- Opowiadanie: Niebieski_kosmita - Igrzyska wstydu

Igrzyska wstydu

Chyba jesz­cze nigdy nie prze­la­łem w tekst tylu emo­cji, co tym razem.

Tekst be­to­wa­li fi­zy­k111 i jap­kie­wicz, któ­rym dzię­ku­ję ser­decz­nie!

 

Opko ra­czej nie dla ludzi o mięk­kim sercu :)

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Igrzyska wstydu

Jeden na jed­ne­go

 

Kiedy do meczu po­zo­sta­ły trzy mi­nu­ty, Paul za­czął mieć wąt­pli­wo­ści. Prze­wa­ga jego prze­ciw­ni­ka wy­no­si­ła przy­naj­mniej pół mi­lio­na punk­tów – na pewno nie był ama­to­rem, w od­róż­nie­niu od go­ścia z pierw­szej rundy.

Nie za­mie­rzał się jed­nak wy­co­fy­wać. Prze­gra­na drę­czy­ła­by go kilka dni, ale uciecz­ka z pola bitwy… Paul nie­pręd­ko zdo­łał­by za­snąć po takim upo­ko­rze­niu.

Spró­bo­wał ode­pchnąć od sie­bie nie­po­trzeb­ne myśli. Mie­rzył się już z gra­cza­mi, któ­rzy stali wyżej w ran­kin­gu, i cza­sem wy­gry­wał. Za­wsze do­ce­niał każ­de­go ry­wa­la.

Przy­naj­mniej do jego pierw­sze­go krzy­ku.

Póź­niej nie mie­wał już więk­szych pro­ble­mów.

– Druga faza tur­nie­ju Men­tal Wars o pu­char stanu Nowy Jork. Po­je­dy­nek: de­ku­ria czter­dzie­sta piąta, gracz A, kon­tra de­ku­ria pięć­dzie­sią­ta druga, gracz B. Ze­spo­le­nie neu­ro­no­we za trzy… dwa… jeden.

 

*

 

– Jeśli to zro­bisz, wy­dzie­dzi­czę cię. Nie żar­tu­ję – oświad­czy­ła trzy mie­sią­ce wcze­śniej De­ni­se, matka Paula.

– Mamo, nie masz po­ję­cia, o ja­kich staw­kach jest mowa. Za każdy zwy­cię­ski mecz, który jest trans­mi­to­wa­ny na żywo, płacą…

– Gówno mnie to ob­cho­dzi! – krzyk­nę­ła ko­bie­ta i spró­bo­wa­ła wstać z fo­te­la, ale mię­śnie ra­mion nie spro­sta­ły wy­zwa­niu. Sto pięć­dzie­siąt ki­lo­gra­mów ży­we­go ciała zwa­li­ło się z po­wro­tem na sie­dze­nie z okrop­nym mla­śnię­ciem; Paul aż się skrzy­wił. – Gówno… Jezu, nie mogę się pod­nieść, ręce mi się trzę­są! Wszyst­ko przez cie­bie!

Po­ma­cha­ła chło­pa­ko­wi przed nosem po­wy­krzy­wia­ną dło­nią.

– Po pro­stu po­win­naś iść do le­ka­rza, już od dawna to mó­wi­łem. Masz do­pie­ro czter­dzie­ści sie­dem lat, a wy­glą­dasz…

– Milcz!

De­ni­se wy­po­wie­dzia­ła ostat­nie słowo tak ka­te­go­rycz­nym tonem, że jej syn – mimo bun­tow­ni­cze­go na­stro­ju – po­słusz­nie ucichł.

– Paulu Har­man. Oznaj­miam ci, że jeśli się do­wiem – a na pewno się do­wiem, ho, ho, mo­żesz być spo­koj­ny – że bie­rzesz udział w tym… tych…

– Za­wo­dach? – pod­su­nął Paul.

– W tym cyrku! – wrza­snę­ła ko­bie­ta. – Grze­ba­niu w mó­zgach! Psy­chicz­nej orgii, po­żyw­ce dla po­je­bów… jeśli tylko się do­wiem… prze­sta­niesz być moim synem. Wyrok osta­tecz­ny, bez moż­li­wo­ści ape­la­cji. Czy wy­ra­żam się jasno?

Le­piej nie wspo­mi­nać, że ro­ze­gra­łem już sześć me­czów. A tym bar­dziej, że trzy z nich prze­je­ba­łem – po­my­ślał po­nu­ro chło­pak.

– Mamo, po­słu­chaj. Płacą ty­siąc dwie­ście do­la­rów, plus dru­gie tyle w ak­cjach swo­ich spół­ek, które bez prze­rwy idą w górę. A to i tak nic w po­rów­na­niu z tur­nie­ja­mi. Za tytuł mi­strza kraju do­sta­je się do­ży­wot­nią pen­sję, ponad dzie­sięć ty­się­cy, i dom w pół­noc­nych pro­win­cjach…

– Po­wie­dzia­łam, co mia­łam do po­wie­dze­nia. A nie, jesz­cze jedno. Jesz­cze jedno! – De­ni­se z tru­dem ob­ró­ci­ła się w fo­te­lu, by móc po­ka­zać dło­nią por­tret ojca Paula. – Spójrz na niego. Wi­dzisz, jakie ma za­tro­ska­ne spoj­rze­nie? Nie jest z cie­bie dumny, o nie. Prze­cież mia­łeś stu­dio­wać na Ha­rvar­dzie!

Wie­dział, że matka się­gnie po wszyst­kie do­stęp­ne ar­gu­men­ty, ale i tak za­bo­la­ło. To był cho­ler­ny cios po­ni­żej pasa.

– Nie przy­ję­li­by mnie – wy­ce­dził. – Skoro nie dałem rady nawet na sta­no­wym uni­wer­ku, jakie miał­bym szan­se tam?

– Wy­rzu­ci­li cię, bo je­steś le­niem! – krzyk­nę­ła De­ni­se.

– Wy­rzu­ci­li mnie, bo to skur­wy­sy­ny bez serca! – od­krzyk­nął Paul. – I teraz mam szan­sę, żeby się odkuć. Psy­cho­log po­wie­dział, że zdo­by­łem drugi naj­wyż­szy wynik, jaki kie­dy­kol­wiek wi­dział na…

– Dosyć! Wy­no­cha, i nie po­ka­zuj mi się tutaj przez ty­dzień. Co naj­mniej!

Oboje umil­kli. Je­dy­nym dźwię­kiem roz­le­ga­ją­cym się w po­ko­ju po­zo­stał świsz­czą­cy od­dech De­ni­se, wy­raź­nie sy­gna­li­zu­ją­cy, że ze sta­nem jej zdro­wia nie jest naj­le­piej… ła­god­nie rzecz uj­mu­jąc.

– No tak. – Paul po­wo­li od­wró­cił się i skie­ro­wał do wyj­ścia. – Po cho­le­rę przy­cho­dzi­łem – mruk­nął jesz­cze, za­my­ka­jąc za sobą drzwi, ale nie wie­dział, czy matka usły­sza­ła jego słowa.

Wkrót­ce do­szedł do wnio­sku, że ma to gdzieś.

 

*

 

– Ze­spo­le­nie ak­tyw­ne.

Dwa umy­sły po­ja­wi­ły się na wir­tu­al­nej are­nie, cho­ciaż ich fi­zycz­ne ciała znaj­do­wa­ły się w zu­peł­nie róż­nych po­ko­jach. Hełmy na gło­wach gra­czy do­star­cza­ły da­ne kom­pu­te­ro­wi, który przed­sta­wiał je pu­blicz­no­ści. Kil­ka­na­ście czuj­ni­ków zbie­ra­ło in­for­ma­cje o tęt­nie, uło­że­niu ciała w fo­te­lu i wszel­kich dźwię­kach, wy­da­wa­nych przez obu gra­ją­cych.

Kiedy Paul otrzy­mał star­to­we sto punk­tów, na­tych­miast wy­strze­lił w stro­nę prze­ciw­ni­ka głę­bo­ką sondę struk­tu­ral­ną. Zo­sta­ły mu jesz­cze dwa­dzie­ścia trzy punk­ty; uru­cho­mił czat i wy­słał wia­do­mość, zu­ży­wa­jąc ko­lej­ny punkt.

<Cza­sa­mi tro­chę mi szko­da, że muszę was aż tak bar­dzo upo­ka­rzać>

– Pięt­na­ście dla B za ruch dło­nią – po­in­for­mo­wał kom­pu­ter.

Uniósł brwi ze zdzi­wie­nia. Wy­star­czy­ła lekka prze­chwał­ka, żeby za­ro­bić pierw­sze punk­ty?

<Nie chcesz mnie de­ner­wo­wać, go­ściu. Uwierz> – brzmia­ła od­po­wiedź.

Teraz już był pe­wien, że tam­ten go pod­pusz­cza – będąc wy­so­ko w ran­kin­gu, nie mógł być aż tak głupi, ja­kie­go pró­bo­wał uda­wać. Paul przej­rzał wy­ni­ki son­do­wa­nia struk­tu­ral­ne­go, które opi­sy­wa­ło do­kład­ną bu­do­wę mózgu prze­ciw­ni­ka.

To ko­bie­ta.

– Pięt­na­ście dla B za płeć.

Ma ja­kieś…

– Pięt­na­ście dla A za płeć.

dwa­dzie­ścia sie­dem lat.

– Trzy­dzie­ści pięć dla B za przy­bli­żo­ny wiek, czter­dzie­ści dla A za imię.

Od­ga­dła jego imię, co ozna­cza­ło, że wzię­ła sondę pa­mię­cio­wą, czyli miała teraz dzie­więć­dzie­siąt czte­ry punk­ty. Mu­siał szyb­ko nad­ro­bić.

Bar­dziej roz­wi­nię­ta prawa pół­ku­la, nie­wie­le neu­ro­nów w ośrod­ku mowy… chyba… me­lan­cho­lik?

– Zero dla B za typ oso­bo­wo­ści, zero dla A za orien­ta­cję sek­su­al­ną.

Cho­le­ra.

Jest w de­ku­rii… druga.

– Zero dla B za miej­sce w de­ku­rii. Po­zo­sta­ła jedna próba.

Trze­cia?

– Zero po raz drugi dla B za miej­sce w de­ku­rii, zero dla A za na­ro­do­wość.

Nie wi­dział już żad­nych punk­tów za­cze­pie­nia, więc rów­nież mu­siał kupić sondę pa­mię­cio­wą. Przy­naj­mniej był pe­wien, że prze­ciw­nicz­ka nie miała tar­czy, bo nie by­ło­by jej stać na wy­sła­nie wia­do­mo­ści cza­tem.

Po krót­kiej chwi­li umysł Paula za­la­ły ob­ra­zy i słowa, po­bra­ne ze wspo­mnień prze­ciw­ni­ka, po­cho­dzą­cych z ostat­niej doby.

 

Uśmiech­nię­ta, ła­god­na twarz mło­de­go męż­czy­zny, i imię „Tre­vor”.

 

Karta dań w re­stau­ra­cji. „Nie mają so­jo­wych?”.

 

Plac gdzieś w cen­trum mia­sta. „Dam radę”.

 

– Trzy­dzie­ści pięć dla A za przy­bli­żo­ny wiek.

Jest he­te­ro, ma chło­pa­ka Tre­vo­ra.

– Czter­dzie­ści dla B za orien­ta­cję sek­su­al­ną i dzie­więć­dzie­siąt pięć za imię part­ne­ra.

Jest we­ge­ta­rian­ką.

Na­stą­pi­ła dłuż­sza prze­rwa – wszyst­kie nie­wy­mie­nio­ne w re­gu­la­mi­nie rze­czy były punk­to­wa­ne przez pu­blicz­ność.

– Trzy­dzie­ści dwa dla B za in­for­ma­cję do­dat­ko­wą, po­zo­sta­ły dwie próby. Sie­dem­dzie­siąt jeden dla A za in­for­ma­cję do­dat­ko­wą, po­zo­sta­ły dwie próby.

Nie­do­brze. Co mogło ozna­czać trze­cie wspo­mnie­nie?

Pra­cu­je w… w kor­po­ra­cji?

– Zero dla B za miej­sce pracy.

Zbyt ogól­nie, kurwa! Koń­czy­ły się moż­li­wo­ści. Mu­siał przejść do ataku, zanim…

Nagle Paula ogar­nę­ła pa­ni­ka, tak silna, że spa­ra­li­żo­wa­ła wszyst­kie myśli. Miał wra­że­nie, że hełm zaraz zgnie­cie mu czasz­kę, ścia­ny po­ko­ju i sufit zwalą się na fotel, a cały wszech­świat wpad­nie do czar­nej dziu­ry.

Mi­mo­wol­nie jęk­nął i drgnął nie­znacz­nie, ale ze wszyst­kich sił trzy­mał po­rę­cze fo­te­la; już nie­raz był bom­bar­do­wa­ny klau­stro­fo­bią i wie­dział, że to szyb­ko mija.

– Dwa­dzie­ścia dla A za jęk, dwa­dzie­ścia pięć za przy­spie­sze­nie tętna i po pięt­na­ście za dwa ruchy: dłoni i stopy.

Wię­cej już nie do­sta­niesz, suko – po­my­ślał, kiedy pa­ni­ka za­czę­ła ustę­po­wać. Szyb­ko oce­nił sy­tu­ację: miał pra­wie dwie­ście punk­tów, pod­czas gdy jego prze­ciw­nicz­ka wy­da­ła w za­sa­dzie wszyst­ko na atak klau­stro­fo­bii.

Uśmiech­nął się.

– Zero dla A za miej­sce w de­ku­rii. Po­zo­sta­ła jedna próba.

Uśmiech­nął się jesz­cze sze­rzej.

 

*

 

Z po­cząt­ku pod­cho­dził scep­tycz­nie do po­my­słu spo­tka­nia się w realu, Ni­ki­ta na­le­ga­ła jed­nak tak długo, aż w końcu uległ. Umó­wi­li się w piz­ze­rii „Kursk”; Paul wy­brał ją, bo przy­naj­mniej nie obo­wią­zy­wał tam zakaz uży­wa­nia omni­fo­nów – nawet tra­dy­cjo­na­list­ka Ni­ki­ta mu­sia­ła przy­znać, że to głupi prze­pis, i zgo­dzi­ła się na pro­po­zy­cję Paula.

Wła­ści­ciel do­sto­so­wał lokal do klien­te­li, ja­kiej ocze­ki­wał: znaj­do­wa­ły się tu pra­wie wy­łącz­nie sto­li­ki jed­no­oso­bo­we, wy­po­sa­żo­ne w porty do ła­do­wa­nia wszel­kie­go sprzę­tu.

Paul przy­szedł pierw­szy i usiadł przy jed­nym z trzech sto­li­ków dla par, znaj­du­ją­cych się na samym końcu sali. Stra­te­gia piz­ze­rii naj­wy­raź­niej dzia­ła­ła do­sko­na­le, po­nie­waż pra­wie wszyst­kie miej­sca były za­ję­te przez sa­mot­ni­ków, wpa­trzo­nych w coś, co tylko oni sami wi­dzie­li na swo­ich so­czew­kach, i jed­no­cze­śnie pa­ła­szu­ją­cych pizzę.

Szyb­ko do­łą­czył do po­zo­sta­łych, z tą róż­ni­cą, że za­mó­wił tylko szklan­kę soku. Wy­słał do dziew­czy­ny pro­stą wia­do­mość – „cze­kam” – i za­brał się do oglą­da­nia filmu.

„Zaraz będę”, mi­gnę­ło na wir­tu­al­nym ekra­nie. „Z góry prze­pra­szam za to, co zo­ba­czysz”. Ostat­nie słowa za­nie­po­ko­iły Paula, ale nie za­da­wał żad­nych pytań.

Po kilku mi­nu­tach po­czuł, że ktoś do­ty­ka jego ra­mie­nia. Od­wró­cił się i spoj­rzał na Ni­ki­tę – od­dy­cha­ła szyb­ko i wy­glą­da­ła na prze­ko­na­ną, że sam jej widok musi być strasz­ny.

– O to cho­dzi­ło? – za­chi­cho­tał. – A my­śla­łem, że ukry­wasz coś na­praw­dę okrop­ne­go… bałem się, że zo­ba­czę ja­kie­goś spa­sio­ne­go wie­lo­ry­ba…

– Och, spie­przaj – rzu­ci­ła dziew­czy­na, ale po chwi­li rów­nież się uśmiech­nę­ła i usia­dła na­prze­ciw­ko Paula.

Wy­glą­da­ła pra­wie tak samo, jak jej awa­tar w świe­cie wir­tu­al­nym. Je­dy­ną róż­ni­cą była długa bli­zna na szyi. Chło­pak nie miał wąt­pli­wo­ści, skąd się wzię­ła.

– Kiedy? – spy­tał Ni­ki­tę. Wie­dzia­ła, o co cho­dzi.

– Zanim się po­zna­li­śmy, pół­to­ra roku temu. Le­ka­rze ledwo mnie ura­to­wa­li. Ja… – umil­kła.

– Nie chcesz o tym roz­ma­wiać, praw­da?

– Umie­ram z głodu, weź­mie­my coś?

Paul uznał, że le­piej chwi­lo­wo nie drą­żyć te­ma­tu. Za­czę­li prze­glą­dać ka­ta­log, szyb­ko zde­cy­do­wa­li się na pizzę „Chi­stia­ko­vską” i zło­ży­li za­mó­wie­nie.

– Ro­zu­miem, dla­cze­go nie zak­tu­ali­zo­wa­łaś awa­ta­ra… Ile kosz­to­wa­ła­by ope­ra­cja pla­stycz­na?

– Nie wiem. Nie chcę jej usu­wać.

– Twój wybór.

Za­pa­dła nie­zręcz­na cisza.

– W realu to… trud­niej­sze – za­uwa­żył Paul.

– Co? Roz­mo­wa? – prych­nę­ła Ni­ki­ta. – Na to wy­glą­da. Skoro nie chcę opo­wia­dać o pró­bie sa­mo­bój­czej, zbiór te­ma­tów się wy­czer­pu­je?

– Nie­zu­peł­nie. Jeśli je­ste­śmy przy draż­li­wych spra­wach… też chcia­łem ci coś po­wie­dzieć.

– Słu­cham uważ­nie – od­par­ła, za­cie­ka­wio­na.

Paul wziął głęb­szy od­dech. Po kolei, nie wszyst­ko naraz.

– Za dwa ty­go­dnie biorę udział w mi­strzo­stwach stanu.

– Świet­nie! O jakie za­wo­dy cho­dzi?

– Men­tal Wars.

Przez ko­lej­ne dzie­sięć se­kund żadne z nich się nie po­ru­szy­ło. Paul ocze­ki­wał naj­gor­sze­go.

– Nie… nie wiem, czy byłam go­to­wa na taki po­ziom szcze­ro­ści – ode­zwa­ła się wresz­cie Ni­ki­ta.

– Nie ucie­kłaś – za­uwa­żył z na­dzie­ją w gło­sie chło­pak.

– Tylko… jeśli ja i ty… za­czę­li­by­śmy ze sobą… – dziew­czy­na stop­nio­wo uświa­da­mia­ła sobie, w co się wpa­ko­wa­ła. – Kurwa, nie, nie ma mowy!

Gwał­tow­nie po­de­rwa­ła się z krze­sła.

Inni gra­cze by mnie zo­ba­czy­li – w two­ich my­ślach! A mi­strzo­stwa oglą­da­ją setki ty­się­cy ludzi… Pier­do­lę to!

Paul po­czuł, że ogar­nia go roz­pacz. Mu­siał szyb­ko coś zro­bić.

– Ja nie ucie­kłem! I co do­sta­ję, kurwa, w za­mian?! – za­wo­łał, kiedy Ni­ki­ta zmie­rza­ła już do wyj­ścia. Po tych sło­wach przy­sta­nę­ła, roz­pa­la­jąc raz jesz­cze pło­myk na­dziei w trze­wiach chło­pa­ka.

– Nie dam rady – wy­mam­ro­ta­ła jed­nak po chwi­li, nie od­wra­ca­jąc się, i wy­bie­gła z piz­ze­rii.

Zaj­ście za­re­je­stro­wa­ło bar­dzo nie­wie­le osób – więk­szość nadal bez­myśl­nie pa­trzy­ła przed sie­bie. Tylko kil­ko­ro bar­dziej uważ­nych po­sła­ło Pau­lo­wi współ­czu­ją­ce spoj­rze­nie.

– Nic ci to nie da, zło­ciut­ka – szep­nął. – I tak zo­ba­czą.

We­wnętrz­ny głos stwier­dził, że są też dobre stro­ny sy­tu­acji – miał teraz pizzę za pół ceny.

Chcia­ło mu się wyć.

 

*

 

– Zero po raz drugi dla A za miej­sce w de­ku­rii.

<Było mało? Może chcesz wi­dzieć, jak twoją Ni­ki­tę roz­jeż­dża po­ciąg?>

Paul skrzy­wił się. „In­for­ma­cją do­dat­ko­wą” za ponad sie­dem­dzie­siąt punk­tów była Ni­ki­ta! Mógł to prze­wi­dzieć.

Styl wia­do­mo­ści wy­raź­nie po­ka­zy­wał, że jej nadaw­ca oszczę­dzał na zna­kach, byle tylko za­pła­cić mniej punk­tów. Na­strój chło­pa­ka od razu się po­pra­wił.

<Nie stać cię, mała> – wy­słał.

– Dwa­dzie­ścia pięć dla B za przy­spie­sze­nie tętna.

Teraz Paul mógł sobie po­zwo­lić na naj­głęb­szą sondę pa­mię­cio­wą. Wy­strze­lił ją bez wa­ha­nia – było coraz mniej czasu do de­ath­mat­chu, któ­re­go na­le­ża­ło za wszel­ką cenę unik­nąć.

Tym razem zo­ba­czył trzy inne, dłuż­sze sceny, dużo wy­raź­niej niż po­przed­nio.

 

Uczest­ni­czy w wy­ciecz­ce szkol­nej, zwie­dza mu­zeum. Dzie­cia­ki mają czter­na­ście, może pięt­na­ście lat. Znu­dzo­na glę­dze­niem prze­wod­ni­ka krąży po sali, wy­pa­tru­jąc cze­goś cie­ka­we­go. Za­trzy­mu­je się nad jedną z ga­blot, pod­pisanej ta­ki­mi sło­wa­mi: „Sta­cja księ­ży­co­wa Ga­te­way, model w skali jeden do stu. Pro­jekt anu­lo­wa­ny w roku 2025, krót­ko przed wstrzy­ma­niem fi­nan­so­wa­nia ISS”.

– Plany były jesz­cze roz­le­glej­sze – sły­szy zna­jo­my głos. – NASA przed­sta­wi­ła roz­pi­skę na dwa­dzie­ścia lat na­przód.

Pod­no­si głowę i widzi… kogo?

Prze­cież tyle już razy prze­cho­dził obok, witał się, uśmie­chał. Jak mogła nie za­uwa­żyć? Jak mogła się nie zo­rien­to­wać?

Ian mówi dalej, opo­wia­da o po­dró­żach ko­smicz­nych, które się nie od­by­ły, i nie­uda­nych pro­jek­tach. A ona coraz bar­dziej czuje, że wła­śnie się za­ko­cha­ła – po raz pierw­szy w życiu.

 

– Pięć­dzie­siąt dwa dla A za typ oso­bo­wo­ści.

 

Ma nie wię­cej niż dzie­sięć lat, ale jest sama w drew­nia­nej chat­ce po­środ­ku lasu – oj­ciec za­brał mamę do szpi­ta­la, bo użą­dli­ło ją coś pa­skud­ne­go. Po­wie­dział: „Manda, nie chcę, żebyś mu­sia­ła to oglą­dać. Nie bę­dzie nas parę go­dzin, dasz sobie radę”.

Słowa były po hisz­pań­sku – Paul nie znał za do­brze tego ję­zy­ka, ale do­sko­na­le po­słu­gi­wa­ła się nim „Manda”, więc ro­zu­miał wszyst­ko.

Do tej pory rze­czy­wi­ście da­wa­ła sobie radę, ale niebo szyb­ko ciem­nie­je. Zbie­ra się na burzę. Dziew­czyn­ka za­my­ka drzwi i okna, za­ko­pu­je się w po­ście­li i czeka na roz­wój wy­da­rzeń.

Kilka pierw­szych bły­ska­wic roz­świe­tla mrok, po oko­li­cy prze­ta­cza­ją się grzmo­ty – wy­da­ją się znacz­nie gło­śniej­sze niż w mie­ście, przy ro­dzi­cach. Po­wta­rza sobie jed­nak, że nie spa­ni­ku­je.

Zmie­nia zda­nie, kiedy wy­ła­do­wa­nie tra­fia w pio­ru­no­chron chat­ki. Jest pewna, że cały świat się roz­trza­skał – jesz­cze przez kilka minut krzy­czy, za­ty­ka­jąc pal­ca­mi uszy, a burza cią­gle przy­bie­ra na sile.

Kiedy po dłu­gim cza­sie grzmo­ty za­czy­na­ją stop­nio­wo cich­nąć, dziew­czyn­ka nie ma od­wa­gi nawet pod­nieść się z łóżka.

 

– Zero dla A za fobię.

 

Tłum tań­czą­cych, mło­dych ludzi, mu­zy­ka roc­ko­wa z wiel­kich gło­śni­ków, nie­sa­mo­wi­te efek­ty ho­lo­gra­ficz­ne. Tre­vor cią­gnie dziew­czy­nę za rękę, usi­łu­jąc prze­ko­nać, że warto po­dejść bli­żej. To ich trze­cia rand­ka, pra­wie dwa lata przed dniem meczu.

– Chcesz po­dejść do samej sceny, wa­ria­cie?! – krzy­czy, ale głos ginie w zgieł­ku. Sama sie­bie nie sły­szy. Tre­vor uśmie­cha się, na­chy­la i wrzesz­czy jej do ucha: – Jesz­cze tro­chę bli­żej!

W końcu ulega. Stop­nio­wo basy wy­peł­nia­ją jej płuca, za­to­ki i wszyst­kie inne wolne prze­strze­nie we­wnątrz ciała, kiedy prze­su­wa­ją się przez roz­e­mo­cjo­no­wa­ną…

 

W tej chwi­li wy­szedł z wspo­mnie­nia, bo już wie­dział, że nie uzy­ska z niego żad­nych przy­dat­nych in­for­ma­cji. Czas ucie­kał, a trze­ba było jesz­cze przy­go­to­wać szcze­gó­ło­we ha­lu­cy­na­cje i bomby emo­cjo­nal­ne, być może nie­zbęd­ne okażą się po­ci­ski bó­lo­we.

Za­czął wy­mie­niać:

Ma na imię Aman­da, lubi rocka…

– Czter­dzie­ści dla B za imię i trzy­dzie­ści za upodo­ba­nia.

jej pierw­szą mi­ło­ścią był Ian…

– Sto je­de­na­ście dla B za imię pierw­szej mi­ło­ści.

boi się burzy, czyli ma bron­to­fo­bię…

– Osiem­dzie­siąt jeden dla B za fobię.

Coś jesz­cze? Skoro oj­ciec mówił do niej po hisz­pań­sku…

naj­pew­niej jest Mek­sy­kan­ką.

– Trzy­dzie­ści dla B za na­ro­do­wość i dwa­dzie­ścia pięć za przy­spie­sze­nie tętna.

La­wi­na punk­tów zdo­by­tych przez Paula tak ze­stre­so­wa­ła jego prze­ciw­nicz­kę, że otrzy­mał ich jesz­cze wię­cej. Per­fec­ta­men­te.

<Mó­wi­łaś coś o po­cią­gu? To nawet nie­zły po­mysł.>

<jesz­cze zba­oczy­my>

Stłu­mił chi­chot i za­czął two­rzyć wizję:

Wcho­dzi na tra­wia­sty wzgó­rek i od­wra­ca się. Tre­vor sie­dzi na opusz­czo­nych to­rach ko­le­jo­wych, uśmiech­nię­ty. Po nie­bie prze­su­wa­ją się chmu­ry – coraz ciem­niej­sze, ale to chwi­lo­wo nie­waż­ne.

– Sześć­dzie­siąt dla A za uza­leż­nie­nie.

Cu­dow­nie tak być tylko we dwoje. Prze­łą­cza omni­fon w tryb apa­ra­tu, żeby zro­bić zdję­cie.

Wtedy czuje drże­nie pod sto­pa­mi. Ale to prze­cież nie­moż­li­we, po to­rach od dawna nic nie jeź­dzi. Pa­trzy w dal…

Paul zer­k­nął szyb­ko na wskaź­nik kosz­tów – im bar­dziej skom­pli­ko­wa­ne ha­lu­cy­na­cje, tym droż­sze. Ale jako że miał jesz­cze sto pięć­dzie­siąt punk­tów za­pa­su, bez­zwłocz­nie wró­cił do pracy.

i widzi roz­pę­dzo­ny po­ciąg, zmie­rza­ją­cy w ich stro­nę. Bły­ska­wi­ca prze­ci­na niebo, zrywa się wiatr, Manda czuje ude­rze­nia kro­pel desz­czu. Zie­mia pod sto­pa­mi zmie­nia się w błoto…

Chło­pak po­czuł silne ukłu­cie na przed­ra­mie­niu, jakby z fo­te­la wy­su­nął się kolec i wbił w jego ciało. Syk­nął z bólu i od­ru­cho­wo uniósł rękę.

– Sie­dem­dzie­siąt pięć dla A za ruch ręki i dwa­dzie­ścia za syk.

Omal nie gwizd­nął z nie­do­wie­rza­nia. Stał się zbyt pewny sie­bie i nie za­uwa­żył nawet, że prze­ciw­nicz­ka zgro­ma­dzi­ła dość punk­tów, by znów za­ata­ko­wać – tra­fi­ła nawet uza­leż­nie­nie… czyli ten kre­tyn, Co­oper, miał rację…

Szczę­śli­wie dla Paula atak się nie zwró­cił, jako że wszyst­kie ude­rze­nia ofen­syw­ne kosz­to­wa­ły ponad stówę.

Chło­pak przyj­rzał się też two­rzo­nej przez sie­bie wizji i za­uwa­żył, że po­peł­nił głupi błąd, mo­gą­cy za­bu­rzyć sta­bil­ność ha­lu­cy­na­cji. Tra­wia­sty wzgó­rek nie po­wi­nien prze­cież zmie­niać się w błoto. Na­pra­wił nie­do­pa­trze­nie, po pro­stu usu­wa­jąc słowo „tra­wia­sty” – mniej szcze­gó­łów, mniej­sze kosz­ty.

Mu­siał się sku­pić.

w któ­rym grzę­zną jej nogi. Pró­bu­je ru­szyć na ra­tu­nek, ale tylko za­pa­da się głę­biej w bło­cie. Krzy­czy do Tre­vo­ra, żeby uwa­żał. Grzmot za­głu­sza ostrze­że­nie.

Pa­trzy po­now­nie w stro­nę po­cią­gu i do­strze­ga ma­szy­ni­stę. To Ian. W jego oczach pło­nie wście­kłość.

Zo­sta­ło tylko kil­ka­na­ście punk­tów, trze­ba koń­czyć.

Lo­ko­mo­ty­wa pędzi tak szyb­ko, że zaraz wy­pad­nie z torów. Tre­vor w końcu do­strze­ga nie­bez­pie­czeń­stwo i wsta­je, ale w tej samej chwi­li ude­rza­ją w niego ty­sią­ce ton stali, a dziew­czy­na krzy­czy, krzy­czy i…

Wskaź­nik kosz­tów zmie­nił kolor na czer­wo­ny. Paul wy­czer­pał całą swoją pulę.

– Trzy­dzie­ści sześć dla A za in­for­ma­cję do­dat­ko­wą, po­zo­sta­ła jedna próba.

Skle­ił wszyst­kie frag­men­ty wizji w jedną ca­łość i ci­snął w stro­nę ry­wal­ki, nie­pew­ny, czy to wy­star­czy. Aman­da nie spra­wia­ła wra­że­nia trud­ne­go prze­ciw­ni­ka, więc dla­cze­go była tak wy­so­ko w ran­kin­gu?

– Sie­dem­dzie­siąt dla B za znacz­ne przy­spie­sze­nie tętna, dwa­dzie­ścia pięć za ruch dło­nią i sie­dem­dzie­siąt pięć za ruch ręką, pięć­dzie­siąt pięć za wrzask oraz sto dwa­dzie­ścia pięć za unie­sie­nie ple­ców – roz­le­gło się po dłuż­szej chwi­li.

Tylko tyle?!

Ledwo od­zy­skał kosz­ty, a za­sto­so­wał praw­dzi­wy ar­se­nał nu­kle­ar­ny! I nawet nie pod­nio­sła się z fot…

A jeśli nie może?

Chło­pa­ka ogar­nę­ły złe prze­czu­cia. Przej­rzał po­now­nie ob­ra­zy, które do­stał z pierw­szej sondy pa­mię­cio­wej – po­cho­dzą­ce z ostat­nie­go ty­go­dnia. Czy kształt w re­stau­ra­cji, na skra­ju pola wi­dze­nia, to nie wózek in­wa­lidz­ki? A kost­ka bru­ko­wa na placu, czy nie jest tro­chę za bli­sko pa­trzą­ce­go? Na pierw­szym pla­nie widać było nie­wiel­ki scho­dek – wła­śnie tego mu­sia­ła do­ty­czyć myśl Aman­dy „dam radę”…

Za cał­ko­wi­tą utra­tę kon­tak­tu ciała z fo­te­lem da­wa­no trzy­sta punk­tów, naj­wię­cej w całej grze. Jeśli ry­wal­ka była spa­ra­li­żo­wa­na od pasa w dół, to od sa­me­go po­cząt­ku miała sporą prze­wa­gę. Paul nawet nie wie­dział, że tacy lu­dzie biorą udział w tur­nie­ju.

Co robić?

– Upły­nę­ła po­ło­wa czasu pod­sta­wo­we­go…

 

*

 

Po­ża­ło­wał, że w ogóle zna­lazł się na do­mów­ce u Karla Co­ope­ra.

Więk­szo­ści zna­jo­mych nie spodo­ba­ło­by się, że Paul bie­rze udział w tur­nie­ju – za­pew­ne za­czę­li­by pra­wić mu ka­za­nia o mo­ral­no­ści. Dla­te­go po­wie­dział tylko Kar­lo­wi, któ­re­go miał za idio­tę i pry­mi­ty­wa.

– To za­je­bi­ście, mordo! Sko­piesz im tyłki? – za­py­tał Karl.

Wy­ra­ził opi­nię, że praw­do­po­dob­nie tak bę­dzie.

– No, i pra­wi­dło­we po­dej­ście. A kiedy mecz?

Po­wie­dział.

– O, tym le­piej! Dwa dni wcze­śniej robię im­prez­kę, wpa­daj, wy­lu­zu­jesz się.

Więc wpadł, ale już po go­dzi­nie zro­zu­miał, że po­peł­nił błąd. Oprócz Co­ope­ra znał spo­śród obec­nych tylko dwie osoby, a i to z wi­dze­nia; po­zo­sta­li byli zu­peł­nie obcy. Więk­szość uczest­ni­ków do­mów­ki uwiel­bia­ła – i chęt­nie pusz­cza­ła – rap, któ­re­go szcze­rze nie­na­wi­dził. W do­dat­ku go­spo­darz cią­gle gdzieś zni­kał, więc Paul wresz­cie uznał, że musi go po­szu­kać.

Wkrót­ce zna­lazł Karla na ze­wnątrz domu, pa­lą­ce­go sa­mot­nie przy bra­mie wjaz­do­wej.

– Co ro­bisz? – za­py­tał kum­pla.

– Do­tle­niam się, chcesz macha?

– Czemu nie. – Paul wzru­szył ra­mio­na­mi. Na trzeź­wo pew­nie by się nie zgo­dził, bo fajki rzu­cił kilka lat temu, ale teraz był już po kilku drin­kach, więc wziął pa­pie­ro­sa. Za­cią­gnął się i kaszl­nął.

– Sporo czasu mi­nę­ło od ogól­nia­ka – za­re­cho­tał Karl. – Pa­mię­tam, że wtedy ja­ra­łeś jak smok.

– Zmą­drza­łem – od­burk­nął Paul. – Ale widzę, że ty nie zmie­ni­łeś na­wy­ków. Nie prze­szka­dza ci nawet to, że tu­czysz sko­ru­pia­ka bez żad­ne­go to­wa­rzy­stwa?

– Sko­ru­pia­ka… zna­czy raka?

– Zga­dłeś.

Karl za­my­ślił się.

– My­ślisz, że je­steś lep­szy ode mnie, praw­da? Przy­znaj.

Ta­kie­go py­ta­nia Paul się nie spo­dzie­wał, ale w gło­sie kum­pla nie sły­szał nie­na­wi­ści czy po­gar­dy. On po pro­stu był cie­kaw.

