- Opowiadanie: leniwy2 - Owoc jest blisko, wystarczy zerwać metkę

Owoc jest blisko, wystarczy zerwać metkę

ka­me­ral­ne zimno

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Owoc jest blisko, wystarczy zerwać metkę

 Od kiedy do­stał ze­staw noży ze stali nie­rdzew­nej S30V marki Fal­ters, mniej pa­trzył lu­dziom w oczy. Zwłasz­cza je­że­li cho­dzi­ło o jego ko­bie­tę; na nią już w ogóle nie zwra­cał uwagi, chyba że cza­sem, gdy jej twarz aku­rat od­bi­ja­ła się w głow­ni noża do chle­ba, który trzy­mał za czar­ną, pla­sti­ko­wą, gład­ką rę­ko­jeść z tech­no­lo­gią So­ftHold za­pew­nia­ją­cą po­czu­cie kom­for­tu pod­czas kro­je­nia. Wtedy, w chłod­nej tafli me­ta­lu, jego żona wy­glą­da­ła pięk­nie.

Nad­cho­dzi­ła zima, ale noce były cie­płe i krót­kie. Pory roku nie miały ostrych kra­wę­dzi…

 

 

 

 

 

 

To tylko frag­ment. Opo­wia­da­nie w ca­ło­ści bę­dzie można prze­czy­tać w pierw­szym tomie an­to­lo­gii "Weird fic­tion po pol­sku".

Wię­cej in­for­ma­cji na stro­nie wy­daw­nic­twa Phan­tom Books:

 https://www.facebook.com/pages/category/Publisher/Wydawnictwo-Phantom-Books-608481312540765/

 

 

 

Koniec

Komentarze

Efek­tow­ne. Styl / re­dak­cja rze­czy­wi­ście pro­si­ły­by się o przej­rze­nie i po­praw­ki, ale tekst stoi po­my­słem, a ten jest bar­dzo dobry. Czy­ta­ło się do­brze i szyb­ko, choć tekst gęsty i się­ga­ją­cy da­le­ko w ab­surd. Do­brze bu­du­jesz na­strój i umie­jęt­nie, przy po­mo­cy nie­po­ko­ją­ce­go ga­dże­tu, kreu­jesz gro­te­sko­wość. 

Tro­chę się po­gu­bi­łam w koń­ców­ce – roz­my­ła się nieco, moim zda­niem, albo ja czy­ta­jąc -na­ste opo­wia­da­nie dziś prze­sta­łam przy­swa­jać – ale tekst ge­ne­ral­nie zde­cy­do­wa­nie udany. 

ninedin.home.blog

Dzię­ku­ję ni­ne­din, zde­cy­do­wa­nie za późno wzią­łem się za pi­sa­nie i w efek­cie mu­sia­łem wrzu­cić tekst po jed­nym i pół dra­ftu. W koń­ców­ce jest dużo nie­do­po­wie­dzeń więc może być gu­bią­ca, ale faj­nie że mimo to ci po­de­szło.

 

edit: nic już wię­cej dzi­siaj nie dam rady zro­bić, od­da­ję tekst w ręce czy­tel­ni­ków

Bar­dzo fajny, ostry (może to kwe­stia stali) tekst. Fakt, że trzy ostat­nie aka­pi­ty trosz­kę się od tej ostro­ści od­cię­ły.

Prze­czy­ta­ne, po­lu­bio­ne.

Czy mi się zdaje, czy też do­pa­so­wy­wa­łeś styl do opo­wie­ści? Po­cząt­ko­wo zda­nia są dłu­ga­śne, gu­bi­łam się w nich, ale w miarę umac­nia­nia się związ­ku bo­ha­te­ra z no­ża­mi stają się krót­sze, a przy­naj­mniej ostrzej­sze, bar­dziej przej­rzy­ste. To oczy­wi­ście może być przy­pa­dek, ale wy­szło in­te­re­su­ją­co. Po­mi­ja­jąc oczy­wi­ście mój ból głowy po zmie­rze­niu się z pierw­szym zda­niem ;)

Nie je­stem do końca prze­ko­na­na, czy wiem, co prze­czy­ta­łam. Mam wra­że­nie, że Susan była tu jego mi­strzy­nią albo ra­czej muzą. W któ­rymś mo­men­cie prze­sta­ła być po­trzeb­na. Czy on ją, jak to ład­nie wcze­śniej ują­łeś, usu­nął ją z rze­czy­wi­sto­ści, prze­ry­wa­jąc linię bez żad­nych cech cha­rak­te­ry­stycz­nych? ;)

Gdzieś mi się po dro­dze zgu­bi­ła sza­cow­na mał­żon­ka, ta z od­bi­cia w głow­ni noża z pierw­sze­go zda­nia (czy­ta­łam je trzy razy, więc za­pa­mię­ta­łam) ;) Czy ona też po­że­gna­ła się z rze­czy­wi­sto­ścią?

Dobra, krót­ko mó­wiąc mam wra­że­nie, że prze­czy­ta­łam stu­dium psy­cho­pa­ty, ale mogę się mylić, mnie się czę­sto zda­rza wi­dy­wać duchy :)

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Cześć Peter, miło że wpa­dłeś :)

 

Hej Irko, rze­czy­wi­ście tekst miał eska­lo­wać w miarę czy­ta­nia (przy­naj­mniej w war­stwie cha­rak­te­ro­lo­gicz­nej), więc masz chyba rację co do koń­ców­ki. Krót­kie zda­nia po­tra­fią być tro­chę agre­syw­ne/po­zba­wio­ne emo­cji i taki na­strój chcia­łem tam wpro­wa­dzić. 

Hmm Susan to muza, którą Ha­dley po­ba­wił się i po­rzu­cił, po­do­ba mi się ta in­ter­pre­ta­cja, me­lan­cho­lij­na tro­chę :) Obie­cu­ję, że żona gdzieś też tam jest, tylko może nie na wierz­chu.

A co do sa­me­go Ha­dleya, to nie jest ra­czej wzo­rem do na­śla­do­wa­nia, ani nawet osobą o moc­nym za­ple­czu mo­ral­nym, ale czy można go aż na­zwać psy­cho­pa­tą, to już po­zo­sta­wiam w ge­stii czy­tel­ni­ka.

Bar­dzo mi miło, że wpa­dłaś, dzię­ki za klika do bi­blio­te­ki!

Prze­czy­ta­łem

Obie­cu­ję, że żona gdzieś też tam jest, tylko może nie na wierz­chu.

Ok wie­rzę na słowo cho­ciaż nie widzę.

