakby co, pa­mię­taj­cie, mnie się po­do­ba­ło ;)

Przy­no­szę ra­dość :)

Asy­lum - nie pod­cho­dzę do tego, że je­steś ostrzej­sza. Ro­zu­miem, że Tobie tekst przy­padł do gustu i uwa­żasz za cie­ka­wy. Dla mnie bra­ku­je w tym tek­ście akcji. Tu nie cho­dzi o to, że chce skry­ty­ko­wać, dla skry­ty­ko­wa­nia. Dla mnie jest to trosz­kę jak ten film “śmierć w We­ne­cji” tylko za­miast o czło­wie­ku w łódce, mamy czło­wie­ka na plaży. Mnó­stwo opi­sów o wy­spie, bez więk­sze­go wpły­wu na fa­bu­łę, która w mojej opi­nii stoi w miej­scu do samej uczty. 

Zde­cy­do­wa­nie był­bym bar­dziej ukon­ten­to­wa­ny, gdyby na tej wy­spie coś się dzia­ło, gdyby wraz z miesz­kań­ca­mi prze­żył jakąś przy­go­dę za­koń­czo­ną ucztą i dalej zmie­nił się w wiel­ką ża­chwę. 

Co do mo­ty­wu, ko­ja­rzę po­dob­ną hi­sto­rię. Pró­bu­ję od­szu­kać ją w In­ter­ne­cie. Jeśli znaj­dę, dam znać. 

Jeśli cho­dzi o miej­sce akcji, uwa­żam, że jest to opo­wia­da­nie z ga­tun­ku fan­ta­sy, gdyby za­miast tych wysp, na­pi­sał o Ha­itii, Ha­wa­jach, czy ja­kiej­kol­wiek wy­my­ślo­nej wy­spie opo­wia­da­nie mo­gło­by le­cieć dalej. 

Co do za­chwy­tów i ko­men­ta­rzy, cho­dzi mi o to, że wy­bie­ra­jąc to opo­wia­da­nie, do prze­czy­ta­nia, już na star­cie się na­sta­wi­łem na coś faj­ne­go. Stąd ko­men­tu­jąc “sobą”, a nie za in­ny­mi wy­ra­zi­łem po­gląd, że się za­wio­dłem. 

Wy­bra­nietz – i tu nie­uchron­nie zbli­ża­my się do kon­tro­wer­syj­ne­go py­ta­nia: “Czym myślą fa­ce­ci?”. 

A co do księ­ży­ca – za­uważ, że nie cho­dzi o każą peł­nię, tylko o taką siną. Za­czy­nam się za­sta­na­wiać, czy “sina” nie zna­czy “bez­kr­wi­sta”. 

 

Yamir – Ale wiesz, że nie mam wpły­wu na gusta i ko­men­ta­rze Czy­tel­ni­ków? Chciał­bym Cię na­to­miast pro­sić o wska­za­nie tych pe­re­łek, utknię­tych w Po­cze­kal­ni – zo­ba­czę, może da się coś zro­bić ;)

P.S. “Śmierć w We­ne­cji”, wbrew obie­go­wej opi­nii, nie jest o fa­ce­cie w łódce. O fa­ce­cie w łódce jest “Stary czło­wiek i morze”. Cho­ciaż nie… on też nie jest o tym.

“Śmierć w We­ne­cji” to przede wszyst­kim opo­wia­da­nie To­ma­sza Manna, na pod­sta­wie któ­re­go po­wstał film. Jest to pięk­ne opo­wia­da­nie, nie­po­ko­ją­ce i pięk­nie zbu­do­wa­ne na mi­tycz­nym mo­ty­wie Erosa i Ta­na­to­sa. 

Oczy­wi­ście, masz prawo do swo­je­go gustu i ro­zu­miem, że takie tek­sty mogą Ci się nie po­do­bać, ale mu­sia­łam się wtrą­cić, bo to cytat z filmu “Chło­pa­ki nie pła­czą”, jak­kol­wiek za­baw­ny, jed­na­ko­woż nie do końca od­da­je treść tej hi­sto­rii. 

To­mor­row, and to­mor­row, and to­mor­row, Cre­eps in this petty pace from day to day, To the last syl­la­ble of re­cor­ded time; And all our yester­days have li­gh­ted fools The way to dusty death.

Co­bold – Oczy­wi­ście, że nie masz. Prze­pra­szam, jeśli Cię ura­zi­łem. Po nocy uwa­żam, że ko­men­tarz był za ostry. Fa­bu­ła mnie nie po­rwa­ła i może tyle by wy­star­czy­ło w ko­men­ta­rzu. Nie po­trzeb­ne były ty wy­nio­słe oskar­ża­ją­ce słowa. Poza ne­ga­ty­wa­mi, mógł­bym dodać ja­kieś po­zy­ty­wy, jak na przy­kład nar­ra­cję pierw­szo oso­bo­wą, która spra­wia, że mimo wszyst­ko le­piej po­zna­je­my bo­ha­te­ra. Jeśli cho­dzi o opo­wia­da­nie, mogę od razu za­rzu­cić link: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/24171

 

Ro­se­bel­le – Dzię­ku­ję za uświa­do­mie­nie, nie mia­łem o tym po­ję­cia. Cho­dzi­ło mi , o to, jak słusz­nie za­uwa­ży­łaś o cytat z filmu. Mo­głem to do­pi­sać, by nie było nie­po­ro­zu­mień. Po­sta­ram się z cza­sem wy­ra­żać bar­dziej pre­cy­zyj­nie. 

 

Yamir, tro­chę wczo­raj na Cie­bie “na­pa­dłam”, nie­po­trzeb­nie. Chcę się zre­ha­bi­li­to­wać wink i au­ten­tycz­nie je­stem cie­ka­wa, jak byś ode­brał pewne opo­wia­da­nia. Nie mia­łam wczo­raj swo­bod­ne­go do­stę­pu do ksią­żek, więc wzię­łam do ręki pe­wien sta­roć. Cie­niut­ki, za­wie­ra­ją­cy pięć opek Mroż­ka – “Mo­ni­za Cla­vier”. Ode­rwać się nie mo­głam. Ka­pi­tal­ne, a każde inne, lekko we­ir­do­we jak by dzi­siaj po­wie­dzia­no. Jedno z nich nawet scfi – “We­se­le w Ato­mi­cach”. Ależ on (Mro­żek) po­tra­fił pisać.

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Asy­lum – obie­cu­ję się po­chy­lić nad lek­tu­rą, jak tylko skoń­czę książ­kę Re­mi­giu­sza Mroza (pierw­sza, po którą się­gną­łem tego au­to­ra i wy­da­je się na­praw­dę fajna ;) ). Opi­nię prze­ślę Ci już w pry­wat­nej wia­do­mo­ści, by nie spa­mo­wać nie po­trzeb­nie pod tek­stem. Nie przej­muj się wczo­raj, nie ode­bra­łem tego jako “napad”, zwy­czaj­na wy­mia­na po­glą­dów, bez wul­ga­ry­zmów, więc ok. 

Yamir – nie ma po­wo­du, żebym czuł się ob­ra­żo­ny. W swo­ich ko­men­ta­rzach na­pi­sa­łeś wię­cej o sobie, o swoim gu­ście, niż o moim opo­wia­da­niu. Mają na­to­miast rację Ni­ne­din i Asy­lum – warto pró­bo­wać do­kład­niej ana­li­zo­wać i na­zy­wać od­czu­cia w sto­sun­ku do tek­stów in­nych au­to­rów, to po­ma­ga wy­pra­co­wać wła­sną drogę.

Prze­czy­ta­ne z przy­jem­no­ścią. Fajny kli­mat – niby to raj­skie wyspy, wa­ka­cje, sło­necz­ko do opa­la­nia i "no­sa­cze pol­skie" na drze­wach… a jed­nak owo sło­necz­ko, jakoś tak, coraz bar­dziej przy­ga­sa­ło i przy­ga­sa­ło…

Nie prze­dłu­ża­jąc – udane opo­wia­da­nie.

Dobry wie­czór. Świet­ne opo­wia­da­nie. Raj­ska at­mos­fe­ra z po­wo­luś­ku wpla­ta­nym w nią lek­kim nie­po­ko­jem spodo­ba­ły mi się nie­zmier­nie. Prze­zie­ra tu jesz­cze ta słod­ka tę­sk­no­ta za pro­stym ży­ciem, “pier­dol­nię­ciem (prze­pra­szam) wszyst­kie­go i wy­je­cha­niem w Biesz­cza­dy”. No bar­dzo fajne, sza­cu­ne­czek, co­bol­dzie. 

Dobre. Na­praw­dę dobre. Czło­wiek jako ża­chwa, która, bu­du­jąc stre­fę kom­for­tu zmie­nia się w gu­mo­wa­ty worek nie­zdol­ny do ni­cze­go poza za­spo­ka­ja­niem naj­bar­dziej pod­sta­wo­wych po­trzeb. De­ge­ne­ra­cja funk­cji umy­sło­wych… i na ko­niec po­żar­cie w do­rocz­nym ry­tu­ale, jak fe­ty­szo­wi wład­cy w “Zło­tej Ga­łę­zi” Fra­ze­ra. Bar­dzo dobre, choć zro­bił­bym ina­czej ;-)

No i ta fi­na­ło­wa trans­for­ma­cja ty­tu­łu książ­ki Sack­sa “Męż­czy­zna, który po­my­lił swoją żonę z ka­pe­lu­szem” – śmie­chłem gło­śno :)

So­lid­ne warsz­ta­to­wo – ale to u cie­bie stan­dard :-) Co cie­ka­we, choć dość zna­cza­co różni się od tych tek­sów an­tro­po­lo­gicz­nych, które znam, to jed­nak jakoś in­tu­icyj­nie się z nimi ko­ja­rzy (i nie, nie tylko na­wią­za­niem do "Życia sek­su­al­ne­go diz­kich" ;-) ). Zresz­tą w sumie nawet motyw prze­wod­ni jest cie­ka­wym na­wią­za­niem do koła życia.

Choć przez część tek­stu czu­łem, że "nie moja bajka", to jed­nak lek­tu­ra sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ca. Co praw­da mam wra­że­nie, że przy­da­ło­by się tro­chę bar­dziej "na­ma­lo­wać sło­wa­mi" tę nie­uchwyt­ną magię, ale to bar­dzo su­biek­tyw­ne.

Ach, jesz­cze jedna cie­ka­wost­ka. W jed­nej ze scen mia­łem luźne sko­ja­rze­nie z "Wężem i tęczą" (fil­mem, książ­ki nie czy­ta­łem). Niby kom­plet­nie o czym innym, niby vo­odoo w tle, a jed­nak. Znasz?

Mitr – dzię­ki! No­sa­cze wpa­dły przy­pad­ko­wo, kiedy za­czą­łem się za­sta­na­wiać, co żyje w tej sun­daj­skiej dżun­gli ;) W ogóle miej­sce akcji wy­bra­łem na chy­bił-tra­fił, a to bar­dzo in­spi­ru­ją­ca oko­li­ca – kuru, homo flo­re­sien­sis i Tam­bo­ra.

Ło­siot – jeśli udało się uzy­skać efekt nie­po­ko­ju po­wo­li nisz­czą­ce­go idyl­lę, to jest wła­śnie to, o co mi cho­dzi­ło :)

Altti – dzię­ki za dobre słowo. Ja też pew­nie zro­bił­bym tro­chę ina­czej, gdyby nie wy­mo­gi kon­kur­su i hasła. Sko­ja­rze­nie z Fra­ze­rem – nie­za­słu­że­nie no­bi­li­tu­ją­ce.

Wilku – to in­tu­icyj­ne sko­ja­rze­nie z tek­sta­mi an­tro­po­lo­gicz­ny­mi wy­ni­ka pew­nie z sa­mych oko­licz­no­ści – nar­ra­cja Eu­ro­pej­czy­ka po­śród Ob­cych. A że mój bo­ha­ter to jed­nak pro­fan i z lekka po­gar­dli­wie zdy­stan­so­wa­ny, to i jego prze­kaz różni się od ofi­cjal­nych tek­stów kul­tu­ry. “Węża i tęczy” nie oglą­da­łem, ale Pul­l­man by mi tutaj pa­so­wał.

Miej­sco­wi nie zwra­ca­ją na hałas uwagi, dla nich to od­gło­sy na­tu­ral­ne jak klak­so­ny sa­mo­cho­dów czy szum kli­ma­ty­za­cji.

