
Hasło: szalone reality show
Erotyka jest tylko na początku pierwszej sceny, obyczajówka – tym razem w ilościach śladowych.
Dziękuję za betę SarzeWinter i Morteciusowi.
Hasło: szalone reality show
Erotyka jest tylko na początku pierwszej sceny, obyczajówka – tym razem w ilościach śladowych.
Dziękuję za betę SarzeWinter i Morteciusowi.
1.
Raj trwał od dobrych kilkunastu minut. Yass delektował się niespodziewanie bliskim spotkaniem z Selią, nagie piersi kobiety kołysały się nad nim rytmicznie. Galopowała jak rasowy kowboj. W takiej chwili Yass był gotów wybaczyć jej wszystko, nawet to, że nagle zniknęła na cały tydzień, jakby porwało ją UFO.
Długie, lekko potargane włosy Selii kleiły się do jej spoconej twarzy. Pościel pachniała płynem do płukania o zapachu morskej bryzy i obietnicą, że to popołudnie zmieni się w kolację ze śniadaniem.
"Opłacało się wszczepić implant" – pomyślał Yass.
– Oooo! – Pomruk Selii przeszedł w krzyk.
Sąsiadki pozbyły się wszelkich wątpliwości, kto i w jakim celu odwiedził mężczyznę. Nawet te, które na chwilę zeszły ze stanowiska wywiadowczego w oknie i przegapiły wejście kobiety do klatki.
Yass pozwalał towarzyszce prowadzić, po cichu licząc, że wraz z rozwojem znajomości role się odwrócą.
Od strony okna jasno-zielone ślepia bacznie rejestrowały każdy ruch. Dostrzegły, że Selia zerka na zegar stojący na szafce.
– Kurwa, zamknij gdzieś tego kota! – zawołała.
– Nie myśl teraz o tym. – Yass pogłaskał ją po udzie.
Skrzywiła się, zeszła z łóżka i zaczęła zakładać sukienkę. Mężczyzna szybko wstał, podszedł do niej.
– Hej, co ty? Obraziłaś się o kota?
– Nie chodzi o kota – mruknęła, grzebiąc w torebce. – Spieszę się, zaraz będzie leciał ten nowy show.
– Możesz obejrzeć u mnie. – Próbował ją objąć, ale się odsunęła.
– Było słodko. Zdzwonimy się. To pa! – Wyszła, zanim Yass zdążył założyć bokserki. Usłyszał pospieszny stukot pantofelków na schodach.
"Co ją ugryzło?" – dziwił się.
Powoli zapinał guziki koszuli. Powiódł wzrokiem po starej meblościance, ramie łóżka ze śladami ostrzenia pazurów, zadeptanym dywanie. Spojrzał w stronę okna. Jasno-zielone oczy ciągle tam tkwiły.
– Zerc, co tak patrzysz? – mruknął.
– Żal mi ciebie – odparł wielki, czarny kocur, zeskakując z parapetu na podłogę. – Nawet nie poczekała, aż skończysz.
– Nie mogę jej rozgryźć. Raz chce, raz ucieka.
– To ją olej. – Zerc umościł się na fotelu.
– Co ty wiesz! – mruknął Yass.
– Jesteś moją kokainą… – zanucił kot. – Postawię ci tarota. Chociaż na moje oko, ta cała Selia to rasowy babiarz w damskiej wersji.
– Bzdura!
– Dobra, sprawdźmy. – Zerc zmaterializował karty. Rozłożył je grzbietami do góry, po czym odwrócił jedną.
– Patrz, kochankowie! Gorący romansik i wybór, czy w to brnąć.
Odsłonił drugą kartę.
– Diabeł. Cóż, niewesoło: brudy, uzależnienie, cwaniactwo.
– Selia taka nie jest!
– Poczekaj. – Kocur odwrócił pyskiem trzecią kartę. – Okrągły obrazek… Świat? Ależ nie! To wielka, czarna dupa.
– Znaczy, że co? Będę bzykał się z Selią?
– Naiwniak – mruknął Zerc. Karty zniknęły, a on zeskoczył z fotela, po czym podszedł do podłużnej miski, stojącej przy regale. – Wróżba ze żwiru prawdę ci powie. – Pogrzebał łapą w pojemniku, aż zachrzęściło. – Miałem rację! Zapomnij o niej, zanim stanie się coś złego. Poza tym, mógłbyś częściej tu sprzątać.
– Nie wierzę we wróżby! Selia w końcu będzie ze mną, zobaczysz! – zawołał Yass, włączając pilotem wielki, płaski odbiornik 5DVizji.
– Jak sobie chcesz, ostrzegałem – odparł kot, moszcząc się obok niego na łóżku.
Yass włożył gogle na oczy i wcisnął niebieski guzik.
1, cd.
– Witamy państwa serdecznie na naszym wyjątkowym show! – zawołała wymalowana prezenterka w czarnej sukni, błyszczącej drobinkami srebra. Projektant tego cuda musiał nienawidzić symetrii, bo w artystycznym szale usunął jeden rękaw, a dół kiecki ciachnął na skos.
– Takiego show jeszcze nigdy państwo nie widzieli! – wtórował jej wybotoksowany chłopak w ciemnym garniturze, opinającym szczupłe ciało niczym lateks. – Tylko teraz, tylko u nas! Emocje, których nie zapomnicie do śmierci! Oto pierwsza edycja show… – Prezenter zawiesił głos.
– …Jak oni umierają!!! – dokończyli oboje.
Uśmiechali się aż po trzonowce śnieżnobiałych, równych implantów.
Zakryło ich logo czarnej trupiej czaszki w czapeczce urodzinowej.
“Time to say goodbye” – zabrzmiała pierwsza linijka piosenki, śpiewanej męskim, basowym głosem.
– Witamy ponownie! – zawołała prezenterka, gdy logo zniknęło. – Gdzie podział się Adi?! Czy umarł?! Bez obaw, jeszcze się pojawi! A to nasi bohaterowie! – Wskazała wnętrze studia przypominającego salon z kominkiem. Na środku, przy stole, siedziały cztery osoby.
– Oto odważni ludzie, którzy będą umierać na naszych oczach! Pierwszy ze śmiałków to Trey! – Prezenterka podeszła do mężczyzny z zaczerwienioną twarzą i opuchniętymi oczami. – Jego wątrobę rozjechał alkohol, lekarze nie dają mu żadnych szans…
Mężczyzna wyszczerzył pożółkłe zęby i pomachał do kamery.
– Poznajcie Vallein! – Prowadząca dotknęła ramienia młodej blondynki. – Cierpi na nieuleczalną chorobę genetyczną, zostało jej najwyżej kilka tygodni życia…
– Dzień dobry. Cieszę się, że tu jestem. – Dziewczyna pokazała dłońmi serduszko.