 

Na­to­miast mam wła­sną in­ter­pre­ta­cję tek­stu. Noże jako me­ta­fo­ra nar­ko­ty­ków. Pierw­sza por­cja za darmo–pre­zen­ta­cja noży. Szu­ka­nie coraz moc­niej­szych wra­żeń zwią­za­nych z tym że noże “wy­czer­py­wa­ły” się dość szyb­ko (coraz moc­niej­sze nar­ko­ty­ki). Ukry­wa­nie się z tym za śmiet­ni­ka­mi czy w parku – “bra­nie w żyłę”. Na­stęp­nie przed­sta­wie­nie noc­ne­go życia przez Susan, po­wrót o czwar­tej gdy “haj” się skoń­czył. Wła­śnie, prze­cho­dzi­my do kre­owa­nia rze­czy­wi­sto­ści i in­ne­go jej po­strze­ga­nia gdzie od­naj­du­je zwy­czaj­ną “fazę” po nar­ko­ty­kach. W ostat­niej sce­nie mamy już ba­ro­na nar­ko­ty­ko­we­go w któ­re­go miesz­ka­niu jest pełno pa­czek z bia­łym prosz­kiem. Nie je­stem tylko pe­wien jak na moją teo­rię prze­ło­żyć ten frag­ment:

zdał sobie nagle spra­wę, że wcale nie po­trze­bu­je do ni­cze­go noży Fal­ters ani stali nie­rdzew­nej, zwłasz­cza tej typu S30V. Sam w sobie był bo­wiem nożem i kra­wę­dzią tnącą płót­no rze­czy­wi­sto­ści.

Myślę jed­nak że tutaj mógł mieć już wła­sną “pro­duk­cję” lub do­ro­bić się tylu pie­nię­dzy by unie­za­leż­nić się od sprze­da­wa­nia nar­ko­ty­ków i zająć czymś innym.

 

Tekst ogól­nie bar­dzo mi się spodo­bał cho­ciaż nie do końca wiem o czym był a wła­ści­wie jak ro­zu­mieć ten tekst i jaka in­ter­pre­ta­cja jest po­praw­na (jeśli tekst wgl ma jakąś jedną wła­ści­wą in­ter­pre­ta­cję).

Pisz to co chciał­byś czy­tać, czy­taj to o czym chcesz pisać

Cześć Kuba, miło Cię tu go­ścić ;)

Ok wie­rzę na słowo cho­ciaż nie widzę.

Bo do­brze się ukry­wa ;p

Hmm nie chcę po­da­wać go­to­wej in­ter­pre­ta­cji opka, lubię jak tekst po­zo­sta­je wie­lo­znacz­ny, ale Twój trop jest bar­dzo dobry, bo te noże rze­czy­wi­ście mają w sobie coś z nar­ko­ty­ku, pra­wie jakby skon­stru­owa­no je tak, by pro­ta­go­ni­sta i inni bo­ha­te­ro­wie nie mogli się w żaden spo­sób od nich uwol­nić.

Myślę jed­nak że tutaj mógł mieć już wła­sną “pro­duk­cję” lub do­ro­bić się tylu pie­nię­dzy by unie­za­leż­nić się od sprze­da­wa­nia nar­ko­ty­ków i zająć czymś innym.

To moż­li­we, cho­ciaż niby nie po­trze­bu­je, a na ko­niec znowu idzie do ja­kie­goś skle­pu…

Faj­nie, że tekst ci pod­szedł, po­zdra­wiam Cię ser­decz­nie

Cie­ka­we opo­wia­da­nie i, cóż, prze­ra­ża­ją­ce! Po­wró­ci­łeś w do­brej for­mie, nie ma co mówić. :-)

Dla mnie jest sta­dium po­pa­da­nia w sza­leń­stwo, a może… od­kry­wa­nia praw­dzi­wej rze­czy­wi­sto­ści dla niego – po­sta­ci z Two­je­go świa­ta ostrych noży ze stali nie­rdzew­nej S30V marki Fal­tres.

Wy­ci­na­nie rze­czy­wi­sto­ści i fa­sa­do­wy świat z kar­to­nu były dla mnie naj­moc­niej­szy­mi frag­men­ta­mi opo­wie­ści, plus wek­to­ry, które nie­odmien­nie ko­ja­rzą mi się z cza­so­prze­strze­nią. Włą­czy­ła­bym do tego zbio­ru rów­nież „kre­mo­wą barwę”. Po jej kil­ku­krot­nym po­wtó­rze­niu za­czę­ła mnie fra­po­wać. Py­ta­nie, czy uży­wa­łeś jej ce­lo­wo?

 

Kli­mat i na­strój jest, hi­sto­ria też, ale mi, po­dob­nie jak Irce, roz­ma­zu­je się koń­ców­ka. Chcia­ła­bym wie­dzieć, co się stało. Nie wiem tego, nie je­stem pewna, co się wy­da­rzy­ło?Nie po­trze­bo­wał już noży, a wy­cho­dząc do sie­cio­we­go skle­pu za­pu­kał ostroż­nie do kre­mo­we­go po­ko­ju i kto tam był, czy ktoś był? Od­bi­cie żony na nożu, Sara?

 

No do­brze pod­su­mo­wu­jąc. Po­do­ba­ła misię Twoja opo­wieść. Jest brrr, a czy­tel­nik wcho­dzi w nią jak nóż w masło. Ory­gi­nal­ne słow­nic­two, ale bez prze­gi­na­nia oraz prze­pla­ta­ją­ce się wizje. Kon­se­kwent­nie pro­wa­dzo­na nar­ra­cja. Dłu­gie zda­nia ok, choć w kilku miej­scach roz­dzie­la­ła­bym na dwa ka­wał­ki, bo są wy­star­cza­ją­co dłu­gie i wkra­da się nie­po­trzeb­ne nie­zro­zu­mie­nie tj. za­trzy­mu­ją (moje su­biek­tyw­ne zda­nie). Sceny in­tym­no­ści z ko­bie­tą IMHO – do­brze na­pi­sa­ne, udały się.

 

Szko­da, że nie mia­łeś czasu, aby jesz­cze jeden – dwa razy przej­rzeć. Przy czym mniej mi cho­dzi o po­praw­ność za­pi­sów (pod tym wzglę­dem jest na­praw­dę nie­źle, bio­rąc pod uwagę szyb­kość po­wsta­nia, acz, jak może przy­po­mi­nasz sobie, żaden ze mnie eks­pert w tym ob­sza­rze), ale bar­dziej o samą opo­wieść i jej wy­brzmie­nie. Przyj­rze­nie się jej jesz­cze raz chłod­niej­szym okiem

 

Kilka kik­sów, które udało mi się wy­chwy­cić:

w głow­ni do noża chle­ba

„Do” nie­chaj prze­sko­czy o jeden wyraz do przo­du.

stu­ko­tem kla­wia­tur, brzmia­ły jak wiersz albo mo­dli­twa

Za­miast prze­cin­ka w tym zda­niu, z któ­re­go frag­ment prze­ko­pio­wa­łam, po­sta­wi­ła­bym krop­kę. I tak oba będą wy­star­cza­ją­co dłu­gie. ;-) Jesz­cze kilka po­dob­nych miejsc za­uwa­ży­łam.

wiatr nie­sie w stro­nę mia­sta chmu­ry, w wy­glą­dzie dosyć zło­wróżb­ne, bo bru­nat­ne i roz­cią­ga­ją­ce się sze­ro­ko od kra­wę­dzi ho­ry­zon­tu niby ol­brzy­mia sieć po­wo­li opa­da­ją­ca na zie­mię wraz kro­pla­mi desz­czu.

