Moje konkursowe hasło to: Grzybobranie.
Moje pierwsze bizarro, zobaczymy jaka potrawa z tego wyszła ;)
Zapraszam na (bad)tripa bez trzymanki, interpretacja całości dowolna.
Dziękuję za betę: AmonRa, Crucis, MordercaBezSerca, Outta Sewer
Moje konkursowe hasło to: Grzybobranie.
Moje pierwsze bizarro, zobaczymy jaka potrawa z tego wyszła ;)
Zapraszam na (bad)tripa bez trzymanki, interpretacja całości dowolna.
Dziękuję za betę: AmonRa, Crucis, MordercaBezSerca, Outta Sewer
Alicja powoli otworzyła oczy.
Widziała niewyraźnie las krzywych drzew, których neonowe konary wyginały się jak palce artretyka. Bezlistne korony pozwalały dostrzec niebo, rozświetlane co jakiś czas przez chaotyczne eksplozje, przypominające pokaz fajerwerków.
Gdzie teraz była? Co się stało? Jej wspomnienia skryły się za gęstą mgłą. Wszędzie było słychać przytłumione rozkazy, wołania, krzyki – nie wiedziała, do kogo należały. Czuła się, jak gdyby ktoś zdzielił ją tępym narzędziem w tył głowy.
– Znowu przedawkowałam to gówno? – pomyślała i spróbowała się podnieść, jednak coś jej w tym przeszkodziło. Gdy pamięć i wzrok powoli wróciły do normy, Alicja dostrzegła metalowy pręt wbity w brzuch, który przygważdżał ją do ziemi.
Kurwa, zajebiście.
Po chwili zobaczyła biegnące do niej postacie ubrane w wojskowe mundury z czerwonymi opaskami na ramieniu. Miały znajome, gnijące głowy. Przyjaciółki.
– Alicja, myślałam, że nie żyjesz już naprawdę! – wydyszała Mary i pomogła jej się podnieść, wyciągając przy tym pręt. – Ostatni raz tak odleciałaś na squacie w urodziny Jane.
Z dziury w brzuchu wysypał się kurz i garstka robaków oraz małych pajączków, które od razu zalepiły ranę gęstą pajęczyną. Kilka chwil i było po wszystkim.
– Co się stało? – Otępiała Alicja rozglądała się dookoła. Dostrzegła połamane konary drzew oraz płonący wrak samolotu wojskowego, przypominający zwłoki smoka. Sceneria jak po grubej imprezie. – Czy zaczęła się krucjata?
– Tak, zestrzelili nas, ale jesteśmy już w Krainie Dragów – odparła Jane i podała Alicji leżące na ziemi karabin oraz katanę. – Musimy się streszczać, komuniści Czerwonej Królowej na pewno już po nas biegną!
– Masz, powinno ci pomóc. – Mary podała jej proszek w saszetce, który dziewczyna bez wahania wciągnęła. Po chwili poczuła się zdecydowanie lepiej. Dobrze trzepało.
Tak, już wszystko pamiętała. Święta misja w Krainie Dragów. Wybawienie.
Alicja otrząsnęła się i przyjęła obie bronie, zawieszając karabin na ramieniu, a katanę wsadzając do swojej pochwy. To najbezpieczniejsze miejsce.
Zawroty głowy odchodziły w zapomnienie. Zwykle tak było, gdy budziła się po wielu epickich tripach, zwieńczonych jedynie sraczką i wymiotami. Przywykła do tego.
– Teraz pewnie też się tak skończy – pomyślała. – Choć, kurwa, oby nie tym pierwszym.
Trójka przyjaciółek podeszła ostrożnie do żołnierzy znajdujących się przy drzewach. Większości wojowników gniła głowa, tak jak Alicji. Mieli rozszerzone źrenice, a ich tęczówki świeciły kolorowym blaskiem.
Na zielonawych twarzach niepokój mieszał się z ekscytacją.
Generał Pinkman stał na skorupie wielkiego żółwia i obserwował zebranych żołnierzy. Jego szary mózg wystawał z czaszki, przypominając Alicji rozwodnioną galaretę.
Dowódca pociągnął kilka razy nosem i zaczął mówić, gdy tylko żołnierze ustawili się w prowizorycznym szeregu. Alicja stanęła na samym przodzie, gotowa do działania.
– Dobra, panie i panowie, czas odebrać coś, co do nas należy! – Głos miał wysoki i choć mówił bardzo szybko, jego komendy zawsze docierały do ucha nawet najbardziej rozkojarzonego ćpuna. – W tych lasach rosną najrzadsze halucynki na świecie. Nasze grzybki, które ukradły te przeklęte komuchy! – Generał splunął czarną flegmą, pociągnął nosem i kontynuował. – Dzielimy się szybko na dwie grupy. Niebiescy mają za zadanie szturmować las, by oczyścić drogę i zlikwidować zagrożenie. Czerwoni – wskazał na Alicję – zabiorą ocalałe świniopająki i będą zbierać wszystkie halucynki, jakie tylko znajdą, by Biała Królowa mogła ugotować grzybową dla naszego Świętego Melanżu. Po to tu jesteśmy!
Umysł Alicji wyostrzył się, gdy tylko usłyszała magiczne słowo „Melanż”. Kojarzyły się z nim nieśmiertelność i nieskończone szczęście. Nie mogła sobie przypomnieć, ile razy marzyła o skosztowaniu tej legendarnej zupy, o której powiadały jedynie naćpane babcie i stare osiedlowe żule. Jednak mity te okazały się prawdą. Mogli wrócić do żywych, poznali tajemną recepturę. Teraz trzeba tylko odzyskać ojczyste lasy i rozpocząć Święte Grzybobranie.
– Koszyki w łapy i do roboty! Po ich wypełnieniu widzimy się tutaj z powrotem. Szukajcie białych królików, mogą znać drogę… Macie godzinę, potem się wycofamy – Generał uniósł swój karabin do góry i wrzasnął. – CZY WSZYSTKO JASNE?!
– Tak jest, panie generale! – krzyknęła Alicja wraz z tłumem, który od razu zaczął dzielić się na grupy.
– Zupa musi płynąć, moi mili – dodał ciszej dowódca. – Nie zawiedźcie nas.
Dziewczyna odszukała wzrokiem Mary oraz Jane, po czym podeszła do nich, podnosząc wiklinowy koszyk leżący przy żółwiu generała.
– Świniopająki powinny kręcić się przy wraku – zaczęła Mary i podniosła swój koszyk.
– Co zrobicie, gdy znajdziemy grzybki i urządzimy Melanż? – spytała Jane, bawiąc się bronią.
– Uciekam z tego szajsu i nie wracam – odparła uśmiechnięta Mary. – A ty?
– Będę bawić się na całego! Nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba.
Alicja poczuła, że patrzą teraz w jej stronę. Nie wiedziała jednak co odpowiedzieć. Miała mnóstwo planów i marzeń. Ciężko było coś wybrać.
– Chcę wrócić do rodziny – powiedziała wreszcie. – Pokazać im, że jestem coś warta. Udowodnić, że dojrzałam.
Mary i Jane pokiwały w ciszy głowami.
Zajebiście, atmosfera stała się gęstsza od coca-kwasu. Relacje międzyludzkie nie były jej konikiem. Westchnęła.
Wystraszone świniopająki faktycznie kręciły się przy wraku. Miały głowę i tułów świni, oraz włochate nogi pająka, różowe, jak reszta ciała. Zwierzęta były spore, osiodłane. Alicja uspokoiła najbliższe stworzenie, po czym wskoczyła na nie i usiadła wygodnie, poprawiając karabin.
– Jadę na północny-zachód – zwróciła się do przyjaciółek. – Tam powinno coś być.