– Chyba tak – od­parł po chwi­li.

– Ale ty też je­steś uza­leż­nio­ny, wiesz?

– Niby od czego? – za­pe­rzył się chło­pak. – Nie palę, nie ćpam, piję oka­zjo­nal­nie. Konia też nie walę, w ogóle je­stem asek­su­al­ny…

– Cho­dzi­ło mi o coś in­ne­go. – Karl prze­rwał na chwi­lę. – Nie je­stem wy­ga­da­ny, nie wiem, jak to się na­zy­wa… ale za­uwa­ży­łem, że lu­bisz udo­wad­niać innym, że są słabi. Że je­steś bar­dziej za­je­bi­sty. Kon­kur­sy, olim­pia­dy, potem MMO, teraz Mor­tal Wars…

– Men­tal – po­pra­wił go od­ru­cho­wo Paul.

– Może i tak. Parę razy wi­dzia­łem frag­men­ty… jak się wła­ści­wie wy­gry­wa?

– Trze­ba psy­chicz­nie zmal­tre­to­wać prze­ciw­ni­ka tak bar­dzo, żeby prze­rwał mecz. Naj­le­piej w ciągu pierw­szych dzie­się­ciu minut, bo potem uru­cha­mia się de­ath­match. Wtedy obaj gra­cze do­sta­ją po ty­siąc punk­tów, i liczy się już tylko re­fleks.

– Dobry je­steś?

– Gram mniej niż pół roku, a mam pięć­set dzie­więt­na­ste miej­sce w sta­nie. Na czter­dzie­ści ty­się­cy.

– No tak. Tyle nie mogło ci wy­star­czyć.

Paul mil­czał.

– Pie­nią­dze są spoko i tak dalej, ale przede wszyst­kim chcesz udo­wod­nić, kto jest lep­szy. Mam rację?

Nadal mil­czał.

– Może jesz­cze jed­ne­go macha?

– Dawaj.

 

*

 

Czasu było zde­cy­do­wa­nie za mało – mu­siał kupić przy­spie­szacz. Po­czuł lek­kie ukłu­cie w szyję; chwi­lę póź­niej jego zmy­sły wy­ostrzy­ły się, a mózg za­czął pra­co­wać na pod­wyż­szo­nych ob­ro­tach, kiedy nar­ko­tyk po­bu­dził neu­ro­ny. Skon­cen­tro­wał się.

Wy­pa­dek mu­siał się wy­da­rzyć nie­daw­no, bo we wspo­mnie­niu sprzed dwóch lat była jesz­cze spraw­na.

Cho­ciaż… nie obej­rzał go do końca, praw­da? Dla­cze­go ślad zwy­kłe­go kon­cer­tu wyrył się tak bar­dzo w umy­śle Aman­dy, że zo­stał uchwy­co­ny przez sondę pa­mię­cio­wą? Od­two­rzył wspo­mnie­nie po­now­nie.

kiedy prze­su­wa­ją się przez roz­e­mo­cjo­no­wa­ną ludz­ką masę. Pod­nie­ce­nie, cie­ka­wość, eu­fo­ria, strach – wszyst­ko to kłębi się w gło­wie dziew­czy­ny. Tłum gęst­nie­je, scena jest coraz bli­żej, po­ziom ha­ła­su ro­śnie.

W pew­nej chwi­li Aman­da od­no­si wra­że­nie, że głosy do­bie­ga­ją­ce z lewej stro­ny zmie­ni­ły ton, brzmią teraz bar­dziej jak okrzy­ki pa­ni­ki. Ob­ra­ca głowę… i widzi fur­go­net­kę, pę­dzą­cą pro­sto na nich.

Tłum ogar­nia sza­leń­stwo. Ręka Tre­vo­ra wy­śli­zgu­je się z dłoni Aman­dy, dziew­czy­na upada, cięż­kie bu­cio­ry dep­czą jej ręce, nogi, a potem wiel­ki i gło­śny cień wy­peł­nia cały świat… sły­chać trzask…

Wizja urwa­ła się.

Przez pół se­kun­dy roz­wa­żał, czy wy­ku­pić cho­ciaż krót­ki do­stęp do In­ter­ne­tu. Im bar­dziej szcze­gó­ło­we fakty by podał, tym wię­cej punk­tów przy­zna­ła­by pu­blicz­ność – ale szan­se na zna­le­zie­nie cze­go­kol­wiek w sieci były nie­wiel­kie. Nie znał ani daty, ani miej­sca, ani nazwy kon­cer­tu. Jeśli zaś nawet część in­for­ma­cji by­ła­by nie­praw­dzi­wa, nie do­stał­by nic. Dla­te­go rzu­cił je­dy­nie:

Stra­ci­ła wła­dzę w no­gach po kon­cer­cie roc­ko­wym, gdzie po­trą­ci­ła ją fur­go­net­ka.

Ocze­ku­jąc na wer­dykt pu­blicz­no­ści, Paul roz­wa­żał na­stęp­ne po­su­nię­cie. Gdyby tak przy­po­mnieć ry­wal­ce tam­ten dzień…

– Sto sie­dem­na­ście dla B za in­for­ma­cję do­dat­ko­wą, po­zo­sta­ła jedna próba.

Li­czył na wię­cej, miał jed­nak pra­wie tyle samo punk­tów, co przed przy­go­to­wa­niem ha­lu­cy­na­cji. Za­brał się do two­rze­nia cze­goś bar­dziej sub­tel­ne­go, skom­po­no­wa­ne­go nie z ob­ra­zów, ale z emo­cji.

Wy­wo­łał uczu­cie stra­chu przed czymś ogrom­nym i szyb­ko zbli­ża­ją­cym się, wy­izo­lo­wał ta­jem­ni­czy trzask ze wspo­mnie­nia – praw­do­po­dob­nie pę­ka­ją­cy krę­go­słup – i wzmoc­nił. Do­rzu­cił wra­że­nie cia­sno­ty, a po na­my­śle także spo­wol­nie­nie su­biek­tyw­ne­go upły­wu czasu.

– Sto je­de­na­ście dla A za imię pierw­szej mi­ło­ści.

Aman­da zbie­ra­ła ko­lej­ne punk­ty, Paul nie za­mie­rzał jed­nak dać jej szan­sy na atak. Prace nad dru­gim po­ci­skiem emo­cjo­nal­nym trwa­ły znacz­nie kró­cej dzię­ki przy­spie­sza­czo­wi, i do­bie­gły końca, kiedy kom­pu­ter podał:

– Trzy­dzie­ści dla A za upodo­ba­nia.

Faj­nie było, ale się znu­dzi­ło, po­my­ślał, po czym zrzu­cił bombę na umysł ry­wal­ki.

 

*

 

Go­rącz­ko­wo prze­szu­ki­wa­ła wspo­mnie­nia Paula, wy­szar­pa­ne z jego mózgu przez sondę pa­mię­cio­wą śred­nie­go za­się­gu.

Muszę wy­grać. Muszę. Bo nie wy­star­czy nawet na za­le­głe ra­chun­ki za leki.

Wie­dzia­ła już, że kil­ku­krot­nie schrza­ni­ła spra­wę. Zbyt po­chop­nie okre­śli­ła orien­ta­cję Paula – prze­ko­na­ła się, że nie krę­ci­ły go ani dziew­czy­ny, ani chłop­cy, a Ni­ki­tę trak­to­wał bar­dziej jak przy­ja­ciół­kę, cho­ciaż bał jej się to po­wie­dzieć. Fobię też po­da­ła na chy­bił tra­fił, a gdyby za­cze­ka­ła, do­sta­ła­by tę in­for­ma­cję na ta­le­rzu: chło­pak wpa­dał w pa­ni­kę, kiedy zo­ba­czył pa­ją­ka.

Ze wspo­mnień udało się jed­nak wy­do­być to i owo.

Lubi gry sie­cio­we, szcze­gól­nie MMO.

– Trzy­dzie­ści dla A za upodo­ba­nia.

Była już bli­sko. Gdyby prze­bi­ła się głę­biej, do­wie­dzia­ła się, dla­cze­go Paul tak boi się pa­ją­ków…

I wtedy:

 

o mój Boże nie tylko nie to

je­dzie na mnie znowu tak jak wtedy nie!

ucie­kać nie mogę ucie­kać sa­mo­chód moje nogi moje życie nie nie nie!!!

 

Nie wy­trzy­ma­ła. To było za dużo, za mocno, za szyb­ko. Ze­rwa­ła po­łą­cze­nie.

– Gracz A za­koń­czył mecz. Gracz B awan­su­je do de­ku­rii czter­dzie­stej szó­stej, gracz A spada do de­ku­rii czter­dzie­stej ósmej.

Aman­da ukry­ła twarz w dło­niach, szlo­cha­jąc. Ty dra­niu… podła gnido, śmie­ciu…

– Ja jesz­cze do­bio­rę ci się do dupy, zła­ma­sie – wy­szep­ta­ła. – Mo­żesz być tego pewny.

 

Pa­ra­no­ja

 

Po meczu Paul wró­cił do ho­te­lu, gdzie był za­kwa­te­ro­wa­ny na czas tur­nie­ju.

Po­dą­żał naj­krót­szą moż­li­wą trasą, którą za­pa­mię­tał za pierw­szym razem. W stru­mie­niu ludzi przy­spie­szał kroku, ile­kroć za­uwa­żył tro­chę miej­sca, by kogoś wy­prze­dzić. Po­sta­rał się, by trasa za­wie­ra­ła jak naj­mniej przejść dla pie­szych, ale dwa oka­za­ły się nie­zbęd­ne – po­ko­nał je po prze­kąt­nej, by za­osz­czę­dzić czas, pra­wie zu­peł­nie nie zwra­ca­jąc uwagi na sa­mo­cho­dy. Wie­dział, że in­te­li­gent­ne opro­gra­mo­wa­nie za­ha­mu­je, jeśli bę­dzie taka po­trze­ba.

Szedł swo­bod­nie, lekko, pra­wie pod­ska­ku­jąc. Czuł, jak jego buty ze sprę­ży­stą po­de­szwą rwą się do biegu. Pa­trzył z po­gar­dą na ludzi, któ­rych mijał – ludzi zmę­czo­nych, stłam­szo­nych przez życie, ma­ją­cych je­dy­ną roz­ryw­kę w bez­war­to­ścio­wych fil­mi­kach z in­ter­ne­tu. Wes­tchnął na widok że­bra­ka, ale rzu­cił mu do­la­ra – nie dla­te­go, że chciał pomóc, tylko dla­te­go, że inni tego nie ro­bi­li.

Będąc w dwóch trze­cich drogi, za­mówił pizzę do ho­te­lo­we­go po­ko­ju.

Do­tarł na miej­sce i w ostat­niej chwi­li prze­ci­snął się po­mię­dzy skrzy­dłem ob­ro­to­wych drzwi a ścia­ną. Minął windy – nie ko­rzy­stał z nich, od kiedy zo­rien­to­wał się, że za każdy prze­jazd sys­tem po­bie­ra od niego pół dolca. Wej­ście na dwu­na­ste pię­tro nie było aż tak mę­czą­ce, a po­nad­to na czte­rech po­zio­mach po­ma­gał sobie scho­da­mi ru­cho­my­mi.

Rów­nież i na nich nie stał cier­pli­wie, tak jak wszy­scy, tylko pruł w górę, nie zwa­ża­jąc na gniew­ne po­mru­ki. Kiedy sta­nął pod drzwia­mi swo­je­go po­ko­ju, otwo­rzy­ły się drzwi windy i wy­jechał z nich wio­zą­cy pizzę au­to­mat. Paul od­ebrał za­mó­wie­nie, od­blo­ko­wał zamek klu­czem elek­tro­nicz­nym i wszedł do po­ko­ju. Spoj­rzał na ze­ga­rek – usta­no­wił nowy re­kord trasy, o dwa­na­ście se­kund lep­szy od po­przed­nie­go. Uniósł kciuk do lu­stra.

 

*

 

Zjadł już po­ło­wę pizzy, kiedy wró­ci­ło wspo­mnie­nie z Ni­ki­tą, które ode­bra­ło mu ape­tyt. Spę­dził tro­chę czasu w sieci, po­oglą­dał te­le­wi­zję, po­ćwi­czył, znowu wró­cił do sieci. Wie­czo­rem do­stał ofi­cjal­ne po­wia­do­mie­nie z sys­te­mu tur­nie­jo­we­go, że prze­szedł do fazy trze­ciej – po­da­no też do­kład­ną go­dzi­nę na­stęp­ne­go meczu, który miał się odbyć za dwa dni.

Przez cały czas od­py­chał od sie­bie myśli, po­ja­wia­ją­ce się pod wpły­wem dzi­siej­sze­go star­cia z Aman­dą. Do­pó­ki nie po­ło­żył się spać, jakoś dawał radę.

Ale gdy zga­sił świa­tło i zwi­nął się w kłę­bek, tsu­na­mi ru­nę­ło na niego z całą mocą.

Prze­sta­niesz być moim synem. Wyrok osta­tecz­ny, bez moż­li­wo­ści ape­la­cji.

Inni gra­cze by mnie zo­ba­czy­li – w two­ich my­ślach!

Lu­bisz udo­wad­niać innym, że są słabi.

Te i wiele in­nych myśli krą­ży­ły w jego umy­śle, od­bi­ja­ły się od czasz­ki i wra­ca­ły, wra­ca­ły, i wy­sy­łał je w ko­smos, na dno oce­anu, gdzie­kol­wiek, ale one cią­gle kurwa wra­ca­ły, i pró­bo­wał je znisz­czyć, uci­szyć, wy­łą­czyć, niech one się już skoń­czą, niech prze­sta­ną… a tsu­na­mi wciąż prze­wa­la­ło się po umy­śle Paula tam i z po­wro­tem.

Cho­ciaż wcale nie było mu zimno, owi­nął się szczel­niej koł­drą.

 

*

 

W ciągu na­stęp­nych dni Paul Har­man prze­szedł fazę trze­cią i czwar­tą, zmia­ta­jąc prze­ciw­ni­ków z po­wierzch­ni ziemi.

Bły­ska­wicz­nie zde­wa­sto­wał psy­chi­kę dziew­czy­ny w fazie trze­ciej, która mar­twi­ła się o ojca, prze­by­wa­ją­ce­go w szpi­ta­lu. W fazie czwar­tej miał odro­bi­nę trud­niej­sze wy­zwa­nie – do końca nie zdo­łał od­gad­nąć nawet imie­nia prze­ciw­ni­ka, ale za­sto­so­wał tak silne ude­rze­nie bó­lo­we, że tam­ten ze­rwał po­łą­cze­nie na mi­nu­tę przed de­ath­mat­chem.

I tak, po czte­rech zwy­cię­stwach, do­stał się do czo­ło­wej szes­nast­ki za­wod­ni­ków.

 

*

 

Ben Stock­ton, rów­nież po­zo­sta­ły jesz­cze w tur­nie­ju, lenił się przez cały dzień po­prze­dza­ją­cy fazę piątą. Im bar­dziej pusty miał umysł, tym mniej wspo­mnień mógł z niego wy­drzeć prze­ciw­nik – ta pro­sta stra­te­gia jak na razie oka­za­ła się bar­dzo sku­tecz­na.

Był więc za­ję­ty nic­nie­ro­bie­niem, kiedy otrzy­mał po­wia­do­mie­nie z sys­te­mu tur­nie­jo­we­go.

Tę treść zo­ba­czą wszy­scy za­wod­ni­cy, któ­rzy po­zo­sta­li w grze, oprócz za­wod­ni­ka z de­ku­rii trzy­dzie­stej dru­giej.

Wła­ma­łam się do sys­te­mu. Moje in­for­ma­cje umoż­li­wią jed­ne­mu z was wy­gra­nie meczu z Pau­lem.

Ben zmarsz­czył brwi. Jakaś pro­wo­ka­cja?

Szczę­śli­wiec ma po­dzie­lić się ze mną zy­ska­mi z wy­gra­nej, pół na pół, albo ujaw­nię oszu­stwo w me­diach.

Paul ma około dwu­dzie­stu trzech lat. Jest asek­su­al­ny, miał nie­daw­no nie­uda­ną rand­kę (no, coś w tym ro­dza­ju, bo za­mie­rzał jej po­wie­dzieć, że z ru­cha­nia nici) z panną o imie­niu Ni­ki­ta. Nie wy­szło, bo po­wie­dział jej o tur­nie­ju. Boi się pa­ją­ków, ale to wszyst­ko bled­nie w po­rów­na­niu z uza­leż­nie­niem. Paul jest uza­leż­nio­ny od WY­GRY­WA­NIA.

Tym bar­dziej mu­si­cie go wdep­tać w zie­mię. Za­słu­żył sobie.

 

Jeden na dwoje

 

– Piąta faza tur­nie­ju Men­tal Wars o pu­char stanu Nowy Jork. Po­je­dy­nek: de­ku­ria trzy­dzie­sta druga, gracz A, kon­tra de­ku­ria trzy­dzie­sta szó­sta, gracz B. Ze­spo­le­nie neu­ro­no­we za trzy… dwa… jeden. Ze­spo­le­nie ak­tyw­ne.

Tym razem Paul był gra­czem „A”, czyli sto­ją­cym wyżej w ran­kin­gu. To da­wa­ło po­czu­cie prze­wa­gi – fał­szy­we i nie­bez­piecz­ne, ale nie po­tra­fił się go po­zbyć.

Za­czął od wy­strze­le­nia pod­sta­wo­wej sondy pa­mię­cio­wej.

– Sonda gra­cza A od­bi­ja się od tar­czy gra­cza B. Tar­cza gra­cza B znika.

Wy­traw­ny prze­ciw­nik.

Co praw­da otrzy­mał zwrot po­ło­wy kosz­tów po uru­cho­mie­niu się tar­czy, ale kiedy wy­strze­lił tę samą sondę po raz drugi, zo­sta­ło mu już tylko dzie­sięć punk­tów. Cze­ka­jąc na wy­ni­ki son­do­wa­nia ukła­dał wia­do­mość na cza­cie, kiedy roz­brzmiał głos kom­pu­te­ra.

– Pięt­na­ście dla B za płeć, czter­dzie­ści za imię…

Szyb­ki gość.

– …i czter­dzie­ści za orien­ta­cję.

Cho­le­ra, pra­wie sto punk­tów w pół mi­nu­ty?

– Dwa­dzie­ścia pięć dla B za przy­spie­sze­nie tętna.

Spo­kój. Od­dech. Spo­kój.

Przy­szły wy­ni­ki son­do­wa­nia. Dwa wspo­mnie­nia były bez­na­dziej­ne, prze­ciw­nik wy­raź­nie po­sta­rał się, by nic cie­ka­we­go nie utrwa­li­ło się w jego pa­mię­ci: jedno ze wspo­mnień przed­sta­wia­ło widok z po­ko­ju ho­te­lo­we­go, a dru­gie – pro­gram te­le­wi­zyj­ny.

Ale trze­cie.

Trze­cie…!

 

Wia­do­mość z sys­te­mu tur­nie­jo­we­go, i po­wią­za­na z tym myśl „Pro­wo­ka­cja? Czy praw­da?”

 

Obraz był odro­bi­nę nie­wy­raź­ny, czego na­le­ża­ło się spo­dzie­wać po naj­tań­szej son­dzie pa­mię­cio­wej. Roz­po­znał jed­nak po­wta­rza­ją­ce się słowo „Paul”, a także kilka uryw­ków, które naj­moc­niej wy­ry­ły się w pa­mię­ci prze­ciw­ni­ka – „wła­ma­łam się”, „uza­leż­nio­ny od WY­GRY­WA­NIA”, oraz „mu­si­cie go do­je­bać”.

Chło­pak przez kilka se­kund nie był w sta­nie my­śleć. Szok do­słow­nie go spa­ra­li­żo­wał. Kom­pu­ter tym­cza­sem kon­ty­nu­ował wy­li­czan­kę.

– Trzy­dzie­ści pięć dla B za przy­bli­żo­ny wiek, sześć­dzie­siąt za uza­leż­nie­nie…

 

*

 

– A jak prze­grasz? – za­py­tał Karl.

Im­pre­za do­go­ry­wa­ła, obaj byli już mocno pi­ja­ni.

– Nie-e – Paul bek­nął – nie prze­gram.

– No dobra. Spoko. Ale jak jed­nak?

– No to, kurwa, nie wiem. Za­strze­lę się może. – Prze­rwał na chwi­lę. – Nie mam pi­sto­le­tu… ej, ko­niec, trze­ba po­zy­tyw­nie my­śleć!

– Czyli za wy­gra­ną! – ryk­nął Karl.

Stuk­nę­li się kie­lisz­ka­mi, wy­le­wa­jąc znacz­ną część za­war­to­ści.

– Ta jest! Za wy­gra­ną. Za mi­strzo­stwo!

 

*

 

– …i osiem­dzie­siąt jeden za fobię.

On OSZU­KU­JE! Wszyst­kie te rze­czy o mnie wy­czy­tał wczo­raj, ktoś zha­ko­wał sys­tem tur­nie­jo­wy!

Na­stą­pi­ła długa prze­rwa.

– Dwie­ście trzy­dzie­ści dwa dla A za in­for­ma­cję do­dat­ko­wą, po­zo­sta­ły dwie próby. Sie­dem­dzie­siąt pięć dla B za in­for­ma­cję do­dat­ko­wą, po­zo­sta­ły dwie próby.

Paul nie mógł w to uwie­rzyć. Kom­pu­ter po­trak­to­wał jego roz­pacz­li­wy apel jako zwy­kłą próbę zdo­by­cia punk­tów! A pu­blicz­ność ją bez­re­flek­syj­nie oce­ni­ła! Dla­cze­go mecz nie zo­stał jesz­cze prze­rwa­ny?!

Cho­ciaż, z dru­giej stro­ny… grubo ponad dwie­ście punk­tów…

<hehe pier­dol się> – przy­szło cza­tem.

Chło­pak, nie my­śląc o tym, co robi, uniósł ręce w nie­mym akcie pro­te­stu.

– Sto pięć­dzie­siąt dla B za ruchy dwóch rąk.

Do kurwy nędzy! Prze­cież to jakaś farsa, a nie mecz! Nie wi­dzi­cie?!

– Dwa­dzie­ścia pięć dla A za przy­spie­sze­nie tętna.

Tym razem prze­ciw­nik tak bar­dzo pod­nie­cił się swo­imi zdo­by­cza­mi punk­to­wy­mi, że jego serce za­czę­ło bić szyb­ciej. Mógł sobie jed­nak po­zwo­lić na drob­ne stra­ty, skoro miał ponad dwu­krot­ną prze­wa­gę…

Kom­pu­ter nie od­po­wia­dał.

Paul po­pa­dał w coraz więk­szą roz­pacz, ale do głowy mu nawet nie przy­szło, żeby się odłą­czyć. Po­pchnię­ty do osta­tecz­no­ści, ude­rzył naj­więk­szą bombą, jaką mógł kupić – bólem zęba.

– Sie­dem­dzie­siąt dla A za wrzask i sie­dem­dzie­siąt pięć za ruch ręki.

Za mało. Za słabo. Prze­cież typ zaraz mnie zab…

W tym mo­men­cie na­de­szła kontr­ofen­sy­wa.

 

Je­steś nikim.

Nic nie po­tra­fisz. Wy­rzu­ci­li cię ze stu­diów, bo nie mo­głeś zmu­sić się do nauki. Twoja matka jest cięż­ko chora, a ty nie masz od­wa­gi, żeby umó­wić ją na wi­zy­tę le­kar­ską. Twój oj­ciec wie­dział, jak bar­dzo je­steś ża­ło­sny, i umarł ze zgry­zo­ty.

 

Wizja zwa­li­ła Paula z nóg, wgnio­tła w pod­ło­gę, roz­dar­ła oso­bo­wość na ka­wał­ki.

 

Wmó­wi­łeś sobie asek­su­al­ność, żeby uspra­wie­dli­wić fakt, że nie mo­żesz zna­leźć dziew­czy­ny. Ni­ki­tę znie­chę­ci­łeś do sie­bie po kilku wy­po­wie­dzia­nych zda­niach. Nigdy nikt cię nie po­ko­cha. Nigdy nawet na cie­bie nie spoj­rzy.

Nie masz przy­ja­ciół i nie bę­dziesz miał. Nawet Karl, któ­re­go na­zy­wasz „kum­plem”, gar­dzi tobą. Zro­zu­miał, jakim po­two­rem się sta­łeś, i pró­bo­wał ci to uświa­do­mić, ale po­sta­no­wi­łeś pu­ścić jego słowa mimo uszu.

To już le­piej idź się zabij. Świat bę­dzie lep­szy bez ta­kie­go…

 

– Mecz PRZE­RWA­NO, po­wta­rzam: mecz PRZE­RWA­NO. Zgło­szo­no, że jeden z za­wod­ni­ków nie­le­gal­nie zdo­był in­for­ma­cje. Pro­szę po­zo­stać na miej­scach.

Paul czuł się pusty, jakby wy­ssa­no z niego wszyst­kie myśli i emo­cje, po­zo­sta­wia­jąc próż­nię, która zgnia­ta­ła klat­kę pier­sio­wą i czasz­kę od środ­ka. Zsu­nął się z fo­te­la i po­ło­żył na pod­ło­dze, łka­jąc.

Tak zna­leź­li go ochro­nia­rze.

 

Notka pra­so­wa z na­stęp­ne­go dnia:

 

Pro­te­sty w Nowym Jorku. Setki za­trzy­ma­nych, po­li­cja ape­lu­je o roz­są­dek

 

Z każdą go­dzi­ną przy­bie­ra­ją na sile pro­te­sty prze­ciw­ko or­ga­ni­za­to­rom tur­nie­ju w kon­tro­wer­syj­nej grze „Men­tal Wars”. Jak pi­sa­li­śmy rano, w nocy po­wie­sił się jeden z uczest­ni­ków tur­nie­ju, Paul Har­man. To nie pierw­sze sa­mo­bój­stwo, któ­re­go bez­po­śred­nią przy­czy­ną była wspo­mnia­na gra, ale przy­pa­dek jest o tyle szcze­gól­ny, że do­ko­na­no oszu­stwa, które znacz­nie zwięk­szy­ło szan­se prze­ciw­ni­ka Paula. Kro­pla prze­peł­ni­ła czarę; tłum do­ma­ga się zde­le­ga­li­zo­wa­nia roz­gry­wek.

Koniec

Komentarze

Bar­dzo fajny po­mysł na… tur­niej? Sport? Krwa­wą roz­ryw­kę dla mas? Dla mnie bomba. Myślę, że warto to jesz­cze wy­ko­rzy­stać – do­ro­bić resz­tę świa­ta i po­za­spor­to­wą fa­bu­łę. Prze­cież w to muszą być za­an­ga­żo­wa­ne setki osób, tech­no­lo­gie… Może nawet re­li­gie, sekty nie­le­gal­nie szko­lą­ce za­wod­ni­ków. Ol­brzy­mi po­ten­cjał.

Bo­ha­te­ra ku­pu­ję psy­cho­lo­gicz­nie. Acz nie znam się na tym spe­cjal­nie.

Fa­bu­ła. Niby nic, zwy­czaj­ne star­cie, ale trzy­ma­ło w na­pię­ciu. Za­koń­cze­nie nie­zu­peł­nie mi sia­dło – za łatwo się pod­dał – ale niech Ci bę­dzie.

Tech­nicz­nie cał­kiem przy­zwo­icie.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Fi, dzię­ki za prze­czy­ta­nie, klika i ko­men­tarz!

Szcze­rze nie przy­po­mi­nam sobie, żebyś kie­dy­kol­wiek na­pi­sa­ła mi taką opi­nię – że wręcz “za mało”. Nie my­śla­łem jesz­cze o do­ro­bie­niu ja­kie­goś więk­sze­go uni­wer­sum do tego świa­ta, ale zo­ba­czy­my, jaki bę­dzie od­biór tek­stu :)

Mo­gli­by­śmy to­czyć dys­ku­sje o tym, czy pod­dał się za łatwo, czy nie za łatwo, ale skoro “niech mi bę­dzie”… no to nie tocz­my :)

Po­zdra­wiam cie­plut­ko.

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Kie­dyś musi być ten pierw­szy raz… Po­mysł bar­dzo mi się spodo­bał.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Nie­bie­ski­_ko­smi­to, ale to dobre było!:-)

Spo­nie­wie­ra­łeś mnie psy­chicz­nie:-)

Wiesz, cza­sa­mi jak czy­tam tutaj dobre opo­wia­da­nia, to za­sta­na­wiam się, kur­cze, czemu ja na to nie wpa­dłam? I wła­śnie teraz tak po­my­śla­łam:-)

Świet­ny kon­cept! Walka psy­chicz­na, wy­gry­wa ten, kto od­kry­je wszyst­kie słabe stro­ny prze­ciw­ni­ka. A sła­bo­ści ma każdy. Po­stać Paula au­ten­tycz­nie prze­ra­ża. Jemu wcale nie cho­dzi o pie­nią­dze, po pro­sty chce być naj­lep­szy. Czuje się silny, gdy nisz­czy i mal­tre­tu­je psy­chicz­nie prze­ciw­ni­ka. Ale i on nie jest ze skały. Zda­wał sobie spra­wę ze swo­ich sła­bo­ści, ale co in­ne­go usły­szeć o nich od in­nych.

Za­koń­cze­nie nie mogło być inne. Po­ru­sza i zmu­sza do my­śle­nia.

Je­dy­ne o co mogę się przy­cze­pić to na­iw­ność Bena. W ta­kich roz­gryw­kach po­wi­nien się do­my­ślić, że oszu­stwo szyb­ko wyj­dzie na jaw. Ale może chęć zwy­cię­stwa była po pro­stu sil­niej­sza.

Jeśli były ja­kieś błędy ję­zy­ko­we, to ja ich nie wy­ła­pa­łam:-) chyba tylko w któ­rymś zda­niu po­wta­rza się tro­chę o tu:

<Cza­sa­mi tro­chę mi tro­chę szko­da, że muszę was aż tak bar­dzo upo­ka­rzać>

Moim zda­niem opo­wia­da­nie jest warte bi­blio­te­ki, a nawet i wię­cej:-)

po­zdra­wiam ser­decz­nie

Dobre! NFowe! Piór­ko­we! Bar­dzo dobre! Grat­ki!

Edit – uzu­peł­nie­nie:

No to teraz pora na ko­men­tarz przed­piór­ko­wy.

Przede wszyst­kim – ogrom­ny plus za fu­tu­ro­lo­gię. Prze­my­sla­ną i po mo­je­mu traf­ną. Już mamy pierw­sze wsz­cze­py po­zwa­la­ją­ce na łącz­ność z Sie­cią. Od dawna po­wta­rzam, że przy­szłość wy­kon­cy­po­wa­na nam za­rów­no przez Lema (Fan­to­ma­ty­ka w licz­nych dzia­łach sprzed 60-70 lat) ) jak i Du­ka­ja (Czar­ne Oce­any) nad­cho­dzi i jest nie­unik­nio­na. Zatem – Skoro zmie­ni się tech­no­lo­gia i obieg in­for­ma­cji, zmie­nią się także gry i roz­ryw­ki. A przy szyb­ko idąc ej de­hu­ma­ni­za­cji ludz­ko­ści – nie mam wąt­pli­wo­ści że wła­śnie na takie w stylu opi­sa­nym w po­wyż­szym opku.

Po dru­gie – po­pro­wa­dze­nie akcji i bo­ha­te­ra – li­ne­ar­ne, nie­prze­kom­bi­no­wa­ne, czy­tel­ne i jasne. Idzie się przez tekst nor­mal­nie, z za­in­te­re­so­wa­niem, bez zgrzy­tów.

Po trze­cie – wia­ry­god­ność psy­cho­lo­gicz­na bo­ha­te­ra (ale i bo­ha­te­rów dru­go­pla­no­wych) – zgod­na z pro­stą re­gu­łą – tech­no­lo­gia się zmie­nia, po­sta­wy nie. Czyli wia­ry­god­nie.

Po czwar­te – igra­nie z emo­cja­mi czy­tel­ni­ków – na po­cząt­ku bo­ha­te­ra w miarę to­le­ru­je­my, pod ko­niec – prze­sta­je­my, w fi­na­le – ża­łu­je­my…

Po piąte – wia­ry­god­ność w mo­ty­wa­cji i prze­bie­gu akcji – oszu­stwo? A dla­cze­go nie? Tak wła­śnie to w bran­zy roz­ryw­ko­wej i dzi­siaj czę­sto dzia­ła. Jak się nie da nor­mal­nie, to…

No i po szó­ste – wra­że­nie ogól­ne – an­ty­cy­po­wa­na przy­szłość może tak wy­glą­dać, a hi­sto­ria po­da­na atrak­cyj­nie.

Ode mnie bę­dzie wnio­sek o piór­ko – tak jak już jako pierw­szy za­po­da­łem, za­chę­ca­jąc wszem i wobec do lek­tu­ry.

I (taki żart) cie­szę się (oso­bi­ście, a co, pora upiec i swoją pie­czeń przy tym ogni­sku ;D ), że na tym forum hasło “Rry­bak po­le­ca” za­czy­na mieć markę typu “Sta­ni­sław Lem po­le­ca” (zna­jąc rzecz jasna pro­por­cje.

Jesz­cze raz grat­ki, po­zdro­wie­nia i ży­cze­nia no­mi­na­cji oraz wy­bo­ru przez Lożę (acz­kol­wiek może być i tak, że moja re­ko­men­da­cja dla czę­ści człon­ków Loży jest jak po­ca­łu­nek śmier­ci dla Au­to­ra, ale tym się Au­to­rze nie przej­muj. Loże przy­cho­dzą i od­cho­dzą, Li­te­ra­tu­ra po­zo­sta­je. ;D )

P.

Zwró­cić piór­ko Sowom i Skow­ron­kom z Ke­ple­ra!

Ol­ciat­ko,

drob­ne nie­do­pa­trze­nie (2x tro­chę) na­pra­wio­ne :) Tekst wiele prze­szedł i po­pra­wia­łem nie­któ­re zda­nia tyle razy, że gdzieś mogło się jesz­cze ja­kieś po­wtó­rze­nie ucho­wać.

 

Spo­nie­wie­ra­łeś mnie psy­chicz­nie:-)

Do­kład­nie taki był za­miar :-)

 

Je­dy­ne o co mogę się przy­cze­pić to na­iw­ność Bena. W ta­kich roz­gryw­kach po­wi­nien się do­my­ślić, że oszu­stwo szyb­ko wyj­dzie na jaw. Ale może chęć zwy­cię­stwa była po pro­stu sil­niej­sza.

Moja in­ter­pre­ta­cja jest po­dob­na. Cza­sa­mi po pro­stu nie można się po­wstrzy­mać, emo­cje biorą górę nad zdro­wym roz­sąd­kiem…

 

rry­ba­ku,

 

co mogę po­wie­dzieć, to: smiley

 

Dzię­ku­ję za dobre słowa i po­zdra­wiam!

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Za­cznę od tego, że to chyba była naj­przy­jem­niej­sza beta, jaką ro­bi­łem. Z pier­wot­nej wer­sji, która była czymś w ro­dza­ju ob­da­rzo­ne­go po­ten­cja­łem za­ląż­ka, zro­bi­łeś mega so­lid­ne opo­wia­da­nie z nie­źle do­piesz­czo­ną tre­ścią i nie­głu­pim prze­sła­niem.

Naj­bar­dziej po­do­ba mi się re­ali­za­cja po­my­słu. Zbyt czę­sto w SF za­mysł jest tylko pre­tek­stem do po­pro­wa­dze­nia sztam­po­wej fa­bu­ły, a tutaj fa­bu­ła z set­tin­giem są mocno splą­ta­ne i jedno wspie­ra dru­gie. Do tego bo­ha­ter jest ład­nie za­ry­so­wa­ny i nie­prze­zro­czy­sty, co rów­nież wy­bi­ja się na tle więk­szo­ści scifi.

No i tak zwy­czaj­nie czuć w tym opo­wia­da­niu serce i ra­dość two­rze­nia.

Jak już wcze­śniej mó­wi­łem, je­dy­ne co mi za­zgrzy­ta­ło to me­lo­dra­ma­tycz­ne za­koń­cze­nie.

 

Bar­dzo mi się po­do­ba­ło.

Hail Di­scor­dia

<jesz­cze zba­oczy­my>

Czy li­te­rów­ka ce­lo­wa? Pa­so­wa­ło­by do kon­tek­stu, ale nie spo­wo­do­wa­ło do­dat­ko­wej punk­ta­cji.

 

"– Upły­nę­ła PO­ŁO­WA czasu pod­sta­wo­we­go…"

Czy wer­sa­li­ki tutaj z cze­goś wy­ni­ka­ją? Bo ak­cent lub po­gło­śnie­nie tego kon­kret­ne­go słowa dziw­nie tu wy­pa­da.