Przerwa. Śmierć w czapeczce urodzinowej na ekranie.
“Time to say goodbye”.
– Wracamy do studia! Kolejna uczestniczka, Alica, umiera na rzadką chorobę krwi… – Prezenterka wskazała drobną staruszkę z siwym kokiem.
Yass podłączył się do kanału 5DVizji w momencie, gdy prowadząca przedstawiała Alicę. Usiadł na wolnym krześle między Treyem i staruszką. Wiedział, że to złudzenie Vizji, ale wszystko wydawało się realne, jakby naprawdę znajdował się w studiu, tuż obok tych ludzi. Czuł od Treya woń przetrawionego alkoholu.
– Oto nasz ostatni uczestnik, Eliv! – kontynuowała prezenterka. – Jego serce już prawie nie bije… Eliv? Hej, Eliv! – Potrząsnęła ramieniem nieprzytomnego mężczyzny. Dotknęła jego szyi. – Czyżby umarł?! Jeszcze nie tym razem! – dodała, klepiąc go po policzku.
Eliv powiódł po zebranych nieprzytomnym wzrokiem.
– Sami państwo widzą, śmierć może nadejść w każdej chwili! – W pomieszczeniu pojawił się prezenter, który zniknął na początku show. Kamera zrobiła zbliżenie na jego poważną twarz. – Obejrzycie to na żywo: pot, łzy, krew i cierpienie! Przekonacie się, jak oni umierają!
– A tymczasem… – Kamera przeskoczyła na prezenterkę w krzywej sukience. – …wybierzecie państwo swojego ulubieńca, który otrzyma darmowy, ekskluzywny pogrzeb i będzie mógł przekazać dwieście tysięcy na dowolny cel, zapisany w testamencie! Wystarczy wysłać sms-a, a najlepiej: dziesięć! Alica ma numer jeden, Vallein: numer dwa, trójka dla Treya, a Eliv to czwórka!
– Od państwa głosów zależy, kto wygra! Uruchomcie videofony i głosujcie już teraz! – dodał prezenter. – Pamiętajcie, śmierć uczestnika nie przerywa jego udziału w rankingu!
– Kocie, jak tu wszedłeś? – Yass zobaczył, że Zerc wytrząsa feromony na meble w studiu.
– A, podłączyłem się bezprzewodowo. Zabawne, bardzo zabawne, macie tylko po jednym życiu, prawda?
– Na dziś to już wszystko, zobaczymy się jutro, w kolejnej odsłonie naszego show! Ale głosować można przez całą dobę! – poinformował prezenter. – Przypominam, numer jeden…
Yass wrócił do swojego mieszkania, zdjął gogle. Z ekranu śmiała się śmierć w czapeczce urodzinowej.
– Zadzwonię do Selii, zapytam, na kogo głosuje. – Sięgnął po videofon. – Nie odbiera…
– Time to say goodbye – zanucił kot.
2.
Śmierć w czapeczce urodzinowej znów zawładnęła ekranem. Rozległo się: “Time to say goodbye”.
Kamera wróciła do studia, uchwyciła prezenterkę w czarnym garniturze, obcisłym niczym lateks. Obok uśmiechał się chłopak w spodnio-legginsach i niesymetrycznej marynarce.
– Stęskniliśmy się za państwem! – zaczął on.
– Witamy ponownie w naszym show! – zawołała ona.
– Jak oni umierają!!! – krzyknęli obydwoje.
– Każdy z bohaterów opowie nam swoją wyjątkową historię… – wyjaśniła prezenterka, podchodząc do stołu, za którym siedziała tylko Alica w bordowej, sporo za luźnej garsonce.
Prowadzący zajęli miejsca naprzeciw niej. Na krześle z boku przysiadł Yass.
Alica chrząknęła, po czym zaczęła łamiącym się głosem:
– Moja córka oddała mnie do domu opieki… Trzy lata, pięć miesięcy i dwanaście dni temu. Powiedziała, że jadę tylko na rehabilitację, na dwa tygodnie. Podpisałam dokumenty, nawet dokładnie nie sprawdziłam. Wierzyłam mojej Jagódce… Później odliczałam dni, ale okazało się, że już nie wrócę do siebie. Córka odwiedziła mnie tylko raz, kiedy kłóciła się z kierowniczką, że podnieśli opłaty za dom. Do mnie też wtedy zajrzała, przyniosła wafelka w złotku. Nie zjadłam go, schowałam w kosmetyczce. Przypomina mi Jagódkę…. – Na twarzy pooranej gęstą siecią zmarszczek pojawił się grymas bólu.
Alica ciągnęła opowieść:
– W domu opieki są piękne podłogi z drewnianych paneli, u siebie nigdy takich nie kładłam. Mam ładny pokój, pielęgniarki są miłe, ale… tęsknię za Jagódką i za dawnym mieszkaniem. – Po policzku staruszki płynęły łzy, które niezdarnie ocierała dłonią.
Przed oczami Yassa pojawił się napis:
"Ślij sms teraz. Kod 78302: chusteczki jednorazowe, kod 365#21 – serduszka wirtualne. Koszt: 5,41 za sztukę".
Wyciągnął videofon z kieszeni.
Na stole przed Alicą pojawiały się całe stosy chusteczek, po interaktywnym obrusie wędrowały tony wirtualnych serc.
– Widzisz, widzowie są z tobą! Lofciamy cię, kochanie… – Prezenterka wstała i przytuliła Alicę. – Na co przeznaczysz wygraną?
– Mam w nosie pieniądze! – przyznała kobieta. – Przyszłam do programu, żeby Jagódka mnie zobaczyła, przypomniała sobie o starej matce. Chciałabym jeszcze raz spotkać się z nią przed śmiercią.
– Czy córka naszej bohaterki zdąży ją odwiedzić? O tym dowiecie się państwo już wkrótce! – zawołała prowadząca.
Studio zniknęło Yassowi z oczu, przed nim pojawiło się logo – śmierć w czapeczce. Usłyszał znajome dźwięki: “Time to say goodbye”.
2, cd.
– Oto twoja szansa, przyjacielu – powiedział Zerc, pracowicie ugniatając przednimi łapami koc leżący na łóżku. – Zostaniesz gwiazdą reality show.
– Czyli co? Mam umierać?! – Yass odłożył gogle na ławę.
– Niezupełnie. Przyszedł mi do łba taki pomysł: Selia w życiu nie spojrzy na zwykłego ochroniarza z marketu, ale na celebrytę już tak. Założysz kanał w sieci, wrzucisz swoje filmiki z ostatnich lat i będziesz nagrywał następne.
