- Opowiadanie: BasementKey - Uśmiech pozostał mu wilczy

Uśmiech pozostał mu wilczy

Takie tam fan­ta­sy z błę­da­mi. Może nawet i nie fan­ta­sy, bo nie ma magii. W sumie tro­chę frag­ment, bo koń­czy się jakoś dziw­nie.

 

Bar­dzo dzię­ku­ję be­tu­ją­cym! Chcie­li za­cho­wać ano­ni­mo­wość, więc nie zdra­dzę kim byli. Bez nich to opko by­ło­by jesz­cze gor­sze.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Uśmiech pozostał mu wilczy

Na skrzy­dłach wia­tru, przez dzie­dzi­niec zamku Bri­gi­da­le niósł się trzask drew­nia­nych mie­czy oraz dzie­cię­ce okrzy­ki. Mistrz mie­cza Ga­rant wła­śnie za­koń­czył od­pra­wę od­dzia­łu kró­lew­skiej gwar­dii, zdjął hełm, uka­zu­jąc łysą po­marsz­czo­ną głowę, przy­gła­dził siwą, mod­nie przy­cię­tą brodę i skie­ro­wał kroki do ogro­du, w stro­nę źró­dła ha­ła­su.

Na górce, usy­pa­nej z pia­sku po­da­ro­wa­ne­go kró­lo­wi Hay­ma­to­wi przez wład­cę Pań­stwa Wysp, od­by­wa­ła się dzie­cię­ca re­kon­struk­cja ostat­niej bitwy naj­więk­szej wojny mi­nio­nych pięć­dzie­się­ciu lat.

– Je­stem Ada’rhell, skosz­tuj mojej stali! – krzyk­nę­ła je­de­na­sto­let­nia księż­nicz­ka Sa­man­ta, wy­pro­wa­dza­jąc cios od dołu.

– Nie, to ja je­stem Ada’rhell – od­po­wie­dział Byn­the­on, jej dwa lata młod­szy brat i na­stęp­ca tronu. Chło­piec cof­nął lewą nogę i ob­ni­żył ciało, przyj­mu­jąc cios na, usta­wio­ny pod kątem pro­stym, drew­nia­ny miecz.

Ga­rant z uzna­niem po­ki­wał głową, no­tu­jąc w pa­mię­ci, żeby przy naj­bliż­szej oka­zji po­chwa­lić ksią­żę­ce­go na­uczy­cie­la fech­tun­ku.

– Nie mo­żesz być Ada’rhell, to prze­cież elfka. – Sa­man­ta po od­bi­tym cio­sie pró­bo­wa­ła szer­mier­ki słow­nej.

– Ty też nie je­steś elfką – ri­po­sto­wał Byn­the­on.

– Ale je­stem dziew­czy­ną. – Sa­man­ta prze­wró­ci­ła ocza­mi, a Byn­the­on skon­fun­do­wa­ny opu­ścił oręż. Księż­nicz­ka w tym samym mo­men­cie do­sko­czy­ła i za­da­ła mu cios w pierś.

Ga­rant mimo woli par­sk­nął śmie­chem.

– Wujku Ga­ran­cie. – Byn­the­on spoj­rzał bła­gal­nie w jego kie­run­ku. – Na pewno w Woj­nie Ras uczest­ni­czy­li jacyś chłop­cy, praw­da?

– Uczest­ni­czy­li. – Sa­man­ta try­um­fo­wa­ła – Na przy­kład Deaht albo Smoah.

– Tylko nie or­ko­wie… – jęk­nął młody na­stęp­ca tronu, a Ga­rant za­czął się za­sta­na­wiać, czy na naj­bliż­szym ze­bra­niu kró­lew­skiej rady nie pod­dać pod gło­so­wa­nie wnio­sku o znie­sie­nie za­sa­dy płci przy dzie­dzi­cze­niu tronu.

– Był tam ktoś jesz­cze oprócz orków – stwier­dził po chwi­li mil­cze­nia.