Tu można by­ło­by pew­nie coś po­kom­bi­no­wać z roz­cią­ga­niem (jest do-od) i sie­cią. Wy­bie­rasz ho­ry­zont, czyli od, na po­cząt­ku jest dokąd, czyli cią­gną w ich kie­run­ku. mamy po­wierzch­nię na któ­rej roz­pi­na­my sieć, no, dwie linie. Hmm. Może wy­star­czy­ło­by gdzieś po­sta­wić prze­ci­nek, albo zmie­nić ko­lej­ność skąd dokąd, tj. za­cząć od ho­ry­zon­tu. 

bo rze­czy­wi­stość prze­cież, na dobrą spra­wę, była tylko ko­lej­nym, zmro­żo­nym, go­to­wym do ob­rób­ki pro­duk­tem.

Coś za dużo, chyba „prze­cież” usu­nę­ła­bym.

Ha­dley ude­rzył bryłę bu­dyn­ku otwar­tą dło­nią, a ta roz­pro­szy­ła się i znik­nę­ła w ciem­no­ści.

Po­pchnął, cho­dzi mi o wy­ra­że­nie „ude­rzył otwar­tą dło­nią”. Spró­buj ude­rzyć w coś otwar­tą dło­nią,  jed­nak rów­nież zważ, że mam fa­na­be­rie słow­ne.

 

Na­tu­ral­nie skar­żę do bi­blio, może nikt mnie nie ubie­gnie. Grat­ki i srd pzd :-)

a

PS. Boję się tej Wa­szej pi­sar­skiej wy­obraź­ni. wink

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Cześć Asy­lum!

Kre­mo­wa barwa prze­wi­ja się w kon­tek­ście po­ko­ju o kre­mo­wych fra­mu­gach, je­dy­ne­go miej­sca w miesz­ka­niu, gdzie Ha­dley się nie za­pusz­cza. Co do koń­ców­ki, nie chcia­łem, żeby wszyst­ko było ład­nie wy­ja­śnio­ne. W po­ko­ju o kre­mo­wych fra­mu­gach zde­cy­do­wa­nie ktoś jest, zwłasz­cza, że wy­do­by­wa się z niego tyle chło­du.

Hmm nie wiem czy aku­rat kon­struk­cja tek­stu i brzmie­nie opo­wie­ści ule­gły­by zmia­nie, nawet jeśli miał­bym wię­cej czasu – tekst był roz­pla­no­wa­ny dawno temu, po pro­stu pi­sa­łem go na parę dni przed ter­mi­nem. Do­brze, że nie czy­ta­łaś wtedy, co ni­ne­din, bo ję­zy­ko­wo mniej się wów­czas bro­nił.

Ooo ale ja lubię moje dłu­gie zdan­ka ;)

 „Do” nie­chaj prze­sko­czy o jeden wyraz do przo­du.

Dzię­ki, po­pra­wio­ne. Ale dłu­gich zda­nek pro­szę mi nie ru­szać ;p

Coś za dużo, chyba „prze­cież” usu­nę­ła­bym.

I mia­ła­byś rację ;)

Po­pchnął, cho­dzi mi o wy­ra­że­nie „ude­rzył otwar­tą dło­nią”. Spró­buj ude­rzyć w coś otwar­tą dło­nią,  jed­nak rów­nież zważ, że mam fa­na­be­rie słow­ne.

Otwar­tą dłoń zo­sta­wiam. To po pro­stu ładne sfor­mu­ło­wa­nie na “klep­nię­cie”.

Też po­zdra­wiam Asy­lum i dzię­ki ser­decz­ne za klika :)

Hmm nie chcę po­da­wać go­to­wej in­ter­pre­ta­cji opka, lubię jak tekst po­zo­sta­je wie­lo­znacz­ny

Ro­zu­miem i się w sumie nie dzi­wię. Tak jest cza­sa­mi le­piej.

 

ale Twój trop jest bar­dzo dobry, bo te noże rze­czy­wi­ście mają w sobie coś z nar­ko­ty­ku, pra­wie jakby skon­stru­owa­no je tak, by pro­ta­go­ni­sta i inni bo­ha­te­ro­wie nie mogli się w żaden spo­sób od nich uwol­nić.

Ha! Ha!Cie­szy mnie to bar­dzo bo u mnie tak za­zwy­czaj śred­nio z do­my­śla­niem się i szu­ka­niem dru­gie­go dna.

 

To moż­li­we, cho­ciaż niby nie po­trze­bu­je, a na ko­niec znowu idzie do ja­kie­goś skle­pu…

Mówię nie byłem tego pewny.

 

Rów­nież po­zdra­wiam Cię bar­dzo ser­decz­nie.

Pisz to co chciał­byś czy­tać, czy­taj to o czym chcesz pisać

Tekst jest na­pi­sa­ny nie­sta­ran­nie, nie tylko jeśli cho­dzi o prze­cin­ki. Mia­łam wra­że­nie, że po pro­stu pi­sa­łeś bez au­to­edy­cji i miej­sca­mi nie do końca nad tek­stem pa­nu­jesz. Zda­nia spa­ghet­ti na po­cząt­ku – nie­któ­re udane, efekt nar­ra­cyj­ny cie­ka­wy, ta­kie­go tro­chę prze­le­wa­nia się tre­ści z wątku do wątku, ale było też sporo ta­kich, w któ­rych treść gdzieś tam sobie pły­nie bez kon­tro­li i ocie­ra się o beł­kot.

Wątek żony – miga na po­cząt­ku, a potem znika zu­peł­nie, i wła­ści­wie spra­wia wra­że­nie błędu kon­struk­cyj­ne­go – jakby autor o nim za­po­mniał. Szcze­gól­nie że za­cho­wa­nie bo­ha­te­ra jest na tyle dziw­ne, że po­win­no wy­wo­łać re­ak­cję żony (nie­zli­czo­ne pu­deł­ka noży w miesz­ka­niu, wi­zy­ty ko­chan­ki). A w tek­ście nie ma nic.

Nie do końca też zro­zu­mia­łam scenę ba­za­ro­wą – choć to nie tyle zgrzyt, co znak za­py­ta­nia.

Mimo tych nie­do­ró­bek tekst mi się po­do­bał. Po­mysł świet­ny, roz­kła­da­nie rze­czy­wi­sto­ści na linie, płasz­czy­zny i wek­to­ry przed­sta­wio­ny prze­ko­nu­ją­co i in­try­gu­ją­co. Dawka nie­po­ko­ju i za­gęsz­cza­ją­ca się at­mos­fe­ra dziw­no­ści też bar­dzo udane. Scena wy­ci­na­nia ma­ga­zy­nu – sur­re­ali­stycz­na i po­ka­za­na w prze­ko­nu­ją­cy spo­sób. Ob­se­sja bo­ha­te­ra, jej kul­mi­na­cja i samo za­koń­cze­nie od­po­wied­nio wy­wa­żo­ne.