 

"– Sto je­de­na­ście za imię dla A pierw­szej mi­ło­ści."

Do prze­re­da­go­wa­nia. Chyba, ze to mistrz Yoda do­rwał do mi­kro­fo­nu chwi­lo­wo się.

 

"Wes­tchnął na widok że­bra­ka, ale rzu­cił mu do­la­ra – nie dla­te­go, że chciał pomóc, tylko dla­te­go, że inni tego nie ro­bi­li."

A to jedno zda­nie mocno ob­ra­zu­je bo­ha­te­ra.

 

"Rów­nież i na nich nie stał cier­pli­wie, tak jak wszy­scy, tylko pruł w górę, nie zwa­ża­jąc na gniew­ne po­mru­ki"

(Of­fto­pic) Heh, te scho­dy to ja­kieś takie ogól­no­świa­to­we dzi­wac­two :D Cho­ciaż po­dob­no w nie­któ­rych kra­jach stan­dar­dem jest, że osoby, któ­rym nie chce się iść, stają po jed­nej stor­nie scho­dów, idą­cym zo­sta­wia­jąc drugą. W Pol­sce zdaje się tylko w War­sza­wie to sen­sow­nie funk­cjo­nu­je.

 

Dobra… Co od­no­śnie opo­wia­da­nia?

Przede wszyst­kim za­dzi­wia­ją­co lekko leci się przez tekst. W ogóle nie czuć jego dłu­go­ści – a prze­cież pa­trząc na licz­bę zna­ków można by się spo­dzie­wać ko­by­ły. Tym­cza­sem lek­tu­ra po­szła szyb­ciej niż nie­jed­no opo­wia­da­nie o po­ło­wie ob­ję­to­ści Two­je­go tek­stu. Brawo!

Przed­mo­wę prze­czy­ta­łem do­pie­ro teraz i… do­brze zro­bi­łem. Nie na­sta­wia zbyt mocno, mimo że pa­su­je do tre­ści.

Wizja… cie­ka­wa. Z po­ten­cja­łem. I to po­ten­cja­łem do wy­ko­rzy­sta­nia na różne spo­so­by. Ty za­dzia­łeś tu od stro­ny laj­to­wej, pra­wie że akcji. Gdyby ten sam po­mysł wy­ko­nać od stro­ny fil­mo­wej, pew­nie by można było na­ło­żyć efek­ty wi­zu­al­ne po­dob­ne jak w in­cep­cji.

I tak na­wia­sem, przed moją lek­tu­rą opo­wia­da­nia roz­ma­wia­li­śmy o Rol­ler­bal­lu. Oka­zu­je się, że mimo wszyst­ko jest tu ja­kieś po­wią­za­nie (ze star­szą wer­sją filmu). Co praw­da Rol­ler­ball jest dużo bar­dziej dy­na­micz­ny, ale cho­dzi spo­łecz­ne w tle. Wątki, któ­rych… nie wy­ko­rzy­sta­łeś. Choć mia­łeś je zdaje się z tyłu głowy, o czym świad­czy wzmian­ka o za­miesz­kach na końcu (na­wia­sem mó­wiąc za­miesz­ki dla od­mia­ny po­ja­wia­ją się w re­ma­ku Rol­ler­bal­la, mimo ze ma wy­płu­ka­ne po­zo­sta­łe wątki spo­łecz­ne).

No, ale to sko­ja­rze­nie na boku, bo sam film o czymś innym, bo­ha­ter z in­ny­mi dy­le­ma­ta­mi, tylko wła­śnie gdzieś tam w trak­cie lek­tu­ry po­ja­wia się pewne od­le­głe sko­ja­rze­nie.

No dobra, był po­mysł, jest płyn­ność, a jed­nak finał wy­szedł tak, jak­byś nagle stwier­dził, ze nie ma czasu, trze­ba koń­czyć, już, na­tych­miast, byle szyb­ciej.

Nie wiem, kar­tek w edy­to­rze za­bra­kło albo co?

I nie, to nie cho­dzi o nagły zwrot, nagłe zde­rze­nie ze ścia­ną. Takie za­bie­gi lubię czy­tać, a i sam chęt­nie sto­su­ję, bo w gło­wie wy­da­ją mi się czę­sto za­sad­ne. Choć­by ze wzglę­du na ich ży­cio­wość. Tylko tu nie mam wra­że­nia na­głe­go przy­spie­sze­nia, ani na­głe­go zwro­tu. Mam tu wra­że­nie jak­byś Ty, autor, miał wię­cej tre­ści tego opo­wia­da­nia w gło­wie, niż prze­la­łeś do pliku.

Efekt jest taki, że to wy­glą­da jak ko­niec opo­wia­da­nia, a po nim epi­log. Ale ten epi­log nie wy­glą­da jak ko­men­tarz do opo­wia­da­nia (faj­nym przy­kła­dem ta­kie­go do­brze pa­su­ją­ce­go ko­men­ta­rza do dzie­ła mogą być tek­sty po na­pi­sach w fil­mie “Moon” – zu­peł­nie inny ton, niż sam film, a pa­su­je do­sko­na­le). Nie jest to tez nagły zwrot per­spek­ty­wy. A taki nagły zwrot per­spek­ty­wy byłby tu do­sko­na­ły. Po­ka­za­nie dla­cze­go do­szło do wy­bu­chu. Jakie emo­cje się w tym mie­sza­ją. Czy wy­buch sam w sobie nie jest rów­nie pła­ski jak roz­ryw­ka.

Takie coś mo­gło­by być nawet bar­dzo krót­kie, ale nie­źle skon­tra­sto­wać z resz­tą tek­stu. Albo prze­ciw­nie – mógł­byś z tego zro­bić dłuż­sza roz­bu­do­wę tre­ści, wpa­so­wa­ną w resz­tę opo­wia­da­nia i też by­ło­by nie­źle (mi bar­dziej po­do­bał­by się kon­trast, ale to już su­biek­tyw­ne). Za­miast tego mamy jed­nak tylko dość let­nie zwień­cze­nie, które można by pod­ra­so­wać ja­kimś ostrym zda­niem albo ła­god­ną, ale wy­mow­ną sen­ten­cją.

Zna­czy się – wszyst­ko świet­nie bie­gło do mety, ale metr przed metą za­trzy­ma­ło się roz­glą­da­jąc któ­rę­dy do jej linii.

Mimo to – tekst jest dobry, bo nie­za­leż­nie od jego płyn­no­ści (o któ­rej kon­se­kwen­cjach w na­stęp­nym aka­pi­cie) za­dba­łeś tez o bo­gac­two po­sta­ci. W świe­cie to­tal­ne­go spły­ce­nia oka­zu­ją się za­dzi­wia­ją­co wie­lo­wąt­ko­we. Mają hi­sto­rię, cha­rak­ter, emo­cje i… Łatwo je błęd­nie lub płyt­ko oce­nić, choć po chwi­li za­sta­no­wie­nia mają w sobie wię­cej. Nawet te dru­go­pla­no­we, jak Karl. W sumie nawet nie je­stem pe­wien czy tak wy­szły w spo­sób za­mie­rzo­ny, czy czy­stym przy­pad­kiem, ale jed­nak wy­szły. Po­nie­kąd jeśli to przy­pa­dek, to ukłon spory, bo uzy­ska­nie cze­goś ta­kie­go mi­mo­cho­dem świad­czy o pew­nym wy­czu­ciu.

Miało być o kon­se­kwen­cjach płyn­no­ści… Ten po­mysł w po­łą­cze­niu z tym spo­so­bem wy­ko­na­nia, ma dobre ro­ko­wa­nia do roz­wi­nię­cia go nawet w no­we­lę (imho warto spró­bo­wać). Zwłasz­cza, że tu jest co roz­wi­jać. I dy­le­ma­ty głów­ne­go bo­ha­te­ra i wątki spo­łecz­ne.

Na­to­miast wra­ca­jąc do mo­je­go wra­że­nia urwa­nia tek­stu… W za­sa­dzie wra­że­nie to po­głę­bia pierw­sza scena i pa­da­ją­ca tam wzmian­ka o set­kach ty­się­cy punk­tów prze­wa­gi. Po­dej­rze­wam, że mogło cho­dzić o punk­ty w ran­kin­gu, ale… Po­dej­rze­nie to przy­szło póź­niej. W cza­sie lek­tu­ry naj­pierw rzuca się w oczy kon­trast z setką punk­tów na start, a potem od razu ko­ja­rzy się z wzmian­ką o ty­siącu punk­tów na po­cząt­ku de­ath­mat­chu. I w ten spo­sób wy­glą­da to jak na za­bieg wsta­wie­nia na start sceny, która ma się roz­wi­nąć potem, ale osta­tecz­nie jej nie ma. A mo­gła­by być. I pew­nie mo­gła­by sporo wnieść. A za­miast tego dez­orien­tu­je.

Po­do­ba­ło się, lek­tu­ra przy­jem­na.

Bar­dzo dobry tekst. Naj­bar­dziej przy­padł mi do gustu opis po­je­dyn­ku – udało się tam zmie­ścić sporo in­te­re­su­ją­cych po­my­słów. Bo­ha­ter i fa­bu­ła też są OK (szcze­gól­nie bo­ha­ter), jed­nak to wła­śnie idea Men­tal Wars wy­bi­ja tekst na wyż­szy po­ziom.

Ję­zy­ko­wo spraw­nie, kilka do­brze tra­fio­nych zdań, jak np.:

 

o mój Boże nie tylko nie to

je­dzie na mnie znowu tak jak wtedy nie!

ucie­kać nie mogę ucie­kać sa­mo­chód moje nogi moje życie nie nie nie!!!

Na­praw­dę mocne. Po mojej kon­wer­sji do mobi ca­łość stała się jed­nym wier­szem, co dało chyba jesz­cze lep­szy efekt :)

 

<hehe pier­dol się> – przy­szło cza­tem

Sporo masz ta­kich wsta­wek, nawet za­baw­nie wy­cho­dzą.

 

Mam jed­nak trzy za­strze­że­nia, które – o ile nie zma­za­ły po­zy­tyw­ne­go wra­że­nia – po­zo­sta­wi­ły mały nie­do­syt:

1) Nie do końca ro­zu­miem po­dej­ście do Men­tal Wars jak spor­tu i two­rze­nia ty­po­we­go spor­to­we­go ran­kin­gu. Pod­czas czy­ta­nia za­sta­na­wia­ło mnie, czy na naj­wyż­szych szcze­blach za­wod­ni­cy nie po­win­ni się już znać z in­nych po­je­dyn­ków (bo chyba można oglą­dać walki kon­ku­ren­tów)? Prze­cież masa ludzi oglą­da trans­mi­sje, przez co ko­ja­rzy już naj­lep­szych za­wod­ni­ków. Każdy bę­dzie znał go­ścia z 1 miej­sca ran­kin­gu, a co za tym idzie – po od­kry­ciu jego cechy cha­rak­te­ry­stycz­nej zna już wszyst­kie jego dane. Pew­nie da­ło­by się to wy­tłu­ma­czyć, ale ta­kie­go wy­tłu­ma­cze­nia mi w tek­ście za­bra­kło.

2) Zga­dzam się też z opi­nia­mi, że bo­ha­ter tro­chę łatwo się pod­dał, wizja ze­sła­na dziew­czy­nie w walce była wie­lo­krot­nie „moc­niej­sza” niż wy­ło­że­nie kilku pro­stych fak­tów o bo­ha­te­rze w ostat­nim po­je­dyn­ku. Ale to szcze­gół, bar­dziej mam na myśli to, że można było w bar­dziej zło­żo­ny spo­sób opi­sać pro­ces uświa­da­mia­nia bo­ha­te­ro­wi, kim się stał. Koń­co­wy atak w po­przed­niej walce na pewno wy­wo­łu­je więk­sze wra­że­nie na czy­tel­ni­ku.

3) Kom­po­zy­cja wy­da­je mi się nieco za­bu­rzo­na – bar­dzo dużo miej­sca zajął opis pierw­sze­go po­je­dyn­ku (to jest zresz­tą naj­lep­szy frag­ment), a póź­niej tur­niej i fa­bu­ła szy­bu­ją już w za­wrot­nym tem­pie. Roz­bu­do­wa mo­gła­by za­dzia­łać na plus dla kom­po­zy­cji wła­śnie.

 

To tyle z cze­pial­stwa, ca­łość mimo wszyst­ko uwa­żam za zna­ko­mi­tą. To tylko świad­czy o tym, jak cie­ka­wy jest sam po­mysł, a opo­wia­da­nie wcią­ga­ją­ce i z pew­no­ścią „za­pa­mię­ty­wal­ne”. Brawo! Mam na­dzie­ję, ze loża do­ce­ni Twoje opko ;)

 

PS. O co cho­dzi z tym “nie­do­kład­nym wie­kiem”? Mia­łeś na myśli, że udało się podać przy­bli­żo­ny wiek prze­ciw­ni­ka? Mnie to tro­chę za­trzy­my­wa­ło, bo spra­wia wra­że­nie, że do­sta­je­my punk­ty za nie­do­kład­nie wy­zna­czo­ną war­tość (słowo “nie­do­kład­ny” mi nie do końca pa­so­wa­ło).

Dzień dobry, cześć i czo­łem!

 

@jap­kie­wi­czu, dzię­ki po raz n-ty za betę! Tylko trosz­kę się roz­cią­gnę­ła w cza­sie, bo przez kilka mie­się­cy nie mo­głem wy­my­ślić, jak dalej po­cią­gnąć opo­wia­da­nie…

 

@wil­ku-zi­mo­wy

 

Czy li­te­rów­ka ce­lo­wa? – jak naj­bar­dziej. Spe­cjal­nie bije po oczach, żeby nie było wąt­pli­wo­ści, że jest ce­lo­wa, bo cze­goś ta­kie­go nie spo­sób prze­oczyć :)

 

Czy wer­sa­li­ki tutaj z cze­goś wy­ni­ka­ją? – w za­sa­dzie nie, od­wer­sa­li­ko­wa­ne.

 

Do prze­re­da­go­wa­nia. Chyba, ze to mistrz Yoda do­rwał do mi­kro­fo­nu chwi­lo­wo się. – my bad :) Od Yoda od­su­nię­ty mi­kro­fo­nu.

 

Przed­mo­wę prze­czy­ta­łem do­pie­ro teraz i… do­brze zro­bi­łem. Nie na­sta­wia zbyt mocno, mimo że pa­su­je do tre­ści. – w za­sa­dzie to była stara przed­mo­wa, z bety, nie chcia­ło mi się wy­my­ślać nowej :( Więk­szość tego ba­dzie­wia usu­nię­ta. Po co komu przed­mo­wy?

 

a jed­nak finał wy­szedł tak, jak­byś nagle stwier­dził, ze nie ma czasu, trze­ba koń­czyć, już, na­tych­miast, byle szyb­ciej.

Nie wiem, kar­tek w edy­to­rze za­bra­kło albo co? Oraz po­dob­ne, po­ja­wia­ją­ce się dalej mi­ni­za­rzu­ty.

 

Nie za bar­dzo wiem, co Ci od­po­wie­dzieć. Jest szan­sa, że pod­świa­do­mie pró­bo­wa­łem to za­koń­czyć przed­wcze­śnie, bo mia­łem już tego tek­stu trosz­kę dosyć – pra­co­wa­łem nad nim, z prze­rwa­mi, od li­sto­pa­da. Na­to­miast mnie to aż tak nie ude­rza w oczy.

 

pa­da­ją­ca tam wzmian­ka o set­kach ty­się­cy punk­tów prze­wa­gi. Po­dej­rze­wam, że mogło cho­dzić o punk­ty w ran­kin­gu, ale… Po­dej­rze­nie to przy­szło póź­niej. W cza­sie lek­tu­ry naj­pierw rzuca się w oczy kon­trast z setką punk­tów na start, a potem od razu ko­ja­rzy się z wzmian­ką o ty­siącu punk­tów na po­cząt­ku de­ath­mat­chu.

 

Tutaj z kolei nie bar­dzo wiem, o co Ci cho­dzi :( Punk­ty w ran­kin­gu to z re­gu­ły nie te same punk­ty, które się bez­po­śred­nio zdo­by­wa w grze (patrz ran­king FIFA, ATP). Ja­kiej sceny nie ma?

 

Tym nie­mniej, skoro po­do­ba­ło się, to je­stem ukon­ten­to­wa­ny.

 

@Per­rux

Po kolei, za­strze­że­nia.

 

1)

Pod­czas czy­ta­nia za­sta­na­wia­ło mnie, czy na naj­wyż­szych szcze­blach za­wod­ni­cy nie po­win­ni się już znać z in­nych po­je­dyn­ków (bo chyba można oglą­dać walki kon­ku­ren­tów)?

 

Żeby utrud­nić za­wod­ni­kom roz­po­zna­nie się, wdro­ży­łem wiele me­cha­ni­zmów.

– po­da­wa­na jest tylko „de­ku­ria”, czyli dzie­siąt­ka ran­kin­gu, a nie kon­kret­ne miej­sce. Kon­kret­ne miej­sce można tylko zga­dy­wać;

– nie po­ja­wia­ją się dane takie jak na­zwi­sko, adres, wy­gląd ze­wnętrz­ny;

– do in­for­ma­cji pu­blicz­no­ści nie tra­fia­ją licz­by, imio­na itp. Można taki mecz obej­rzeć póź­niej, ale je­dy­ne, czego się do­wie­my jako pu­blicz­ność, to to, że za­wod­nik „do­stał N punk­tów za od­gad­nię­cie imie­nia/wieku/etc prze­ciw­ni­ka”, a nie, jak to imię brzmi, ile ma lat. Pu­blicz­ność ma do wglą­du tylko „in­for­ma­cje do­dat­ko­we”, ale bar­dzo cha­rak­te­ry­stycz­ne cechy, umoż­li­wia­ją­ce jed­no­znacz­ne roz­po­zna­nie prze­ciw­ni­ka w ten spo­sób, są dość rzad­kie. Ktoś z taką cechą na pewno nie zaj­mo­wał­by pierw­sze­go miej­sca w ran­kin­gu, wła­śnie dla­te­go, że zbyt czę­sto byłby roz­po­zna­wa­ny.

Za­wod­ni­ków są ty­sią­ce i ran­king jest bez prze­rwy ak­tu­ali­zo­wa­ny, więc cią­gle się zmie­nia.

Nie­mniej, jeśli za­wod­ni­cy spo­tka­ją się kie­dyś po raz drugi – co może się zda­rzyć – sy­tu­acja bę­dzie sy­me­trycz­na, bo obaj będą znać in­for­ma­cje o sobie na­wza­jem. Nie bę­dzie spra­wie­dli­wa, bo lep­szy z nich bę­dzie znał wię­cej in­for­ma­cji, ale to już kwe­stia in­dy­wi­du­al­nych zdol­no­ści.

 

2)

bo­ha­ter tro­chę łatwo się pod­dał, wizja ze­sła­na dziew­czy­nie w walce była wie­lo­krot­nie „moc­niej­sza” niż wy­ło­że­nie kilku pro­stych fak­tów o bo­ha­te­rze w ostat­nim po­je­dyn­ku.

 

Tu można po­le­mi­zo­wać. Wizja ze­sła­na dziew­czy­nie była „tylko” przy­po­mnie­niem wy­da­rze­nia z prze­szło­ści. Wizja ze­sła­na Pau­lo­wi była, w moim za­ło­że­niu, ta­ra­nem nisz­czą­cym mur, któ­rym Paul od­gro­dził się od świa­ta. Nie na­zwał­bym tego „kil­ko­ma pro­sty­mi fak­ta­mi”.

 

3)

Kom­po­zy­cja wy­da­je mi się nieco za­bu­rzo­na – A to już czę­sty pro­blem u mnie :( Do końca pierw­sze­go po­je­dyn­ku tekst był na­pi­sa­ny w kwiet­niu. Długo roz­my­śla­łem, jak go do­koń­czyć, i wy­my­śli­łem coś ta­kie­go. Jeśli czy­tel­nik uważa, że za mało, to… do­brze, bo su­ge­ru­je, że czy­tel­nik chce wię­cej :D

 

i jesz­cze to:

 

O co cho­dzi z tym “nie­do­kład­nym wie­kiem”? Mia­łeś na myśli, że udało się podać przy­bli­żo­ny wiek prze­ciw­ni­ka? – do­kład­nie o to cho­dzi­ło. Po­pra­wię na „przy­bli­żo­ny”.

 

A teraz łech­ta­nie mo­je­go na­pu­szo­ne­go ego.

 

Bar­dzo dobry tekst.

to wła­śnie idea Men­tal Wars wy­bi­ja tekst na wyż­szy po­ziom.

Na­praw­dę mocne.

Sporo masz ta­kich wsta­wek, nawet za­baw­nie wy­cho­dzą.

ca­łość mimo wszyst­ko uwa­żam za zna­ko­mi­tą.

 

Wła­śnie dla ta­kich zdań czło­wiek pisze.

 

Dzię­ki wszyst­kim!

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

“Tutaj z kolei nie bar­dzo wiem, o co Ci cho­dzi”

Pół mi­lio­na punk­tów prze­wa­gi w sys­te­mie, w któ­rym punk­ty idą zwy­kle w dzie­siąt­kach, góra set­kach. To ogrom­na róż­ni­ca, ile roz­gry­wek mu­siał­by wy­ko­nać ktoś, kto uzy­skał tyle punk­tów? Chyba ze al­go­rytm prze­wi­du­je roz­krę­ce­nie się de­ath­met­chy. Chyba, ze ktoś ro­ze­grał mnó­stwo roz­gry­wek na tym eta­pie – ale z tre­ści wy­ni­ka, że to ra­czej osta­tecz­ność. Ewen­tu­al­nie ktoś od wielu se­zo­nów jest w grze…

 

Edit:

Tak więc z tej sceny wy­cho­dzi sko­ja­rze­nie, że nie tylko był de­ath­match, ale wręcz się roz­krę­cił i stąd ta róż­ni­ca punk­to­wa.

 

Ok, to jesz­cze kilka zdań ode mnie w spra­wie punk­tu “1)”. Od razu za­zna­czam, że nie chcę się cze­piać, po pro­stu temat pod dys­ku­sję jest cie­ka­wy i faj­nie wy­ja­śnić kilka kwe­stii ;)

 

do in­for­ma­cji pu­blicz­no­ści nie tra­fia­ją licz­by, imio­na itp.

 

No pro­szę, nie po­my­śla­łem o tym roz­wią­za­niu, że do pu­blicz­no­ści tra­fia­ją tylko ogól­ni­ki i licz­ba przy­zna­wa­nych punk­tów. Ale ro­zu­miem, że wizje z sond są do­stęp­ne pu­blicz­nie (”Mi­strzo­stwa oglą­da­ją mi­lio­ny ludzi. Wszy­scy by mnie zo­ba­czy­li – w two­ich my­ślach!”)?

Ku­pu­ję Twoje wy­ja­śnie­nia i my­śla­łem nad takim sce­na­riu­szem już wcze­śniej, ale jeśli wizje są pu­blicz­ne, taka opcja wy­ma­ga kon­kret­ne­go wa­run­ku – Men­tal Wars nie mają swo­ich gwiazd (naj­lep­szych gra­czy, któ­rzy na­le­żą przez dłuż­szy czas do ści­słe­go topu). I pod tym wa­run­kiem Twoje wy­ja­śnia­nia są lo­gicz­ne i sen­sow­ne.

No bo w innym przy­pad­ku (kiedy mie­li­by­śmy kogoś na­praw­dę świet­ne­go i po­pu­lar­ne­go), jeśli finał tur­nie­ju oglą­da­ła masa ludzi – wszy­scy wi­dzie­li jakiś cha­rak­te­ry­stycz­ny obraz z wizji (np. taką twarz Tre­vo­ra). Ta­kich punk­tów za­cze­pie­nia z wizji może być sporo, więc udział w po­pu­lar­nym meczu znacz­nie zmniej­sza szan­se na przy­szłe zwy­cię­stwa.

 

Czyli… wy­cho­dzi na to, że Twoja wizja do­ty­czy ma­so­wej roz­gryw­ki, w któ­rej osoby do­cie­ra­ją na szczyt i spa­da­ją dość dy­na­micz­nie, a duża licz­ba gra­czy gwa­ran­tu­je sens całej gry. Do­brze ro­zu­miem?

No pro­szę, nie po­my­śla­łem o tym roz­wią­za­niu, że do pu­blicz­no­ści tra­fia­ją tylko ogól­ni­ki

Nie do końca, skoro dziew­czy­na, z nie­uda­nej rand­ki bo­ha­te­ra wspo­mi­na, ze wszy­scy by ją zo­ba­czy­li. Cho­ciaż to też można wy­ja­śnić, że np. jest za­ma­zy­wa­na tylko twarz.

 

Spo­koj­nie, po kolei.

 

Wilku, cią­gle się nie mo­że­my zro­zu­mieć… no do­brze, zga­dzam się, że tak czy siak te “pół mi­lio­na punk­tów” może wpro­wa­dzać w za­kło­po­ta­nie. Zmie­nię na “kil­ka­dzie­siąt miejsc w ran­kin­gu” albo coś w tym gu­ście.

 

Z za­ło­że­nia do pu­blicz­no­ści tra­fia­ją tylko ogól­ni­ki, OPRÓCZ “in­for­ma­cji do­dat­ko­wych”, bo to nad nimi gło­su­je i to zresz­tą za te in­for­ma­cje można zgar­nąć naj­wię­cej punk­tów (mak­sy­mal­nie 250). To na­to­miast nie to samo, co frag­ment wizji. Pu­blicz­ność tych frag­men­tów nie widzi, widzi tylko to, co gracz prze­ka­że kom­pu­te­ro­wi, im bar­dziej wsty­dli­wa i bar­dziej pry­wat­na in­for­ma­cja, tym le­piej:

“jest we­ge­ta­rian­ką” – mało punk­tów

“cię­ża­rów­ka zła­ma­ła jej krę­go­słup” – wię­cej punk­tów

“oszu­ki­wał, żeby zdo­być punk­ty” – mnó­stwo punk­tów.

 

Pu­blicz­ność nie widzi na­to­miast ani re­stau­ra­cji, ani cię­ża­rów­ki, ani wia­do­mo­ści od Aman­dy do Bena. Ni­ki­ta uj­mu­je to tro­chę nie­for­tun­nie (prze­re­da­gu­ję to de­li­kat­nie), ale gdyby cho­dzi­li ze sobą i Paul miał wię­cej myśli na jej temat – za­pew­ne na­tu­ry ero­tycz­nej – do wia­do­mo­ści pu­blicz­no­ści mo­gło­by tra­fić coś na przy­kład ta­kie­go:

 

“jego dziew­czy­na lubi być wią­za­na i bi­czo­wa­na po ple­cach” – praw­do­po­dob­nie około 200 punk­tów.

 

Zro­zu­mia­łe, że nie chcia­ła uj­rzeć ta­kiej in­for­ma­cji w me­diach, nawet jeśli po­ja­wi­ła­by się bez jej twa­rzy czy imie­nia. Do­daj­my do tego fakt, że całą scenę – z twa­rzą, imie­niem i in­ny­mi de­ta­la­mi – zo­ba­czy­li­by prze­ciw­ni­cy Paula.

 

Czyli… wy­cho­dzi na to, że Twoja wizja do­ty­czy ma­so­wej roz­gryw­ki, w któ­rej osoby do­cie­ra­ją na szczyt i spa­da­ją dość dy­na­micz­nie, a duża licz­ba gra­czy gwa­ran­tu­je sens całej gry. Do­brze ro­zu­miem?

 

Do­brze ro­zu­miesz :) Men­tal Wars z za­ło­że­nia sta­no­wi za­prze­cze­nie dzi­siej­sze­go spor­tu czy e-spor­tu, bo jest ano­ni­mo­we. To okrut­na roz­ryw­ka dla mas, im bar­dziej okrut­ny je­steś, tym więk­sze masz szan­se, by wy­grać. Sławy “gwiaz­dy” ta­kich roz­gry­wek ra­czej nie chciał­by nikt.

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Kli­kam z przy­jem­no­ścią, bo to świet­ny tekst. Bar­dzo dobra kon­cep­cja i wy­ko­na­nie. Mo­gła­bym pod­pi­sać się pod ko­men­ta­rzem Ol­ciat­ki. Ogrom­ny plus za wy­kre­owa­nie bo­ha­te­ra.

„‬Czło­wiek, który po­tra­fi dru­zgo­tać ilu­zje jest za­ra­zem be­stią i po­wo­dzią. Ilu­zje są tym dla duszy, czym at­mos­fe­ra dla pla­ne­ty." - V. Woolf

No i je­stem, a wraz ze mną ko­men­tarz na­pi­sa­ny dziś rano w po­cią­gu:

To na pewno ma 35k zna­ków? Wciąż mam nie­od­par­te wra­że­nie, że mak­sy­mal­nie 15, no w po­ry­wach od dwu­dzie­stu. Wiesz, Ko­smi­to, w tych two­ich opo­wia­da­niach za­wsze jest ele­ment, któ­re­go za­zdrosz­czę, ale jasno nie mogę go wska­zać. Chciał­bym móc po­de­brać ci nieco ca­ło­kształ­tu, ko­lo­ry­tu tych tek­stów, mam wra­że­nie, że je­stem tar­ge­tem pod któ­re­go te opo­wia­da­nia pi­szesz. Bar­dzo nie­na­chal­nie za­ry­so­wu­jesz emo­cje po­sta­ci, cegła po cegle bu­du­jesz mur, na któ­rym roz­bi­jasz czasz­kę czy­tel­ni­ka, a póź­niej rzu­casz jego sztyw­nym cia­łem po ko­ry­ta­rzu. Po­do­ba mi się to, szcze­gól­nie dla­te­go, że mało opo­wia­dasz, a te emo­cje po pro­stu widać i czuć. Bo­ha­te­ro­wie też ku­pi­li mnie psy­cho­lo­gicz­nie, szcze­gól­nie Paul i to jak nar­ra­tor ukry­wa jego mnie­ma­nie o sobie, do­pó­ki sam bo­ha­ter się do tego nie przy­znał.

Po­mysł jest nie­zły, przez tekst się pły­nie, ale mam wra­że­nie, że głów­nie uchwy­ci­ło mnie samo prze­ży­cie. Że za kilka ty­go­dni jak sobie po­my­śle o tym opo­wia­da­niu, to będę pa­mię­tał, że świet­nie mi się czy­ta­ło, przy­po­mnę sobie te emo­cje, ale o samej tre­ści mógł­bym za­po­mnieć.

Nie­mniej jedno ze zde­cy­do­wa­nie lep­szych opo­wia­dań, a jedno z naj­lep­szych je­że­li cho­dzi o same czy­tel­ni­cze do­zna­nia, a to zde­cy­do­wa­nie wy­star­czy, żeby mie­rzyć wyżej niż bi­blio­te­ka.

Uniósł kciuk do lu­stra

Oczy­wi­ście przy­naj­mniej jeden czep musi być. Cho­ler­nie ka­ry­ka­tu­ral­nie to wy­glą­da. Tak obrzy­dli­wie ma­ka­brycz­nie ka­ry­ka­tu­ral­nie, że aż się skrzy­wi­łem czy­ta­jąc. Zmie­nił­bym, choć to oczy­wi­ście tylko su­ge­stia.

Koń­ców­kę tek­stu przy­pad­kiem czy­ta­łem z tym w tle. Bar­dzo się wpa­so­wa­ło. Na­praw­dę kawał do­bre­go opo­wia­da­nia Ci wy­szedł.

Witam po­now­nie ko­lej­nych czy­ta­czy :)

 

Wpierw, to, co obie­ca­łem, czyli prze­re­da­go­wa­nie słów Ni­ki­ty. Zmie­nio­ne z

 

Mi­strzo­stwa oglą­da­ją mi­lio­ny ludzi. Wszy­scy by mnie zo­ba­czy­li – w two­ich my­ślach! Pier­do­lę to!

 

na

 

Inni gra­cze by mnie zo­ba­czy­li – w two­ich my­ślach! A mi­strzo­stwa oglą­da­ją mi­lio­ny ludzi… Pier­do­lę to!

 

Dalej.

 

@Ros­sa, dzię­ku­ję za bi­blio­te­kę i miłe słowa :)

 

@Ma­skro­lek

 

Wiesz, Ko­smi­to, w tych two­ich opo­wia­da­niach za­wsze jest ele­ment, któ­re­go za­zdrosz­czę, ale jasno nie mogę go wska­zać. – Tu ci nie po­mo­gę, bo też nie wiem, co to za ele­ment…

 

mam wra­że­nie, że je­stem tar­ge­tem pod któ­re­go te opo­wia­da­nia pi­szesz – nie po­chle­biasz sobie zbyt­nio? :P

 

Że za kilka ty­go­dni jak sobie po­my­śle o tym opo­wia­da­niu, to będę pa­mię­tał, że świet­nie mi się czy­ta­ło, przy­po­mnę sobie te emo­cje, ale o samej tre­ści mógł­bym za­po­mnieć. – To chyba… do­brze? Na pewno le­piej, niż gdy­byś miał sobie nie przy­po­mnieć ni­cze­go…

 

Oczy­wi­ście przy­naj­mniej jeden czep musi być. Cho­ler­nie ka­ry­ka­tu­ral­nie to wy­glą­da. Tak obrzy­dli­wie ma­ka­brycz­nie ka­ry­ka­tu­ral­nie, że aż się skrzy­wi­łem czy­ta­jąc. – Ależ wła­śnie o to cho­dzi. Czy­tel­nik od po­cząt­ku ki­bi­cu­je głów­ne­mu bo­ha­te­ro­wi w po­je­dyn­ku, ale stop­nio­wo opo­wia­da­nie ujaw­nia, jakim czło­wie­kiem jest Paul, i ma to z za­ło­że­nia wy­wo­łać nie­smak w czy­tel­ni­ku, że ki­bi­co­wał komuś ta­kie­mu. To, że się aż skrzy­wi­łeś, na­pa­wa mnie dumą.

 

Nie­mniej, i tak naj­bar­dziej po­do­ba mi się to:

Bar­dzo nie­na­chal­nie za­ry­so­wu­jesz emo­cje po­sta­ci, cegła po cegle bu­du­jesz mur, na któ­rym roz­bi­jasz czasz­kę czy­tel­ni­ka, a póź­niej rzu­casz jego sztyw­nym cia­łem po ko­ry­ta­rzu.

Po­le­cam się :)))))

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Wpierw, to, co obie­ca­łem, czyli prze­re­da­go­wa­nie słów Ni­ki­ty.

Noo, od razu wszyst­ko le­piej się klei. Mnie wła­śnie to zda­nie wpro­wa­dzi­ło w błąd, na­stęp­ni czy­tel­ni­cy będą mieli ła­twiej :)

Cho­ciaż przy­znam, że oglą­da­nie wizji przez pu­blicz­ność by się mogło sprze­dać o wiele le­piej niż tylko suche in­for­ma­cje ;)

Tu ci nie po­mo­gę, bo też nie wiem, co to za ele­ment…

No cho­dzi głów­nie o to wy­wa­że­nie emo­cji, ale chcia­łem to ład­nie na­pi­sać XD

nie po­chle­biasz sobie zbyt­nio? :P

Pro­szę mi tu z ta­ki­mi nie wy­ska­ki­wać, jak tak Ci sło­dzę! Nie wy­pa­da :P

No ale może i schle­biam.

To chyba… do­brze? Na pewno le­piej, niż gdy­byś miał sobie nie przy­po­mnieć ni­cze­go…

Do­brze tylko ina­czej… z więk­szo­ści opo­wia­dań, jeśli coś już za­pa­mię­tu­ję, to treść. Więc je­steś na swój spo­sób wy­jąt­ko­wy XD

Ależ wła­śnie o to cho­dzi. Czy­tel­nik od po­cząt­ku ki­bi­cu­je głów­ne­mu bo­ha­te­ro­wi w po­je­dyn­ku, ale stop­nio­wo opo­wia­da­nie ujaw­nia, jakim czło­wie­kiem jest Paul, i ma to z za­ło­że­nia wy­wo­łać nie­smak w czy­tel­ni­ku, że ki­bi­co­wał komuś ta­kie­mu. To, że się aż skrzy­wi­łeś, na­pa­wa mnie dumą.

Ale nie w tym sen­sie. Ja się nie brzy­dzi­łem tym czło­wie­kiem, nie jego za­cho­wa­niem w kon­tek­ście, tylko re­ak­cją (która sama w sobie była bar­dzo fajna, gdyby po­ka­zać ją jakoś ina­czej niż tym kciu­kiem). No po pro­stu jakoś mi przez banie nie może przejść, że ktoś mógł­by tak zro­bić do lu­stra, taki tro­chę crin­ge, bo to się nie wy­da­je nor­mal­ną re­ak­cją będąc sa­me­mu w po­ko­ju. Choć też się nie znam i to su­biek­tyw­na opina. Bar­dziej pa­so­wał­by mi jakiś cień uśmie­chu lub pełny uśmiech, ale w sumie teraz do­cho­dzę po­wo­li do wnio­sku, że tylko cze­piam się na siłę szcze­gó­łu, albo mam jakąś tramę zwią­za­ną z kciu­kiem.

