
Skóra na przedramieniu sprzedawczyni była gładka, oliwkowa, z kilkoma idealnie rozłożonymi pieprzykami. Tworzyła znakomite tło dla jasnoniebieskiego hologramu zegarka rzutowanego z nadgarstka. Miejscami światło zdawało się przenikać skórę na wskroś, aż do mięśni… Obraz zamrugał krótko z upływem minuty.
Widząc to, sprzedawczyni wyrwała się z zamyślenia i z profesjonalnym uśmiechem uniosła oczy na klientkę. Ta przyglądała się nadal hologramowi z niepewnością malującą się na wychudłej twarzy.
– Sama nie wiem… – wyjęknęła. – Czy naprawdę myśli pani, że to dobry pomysł? W naszej sytuacji? – Rozpostarła bezradnie dłonie wskazując na obskurne, betonowe ściany z prefabrykatu. Nie miała wielu mebli. Poza syntetykami, które dorzucano do mieszkań, tylko wybielony słońcem fotel, zwinięty w rogu hamak, półkę, a na niej zdjęcia klientki i jej żony na nieistniejącej już plaży. Sprzedawczyni doskonale wiedziała kim była druga kobieta ze zdjęć. Gdzie były zrobione. I kiedy.
Zawsze przychodziła przygotowana.
– Zwłaszcza w waszej sytuacji, pani White – odparła ze stanowczym, lecz łagodnym naciskiem. – Rozumiem, że podobny wydatek może teraz wydawać się luksusem, ale nic bardziej mylnego. Gospodarka odbija się właśnie od dna, jeśli mogę to tak ująć. – Ostatnie słowa podkreśliła ciepłym uśmiechem z nutką zakłopotania. – Wszyscy potrzebujemy pewności. Poczucia stabilizacji. Chcemy móc spojrzeć na sprzedawcę i zobaczyć poprawę, lepsze jutro. Każdy detal ma znaczenie. Między nami właśnie tak dostałam tą pracę, dbając o detale – dodała pół-szeptem.
Klientka zareagowała nerwowym śmiechem. – Przepraszam. To brzmi bardzo… mądrze, ale chyba nie jest tak źle. W sensie, jest ciężko. Czasem bardzo. Ale nie widzę powodu, by udawać, że jest lepiej. Wszyscy tu przeszliśmy wiele. Ludzie rozumieją raczej, jak jest naprawdę, dlatego wspierają się nawzajem. Pozowanie z czymś takim nie ma… – Przerwał jej łagodny, elektroniczny plusk, gdy kobieta o oliwkowej skórze stuknęła w hologram zegarka.
Hmm… oh, najmocniej przepraszam. – Głos sprzedawczyni stał się bardziej neutralny, wyraz jej twarzy bliski znużenia. – Cieszę się, że pani społeczność wspiera się nawzajem. Tym niemniej obie wiemy, uchodźców będzie przybywać. Odległych, obcych ludzi, których zaufania nie wzbudzi byle kto. W dłuższej perspektywie ta… wspólnota tragedii zacznie się rozpadać. Niestety. – Smutek zabrzmiał teatralnie w jej głosie. – Tak to już jest. Silne emocje nie mogą łączyć ludzi w nieskończoność. Prędzej czy później będą potrzebować bardziej praktycznych powodów, by ufać sobie nawzajem.
Sprzedawczyni uważnie obserwowała reakcję klientki. Jej najmniejsze drgnienie wyglądało jak szamotanie zapędzonej w róg zwierzyny. Wzrok uciekał na boki, ale odbijał się od obskurnych ścianach i nieubłaganie wracał do usadowionej naprzeciwko kobiety. Do eleganckiego stroju, oliwkowej skóry, idealnych pieprzyków, wreszcie – projektora w nadgarstku. Po chwili spojrzenie klientki opadło na jej własne, kościste, spracowane dłonie. W desperacji zwróciła się do zdjęć na półce, gdzie napotkała uśmiechniętą, ukochaną twarz.
Kobieta z oliwkową skórą wyciągała już umowę.
***
Panie pożegnały się serdecznie, po czym sprzedawczyni ruszyła do domu. Jej mieszkanie wykonane było z prefabrykatów lepszej jakości, lecz wciąż daleko mu było do domów bogaczy. Miała ochotę natychmiast położyć się spać, ale znała procedurę. Jej ciało krzyczało, gdy zaczęła rozdzielać warstwy skóry i sztucznych mięśni. Czaszka niemal eksplodowała, kiedy siatka zewnętrznych nerwów zaczepiła o nierówność czepka. Wreszcie, wychudła, blada kobieta trzymała przed sobą kombinezon udający oliwkową skórę. Ręce trzęsły się jej ze zmęczenia i tak bardzo chciała rzucić go w kąt, ale znała procedurę.