– Ale elf, na pewno? – do­py­ty­wał Byn­the­on.

– Tak, Bynth, elf.

– Opo­wiedz, wujku. – Dzie­ci odło­ży­ły ćwi­czeb­ne mie­cze i usia­dły na go­rą­cym pia­sku.

 

 ***

 

To były ostat­nie mo­men­ty bitwy. Ada’rhell roz­da­wa­ła ciosy na lewo i prawo, ale i tak prze­ciw­ni­ków było coraz wię­cej. Za każ­de­go orka, który koń­czył z roz­pła­ta­nym gar­dłem czy prze­bi­tym tor­sem, po­ja­wia­ło się trzech no­wych. Dwie wy­szczer­bio­ne sza­ble cią­ży­ły jej nie­moż­li­wie w dło­niach, pod sto­pa­mi czuła opan­ce­rzo­ne koń­czy­ny po­wa­lo­nych wro­gów, na któ­rych ba­lan­so­wa­ła ni­czym na rów­no­waż­niach; wy­so­kie buty bro­dzi­ły w po­so­ce oraz plą­ta­ły się we wnętrz­no­ściach. Jej to­wa­rzy­sze też byli gdzieś tam, wśród po­le­głych, przy­tu­le­ni na wiecz­ność gład­ki­mi twa­rza­mi do świń­skich, or­ko­wych py­sków.

Odkąd się­ga­ła pa­mię­cią, odkąd po­tra­fi­ła utrzy­mać dwie sza­ble w dło­niach, oba­wia­ła się tylko jed­ne­go – śmier­ci w sa­mot­no­ści. Ta­kiej jak dzi­siaj, wśród wro­gów, któ­rym obce są war­to­ści ce­chu­ją­ce el­fic­kich wo­jow­ni­ków.

Po­win­na to sama roz­wią­zać wcze­śniej, opóź­nić ri­po­stę, wy­giąć nad­gar­stek, po­zwo­lić to­po­ro­wi prze­ła­mać gardę. Wy­star­czy­ło­by tak nie­wie­le, żeby móc zgi­nąć wśród to­wa­rzy­szy, pa­trzeć w ich zie­lo­ne oczy, które ro­zu­mie­ją, wi­dzieć usta skła­da­ją­ce się do mo­dli­tew­ne­go szep­tu. Elfy ma­wia­ją, że cicho wy­po­wia­da­ne świę­te słowa są drogą duszy w ostat­niej wy­pra­wie przez rzekę Sit A‘Sa­tyks, “Usiądź i Za­po­mnij”.

Jedna z sza­bel szczęk­nę­ła o ła­macz mie­czy, ści­ska­ny w ma­syw­nej, po­twor­nej łapie. Broń wy­pa­dła Ada’rhell z dłoni, więc wy­szarp­nę­ła zza pasa szty­let, który za­to­pi­ła bły­ska­wicz­nie w karku na­past­ni­ka. “Jesz­cze nie teraz” – po­my­śla­ła. “Jesz­cze nie…”

Or­ko­wie od­stą­pi­li na mo­ment, ner­wo­wo oglą­da­jąc się za sie­bie. Czyż­by? Czy to moż­li­we? Jak złoty kłos w gąsz­czu chwa­stów, smu­kły el­fic­ki wo­jow­nik prze­ci­skał się po­mię­dzy wro­ga­mi. “Więc jest jesz­cze ktoś, nie wszy­scy zgi­nę­li” – po­my­śla­ła wo­jow­nicz­ka. Był coraz bli­żej tak, że Ada’rhell roz­po­zna­ła w końcu jego wą­skie usta oraz oczy ko­lo­ru je­zio­ra. Crath’ist.