– My pokierujemy się na wschód – odparły Mary z Jane, dosiadając swoje świniopająki. – Powodzenia Alicjo. Nie daj się porwać postulatom komuchów.
Dziewczyna kiwnęła głową. Następnie udała się w głąb wykrzywionego, błyszczącego lasu, z którego dochodziły przeraźliwe krzyki, strzały i wybuchy. Jej przeorane dragami nozdrza wyczuwały zapach napalmu.
Liczyła na owocne grzybobranie.
*
Z nieba sypał biały proszek.
Las gęstniał z każdą chwilą, jednak Alicja nie dostrzegała żadnych grzybów. Gdy strzały i eksplozje w końcu ucichły, poczuła, że jest tu sama jak palec. Świniopająk z pasją wąchał czerwoną trawę. Rył i szukał, czasem dziwnie mlaskał, lecz to nie przynosiło efektów. Niedobrze.
Dreszcze niepewności przeszły po plecach Alicji. Co, jeśli komuniści zabrali wszystkie grzyby? Co, jeśli nic nie znajdą? Nie zrobią grzybowej i nie urządzą Świętego Melanżu? Nie. Alicja odsunęła negatywne myśli na bok. Nie mogła stracić czujności. Ma świętą misję. Musi dać radę. Musi wrócić do żywych.
Coś mignęło przed jej oczami, stanęło kilka kroków od świniopająka i patrzyło oczami, przypominającymi czarne paciorki – biały królik.
Tak, nareszcie! W końcu jakiś trop.
Świniopająk ożywił się i ruszył pośpiesznie za królikiem, niemal zrzucając uradowaną Alicję z grzbietu. Po chwili dotarli do małej polany otoczonej kręgiem kamieni, gdzie rosło kilka neonowych grzybków. Halucynki, i to legendarne Heisenbergi!
Alicja zsiadła pospiesznie ze swego wierzchowca i z wypiekami na gnijącej twarzy zaczęła zbieranie. Grzybki były małe, z chudymi nogami oraz świecącymi kapeluszami. Wydawały z siebie dźwięki przypominające chór aniołów, tajemnicze i hipnotyzujące. Nie słyszała wcześniej niczego podobnego. Wyglądały tak pięknie…
Usłyszała za sobą jakiś hałas. Komuniści? Odwróciła się gwałtownie i ściągnęła karabin. Nikogo jednak nie było, fałszywy alarm… Nie, nie fałszywy. Dziewczyna dostrzegła w oddali jakąś dziwaczną postać, której wcześniej nie widziała. Ktoś tam faktycznie siedział.
Alicja zebrała resztę grzybków do koszyka i ruszyła powoli w stronę lasu, trzymając karabin w gotowości.
Tłusty mężczyzna, którego nogi i ręce przypominały worki z ziemniakami, siedział przy drodze i pichcił coś na małej kuchence gazowej. Był najgrubszym człowiekiem, jakiego spotkała. Nie wiedziała, jak ktoś taki mógł się w ogóle poruszać.
– Kurwismaki, kurwismaki! – zaczął krzyczeć głosem, który przypominał kumkanie żaby. – Smaczne i pożywne, najlepsze w całej Krainie Dragów!
– Czym były kurwismaki? – spytała w myślach Alicja.
– Kurwismaka dla młodej wojowniczki? – spytał mężczyzna i wyciągnął smażone grzybki nabite na patyk.
Dziewczyna zastanowiła się. Obcy mężczyzna, sam w gęstym lesie, wyłaniający się z nicości… Brzmiało jak dobry deal.
– Ile to kosztuje?
– Dla ciebie nic, kochaneczko – uśmiechnięty mężczyzna wyciągnął nienaturalnie rozciągniętą rękę w jej stronę. Alicja przyjęła ostrożnie patyczek i powąchała grzybki. Matulu! Pachniały tak dobrze.
Zjadła jednego, potem kolejnego i kolejnego, aż w końcu został jej sam patyczek. Ależ były pyszne! Nieziemskie.
– Ma pan więcej? – spytała.
Uśmiech tłuściocha zniknął gwałtownie. Wyciągnął swoje długie, przypominające gumę ręce i klasnął głośno przed twarzą Alicji. Upadła, odrzucona dziwną siłą. Kręciło jej się w głowie, zbierało na wymioty.
– Za kogo ty się uważasz, chujcu! – krzyknęła, podnosząc się i celując z karabinu, jednak nikogo już nie było. Rozejrzała się. Obok stał jedynie świniopająk, który chrumknął głośno.
– Co jest? – spytała zdziwiona i w ciszy dosiadła swojego wierzchowca. W oddali błysnęło światło. Zauważyła królika. Kolejne halucynki.
Świniopająk ruszył, jakby kopnięty i porwał dziewczynę w głąb lasu.
*
Alicja wzięła koszyk i zeszła ze świniopająka. Miała już mało czasu, musiała się streszczać. Wyrywała w pośpiechu świecące grzyby, gdy jakiś głos przerwał wszechobecną ciszę. Rozejrzała się dookoła, jednak nikogo w pobliżu nie było. Znowu to samo.
– Alicjo, tutaj! – Głos był coraz wyraźniejszy. – W koszyczku!
Dziewczyna zajrzała do koszyka i zamarła. Jeden z grzybów wspinał się po wiklinowej ścianie, usilnie próbując z niego wyjść. Miał małe nogi i ręce, dziwaczne, jednak na swój sposób pasujące do ciała.
– Co do… – powiedziała na głos Alicja.
Kolejne grzyby również się ruszały, kotłowały, próbowały uciec. Dziewczyna upuściła koszyk na ziemię.
– Alicjo, wysłuchaj nas! – rzekł kolejny głos. Odwróciła się. Był to siedzący na kamieniu borowik, który pomachał w jej stronę. Inne grzyby wyłoniły się jakby z nicości, kanie, rydze, nawet prawdziwek ubrany w smoking. Wszystkie wielkości ludzi. Obok nich stał kot z głową psa, nucący jakąś piosenkę. Otoczyły Alicję i patrzyły błagalnym wzrokiem. – Chcemy ci pomóc.
– Dziękuję, ale nie potrzebuję waszej pomocy – odparła niezręcznie Alicja. – Potrzebuję tych grzybów do Świętego Melanżu. Chcę być znów żywa, czy to takie dziwne? Proszę, zostawcie mnie!
– Jesteś niewolnicą Białej Królowej! – rzucił ostro Prawdziwek. – Burżuazja tylko czeka, by zabrać owoc waszej pracy, uciskać klasę robotniczą. Ich receptura nie istnieje.
– Nic o nas nie wiecie!
– Przecież królowa jest na odwyku – powiedział Rydz. – Nie pomoże ci… Tylko komuniści mogą.
Alicja zamarła.
– To wy jesteście komunistami?
– My chcemy ci tylko pomóc… wysłuchaj naszych postulatów.
To nie ma sensu. Alicja zignorowała grzyby. Pierdoliły jak potłuczone. Kto w ogóle pytał je o zdanie? Kim były, by decydować o jej losie?
Zabrała w ciszy swój koszyk i przygotowała do powrotu. Chwilę później poczuła, że coś jest nie tak. Świniopająk zniknął, tak samo jak grzyby. Drzewa miały inny układ, zdawały się wyższe, gęstsze.
Gdzie się teraz znajdowała?
Jedyną postacią, która z nią została, był pies z ciałem kota, ciągle śpiewający irytującą piosenkę:
Ćpanie-ćpanie-ćpanie, Grzyboćpanie,
Świę-te ćpa-nie, grzy-bo-bra-nie,
Ćpanie-ćpanie-ćpanie, Grzyboćpanie,
Każ-de ćpa-nie, ry-je ba-nie!