Po­le­cam się :)))))

I to była naj­moc­niej­sza stro­na tek­stu, którą wcale nie jest łatwo zna­leźć w opo­wia­da­niach. :D

A ja bar­dzo lubię.

Ależ wła­śnie o to cho­dzi. Czy­tel­nik od po­cząt­ku ki­bi­cu­je głów­ne­mu bo­ha­te­ro­wi w po­je­dyn­ku, ale stop­nio­wo opo­wia­da­nie ujaw­nia, jakim czło­wie­kiem jest Paul, i ma to z za­ło­że­nia wy­wo­łać nie­smak w czy­tel­ni­ku, że ki­bi­co­wał komuś ta­kie­mu.

 

Nie­bie­ski­_ko­smi­to, kur­cze, ja mu wcale nie ki­bi­co­wa­łam. Od po­cząt­ku nie wy­wo­ły­wał we mnie po­zy­tyw­nych emo­cji. 

 

 

No cóż, nie u każ­de­go można osią­gnąć 100% za­mie­rzo­nych efek­tów… ale będę za­do­wo­lo­ny, jeśli u po­ło­wy czy­tel­ni­ków wy­wo­łam przy­naj­mniej po­ło­wę za­mie­rzo­nych efek­tów :)

 

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Czyli przy­klęk na jedno ko­la­no? ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Paul od po­cząt­ku wydał mi się zde­ter­mi­no­wa­ny, wi­dzia­łam w nim tę chęć zwy­cię­stwa za wszel­ką cenę, bez wzglę­du na wszyst­ko i matkę i dziew­czy­nę. Dla­te­go wła­śnie ta koń­ców­ka zro­bi­ła na mnie takie wra­że­nie. Do tego roz­mo­wa z ko­le­gą o uza­leż­nie­niu. Od­czy­ta­łam go ra­czej jako wy­nio­słe­go, za­du­fa­ne­go w sobie. Wy­bacz Nie­bie­ski­_ko­smi­to…

Co nie zmie­nia faktu, że i tak je­stem za­chwy­co­na lek­tu­rą:-)

To opo­wia­da­nie jest świet­ne! Ja aku­rat ki­bi­co­wa­łam Pau­lo­wi, przy­naj­mniej do frag­men­tu pi­sa­ne­go z per­spek­ty­wy Aman­dy. W ogóle moim zda­niem to jest naj­lep­szy mo­ment, naj­bar­dziej emo­cjo­nal­ny. Na po­czą­tek, kiedy my­śla­ła, że jej nie star­czy na leki, zde­ner­wo­wa­łam się na Paula, ale kiedy po­wie­dzia­ła o ze­mście mia­łam już zu­peł­ny mę­tlik w gło­wie i nie mia­łam po­ję­cia, komu w końcu mam ki­bi­co­wać. Z ca­łe­go opo­wia­da­nia i z tego, jak wy­kre­owa­łeś bo­ha­te­rów pły­nie wnio­sek, że nikt nie jest ide­al­ny.

W do­dat­ku wszyst­kie emo­cje są po­da­ne w taki na­tu­ral­ny, nie­na­chal­ny spo­sób, że nie za­sta­na­wia się, “jaki jest ten bo­ha­ter?”, tylko tak pod­świa­do­mie się to wie. Tylko po to, żeby oka­za­ło się, że jest zu­peł­nie ina­czej.

Pod­su­mo­wu­jąc – jest ge­nial­nie.

Po­zdra­wiam :)

Nie wiem czy można coś dodać po przed­mów­cach, bo­ha­ter – no­li­fe nie­źle wy­kre­owa­ny, nazwa opo­wia­da­nia traf­nie do­bra­na. Lekko się czyta, co praw­da nie zdą­ży­łem na jeden raz ale wcią­ga fa­bu­ła. Bez­li­to­sny świat bez skru­pu­łów po­ka­za­ny tym bar­dziej bez ra­nie­nia fi­zycz­ne­go. Kawał do­bre­go opo­wia­da­nia :>

Hejo!

 

@O­lu­ta

 

Na po­czą­tek, kiedy my­śla­ła, że jej nie star­czy na leki, zde­ner­wo­wa­łam się na Paula, ale kiedy po­wie­dzia­ła o ze­mście mia­łam już zu­peł­ny mę­tlik w gło­wie i nie mia­łam po­ję­cia, komu w końcu mam ki­bi­co­wać.

Wła­śnie o to mi cho­dzi­ło, kiedy pi­sa­łem o za­mie­rzo­nych efek­tach :) Mę­tlik w gło­wie i wąt­pli­wo­ści do wła­sne­go osądu to jest to, co Nie­bie­scy Ko­smi­ci lubią naj­bar­dziej.

 

@Lu­lu­XVIII

 

Za­wsze można coś dodać, a jeśli wy­da­je ci się, że przed­mów­cy po­wie­dzie­li już wszyst­ko… to nie czy­taj przed­mów­ców :D Na przy­kład ja sta­ram się tak robić – kiedy czy­tam opo­wia­da­nie, to naj­pierw piszę, co o nim sądzę, a do­pie­ro potem czy­tam ko­men­ta­rze. I nawet jeśli już ktoś pisał to samo – albo pra­wie to samo – nie przej­mu­ję się tym XD

 

Dzię­ki wam za po­zy­tyw­ne opi­nie, po­le­cam się i po­zdra­wiam!

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

O, kurde. To naj­cie­kaw­sze opo­wia­da­nie jakie tu ostat­nio czy­ta­łam. Chyba po­lu­bię cy­ber­punk. ;) Przede wszyst­kim cie­ka­wy po­mysł, do­brze przed­sta­wio­ny.

Tekst wcią­gnął mnie już na samym po­cząt­ku. Scena, w któ­rej Paul roz­ma­wia z matką jest bar­dzo ob­ra­zo­wa, ale nie prze­ry­so­wa­na. Zresz­tą, cała resz­ta też. Zbu­do­wa­łeś mały, cy­ber­pun­ko­wy świat, nie sto­su­jąc roz­bu­do­wa­nych opi­sów, ale wszyst­ko wy­szło cacy i nie­trud­no było zo­ba­czyć bo­ha­te­rów, świat Paula, te wszyst­kie drob­ne sceny (np. w piz­ze­rii) i na ko­niec sam tur­niej. 

Dalej kar­misz czy­tel­ni­ka emo­cja­mi, po tro­chu ujaw­niasz ta­jem­ni­ce uczest­ni­ków Men­tal Wars, grasz na uczu­ciach. W ogóle nie od­czu­łam tych 36k

Learning Reading GIF – Learning Reading BabyReading – Discover & Share GIFs

 

Tech­nicz­nie bar­dzo do­brze. 

Noo… Jest się nad czym za­sta­no­wić przez te dwa dni. ;)

Ech, Ko­smi­to, opi­sa­łeś oso­bli­we igrzy­ska.

Opo­wia­da­nie przy­ku­ło moją uwagę i prze­czy­ta­łam je jed­nym tchem, a to mi się ostat­nio ra­czej nie zda­rza. Z za­cie­ka­wie­niem ob­ser­wo­wa­łam po­czy­na­nia Paula, sprzy­ja­jąc mu, jed­nak z cza­sem, kiedy do­wia­dy­wa­łam się o nim coraz wię­cej, sym­pa­tia gasła. Aż zga­sła.

Gra­tu­lu­je bar­dzo do­bre­go po­my­słu i ta­kie­goż wy­ko­na­nia. To była sza­le­nie sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ca lek­tu­ra.

 

– Paulu Har­man – za­czę­ła – oznaj­miam ci, że jeśli się do­wiem – a na pewno się do­wiem, ho, ho, mo­żesz być spo­koj­ny – że bie­rzesz udział w tym… tych… ―> Uni­kaj do­dat­ko­wych pół­pauz w dia­lo­gach; spra­wia­ją że zapis staje się mniej czy­tel­ny.

Wtrą­ce­nie w di­da­ska­liach i wy­po­wie­dziach (pół­pau­zy)

Wtrą­ce­nie w di­da­ska­liach i wy­po­wie­dziach (prze­cin­ki)

 

szyb­ko zde­cy­do­wa­li się pizzę „Chi­stia­ko­vską”… ―> Tu chyba miało być: …szyb­ko zde­cy­do­wa­li się na pizzę „Chi­stia­ko­vską”

 

–Pięć­dzie­siąt dwa dla A za typ oso­bo­wo­ści. ―> Brak spa­cji po pół­pau­zie.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Mord­ka cie­szy mi się coraz bar­dziej :)

 

@Sa­ra­Win­ter

 

Chyba po­lu­bię cy­ber­punk. – Tu bym nie szar­żo­wał, bo nadal nie je­stem pe­wien, czy taki tekst w ogóle liczy się jako cy­ber­punk. Eks­per­tem nie je­stem i cy­ber­pun­ka wcze­śniej nie pi­sa­łem ;)

 

Gif uro­czy.

 

@Re­gu­la­to­rzy

 

Z za­cie­ka­wie­niem ob­ser­wo­wa­łam po­czy­na­nia Paula, sprzy­ja­jąc mu, jed­nak z cza­sem, kiedy do­wia­dy­wa­łam się o nim coraz wię­cej, sym­pa­tia gasła. Aż zga­sła.

 

Pełny suk­ces :D Gra­nie na emo­cjach czy­tel­ni­ka – chec­ked.

 

Od­pół­pau­zo­wa­ne, do-na-owa­ne, do­spa­cjo­wa­ne.

 

Dzię­ki za ko­men­ta­rze i miłe słowa, po­le­cam się i po­zdra­wiam!

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Bar­dzo pro­szę, Nie­bie­ski Ko­smi­to, i obie­cu­ję, że za dwa dni zgło­szę opo­wia­da­nie do piór­ka. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

A mó­wi­łem?! Mó­wi­łem! I to pierw­szy! :D

No to teraz pora na ko­men­tarz przed­piór­ko­wy.

Przede wszyst­kim – ogrom­ny plus za fu­tu­ro­lo­gię. Prze­my­sla­ną i po mo­je­mu traf­ną. Już mamy pierw­sze wsz­cze­py po­zwa­la­ją­ce na łącz­ność z Sie­cią. Od dawna po­wta­rzam, że przy­szłość wy­kon­cy­po­wa­na nam za­rów­no przez Lema (Fan­to­ma­ty­ka w licz­nych dzia­łach sprzed 60-70 lat) ) jak i Du­ka­ja (Czar­ne Oce­any) nad­cho­dzi i jest nie­unik­nio­na. Zatem – Skoro zmie­ni się tech­no­lo­gia i obieg in­for­ma­cji, zmie­nią się także gry i roz­ryw­ki. A przy szyb­ko idąc ej de­hu­ma­ni­za­cji ludz­ko­ści – nie mam wąt­pli­wo­ści że wła­śnie na takie w stylu opi­sa­nym w po­wyż­szym opku.

Po dru­gie – po­pro­wa­dze­nie akcji i bo­ha­te­ra – li­ne­ar­ne, nie­prze­kom­bi­no­wa­ne, czy­tel­ne i jasne. Idzie się przez tekst nor­mal­nie, z za­in­te­re­so­wa­niem, bez zgrzy­tów.

Po trze­cie – wia­ry­god­ność psy­cho­lo­gicz­na bo­ha­te­ra (ale i bo­ha­te­rów dru­go­pla­no­wych) – zgod­na z pro­stą re­gu­łą – tech­no­lo­gia się zmie­nia, po­sta­wy nie. Czyli wia­ry­god­nie.

Po czwar­te – igra­nie z emo­cja­mi czy­tel­ni­ków – na po­cząt­ku bo­ha­te­ra w miarę to­le­ru­je­my, pod ko­niec – prze­sta­je­my, w fi­na­le – ża­łu­je­my…

Po piąte – wia­ry­god­ność w mo­ty­wa­cji i prze­bie­gu akcji – oszu­stwo? A dla­cze­go nie? Tak wła­śnie to w bran­zy roz­ryw­ko­wej i dzi­siaj czę­sto dzia­ła. Jak się nie da nor­mal­nie, to…

No i po szó­ste – wra­że­nie ogól­ne – an­ty­cy­po­wa­na przy­szłość może tak wy­glą­dać, a hi­sto­ria po­da­na atrak­cyj­nie.

Ode mnie bę­dzie wnio­sek o piór­ko – tak jak już jako pierw­szy za­po­da­łem, za­chę­ca­jąc wszem i wobec do lek­tu­ry.

I (taki żart) cie­szę się (oso­bi­ście, a co, pora upiec i swoją pie­czeń przy tym ogni­sku ;D ), że na tym forum hasło “Rry­bak po­le­ca” za­czy­na mieć markę typu “Sta­ni­sław Lem po­le­ca” (zna­jąc rzecz jasna pro­por­cje.

Jesz­cze raz grat­ki, po­zdro­wie­nia i ży­cze­nia no­mi­na­cji oraz wy­bo­ru przez Lożę (acz­kol­wiek może być i tak, że moja re­ko­men­da­cja dla czę­ści człon­ków Loży jest jak po­ca­łu­nek śmier­ci dla Au­to­ra, ale tym się Au­to­rze nie przej­muj. Loże przy­cho­dzą i od­cho­dzą, Li­te­ra­tu­ra po­zo­sta­je. ;D )

P.

Zwró­cić piór­ko Sowom i Skow­ron­kom z Ke­ple­ra!

acz­kol­wiek może być i tak, że moja re­ko­men­da­cja dla czę­ści człon­ków Loży jest jak po­ca­łu­nek śmier­ci

Loża oce­nia kon­kret­ne opo­wia­da­nie da­ne­go au­to­ra, a nie ko­men­tarz stro­ny trze­ciej.

 

Bar­dzo, bar­dzo, bar­dzo dobre opo­wia­da­nie.

Wy­czu­wam w nim Dicka, wy­czu­wam w nim Gib­so­na – o ile drugi jest mi znany bar­dzo po­bież­nie, o tyle pierw­szy to jeden z moich ulu­bio­nych twór­ców i nie umiem przejść obo­jęt­nie wobec tek­stów, które biją w po­dob­ne tony. 

Warsz­ta­to­wo w moim od­czu­ciu bez za­rzu­tu. Co praw­da nie wy­ła­pa­łem zdań-pe­re­łek, tekst jest na­pi­sa­ny pro­stym ję­zy­kiem, tro­chę po­tocz­nym, nie si­lisz się na po­etyc­kość – ale tak na­pi­sa­ne opo­wia­da­nie czyta się samo, nie ma mo­men­tów, o które czy­tel­nik się roz­bi­ja, styl jest równy w całym tek­ście i to atut. Mi­gnął mi przed ocza­mi chyba jeden zbęd­ny prze­ci­nek, ale już nie pa­mię­tam gdzie. ;)

Kom­po­zy­cyj­nie tez nie ma się do czego przy­cze­pić. Tekst jest bar­dzo prze­my­śla­ny, wła­ści­wie nie ma w nim zbęd­nych frag­men­tów. Do­sta­je­my masę po­sta­ci, choć sam nie je­stem zwo­len­ni­kiem nad­mia­ru bo­ha­te­rów, któ­rzy po­ja­wia­ją się tylko po to, by za­grać epi­zod, to tutaj zaj­mu­ją oni po­trzeb­ne miej­sce. Pew­nie gdy­bym sam miał pisać ten tekst, to zre­zy­gno­wał­bym z frag­men­tów ob­ser­wo­wa­nych z per­spek­ty­wy mści­wej dziew­czy­ny i no­we­go ry­wa­la Paula, ale mam ten­den­cję do ukry­wa­nia pew­nych fak­tów i zo­sta­wia­nia tego czy­tel­ni­ko­wi do do­my­śle­nia się, co nie każ­de­mu się po­do­ba. :P

Po­do­ba mi się świa­to­twó­stwo. Od­ma­lo­wa­łeś pięk­ny cy­ber­punk – scena w re­stau­ra­cji bar­dzo kli­ma­tycz­na, po­dob­nie scena z cho­ro­bli­wie otyłą matką. Tro­chę go­rzej wy­pa­da tutaj im­pre­za, jest taka bar­dzo współ­cze­sna, mógł­byś to pod­krę­cić np.:

Więk­szość uczest­ni­ków do­mów­ki uwiel­bia­ła – i chęt­nie pusz­cza­ła – rap, któ­re­go szcze­rze nie­na­wi­dził.

Tu bym dał jakiś inny ga­tu­nek mu­zycz­ny, albo jakiś miks współ­cze­snych ga­tun­ków: może jakiś neu­ro-trans albo coś? żeby brzmia­ło bar­dziej cy­ber­pun­ko­wo.

 

Wkrót­ce zna­lazł Karla na ze­wnątrz domu, pa­lą­ce­go sa­mot­nie przy bra­mie wjaz­do­wej.

Tu po­dob­nie. Pa­le­nie już po­wo­li staje się pie­śnią prze­szło­ści, lu­dzie prze­rzu­ca­ją się na e-pa­pie­ro­sy i ich wa­ria­cje. Wy­ko­rzy­stał­bym to. Mały szcze­gół, a zbu­du­je kli­mat sceny.

 

…ale to tylko takie na­rze­ka­nie, bo po­my­słem na tur­niej i to roz­gry­wa­ny w taki spo­sób zro­bi­łeś całą ro­bo­tę.

Pu­en­ta świet­na. Ta obo­jęt­na na tra­ge­dię Paula pu­blicz­nośc, która nawet in­for­ma­cję o oszu­stwie po­trak­to­wa­ła jako ele­men­ty roz­ryw­ki, ta at­mos­fe­ra którą two­rzysz pod ko­niec, nim bo­ha­ter zo­sta­je ura­to­wa­ny, by sam ze sobą skoń­czyć – cos pięk­ne­go.

 

Będę do Piór­ka no­mi­no­wał… jeśli zdążę, bo widzę, że jest sporo chęt­nych. ;)

 

Spo­koj­nie. Tak na­praw­dę mnie tu nie ma.

Geki, piór­ko to nie bi­blio­te­ka. Z piór­kiem jest tak, że im wię­cej no­mi­na­cji, tym le­piej, więc no­mi­nuj! (choć nawet …dy­lion en­tu­zja­stycz­nych no­mi­na­cji od czy­tel­ni­ków (jako mniej waż­nej “stro­ny trze­ciej” ) może nie wy­star­czyć, jeśli Loża zde­cy­du­je ina­czej ;)

Zwró­cić piór­ko Sowom i Skow­ron­kom z Ke­ple­ra!

Geki, piór­ko to nie bi­blio­te­ka. Z piór­kiem jest tak, że im wię­cej no­mi­na­cji, tym le­piej, więc no­mi­nuj! (choć nawet …dy­lion no­mi­na­cji od czy­tel­ni­ków może nie wy­star­czyć, jeśli Loża zde­cy­du­je ina­czej ;)

No ra­czej Piór­ka za głosy pu­blicz­no­ści nie ma, a z tego co widzę, to już do gło­so­wa­nia Loży opko się do­sta­nie. :)

Spo­koj­nie. Tak na­praw­dę mnie tu nie ma.

Ale tam przy Piór­ku 5 gło­sów czy­tel­ni­ków zdaje się, że robi za jeden głos bar­dziej ważny (stąd te 4/5. 5/5 itd. Im wię­cej tym le­piej, po­wtó­rzę…

5/5 to NA PEWNO za mało ;D (prze­tre­no­wa­łem na “Có­recz­ce”;)…

Ale już np. 10/5?… Cie­ka­wy eks­pe­ry­ment… Jak da­le­ko może się Loża ode­rwać od gu­stów czy­tel­ni­ków, bez ry­zy­ka utra­ty au­to­ry­te­tu… ;D

 

Zwró­cić piór­ko Sowom i Skow­ron­kom z Ke­ple­ra!

Ale już np. 10/5?… Cie­ka­wy eks­pe­ry­ment… Jak da­le­ko może się Loża ode­rwać od gu­stów czy­tel­ni­ków, bez ry­zy­ka utra­ty au­to­ry­te­tu… ;D

 

Piór­ko piór­kiem, bi­blio­te­ka bi­blio­te­ką, a uzna­nie więk­szo­ści uzna­niem więk­szo­ści – prze­cież za­wsze można pró­bo­wać z tek­stem prze­bić się do druku, jeśli jest po­wszech­nie chwa­lo­ny, nawet, je­że­li piór­ka nie zdo­był. :)

Spo­koj­nie. Tak na­praw­dę mnie tu nie ma.

Jak da­le­ko może się Loża ode­rwać od gu­stów czy­tel­ni­ków, bez ry­zy­ka utra­ty au­to­ry­te­tu… ;D

Rry­ba­ku, mówię to na pod­sta­wie wła­snych do­świad­czeń, zdo­by­tych w cza­sie wie­lo­let­nie­go lo­żo­wa­nia – Loża, oce­nia­jąc no­mi­no­wa­ne opo­wia­da­nia, nigdy nie kie­ro­wa­ła się gu­stem nawet mnó­stwa no­mi­nu­ją­cych użyt­kow­ni­ków i nie wy­da­je mi się, aby to za­chwia­ło jej au­to­ry­tet.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Geki, no to moim zda­niem Nie­bie­ski zro­bił błąd pu­bli­ku­jąc tu, a nie po­sy­ła­jąc naj­pierw do MC.

Zwró­cić piór­ko Sowom i Skow­ron­kom z Ke­ple­ra!

Jak widzę, Rry­ba­ku, cią­gniesz dalej ten wątek i nie za­mie­rzasz prze­stać. Nie przy­po­mi­nam sobie, żebyś tak na­rze­kał na kom­pe­ten­cje Loży przed pu­bli­ka­cją "Có­recz­ki…".

Loża to dzie­więć osób, wy­bra­nych w de­mo­kra­tycz­nych wy­bo­rach, za każ­dym z lożan stoi spora grupa gło­su­ją­cych. Kilka gło­sów na no­mi­na­cję spo­śród kil­ku­dzie­się­ciu czy­tel­ni­ków opo­wia­da­nia ma się mniej wię­cej (po­wiedz­my) do roz­kła­du gło­sów na Tak lub Nie w Loży. Do tego są też głosy po­trój­ne dy­żur­nych i no­mi­na­cje bez­po­śred­nie lożan. Wiec sy­tu­acja gdy tych gło­sów no­mi­nu­ją­cych jest wię­cej niż lożan zda­rza się rzad­ko.

Zatem po­wstrzy­mał­bym się z tym kon­fron­to­wa­niem gło­sów czy­tel­ni­ków, no­mi­nu­ją­cych cza­sem tek­sty po pro­stu fajne ich zda­niem, z gło­so­wa­niem Loży, która kie­ru­je się i bar­dziej su­ro­wy­mi kry­te­ria­mi (naj­lep­sze z naj­lep­szych na por­ta­lu) i więk­szą od­po­wie­dzial­no­ścią za swój głos. Piszę to już ko­lej­ny raz, ale to wciąż igno­ru­jesz.

Dodam jesz­cze, że au­to­ry­te­tu Loży nie pod­wa­ża­ją jej de­cy­zje piór­ko­we (moim zda­niem) tylko jeden por­ta­lo­wicz, który nie może prze­bo­leć, że nie do­stał piór­ka, a inne mu ode­bra­no przy oka­zji bana za cham­skie ko­men­ta­rze na temat no­wych por­ta­lo­wi­czów.

 

Edit. Wy­bacz, Nie­bie­ski Ko­smi­to, ten of­ftop. Wrócę nie­ba­wem z wła­ści­wym ko­men­ta­rzem. 

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Piór­ko dla Sów i skow­ron­ków z Ke­ple­ra! Uwol­nić Snuf­fa!!! :P

Zwró­cić piór­ko Sowom i Skow­ron­kom z Ke­ple­ra!

Piór­ko dla Sów i skow­ron­ków z Ke­ple­ra! Uwol­nić Snuf­fa!!! :P

Rry­ba­ku, to już nie jest za­baw­ne. Mnie to wy­glą­da na ob­se­sję.

 

Nie­bie­ski Ko­smi­to, wy­ba­czysz of­ftop?

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Mnie na po­czu­cie ra­żą­cej nie­spra­wie­dli­wo­sci. Pozdr. Reg. I zni­kam z of­fto­pu, sorki Ko­smi­to.

Zwró­cić piór­ko Sowom i Skow­ron­kom z Ke­ple­ra!

Dzia­ło się. Oj, dzia­ło.

Po kolei.

 

Bar­dzo pro­szę, Nie­bie­ski Ko­smi­to, i obie­cu­ję, że za dwa dni zgło­szę opo­wia­da­nie do piór­ka. ;)

bar­dzo dzię­ku­ję, reg :)

 

@r­ry­bak

 

A mó­wi­łem?! Mó­wi­łem! I to pierw­szy! :D – niby praw­da, ale nie do końca. Do­słow­nie dwie li­nij­ki nad twoim pierw­szym ko­men­ta­rzem, ry­ba­ku, są słowa Ol­ciat­ki:

 

Moim zda­niem opo­wia­da­nie jest warte bi­blio­te­ki, a nawet i wię­cej:-)

 

także, no, nie eks­cy­tuj się za bar­dzo z tego pierw­szeń­stwa…

 

Po czwar­te – igra­nie z emo­cja­mi czy­tel­ni­ków – na po­cząt­ku bo­ha­te­ra w miarę to­le­ru­je­my, pod ko­niec – prze­sta­je­my, w fi­na­le – ża­łu­je­my…

 

Ko­lej­ny dowód na to, że mój pod­sta­wo­wy za­ło­żo­ny efekt – czyli gra­nie na emo­cjach czy­tel­ni­ka – zo­stał osią­gnię­ty. I to mnie cie­szy.

 

acz­kol­wiek może być i tak, że moja re­ko­men­da­cja dla czę­ści człon­ków Loży jest jak po­ca­łu­nek śmier­ci dla Au­to­ra, ale tym się Au­to­rze nie przej­muj. Loże przy­cho­dzą i od­cho­dzą, Li­te­ra­tu­ra po­zo­sta­je – no i się za­czę­ło…

 

@wilk-zi­mo­wy – po­zo­sta­ję w na­dziei, że tak jest i za­wsze bę­dzie.

 

@Ge­ki­ka­ra

 

nie si­lisz się na po­etyc­kość – to nigdy nie było moją mocną stro­ną. Mam zbyt ści­sły umysł, by móc być „po­etyc­kim” :P

 

Od­ma­lo­wa­łeś pięk­ny cy­ber­punk – czyli jed­nak! To cie­ka­we, bo ja cy­ber­pun­ka nie tylko nie pi­sa­łem wcze­śniej, ale nawet i za wiele nie czy­ta­łem… Znaj­du­je to zresz­tą po­twier­dze­nie w Two­ich uwa­gach. Prze­my­ślę te su­ge­stie.

 

@r­ry­bak – again, more and more

 

(choć nawet …dy­lion en­tu­zja­stycz­nych no­mi­na­cji od czy­tel­ni­ków (jako mniej waż­nej “stro­ny trze­ciej” ) może nie wy­star­czyć, jeśli Loża zde­cy­du­je ina­czej ;) – mogło się skoń­czyć na po­przed­nim ko­men­ta­rzu. Ale się nie skoń­czy­ło. Brnie­my dalej w ten las.

 

no to moim zda­niem Nie­bie­ski zro­bił błąd pu­bli­ku­jąc tu, a nie po­sy­ła­jąc naj­pierw do MC. – z całym sza­cun­kiem, ale wo­lał­bym jed­nak o tym sam de­cy­do­wać. Opu­bli­ko­wa­łem tu, a nie wy­sy­ła­łem do _mc_, bo takie mia­łem ży­cze­nie. Nie uwa­żam, żebym robił błąd.

 

Piór­ko dla Sów i skow­ron­ków z Ke­ple­ra! Uwol­nić Snuf­fa!!! :P

 

To faj­nie, ale chyba żeśmy za­po­mnie­li już, że to nie sho­ut­box.

 

Of­fto­py wy­ba­czam, ale USIL­NIE pro­szę, żeby ta­kich dys­ku­sji tutaj wię­cej nie pro­wa­dzić.

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Nie­bie­ski­_ko­smi­to,

takżeno, nie eks­cy­tuj się za bar­dzo z tego pierw­szeń­stwa…

 

heart

:D

Zwró­cić piór­ko Sowom i Skow­ron­kom z Ke­ple­ra!

Świet­ne, wcią­ga­ją­ce, dy­na­micz­ne i przede wszyst­kim, bar­dzo dobry po­mysł na ‘roz­ryw­kę dla mas’. Je­dy­ne, co mi zgrzyt­nę­ło, to za­koń­cze­nie. Paul mu­siał być silny psy­chicz­nie, skoro miał pre­dys­po­zy­cje i skoro ‘roz­wa­lał’ prze­ciw­ni­ków. Mu­siał umieć się ‘otor­bić’, bo nie prze­szedł by pierw­szej rundy ;) Nie ku­pu­ję, że te kilka in­for­ma­cji, z któ­rych ra­czej zda­wał sobie spra­wę, pchnę­ło go do sa­mo­bój­stwa, to nie ten typ. A mecz wszak wy­grał – prze­ciw­ni­ka zdys­kwa­li­fi­ko­wa­no za oszu­stwo.

Przy­by­wam i ja! Łyk­ną­łem ca­łość wła­ści­wie na raz, co nie zda­rza mi się czę­sto. Bar­dzo lekko na­pi­sa­ne, w ogóle nie czuć me­tra­żu. Bru­tal­ne re­alia sobie wy­my­śli­łeś, ale, cho­le­ra, mam wra­że­nie, że coś wła­śnie ta­kie­go świet­nie by się sprze­da­wa­ło nawet w nie­da­le­kiej przy­szło­ści. Punk­ty dla Nie­bie­skie­go za dobry zmysł ob­ser­wa­cji. ;D

Po­rząd­ne po­sta­ci. Zwłasz­cza Karl przy­kuł moją uwagę – niby Paul trak­tu­je go z góry, ale ode­bra­łem go jako nad wyraz praw­dzi­we­go, który pod płasz­czy­kiem pół­głów­ka kie­ru­je się pewną ży­cio­wą mą­dro­ścią. Z dru­giej stro­ny matka Paula z po­cząt­ku wy­pa­da na neu­ro­tycz­ną, nieco zbyt prze­ry­so­wa­ną.

Czep­nę się fi­na­łu. Jest przy­spie­szo­ny, do tego nie­wie­le wska­zy­wa­ło mi na to, że gra w Men­tal Wars wy­wo­łu­je u Paula ja­kieś pro­ble­my psy­chicz­ne. Roz­ter­ki mo­ral­ne? Tak. Ale wszyst­ko po­waż­niej­sze mi umknę­ło, stąd to sa­mo­bój­stwo, ciut po­spiesz­nie wpro­wa­dzo­ne i nie­ja­sno umo­ty­wo­wa­ne, po­zo­sta­wi­ło mnie z lek­kim nie­do­sy­tem.

No i szko­da, że nie po­ka­za­łeś de­ath­mat­chu. Brzmi cho­ler­nie cie­ka­wie – ma­te­riał na se­qu­el? ;)

Przy­szłam tro­chę po­ma­ru­dzić. Bo jak się widzi te wszyst­kie no­mi­na­cje (wy­ja­śnie­nie tech­nicz­ne na końcu ko­men­ta­rza), to ocze­ki­wa­nia rosną. A mnie na ko­la­na nie rzu­ci­ło.

Masz dobry po­mysł, udało Ci się dodać coś no­we­go do te­ma­tu dość ogra­ne­go, i masz po­mysł na te swoje igrzy­ska w sen­sie szcze­gó­łów (i opi­sa­łeś to tak, że nie chcia­ło mi się li­czyć tych punk­tów, czy to ma sens ;)). Ino że piór­ka nie tylko po­my­sła­mi stoją, a jak dla mnie cała resz­ta ku­le­je.

Tekst czyta się do­brze, gład­ko, choć parę miejsc zgrzy­ta ję­zy­ko­wo/sty­li­stycz­nie, ale wszyst­ko za wy­jąt­kiem pierw­szej czę­ści z opi­sem meczu, jest jak dla mnie po­trak­to­wa­ne po łeb­kach. Z po­sta­ci po­bocz­nych naj­le­piej wy­pa­da Karl i w za­sa­dzie jemu wy­star­cza takie za­ry­so­wa­nie, jakie zro­bi­łeś, jest spoko na­pi­sa­ny. Matka – tu już mniej mnie prze­ko­na­łeś. Po­sze­dłeś po ste­reo­ty­pach, nie wiem, po co jej te dwie­ście kilo żywej wagi? W pew­nym mo­men­cie my­śla­łam, że bę­dzie we­wnętrz­ny red her­ring, że Paul po­my­śli, że to matka jest przy­ku­tym do fo­te­la gra­czem – mam wra­że­nie, że tu zmar­no­wa­łeś po­ten­cjał tego, co na­pi­sa­łeś.

Nie­mniej moim zda­niem za­rżną­łeś ten tekst dając inne punk­ty wi­dze­nia niż Paula. Po pierw­sze od mo­men­tu, kiedy ujaw­ni­łeś, że ktoś pod­po­wia­da dru­gie­mu gra­czo­wi oszu­stwo (to na do­da­tek cał­ko­wi­cie oczy­wi­ste, kto jest tym ta­jem­ni­czym pod­po­wia­da­czem), wia­do­mo, jak to się musi skoń­czyć – i tu pada su­spen­se, za­sko­cze­nie, fa­bu­ła, wszyst­ko. Na do­da­tek Aman­da wy­pa­da nagle strasz­nie blado – a jej wątek mógł być znacz­nie cie­kaw­szy. Ona prze­cież tak na­praw­dę od po­cząt­ku oszu­ku­je – bo pa­ra­dok­sal­nie cho­ro­ba daje jej prze­wa­gę (to jest fajny wątek, ale nie­roz­wi­nię­ty) – i to mo­głeś roz­wi­nąć w coś, co by było re­al­nym fa­bu­lar­nym i psy­cho­lo­gicz­nym pro­ble­mem. A ona, po­dob­nie jak matka, jest bar­dzo sztam­po­wa, je­dy­nie to, że z osoby nie­peł­no­spraw­nej nie zro­bi­łeś anio­ła, się broni i za to masz u mnie punk­ta. Ben – wła­ści­wie jest tylko nar­ra­ti­ve de­vi­ce, a to, jak po­pro­wa­dzi­łeś wątek oszu­stwa zni­we­czy­ło u mnie za­wie­sze­nie nie­wia­ry, bo to wszyst­ko jest dość mało prze­my­śla­ne: na tym po­zio­mie gra­cze po­win­ni dzia­łać ostroż­niej, pro­fe­sjo­nal­niej itd., a Ben za­cho­wu­je się jak idio­ta, co nie ma żad­ne­go uza­sad­nie­nia w kre­acji jego po­sta­ci. Fajny jest ten mo­ment, kiedy kom­pu­ter bie­rze oskar­że­nie o oszu­stwo za re­ak­cję, ale jako ca­łość ten kon­kret­ny wątek fa­bu­lar­ny wy­pa­da słabo.

I tu wcho­dzi ta kwe­stia punk­tów wi­dze­nia: gdy­byś po­zo­stał przy punk­cie wi­dze­nia Paula (plus “obiek­tyw­na” koda po jego sa­mo­bój­stwie), to po­trak­to­wa­nie po łeb­kach po­zo­sta­łych po­sta­ci by­ło­by uza­sad­nio­ne: czy­tel­nik miał­by prawo wie­dzieć o nich tylko tyle, ile wy­szpe­ra z nich Paul. Zmia­na punk­tów wi­dze­nia była pój­ściem na ła­twi­znę, a prze­cież da­ło­by się to prze­pi­sać na nar­ra­cję z punk­tu wi­dze­nia Paula.

No i przede wszyst­kim: mo­głeś mieć efekt za­sko­cze­nia (i jak dla mnie, być może, efekt wow), gdy­by­śmy się o oszu­stwie do­wie­dzie­li do­pie­ro z opisu dru­gie­go meczu. Może np. le­piej by­ło­by skró­cić pierw­szy (bo tam usi­łu­jesz po­ka­zać wszyst­ko, co do­ty­czy igrzysk, a można to było roz­ło­żyć na dwa epi­zo­dy) i na­pi­sać dłuż­szy drugi, w któ­rym czy­tel­nik stop­nio­wo do­wia­dy­wał­by się, że coś tu nie gra, a wtedy kwe­stia oszu­stwa i roz­k­mi­nie­nia, kto za nim stoi, by­ła­by rze­czy­wi­ście ude­rze­niem obu­chem w łeb.