Czy­ta­jąc o lu­dzie świę­tu­ją­cym je­dze­nie wiel­kiej ża­chwy nie od­no­si się ra­czej wra­że­nia, że klak­so­ny i szum kli­ma­ty­za­cji to dla nich na­tu­ral­ne od­gło­sy, a tak by wy­ni­ka­ło z kon­tek­stu.

 

Nie­mniej bar­dzo wcią­ga­ją­ce. Plus świet­nie na­pi­sa­ne. Do­brze się czy­ta­ło smiley

Spo­dzie­waj się nie­spo­dzie­wa­ne­go

Dzię­ki, NaNa.

 

a tak by wy­ni­ka­ło z kon­tek­stu.

Wy­ni­ka­ło by, gdy­bym na­pi­sał np. “rów­nie na­tu­ral­ne jak”. Ale nie na­pi­sa­łem.

Do­brze, niech bę­dzie, zwra­cam honor :)

Spo­dzie­waj się nie­spo­dzie­wa­ne­go

Gęsty tekst. Z jed­nej stro­ny fak­tycz­nie, nie prze­sa­dzasz ze zbęd­ny­mi sło­wa­mi. Z dru­giej – bo­ga­ty w na­wią­za­nia. O kuru nie po­my­śla­łam, zresz­tą, za słaba je­stem z geo­gra­fii, żeby ko­ja­rzyć takie miej­sca.

Fa­bu­ła słab­sza. To ko­lej­ny wa­riant hi­sto­ryj­ki “czło­wiek za­cho­du przy­jeż­dża do dzi­ku­sów i z po­błaż­li­wą wyż­szo­ścią pa­trzy na ich ry­tu­ały re­li­gij­ne, do­pó­ki nie sta­nie się ich ofia­rą”. To chyba po­pu­lar­ny w nauce nurt.

Na plus wa­lo­ry edu­ka­cyj­ne – nie wie­dzia­łam o ża­chwach. Ale jakoś tak mi się sko­ja­rzy­ły z bo­nel­lią zie­lo­ną.

Ład­nie po­ka­za­ny świat.

In­te­re­su­ją­ca forma. Cy­ta­ty z ksią­żek dużo dają. Szcze­gól­nie za­padł mi w pa­mięć ten pierw­szy, o nie­spo­ty­ka­niu mężów córek po­ła­wia­czy.

Je­stem na TAK, zna­czy.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Dzię­ki, Fin­kla! Zro­bi­łaś mi dzień.

Bo ja z kolei nie zna­łem Bo­nel­li ;)

No­bo­dy is per­fect. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Wła­śnie się zo­rien­to­wa­łam, że za­po­mnia­łam dodać ko­men­tarz – a no­mi­no­wa­łam już chwi­lę temu. Prze­pra­szam!

 

O za­le­tach tego tek­stu roz­wo­dzo­no się po­wy­żej, ja w ko­men­ta­rzu sku­pię się na tym, dla­cze­go po­sta­no­wi­łam no­mi­no­wać to opo­wia­da­nie.

Do pew­ne­go mo­men­tu akcja jest prze­wi­dy­wal­na, choć pięk­nie na­pi­sa­na i lek­tu­ra do­star­cza wiele przy­jem­no­ści. A potem po­ja­wia się aka­pit “tu nie cho­dzi o seks” i po­wiem szcze­rze, pod ko­niec zbie­ra­łam szczę­kę z pod­ło­gi. Każde zda­nie tak bar­dzo w punkt, uka­zu­ją­ce bo­ha­te­ra, uni­wer­sal­ność jego sy­tu­acji, każdy ele­ment skła­do­wy nie­sie mocny ła­du­nek emo­cjo­nal­ny. Nie dość, że par­sk­nę­łam śmie­chem, to jesz­cze udało ci się prze­obra­zić mokry sen star­sze­go pana w coś do bólu rze­czy­wi­ste­go. Choć od bycia czter­dzie­sto­let­nim fa­ce­tem wiele mnie dzie­li, we­szłam w buty nar­ra­to­ra jakby były szyte na miarę. I raz jesz­cze – ten cały aka­pit z ładną kla­mer­ką po pro­stu tęt­nił ży­ciem i od­zwier­cie­dlał rze­czy­wi­stość.

Przez całe opo­wia­da­nie sie­dzia­łam w gło­wie to u Devi, to u Nar­ra­to­ra, a oboje byli ludź­mi ży­wy­mi, praw­dzi­wy­mi i ta­ki­mi, któ­rzy nie­mal wy­cho­dzi­li z ekra­nu, ludź­mi, któ­rych się ro­zu­mie, a w okru­chach zdań widzi się sie­bie i swo­ich zna­jo­mych.

 

Nie sądzę, by to opo­wia­da­nie przy­nio­sło ci tyle kom­ple­men­tów co po­przed­nie – jest krót­kie, wy­ko­rzy­stu­je po­pu­lar­ny motyw, a weird to chyba nie twoje ka­lo­sze - ale moje serce pod­bi­łeś zej­ściem na zie­mię. Tym, że spro­wa­dzi­łeś pięk­ną, nie­mal­że eg­zal­to­wa­ną i tro­chę me­ta­fi­zycz­ną hi­sto­rię na­pi­sa­ną im­po­nu­ją­cym ję­zy­kiem do cze­goś rze­czy­wi­ste­go i bli­skie­go. 

www.instagram.com/mika.modrzynska.pisarka/

Dzię­ki, Kam, i Tobie – za miłe a szcze­re słowa!

Po­wtó­rzę jesz­cze raz: naj­bar­dziej ba­wi­łem się tutaj in­ter­pre­ta­cją hasła – to było klu­czo­we, stąd fa­bu­ła miała zna­cze­nie dru­go­rzęd­ne, a nawet po­win­na być stan­dar­do­wa, żeby puz­zel­ki w gło­wie Czy­tel­ni­ka gład­ko po­wska­ki­wa­ły na swoje miej­sca. Je­że­li mimo to uwa­ża­cie, że opo­wia­da­nie broni się li­te­rac­ko poza ra­ma­mi kon­kur­su, to bar­dzo się cie­szę. Bo tak po­win­no być, choć nie za­wsze to łatwo po­go­dzić.

 

 

Hm, moim zda­niem nie­pro­ste hasło sobie wy­bra­łeś, ale może dla­te­go je­stem pod jesz­cze więk­szym wra­ża­niem, jak do­sko­na­le sobie z nim po­ra­dzi­łeś :)

Jak to u Cie­bie świet­nie się czy­ta­ło, warsz­tat na bar­dzo wy­so­kim po­zio­mie. Poza tym dużo się z two­je­go tek­stu no­wych rze­czy do­wie­dzia­łam, za to do­dat­ko­wy plus. Jeśli cho­dzi o cy­ta­ty, uwia­ry­god­ni­ły opo­wia­da­nie i wzmoc­ni­ły jego prze­kaz.

Wy­jąt­ko­wo sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ca lek­tu­ra :)

Znalezione obrazy dla zapytania: eagle swimming

Bar­dzo przy­jem­nie czy­ta­ło się to opo­wia­da­nie :) Naj­bar­dziej po­do­ba­ła mi się zmia­na w nar­ra­cji, która pod­kre­śla prze­mia­nę bo­ha­te­ra. Z wielu myśli i opi­sów oto­cze­nia, na strzęp­ki świa­do­mo­ści, które po­ja­wia­ją się w coraz więk­szych od­stę­pach czasu. Dzię­ki temu przy­jem­nie pły­nie się wraz z opo­wie­ścią. 

Li­czy­łam jed­nak, że tekst bę­dzie miał tę samą nutę dziw­no­ści, którą ma pro­ces prze­mia­ny żachw (ale nie do końca to po­czu­łam i to ra­czej moja wina niż tek­stu).

Dzię­ki, Ka­sjo­pe­ja­ta­les!

Nie to nie Twoja wina, ani nie wina tek­stu. To za­wsze jest wina au­to­ra.

Faj­nie, że do­ce­ni­łaś ten za­bieg z na­ra­sta­ją­cą frag­men­ta­ry­za­cją i spły­ce­niem tek­stu. Od dawna wal­czę z po­ku­są przy­spie­sza­nia na fi­na­le, ale tutaj po­sta­no­wi­łem wła­śnie wy­ko­rzy­stać tę sła­bość ;)

O, a ja ozna­czy­łam jako “prze­czy­ta­ne” i nie sko­men­to­wa­łam. Co za nie­takt z mojej stro­ny.

Co­bol­dzie, nie po­wiem, żeby Córka po­ła­wia­cza żachw była twoim naj­wy­bit­niej­szym dzie­łem, ale opo­wia­da­nie jest na­praw­dę przy­zwo­ite. Widać tutaj przede wszyst­kim to, że pod­ją­łeś za­ba­wę ha­słem. Fa­bu­ła nie jest jakoś za­ska­ku­ją­ca, wy­na­gra­dza to na­to­miast pięk­na sce­ne­ria okra­szo­na opi­sa­mi oraz bo­ha­te­ro­wie z krwi i kości. Zmie­nia­ją­ca się z cza­sem nar­ra­cja wy­szła bar­dzo nie­po­ko­ją­co.

 

Sły­szę jak stoją wie­czo­rem przed chatą i gło­śno się śmie­ją. Nie widzę w tym nic śmiesz­ne­go.

A to na przy­kład, o. Jak to nie było nie­po­ko­ją­ce, to ja zgła­szam pro­test gdzie trze­ba.

 

Ogól­nie Córka to nie jest ty­po­we weird, ale może i le­piej, ileż można czy­tać pa­sti­szy dzieł Lo­ve­cra­fta.

Po­do­ba­ło się, zna­czy. 

 

Po­zdra­wiam!

Uży­wa­nie po­praw­nej pol­sz­czy­zny jest bar­dzo sek­sow­ne

Jak to nie było nie­po­ko­ją­ce, to ja zgła­szam pro­test gdzie trze­ba.

Dzię­ki, Sy! Bądź pod te­le­fo­nem w trze­ciej de­ka­dzie kwiet­nia ;)

Dzię­ki, Sy! Bądź pod te­le­fo­nem w trze­ciej de­ka­dzie kwiet­nia ;)

W razie ko­niecz­no­ści wy­ra­żę obu­rze­nie!

Uży­wa­nie po­praw­nej pol­sz­czy­zny jest bar­dzo sek­sow­ne

Czy­ta­łam i mia­łam wra­że­nie, że oglą­dam film przy­rod­ni­czy, trak­tu­ją­cy o życiu, zwy­cza­jach i ob­rzę­dach miesz­kań­ców eg­zo­tycz­nej wyspy. I muszę wy­znać, że byłam bar­dzo za­do­wo­lo­na, że tego „filmu” nie czy­ta­ła Kry­sty­na Czu­bów­na.

Dodam jesz­cze, że im dłu­żej bo­ha­ter opo­wia­dał o swoim po­by­cie na wy­spie, tym więk­sze­go na­bie­ra­łam prze­ko­na­nia, że prze­sta­je być wy­słan­ni­kiem biura po­dró­ży i staje się tym, czym… Ech, może wy­star­czy, że sma­ko­wa­ło mu to, co jadł.

Nie­zwy­kle zacna hi­sto­ria z od­po­wied­nią dawką eg­zo­ty­ki, ab­sur­du i do­brej ja­ko­ści hu­mo­ru, a to bar­dzo sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ca mie­szan­ka, że o po­rząd­nym wy­ko­na­niu nie wspo­mnę. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Ale jakże to, Reg? Ani kro­pecz­ki?

Skoro się tak do­ma­gasz, Co­bol­dzie, to pro­szę:

W wła­snym ję­zy­ku na­zy­wa­ją ża­chwy ma­ły­mi ludź­mi… –> Le­piej się czyta: We wła­snym ję­zy­ku na­zy­wa­ją ża­chwy ma­ły­mi ludź­mi

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

No, już mi ulży­ło, bo tro­chę to apo­ka­lip­tycz­nie wy­glą­da­ło ;)

Cie­szę się, że po­mo­głam Ci wró­cić do rów­no­wa­gi. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Po­do­ba­ło mi się, cho­ciaż nie wiem, co było w tym we­ir­do­we­go, ale nie znam się jesz­cze na tym ga­tun­ku, może dla­te­go. Czyli facet za­mie­nił się w ża­chwę? Tylko cie­ka­wi mnie, po co ona po­lu­je na fa­ce­tów, by za­mie­nić ich w ża­chwy, jakie ma z tego ko­rzy­ści? Może coś prze­oczy­łam, hmm…

Dzie­ki, So­na­to!

nie wiem, co było w tym we­ir­do­we­go

We­ir­do­wość nie jest w kon­kur­sie nie­zbęd­na. Cy­tu­jąc re­gu­la­min: “Tekst bio­rą­cy udział w kon­kur­sie musi na­le­żeć do ga­tun­ku sze­ro­ko ro­zu­mia­nej fan­ta­sty­ki, z pre­fe­ren­cją pod­ga­tun­ku weird, kon­cep­cji ab­sur­dal­nych, gro­te­sko­wych, sa­ty­rycz­nych oraz abs­trak­cyj­nych”.