Dziewczyna rozejrzała się dookoła, jednak nic to nie dało. Zgubiła się. Kurwa, tylko nie to. Gdyby jej serce nie było martwe, z pewnością waliłoby teraz jak szalone.
Krążyła tak chwilę, starając się zgubić denerwującego kotopsa – bezskutecznie. Odchodziła od zmysłów. Musiała wrócić do wraku. Do Mary i Jane.
– Spójrz w moją stronę, Alicjo! – powiedział jakiś zniekształcony głos w oddali. Alicja przewróciła oczami. Nie chciała wdawać się w kolejne dyskusje. Miała już dosyć.
– Zostawcie mnie…
– SPÓJRZ NA MNIE, TY PIERDOLONA ĆPUNKO! – ryknął głos, a przerażona Alicja odwróciła się mimowolnie, jakby pociągnięta przez niewidzialną siłę. Ku wielkiemu zdziwieniu ujrzała… siebie. Właściwie dawną wersją siebie, czystą i zdrową.
Dawna Alicja stała dumnie na środku drogi, a blask księżyca padał na nią niczym światło teatralnego reflektora. Miała falowane włosy, niebieskie oczy, a ubrana była w prostą sukienkę z koronką. Wydawała się taka piękna, nierealna.
Alicja nigdy tak nie wyglądała, choć zawsze pragnęła.
– To naprawdę ja? – spytała cicho. – Czy to jakieś sztuczki Czerwonej Królowej? Niemożliwe…
– Ha ha ha, cóż za bezwartościowa pizda! – zawołała Dawna Alicja niskim głosem. – Spójrzcie tylko na nią!
Dziewczynie zrzedła mina. Co to miało znaczy? Za kogo ona się uważała?
Alicja nie wytrzymała. Nikt nie będzie jej tak obrażać.
Ściągnęła pośpiesznie karabin, wycelowała i oddała serię strzałów w stronę dawnej siebie. Kule jednak przeleciały przez nią jak przez mgłę, nie zrobiły nawet najmniejszego wrażenia.
Alicja zaklęła. Strzeliła jeszcze raz. Znowu nic.
Rzuciła karabin na ziemię i wyciągnęła katanę ze swojej pochwy. Dawna Alicja tylko ją wyśmiała. Dziewczyna spojrzała na miecz – nie miał ostrza, jedynie długi balon, który po chwili żałośnie pękł… Była bezbronna.
Dawna Alicja odwróciła się z pogardą i zniknęła.
– Ej, wracaj tu, głupia cipo! – rzuciła Alicja, jednak nie usłyszała żadnej odpowiedzi.
Kot z głową psa nie odstępował jej na krok, wciąż nucąc tę samą piosenkę, wwiercającą się w umysł.
– Zamknij się, nie słyszę własnych myśli! – Alicja zganiła kotopsa, jednak ten nie ustępował. Dziewczyna widziała coraz więcej obcych postaci, które przechadzały się po lesie. Miały obrzydliwe, płynne formy, nie przypominały ani ludzi, ani zwierząt.
Alicja czuła, że las doprowadza ją do prawdziwego wkurwu.
Ktoś postawił krzyż, na którym przybito postać klauna. Prawdziwek, którego wcześniej spotkała, trzymał pochodnię i bez skrupułów go podpalił. Dziewczyna wytrzeszczyła oczy i zasłoniła usta dłonią. Dosyć tego. Chciała wrócić do świniopająka, jednak nigdzie go nie widziała. Była tu sama, z dala od żołnierzy i wraku. Nie wiedziała co robić ani gdzie iść.
Ujrzała w końcu znajomą postać wyłaniającą się z niebieskiej mgły.
Generał Pinkman stał na skorupie swojego żółwia i machał w jej stronę. Na łysej głowie siedziała papuga, która żarłocznie wydziobywała wystający mózg dowódcy.
– Zupa musi płynąć, Alicjo! – zawołał. – Pamiętaj o tym!
Zdezorientowana dziewczyna zawahała się i odwróciła.
Ujrzała starszą kobietę trzymającą koszyk z grzybkami. Jej koszyk.
Staruszka stała przy wielkim kotle i mieszała w nim drewnianą chochlą, nucąc coś pod nosem. Miała duży nos pokryty bąblami i guzkami. Krwiste żyłki w jej oczach przypominały czerwoną pajęczynę, a bezzębna szczęka wykrzywiła się w nieprzyjemnym uśmiechu.
Niemożliwe. Biała Królowa.
Wokół niej latały duże owady wyglądem przypominające pośladki, które głośno pierdziały i srały prosto do garnka.
– Mmm… jaka pyszna grzybowa – powiedziała uradowana kobiecina i podniosła chochlę. – Skosztuj Alicjo, nie pożałujesz! Mmm… cóż za aromat!
Dziewczyna niemal zwymiotowała. Pośpiesznie ruszyła przed siebie, choć nie miała pewności, czy to dobry kierunek. Neonowe drzewa zaczęły gasnąć, pogrążając las w ciemności. Jedynie gwiazdy i księżyc rzucały niebieskawe światła, oświetlając jej drogę.
Alicja znów dostrzegła dawną siebie, która trzymała za rękę jakiegoś mężczyznę. Czy to był Łukasz? Jej były chłopak? Tak, to chyba on. Nie widziała go już tak dawno. Bardzo za nim tęskniła… Czy dalej by ją kochał, gdyby nie to wszystko? Nie miała pojęcia.
Dawna Alicja pocałowała Łukasza w usta, po czym oboje odwrócili się w jej stronę i parsknęli śmiechem.
– O co wam chodzi? – spytała naiwnie dziewczyna. – Z czego się tak śmiejecie?
Alicja spojrzała na siebie i dostrzegła, że jest całkiem naga. Zielonkawa, zgniła skóra zwisała z niej jak stare, brudne ubrania. Próbowała się zasłonić, jednak nic to nie dało.
Para nie przestawała się śmiać, ich ironiczne uśmieszki przeszywały dziewczynę niczym szpile. Wytykali ją palcami i trzymali się za brzuchy, rechocząc coraz głośniej i głośniej.
– Przestańcie!
Dawna Alicja i Łukasz śmiali się do rozpuku, płakali i wrzeszczeli, jakby patrzyli na najzabawniejszą rzecz na świecie.
– Proszę, nie śmiejcie się ze mnie – powiedziała żałośnie Alicja, wycierając łzy, które napłynęły do zaczerwienionych oczu. Pragnęła zapaść się pod ziemię, schować przed wszystkimi. – Byłam samotna i taka smutna. Nikt mi nie chciał pomóc! – wrzasnęła w akcie rozpaczy i bezsilności. – To miała być tylko jedna kreska!
Rozbawiona para padła na ziemię, trzęsąc się spazmatycznie i dusząc. Ich ciała nabrzmiewały, puchły jak napełniane wodą balony, aż w końcu pękli, wyrzucając z siebie kolorowe konfetti wnętrzności.
Przerażona Alicja krzyknęła i uciekła w popłochu, nie patrząc, w którą stronę biegnie. Świat pędził jak oszalały, wirował, zacinał jak stara płyta. Na drzewach wisiały blade trupy nagich ludzi, odzianych jedynie w zniszczone kapelusze. Mieli rozbawione, znajome twarze. Twarze jej przyjaciółek. Mary i Jane.
Zamknęła odruchowo oczy. Biegła jeszcze przez chwilę, aż potknęła się i twardo upadła… Dziwne, poczuła to. Nie pamiętała, kiedy ostatnio jej ciało reagowało na jakikolwiek ból. Niemal zapomniała, jak to jest.