Je­stem za­do­wo­lo­na z lek­tu­ry.

Zgła­szam do bi­blio.

It's ok not to.

Świet­ny tekst. Do­wo­dzi, że in­fo­dum­py mają swój urok. Te wszyst­kie szcze­gó­ły na temat noży two­rzą przy­jem­nie nie­przy­jem­ną at­mos­fe­rę. W skró­cie: ukoń­czy­łam tę lek­tu­rę wiel­ce za­nie­po­ko­jo­na i ukon­ten­to­wa­nia za­ra­zem.

... życie jest przy­pad­kiem sza­leń­stwa, wy­my­słem wa­ria­ta. Ist­nie­nie nie jest lo­gicz­ne. (Cla­ri­ce Li­spec­tor)

Dłu­gich zda­nek pro­szę mi nie ru­szać ;p

Nie dutk­nę, nie dutk­nę. :-) Nie  bojaj się, już nie będę – przy­się­gam. Baw się nimi do woli, cza­sem tylko zer­k­nij i po­kom­bi­nuj jak zbu­do­wać/po­łą­czyć w inny spo­sób, bo nie o dłu­gość mi cho­dzi. :p 

Przy oka­zji wspo­mnę, że cią­gle jesz­cze mie­wam nie­zno­śną pre­dy­lek­cję po­łą­czo­ną z nie­wy­tłu­ma­czal­ną sła­bo­ścią do dłu­gich zdań, a na re­kor­do­we, prze­kra­cza­ją­ce naj­czę­ściej kil­ka­na­ście stron, na­tra­fi­łam, czy­ta­jąc „Wolę nieba” Lund­kvi­sta, w tłu­ma­cze­niu Zyg­mun­ta Ła­now­skie­go, o czym muszę Ci ko­niecz­nie wspo­mnieć, gdyż ka­pi­tal­nie wy­wią­zał się ze swo­je­go za­da­nia, bio­rąc pod uwagę skalę trud­no­ści tłu­ma­cze­nia ta­kich ta­siem­ców przy utrzy­ma­niu ich lek­ko­ści i, co wzbu­dzi­ło mój au­ten­tycz­ny za­chwyt, spra­wi­ło, że za­ab­sor­bo­wa­na tre­ścią stra­ci­łam żoł­nier­ską oko­po­wą czuj­ność, nie za­uwa­ża­jąc pra­wie zu­peł­ne­go braku kro­pek, po czym do­pie­ro po prze­czy­ta­niu opra­co­wań, gdy z de­spe­ra­cją godną lep­szej spra­wy wró­ci­łam do książ­ki w akcji pod kryp­to­ni­mem „W po­szu­ki­wa­niu za­gi­nio­nych kro­pek”, bo nie­wier­ny To­masz ze mnie, cho­cia­żem dziew­czy­na i na­ocz­nie prze­ko­na­łam się, że jest ich tam jak na le­kar­stwo, za­chwyt ogar­nął mnie bez­brzeż­ny po raz drugi, co – mam na­dzie­ję – sta­no­wi wy­star­cza­ją­cą re­ko­men­da­cję do za­pro­po­no­wa­nia Ci tej książ­ki jako in­te­re­su­ją­cej lek­tu­ry, na­tu­ral­nie jako jed­nej z mi­liar­da moż­li­wych opcji.

 

Otwar­tą dłoń zo­sta­wiam. To po pro­stu ładne sfor­mu­ło­wa­nie na “klep­nię­cie”.

Hi, hi, klep­nię­cie od ude­rze­nia trosz­ku się różni, ale zgoda „otwar­ta dłoń” – ładne. :-) Wiesz, ze mną jak z dziec­kiem, spory od­da­ję wal­ko­we­rem, ale po­mę­dr­ko­wać lubię, taka przy­pa­dłość, skaza ge­ne­tycz­na. wink

 

Srd :-)

a

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Cześć @dogs­dum­pling, miło cię wi­dzieć. Hmm jeśli cho­dzi o prze­cin­ki to nie tak, że nie po­pra­wia­łem naj­le­piej jak umiem, po pro­stu przed każ­dym moim tek­stem do­da­ję ten di­sc­la­imer, bo zwy­kle nie ważne jak długo nad nimi sie­dzę i tak wszyst­kie­go nie je­stem w sta­nie wy­ło­wić.

Nie wiem za bar­dzo co masz na myśli pi­sząc, że nie pa­nu­ję nad tek­stem i że pi­sa­łem bez au­to­edy­cji. Aku­rat nad tymi frag­men­ta­mi, z któ­ry­mi masz pro­blem spę­dzi­łem naj­wię­cej czasu ;d

Po­mo­gło­by mi, gdy­byś dała ja­kieś przy­kła­dy tych zdań, gdzie treść pły­nie bez kon­tro­li i ocie­ra się o beł­kot. Mam wra­że­nie, że nawet w tych dłu­gich zda­niach za­wie­ra­łem tyle in­for­ma­cji ile było po­trzeb­ne. Ale no ja je­stem au­to­rem, więc ten. Jeśli mi coś po­dasz będę mógł się od­nieść.

Żony jest w tek­ście tyle, ile po­trze­ba, pi­sa­łem już ;d

Cie­szę się, że je­steś za­do­wo­lo­na z lek­tu­ry i dzię­ki ser­decz­ne za klika :)

 

Hej @fleur­de­la­co­ur, bar­dzo się cie­szę, że tekst się spodo­bał. I oczy­wi­ście dzię­ku­ję za klika!

 

@A­sy­lum dzię­ki za pięk­ną re­ko­men­da­cję ;D Jeśli jest re­pre­zen­ta­tyw­na wzglę­dem po­wie­ści, to z przy­jem­no­ścią się za­po­znam. Po­zdrów­ka :^)

 

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ob­ra­zek @Żon­gler. Trzy mie­cze, hmm. 

Le­ni­wy2, za szyb­ko się skoń­czy­ło:-( świet­nie opi­su­jesz uza­leż­nie­nie od noży, ich cie­pła, a także fa­scy­na­cję Susan. Za­koń­cze­nie mnie za­sko­czy­ło. Jak już ją zdo­był, prze­sta­ła go in­te­re­so­wać. Tak samo noże, wy­ssał z nich wszyst­ko, czego po­trze­bo­wał a póź­niej uznał, że już ich nie po­trze­bu­je. Stał się sa­mo­wy­star­czal­ny? :-) świet­ne opo­wia­da­nie! Po­wo­dze­nia i po­zdra­wiam

Jeśli jest re­pre­zen­ta­tyw­na wzglę­dem po­wie­ści, to z przy­jem­no­ścią się za­po­znam

Re­ko­men­da­cja jest nie­udacz­nym na­śla­dow­nic­twem. Tam w wielu przy­pad­kach jest dy­na­micz­na, lo­gicz­na akcja, fi­lo­zo­ficz­ne roz­k­min­ki i inne, nie będę spoj­le­ro­wać. W każ­dym razie zaj­mu­ją­ca nie tylko z uwagi na styl, ale  rów­nież treść. 

