
Dziękuję serdecznie betującym, którzy bardzo pomogli przy walce z przecinkami i zaimkozie, a także słusznie wypunktowali dziury logiczne.
Dziękuję serdecznie betującym, którzy bardzo pomogli przy walce z przecinkami i zaimkozie, a także słusznie wypunktowali dziury logiczne.
Dwunastu mężczyzn, łudząco do siebie podobnych, wpatrywało się wyczekująco w osobnika siedzącego u szczytu stołu. Każdy z nich miał przylizaną fryzurę, gładko ogoloną brodę i krawat w stonowanym kolorze.
– Czekamy, panie Martinez – odezwał się jeden z nich.
– Tak, ekhm… – odchrząknął jegomość.
Mimo eleganckiego ubioru wyraźnie odstawał wyglądem od pozostałych. Garnitur w kratę z dopasowaną kamizelką i jasnym krawatem wydawał się ogromnym faux pas w połączeniu z kilkudniowym zarostem.
– Przejrzałem dokumenty, które panowie łaskawie mi przekazali do wglądu. Pamiętam oczywiście o absolutnej poufności. – Ponownie odchrząknął nerwowo. – Nie do końca jednak rozumiem, czego państwo ode mnie oczekujecie. Sprawy, z którymi się zapoznałem, były w większości rozwiązane, zbrodni dokonały różne osoby, w różnym czasie. Natomiast ja jestem Profilatorem, specjalizuję się w psychologii i określaniem pożądanych profili osobowościowym dla I.S.P.Z.A.
Pozostali mężczyźni wymienili spojrzenia.
– Chcemy, aby określił pan osobowość, a docelowo potencjalną tożsamość mordercy. Mamy powody, aby wierzyć, że stoi za tym jedna osoba.
Sebastian Martinez zmarszczył brwi i jeszcze raz spojrzał na leżące przed nim papiery. Pokręcił głową.
– Nie rozumiem – przyznał. – Część z aresztowanych została skazana na bazie niepodważalnych dowodów, jeżeli są niewinni…
– Tego nie powiedziałem – przerwał mu ten sam mężczyzna, który odezwał się wcześniej. Sebastian nazwał go w myślach Przywódcą. – Nie chodzi też o to, że skłoniła ich do zbrodni jedna osoba. Morderca był jeden, ale w różnych… ciałach.
Martinez otworzył usta zaskoczony, ale zaraz je zamknął. Opuścił wzrok na dokumenty, ale wcale ich nie widział. Zbierał myśli i trawił to, co usłyszał.
– Jeżeli dobrze pana rozumiem, mówimy tutaj o Złodzieju Ciał. – Jego słowa wywołały ewidentnie poruszenie wśród zebranych: nerwowe luzowanie krawatów, poprawianie się na krzesłach czy gniewne szepty.
Przewodniczący uciszył ich uniesioną dłonią.
– Złodziej Ciał – podjął Sebastian, czerpiąc dziwną satysfakcję z nadal widocznego dyskomfortu biurokratów. – Cóż, nie sądziłem, że jeszcze jacyś istnieją. To zupełnie zmienia postać rzeczy.
– Rozumie pan, że taka informacja mogłaby wywołać ogromne poruszenie w naszym uporządkowanym systemie? Oczekujemy poufności i delikatności w śledztwie. Wybraliśmy pana ze względu na pańską pracę doktorską sprzed kilku lat, która skupiała się właśnie na tychże.
– Och… – Nagle zrobiło mu się gorąco. Poczuł pot spływający mu po plecach. Nerwowo przełknął ślinę. – Nie sądziłem, że zostały jeszcze jakieś kopie po cenz… wycofaniu dokumentu – poprawił się szybko.
Przewodniczący pochylił się i złożył ręce na stole.
– Pańska książka nie została ocenzurowana. Uznaliśmy jednak, że przeciętny obywatel nie potrzebuje do niej dostępu. W każdym razie, posiadając taką ekspertyzę, wierzymy, że już teraz ma pan dla nas jakieś informacje.
Profilator pokiwał głową, wziął głębszy oddech w desperackiej próbie zapanowania nad stresem.
– Cóż, same morderstwa są okrutne, szczegółowo zaplanowane, co widać po dokładniejszych oględzinach miejsc zbrodni. Wskazuje to na jednostkę wyszkoloną i dysfunkcyjną. Taką, która nie jest zdolna funkcjonować w naszym społeczeństwie, a więc z pewnością zidentyfikowałaby ją I.S.P.Z.A podczas co trzyletnich skanów obywateli lub na granicy. Musi pochodzić więc z wykluczonych, zamieszkujących zniszczone tereny postindustrialne i jakimś sposobem przedostawać się na tereny Asylium.
***
Kiedyś
– Vanja, na co czekasz! – Ojciec stanął za nią i lekko się pochylił. Ze złością dyszał nad jej uchem. – Przekazuję ci wszystko, co wiem. Całe moje dziedzictwo, wiedzę o tym jak przejmować ciała, abyśmy kiedyś mogli wspólnie obalić system Asylium i odzyskać odebrane nam miejsce… A ty… Ty się wahasz? Po wszystkim, co dla ciebie poświęciłem. – Zimny głos dotarł do niej, a mężczyzna się wyprostował.
Ośmioletnia dziewczynka płakała, a ręce, w których trzymała nasączony trucizną sztylet, drżały.
– Ojcze, proszę… nie jego – wyszeptała, patrząc w piwne i przerażone oczy starego kundelka, którego przygarnęła kilka dni wcześniej. – On mi ufa, ja… nie mogę.
– Vanja, robimy to dla twojego dobra. – Położył ręce na jej ramionach i boleśnie wbił kciuki w skórę. – Musisz być gotowa do poświęceń. Nie możesz się przywiązywać, bo wszyscy i tak cię kiedyś zdradzą.
***
– Tego domyśliliśmy się sami, panie Martinez. – W głosie Przewodniczącego wyraźnie wybrzmiało zniecierpliwienie.
– Tak, tak, oczywiście – odchrząknął. – Jednostka przejawia wyraźną niechęć do kobiet, ich ciała były zdecydowanie bardziej okaleczone, a śmierć bolesna. Natomiast panowie wydają się wręcz potraktowani ulgowo. Nie wszyscy, ale widzę tutaj pewien wzorzec… Zaryzykowałbym też stwierdzenie, choć nie mam stuprocentowej pewności, że nasz podejrzany to kobieta. Wykorzystane osoby, to w zdecydowanej przewadze płeć piękna. Choć złodziej może ukraść dowolne ciało, naturalniej czuje się w kształtach, które zna.
***
Kiedyś
Dwunastoletnia Vanja wpatrywała się w nieruchome ciało matki leżące na podłodze. Szturchnęła stopą jej rękę, ale kobieta nie zareagowała. Dziewczynka przemknęła wzrokiem po pustych butelkach walających się wokół i wymiocinach w kącie. Skrzywiła się, gdy do jej nozdrzy dotarł, intensywniejszy niż zwykle, odór niemytego ciała, moczu i taniego alkoholu. Zacisnęła pięści, gdy zaburczało jej w brzuchu.
– Obiecałaś – wyszeptała z furią, wpatrując się w kobietę, wobec której, coraz częściej odczuwała już tylko nienawiść wymieszaną z pogardą.
Odwróciła się i stanowczym krokiem wyszła z ubogiego saloniku, którego jedyne wyposażenie stanowiły dziurawa kanapa i rozklekotany kredens. Po chwili wróciła z pogiętym wiadrem w ręku. Zamachnęła się i wylała jego zawartość na pijaczkę.
– C-c-co… – jęknęła leżąca, gdy niemrawymi ruchami próbowała wytrzeć mętną wodę z twarzy. Błądziła wzrokiem na boki, ale dopiero po chwili zauważyła córkę.
– Ooo… Vaniia… koooanie… daaj… – Muriel nie mogąc w pełni wyartykułować swojej prośby, wyciągnęła dłoń w kierunku napoczętej butelki stojącej nieopodal.
Dziewczynka przez chwilę wpatrywała się w matkę.
Nagle nadepnęła na jej wyciągniętą rękę i mocno naparła. Z gardła kobiety wydobył się wrzask bólu.
– Obiecałaś, że pójdziesz do pracy, abyśmy miały co jeść – wyszeptała Vanja, pochylając się nad nią – skoro nie chcesz po dobroci, to cię zmuszę.
Chwyciła ją dłońmi za czoło i mocno ścisnęła.
Zwymiotowała, gdy ledwie kilka sekund później spojrzała na świat oczami rodzicielki. Przejmowanie czyjegoś ciała zawsze było czymś nieprzyjemnym – jakby ktoś zamknął ją w szczelnym, zbyt małym gumowym worku, w którym brakowało powietrza. Do tego się jednak przyzwyczaiła. Czego się nie spodziewała, to pierwszego w życiu upojenia alkoholowego.
Potrafiła zachować w miarę trzeźwy umysł, ale świat wokół niej rozmazywał się i wirował. Ciało miało w sobie ogromne ilości używki i przejęcie tego nie zmieniło. Zataczając się wypadła z małego domku w slumsach i zaraz za progiem upadła twarzą w błoto.
– Zmuszę cię – wysyczała nadal targana furią wiedząc, że matka musi to słyszeć. – Nie ma już ojca, który się nami opiekował. Musisz się ogarnąć albo następnym razem zrobię coś gorszego… i każę ci patrzeć.
Przejmując czyjeś ciało, Vanja zwykle spychała świadomość właściciela bardzo głęboko, tak aby zamiast wspomnień z tego, co robiła, w głowie została tylko pustka. Mogła też pozwolić na jego obecność i zmusić do patrzenia na wszystko, co robi, bawiąc się jego bezsilnością.
***
– Co ma pan dzisiaj dla nas?
– Przejrzałem jeszcze raz dostarczone akta. Zapoznałem się też z ostatnimi dowodami, jak mniemam z ubiegłej nocy? – Sebastian poluzował mahoniowy krawat, który tylko wzmagał stres towarzyszący mu, odkąd Biuro Bezpieczeństwa zaprosiło go do udziału w śledztwie. I choć w teorii była to prośba, tak naprawdę nie mógł odmówić.
Skąpe skinienie musiało mu wystarczyć za odpowiedź.
– Wiemy, że Złodziejka musi współpracować z rebeliantami. Ofiary zdecydowanie nie są przypadkowe, mamy tu jasny wzorzec. Co jednak mnie nurtowało, to pytanie dlaczego? – Spojrzał na pozbawione emocji ogolone twarze, szukając jakichkolwiek oznak zainteresowania. – W końcu były to morderstwa, którymi Biuro musiało się zainteresować. Same akty przemocy… – Pokręcił głową, podnosząc zdjęcie z ostatniego miejsca zbrodni. – Dzięki Innowacyjnej Sztucznej Personie Zarządczej Alfa udało nam się zmniejszyć ich liczbę niemal do zera. I.S.P.Z.A. wyeliminowało niepasujące do naszego pacyfistycznego i poukładanego systemu jednostki, które stanowiły zagrożenie. Tego typu zbrodnie są więc bardzo ryzykowne. W przypadku pierwszych zgonów ktoś silił się na ostrożność i pozorowanie wypadków. W kwestii ostatnich… nasz zabójca zaczyna być arogancki i przestaje się ukrywać.
– Mówił pan o tym, dlaczego współpracuje z rebeliantami?
– Ach tak, przepraszam, te dygresje – mruknął, nerwowo układając papiery w zgrabny stosik – więc zadałem sobie pytanie dlaczego? Pisząc pracę doktorską, nie miałem oczywiście możliwości badania Złodziei Ciał. Zostali oni szybko zneutralizowani jako jeden z głównych priorytetów po powstaniu I.S.P.Z.A. Dotarłem jednak do notatek sprzed kilkunastu lat, kiedy, udało się kilkoro schwytać żywcem. Otóż większość z nich, co w sumie nie dziwi, to samotnicy i odludki, bynajmniej nie z wyboru. Odrzuceni przez społeczeństwo, również przez swych pobratymców, pragnęli poczucia przynależności. Ich arogancja, która rodziła się prędzej czy później ze względu na pozorną nieśmiertelność, potrzebowała podziwu, admiracji… widowni. Podejrzewam, że nasza Złodziejka zwróciła się do partyzantów, oferując swoje usługi, ponieważ szukała poklasku i docenienia.
***
Obecnie
Vanja milczała dłuższą chwilę, świdrując brązowymi oczami mężczyznę stojącego przed nią. Ten, choć próbował walczyć w tym pojedynku na spojrzenia, szybko się poddał i odwrócił wzrok.
– Musisz mnie zrozumieć, Robaku. Wiem, że inaczej się umawialiśmy, ale wpuszczenie w nasze szeregi kogoś takiego jak ty…
– Kogoś takiego jak ja? Powiedz to, Ilia, dokończ to, co chciałeś powiedzieć – wysyczała Vanja, z trudem panując nad sobą. Zwrócił się do niej ksywką, której szczerze nie znosiła, choć sama wybrała ją do kontaktów z rebeliantami.
– Kradniesz ciała, Robaku – powiedział spokojnie, choć czuł pot powoli spływający po czole. Stąpał po grząskim gruncie i doskonale o tym wiedział. – To zbyt duże ryzyko dla naszej sprawy, w końcu mamy szansę obalić Asylium i ich chore rządy.
Vanja pokiwała głową, udając, że rozumie i podrapała się po zarośniętej brodzie.
– Więc wykorzystaliście mnie do brudnej roboty. Wyeliminowałem waszych wrogów, ważnych polityków lub tych, którzy ewidentnie byli na tropie spisku. – Zaśmiała się, ale nie było w tym ani odrobiny wesołości. Z zadowoleniem obserwowała, jak rozmówca wzdryga się pod wpływem wyćwiczonego śmiechu. – A gdy robota wykonana, nie chcecie wywiązać się z umowy. Niby mogę z tym żyć, ale… – Podeszła bliżej ciesząc się, że na to spotkanie wybrała rosłego zbira, o twarzy pooranej bliznami. – Ilia, powiedz mi, skoro teraz nie chcecie, abym był jednym z was, to gdzie widzicie dla mnie miejsce po tej waszej rewolucji?
Buntownik zbladł i dziewczyna wiedziała, że trafiła w samo sedno. Palący gniew, który tak szalał, aby wydostać się na zewnątrz zamienił się w lodową bryłę.
Zemsta, tylko na zimno, Vanja. Taka smakuje najlepiej, głos ojca rozbrzmiał jej w głowie, a ona powoli wzięła głęboki oddech. Opanowała chęć poderżnięcia gardła zdrajcy tu i teraz.
– Rozumiem. W takim razie to trochę głupie, że przyszedłeś na spotkanie sam.
Dzielił ich zaledwie krok. Ilia nerwowo przełknął ślinę i oblizał wargi.