Alicja próbowała wstać, jednak coś ją trzymało, nie pozwalało odejść. Zamarła. Z czarnej ziemi wyrastały obślizgłe dłonie oraz macki, które owijały każdą jej kończynę w miażdżącym uścisku. Coś ostrego rozszarpywało jej skórę, dźgało rozżarzonymi kolcami, wyrywało i smażyło zgniłe mięso. Przeszywający ból był niewyobrażalny, wypełniał każdy milimetr jej ciała. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyła.
Wrzeszczała. Tylko tyle mogła zrobić.
Kątem oka ujrzała matkę i ojca. Stali z tyłu, jakby od niechcenia. Wyglądali na zawiedzionych.
– Ja tylko chciałam zjeść tę zupę!
Wszystkie postacie, które spotkała w lesie, śmiały się wniebogłosy, wytykając ją palcami. Tłuścioch ze swoją kuchenką. Generał wraz z grzybami. Biała Królowa. Mary i Jane. Dawna Alicja oraz Łukasz. Na wielkim ciągniku jechał krzyż z klaunem, który wykrzykiwał cytaty z Manifestu Komunistycznego.
Alicja poczuła, jak dłonie zasłoniły usta, ściskały, tłumiły rozpaczliwe wrzaski. Wciągały pod ziemię. Głęboko, coraz głębiej i głębiej…
Wszystkie światła zgasły, a zgromadzeni mieszkańcy Krainy Dragów pożegnali ją dziwacznym tańcem w akompaniamencie głośnego ryczenia, klaskania i gwizdania.
*
Alicja powoli otworzyła oczy.
Leżała na boku, w obcym, zimnym miejscu. Czuła znajomy smród gówna i wilgoci. Była w szoku, nie wiedziała, gdzie teraz jest. Pamiątka tego, co wydarzyło się przed chwilą nie dawała o sobie zapomnieć.
Chciała się poruszyć, lecz nie mogła – związali ją.
Alicja słyszała przytłumione dźwięki rozmów i pośpiesznych kroków. Ujrzała w oddali zamglone światła, oświetlające ceglane ściany oraz zardzewiałe kraty.
Ktoś zbliżał się w jej stronę. Dwie postacie, chyba kobieta i mężczyzna. Widziała ich dziwaczne, czerwonawe stroje z odblaskami.
Komuniści Czerwonej Królowej?
Kobieta kucnęła przy niej gwałtownie i powiedziała coś do swojego towarzysza głosem, który przypomniał Alicji szczekanie wściekłego psa. Położyła torbę obok jej nóg, po czym wyciągnęła obco wyglądający przyrząd. Będą ją torturować? Chciała stąd uciec jak najszybciej, jednak nie mogła się poruszyć.
Dziwny mężczyzna pochylił się nad nią. Jego włosy płonęły żywym ogniem, a oczy spływały po niewyraźniej twarzy pokrytej licznymi dziurami, z których wyłaniały się małe świstaki, jak w automacie z gumowym młotkiem.
Jej ciałem wstrząsnęły drgawki. Miała ochotę krzyknąć.
– Gdzie są moje grzybki? – zdołała wyszeptać ostatkiem sił.
– Nasze grzybki – poprawił ją i wyszczerzył zgniłe zęby w przerażającym uśmiechu. – Macie szczęście, że ktoś was znalazł, towarzyszko.
Ćpanie-ćpanie-ćpanie, Grzyboćpanie,
Świę-te ćpa-nie, grzy-bo-bra-nie,
Ćpanie-ćpanie-ćpanie, Grzyboćpanie,
Każ-de ćpa-nie, ry-je ba-nie!
Tym fragmentem mnie kupiłeś. Idę poczytać sobie resztę. No ludzie, piszcie, komentujcie! Autor czeka. Come on! :)
Hej
– Uciekam z tego szajsu i nie wracam – odarła uśmiechnięta Mary. – Ty?
Proponowałbym: “– Uciekam z tego szajsu i nie wracam – odparła uśmiechnięta Mary. – A ty?”
Absurd. Jeden wielki absurd. Jednak czytało się “ciekawie”? Nie wiem jak lepiej opisać to dziwne uczucie w którym czytasz wydarzenia nie mające z pozoru logicznego sensu ale nie są jednocześnie zlepkiem (totalnie) przypadkowych zdarzeń.
Wielki plus za świat i za tytuł, aż się prosi o kontynuację.
Podobało się.
Pozdrawiam
Pisz to co chciałbyś czytać, czytaj to o czym chcesz pisać
Bardzo dziękuję za komentarze!
Maćku, poczekam, aż skończysz swoją lekturę ;)
Kubo, cieszę się, że coś z tego wyszło i przypadło Ci do gustu. Tak, tytuł wyszedł mi dosyć ciekawy, sam to przyznam hah.
Opowiadanie z początku miało być dłuższe, jednak limit znaków nie ma litości. Może kiedyś napiszę coś w takim właśnie stylu, pisanie bizarro sprawiło mi sporą przyjemność ;)
Dzięki za lekturę i komentarze,
Pozdrawiam,
D
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Hej, wracam z komentarzem po becie.
Klimat opowiadania, jak już Ci wspominałem, maluje się od jasności do ciemności i pełnego badtripa. Myślę, że należy docenić baśniową magiczno-narkotyczność świata przedstawionego – wpisuje się to w konkursową konwencję bizarro. Podoba mi się też mrugnięcie okiem w stronę Diuny. Melanż i wskazane w naszej rozmowie “the spice must flow” mnie kupiło, zwłaszcza, że dzieło Herberta ostatnio gdzieś się pojawiło na osobistej literackiej mapie.
Krótko mówiąc: ciekawa rzecz z niejednoznacznym zakończeniem. Nic tylko czytać i wsiąkać w świat Krainy Dragów. ;)
Tekst znacznie dziwniejszy od poprzednich. Ostry surreal z istotami wyrwanymi z sennych koszmarów artysty abstrakcjonisty, ale nie pozbawiony akcentów humorystycznych. Fajnie, że planujesz coś więcej w klimatach bizarro jeszcze napisać.
To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...
Crucis dzięki za komentarz, a przede wszystkim betę :D
Fanthomas także się cieszę, że wpadłeś. Dziękuję nie tylko za komentarz, ale i przybliżenie czym jest to tajemnicze bizarro. Nie zawiodłem się ;)
Pozdrawiam!
The soup must flow
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Cześć Danielu:-)
ale mi się podobało to grzybobranie!;-)
Urzekł mnie świat komunistów, grzybków kotłujących się w koszyku i latających pośladków:-) Fajnie to połączyłeś z naćpaną i zagubioną postacią Alicji.
Bardzo klimatyczne, absurdalne opowiadanie. Mroczność przeplatana humorem i świetnymi dialogami. Jestem naprawdę zadowolona z lektury.
polecam do biblioteki i pozdrawiam
powodzenia w konkursie:-)
Bardzo dziękuję za komentarz i polecenie!
Ciszę się, że lektura przypadła Ci do gustu, grzybobranie było udane i obyło się bez przykrych skutków badtripa ;)
Pozdrawiam!
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Coś-niecoś napisałem pod betą, ale wyrażę swoją opinię jeszcze i tutaj :) Gatunek jest mi ciut obcy, ale nie można Twojemu opowiadaniu odmówić niewiarygodnego stopnia absurdalności oraz faktu, że czyta się tekst bardzo lekko ;) Plus również za próbę nadania opowieści głębszego znaczenia (tak ja to interpretuję), tj. wyrzuty sumienia wyzierające naćpanej Alicji, w postaci Dawnej Alicji, chłopaka itd.