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Przy­kła­dy:

Od kiedy do­stał ze­staw noży ze stali nie­rdzew­nej S30V marki Fal­ters, mniej pa­trzył lu­dziom w oczy, a zwłasz­cza jeśli cho­dzi­ło o jego ko­bie­tę, na nią już w ogóle nie zwra­cał uwagi, chyba że na jej od­bi­cie w głow­ni noża do chle­ba, który trzy­mał za czar­ną, pla­sti­ko­wą, gład­ką rę­ko­jeść z po­wło­ką So­ftHold wzmac­nia­ją­cą uchwyt dłoni.

 

Trud­no prze­drzeć się przez to zda­nie, po­szcze­gól­ne czę­ści nie łączą się ze sobą gład­ko; trzy okre­śle­nia rę­ko­je­ści spra­wia­ją wra­że­nie nad­mia­ru; mam też wąt­pli­wo­ści czy po­wło­ka może “wzmac­niać” uchwyt, to trzy­ma­ją­cy może go wzmoc­nić, a po­wło­ka mu tylko w tym “po­ma­ga”, po­szu­ka­ła­bym in­ne­go okre­śle­nia.

mniej pa­trzył lu­dziom w oczy, a zwłasz­cza jeśli cho­dzi­ło o jego ko­bie­tę, na nią już w ogóle nie zwra­cał uwagi, – na po­zio­mie przy­czy­no­wo-skut­ko­wym ten frag­ment zgrzy­ta – źle użyte słowo “zwłasz­cza”; gdyby to było jesz­cze osob­ne zda­nie to ok, bo wia­do­mo, o co cho­dzi, ale to jest część dłuż­sze­go zda­nia i spra­wia, że czy­tel­nik się po­ty­ka.

A jest to zda­nie wpro­wa­dza­ją­ce do tek­stu – by­ło­by do­brze, gdyby za­chę­ca­ło do kon­ty­nu­owa­nia lek­tu­ry.

 

Pory roku nie mają ostrych kra­wę­dzi ani smu­kłej syl­wet­ki pro­fi­lo­wa­nej pil­ni­kiem ścier­nym o wy­so­kiej gra­da­cji, w czym są bez­względ­nie gor­sze niż noże ze stali nie­rdzew­nej S30V, łóżko miało z kolei dwie kra­wę­dzie i sze­ro­ką połać prze­ście­ra­dła na któ­rej nikt nie spał.

 

Tu np. wy­cho­dzi, że pory roku są bez­wględ­nie gor­sze od noży ze stali nie­rdzew­nej; i dla­cze­go “z kolei” w od­nie­sie­niu do licz­by kra­wę­dzi łóżka? wcze­śniej mó­wisz o ce­chach kra­wę­dzi, nie o ich licz­bie, to okre­śle­nie nie ma tu sensu. Prze­ci­nek po prze­ście­ra­dła.

 

A np. to zda­nie bar­dzo fajne. (Tylko albo bez prze­cin­ka po mo­dli­twa, albo wiersz i mo­dli­twa, re­cy­to­wa­ne… to­ną­ce)

 

Co praw­da, po wy­peł­nie­niu wszyst­kich pro­ce­dur bez­pie­czeń­stwa we­wnętrz­ne­go i hi­gie­ny pracy roz­ma­wiał zwy­kle z ko­le­ga­mi z są­sied­nich boxów, ale mówił ści­szo­nym gło­sem, a ich od­po­wie­dzi były dla niego pra­wie nie­zro­zu­mia­łe, przy­kry­te szu­mem kom­pu­te­ro­wych sys­te­mów chło­dzą­cych lub stu­ko­tem kla­wia­tur, brzmia­ły jak wiersz albo mo­dli­twa, re­cy­to­wa­na w róż­nych kie­run­kach i z róż­nych źró­deł, to­ną­ca bez­pow­rot­nie w mie­sza­ni­nie pół­cie­ni, sztucz­ne­go świa­tła oraz mdłej łuny mia­sta, która prze­ni­ka­ła do wnę­trza bu­dyn­ku przez mętne okien­ni­ce Po­miesz­czeń Pro­duk­cji In­te­lek­tu­al­nej.

 

 

It's ok not to.

Miło mi Cię wi­dzieć @Ol­ciat­ka, faj­nie, że opko dało radę się spodo­bać, a nawet za­sko­czyć ;p

 

@A­sy­lum w takim razie na pewno się za­po­znam.

 

@dogs­dum­pling 

Trud­no prze­drzeć się przez to zda­nie, po­szcze­gól­ne czę­ści nie łączą się ze sobą gład­ko; trzy okre­śle­nia rę­ko­je­ści spra­wia­ją wra­że­nie nad­mia­ru; mam też wąt­pli­wo­ści czy po­wło­ka może “wzmac­niać” uchwyt, to trzy­ma­ją­cy może go wzmoc­nić, a po­wło­ka mu tylko w tym “po­ma­ga”, po­szu­ka­ła­bym in­ne­go okre­śle­nia.

Hmm mi tam te trzy okre­śle­nia do­brze leżą i nie spra­wia­ją wra­że­nia nad­mia­ru (albo ina­czej, spra­wia­ją, ale mi się po­do­ba), więc po­kie­ru­ję się swoim gu­stem. Ale co do po­wło­ki to w sumie się zga­dzam ;d

na po­zio­mie przy­czy­no­wo-skut­ko­wym ten frag­ment zgrzy­ta – źle użyte słowo “zwłasz­cza”; gdyby to było jesz­cze osob­ne zda­nie to ok, bo wia­do­mo, o co cho­dzi, ale to jest część dłuż­sze­go zda­nia i spra­wia, że czy­tel­nik się po­ty­ka.

Czy­tel­nik ma się po­tknąć, bo ma uwa­żać. Chcia­łem, żeby zda­nie brzmia­ło era­tycz­nie, jakby ktoś pod­szedł do cie­bie na ulicy i za­czął opo­wia­dać wszyst­ko naraz.

Tu np. wy­cho­dzi, że pory roku są bez­wględ­nie gor­sze od noży ze stali nie­rdzew­nej; i dla­cze­go “z kolei” w od­nie­sie­niu do licz­by kra­wę­dzi łóżka? wcze­śniej mó­wisz o ce­chach kra­wę­dzi, nie o ich licz­bie, to okre­śle­nie nie ma tu sensu. Prze­ci­nek po prze­ście­ra­dła.

No wy­cho­dzi bo tak jest na­pi­sa­ne i tak ma wy­cho­dzić ;d “Z kolei” nie jest od­nie­sie­niem do licz­by kra­wę­dzi tylko do faktu ich po­sia­da­nia bądź nie.

 

Dzię­ki za prze­cin­ki, ale dalej nie widzę, żebym ocie­rał się o beł­kot ;)

 

No wy­cho­dzi bo tak jest na­pi­sa­ne i tak ma wy­cho­dzić ;d “Z kolei” nie jest od­nie­sie­niem do licz­by kra­wę­dzi tylko do faktu ich po­sia­da­nia bądź nie.