– Nie chcesz mieć wśród nas wrogów, a tak będzie, jeśli mnie zabijesz – szepnął. Odchrząknął, próbując wyjść na pewniejszego siebie niż był. – Możesz zabrać moje ciało, ale na to jesteśmy przygotowani. Nie uda ci się ich oszukać.
Złodziejka przez chwilę mierzyła go wzrokiem, a potem nagle posłała mu szeroki uśmiech.
– Niech będzie. Bez urazy. – Cofnęła się wzruszając ramionami.
Ilia, nie dowierzając, przyglądał się jej jeszcze przez chwilę, ale widząc, że faktycznie nie zamierza atakować, skinął głową na pożegnanie i zniknął w ciemnej uliczce.
Vanja przez kilka chwil stała nieruchomo. W końcu podeszła do śmietnika i spojrzała na myszkujące w nim szczury. Gdy jeden znalazł się w jej zasięgu, chwyciła go i przejęła ciało.
To, czego wielu nie wiedziało o Złodziejach, to to, że mogli przejmować kontrolę nad zwierzętami. O wiele bardziej ryzykowne niż w przypadku żyjących ludzi, ale do wykonania. Liczył się czas, dopóki nie zamieszkiwała tych powłok zbyt długo, mogła wrócić do swojego głównego lub innego ciała. Zacierała w ten sposób po sobie ślady: przeskakiwanie między ludźmi, choć trudne, było możliwe do wyśledzenia, ale zwierzęta? Szczególnie upodobała sobie szczury – małe, obślizgłe i przemykające kanałami.
Naiwnością z mojej strony było wierzenie, że zaakceptowalibyście mnie taką jaką jestem. Ale to ukrywanie się jest takie męczące. Sądziłam, że przyjmiecie mnie jak jedną z was i razem obrócimy wszystko w pył myślała, ale skoro nie jesteście zainteresowani, to chyba nie zostawiacie mi wyboru. Muszę na was donieść. Wolę stary i znany układ, niż waszą rebelię, jeżeli w żadnej wersji nie ma miejsca dla takich jak ja.
***
– Zakładam również, że nie ma zbytniego oparcia w rodzinie. – Sebastian zabębnił palcami o blat stołu, intensywnie myśląc. Odchylił się na krześle i podrapał po brodzie. – Inaczej nie szukałaby poklasku wśród buntowników. Biorąc pod uwagę, że kobietom zadawała o wiele boleśniejszą śmierć, zakładałbym, że to matka w głównej mierze jest dysfunkcyjna. Nie zdaje sobie z tego sprawy, ale prawdopodobnie przenosi trudne emocje wobec rodzicielki na swoje ofiary.
***
Siedziała przy stole naburmuszona i z założonymi rękami. Nie odrywała wzroku od matki, która nerwowo krzątała się po czystej, choć ubogiej kuchni. Stara kuchenka elektryczna po uruchomieniu wydawała dziwne odgłosy, blat miał liczne wytarcia i dziury, a metalowy zlew był prawie w połowie przeżarty rdzą.
– Już… już podaję, kochanie – powiedziała Muriel, próbując jednocześnie operować pogiętą patelnią z jajecznicą, papierosem w ustach oraz gwiżdżącym czajnikiem z wodą na skradzioną kawę. – Proszę. – Postawiła przed córką talerz, a sama usiadła obok.
Drżącą ręką chwyciła papierosa i strzepała popiół do popielniczki.
– Dzięki. Ty nie jesz?
– Tak, tak. – Wzięła widelec i wmusiła w siebie dwa kęsy. Nie odrywała jednak wzroku od córki, zestresowana faktem, że coś mogłoby się jej nie spodobać. – Wysprzątałam – zaczęła niepewnie. – Specjalnie dla ciebie. Jest tak, jak lubisz.
– Widzę – odpowiedziała chłodno Vanja, odkładając sztućce.
Spojrzała wyczekująco na matkę, wiedząc, że ta czegoś chce.
– Byłam ostatnio grzeczna. – Muriel posłała córce lekko przerażony uśmiech. Zaciągnęła się po raz ostatni, po czym gwałtownie zgasiła papierosa. – Wysprzątałam, zrobiłam nawet śniadanie z okazji twoich urodzin.
– O których ci wczoraj przypomniałam.
– Więc pomyślałam, że… że może i mi się coś należy – kontynuowała, nie reagując na ostatni komentarz – bo wiesz, jest mi tak t… trudno. Wiesz, że staram się, jak mogę. – Jej noga zaczęła nerwowo podskakiwać pod stołem, a serce kołatało się w piersi tak boleśnie jakby właśnie przebiegła maraton. Skuliła ramiona i spuściła wzrok, z trudem panując nad sobą. Zacisnęła drżące ręce na kolanach i czekała. Przełknęła ślinę.
Vanja przez chwilę przyglądała się matce ze zmrużonymi oczami. W końcu westchnęła, po czym wstała od stołu i podeszła do drewnianego kredensu stojącego po prawej. Otworzyła drzwiczki i dokładnie przyjrzała się zawartości. Przeliczyła butelki, kilka nawet podniosła, sprawdzając, czy na pewno nie są puste, a jeszcze inne otworzyła i powąchała, upewniając się, że nadal wypełnia je alkohol.
Zerknęła na matkę, która potulnie siedziała na krześle. Jej nerwowe stukanie stopą zaczynało doprowadzać ją do furii.
– Zgadza się – powiedziała w końcu. – Cieszę się, że ostatnia kara podziałała i nie próbujesz mnie już oszukiwać.
Muriel wzdrygnęła się na samo wspomnienie.
– Ależ skąd, kochanie, nie mogłabym – wyjąkała i zaczęła się trząść.
Vanja sięgnęła po jedną z butelek, podeszła do matki i wyciągnęła alkohol w jej stronę. Kobieta zerwała się z piskiem krzesła, chwyciła butelkę i objęła córkę.
– Dz… dziękuję! Nie pożałujesz tego, będę się dalej starać!
Zamarła, gdy poczuła ręce rodzicielki. Twarz Vanji stężała, a przez maskę chłodu na moment przebiła się burza emocji: tęsknoty, radości i smutku. Te jednak szybko ustąpiły, gdy Muriel po krótkiej chwili oderwała się od niej i zniknęła w sąsiednim pokoju, całkowicie oddając się swojej jedynej miłości – nałogowi.
Złodziejka przymknęła na moment błyszczące oczy i zacisnęła zęby. Wzięła kilka głębszych oddechów.
– Dlaczego, dlaczego, nie możesz po prostu… – wyszeptała.
***
– Na początku była bardzo ostrożna. – Profilator wstał od stołu, zmęczony wielogodzinnym siedzeniem i wyjrzał przez wysokie okna na miasto w dole. Wysokie przeszklone wieżowce znajdowały się po jednej stronie, a z drugiej można było dostrzec niskie domki jednorodzinne. – Myślę, że ma jakieś ciała na podorędziu. Takie, których nie można by w żaden sposób z nią powiązać. Sprawdzaliście zniknięcia wśród wykluczonych? Takie, w których nigdy nie znaleziono zwłok?
***
– Jak się dzisiaj mamy, Jack? – zapytała wesoło obrośniętego mężczyznę łypiącego na nią z nienawiścią zza krat.
Rzuciła w niego papierową torbą, w której znajdowała się skąpa racja żywnościowa. Ten chwycił ją, ale dalej śledził wzrokiem rudowłosą, piegowatą dziewczynę, która więziła go od kilku miesięcy.
Vanja nie przejęła się brakiem odpowiedzi i żwawym krokiem minęła go, by zatrzymać się przed kolejną celą.
– Dzień dobry, Eve. – Otworzyła dużym kluczem kratę i weszła do małego pomieszczenia, które przez szare płytki i ogólną sterylność przypominało szpital.
Podeszła do siedzącej na łóżku ładnej blondynki, która powoli podniosła na nią wzrok. Choć jej spojrzenie wydawało się puste, to wzdrygnęła się, gdy Złodziejka dotknęła jej włosów.
– Ach, rozmawiałyśmy o tym. Nie lubię, gdy nie dbasz o siebie. Moje ulubione ciała muszą być w jak najlepszym porządku. – Vanja pokręciła głową. Sięgnęła po leżącą nieopodal szczotkę i zaczęła rozczesywać długie, złociste pukle.
Więźniarka znieruchomiała i zmusiła się do patrzenia w stopy. Zacisnęła powieki i ledwo poruszającymi się ustami zaczęła coś mamrotać do siebie.
– Hmm. Naprawdę Eve, nie mam na to czasu. Nie po to zostawiłam cię przy życiu, aby tracić czas na dbanie o to ciało. – Stanęła za nią i lekko się pochyliła. – Chyba nie chcesz, abym znów złożyła wizytę twojej rodzinie? W końcu masz jeszcze kilka sióstr.
Blondynka gwałtownie odwróciła głowę i obrzuciła ją ni to obłąkanym, ni to przerażonym spojrzeniem.
– Tak myślałam – skomentowała Vanja. Odsunęła się o krok, zlustrowała ją i zadowolona z siebie odłożyła szczotkę.
Nie oglądając się na więźniarkę, opuściła i zamknęła za sobą celę, po czym skierowała się do drzwi na końcu długiego korytarza.
Miała jeszcze dwa wolne miejsca, ale przetrzymanie więcej osób okazało się po prostu niepraktyczne. W przeszłości popełniła też błąd, całkowicie niszcząc świadomość w wybranej przez siebie powłoce – niby jaźń pierwotnego właściciela wciąż gdzieś była obecna, ale pogrążyła się w takim szaleństwie, że nie docierały do niej żadne bodźce.
Zamknęła za sobą drzwi i westchnęła z ulgą. Rozejrzała się po swojej samotni ukrytej głęboko pod ziemią. Do tej pory nie wiedziała, jak do starych, podziemnych tuneli zyskał dostęp jej ojciec, ale stanowiły idealną kryjówkę. Zasypał on również i odciął większość korytarzy, a te, które pozostały były dobrze ukryte przed niewprawnym okiem.
Zanim zrobiła choć krok, zlustrowała pomieszczenie. Sprawdziła, czy biurko nadal znajduje się pod idealnym kątem, dzięki któremu miała dobry widok na drzwi, ale i w razie potrzeby mogła użyć go jako osłony. Przemknęła wzrokiem po ułożonych w równe kupki papierach, broni białej wiszącej na ścianie, w tylko jej znanym układzie i znajdującej się po lewej od wejścia ścianie trofeów. Kiwnęła głową, gdy uzyskała pewność, że nikt nie naruszył jej prywatności i wyciągnęła z torby przewieszonej przez ramię lekko wymięty wycinek gazety. Wyprostowała go palcami i przykleiła srebrną taśmą tuż obok kilkunastu innych. Z zadowoleniem przechyliła głowę na bok i jeszcze raz przeczytała krzykliwy nagłówek: “Nożownik czy wolne podziemie? Nie żyje szef służb porządkowych wysłanych przez Asylium”.
***
– W końcu udało mi się rozgryźć, jak dostaje się do miasta!
Podekscytowany Sebastian wparował do sali konferencyjnej z plikiem papierów w ręce. Zignorował zdegustowane spojrzenia i rzucił na krzesło skórzaną aktówkę, a po chwili także marynarkę.
– Złodzieje zostawiają nikły, ale jednak ślad w mózgu ofiary. I.S.P.Z.A namierzyłaby ją podczas skanowania, gdyby przekraczała granicę w ciele robotników. – Sięgnął po leżący na stole tablet i szybkim ruchem wystukał poszukiwaną frazę. Po chwili, na połączonym z nim projektorze pojawił się obraz szczura. – Zwierzęta. Muszą być w stanie przejmować również ciała zwierząt. Początkowo myślałem, że chodzi o ptactwo, ale doszedłem do wniosku, że są zbyt trudne do schwytania. Wtedy mnie olśniło! Szczury. Podróżuje kanałami i dzięki temu jest dla nas niemal nieuchwytna…
***
Do Asylium przeniknęła tak jak zawsze – kanałami, w postaci szczura. Swoją główną powłokę zostawiła ukrytą w tunelach, które łączyły się bezpośrednio z jej kryjówką. Co prawda, nawet gdyby ktoś je zniszczył, to nic by się jej nie stało, ale była do niego przywiązana. Śmierć groziła jej dopiero w sytuacji obumarcia aktualnie przejętego ciała. Ciężkie obrażenia, krwotok czy tonięcie połączone z brakiem innej ofiary w zasięgu ręki, przyniosło zgubę wielu jej pobratymcom. Przynajmniej tak mawiał jej ojciec.
Granicę przekraczało dzień w dzień kilkaset osób, głównie aspirujących wykluczonych, którzy chcieli się wykazać poprzez pracę dla rządu i zdobyć swoje miejsce w systemie. Vanja nie była jednak pewna czy I.S.P.Z.A. jakimś cudem nie wykryłaby śladów jej obecności w falach mózgowych danej osoby.
Nienawidziła, zresztą tak jak wielu, sztucznej inteligencji stworzonej kilkadziesiąt lat temu, która w zasadzie samodzielnie utrzymywała wywalczony krwią nowy porządek. AI skanowała nie tylko wykluczonych, ale też regularnie umysły uprzywilejowanych obywateli Asylium. Filtrowała ich wspomnienia, emocje, a w przypadku regularnych kontroli również sny, aby określić czy dana jednostka nie jest zagrożeniem dla systemu. Ci, którzy jakimś zachowaniem wykraczali poza schemat lub zwrócili uwagę I.S.P.Z.A., a więc i władz, trafiali na listę warunkową oraz ścisłą obserwację. Jedno złe słowo, jeden błąd i mogli stracić wszystko: bogactwo, przywileje i bezpieczeństwo.
Wskoczyła w ciało samotnej spacerowiczki odpoczywającej na ławce i ruszyła zatłoczonym chodnikiem, zdominowanym przez młode matki z wózkami. Obok niej co jakiś czas przemykały domowe roboty, służące ludziom, a ona w końcu wypatrzyła swoją ofiarę. Blondynka, którą obserwowała od jakiegoś czasu, przechadzała się pod ramię ze starszą i elegancką kobietą.
***
– Za pana sugestią sprawdziliśmy ostatnie ślady i kanały. Miał pan rację, gubimy trop w jednym, konkretnym dystrykcie, a ten z kolei tunelami łączy się z dzielnicą wykluczonych. Drony i roboty czyszczące tę część wyłapały kilka kadrów szczurów, które swoim zachowaniem odstawały od charakterystyki swojego gatunku, co potwierdza też pańską teorię – rzekł Przewodniczący.
– Doskonale. Co z identyfikacją ewentualnych podejrzanych?
– Mieliśmy wybrakowane dane, wykluczeni mnożą się bez kontroli, ale i na to mamy sposoby. Tak jak pan wskazał, szukaliśmy młodej kobiety, między lat piętnaście a trzydzieści pięć… – biurokrata zerknął w swoje notatki – z rozbitej lub dysfunkcyjnej rodziny…
– Nałogowej – odruchowo poprawił go Martinez.