Z tematyki inwazyjnej zadanie moim zdaniem zaliczyłeś. Well done ;)
Siema :)
No, moja opinię też znasz z bety. Ale napiszę jeszcze, że po doszlifowaniu tekst zyskał na płynności i klimacie. Nie do końca niektóre motywy mi tutaj leżą (te latające pośladki na przykład), ale całościowo tekst oceniam pozytywnie. Masz tutaj taki misz-masz, strumień motywów niepowiązanych ze sobą w oczywisty sposób, jednak mimo wszystko sklejających się ze sobą i nie wywołujących wrażenia totalnego chaosu, ale bardziej chaosu trzymanego w pewnych granicach. Jak wirujące w pralce ubrania, kotłujące się niezbornie, ale nie wypadające przez otwartą klapę.
Dużym plusem jest dla mnie również fakt, że można to opowiadanie zinterpretować nie tylko jako zły trip po ćpaniu, ale również jako ukazanie następstw lekkomyślnych decyzji, których Ala żałuje. Również przewijające się postacie mogą być odbierane jako znajomi, lekarze, pielęgniarki, rodzina. Aż mi się przypomniał jeden z ostatnich zeszytów wydawanego dawno temu w Polsce “Spawna” – odcinek w którym bohater pomaga człowiekowi malującemu przed nim obraz wielkich krzywd, które finalnie okazują się być próbą niesienia pomocy człowiekowi choremu psychicznie.
Dobry zły trip ;)
Pozdrawiam
Q
Known some call is air am
AmonRa, Outta Sewer
Wielkie dzięki za betę, dzięki wam (wszystkim) opowiadanie wiele zyskało.
Tak jak pisałem i sami to widzicie, interpretować można na wiele sposobów, każdy według swojego gustu.
No i z tym chaosem trochę racji, mimo wszystko trzymam go na smyczy, by nie uciekł i kogoś nie pogryzł ;)
Dzięki i pozdrawiam!
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Czesc Danielu :) Kurde, no… Gdybym tylko lubil bizarro… Ale do rzeczy. Być może sprawisz, ze jestem o krok blizej polubienia, niż dalej ;p Poza tym MEGA plus za Diune!!!! Pzdr :)
Dzięki za przyjście, nawet jeśli bizarro jest jeszcze dla Ciebie obce.
Cieszę, się że ta Diuna jest tutaj widoczna, dodanie tych smaczków sprawiło mi frajdę ;)
Pozdrawiam!
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Hej DanielKurowski1 myślałam, że to opowiadanie jest zabawne, ale wtedy doszłam do srania do kociołka…
Pozdrawiam :)
Danka
Witaj Danka!
Dla mnie osobiście opowiadanie od pewnego momentu przestaje być zabawne (mimo zachowania pozorów). Jednak tak właśnie bywa, gdy człowiek sięga po narkotyki i wpada w nałóg, czyż nie?
Pozdrawiam!
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
A ja tak przewrotnie spytam, gdzie tu bizarro? Bo miało być przecież dziwnie, a takie wizje po grzybach niczym dziwnym nie są ;-) Można powiedzieć, że to dziwność usprawiedliwiona, wytłumaczona – a więc nie do końca dziwność – jak dla mnie dziwność w bizarro musi być niewytłumaczalna i przez to zaskakująca – ale możliwe, że dobrze nie rozumiem samego gatunku :)
Ogólnie tekst czyta się bardzo przyjemnie – to już padło w komentarzach, ale jak dla mnie to świetne połączenie Alicji, Diuny i Gnijącej panny młodej :) Końcówki się spodziewałem trochę innej (odwyk, ewentualnie szpital wariatów z przełomu XIX i XX wieku) – ale w sumie można zinterpretować tych komunistów jako personel :) Podoba mi się to memiczne “nasze grzybki” :)
Tylko nadal nie wiem, gdzie tu bizarro? ;) Ale to pewnie dlatego, że cecha o której pisałem (brak uzasadnienia dziwności) jest niekonieczna.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Dzięki Jim za komentarz ;)
No tak, bizarro moze sie wymknąć jeśli interpretujemy to w ten sposób. Wszystko może być majakami, narkotykami, wizjami zniszczonego mózgu albo po prostu prawdą/rzeczywistością. Zakończenie miało być mylące i do dowolnej interpretacji ;)
Pozdrawiam!
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Alicja z krainy czarów i melanż w krainie bizzaro. xd
Podoba mi się i nie. Dla mnie absurd jest dobry, gdy logiczny, czyli wszystko się zgadza, ale kiedy nie – przestaje być absurdem.
Z drobiazgów: jeśli Jane i Mary, to może Alice?
Z warsztatu, powiedziałabym, że wszystkiego za dużo: grzybków, metafor, udziwnień i akcji. Powściągnęłabym z lekka produkcję sformułowań.
Pomysł kapitalny, podobnie postaci i klimat, lecz gdy wiemy od początku, że wszystko może być wizją to każde dziwactwo kładziemy na karb grzybków, staje się dopuszczalne i i wtedy – nie znam się na tym – lądujemy w innym gatunku.
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Witaj Asylum!
Cieszę się, że pomysł był dobry i jest tutaj jakiś klimat ;)
Imiona bohaterek na początku były inne, polskie, jednak z czasem wpadłem na pomysł – skoro to już jest narkotykowa przygoda – dać imiona Mary Jane co w slangu amerykańskim jest taką naszą Maryśką. Jeszcze pomyślę, czy bardziej pasuje Alice czy Alicja.
Tak, jest tutaj sporo nawiązań, dziwactw i akcji, jednak myślałem że tym właśnie cechuje się bizarro – zwłaszcza że słyszałem o książce o uroczym tytule The Emerald Burrito of Oz. ;) Puściłem tutaj oczko do Alicji w Krainie czarów, Breaking Bad czy nawet Diuny, może za dużo, jak na 20k słów.
Tu z tymi wizjami czy teoretycznymi halucynacjami chciałem jeszcze bardziej udziwnić, zamieszać w fabule i wpędzić czytelnika w niepewność – czy to jest faktycznie prawda, czy nie. Nie chciałem podawać jednoznacznej teorii, wydawało mi się, że osoby silnie dotknięte problem używek też zaczynają mieć problemy z orientacją w rzeczywistości, przez co to opowiadanie miało wprowadzać w taki sam nastrój.
Czy jest to bizarro? Osobiście wydaje mi się, że tak, jednak najlepiej oceni to jury.
Bardzo dziękuję za odwiedziny i pierwszy komentarz!
Pozdrawiam
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
O, faktycznie, nie spotkaliśmy się jeszcze pod opkami i gdzie indziej. :-)
Dla mnie kłopot jest z wizją, bo ona uzasadnia odjazdy.
Bizzaro oceni jury, acz powściągnęłabym produkowanie trudnych spraw, preferując bardziej budowanie postaci bohaterki. Świat masz, akcję masz, ale Alicja nie wiedzieć czemu reaguje tak jak to robi.
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Niemniej, bardzo dziękuję za komentarz i ocenę, nawet jeśli to bizarro jest lekko rozjechane przez te wizje. Interpretacja miała być dowolna, ja sam pisałem to jako prawdziwą prawdziwość, ale rozumiem :D
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Hej :)
Bardzo odjechana wizja xD Podobało mi się, ten absurd, dużo nawiązań chociaż nie wszystkie wyłapałam (nie czytałam Diuny – nie bijcie xD). Szczególnie spodobał mi się pomysł z Czerwoną Królową i komunistami.
Zakończenie mi się spodobało, jest fajnym niedopowiedzeniem, trudno stwierdzić, czy to wszystko prawda, czy nie – i właśnie to jest fajne. Jedyne co, brakuje mi czegoś, co by spinało ten cały chaos i nadawało mu jakiegoś znaczenia, jakiegoś takiego motywu przewodniego, głębszej myśli. Czegoś, co by pokazało na jakieś połączenie pomiędzy śpiewającym kotopsem, dawnym chłopakiem Alicji, grzybkami i komunistami xD
Powodzenia :)
Witaj Oluta!