 

To zda­nie jest wtedy źle skon­stru­owa­ne, bo tak użyte “z kolei” wska­zu­je na licz­bę.

 

Czy­tel­nik ma się po­tknąć, bo ma uwa­żać.

Hmmm, mnie takie po­tknię­cia nie za­chę­ca­ją do uwa­ża­nia, ra­czej prze­szka­dza­ją w sku­pie­niu się na tre­ści.

 

Dzię­ki za wy­ja­śnie­nia :-).

It's ok not to.

@dogs­dum­pling nie ma pro­ble­mu i dzię­ku­ję, za Twoje. Co do po­tknięć, to nie wiem jaką li­te­ra­tu­rę czy­tasz, ale zda­rza się, że książ­ki są na­pi­sa­ne skom­pli­ko­wa­nym ję­zy­kiem/skład­nią ;p

To zda­nie jest wtedy źle skon­stru­owa­ne, bo tak użyte “z kolei” wska­zu­je na licz­bę.

Czemu? Ten chło­piec nie ma li­za­ków, tam­ten z kolei ma dwa. Nie widzę pro­ble­mu.

Czyli jeden chło­piec ma zero li­za­ków, drugi dwa – w przy­pad­ku obu chłop­ców jest od­nie­sie­nie do jed­nej i tej samej wła­ści­wo­ści/cechy.

 

W zda­niu z opo­wia­da­nia:

 

Pory roku nie mają ostrych kra­wę­dzi ani smu­kłej syl­wet­ki pro­fi­lo­wa­nej pil­ni­kiem ścier­nym o wy­so­kiej gra­da­cji, w czym są bez­względ­nie gor­sze niż noże ze stali nie­rdzew­nej S30V, łóżko miało z kolei dwie kra­wę­dzie i sze­ro­ką połać prze­ście­ra­dła na któ­rej nikt nie spał.

 

Wła­ści­wo­ścią pór roku nie jest brak kra­wę­dzi tylko to, że nie są ostre ani smu­kłe, a wła­ści­wo­ścią łóżka to że ma dwie kra­wę­dzie – te wła­ści­wo­ści nie mają ze sobą związ­ku.

 

To tak jakby po­wie­dzieć: Ten chło­piec nie ma żół­tych li­za­ków, a tam­tem z kolei ma dwa li­za­ki.

 

Edyt­ka. Nie mam pro­ble­mu ze skom­pli­ko­wa­ną skład­nią, tylko z nie­po­praw­ną skład­nią, która nie spra­wia wra­że­nia bycia nie­po­praw­ną ce­lo­wo :P.

It's ok not to.

@dogs ale ja dalej nie widzę nie­po­praw­no­ści skład­ni pierw­sze­go zda­nia ;d

Ten chło­piec nie ma żół­tych li­za­ków ani soku po­ma­rań­czo­we­go, tam­ten z kolei ma dwa li­za­ki. Dla mnie dalej brzmi ok (w zda­niu nie było łącz­ni­ka “a”). Ale mogę się mylić. 

Może prze­nie­śmy dys­ku­sję na PW, bo mi zaraz roz­ło­żysz całe opko na czyn­ni­ki pierw­sze i nie bę­dzie czego czy­tać :^)

 

Istot­ne prze­sła­nie. Kiedy ktoś daje jakiś cenny pro­dukt za darmo, to będą to albo nar­ko­ty­ki, albo, nie­daj­bo­że, MLM. Urze­kła mnie scena ku­po­wa­nia tego su­per­no­ża, bo bo­ha­ter za­cho­wy­wał się jak tra­dy­cyj­ny hob­by­sta (uży­wasz tych szmel­co­wych sznu­ró­wek GlBX87 ze wzmac­nia­ne­go ty­ta­nem je­dwa­biu? Masz tu 80 po­wo­dów, dla któ­rych sznu­rów­ki KLJ­J63C z ke­vla­ru-9000 biją je na głowę w każ­dym te­ście cho­dze­nia do skle­pu).

Masz duże po­kła­dy ory­gi­nal­nej fra­ze­olo­gii, co też mi się bar­dzo po­do­ba.

Miej­sca­mi ciut­kę mę­czy­ło roz­bu­cha­ną po­etyc­ko­ścią, ale tylko ciut­kę i tylko miej­sca­mi. Ogól­nie bar­dzo fajne.

Hail Di­scor­dia

Fajne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Bar­dzo mi się po­do­ba­ło. Ład­nie na­pi­sa­ne, dużo cie­ka­wych sfor­mu­ło­wań i zdań, które niosą też jakąś me­lan­cho­lię. Te dwa naj­bar­dziej mi utkwi­ły, więc po­zwo­lę sobie je przy­to­czyć:

 

Ule­gła­by mu, a on wy­peł­nił­by ją w ca­ło­ści na bia­łej la­dzie re­cep­cji, wy­pro­du­ko­wa­nej z płyty me­la­mi­no­wa­nej, speł­nia­ją­cej eko­lo­gicz­ne stan­dar­dy firmy i bar­dzo moc­nej, i ro­bi­li­by to szyb­ko, bo nie było czasu, a po­trze­bo­wa­li cie­pła.

 

prze­sią­ka­li czymś gę­stym, co w bez­in­te­re­sow­nym pre­zen­cie da­wa­ła im noc.

Fajne było rów­nież od­da­la­nie się bo­ha­te­ra od świa­ta re­al­ne­go i za­pa­da­nie we wła­sne wa­riac­two i ta cho­ro­bli­wa fa­scy­na­cja no­ża­mi i kształ­ta­mi.

Edy­cja: no i bar­dzo po­do­bał mi się tytuł.

Bar­dzo przy­jem­na lek­tu­ra. 

Haha, prze­sła­nie rze­czy­wi­ście istot­ne, do­brze, że je do­strze­głeś jap­kie­wi­czu ;) Scen­ka ze sprze­daw­cą pra­wie do­słow­nie z życia au­to­ra (bądź grona jego przy­ja­ciół) wzię­ta. Zda­rza mi się być cza­sem lekko po­etyc­ko-pa­te­tycz­nym, z czym wal­czę, ale czego nie chcę też wy­ple­nić do końca. Dzię­ki za od­wie­dzi­ny, faj­nie, że się po­do­ba­ło.

 

Hejka Anet ;)

 

Cześć Edwar­dzie, faj­nie, że udało mi się uprzy­jem­nić tro­chę dzień. Tytuł jak tytuł, moim zda­niem nie jest zły ;p Faj­nie, że wpa­dłeś.

 

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie Wik­to­rze.

Żona jako uoso­bie­nie ka­me­ral­ne­go chło­du. Od­skocz­nia w ro­mans, zda­wa­ło­by się – biu­ro­wy, a jed­nak nie do końca. Dzi­wacz­ność zbu­do­wa­na wokół noży i fan­bo­jow­skich za­cho­wań oraz kla­sycz­nych ob­ja­wów na­ło­gu, po któ­rym przy­cho­dzi pust­ka. Tro­chę sa­ty­ry na tra­dy­cyj­ny ko­mi­wo­ja­że­ryzm (pierw­sze noże, eli­ta­ryzm) i kon­sump­cjo­nizm (jako nałóg wła­śnie). Bar­dzo mi się.