Po­zna­li się w jed­nej z wio­sek, którą wraz z od­dzia­łem ura­to­wa­ła przed po­gro­mem. Crath’ist przy­niósł jej ko­la­cję, pod­czas gdy nikt inny w całej osa­dzie nie chciał tego uczy­nić. Ada’rhell nie wie­dzia­ła, czy nie­chęć miesz­kań­ców wy­ni­ka­ła ze stra­chu czy wstrę­tu do niej. Jej po­bra­tym­cy ce­le­bro­wa­li w końcu sztu­kę i ponad wszyst­ko ce­ni­li życie, elfia wo­jow­nicz­ka przy­no­si­ła zaś je­dy­nie śmierć. I to nie tylko znie­na­wi­dzo­nym wro­gom jak or­ko­wie czy go­bli­ny. Gi­nę­li przy jej boku także to­wa­rzy­sze, nie dość bie­gli w sztu­ce po­słu­gi­wa­nia się orę­żem. Była za­gro­że­niem dla el­fic­kie­go świa­ta wy­peł­nio­ne­go po­ezją i mu­zy­ką, świa­ta, który nie znał ra­nią­ce­go uszy szczę­ku mie­czy czy smro­du wy­pru­wa­nych wnętrz­no­ści. Miesz­kań­cy wio­ski drże­li przed nie­zna­nym i wo­le­li trzy­mać się z dala od wy­bran­ki śmier­ci. Ale nie Crath’ist.

Tam­te­go wie­czo­ru przy­niósł jej tro­chę kaszy oraz ikrę ryb z Pół­noc­nej Rzeki za­wi­nię­tą w liść ka­pu­sty serht, a na­stęp­nie usiadł obok i wy­cią­gnął pięk­nie rzeź­bio­ny flet. Przez resz­tę wie­czo­ru wy­gry­wał swoje naj­więk­sze pra­gnie­nie, swoją tę­sk­no­tę oraz ra­dość ze spo­tka­nia. Jadła i słu­cha­ła tych pięk­nych me­lo­dii. Wie­dzia­ła, że ją po­ko­chał, ale nie była w sta­nie ni­cze­go mu za­ofe­ro­wać. Ni­cze­go oprócz śmier­ci. W końcu otar­ła sa­mot­ną łzę i wsta­ła od stołu, szy­ku­jąc się do wyj­ścia. Zanim ode­szła za­py­tał, czego naj­bar­dziej się boi. Od­par­ła, że umrzeć w sa­mot­no­ści, on zaś obie­cał, że bę­dzie przy niej w ostat­niej go­dzi­nie.

I oto Crath’ist po tylu la­tach przy­był, żeby sta­nąć u jej boku w trak­cie bitwy. Flet za­mie­nił na pół­to­ra­ręcz­ny miecz, a wy­szy­wa­ny ka­ftan na złotą kol­czu­gę. Wal­czy­li ramię w ramię, po­sy­ła­jąc orków w ra­mio­na ich okrut­ne­go boga, który zresz­tą ponoć nie przy­wią­zu­je wcale uwagi do losów swo­je­go ludu. Kiedy wresz­cie ule­gli prze­wa­ża­ją­cej sile wroga, padli sobie w ra­mio­na, a złą­czo­nych w uści­sku mar­twych ciał nawet Deaht, król orków znany ze swej nie­po­spo­li­tej siły, ani jego naj­więk­szy czem­pion Smoah nie byli w sta­nie roz­dzie­lić.

 

 ***

 

 – Czy to ko­niec, wujku? A to nie było tak, że or­ko­wie też zgi­nę­li?

 – Tak, Sam, do­brze pa­mię­tasz, nikt wtedy nie umknął mat­czy­nym ra­mio­nom śmier­ci. Deaht i Smoah, a wraz z nimi wszy­scy or­ko­wie rów­nież umar­li. Hi­sto­ry­cy spie­ra­ją się do dziś o to, co się do­kład­nie stało. Nie­któ­rzy twier­dzą, że krew elfów za­tru­ła zie­mię, tak, że nie chcia­ła ro­dzić po­ży­wie­nia dla plu­ga­wej rasy i wszy­scy zmar­li z głodu. Inni po­da­ją, że ra­czej to woda zo­sta­ła za­tru­ta i to spo­wo­do­wa­ło śmierć orków. Jesz­cze inni dzie­jo­pi­sa­rze po­da­ją, że or­ko­wie spa­li­li zwło­ki elfów i to dym z po­grze­bo­wych sto­sów był za­bój­czy dla tych po­twor­nych istot.

