Chciałbym się z wami przywitać moim opowiadaniem, jest 22:50 kończę drugie piwo , mam smaka na kolejne, ale nic z tego . Czas się kłaść spać. Przedmowa, przedmowa. Dajcie szanse Monice , po prostu:)
Chciałbym się z wami przywitać moim opowiadaniem, jest 22:50 kończę drugie piwo , mam smaka na kolejne, ale nic z tego . Czas się kłaść spać. Przedmowa, przedmowa. Dajcie szanse Monice , po prostu:)
1
Zapach wilgoci był nieznośny. Wnikał do płuc Moniki Nawrockiej, sprawiając jej egzystencjalny ból. Korytarz zdawał się pusty, jedyny dźwięk, który docierał do Moniki, to ujadanie psa, zlokalizowane gdzieś na zewnątrz budynku. Kobieta stała przed zielonymi drewnianymi drzwiami, na wysokości jej oczu widniał numer trzydzieści pięć, oraz blady niewyraźny ślad kolejnej cyfry. Nie wiedziała gdzie jest, ani w jaki sposób znalazła się w tym miejscu. Zupełnie jakby jakaś niewidzialna siła, umiejscowiła ją właśnie tu i wcisnęła przycisk play na pilocie telewizora. Wyciągnęła rękę w kierunku klamki, ale w połowie drogi zatrzymała ją i rozejrzała się od niechcenia.
W korytarzu panował półmrok, czerwone tapety zwisały gdzieniegdzie, odklejone przez upływający czas, odsłaniając zbutwiałe deski, przepalone elektryczne kable i wykruszające się cegły których część leżała na podłodze. Światło mrugało leniwie za każdym razem resetując pamięć Moniki. Cofając rękę od drzwi jednocześnie spojrzała w lewą stronę korytarza, ten kończył się wybitą szybą w oknie przez które wywiewała ożywiona przeciągiem firanka.
Kobieta poczuła nagłe osłabienie i senność. Okno zdawało się tchórzliwie oddalać coraz bardziej, a obraz na przemian zamazywać i rozciągać. Zdążyła usłyszeć tupanie na schodach, które z każdym krokiem stawało się głośniejsze. Zza rogu korytarza leniwie wyłoniła się człekokształtna postać. Stanęła na chwile bujając się, raz w lewo, raz w prawo a następnie ruszyła w stronę Moniki Nawrockiej wydając przy tym dziwny szelest. Klamka pod naciskiem dłoni ugięła się a z uchylonych drzwi popłynęło białe światło. Po chwili była już w środku.
Promienie słońca wpadające przez okno, oślepiło Monikę. Porażona przysłoniła oczy dłonią, automatycznie odchylając głowę lekko w lewą stronę. Obraz tego co widziała powoli zaczął wyłaniać się z oświetlonej mgły. Dziecięce łóżko po lewej, zakryte kolorowym kocem w gwiazdki, na którym odpoczywał duży pluszowy miś. Po prawej stronie, oklejone postaciami z bajek, biurko. Wszędzie czysto i kolorowo. Wspomnienia wróciły nagle, jak fala tsunami gdy ponownie, spojrzała na misia. Kobieta utkwiła wzrok w jego czarnych jak węgle oczach. Wzięła go na ręce i mocno przytuliła. Ściskając go jedną ręką, drugą gorączkowo zaczęła dotykać wszystkich przedmiotów, jakby na powitanie po wielu latach nieobecności. W pewnym momencie zauważyła zdjęcie w ramce stojące na półce, co zrodziło zaciekawienie. Odłożyła pluszaka na łóżko. Uniosła obrazek, przybliżyła do ust by zdmuchnąć kurz. Zdjęcie przedstawiało Kecharitomene, pełną łaski Maryję, matkę Boga. Niechcący upuściła obrazek, który upadł na podłogę. W tym samym czasie miś osunął się na bok i przekręcił bezwładnie na brzuch. Kobieta szybko podeszła i ułożyła go na miejscu. Właśnie tak zawsze dbała o porządek kiedy była dzieckiem, gdy coś lądowało na ziemi, zmieniając geometrie wnętrza swojego pokoju od razu likwidowała nieład. Nagle rozległo się walenie do drzwi, któremu towarzyszyła bieganina. Strach wrócił w jednej sekundzie przypominając wręcz o swojej namacalnej obecności. Monika zamknęła oczy starając się uspokoić. Podniosła misia i wtuliła się w niego ponownie, tylko teraz z dwa razy większa mocą zaciskając na nim ramiona. Patrząc bez ustanku na drzwi cofnęła się podchodząc do okna. Spojrzała przez nie, wzrok jednak nie przyzwyczaił się dostatecznie do blasku światła. Potrzebowała chwili by dostrzec wielki miejski plac, otoczony gotycką architekturą. Mnóstwo spacerujących osób, zakochane pary i gołębie odrywające się na chwilę, wystraszone przez biegające roześmiane, dzieci.