– Mały problem: nie mam takich filmów – zauważył Yass.
– Ależ, masz. Jedno magiczne słowo… – Kot wymruczał nazwę.
– Jaki kotlet?!
– Kot-net. Nie słyszałeś o ciemnej stronie Internetu? Wszystkie koty wrzucają nagrania swoich właścicieli do kot-netu, na FurTuba. Mówię ci, jaka polewka! Ostatnio na topie jest taki filmik; kobieta w lokach gapi się na kociaka i mówi: “Jesteś obiektem mojego paczania".
– Zerc, ty chyba nie…
– Weź to na klatę, Yass – odparł kocur, profilaktycznie przenosząc się na regał. – Moje oczy mają funkcję kamery szerokokątnej, uszy to głośniki, ogon działa w trybie transmisji bezprzewodowej. Dobra, tyle teorii, jak przetrawisz, zrobimy nagranie otwierające twój kanał. Przyda się jakaś fajna lokalizacja, może ludzka kuweta?
– Jesteś psychopatą, Zerc.
– Też cię lubię.
3.
– Dzisiaj zdradzę wam, co naprawdę myślę o show "Jak oni umierają” – mówił Yass, siedząc w wannie pełnej wody z pianą. – Odpowiedz, ale tak z ręką na sercu: boisz się śmierci? Potrafisz sobie wyobrazić, że pewnego dnia już cię nie będzie? Każdy się cyka, nawet jeśli zgrywa twardziela. Taki show daje okazję, żeby poznać śmierć z bliska, dowiedzieć się prawdy. Oswaja z nią, ale czy we właściwy sposób? Napiszcie w komentarzach pod tym nagraniem! Moje zdanie poznacie w następnym filmiku.
– Teraz uśmiech – mruknął kot, siedzący na zamkniętej klapie ubikacji. – Napręż biceps, o tak! Fanki zemdleją z wrażenia. Dobra, mamy to. – Zamrugał oczami.
– Na dzisiaj wystarczy. – Yass wyskoczył z wanny. – Hej, teraz nie nagrywaj! – Szybko owinął ręcznik wokół bioder i wyszedł z łazienki, zostawiając mokre ślady.
– Ledwo został gwiazdą, już ma fochy – mruknął kocur.
Zadzwonił videofon, Yass odebrał błyskawicznie.
– Selia! Widziałaś mój kanał? Tak, popularny. Jasne, zrobię filmik z tobą. Chcesz się ustawić za godzinę? Mam czas, pewnie. U mnie? To czekam.
4.
Spotkanie Yassa z Selią. XXX, +18, treść prywatna.
Dostępne na FurTubie, nr 3421987/305, hasło: kotlet. Koszt: 15 bitcotów.
5.
– Zobacz, ten ludzieł w okularach, jaki zdziwiony! – zaśmiał się Zerc, pokazując łapą na monitor laptopa.
Yass popatrzył na mem podpisany: "A co, jeśli to mój kot mnie hoduje?"
– Dziwne macie poczucie humoru – mruknął.
– Dobra, załóż gogle, pokażę ci coś ekstra. Nie pożałujesz!
Zawahał się, ale posłuchał kota.
– To jazda! – zawołał Zerc, wklepując kod na klawiaturze.
Ekran laptopa wciągnął ich do środka. Yass znalazł się w chaosie zer i jedynek, obijających się o niego niczym malutkie meteoryty o statek kosmiczny. Płynął, niesiony przez niewidzialną siłę. Obok leciał Zerc, z rozłożonymi łapami przypominał tłustego nietoperza.
– Gdzie jesteśmy? – zawołał Yass, przekrzykując szum zer i jedynek.
– Wszystko pod kontrolą! – zapewnił kocur.
Nagle ostro powiało z boku. Podmuch wciągnął ich do ciemnego korytarza, przypominającego ogromną zjeżdżalnię. Sunęli w dół coraz szybciej. Sądząc po rozpaczliwym "miau", Zerc przestał kontrolować rozwój wypadków.
Yass na próżno usiłował zwolnić. Mógł tylko krzyczeć.
Z impetem wypadli na podłogę pokrytą białymi kafelkami. Yass rozejrzał się po niewielkiej, pustej łazience.
– Co to za miejsce? – zapytał.
– Wyrzuciło nas z kot-netu boczną furtką. Jeśli wylądowaliśmy tam, gdzie podejrzewam… Chodź, ale po cichu!
5, cd.
Prezenter w obcisłym garniturze oparł się o zapasową dekorację śmierci w czapeczce urodzinowej. Rozejrzał się, przestronny magazyn wydawał się pusty, nie licząc mężczyzny, który stał naprzeciwko.
– Super zagrałeś to omdlenie w ostatnim odcinku, Eliv – powiedział, klepiąc rozmówcę po ramieniu. – Ale to nie wystarczy, w rankingu zajmujesz dopiero trzecie miejsce. Za mało sms-ów. Musisz coś wykombinować, żeby widzowie cię pokochali.
– Pokażę, jak bardzo mnie boli! – Eliv złapał się za serce.
Prezenter skrzywił się. – Nie tak teatralnie, bo domyślą się, że to ściema.
– OK, łapię. A może… romansik? – zaproponował Eliv.
– Randki lecą na innym kanale, u nas ma być śmierć! Zrobimy tak: pójdziecie z Vallein na spacer, zaczniesz jej opowiadać o trudnym dzieciństwie, o ojcu alkoholiku, który tłukł cię kablem od żelazka.
– Ale mój ojciec nie pił. I mnie nie bił – pisnął Eliv.
– A kogo to obchodzi?! Ważne, że widzowie się wzruszą. Potrzebujemy sms-ów, wyższej oglądalności… Wykombinuj coś! Wiem, że chcesz wygrać, twój brat bardzo potrzebuje tej kasy. Przecież nie pozwolisz, żeby zlicytowali mu mieszkanie za długi. Wtedy jego mała córeczka mogłaby trafić do domu dziecka… Przemyśl to sobie dokładnie.
5, cd.
Yass i Zerc wychylili się zza dekoracji dopiero, gdy prezenter i Eliv wyszli z magazynu.
– Widzisz, wszędzie takie samo bagno – westchnął Yass. – Wczoraj widziałem Selię z tym siwym cwaniaczkiem z trzeciej klatki.
Kocur przestał obwąchiwać makietę śmierci. Na jego nosie pozostała odrobina czarnej farby.
– Za to materiał masz bomba! Wracamy do domu, nagrać nowy filmik.
Yass potarł makietę w miejscu, gdzie spod czarnej farby przebijał odpustowy róż. Zmarszczył czoło.
– Ruszajmy – mruknął.
6.