– A jak było na­praw­dę, wujku? – do­py­ty­wał Byn­the­on.

– Na­praw­dę? Bynth, Sam, nie­waż­ne jak było na­praw­dę, naj­waż­niej­sze jest to, że wła­śnie dzię­ki elfom, mo­że­my dziś żyć i cie­szyć się po­ko­jem. Dzię­ki nim nie ma już tych strasz­nych orków. No i nie za­po­mi­naj­my o za­słu­gach wa­sze­go ojca, który ze zglisz­czy zbu­do­wał nasze wspa­nia­łe kró­le­stwo – od­po­wie­dział gład­ko Ga­rant. – Ale na was już czas, moi mili.

Pa­ła­co­wi słu­żą­cy zmie­rza­li w ich stro­nę, żeby od­pro­wa­dzić dzie­ci króla na dwór. Mistrz mie­cza ski­nął im głową na po­że­gna­nie i udał się w kie­run­ku ogro­do­wej furty. Ga­rant miał za­miar od­wie­dzić dziś naj­lep­szy w mie­ście przy­by­tek z wie­lo­krot­nie de­sty­lo­wa­ną oko­wi­tą, żeby mgłą nie­pa­mię­ci okryć wy­da­rze­nia z prze­szło­ści, do któ­rych nie chciał wra­cać.

Jak było na­praw­dę? To lu­dzie króla Hay­ma­ta wy­rżnę­li wszyst­kie naj­star­sze rasy. Za­czę­li od kra­sno­lu­dów, roz­bi­ja­jąc jeden po dru­gim gór­skie klany, roz­pro­szo­ne w swo­ich wa­row­niach i ko­pal­niach. Po bi­twach stosy mar­twych ciał wy­sy­py­wa­ły się zza obron­nych murów wprost do po­to­ków ni­czym zboże z prze­peł­nio­ne­go spi­chle­rza. Nie­licz­ni nie­wol­ni­cy two­rzy­li uzbro­je­nie i nowe roz­wią­za­nia tech­nicz­ne słu­żą­ce ko­lej­nym pod­bo­jom. Kra­sno­lud­cy in­ży­nie­ro­wie o smut­nych, prze­krwio­nych oczach po­ło­ży­li pod­wa­li­ny pod przy­szłe kró­le­stwo Hay­ma­ta. Po­zo­sta­łe rasy nie miały żad­nych szans.

Co nie zna­czy, że pod­da­ły się bez walki. Wio­sną spły­wa­ją­ce wraz z gór­ski­mi po­to­ka­mi mar­twe ciała wzbu­dzi­ły prze­ra­że­nie miesz­kań­ców nizin i do­szło do cze­goś nie­po­ję­te­go. Elfy sprzy­mie­rzy­ły się z or­ka­mi w obro­nie swo­ich domów. Lu­dzie byli jak sza­rań­cza, nisz­czy­li wszel­kie życie z siłą ka­mien­nej la­wi­ny i z po­dob­ną re­flek­sją.

Cięż­ka pie­cho­ta orków oraz elfi łucz­ni­cy, czy można wy­obra­zić sobie więk­szą zbroj­ną siłę? Ga­rant za­śmiał się smut­no. Może kie­dyś to by wy­star­czy­ło, może da­li­by odpór armii króla Hay­ma­ta dobre kilka lat temu. Ale nie wtedy. Wtedy to cięż­ka jazda wy­gra­ła tę wojnę, me­ta­lo­wi lu­dzie na me­ta­lo­wych ru­ma­kach. Ga­rant pa­mię­tał do dziś błoto wy­mie­sza­ne z krwią bry­zga­ją­ce po osło­nie jego szy­sza­ka pod­czas szar­ży w naj­więk­szej bi­twie tam­tych cza­sów.