 

Tylko cie­ka­wi mnie, po co ona po­lu­je na fa­ce­tów, by za­mie­nić ich w ża­chwy

To ja się pytam, pytam się ;)

 

 

War­stwa me­ta­fo­rycz­na tek­stu w moim od­czu­ciu jest bar­dzo dobra, cie­ka­wy, na­tu­ra­li­stycz­ny opis za­cho­wań ludz­kich po­przez przy­rów­na­nie do bar­dziej pry­mi­tyw­ne­go (ale czy na pewno?) ga­tun­ku speł­nił swą rolę nad­zwy­czaj do­brze. Cie­ka­wa jest rów­nież struk­tu­ra utwo­ru z wple­cio­ny­mi fał­szy­wy­mi cy­ta­ta­mi i przy­spie­sza­ją­cą nar­ra­cją w koń­ców­ce.

Weird jest tu dosyć sub­tel­ny. Samo opo­wia­da­nie, choć osa­dzo­ne w dość eg­zo­tycz­nych kli­ma­tach i mało zna­nej spo­łecz­no­ści, nie bar­dzo za­chwy­ca ory­gi­nal­no­ścią – po­wta­rza­ne są znane mo­ty­wy, tro­pi­kal­ny raj, femme fa­ta­le, dzi­wacz­ny afro­dy­zjak, “per­fect drug”, który spra­wia, że bo­ha­ter traci swoją toż­sa­mość. Ro­zu­miem, że to od­wzo­ro­wa­nie te­ma­tów miało peł­nić rolę ko­men­ta­rza, ale mam też wra­że­nie, że można było wy­ci­snąć z tego wię­cej, za­rów­no z za­pre­zen­to­wa­nej tu wizji czy nawet z sa­me­go hasła.

Trud­no nie po­rów­nać tutaj tego utwo­ru z “Ko­no­don­to­zą” Chro­ści­ska, które choć z po­zo­ru do­ty­ka­ją róż­nych spraw, to w isto­cie dla mnie są dość po­dob­ne. “Córka po­ła­wia­cza żachw” jest dla mnie lep­szym utwo­rem pod wzglę­dem ogól­no­li­te­rac­kim, “Ko­no­don­to­za” zaś w moim od­czu­ciu le­piej wpi­sa­ła się w gro­te­sko­wo-we­ir­do­we ramy, choć i przy tym aspek­cie mia­łem w tam­tym utwo­rze nieco za­strze­żeń. 

 

Su­ge­stie po­pra­wek:

 

 

Sie­dzę na schod­ku[-,] przed drzwia­mi swo­jej chaty i wy­sta­wiam twarz do słoń­ca.

 

Tutaj po­zbył­bym się prze­cin­ka, cho­ciaż jest to zmia­na ra­czej su­biek­tyw­na i od­no­si się do in­ten­cji zna­cze­nia. Je­że­li trak­tu­je­my in­for­ma­cję o tym, że bo­ha­ter sie­dział przed drzwia­my chaty, jako upodrzęd­nio­ną ko­mu­ni­ka­cyj­nie, to pier­wot­ny kształt zda­nia jest słusz­ny, dla mnie jed­nak takie se­kwen­cyj­ne po­da­wa­nie in­for­ma­cji jest dość dziw­ne, jakby su­ge­ro­wa­ło to, że naj­waż­niej­sze jest to, że bo­ha­ter sie­dzi na schod­ku, gdzie­kol­wiek by ten scho­dek nie był. Usu­nię­cie prze­cin­ka moim zda­niem spo­wo­du­je, iż czy­tel­nik od razu prze­twa­rza opis miej­sca jako ca­łość, bez za­sta­na­wia­nia się, który detal jest waż­niej­szy, co uła­twia od­biór.

 

Wię­cej o tym tutaj: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/interpunkcja-okolicznikow;14265.html 

 

Wy­so­ko[-,] nad plażą świe­ci księ­życ, wy­raź­nie nie­bie­ski

Nie po­sta­wił­bym tutaj prze­cin­ka, frazę “wy­so­ko nad plażą” po­trak­to­wał­bym jako jeden oko­licz­nik miej­sca, a nie dwa osob­ne.

 

 

Kiedy mu­zy­ka na chwi­lę cich­nie, pró­bu­ję wstać, ale Devi za­trzy­mu­je mnie na miej­scu.

Eko­no­mia ję­zy­ko­wa; wy­star­czy samo “Devi mnie za­trzy­mu­je”, tym samym zo­sta­nie usu­nię­te po­wta­rza­ją­ce się “na”.

 

Nie wiem[+,] jak się za­cho­wać.

 

Bez­oko­licz­nik pełni tu rolę orze­cze­nia, więc po­trzeb­ny jest prze­ci­nek:

 https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Przecinki-z-bezokolicznikiem;19439.html 

 

Morze, przy­cią­ga­ne przez siny księ­życ[+,] po­de­szło pra­wie pod sam próg chaty.

Bra­ku­ją­cy prze­ci­nek koń­czą­cy wtrą­ce­nie. Za­sta­na­wiam się też, czy “księ­życ” nie po­wi­nien być tutaj za­pi­sa­ny dużą li­te­rą. Mowa o przy­cią­ga­niu gra­wi­ta­cyj­nym wy­wo­łu­ją­cym pływy, więc w tym zda­niu Księ­życ jest przed­sta­wia­ny ra­czej jako obiekt astro­no­micz­ny, a nie tar­cza na nie­bie.

 

Wy­da­je mi się, że po­wi­nie­nem wie­dzieć[+,] kim ona jest.

Bra­ku­ją­cy prze­ci­nek przed zda­niem pod­rzęd­nym.

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Wic­ked, dzię­ki za pro­fe­sjo­nal­ny ko­men­tarz! Je­stem nie­odmien­nie pod wra­że­niem Two­ich umie­jęt­no­ści i chęt­nie bym jesz­cze kie­dyś pod­dał swój tekst Two­jej re­dak­cji. Więk­szość uwag przy­ją­łem i zre­ali­zo­wa­łem, zo­sta­wi­łem ten pierw­szy prze­ci­nek, bo taka in­to­na­cja na­da­je jed­nak zda­niu pew­ne­go kli­ma­tu oraz to “na miej­scu” bo, po­mi­mo po­wtó­rze­nia “na”, le­piej mi brzmi w ca­ło­ści.

 

mam też wra­że­nie, że można było wy­ci­snąć z tego wię­cej

O, na pewno ;) Dla­te­go wciąż jesz­cze piszę.

 

Żon­gler -

Jongleur des Universes (Queen – Innuendo) by Jean Grandville …

 

B a leprechaun ???????? | Stupid jokes, Funny adult memes, Funny jokes

A dla Cie­bie, Stn, ży­cze­nia zdro­wia!

I wza­jem­nie (i Twoim pod­opiecz­nym). Ja sobię radzę le­piej niż do­brze, więc od­da­je im – bo się przy­da. ;)

A, po­zdra­wiam rów­nież ko­chan­kę. ;)

A, po­zdra­wiam rów­nież ko­chan­kę. ;)

No tak, przez tę kwa­ran­tan­nę nie masz z nią in­ne­go kon­tak­tu ;)

Cha­pe­au bas. Teraz już ro­zu­miem, czemu Twoje pa­cjent­ki wolą iść do Cie­bie niż pę­dzić na cmen­tarz. Złote usta! ;)

@Co­bold

 

Je­stem nie­odmien­nie pod wra­że­niem Two­ich umie­jęt­no­ści i chęt­nie bym jesz­cze kie­dyś pod­dał swój tekst Two­jej re­dak­cji.

W Fan­ta­zma­tach pew­nie jesz­cze bę­dzie oka­zja, a gdy­byś chciał coś zbe­to­wać, to skrzyn­ka od­bior­cza stoi otwo­rem :) 

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

No tak, przez tę kwa­ran­tan­nę nie masz z nią in­ne­go kon­tak­tu ;)

Po­pła­ka­łam się ze śmie­chu :D

www.instagram.com/mika.modrzynska.pisarka/

Po­do­bał mi się spo­sób nar­ra­cji tego opo­wia­da­nia. Pły­nę­ło się z tek­stem bez­błęd­nie i spo­koj­nie. Dzię­ki temu ta trans­for­ma­cja, która ma miej­sce wy­da­je się na­tu­ral­na i w sumie bar­dzo na miej­scu. Może nawet w pew­nym mo­men­cie ocze­ki­wa­na. Za­miesz­czo­ne frag­men­ty do­da­ją re­ali­zmu.

Bar­dzo dobre opo­wia­da­nie. 

Tro­chę mi za­ję­ło za­bie­ra­nie się za kaf­ko­we tek­sty, ale nad­szedł ten mo­ment i wła­śnie ten jest pierw­szy do lek­tu­ry (oprócz zbe­to­wa­nych). 

W ko­men­ta­rzach po­sy­pa­ło się wiele słów. Tro­chę ich prze­czy­ta­łam, więc pew­nie się po­wtó­rzę z nie­któ­ry­mi. 

Pięk­ny, wy­wa­żo­ny styl to Twój znak roz­po­znaw­czy, co­bol­dzie. Cho­ciaż byś na­pi­sał naj­nud­niej­sze opo­wia­da­nie, na pewno je prze­czy­tam dla pięk­nie zło­żo­nych zdań. I jesz­cze będę za­chwy­co­na na ko­niec. Dość jasny był dla mnie prze­kaz o kry­zy­sie pana w śred­nim wieku i jakoś ten motyw, nie­zbyt mnie rusza. Pew­nie dla­te­go, że tego jest sporo, i młoda ko­chan­ka się po­ja­wi­ła w eg­zo­tycz­nym kraju. Temat jed­nak mocno eks­plo­ato­wa­ny i znany. Do tego, jakoś śred­nio mi pod­cho­dzi, że “biały czło­wiek” je­dzie do eg­zo­tycz­nych krain i tam od­kry­wa sie­bie, czy co tam jesz­cze może. Taki prze­kaz jest dla mnie do­mi­nu­ją­cy, więc je­stem mało prze­ko­na­na. Ale cho­le­ra, jak Ty pięk­nie pi­szesz.

Dzię­ku­ję, Edwar­dzie!

 

De­ir­driu, kła­niam się szar­manc­ko. To o czym mógł­bym na­pi­sać, żebyś była za­do­wo­lo­na nie tylko ze stylu?

Co­bol­dzie, masz już takie tek­sty na kon­cie. Nie mu­sisz mnie każ­dym za­do­wo­lić ;)

No do­brze, bę­dzie krót­ko. Obo­wiąz­ków co nie­mia­ra, a z tym lock­dow­nem i nie­cho­dze­niem do pracy, to jakoś tak jest, że czło­wiek wcale nie ma wię­cej czasu. Nie­lo­gicz­ne. Kurde, może to są wi­ru­sy dzia­ła­ją­ce w tan­de­mie; jeden ata­ku­je or­ga­nizm, a drugi jego lo­kal­ną cza­so­prze­strzeń. Dla­te­go to się tak roz­prze­strze­nia, mimo sto­so­wa­nia (po­zor­ne­go) dy­stan­su, środ­ków za­po­bie­gaw­czych… 

Okej do rze­czy, bo miało być krót­ko. 