Śmierć w czapeczce królowała na ekranie. W uszy wdarła się piosenka: “Time to say goodbye”.
– Nasi bohaterowie od kilku dni mieszkają w specjalnym domu, czekając na śmierć! – mówiła prezenterka, opakowana w żałobne koronki. – Zanim się z nimi spotkamy, podsumujmy wyniki głosowania sms-owego! – Zerknęła na trzymaną w ręce kartkę. – Pierwsze miejsce zajmuje Alica, gonią ją Vallein i Trey, stawkę zamyka Eliv… Teraz wszystko zależy od państwa, możecie zmienić tę kolejność, wysyłajcie sms-y!
– Mam tego, kurwa, dosyć! – wrzasnął Eliv, przebiegając za prowadzącą. Zatrzasnął drzwi z napisem "WC".
– Hej, poczekaj! – Truchtał za nim spocony prezenter. Jego zwykle wymodelowana fryzura całkiem się rozjechała na czubku, ukazując łysinę.
– Proszę państwa, przed chwilą zdarzyło się coś szokującego… – powiedział do kamery pełnym dramatyzmu głosem. – Eliv mocno przeżył zwierzenia przed kolegami, zamknął się w łazience! Spróbuję z nim porozmawiać…
Prezenter załomotał w drzwi.
– Eliv! Wyjdź! Wszyscy czekamy!
Wokół zgromadzili się pozostali uczestnicy i członkowie ekipy. Yass miał wrażenie, że znajduje się o krok od wydarzeń.
– Eliv, bo wyważymy drzwi! – zawołał prezenter.
Odpowiedziała mu cisza.
– Świetny pomysł, wejdziemy do niego! – Uśmiech nie schodził z twarzy prowadzącej. – A państwa zapraszam na krótką przerwę!
Pojawiło się znajome logo śmierci w czapeczce. Z głośników popłynęło “Time to say goodbye”, tym razem wybrzmiała cała piosenka, okraszona filmem z pogrzebu. Kamera pokazała tłum żałobników na cmentarzu. Kiedy trumna zjechała w dół, rzucali białe goździki na wieko.
Nagle transmisja przeniosła się do studia, akurat w momencie, kiedy drzwi do łazienki stanęły otworem.
Oczom Yassa i reszty widzów ukazały się nogi w dżinsach, drgające na tle białych kafelków.
– Matko! Powiesił się! – krzyknęła Vallein.
– Prawda czy wirtualna animacja? Jeśli to pierwsze, zmarnowała się kupa świeżego mięska. – Zanim kocur wymruczał te słowa, studio zniknęło, Yass wrócił do pokoju, a na ekranie pojawił się napis: "Przepraszamy za usterki".
– No, nie patrz tak, chłopie. Nawet gdybyś się przekręcił, w życiu bym cię nie napoczął! – zarechotał Zerc.
7.
– Eliv pośmiertnie wskoczył na pierwsze miejsce w rankingu, Alica spadła na drugie, za nią jest Vallein, a Trey zamyka stawkę. – Yass odczytywał wyniki do kamery.
Rozparł się wygodnie na fotelu auta stojącego na parkingu.
– W tym tygodniu wstrząsnęło nami samobójstwo Eliva. Wiecie, co o tym myślę? – Yass na chwilę zamilkł. – Gość pojechał po bandzie, serio. Ciekawe, czy sam na to wpadł? Bo wiecie, w mediach różnie bywa… Ustawki i takie tam. Szczerze? Kiedyś bym się przejmował, ale teraz gówno mnie to obchodzi. Mam ważniejszą sprawę. Umówiłem się z Selią. Wszystko nagram, zobaczycie prawdziwy reality show. Będą mega emocje!
– Kamera, stop! – zawołał kot. – Coś ty wymyślił?! Dlaczego tak dziwnie się uśmiechasz?
– Niespodzianka. Nagrywaj, nie pożałujesz. Selia zaraz wsiądzie do samochodu. O, już idzie. Wiesz, że zwinęła mi złotą marynarkę i zaniosła temu siwemu Edkowi z trzeciej klatki? A moje mokasyny za dziesięć koła widziałem na nogach jej sąsiada. Zabiorę Selię na wycieczkę, wyjaśnimy sobie wszystko. Show ostateczny. Hit czy kit? Wkręcam was, czy mówię prawdę? Głosujcie pod nagraniem! – Wyszczerzył białe zęby.
– Hej, Yass. – Selia usadowiła się na tylnym siedzeniu auta.
– Cześć, skarbie. Uważaj na kota!
– Jeszcze nie pogodziłeś się, że zdechł? Kupię ci nowego.
– Ona nie dostrzega nikogo oprócz siebie – szepnął Yass do Zerca.
7, cd.
– …Show ostateczny. Hit czy kit? Wkręcam wszystkich, czy mówię prawdę? – Oficer śledczy wyłączył nagranie, podrapał się po łysinie. – Worek kasy z reklam, facet ustawił się do końca życia. O ile żyje – mruknął do towarzyszącego mu mężczyzny.
– Dziwne, on i ta kobieta dosłownie zniknęli – odparł jego pomocnik, oglądając puste auto. – Zostało tylko to. – Dłonią w rękawiczce ostrożnie podniósł z podłogi torebkę po kociej karmie. – Przecież nie rozpłynęli się w powietrzu!
– Jeśli już, to w brzuchach szczupaków – mruknął oficer śledczy, patrząc na spokojną toń jeziora, na której rysowały się pojedyncze żagielki łódek. – Albo zwiali na koniec świata. Tego faceta już ściga Vizja za zniesławienie.
8.
Raj trwał od dobrych kilku godzin. Yass i Selia leżeli na kocu pod rozłożystym drzewem, popijali drinki z parasolkami. Słońce ogrzewało nagie ciała.
– Zostaniemy razem, przestanę nagrywać filmiki – obiecał Yass. – Będzie idealnie.
– Jakoś kiepski ten raj, wszystko plastikowe – mruknął kocur, obwąchując zarośla. – Chyba że trafiliśmy do piekła, a te krzaki to dekoracje. Show ostateczny…
Dobry tekst. Czarny humor, dziwność, absurd. Akurat niedawno widziałem Wideodrom i tak troszkę mi się skojarzyło, ale tylko troszkę.
To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...
Znakomity pomysł z kocim internetem i nagrywaniem. Porządny czarny humor. Przeczytałem z prawdziwą przyjemnością. Choć generalnie nie znoszę opowiadań za ich krótkość i niedosyt, jaki wzbudzają, tutaj widzę bardzo dobrze wyważoną proporcję treści do długości i tak naprawdę skończoną historię. Jest problem etyczny, który przydaję głębi, ale nie odejmuje zabawności kociej inwencji. Klik ode mnie.