Monika usiadła na łóżku które zaskrzypiało. Zaczęła łączyć wspomnienia. To był jej pokój, jej miś i biurko, jej skrzypiące łóżko jej dywan i firany w oknie. Jednak widok z tego okna był nieznajomy. W dzieciństwie uwielbiała stać w oknie podglądając przyrodę: mały strumień przy drewnianym płocie, pasące się za nim krowy, w końcu ptaki które przylatywały odpocząć na starej brzozie pukającej swoimi gałęźmi w okno. Kobietę nachodziła coraz większa niepewność. Jakimś cudem potrafiła kontrolować zszargane nerwy, stawiając tamę myślom, których nie uznawała za swoje. Niemniej jednak zbliżała się do granicy wytrzymałości, za którą jest już tylko panika i histeria.
2
Nagle głośny huk spadającej bomby postawił ją na nogi, upuściła pluszaka następnie padła na kolana. Jak małe dziecko zaczęła raczkować w stronę okna z nadzieją, że zaraz zobaczy co się wydarzyło. Cisza po wybuchu nie trwała długo, przeraźliwe krzyki ludzi, słyszalne przez zamknięte okno, sprawiły ze Monika, znieruchomiała. Kolejny wybuch stłukł szyby w pokoju i zasypał kobietę odłamkami szkła, ale też i kawałkami tynku oraz kurzem. Pisk w uszach był nie do zniesienia. W odruchu obrony ułożyła się w pozycji embrionalnej na zabrudzonym dywanie, zasłaniając sobie uszy, oraz cicho jęcząc z bólu. Kolejnych wybuchów Monika już nie słyszała, zamiast nich dochodziły ją tylko zniekształcone przez pisk odgłosu, łagodne szmery, które z tą samą mocą podtrzymywały stan ciągłego przerażenia. Zemdlała.
Kiedy otworzyła oczy było już ciemno. Bała się wyglądać przez okno, które świeciło czerwonym blaskiem, jak domowy kominek rzucający promienie bladego światła, w przypadkowe miejsca na ścianie. Wstała otrzepując z siebie kurz. Ile spała? Za drzwiami usłyszała jakieś szepty, jej uwagę przykuł głównie dziecięcy głos. Uchyliła drzwi…
Postawny mężczyzna dopadł do drzwi i z impetem uderzenia wszedł do pokoju. Monika wylądowała na podłodze przy wcześniej upuszczonym zdjęciu, na jego odwrocie zauważyła napisane kilka słów, nie zdążyła jednak przeczytać. Poczuła szarpnięcie za rękę.
– Tato nie! – krzyknęła przerażona dziewczynka.
Ojciec podniósł kobietę i wypchną z pokoju. Monika zatrzymała się z hukiem na przeciwległej ścianie korytarza. Przez otwarte drzwi widziała leżące na dywanie odwrócone zdjęcie. Wyglądało to tak, jakby nic innego nie interesowało kobietę. Zdjęcie tylko zdjęcie i informacja na jego odwrocie. Zdjęcie i strach że może je stracić.
– Uciekaj stąd, oni dopadną każdego – rzucił ojciec w stronę Moniki widząc, że na niego spojrzała, po czym powoli zaczął zamykać drzwi, jakby chcąc się upewnić, że zrozumiała i odchodzi.
– Tato czekaj ! – krzyknęła córka, łapiąc ojca za nogawkę. – To chyba jej.
Dziewczynka trzymała już obrazek w ręku. Wychodząc na korytarz podała go Monice. Kobieta zastanawiała się chwilę co zrobić nerwowo spoglądając to na dziewczynkę to na mężczyznę. Z jednej strony bała się tego co jest napisane na odwrocie, z drugiej, to mogła być odpowiedź, na nurtujące ją pytania.
– Bierz od niej to zdjęcie i zostaw nas w spokoju! – ponaglał coraz bardziej niecierpliwy ojciec.
Monika zabrała zdjęcie, a drzwi trzasnęły z hukiem. Miś został w pokoju…
Zapanowała cisza, a sekundy zdawały się trwać wieczność. Z letargu wybudziły Monikę kolejne wybuchy. Wyrzucona przed chwilą z pokoju stała na powrót przed zielonymi drewnianymi drzwiami. Wszystko to co się wydarzyło nie dawało jej spokoju, było jak sen, ale jednocześnie czuła dotyk, dźwięki oraz spływającą krew po zranionych od wybuchu i potłuczonego szkła policzkach. Doznania były realistyczne, bliźniacze do tych na jawie. Monika opuściła głowę jak zawstydzona dziewczynka. W tej chwili było już jej wszystko jedno. Poddała się całkowicie.
3
Kiedy mozolnie wydostała się z budynku na plac, nie było już szczęśliwych spacerujących ludzi. Zamiast nich, nieliczni ocaleni, biegający we wszystkich kierunkach. Dużo więcej trupów. Ten bez twarzy. Tu tylko połowa ciała. Tam jeszcze mniej i nie wiadomo, gdzie reszta mięsa. Nie zauważyła roześmianych dzieci, te wyglądały podobnie jak rozszarpani dorośli, dla przybyszów nie było różnicy. Nie było też odlatujących przestraszonych gołębi. Może dlatego że przypominały rozrzucony dookoła bruk i kamienie. Dziwne trójkątne kapsuły wbite w ziemie już tam były. Kolejne opadały i wbijały się z wielką prędkością, nie zwracając uwagi czy w miejscu lądowania stał budynek, kanał wodny, beton czy śmieciarka.