Tak więc moim zda­niem nie­zły i cał­kiem nie naj­go­rzej prze­my­śla­ny po­mysł na świat i głów­ny ele­ment fa­bu­lar­ny po­legł na nie­prze­my­śla­nej kom­po­zy­cji, kon­struk­cji fa­bu­ły. Na do­da­tek to przy­spie­sze­nie pod ko­niec spra­wia wra­że­nie, jakby cała para po­szła w opis pierw­sze­go meczu (jak dla mnie oso­bi­ście w ogóle nieco za długi i za szcze­gó­ło­wy), a potem już chcia­łeś jak naj­szyb­ciej skoń­czyć z fa­bu­łą i opo­wia­da­niem – nie opi­sa­łeś nawet, o co cho­dzi w de­ath­mat­chach i to jest taka strzel­ba, któ­rej nie­wy­pa­le­nie aku­rat zgrzy­ta. Szko­da.

Ogól­nie: ro­zu­miem cał­ko­wi­cie, co tu się może po­do­bać, ale w kon­ku­ren­cji piór­ko­wej to jak dla mnie ten tekst jest od piór­ka dość da­le­ko.

 

* A teraz obie­ca­ne tech­ni­ka­lium no­mi­na­cyj­ne: licz­ba zgło­szeń “zwy­kłych” użyt­kow­ni­ków (nie-dy­żur­nych) nie ma żad­ne­go zna­cze­nia dla osta­tecz­ne­go wy­ni­ku. Pięć gło­sów użyt­kow­ni­czych nie liczy się jako TAK ani nawet pół-TA­Ka (a przy­po­mnę, że aku­rat ja byłam za tym, żeby się li­czy­ło, ale ten po­mysł nie prze­szedł). Może się ra­czej prze­kła­dać na to, że ocze­ki­wa­nia wobec tek­stu wzra­sta­ją ;)

http://altronapoleone.home.blog

Win­cyj ludzi!

 

@bel­la­trix i @Mr­Bri­ght­si­de po­trak­tu­ję łącz­nie, bo Wasze ko­men­ta­rze są bar­dzo po­dob­ne.

Je­dy­ne, co mi zgrzyt­nę­ło, to za­koń­cze­nie.

oraz

Czep­nę się fi­na­łu.

 

To może ja jesz­cze raz pod­su­mu­ję to wszyst­ko, co mó­wi­łem o fi­na­le.

Jeśli jest przy­spie­szo­ny, wy­da­je się za krót­ki, zbyt gwał­tow­ny, to prze­pra­szam. Nie ro­bi­łem tego wcale świa­do­mie, ale jest spora szan­sa, że brała tu udział moja pod­świa­do­mość. Opo­wia­da­nie pi­sa­łem od li­sto­pa­da ze­szłe­go roku; kiedy koń­czy­łem je we wrze­śniu, na pewno była jakaś część mnie, która krzy­cza­ła: „No, kończ już, chło­pie, ileż można!”.

 

Na­to­miast nie uwa­żam, żeby Paul pod­dał się za łatwo. Sam mówił, że jest asek­su­al­ny, wie­dział, że jego matka nie jest oka­zem zdro­wia, że jego oj­ciec nie żyje. Ale Ben po­ka­zał mu te fakty od innej per­spek­ty­wy:

– to jego wina, że oj­ciec nie żyje, umarł ze zgry­zo­ty, kiedy zo­ba­czył, jaki jest syn.

– to bę­dzie jego wina, kiedy matka zej­dzie na zawał albo za­pa­le­nie płuc, bo mógł robić wię­cej, żeby uświa­do­mić jej swój stan zdro­wia, a w osta­tecz­no­ści umó­wić na wi­zy­tę do­mo­wą.

– asek­su­al­ność to jego wy­mysł, do któ­re­go sam sie­bie prze­ko­nał, bo nie po­tra­fił zna­leźć part­ner­ki.

– w do­dat­ku nie ma przy­ja­ciół (ce­lo­wo nie uży­wa­łem wcze­śniej tego słowa, bo Paul na­praw­dę ni­ko­go nie uważa za przy­ja­cie­la – ma tylko „zna­jo­mych” i „kum­pla”, któ­re­go uważa za „idio­tę i pry­mi­ty­wa”.)

– no i jesz­cze to: Zro­zu­miał, jakim po­two­rem się sta­łeś, i pró­bo­wał ci to uświa­do­mić, ale po­sta­no­wi­łeś pu­ścić jego słowa mimo uszu.

 

To wszyst­ko tkwi­ło za­pew­ne w pod­świa­do­mo­ści Paula, ale nie do­pusz­czał on tych myśli do wy­pły­nię­cia „na wierzch”, po­nie­waż się „otor­bił”. W po­przed­nich me­czach też się nie zda­rzy­ło, by ktoś po­ka­zał mu to wszyst­ko w aż tak bru­tal­ny spo­sób, bo nikt wcze­śniej nie miał ta­kiej prze­wa­gi punk­to­wej, jaką zdo­był Ben dzię­ki oszu­stwu.

 

Nie­mniej, skoro tekst Wam się ge­ne­ral­nie po­do­bał, to dzię­ku­ję :)

 

@dra­ka­ina

Przy­szłam tro­chę po­ma­ru­dzić. Bo jak się widzi te wszyst­kie no­mi­na­cje (wy­ja­śnie­nie tech­nicz­ne na końcu ko­men­ta­rza), to ocze­ki­wa­nia rosną. A mnie na ko­la­na nie rzu­ci­ło.

 

Je­stem na­praw­dę wdzięcz­ny za to, że na­resz­cie przy­szedł ktoś, komu się opo­wia­da­nie nie spodo­ba­ło, bo moje ego za­czę­ło już puch­nąć poza gra­ni­ce Ukła­du Sło­necz­ne­go.

 

Ino że piór­ka nie tylko po­my­sła­mi stoją, a jak dla mnie cała resz­ta ku­le­je.

 

Czyli kry­ty­ka „ca­ło­ścio­wa”, tym le­piej! Mimo wszyst­ko spró­bu­ję się tro­chę obro­nić.

 

Po­sze­dłeś po ste­reo­ty­pach, nie wiem, po co jej te dwie­ście kilo żywej wagi? – czy przy Karlu nie po­sze­dłem po ste­reo­ty­pach? Pa­to­lo­gia, im­pre­zo­wa­nie, na­ło­go­we pa­le­nie pa­pie­ro­sów?

Może i dwie­ście kilo to tro­chę za dużo… ale to, że Ame­ry­ka­nie są grubi, to już nawet nie jest ste­reo­typ. To jest fakt. I na­le­ży się spo­dzie­wać, że w przy­szło­ści będą ra­czej jesz­cze grub­si, niż dzi­siaj.

 

Nie­mniej moim zda­niem za­rżną­łeś ten tekst dając inne punk­ty wi­dze­nia niż Paula. – tak jak już na­pi­sa­łem, od­mien­ny punkt wi­dze­nia za­wsze mile wi­dzia­ny, ale żeby aż „za­rżną­łeś”?

 

Ben za­cho­wu­je się jak idio­ta, co nie ma żad­ne­go uza­sad­nie­nia w kre­acji jego po­sta­ci. – Czy nigdy nie za­cho­wa­łaś się im­pul­syw­nie? Czy nigdy, pod wpły­wem sil­nych emo­cji, nie zro­bi­łaś ni­cze­go, co na trzeź­wo wy­da­je się idio­tycz­ne? Ben znaj­du­je się prze­cież wła­śnie w ta­kiej sy­tu­acji.

 

Zmia­na punk­tów wi­dze­nia była pój­ściem na ła­twi­znę, – w za­ło­że­niu miała być uroz­ma­ice­niem. Nigdy w życiu nie po­my­ślał­bym, że zmie­nia­jąc punkt wi­dze­nia, idę na ła­twi­znę.

 

Ogól­nie – nie będę się z Tobą kłó­cił, każdy ma prawo prze­cież do swo­je­go zda­nia. Co wię­cej,

 

pro­szę (nie zmu­szam, ale pro­szę), żeby każdy, kto czy­tał opo­wia­da­nie, prze­czy­tał też ko­men­tarz dra­ka­iny.

 

Nie na­krę­caj­my się za bar­dzo. Jeśli opo­wia­da­nie jest aż tak „za­rżnię­te”, jak pisze dra­ka­ina, a Wy wszy­scy, któ­rzy czy­ta­li­ście to wcze­śniej, ule­gli­ście ja­kie­muś złu­dze­niu, to nie warto zgła­szać go do piór­ka…

 

 

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Ben po­ka­zał mu te fakty od innej per­spek­ty­wy

To imho nie wy­brzmie­wa, a szko­da, bo sam po­mysł zacny.

 

czy przy Karlu nie po­sze­dłem po ste­reo­ty­pach?

Też, ale Kar­lo­wi dałeś wię­cej, to jest bar­dzo faj­nie pa­ro­ma kre­ska­mi za­ry­so­wa­na po­stać, która wła­śnie ponad ten ste­reo­typ wy­cho­dzi :)

 

w za­ło­że­niu miała być uroz­ma­ice­niem. Nigdy w życiu nie po­my­ślał­bym, że zmie­nia­jąc punkt wi­dze­nia, idę na ła­twi­znę.

Tu się wy­tłu­ma­czę, o co mi cho­dzi z tą ła­twi­zną. Po­trze­bo­wa­łeś wpro­wa­dzić pewne in­for­ma­cje i wpro­wa­dzi­łeś je bez wy­sił­ku, po pro­stu zmie­nia­jąc punkt wi­dze­nia. A teraz wy­obraź sobie, że to wszyst­ko nadal oglą­da­my ocza­mi Paula: z po­cząt­ku tak jak on nie wiemy, co się dzie­je, po­wo­li za­czy­na­my to ro­zu­mieć, może nawet z po­cząt­ku nie do­wie­rza­my, że Aman­da to zro­bi­ła. To jest trud­niej­sze do na­pi­sa­nia, ale li­te­rac­ko by­ło­by cie­kaw­sze. Tu na do­da­tek jak dla mnie nie za­gra­ło to, że Paul jest punk­tem wi­dze­nia przez ogrom­ną więk­szość tek­stu, więc te zmia­ny wy­glą­da­ją wła­śnie jak pod­da­nie się przez au­to­ra: nie mam po­my­słu, jak po­ka­zać pewne fa­bu­lar­ne zwro­ty z punk­tu wi­dze­nia głów­ne­go bo­ha­te­ra, więc myk, zro­bię zmia­nę per­spek­ty­wy. Ale ona jest wy­łącz­nie nar­ra­ti­ve de­vi­ce, po­nie­waż ani Aman­dzie, ani Be­no­wi nie po­świę­casz wię­cej uwagi, ich per­spek­ty­wa jest wy­łącz­nie no­śni­kiem in­for­ma­cji, naj­prost­szym moż­li­wym. Może gdyby dys­pro­por­cja punk­tów wi­dze­nia nie była taka duża, gdy­byś po­zo­sta­łym gra­czom po­świę­cił wię­cej uwagi, to nie mia­ła­bym wra­że­nia, że pi­sząc opo­wia­da­nie o Paulu i z punk­tu wi­dze­nia Paula nagle nie ra­dzisz sobie z tym, że dal­sze wy­da­rze­nia też po­win­ny być prze­fil­tro­wa­ne wy­łącz­nie przez jego per­spek­ty­wę, i wrzu­casz deu­se­xma­chi­no­wo inne punk­ty wi­dze­nia, żeby czy­tel­nik wie­dział, co się dzie­je. A tu aku­rat by­ło­by le­piej, gdyby dłu­żej nie wie­dział.

 

za­rżną­łeś

Okej, to była tro­chę me­ta­fo­ra, bo jak na­pi­sa­łam – po­do­ba mi się po­mysł i dba­łość (na 95%) o wy­my­śle­nie szcze­gó­łów roz­gryw­ki. Co do po­chwał fu­tu­ry­sty­ki, to już bym była ostroż­na, bo świa­ta nam nie po­ka­zu­jesz w ogóle poza tym jed­nym ele­men­tem, więc świa­to­twór­stwa fu­tu­ry­stycz­ne­go tu nie ma. Co wię­cej, po­wie­dzia­ła­bym wręcz, że w ogóle nie ma poza tą grą fu­tu­ry­sty­ki, bo wszyst­kie ele­men­ty wspo­mnień osób prze­cież ra­czej mło­dych są cał­kiem jak z na­szej współ­cze­snej rze­czy­wi­sto­ści.

Przez “za­rżną­łeś” mia­łam na myśli to, że w chwi­li, kiedy po­da­jesz wprost, kto i w jaki spo­sób oszu­ku­je, opo­wia­da­nie w moim oso­bi­stym od­bio­rze zde­chło jak prze­kłu­ty ba­lo­nik :( To nie jest tak, że opo­wia­da­nie przez to staje się bez­na­dziej­ne i ten ko­men­tarz o piór­ku jest tro­chę nie fair. Na­to­miast mimo pew­nych nie­do­cią­gnięć, uwa­żam, że z tego po­my­słu mógł się uro­dzić znacz­nie lep­szy tekst, gdyby był kom­po­zy­cyj­nie i fa­bu­lar­nie le­piej skon­stru­owa­ny.

 

Czy nigdy, pod wpły­wem sil­nych emo­cji, nie zro­bi­łaś ni­cze­go, co na trzeź­wo wy­da­je się idio­tycz­ne?

Mnó­stwo razy. Ale 1) li­te­ra­tu­ra to nie życie, 2) Ben jest wy­so­ko w ran­kin­gu tych gra­czy, więc nie bar­dzo wie­rzę, że za­cho­wał się tak głu­pio ;) To kwe­stia we­wnętrz­nej lo­gi­ki Two­je­go świa­ta.

http://altronapoleone.home.blog

Z tym “Ben jest wy­so­ko w ran­kin­gu tych gra­czy, więc nie bar­dzo wie­rzę, że za­cho­wał się tak głu­pio” – ab­so­lut­nie się NIE zga­dzam. Imo to wła­śnie bar­dzo celna ob­ser­wa­cja na­tu­ry ludz­kiej. Ben do­stał szan­sę “ła­twej wy­gra­nej” więc z niej sko­rzy­stał, nie my­śląc o kon­se­kwen­cjach – to jest do bólu praw­dzi­we. Przy­kład? Z po­wo­du pan­de­mii dużo za­wo­dów bry­dżo­wych jest roz­gry­wa­nych on­li­ne. Nie­daw­no świat­kiem bry­dżo­wym wstrzą­snę­ła wia­do­mość, że nie­zwy­kle uty­tu­ło­wa­ny za­wod­nik mło­de­go po­ko­le­nia, Mistrz Świa­ta, ży­ją­cy z bry­dża, któ­re­mu spon­so­rzy pła­ci­li nie­ma­łe pie­nią­dze przy­znał się do oszu­ki­wa­nia w bry­dżu in­ter­ne­to­wym – bo to było łatwe (pod­glą­dał ręce ki­bi­cu­jąc sobie z dru­gie­go konta). I na pewno nie jest je­dy­nym, który tak zro­bił. Kon­se­kwen­cje? Bar­dzo bo­le­sne, za­rów­no fi­nan­so­wo jak i wi­ze­run­ko­wo. Stra­cił wię­cej niż Ben, a jed­nak to zro­bił.

Bella, ale mi nie cho­dzi o to, że po­sta­no­wił sko­rzy­stać z oko­licz­no­ści, tylko o to, jak to ro­ze­grał. Był wy­so­ko w tym całym świat­ku gry, więc chyba byłby w sta­nie za­sto­so­wać lep­szą stra­te­gię – nie tak na­tych­miast po­ka­zać prze­wa­gę, co wzbu­dzi­ło po­dej­rze­nia? To wy­ma­ga­ło­by roz­bu­do­wa­nia tego dru­gie­go meczu, co aku­rat ogól­nie opo­wia­da­niu wy­szło­by na dobre, zwłasz­cza gdyby pierw­sze skró­cić i część in­for­ma­cji o tym, jak to prze­bie­ga, prze­rzu­cić do tej dru­giej czę­ści.

Po­wta­rzam: dla mnie w tym tek­ście szwan­ku­je głów­nie kom­po­zy­cja i struk­tu­ra opo­wie­ści, nawet nie fa­bu­ła sensu stric­to.

http://altronapoleone.home.blog

Cie­ka­we za­gad­nie­nie. Coś jest w tym, co pisze Dra­ka­ina. Ale facet mógł nie opra­co­wać sobie stra­te­gii, bo praw­do­po­do­bień­stwo, że to aku­rat on trafi na Paula, było za ni­skie, żeby in­we­sto­wać w spe­cjal­ne przy­go­to­wa­nia.

Acz zgoda, że uwzględ­nie­nie tego ele­men­tu wzbo­ga­ci­ło­by tekst.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

@Dra­ka­ina, no wła­śnie o tym piszę – oszu­ku­ją­cy w in­ter­ne­cie bry­dży­ści (bo się oka­za­ło, że to wierz­cho­łek góry lo­do­wej) rów­nież mogli po­my­śleć czy o kon­se­kwen­cjach, czy o za­ka­mu­flo­wa­niu, żeby oszu­ki­wa­nie nie było ‘oczy­wi­ste’ – ale wszyst­kim się wy­da­wa­ło, że nikt się nie zo­rien­tu­je.

Bella, może to i się zda­rza, ale czę­sto to, co w życiu się zda­rzy­ło, nie­ko­niecz­nie spraw­dzi się jako “praw­do­po­do­bień­stwo” w li­te­ra­tu­rze. Mnie to nie prze­ko­na­ło ;)

 

praw­do­po­do­bień­stwo, że to aku­rat on trafi na Paula, było za ni­skie, żeby in­we­sto­wać w spe­cjal­ne przy­go­to­wa­nia

Ja wiem, czy tu trze­ba się bar­dzo przy­go­to­wy­wać? Jak już się zo­rien­to­wał, z kim ma do czy­nie­nia, to mógł parę in­nych za­grań zro­bić, żeby te rze­ko­me tra­fie­nia się roz­my­ły wśród in­nych za­gry­wek.

 

A tak na­wia­sem mó­wiąc, py­ta­nie o detal do au­to­ra – tego jed­ne­go nie zro­zu­mia­łam w sys­te­mie gry: co zna­czy “po­zo­sta­ły dwie próby”? To pada po przy­zna­niu punk­tów czyli tra­fie­niu. Co to za próby? Cią­gle za­po­mi­na­łam, że w tym nie­źle prze­my­śla­nym sys­te­mie, na któ­rym za­sad­ni­czo się nie po­ty­ka­łam, nawet jeśli są tam ja­kieś dziu­ry, to jedno wy­da­ło mi się nie­ja­sne.

http://altronapoleone.home.blog

Na po­cząt­ku

Sie­dem­dzie­siąt jeden dla A za in­for­ma­cję do­dat­ko­wą, po­zo­sta­ły dwie próby.

 

póź­niej

Trzy­dzie­ści sześć dla A za in­for­ma­cję do­dat­ko­wą, po­zo­sta­ła jedna próba.

 

“In­for­ma­cje do­dat­ko­we” można zga­dy­wać trzy razy :) Ale do­brze, że o to za­py­ta­łaś, bo za­uwa­ży­łem, że nie do­pi­sa­łem tej in­for­ma­cji o “jed­nej pró­bie” w pew­nym miej­scu.

 

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

A tak na­wia­sem mó­wiąc, py­ta­nie o detal do au­to­ra – tego jed­ne­go nie zro­zu­mia­łam w sys­te­mie gry: co zna­czy “po­zo­sta­ły dwie próby”? To pada po przy­zna­niu punk­tów czyli tra­fie­niu. Co to za próby? Cią­gle za­po­mi­na­łam, że w tym nie­źle prze­my­śla­nym sys­te­mie, na któ­rym za­sad­ni­czo się nie po­ty­ka­łam, nawet jeśli są tam ja­kieś dziu­ry, to jedno wy­da­ło mi się nie­ja­sne.

Każdy za­wod­nik mógł tylko trzy razy otrzy­mać punk­ty za in­for­ma­cję do­dat­ko­wą, ja tak to zro­zu­mia­łem. 

 

Nie­bie­ski, o ile zga­dzam się z Dra­ka­ina, że przed­sta­wie­nie róż­nych punk­tów wi­dze­nia nie było do­brym po­my­słem (też zwró­ci­łem na to uwagę, choć nie ra­zi­ło mnie to w takim stop­niu, co Dra­ka­ine), to bez obaw, po to wpro­wa­dzo­no za­sa­dę dwóch dni, by nie no­mi­no­wać do piór­ka w po­ry­wie serca, więc wszyst­kie głosy jakie otrzy­ma­łeś, są w pełni za­słu­żo­ne. :) 

Spo­koj­nie. Tak na­praw­dę mnie tu nie ma.

po to wpro­wa­dzo­no za­sa­dę dwóch dni, by nie no­mi­no­wać do piór­ka w po­ry­wie serca, więc wszyst­kie głosy jakie otrzy­ma­łeś, są w pełni za­słu­żo­ne. :) 

Ge­ki­ka­ra ma rację, Nie­bie­ski­_ko­smi­to. 

Moim skrom­nym zda­niem Twoje opo­wia­da­nie za­słu­gu­je na piór­ko.

po­zdra­wiam ser­decz­nie

Przy­kro mi, ale nie zo­sta­łam ku­pio­na. Prze­czy­ta­łam z za­in­te­re­so­wa­niem, ale nic po­nad­to. O ile sam po­mysł na tur­niej jest cie­ka­wy i po­do­ba mi się motyw z prze­gra­ną za­wod­nicz­ką, która chce do­ko­nać ze­msty, to ca­łość jakoś po pro­stu nie chwy­ci­ła. Może dla­te­go, że mia­łam wy­so­kie ocze­ki­wa­nia zwią­za­ne z licz­ny­mi po­le­caj­ka­mi. Ogól­nie jed­nak przede wszyst­kim sia­dło mi za­koń­cze­nie – takie jakby na­pi­sa­ne na szyb­ko, bo limit się koń­czył. Skąd to nagłe urwa­nie fa­bu­ły? Czemu bo­ha­ter się zabił, skoro nie prze­grał, bo roz­gryw­ka zo­sta­ła prze­rwa­na przez po­dej­rze­nie oszu­stwa? Dla mnie to bez sensu, nie­ste­ty.

 

„– Chcesz po­dejść do samej sceny, wa­ria­cie? – krzy­czy, ale głos ginie w zgieł­ku.” – Skoro krzy­czy, to bra­ku­je wy­krzyk­ni­ka.

 

– Czemu nie[+.] – Paul wzru­szył ra­mio­na­mi.

 

„– Cho­dzi­ło mi o coś in­ne­go. – Prze­rwał na chwi­lę.” – Brak do­okre­śle­nia pod­mio­tu. Ostat­nim był „chło­pak” wska­zu­ją­cy na Paula.

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

O, nawet nie za­uwa­ży­łem, a prze­sła­li­śmy z Ge­ki­ka­rą pra­wie ten sam ko­men­tarz w pra­wie tym samym mo­men­cie :)

 

Ale tak, macie rację z tymi dwoma dnia­mi. Wcze­śniej nie do końca ro­zu­mia­łem, po co zo­sta­ły do­da­ne, a teraz to widzę.

 

@jo­se­he­im

 

Naj­bar­dziej smuci mnie nie fakt, że “nie zo­sta­łaś ku­pio­na”, tylko to:

Może dla­te­go, że mia­łam wy­so­kie ocze­ki­wa­nia zwią­za­ne z licz­ny­mi po­le­caj­ka­mi.

 

Przy­kro mi, że zo­sta­łaś oszu­ka­na, ale przy­naj­mniej w tej ma­te­rii mam czy­ste su­mie­nie, bo sam swo­je­go opo­wia­da­nia nie po­le­ca­łem.

 

Ogól­nie jed­nak przede wszyst­kim sia­dło mi za­koń­cze­nie

Again, and again…

No dobra, to dodam coś jesz­cze do moich po­przed­nich wy­po­wie­dzi na ten temat – myślę, że gdy­bym nie “przy­spie­szył” w ten spo­sób, to nigdy bym opo­wia­da­nia nie skoń­czył.

 

Nie­sa­mo­wi­te, że po tylu prze­czy­ta­niach cią­gle jesz­cze można wy­ła­pać błędy! Po­pra­wio­ne.

 

Mimo wszyst­ko dzię­ki za kilka mi­łych słów, po­le­cam się i po­zdra­wiam!

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Ależ ja nie mam do ni­ko­go pre­ten­sji, że po­le­ca opo­wia­da­nie i oczy­wi­ście, że sam swo­je­go nie po­le­ca­łeś, a ja prze­czy­ta­łam tekst z za­in­te­re­so­wa­niem. Szko­da jed­nak tego za­koń­cze­nia ;p

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

To bar­dzo dobre, dy­na­micz­ne opo­wia­da­nie, Nie­bie­ski Ko­smi­to. Stwo­rzy­łeś cie­ka­wy świat i widać, że do­brze się w nim czu­jesz. Dzię­ki temu utwór zy­skał na wia­ry­god­no­ści. Jeśli zaś cho­dzi o treść, już mnie tak nie chwy­cił, ale zaraz wy­ja­śnię dla­cze­go.

Imię pierw­szej dziew­czy­ny, jako skry­wa­na ta­jem­ni­ca, w ogóle trud­no­ści ze zna­le­zie­niem dziew­czy­ny, czy też kłót­nia z mamą, co wolno robić a co nie, to nie są pro­ble­my do­ro­słych ludzi i stąd też nie­wie­le się u mnie za­dzia­ło w sfe­rze emo­cjo­nal­nej. To ja mówię mo­je­mu mło­de­mu, co mu wolno, a czego nie. :) Przy­zna­ję, czy­ta­łem z cie­ka­wo­ścią, ale nie prze­ży­wa­łem tek­stu. Wrzu­casz co praw­da w tekst kilka po­waż­niej­szych spraw, ale uka­zu­jesz je ocza­mi na­sto­lat­ków, i to jest ok. Bo do­brze kom­po­nu­je się jako ca­łość. Prze­czy­ta­łem też przed­mo­wę, i wiem że prze­la­łeś w utwór wiele emo­cji. Widzę to, choć nie czuję. To świet­na li­te­ra­tu­ra mło­dzie­żo­wa, i chciał­bym od razu za­zna­czyć, że nie mam na myśli – gor­sza. Nie dzie­lę tak słowa pi­sa­ne­go. Jest li­te­ra­tu­ra dzie­cię­ca, mło­dzie­żo­wa i dla do­ro­słych, a wła­ści­we to dzie­li się jesz­cze nie wiele sub­kul­tu­ro­wych od­mian, ale nie o to cho­dzi. Takie opo­wia­da­nia jak po­wyż­sze, czy w ogóle po­wieść, po­sta­wił­bym okład­ką do przo­du w em­pi­ku, wła­śnie na półce z li­te­ra­tu­rą mło­dzie­żo­wą. Ale to jed­no­cze­śnie ozna­cza, że nie się­gnął­bym po nią. Nie je­stem tar­ge­tem.

Pisać umiesz, a do­go­dzić każ­de­mu prze­cież się nie da.

Po­zdra­wiam.

O rany, w 1/3 lek­tu­ry tego opo­wia­da­nia obu­dzi­ła mi się pod­opiecz­na. Chyba jesz­cze nigdy tak bar­dzo nie cier­pia­łam, że obu­dzi­ła się aku­rat w danym mo­men­cie. Wró­ci­łam do czy­ta­nia nie­zwłocz­nie po skoń­cze­niu pracy. Gra­tu­la­cje, Zie­mia­ni­nie. Ba­wi­łam się do­sko­na­le. Jedno z naj­lep­szych opo­wia­dań, jakie czy­ta­łam na forum w ostat­nich mie­sią­cach.

 

Na pierw­szy plan wy­bi­ja się oczy­wi­ście po­mysł – do­pra­co­wa­ny, wie­lo­po­zio­mo­wy, ory­gi­nal­ny. Świet­ne jest też całe świa­to­twór­stwo: two­rzysz wizję przy­szło­ści, którą łatwo kupić, a jesz­cze ła­twiej się w nią wkrę­cić. Nie jest rze­czą naj­ła­twiej­szą, by wziąć śred­ni po­mysł i świet­nie go ro­ze­grać, ale jesz­cze trud­niej jest wpaść na po­mysł ory­gi­nal­ny. Po­wie­dzia­ła­bym nawet, że zda­rza się to na­praw­dę rzad­ko.

 

Na ko­lej­ne kom­ple­men­ty za­słu­gu­ją bo­ha­te­ro­wie, któ­rych dzię­ki fa­bu­le mie­li­śmy oka­zję po­znać na­praw­dę do­brze. Ze świet­nym wy­czu­ciem do­da­jesz re­tro­spek­cje, nie ma tu nad­mia­ru, każda scena jest nie­zbęd­na dla zro­zu­mie­nia ak­tu­al­nej sy­tu­acji. Nikt nie jest tu re­kwi­zy­tem czy imie­niem bez tre­ści. Raz jesz­cze, jest to za­rów­no za­słu­ga do­sko­na­le ro­ze­gra­nych wy­da­rzeń w te­raź­niej­szo­ści, jak i wy­bo­rów, które pod­ją­łeś, się­ga­jąc po sceny z prze­szło­ści. Wszyst­ko się pięk­nie za­zę­bia.

 

Za­koń­cze­nie mnie nie za­chwy­ci­ło, ale jest to już kwe­stia gustu. Tech­nicz­nie nie mogę tu na nic na­rze­kać.

 

Ję­zy­ko­wo jest po­praw­nie, ja z tych co lubią sek­sa­pil, więc nie od­na­la­złam tu więk­szej sa­tys­fak­cji, ale też nie po­wiem złego słowa – jest po­praw­nie. Chwi­la­mi tro­chę szorst­ka­wo, kilka aka­pi­tów można by wy­gła­dzić w re­dak­cji, ale to już dro­biazg przy ca­ło­ścio­wej oce­nie tek­stu.

 

To jak, Zie­mia­ni­nie, my­ślisz, że będę pa­mię­tać twój tekst do­brze dwu­dzie­ste­go li­sto­pa­da…? Wkrót­ce się prze­ko­na­my ;)

www.instagram.com/mika.modrzynska.pisarka/

Dżem dobry.

 

@Dar­con

 

Stwo­rzy­łeś cie­ka­wy świat i widać, że do­brze się w nim czu­jesz. – py­ta­nie, czy to aby na pewno do­brze o mnie świad­czy…

 

Imię pierw­szej dziew­czy­ny, jako skry­wa­na ta­jem­ni­ca, w ogóle trud­no­ści ze zna­le­zie­niem dziew­czy­ny, czy też kłót­nia z mamą, co wolno robić a co nie, to nie są pro­ble­my do­ro­słych ludzi – ta­kie­go za­rzu­tu jesz­cze nie było, uroz­ma­ice­nie za­wsze w cenie.

 

No cóż, moją pierw­szą linią obro­ny jest to, że to mogą być pro­ble­my do­ro­słych ludzi, o ile ci lu­dzie są nie­doj­rza­li.

Co zaś do „kłót­ni z mamą” – to nie do końca tak. Co wolno robić, a czego nie, to może nie być pro­blem do­ro­słe­go czło­wie­ka, ale to, że syn mal­tre­tu­je psy­chicz­nie in­nych ludzi dla ko­rzy­ści ma­jąt­ko­wych – to już może sta­no­wić pro­blem dla matki, nie­za­leż­nie od wieku syna.

 

do­go­dzić każ­de­mu prze­cież się nie da.

Trud­no by­ło­by się z tym nie zgo­dzić.

Także po­zdra­wiam.

 

@kam_mod

 

Chyba jesz­cze nigdy tak bar­dzo nie cier­pia­łam, że obu­dzi­ła się aku­rat w danym mo­men­cie. – źró­dłem cier­pie­nia jest przy­wią­za­nie, po­wie­dział Budda, o ile się nie mylę. Czyli to chyba kom­ple­ment.

 

Za­koń­cze­nie mnie nie za­chwy­ci­ło, ale jest to już kwe­stia gustu. – chyba jed­nak nie­zu­peł­nie, bo zgła­sza to ponad po­ło­wa czy­ta­ją­cych…

 

ja z tych co lubią sek­sa­pil, więc nie od­na­la­złam tu więk­szej sa­tys­fak­cji – a ja z tych, co za­wsze mu­sie­li się za­sta­na­wiać na lek­cjach pol­skie­go, czym wy­peł­nić dolny limit słów na wy­pra­co­wa­nie, jeśli już opi­sa­łem wszyst­ko, co chcia­łem, a tu nawet po­ło­wy wy­ma­ga­ne­go tek­stu jesz­cze nie ma XD „Kwie­ci­sty” styl nigdy mi nie wy­cho­dził i nie pró­bu­ję uda­wać, że jest ina­czej.

 

To jak, Zie­mia­ni­nie, my­ślisz, że będę pa­mię­tać twój tekst do­brze dwu­dzie­ste­go li­sto­pa­da…? Wkrót­ce się prze­ko­na­my ;)

 

Prze­ko­na­my, prze­ko­na­my ;)

 

Dzię­ki wam oboj­gu za dobre słowa, po­zdra­wiam cie­plut­ko!

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

ta­kie­go za­rzu­tu jesz­cze nie było

To nie był za­rzut, tylko spo­strze­że­nie.

to mogą być pro­ble­my do­ro­słych ludzi, o ile ci lu­dzie są nie­doj­rza­li.

Słusz­na uwaga, ale nie za­uwa­ży­łem tego w tek­ście. To zna­czy nikt z bo­ha­te­rów bio­rą­cych udział w grze i otocz­ce gry nie wy­ka­zy­wał oznak peł­nej doj­rza­ło­ści. I trud­no to było skon­fron­to­wać. Ale też nie mówię, że tego ocze­ki­wa­łem. Moje spo­strze­że­nia są takie, że czym bar­dziej roz­wi­nię­ta cy­wi­li­za­cja i pa­nu­ją­cy do­bro­byt, tym dalej prze­su­wa się gra­ni­ca (wie­ko­wa) osią­gnię­cia doj­rza­ło­ści. I to mi pa­su­je do Two­je­go świa­ta. Gdy­byś jed­nak coś szep­nął po­mię­dzy zda­nia­mi, po­głę­bił sferę psy­cho­lo­gicz­ną, miło byś mnie tym po­łech­tał. ;)

Po­zdra­wiam.

Hej,

 

bar­dzo dobry tekst do samej koń­ców­ki. Świet­nie uka­zu­jesz pogoń za tanią roz­ryw­ką, emo­cje na sprze­daż i bo­ha­te­ra, który dąży po tru­pach do celu, bo liczy się wy­gry­wa­nie.

Tro­chę widzę tutaj na­wią­zań także do Igrzysk śmier­ci, choć po­je­dy­nek inny, ale po­dob­ny od­biór roz­gryw­ki przez wi­dzów, wpływ na na­stro­je spo­łecz­ne. Z tego co pa­mię­tam, w tam­tej hi­sto­rii też było kilka cio­sów po­ni­żej pasa.

 

Przy­cze­pię się na ko­niec (no­ta­be­ne) do koń­ców­ki, jak wielu po­oprzed­ni­ków tutaj. Za łatwo po­szło. Ja­kieś wła­ma­nie do sys­te­mu, otwar­ty ko­mu­ni­kat do wszyst­kich ry­wa­li Paula. No i sam mecz, dla­cze­go Paul tak po pro­stu przy­jął do sie­bie te wy­krzy­cza­ne przez ry­wa­la oskar­że­nia? Pi­szesz, że była tam jakaś wizja, która zwa­li­ła go z nóg, ale ilu­stru­jesz to cią­giem zdań. Pew­nie był po­ten­cjał, żeby jakąś wizję stwo­rzyć, żeby nie mówić, tylko po­ka­zać, ale nie sko­rzy­sta­łeś z tego roz­wią­za­nia. Dla­cze­go?

No i jesz­cze ku­rio­zal­ne są te ostat­nie zda­nia: “To już le­piej idź się zabij. Świat bę­dzie lep­szy bez ta­kie­go…” I co robi Paul? Ano za­bi­ja się.

 

 

W mojej opi­nii Twój tekst ocie­ra się o świet­ność, wzbu­dził moje emo­cje, nie mia­łem pro­ble­mu, żeby zi­den­ty­fi­ko­wać się z bo­ha­te­rem. Je­stem zły na Cie­bie, tylko i aż, za tę koń­ców­kę!

Che mi sento di morir

Witaj, Ba­se­ment­Key!

 

bar­dzo dobry tekst do samej koń­ców­ki. – dobre i tyle :)

 

Tro­chę widzę tutaj na­wią­zań także do Igrzysk śmier­ci

To cie­ka­we, że o tym mó­wisz. Nie my­śla­łem świa­do­mie o IŚ przy pi­sa­niu, ale rze­czy­wi­ście na­wią­zań jest sporo – za­uwa­ży­ła to pew­nie moja pod­świa­do­mość i dla­te­go wpa­dła na taki, a nie inny, tytuł.