– Nałogowej… – powtórzył chłodno Przewodniczący, lekko mrużąc oczy. – Prosił pan, aby w szczególności przyjrzeć się ojcu, jako temu, który prawdopodobnie nauczył ją zabijać. Według stworzonego profilu matka z kolei miałaby być uzależniona lub wykazywać silnie agresywne zachowania.
– Jakieś trafienia?
– Kilka. Proszę zajrzeć do czarnej teczki.
– Hmm… Vanja Solante – przeczytał na głos, patrząc na pierwsze z brzegu zdjęcie, przedstawiające młodą, piegowatą kobietę z burzą rudych loków. Przebiegł wzrokiem po rysopisie i zebranych przez szpiegów informacjach. Pokiwał głową. – Córka Halvara Solante, niegdyś obywatela Asylium. Zesłanego za udowodnione działanie przeciw rządowi…
***
Siliła się na spokój, choć rozsadzała ją furia. Miała szczęście, gdyby wróciła choć trochę wcześniej, dopadliby i ją. Śledziła szczurzymi oczami, jak kilkunastu mężczyzn otacza jej dom, by kilka minut później wynieść zalaną w trupa matkę.
A może jest martwa? Przemknęło jej przez myśl. Muriel, ty idiotko, wyklęła ją w myślach. Zacisnęła zęby. Znajdą wszystko, nie miała złudzeń. Od oszczędności, po kryjówkę w tunelach i trofea potwierdzające ostatnie morderstwa.
Odwróciła się i pomknęła na włochatych łapkach z powrotem do kanałów. Nie była tu bezpieczna i choć brała taką ewentualność pod uwagę od dłuższego czasu, to mimo wszystko zaskoczyli ją.
Głupia, zrugała samą siebie. Ty nic niewarty śmieciu. Popełniłaś najbardziej banalny błąd, jaki tylko mogłaś – przestałaś być ostrożna. Ojciec przewraca się w grobie na twoją głupotę. Wydawało ci się, że nie są w stanie cię znaleźć, a tylko szczęście uratowało ci skórę…
Nadszedł czas na plan awaryjny.
***
Sebastian z ulgą wszedł do mieszkania i odłożył aktówkę obok butów. Poluzował krawat i upewnił się, że zostawia wszystko w należytym porządku.
– Kochanie, jestem – powiedział dość głośno i ruszył w głąb mieszkania.
Stanął w przejściu do staromodnej kuchni, oparł się o framugę i przez chwilę przyglądał się żonie. Blond włosy miała upięte w nienaganny koczek. Nosiła rozkloszowaną białą spódnicę, na którą nałożyła kwiecisty fartuszek przewiązany na wysokości zgrabnej talii.
Zerknęła na niego przelotnie i posłała mu ciepły uśmiech, by po chwili wrócić do zmywania naczyń.
– Jak skanowanie? Przepraszam, że cię w to wplątałem, ale praca… – westchnął i stanął za nią. Najpierw musnął ustami jej włosy, po czym oplótł ją ramionami i oparł czoło o czubek jej głowy. Zapach jej włosów zawsze przynosił mu ukojenie.
– Nic się nie dzieje, kochany. Mam z głowy na kolejne trzy lata. O ile oczywiście znowu czegoś nie przeskrobiesz – zaśmiała się, nie przerywając zmywania. – Jak śledztwo? Znaleźliście trop?
– Nie – mruknął. – Zapadła się jak kamień w wodę. Ale znajdziemy ją, wystarczy, że pojawi się jeszcze raz, a tym razem nam się nie wymknie. Zwłaszcza że ktoś anonimowo dostarczył do biura listę nazwisk z informacją o rzekomej działalności przeciw rządowi. Zwykle takie donosy są niewiele warte, ale części wskazanych przyglądaliśmy się od jakiegoś czasu. Zaczęliśmy więc sprawdzać resztę… Nie ma więc sojuszników, wśród których mogłaby się ukryć.
– Skąd wiedzieliście, że to właśnie ona?
– Nie wiedzieliśmy – przyznał. – Mieliśmy kilka podejrzanych, wysłaliśmy ludzi po wszystkie w tym samym czasie. Znaleźliśmy dowody w jej domu, a i matka wszystko nam wyśpiewała. Ale nie mówmy o pracy. Mam jej dość na dzisiaj… A jak tobie minął dzień?
Ach tak jak zwykle… powiedz mu to.
– Ach, tak jak zwykle – powiedziała pogodnym tonem Vanja, słuchając instrukcji właścicielki ciała, które przejęła zaledwie kilka godzin wcześniej.
Podejrzewała, że po jej zniknięciu przeskanują wszystkich zamieszanych w śledztwo. Po sprawdzeniu przez I.S.P.Z.A jej ofiara idealnie nadawała się do przejęcia. Zerknęła na leżący obok nóż kuchenny. Poczuła, jak dziewczyna szarpie się i walczy o odzyskanie kontroli, ale nie miała szans.
Nie tak się umawiałyśmy. Ponownie spojrzała znacząco na nóż. Współpracuj, a twój mąż przeżyje. Może nawet odzyskasz to ciało. Jeżeli on lub jego mocodawcy zaczną coś podejrzewać, zginiemy obie. Pomożesz mi przekonująco odgrywać samą siebie.
Dlaczego ja?
– Kocham cię – szepnął Sebastian i ciepłymi ustami pocałował ją w kark. Odchyliła się do tyłu, ściągnęła rękawiczki do zmywania i musnęła palcami jego dłonie.
– Ja ciebie mocniej – wyszeptała, po czym przytuliła policzek do jego ramienia, odwzorowując to, co zauważyła i przyswoiła sobie podczas długich obserwacji.
Po prostu chciałam mieć to, co ty. Chciałam, aby ktoś się o mnie troszczył i dbał bezwarunkowo. Chciałam, aby ktoś mnie kochał. No i jak to mówią: przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej. Niewielu wie o naszym istnieniu, jeszcze mniej posiada tak obszerną wiedzę jak Sebastian. Wiedziałam, że zwrócą się do niego, jeśli domyślą się czym jestem.
Głupia! On cię nie kocha, tylko mnie! Ty… ty tylko ukradłaś moje ciało. On nawet nie wie!
To wystarczy. Uśmiechnęła się, patrząc na zadbany ogródek doskonale widoczny z kuchennego okna. Dopóki nie wymyślę co dalej, będę miała swoje małe szczęśliwe zakończenie, z kimś dla kogo jestem całym światem. Nawet jeśli tylko na moment.
Witaj.
Czytałam zafascynowana pomysłem i fabułą. Doskonale dozowałaś napięcie. Ogromnie żal mi dziewczynki. Ofiar także, to jasne, lecz nade wszystko jej – początkowo, przy piesku, widać, że miała jeszcze jakieś opory, wyrzuty sumienia, serce… Podczas rozmowy z matką także pojawiły się dziecinne emocje. Niestety, zgasły zaraz po wyjściu pijaczki z butelką.
Zwyrodnialcy i sadystyczni mordercy, ludzie obłąkani oraz chorzy psychicznie, mający bolesne dzieciństwo, znani także z historii (choćby Stalin czy Mussolini) to dość ciekawy temat, Piętno dzieciństwa, domu rodzinnego oraz samych rodziców/opiekunów ma odbicie w życiu każdego człowieka. Tutaj doskonale to ukazałaś. Vanja jest zła, lecz mimowolnie się nad nią litujemy i rozumiemy jej postępowanie, przynajmniej do pewnego stopnia.
Z technicznych:
Natomiast ja jestem Profilatorem, specjalizuje się w psychologii i określaniem pożądanych profili osobowościowym dla I.S.P.Z.A. – tu chyba brak części zdania
w różnych…ciałach – po trzech kropkach – spacja (w innych podobnych miejscach też)
Poczuł pot wpływający mu po plecach – literówka
w niektórych miejscach wydaje mi się, że przecinki są zbędne, jak np. tutaj:
kiedy, udało się kilkoro schwytać żywcem
Ilia, niedowierzając, przyglądał się jej – osobno
ale trzymanie więcej ludzi okazało się po prostu niepraktyczne. – styl
były dobrze ukryte przez niewprawnym okiem. – literówka
że są byt trudne do schwytania – też
oparł się o framugę i przez chwilę przyglądał się żonie. – powtórzenie
Pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
Happy end pełną gębą;)
Bardzo fajnie się czyta i bohaterka wielowymiarowa, budzi współczucie i odrazę.
Super.
Jednak uwaga:
Miała jeszcze dwa wolne miejsca, ale trzymanie więcej ludzi okazało się po prostu niepraktyczne.
Może lepiej
przetrzymywanie większej liczby…
Więcej ludzi mi się nie podoba
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Bruce
bardzo dziękuję za czas i opinię (oraz łapankę – tym razem mocno skupiłam się wraz z betującymi na łapaniu błędów, a i tak coś mi umknęło). Bardzo się cieszę, czytając to:
piętno dzieciństwa, domu rodzinnego oraz samych rodziców/opiekunów ma odbicie w życiu każdego człowieka. Tutaj doskonale to ukazałaś. Vanja jest zła, lecz mimowolnie się nad nią litujemy i rozumiemy jej postępowanie, przynajmniej do pewnego stopnia.
Dokładnie to chciałam pokazać, na tym skupia się opowiadanie – oczywiście w pigułce, bo temat jest bardzo skomplikowany, ale chyba żaden człowiek nie rodzi się tak po prostu zły, coś musiało to zło w nim stworzyć/wykreować. Nie chciałam też Vanji wybielać i cieszę się, że nie ma takiego odbioru, ale ona sama jest i oprawcą, ale i w jakiejś części ofiarą.
Ambush,
nawet nie wiesz, jak się uśmiecham czytając “Bardzo fajnie się czyta i bohaterka wielowymiarowa, budzi współczucie i odrazę”. Stworzenie bohatera/ki, która nie będzie płaska jest niesamowicie trudne i ogromnie miło mi słyszeć, że choć w części mi się udało.
Nie byłam pewna, czy ten happy end nie jest za słaby, bo to jednak plan awaryjny ale widzę, że jednak jest zaliczany do szczęśliwego zakończenia.
Cała przyjemność po mojej stronie. :)
Błędy sama popełniam dużo gorsze i zawsze dużo więcej, zatem naprawdę w przypadku Twojego tekstu to tylko sprawa marginalna. :)
Dokładnie to chciałam pokazać, na tym skupia się opowiadanie – oczywiście w pigułce, bo temat jest bardzo skomplikowany, ale chyba żaden człowiek nie rodzi się tak po prostu zły, coś musiało to zło w nim stworzyć/wykreować. Nie chciałam też Vanji wybielać i cieszę się, że nie ma takiego odbioru, ale ona sama jest i oprawcą, ale i w jakiejś części ofiarą.
Ja także wychodzę z założenia, że nikt nie rodzi się zły. Dlatego między innymi zostałam belfrem. :) Wystawienie oceny za tę samą klasówkę musi mieć na uwadze także problemy, z jakimi borykają się Młodzi Ludzie. Dla jednej osoby udzielenie odpowiedzi na te same pytania to przysłowiowa bułka z masłem, bo wykuł wszystko na blachę, inna osoba to dziecko, mające w domu sytuację nie do pozazdroszczenia, które jednak dało radę samodzielnie napisać sprawdzian. :)
Postać Vanji jest przez Ciebie zaprezentowana wzorcowo. Brawa! :)
Pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
Podobała mi się fabuła i pomysł na element fantastyczny. Fajnie, że można zmieniać ciała, jeszcze fajniej, że społeczeństwo próbuje z tym walczyć.
Dlaczego w pierwszej scenie mężczyźni wyglądali tak podobnie? Myślałam, że są klonami, że to coś ciekawego, a pozostawiasz ten wątek bez kontynuacji.
Gorzej z wykonaniem – nie przypadło mi do gustu niemal notoryczne pomijanie spacji po wielokropku. Czemu tak?
odebrane nam miejsce…A ty…Ty się wahasz?
Na przykład tutaj.
A jak Tobie minął dzień?
W dialogach tu, twój, pan itp. piszemy małą literą. W listach dużą.
Babska logika rządzi!
Tytuł fajny. :-) Coś odkrywa, ale nie do końca, taki haczyk. Przelotnie skojarzył mi się z kronikami Anny Rice o wampirach, któryś z tomów chyba miał tytuł „Złodziej ciał”. Nie czytałam, kiedyś oglądałam jedynie film „Wywiad z wampirem” napisany na podstawie pierwszej książki cyklu.
Zajmująca opowieść i ciekawy świat. Naprawdę zgrabnie skonstruowałaś i zupełnie nie przeszkadzało mi operowanie kliszami odnośnie bohaterki. Dla mnie jej sytuacja była, niestety, realna. Przypomniało mi się opowiadanie GaPy z forum. Jedna ze scen przedstawiała sytuację córki lecz to ojciec był a.
Miejscami tekst wydawał mi się ciut chropowaty, głównie przez czasami niepotrzebne nadpowiadanie lub szyk.
Kilka rzeczy wypisałam:
To, czego wielu nie wiedziało o Złodziejach, to to, że mogli przejmować kontrolę nad zwierzętami.
Coś bym zrobiła z „to”.
Liczył się czas, dopóki nie zamieszkiwała tych powłok zbyt długo, mogła wrócić do swojego głównego lub innego ciała. Zacierała w ten sposób po sobie ślady: przeskakiwanie między ludźmi, choć trudne, było możliwe do wyśledzenia, ale zwierzęta? Szczególnie upodobała sobie szczury – małe, obślizgłe i przemykające kanałami.
Na przykład tutaj spróbowałabym uporządkować.
Zwierzęta. Muszą być w stanie przejmować również ciała zwierząt. Początkowo myślałem, że chodzi o ptactwo, ale doszedłem do wniosku, że są zbyt trudne do schwytania. Wtedy mnie olśniło! Szczury. Podróżuje kanałami i dzięki temu jest dla nas niemal nieuchwytna…
Tu jw, na przykład usunęłabym podkreślenie.
Nie była tu bezpieczna i choć brała taką ewentualność pod uwagę od dłuższego czasu, to mimo wszystko zaskoczyli ją.
Chyba mogłoby być bez „to”.
Wydawało ci się, że nie są w stanie cię znaleźć, a tylko szczęście uratowało ci skórę…
Tu pokombinowałabym z usunięciem jednego „ci”.
Skarżę za historię. :-)
pzd srd :-)
a.
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Wątki psychologiczne lubię, więc opowiadanie przypadło mi do gustu, kojarzy mi się z serialem “Zabójcze umysły”. Główna bohaterka jest zła, ale jednocześnie budzi współczucie. Rozpaczliwie próbuje znaleźć dla siebie miejsce w świecie, nie bacząc na konsekwencje. Paradoksalnie Vanja zdaje się mieć więcej uczuć niż Sebastian i biurokraci. Sceny mocno się przeplatają, ale są skonstruowane na tyle sprawnie, że nie utrudnia to odbioru.