Monika poruszała się powoli do przodu, przecinając plac na pół. Z lotu ptaka wyglądałaby na jedyną zachowująca spokój osobę. Nic bardziej mylnego. Rozglądała się obserwując zimnym wzrokiem sceny jak z katastroficznego filmu. To po prostu jej sposób na przetrwanie tak krytycznego momentu. O tym co działo się w budynku zapomniała. To co widziała teraz było jak kolejny nie realny sen.
Kapsuła od połowy w górę była przezroczysta. Żadnych drzwi, klamek oraz ekranów. Pulsujące zielonym światłem bąble wyrastające od wewnętrznej strony poszycia statku , to jedyny ślad, mogący przypominać techniczne urządzenia, służące do opanowania tego czegoś.
Drugiego z nich Monika ujrzała jakieś trzydzieści metrów za kapsułą. Zdała sobie sprawę że był podobny do postaci widzianej wcześniej. Ten jednak kiedy się poruszał, robił to jakby na czworaka przypominając pająka. Kiedy zatrzymywał się momentalnie wydłużał w górę i prostował. Wyglądał jakby się zastanawiał lub polował, a może jedno i drugie. Potem ruszył z wielką prędkością, w kierunku człowieka chowającego się za starym fordem. Zamienił się jakby w parę wodną, chmurę która szybko przemieściła się z miejsca na miejsce. Punktem B był ten mężczyzna, chmura oplotła go złamała wpół i znikła. Nieszczęśnik upadł bezszelestnie na ziemię, bez bólu i krzyku. Nie zdążył nawet krzyknąć o pomoc…
Kobieta poczuła szarpnięcie i uniosła się lekko w górę. W jednej chwili straciła oddech. Wiedziała od razu że teraz jej kolej.
– Ojcze nasz, któryś jest w niebie… – Usłyszała słowa, dobrze jej znanej modlitwy i nagle wszystko puściło, ona sama upadła na kolana i chwyciła szyje, jakby chcąc uwolnić się z uścisku demona.
Zrobiło się ciemno i głucho, idealna pustka. Przez otwarte oczy nie docierało żadne światło. Miała świadomość istnienia, ale nie mogła dostrzec swoich rąk lub nóg. Rozglądała się dokoła szukając bezskutecznie jakiegoś widocznego punktu. Może mogłaby się poruszyć w jego kierunku. Dziesiątki myśli w jednej sekundzie nakładało się na siebie. Świat w jakim się znajdowała nie stawał się mniej realny, a wręcz przeciwnie. Groźba że mogłaby tu zostać na dłużej, napełniał kobietę strachem.
-Święć się imię Twoje, przyjdź królestwo… – Dochodziło do niej coraz wyraźniej każde kolejne słowo.
-Kim jesteś ? – rzuciła przełykając ślinę, jakby budząc się zaspana po czterech godzinach snu, jednocześnie oglądając się za siebie.
– Księdzem – odpowiedział, widząc że kobieta zdążyła to zauważyć w momencie zadawania pytania. – Musimy uciekać, modlitwa nie zawsze działa, mam na imię Tomek.
Pomógł wstać Monice. Chwilę później znaleźli się w restauracji „Pod Niebem”. Nie mogło być to przypadkowe miejsce, bo ksiądz otworzył klapę w podłodze i weszli do piwnicy.
– Co tu się dzieje? – Zapytała kobieta, siadając na podłodze.
– To trwa już tydzień. – Usiadł koło niej. – Wygląda jakby coś nas zaatakowało, ale tu jesteś bezpieczna.
– Tydzień ? Myślałam że to zaczęło się dzisiaj – oznajmiła z przerażeniem.
– Wiesz kim jesteś? Pamiętasz co się działo przez ostatnie kilka dni ? – zapytał badawczo, jakby zaraz miał znaleźć receptę na długotrwałą amnezje.
– Nie, nic nie pamiętam, ale nie tylko ostatnich dni, nie pamiętam nic z mojego życia.
Ksiądz zdziwił się. Kobieta zauważyła ten grymas na twarzy.
– Halo, myślałam że…
– Nie jesteś pierwsza z problemem amnezji – przerwał jej ksiądz. – Ale ludzie których napotkałem, nie pamiętali kilku dni, a nie większości, czy całego życia. Możliwe że to działanie tych z kapsuł, wpływają w jakiś sposób na naszą percepcje postrzegania świata. Też tego doświadczyłem, przeszło.
– Uratowałeś mnie tą modlitwą? – dodała po chwili nieznośnej ciszy.
– Tak, chyba tak. Sam byłem bliski śmierci, ale zacząłem się modlić i zjawa uciekła wydała z siebie przeszywający dźwięk, po czym wyskoczyła przez okno. Tak samo było z twoim demonem. Spłoszył się.
Monika nic nie odpowiadała, oboje milczeli trawiąc na swój sposób rzeczywistość z jaką przyszło się im zmierzyć.
– Mówił ksiądz że to nie zawsze działa? – zapytała, poprawiając pod ściana swoją pozycje.
– Na plebanii było nas pięciu, widziałem jak trzech … – Tomkowi załamał się głos.
Znowu zapadła cisza kobieta zrozumiała że ich modlitwy nie zadziałały i nie pytała dalej. Pocieszyła księdza że jak na razie jego działają i podziękowała za uratowanie życia.
– Chodźmy spać, odpocznijmy, jutro będzie dzień na rozmowy i zadawanie pytań. – zakończył krótko rozmowę, gasząc latarkę telefonu.