 

Za łatwo po­szło.

Ale komu?

Ra­czej nie Pau­lo­wi, który się zabił. Ra­czej nie Be­no­wi i Aman­dzie, któ­rzy zo­sta­li zde­ma­sko­wa­ni przez za­pę­dy Bena. Ra­czej nie or­ga­ni­za­to­rom Men­tal Wars, na któ­rych spada teraz gi­gan­tycz­na fala kry­ty­ki. No i wresz­cie, ra­czej nie mnie, bo mę­czy­łem się z tym opo­wia­da­niem cały rok :P

 

No i sam mecz, dla­cze­go Paul tak po pro­stu przy­jął do sie­bie te wy­krzy­cza­ne przez ry­wa­la oskar­że­nia? Pi­szesz, że była tam jakaś wizja, która zwa­li­ła go z nóg, ale ilu­stru­jesz to cią­giem zdań. Pew­nie był po­ten­cjał, żeby jakąś wizję stwo­rzyć, żeby nie mówić, tylko po­ka­zać, ale nie sko­rzy­sta­łeś z tego roz­wią­za­nia. Dla­cze­go?

 

Trud­no jest mi wy­krze­sać od­po­wiedź na to py­ta­nie, tak jak i trud­no zo­bra­zo­wać po­rząd­nie taką wizję. “Nie mówić, tylko po­ka­zać” – nie­ste­ty, to nie ma­lu­nek ani film, tylko opo­wia­da­nie, więc “po­ka­zu­je” się w nim sło­wa­mi, ale nawet i ma­lu­nek czy film nie by­ły­by tu od­po­wied­nią formą prze­ka­zu. Wizja była prze­ka­zy­wa­na bez­po­śred­nio do mózgu Paula, bez po­śred­nic­twa zmy­słów, i tylko jako taka uka­zy­wa­ła swoją pełną “siłę”. Opi­sa­łem ją nie­do­sko­na­ły­mi sło­wa­mi naj­le­piej, jak umia­łem. Tyle.

 

I co robi Paul? Ano za­bi­ja się.

Ano. Co na ten temat uwa­żam, pi­sa­łem już kil­ku­krot­nie, ale widzę, że moje “prze­ko­ny­wa­nia” ni­ko­go nie prze­ko­nu­ją. Nie­mniej, ja i tak zda­nia nie zmie­niam, do­pó­ki ktoś nie udo­wod­ni mi, że jest to psy­cho­lo­gicz­nie nie­praw­do­po­dob­ne. Ty za wielu ar­gu­men­tów nie uży­wasz, a je­dy­nie gifa “bul­l­shit”, więc siłą rze­czy mnie to nie prze­ko­nu­je.

 

Nie­mniej, po­mi­mo tego “bul­l­shi­tu”, i tak po­zdra­wiam.

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Hej,

 

prze­pra­szam, je­że­li Cię ura­zi­łem – pod­mie­ni­łem gifa, na, mam na­dzie­ję, mniej kon­tro­wer­syj­ne­go. <Spo­glą­da przez ramię, czy Ar­nu­bis nie czai się z banem.>

 

Mój ko­men­tarz był bar­dzo emo­cjo­nal­ny, bo duże emo­cje czu­łem czy­ta­jąc Twój tekst. Jakoś tak zwią­za­łem się z głów­nym bo­ha­te­rem i nawet nie tyle po­czu­łem do niego sym­pa­tię, co wręcz się z nim utoż­sa­mi­łem. Dla­te­go na­pi­sa­łem, że je­stem zły na Cie­bie, bo byłem (i to jak!). Dziś już mi tro­chę prze­szło.

Myślę, że to nie lada wy­czyn wy­wo­łać takie emo­cje w czy­tel­ni­ku, chylę czoła.

 

Koń­ców­ka pew­nie jest kwe­stią gustu, Twoja au­tor­ska wola, żeby tak po­pro­wa­dzić hi­sto­rią, moja czy­tel­ni­cza, żeby się bu­rzyć i nie zga­dzać. Inni czy­tel­ni­cy być może mają inną opi­nię, nie rosz­czę sobie pre­ten­sji do bycia wy­rocz­nią (choć mo­głem tak brzmieć, ach te emo­cje :/).

 

Pi­sząc “za łatwo po­szło” mia­łem na myśli ten włam do sys­te­mu i po­in­for­mo­wa­nie wszyst­kich prze­ciw­ni­ków o sła­bo­ściach Paula. No i to, co na­stą­pi­ło potem: prze­gra­na i sa­mo­bój­stwo. Pa­trząc na Twoją od­po­wiedź, wno­szę, że chcia­łeś przez tę koń­ców­kę po­ka­zać upa­dek tego sys­te­mu roz­ryw­ki i myślę, że ten aspekt udało Ci się cał­kiem nie­źle uka­zać.

 

Trud­no jest mi wy­krze­sać od­po­wiedź na to py­ta­nie, tak jak i trud­no zo­bra­zo­wać po­rząd­nie taką wizję. “Nie mówić, tylko po­ka­zać” – nie­ste­ty, to nie ma­lu­nek ani film, tylko opo­wia­da­nie, więc “po­ka­zu­je” się w nim sło­wa­mi, ale nawet i ma­lu­nek czy film nie by­ły­by tu od­po­wied­nią formą prze­ka­zu. Wizja była prze­ka­zy­wa­na bez­po­śred­nio do mózgu Paula, bez po­śred­nic­twa zmy­słów, i tylko jako taka uka­zy­wa­ła swoją pełną “siłę”. Opi­sa­łem ją nie­do­sko­na­ły­mi sło­wa­mi naj­le­piej, jak umia­łem. Tyle.

Dzię­ki za od­po­wiedź. Oczy­wi­ście to nie jest łatwe, wy­bacz takie rosz­cze­nio­we py­ta­nie z mojej stro­ny. Wy­da­je mi się, że w tej hi­sto­rii po­sta­wi­łeś sobie (albo czy­tel­nik Ci po­sta­wił) bar­dzo wy­so­ko po­przecz­kę. Lep­sza koń­ców­ka, dla mnie spra­wi­ła­by, że by­ło­by to jedno z naj­lep­szych opo­wia­dań jakie prze­czy­ta­łem w ostat­nim cza­sie.

Ano. Co na ten temat uwa­żam, pi­sa­łem już kil­ku­krot­nie, ale widzę, że moje “prze­ko­ny­wa­nia” ni­ko­go nie prze­ko­nu­ją. Nie­mniej, ja i tak zda­nia nie zmie­niam, do­pó­ki ktoś nie udo­wod­ni mi, że jest to psy­cho­lo­gicz­nie nie­praw­do­po­dob­ne. Ty za wielu ar­gu­men­tów nie uży­wasz, a je­dy­nie gifa “bul­l­shit”, więc siłą rze­czy mnie to nie prze­ko­nu­je.

Ano, jest to pew­nie kwe­stią in­ter­pre­ta­cji. Moja jest na­stę­pu­ją­ca: je­że­li matka, która nim gar­dzi i go wy­dzie­dzi­czy­ła nie spra­wi­ła, że po­peł­nił sa­mo­bój­stwo. Po­dob­nie jak pa­mięć o ojcu, który prze­wra­ca się w gro­bie, pust­ka emo­cjo­nal­na i asek­su­al­ność (brak od­czu­wa­nia uczuć) oraz sa­mot­ność (nie tylko do­słow­na, brak to­wa­rzy­stwa kogoś bli­skie­go, ale także świa­do­mość, że jest się innym i ktoś bli­ski po pro­stu nie ist­nie­je na tym świe­cie). Je­że­li to wszyst­ko nie spra­wi­ło, że skoń­czył ze sobą, to kilka zdań wy­krzy­cza­nych na tur­nie­ju, w moim prze­ko­na­niu, też by tego nie spra­wi­ło.

Bo pa­trząc z dru­giej stro­ny – co go trzy­ma­ło przy życiu, co nada­wa­ło sens jego eg­zy­sten­cji, co su­ge­ro­wa­ło, że pust­ka, którą czuje, brak emo­cji i sa­mot­ność są czymś nor­mal­nym? Że matka z ojcem się mylą? Wy­gry­wa­nie w Men­tal Wars. Bo dzię­ki temu wie­dział, że jest inny, że jest lep­szy. Star­to­wał z dołu ta­be­li, ale wszyst­kich ich do­je­chał, bo jest Pau­lem i nikt go nie po­ko­na. W mojej in­ter­pre­ta­cji tylko jedna rzecz mo­gła­by za­chwiać jego pew­no­ścią sie­bie i po­czu­ciem wła­snej war­to­ści – prze­gra­na. Ale prze­cież nie prze­grał.

 

Jesz­cze chciał­bym się z Tobą po­dzie­lić po­my­słem na zmie­nio­ne za­koń­cze­nie. Nie jest to su­ge­stia do Cie­bie, żebyś je zmie­nił, wy­my­śli­łem je, bo bar­dzo chcia­łem, żeby ta hi­sto­ria ina­czej się skoń­czy­ła ;) Po­mysł jest na­stę­pu­ją­cy: prze­rwa­nie meczu i za­ła­ma­nie Paula, jest ilu­zją, którą ten stwo­rzył, żeby po­ko­nać prze­ciw­ni­ka. Prze­ciw­nik jest zszo­ko­wa­ny re­ak­cją Paula i wyj­ściem na jaw jego nie­uczci­wo­ści, pod­no­si się z fo­te­la. Paul wy­gry­wa i osta­tecz­nie zo­sta­je mi­strzem Men­tal Wars. Dalej, pew­nie można by pod­bić to wszyst­ko, o czym pi­sa­łem wcze­śniej, że wy­gra­na to tylko dowód na to, że Paul na za­wsze bę­dzie sa­mot­ny, że nie ma ni­ko­go bli­skie­go, że ni­cze­go nie czuje i pew­nie nie po­czu­je. Wtedy, po tych wszyst­kich wy­gra­nych, kiedy zo­sta­je mi­strzem, kiedy już nie ma z kim wy­grać, bo wszyst­kich po­ko­nał, mógł­by po­peł­nić sa­mo­bój­stwo.

 

Sorki, że tak się roz­pi­sa­łem. Dzię­ki za stwo­rze­nie tego tek­stu, bo jest na­praw­dę nie­zwy­kły. Po­wo­dze­nia w walce o piór­ko!

 

Po­zdra­wiam!

 

 

 

Che mi sento di morir

Świet­ny tekst.

Po pierw­sze jest nie­zwy­kle miod­ny. Czyta się płyn­nie i wy­jąt­ko­wo szyb­ko, nie ma żad­nych zgrzy­tów.

Po dru­gie po­mysł jest na­praw­dę dobry. Lu­dzie za­wsze uwiel­bia­li pod­glą­dać in­nych, pa­trzyć jak innym się źle dzie­je, jak coś się komuś nie udaje. Więc takie za­wo­dy lub jakaś ich od­mia­na wy­da­je się tylko kwe­stią czasu. Prze­cież tutaj są same “fajne” i "me­dial­ne" rze­czy: wy­cią­ga­nie bru­dów, po­ni­ża­nie prze­ciw­ni­ka, od­kry­wa­nie naj­głęb­szych ta­jem­nic. W sam raz, żeby to pu­ścić w cza­sie o naj­więk­szej oglą­dal­no­ści, oby tylko zna­leźć dobry mo­ment, na wrzu­ce­nie re­klam. 

(Po­my­śla­łem sobie nawet, że to mo­gło­by pa­so­wać do tam­te­go świa­ta, gdy­byś to wrzu­cił w opo­wia­da­nie. Np. jakaś ko­lo­ro­wa re­kla­ma leku na de­pre­sję i ner­wi­cę w prze­rwie, albo przed za­wo­da­mi.)

Po trze­cie umie­jęt­nie wpla­tasz te wątki oby­cza­jo­wo-psy­cho­lo­gicz­ne. To na­da­je ludz­ki cha­rak­ter tej hi­sto­rii i po­ka­zu­je wpływ jaki mogą mieć te za­wo­dy na psy­chi­kę uczest­ni­ków.

Po czwar­te bo­ha­ter. I pierw­sza kwe­stia to ten cie­ka­wy za­bieg, że bo­ha­ter jest coraz bar­dziej an­ty­pa­tycz­ny, a my dalej mu ki­bi­cu­je­my nawet kiedy bar­dziej po­zna­je­my jego nie­zbyt szla­chet­ną oso­bo­wość. Może tro­chę z roz­pę­du, ale jed­nak. 

Po­nad­to dla mnie jest też po­sta­cią tra­gicz­ną. W pew­nym sen­sie to ofia­ra cza­sów w któ­rych się zna­lazł. Bo nie jest to oczy­wi­ście miły gość ani czło­wiek z któ­rym chciał­bym się ko­le­go­wać. Ale jest też za­gu­bio­ny, od­rzu­co­ny, pró­bu­je coś udo­wod­nić innym, ale przede wszyst­kim sobie. Może też w dużej mie­rze sam jest sobie winny, ale nie zmie­nia to faktu, że nie czuje się sam ze sobą do­brze (chce mu się wyć, nie może za­snąć po jed­nym z za­wo­dów etc.).

A że używa brzyd­kich chwy­tów, jasne zga­dzam się. Tylko kto z tych uczest­ni­ków tego nie robi? Prze­cież na tych za­wo­dach wszy­scy wie­dzą na co się piszą, a już z pew­no­ścią ci któ­rych opi­sa­łeś, któ­rzy są wy­so­ko w ran­kin­gu. I z pew­no­ścią też mają nie­jed­no na su­mie­niu. Więc jasne, bo­ha­ter i ci z któ­ry­mi wal­czy to w ja­kimś stop­niu bo­ha­te­ro­wie ne­ga­tyw­ni (nawet jeśli nie­któ­rzy mają dobre po­wo­dy by brać w tym udział), ale to dalej lu­dzie, na któ­rych to wszyst­ko wpły­wa.

To chyba tyle, gra­tu­lu­ję tek­stu.

Po­wo­dze­nia w walce o piór­ko!

Boże, ile już tych ko­men­ta­rzy…

 

@Ba­se­ment­Key

 

prze­pra­szam, je­że­li Cię ura­zi­łem – pod­mie­ni­łem gifa, na, mam na­dzie­ję, mniej kon­tro­wer­syj­ne­go. <Spo­glą­da przez ramię, czy Ar­nu­bis nie czai się z banem.>

 

Nie gnie­wam się :) <Od­wo­łu­je Ar­nu­bi­sa i eska­drę an­ty­ter­ro­ry­stów.>

 

Mój ko­men­tarz był bar­dzo emo­cjo­nal­ny, bo duże emo­cje czu­łem czy­ta­jąc Twój tekst. Jakoś tak zwią­za­łem się z głów­nym bo­ha­te­rem i nawet nie tyle po­czu­łem do niego sym­pa­tię, co wręcz się z nim utoż­sa­mi­łem. Dla­te­go na­pi­sa­łem, że je­stem zły na Cie­bie, bo byłem (i to jak!). Dziś już mi tro­chę prze­szło.

Myślę, że to nie lada wy­czyn wy­wo­łać takie emo­cje w czy­tel­ni­ku, chylę czoła.

 

Cały ten tekst to taki tro­chę eks­pe­ry­ment psy­cho­lo­gicz­ny na was wszyst­kich – i widzę, że dzia­ła nie­źle. Wszy­scy są albo za­chwy­ce­ni, albo zde­ner­wo­wa­ni, ale wy­wo­ły­wa­nie gwał­tow­nych emo­cji to coś, na co li­czy­łem, pi­sząc Igrzy­ska.

 

Je­że­li to wszyst­ko nie spra­wi­ło, że skoń­czył ze sobą, to kilka zdań wy­krzy­cza­nych na tur­nie­ju, w moim prze­ko­na­niu, też by tego nie spra­wi­ło.

 

To ja po­wtó­rzę moją in­ter­pre­ta­cję, którą przed­sta­wi­łem wyżej:

 

To wszyst­ko tkwi­ło za­pew­ne w pod­świa­do­mo­ści Paula, ale nie do­pusz­czał on tych myśli do wy­pły­nię­cia „na wierzch”, po­nie­waż się „otor­bił”. W po­przed­nich me­czach też się nie zda­rzy­ło, by ktoś po­ka­zał mu to wszyst­ko w aż tak bru­tal­ny spo­sób, bo nikt wcze­śniej nie miał ta­kiej prze­wa­gi punk­to­wej, jaką zdo­był Ben dzię­ki oszu­stwu.

 

Nie­mniej muszę przy­znać, że Twój po­mysł na za­koń­cze­nie jest nie­zły… szko­da, że nie byłeś moim be­tu­ją­cym. Tylko że wtedy mu­siał­bym Cię uznać za współ­au­to­ra, a z kolei mnie się nie po­do­ba! <za­zdro­śnie łypię na in­nych, czy­ha­ją­cych na mój do­by­tek>

 

@E­dward Pi­tow­ski

 

Świet­ny tekst. – to świet­nie :)

 

Po­my­śla­łem sobie nawet, że to mo­gło­by pa­so­wać do tam­te­go świa­ta, gdy­byś to wrzu­cił w opo­wia­da­nie. Np. jakaś ko­lo­ro­wa re­kla­ma leku na de­pre­sję i ner­wi­cę w prze­rwie, albo przed za­wo­da­mi.

 

Ko­lej­ny ge­nial­ny po­mysł! Kurde, aż się za­sta­na­wiam, czy nie za­cząć pisać ja­kiejś kon­ty­nu­acji, gdzie bym Wasze su­ge­stie uwzględ­nił…

To praw­da, że Paul jest w tym tek­ście naj­waż­niej­szy. Sama gra jest oczy­wi­ście ważna, i po­świę­ci­łem jej wy­my­śla­niu mnó­stwo czasu, ale jesz­cze wię­cej po­świę­ci­łem głów­ne­mu bo­ha­te­ro­wi i jego psy­chi­ce. Miło mi, kiedy widzę takie zda­nia, jak np. to:

Bo nie jest to oczy­wi­ście miły gość ani czło­wiek z któ­rym chciał­bym się ko­le­go­wać. Ale jest też za­gu­bio­ny, od­rzu­co­ny, pró­bu­je coś udo­wod­nić innym, ale przede wszyst­kim sobie.

 

No i wresz­cie coś, o czym wspo­mnie­li­ście obaj, czyli:

Po­wo­dze­nia w walce o piór­ko!

 

Ja tam o piór­ko nie wal­czę, bo to ozna­cza­ło­by chyba, że pró­bu­ję jakoś wpły­nąć na de­cy­zje Lożan… jak do­sta­nę, to faj­nie, a jak nie, to trud­no :) Walki ni­ja­kiej nie bę­dzie.

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Nie­mniej muszę przy­znać, że Twój po­mysł na za­koń­cze­nie jest nie­zły… szko­da, że nie byłeś moim be­tu­ją­cym. Tylko że wtedy mu­siał­bym Cię uznać za współ­au­to­ra, a z kolei mnie się nie po­do­ba! <za­zdro­śnie łypię na in­nych, czy­ha­ją­cych na mój do­by­tek>

Dzię­ki. Je­że­li chcesz wy­ko­rzy­stać – pro­szę bar­dzo. Po­le­cam się w przy­szło­ści do bet ;)

Che mi sento di morir

Zna­la­złem faj­ne­go gifa, dla ży­cze­nia po­wo­dze­nia w ry­wa­li­za­cji o piór­ko i sym­pa­tię Lożan. Po­wo­dze­nia man!

 

 

 

Che mi sento di morir

Hunger-Games-Club Blog | DeviantArt

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Bar­dzo emo­cjo­nal­ny tekst, słusz­nie za­po­wia­da­łeś to w prze­mo­wie. Głów­ne­go bo­ha­te­ra, Paula, ry­su­jesz szcze­gó­ło­wo i nie­spiesz­nie. Na po­cząt­ku wi­dzi­my sil­ne­go psy­chicz­nie fa­ce­ta, który zdaje się nie przej­mo­wać opi­nią in­nych. Do­pie­ro póź­niej ostroż­nie od­kry­wasz jego sła­bo­ści, mniej­sze i więk­sze, aż w końcu, w fi­na­le, po­ka­zu­jesz, że to wła­śnie one go po­ko­na­ły.

Muszę przy­znać, że na po­cząt­ku nie ro­zu­mia­łam, dla­cze­go bli­scy Paula – matka, Ni­ki­ta, Karl – tak się burzą na wieść, że bę­dzie on brał udział w tur­nie­ju. W końcu jeśli ktoś z wła­snej woli idzie w coś ta­kie­go, to musi mieć świa­do­mość, że bę­dzie mu­siał być okrut­nym i z pew­no­ścią spo­tka się z okru­cień­stwem skie­ro­wa­nym w swoją stro­nę. Przy tym zda­niu do mnie do­tar­ło, na czym po­le­ga pro­blem:

Tym bar­dziej mu­si­cie go wdep­tać w zie­mię. Za­słu­żył sobie.

Po­my­śla­łam, że na­praw­dę czar­nym cha­rak­te­rem jest tutaj dziew­czy­na bez wła­dzy w no­gach. Paul – uza­leż­nio­ny od wy­gry­wa­nia Paul – nie po­su­nął się do oszu­stwa. Grał fair play, o ile w przy­pad­ku ta­kiej roz­ryw­ki można w ogóle o fair play mówić. Ale ona… Ude­rzy­ło mnie to okru­cień­stwo wy­kra­cza­ją­ce poza ramy gry i wtedy do­tar­ło do mnie, że cze­goś ta­kie­go nie można na­zwać grą. Lu­dzie zga­dza­ją się na takie roz­ryw­ki sami i sami pa­ku­ją się w takie sy­tu­acje, ale jed­nak to jest życie.

Po­ru­szasz w tek­ście za­gad­nie­nie mo­ral­no­ści, które nie jest do­ty­ka­ne czę­sto. Wła­ści­wie sama nie spo­tka­łam się nigdy z takim przed­sta­wie­niem spra­wy. I nie jest to rzecz czar­no-bia­ła. Umie­jęt­nie po­ka­zu­jesz rów­no­cze­śnie prze­szłość i te­raź­niej­szość, aby dać czy­tel­ni­ko­wi lep­szy po­gląd na to, co się dzie­je. Jak na nie­speł­na trzy­dzie­ści sześć ty­się­cy zna­ków, za­wie­rasz tu mnó­stwo in­for­ma­cji. Żadne zda­nie nie jest bez zna­cze­nia. Warsz­ta­to­wo też bez za­rzu­tu.

Jest jed­nak jedna rzecz, która nie do końca mi za­gra­ła. Sa­mo­bój­stwo Paula. Wy­da­je mi się ono zbyt gwał­tow­ną re­ak­cją. Cięż­ko mi uwie­rzyć, że po­dob­ny­mi tek­sta­mi nie po­trak­to­wał go nikt wcze­śniej na tym tur­nie­ju. Ro­zu­miem, że w grun­cie rze­czy mu­siał mieć nikłe po­czu­cie wła­snej war­to­ści – za­ry­so­wu­jesz tę kwe­stię do­brze – ale i tak mam we­wnętrz­ne po­czu­cie, że aż taka re­ak­cja nie była uza­sad­nio­na tym, co otrzy­mał czy­tel­nik. Może przy­da­ła­by się tu garść do­dat­ko­wych słów, która da­ła­by więk­sze po­czu­cie, że ostat­nie słowa Bena po­win­ny do­tknąć Paula aż tak – choć­by za­rzut o tym, że wy­brał asek­su­al­ność, dla któ­re­go nie znaj­dzie­my wcze­śniej żad­ne­go po­twier­dze­nia.

Nie­mniej, mimo tej uwagi, tekst uwa­żam za świet­ny. Emo­cjo­nal­ny, po­my­sło­wy i cie­ka­wy. Dobra ro­bo­ta.

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

A, jesz­cze chcia­łam coś szyb­ko dodać od­no­śnie po­my­słu na za­koń­cze­nie Ba­se­ment­Keya, tak poza głów­nym te­ma­tem. Wtedy rze­czy­wi­ście sa­mo­bój­stwo by­ło­by bar­dziej uza­sad­nio­ne, ale mam wra­że­nie, że po­prze­dza­ją­ce je szcze­gó­ły nie. Paul ani przez mo­ment nie zro­bił na mnie wra­że­nia gnoj­ka bez emo­cji, któ­re­mu na ni­czym nie za­le­ży. Uwa­żam więc, że nie by­ła­by to lep­sza opcja. Co wię­cej, mam po­czu­cie, że by­ła­by tro­chę zbyt ba­nal­na, jak­kol­wiek to nie brzmi – wy­da­je mi się, że po­dob­ne mo­ty­wy już sły­sza­łam wiele razy. Mo­gło­by to po­psuć ory­gi­nal­ny wy­dźwięk opo­wia­da­nia. Nie­mniej, cie­ka­wa do­dat­ko­wa wizja. ;)

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

Po­wi­tać, Verus!

 

Dzię­ki za po­chwa­ły, a co do “nie za­gra­nia” jed­nej rze­czy… cóż, za­czy­nam do­cho­dzić do wnio­sku, że mimo wszyst­ko wy­pu­ści­łem tekst za wcze­śnie. Gdy­bym po­pra­co­wał nad za­koń­cze­niem jesz­cze 2 ty­go­dnie, być może wy­pro­du­ko­wał­bym coś wia­ry­god­niej­sze­go…

 

Oprócz tego, co pi­sa­łem już wcze­śniej, do­rzu­cę jesz­cze jedną ce­gieł­kę na obro­nę mo­je­go “po­śpie­chu”: chcia­łem po­ka­zać Wam to opo­wia­da­nie, zanim cały świat trafi szlag :)

 

Jest praw­do­po­dob­ne, że jeśli świa­ta nie trafi jed­nak szlag, po in­ży­nier­ce za­bio­rę się za dru­gie opo­wia­da­nie w re­aliach “Igrzysk”, bo pod­rzu­ci­li­ście mi mnó­stwo świet­nych po­my­słów.

 

Po­zdra­wiam!

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Świat może tra­fić szlag dość szyb­ko, więc po­śpiech uza­sad­nio­ny. :D Chęt­nie bym czy­ta­ła ko­lej­ne opo­wia­da­nie z tej te­ma­ty­ki, bo mimo tej jed­nej wady, ten tekst uwa­żam za maj­stersz­tyk.

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

To ja do­łą­czam do grona mal­ko­nen­tów.

Po­mysł fajny, i na za­wo­dy i na sys­tem punk­ta­cji. Głów­ny bo­ha­ter rów­nież “do ku­pie­nia”. Ma ja­kieś tam wady i za­le­ty, ży­cio­we pro­ble­my, oso­bo­wość, itp. Jed­nak… nie ode­bra­łam ca­ło­kształ­tu z takim za­chły­śnię­ciem jak wiele in­nych osób.

Po pierw­sze nie czuję tych emo­cji bi­ją­cych z tek­stu, o któ­rych pisze np. Verus. Ow­szem, one są tu i tam, przez co tekst na­bie­ra ko­lo­rów, ale mógł­by być szczyp­tę bar­dziej nimi do­pra­wio­ny :) Wzglę­dem moich pre­fe­ren­cji, ofc.

Za­czy­na się cie­ka­wie, od razu rzu­casz czy­tel­ni­ka w wir roz­gryw­ki, re­la­tyw­nie szyb­ko ogar­nia­my, o co w niej cho­dzi. Nie­chęć bli­skich Paula też jest zro­zu­mia­ła. I tak do po­ło­wy tek­stu wcią­gasz w cie­ka­wą hi­sto­rię i in­try­gu­jesz, a potem wła­śnie wszyst­ko po­nie­kąd idzie w łeb. Za szyb­ko, za łatwo chcesz za­koń­czyć to ran­dez-vo­us czy­tel­ni­ka z Pau­lem. Prze­wi­dy­wal­ne za­koń­cze­nie to jedno, zmar­no­wa­nie cie­ka­wych po­sta­ci jaką jest np. Aman­da to ko­lej­na spra­wa. My­śla­łam, że bar­dziej po­cią­gniesz w tek­ście jej hi­sto­rię. Zgłę­bisz pro­blem, prze­ple­ciesz wy­raź­niej z Pau­lem. Tym­cza­sem Aman­da się po­ja­wia, po­świę­casz jej nie­ma­ło miej­sca, a potem nagle spada na dal­szy plan i świat o niej za­po­mi­na :D Szko­da.

Nie­mniej moim zda­niem za­rżną­łeś ten tekst dając inne punk­ty wi­dze­nia niż Paula.

Pod­czas lek­tu­ry, po­dob­nie jak pisze Dra­ka­ina, gry­zło mnie to prze­rzu­ca­nie nar­ra­cji. Rze­czy­wi­ście wy­da­je mi się, że le­piej za­gra­ła­by per­spek­ty­wa ocza­mi jed­nej osoby.

 

Fajny jest ten mo­ment, kiedy kom­pu­ter bie­rze oskar­że­nie o oszu­stwo za re­ak­cję

O to, to. Istot­nie faj­nie ob­ra­ny kie­ru­nek. Zaś idąc od razu tym tro­pem, też za­sta­na­wia­łam się nad osta­tecz­nym koń­cem Paula. Nie od­nio­słam sil­ne­go wra­że­nia wcze­śniej, żeby miał pro­ble­my o pod­ło­żu de­pre­syj­nym. Czy taki po­je­dyn­czy epi­zod mógł­by go pchnąć do pod­ję­cia tak dra­stycz­nych kro­ków? Tak się aku­rat zło­ży­ło, że jeśli mia­łam kon­takt z oso­ba­mi po pró­bach sa­mo­bój­czych, to nawet dla nich nie była to łatwa de­cy­zja i nie­raz długo ją w sobie no­si­li. Ale każdy jest inny, więc może aku­rat dla Paula wy­star­czy­ła ta pra­wie-prze­gra­na.

 

No i szko­da, że nie po­ka­za­łeś de­ath­mat­chu.

Fakt :D Wspo­mi­nasz parę razy o tym, ku­sisz, a i tak się nie do­wia­du­je­my, czym on do­kład­nie jest. A prze­cież na fi­na­ło­we star­cie to jak za­gra­nie asem ;)

 

Tuszy matki nie będę się “cze­piać”, ale obraz oty­ło­ści w cza­sach obec­nych i nad­cho­dzą­cych jak już tak mocno za­ko­rze­nio­ny, że pew­nie można było spo­koj­nie od­pu­ścić. Zwłasz­cza, iż kla­sycz­ny dobór słów na se­kun­dę mnie w tym miej­scu za­trzy­mał pod­czas lek­tu­ry.

 

Za­sta­na­wia­łam się, zanim przej­rza­łam po­bież­nie inne ko­men­ta­rze, co mi nie pa­so­wa­ło w warsz­ta­cie i chyba Dar­con ujął te roz­ter­ki w sedno. Styl mło­dzie­żo­wy. Nieco zbyt pro­sty. Nie jest to ab­so­lut­nie za­rzut, po­nie­waż nie­któ­rzy wolą tak pisać/czy­tać. Ja aku­rat ocze­ku­ję od stylu cze­goś wię­cej.

 

Twoje opo­wia­da­nie jest dobre, Ko­smi­to, myślę, że nie po­wi­nie­neś w to wąt­pić mając tyle po­zy­tyw­nych ko­men­ta­rzy. Moim zda­niem też jest dobre, ale pod wie­lo­ma wzglę­da­mi wolę nieco inną lek­tu­rę. Nie­mniej jed­nak przy­by­łam, prze­czy­ta­łam, cie­szy mnie to i po­zdra­wiam Cię ser­decz­nie ;)

 

 

Ach, ostat­nio cią­gle roz­mi­ja­łem się z Twymi tek­sta­mi (czy­ta­łem głów­nie rze­czy z dy­żu­ru), więc cie­szę się, że teraz się udało :)

Za­cznę od wiel­kie­go plusa – po­mysł na grę tur­nie­jo­wą jest re­we­la­cyj­ny. Masa moż­li­wo­ści, zwłasz­cza tych emo­cjo­nal­nych, któ­ry­mi się ba­wisz i które po­zwa­la­ją Tobie faj­nie przed­sta­wić bo­ha­te­ra. To wy­cho­dzi zwłasz­cza w sce­nach re­tro­spek­cji i po­zwa­la pod­bić staw­kę samej fa­bu­ły.

Sam bo­ha­ter jest wy­raź­ny, acz tro­chę stan­dar­do­wy – przy­znam, że lekko uśmiech­ną­łem się przy stan­dar­do­wym mo­ty­wie “mia­łeś stu­dio­wać na Har­war­dzie”. Ale w ogól­no­ści nie prze­szka­dza.

Jed­nak oprócz tego miodu, za­bra­kło mi jed­ne­go wy­tłu­ma­cze­nia – wła­ści­wie jakie są za­sa­dy gry? Niby mało istot­na rzecz, ma­sku­jesz ją do­brze emo­cja­mi po­sta­ci. Jed­nak po ana­li­zie do końca nie zro­zu­mia­łem, po co punk­ty (nie widać gór­nej gra­ni­cy do prze­kro­cze­nia) ani po­dział na rundy (nie do­strze­głem, by limit czasu był wy­ko­rzy­sta­ny do pod­bi­cia na­pię­cia). W efek­cie po­mysł wy­da­je się z lekka nie­do­go­to­wa­ny od stro­ny sa­me­go spor­tu. Emo­cjo­no­wa­łem się od­kry­ty­mi ko­lej­ny­mi se­kre­ta­mi ry­wa­li Paula, ale już nie tym, że do­sta­je po przy­sło­wio­wych czte­rech li­te­rach (i przez to za trzy­dzie­ści punk­tów prze­gry­wa po­je­dy­nek).

Tak więc tak widzę ten kon­cert fa­jer­wer­ków. Mnó­stwo dobra, parę rze­czy do wy­gła­dze­nia. Jest do­brze :)

Won't so­me­bo­dy tell me, an­swer if you can; I want so­me­one to tell me, what is the soul of a man?

NWM, ja to tak zro­zu­mia­łam, że za punk­ty ku­pu­je się “bro­nie”. A w koń­ców­ce każdy do­sta­je od cho­le­ry punk­tów i wy­gry­wa ten, kto szyb­ciej za­rzu­ci prze­ciw­ni­ka ata­ka­mi.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

He­jo­oo! (koń­czą mi się już po­wi­ta­nia…)

 

Po pierw­sze, już teraz jest to naj­chęt­niej czy­ta­ne ze wszyst­kich moich opo­wia­dań, z czego rad je­stem nie­zmier­nie :D Ale do rze­czy.

 

@Ve­rus

 

Świat może tra­fić szlag dość szyb­ko, więc po­śpiech uza­sad­nio­ny. – dzię­ku­ję za zro­zu­mie­nie :)

 

@arya

 

To ja do­łą­czam do grona mal­ko­nen­tów. – witam ser­decz­nie, tro­chę dzieg­ciu za­wsze się przy­da, cobym nie pu­szył się za­nad­to.

 

nie czuję tych emo­cji bi­ją­cych z tek­stu – bo też i ja ge­ne­ral­nie tak śred­nio radzę sobie z oka­zy­wa­niem emo­cji, ale uśred­nia­jąc opi­nie z ko­men­ta­rzy, i tak jest nie­źle.

 

I tak do po­ło­wy tek­stu wcią­gasz w cie­ka­wą hi­sto­rię i in­try­gu­jesz, a potem wła­śnie wszyst­ko po­nie­kąd idzie w łeb. – no to do­brze, że cho­ciaż do po­ło­wy nie po­szło.

 

My­śla­łam, że bar­dziej po­cią­gniesz w tek­ście jej hi­sto­rię. – mój ko­lej­ny pro­blem, czyli wbu­do­wa­ny szo­wi­nizm li­te­rac­ki – po pro­stu na­tu­ral­niej przy­cho­dzi mi pi­sa­nie o męż­czy­znach…

 

chyba Dar­con ujął te roz­ter­ki w sedno. Styl mło­dzie­żo­wy. Nieco zbyt pro­sty. Nie jest to ab­so­lut­nie za­rzut – no nie wiem, jeśli ktoś używa słowa „zbyt”, to jed­nak brzmi to jak za­rzut :) Ale nie ob­ra­żam się. Może i ja je­stem zbyt nie­doj­rza­ły, żeby pisać coś „nie­mło­dzie­żo­wo”?

 

Twoje opo­wia­da­nie jest dobre, Ko­smi­to, myślę, że nie po­wi­nie­neś w to wąt­pić mając tyle po­zy­tyw­nych ko­men­ta­rzy.

 

A jed­nak wiele z tych ko­men­ta­rzy stwier­dza, że za­koń­cze­nie jest do bani :P

 

@NWM

 

Ach, ostat­nio cią­gle roz­mi­ja­łem się z Twymi tek­sta­mi – ale jakie tek­sty masz na myśli? :O „Ostat­nio”, czyli w kwiet­niu, wrzu­ci­łem tekst na Kafkę, a po­przed­nie opo­wia­da­nie było w li­sto­pa­dzie '18.