Fa­bu­lar­nie jest bar­dzo pro­sto. To hi­sto­ria z ro­dza­ju tych, które się zna, które już się gdzieś czy­ta­ło/wi­dzia­ło/sły­sza­ło. Ale gdyby tak za­py­tać gdzie, to pa­mięć za­wo­dzi. Wła­ści­wie po­wi­nie­nem po­trak­to­wać to jako wadę, tę prze­wi­dy­wal­ność, ty­po­wość za­rów­no set­tin­gu, jak i bo­ha­te­ra, ale tak jakoś… nie bar­dzo je­stem w sta­nie (a może nie mam ocho­ty) wy­ta­czać ar­ty­le­rii kry­ty­ki prze­ciw­ko pro­sto­cie i oczy­wi­sto­ści za­ło­żeń fa­bu­lar­nych i tre­ści, bo je­stem nimi usa­tys­fak­cjo­no­wa­ny. Bo każdy ele­ment Two­je­go tek­stu pa­su­je do sie­bie i za­zę­bia się, jak w spraw­nej skrzy­ni bie­gów. Opo­wieść, bo­ha­ter, prze­kaz, treść, miej­sce – wszyst­ko ide­al­nie współ­gra. Hi­sto­ria zo­sta­ła opo­wie­dzia­na wła­snie takim sty­lem, jakim po­win­na – mięk­kim, nieco me­lan­cho­lij­nym, po­ły­sku­ją­cym pięk­ny­mi zda­nia­mi jak od­bla­ski słoń­ca tań­czą­ce na fa­lach. A na końcu każ­dej czę­ści trój­kąt­na płe­twa nie­po­ko­ju prze­ci­na spo­koj­ną toń. Tekst jest pełny, skoń­czo­ny, ni­cze­go nie bra­ku­je i nie mam wra­że­nia nad­mia­ru. Zna­ko­mi­ta ro­bo­ta. 

Jest to też, moim zda­niem, opo­wia­da­nie dla do­ro­słych, a ta­kich tutaj na por­ta­lu bra­ku­je. Nie cho­dzi mi o umiesz­cza­nie ja­kiejś sceny ero­tycz­nej – ta­kiej w tek­ście wła­ści­wie nie ma – ale na­są­cze­nie całej opo­wie­ści at­mos­fe­rą ero­ty­ki, sek­su­al­nym na­pię­ciem, które, choć sub­tel­ne, jest nie­zwy­kle istot­ne, bo tłu­ma­czy za­cho­wa­nie bo­ha­te­ra i to, co się z nim dzie­je. Tak spraw­nie to zro­bi­łeś, że nie­zwy­kle łatwo jest za­nu­rzyć się w kli­ma­cie tek­stu i dać mu się po­nieść, tak łatwo, że nawet scena kon­sump­cji "ro­zu­mu", nawet po tym, gdy już jasne staje się co to jest "wiel­ka ża­chwa", wy­da­je się bar­dziej zmy­sło­wa, niż obrzy­dli­wa. I mówię, że ta­kich tek­stów bra­ku­je, bo fla­ków, eks­kre­men­tów, krwi, mroku, pa­skud­ne­go bi­zar­ro i tym po­dob­nych na Fan­ta­sty­ce pełno, a po­rząd­nej ero­ty­ki, nawet tek­stów z po­rząd­nym ele­men­tem ero­tycz­nyn, to już nie bar­dzo. 

Wy­da­je mi się też, że o ile do­strze­że­nie tego co i dla­cze­go bo­ha­ter robi nie wy­ma­ga spe­cjal­nej prze­ni­kli­wo­ści ani spe­cy­ficz­nych wa­run­ków czy­tel­ni­ka, to jed­nak żeby w pełni "wejść w buty" po­sta­ci i zro­zu­mieć jej mo­ty­wy oraz to, że wła­ści­wie facet nie miał więk­sze­go wy­bo­ru, trze­ba być do­ro­słym (nie tylko męż­czy­zną). 

I jesz­cze jedno – umiesz­cze­nie ta­kich rze­czy to żaden no­wa­tor­ski po­mysł, ale sza­le­nie dobre są te uda­wa­ne cy­ta­ty, wple­cio­ne w fa­bu­łę. Nie dość, że bar­dzo pro­fe­sjo­nal­nie wy­ko­na­ne, to jesz­cze nie­zwy­kle celne. Zwłasz­cza ostat­ni. Ge­nial­ny. I prze­ra­ża­ją­cy. Bo widzę, że za­czy­nam wkra­czać w wiek ża­chwo­wy i po­wo­li tra­wię wła­sny mózg.

Praw­do­po­dob­nie dla­te­go od dwóch lat ni­cze­go nie na­pi­sa­łem :-) 

Okej, pod­su­mo­wu­jąc, bo miało być krót­ko:

O ile prze­wi­dy­wal­na i ty­po­wa fa­bu­ła – facet u po­cząt­ków wieku śred­nie­go, od­izo­lo­wa­ny od zwy­kłe­go życia w (po­zor­nym) raju, naj­pierw nieco cy­nicz­nie pod­cho­dzą­cy do eg­zo­ty­ki, bar­dzo szyb­ko daje się ocza­ro­wać i wpada w pu­łap­kę ko­bie­ty-mo­dlisz­ki, dru­ży­na spo­ty­ka­ją­ca się w karcz­mie… a nie, sorki, to ostat­nie to frag­ment in­ne­go ko­men­ta­rza… – może być mi­nu­sem, to jed­nak kom­plet­ność opo­wia­da­nia i per­fek­cyj­ne prze­ni­ka­nie się wszyst­kich jego ele­men­tów oraz zna­ko­mi­ty styl re­kom­pen­su­ją to z na­wiąz­ką. 

Dla­te­go musi być TAK. 

Po­zdra­wiam! 

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Do­brze, że było krót­ko, Thar­go­ne ;-)

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Taaa. A potem się dzi­wię, że nie wy­ra­biam się z ko­men­ta­rza­mi. 

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

A na końcu każ­dej czę­ści trój­kąt­na płe­twa nie­po­ko­ju prze­ci­na spo­koj­ną toń.

[no­tu­ję w ze­szy­cie: w przy­szłym roku tez gło­so­wać na Thar­go­ne (wy­ro­bio­ny gust, świet­ne ko­men­ta­rze) do Loży].

Tro­chę głu­pio zo­sta­wić opko no­mi­no­wa­ne do piór­ka z ko­men­ta­rzem typu: Cu­deń­ko Ci wy­szło. Wra­cam więc, żeby na­skro­bać parę słów wię­cej :)

Urze­kły mnie język i styl opka, to jest to, co lubię; nie­śpiesz­nie pły­ną­ca dobra hi­sto­ria. Za­czy­na się ste­reo­ty­po­wo: cy­wi­li­zo­wa­ny czło­wiek wśród dzi­ku­sów. Po­wo­lut­ku ta pa­ty­na cy­wi­li­za­cji się wy­cie­ra, a dzicy oka­zu­ją się cał­kiem in­te­li­gent­ni. Bo moim zda­niem to nie tylko opo­wieść o mo­dlisz­ce, czy femme fa­ta­le, a o stra­te­gii tu­byl­ców, któ­rzy umie­jęt­nie wy­ko­rzy­stu­ją zbla­zo­wa­nie, albo jak kto woli kry­zys wieku śred­nie­go przy­by­sza.

A jed­no­cze­śnie to opo­wieść o nas. Za szyb­ko pę­dzi­my i przez to zbyt wcze­śnie się wy­pa­la­my. Potem zo­sta­je już tylko po­szu­ki­wa­nie coraz no­wych pod­niet. Twój bo­ha­ter był w grun­cie rze­czy łatwą ofia­rą ;)

Opko jest prze­siąk­nię­te ero­ty­zmem, ale uży­łeś go bar­dzo sub­tel­nie.

Po­do­ba­ło mi się :)

 

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Praw­dę mó­wiąc je­stem dość roz­cza­ro­wa­ny. Spo­dzie­wa­łem się cze­goś, bo ja wiem, bar­dziej eks­cy­tu­ją­ce­go. Tym­cza­sem świę­to nie różni się spe­cjal­nie od in­nych tu­byl­czych ry­tu­ałów.

W tym frag­men­cie pod­mie­ni­ła­bym ostat­nie zda­nie na “Tym­cza­sem to opo­wia­da­nie nie różni się spe­cjal­nie od in­nych, które pre­zen­tu­je nam autor” ;)

 

To nie jest przy­ga­na – pi­szesz nie­zmien­nie bar­dzo spraw­nie, ładną prozą, ale jest to ko­lej­ny tekst, który przy całej wy­nie­sio­nej z lek­tu­ry przy­jem­no­ści es­te­tycz­nej nie budzi we mnie emo­cji, bra­ku­je mu “cze­goś”. To jest opo­wia­da­nie pu­bli­ko­wal­ne, na pewno jedno z le­piej wy­ko­na­nych w kon­kur­sie (choć we­ir­do­wość tu taka mało prze­ko­nu­ją­ca), ale jak dla mnie nie piór­ko­we. Nick au­to­ra to tro­chę za mało na wy­róż­nie­nie, od tego kon­kret­ne­go au­to­ra chcia­ła­bym na piór­ko cze­goś – no, nie wiem? Śmiel­sze­go? Nie oby­cza­jo­wo, ale li­te­rac­ko, ofkors.

http://altronapoleone.home.blog

trze­po­ta­nie pta­sich piór – ra­czej skrzy­deł

Sie­dzę na schod­ku, przed drzwia­mi swo­jej chaty – nie­po­trzeb­ny prze­ci­nek

 

Styl, który bar­dzo przy­padł mi do gustu. Treść rów­nież. Za­słu­żo­na bi­blio­te­ka.

Ale czy to opo­wia­da­nie wy­star­cza­ją­co dzi­wacz­ne, jak na wa­run­ki tego kon­kur­su?

Ir­ka­_Luz – dzię­ki za po­wtór­ny ko­men­tarz, choć ten o cu­deń­ku był moim zda­niem też wy­star­cza­ją­co me­ry­to­rycz­ny. ;)

 

 

Dra­ka­ina – 

nie różni się spe­cjal­nie od in­nych, które pre­zen­tu­je nam autor

Nick au­to­ra to tro­chę za mało

od tego kon­kret­ne­go au­to­ra chcia­ła­bym

A gdyby to było opo­wia­da­nie ano­ni­mo­we?

 

 

Tfur­ca – dzię­ki za ko­men­tarz! 

czy to opo­wia­da­nie wy­star­cza­ją­co dzi­wacz­ne, jak na wa­run­ki tego kon­kur­su?

Oto jest py­ta­nie! Ale, ad­ap­tu­jąc brzy­twę Fin­kli, czy po stresz­cze­niu do jed­ne­go zda­nia brzmi dziw­nie?

Ej! Nie ru­szaj brzy­twy Fin­kli, bo sobie krzyw­dę zro­bisz. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Niech zatem bę­dzie: tępa ży­le­ta co­bol­da.

tępa ży­le­ta co­bol­da. 

Brzmi, jakby ktoś ob­ra­żał mło­do­cia­ną ko­chan­kę Co­bol­da ;-) 

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

A gdyby to było opo­wia­da­nie ano­ni­mo­we?

To był oczy­wi­ście żart, a py­ta­nie jest cie­ka­we i bar­dzo trud­ne. Bo nie je­stem pewna, czy masz roz­po­zna­wal­ne łatwo ma­nie­ry­zmy, a sam wy­so­ki po­ziom wy­ko­na­nia pod każ­dym wzglę­dem to cecha tro­chę za mało dys­tynk­tyw­na ;)

Szcze­rze przy­znam: nie wiem, czy roz­po­zna­ła­bym Twoje opo­wia­da­nie, ale ja w ogóle nie je­stem dobra w takim roz­po­zna­wa­niu. Na­to­miast jak oce­ni­ła­bym ano­ni­mo­we? Jako bar­dzo so­lid­ne, dobre, na pewno ponad prze­cięt­ną – ale chyba jed­nak nie­piór­ko­we, bo zbyt mało tu tego cze­goś na efekt wow. Dla mnie piór­ko­we było “ro­śnię­cie wło­sów po śmier­ci”, bo efek­tem wow była tam za­ba­wa z kon­wen­cją, pew­nie byłby i “król rybak” (mimo że nadal nie godzę się z Ca­me­lo­tem!), ale wtedy nie gło­so­wa­łam.