4
– Wpuście nas błagam – krzyczał ktoś na górze, uderzając jednocześnie w klapę do piwnicy.
Ksiądz otworzył oczy i od razu zauważał blade światło latarki. Monika stała już na drewnianych schodach i wyglądała jakby zastanawiała się czy wpuścić nieznajomych.
– Proszę chociaż moją córkę. – Nie przestawał błagalnie krzyczeć jakiś mężczyzna.
Kobieta dalej stała nieruchomo. Ksiądz podbiegł do schodów, ale dziki nagły wrzask zmieszany z rozpoznawalnym szelestem, zatrzymał i jego. Odczekali pół godziny w zupełnej ciszy, po tym jak, zawodzenie ucichło. Kiedy uchyliła drzwi podłogowe, zakrwawiony miś wturlał się do piwnicy, odsłaniając leżącą na boku dziewczynkę, jej sine oczy i grymas bólu na twarzy. Ksiądz przeciął powietrze dłonią rysując palcami znak krzyża.
– Znałam ją – wydusiła z siebie, schodząc zrezygnowana po schodach.
Tomasz nie miał zamiaru jej zatrzymywać czy pocieszać. Był częściowo zły na siebie, że nie reaguje jak ksiądz– pouczającym kazaniem, które mogłoby wyleczyć z każdej choroby. Po chwili też zszedł ze schodów i znalazł swoje miejsce siadając na drewnianej skrzyni.
– Kecharitomene – rzuciła z znienacka, bawiąc się obrazkiem w palcach.
– Słucham?
Monika obróciła zdjęcie czytając dalej to co znajdowało się na odwrocie.
– Drogie dzieci w tym czasie łask, wzywam was do wewnętrznych wyrzeczeń. Droga do tego prowadzi was przez: miłość, post, modlitwę i dobre uczynki. Tylko przy całkowitym wewnętrznym wyrzeczeniu, rozpoznacie miłość Bożą i znaki czasów, w których żyjecie. Będziecie świadkami tych znaków i będziecie o nich mówić. Do tego pragnę was doprowadzić.
Kiedy kobieta skończyła czytać, ksiądz wstał, mimowolnie wszedł na schody i otworzył drzwi w podłodze.
– Dokąd się ksiądz wybiera?– zdziwiła się Monika. Wstała jednak i ruszyła za mężczyzną.
– Proszę zaczekać ! – Krzyknęła próbując go zatrzymać.
5
Biegli ulicą. Ona za nim w odległości dwudziestu metrów. Dystans nie był stały kiedy kobieta rozglądała się czuła że odległość się zwiększa, nie mogła jednak skupić się w stu procentach na pościgu ,apokaliptyczny obraz miasta skutecznie odwracał uwagę. Mijali zgniecione, lub poprzewracane samochody. Zniszczone, zapadnięte do połowy budynki, które odsłaniały wnętrza zniszczonych mieszkań, powybijane okna, wszędobylski kurz, który nie do końca opadł na ziemię, podnosił go powiew wiatru, oraz kolejno stawiane susy dwojga biegaczy, tworząc wokół stóp tajemniczą mgiełkę. Omijali zwinnie leżące ciała tych, którym nie udało się schować. Monika bała się krzyknąć, miała nadzieje ze ksiądz w końcu sam się zatrzyma. Zatrzymał.
Kobieta podbiegła do niego, opierając ze zmęczenia dłonie na kolanach. Pytania mogły poczekać, najpierw głęboki wdech i wydech, wdech i wydech. Kiedy już chciała zadać jedno z nich, ksiądz uniósł rękę i wskazał coś palcem. Wtedy go zobaczyła. W odległości około pięćdziesięciu metrów stało pokraczne stworzenie, przypominające człowieka, ale złamane wpół i wygięte do tyłu. Głowę miało zwróconą w ich kierunku. Patrzyło na nich ruszając ustami. Z tej odległości nie sposób było zobaczyć czy składa jakieś wyrazy, czy przeżuwa kawałek ludzkiego mięsa.
Ksiądz ruszył ponownie w jego stronę, tym razem powoli.
– Proszę księdza, proszę się zatrzymać – poprosiła po cichu, nie dowierzając i nie rozumiejąc zachowania Tomasza.
– To co było napisane na obrazku i co potem przeczytałaś to orędzie Matki Bożej z Medjugorie – oznajmił nie zwalniając kroku i wpatrując się w okno pobliskiego budynku, do którego właśnie wpełzał demon, wsuwając najpierw głowę a potem resztę ciała za sobą. – Przez ostatni tydzień, zapominałem coraz bardziej kim jestem. Dziękuje za przypomnienie. Jeśli chcesz to odejdź.
Nie mogła odejść. W głębi duszy chciała być ponownie świadkiem wielkiej mocy modlitwy, jej zwycięstwa nad złem. Przy Tomaszu czuła się bezpieczna to on ją uratował i dawał nadzieję na przetrwanie, choćby jednego dnia dłużej.
– Nic nie słychać, wchodzimy – oznajmił. Po czym wdrapał się na okno, ostrożnie by nie pokaleczyć się odłamkami rozbitej szyby.