 

przy­znam, że lekko uśmiech­ną­łem się przy stan­dar­do­wym mo­ty­wie “mia­łeś stu­dio­wać na Har­war­dzie” – z kon­tek­stu wy­ni­ka, że to nie­do­brze, ale mnie tam cie­szy, że się uśmiech­ną­łeś :)

 

Jed­nak oprócz tego miodu, za­bra­kło mi jed­ne­go wy­tłu­ma­cze­nia – wła­ści­wie jakie są za­sa­dy gry?

 

Muszę przy­znać, że to py­ta­nie zro­bi­ło mi lek­kie­go zonk-a.

 

Wszyst­kie za­sa­dy i punk­ta­cję mam roz­pi­sa­ne w osob­nym pliku, ale nie mo­głem go prze­cież „wkle­ić” do tek­stu, więc prze­py­cha­łem in­for­ma­cje o grze wszę­dzie tam, gdzie mo­głem. Je­śli­by ktoś do po­ło­wy się nie po­ła­pał, o co „mniej wię­cej” cho­dzi, to ka­za­łem wy­tłu­ma­czyć to Pau­lo­wi:

 

Trze­ba psy­chicz­nie zmal­tre­to­wać prze­ciw­ni­ka tak bar­dzo, żeby prze­rwał mecz. Naj­le­piej w ciągu pierw­szych dzie­się­ciu minut, bo potem uru­cha­mia się de­ath­match. Wtedy obaj gra­cze do­sta­ją po ty­siąc punk­tów, i liczy się już tylko re­fleks.

 

Ale jeśli je­steś za­in­te­re­so­wa­ny, mogę prze­słać ci ten plik z za­sa­da­mi na priva, albo wrzu­cić linka do do­ku­men­tów go­ogle czy coś w ten deseń.

 

Emo­cjo­no­wa­łem się od­kry­ty­mi ko­lej­ny­mi se­kre­ta­mi ry­wa­li Paula, ale już nie tym, że do­sta­je po przy­sło­wio­wych czte­rech li­te­rach (i przez to za trzy­dzie­ści punk­tów prze­gry­wa po­je­dy­nek)

 

Czyli chyba fak­tycz­nie nie zro­zu­mia­łeś… hm, tego się nie spo­dzie­wa­łem. Nikt wcze­śniej na to nie na­rze­kał i wy­da­wa­ło mi się, że dosyć do­kład­nie wy­tłu­ma­czy­łem lo­gi­kę Men­tal Wars.

 

@Fin­kla – krót­ki, acz tre­ści­wy i po­praw­ny opis.

 

Po­zdra­wiam was wszyst­kich hi­per-ser­decz­nie.

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Muszę przy­znać, że to py­ta­nie zro­bi­ło mi lek­kie­go zonk-a.

Nie mu­sisz się aku­rat tym przej­mo­wać :)

W tek­ście na pierw­szy plan wy­cho­dzą emo­cje po­sta­ci po­wią­za­ne wła­śnie z ich wsty­dem. Reguł gry to ledwo trze­ci plan. Do­brze to więc przy­kry­łeś i na dobrą spra­wę, gdyby mnie nie za­in­te­re­so­wa­ła sama gra, nie spo­strzegł­bym tego ;)

Mo­żesz mi po­de­słać linka do zasad, bom cie­kaw.

Je­śli­by ktoś do po­ło­wy się nie po­ła­pał, o co „mniej wię­cej” cho­dzi, to ka­za­łem wy­tłu­ma­czyć to Pau­lo­wi:

Patrz, umknę­ło mi to. Mea culpa :)

 

Won't so­me­bo­dy tell me, an­swer if you can; I want so­me­one to tell me, what is the soul of a man?

No nie wiem. Czyta się płyn­nie, opko wcią­ga, pi­szesz na­praw­dę do­brze. Jest jed­nak kilka ale.

Bo­ha­te­ra cze­piać się nie będę. Nie po­lu­bi­łam go, od po­cząt­ku mi się nie po­do­bał. Wła­ści­wie trud­no by­ło­by mi po­lu­bić ko­go­kol­wiek, kto bie­rze udział w czymś takim, a już kogoś kto robi tylko dla udo­wod­nie­nia sobie, że jest coś wart, to już w ogóle. Wy­da­je mi się jed­nak spój­ny.

Mam na­to­miast pro­ble­my z samą grą. Może dla­te­go, że ja z tych nie­gra­ją­cych. Nie prze­szka­dza­ło mi to, że nie do końca ro­zu­mia­łam punk­ta­cję, bo za­sa­da gry zo­sta­ła jasno przed­sta­wio­na: zgno­ić, znisz­czyć psy­chicz­nie prze­ciw­ni­ka. Ale Paul gra już pra­wie pół roku, spo­tkał się z wie­lo­ma prze­ciw­ni­ka­mi, a to ozna­cza, że coraz wię­cej in­for­ma­cji na jego temat jest do­stęp­nych, także dla ko­lej­nych prze­ciw­ni­ków. Jak to się dzie­je, że tego nie wy­ko­rzy­stu­ją, że za każ­dym razem za­wod­ni­cy są dla sie­bie czy­stą kartą?

Oczy­wi­ście to wszyst­ko może się roz­gry­wać ano­ni­mo­wo, bez wi­ze­run­ków za­wod­ni­ków, któ­rzy po­zo­sta­ją ta­jem­ni­czy­mi per­so­na­mi. Ale we wszel­kie­go typu roz­gryw­kach, za­wo­dach itp, pu­blicz­ność utoż­sa­mia się z za­wod­ni­ka­mi. I tak jeest już od sta­ro­żyt­no­ści – go­ście, któ­rzy brali udział w wy­ści­gach ry­dwa­nów byli gwiaz­da­mi, po­dob­nie jak dzi­siej­si spor­tow­cy. Jeśli roz­gryw­ki są ano­ni­mo­we, to komu ki­bi­co­wać? Nie mó­wiąc już o tym, że i tak można śle­dzić roz­gryw­ki i sta­rać się do­pa­so­wać wie­dzę do prze­ciw­ni­ka.

I co wła­ści­wie widzi pu­blicz­ność? Za­wod­ni­cy sie­dzą w osob­nych po­miesz­cze­niach, zresz­tą gno­je­nie się psy­chicz­nie jest mało wi­do­wi­sko­we, co in­ne­go wa­le­nie się po gębie. Więc co wła­ści­wie śle­dzą fani? Czym się tak pod­nie­ca­ją? Bo komuś za­czy­na moc­niej bić ser­du­cho? Nie widzę tego.

Za­koń­cze­nie też mnie nie prze­ko­na­ło. I nie cho­dzi mi tu o sa­mo­bój­stwo Paula, bo to aku­rat ro­zu­miem. Bar­dziej o pro­te­sty i żą­da­nie zde­le­ga­li­zo­wa­nia roz­gry­wek. Wy­obraź sobie, że na ringu bok­ser­skim do­cho­dzi do czy­jeś śmier­ci. By­ło­by pew­nie do­cho­dze­nie, szu­ka­no by win­nych, ale wie­rzysz, że za­ka­za­no by walk bok­ser­skich? Ja nie wie­rzę. A już na pewno nie wie­rzę w pro­te­sty i od­dol­ne żą­da­nia spo­łecz­ne.

Przy­kro mi, ale będę na NIE.

 

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Po­zwo­lę sobie spró­bo­wać się obro­nić, ale oczy­wi­ście nie chcę, żeby to zo­sta­ło po­trak­to­wa­ne jako próba wpły­nię­cia na Cie­bie, Irko. NIE to NIE, nie­mniej na za­rzu­ty i tak od­po­wiem :)

 

Wła­ści­wie trud­no by­ło­by mi po­lu­bić ko­go­kol­wiek, kto bie­rze udział w czymś takim, a już kogoś kto robi tylko dla udo­wod­nie­nia sobie, że jest coś wart, to już w ogóle. – temu się ab­so­lut­nie nie dzi­wię. Paul w za­ło­że­niu nie po­wi­nien być czło­wie­kiem, któ­re­go się lubi.

 

Ale Paul gra już pra­wie pół roku, spo­tkał się z wie­lo­ma prze­ciw­ni­ka­mi, a to ozna­cza, że coraz wię­cej in­for­ma­cji na jego temat jest do­stęp­nych, także dla ko­lej­nych prze­ciw­ni­ków. Jak to się dzie­je, że tego nie wy­ko­rzy­stu­ją, że za każ­dym razem za­wod­ni­cy są dla sie­bie czy­stą kartą?

 

Za­no­to­wa­no: me­cha­ni­zmy an­ty­roz­po­zna­nio­we za­ak­cen­to­wa­ne w tek­ście za słabo. Nie­mniej wy­pi­szę je, tak jak to zro­bi­łem wyżej (przy oka­zji od­po­wia­da­jąc na py­ta­nie, co widzi pu­blicz­ność):

 

– po­da­wa­na jest tylko „de­ku­ria”, czyli dzie­siąt­ka ran­kin­gu, a nie kon­kret­ne miej­sce. Kon­kret­ne miej­sce można tylko zga­dy­wać;

– nie po­ja­wia­ją się dane takie jak na­zwi­sko, adres, wy­gląd ze­wnętrz­ny;

– do in­for­ma­cji pu­blicz­no­ści nie tra­fia­ją licz­by, imio­na itp. Można taki mecz obej­rzeć póź­niej, ale je­dy­ne, czego się do­wie­my jako pu­blicz­ność, to to, że za­wod­nik „do­stał N punk­tów za od­gad­nię­cie imie­nia/wieku/etc prze­ciw­ni­ka”, a nie, jak to imię brzmi, ile ma lat. Pu­blicz­ność ma do wglą­du tylko „in­for­ma­cje do­dat­ko­we”, ale bar­dzo cha­rak­te­ry­stycz­ne cechy, umoż­li­wia­ją­ce jed­no­znacz­ne roz­po­zna­nie prze­ciw­ni­ka w ten spo­sób, są dość rzad­kie. Ktoś z taką cechą na pewno nie zaj­mo­wał­by pierw­sze­go miej­sca w ran­kin­gu, wła­śnie dla­te­go, że zbyt czę­sto byłby roz­po­zna­wa­ny.

Za­wod­ni­ków są ty­sią­ce i ran­king jest bez prze­rwy ak­tu­ali­zo­wa­ny, więc cią­gle się zmie­nia.

Nie­mniej, jeśli za­wod­ni­cy spo­tka­ją się kie­dyś po raz drugi – co może się zda­rzyć – sy­tu­acja bę­dzie sy­me­trycz­na, bo obaj będą znać in­for­ma­cje o sobie na­wza­jem. Nie bę­dzie spra­wie­dli­wa, bo lep­szy z nich bę­dzie znał wię­cej in­for­ma­cji, ale to już kwe­stia in­dy­wi­du­al­nych zdol­no­ści.

 

Jeśli roz­gryw­ki są ano­ni­mo­we, to komu ki­bi­co­wać? Nie mó­wiąc już o tym, że i tak można śle­dzić roz­gryw­ki i sta­rać się do­pa­so­wać wie­dzę do prze­ciw­ni­ka.

 

Hm. Good point. Ale po­patrz od ta­kiej stro­ny: gdyby roz­gryw­ki nie by­ły­by ano­ni­mo­we i ktoś stał­by się sław­ny, bo jest dobry w psy­chicz­nym mal­tre­to­wa­niu ludzi, na pewno zna­leź­li by się tacy, któ­rzy chcie­li­by się na nim ze­mścić, uka­rać go. Poza tym nie wiem, czy kto­kol­wiek chciał­by ta­kiej „sławy”. Cha­rak­ter tych roz­gry­wek spra­wia, że po­win­ny być ano­ni­mo­we.

 

I co wła­ści­wie widzi pu­blicz­ność? Za­wod­ni­cy sie­dzą w osob­nych po­miesz­cze­niach, zresz­tą gno­je­nie się psy­chicz­nie jest mało wi­do­wi­sko­we, co in­ne­go wa­le­nie się po gębie. Więc co wła­ści­wie śle­dzą fani? Czym się tak pod­nie­ca­ją? Bo komuś za­czy­na moc­niej bić ser­du­cho? Nie widzę tego.

 

Gno­je­nie się psy­chicz­nie jest mało wi­do­wi­sko­we? A ko­ja­rzysz może taki te­le­tur­niej „Mo­ment praw­dy”? W ory­gi­nal­nej, ame­ry­kań­skiej wer­sji, od­cin­ki mie­wa­ły ponad 10 mln wi­dzów. Cho­dzi­ło o to samo, tylko w wer­sji „sa­mo­za­oraw­czej”: im bar­dziej się po­ni­ży­łeś przed ka­me­ra­mi, tym wię­cej pie­nię­dzy wy­gry­wa­łeś. Do­da­nie do tego aspek­tu po­je­dyn­ko­wa­nia się pod­krę­ca, wedug mnie, at­mos­fe­rę.

 

Poza tym, widzę, że zro­bi­łem po­waż­ny błąd. Na­pi­sa­łem, że mi­strzo­stwa oglą­da­ją mi­lio­ny ludzi – oczy­wi­ście my­śla­łem tutaj o lud­no­ści ca­łych Sta­nów Zjed­no­czo­nych, ale prze­cież Paul bie­rze udział je­dy­nie w mi­strzo­stwach stanu Nowy Jork, więc taka oglą­dal­ność by­ła­by dość ab­sur­dal­na. Zmie­nię na „setki ty­się­cy” :)

 

Wy­obraź sobie, że na ringu bok­ser­skim do­cho­dzi do czy­jeś śmier­ci. By­ło­by pew­nie do­cho­dze­nie, szu­ka­no by win­nych, ale wie­rzysz, że za­ka­za­no by walk bok­ser­skich? Ja nie wie­rzę.

 

Pew­nie nie za­ka­za­no by walk bok­ser­skich, ale Men­tal Wars to nie boks. Wy­obra­żam sobie, że takie roz­gryw­ki ra­czej dość mocno po­la­ry­zu­ją spo­łe­czeń­stwo: jest duża grupa ludzi, któ­rej się to po­do­ba, ale też nie­ma­ła, któ­rej wy­da­je się to obrzy­dli­we (patrz – De­ni­se i Ni­ki­ta). Tacy lu­dzie mogli już wcze­śniej wy­ra­żać gło­śno swoje nie­za­do­wo­le­nie, a śmierć Paula by­ła­by „kro­plą, która prze­gię­ła pałę go­ry­czy”, jak to mawia mój kum­pel :)

 

Po­zdra­wiam cie­plut­ko.

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

O, mocne. Bru­tal­ne i strasz­ne. Wra­że­nie de­li­kat­nie ze­psu­ła w moich oczach koń­ców­ka. Jakaś taka, nie wiem, za ła­god­na? Za pro­sta? Przez chwi­lę za­sta­na­wia­łam się nad in­ny­mi opcja­mi za­koń­cze­nia (mo­żesz mi wie­rzyć, nie robię tego czę­sto), ale nic sen­sow­niej­sze­go nie wy­my­śli­łam, więc niech bę­dzie. W końcu to Ty je­steś au­to­rem i nie będę kwe­stio­no­wać po­my­słu. 

Wra­ca­jąc do wra­żeń z lek­tu­ry. Na­pi­sa­ne pro­sto, bez sty­li­stycz­nych fa­jer­wer­ków, ale jak zła­pa­ło na­pię­cie, tak trzy­ma­ło do końca (a prze­cież o to w tym cho­dzi). Po­mysł na tur­niej / grę nie­zwy­kle cie­ka­wy. Po­ka­za­łeś dwa ro­dza­je mo­ty­wa­cji gra­czy (me­ga­lo­ma­nia Paula i bar­dzo skon­kre­ty­zo­wa­ną po­trze­bę pie­nię­dzy Mandy) i aż szko­da, że to tylko tyle. Bo pew­nie każdy z uczest­ni­ków miał swoje, zu­peł­nie inne mo­ty­wy i aż by się chcia­ło po­znać jesz­cze kilka in­nych. Co mo­gło­by skło­nić ludzi do ta­kiej roz­ryw­ki o kwe­stio­no­wa­nej mo­ral­no­ści? 

Bez wda­wa­nia się w szcze­gó­ły – mocno nie­po­ko­ją­ca, ale bar­dzo za­do­wa­la­ją­ca lek­tu­ra. 

Pi­sa­nie to la­ta­nie we śnie - N.G.

Cześć, Nie­bie­ski Ko­smi­to!

Muszę po­wie­dzieć, że wy­szedł Ci kawał nie­ba­nal­ne­go i wcią­ga­ją­ce­go tek­stu. Cho­ciaż po­czą­tek trosz­kę się cią­gnął (ale bez prze­sa­dy, eks­po­zy­cja sy­tu­acji z matką jest tu uza­sad­nio­na), potem już trud­no było się ode­rwać. Tekst z pew­no­ścią stoi kon­cep­tem na grę, któ­rej skut­ki mogą być bar­dzo do­tkli­we dla uczest­ni­ków i kre­acją głów­ne­go bo­ha­te­ra. To czego mi­ni­mal­nie mi za­bra­kło to szer­sze za­ry­so­wa­nie po­sta­ci Mandy, którą co praw­da po­zna­je­my bli­żej w toku roz­gry­wek, ale nie do­sta­je tu aż tyle miej­sca, ile na­le­ża­ło­by się peł­no­krwi­ste­mu an­ta­go­ni­ście. A może dla­te­go, że nie do końca nim jest, bo re­pre­zen­tu­je tylko inną po­sta­wę niż Paul? W każ­dym razie po­wyż­sza rzecz nie psuje wra­żeń z bar­dzo przy­jem­nej, choć po­wo­du­ją­cej lek­kie ciar­ki lek­tu­ry. Nie­zwy­kle udany i fra­pu­ją­cy tekst.

Po­zdra­wiam i po­wo­dze­nia!

Ahoj!

 

@śnią­ca

 

O, mocne. Bru­tal­ne i strasz­ne. – tak sobie wła­śnie po­my­śla­łem, że mo­głem dać w przed­mo­wie ja­kieś ostrze­że­nie… hm, tro­chę już za późno, ale tak czy ina­czej – na­pi­szę.

 

Wra­że­nie de­li­kat­nie ze­psu­ła w moich oczach koń­ców­ka. Jakaś taka, nie wiem, za ła­god­na? Za pro­sta?

 

taaak… mam wra­że­nie, że gdzieś już to wi­dzia­łem :)

 

nic sen­sow­niej­sze­go nie wy­my­śli­łam, więc niech bę­dzie.

 

A to mile za­sko­czy­ło. Wielu (w za­sa­dzie, więk­szosć) pi­sa­ło wcze­śniej, że koń­ców­ka słaba, ale nie­wie­lu za­da­ło sobie py­ta­nie – a jaka inna mo­gła­by być? (w tej chwi­li przy­cho­dzi mi do głowy tylko po­mysł Ba­se­ment­Key'a, cho­ciaż mogło być coś jesz­cze).

 

Na­pi­sa­ne pro­sto, bez sty­li­stycz­nych fa­jer­wer­ków,

 

To jak mój znak fir­mo­wy :)

 

aż szko­da, że to tylko tyle. Bo pew­nie każdy z uczest­ni­ków miał swoje, zu­peł­nie inne mo­ty­wy i aż by się chcia­ło po­znać jesz­cze kilka in­nych.

 

No dobra. Coraz bar­dziej utwier­dza­cie mnie w prze­ko­na­niu, żebym na­pi­sał coś jesz­cze o Men­tal Wars. W ko­men­ta­rzach po­ja­wi­ło się już na­praw­dę dużo su­ge­stii, co można by po­pra­wić, co roz­wi­nąć, co dodać.

 

Chwi­lo­wo je­stem za­ję­ty pi­sa­niem pracy in­ży­nier­skiej, ale jak skoń­czę, z wiel­ką chę­cią za­bio­rę się za ko­lej­ne Igrzy­ska :)

 

@o­idrin

 

potem już trud­no było się ode­rwać.

 

Sza­le­nie miło mi to sły­szeć. Wróć, wi­dzieć.

 

To czego mi­ni­mal­nie mi za­bra­kło to szer­sze za­ry­so­wa­nie po­sta­ci Mandy

 

Rów­nież wspo­mnia­ła o tym arya. Ale z dru­giej stro­ny, pi­sa­no też, że lep­szy tekst byłby wi­dzia­ny z per­spek­ty­wy sa­me­go Paula… te dwie rze­czy trud­no by­ło­by po­go­dzić. Wszyst­kich nie za­do­wo­lę, nie ma się co oszu­ki­wać :)

 

A może dla­te­go, że nie do końca nim jest, bo re­pre­zen­tu­je tylko inną po­sta­wę niż Paul?

 

A wi­dzisz, za­le­ża­ło mi na tym, żeby nie roz­pa­try­wać bo­ha­te­rów w ka­te­go­riach ze­ro­je­dyn­ko­wych, pro­ta­go­ni­sta-an­ta­go­ni­sta. Za­rów­no Paul, jak i Aman­da nie są ty­po­wy­mi bo­ha­te­ra­mi „po­zy­tyw­ny­mi” ani ty­po­wy­mi „ne­ga­tyw­ny­mi”. Świat rze­czy­wi­sty też nie jest czar­no-bia­ły i nie lubię go do ta­kie­go spro­wa­dzać.

 

Po­zdra­wiam Was obie ser­decz­nie!

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Je­stem, wy­bacz spóź­nie­nie. Mia­łem być dawno temu, ale długo my­śla­łem nad oceną tego opo­wia­da­nia. Jak jed­nak wia­do­mo, le­piej późno niż w de­cy­me­try.

 

Opo­wia­da­nie piór­ko­we, co wie­lo­krot­nie po­wta­rza­łem, po­win­no jak dla mnie speł­niać kilka wa­run­ków. Na pewno po­win­no za­chwy­cić na ja­kimś po­zio­mie czy w ja­kimś ele­men­cie (naj­le­piej i zwłasz­cza ory­gi­nal­nym po­my­słem, ale czemu nie wy­ko­na­niem, kli­ma­tem, za­ska­ku­ją­cą hi­sto­rią, wspa­nia­ły­mi po­sta­cia­mi?). Ale jed­no­cze­śnie wszyst­kie po­zo­sta­łe aspek­ty dzie­ła po­win­ny re­pre­zen­to­wać bar­dzo dobry lub przy­naj­mniej sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cy czy­tel­ni­ka (w tym przy­pad­ku mnie) level. (edit. bywa, że cza­sem brak za­chwy­tu, ale wszyst­kie ele­men­ty są na bar­dzo wy­so­kim po­zio­mie i to też może być tekst piór­ko­wy).

Za­cznij­my od po­my­słu, Nie­bie­ski Ko­smi­to, bo to naj­więk­szy plus Two­je­go opo­wia­da­nia.

Okrut­ne po­je­dyn­ki/walki ku ucie­sze zbla­zo­wa­nej pu­blicz­no­ści mają długą tra­dy­cję i stałe miej­sce w hi­sto­rii i kul­tu­rze. Po­cząw­szy od śmier­tel­nych starć gla­dia­to­rów, rzu­ca­nia lwom na po­żar­cie nie­win­nych chrze­ści­jan, przez tur­nie­je ry­cer­skie, kla­sycz­ne za­pa­sy, szla­chet­ny (po­dob­no) boks, walki Man­din­go, aż po MMA i jej naj­po­dlej­szą od­mia­nę, czyli gale freak fight w stylu FAME MMA. Lud po­trze­bu­je igrzysk. Można to tłu­ma­czyć jakąś zbio­ro­wą po­trze­bą ka­thar­sis, ale do­sko­na­le wiemy, że cho­dzi przede wszyst­kim o roz­ryw­kę i za­spo­ka­ja­nia naj­niż­szych in­stynk­tów, o czym świad­czą cho­ciaż­by za­chwy­co­ne tłumy to­wa­rzy­szą­ce pa­le­niu cza­row­nic, ka­mie­nio­wa­niu win­nych grze­chów, wie­sza­niu czy gi­lo­ty­no­wa­niu ary­sto­kra­cji, czy na­bi­ja­niu na pal prze­stęp­ców.

Do­bro­wol­ne, wręcz ochot­ni­cze sa­mo­upo­dle­nie i eks­hi­bi­cjo­nizm emo­cjo­nal­ny czło­wie­ka dla wy­mier­nych ko­rzy­ści (sławy i kasy) to rów­nież nic no­we­go. Wspo­mnia­ny tutaj te­le­tur­niej „Mo­ment praw­dy” to do­sko­na­ły przy­kład, ale prze­cież wy­star­czy przy­po­mnieć tzw. ro­asty gwiazd prze­pro­wa­dza­ne za ich apro­ba­tą (bru­tal­ne szka­lo­wa­nie i wy­wle­ka­nie bru­dów dla za­ba­wy), albo więk­szość re­ali­ty show w for­mu­le typu Big Bro­ther (odzie­ra­nie z pry­wat­no­ści i in­tym­no­ści na oczach wi­dzów) czy Wyspa prze­trwa­nia (m.in. zja­da­nie ro­ba­li albo in­nych obrzy­dlistw, czoł­ga­nie się przez ście­ki).

Kul­tu­ra uwiel­bia takie mo­ty­wy i nie do­słow­nie w takim kon­tek­ście, jak u Cie­bie, ale wy­ko­rzy­stu­je je czę­sto. Wspo­mnia­ne już „Igrzy­ska Śmier­ci” (książ­ka i film) to przy­kład jeden z wielu. W kinie mie­li­śmy m.in. „Ed TV”, „Tru­man Show”, „Run­ning Man”, „Rol­ler­ball” itd. W li­te­ra­tu­rze, cho­ciaż­by "Wiel­ki Marsz", po­nie­kąd także "Grę En­de­ra", a nawet “Harry Pot­ter i Czara Ognia” ;) albo "Po­je­dy­nek na słowa" Con­nie Wil­lis, w któ­rym mamy nieco po­dob­ne, nie­bez­piecz­ne i zbyt do­głęb­ne oraz pre­kra­cza­ją­ce wszel­kie gra­ni­ce mo­ral­ne po­zna­nie in­ne­go czło­wie­ka. A poza fan­ta­sty­ką np. “Chło­piec z la­taw­cem” Hos­se­inie­go Kha­le­da.

Mia­łeś fajny i wciąż mało wy­eks­plo­ato­wa­ny po­mysł, żeby po­łą­czyć to za­mi­ło­wa­nie ludzi do oglą­da­nia bez­li­to­snych po­je­dyn­ków z za­mi­ło­wa­niem do ob­ser­wo­wa­nia jak inni lu­dzie, na oczach wi­dow­ni, wy­be­be­sza­ją się ze swo­ich naj­więk­szych ta­jem­nic, naj­skryt­szych sła­bo­ści i kom­plek­sów. Je­stem pe­wien, że gdzieś z po­dob­ną kon­cep­cja się spo­tka­łem, ale to nie­waż­ne, bo ro­ze­gra­łeś ten po­mysł po swo­je­mu, ak­tu­al­nie, z pew­nym za­cię­ciem so­cjo­lo­gicz­nym, kon­stru­ując cały sys­tem gry i jej zasad itd. Zatem po­mysł nie wy­rwał mnie ze skar­pet, ale jest dobry, prze­my­śla­ny, ma coś prze­ka­zać, jest nie­ja­ko twór­czym roz­wi­nię­ciem pew­nych współ­cze­snych zja­wisk, tren­dów, za­cho­wań, a prze­cież wła­śnie za takie roz­wi­nię­cia i fu­tu­ro­lo­gicz­ne za­cię­cie lu­bi­my i ce­ni­my fan­ta­sty­kę.

Masz w swoim opo­wia­da­niu sporo dro­bia­zgów, które może nie są ja­kieś re­wo­lu­cyj­ne, ale do­peł­nia­ją i kre­ślą przed nami bar­dziej wia­ry­god­ny świat nie­da­le­kiej przy­szło­ści i to rów­nież lu­bi­my w na­szym uko­cha­nym ga­tun­ku. Dba­łość o takie de­ta­le warta jest po­chwa­ły.

Idźmy dalej. Od stro­ny tech­nicz­nej jest… do­brze. Język ra­czej pro­sty (widać w tej opo­wie­ści i stylu, że pisze to wszyst­ko młody czło­wiek, ale nie jest to za­rzut) bez esów-flo­re­sów, zda­nia przej­rzy­ste, nar­ra­cja bar­dzo dy­na­mi­zu­je akcję i pa­su­je do fa­bu­ły. Za­dba­łeś o kilka do­brze na­pi­sa­nych i prze­my­śla­nych scen, cie­ka­wych per­spek­tyw, z któ­rych ob­ser­wu­je­my fa­bu­łę, re­tro­spek­cje, które niosą jakiś sens i bu­du­ją po­stać, wrzu­ci­łeś też sporo uda­nych i tra­fio­nych zdań oraz cie­ka­wych opi­sów. Czy to za­cho­wa­nia, czy prze­my­śle­nia lub dzia­ła­nia? Nie za­wsze wie­rzę w Two­ich bo­ha­te­rów i w to, co i jak mówią lub robią (cza­sem jest lekko nie­na­tu­ral­nie czy sztucz­nie), ale ca­ło­ścio­wo jest wia­ry­god­nie.

Wra­ca­jąc na chwi­lę do stylu. Po­do­ba­ły mi się nie­któ­re kla­sycz­nie li­te­rac­kie, a może nawet fil­mo­we, sceny, jak na przy­kład ta z matką zwra­ca­ją­cą się do bo­ha­te­ra po imie­niu i na­zwi­sku, i wska­zu­ją­ca na por­tret ojca, po­wo­łu­jąc się przy tym na jego pa­mięć. I może lu­dzie za­cho­wu­ją się tak ra­czej wła­śnie w li­te­ra­tu­rze i fil­mach, a nie w życiu co­dzien­nym, ale scena (i kilka in­nych) jest faj­nie/zręcz­nie na­pi­sa­na i po­my­śla­na (inna spra­wa, że ta scena z matką jest w sumie nie­istot­na i zbęd­na, bo owa matka już na scenę nie wraca).

Itd. Itd. Jed­nym zda­niem: Twój tekst ma na­praw­dę sporo plu­sów (i śmia­ło mógł­by zo­stać ze­kra­ni­zo­wa­ny w ko­lej­nym se­zo­nie "Black Mir­ror" ;)).

I pew­nie dla­te­go to wła­śnie przy nim naj­dłu­żej się wa­ha­łem… 

Bo wszyst­ko to (nie będę chyba ory­gi­nal­ny) ze­psu­łeś za­koń­cze­niem. Czy pi­sa­łeś je od­dziel­nie? W ode­rwa­niu od resz­ty tek­stu? W in­nych oko­licz­no­ściach? W innym na­stro­ju? Na szyb­ko? 

Bo nagle ku mojej roz­pa­czy skar­ci­łeś wy­czu­cie, styl i ory­gi­nal­ność. Je­cha­łeś w miarę szyb­ko i gład­ko au­to­stra­dą do No­we­go Jorku i mo­je­go TAK, a potem, tuż przed mia­stem, wła­ści­wie już na jego pe­ry­fe­riach, zo­ba­czy­łeś mo­te­lik „New York” i się nim za­do­wo­li­łeś. Nie do­cią­gną­łeś do Sta­tuy Wol­no­ści, Man­hat­ta­nu, Cen­tral Parku, tylko uzna­łeś, że skoro do­je­cha­łeś do gra­nic mia­sta, to tak jak­byś już w tym Nowym Jorku wła­ści­wie był i wy­star­czy. A to ostat­ni etap/akord/ak­cent był naj­waż­niej­szy…

Bo w moim od­czu­ciu Twój bo­ha­ter nie do­stał mie­dzy oczy ni­czym na tyle po­waż­nym, żeby się sku­lić na pod­ło­dze i za­ła­mać, a potem po­wie­sić. Nie zbu­do­wa­łeś go na tyle od środ­ka emo­cjo­nal­nie, żebym ja potem uwie­rzył w takie za­kończ­nie po tym, jak wy­wa­lo­no na wierzch kilka jego stra­chów i sła­bo­ści. Mam uwie­rzyć, że wstar­czy­ło, że ktoś mu po­wie­dział: Nic nie po­tra­fisz. Wy­rzu­ci­li cię ze stu­diów, bo nie mo­głeś zmu­sić się do nauki. Twoja matka jest cięż­ko chora, a ty nie masz od­wa­gi, żeby umó­wić ją na wi­zy­tę le­kar­ską. Twój oj­ciec wie­dział, jak bar­dzo je­steś ża­ło­sny, i umarł ze zgry­zo­ty. Albo: Wmó­wi­łeś sobie asek­su­al­ność, żeby uspra­wie­dli­wić fakt, że nie mo­żesz zna­leźć dziew­czy­ny. Ni­ki­tę znie­chę­ci­łeś do sie­bie po kilku wy­po­wie­dzia­nych zda­niach. Nigdy nikt cię nie po­ko­cha. Nigdy nawet na cie­bie nie spoj­rzy. Nie masz przy­ja­ciół i nie bę­dziesz miał. Nawet Karl, któ­re­go na­zy­wasz „kum­plem”, gar­dzi tobą. Zro­zu­miał, jakim po­two­rem się sta­łeś, i pró­bo­wał ci to uświa­do­mić, ale po­sta­no­wi­łeś pu­ścić jego słowa mimo uszu. To już le­piej idź się zabij. Świat bę­dzie lep­szy bez ta­kie­go… I on to rze­czy­wi­ście zro­bił? Facet bie­rze udział w Men­tal Wars, nisz­czy in­nych (w tym osoby ka­le­kie, ułom­ne, słabe, po­krzyw­dzo­ne przez życie) i sypie się kom­plet­nie, bo ktoś mu sprze­dał takie na­pu­szo­ne tek­sty? To są te praw­dy ob­ja­wio­ne o nim samym? Dia­gno­za jego stanu psy­chicz­ne­go? Wy­be­be­sza­nie jego psy­chi­ki roz­dzie­ra­ją­ce oso­bo­wość na ka­wał­ki i pro­wa­dzą­ce do sa­mo­bój­stwa? Oj, nie po­sta­ra­łeś się Ko­smi­to.

To jest po pro­stu słabe, okle­pa­ne, mało wia­ry­god­ne i, co naj­gor­sze, strasz­nie prze­wi­dy­wal­ne. I pal licho te za­miesz­ki, in­fo­dum­po­we i sztucz­ne ko­mu­ni­ka­ty w fi­na­le opo­wia­da­nia, pal licho to, że raz nikt nie zwra­ca uwagi na zgłasz­nie przez bo­ha­te­ra oszu­stwa, a po chwi­li mecz zo­sta­je prze­rwa­ny z po­wo­du tegoż oszu­stwa, pal licho, że ze­msta Aman­dy przy­szła jej zbyt łatwo i zbyt łatwo oszu­ka­ła i zła­ma­ła za­bez­pie­cze­nia (nie wspo­mi­nam o jej wcze­śniej­szej, strasz­nie drę­twej gadce: Aman­da ukry­ła twarz w dło­niach, szlo­cha­jąc. Ty dra­niu… podła gnido, śmie­ciu… – Ja jesz­cze do­bio­rę ci się do dupy, zła­ma­sie – wy­szep­ta­ła. – Mo­żesz być tego pewny). Nie ma­ru­dzę nawet na to, że ogól­nie cała koń­ców­ka tek­stu nagle przy­spie­sza bu­rząc dobrą kom­po­zy­cję i idąc jakby na skró­ty.

Nie wiem. Może je­cha­łeś na opa­rach i dalej po pro­stu nie byłeś w sta­nie za­je­chać? Ale ra­czej za­bra­kło do­świad­cze­nia albo po pro­stu ko­lej­ne­go po­my­słu, tym razem na mocny finał. I na­praw­dę mam żal za nie­wy­ko­rzy­sta­nie po­ten­cja­łu tego po­my­słu i bar­dzo obie­cu­ją­cych 75 pro­cent tek­stu, który zmie­rzał w miarę spo­koj­nie au­to­stra­dą po piór­ko.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Strasz­ne mam ob­su­wy ostat­nio, prze­pra­szam. Ale je­stem z piór­ko­wym ko­men­ta­rzem.

No i byłem na NIE.

Po­cząt­ko­wo, pod­czas czy­ta­nia, byłem w za­sa­dzie za­chwy­co­ny. Świet­ny po­mysł, bar­dzo do­brze na­pi­sa­ny, ład­nie bu­du­jesz na­pię­cie i emo­cje w sce­nach po­je­dyn­ków. No mio­dzio, czy­ta­łem będąc pewny, że dam ci so­lid­ne­go TAKa. Potem przy­szedł finał, który kom­plet­nie mnie roz­cza­ro­wał. W żaden spo­sób nie prze­ko­na­łeś mnie do tego, że bo­ha­ter za­ła­mał­by się w taki spo­sób po usły­sze­niu kilku ba­na­łów. No nijak tego nie ku­pu­ję. Koleś bę­dą­cy wy­mia­ta­czem w tego typu men­tal­nych po­je­dyn­kach na sła­bo­ści po­wi­nien być tro­chę tward­szy. To zna­czy – czy­ta­jąc opo­wia­da­nie spo­dzie­wa­łem się wiel­kiej klę­ski na ko­niec, ale li­czy­łem na od­pa­le­nie praw­dzi­wej bomby, a nie ja­kieś pyrk­nię­cie. 