Bruce,
szanuję – to bardzo ciężki kawałek chleba. I twoje podejście jest niestety w mniejszości – sama pochodzę z rodziny określanej jako dysfunkcyjna i jedyne czego sama doświadczyłam jako bardzo zagubione dziecko, to odwracanie głowy w drugą stronę (w najlepszym przypadku) lub szykanowanie, bo w małych miejscowościach wszyscy doskonale wiedzą o takich rzeczach.
Finka,
dzięki za odwiedziny! błędy poprawione! Nie wiem czemu ubzdurałam sobie, że tej spacji ma nie być właśnie.
Dlaczego w pierwszej scenie mężczyźni wyglądali tak podobnie?
Mieli oni być twarzą systemu – tacy sami, nie wyróżniający się, pasujący do określonego wzorca osobowości. Ale chyba nie do końca to podkreśliłam, jeżeli budzi to wątpliwość więc lekcja dla mnie.
Asylium,
bardzo dziękuję za odwiedziny i klik do biblioteki! Nad warsztatem cały czas pracuję, więc obawiam się, że tej chropowatości jeszcze jakiś czas się nie pozbędę.
Niemniej, skoro historia się broni to mogę spać spokojnie – luk w warsztacie nie przeskoczę z dnia na dzień, ale gdyby do tego dochodziła słaba historia to nie byłoby dla mnie ratunku.
Co do realności – rozumiem niestety zbyt dobrze. Pochodzę z rodziny z takimi problemami, więc jest to trochę tekst z elementami osobistymi, a z drugiej sama doświadczyłam tego, jaki wpływ mają rodzice na nasz charakter, niekoniecznie w ten pozytywny sposób. Stąd jest to dla mnie ważny wątek, choć wiadomo w przypadku Vanji pokazany w niesamowicie skrajny sposób.
Alicella,
dzięki za ponowne odwiedziny jeszcze raz za betę :) tak, Vanja się mota i próbuje znaleźć dla siebie miejsce – niestety w bardzo kiepski sposób.
Zależało mi aby ukazać jej emocje, gdy Sebastian i biurokraci mieli pełnić rolę trochę tego szarego, bezosobowego systemu, który próbuje zgnieść tych, którzy się nie wpasowują w jego ramy.
Wysprzątałam, zrobiłam nawet śniadanie z okazji Twoich urodzin.
Z małej litery twoich, to nie list.
Shanti, bardzo ciekawy tekst. Dobrze zagrała tu poszatkowana chronologia i postać matki w retrospekcjach. Czytało się też w miarę gładko, a tylko zakończenie pojawiło się jakoś tak trochę za szybko z punktu widzenia proporcji w fabule. Niemniej to całkiem udany tekst, głównie ze względu na ogranie tytułowego motywu.
Pozdrawiam
Cześć :)
Masz tutaj całkiem ciekawy miks wielu ogranych motywów. Asylium skojarzyło mi się, przez tą kontrolę, z funkcjonującymi już dziś systemami oceny obywatela. Ale oczywiście to nie jest nowy pomysł, jeśli bowiem chodzi o literaturę i film, to oczywiste są skojarzenia z “Elysium” czy “Equilibrium”, zajdlowską “Paradyzją”, “Futu.re” Glukhovskyego albo z ostatnią powieścią Rafała Kosika “Różaniec”. Czyli brzydki rząd próbuje kontrolować obywateli, narzucać im pewne zachowania, kontrolować nawet sny, a jednostki nieprzystosowane usuwać poza margines, gdzieś na zewnątrz, do dystopijnych favel i slumsów. To motyw znany, ale również nośny, bo traktowanie obywateli jak bydło lub roboty zawsze budzi czytelniczy sprzeciw.
Do tego wplatasz postać dziewczynki, która ma pewną umiejętność. Umiejętność ciekawą, której posiadanie może rodzić wiele moralnych oraz psychologicznych dylematów, jednak nie udało Ci się tego wyeksponować na tyle, żeby ten motyw właściwie wybrzmiał. Sam pomysł skojarzył mi się z kolei z postacią Syd z “Legiona”, a także, a może nawet przede wszystkim, z zaprezentowaną przez Dana Simmonsa w powieści “Trupia otucha” koncepcją przejmowania kontroli jako formy wampiryzmu, żerowania na emocjach, karmienia się nimi i upajania się mocą. Tutaj niestety nie masz ani głębi psychologicznej Syd, ani ciekawego opisu mozliwości mocy bohaterki.
No i jest też profiler. Postać ciekawa, istniejąca w tym świecie, ale pokazana w taki sposób, że jednak nieco obok, lecz znów dla mnie niedostatecznie.
Zmiksowałaś te składniki w opowiadanie napisane w sposób w miare poprawny, ale sporo w nim zdań-potworków, takich z zaburzonym szykiem, powtórzeń i niewielkich potknięć. To są rzeczy do doszlifowania, takie, które da się z czasem wyeliminować, jednak teraz momentami mocno przeszkadzały mi w odbiorze. Co ciekawe, masz całe fragmenty, kiedy tych potknięć nie ma w ogóle, lub są nieliczne, a znowu momentami zdarzają się dłuższe bloki tekstu poprzetykane regularnie takimi potykaczami.
Poniżej kilka z tych zatrzymywaczy, żebyś wiedziała o co mi chodzi.
Każdy z nich miał przylizaną fryzurę, gładko ogoloną brodę i krawat w stonowanym kolorze.
– Czekamy, panie Martinez – odezwał się jeden z nich.
Sam początek opowiadania. Powtórzenie podkreślone. Co to jest stonowany kolor? Jaki to jest kolor? Ogolona broda, niby wszystko ok, ale “był gładko ogolony” nie wprowadziłoby konsternacji, że ktoś miał brodę. Mozna mieć gładko ogolone policzki, podbródek, ale broda sugeruje, że zarost jest i to wybija.
Natomiast ja jestem Profilatorem, specjalizuję się w psychologii i określaniem pożądanych profili osobowościowym dla I.S.P.Z.A.
Jest takie słowo jak Profilator? To celowy neologizm? Nazwa organizacji też wydała mi się nieco koślawa, zarówno skrót, jak i jego rozwinięcie.
Masz też błąd: specjalizuję się w psychologii i określaniu pożądanych profili osobowościowych…
Część z aresztowanych została skazana na bazie niepodważalnych dowodów, jeżeli są niewinni…
Na bazie? Nie lepiej “na podstawie”?
Naiwnością z mojej strony było wierzenie, że zaakceptowalibyście mnie taką jaką jestem. Ale to ukrywanie się jest takie męczące. Sądziłam, że przyjmiecie mnie jak jedną z was i razem obrócimy wszystko w pył myślała, ale skoro nie jesteście zainteresowani, to chyba nie zostawiacie mi wyboru. Muszę na was donieść. Wolę stary i znany układ, niż waszą rebelię, jeżeli w żadnej wersji nie ma miejsca dla takich jak ja.
Sporo masz też takich infodumpów, kiedy nie pokazujesz, ale opowiadasz. Show not tell i takie tam :)
– Jak się dzisiaj mamy, Jack? – zapytała wesoło obrośniętego mężczyznę łypiącego na nią z nienawiścią zza krat.
Czyli ten mężczyzna był wesoło obrośnięty? I czym był obrośnięty? Czy może chodziło o to, że był “zarośnięty”, czyli miał wielodniowy zarost?
Nie mogę napisać, że mi się podobało, ale przykrości czytanie też mi nie sprawiło, więc nie jest najgorzej, a na pewno może być lepiej :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Hej, Shanti!
Ta zła nie taka do końca zła. Ostatecznie, z której strony byśmy nie spojrzeli, wszyscy chcą po prostu przeżyć. Jeśli miałbym wskazać antagonistę, to byłby to system, który jest na końcu wycyckany przez protagonistkę.
Fajnie splotły się wątki Seby i Vanji – niby od początku wiedziałem, że muszą się na końcu zetrzeć, to jednak nie było w tym nudy.
Powstało Ci wielowymiarowe opowiadanie i postacie, na które trudno spojrzeć obojętnie. Jest tu potencjał na znacznie bardziej rozbudowany tekst.
Na koniec coś osobistego. To oczywiście tylko moje zdanie, ale będę to powtarzał tak długo, aż się wszyscy oduczą! Uwaga: Nie zabijamy piesków! Już drugi raz w ostatnim czasie trafiam na ten motyw i za każdym razem pałam nieskrywaną nienawiścią do autora. Powtórzę jeszcze raz: Nie zabijamy piesków!
Jestem ciekaw co na to Mortecius?
Pozdrawiam!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Fajna bohaterka, ciekawy koncept zmiany ciał i świat zbudowany w dobry sposób: ma konkretne cechy, zaciekawia, ale jednak służy fabule i jej nie przysłania. Przeplatające się wątki wyszły okej, nie pogubiłem się ;) Całość napisana całkiem sprawnie i przyjemnie.
mortecius,
witam !
oidrin,
dzięki za odwiedziny i komentarz. Cieszę się z pozytywnej opinii i faktu, że retrospekcje dobrze zadziałały, bo bałam nieco chaosu, które mogłyby stworzyć.
Outta Sewer,
dzięki za odwiedziny i rozbudowany komentarz.
Do tego wplatasz postać dziewczynki, która ma pewną umiejętność. Umiejętność ciekawą, której posiadanie może rodzić wiele moralnych oraz psychologicznych dylematów, jednak nie udało Ci się tego wyeksponować na tyle, żeby ten motyw właściwie wybrzmiał.
Tutaj w sumie muszę się zgodzić – masz rację, nie skupiłam się na moralnym dylemacie odnośnie samej mocy, ale przyznam też, że od początku mój fokus był na innej części. Zależało mi na pokazaniu relacji z rodzicami, ich konkretnego wpływu na to kim stała się Vanja, dlaczego jest taka, a nie inna. Stąd rozumiem zarzut, ale skupiałam się na innych aspektach. Myślę, że mogłeś oczekiwać czegoś innego, lub takie podejście byłoby dla Ciebie ciekawsze, ale przyjmuję i tym bardziej dzięki za Twój czas.
Zmiksowałaś te składniki w opowiadanie napisane w sposób w miare poprawny, ale sporo w nim zdań-potworków, takich z zaburzonym szykiem, powtórzeń i niewielkich potknięć. To są rzeczy do doszlifowania, takie, które da się z czasem wyeliminować, jednak teraz momentami mocno przeszkadzały mi w odbiorze. Co ciekawe, masz całe fragmenty, kiedy tych potknięć nie ma w ogóle, lub są nieliczne, a znowu momentami zdarzają się dłuższe bloki tekstu poprzetykane regularnie takimi potykaczami.
Z tym w sumie dyskutować nie będę – nad warsztatem pracuję, ale cieszę się, że było kilka lepszych kawałków i że mimo wszystko, nie chciałeś sobie wydrapać oczu w trakcie . Dzięki też za wypunktowanie konkretnych niedoróbek, przykładami zawsze łatwiej pracować.
Krokus,
dzięki za odwiedziny! Jesteś chyba jedyną osobą póki co, która nie nazwała bohaterki złą – w czarno-białym świecie kwalifikuje się jednak jako zła postać. Niemniej, nic nie jest tylko czarno-białe i uważam, że istnieje cała paleta szarości i tak jak piszesz każdy chce tylko przeżyć.
Cieszy mnie Twoja pozytywna opinia i mam nadzieję, że fragment o psie nie zniszczył Twojego wrażenia :( rozumiem, choć nie ukrywam, że celowo wybrałam to stworzenie biorąc pod uwagę, że może to wzbudzić opór osoby czytającej – zależało mi na podkreśleniu okrucieństwa sytuacji w opowiadaniu.
PanDomingo,
dziękuję za odwiedziny i miłe słowa! Miałam obawy, czy ten świat nie jest za mało pokazany, ale fajnie, że wyszło to nieźle i służy opowiadaniu (zwykle ciężko mi znaleźć balans w tej kwestii).
Myślę, że mogłeś oczekiwać czegoś innego, lub takie podejście byłoby dla Ciebie ciekawsze
Oczekiwania często rozbijają się o ostre krawędzie rzeczywistości, więc chyba należałoby niczego nie oczekiwac i chłonąć świat takim, jaki jest. Niestety ludzie mają brzydką właściwość oczekiwania czegoś, co mogłoby się im podobać bardziej, brzmieć lepiej, wyglądać ładniej – a nie zawsze o to chodzi, bo zamysł zawsze jest po stronie autora, z kolei interpretacja już niekoniecznie. Więc nie martw się moim marudzeniem, bo właśnie brzydko oczekiwałem czegoś więcej, bazując na tym co już znam, co dostałem gdzieś indziej, u kogoś innego. Twój fokus nie jest zły, po prostu nie trafiłaś w moje gusta :)
nad warsztatem pracuję, ale cieszę się, że było kilka lepszych kawałków i że mimo wszystko, nie chciałeś sobie wydrapać oczu w trakcie
Wszyscy – no, prawie – jesteśmy tutaj po to, by pracowac nad warsztatem. I to przynosi efekty, jeśli nie zamknie się człowiek w czterech ścianach własnego widzimisię, co widzę po sobie, ale również po wielu uzytkownikach, których czytam na forum. Mam więc nadzieję, że i Ty doszlifujesz kolejne swoje teksty tak, żeby taki malkontent jak ja nie mógł się czepiać. A potem i tak przyjdzie Tarnina i zrobi Ci fatality ;)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Shanti, nie zniszczył, przyjmij ten przytyk z przymrużeniem oka ;) Jest to motyw już ograny, ale skuteczny – ma swoje konkretne zadanie i daje sporo informacji, u Ciebie na przestrzeni 2-3 akapitów. Także luz – ja Cię rozumiem ;) Ale jak następnym razem przyjdzie Ci na myśl zabić bezbronnego psa… zapłaczę!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Vanja milczała dłuższą chwilę, świdrując brązowymi oczami mężczyznę
Świdrując spojrzeniem brązowych oczu? Wyobraziłem sobie, jak wyjmuje sobie te oczy i nimi świdruje. xD
To, czego wielu nie wiedziało o Złodziejach, to to, że mogli przejmować kontrolę
Ten fragment jest przesadnie skomplikowany; zaznaczone fragmenty myślę, że można bez szkody wywalić.
Liczył się czas, dopóki nie zamieszkiwała tych powłok zbyt długo, mogła wrócić do swojego głównego lub innego ciała.
Po “Liczył się czas” powinna być kropka albo średnik albo jakiś spójnik, np “bo”. Przecinek sprawia, że zdanie jest niejasne; musiałem się zatrzymać w tym miejscu.
– Ooo… Vaniia… koooanie… daaj… – Muriel nie mogąc w pełni wyartykułować
Nie nazywasz wcześniej matki z imienia, stąd użycie go w tych didaskaliach jest dezorientujące. Czy to mówi matka, czy jakaś kolejna postać?