Nie uwa­żam, żeby piór­ko­wy był każdy świet­nie na­pi­sa­ny tekst, musi być jesz­cze coś nie­uchwyt­ne­go. Gdy­bym mogła gło­so­wać z dal­szej per­spek­ty­wy, to za jeden z pod­sta­wo­wych wy­znacz­ni­ków “taka” uzna­ła­bym za­pa­mię­ty­wal­ność tek­stu. Czy nadal widzę ob­ra­zy, jakie wy­pro­du­ko­wał w mojej wy­obraź­ni, i czy nadal mają one moc. W przy­pad­ku dwóch wy­mie­nio­nych – widzę pewne ob­ra­zy do dziś bar­dzo wy­raź­nie.

http://altronapoleone.home.blog

No to ja będę tym razem na NIE. Jest oni­rycz­ne, jest dosyć in­try­gu­ją­co, ale ja to wszyst­ko już gdzieś wi­dzia­łem. Za­czy­na­jąc od sko­ja­rze­nia z kla­sycz­nym opo­wia­da­niem "Sham­ble­au" C. L. Moore (znane m.in. z Fan­ta­sty­ki), po różne wer­sje opo­wie­ści o ko­bie­cie-mo­dlisz­ce po­wra­ca­ją­ce w li­te­ra­tu­rze i kinie. In­spi­ra­cje dzien­ni­ka­mi bia­łych po­dróż­ni­ków ba­da­ją­cych dzi­kie spo­łecz­no­ści, sam przy­wo­łu­jesz – ale aku­rat to za­gra­nie, łącz­nie z po­my­sło­wy­mi cy­ta­ta­mi z wy­my­ślo­nych dzieł na­uko­wych, wy­szło cie­ka­wie.

Jed­nak ca­łość tro­chę roz­cza­ro­wu­je. Ofe­ru­jesz czy­tel­ni­ko­wi dosyć znany sche­mat fa­bu­lar­ny, któ­rym zręcz­nie i umie­jęt­nie ba­wisz się, i który in­te­li­gent­nie prze­twa­rzasz. Pro­blem w tym, że za mało tutaj wkła­du Co­bol­da w co­bol­do­wym tek­ście. Nie za­ska­ku­jesz nas zbyt­nio świa­tem przed­sta­wio­nym – eg­zo­tycz­na wyspa, ko­lej­ny dzie­wi­czy raj na Ziemi, plaże, ocean, szczę­śli­wi i nie­ska­la­ni cy­wi­li­za­cją wy­spia­rze ze swo­imi eg­zo­tycz­ny­mi ry­tu­ała­mi. Głów­ne­mu bo­ha­te­ro­wi kla­sycz­nie pod­su­wasz młodą i atrak­cyj­ną przed­sta­wi­ciel­kę tu­byl­ców (nie wiem czemu przy­po­mnia­ła mi się "Róża dla Ekle­zja­ste­sa" Ze­la­zne­go), która pro­wa­dzi bo­ha­te­ra na ma­now­ce (albo na ża­chwy), po dro­dze speł­nia­jąc "mokre sny" fa­ce­ta z sil­nym kry­zy­sem wieku śred­nie­go (tutaj przy­po­mnia­ło mi się prze­ra­ża­ją­ce "Umrzeć w Bang­ko­ku" Sim­mon­sa, a nawet ku­sze­nie Jo­na­tha­na Har­ke­ra przez de­mo­ni­ce Dra­cu­li). Jako żart po­pkul­tu­ro­wy w po­rząd­ku, jed­nak w swo­jej ka­te­go­rii nie jest to mimo wszyst­ko li­te­rac­ka perła, ale ra­czej dosyć udana "wa­ria­cja" na znany temat.

Ję­zy­ko­wo ład­nie, nie­ste­ty zdań pe­re­łek, do któ­rych mnie przy­zwy­cza­iłeś, zna­la­złem nie­wie­le. Za­bra­kło mi rów­nież po­cią­gnię­cia kli­ma­tu, oni­rycz­ne­go flow w opi­sach plaży, wyspy, za­cho­dów słoń­ca, dziw­nych ce­re­mo­nii i zwy­cza­jów, szumu fal i od­da­le­nia od zgieł­ku na­szej cy­wi­li­za­cji. Mia­łeś sporo luzu li­mi­to­we­go, żeby ten stan i oko­licz­no­ści do­brze oddać i od­ma­lo­wać przed ocza­mi czy­tel­ni­ka. Po­sze­dłeś na skró­ty, jak­byś gdzieś się spie­szył, od czasu do czasu rzu­ca­jąc tylko frag­men­ta­mi, obie­cu­ją­cy­mi wię­cej, po­ka­zu­ją­cy­mi jak mogło być do­brze, gdy­byś wło­żył wię­cej serca w ten tekst.

A wtedy mógł­byś moc­niej ude­rzyć w owe fał­szy­we tony, za­kłó­ca­ją­ce sie­lan­ko­wą me­lo­dię wyspy i "sy­re­ni śpiew" Devi. Z więk­szą siłą wy­brzmia­ły­by owe nuty w po­sta­ci we­ir­do­wych ele­men­tów fa­bu­ły, wy­wo­łu­ją­ce nie­po­kój, bu­rzą­ce rze­czy­wi­stość, sy­gna­li­zu­ją­ce ja­kieś ukry­te, pa­skud­ne dno całej sy­tu­acji. Tym­cza­sem jak dla mnie, w tek­ście dzie­je się nie­wie­le, pa­ra­dok­sal­nie dzie­jąc się za szyb­ko. Nie mo­głem zatem de­lek­to­wać się kli­ma­tem i formą, nie mo­głem w pełni wczuć się w at­mos­fe­rę wyspy i nie po­ja­wił się nawet pod­skór­ny nie­po­kój, gdy do­tarł do mnie nie­uchron­ny (ale dosyć prze­wi­dy­wal­ny) finał tej hi­sto­rii.

Kilka chwy­tów bar­dzo do­brych i po­my­sło­wych – na przy­kład uczu­cie bycia ob­ser­wo­wa­nym z wnę­trza chaty i po­wrót do tego nie­ja­ko "od dru­giej stro­ny" pod ko­niec opo­wia­da­nia, gdy to "roz­pły­wa­ją­cy się" w za­po­mnie­niu bo­ha­ter ob­ser­wu­je parę na ze­wnątrz.

I jesz­cze jedna uwaga – nie oce­niam tek­stu pod kątem wy­mo­gów kon­kur­so­wych, ale… O li­te­ra­tu­rze weird, któ­rej de­fi­ni­cji się nie po­dej­mu­ję, mówi się, że w prze­ci­wień­stwie do hor­ro­ru ma wy­wo­ły­wać nie strach tylko nie­po­kój i lęk. Nie prze­czę, pe­wien dys­kom­fort udało Ci się wy­wo­łać (cho­ciaż nieco bu­rzy­łeś go hu­mo­ry­stycz­ny­mi wstaw­ka­mi), nie­ste­ty lęku nie po­czu­łem.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Thar­go­ne – a pa­no­wie młod­si cią­gle o jed­nym… ;)

 

Dra­ka­ina – dzię­ki za wy­ja­śnie­nia, teraz le­piej ro­zu­miem Twoje sta­no­wi­sko. Cho­ciaż z tą za­pa­dal­no­ścią w pa­mięć, to wiele za­le­ży od tar­ge­tu (patrz wyżej).

 

MrMa­ras – to bar­dzo uczci­wy ko­men­tarz i bar­dzo mi po­trzeb­ny. Opo­wia­da­nie ze wzglę­dów oso­bi­stych po­wsta­ło w re­kor­do­wym, jak dla mnie, cza­sie. I Ty to wi­dzisz. Gdyby nikt tego nie za­uwa­żył, pi­sa­nie na 90% moż­li­wo­ści mo­gło­by mi wejść w krew. A tak – do­sta­łem ostrze­gaw­cze­go kuk­sań­ca. Dzię­ki, bra­chu!

Po­nie­waż praw­do­po­dob­nie za­gło­su­ję na NIE, za­gląd­ną­łem tutaj w celu do­da­nia paru słów na ten temat. Widzę jed­nak, ze w sumie czę­ścio­wo po­wtó­rzył­bym się po Dra­ka­inie. Tekst jest na­praw­dę z kunsz­tem, pięk­nie od­ma­lo­wu­je tło i gdy­bym był czy­tel­ni­kiem, dla któ­re­go warsz­tat jest naj­waż­niej­szym ele­men­tem, był­bym za­pew­ne za­chwy­co­ny. Szu­ka­jąc jed­nak w li­te­ra­tu­rze ra­czej bodź­ców na wy­obraź­nię od­bie­ram to tro­chę ina­czej.

Pa­mię­tam, ze kie­dyś na­pi­sa­łeś tekst o bom­bie ato­mo­wej, który tak na­praw­dę był tek­stem o zmia­nach hi­sto­rycz­nych i o tym jak jeden czło­wiek po­je­dyn­czą de­cy­zją czy in­for­ma­cją może zmie­nić losy świa­ta. Tam­ten tekst bar­dzo wy­raź­nie przed­sta­wiał świat, a przy tym na do­kład­kę zmu­szał do my­śle­nia. W przy­pad­ku tego tek­stu widzę coś, co jest bar­dzo dobrą lek­tu­rą w czy­ta­niu, ale jed­nak bez efek­tu “wow”. Ist­nie­je kilka ście­żek, które mo­gły­by mnie kie­ro­wać w stro­nę moc­niej­szej oceny tek­stu, ale nie chciał­bym ich tu po kolei wy­mie­niać, bo brzmia­ło­by to jak wy­li­czan­ka bra­ków, a temu opo­wia­da­niu nic nie bra­ku­je. Zwy­czaj­nie owo “wow” bywa wy­pad­ko­wą bar­dzo róż­nych ele­men­tów tek­stu.

Ale muszę przy­znać, że py­ta­nia do­pre­cy­zo­wu­ją­ce, które za­da­jesz, są ważne, choć­by dla sa­mo­we­ry­fi­ka­cji swo­ich gło­sów ze stro­ny gło­su­ją­cych – i faj­nie, ze je za­da­jesz.

 

Wilku – przez dłuż­szą chwi­lę byłem gotów się za­ło­żyć, że nigdy nie na­pi­sa­łem tek­stu o bom­bie ato­mo­wej. A jed­nak…

Ech, ta sta­rość!

Ja mia­łem tak samo. Co­bold o bom­bie??? A jed­nak.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Ani żad­ne­go z akcją w Ja­po­nii…? ;) 

Za­glą­dam, bo przy­cią­gnął mnie na­praw­dę in­try­gu­ją­cy tytuł.

Jest in­ten­syw­nie, dziw­nie, dziw­ność na­ra­sta. Po­do­ba­ły mi się wstaw­ki na­pi­sa­ne na na­uko­wą modłę. Za­koń­cze­nie prze­wi­dy­wal­ne, ale z dru­giej stro­ny bar­dzo sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ce – myślę, że za spra­wą no­tat­ki o ża­chwach, która osta­tecz­nie usta­wia kloc­ki w od­po­wied­niej ko­lej­no­ści.

Po­zwo­lisz, że sko­rzy­stam z luk­su­su braku przy­mu­su wy­pi­sy­wa­nia w ko­men­ta­rzu ela­bo­ra­tu i dodam tylko, że po­do­ba­ło mi się. :)

Dzię­ki, Bri­ght. Jak słusz­nie za­uwa­ży­łeś, ko­niec opo­wie­ści o bo­ha­te­rze nie jest jesz­cze koń­cem tego opo­wia­da­nia.

 

Po­zwo­lisz, że sko­rzy­stam z luk­su­su braku przy­mu­su

 

Nie tę­sk­nisz jesz­cze za tym obo­wiąz­kiem? ;)

Pew­nie masz rację, że to tym­cza­so­we, ale póki co – nie.

I nie wie­rzę, że Tobie już się znu­dzi­ło. ;)

Taka kon­struk­cja ze świet­nie ogra­nych klisz, tro­che To­po­row­skie­go skrę­tu w stro­nę ludz­kich po­pę­dów, po Lo­ve­cra­ft­sow­sku wpro­wa­dza­na at­mos­fe­ra nie­po­ko­ju i nie­sa­mo­wi­to­ści dzię­ki stop­nio­wej prze­mia­nie bo­ha­te­ra, prze­wrot­na, iro­nicz­na ale i bar­dzo gorz­ka po­in­ta, świet­nie i bar­dzo umie­jęt­nie na­pi­sa­ne – ot, łopko jak się pacza, tfu, czyta. Z me­ta­fo­rą nie­ko­niecz­nie we­so­łą, kurła, tfu, tfu.

Czas ża­chwieć w do­brym stylu, psze pań­stwa ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Dzię­ki, Fiszu!

Po­do­ba mi się sko­ja­rze­nie z To­po­rem – nie my­śla­łem o tym, ale coś jest na rze­czy ;)

In­try­gu­ją­cy, eg­zo­tycz­ny kli­mat i uka­za­nie po­wol­niej, nie­po­ko­ją­cej prze­mia­ny głów­ne­go bo­ha­te­ra. Za­bieg z prze­pla­ta­niem cy­ta­ta­mi do­brze dy­na­mi­zu­je tekst. Na­pi­sa­ne jak zwy­kle świet­nie.