Cieszę się, że wpadłaś i dziękuję za tak miłe słowa. Dobrze, że ta dowolna interpretacja jednak nie psuje wrażenia.
Hmm, głębszy sens między tymi zjawiskami (jakkolwiek to brzmi xD), może zostać jakoś wyjaśniony – kotopies śpiewający taką piosenkę może być głosem rozsądku, dawny chłopak Alicji czymś utraconym, grzybki wizją wolności i wybawienia, a komuniści czymś, co tą wolność chcą zabrać i zniszczyć. Ot, taka luźna interpretacja na szybko, załatać to jakimiś plastrami ;) Oczywiście to bizarro, więc interpretacja jest dowolna, miało być przede wszystkim dziwnie, chaotycznie i szalenie!
Jeszcze raz dziękuję za komentarz i przeczytania, czekam teraz na Twoją pracę ;)
Pozdrawiam!
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Hmm, głębszy sens między tymi zjawiskami (jakkolwiek to brzmi xD), może zostać jakoś wyjaśnione – kotopies śpiewający taką piosenkę może być głosem rozsądku, dawnych chłopak Alicji czym utraconym, grzybki wizją wolności i wybawienia, a komuniści czymś, co tą wolność chcą zabrać i zniszczyć.
Nie myślałam o tym w ten sposób, ale rzeczywiście, taka interpretacja ma sens :)
Oczywiście to bizarro, więc interpretacja jest dowolna, miało być przede wszystkim dziwnie, chaotycznie i szalenie!
I jest bardzo chaotycznie, bardzo dziwnie i bardzo szalenie. I bardzo fajnie :D
Jeszcze raz dziękuję za komentarz i przeczytania, czekam teraz na Twoją pracę ;)
Ech, tu może być problem, bo mimo wszystko za bardzo “nie czuję” tego bizarro. Ale kto wie, może się skuszę :)
Pozdrawiam :)
Oluta, ja również czekam z niecierpliwością :)
To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...
Ech, tu może być problem, bo mimo wszystko za bardzo “nie czuję” tego bizarro. Ale kto wie, może się skuszę :)
No i długo nie trzeba było czekać ;)
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Dobrze napisane opowiadanie to wielki plus, ale… no właśnie, za dużo, jak dla mnie, mamy tutaj grzybów w barszczu, przez co tekst odbiera się bardziej jako sen, opis snu, aniżeli bizarro. I słusznie ktoś zauważył, że przecież:
dziwność w bizarro musi być niewytłumaczalna i przez to zaskakująca.
Niemiej wielkie brawa za sam pomysł i wykonanie!
Rozumiem, cieszę się, że mimo wszystko jest to dobrze napisane, bo to dla mnie bardzo ważne!
Ta kwestia bizarro pozostaje sporna, jednak nie wydaje mi się, iż całość mogłaby być interpretowana jako sen, lecz co najwyżej jej kawałek, i nawet nie jako sen, a bardziej halucynacja – w żadnej własnej interpretacji nie wrzuciłem snu i starałem się za wszelką cenę od niego odejść.
To zatarcie rzeczywistości i nie pewność, miały dodać szerszego wydźwięku oraz dziwności, jednak mogła mi to po prostu nie do końca wyjść.
Niemniej, bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarz.
Pozdrawiam!
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Ech, tu może być problem, bo mimo wszystko za bardzo “nie czuję” tego bizarro. Ale kto wie, może się skuszę :)
Tak właśnie mnie naszło, że konwencja okazała się sporym wyzwaniem dla portalowiczów, a sam próg wejścia bywa wysoki. Bizarro jest chyba jeszcze zbyt mało popularne w Polsce, a sama scena wydawnicze nie ma w ofercie zbyt wielu (o ile w ogóle jakieś) pozycji. Mi akurat konkurs ten bardzo się podoba ;)
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Z zagranicznych to w zasadzie tylko Carlton Mellick. Jeśli chodzi o polskich autorów to już trochę lepiej sytuacja się prezentuje.
To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...
Carlton Mellick
O nim nie słyszałem, ale chętnie zobaczę ;)
Tutaj na portalu też przybyło sporo ciekawy prac, a to jeszcze nie deadline. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze do mojej zajrzy zanim zostanie zapomniana xD.
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Alicja otworzyła powoli oczy.
A nie lepiej by brzmiało: Alicja powoli otworzyła oczy?
Niezłe. Ciekawe światotwórstwo. Aczkoliwek momentami za dużo dopowiadasz, IMHO. Np. kiedy opisujesz świniopająki:
Wystraszone świniopająki faktycznie kręciły się przy wraku. Miały głowę i tułów świni, oraz włochate nogi pająka, różowe, jak reszta ciała. Zwierzęta były spore, osiodłane, nadające się do jazdy.
Swoją drogą, podkreślone, to chyba nie jest najlepszy opis. Brzmi jakoś kulawo.
A nazwa świniopająków mówi sama za siebie. Ale to zwykłe czepialstwo z mojej strony, więc nie muszisz się tym przejmować. :)
Witaj, SaraWinter!
Cieszę się, że do mnie zajrzałaś i nie było tak źle ;)
Alicja otworzyła powoli oczy.
A nie lepiej by brzmiało: Alicja powoli otworzyła oczy?
Tutaj też miałem problem, nie wiedziałem co lepiej pasuje.
A nazwa świniopająków mówi sama za siebie. Ale to zwykłe czepialstwo z mojej strony, więc nie muszisz się tym przejmować.
Dla mnie każda ocena i opinia jest ważna, a takie ‘czepialstwo’ pozwala mi dostrzec rzeczy, których wcześniej nie widziałem. Chyba jak każdy, chciałbym być w przyszłości najlepszy w tym co robię, więc pomoc jest mi bardzo potrzebna ;)
Jeszcze raz bardzo dziękuję i pozdrawiam!
P.S
Teraz ja czekam na Twoją propozycję konkursową ;)
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Aczkoliwek momentami za dużo dopowiadasz
Jeszcze odniosę się do tego. Mam problem z przekazem informacji, czasem podaje za dużo, a czasem za mało. Nie zawsze widzę, na ile czytelnik może sobie coś wyobrazić, czy coś zrozumieć. Ale pewnie z czasem to przyjdzie ;)
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Jeszcze odniosę się do tego. Mam problem z przekazem informacji, czasem podaje za dużo, a czasem za mało. Nie zawsze widzę, na ile czytelnik może sobie coś wyobrazić, czy coś zrozumieć. Ale pewnie z czasem to przyjdzie ;)
eee tam, nigdy nie przyjdzie – zawsze jeden będzie twierdził, że przegadane, a drugi, że za mało informacji – bo czytelnicy – jak to ludzie – są bardzo różni – mają inny zestaw wiadomości, inne książki przeczytali, inne konteksty kulturowe rozumieją. Zawsze dla jednego będzie za bardzo kawa na ławę, a dla drugiego za bardzo mgliście :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Najważniejsze, abym nie traktował czytelnika jak idiotę, tłumacząc mu jakieś oczywistości ;)
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Z tłumaczeniem oczywistości to jest trochę jak z mansplainingiem (czy też womansplainingiem)… możesz zawsze dostać z obu stron – od jednego, że to było oczywiste, więc po co tłumaczyłeś, od innego, że to wcale oczywiste nie było i czemuś nie wytłumaczył, a od trzeciego, że owszem oczywiste nie było, ale chciał sam pogłówkować, a od czwartego, że utwór jest bez sensu i tylko autor go rozumie…
Sam dostałem parę razy już tu kuksańca, że za mało kaw na ławie…
Więc chyba jednak zrozumiałość trzeba wynosić ponad enigmatyczność (tak sądzę – ale jedynie zgaduję).