Miała jeszcze dwa wolne miejsca, ale przetrzymanie więcej osób okazało się po prostu niepraktyczne.
Przetrzymywanie?
wyciągnęła z torby przewieszonej przez ramię lekko wymięty wycinek gazety. Wyprostowała go
palcamii przykleiła srebrną taśmą tuż obok kilkunastu innych.
Czym innym miałaby go rozprostować? Wywaliłbym, ewentualnie zamienił na “w palcach”.
Ojciec przewraca się w grobie na twoją głupotę.
Przez?
Jest tutaj trochę mniejszych lub większych niedoróbek. Zwróciło moją uwagę, że nieco nadużywasz imiesłowów i dialogi, zwłaszcza początkowo, są mocno ekspozycyjne. Śledztwo raz fajnie się splata, a czasami kolejne wnioski śledczego odebrałem jako raczej ślepe strzały, które cudownie okazywały się trafione.
Jest tutaj natomiast całkiem interesująca główna bohaterka. Podobało mi się, jak odwróciłaś zależność córki i matki. To, co jednak przekonało mnie do tego tekstu, to zakończenie. Wszystko zmierzało do zemsty, można by myśleć, ale na szczęście nie poszłaś wydeptaną ścieżką i finał bardzo mnie usatysfakcjonował. Co za paskudny koniec zgotowałaś żonie detektywa… Ugh!
Klikam. Powodzenia w konkursie.
W becie nawytykałem palcami, to teraz wróciłem pokazać kciuka w górę.
Ciekawa kreacja świata, ale szczególnie błyszczy tu główna bohaterka. Jej przemiana z dziewczynki w bardzo groźną dla społeczeństwa kobietę, podparta doświadczeniami z okresu dorastania, bardzo mi się podoba i czyni z niej pełnokrwistą, wiarygodną postać.
Retrospekcje fajnie uzupełniają śledztwo Sebastiana i ani na moment nie poczułem się przez tą zaburzoną chronologię zagubiony.
skoro historia się broni to mogę spać spokojnie
Śpij nadzwyczaj spokojnie. :-)
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Outta,
każda konstruktywna opinia jest dobra – pokazałeś ciekawy kierunek jako alternatywę, której nie brałam pod uwagę bo skupiałam się na innym aspekcie. Niemniej, jest to zawsze rozwijające – nie wiem jak ty, ale mi bardzo ciężko zmienić kierunek opowiadania, jeżeli “ugruntował” się on w mojej głowie. Wszelkie zmiany wydają się wtedy złe, a to niekoniecznie dobry nawyk.
Krokus,
będę pamiętać! :)
MrBrightside,
dzięki za odwiedziny!
Jest tutaj trochę mniejszych lub większych niedoróbek. Zwróciło moją uwagę, że nieco nadużywasz imiesłowów i dialogi, zwłaszcza początkowo, są mocno ekspozycyjne. Śledztwo raz fajnie się splata, a czasami kolejne wnioski śledczego odebrałem jako raczej ślepe strzały, które cudownie okazywały się trafione.
Poprawki oczywiście przyjmuję – warsztat u mnie jeszcze kuleje, ale walczę i nie poddaję się. Co do śledztwa – tak, miałam takie obawy, że w pewnym momencie idzie im za łatwo. Tutaj niestety zjadł mnie trochę limit, bo musiałam wyciąć sporo scen :(
jest tutaj natomiast całkiem interesująca główna bohaterka. Podobało mi się, jak odwróciłaś zależność córki i matki. To, co jednak przekonało mnie do tego tekstu, to zakończenie. Wszystko zmierzało do zemsty, można by myśleć, ale na szczęście nie poszłaś wydeptaną ścieżką i finał bardzo mnie usatysfakcjonował. Co za paskudny koniec zgotowałaś żonie detektywa… Ugh!
Bardzo zależało mi na uniknięciu zbyt wielu utartych schematów i cieszę się, że się udało :) wiadomo, nie wymyślimy koła na nowo, ale uważam i widziałam zresztą na portalu już conajmniej kilka opowiadań, które brały na warsztat dobrze “wysłużone” schematy i pokazywały je od nowej, ciekawej strony.
Co do bohaterki – to też dobrze usłyszeć o niej dobre słowo. To był mój główny fokus, a stworzenie złego bohatera, który jest wiarygodny i nie oklepany, to dla mnie nadal wyzwanie.
bjkpsrz,
dzięki za odwiedziny i jeszcze raz za betę :) Twoje uwagi przyczyniły się do tego co piszesz – wskazaliście mi wszystkie luki logiczne, co sprawa opko pod tym kątem w miarę się broni.
Asylum,
dzięki! Zastanawiam się jednak nad obrazkiem, chyba nie jestem pewna co miał przekazać, ale może potrzebuje więcej kawy :p
Ja Ci niczego nie każę zmieniać, grl :) Co najwyżej mogę sugerować, ale Ty nie musisz się z moimi sugestiami zgadzać, bo to Twoje dzieło. A co do zmiany kierunku, może to nie jest dobry nawyk, ale mnie się już niejeden raz zdarzyło zmieniać kierunek pewnych motywów fabularnych, czy to pod wpływem sugestii innych, czy to za sprawą umiarkowanego zadowolenia ze swojego tekstu :)
Known some call is air am
Mam wrażenie, że tło działalności Wanji nie zostało przedstawione należycie i jasno, i pewnie dlatego nie wiem, co sprawiło, że mogła kraść ciała – czy urodziła się z tym talentem, czy wyszkolił ją ojciec?
Kiedy ujrzałam scenę z pieskiem i ośmioletnią dziewczynką ze sztyletem, miałam ochotę przerwać lekturę i już do niej nie wracać. Pewnie dlatego mogłam czegoś nie doczytać, może coś pominęła, a może coś umknęło mojej uwadze, ale nie wiem, dlaczego bohaterka zabijała – bo chyba nie chodziło o kontynuowanie rodzinnej tradycji…
Wykonanie nadal pozostawia sporo do życzenia – szkoda że usterki wskazane przez wcześniej komentujących, nadal utrudniają czytanie.
…czego państwo ode mnie oczekujecie. ―> Czy mówiący zwraca się do pań i panów? Nie, zwraca się do grona dwunastu mężczyzn, więc: …czego panowie ode mnie oczekujecie.
Natomiast ja jestem Profilatorem… ―> Dlaczego wielka litera?
…specjalizuję się w psychologii i określaniem pożądanych profili osobowościowym dla I.S.P.Z.A. ―> …specjalizuję się w psychologii i określaniu pożądanych profili osobowościowych dla I.S.P.Z.A.
Co oznacza ten skrót?
Poczuł pot spływający mu po plecach. ―> Zbędny zaimek – czy poczułby pot spływający po plecach komuś innemu?
…zidentyfikowałaby ją I.S.P.Z.A podczas… ―> Brak kropki po A.
– Vanja, na co czekasz! – Ojciec stanął za nią i lekko się pochylił. ―> To jest pytanie, więc: – Vanja, na co czekasz?
…wyjrzał przez wysokie okna na miasto w dole. Wysokie przeszklone wieżowce… ―> Powtórzenie i zbędne dopowiedzenie – wieżowce są wysokie z definicji.
Przez ile okien mógł wyjrzeć jednocześnie? Aby móc wyjrzeć przez okno, trzeba je otworzyć i wychylić się zeń.
Proponuję: …przez wysokie okna spojrzał na miasto w dole. Przeszklone wieżowce…
Za SJP PWN: wyjrzeć, wyglądnąć – wyglądać 1. «spojrzeć, wychyliwszy się zza czegoś, z czegoś, przez coś»
…musnął ustami jej włosy, po czym oplótł ją ramionami i oparł czoło o czubek jej głowy. Zapach jej włosów zawsze przynosił mu ukojenie. ―> Zaimkoza.
Po sprawdzeniu przez I.S.P.Z.A jej ofiara… ―> Brak kropki po A.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Hej, hej, Shanti
Podobało mi się bardziej, niż powinno. Nie, że jest złe, ale trochę niedopracowane, część zdań niezgrabna, a wątki pourywane. Ale po prostu trafiłaś w mój gust. Narracja z wtrąceniami Profilera wyszła bardzo „filmowo”, scena z więzionymi ludźmi jako zapasowymi ciałami świetna, no i sama postać Vanji jest dopracowana i głęboka.
Początek był najsłabszy – luzują krawaty, prawie mdleją z nerwów – trochę za dużo emocji, jak na pierwsze akapity, ale potem im dalej, tym lepiej. Zakończenie świetne. Jednocześnie nietypowe, ale idealnie współgrające z postacią Vanji.
Trochę brakowało mi rozwinięcia relacji z ojcem, ale to detal.
Klikam i pozdrawiam
PS
Naiwnością z mojej strony było wierzenie, że zaakceptowalibyście mnie taką jaką jestem. Ale to ukrywanie się jest takie męczące. Sądziłam, że przyjmiecie mnie jak jedną z was i razem obrócimy wszystko w pył myślała, ale skoro nie jesteście zainteresowani, to chyba nie zostawiacie mi wyboru.
To “myślała” jest niepotrzebne. Kursywa oznacza właśnie to.
Natomiast ja jestem Profilatorem
Spotkałam się raczej z określeniem: profiler.
Podoba mi się pomysł, a także świat, który stworzyłaś. Podoba mi się, że zauważasz, że nawet wykluczeni mają jeszcze swoich wykluczonych. Zakończenie – świetne.
Mam natomiast wrażenie, że Vanja jest trochę niedopisana. Na początku pokazujesz ją jako ośmioletnią dziewczynkę, którą ojciec zmusza do czegoś, czego ona nie chce. Ojca pokazujesz jako zimnego typa, dzieciak nie jest nim zafascynowany, nie patrzy w niego jak w święty obrazek. Nawet jeśli ją zmusił do zabicia psa, to złamał raczej jej opór w tym momencie, niż ją jako osobę. A to rodzi gniew i nienawiść.
Cztery lata później ojca już nie ma. To znaczy zostawił ją, porzucił. I nie ma znaczenia, że umarł, jego nie ma, zostawił ją z matką, która nie ogarnia życia. Co się stało w międzyczasie, jak ze zbuntowanego dziecka zmieniła się we wściekłą nastolatkę? Kiedy i jak ją złamał? Matka jest pijaczką, ale nie wiemy, czy zawsze taka była, czy rozpiła się po śmierci męża. Raczej zawsze, tak byłoby logiczniej, ale nie widać tego. Vanja wchodzi w nią, ale robi to ze złością. To nie jest tak: mamo, pomogę ci. Ona świadomie sprawia ból. I znowu, co się stało, że tak wybrała? Czegoś tu jeszcze brakuje, żeby był ciąg zdarzeń. A ponieważ mam wrażenie, że zależało Ci na pokazaniu, że sami sobie tworzymy potwory – ten brak jest mocno odczuwalny.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Outta,
jedyne co miałam na myśli, to że nie zamykam się na żadną opinię :) nawet jeśli nie zdecyduje się na jakieś zmiany w tym opowiadaniu, to cudze komenatrze często poszerzają horyzonty i wskazują np. inne spojrzenia, których nie wzięło się pod uwagę.
regulatorzy,
dzięki za wytknięcie błędów. Co do fabuły i powodów dla których Vanja zabijała, to wydawało mi się, że akurat to dość dobrze pokazałam. Vanja szukała zrozumienia i akceptacji, była wyrzutkiem wśród wyrzutków i robiła to w taki sposób, bo tego została nauczona. Ojciec nauczył ją zabijać i pozbawił empatii, niejako wraz z matką stworzyli potwora. Moim celem nie było oczywiście wybielenie Vanji, ale pokazanie, że to zło zwykle nie bierze się z niczego.
Mam niestety poczucie, że dość szybko skreśliłaś opowiadanie i nie dałaś mu szansy, ale rozumiem, że nie wszystkim musi się podobać (to pewnie byłoby wręcz dziwne). Niemniej dzięki za Twój czas i odwiedziny.
Zanais,
dzięki za odwiedziny, już drugi raz piszesz pod moim opkiem, że podobało się bardziej niż powinno :D chyba więc jednak trafiam jakośćw twój gust, choć mam nadzieję, że kiedyś będzie bez tego “bardziej niż powinno”.
Cieszę się z ogólnego, pozytywnego odbioru, ale muszę się odnieść do “niedopracowane”, choć nie będę dyskutować z tym, że opko jest momentami niezgrabne, to przyjmuję :) przyznam szczerze, że duuużo czasu poświęciłam aby “wyglądało” tak jak teraz, o pomocy betujących nie mówiąc. Więc, jedyne co mogę powiedzieć to fakt, że dużo jeszcze nauki warsztatu przede mną bo na dzień dzisiejszy nie potrafię lepiej, ale z tego właśnie powodu mam problem ze słowem niedopracowane, bo jak na moje możliwości właśnie jest :)
Irka_Luz,
dzięki za opinię i bardzo się cieszę, że były elementy, które Ci się spodobały (szczególnie zakończenie, bo jego nie byłam do końca pewna, na ile się spodoba).
Co do zastrzeżeń – tu mogę się tylko pokajać. Trochę zrzucę tu na limit, ale też pewnie na moje braki w warsztacie, bo pewnie mogłabym wiele z tych rzeczy wyjaśnić, upchnąć więcej w tej ilości znaków.
Odnośnie jednak relacji z matką – była taka odkąd Vanja pamięta (mój błąd, że tego nie podkreśliłam), więc mamy tutaj relacje dziecka z alkoholiczką. Złość, poczucie zdrady, brak stałości i poczucia bezpieczeństwa dominują więc u bohaterki, a to w połączeniu z naukami ojca dało taką a nie inną mieszankę.
Shanti, dziękuję za wyjaśnienia, pomogły. :)
Mam niestety poczucie, że dość szybko skreśliłaś opowiadanie i nie dałaś mu szansy…
Skoro masz takie poczucie, to trudno będzie Cię przekonać, że nie mam zwyczaju skreślać żadnego opowiadania, a już zwłaszcza w trakcie lektury. Dodam, że jeśli opowiadanie nie podoba mi się, mówię to wprost, nie owijając niczego w bawełnę.
Życzę powodzenia w dalszej pracy twórczej.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Shanti, nie miałem zamiaru umniejszać Twojej (ani betujących) pracy nad tym opowiadaniem. Użyłem może niefortunnie słowa “niedopracowane” jako synonimu “chropowate” czy właśnie “niezgrabne”.
A co do drugiego razu z “bardziej niż powinno”, to chyba lepiej niż jakby podobało się “mniej niż powinno”? ;)
Świetne opowiadanie jak najwięcej takich :)
regulatorzy,
jasne – to w takim razie odniosłam mylne wrażenie :) przyjmuję, że się nie podobało, ale tym bardziej dzięki za Twój czas!