Cóż, ANDO, mam sporo kłopotów z tym tekstem, więc zepsuję ten radosny nastrój. Pierwszy jest taki, że jak dla mnie nie ma tu bizarro, ale że gatunek jest pojemny i nie ma jasnej definicji, może inni będą mieli inne zdanie. Imho jest groteska, nie bizarro. Co zresztą by mi akurat jakoś specjalnie nie przeszkadzało.
Drugi problem jest poważniejszy – mianowicie zniesmaczyło mnie to opowiadanie w sposób zupełnie inny niż ten, którego spodziewam się czy oczekuję od bizarro. Postaram się jak najjaśniej i najdelikatniej wyjaśnić, o co chodzi, bo sprawa jest złożona i z triggerem, co niewątpliwie wpływa na odbiór. Niemniej obawiam się, że nawet delikatnie będzie jednak nosorożcowo, bo z kolei nie chcę niepotrzebnie owijać zarzutów w bawełnę. Z góry przepraszam.
Otóż po pierwsze, jak dla mnie, nawet bez triggera, poszłaś tu na dużą łatwiznę. Wiadomo: reality shows dążą do ostatecznego odarcia ludzi z prywatności, przekraczają wszelkie granice, nie uznają sfer intymności, prywatności, przyzwoitości ani tabu. Śmierć pozostaje jednym z nielicznych tabu, a jednak przecież tabloidy je wielokrotnie łamały – choć zazwyczaj kończyło się wycofaniem nakładu. Podobnie znikają co drastyczniejsze filmiki z YT i innych jawnych miejsc w necie, schodząc zapewne do różnych darknetów. Ty uznałaś, że pokażesz to ostateczne przekroczenie tabu w medium jeszcze bardziej bezpośrednio wpychającym się w ludzkie życie – tu nawet do potęgi przez interaktywność – czyli telewizji.
Okej, ryzykowne, ale mogła wyjść z tego udana groteska. Okrutna, szokująca, ale coś mówiąca o naszych czasach, naszych społeczeństwach, naszym konsumpcjonizmie, naszej znieczulicy i całym mnóstwie spraw. Nie zrozum mnie źle: nie wymagam od literatury pisania o rzeczach ważnych, całkowicie dopuszczam i lubię gatunki czy utwory czysto rozrywkowe. Ba, wręcz je często wolę, bo nie lubię wpychania wszędzie ważnych społecznie tematów, zwłaszcza na siłę, pisania z tezą ani emocji na najwyższym poziomie, który poniekąd szantażuje czytelnika (”jak to: nie wzrusza cię los molestowanego dziecka? jesteś nieczułym draniem”). Niemniej “znaj proporcją, mocium panie”. W Twoim opowiadaniu, jak na mój gust, została przekroczona pewna granica dobrego smaku w łączeniu rozrywki z tematami ciężkimi, ważnymi, trudnymi. Mariaż imho nie wyszedł. Jak już pisałam – to mogła być udana groteska z pewnym ciężarem gatunkowym, ale sposób, w jaki te elementy zostały połączone, jest – jak dla mnie – nieudany.
Dlaczego? Otóż dlatego, że nadrzędnym imperatywem fabularnym tego opka jest problem głównego bohatera z tym, że kobieta, której on chce, nie chce jego, a może sama nie wie, czego chce. To oczywiście nic złego, niemniej jest to wątek z rejestru raczej czysto rozrywkowego, romansowego wręcz, może komediowego. W sumie zakończenie jest absurdalnie komediowe raczej niż jakiekolwiek inne. Następnie dokładasz do tego radykalne naruszenie tabu przez media rozrywkowe, pogoń za sensacją itd. Okej, nadal nie ma w tym nic złego, gdyby ten show był potraktowany czysto groteskowo (nie wiem, jakiś Jackass do potęgi – walka o nagrodę Darwina, inny absurd, biorący kwestię umierania w ironiczny nawias? piszesz w zamierzeniu bizarro, więc uczestnicy mogliby wręcz na antenie wymyślać absurdalne samobójstwa dla poklasku i je wykonywać, wszystko w oparach absurdu, bez realizmu).
Niemniej zamiast tego nagle robi się cholernie, ale to cholernie poważnie i realistycznie. Co gorsza – w scenie, która stylistycznie kompletnie odpada od całej reszty, lecisz po bardzo szkodliwym stereotypie, który jednakowoż jest modelowym wyciskaczem łez. Po domach opieki z jednej strony, a autentycznej tragedii ludzi opuszczonych przez rodziny z drugiej. Od razu się przyznaję: to tu pojawia się trigger. Bo, widzisz, moja Mama zmarła cztery miesiące temu w domu opieki (bardzo dobrym, drogim, poleconym przez jednego z portalowiczów, lekarza). Gdyby nie to, że zmarła w pandemii, że nie było odwiedzin itd., nie miałabym żadnych wątpliwości co do tego, że decyzja, jaką podjął mój Tato, w sytuacji, kiedy po prostu nie dawaliśmy rady z chorobą i jej skutkami, mimo dwóch opiekunek, była słuszna. Ponieważ jednak pandemia uniemożliwiła odwiedziny, żyję z koszmarnym poczuciem winy. Czworo psychologów już mi powiedziało, że niesłusznie, i ja w głębi duszy też wiem, że niesłusznie. Niemniej kiedy doszłam do tej sceny, poczułam się nagle jak oskarżona. Już nie tylko zaszantażowana emocjonalnie przez tekst, ale oskarżona przez stereotyp, z którym walczą pomagający mi w tej chwili psychologowie. I niezależnie od mojej sytuacji osobistej (trigger), uważam, że źle robisz, upowszechniając ten stereotyp – że domy opieki to zło. Z kolei z punktu widzenia opowiadania ta scena jest wyrzuceniem czytelnika z groteski i absurdu w realny problem, bo oczywiście problem starszych rodziców zaniedbywanych przez dzieci istnieje. Ale on jest z jeszcze innego rejestru. I na dodatek tu jest tak stereotypowy, że aż boli. I znowu: nie widzę problemu, żeby bizarro poruszało problemy poważne, niemniej zabrakło mi tu wyważenia.
To może nadal było do uratowania: czytelnik przeżywa szok, że jednak o coś tu chodzi, że chcesz napisać coś więcej niż rozrywkową groteskę. Do tego “poważnego”, niezależnie od jego szczegółów, wątku dokładasz następnie kwestię uczestnika-oszusta, który ostatecznie popełnia samobójstwo na wizji. To jest coś jeszcze z innej beczki, ale odpuszczasz to, bo w sumie nie o to chodzi. A ten element, jakkolwiek dość przewidywalny i stereotypowy, akurat miał potencjał. Tylko że w centrum uwagi pozostaje główny bohater i jego kot, a na zakończenie okazuje się, że w sumie chodziło o to, żeby pobzykać się z wybranką serca czy fiuta, nieważne.