„Czę­sto sły­szy­my, że ma­te­ma­ty­ka spro­wa­dza się głów­nie do «do­wo­dze­nia twier­dzeń». Czy praca pi­sa­rza spro­wa­dza się głów­nie do «pi­sa­nia zdań»?” Gian-Car­lo Rota

Można było wy­obra­zić sobie wa­ka­cje. Cho­ciaż przez chwi­lę :)

Ład­nie na­pi­sa­na, z po­zo­ru pro­sta hi­sto­ria, a jed­nak na tle ta­kiej ilo­ści zna­ków za­ska­ku­je swą zło­żo­no­ścią. Cy­ta­ty robią swoje – jak wspo­mniał Szysz­ko­wy­Dzia­dek. Po­zo­sta­je mi pod­su­mo­wać, że się po­do­ba­ło :)

Jak na razie chyba to opko naj­bar­dziej mi się po­do­ba­ło. Nie po­win­no wy­paść poza mój oso­bi­sty top 3. Czuć weird. Ge­nial­ne opisy bu­du­ją­ce od­po­wied­ni kli­mat.

To chyba no­stal­gia, jedna wiel­ka tę­sk­no­ta za tam­ty­mi cza­sa­mi, tamtą modą, mu­zy­ką, sty­lem, ży­ciem...

Się­gam po ko­lej­ną kawkę do czy­ta­nia i gdzieś na po­cząt­ku lek­tu­ry za­po­mi­nam kom­plet­nie o kon­kur­sie. Dawno nie wcią­gnę­ła mnie tak opo­wieść jak tym razem. Piór­ko przy­zna­ne; o tym, że wy­bit­nie ład­nie pi­szesz, do­wie­dzia­łeś się nie­jed­no­krot­nie, i nie tylko pod tym tek­stem. Co tu jesz­cze? Moim skrom­nym zda­niem ma­low­ni­czo ry­su­jesz ko­mu­ni­kat. Czu­łem, że na­dą­żam z ro­zu­mie­niem hi­sto­rii. Nie po­trze­bo­wa­łem ana­li­zo­wać, czy­tać jesz­cze raz. To jest na­praw­dę warte do­ce­nie­nia. Oczy­wi­ście, nie wszyst­ko zro­zu­mia­łem w pełni, ale nie o to cho­dzi.

Super opo­wia­da­nie, prze­ży­łem przy­go­dę, czy­ta­jąc twój utwór. Dzię­ku­ję :-)

Nad­ra­biam kon­kur­so­we za­le­gło­ści i trud­no mi nie po­wtó­rzyć cze­goś po po­przed­ni­kach. Po­cząt­ko­wo tu­byl­cy ko­ja­rzą mi się z Fre­me­na­mi z Diuny ze wzglę­du na nie­co­dzien­ny wy­gląd zwią­za­ny z dietą. Po­do­ba mi się sie­lan­ko­wo-eg­zo­tycz­na opra­wa i oszczęd­na ale su­ge­styw­na nar­ra­cja, w któ­rej można zna­leźć mnó­stwo pięk­nych frag­men­tów, jak choć­by:

 

Kiedy znowu wy­chy­li­ła się z morza, lśnią­ca i wspa­nia­ła, miała za ple­ca­mi ko­ro­nę wscho­dzą­ce­go słoń­ca.

Su­ge­styw­ne. Po­czą­tek mocno sko­ja­rzył mi się z “Ludź­mi na drze­wie” Hanyi Yana­gi­ha­ry – sy­tu­acja wyj­ścio­wa jest bar­dzo po­dob­na, wódz, uczta, tu­byl­cy i biały czło­wiek (choć tam aku­rat na uczcie za­bi­ja­no żół­wia – opa-iwu-eke). Jeśli in­te­re­su­ją cię takie kli­ma­ty – po­le­cam.

Póź­niej na szczę­ście akcja u Cie­bie skrę­ca w inną stro­nę. Do­brze od­da­ny kli­mat an­tro­po­lo­gii – ta­kiej, jaką upra­wia­no jesz­cze kil­ka­dzie­siąt lat temu i ska­żo­ne ko­lo­nia­li­zmem spoj­rze­nie bia­łe­go czło­wie­ka na ob­cość (bar­dzo fajne wstaw­ki kur­sy­wą). 

Za­koń­cze­nie z nową ofia­rą ład­nie za­my­ka ca­łość, do­my­śli­łam się, że bo­ha­ter źle skoń­czy w mo­men­cie, w któ­rym po­da­no mu “rozum” ża­chwy na uczcie, choć po­my­śla­łam o ka­ni­ba­liź­mie.

Sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ca lek­tu­ra.

 

Ję­zy­ko­wo zgrzyt­nę­ło mi “he he” w któ­rymś z wpi­sów bo­ha­te­ra.

 

Będą o zmierz­chu nur­ko­wać i od­ci­nać od pod­wod­nych skał fio­le­to­we ża­chwy – jedne z tych mor­skich stwo­rzeń, które po­dob­no są zwie­rzę­ta­mi, choć bar­dziej przy­po­mi­na­ją ro­śli­ny. Z wy­glą­du obrzy­dli­we – gdy­bym był młod­szy, miał­bym od razu jed­no­znacz­ne sko­ja­rze­nia – po przy­rzą­dze­niu oka­zu­ją się dość smacz­ne, tro­chę po­dob­ne do kal­ma­rów, choć de­li­kat­niej­sze.

 

A tu sobie po­my­śla­łam o tym:

 

 

It's ok not to.

O rety, mi to przy­po­mi­na… No, nie­waż­ne

To chyba no­stal­gia, jedna wiel­ka tę­sk­no­ta za tam­ty­mi cza­sa­mi, tamtą modą, mu­zy­ką, sty­lem, ży­ciem...

Wszy­scy wie­dzą, co przy­po­mi­na. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Szysz­ko­wy – po­chwa­ła z Two­ich ust to dla mnie za­szczyt!

Arya – miło mi, że spra­wi­łem Ci przy­jem­ność.

Fan­tho­mas – ledwo Cię po­zna­łem, a już Cię lubię!

Mer­sejk – to ja dzię­ku­ję! I za­pew­niam Cię, że to pro­sta hi­sto­ria.

Fla­drif – o wi­dzisz: Diuna. Ten motyw chyba pod­świa­do­my.

Do­gs­dum­pling – bo “Lu­dzie na drze­wie” już ce­lo­wi. A to “he, he” kilka razy do­pi­sy­wa­łem i kre­śli­łem – miało sta­no­wić dy­so­nans, objaw re­gre­su nar­ra­to­ra. I dalej nie je­stem pe­wien, czy to dzia­ła.

bo “Lu­dzie na drze­wie” już ce­lo­wi.

W sen­sie, że na­wią­za­nia do książ­ki są ce­lo­we? Po­pro­szę o roz­wi­nię­cie zda­nia, bo nie ro­zu­miem :-(.

It's ok not to.

Może nie tyle do książ­ki, co do pier­wo­wzo­ru bo­ha­te­ra. Bo to nawet te same re­jo­ny. I do tego na­wią­za­nia do kuru.

Praw­dę mó­wiąc, pi­sząc ten tekst w rów­nej mie­rze mia­łem w gło­wie po­sta­ci Ma­li­now­skie­go, Fie­dle­ra, Gaj­du­ska i jed­ne­go z nie­daw­nych pre­mie­rów.

Dzię­ki za wy­ja­śnie­nie. Za­sta­na­wia­łam się, na ile na­wią­za­nia są ce­lo­we :-)

It's ok not to.

J. On­gla­ir

yes

 nie­tknię­tych glo­ba­li­za­cją

Trosz­ku się rymło, ale osta­tecz­nie…

 nie dzie­siąt­ki, i nie setki

Je­steś pe­wien tego prze­cin­ka?

 jeśli nie uda mi się uzy­skać od tu­byl­ców zgody na bu­do­wę ośrod­ka, sam po­zo­sta­nę je­dy­nym tu­ry­stą

"Sam" jest zbęd­ne, chyba, że chcesz to tak mocno pod­kre­ślić – ale wła­ści­wie dla­cze­go miał­byś chcieć?

 nie po­dzie­la ta­kie­go punk­tu wi­dze­nia

Mo­je­go punk­tu wi­dze­nia, każdy punkt wi­dze­nia jest nie­po­wta­rzal­ny.

 kre­mo­we­go pia­sku, (…) na­bie­ra­ją sre­brzy­ste­go po­bla­sku

Rym.

 Będą o zmierz­chu nur­ko­wać

Prze­sta­wi­ła­bym: O zmierz­chu będą nur­ko­wać.

 morze wpu­kla się na kil­ka­dzie­siąt me­trów w głąb lądu

Nie da­ła­bym głowy za to "wpu­kla­nie".

 ile mi jesz­cze zo­sta­ło czasu.

Prze­sta­wi­ła­bym, dla ja­sno­ści: ile czasu mi jesz­cze zo­sta­ło.

 Po­trze­bu­ję jesz­cze raz po­roz­ma­wiać

Zbli­żasz się do ali­te­ra­cji.

 robią co mogą

Robią, co mogą.

 Devi z kolei wy­da­je się bar­dzo pod­nie­co­na at­mos­fe­rą świę­ta.

Dla­cze­go "z kolei"? Po­rów­nu­jesz ją tylko z jedną osobą (nar­ra­to­rem). "At­mos­fe­rą świę­ta" zdaje mi się nad­dat­kiem.

 pło­my­ki ognia

A czego in­ne­go?

 tak że czuję

Tak, że czuję.

 wiel­ko­ści frag­men­tów mięsa

Ka­wał­ków. Prze­cież nie bę­dzie z nich bu­do­wać ca­łe­go mięsa.

 lśnią­ca i wspa­nia­ła, miała za ple­ca­mi ko­ro­nę wscho­dzą­ce­go słoń­ca.

Rym, ale niech bę­dzie świa­dec­twem Twej chwa­ły, że za pierw­szym razem go nie za­uwa­ży­łam.

 ale praw­dę mó­wiąc wcale ich nie po­trze­bu­ję

Wtrą­ce­nie: ale, praw­dę mó­wiąc, wcale ich nie po­trze­bu­ję.

 znika jak

Znika, jak.

 Nie jest to ko­niecz­ne.

Dziw­nie sztyw­ne zda­nie, nie gra z oto­cze­niem.

 Widzę jak cho­dzą

Widzę, jak cho­dzą.

 

… Je­eeeju. Kto by po­my­ślał, że po­chwa­lę tekst, któ­re­go fa­bu­ła spro­wa­dza się do bzy­ka­nia pa­nien­ki przez fa­ce­ta w śred­nim wieku. A tu i język (zwłasz­cza w cy­ta­tach z dzieł na­uko­wych, któ­rych styl świet­nie od­da­łeś – do­dat­ko­wy punkt za na­zwi­ska au­to­rów), i at­mos­fe­ra, i ślicz­ne kó­łecz­ko fa­bu­lar­ne. I mó­ó­ó­ózg… :) Polać temu panu! I to nie byle bim­bru, a naj­przed­niej­sze­go araku. Z pa­lem­ką.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Kto by po­my­ślał, że po­chwa­lę tekst, któ­re­go fa­bu­ła spro­wa­dza się do bzy­ka­nia pa­nien­ki przez fa­ce­ta w śred­nim wieku.

 

No i nie ukry­waj­my, pa­nien­ka na wierz­chu, a facet w śred­nim wieku ża­chwie­je – a więc twe po­czu­cie fe­mi­ni­stycz­nej su­pre­ma­cji jest do­sko­na­le pod­kar­mio­ne ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Ko­niec z mac­ka­mi w we­ir­dzie – ża­chwy nad­cho­dzą. 

 

Tytuł już dawno nęcił, ale przy­by­wam do­pie­ro teraz. 