Ada’rhell, pięk­na elfia wo­jow­nicz­ka, po poj­ma­niu żyw­cem była gwał­co­na po kolei przez wszyst­kich żoł­nie­rzy z do­bo­ro­we­go od­dzia­łu króla. Kiedy przy­szła kolej na Ga­ran­ta, naj­młod­sze­go z nich, z li­to­ści po­de­rżnął jej gar­dło. Wraz z ucie­ka­ją­cym ży­ciem z jej ust wy­do­był się ostat­ni szept: “Crath’ist”.

Ciała elfów i orków zo­sta­ły na po­bo­jo­wi­sku, po­nie­waż król wydał zakaz grze­ba­nia nie­lu­dzi. Zresz­tą trze­ba było wzmoc­nić gar­ni­zo­ny i za­bez­pie­czyć gra­ni­ce – żoł­nie­rze byli po­trzeb­ni gdzie in­dziej. Aż wy­bu­chła za­ra­za. Ga­rant splu­nął na bruk na to wspo­mnie­nie. Wtedy na te­re­ny po­ty­czek zo­sta­ły wy­sła­ne te nie­do­bit­ki star­szych ras, które nie zmar­ły wcze­śniej, w trak­cie dzia­łań wo­jen­nych. Mieli palić zwło­ki swo­ich po­bra­tym­ców. Zgi­nę­li wszy­scy.

Hay­mat po­świę­cił wiele wie­czo­rów na na­ra­dy zwią­za­ne z wła­ści­wym opo­wie­dze­niem hi­sto­rii po­wsta­nia swo­je­go im­pe­rium. Ży­la­ści ge­ne­ra­ło­wie i si­wo­wło­si kro­ni­ka­rze two­rzy­li coraz barw­niej­sze hi­sto­rie wy­rżnię­cia w pień nie­ludz­kich ras przez świa­tłe­go i do­bre­go króla. Wład­ca jed­nak nie był za­do­wo­lo­ny. Do tego stop­nia, że nie­któ­rzy hi­sto­ry­cy, zbyt szcze­gó­ło­wo opi­su­ją­cy sceny kaźni, mieli oka­zję sami jej za­kosz­to­wać w świe­żo wy­drą­żo­nych lo­chach. W końcu jakiś pod­sta­rza­ły poeta przed­sta­wił pieśń o pięk­nych el­fach oraz okrut­nych or­kach i o tym jak te dwie rasy same spro­wa­dzi­ły na sie­bie wojnę i osta­tecz­ną za­gła­dę. Ponoć Hay­mat, usły­szaw­szy tę opo­wieść, miał wstać i za­krzyk­nąć: “Tak wła­śnie było!”.

W spi­sa­nych hi­sto­riach i śpie­wa­nych le­gen­dach po­stać króla Hay­ma­ta za­wsze po­ja­wia się już po woj­nie ras. Przyj­mu­je on ko­ro­nę, żeby po­dźwi­gnąć kraj z upad­ku, wy­cią­gnąć go z po­żo­gi i głodu, które na tę kra­inę spro­wa­dzi­ły elfy wo­ju­ją­ce z or­ka­mi.

Ga­rant do­sko­na­le pa­mię­ta, jak po mie­sią­cach wo­jo­wa­nia zo­ba­czył króla po raz pierw­szy w sza­tach ko­ro­na­cyj­nych, bez kra­sno­ludz­kiej zbroi, kol­czej ko­szul­ki, skó­rza­nej ka­mi­ze­li oraz ka­wa­le­ryj­skie­go mie­cza. Po­my­ślał, że wład­ca wy­glą­da jak ogo­lo­na owca. Tylko uśmiech po­zo­stał mu wil­czy.