 

Ję­zy­ko­wo – nie­któ­re zda­nia są cu­dow­nie prze­szar­żo­wa­ne, inne tylko prze­szar­żo­wa­ne. Gdzieś ten ta­niec na kra­wę­dzi ostrza mo­men­ta­mi nie jest taki płyn­ny, zda­rza się faux pass, ale ogól­nie – in plus.

 

Prze­czy­ta­łem z przy­jem­no­ścią. Bi­blio­te­kę bym kli­kał bez pudła, gdyby mnie nie ubie­gli. Nie dość że dziw­ne w for­mie, to jesz­cze ma jakąś zro­zu­mia­łą fa­bu­łę. Po wy­cy­ze­lo­wa­niu by­ło­by świet­nie.

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

To jest weird, który czy­ta­łam z przy­jem­no­ścią.

 

Mogę wy­mie­nić szcze­gó­ło­wość i jej kon­se­kwent­ność, za­tar­cie i roz­my­cie gra­nic, in­duk­cyj­ną ob­se­sję, ryt­micz­ną zmia­nę nar­ra­cji (”Świat to ot­chłań tęt­nią­ca dziw­nym ryt­mem”), do­słow­ną i me­ta­fo­rycz­ną jed­ność z nożem.

Opo­wia­da­nie za­czy­na się z dy­stan­su (”od kiedy do­stał”), co ge­ne­ru­je prze­strzeń; póź­niej do­sko­na­le ją do­zu­jesz, dzie­ląc ją – tnąc – na mniej­sze, ostrzej­sze frag­men­ty, wy­ci­nasz jak puz­zle, które ukła­da­ją się i w glo­wie Hu­dleya i czy­tel­ni­ka. Nie­któ­re wcho­dzą z opo­rem na swoje miej­sce, nie­któ­re pa­su­ją ide­al­nie. Dużym plu­sem tek­stu są jego na­zwa­ne emo­cje, na po­cząt­ku Hu­dley oce­nia wszyst­ko i wszyst­kich (”bez­na­dziej­ne ma­te­ra­ce”, “na­ma­cal­ne pełne ciało”, itd), jego świat jest fi­zycz­ny i ma­te­rial­ny, kipi sek­sem, żądzą, chę­cią. Im dalej, tym sub­tel­niej, aż do “ba­bie­go lata w smo­li­ście czar­nej pu­st­ce”, i choć seks zo­sta­je, jest inny, ero­tyzm jest inny. Zmia­nę per­cep­cji i za­bu­rze­nie mo­ral­no­ści można by­ło­by in­ter­pre­to­wać jako kon­se­kwen­cję uza­leż­nie­nia, ale nie jest to ab­so­lut­na ko­niecz­ność. Nóż jest re­kwi­zy­tem na te­atral­nej sce­nie. Susan nim jest, Hu­dley rów­nież (”sam był sobie nożem”). Sce­ne­ria prze­su­wa się za nimi jak czar­no-bia­łe slaj­dy na pro­jek­to­rze, rów­nie do­brze mogą być puste, bo nie mają więk­sze­go zna­cze­nia.

Nie­uchwyt­na, do­mi­nu­ją­ca siła noża rani, ale nie za­bi­ja. Po­nu­ra, nie­spra­wie­dli­wa, za­da­ją­ca ból wizja no­wo­cze­snej ha­mar­tii. 

 

Ważne jest za to, że na­dzie­ja się za­pę­tla, jest nie­rdzew­na, ale bez­u­ży­tecz­na; na co komu nóż, gdy nie ma się ręki? Koń­czy się tak, jak się za­czę­ło, za­gu­bie­niem, które pro­wa­dzi do zro­zu­mie­nia i chęci zmia­ny – klam­ra: kupno noża/sklep z dziur­ką od klu­cza – ale jest fru­stra­cja z nie­mo­cy, bo ze zmia­ny nici. Po­nie­kąd tekst bar­dzo kla­sycz­ny (iro­nia tra­gicz­na, eg­zy­sten­cja­lizm Kafki, spe­ku­la­tyw­ny sek­su­alizm El­li­so­na), ale też przy­jem­nie świe­ży. Tytuł przy­cią­ga uwagę, pro­wo­ku­je (”wy­star­czy”). Prze­cin­ki do po­pra­wy, ale to dro­biazg.

 

Ten kon­kurs był wła­śnie dla ta­kich opo­wia­dań.

Dzię­ki za udział!

Hej! Wra­cam z ko­men­ta­rzem – prze­pra­szam, że tak późno, życie mnie do­pa­dło i tak jakoś wy­szło. Ale już je­stem!

Przede wszyst­kim – bar­dzo kli­ma­tycz­ne, nie­po­ko­ją­ce i na­stro­jo­we opo­wia­da­nie, do­brze wpi­su­ją­ce się w kanon we­ir­du dzię­ki uprosz­czo­ne­mu set­tin­go­wi i sku­pie­niu na we­wnętrz­nych prze­ży­ciach bo­ha­te­ra. Wy­bit­nie cie­ka­we za­fik­so­wa­nie na ce­chach noży. Bar­dzo po­do­bał mi się motyw Susan – mia­łam lek­kie za­wa­ha­nie wiary wobec tej re­cep­cjo­nist­ki, seksu w re­cep­cji i tak dalej, ale bar­dzo płyn­nie roz­wią­za­łeś ten pro­blem, two­rząc z niej po­stać-fi­gu­ran­ta, ra­czej sym­bol, pre­tekst, przez który świat kon­tak­to­wał się z bo­ha­te­rem. Hasło zo­sta­ło zre­ali­zo­wa­ne – wpraw­dzie bar­dziej przy­pi­sa­ła­bym tekst do “ka­me­ral­ne­go ostrza”, a nie “zimna”, ale zimno rów­nież się po­ja­wia i jest do­brze za­ak­cen­to­wa­ne w kre­acji na­stro­ju. Po­tra­fisz bar­dzo do­brze, dys­kret­nie wpla­tać zgrab­ne, nie­po­ko­ją­ce zda­nia. Opo­wia­da­niu za­szko­dził po­śpiech – wi­dzia­łam opo­wia­da­nie w pierw­szej wer­sji chwi­lę po wsta­wie­niu i dziab­nę­ły mnie na po­cząt­ku błędy in­ter­punk­cyj­ne, skła­dnio­we. Kiedy już do­tar­łam do czy­ta­nia, było znacz­nie le­piej, ale wciąż wy­ło­wi­łam tro­chę byków. Mam na­dzie­ję, że uda się to wy­pro­sto­wać w re­dak­cji do wer­sji pa­pie­ro­wej.