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Też racja.
P.S
Twoje opowiadanie przeczytałem i nawet mi się podobało, ale musisz poczekać na komentarz, bo teraz nie jestem w stanie napisać nic sensownego ;)
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Przede wszystkim rewelacyjny, przyciągający tytuł :) I chociaż, otwarcie przyznaje, nie jestem fanką bizarro, Twój tekst przeczytałam z przyjemnością (hm, chyba trochę nieodpowiednie słowo w kontekście do treści ;))
Doceniam pomysł, kreację bohaterów, zwłaszcza Alicji i sam świat, w którym umieściłeś swoją szaloną akcję. Wizja iście odjechana i absurdalna.
Klikam bibliotekę i życzę powodzenia w konkursie :)
Bardzo dziękuję za odwiedziny i klika, Katiu!
Cieszę się, że tytuł przyciąga, z początku miało być samo ’’Grzyboćpanie’’, jednak uznałem, że taka dłuższa forma doda trochę dziwności do tekstu. Jestem również niezmiernie zadowolony, że się podobało, to najważniejsze ;) Kreacja Krainy Dragów naszła mnie nagle, ale jak widać, opłaciło się.
Co do przyjemności, no cóż, mało kto chciałby znaleźć się w gnijącym ciele Alicji, na dodatek porwanej przez komunistów.
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję!
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Hej, Daniel,
Zgodnie z zapowiedzią jestem. W tym tekście podoba mi się przede wszystkim pomysł na retelling przygód Alicji w Krainie Czarów, bo niby znany motyw, ale udało się go ugryźć w sposób w miarę ciekawy i odkrywczy, mimo że oryginał też w sumie ma jakieś bizarrowe jaskółki na miarę własnych czasów.
To mówiąc, mam jeden poważny zarzut, którym jest spore dociążenie tekstu przymiotnikami. Poniżej parę przykładów, którym imho przydałabym się lekka czystka słówkowa lub podmianki na dosadniejsze synonimy.
Widziała niewyraźnie las krzywych drzew, których neonowe konary wyginały się jak palce artretyka, a bezlistne korony pozwalały dostrzec czarne niebo, rozświetlane co jakiś czas przez chaotyczne eksplozje, przypominające tani pokaz fajerwerków.
Był wysokim mężczyzną, którego szary mózg wystawał z łysej czaszki, przypominając Alicji rozwodnioną galaretę.
Grzybki były małe, z chudymi nogami oraz świecącymi kapeluszami.
Poza tym właściwie bez dłuższych przystanków udało mi się przepłynąć przez tekst, więc przemyślę klika jak się ustosunkujesz do powyższych uwag. To może być kwestia gustu, ale dosadność to nasz przyjaciel w każdym tekście, więc tego się trzymam.
Pozdrawiam
Witaj, Oidrin, dziękuję za wizytę!
Cieszę się, że wyszło poprawie, a ten retelling okazał się ciekawy i w miarę oryginalny.
Co do tych przymiotników – to fakt, może jest ich za dużo. Spojrzę jeszcze raz na cały tekst oraz te fragmenty i zrobię delikatną czystkę, bo teraz to widzę. Chciałem jakoś ’’ubarwić’’ pracę, jednak mogłem też przedobrzyć.
Dziękuję i również pozdrawiam.
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Poprawiłem już tekst, zmieniłem kilka zdań oraz zmniejszyłem liczbę enterów Mam nadzieję, że teraz wygląda to lepiej.
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Przeczytałem, a czyta się dosyć szybko. Kilka spostrzeżeń, które mi się nasuwają. Będę mieszał zalety z wadami, bo te na zmianę przewijamy mi się w tekście.
Dziwny i absurdalny świat, chociaż ze wskazaniem na dziwny, który jednak trzyma się pewnej logiki. To jest na plus. Bo wtedy kolejne elementy czytelnika zaskakują, ale nie budzą zdziwienia. Zdziwienie prowadzi w końcu do niezadowolenia. Są fajne elementy, jak chociażby tutaj:
a katanę wsadzając do swojej pochwy. To najbezpieczniejsze miejsce.
czy tutaj:
Generał Pinkman stał na skorupie wielkiego żółwia i obserwował zebranych żołnierzy. Jego szary mózg wystawał z czaszki, przypominając Alicji rozwodnioną galaretę.
Chciałbym takich więcej. Oczywiście to nie znaczy, że reszta mi się nie podobała. Biały proszek lecący z nieba też fajnie rozpoczyna nowy fragment. Ale sama historia mogłaby wciągać ( !:) ) bardziej. Jeśli musiałbym wskazać, czego mi zabrakło, to większego poziomu kontrowersji. Czegoś, co bardziej emocjonalnie walnie w głowę, nie zawsze musi pozytywnie, może być i negatywnie, ale żeby walnęło.
Pozdrawiam.
Witaj, Darcon, bardzo dziękuję za odwiedziny!
Co do „wciągania” w świat Krainy Dragów, to miałem na to inny plan, jednak limit jest bezwzględny, nie udało mi się umieścić wszystkiego. Ta kontrowersja też została zmniejszona, stonowana, nie tylko przez limit, ale i brak pewności w tym gatunku. Narkotyki i zombie grały tu pierwsze skrzypce, choć rozumiem, że kontrowersje, negatywne jak i pozytywne, byłyby tutaj mile widziane ;)
Dla mnie jako autora, emocjonalna była sama postać Alicji, jej przeżycia, ukryte metaforyczne znaczenie, które jest bardziej dobijające. Na pierwszy rzut oka tego nie widać, sam czytelnik może tego w ogóle nie zobaczyć
Pozdrawiam i dziękuję za klika!
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Grzybki Heisenberga, nic dziwnego, że jej się rzeczywistość rozjeżdża ;)
Piękny odlot, naprawdę ;) Melanż Diuny i Alicji w krainie czarów w jednym koszyczku, na to bym nie wpadła :) Myślę, że Alicja bardzo chciała się wydostać z tego świata, a ponieważ jestem optymistką (a przynajmniej bardzo się staram) chcę wierzyć, że komuniści byli w istocie lekarzami, a zadane Alicji tortury to odwyk. Może dziewczyna ma jeszcze szanse stać się tamtą czystą, zadbaną blondynką :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Bardzo dziękuję za odwiedziny, Irko ;)
Rad jestem, że odlot się udał, a iście dziwne połączenie obu tekstów grało dobrze. Sam jestem z tego zadowolony.
Optymizm to jedna z bardziej wartościowych cech, więc powinno się nim kierować. Alicji też to wyjdzie na dobre ;)
Pozdrawiam!
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
@Irka_Luz czemu akurat blondynką? Niebieskooką jeszcze do tego pewnie? ;)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Solidnie pokręcony tekst! Podoba mi się miks rozmaitych motywów. O ile dragi + Alicja w Krainie Czarów to nic odkrywczego, tak dorzucenie do tego zombie i komunistów stanowi pewną nowość :)
Mam wrażenie, że opowiadanie, choć absurdalne, momentami zbaczało w rejony bardziej ,,serio" – kiedy Alicja mówi, że chciałaby wrócić do rodziny, albo spotyka dawną siebie. Czyżby padła ofiarą uzależnienia i cała przygoda jest narkotyczną wizją?
Dobra lektura.
Rzuciły mi się dwie rzeczy:
spytała Jane [+,] bawiąc się bronią.
odparły Mary z Jane [+,] dosiadając swoje świniopająki
Pozdrawiam!