Koniec

Komentarze

Ok. To ja też ni­ko­mu nie po­wiem, że be­tu­ją­cy­mi byli: Ali­cel­la, Ha­ra­gi­ta­nai, Kra­r85, Oidrin i Shan­ti. 

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Witaj.

 

Po­twor­ność świa­ta, bez­ce­re­mo­nial­nie odar­ta ze wszyst­kich wo­alek, za­słon i świe­ci­de­łek. Bar­dzo gorz­ka, bar­dzo przy­kra. Taka jest na­praw­dę nasza hi­sto­ria. Mało w niej wspa­nia­ło­myśl­nych wład­ców, li­to­ści­wych wo­dzów, do­bro­tli­wych mo­nar­chów. Be­stial­stwo po­ka­zu­je się o każ­dej porze i w każ­dym czło­wie­ku – można rzec, prze­glą­da­jąc karty dzie­jów na­sze­go świa­ta. Sama czę­sto za­sta­na­wia­łam się, skąd w lu­dziach tyle po­twor­no­ści, okru­cień­stwa, sa­dy­zmu. 

 

Wspa­nia­ły ma­ni­fest, ser­decz­ne gra­tu­la­cje wraż­li­we­go po­dej­ścia do nie­wy­god­ne­go te­ma­tu. yes

 

Z tech­nicz­nych:

Bynth, Sam, nie ważne jak było na­praw­dę… – mam wra­że­nie, że po­win­no być pi­sa­ne razem

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie. :)

 

Pe­cu­nia non olet

Dzień dobry, miło Was wi­dzieć :)

Ma­ra­sie, nic się przed Tobą nie ukry­je. Do­my­ślam się rów­nież, że nie po­wie­dzia­łeś jesz­cze ostat­nie­go słowa :)

 

Bruce, do­kład­nie tak, hi­sto­rię piszą prze­cież zwy­cięz­cy. Z dru­giej zaś stro­ny nikt nie chce być rzą­dzo­ny przez mor­der­ców i katów – dla­te­go po­trzeb­ne jest cza­sem pięk­ne kłam­stwo.

Moja droga, oczy­wi­ście je­steś zbyt­nio ła­ska­wa dla tej hi­sto­rii. Bar­dzo się cie­szę, że Ci się po­do­ba :)

 

A or­to­graf jak w mordę strze­lił :( Po­pra­wio­ne.

 

Kła­niam się nisko!

Che mi sento di morir

hmmm….

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Nie chcia­łam Au­to­ro­wi wspo­mi­nać, że tu au­to­ma­tycz­nie beta się po­ja­wi­ła. laugh

 

Myślę, że to nie ja je­stem zbyt­nio ła­ska­wa dla hi­sto­rii, lecz Ty, jako Autor, dla jej bo­ha­te­rów. Mam wra­że­nie, że za­mie­rza­łeś pewne frag­men­ty opi­sać nawet moc­niej, jed­nak zre­zy­gno­wa­łeś. :)

Pe­cu­nia non olet

Haha, teraz pew­nie nie uwie­rzy­cie, że to był żart z tymi be­tu­ja­cy­mi ;) Niech bę­dzie, że nie wie­dzia­łem :D

 

Co do moc­niej­szych opi­sów – ra­czej nie mia­łem ta­kich za­ku­sów, za­sad­ni­czo bar­dzo nie lubię robić krzyw­dy moim bo­ha­te­rom. Tutaj chcia­łem coś dzię­ki temu uka­zać, dla­te­go zde­cy­do­wa­łem się na taką formę – chcia­łem pod­kre­ślić kon­trast. Czy można było zro­bić to bar­dziej ja­skra­wie? Z pew­no­ścią, ale IMHO, tak jak jest jest od­po­wied­nio, z za­cho­wa­niem pro­por­cji :)

 

Po­zdra­wiam!

Che mi sento di morir

Bar­dzo dobry żart :), Ba­se­ment­Key. Po­twier­dzam, że się ano­ni­mo­wo­ści nie do­ma­ga­li­śmy. 