Zanais,
jasne, domyślam się, ze nie taki miałeś zamiar ale daje znać, bo pewnie nie ja jedna mogę mieć taki odbiór, a sporo tutaj osób, które nadal się uczą tak jak ja.
I miałam na myśli, że będzie po prostu “podobało mi się “ ale absolutnie nie narzekam :)
miki212,
dzięki za komentarz i Twój czas, fajnie, że się podobało, ale chętnie dopytam co konkretnie, jakieś poszczególne fragmenty zapadały Ci w pamięć? To dla mnie bardzo cenna informacja i wskazuje najmocniejsze strony opowiadania.
…przyjmuję, że się nie podobało, ale tym bardziej dzięki za Twój czas!
Kolejne mylne wrażenie – nic takiego nie powiedziałam, ale bardzo proszę, Shanti. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
deviantart.com/sil-vah
Okiwałaś mnie na koniec. Szczerze spodziewałem się że przejmie Sebastiana, a potem , nie bedzie co zbierać z Rady. Ale fajnie, fajnie, czyli chodziło poprostu o sex :)
Hail Discordia
Hej, Shanti!
Opowiadanie mi się podobało i choć dostrzegłem sporo znanych motywów, to wszystko zostało zaserwowane w ciekawy sposób. Czytało się na tyle dobrze, że ze zdumieniem odkryłem, że to już koniec. ;-) Końcówka była zatem dla mnie o tyle niesatysfakcjonująca, że pojawiła nagle i nie pozwoliła nacieszyć się świetnie wykreowanym światem. Wiadomo, że limit znaków był istotnym ograniczeniem, ale być może dałoby się zakończenie wprowadzić nieco mniej śpiesznie.
Podobał mi się również sposób prowadzenia narracji. Wszystko się ładnie ze sobą łączyło. Niewielkie zastrzeżenia mogę mieć do niektórych, zbyt rozbudowanych wypowiedzi (głównie na początku), które mają oczywiście nieść dla czytelnika informacje, jednak to nie do końca płynie. ;-)
Pozdrawiam i życzę powodzenia w konkursie!
"Kozy mają mnie w nosie, a psy na ogonie." T. Rałowski
Silva, japkiewicz – witam jurorów :)
vrchamps,
dzięki za odwiedziny i eee… nie chodziło o seks. Nie wiem czy to żartobliwie czy na serio, ale odniosę jakby chodziło o to drugie. Vanja chciała być po prostu kochana i szukała swojego miejsca, akceptacji. Zabrakło jej miłości rodzica, ale postanowiła to sobie wynagrodzić przejmując ciało żony Sebastiana.
Niemniej fajnie, że zakończenie zaskoczyło :)
FilipWij,
dzięki za odwiedziny i komentarz! Przyjmuję, że końcówka nieco zbyt nagła – miałam początkowo inny zamysł, ale niestety limit znaków mnie zjadł i pierwotny, bardziej rozbudowany pomysł się nie zmieścił. Cieszę się bardzo, że się spodobało :)
Cześć!
Ciekawa wizja i bardzo dobrze zrealizowana. Najbardziej urzekły mnie: motyw ze szczurami i zakończenie. Brutalnie pokazałaś teraźniejszość córki alkoholiczki, która dzięki swej mocy stara się jakoś ukierunkować matkę w stronę normalności. To zdecydowanie wyszło. Uroku całości dodają wstawki profilera, który subtelnie prowadzi czytelnika po potencjalnych zakamarkach głowy złodziejki.
Obraz świata jest skąpy, ale wystarczający, by dobrze zrozumieć położenie bohaterki i jej wybory. Kiedy zaczyna rozumieć, że w świecie po rebelii jej położenie niewiele się zmieni, to zmienia stronę, woląc tkwić w znanym układzie niż walczyć z nowym.
Bardzo dobrze wybrzmiało to w zakończeniu, kiedy złodziejka rozmawia z “właścicielką ciała”. Nie ględzi o naprawianiu świata, ale pragnie normalności, której nigdy nie zaznała. Z pomysłem i dobrze napisane.
Pozdrawiam i Powodzenia w konkursie!
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
To jest opinia, którą napisałem przed wrzuceniem obrazka potwierdzającego przeczytanie. Nie śledziłem tego, czy w tekście zachodziły później jakieś zmiany. Nie czytałem komentarzy innych użytkowników przed spisaniem własnych uwag.
[wyedytowane]
Dziękuję pięknie za udział w konkursie, życzę miłego dnia ;)
Mortecius,
dziękuję bardzo za komentarz!
Wydaje mi się, że pomysł jest lepszy od realizacji.
Ałć, aczkolwiek przyznaję, że tego się spodziewałam. Kwestie rzemieślnicze/warsztatu przyjmuję, walczę z tym od jakiegoś czasu, ale niestety, nie jest to coś co jestem w stanie poprawić z dnia na dzień (przynajmniej nie ja ;p). Nie pozostaje mi nic innego niż pisać dalej i brać “na klatę” całą krytykę. Wierzę, że w końcu osiągnę zadowalający efekt. Ale z dwojga złego wolę zebrać baty za warsztat niż pomysł, bo z tym pierwszym chyba jednak ciut łatwiej pracować :)
Skąd w ogóle Vanja wie o tym, że związek Martineza z żoną jest tak satysfakcjonujący? Jakim cudem plan ukrycia się w ciele tak bliskiej Profilatorowi osoby jest rozsądny, skoro jest ekspertem od Złodziei Ciał?
Tutaj dopowiem, że jest w tekście fragment, jak Vanja kogoś śledzi, choć nie jest powiedziane kogo. To właśnie żonę Martineza. A to czy plan ukrycia się ostatecznie uda to inna kwestia :) Vanja popełniła błędy, odkryli jej tożsamość, niewykluczone więc, że i ten plan szybko okaże się złym pomysłem.
Niestety, napisałaś go w taki sposób, że zrobił się z niego infodump
Z perspektywy czasu napisałabym to inaczej i niestety faktycznie wyszedł infodump.
Podsumuję: pomysł bardzo fajny, bohaterka niejednoznaczna, co mi się podoba. Świat raczej niezbyt głęboki, ale cyberpunk, a bardzo lubię, więc też na plus. Inni bohaterowie niezbyt dobrze zarysowani, styl pisania do poprawy ;)
Bardzo dziękuję za rzetelną ocenę. Wielką wyrwę po nożu dźgającym za warsztat, ocieram pozytywnymi fragmentami o pomyśle i bohaterce
@Krar85,
dziękuję bardzo za odwiedziny i opinię. Cieszę się, że się spodobało, szczególnie zakończenie bo co do niego miałam chyba najwięcej wątpliwości – czy na pewno przekazuje, to co powinno, czy jest wystarczająco wyraźne.
Brutalnie pokazałaś teraźniejszość córki alkoholiczki, która dzięki swej mocy stara się jakoś ukierunkować matkę w stronę normalności. To zdecydowanie wyszło
To mega satysfakcja, gdy czytam taką opinię :) bardzo mi na tym zależało, ale to dość trudny temat i nie byłam pewna czy podołam.
Czy to aby nie wymaga interwencji chirurga, takie obce ciało w ranie? ;-)
Babska logika rządzi!
Cześć Shanti,
tekst czytałem jakiś czas temu, ale nie miałem wtedy głowy, by wysilić się na jakiś komentarz, dlatego teraz nadrabiam.
To chyba jedno z tych opowiadań skupiających się na głównym bohaterze (w tym przypadku bohaterce). Cały konflikt dziejący się w tle odbieram po prostu, no własnie jako tło do przedstawienia genezy powstania Złodziejki Ciał. Trochę jak we filmie “Joker”, gdzie opinie mówią, że to “film zagrany aktorem” (czy jakoś tak).
Vanja ma słabą relację z matką, można powiedzieć, że wywodzi się z patologii i jeśli dobrze pamiętam mieszka na terenie czegoś w rodzaju getta? Na pewno nie znosi swojego życia i możliwe, że samej siebie, dlatego możliwość kradzieży ciał uwalnia ją w pewnym stopniu od własnej osoby.
Podobało mi się, że wpadła na pomysł, by wykorzystywać szczury i przemieszczać się kanałami, a także to, że śledczy nie dawał się nabrać i ciągle deptał jej po piętach.
Nie zrozumiałem jednego, jaki był jej cel? Do czego dążyła? Po co zabijała tych wszystkich ludzi i wykonywała misje, skoro na końcu stwierdziła, że przejmie ciało żony swojego wroga i sobie z nim będzie. Dlaczego wybrała akurat jego i dlaczego nie zrobiła tego wcześniej z kimś innym?
No i w sumie jako mężczyzna przywiązuję większą wagę do fabuły i świata, a mniejszą do relacji damsko-męskich, więc trochę jestem rozczarowany zakończeniem :(
Pozdrawiam :)
Technicznie jest tu trochę potknięć, nie zawsze też grała interpunkcja. Prowadzisz tekst z trzech perspektyw – Sebastiana, Vanji oraz bohaterki jako dziewczynki, przy czym na początku tekstu jeszcze zaznaczasz, co kiedy się dzieje, a później ten zwyczaj zarzucasz. Na szczęście nie przeszkadza to w połapaniu się w wydarzeniach i opowiadanie jest zrozumiałe. Zdarzało mi się potykać na niektórych zdaniach, ale czytało się przyzwoicie. W początkowych scenach, a szczególnie w scenie wspominek z ojcem odebrałam wypowiedzi jako zbyt ekspozycyjne; później było już pod tym względem lepiej.
Bardzo spodobał mi się pomysł na umiejętność głównej bohaterki. Zdolność przejmowania kontroli nad ciałami doskonale pasuje do złej postaci. Podoba mi się także to, że pokazałaś konsekwencje jej talentu – odrzucenie przez ludzi, wykorzystywanie nawet przez tych, którzy zdawali się równie wielkimi wyrzutkami. Poznając wycinek jej historii, miałam dzięki temu kontekst, rozumiałam, czemu stała się właśnie taka. Bardzo przypadła mi do gustu spójność jej charakteru – bez skrupułów i wyrzutów sumienia porywa i przetrzymuje ludzi, nawet znęca się nad nimi. Chociaż było jej ciężko w życiu, to na szczęście nie zrobiłaś z niej postaci tragicznej, choć było do tego blisko.
Pod koniec miałam poczucie brakujących scen. Skąd Vanja wiedziała, że to właśnie przez Sebastiana o mały włos jej nie wytropiono (bo rozumiem, że wybrała go nieprzypadkowo)? Zawarła też jakiś układ z jego żoną, wnioskując po „wewnętrznych dialogach”, ale szkoda, że zabrakło jakiegoś przybliżenia okoliczności, w jakich to się wydarzyło. Po prostu nie bardzo sobie wyobrażam, jak zwykła osoba po przejęciu ciała przez kogoś obcego mogłaby zachować na tyle zimnej krwi, aby doradzać Złodziejowi Ciał, w jaki sposób powinien się zachowywać, aby nie wzbudzać podejrzeń. Tym bardziej, że widzi ukochanego męża, który o niczym nie wie, i nijak nie może go ostrzec…
Z czepialstwa: czemu Profilator zapisany jest wielką literą?
Koncepcyjnie opowiadanie bardzo mi się spodobało, nawet jeśli cierpiało na pewne niedoróbki i pod koniec konstrukcja zdała mi się cokolwiek postrzępiona. Vanję wysoko oceniłam w kategorii szwarccharakteru. Tekst uważam za jeden z najciekawszych w konkursie.
Gratuluję nagrody za najlepszego złola/złolkę!
deviantart.com/sil-vah
Silva,
bardzo dziękuję za odwiedziny i wybacz późną odpowiedź – urlopowałam się i nie zaglądałam tak bardzo na portal.
Technicznie jest tu trochę potknięć
To chyba najdelikatniejsza opinia w tym temacie :D więc dziękuję! Zdaje sobie sprawę z kulejącego warsztatu, walczę :)
Bardzo spodobał mi się pomysł na umiejętność głównej bohaterki. Zdolność przejmowania kontroli nad ciałami doskonale pasuje do złej postaci. Podoba mi się także to, że pokazałaś konsekwencje jej talentu – odrzucenie przez ludzi, wykorzystywanie nawet przez tych, którzy zdawali się równie wielkimi wyrzutkami.
Dokładnie na tym mi zależało, więc naprawdę dobrze to słyszeć (czytać ;p). Szczególnie, że wiem, że niektóre rzeczy zostały niedopowiedziane.
Chociaż było jej ciężko w życiu, to na szczęście nie zrobiłaś z niej postaci tragicznej, choć było do tego blisko.
Wiedziałam, że to cienka granica, ale udało się. Zależało mi też na pokazaniu, że złole tego świata raczej nie biorą się znikąd. Zazwyczaj ktoś ich tworzy – otoczenie, bliscy itp.
pod koniec miałam poczucie brakujących scen. Skąd Vanja wiedziała, że to właśnie przez Sebastiana o mały włos jej nie wytropiono (bo rozumiem, że wybrała go nieprzypadkowo)? Zawarła też jakiś układ z jego żoną, wnioskując po „wewnętrznych dialogach”, ale szkoda, że zabrakło jakiegoś przybliżenia okoliczności, w jakich to się wydarzyło.
Kajam się, ale limit był nieubłagany. Vanja śledziła żonę Sebastiana od pewnego czasu, stąd miała pewną wiedzę jak się zachowuje, co lubi, ale to oczywiście za mało aby wiarygodnie udawać inną osobę przez pewien czas.
Dziękuję za wyróżnienie !
Dwunastu mężczyzn, łudząco do siebie podobnych, wpatrywało się wyczekująco
Hmmmmm. Na pewno "z wyczekiwaniem", nie wyczekująco, ale poza tym… hmm. Sporo tu ąców.
Każdy z nich miał przylizaną fryzurę, gładko ogoloną brodę i krawat w stonowanym kolorze.
No, bo byli identyczni, nie? A skoro byli gładko ogoleni, to bród nie mieli. Zdanie ciut niezgrabne.
Mimo eleganckiego ubioru wyraźnie odstawał wyglądem od pozostałych.
Zaraz, ale dlaczego? Rozumiem, że chcesz podkreślić identyczność tamtych i jednocześnie postawić Martineza w kontraście. Dobry pomysł, tylko mogłabyś to zrobić, zamiast mnie o tym zapewniać.
wydawał się ogromnym faux pas w połączeniu z kilkudniowym zarostem
… ? Dlaczego garnitur ma być nieuprzejmością? To chyba niedogolenie jest występkiem przeciwko elegancji?
specjalizuję się w psychologii i określaniem
Określaniu. Naprawdę nie wiem, dlaczego, ale takie błędy widuje ostatnio coraz częściej. Albo ja dostaje świra, albo świat…
profili osobowościowym
Osobowościowych.
Pozostali mężczyźni wymienili spojrzenia.
Hmm. Może mogłabyś tutaj podkreślić, że ci goście są grupą? Klonami czy czym tam?