Od czego by tu za­cząć? Trud­no nie oce­niać tek­stu pod kątem Two­je­go nicku. Dla­te­go po­zy­tyw­nie mnie za­sko­czy­ło odej­ście od kon­wen­cji i zna­jo­mych (hi­sto­rycz­nych albo kla­sycz­no-SF-owych) sce­ne­rii. Po­czą­tek wy­wo­łał ja­kieś od­le­głe sko­ja­rze­nia z le Guin – chyba z “Re­gu­łą imion” i “Tymi, któ­rzy od­cho­dzą z Ome­las”, głów­nie ze wzglę­du na jakąś taką uni­wer­sal­ność tych tek­stów. Po­do­ba­ła mi się tutaj nie­okre­ślo­ność czasu i miej­sca akcji. Za­sta­no­wił­bym się nawet, czy nie pójść krok dalej, i czy nie zmie­nić nazwy “Pa­ra­di­se…” na coś mniej kon­kret­ne­go, bar­dziej ogól­ni­ko­we­go w ro­dza­ju “kom­pa­nia”, “firma” itd. Ale to moc­niej­sze za­ko­rze­nie­nie we współ­cze­sno­ści też ma swoje plusy. 

A jeśli jed­nak in­spi­ro­wa­ło Cię coś wię­cej niż przy­ro­da i kon­kur­so­we hasło, to ja tych in­spi­ra­cji nie do­strze­gam, nie widzę na­wią­zań. Je­dy­ne sko­ja­rze­nie, jakie mam to “Dio­ra­ma” Wy­bra­niec z SU­2018. Tym bar­dziej dzi­wią mnie jej ko­men­ta­rze, szu­ka­ją­ce sensu tam, gdzie po­win­ny po­zo­stać nie­do­po­wie­dze­nia :D 

Żeby dłu­żej nie trzy­mać w nie­pew­no­ści – bar­dzo mi się po­do­ba­ło. Oce­niam ten tekst bar­dzo do­brze za­rów­no w kon­tek­ście Two­je­go pi­sa­nia, jak i w ode­rwa­niu od nazwiska.Opowia­da­nie trą­ci­ło we mnie stru­nę, która od dawna nie była trą­ca­na, i w sumie trud­no okre­ślić, co to za stru­na. Zna­czy: tekst świe­ży, wy­peł­nia­ją­cy jakąś niszę. I może nie fa­bu­łą, bo jak się to spro­wa­dzi do “mo­ty­wu mo­dlisz­ki”, to jasne, nihil novi, ale ja tu czuję coś in­ne­go “novi”. Ten kli­mat, ta świet­na kon­struk­cja z trze­ma cy­ta­ta­mi, w końcu ten po­mysł, wy­ko­rzy­sta­ny z wy­czu­ciem. Za­zdrosz­czę ta­kie­go uży­cia zwie­rząt ;) 

W paru miej­scach coś za­zgrzy­ta­ło, mię­dzy in­ny­mi wy­mie­nio­ne już “he, he” czy tro­chę mą­cą­ce na­strój “no dobra, o seks też cho­dzi”. Ale z dru­giej stro­ny – może wła­śnie bez tych prze­ła­mań ca­łość by tak nie wy­brzmia­ła?

Pod­su­mo­wu­jąc: za­ser­wo­wa­łeś świet­ny ka­wa­łek we­ir­du (ja z tych, któ­rzy są za sze­ro­kim ro­zu­mie­niem tego słowa), który nie pró­bu­je wy­wie­rać wra­że­nia mrocz­no­ścią, stra­szyć, po­pi­sy­wać się formą i szo­ko­wać. To taka inna, sub­tel­na dziw­ność, która bie­rze czy­tel­ni­ka po cichu z za­sko­cze­nia. Wkra­da się w czło­wie­ka i zo­sta­je – praw­do­po­dob­nie, jesz­cze czas zwe­ry­fi­ku­je – na dłu­żej. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

a więc twe po­czu­cie fe­mi­ni­stycz­nej su­pre­ma­cji jest do­sko­na­le pod­kar­mio­ne ;-)

Ryb­ciu, bo pa­tel­nia :P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dzię­ki za ko­lej­ne ko­men­ta­rze.

 

Tar­ni­no – bar­dzo cenne uwagi, tym bar­dziej, że ja czuły je­stem na nie­za­mie­rzo­ne rymy i ali­te­ra­cje (i wciąż nie­czu­ły na prze­cin­ki). Na razie nie do wy­ko­rzy­sta­nia, bo de­adli­ne na po­praw­ki minął, ale póź­niej na pewno się po­chy­lę. Wpu­kla­nia będę się trzy­mał, bo jak się morze może wży­nać (ra­czej niż wrzy­nać), to czemu nie np. in­wa­gi­no­wać. Zda­nia sztyw­ne czy prost­sze za­mie­rzo­ne, po­dob­nie jak te he­hesz­ki.

 

Psy­cho­fi­shu – roz­gry­złeś mój pod­stęp ;)

 

Fun – dzię­ki. Trze­ba w końcu do­czy­tać tę Dio­ra­mę. A przy oka­zji – kiedy bra­łem hasło, pla­no­wa­łem na­pi­sać coś o po­dró­żach w cza­sie. Ale jakoś mi ze­szło…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dej ta pa­tel­nia, Tar­nin­ko! ;-)

 

Co­bold, za­wsze do­ce­niam dobry for­tel. Bio­rąc pod uwagę skład żury, do­sko­na­łe nie­czy­ste za­gra­nie. Za­gło­bicz­ne w na­tu­rze, rzekł­bym ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Okej, czas wresz­cie nad­ro­bić ko­men­ta­rze. Tekst prze­czy­ta­łem nie­dłu­go po pu­bli­ka­cji i nie­ste­ty nie­któ­re wra­że­nia nieco zwie­trza­ły, ale służ­ba, nie druż­ba.

Na pewno świet­ny po­mysł, trud­no coś też za­rzu­cić po­praw­no­ści ję­zy­ko­wej i ogól­nej struk­tu­rze tek­stu. Czy­ta­ło mi się dość faj­nie i lekko, acz ca­łość wy­da­ła mi się nieco mdła. Szcze­rze mó­wiąc, trud­no mi stwier­dzić w jakim stop­niu miała na to wpływ pewna, nomen omen, “mdła po­tra­wa”, wpły­wa­ją­ca dość mocno na wy­obraź­nię, w jakim ko­no­ta­cje, zwią­za­ne z samym stwo­rze­niem, jakim jest ża­chwa, a w jakim bar­dziej obiek­tyw­ne kwe­stie zwią­za­ne z samym opo­wia­da­niem.

Pod­su­mo­wu­jąc, nieco za­bra­kło mi ja­kie­goś “prze­ła­ma­nia” gę­stej, jed­no­rod­nej at­mos­fe­ry opo­wia­da­nia, ale lek­tu­ra była sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ca, a na plus przede wszyst­kim – po­mysł i warsz­tat.

"Nie wiem skąd tak wielu psy­cho­lo­gów wie, co na­le­ży, a czego nie na­le­ży robić. Takie za­le­ce­nia wy­ni­ka­ją z kon­kret­nych sys­te­mów war­to­ści, nie z wie­dzy. Nauka nie udzie­la od­po­wie­dzi na py­ta­nia, co na­le­ży, a czego nie na­le­ży robić" - dr To­masz Wit­kow­ski

Przy­znam, że pierw­sze co chcia­łam zro­bić, gdy skoń­czy­łam czy­tać, to wy­go­oglo­wa­nie “żachw”, cie­ka­wa je­stem bo­wiem sa­me­go mo­ty­wu ze zja­da­niem wła­snych mó­zgów.

Opo­wia­da­nie jest in­try­gu­ją­ce, akcja ma cie­ka­wą kon­struk­cję – i myślę, że jej jed­no­staj­ność się na to skła­da. Ję­zy­ko­wo, sty­li­stycz­nie i warsz­ta­to­wo – rów­nież bez za­rzu­tów. 

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

Dawno nie było oka­zji tu zaj­rzeć i już wiem dla­cze­go, bo potem czło­wiek wsią­ka i czyta opka i śmie­je się z ko­men­ta­rzy i nie wia­do­mo kiedy mija czas prze­zna­czo­ny na co in­ne­go. A tu nowy  ko­lej­ny kon­kurs i wszy­scy tro­chę star­si, i ko­men­ta­rze fry­wol­niej­sze, i jakby mniej bi­czo­wa­nia.

– A twoja żona?

– Myślę, że by­ście się po­lu­bi­ły.

Na­praw­dę tak myślę. Kri­sti­na też tak na mnie pa­trzy­ła, kie­dyś, dawno, dwa­dzie­ścia lat temu. Pew­nie zna­la­zły­by wspól­ny język. Cho­ciaż nie – moja żona jest już inną ko­bie­tą. Już tak na mnie nie pa­trzy.

Eh, Co­bol­dzie, chyba w po­dob­nym wieku je­ste­śmy ;)))

Może dla­te­go star­szym panom motyw sy­re­ni jest tak bli­ski ;)))

Tylko przy­zwy­cza­je­nie do wy­go­dy spra­wia że tłum­nie nie wy­jeż­dża­my w Biesz­cza­dy, czy na inne wyspy ;)))

A tak po­waż­nie, to samo opo­wia­da­nie jest takie jak ko­men­ta­rze pod nim. Jed­nym się po­do­ba, dla in­nych jest zbyt senne, po­wol­ne, zbyt oczy­wi­ste. Fakt że w cza­sie kwa­ran­tan­ny na­kre­ślo­ne przez cie­bie ob­ra­zy po­ru­sza­ją czułe stru­ny. I fak­tycz­nie płyn­nie się to czyta. Ogól­ne od­czu­cie na plus.

Przy­by­wam z ko­men­ta­rzem ju­ror­skim:

Mam z tym opo­wia­da­niem pe­wien pro­blem. Po­do­ba­ło mi się bar­dzo – ze wzglę­du na wy­ko­na­nie, kom­po­zy­cję, po­mysł, styl i pla­stycz­ność nar­ra­cji – nie­mniej jeśli mam być wier­na przy­ję­tym przez nas kry­te­riom oceny, nie mogę mu tak po pro­stu strze­lić dychy w każ­dej ko­lum­nie i wkle­ić ptaka. Po­sta­ram się wy­ja­śnić po­ni­żej, dla­cze­go.

Wy­lo­so­wa­ny temat łatwy nie był, więc je­stem pełna po­dzi­wu, że na jego kan­wie stwo­rzy­łeś pełną, so­czy­stą hi­sto­rię – bez ge­ne­ro­wa­nia po­czu­cia, że ana­chro­nicz­ną in­wa­gi­na­cję wci­skasz na siłę w co drugi aka­pit, aby tylko była. Stwo­rzy­łeś cały od­ręb­ny świat, z przy­pi­sa­nym mu ludem i formą nie­po­ko­ją­cych wie­rzeń – a zro­bi­łeś to je­dy­nie na pod­sta­wie zdaw­ko­wej in­for­ma­cji o ga­stru­la­cji żachw. Nasz kon­kurs był wy­zwa­niem rzu­co­nym wy­obraź­ni au­to­rów: masz przy­pad­ko­we hasło, nie­jed­no­krot­nie ab­sur­dal­ne, zrób z nim COŚ – coś do­bre­go, dziw­ne­go, ale nie beł­ko­tli­we­go, od­je­cha­ne­go, ale nie bzdur­ne­go. Jeśli „Córka po­ła­wia­cza żachw” nie jest od­zwier­cie­dle­niem ta­kiej idei, to ja się po­da­ję do dy­mi­sji.

Być może to moja nad­in­ter­pre­ta­cja, ale mam wra­że­nie, że in­wa­gi­na­cja prze­ja­wia się tutaj także w in­ter­pre­ta­cji do­słow­nej, tj. wpu­kle­nia – bo­ha­ter nie­ja­ko wpu­kla się w tu­byl­czą spo­łecz­ność, wra­sta w nią, po­dob­nie jak morze, które wpu­kla się w ląd w porze przy­pły­wu. Zresz­tą nie tylko ono – ten księ­życ w żyłki… Zmu­sza do za­sta­no­wie­nia ho­li­stycz­ne­go.

Mam na­to­miast pro­blem z ana­chro­nicz­no­ścią – nie­spe­cjal­nie ją w tek­ście widzę. Przy­ję­ta kon­wen­cja i sty­li­za­cja su­ge­ru­je, że akcja opo­wia­da­nia może to­czyć się mniej-wię­cej w dru­giej po­ło­wie XX. wieku. Prze­czy­ta­łam je drugi raz, szu­ka­jąc ele­men­tów chro­no­lo­gicz­nie nie­pa­su­ją­cych: środ­ków lo­ko­mo­cji (wo­do­lot – wg Wi­ki­pe­dii pro­du­ko­wa­ny od po­cząt­ku XX w.), ko­mu­ni­ka­cji (radio – no było), no­wo­mo­wy, slan­gu. Pi­szesz o glo­ba­li­za­cji, która jako zja­wi­sko roz­pa­try­wa­na jest od lat 80. XX w. (też się nada), choć za­cho­dzi­ła prze­cież wcze­śniej. Za­mach stanu w Dża­kar­cie? 1965 (pa­su­je). Jeśli ten ana­chro­nizm tu jest, to tak prze­myśl­nie ukry­ty, że je­stem za głu­pia, by go wy­łu­skać.