 

Cześć Ba­se­ment­Key !!!

 

Dobre opo­wia­da­nie. W stylu “Wład­ca Pier­ście­ni”. Mo­gło­by być nawet dłuż­sze bo się do­brze czy­ta­ło. Fajne te różne rasy prze­wi­ja­ją­ce się przez opo­wieść. Był też humor :)

 

Po­zdra­wiam!

Je­stem nie­peł­no­spraw­ny...

Hej, Ba­se­ment­Key!

We­dług mnie ot taka sobie prze­cięt­na hi­sto­ria, w któ­rej przed­sta­wiasz ludzi gor­szy­mi, niż są, a ide­ali­zu­jesz inne rasy, a przy­naj­mniej nie mó­wisz o ich nie­do­sko­na­ło­ściach (nie li­cząc kra­sno­lu­dów, które są tak be­stial­skie, że wolą two­rzyć broń dla ludzi, by ci mogli wszyst­kich wy­ciąć w pień, za­miast ho­no­ro­wo umrzeć; cie­ka­we zresz­tą, dla­cze­go kra­sno­lu­dy wcze­śniej nie wy­na­la­zły ta­kich tech­no­lo­gii, by się móc choć­by bro­nić?). Ro­zu­miem, że opko jest krót­kie, ale sta­wiasz w nim po­waż­ną tezę i słabo ją ar­gu­men­tu­jesz. A ja chciał­bym wie­dzieć, po co zła na­tu­ra ludz­ka oszu­ku­je samą sie­bie? By móc żyć spo­koj­nie i dalej czy­nić zło?

 

W od­po­wie­dzi na­pi­sa­łeś, że lu­dzie nie chcą wład­cy kata, ale czy ci lu­dzie nie wal­czy­li w jego armii, nie wy­twa­rza­li broni, etc.? Z pew­no­ścią o tym wie­dzą.

 

Ach, no i rzecz jak dla mnie że­nu­ją­ca, czyli gwałt na elfce. Do­bo­ro­wy od­dział króla pa­stwi się nad bied­ną elfką, cho­ciaż może mieć pewno wiele ład­niej­szych i chęt­niej­szych pa­nie­nek. A poza tym wy­obra­żasz sobie, co mu­siał czuć ten ostat­ni w ko­lej­ce? On pewno już nie wie­dział nawet, co gwał­ci.

 

@Hej, Bruce. Ośmie­lę się z tobą nie zgo­dzić. Za­uważ, że swoim stwier­dze­niem uj­mu­jesz wszyst­kich wład­ców róż­nych ludów, kul­tur i re­li­gii na prze­strze­ni ty­się­cy lat! Przy czym oce­nić ich po­czy­na­nia mo­że­my tylko po­przez wła­sne po­czu­cie mo­ral­no­ści.

„Pi­sa­łem wiele, ale co uwa­ża­łem za nie­do­sko­na­łe, rzu­ca­łem w ogień, bo ten naj­le­piej po­pra­wia”. Owi­diusz

Hej, hej, witam ko­lej­nych czy­tel­ni­ków :)

 

Ali, dzię­ki, chyba już się nie udo­wod­ni jak było ;) Tak czy ina­czej głu­pia sy­tu­acja…

 

Da­wi­di­qu, dzię­ku­ję Ci ser­decz­nie. Cie­szę się, że za­wi­ta­łeś i zo­sta­wi­łeś tak po­zy­tyw­ny ko­men­tarz. “Wład­ca pier­ście­ni” to wiel­kie dzie­ło, gdzie mnie tam… Ani wspo­mi­nać się nie godzi ;)

 

Atre­ju, cie­ka­we wątki po­ru­szasz ;)

 

We­dług mnie ot taka sobie prze­cięt­na hi­sto­ria

Jak prze­cięt­na to się cie­szę, nie jest to kom­plet­ne dno :D

 

przed­sta­wiasz ludzi gor­szy­mi, niż są, a ide­ali­zu­jesz inne rasy, a przy­naj­mniej nie mó­wisz o ich nie­do­sko­na­ło­ściach

Ge­ne­ral­nie moja hi­sto­ria jest ten­den­cyj­na, nie prze­czę, sta­ra­łem się stwo­rzyć prze­ry­so­wa­nia po obu stro­nach – kłam­li­we le­gen­dy vs okrut­na rze­czy­wi­stość.