Nie­zły tekst, gra­tu­lu­ję. :)

Hej Psy­cho­fi­shu, bar­dzo ład­nie czy­tasz i pod­pi­su­ję się pod tym co wi­dzia­łeś obie­ma rę­cy­ma. Nie­ste­ty, tak to jest z tymi zdan­ka­mi, że jedne się na­pi­szą faj­niej inne mniej faj­nie ;) Bar­dzo ci dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny.

 

Cześć Żon­gle­rze, mia­łem prze­czu­cie, że to opo­wia­da­nie Ci się spodo­ba, choć tro­chę się prze­stra­szy­łem bo trzy mie­cze to nie­po­myśl­na wróż­ba xd Nie po­dej­rze­wa­łem też, że opko bę­dzie pod ja­ki­miś wzglę­da­mi kon­tro­wer­syj­ne (?). Na­pi­sa­łaś o stop­nio­wym wy­ga­sa­niu Ha­dleya, zmia­nie per­cep­cji i bar­dzo się z tego cie­szę, bo dużo o tym my­śla­łem pod­czas pi­sa­nia.

Nóż jest re­kwi­zy­tem na te­atral­nej sce­nie. Susan nim jest, Hu­dley rów­nież (”sam był sobie nożem”). Sce­ne­ria prze­su­wa się za nimi jak czar­no-bia­łe slaj­dy na pro­jek­to­rze, rów­nie do­brze mogą być puste, bo nie mają więk­sze­go zna­cze­nia.

W punkt :D

Czy na ko­niec po­ja­wia się na­dzie­ja? Może rze­czy­wi­ście da się to tak na­zwać. Dzię­ki wiel­kie za ko­men­tarz i or­ga­ni­za­cję świet­ne­go kon­kur­su.

 

Cześć Wik­to­rze, miło Cię wi­dzieć. Rze­czy­wi­ście, pierw­sza forma opo­wia­da­nia to było coś nie­przy­jem­ne­go za­rów­no do czy­ta­nia jak i po­pra­wia­nia. Cie­szą mnie miłe słów­ka, mam na­dzie­ję, że byki wy­ło­wię i ja. Po­zdro­wion­ka, dzię­ki wiel­kie za po­dzie­le­nie się jur­ko­wy­mi wra­że­nia­mi no i za cały kon­kurs.

Też mia­łam wra­że­nie, że facet ćpa te noże. I dzi­wi­ło mnie, że żonie jego za­cho­wa­nie nijak nie prze­szka­dza. Albo była mak­sy­mal­nie ozię­bła, albo dziab­nął ją przy pierw­szej oka­zji…

Nie­źle po­je­cha­ny po­mysł.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Czy­tał­bym… :/

Che mi sento di morir

No nie­ste­ty, takie wy­mo­gi kon­kur­su :( Ale moż­li­we, że skrob­nę coś na Ko­re­spon­den­cję.

Tak, wiem, na­dzia­łem się już w in­nych miej­scach ;) Może po­ko­pię za tą an­to­lo­gią.

Je­że­li na­pi­szesz na Ko­re­spon­den­cję, chęt­nie prze­czy­tam :)

Che mi sento di morir

Nad­ro­bi­łam sobie ostat­nio w an­to­lo­gii, więc za­glą­dam z ko­men­ta­rzem. ;)

Na po­czą­tek ogrom­ny plus za tytuł, wy­róż­nia się i przy­ku­wa uwagę. Jak za­wsze świet­nie pre­zen­tu­je się stro­na ję­zy­ko­wa tek­stu. Tutaj aku­rat po­sta­wi­łeś na dłu­gie zda­nia, które od­da­ją chłod­ne, ana­li­tycz­ne, ob­se­syj­ne my­śle­nie bo­ha­te­ra (swoją drogą cie­ka­we, jak by się spraw­dził za­bieg od­wrot­ny, z bar­dzo krót­ki­mi zda­nia­mi, w kon­tek­ście klu­czo­we­go dla opo­wia­da­nia wątku noży). Styl jest przej­rzy­sty, pre­cy­zyj­ny, ale nie trans­pa­rent­ny; ma swój wy­raź­ny cha­rak­ter, który współ­gra z opo­wia­da­ną hi­sto­rią.

Wątek noży do­brze dzia­ła za­rów­no na po­zio­mie do­słow­nym, jak i me­ta­fi­zycz­nym: ba­da­nie gra­nic mię­dzy od­cin­ka­mi rze­czy­wi­sto­ści, cię­cie jej na mniej­sze czę­ści, od­dzie­la­nie jed­nych warstw od dru­gich, po­szu­ki­wa­nie ja­kie­goś ele­men­tar­ne­go skład­ni­ka. Wszyst­ko to na­bie­ra głęb­sze­go zna­cze­nia zwłasz­cza pod ko­niec, kiedy sam bo­ha­ter zo­sta­je utoż­sa­mio­ny z nożem. Z kolei takie sceny jak ta z wy­ci­na­niem skle­pu (czy inne po­mniej­sze epi­zo­dy z no­ża­mi) świet­nie wpa­so­wu­ją się w we­ir­do­wą kon­wen­cję.

Bar­dzo sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ca lek­tu­ra, nie po­zo­sta­wia nie­do­sy­tu, który mógł­by się po­ja­wić przy dość nie­wiel­kiej ob­ję­to­ści. Gra­tu­lu­ję pu­bli­ka­cji, a w przy­szło­ści chęt­nie prze­czy­tam ko­lej­ne tek­sty Two­je­go au­tor­stwa (tym bar­dziej jeśli mają być in­spi­ro­wa­ne myślą bud­dyj­ską). ;)

Rem­plis ton cœur d'un vin re­bel­le et à de­ma­in, ami fidèle

Dzię­ki za cie­płe słowa black_ca­pe. Sam je­stem cie­ka­wy jak to osta­tecz­nie wy­glą­da na pa­pie­rze/czyt­ni­ku, ale jak mó­wisz, że spoko, to pew­nie spoko. Zro­bił mi dzień Twój ko­men­tarz.

Po­zdro­wion­ka

Le­piej późno niż póź­niej… wresz­cie prze­czy­ta­łem wszyst­kie opo­wia­da­nia z I tomu an­to­lo­gii kaf­ko­wej i przy­cho­dzę, coby sko­men­to­wać.

 

Będę tro­chę okrut­ny, ale nie po­lu­bi­łem tego opka. Nie wiem, gdzie jest owoc ani metka, ka­me­ral­no­ści i zimna też tutaj ra­czej nie­wie­le. Motyw wy­ci­na­nia obiek­tów z rze­czy­wi­sto­ści jest cie­ka­wy, ale po­ja­wia się do­pie­ro pod sam ko­niec i nie­wie­le zmie­nia. Bo­ha­ter jest po­nad­to strasz­nie nudny.

 

Być może to opo­wia­da­nie to jakaś ale­go­ria? Ale chyba jej nie zro­zu­mia­łem. Przy­kro mi.

 

Mimo wszyst­ko, po­zdra­wiam.

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Spoko nie­bie­ski, nie mu­sisz lubić. Ja sam go czę­sto nie lubię.

 

Po­zdra­wiam (mimo wszyst­ko?)

Nowa Fantastyka