Fa­bu­ła i kom­po­zy­cja klasy gwiezd­nej, z iro­nicz­nym ukło­nem w stro­nę jury (dzię­ku­je­my, próbę ła­pów­kar­stwa już zgło­si­li­śmy wła­ści­wym or­ga­nom śled­czym). Tempo i kli­mat tek­stu bar­dzo przy­po­mi­na­ły mi „Ludzi na drze­wach” Yana­gi­ha­ry. Być może to wła­śnie sko­ja­rze­nie każe mi uważ­niej przyj­rzeć się ob­rzę­dom świę­ta, dziw­nej bia­łej pul­pie i sta­no­wi, w który bo­ha­ter za­czął po­pa­dać. Przy­cho­dzi mi na myśl nazwa pew­nej cho­ro­by prio­no­wej – słusz­nie, nie­słusz­nie?

Bę­dzie jed­nak łyżka dzieg­ciu w całym tym miodu: uwa­żam, że w pew­nych miej­scach po­sze­dłeś na ła­twi­znę, np. mogąc bar­dziej roz­bu­do­wać, po­głę­bić kli­mat sceny od­pra­wia­nych ob­rzę­dów.

Wy­ło­wi­łam garść drob­nych uste­rek ko­sme­tycz­nych (np. „(…)kre­mo­we­go pia­sku, a włosy, w świe­tle peł­ne­go dnia błę­kit­ne, teraz na­bie­ra­ją sre­brzy­ste­go po­bla­sku” – nie­za­mie­rzo­ny rym; kilka źle po­sta­wio­nych prze­cin­ków).

Je­że­li spo­sób pro­wa­dze­nia nar­ra­cji przy­rów­nać można do men­tal­ne­go współ­ży­cia au­to­ra z czy­tel­ni­kiem, to są au­to­rzy nie­sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cy i bru­tal­ni, któ­rzy nas dy­ma­ją bez sza­cun­ku, au­to­rzy mili, ale nudni, któ­rzy robią to grzecz­nie pod koł­drą, i au­to­rzy tacy jak Co­bold – któ­rzy roz­bie­ra­ją nas jesz­cze w przed­po­ko­ju, za­bie­ra­ją od­dech i zo­sta­wia­ją w na­dziei, że może kie­dyś jesz­cze za­dzwo­nią.

Gdyby nie miało no­mi­na­cji do piór­ka, pod­nio­sła­bym w marcu wrzask. Ale miało, więc dziób był cicho.

To gwoli wy­ja­śnie­nia: okre­śle­nie „ana­chro­nicz­ny” od­no­si­ło się do nie­przy­sta­wal­no­ści cza­so­wej obu uczest­ni­ków aktu in­wa­gi­na­cji, w każ­dym z wy­mie­nio­nych, jak i w tym nie­wy­mie­nio­nym przez Cie­bie, tego dru­gie­go słowa opo­wia­da­nio­wym zna­cze­niu.

Je­że­li spo­sób pro­wa­dze­nia nar­ra­cji przy­rów­nać można do men­tal­ne­go współ­ży­cia au­to­ra z czy­tel­ni­kiem,

Nie można, a na­le­ży :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

@Tar­ni­na: …. i nagle wszy­scy au­to­rzy za­czy­na­ją po freu­dow­sku roz­k­mi­niać swoje pi­sa­nie…

ninedin.home.blog

U mnie koń­czy się na ła­sko­ta­niu. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cie­szę się, że Panie się do­brze bawią.

Wszyst­ko wina Wa­le­rii Or­liń­skiej. 

ninedin.home.blog

Nie mam po­ję­cia, o czym Pani mówi!

Jak po­wie­dzia­ła Lalla Ward, w tam­tych cza­sach by­li­śmy tacy nie­win­ni… :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Za­gra­ło tutaj pra­wie wszyst­ko, ale mia­łem nie­od­par­te wra­że­nie, że za­bra­kło pew­nej od­wa­gi i non­sza­lan­cji, rzu­ce­nia się w ocean fan­ta­zji i tej wy­ma­ga­nej w kon­kur­sie dziw­no­ści. Za­cho­wa­łeś się jak na do­ro­słe­go i wy­wa­żo­ne­go fa­ce­ta przy­sta­ło, i nawet próba spo­wie­dzi z ta­jem­ni­czych, sek­su­al­nych fan­ta­zji oka­za­ła się być dla mnie za­le­d­wie przy­staw­ką. Opo­wia­da­nie oka­za­ło się być "szyte na miarę", z pra­wie ide­al­ną formą, prze­my­śla­nym po­my­słem i od­po­wied­nio do­bra­ny­mi przy­pra­wa­mi (by­wa­ło pi­kant­nie i zło­śli­wie – sza­le­nie to do­ce­niam). Fan­ta­zje i de­wia­cje sek­su­al­ne nie są w żaden spo­sób “dziw­ne”, to­wa­rzy­szą na­szej cy­wi­li­za­cji od za­wsze i – wy­da­je mi się – próba wy­ko­rzy­sta­nia ich do z(a)dzi­wie­na żur­ków, była z góry ska­za­ną na po­raż­kę. Dla­te­go przy­po­mi­na­łeś mi pięk­ną wer­sję Don Ki­cho­ta (też mogę po­zwo­lić sobie na prztycz­ki). Usia­dłeś na wiel­kim, pięk­nym i do­stoj­nym koniu do­świad­cze­nia, za­ku­ty w błysz­czą­cą zbro­ję do­sko­na­łe­go warsz­ta­tu i po­gna­łeś z wy­so­ko unie­sio­ną (i by­naj­mniej stę­pio­ną) kopią w stro­nę wia­tra­ka-kon­kur­su. Ale to wszyst­ko dało się prze­wi­dzieć, co­bold był tutaj tylko (i aż) co­bol­dem, któ­re­go nawet skrzęt­nie ukry­wa­ne fan­ta­zje ni­ko­go nie zdzi­wią. ;)

Wiem, że "czyt­ność" tek­stu i zro­zu­mia­łość, ma ogrom­ne zna­cze­nie, ale – mia­łeś oka­zję. Mam Ci tro­chę za złe, że pcha­jąc się ze swoją drew­nia­ną (sę­ka­tą?) kopią po­mię­dzy resz­tę kon­kur­so­wi­czów, nie uwol­ni­łeś formy, nie za­ry­zy­ko­wa­łeś, nie za­mkną­łeś żony w schow­ku na mio­tły, nie wzią­łeś ko­chan­ki na ko­la­no, nie za­ży­li­ście ja­kie­goś głu­pie­go jasia przy­pi­sa­ne­go swo­je­mu pod­opiecz­ne­mu… i nie od­pły­ną­łeś. Jeśli to nie byłby kon­kurs "weird", sam wpiął­bym Ci złote piór­ko w dup­sko, ale trzy­ma­jąc się pew­nych ram, muszę nie­ste­ty prze­su­nąć Cię w sze­re­gu za in­nych, nie wiem czy młod­szych, ale po­zba­wio­nych skru­pu­łów i nie­chę­ci do "bycia nie­zro­zu­mia­nym". ;)

Las Eróticas aventuras de Don Quijote – Raphael Nussbaum (1976)

 

Tak z cie­ka­wo­ści, Stn, ile punk­tów od Cie­bie za “pra­wie ide­al­ną formę” i “do­sko­na­ły warsz­tat”?

Sie­dem.

Z cza­sem jak kon­kurs trwał, ob­ni­ży­łem z po­cząt­ko­wej 9, bo po­ja­wia­li się kon­ku­ren­ci rów­nie spraw­ni – wtedy zrów­na­łem wszyst­kim do 8 (zo­sta­wia­jąc sobie pole na “za­sko­cze­nie”), a z cza­sem po­ja­wi­ło się kilku sza­leń­ców, w któ­rych obłę­dzie było “moje to coś” (słoń – gzyms?).

Po­ko­nał Cię m.in. fun – więc mo­żesz go teraz besz­tać.

Może wyda Ci się to cie­ka­we, ale śred­nia wszyst­kich moich ocen dla oceny cząst­ko­wej “język” to 5,41.

Srogo ;)

A jesz­cze mnie ten kon­kurs pie­cze – pierw­szy raz żu­ro­wa­łem. Same z tym pro­ble­my – czy ak­tu­ali­zo­wać swoje oceny w trak­cie czy­ta­nia prac, czy je “za­mro­zić”? Czy wra­cać do tek­stu/oceny już na zimno?

Sta­ra­łem się jakoś w miarę spra­wie­dli­wie ak­tu­ali­zo­wać swoje oceny, za­kła­da­jąc po­ja­wia­nie się no­wych prac. Takie “sprzę­że­nie zwrot­ne”. Ale i tak – meh.

Daj spo­kój, wszy­scy uczest­ni­cy znali skład i gusta jury.

Miłe prze­ko­ma­rzan­ko z żyri. W kon­kur­sie było dużo bo­ha­te­rów o imie­niu Wik­tor (ale sami chłop­cy, zmar­no­wa­ny po­ten­cjał); On­gla­ir i Nacks to bły­sko­tli­we me­ta­prz­tycz­ki.

 

Moim zda­niem, w ga­tun­ku Weird Fic­tion per­cep­cja jest na po­dium naj­waż­niej­szych rze­czy. Od­po­wied­nio za­wę­żo­na, za­wę­ża i per­spek­ty­wę czy­tel­ni­ka. Jako, że kon­se­kwent­nie "wi­dzi­my ocza­mi" pro­ta­go­ni­sty, mając jed­no­cze­śnie przy­wi­lej do­dat­ko­we­go dy­stan­su (on i my nie spo­ży­wa­my tych sa­mych po­sił­ków), po­wsta­je nie­po­ko­ją­ca at­mos­fe­ra – wia­do­mo, że coś jest nie tak, ale nie wia­do­mo, co kon­kret­nie. Nar­ra­cja się zmie­nia, do­sto­so­wu­je do stanu świa­do­mo­ści bo­ha­te­ra.

 

Sy­tu­acja przy­po­mi­na mi po­nie­kąd Jądro Ciem­no­ści (teraz chyba już Serce). Ten en­tu­zjazm i fa­scy­na­cja "do­brym dzi­ku­sem" Ro­us­se­au zo­sta­ją skon­fron­to­wa­ne z mę­czą­cym my­śle­niem i py­ta­niem, czy stwo­rzo­ny dzi­kus jest rów­nie dobry, co dzi­kus ory­gi­nal­ny, i co wła­ści­wie na­le­ży z tym zro­bić. Po­zo­sta­je też pro­blem zje­dze­nia wła­sne­go mózgu, który ko­niec koń­ców jest zbęd­ny.

 

Pły­nie z tego zwy­cza­jo­wy morał, że wszy­scy to szuje (szcze­gól­nie her­ba­cia­rze na nowym lą­dzie), nikt nie jest cy­wi­li­zo­wa­ny, a by osią­gnąć ni­rva­nę, na­le­ży wsior­bać małża.

 

Dobre, zwie­rzę­ce opo­wia­da­nie, po­my­sło­we wy­ko­rzy­sta­nie hasła.

Le­piej późno niż póź­niej… wresz­cie prze­czy­ta­łem wszyst­kie opo­wia­da­nia z I tomu an­to­lo­gii kaf­ko­wej i przy­cho­dzę, coby sko­men­to­wać.

 

Cóż za hasło! A cóż za wy­ko­na­nie! Na wzmian­kę o za­cho­wy­wa­niu mil­cze­nia przez kilka minut przez córki po­ła­wia­czy żachw – pa­dłem. Opo­wia­da­nie płyn­nie nio­sło mnie od śmiesz­no­ści, przez za­in­try­go­wa­nie, do nie­po­ko­ju i wresz­cie… nawet nie wiem, jak na­zwać ten stan, w któ­rym mnie po­zo­sta­wi­ło… Pew­nie jest na to ja­kieś mądre słowo, po­dob­nie ana­chro­nicz­ne, co in­wa­gi­na­cja.

Cie­ka­we, do lud­ność wio­ski robi z “zu­ży­ty­mi” ob­co­kra­jow­ca­mi?

 

Po­zdra­wiam!

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Nowa Fantastyka