Mamy powody, aby wierzyć
Drugi raz "aby", choć sposób mówienia tych panów jest dość dystopijny i może o to Ci chodziło.
Część z aresztowanych
Wyrzuciłabym "z".
skazana na bazie niepodważalnych dowodów
Skazać można tylko na podstawie dowodów.
Martinez otworzył usta zaskoczony, ale zaraz je zamknął. Opuścił wzrok na dokumenty, ale wcale ich nie widział.
Hmmmmm. Powtarza się konstrukcja.
Jego słowa wywołały ewidentnie poruszenie wśród zebranych: nerwowe luzowanie krawatów, poprawianie się na krzesłach czy gniewne szepty.
Hmm. Czy?
Przewodniczący uciszył ich uniesioną dłonią.
Czy nie aby "uniesieniem ręki"?
czerpiąc dziwną satysfakcję z nadal widocznego dyskomfortu biurokratów
Hmm.
Oczekujemy poufności i delikatności w śledztwie.
No, nie wiem.
która skupiała się właśnie na tychże.
"Skupiała się na tychże" jeszcze by uszło, ale "właśnie" wszystko psuje.
Poczuł pot spływający mu po plecach
Aliteracja i trochę anglicyzm: Poczuł, jak pot spływa mu po plecach.
kopie po cenz… wycofaniu
Ocenzurowaniu?
W każdym razie, posiadając taką ekspertyzę, wierzymy, że już teraz ma pan dla nas jakieś informacje.
To już nie jest po polsku. "Ekspertyza" to opinia eksperta, nie bycie ekspertem. "Wierzymy" tak użyte – to też anglicyzm.
wziął głębszy oddech w desperackiej próbie zapanowania nad stresem
Zapewniasz.
podczas co trzyletnich skanów obywateli
Cotrzyletnich. Jak corocznych i codziennych. Nie dam za to głowy, ale tak bym napisała.
Musi pochodzić więc z wykluczonych
Szyk, anglicyzm: Z pewnością pochodzi z wykluczonych.
Ojciec stanął za nią i lekko się pochylił. Ze złością dyszał nad jej uchem.
Skróciłabym: Ojciec stanął za nią. Ze złością dyszał jej nad uchem.
wiedzę o tym jak przejmować ciała
Wiedzę o tym, jak przejmować ciała.
abyśmy kiedyś mogli wspólnie obalić system Asylium i odzyskać odebrane nam miejsce…
Infodumpowe trochę. Jest też aliteracja.
Zimny głos dotarł do niej, a mężczyzna się wyprostował.
Hmm. Tutaj prędkość dźwięku jakaś mniejsza? Czy głos może być zimny?
nasączony trucizną sztylet
Metalowy? I nasączony trucizną? Jak niby?
piwne i przerażone oczy
Zeugma. Scena jest przerysowana, niewiarygodna.
Położył ręce na jej ramionach
Położył jej ręce na ramionach.
Nie możesz się przywiązywać, bo wszyscy i tak cię kiedyś zdradzą.
Wypowiedź nie pasuje tonem do jego poprzednich słów.
wyraźnie wybrzmiało
Aliteracja mocno widoczna.
Jednostka przejawia
Dookreśliłabym tę jednostkę. Badana? Rozważana?
ciała były zdecydowanie bardziej okaleczone
Znacznie bardziej.
Wykorzystane osoby, to w zdecydowanej przewadze płeć piękna.
Większość wykorzystanych osób reprezentuje płeć piękną. Chyba. Szczerze, nie jestem pewna, jak to poprawić.
wobec której, coraz częściej
Tu bez przecinka.
stanowczym krokiem wyszła z ubogiego saloniku
Hmm. No, nie wiem. Czy w takich warunkach można mówić o saloniku?
jedyne wyposażenie stanowiły dziurawa kanapa i rozklekotany kredens
Umeblowanie raczej.
gdy niemrawymi ruchami próbowała wytrzeć mętną wodę z twarzy
Ja napisałabym tak: niemrawo usiłując zetrzeć z twarzy mętną wodę.
Błądziła wzrokiem na boki
Hmm.
Muriel nie mogąc w pełni wyartykułować swojej prośby, wyciągnęła dłoń w kierunku napoczętej butelki stojącej nieopodal.
Muriel, nie mogąc w pełni wyartykułować swojej prośby, wyciągnęła dłoń w kierunku napoczętej butelki stojącej nieopodal. Co Wy wszyscy z tą "dłonią"?
abyśmy miały co jeść
"Abyśmy"? Kto tak mówi, to zupełnie nie pasuje do reszty wypowiedzi.
szczelnym, zbyt małym gumowym worku, w którym brakowało powietrza
Domyśliłabym się, że brakuje powietrza. Cały akapit trochę kliniczny, mimo wszystko.
Ciało miało w sobie ogromne ilości używki i przejęcie tego nie zmieniło.
Mało naturalne. Przyjmujesz tu kartezjański model ciała i umysłu? Musisz, skoro umysł może przejąć kontrolę nad nieswoim ciałem, ale w takim razie – tylko ciało jest pijane. Umysł chyba nie.
Zataczając się wypadła
Zataczając się, wypadła. Zaraz powtarza się dźwięk ("upadła").
wysyczała nadal targana furią wiedząc, że matka musi to słyszeć
Wysyczała, nadal targana furią, wiedząc, że matka to słyszy.
Nie ma już ojca, który się nami opiekował.
Mało naturalny sposób mówienia.
tak aby zamiast wspomnień z tego, co robiła
Tak, by zamiast wspomnień tego, co robiła.
Mogła też pozwolić na jego obecność i zmusić do patrzenia na wszystko, co robi
Mało naturalne. Młoda tym właśnie zagroziła, więc zapowiedziane jest dostatecznie i chyba mogłabyś po prostu to pokazać, kiedy przyjdzie pora.
Co ma pan dzisiaj dla nas?
Nie dałabym głowy za ten szyk.
Przejrzałem jeszcze raz dostarczone akta.
Jeszcze raz przejrzałem dostarczone akta.
ostatnimi dowodami, jak mniemam z ubiegłej nocy?
Wtrącenie: ostatnimi dowodami, jak mniemam, z ubiegłej nocy?
poluzował mahoniowy krawat, który tylko wzmagał stres towarzyszący mu
Drewniane to. Może opisz, jak krawat go dusi?
Skąpe skinienie
Jakie? Może lepiej: nieznaczne?
Co jednak mnie nurtowało, to pytanie dlaczego?
Hmm. Interpunkcja na pewno: Co jednak mnie nurtowało, to pytanie, dlaczego. Ale poza tym… hmm.
Spojrzał na pozbawione emocji ogolone twarze, szukając jakichkolwiek oznak zainteresowania.
W sumie zaznaczasz to samo dwa razy. Skoro facet zauważa, że emocji brak, to ich właśnie szuka.
Pokręcił głową, podnosząc zdjęcie
Ciut aliteracyjne.
wyeliminowało niepasujące do naszego pacyfistycznego i poukładanego systemu jednostki, które stanowiły zagrożenie
Propagandowe, choć w jego sytuacji może i pasuje.
Tego typu zbrodnie są więc bardzo ryzykowne.
A skąd to wynika? Czym ryzykują zbrodniarze?
W kwestii ostatnich…
Co to jest "kwestia"?
zaczyna być arogancki
O ile semantycznie może być, to dałabym synonim. https://sjp.pwn.pl/szukaj/arogancki.html
Ach tak
Ach, tak.
zadałem sobie pytanie dlaczego?
Jak wyżej. Można też: zadałem sobie pytanie "dlaczego?".
Zostali oni szybko zneutralizowani jako jeden z głównych priorytetów po powstaniu I.S.P.Z.A.
Nie po polsku. Po powstaniu I.S.P.Z.A. ich neutralizacja należała do priorytetów.
kiedy, udało się
Przecinka nie powinno tu być.
pragnęli poczucia przynależności
Źle to brzmi.
Ich arogancja, która rodziła się prędzej czy później ze względu na pozorną nieśmiertelność, potrzebowała podziwu, admiracji… widowni.
Hmm. Niby żargon…
Ten, choć próbował walczyć w tym pojedynku na spojrzenia, szybko się poddał i odwrócił wzrok.
Hmmmmmmmmm. No, nie wiem.
takiego jak ty
Takiego, jak ty. To samo w następnym zdaniu.
sama wybrała ją do kontaktów z rebeliantami
Nienaturalne. "Sama ją wybrała" byłoby lepsze, chociaż.
powiedział spokojnie, choć czuł pot powoli spływający po czole
Nie brzmi to dobrze, i skąd patrzy Twój narrator?
To zbyt duże ryzyko dla naszej sprawy, w końcu mamy szansę obalić Asylium i ich chore rządy.
Infodump. Mało naturalne. Asylium i jego chore rządy, albo Asylium z jego chorymi rządami.
wzdryga się pod wpływem wyćwiczonego śmiechu
Dziwnie to brzmi.
A gdy robota wykonana, nie chcecie wywiązać się z umowy
Hmmmm. Przeczytaj na głos?
Podeszła bliżej ciesząc się
Podeszła bliżej, ciesząc się. Może też być: Podeszła bliżej, zadowolona. Ale nie musi.
nie chcecie, abym był jednym z was
"Aby" nie jest neutralne. Jest bardzo wysokie stylistycznie, eleganckie. W tym tekście pasuje jak chardonnay do pieczonego szczura.
dziewczyna wiedziała, że trafiła w samo sedno
To chyba oczywiste?
Palący gniew, który tak szalał, aby wydostać się na zewnątrz zamienił się w lodową bryłę.
Palący gniew, który tak szalał, by wydostać się na zewnątrz, zamienił się w lodową bryłę. Ale obraz jest dość wyświechtany, a zdanie niezbyt zgrabne.
Zemsta, tylko na zimno
Tu bez przecinka. Albo może być: Zemsta? Tylko na zimno.
Opanowała chęć poderżnięcia gardła zdrajcy tu i teraz.
Hmm.
Nie chcesz mieć wśród nas wrogów, a tak będzie, jeśli mnie zabijesz
Angielskawe.
Odchrząknął, próbując wyjść na pewniejszego siebie niż był.
Mało zgrabne. Może: Odchrząknął. Próbował wyglądać na pewnego siebie, ale tchórzył. Jeżeli widzimy go oczami Vanji, to pogarda będzie grała.
Cofnęła się wzruszając ramionami.
Rozdzielaj czasowniki: Cofnęła się, wzruszając ramionami.
Ilia, nie dowierzając, przyglądał się jej jeszcze przez chwilę, ale widząc,
"Nie dowierzając" zwraca na siebie uwagę i jest niepotrzebne. To dość oczywiste, że gość nie dowierza.
To, czego wielu nie wiedziało o Złodziejach, to to, że mogli przejmować kontrolę nad zwierzętami.
Źle się czyta to zdanie. Wielu nie wiedziało, że Złodzieje mogli przejmować kontrolę nad zwierzętami.
O wiele bardziej ryzykowne niż w przypadku żyjących ludzi, ale do wykonania.
Hmm. Było to o wiele bardziej ryzykowne, niż przejmowanie żywych ludzi, ale do zrobienia. "Wykonanie" nie jest neutralne.
Liczył się czas, dopóki nie zamieszkiwała tych powłok zbyt długo, mogła wrócić do swojego głównego lub innego ciała
Liczył się czas. Jeśli nie zamieszkiwała obcej powłoki zbyt długo, mogła przeskoczyć do innego ciała. Hmm.
Zacierała w ten sposób po sobie ślady
W ten sposób zacierała ślady.
szczury – małe, obślizgłe
Naiwnością z mojej strony było wierzenie, że zaakceptowalibyście mnie taką jaką jestem
Naiwnością z mojej strony było wierzyć, że zaakceptowalibyście mnie taką, jaką jestem.
Sądziłam, że przyjmiecie mnie jak jedną z was i razem obrócimy wszystko w pył myślała
Sądziłam, że przyjmiecie mnie jak jedną z was i razem obrócimy wszystko w pył, myślała. Ale w sumie widać, że akapit kursywą to myśli, więc nie dopowiadałabym tego.
nie ma miejsca dla takich jak ja
Nie ma miejsca dla takich, jak ja.
nie ma zbytniego oparcia w rodzinie
Hmm.
Sebastian zabębnił palcami o blat stołu, intensywnie myśląc.
A co zwykle oznacza taki gest?
zakładałbym, że to matka w głównej mierze jest dysfunkcyjna
Zakładałbym, że to przede wszystkim matka jest dysfunkcyjna.
blat miał liczne wytarcia i dziury
Hmm. Mało obrazowe.
był prawie w połowie przeżarty rdzą
Hmmmm.
próbując jednocześnie operować pogiętą patelnią z jajecznicą, papierosem w ustach oraz gwiżdżącym czajnikiem z wodą
Hmmmm.
zestresowana faktem, że coś mogłoby się jej nie spodobać
Nie tłumacz tego, to dość oczywiste.
Spojrzała wyczekująco na matkę, wiedząc, że ta czegoś chce.
Spojrzała na matkę z wyczekiwaniem. Kropka.
Muriel posłała córce lekko przerażony uśmiech
Przerażony to bardzo przestraszony. Nie może być bardzo, ale lekko, czyli nie bardzo przestraszony.
może i mi się coś należy
Mnie, to pozycja akcentowana.
kontynuowała, nie reagując na ostatni komentarz
Trochę nienaturalne.
serce kołatało się w piersi tak boleśnie jakby właśnie przebiegła maraton
Serce kołatało się w piersi tak boleśnie, jakby właśnie przebiegła maraton. Ekhm. Delirium tremens? Nie wydaje mi się, żeby wkurzona małolata dała radę odstawić kogoś od alkoholu i nie zabić. Całkiem niechcący.
z trudem panując nad sobą
Pokaż to.
przyglądała się matce ze zmrużonymi oczami
To matka ma zmrużone oczy? Czy córka przygląda jej się zmrużonymi oczami?
podniosła, sprawdzając
Podniosła, żeby sprawdzić. Powąchała, dla pewności.
Jej nerwowe stukanie stopą zaczynało doprowadzać ją do furii.
Dwa zaimki wyraźnie odnoszą się do różnych osób. Ale to wiem z kontekstu, nie z gramatyki.
wyciągnęła alkohol
Hmm.
zniknęła w sąsiednim pokoju, całkowicie oddając się swojej jedynej miłości
Naraz?
przymknęła na moment błyszczące oczy
Szyk sugeruje, że oczy były na moment błyszczące: na moment przymknęła błyszczące oczy.
dlaczego, nie możesz po prostu
Bez przecinka.
wieżowce znajdowały się
Za wysokie. Uszłoby, gdyby to był kontrast do partii Vanji, ale nie kontrastujesz języka (a szkoda).
Takie, w których nigdy nie znaleziono zwłok?
Może lepiej: Przypadki, w których nie odnaleziono zwłok?
zapytała wesoło obrośniętego mężczyznę łypiącego
Dlaczego on jest wesoło obrośnięty? I rozdzielaj czasowniki.