No i dla mnie wrzucenie w tę fabułę dwóch poważnych, choć boleśnie stereotypowo potraktowanych problemów, sprawia, że tekst rozpada mi się na nieprzystające kawałki, a całość przekracza granice smaku. Jest jedna powieść, uznanego autora, która wywołała we mnie podobne wrażenia, choć na jeszcze większą skalę – “Festung Breslau” Marka Krajewskiego, gdzie [spoilers] obóz koncentracyjny służy temu, żeby pokazać seksualne perwersje głównej bohaterki. I, brońcie bogowie, nie chodzi o to, że w obozach nie było seksu – wiemy, że był – chodzi o sposób, w jaki zostało to wplątane jako sensacyjny i mający epatować burżuja wątek w czysto rozrywkową powieść. No więc tu mam podobne odczucia w kwestii przemieszania tych rejestrów: opowiadasz historyjkę w sumie dość banalną, ale przystającą do gatunku, i doprawiasz ją dość na siłę elementami z najwyższych wyżyn tragedii.
Czy takie przemieszanie miałoby szanse wybronić się w bizarro, grotesce czy absurdzie? Myślę, że tak. Tylko że te elementy musiałyby być inne, inaczej potraktowane, przede wszystkim mniej stereotypowe, bardziej takie, że walą człowieka obuchem po głowie w chwili, kiedy żywcem się nie spodziewa.
Czy samo opowiadanie o facecie, kobiecie, show łamiącym tabu i dziwnym kocie mogło się wybronić przed tym moim nosorożcowym atakiem? Jak najbardziej, może np. gdyby inaczej potraktowany został sam show. Gdyby nie został złamany groteskowo-absurdalny nastrój.
To byłyby dwa różne opowiadania, ale sądzę, że oba miałyby u mnie jako czytelniczki szanse.
No i to oczywiście są moje wrażenia, w pewnym stopniu związane z osobistymi przeżyciami.
Co do samego tekstu i drobiazgów światotwórczo-fabularnych: brakło mi wyjaśnienia, czy każdy widz siedzi między uczestnikami show, a także niezbyt załapałam kwestię zdechłego kota na końcu.
płynem do płukania "morska bryza"
Mam wrażenie, że jeśli to nazwa własna, powinna być dużymi literami. Albo “o zapachu ‘morskiej bryzy’” dla podkreślenia nieprzystawalności tego określenia do realnego zapachu.
“Time to say goodbye”[-.] –
Zzabrzmiała pierwsza linijka piosenki, śpiewanej męskim, basowym głosem.
Jeśli taka składnia i paszczowe, to tak. Albo dużą literą, ale wtedy musisz przerobić zdanie, żeby nie zaczynało się od czasownika, bo to jest szyk wyłącznie paszczowych.
Wystarczy wysłać sms-a, a najlepiej – dziesięć!
Lepiej dwukropek zamiast półpauzy, bo półpauzy w dialogach wyróżniają wypowiedź i didaskalia, więc w innych funkcjach powinno się ich unikać, żeby nie myliły. Zwłaszcza że w tej kwestii dialogowej masz ich dużo.
http://altronapoleone.home.blog
Mortciusu, jeszcze raz dzięki za opinię, cieszę się, że tekst Ci się spodobał.
Fantomasie, dziękuję. :)
Nikolzollernie, dzięki za komentarz i klik. Zgadza się, jest problem etyczny.
Drakaino, widzę, że opowiadanie Cię poruszyło.
Mnie też dotyczy osobiście problem domów opieki. Nie twierdzę, że to zło, często nie ma wyboru, np. z powodów medycznych. Same domy mogą być luksusowe, z bardzo dobrym personelem.
Chodzi o sytuacje, kiedy bliscy mogliby zostawić taką osobę w swoim domu, ale oddają ją i zapominają o problemie. Córka przez ponad trzy lata odwiedziła bohaterkę tylko raz, przy okazji, a nie było żadnej pandemii. Taką sytuację opisałam w opowiadaniu. Sposób oddania Alici do domu jest rzeczywisty, często nie mówi się chorym prawdy, dowiadują się dopiero od osób pracujących w takim domu.
Oddanie bliskiej osoby do domu opieki to bardzo trudny problem, z którym mierzy się wielu ludzi. Ogromne emocje po obu stronach. Myślę, że warto pisać o tym, co ważne.
Nie miałam zamiaru żartowania z tabu śmierci, całość idzie raczej w kierunku, że obecnie wszystko jest na sprzedaż. Dodam, że tekst to trochę pastisz popularnego show o randkowaniu starszych ludzi, tam wyciągano podobne historie od uczestników. Dodatkowo, jest to satyra na media i youtuberów. Nie czuj się w żaden sposób oskarżona.
Bohater zmienia się pod wpływem mediów. Informacja o tym, że kot zdechł przynosi trop, że być może Zerc był wytworem wyobraźni schizofrenika, a cały wątek Yassa można interpretować jako pokazanie wydarzeń prowadzących do zbrodni.
Zgadzam się, w opowiadaniu jest pomieszanie elementów, które może zniesmaczyć. Myślę, że to odzwierciedla sposób funkcjonowania naszego świata, zwłaszcza pokazywanego w mediach. Z jednej strony – przesłodzenie do absurdu, z drugiej: pokazywanie problemów ważnych w sposób stereotypowy.
Humor i sposób pokazania tej historii to brud bizarro, inny rodzaj “kupy”. W sumie ten tekst ma smutne przesłanie. Pewien brak wyważenia elementów i przekraczanie granic było celowe, ale nie sądziłam, że wzbudzi to aż tak silne emocje.
Przykro mi, że przyczyniłam się do zwiększenia Twojego poczucia winy, było to całkowicie przypadkowe.
P.S. Pamiętam, jak mnie zszokował tekst o eutanazji niepełnosprawnej dziewczynki, pod którym dyskutowałyśmy. Dlatego rozumiem, przynajmniej staram się. Pozdrawiam.
Edit.
Zapomniałam napisać o scenie z samobójstwem. Nie mogła skończyć się inaczej, bo nie wiemy, czy to prawda czy fake. Programy typu “reality” miewają scenariusze. Może wcale nie było żadnego samobójstwa. Czytelnik ma pozostać w niepewności. W makiecie śmierci pod czernią Yass odkrywa odpustowy róż – ta scena tłumaczy wizję mediów.