Ze­msta nie­peł­no­spraw­nej dziew­czy­ny też była jakaś taka… po­dej­rza­nie łatwa? Nie­pod­bu­do­wa­na. Ot tak z miej­sca wbija sobie w tajne ka­na­ły or­ga­ni­za­cji i nie wzbu­dza żad­nych po­dej­rzeń.

Ale te za­rzu­ty, cho­ciaż po­waż­ne (zwłasz­cza finał) jesz­cze mo­gły­by nie prze­są­dzić o moim gło­sie na NIE. Nie­ste­ty, ale to co mnie naj­bar­dziej prze­ko­na­ło, żeby tak za­gło­so­wać, to świat przed­sta­wio­ny two­je­go tek­stu. Cho­ciaż po­cząt­ko­wo byłem nie­mal wszyst­kim za­chwy­co­ny, to im dłu­żej my­śla­łem o twoim opo­wia­da­niu, tym bar­dziej mi się nie po­do­ba­ła wizja tych roz­gry­wek i wszyst­ko się roz­jeż­dża­ło. Wy­glą­da mi na to, że w trak­cie pi­sa­nia uświa­do­mi­łeś sobie, że żeby te po­je­dyn­ki miały sens spor­to­wy, musi być utrzy­ma­na ano­ni­mo­wość za­wod­ni­ków, ina­czej zbyt łatwo by­ło­by wy­cią­gnąć in­for­ma­cje o nich po pro­stu go­oglu­jąc czy oglą­da­jąc wcze­śniej­sze mecze (zresz­tą, czy­ta­jąc po­cząt­ko­wo o tej ano­ni­mo­wo­ści chyba nie wie­dzia­łem i do­pie­ro gdzieś w po­ło­wie to za­ła­pa­łem, co zmie­ni­ło mi wizję opo­wia­da­nia). No i potem, cią­gnąć tę ano­ni­mo­wość, po­na­rzu­ca­łeś na te swoje roz­gryw­ki masę ogra­ni­czeń i zasad, które niby z tej ano­ni­mo­wo­ści wy­ni­ka­ły, ale w re­zul­ta­cie nisz­czy­ły sens tych roz­gry­wek. To zna­czy tak – to się super czyta z per­spek­ty­wy uczest­ni­ka. Ale nie wie­rzę, że to dzia­ła jako sport. Po pro­stu te twoje za­wo­dy, po­le­ga­ją­ce na nie­zwy­kle emo­cjo­nal­nym nisz­cze­niu psy­chicz­nym prze­ciw­ni­ka, pa­ra­dok­sal­nie by­ły­by prze­raź­li­wie nudne dla wi­dzów. Przez te wszyst­kie twoje ogra­ni­cze­nia je­dy­ne co do­sta­ją wi­dzo­wie to suche ko­mu­ni­ka­ty “X od­gadł imię Y”, “X od­gadł wiek Y” “X od­gadł sła­bość Y: arach­no­fo­bia”, “Y się po­ru­szył”. No pro­szę cię, nie wie­rzę że kto­kol­wiek byłby tym za­in­te­re­so­wa­ny dłu­żej niż chwi­lę. A bez wi­dzów nie ma za­wo­dów, nie ma wiel­kich wy­gra­nych, nie ma spor­tu, nie ma opo­wia­da­nia. Wszyst­ko ci się sypie. A wy­star­czy­ło nie brnąć w tę ano­ni­mo­wość, za­miast tego śmia­ło wy­sko­czyć prze­ciw niej – niech wi­dzo­wie mają pełne wej­rze­nie w wizje, które widzą uczest­ni­cy, niech mają pod­gląd na ich ka­bi­ny i widzą wi­ją­cych się i pła­czą­cych za­wod­ni­ków kom­plet­nie się ła­mią­cych, niech pro­fe­sjo­nal­ni za­wod­ni­cy będą ja­ki­miś dziw­ny­mi, po­krę­co­ny­mi ce­le­bry­ta­mi przy­cią­ga­ją­cy­mi do sie­bie masy ludzi.

W tym po­my­śle tkwi masa po­ten­cja­łu, z któ­re­go w za­sa­dzie spo­koj­nie mógł­byś wy­cią­gnąć dobrą po­wieść. Ale ty ten po­ten­cjał za­trza­sną­łeś za drzwia­mi ase­ku­ranc­twa. I to, nie­ste­ty, w moich oczach po­grą­ży­ło twój tekst. Zna­czy oczy­wi­ście nie po­grą­ży­ło zu­peł­nie – to bar­dzo dobre opo­wia­da­nie w 100% za­słu­gu­ją­ce na bi­blio­te­kę. Ale mogło być świet­ne, po­win­no być świet­ne, ale pod­ją­łeś złą de­cy­zję. I bar­dzo tego ża­łu­ję. 

Może nie wy­glą­dam, ale je­stem tu ad­mi­ni­stra­to­rem. Jeśli masz jakąś spra­wę - pisz śmia­ło.

Witam, witam :) Zo­stał jesz­cze jeden ko­men­tarz od Loży, ale ufam, że kie­dyś się po­ja­wi.

 

@mr.maras

 

Mia­łeś fajny i wciąż mało wy­eks­plo­ato­wa­ny po­mysł

 

Na tym „małym wy­eks­plo­ato­wa­niu” po­sta­ram się sku­pić w dru­gim opo­wia­da­niu, tzn. wy­eks­plo­ato­wać po­mysł bar­dziej.

 

Język ra­czej pro­sty (widać w tej opo­wie­ści i stylu, że pisze to wszyst­ko młody czło­wiek, ale nie jest to za­rzut) bez esów-flo­re­sów

 

Aku­rat na tym polu bę­dzie mi się cięż­ko roz­wi­nąć, ale może to do­brze..?

 

Bo wszyst­ko to (nie będę chyba ory­gi­nal­ny) ze­psu­łeś za­koń­cze­niem. Czy pi­sa­łeś je od­dziel­nie?

 

To może pod­su­mu­ję.

Opo­wia­da­nie do za­koń­cze­nia pierw­sze­go meczu Paula pi­sa­łem przez li­sto­pad i gru­dzień '19 oraz sty­czeń '20. Potem była Kafka, potem za­czę­ła się pan­de­mia… no i jakoś stra­ci­łem wątek, nie mia­łem po­my­słu, co na­pi­sać dalej. Wró­ci­łem do tek­stu w sierp­niu, od­ku­rzy­łem i wy­my­śli­łem, co pisać dalej, ale praw­do­po­dob­nie we wrze­śniu – pod­świa­do­mie, na­praw­dę! – „po­ga­nia­łem się” za bar­dzo, chcąc za­mknąć spra­wę jak naj­szyb­ciej.

 

Nie zro­bi­łem tego ce­lo­wo, wy­szło jak wy­szło :(

 

Nie będę się już bro­nił przed – nie oszu­kuj­my się – tymi sa­my­mi za­rzu­ta­mi, które przed­sta­wi­li już inni. Nie mam siły. Ro­zu­miem, że skiep­ści­łem spra­wę. Ale – skoro po­mysł był dobry – po­sta­ram się na­pi­sać drugą hi­sto­rię w tym świe­cie, oby lep­szą.

 

@Ar­nu­bis

 

Po­cząt­ko­wo to samo – za­koń­cze­nie do bani, i tak dalej… więc nie będę się po­wta­rzał. Od­nio­sę się do tego:

 

Nie­ste­ty, ale to co mnie naj­bar­dziej prze­ko­na­ło, żeby tak za­gło­so­wać, to świat przed­sta­wio­ny two­je­go tek­stu.

 

bo nie pa­mię­tam, żeby ktoś wcze­śniej wspo­mi­nał o tym, co pi­szesz tutaj.

 

Wy­glą­da mi na to, że w trak­cie pi­sa­nia uświa­do­mi­łeś sobie, że żeby te po­je­dyn­ki miały sens spor­to­wy, musi być utrzy­ma­na ano­ni­mo­wość za­wod­ni­ków

 

Chyba rze­czy­wi­ście tak było… ale po­wo­dy, o któ­rych pi­szesz, nie są je­dy­ny­mi. Stwier­dzi­łem, że gdyby za­wod­ni­cy nie byli ano­ni­mo­wi, to całe roz­gryw­ki Men­tal Wars sta­ły­by się po­waż­nym za­gro­że­niem dla ich bez­pie­czeń­stwa.

 

Im wię­cej osób zmal­tre­to­wa­łeś psy­chicz­nie, i im do­tkli­wiej to zro­bi­łeś, tym więk­szą nie­na­wi­ścią do cie­bie będą te osoby pałać. To nie jest „zwy­czaj­na” gra czy sport, w któ­rej się „tylko” prze­gry­wa. A jeśli nie je­steś ano­ni­mo­wy, szyb­ko może zna­leźć się ktoś, kto:

– prze­bi­je ci opony w sa­mo­cho­dzie,

– na­ba­zgrze czer­wo­ną farbą na ścia­nie two­je­go domu „PO­TWÓR”,

– albo nawet kupi nóż/pi­sto­let i pój­dzie się z tobą spo­tkać.

Po­nad­to, tak jak pi­sa­łem, uwa­żam, że MW bar­dzo po­la­ry­zu­je spo­łe­czeń­stwo: jest ogrom­na rze­sza ludzi, która uwiel­bia to oglą­dać, ale jest też nie­ma­ła, która się tym brzy­dzi. I wy­obraź­my sobie, że wy­gra­łeś tur­niej, a do­wie­dział się o tym twój szef, który po­gar­dza MW. Nie za­zdrosz­czę.

 

Ale

 

Po pro­stu te twoje za­wo­dy, po­le­ga­ją­ce na nie­zwy­kle emo­cjo­nal­nym nisz­cze­niu psy­chicz­nym prze­ciw­ni­ka, pa­ra­dok­sal­nie by­ły­by prze­raź­li­wie nudne dla wi­dzów.

 

w za­sa­dzie tutaj też masz rację…

 

Muszę po­waż­nie to wszyst­ko prze­my­śleć i spró­bo­wać jakoś po­go­dzić te fakty, nim na­pi­szę opko nr 2.

 

Dzię­ki wam za ko­men­ta­rze, po­zdra­wiam!

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Chyba rze­czy­wi­ście tak było… ale po­wo­dy, o któ­rych pi­szesz, nie są je­dy­ny­mi. Stwier­dzi­łem, że gdyby za­wod­ni­cy nie byli ano­ni­mo­wi, to całe roz­gryw­ki Men­tal Wars sta­ły­by się po­waż­nym za­gro­że­niem dla ich bez­pie­czeń­stwa.

 

Im wię­cej osób zmal­tre­to­wa­łeś psy­chicz­nie, i im do­tkli­wiej to zro­bi­łeś, tym więk­szą nie­na­wi­ścią do cie­bie będą te osoby pałać. To nie jest „zwy­czaj­na” gra czy sport, w któ­rej się „tylko” prze­gry­wa. A jeśli nie je­steś ano­ni­mo­wy, szyb­ko może zna­leźć się ktoś, kto:

– prze­bi­je ci opony w sa­mo­cho­dzie,

– na­ba­zgrze czer­wo­ną farbą na ścia­nie two­je­go domu „PO­TWÓR”,

– albo nawet kupi nóż/pi­sto­let i pój­dzie się z tobą spo­tkać.

Po­nad­to, tak jak pi­sa­łem, uwa­żam, że MW bar­dzo po­la­ry­zu­je spo­łe­czeń­stwo: jest ogrom­na rze­sza ludzi, która uwiel­bia to oglą­dać, ale jest też nie­ma­ła, która się tym brzy­dzi. I wy­obraź­my sobie, że wy­gra­łeś tur­niej, a do­wie­dział się o tym twój szef, który po­gar­dza MW. Nie za­zdrosz­czę.

 

Masz stu­pro­cen­to­wą rację. I to wła­śnie two­rzy­ło­by cho­ler­nie cie­ka­wy set­ting do opo­wie­dze­nia do­brej hi­sto­rii. Śro­do­wi­sko po­krzy­wio­nych psy­chicz­nie za­wo­dow­ców-ce­le­bry­tów, któ­rych spo­łe­czeń­stwo z jed­nej stro­ny nie­na­wi­dzi i po­gar­dza, a z dru­giej uwiel­bia i jest uza­leż­nio­ne od ich pa­to­lo­gii. Jed­no­cze­śnie oni mo­gli­by pró­bo­wać ra­dzić sobie z tym w różne spo­so­by – nie­któ­rzy po­pa­da­jąc w uza­leż­nie­nia, cią­głe im­pre­zy i te ce­le­bryc­kie życie, żeby dać upust emo­cjom, inni nie wiem, od­ci­na­jąc się od świa­ta i ro­biąc ja­kieś me­dy­ta­cje zen XD Nie chcę ci mówić o czym masz pisać, bo to twoja twór­czość i ty naj­le­piej wiesz o czym chcesz opo­wia­dać. Ale po­myśl o tym, jeśli chcesz, bo serio czuję w tym masę po­ten­cja­łu który może roz­wi­nąć skrzy­dła.

Może nie wy­glą­dam, ale je­stem tu ad­mi­ni­stra­to­rem. Jeśli masz jakąś spra­wę - pisz śmia­ło.

Hmm. Po­wie­dze­nie o tym tek­ście, że ma po­ten­cjał, by­ło­by nie­traf­ne. Bo że coś “ma po­ten­cjał” mówi się ra­czej o tek­ście, w któ­rym ten po­ten­cjał nie zo­stał w pełni wy­ko­rzy­sta­ny. A tutaj widzę, że do­sko­na­le wy­ko­rzy­sta­łeś po­ten­cjał po­my­słu na opo­wia­da­nie. Jest to zgrab­ny tekst, w któ­rym wszyst­ko jest na swoim miej­scu, a ilość zna­ków jest ade­kwat­na. Praw­da, że moż­na­by w tym świe­cie przed­sta­wio­nym uło­żyć dłuż­szą hi­sto­rię, albo cykl opo­wia­dań (co jest ra­czej wiel­ką za­le­tą). Ale hi­sto­ria Paula wy­da­ła mi się skoń­czo­na i wy­star­cza­ją­ca.

Styl nie jest może po­etyc­ko pięk­ny, ale pa­su­je tu jak ulał. Bo ten styl oraz fa­bu­ła skła­da­ły się na roz­ryw­ko­wość i “wcią­gal­ność” tek­stu, a jakby było na­pi­sa­ne fi­ku­śnym acz nud­nym ję­zy­kiem, nie by­ło­by już tak roz­ryw­ko­wo.

Świet­ny mia­łeś po­mysł na grę, która jest głów­nym przed­mio­tem fa­bu­ły. Ory­gi­nal­ne to i atrak­cyj­ne dla czy­tel­ni­ka, po­zna­wa­nie zasad i tego, na co gra­cze mogą sobie po­zwo­lić, a także jak to na nich za­dzia­ła. Bo­ha­te­ro­wie też w miarę spoko, cho­ciaż w nie­któ­rych miej­scach zbyt mało ory­gi­nal­ne pro­ble­my się wkra­dły (chora matka, nie mogę zna­leźć dziew­czy­ny, stra­ci­łam wła­dzę w no­gach w wy­pad­ku), ale cóż, w życiu prze­cież i takie się zda­rza­ją. 

Ogól­nie świet­nie mi się to czy­ta­ło, mimo że nie jest to mój ga­tu­nek i nie jest to to, co naj­bar­dziej lubię w li­te­ra­tu­rze. 

Fajne, po­do­ba­ło mi się :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Witam, dzień dobry, cześć i czo­łem :)

Bar­dzo faj­nie. Dru­gie “Igrzy­ska” są w dro­dze, ale ter­mi­nów nie po­da­ję. Przez naj­bliż­sze 3 ty­go­dnie nie mam w za­sa­dzie nic do ro­bo­ty, więc spró­bu­ję z nimi pójść na­przód, ni­cze­go jed­nak nie obie­cu­ję :)

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Zgod­nie z za­po­wie­dzią czy­tam.

Po­do­ba­ło mi się – po­mysł mocny, nie­po­ko­ją­cy i re­ali­stycz­ny w tym sen­sie, że ktoś by taki show zro­bił, gdyby mógł. Moim zda­niem zmia­na punk­tów wi­dze­nia jest do pew­ne­go stop­nia cenna, bo przy­po­mi­na, że Paul wy­gry­wa po­przez krzyw­dze­nie (zde­spe­ro­wa­nych) ludzi.

 

Prze­czy­taw­szy nie­któ­re ko­men­ta­rze za­sta­no­wię się kilka razy zanim co­kol­wiek dłuż­sze­go tu wrzu­cę.

Je­stem nikim, będę nikim.

Prze­czy­taw­szy nie­któ­re ko­men­ta­rze za­sta­no­wię się kilka razy zanim co­kol­wiek dłuż­sze­go tu wrzu­cę.

 

Jeśli masz na myśli za­dy­mę roz­krę­co­ną przez rry­ba­ka, to spie­szę po­in­for­mo­wać, że on już zba­no­wa­ny.

 

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie!

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Po­do­ba­ło mi się. Po­mysł świet­ny, tło na­szki­co­wa­ne zgrab­nie, po­je­dyn­ki emo­cjo­nu­ją­ce. Po­sta­ci mnie prze­ko­nu­ją. Opo­wia­da­nie od razu mnie za­in­te­re­so­wa­ło i szyb­ko wcią­gnę­ło. To wszyst­ko spra­wia, że drob­ne wąt­pli­wo­ści roz­strzy­gam na ko­rzyść Au­to­ra.

Zga­dzam się z tymi, któ­rzy kry­ty­ku­ją za­koń­cze­nie. Od­sta­je ja­ko­ścią, od­bie­ram je jako po­śpiesz­ne i szkol­ne – za­koń­cze­nie od­suń­my na bok.

W po­rząd­ku, od­su­ną­łem. Nie­któ­rzy pi­sa­li Ci, Nie­bie­ski Ko­smi­to, co mógł­byś ina­czej. Jasne, dużo sen­sow­nych uwag. Do przy­my­śle­nia. Ja jed­nak, za­miast spo­glą­dać na trud­ne do ob­li­cze­nia po­ten­cja­ły, pa­trzę na to, co rze­czy­wi­ście uczy­ni­łeś, i widzę, że to jest bar­dzo dobre. Bun­krów nie ma, ale…

Total re­co­gni­tion is cliché; total sur­pri­se is alie­na­ting.

Cześć!

Świet­ne opo­wia­da­nie, po­mysł na grę bar­dzo cie­ka­wy. Tekst czyta się przy­jem­nie. Do­sko­na­le po­ra­dzi­łeś sobie z re­la­cjo­no­wa­niem meczu, co pew­nie nie było łatwe, bo prze­pla­ta­ją się myśli bo­ha­te­ra i wy­po­wie­dzi ko­men­ta­to­ra. To bę­dzie tekst, który na długo za­pad­nie mi w pa­mięć.

Hm, nie za­uwa­ży­łem chyba ko­men­ta­rza je­ro­ha… za co prze­pra­szam. Wszyst­ko, co było do po­wie­dze­nia na temat tego opka, zo­sta­ło już po­wie­dzia­ne. Dzię­ku­ję Wam oboj­gu za ko­men­ta­rze i miłe słowa! Ni­niej­szy komć jest 100-nym pod opo­wia­da­niem, co spra­wia, że czuję nie­ma­łą dumę, bo żaden z moich po­przed­nich tek­stów nie miał aż ta­kie­go wzię­cia :)))

To jesz­cze coś po­wiem o dru­gich Igrzy­skach, jak już tu je­stem.

Wer­sję “alfa” skoń­czy­łem w kwiet­niu, zo­sta­ła prze­czy­ta­na przez 3 osoby, które wy­ra­zi­ły różne opi­nie i pod­da­ły mi wiele faj­nych po­my­słów na po­praw­ki. Praw­da jest jed­nak taka, że ostat­nio nie mam ani chęci, ani czasu, żeby nad tym usiąść.

Ale widok ta­kich ko­men­ta­rzy wzbu­dza we mnie nowe po­kła­dy ener­gii :) Nie­dłu­go skoń­czy się sesja i może wresz­cie usią­dę do tych po­pra­wek.

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Cześć!

 

Przy­by­łem, zwa­bio­ny now­szym tek­stem. Bar­dzo dobry po­mysł i nie­złe wy­ko­na­nie, mrocz­ny i ludz­ki po­mysł na “sport” ery in­for­ma­cji. Punkt za nie­złą fu­tu­ro­lo­gię imho. Bo­ha­ter trud­ny i nie­sym­pa­tycz­ny, ale do­sko­na­le pa­su­je do drogi, na którą wkra­cza. Okrut­ne, ale spój­ne i lo­gicz­ne. Błą­dzi w la­bi­ryn­cie, na prze­mian to ucie­ka to wal­czy roz­pacz­li­wie, by coś sobie udo­wod­nić i ukoić ból (ist­nie­nia, za­wie­dzio­nych am­bi­cji, nie wiem, ale jakiś imho). I w końcu ucie­ka w sa­mo­bój.

Czy­ta­łem ze szcze­rym za­in­te­re­so­wa­niem, za­sta­na­wia­jąc się, jak to za­koń­czysz. Finał przy­cho­dzi nagle, ale do­sko­na­le pa­su­je to do reguł gry i re­aliów walk to­czo­nych przez za­wod­ni­ków, two­rzy to spój­na ca­łość z resz­tą tek­stu. Je­dy­nie wia­do­mo­ści w koń­ców­ce wy­da­ją się być nieco zbyt długi i ba­nal­ne. Prze­ciw­nik Paula nie­mal na­tych­miast się de­ma­sku­je, jakby grał na wła­sną szko­dę, byle tylko dobić bo­ha­te­ra. Tro­chę to sztucz­ne, bo mam wra­że­nie, że tam ta­kich jak Paul jest wię­cej i nikt nie idzie tam z po­bu­dek mo­ral­nych.

Pod­su­mo­wu­jąc, kli­ma­tycz­ne i do­brze na­pi­sa­ne opo­wia­da­nie.

 

Po­zdra­wiam!

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

Cześć wam!

 

Czy dru­gie Igrzy­ska są lep­sze od pierw­szych – nie wia­do­mo, bo każdy mówi co in­ne­go, ale warto było na­pi­sać dru­gie cho­ciaż­by po to, żeby wię­cej osób do­wie­dzia­ło się o ist­nie­niu pierw­szych :)

 

@Krar

Bar­dzo dobry po­mysł i nie­złe wy­ko­na­nie, mrocz­ny i ludz­ki po­mysł na “sport” ery in­for­ma­cji. Punkt za nie­złą fu­tu­ro­lo­gię imho.

Po­dzię­ko­wał za kom­ple­men­ta­cję.

 

Je­dy­nie wia­do­mo­ści w koń­ców­ce wy­da­ją się być nieco zbyt długi i ba­nal­ne. Prze­ciw­nik Paula nie­mal na­tych­miast się de­ma­sku­je, jakby grał na wła­sną szko­dę, byle tylko dobić bo­ha­te­ra.

Za kry­ty­kę też po­dzię­ko­wał. Wszel­kie opi­nie mile wi­dzia­ne.

 

@mort

Wy­glą­da na to, że będę śle­dził ko­lej­ne pi­sa­ne przez Cie­bie tek­sty ze świa­ta Men­tal Wars.

 

Kilka róż­nych osób po­wie­dzia­ło mi już, że kon­cept le­piej by się spraw­dził w po­wie­ści, ale nie wiem, czy mam siły na coś ta­kie­go…

 

Dzię­ki za ko­men­ta­rze, po­zdró­wecz­ka.

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Hej Ko­smi­to!

 

Zga­dzam się, że tekst jest bar­dzo dobry. Przede wszyst­kim, za­grał tu po­mysł i wy­ko­na­nie. Widać, ze tekst jest bar­dzo prze­my­śla­ny i zga­dzam się, że ten świat ma duży po­ten­cjał ;) Czy­ta­ło mi się szyb­ko i spraw­nie, nie po­czu­łam tych 35k zna­ków ;) 

Psy­cho­lo­gicz­nie też ku­pu­ję bo­ha­te­ra, przede wszyst­kim – bo jest cie­ka­wy i sen­sow­nie skon­stru­owa­ny ;) Da się w niego uwie­rzyć, prze­szłość ład­nie za­gra­ła.

Styl bez szału, ale zły nie był, bar­dzo rzad­ko się po­ty­ka­łam a i to na chwi­lę.

Ogó­łem, też no­mi­no­wa­ła­bym do piór­ka, więc tu zdzi­wie­nia nie ma ;)

 

 

Kilka uwag:

 

oświad­czy­ła trzy mie­sią­ce wcze­śniej De­ni­se, matka Paula.

– Mamo, nie masz po­ję­cia, o ja­kich staw­kach jest mowa.

Tłu­ma­czysz, że to jego matka, po czym zaraz obok, w dia­lo­gu to po­ka­zu­jesz. Zdu­blo­wa­ne in­for­ma­cje, w do­dat­ku obok sie­bie.

 

Po­ma­cha­ła chło­pa­ko­wi przed nosem po­wy­krzy­wia­ną dło­nią.

Nie wiem, czy “wy­krzy­wio­ną” nie bę­dzie tu lep­sze, ale to mała uwaga.

 

Czter­dzie­ści dla B za orien­ta­cję sek­su­al­ną i dzie­więć­dzie­siąt pięć za imię part­ne­ra.

Czemu prze­ciw­nicz­ka, wie­dząc że w ciągu dobry bę­dzie mieć po­waż­ne star­cie, uma­wia się ze swoim fa­ce­tem i na­ra­ża na wy­cią­gnię­cie tych da­nych? Uwaga spi­sy­wa­na na bie­żą­co, ale jako pro­fe­sjo­na­li­st­ce jej nie przy­stoi ;P

 

je­dzie na mnie znowu tak jak wtedy nie!

Nie do końca po­de­szła mi taka forma spi­sy­wa­nia myśli. Tak cha­otycz­ne, ale wy­glą­da­ją co naj­mniej dziw­nie. Wsta­wić prze­cin­ki i po kło­po­cie ;)

 

Dzię­ku­ję za lek­tu­rę!

Dzień dobry wie­czór.

 

Ogó­łem, też no­mi­no­wa­ła­bym do piór­ka, więc tu zdzi­wie­nia nie ma ;)

Opko zde­cy­do­wa­nie spodo­ba­ło się “pu­blicz­no­ści” bar­dziej niż “kry­ty­kom”, więc tu też zdzi­wie­nia nie ma ;)

 

Czemu prze­ciw­nicz­ka, wie­dząc że w ciągu dobry bę­dzie mieć po­waż­ne star­cie, uma­wia się ze swoim fa­ce­tem i na­ra­ża na wy­cią­gnię­cie tych da­nych? Uwaga spi­sy­wa­na na bie­żą­co, ale jako pro­fe­sjo­na­li­st­ce jej nie przy­stoi ;P

No cóż, to do­pie­ro druga runda mi­strzostw, nie-pro­fe­sjo­na­li­ści mogli się jesz­cze zda­rzać… Ale prze­ciw­nik z pią­tej rundy już to wie.

 

Uwagi w wol­nej chwi­li uwzględ­nię, dzię­ki za ko­men­tarz i opi­nię!

 

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Ko­smi­to!

 

Bar­dzo dobre opo­wia­da­nie. Nie dość, że sty­li­stycz­nie jest faj­nie, to ca­łość pod­kre­śla świet­ny po­mysł i nie­złe jego wy­ko­rzy­sta­nie. Po­do­ba­ła mi się otocz­ka, zro­bio­na z fu­tu­ry­stycz­nej gry. Tro­chę mi przy­wio­dło na myśl to prze­klę­te anime Sword Art On­li­ne, ale bar­dziej z tej po­zy­tyw­nej stro­ny. :P

Do­brze skon­stru­owa­łeś psy­chi­kę bo­ha­te­ra, a to ważne, bo w końcu na tym opie­ra się cały tekst. Przej­ścia po­mię­dzy wspo­mnie­nia­mi, roz­gryw­ką i bo­ha­te­ra­mi były płyn­ne i do­brze wpa­so­wa­ły się w opo­wia­da­nie, więc nie wy­trą­ca­ły z rytmu. Wręcz prze­ciw­nie, dy­na­micz­nie bu­do­wa­ły świat i pro­fi­le psy­cho­lo­gicz­ne bo­ha­te­rów, dzię­ki czemu od­biór Igrzysk był bar­dziej przy­stęp­ny.

Też widzę w tym piór­ko­we opko, dzię­ku­ję za lek­tu­rę. Warto było zaj­rzeć. :3

 

Po­zdra­wiam!

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

Bar­ba­rzyń­co!

 

Dziem­ku­ję. Co to jest Sword Art On­li­ne – nie mam zie­lo­ne­go po­ję­cia, anime nie oglą­dam w za­sa­dzie wcale, ale skoro z po­zy­tyw­nej stro­ny, to do­brze.

Gdy­bym wie­dział, że tak zaraz bę­dzie na­stęp­ny ko­men­tarz, to od­po­wie­dział­bym Wam oboj­gu w po­je­dyn­czym ko­men­ta­rzu…

 

Warto było zaj­rzeć. :3

Warto było na­pi­sać :3

 

Po­zdró­wecz­ka.

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Hej, ZiZi NiKo

 

A teraz tra­fił Ci się “spor­to­wy” czy­tel­nik i wła­śnie na sam sport będę tu na­rze­kał ]:->

In­nych ko­men­ta­rzy nie czy­ta­łem, więc mogę się po­wta­rzać.

przy­naj­mniej pół mi­lio­na punk­tów

Ta licz­ba nic nie zna­czy bez kon­tek­stu – jest duża, a nawet zbyt duża, przez co mam wra­że­nie, że w skali ran­kin­gu ra­czej mała.

Czym są de­ku­rie? To jakiś po­ziom, dru­ży­na, obóz, liga?

I teraz naj­więk­szy za­rzut tego opo­wia­da­nia – ten sport z uży­ciem ta­kiej tech­no­lo­gii spra­wia, że za­wod­nik jest… jed­no­ra­zo­wy. No może ma szan­sę na ro­ze­gra­nie kilku meczy, ale po kilku roz­gryw­kach po­win­na już ist­nieć tak duża baza da­nych, że bez trudu da­ło­by się ta­kie­go za­wod­ni­ka szyb­ko zi­den­ty­fi­ko­wać i wska­zać jego słabe stro­ny. Za­wod­ni­cy mają moż­li­wość po­łą­cze­nia się z in­ter­ne­tem, co daje na tym polu nie­ogra­ni­czo­ne moż­li­wo­ści.

W tej per­spek­ty­wie warto zo­ba­czyć jaka jest tak­ty­ka za­wod­ni­ków – mecz z dziew­czy­ną jest bar­dzo ofen­syw­ny – oboje rzu­ca­ją sondy, żadne z nich się nie broni. W dru­gim meczu po­ja­wia się tar­cza, która w mojej opi­nii by­ła­by znacz­nie bar­dziej istot­na – bo co z tego, że strze­lę 10 goli, jeśli prze­ciw­nik strze­li 11? Ten ba­lans rów­nież mi nie gra, bo Paul nawet nie roz­wa­ża wa­rian­tów de­fen­syw­nych.

Bo­ha­ter wspo­mi­na, że przed tur­nie­jem ro­ze­grał co naj­mniej 6 meczy, w tym 3 prze­grał – jak prze­grał? Co spra­wi­ło, że prze­grał, bo wy­da­je się nie­zra­żo­ny tym, co mu pod­czas roz­gryw­ki wy­gar­nię­to? Jeśli prze­grał w cza­sie pod­sta­wo­wym, to ktoś mu mu­siał po­wie­dzieć/po­ka­zać coś na­praw­dę nie­przy­jem­ne­go. Mógł prze­grać w de­ath­match’ach, ale te też od­ci­snę­ły­by jakiś ślad na psy­chi­ce, bo to prze­cież za­wod­nik musi prze­rwać roz­gryw­kę.

No i co tak na­praw­dę widzą ki­bi­ce/te­le­wi­dzo­wie? Widzą te wspo­mnie­nia? Tu znów wy­da­je mi się, że po obej­rze­niu iluś meczy na naj­wyż­szym po­zio­mie, ki­bi­ce by­li­by w sta­nie roz­po­znać kon­kret­ne­go za­wod­ni­ka po jed­nym wspo­mnie­niu. A stąd krót­ka droga do baz da­nych z za­wod­ni­ka­mi. Jeśli w danym spo­rcie są pie­nią­dze, to po­ja­wią się i tech­no­lo­gie.

Zatem, tro­chę pod­su­mo­wu­jąc kwe­stię spor­to­wą, uwa­żam, że ten sport jest ide­al­nie skro­jo­ny pod li­te­ra­tu­rę, ale w rze­czy­wi­sto­ści mógł­by wy­glą­dać nieco ina­czej.

Na­to­miast od stro­ny li­te­rac­kiej uwa­żam, że to świet­ny tekst! Wcią­ga­ją­cy i mocno an­ga­żu­ją­cy emo­cjo­nal­nie. Sie­dząc w gło­wie Paula wi­do­wi­sko było przed­nie.

Świet­nie ro­ze­gra­łeś wstaw­ki z prze­szło­ści – bar­dzo faj­nie po­skła­da­ły wszyst­ko do kupy, jed­no­cze­śnie re­gu­lo­wa­ły tempo akcji – spo­wal­nia­ły, ale nie nu­dzi­ły.

Miał­byś moje pół­ta­ka, bo mimo bloku tek­stu z na­rze­ka­niem po­wy­żej, ba­wi­łem się przed­nio ;)

 

Po­zdrów­ka!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Cześć, kwia­tusz­ku! (no homo…)

 

Czym są de­ku­rie? To jakiś po­ziom, dru­ży­na, obóz, liga?

Tag. W dru­gich Igrzy­skach za­stą­pio­ne sło­wem “dy­wi­zja” i ogra­ni­czo­ne do skali typu zło­ty-dia­men­to­wy-pla­ty­no­wy, po­dob­nie jak to jest w grach typu LoL. (broń Boże nie gram w LoLa)

 

I teraz naj­więk­szy za­rzut tego opo­wia­da­nia – ten sport z uży­ciem ta­kiej tech­no­lo­gii spra­wia, że za­wod­nik jest… jed­no­ra­zo­wy.

Także i ten za­rzut spró­bo­wa­łem po­pra­wić w ko­lej­nym opku… Nie pa­mię­tam już do­kład­nie, jak to tam zro­bi­łem, ale ge­ne­ral­nie wy­glą­da na to, że za­wod­ni­cy są może nie “jed­no­ra­zo­wi”, ale w każ­dym razie “jed­no­tur­nie­jo­wi”. Je­stem skłon­ny to za­ak­cep­to­wać.

 

bo co z tego, że strze­lę 10 goli, jeśli prze­ciw­nik strze­li 11?

Hm, to tro­chę dziw­ne po­rów­na­nie. Men­tal Wars ma ra­czej nie­wie­le wspól­ne­go ze spor­ta­mi typu piłka nożna, bar­dziej ze spor­ta­mi walki typu boks, za­pa­sy…

 

No i co tak na­praw­dę widzą ki­bi­ce/te­le­wi­dzo­wie?

Na­stęp­na rzecz do­pra­co­wa­na w dru­gich Igrzy­skach, tak, żeby te roz­gryw­ki fak­tycz­nie sta­no­wi­ły jakąś roz­ryw­kę dla pu­blicz­no­ści.

 

Dzię­ki za kom­cia, po­zdró­wecz­ka zwrot­na!

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Hm, to tro­chę dziw­ne po­rów­na­nie. Men­tal Wars ma ra­czej nie­wie­le wspól­ne­go ze spor­ta­mi typu piłka nożna, bar­dziej ze spor­ta­mi walki typu boks, za­pa­sy…

Wciąż ta sama ana­lo­gia – co z tego, że wy­pro­wa­dzę 10 cio­sów, jeśli prze­ciw­nik zada ich 11, a nawet niech­by zadał 2 ciosy, ale jeśli jeden bę­dzie no­kau­tu­ją­cy to już w ogóle po za­ba­wie ;)

 

Widzę, że po­sta­no­wi­łeś za­chę­cić mnie do prze­czy­ta­nia dru­gich igrzysk :P Tak, mam je w ko­lej­ce! Tak, prze­czy­tam! :P

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

:D

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Nowa Fantastyka