Rzuciła w niego papierową torbą, w której znajdowała się skąpa racja żywnościowa.
Hmm. Co to jest "racja żywnościowa", hmm?
Ten chwycił ją
"Ten" zbędne. Wiadomo, kto.
żwawym krokiem minęła go
Nie mogła po prostu żwawo go minąć?
weszła do małego pomieszczenia, które przez szare płytki i ogólną sterylność przypominało szpital
Niezgrabne. Może tak: weszła do małego pomieszczenia, sterylnego jak szpital.
powoli podniosła
Aliteracja.
Choć jej spojrzenie wydawało się puste, to wzdrygnęła się
Hmm.
leżącą nieopodal szczotkę
Tak byle gdzie?
zmusiła się do patrzenia w stopy
?
Naprawdę Eve
Naprawdę, Eve.
Chyba nie chcesz, abym
O "aby" już mówiłam. Naprawdę nie jest neutralne.
obrzuciła ją ni to obłąkanym, ni to przerażonym spojrzeniem
Spojrzenie nie może być obłąkane. Nie antropomorfizuj. "Ją" ma niejednoznaczne odniesienie, ostatnim bytem rodzaju żeńskiego była głowa.
zlustrowała ją
Jednoznaczne skojarzenie, nie bardzo pasuje.
i zadowolona z siebie odłożyła szczotkę
Wtrącenie: i, zadowolona z siebie, odłożyła szczotkę.
przetrzymanie więcej osób
Przetrzymywanie większej grupy.
jaźń pierwotnego właściciela wciąż gdzieś była obecna, ale pogrążyła się w takim szaleństwie, że nie docierały do niej żadne bodźce.
Trochę źle się parsuje, ale co ważniejsze – jak to przejmowanie działa? Bo dotąd myślałam, że w modelu kartezjańskim, duch w maszynie i te de. A teraz sugerujesz, że nie.
Rozejrzała się po swojej samotni ukrytej głęboko pod ziemią.
Rozejrzała się po swojej samotni, ukrytej głęboko pod ziemią.
Do tej pory nie wiedziała, jak do starych, podziemnych tuneli zyskał dostęp jej ojciec
Nie dałabym głowy za ten szyk.
Zasypał on również i odciął większość korytarzy, a te, które pozostały były dobrze ukryte przed niewprawnym okiem.
Z dwojga złego lepsze powtórzenie: Ojciec zasypał i odciął większość korytarzy, a te, które pozostały, były dobrze ukryte przed niepowołanym okiem. "Niewprawny" to taki, który nie ma w czymś wprawy, co średnio ma tutaj sens.
zlustrowała pomieszczenie
Patrz wyżej.
biurko nadal znajduje się pod idealnym kątem
Raczej – stoi. Znajdować się pod kątem musiałoby do czegoś, zresztą to za wysokie słowo.
broni białej wiszącej na ścianie, w tylko jej znanym układzie
Przecinek zbędny. Skąd ona ma broń białą (czyli miecze i szable) i jakie jest znaczenie tego układu? Że nikt inny nigdy tu nie wchodził?
znajdującej się po lewej od wejścia ścianie trofeów
I ścianie trofeów na lewo od wejścia. Tak unikniesz kolejnego "znajdowania".
gdy uzyskała pewność, że nikt nie naruszył jej prywatności
Mało naturalne i prawie zrymowane.
wyciągnęła z torby przewieszonej przez ramię lekko wymięty wycinek gazety
Wycięłabym na pewno "lekko". Aliteracja ujdzie.
służb porządkowych wysłanych przez Asylium
Dokąd wysłanych?
z plikiem papierów w ręce
W ręku.
Zignorował zdegustowane spojrzenia
Anglicyzm i antropomorfizacja.
Złodzieje zostawiają nikły, ale jednak ślad w mózgu ofiary.
Hmm. W sumie, gość jest podniecony…
granicę w ciele robotników
W ciałach. Robotnicy nie są jedną masą.
szybkim ruchem wystukał
Jednym?
Po chwili, na połączonym
Bez przecinka.
ptactwo, ale doszedłem do wniosku, że są zbyt trudne do schwytania
Gramatyka się nie zgadza. Ptaki są zbyt trudne. Ptactwo jest zbyt trudne.
niemal nieuchwytna…
Niemal?
tak jak zawsze
Tak, jak zawsze.
nawet gdyby ktoś je zniszczył
Ostatnie "je" to tunele. Nawet, gdyby ktoś ją zniszczył. A lepiej (jednoznaczniej, "ją" mogłoby się odnosić do kryjówki): nawet, gdyby ktoś zniszczył to ciało.
Śmierć groziła jej dopiero w sytuacji obumarcia aktualnie przejętego ciała.
Trudno się parsuje.
Ciężkie obrażenia, krwotok czy tonięcie połączone z brakiem innej ofiary w zasięgu ręki, przyniosło zgubę wielu jej pobratymcom.
Mało to po polsku. Przeformułowałabym całość.
wykazać poprzez pracę
Może lepiej: pracą dla rządu? Albo pracując dla rządu?
zdobyć swoje miejsce
Zdobyć sobie miejsce. "Swoje" sugeruje, że już je mają.
Vanja nie była jednak pewna czy I.S.P.Z.A. jakimś cudem nie wykryłaby śladów jej obecności w falach mózgowych danej osoby.
Vanja nie była jednak pewna, czy I.S.P.Z.A. jakimś cudem nie wykryłaby śladów jej obecności w ludzkich falach mózgowych.
Nienawidziła, zresztą tak jak wielu, sztucznej inteligencji stworzonej kilkadziesiąt lat temu, która w zasadzie samodzielnie utrzymywała wywalczony krwią nowy porządek.
Infodump.
AI skanowała nie tylko wykluczonych, ale też regularnie umysły uprzywilejowanych obywateli Asylium.
Wtrącenie: AI skanowała nie tylko umysły wykluczonych, ale też – regularnie – uprzywilejowanych obywateli Asylium.
w przypadku regularnych kontroli również sny
To kontrolowała wszystkich regularnie, czy nie?
określić czy dana jednostka
Ustalić, czy konkretna jednostka.
Ci, którzy jakimś zachowaniem wykraczali poza schemat
I nie mogłaś tego pokazać wcześniej?
domowe roboty, służące ludziom
Hmm.
jednym, konkretnym dystrykcie
Hmmmm.
kilka kadrów szczurów
Potknęłam się. Kadrów monitoringu, jasne, ale i tak.
które swoim zachowaniem odstawały od charakterystyki swojego gatunku
Nienaturalne, dwa razy "swoim".
Mieliśmy wybrakowane dane
https://sjp.pwn.pl/szukaj/wybrakowany.html
Tak jak pan
Tak, jak pan.
biurokrata zerknął w swoje notatki
Tu didascalium jest osobnym zdaniem, daj dużą literę na początek i kropkę, a następną wypowiedź też zacznij dużą.
Według stworzonego profilu
"Stworzonego" wycięłabym.
silnie agresywne
?
A może jest martwa?
Mało naturalne.
Od oszczędności, po kryjówkę
Bez przecinka.
na włochatych łapkach
Szczury mają nagie łapki.
Ojciec przewraca się w grobie na twoją głupotę.
Ojciec przewraca się w grobie. Kropka. Może być “przez twoją głupotę”, ale nie musi.
oparł się o framugę i przez chwilę przyglądał się żonie
Drugie "się" zbędne.
Nosiła rozkloszowaną białą spódnicę
Miała na sobie. "Nosiła" jest habitualne.
kwiecisty fartuszek
Fartuszek nie jest łąką. Może być w kwiatki.
Zwłaszcza że
Zwłaszcza, że.
rzekomej działalności
https://sjp.pwn.pl/szukaj/rzekomy.html
przeciw rządowi
Przeciwko rządowi.
wysłaliśmy ludzi po wszystkie w tym samym czasie
Hmm.
Ach tak jak zwykle
Ach, tak, jak zwykle. To samo w następnym zdaniu.
powiedziała pogodnym tonem Vanja, słuchając instrukcji właścicielki ciała, które przejęła zaledwie kilka godzin wcześniej.
Skróciłabym. I czemu tamta jej pomaga?
Po sprawdzeniu przez I.S.P.Z.A jej ofiara idealnie nadawała się do przejęcia.
Hmm.
Poczuła, jak dziewczyna szarpie się i walczy o odzyskanie kontroli, ale nie miała szans.
Kto nie ma szans? I przed chwilą tamta pomagała?
Współpracuj, a twój mąż przeżyje.
A, chyba, że tak.
odwzorowując to, co zauważyła i przyswoiła sobie podczas długich obserwacji
Zaraz – ona wiedziała, że facet ją rozpracowuje? Skąd?
Chciałam, aby ktoś się o mnie troszczył i dbał bezwarunkowo.
Mhm. Nie bardzo w to wierzę. No, bo zobacz – po pierwsze, to nie ona tu jest kochana. Niby może się oszukiwać, ale… zawsze będzie wiedziała.
jeszcze mniej posiada tak obszerną wiedzę jak Sebastian
Nie po polsku. Mało kto wie o nas tyle, co Sebastian.
jeśli domyślą się czym jestem
Jeśli rozpracują, czym jestem. W ten sposób unikamy "się".
zadbany ogródek doskonale widoczny
Zadbany ogródek, doskonale widoczny.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Obcięło mi komentarz. Znowu…
Dopóki nie wymyślę co dalej
Dopóki nie wymyślę, co dalej.
z kimś dla kogo jestem całym światem. Nawet jeśli tylko na moment.
Z kimś, dla kogo jestem całym światem. Nawet, jeśli tylko na moment.
Hmm. Końcówka przyszła, szczerze mówiąc, znikąd. Niby pomysł Vanji jest logiczny, ale… chyba pomysł miałaś na coś dłuższego, bo tekst jest urwany. Świat – typowo cyberpunkowy, bez szczególnego pogłębienia ani podtrzymania tematu (zmiana ciał jest nośna, ale u Ciebie podbudowuje znacznie mniej, niż by mogła). Bo jaki właściwie temat tu podjęłaś? Zemsta, nieszczęście, samotność? Nie wiem. Niczego nie odczytałam. Bo zło chyba się bohaterce nie opłaciło… nie nazwałabym jej też trójwymiarową. Scena z pieskiem jest kliszą. Chyba zabrakło Ci miejsca na przedstawienie motywacji bohaterki, bo ich nie dostrzegłam. Na kim ona się mści? Czy w ogóle się mści?
oczywiście w pigułce, bo temat jest bardzo skomplikowany, ale chyba żaden człowiek nie rodzi się tak po prostu zły, coś musiało to zło w nim stworzyć/wykreować
Nic nie rodzi się złe, ale jeżeli to było Twoim tematem, to po prostu się nie zmieściło. To nie jest temat na 30 tysięcy znaków.
Myślałam, że są klonami, że to coś ciekawego, a pozostawiasz ten wątek bez kontynuacji.
Właśnie? Może są robotami, końcówkami AI, może w tym świecie biurokratów się klonuje?
Zależało mi na pokazaniu relacji z rodzicami, ich konkretnego wpływu na to kim stała się Vanja, dlaczego jest taka, a nie inna
Mogłaś zrobić jedno i drugie – przecież moc Vanji ma znaczenie w jej relacjach z rodzicami (terroryzuje nią matkę, jest z jej powodu terroryzowana przez ojca). Skończyłam właśnie "My", klasyczną antyutopię, w której miejscowe imperium buduje statek kosmiczny ze szkła, bo u nich wszystko musi być ze szkła. I rozczarowało mnie, że ten statek poleciał, zamiast się realistycznie – i symbolicznie! – rozpaść przy starcie. To by było symbolem, bo pokazywałoby, że jedna metoda na wszystko, którą przyjęła ta cywilizacja, jest bez sensu, że ci ludzie odrzucają rzeczywistość, prawo naturalne – a jednocześnie byłoby realistyczne. Widzisz, o co mi chodzi?
Jesteś chyba jedyną osobą póki co, która nie nazwała bohaterki złą – w czarno-białym świecie kwalifikuje się jednak jako zła postać.
Noooo… to temat na dłuższą rozmowę przy dużej liczbie gradusów. :)
Niestety ludzie mają brzydką właściwość oczekiwania czegoś, co mogłoby się im podobać bardziej, brzmieć lepiej, wyglądać ładniej – a nie zawsze o to chodzi, bo zamysł zawsze jest po stronie autora, z kolei interpretacja już niekoniecznie.
Oj, bo estetyką zarzucę :) Zamysł zamysłem, a wykonanie – wykonaniem.
Bardzo zależało mi na uniknięciu zbyt wielu utartych schematów i cieszę się, że się udało
Akurat (podobno, nie mam z tym doświadczeń) dzieci alkoholików często przejmują rolę rodzica. Ale o to pytaj psychologów.
widziałam zresztą na portalu już conajmniej kilka opowiadań, które brały na warsztat dobrze “wysłużone” schematy i pokazywały je od nowej, ciekawej strony
Nie chodzi o oryginalność tematu – wszystko już było. Chodzi o oryginalność ujęcia.
Vanja szukała zrozumienia i akceptacji, była wyrzutkiem wśród wyrzutków i robiła to w taki sposób, bo tego została nauczona.
Hmm. Ale to jest wniosek śledczych. On nie musi być zgodny z prawdą… czy Sebastian na pewno rozumie Vanję lepiej, niż ona sama? Czy to naleciałości CSI? ;)
Ojciec nauczył ją zabijać i pozbawił empatii, niejako wraz z matką stworzyli potwora.
I to właśnie jest wymówka. Bo rozumiem, że może nie miała nikogo innego, ale taki schemat powtarza się w popkulturze denerwująco często. Zdaje mi się, że bezprawnie.
nie mam zwyczaju skreślać żadnego opowiadania, a już zwłaszcza w trakcie lektury. Dodam, że jeśli opowiadanie nie podoba mi się, mówię to wprost, nie owijając niczego w bawełnę.
Tak i ja czynię.
Zabrakło jej miłości rodzica, ale postanowiła to sobie wynagrodzić przejmując ciało żony Sebastiana.
Ale robiąc to, w pewnym sensie się poddała. Przestała szukać. Zadowoliła się substytutem, uprzedmiotowiła innych. I to jest złe (w sensie moralnym, artystycznie może mieć sens). Ale czy jej się opłaciło? Czy zyskała na tym dobro?
jak Vanja kogoś śledzi, choć nie jest powiedziane kogo. To właśnie żonę Martineza
Ale gdybyśmy się tego mogli jakoś domyślić, byłoby spójniej.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Tarnina, wow! Dzięki za rozbudowany komenatrz. Trochę strach zaglądać… Na dniach na spokojnie zajrzę, poprawię i odniosę się. Od razu dzięki jednak za Twój czas!
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Podobało mi się :)
Przynoszę radość :)