Pomógł Monice i po chwili oboje byli w środku. Trudno było rozpoznać przeznaczenie pokoju użytkowanego niedawno przez jego lokatorów. Powoli naprzód. Przedzierali się przez roztrzaskane, powalone meble i telewizor, rozrzucone książki. Pomagając sobie w utrzymaniu równowagi weszli do kolejnego pomieszczenia. Tu panował względny porządek, może fala uderzeniowa nie dotarła tu w takiej sile. Kiedy podnieśli wzrok chcąc rozejrzeć się dokładnie zobaczyli go w rogu pokoju. Stał złowrogo uśmiechnięty, świdrował wzrokiem Tomasza obracając głową jak zaciekawiony pies.
– Ojcze nasz, któryś jest na drzewie… – zaczął ksiądz, kręcąc szybko głową jakby chciał wyrzucić z siebie te haniebne słowa. – Święć się to jest gówno moje… – Spojrzał na Monikę, nie dowierzając w to co mówił.
Potwór wydał z siebie piskliwy dźwięk przypominający śmiech. Ruszył w ich stronę, kołysząc się, uderzając głową w jedna ze ścian, dziwiąc się głośno przenikliwym mruczeniem.
Kobieta zamknęła oczy, myśli przyszły do niej nagle .
– Tym razem to nie zadziała, ale wiem co trzeba zrobić – odezwała się do księdza, ale ten już był nieobecny.
W chwili kiedy to powiedziała demon zatrzymał się , wykrzywił i zrobił krok w tył.
– Maryja, Maryja, Maryja – powtórzyła trzy razy a modlitwa kobiety podziałała natychmiastowo, potwór rzucił się do ucieczki wyskakując przez okno.
Monika złapała księdza za ramię, kiedy to nic nie dało, potrząsnęła nim.
– Co tu się stało? Gdzie on jest? – Zapytał rozbudzony szarpaniem, rozglądając się na lewo i prawo, omijając wzrokiem niższą od niego Monikę.
– Po prostu uciekł, resztę opowiem kiedy wrócimy – oznajmiła robiąc krok w kierunku drzwi, które wyglądały jak wyjściowe.
-Jak wrócimy? Gdzie wrócimy?
– Proszę za mną proszę księdza? – ponaglała.
Jakiego księdza? – zapytał z niedowierzaniem ruszając za Moniką.
Widocznie nic nie pamiętał.
Kobieta nacisnęła na klamkę wyjściowych drzwi, a te ustąpiły. Korytarz przypominał zwykłą poczekalnię, taką jaką można znaleźć przed dowolnym gabinetem lekarskim, niby różne, ale wszystkie jednakowe. Na jednej z ławek siedziała stara, tęga kobieta. Ubrana zadziwiająco dobrze, na głowie czerwony berecik, dalej szare futro do kolan i eleganckie czarne buty. Trochę staromodnie jakby z innej epoki. Uwagę Moniki zwrócił mały wychudzony i wymęczony pies. Leżał bez ruchu przewracając oczami i powarkując od chwili gdy oboje pojawili się w poczekalni.
– Dzień dobry – zagadał ksiądz, siadając na przeciwległej ławce.
– Co robisz ? – zapytała Monika zdziwiona zachowaniem księdza.
– Na co czekamy? – kontynuował pytania w stronę starej, całkowicie ignorując towarzyszkę, która najwyraźniej chciała iść dalej.
– Stąd nie ma wyjścia – zanuciła Stara w takt nieznanej nikomu melodii, nie zwracając uwagi na słowa powitania. – Kazali czekać – skończyła i spojrzała na stojącą pomiędzy nimi kobietę.
Monice Nawrockiej zrobiło się słabo. ”Maryja, Maryja, Maryja”– pomyślała. Nogi stały się ciepłe i miękkie. Była już nieświadoma kiedy mdlejąc uderzyła głową w jedną z wielu cegłówek oderwanych od ściany .
Ksiądz i Stara siedzieli poczekalni , wymieniając puste uśmiechy.
Pies się uspokoił.
Cześć!
Dałam szansę Monice, ale zakończyłam lekturę na trzecim akapicie, bo tekst jest naszpikowany błędami tak bardzo, że nie da się tego czytać. Tak że… piłeś nie pisz. Tekst wygląda tak, jakbyś go nie przeczytał ani razu, tylko po prostu dodała na portal, a to nie jest dobry pomysł. Wiele usterek autor może wyłapać sam i powinien to robić, żeby nie utrwalać błędów. Interpunkcja została zmasakrowana. Przed “który” stawiamy przecinek, przed imiesłowem zakończonym na -ąc, -łszy, -wszy stawiamy przecinek, przed “a”, w większości przypadków, stawiamy przecinek. Liczebniki zapisujemy słownie. Błędnie zapisujesz dialogi, polecam ten poradnik: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/
pół mrok
Półmrok
gdzie nie gdzie
Gdzieniegdzie
Z za
Zza
Przemyśl też logikę tego, co piszesz.
Wlewał się w płuca i wsiąkał do krwi Moniki Nawrockiej sprawiając jej jakiegoś rodzaju egzystencjalny ból.
Zapach się nie wlewa, a wsiąkać można w ciało stałe, a nie w ciecz. Ile jest rodzajów bólu egzystencjalnego?
Jeśli chcesz pisać opowiadania, to czeka Cię bardzo dużo pracy. Musisz zacząć od nauki podstaw. Życzę powodzenia i wytrwałości.