Starannie nałożyła kombinezon na wieszak szkieletowy. Zanim zamknęła szafę stała przed nią chwilę łapiąc oddech. Jej wzrok skupił się na słowach wdrukowanych w skórę po prawej stornie mostka. Motto firmy – „Nasz klient to nasz produkt. A produkt jest najważniejszy”.
Witaj.
Krótko, mocno, dosadnie.
Jak się okazuje, zewnętrzny, nienaganny wygląd idealnego domokrążcy-profesjonalisty potrafi zdziałać cuda, a – co kryje się pod nim – tak naprawdę wie tylko on sam. :) Jako klienci stajemy się produktami, dlatego traktują nas czasem gorzej niż przedmioty.
Z technicznych dostrzegłam:
odbijał się od obskurnych ścianach
i pewne drobne sprawy w zapisie dialogów
Pozdrawiam.
Pecunia non olet
Hej, Zatrakus!
Łapanka:
Miejscami światło zdawało się przenikać skórę na wskroś, aż do mięśni… Obraz zamrugał krótko z upływem minuty.
Ten wielokropek niepotrzebny.
Nie miała wielu mebli. Poza syntetykami, które dorzucano do mieszkań, tylko wybielony słońcem fotel, zwinięty w rogu hamak, półkę, a na niej zdjęcia klientki i jej żony na nieistniejącej już plaży.
np. “…a na niej wspólne zdjęcia z żoną, na nieistniejącej już plaży” Piszesz te zdania z perspektywy klientki.
Między nami (+mówiąc,) właśnie tak dostałam tą pracę(-,)(+:) dbając o detale – dodała pół-szeptem.
(+– )Hmm… oh, najmocniej przepraszam.
Brak półpauzy.
dodała pół-szeptem.
półszeptem.
Mocne i obrazowe. Co tu dużo mówić, współcześnie przy sprzedaży niektórych dóbr, sprzedawcy muszą wyzbyć się sumienia, a i przywdziać odpowiednią maskę. Kto wie, w przyszłości, tak jak pokazujesz, może i cały kombinezon.
Technicznie kilka rzeczy do wygładzenia, mogłem wszystkiego nie wyłapać, bo daleko mi do Reg, ale czytało się dobrze.
Pozdrawiam!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Zatrakusie, niewiele ponad cztery tysiące znaków to jeszcze nie opowiadanie. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na SZORT.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Cześć!
przekaz scenki interesujący, ale właściwie niewiele więcej mogę powiedzieć. Są tu ciekawe elementy świata.
Całkiem ciekawy szorciak, przywodzi na myśl instagramerów i ich fałszywe, idealizowane na pokaz życia.
Known some call is air am
Witam.
Czytało się dobrze. Kilka fajnych smaczków w tekście powodujących uśmiech :D
Przyznam, że nie zrozumiałam tego opowiadania. Na początku jest zbyt dużo niedopowiedzeń, żeby wczuć się w sytuację bohaterek.
Zatrakusie, utwierdziłeś mnie w przekonaniu, aby nie ufać tym, którzy usiłują coś mi sprzedać.
Klientka zareagowała nerwowym śmiechem. – Przepraszam. To brzmi bardzo… mądrze, ale chyba nie jest tak źle. –> Wypowiedź dialogową zaczynamy w nowym wierszu:
Klientka zareagowała nerwowym śmiechem.
– Przepraszam. To brzmi bardzo… mądrze, ale chyba nie jest tak źle.
Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Przyzwoicie napisana mocna scenka. Dla mnie problem tkwi w tym, że tylko scenka. Na jej potrzeby wykreowałeś świat, który wydaje mi się ciekawszy, niż sama scenka. Pozostaję z uczuciem dużego niedosytu.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Cześć
Zgrabne. Doczepiłbym się tylko do zapisu dialogów, bo jest bałagan i przydałoby się tam kilka strategicznie rozmieszczonych enterów.
Narracja ciekawa. Dobrze rozegrane uczucia. Interesujące postaci. Jak rozciągniesz w dłuższą fabułę, to chętnie przeczytam, co się działo dalej. Jest potencjał na dobre opko.
pozdro
M.
Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!
Krótki, ciekawy, z odpowiednią bombą na koniec. Trafił w punkt.
Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?
Ogromnie dziękuję wszystkim za komentarze i konstruktywną krytykę stylu Poprawki wprowadzę w najbliższych dniach (ucząc się z błędów na przyszłość).
Hmmm. Mam jak Irka – to scenka, a z niej niewiele wynika. No, sprzedawczyni wcisnęła klientce towar, którego w ogóle nie potrzebowała i na który nie było jej stać.
Jak się mają do tego imigranci? Puenta do mnie nie dotarła.
Babska logika rządzi!