Hmm, mam problem z tym tekstem, bo jest bardzo dobrze napisany, natomiast mam spore wątpliwości co do końcówki. Do tego ten problem etyczny, który pojawia się pod drodze, jakiś taki spłycony mi się wydaje. Rozumiem, że jako ludzkośc upadamy coraz niżej, jesli chodzi o poziom rozrywki, jaki nas zadowala, jednak branie się za bary z takim tematem powinno nieść ze sobą jakąś głębię, konkluzję, optymistyczny akcent, a tutaj tego nie znajduję. Jest odpowiednio dziwnie, nie jest niesmacznie w kontekście fekaliów i innych wydzielin, ale jakoś, nie wiem… Wczoraj przeczytałem i chciałem dzisiaj skomentować i napisać coś mądrego, ale dochodzę do wniosku, że nie wiem co. A raczej nie wiem jak uformować mój zarzut, bo on się gdzieś tam z tyłu głowy błąka i nie chce wyleźć naprzód, żebym mógł go przedstawić :-/
Więc, z powodu pomroczności jasnej, czy niejasności mrocznej, napisze tylko, że uważam opowiadanie za udane, jednak czegoś mi w nim brakuje.
PS. Kot jest świetny. W sumie nie wiadomo żywy czy martwy, więc shroedingerowy ;)
PS2. Słyszałaś kiedyć o De Grote Donorshow? Sprawdź sobie.
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Outta, telewizja właśnie tak podejmuje poważne problemy, stereotypowo, np. w 10 min. omówienie tematu wcześniactwa. Akcent w tekście jest pesymistyczny, widać to w historii głównego bohatera. Być może zabił i poszedł do piekła, media i sposób przedstawiania poważnych tematów miały na to wpływ.
Cieszę się, że kot Ci się spodobał.
Hej, Ando!
Mnie się to opowiadanie spodobało bardzo. Zawarłaś w nim wiele smaczków, bardziej lub mniej ukrytych, jak choćby te nazwy zmienione na kocie, które do mnie trafiły. Zrobiłaś taką mieszankę poważnych tematów z humorem, groteskę wrzuciłaś do dramatów ludzkich i problemów społecznych. I sam miałem w pewnym momencie mieszane uczucia, czy ta mieszanka jest zrobiona z rozwagą. Czy gdzieś jednak się nie zagalopowałaś. Ale wiesz co? Nie będę nad tym rozważał, bo jak już mówiłem, całość mi się podobała. Dobrze napisane, z pomysłem.
Jedynie końcówka była dla mnie nieco niezrozumiała. Musiałem przeczytać Twój komentarz w odpowiedzi do drakainy, i dopiero wtedy wszystko stało się jasne. Ale nie wiem, czy to uważać za minus. W zasadzie tajemnicza postać kota jest dzięki tej tajemnicy właśnie ciekawa do samego końca.
Klikam w wątku.
Pozdrawiam!
Realuc, dziękuję za klika i komentarz. Fajnie, że opowiadanie Ci się spodobało.
Zastanawiam się, czy takie przedstawienie treści nie wywołuje u czytelników dysonansu poznawczego.
Kiedyś z ciekawości sprawdzałam, czy ludzie potrafią zmierzyć się ze świadomością własnej śmierci. Ani jedna osoba nie była w stanie myśleć bez emocji o dniu, kiedy jej nie będzie i o tym, co będzie działo się z jej ciałem “po”. Może dlatego tak mocno wybrzmiało to w opowiadaniu. Mix różnych elementów w telewizyjnym skrócie też pewnie na to wpłynął.
Mnie się zasadniczo spodobało. Pomysł z kocią siecią świetny.
Nowa wersja telewizji też interesująca.
Z końcówką mam jak Realuc – sama z siebie nie zagrała, po wyjaśnieniach z komentarzy ujdzie.
Jeśli historia alkoholika jest w części zakłamana, to pewnie i z historią Alici nie wszystko się zgadza… Show must go on…
Babska logika rządzi!
Finklo, dziękuję za klika i komentarz. Zgadza się, show must go on, a historie uczestników nie do końca są prawdziwe.
Spodobał mi się Twój tekst, jednak zgadzam się w paru kwestiach, między innymi z Drakainą. To na początek minusy, by skończyć plusami, których jest i tak więcej ;)
Największym problemem był dla mnie brak bizarro – jest groteskowo, przerysowanie, aczkolwiek w miarę realistycznie – skojarzyło mi się to od razu z Uciekinierem Kinga czy japońskimi teleturniejami. Pomysł dobry, ciekawe podejście do hasła, jednak za mało tego bizarro.
Niemniej, podchodząc do tego z innej strony (poza konkursowej) tekst przypadł mi do gustu. Jest zabawnie, ale przy tym poważnie i Twoje opowiadanie zmusza do refleksji nad paroma rzeczami, takimi jak moralność czy gnijąca forma rozrywki. Warsztat na wysokim poziomie. Obrazoburczo, aczkolwiek bez przesady.
Podsumowując: bardzo dobre opowiadanie, aczkolwiek niekoniecznie w formie bizarro.
Polecam do biblioteki i pozdrawiam!
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Danielu, dzięki za klika i komentarz. To był mój pierwszy tekst bizarro. Chyba udało mi się odejść od realizmu trochę bardziej niż przy konkursie z Kafką (mam nadzieję). Miło, że Ci się spodobało.
Hej!
Powiem Ci, że bardzo trudno tak jednoznacznie i wprost ocenić Twój tekst, bo z jednej strony ma on wiele swoich momentów, z drugiej, ma on też, przynajmniej w moim odczuciu, parę wad i braków.
Pomysł jest na pewno bardzo odważny. Ja nie napiszę, że na granicy brawury. Raczej bardzo trudny do udźwignięcia. Budować humor na śmierci znaczy z grubsza tyle, co balansować na cienkiej linii przy każdym żarcie, dowcipniejszej wstawce, zabawniejszym gagu. Granica tutaj zawsze jest bardzo cienka, w dodatku każdy wyznacza ją w innym miejscu.
Pomysł jest więc bardzo odważny, ale nie łamiesz tutaj żadnego tabu. Nie robisz nic niewłaściwego, próbując, poprzez żart czy uśmiech, opowiadać również i o śmierci. Nawet w bardzo ryzykowny sposób. Nie jesteś pierwsza. Próbowali i inni. Nawet całkiem dawno. Ponad dwadzieścia lat temu był już przecież Pop-show i quiz “Kto odwali kitę?”.
Jednym taka odwaga się spodoba, inni przyjmą, że to jednak krok za daleko.
Ja w tej kwestii jestem dosyć otwarty i samo podjęcie próby oceniam pozytywnie. Tekst, jak pisałem, ma swoje momenty.