Dzięki wielkie, każda droga zaczyna się od małego kroku:) dzieki za uwagi:)
Vrchamps, polecam też skorzystanie z bety. Jeśli nie do końca wiesz, jak to działa, zerknij na ten poradnik: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842
masz nad czym popracować. Nie łam się, następny krok pewnie będzie lepszy. Choćby dlatego, że się nie zamykasz na krytykę . Piłaś – pisz, ale czytaj i publikuj na drugi dzień. :)
Będzie dobrze, powodzenia! :)
“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman
Dziękuję, narazie jestem jak dziecko we mgle, będę pisać. Ale jeżeli nie będzie postępów, to też nie będę was i innych zameczał.
Niestety nie porwało. Diagnozuję tu lekki przypadek nadopisowości. Czy uleczalny? To zależy tylko od Ciebie.
Co do wykonania, to zastrzeżeń jest cała masa, począwszy od interpunkcji, poprzez zapis dialogów, a skończywszy na powtórzeniach i innych językowych potknięciach.
Najważniejszy jest jednak zapał, który posiadasz. Przed publikacją polecam skorzystać z betalisty, gdyż po betowaniu tekst może być wyłącznie lepszy. Więcej tutaj: https://www.fantastyka.pl/loza/17
"Kozy mają mnie w nosie, a psy na ogonie." T. Rałowski
Przeczytałam z największym trudem, w dodatku nie udało mi się pojąć, co miałeś nadzieję opowiedzieć.
Poczekalnia jest napisane tak źle, że – moim zdaniem – nie powinna ujrzeć światła dziennego. Poprawienia wymaga niemal każde zdanie. Lekturę wręcz uniemożliwiają liczne błędy, literówki, powtórzenia i inne usterki. Trafiają się nieczytelnie złożone zdania, dialogi są źle zapisane, a interpunkcja została kompletnie zlekceważona.
Vrchams, rzed Tobą mnóstwo pracy, ale mam nadzieję, że jej podołasz i z czasem Twoje opowiadania będą napisane coraz lepiej.
Zapach wilgoci był nieznośny. ―> Dlaczego kropka jest wytłuszczona?
Wlewał się w płuca… ―> Raczej: Wnikał do płuc…
…widniał numer 35 oraz blady niewyraźny ślad kolejnej cyfry. ―> …widniał numer trzydzieści pięć oraz blady niewyraźny ślad kolejnej cyfry.
Liczebniki zapisujemy słownie.
Nie wiedziała gdzie się znajduje oraz w jaki sposób znalazła się w tym miejscu. ―> Nie brzmi to najlepiej.
Proponuję: Nie wiedziała gdzie jest, ani w jaki sposób znalazła się w tym miejscu.
…mechanicznie ufając instynktom przetrwania. ―> Ilu instynktom?
W korytarzu panował pół mrok… ―> W korytarzu panował półmrok…
…czerwone tapety zwisały gdzie nie gdzie… ―> …czerwone tapety zwisały gdzieniegdzie…
Zdążyła usłyszeć tupanie po schodach, które z każdym stopniem stawało się głośniejsze. ―> Raczej: Zdążyła usłyszeć tupanie na schodach, które z każdym krokiem stawało się głośniejsze.
Z za rogu korytarza… ―> Zza rogu korytarza…
…człekokształtna postać jak gdyby bez koloru oraz silnego kontrastu. ―> Co to znaczy?
Stanęła na chwile bujając się… ―> Literówka.
…wydając przy tym dziwny szelest . ―> Zbędna spacja przed kropką – ten błąd pojawia się w opowiadaniu wielokrotnie.
Klamka pod wpływem nacisku jej dłoni zapadła się… ―> Raczej: Klamka pod naciskiem dłoni ugięła się…
Promienie słońca wpadające przez okno oślepiło Monikę. ―> Literówka.
…przysłoniła oczy dłonią,automatycznie… ―> Brak spacji po przecinku.
…oklejone naklejkami przedstawiającymi postacie z bajek, biurko… ―> Brzmi to fatalnie.
Proponuję: …oklejone postaciami z bajek, biurko…
Kobieta utkwiła wzrok w jego czarne jak węgle oczy. ―> Kobieta utkwiła wzrok w jego czarnych jak węgle oczach.
Podniosła go na ręce i mocno przytuliła. ―> Raczej: Wzięła go na ręce i mocno przytuliła.
…przybliżyła do ust po to by zdmuchnąć zalegający kurz. ―> Wystarczy: …przybliżyła do ust, by zdmuchnąć kurz.
…pełną łaski Maryję ,matkę Boga. ―> Zbędna spacja przed przecinkiem, brak spacji po nim.
Winno być: …pełną łaski Maryję, Matkę Boga.
Niechcący upuściła obrazek który upadł na ziemie. ―> Monika jest w mieszkaniu, więc: Niechcący upuściła obrazek który upadł na podłogę.
…miś osuną się na bok… ―> …miś osunął się na bok…
Kobieta wykonała dwa szybkie kroki w jego kierunku i ułożyła go z powrotem na miejscu. ―> A może wystarczy: Kobieta szybko podeszła i ułożyła go na miejscu.