Alicji też to wyjdzie na dobre ;)
Czuję się pokrzepiona :)
Jim
czemu akurat blondynką? Niebieskooką jeszcze do tego pewnie? ;)
Zdecydowanie niebieskooką, ale zabij, nie wiem skąd mi się wzięła blondynka ;) Spojrzałam jeszcze raz i w tekście znalazłam tylko falowane włosy bez koloru.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Witaj, Adamie!
Dzięki, że wpadłeś. To już mój trzeci komentarz, ponieważ dwa poprzednie zginęły po zamknięciu strony ;/ Błędy poprawiłem, mój problem z interpunkcją jest chyba jeszcze nie rozwiązany. Cieszę się jednak, że ten miks znanych motywów okazał się w jakimś stopniu oryginalny.
Solidnie pokręcony tekst!
Bardzo mnie to raduje, w końcu o to chodzi w bizarro ;)
Mam wrażenie, że opowiadanie, choć absurdalne, momentami zbaczało w rejony bardziej ,,serio" – kiedy Alicja mówi, że chciałaby wrócić do rodziny, albo spotyka dawną siebie.
Tak, przebijają się tutaj inne, bardziej dołujące motywy, jednak ukryte pod grubą warstwą absurdu i ’’ostrej jazdy bez trzymanki’’.
Irka_Luz
Zdecydowanie niebieskooką, ale zabij, nie wiem skąd mi się wzięła blondynka ;)
Zestawienie niebieskooka blondynka jest bardzo często spotykane, więc samo niebieskooka mogła Cię w to wprowadzić ;)
Pozdrawiam wszystkich raz jeszcze!
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Danielu, cześć!
Tak, wiem, miałem tu zawitać jakiś… tydzień temu. Biję się w pierś i kajam. Tak czy owak, dotarłem i w końcu przeczytałem.
I jestem naćpa… ekhm, to znaczy zadowolony :) Dla mnie największym plusem jest umiejętne połączenie znanej wszystkim Alicji z… nieco innym, że się tak lekko wyrażę, światem. Bywało zabawnie, czytało się dobrze.
No i cóż, mam teraz smaka na kurwismaka :P A nie dowożą do mnie :( :P
Pozdrawiam!
Witaj, Realuc, dzięki za komentarz!
Tak, wiem, miałem tu zawitać jakiś… tydzień temu. Biję się w pierś i kajam. Tak czy owak, dotarłem i w końcu przeczytałem.
Cieszę się, że przybyłeś do mnie, choć nie wszyscy zwykli być szczęśliwi z wizyt Ragnara ;)
Najważniejsze, że ćpa… to znaczy czytanie było przyjemne i udane :D Przyznam się, że świat wyszedł mi dopiero w praniu, w ogóle go nie planowałem, a jedynie pisałem na bieżąco. Jak widać, wyszło dobrze ;)
No i cóż, mam teraz smaka na kurwismaka :P A nie dowożą do mnie :( :P
Super slogan, szkoda, że sam na to nie wpadłem xD
Pozdrawiam i dziękuję za wizytę!
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Dzień doberek.
– Masz, powinno ci pomóc – Mary podała jej proszek w saszetce, który dziewczyna bez wahania wciągnęła. Po chwili poczuła się zdecydowanie lepiej. Dobrze trzepało.
→ Kropka po “pomóc”.
Nikt mi nie chciał pomóc! – Wrzasnęła w akcie rozpaczy i bezsilności.
→ wrzasnęła.
Wokół niej latały duże owady wyglądem przypominające pośladki, które głośno pierdziały i srały prosto do garnka.
→ No tak… jak to bizarro bez srania… ;)
Alicja zignorowała grzyby. Pierdoliły jak potłuczone. Kto w ogóle pytał je o zdanie? Kim były, by decydować o jej losie?
→ Ten cytat ma trochę wspólnego z moimi odczuciami, a mianowicie – że było trochę szaleństwa, nie że pieprzysz jak potłuczony. To szaleństwo poczytywałbym jako plus, zwłaszcza w tym gatunku.
No bywało czasami zabawnie, czasami mniej, ogólnie nie należę do pasjonatów tego gatunku z małymi wyjątkami, no bo przecież zawsze jakaś perełka może się trafić, nawet jeśli za danym gatunkiem nie przepadamy. Tutaj nawet nieźle opowiadanie przykuło moją uwagę, nie ziewałem, uśmiechnąłem się – spoko.
Stylowo również było bez większych zarzutów – też spoko.
To co mi nie do końca siadło, to połączenie (przynajmniej w Twojej wersji, bo nie mówię, że tak nie można), humoru i tego drugiego dna w postaci wyrzutów sumienia związanych z ostrym melanżowaniem. Tzn – z jednej strony mam “kurwismaki”, zabawną narrację, chociażby:
Alicja otrząsnęła się i przyjęła obie bronie, zawieszając karabin na ramieniu, a katanę wsadzając do swojej pochwy. To najbezpieczniejsze miejsce.
Z drugiej strony wjeżdża powaga sytuacji i żałowanie nad tym, co zrobiła + scena gdy widzi samą siebie. Dla mnie nie do końca udane połączenie. Nie poczułem przez to do końca mocniej ani tego humoru, ani dramatu.
Czy było ciekawie? No było, mimo narzekania wciąż uważam, że czytało się dobrze i nawet ten przedstawiony świat wciąga. Ten humor tak według mnie to mocniejsza strona opowiadania – sam tytuł na takie nastawienie się mnie naprowadził ;) I to co wspominałem na początku – tekst raczej zaliczyłbym do tego, że mimo iż nie fan bizzaro, przeczytałem z ogólnie pozytywnym odbiorem, choć z pewnymi uwagami.
Tyle ode mnie.
Pozdro!
Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada
Witaj, NearDeath, cieszę się, że wpadłeś!
Błędy zaraz poprawię, a co do połączenie humoru i dramatu – zamiary miałem dobre, w mojej głowie wyglądało to dobrze, jednak limit znaków okazał się bezlitosny i musiałem wyciąć kilka fragmentów, czy to budowy samej Alicji, czy wyraźniejszego oddzielenia zabawy od powagi.
Niemniej bardzo dziękuję za taką krytykę, będę wiedzieć na co mam zwracać szczególniejszą uwagę. Co do stylu, sam swoim fanem jeszcze nie jestem, ale patrząc wstecz na moje stare opowiadania, zrobiłem duży postęp, więc nie jest tak źle. Cieszę się też, że mimo wszystko wyszło na plus ;)
Pozdrawiam!
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Przyjemnie się czytało :)
Przynoszę radość :)
Cześć, Anet!
Dzięki, że wpadłaś ;D
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Pokrętne i dziwaczne (no, tripowe), ale ze swoistą wewnętrzną logiką i fajnie pogrywające klasycznymi motywami. Podobało się, znaczy.
ninedin.home.blog
Dziękuję za odwiedziny, cieszę się, że przypadło Ci do gustu ;-)
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Nie wiem, co się tu dzieje, ale dzieje się grubo xD W sumie w którymś momencie przestałam się śmiać, bo się zrobiło tragicznie… w sumie nie wiem… trudno tak na trzeźwo. Ogólnie lektura jak najbardziej na plus.
Czy generał Pinkman nie powinien od czasu do czasu powiedzieć „bitch”? ;P
„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien
Hmmm. Absurd mnie przerósł. Miałam wrażenie, że tego tekstu nie powinno się czytać na trzeźwo.
Ale nawiązania fajne. Poza już wymienianymi jeszcze miałam skojarzenia z “Toy Wars” Ziemiańskiego. Może nie było bezpośrednich nawiązań, ale naćpani żołnierze takie echo wzbudzają.
a katanę wsadzając do swojej pochwy.
Może jestem dziwna, ale zważywszy, że podmiot jest kobietą, to… aua. Ale może to celowe.
Babska logika rządzi!