Zacznę od plusów. Tekst czyta się szybko, ma on swoje tempo, fajnie biegnie się z historią. Ma ona swój rytm, a przy tego typu tekstach to bardzo ważne. Jak pisałem, raczej nie miałem poczucia, żebyś gdzieś w tej zabawie motywem śmierci posunęła się za daleko. Jest tam nawet pewna próba wplecenia problemów poważniejszych, a ja zawsze uważałem, że humor można do tego bardzo fajnie wykorzystywać. Byle mieć konkretny pomysł i znaleźć w tekście odpowiednie miejsce.
Podoba mi się też charakterystyka kota. Bardzo fajnie Ci wyszedł. Otwarty, bezpośredni, trochę cwany, przy tym niemalże “przedsiębiorczy”. Podobała mi się jego postać w tym tekście. W ogóle te motywy kocie uważam za najbardziej wartościową część tekstu.
Tekst ma też natomiast trochę swoich słabości. Zacznę od tych drobniejszych.
Porywasz się w tym tekście na lekką parodię czegoś, co powoli staje się parodią samą w sobie. Bardzo trudno budować na tym humor, bardzo trudno przedstawić to w sposób ciekawy i tutaj ten motyw telewizyjny, z programem “Jak oni umierają”, jest tego dobrym przykładem. Na tym się właściwie nie da zbudować przyjemnego humoru. Jak pisałem, dzisiaj telewizja potrafi być już często parodią samą w sobie, często wręcz uwłaczać inteligencji widza, uderzać w najprostsze schematy i emocje. Coraz mocniej, coraz usilniej, coraz bardziej prymitywnie. I tutaj, w tym tekście, dostajemy taką właśnie, już istniejącą telewizję, tylko bardziej. Właśnie lekką parodię parodii.
Trochę podobnie jest z motywem relacji między bohaterami. Jasne, jest kot, element świeżości w utworze. Ale i Yass i Selia uderzają w taki bardzo powszechny obraz bohaterów. Typowych, wałkowanych po wielokroć, w wielu aspektach nieskomplikowanych charakterologicznie.
I jakby bezpośrednio od nich docieramy do, jak sądzę, największego problemu tego opowiadania. A mianowicie, brak wyraźnie zaznaczonego kierunku. Czytelnik tego kierunku nie widzi i jeśli z jakiegoś powodu ma być rozczarowany czy czuć niedosyt, to właśnie dlatego.
Jak pisałem, w samej zabawie motywem śmierci nie przekraczasz żadnych granic. A jednak, ta odważna ryzykowna zabawa, to balansowanie na granicy czy linie, które tak wiele wymaga od autora, jawi się tutaj jako wysiłek w żaden sposób niespożytkowany. Bo czy to jest opowiadanie bezpośrednio o śmierci? Czy to jest próba opowiedzenia o śmierci w bardziej bezpośrednio sposób? Ano tekst na to nie wskazuje. A nie wskazuje, bo spora jego część skupia się wokół dość powszechnych pragnień Yassa i niezłożonej osobowości Selii. I właśnie ta para, ta ich niezłożoność sprawia, że całe to ryzyko podjęte przy opowiadaniu o śmierci idzie na marne. Że to opowiadanie jawi się już bardziej jako taki parodystyczny miks różnych motywów, może całego świata i kierunku, w którym zmierza.
A śmierć? Śmierć w humorze, przynajmniej tak sądzę, wymaga jakiegoś silnego fundamentu. Jakiegoś konkretnego założenia czy kierunku, który tę odważną zabawę motywem śmierci by uzasadniał. Tutaj widzimy ledwie zalążki takiego fundamentu.
Tak czy inaczej pozytywów znalazłem wystarczająco dużo, by przybliżyć tekst do biblioteki. Mogę się czepiać różnych rzeczy, ale też muszę uczciwie przyznać, że samo opowiadanie czytało mi się fajnie, a niektóre jego fragmenty przypadły mi do gustu.
Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków
Witaj.
Tekst pełen zaskoczeń, zwrotów akcji, niesamowitych wydarzeń oraz szokujących dialogów, o pomysłach bohaterów nie wspominając. :)
Przedziera się sporo bolesnych treści, tak typowych dla znieczulicy społecznej, które moim zdaniem podkreśliłaś w sposób mistrzowski.
Świetne bizarro, gratuluję pomysłowości.
Pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
Witam, CM. Dzięki za długi komentarz i klika. Cóż, kot skradł cały show. ;)
Jak pisałem, dzisiaj telewizja potrafi być już często parodią samą w sobie, często wręcz uwłaczać inteligencji widza, uderzać w najprostsze schematy i emocje. Coraz mocniej, coraz usilniej, coraz bardziej prymitywnie. I tutaj, w tym tekście, dostajemy taką właśnie, już istniejącą telewizję, tylko bardziej. Właśnie lekką parodię parodii.
Dokładnie taki był mój plan na ten wątek.
Uwagi na temat braków są cenne, może następnym razem uda się ich uniknąć. Cieszę się, że tekst dobrze się czytało.
Podoba mi się też charakterystyka kota. Bardzo fajnie Ci wyszedł. Otwarty, bezpośredni, trochę cwany, przy tym niemalże “przedsiębiorczy”.
Tu też trafiłeś w punkt. Obawiam się, że kocur zdominował głównego bohatera…
Bruce, dziękuję za miłe słowa i wysoką ocenę.
Nie moje klimaty
ANDO, dziękuję i raz jeszcze gratuluję, miłego dnia. :)
Pecunia non olet
Niezłe, choć w końcówce też się pogubiłam. Kocur robi wrażenie, koci internet też :)
Temat kontrowersyjny, ale IMO nie przedobrzyłaś. Producenci show wychodzą na ludzi, którym jest egal cierpienie uczestników, liczy się tylko miejsce w rankingu i podkręcenie emocji. Eliva nie uważam za oszusta, robi to, co robi dla brata. Tak naprawdę oni wszyscy są tam zmanipulowani.
Splątanie tego z wybijaniem się na celebryctwo przez Yassa, podkręca absurdalność tego, co się dzieje. Mi się :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Opowiadanko było “dobre”, nowoczesne, nieprzyjemnie satysfakcjonujące i zdecydowanie z humorem. Lubię powtórzenia istotnych kwestii, które ukierunkowują czytelnika w taki, czy inny sposób. Kot faktycznie najlepiej zapadał w pamięć, ale wcale nie odczułem, żeby inni bohaterowie odegrali mniej istotne role.
Cheers.
Irko, zgadzam się w pełni co do show. Cieszę się, że koty Ci się spodobały. Przegrzebałam stos kocich memów przed napisaniem tego tekstu.
Solarpox, dzięki za komentarz.