…zmieniając geometrie wnętrza jej pokoju od razu likwidowała nieład. ―> …zmieniając geometrię wnętrza swojego pokoju, od razu likwidowała nieład.
Na czym polega zmiana geometrii wnętrza?
W jednej chwili rozległo się walenie do drzwi a w tle dochodziła bieganina . ―> Nagle rozległo się walenie do drzwi, któremu towarzyszyła bieganina.
…zaciskając na nim swoje ramiona. ―> Zbędny zaimek – czy mogła zaciskać na misiu cudze ramiona?
Spojrzała przez nie , wzrok… ―> Zbędna spacja przed przecinkiem – ten błąd pojawia się w opowiadaniu wielokrotnie.
Mnóstwo osób spacerujących w gronie rodziny… ―> Skąd wiedziała, patrząc przez okno, że mnóstwo osób spaceruje z rodzinami?
…gołębie odrywające się na chwile… ―> Literówka.
…jej skrzypiące łózko… ―> Literówka.
…na starej brzozie pukającej swoimi gałęźmi w okno. ―> …na starej brzozie, pukającej gałęziami w okno.
…stawiając tamę myślom które nie uznawała za swoje. ―> …stawiając tamę myślom, których nie uznawała za swoje.
Nie mniej jednak zbliżała się… ―> Niemniej jednak zbliżała się…
…postawił ją na nogi ,upuściła… ―> Zbędna spacja przed przecinkiem, brak spacji po przecinku.
…z nadzieją ze zaraz zobaczy… ―> …z nadzieją, że zaraz zobaczy…
Kolejny wybuch rozsadził szyby w pokoju… ―> Kolejny wybuch stłukł szyby w pokoju…
W geście obrony ułożyła się w pozycji embrionalnej… ―> Gesty wykonuje się rękami/ dłońmi. Położenie się, nie jest gestem.
Proponuję: W odruchu obrony ułożyła się w pozycji embrionalnej…
…oraz jęcząc po cichu z bólu. ―> Raczej: …i cicho jęcząc z bólu.
…jak domowy kominek rzucający promienie bladego światła w przypadkowe miejsca po ścianie. ―> Czy dobrze rozumiem, że ściana zniknęła i światło z kominka padało na przypadkowe miejsce po niej?
Postawny mężczyzna dopadł do drzwi i z impetem uderzenia utorował sobie wejście do pokoju. ―> Czy mężczyzna na pewno torował sobie wejście do pokoju, czy raczej z impetem wpadł/ wszedł do niego?
Monika wylądowała na ziemi… ―> Monika wylądowała na podłodze…
– Tato nie!- krzyknęła przerażona dziewczynka. ―> Brak spacji przed dywizem, zamiast którego powinna być półpauza – ten błąd pojawia się także w dalszej części opowiadania.
Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/
– Uciekaj stąd , oni dopadną każdego – rzucił ojciec w stronę Moniki widząc ze ta na niego spojrzała , po czym powoli zaczął zamykać drzwi , jakby chcąc upewnić się że ta zrozumiała i odchodzi. ―> – Uciekaj stąd, oni dopadną każdego – rzucił ojciec w stronę Moniki, widząc że na niego spojrzała, po czym zaczął powoli zamykać drzwi, jakby chcąc się upewnić, że zrozumiała i odchodzi.
– Tato czekaj – krzyknęła córka łapiąc ojca za nogawkę… ―> Skoro krzyknęła, to powinien być wykrzyknik: – Tato, czekaj! – krzyknęła córka, łapiąc ojca za nogawkę…
Dziewczynka trzymała już obrazek w ręku. Wychodząc na korytarz podała je Monice. ―> Piszesz o obrazku, który jest rodzaju męskiego, więc: Wychodząc na korytarz podała go Monice.
…to mogła być odpowiedz… ―> Literówka.
Tu tylko połowa ciała. Tam jeszcze mniej i nie wiadomo gdzie reszta mięsa. ―> A może wystarczy: Tu tylko połowa ciała. Tam jeszcze mniej i nie wiadomo gdzie reszta.
Przewracała wzrokiem z lewej na prawą stronę obserwując zimnym wzrokiem sceny… ―> Wzrokiem nie można przewracać. Powtórzenie.
Proponuję: Rozglądała się, zimnym wzrokiem obserwując sceny
…jakieś 30 metrów za kapsułą. ―> …jakieś trzydzieści metrów za kapsułą.
…w kierunku człowieka chowającego się za starym Fordem . ―> …w kierunku człowieka, chowającego się za starym fordem.
Nazwy pojazdów piszemy małą literą: http://www.rjp.pan.pl/index.php?view=article&id=745
…chmura oplotła go złamała w pół i znikła. ―> …chmura oplotła go, złamała wpół i znikła.
…upadł bezszelestnie na ziemie… ―> Literówka.
– Ojcze nasz który jest w niebie…– usłyszała… ―> – Ojcze nasz, któryś jest w niebie… – usłyszała…
…chwytając rękoma za szyje jakby chcąc zwolnić z siebie uścisk demona. ―> Zbędne dopowiedzenie – czy mogła chwycić szyję inaczej, nie rękoma?
Proponuję: …i chwyciła szyję, jakby chcąc uwolnić się z uścisku demona.
Miała świadomość swojego istnienia, ale nie mogła dostrzec swoich rąk lub nóg. ―> Czy oba zaimki są konieczne?
-Święć się imię twoje, przyjdź królestwo… ―> – Święć się imię Twoje, przyjdź królestwo…
-Kim jesteś ? ―> Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza. Zbędna spacja przed pytajnikiem.
Chwile później znaleźli się w restauracji „Pod Niebem” Nie mogło… ―> Literówka. Brak kropki na końcu zdania.
…znaleźć receptę na długotrwałą amnezje. ―> Literówka.
– Halo, myślałam że … ―> Zbędna spacja przed wielokropkiem – ten błąd pojawia się także w dalszej części tekstu.
– Mówił ksiądz że to nie zawsze działa ?.– Zapytała… ―> – Mówił ksiądz że to nie zawsze działa? – zapytała…
Po pytajniku nie stawia się kropki – ten błąd pojawia się także w dalszej części tekstu.
– Na plebanii było nas pięciu , widziałem jak troje … ―> Rozumiem, że ksiądz mówi o mężczyznach, więc: – Na plebanii było nas pięciu, widziałem jak trzech…
Troje to kobieta i dwóch mężczyzn, lub dwóch mężczyzn i kobieta.
– Gdzie się ksiądz wybiera? ―> – Dokąd się ksiądz wybiera?
Biegli przez ulice. ―> Biegli ulicą.
Zakładam, że biegli wzdłuż ulicy, a nie przebiegali na jej drugą stronę.
…ksiądz uniósł rękę i palcem wskazał w pewnym kierunku. ―> Raczej: …ksiądz uniósł rękę i wskazał coś palcem.
W odległości około 50 metrów… ―> W odległości około pięćdziesięciu metrów…
…ale złamane w pół i wygięte do tyłu. ―> …ale złamane wpół i wygięte do tyłu.
Głowę miało skręconą w ich kierunku. ―> Raczej: Głowę miało zwróconą w ich kierunku.
– Proszę Księdza, proszę się zatrzymać. – poprosiła po cichu… ―> Dlaczego wielka litera? Zbędna kropka po wypowiedzi.
…budynku, do którego właśnie wpełzał demon. Wsuwając najpierw głowę a potem resztę ciała za sobą. ―> …budynku, do którego właśnie wpełzał demon, wsuwając najpierw głowę, a potem resztę ciała.
…ostrożnie by nie pokaleczyć się porozbijanymi odłamkami szkła. ―> Raczej: …ostrożnie, by nie pokaleczyć się odłamkami rozbitej szyby.
Powoli na przód. ―> Powoli naprzód.
…powalone meble, rozrzucone książki, powalony telewizor. ―> Powtórzenie.
Monika złapała księdza za ramie… ―> Literówka.
Na jednej z ławek siedziała stara, lecz tęga kobieta. ―> Starość nie wyklucza bycia tęgim.
…szare długie futro do kolan… ―> Futro sięgające kolan nie jest długie.
…kontynuował pytania w strony Starej… ―> Literówka. Dlaczego wielka litera?
…ignorując towarzyszkę podroży. ―> Literówka.
Monika i ksiądz byli w podróży???
Była już nie świadoma… ―> Była już nieświadoma…
Ksiądz i Stara czekali w poczekalni , wymieniając w swoją stronę puste uśmiechy. ―> Brzmi to fatalnie.
Proponuję: Ksiądz i stara siedzieli w poczekalni, wymieniając puste uśmiechy.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Regulatorzy, dzięki za prace nad tym badziewiem. Nie wiedziałem ze takie małe rzeczy jak spacja przed kropką to błąd:) rzeczywiście dużo pracy postaram się iść dalej mimo bagna. Powoli będę wiedział coraz więcej. Właśnie wrzuciłem moje drugie opowiadanie, z opcją beta gdzie skupiłem się na zapisie dialogów. Jak widać jesteś wytrwała, tam też proszę o pomoc. Kwiaty z nieba.:) dziękuję.
Bardzo proszę, Vrchampsie. Mam nadzieję, że łapanka uzmysłowiła Ci braki Twojego warsztatu i zanim podejmiesz dalsze próby literackie, najpierw postarasz się poznać zasady obowiązujące w języku polskim.
Przykro mi, ale muszę odmówić Twojej prośbie – gdybyś zajrzał do mojego profilu, dowiedziałbyś się, że nie betuję opowiadań i nie czytam fragmentów. Mam zaćmę i dopóki nie będę miała operacji, nie mogę czytać tak dużo jak bym chciała.
Przeczytałam Twoją notatkę na betaliście i ze zdumieniem zauważyłam, że nie napisałeś opowiadania, a raczej powieść. Obawiam się, że niełatwo będzie Ci znaleźć chętnych do przeczytania czternastu milionów znaków.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Vrchamps, proponuję, abyś poprawił w tekście wskazane usterki, żeby kolejni czytelnicy mieli łatwiej ;). Opublikowane opowiadanie możesz edytować.
Reg. współczuję, mam nadzieję, że zabieg już niedługo.
Dziękuję, Alicello.
Owszem, niedługo – 31 lipca. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Poprawione:D
No, nie czyta się zbyt dobrze :/
Przynoszę radość :)
Hehe, ale zostawiam na wieczne wspominanie. :)
Ja bym wolała wspominać lepiej napisane teksty ;)
Przynoszę radość :)