Z dru­giej stro­ny nie wiem czy są ja­kieś praw­dy ob­ja­wio­ne zwią­za­ne z kon­dy­cją rasy ludz­kiej lub in­nych ras – co do ludzi, to za­rów­no w hi­sto­rii jak i fa­na­sty­ce mamy do czy­nie­nia z wiel­kim do­brem, któ­re­go do­ko­na­li jak i z wiel­kim złem. A je­że­li cho­dzi o nie­do­sko­na­ło­ści in­nych ras – masz na myśli, że kra­sno­lu­dy są ni­skie, i gar­dzą ką­pie­lą w prze­ci­wień­stwie do spi­ry­tu­su?

 

nie li­cząc kra­sno­lu­dów, które są tak be­stial­skie, że wolą two­rzyć broń dla ludzi, by ci mogli wszyst­kich wy­ciąć w pień, za­miast ho­no­ro­wo umrzeć;

Hmmm… nie po­wie­dział­bym, że be­stial­sko jest trzy­mać się kur­czo­wo życia. Tyle sie­bie znamy na ile nas spraw­dzo­no. Ho­no­ro­wa śmierć? Być może nie wszy­scy w taką wie­rzą, zwłasz­cza nie­wie­rzą­cy.

 

dla­cze­go kra­sno­lu­dy wcze­śniej nie wy­na­la­zły ta­kich tech­no­lo­gii, by się móc choć­by bro­nić

Masz mnie bez spodni z tym ar­gu­men­tem, będę się bro­nił tym je­dy­nie, że opko nie jest o kra­sno­lu­dach dla­te­go ten wątek jest słabo roz­bu­do­wa­ny. Hi­sto­ria zna ma­chi­ny wo­jen­ne, które że­ro­wa­ły na pod­bi­tych ra­sach, acz­kol­wiek punkt dla Cie­bie, że przy­da­ło­by się wrzu­cić tutaj wię­cej info.

 

chciał­bym wie­dzieć, po co zła na­tu­ra ludz­ka oszu­ku­je samą sie­bie? By móc żyć spo­koj­nie i dalej czy­nić zło?

Cóż mogę Ci rzec – to jest dla Cie­bie do prze­my­śle­nia. Autor pisze, a tekst już potem żyje w wy­obraź­ni czy­tel­ni­ka, od­po­wiedź na py­ta­nie, co autor miał na myśli nie­wie­le wnosi. Być może lu­dzie wcale nie są tacy źli? Być może wojna ich zmę­czy­ła i po­sta­no­wi­li w końcu osiąść? A może wręcz prze­ciw­nie – bali się in­nych ras i wy­mor­do­wa­li je ze stra­chu, byli więc naj­gor­szym ro­dza­jem mor­der­ców: tchórz­li­wym?

 

W od­po­wie­dzi na­pi­sa­łeś, że lu­dzie nie chcą wład­cy kata, ale czy ci lu­dzie nie wal­czy­li w jego armii, nie wy­twa­rza­li broni, etc.? Z pew­no­ścią o tym wie­dzą.

W za­ło­że­niu nie wie­dzą – nie było to spo­łe­czeń­stwo woj­sko­we. Acz­kol­wiek opisu spo­łe­czeń­stwa w opku brak, więc jest pole do in­ter­pre­ta­cji.

 

Ach, no i rzecz jak dla mnie że­nu­ją­ca, czyli gwałt na elfce. Do­bo­ro­wy od­dział króla pa­stwi się nad bied­ną elfką, cho­ciaż może mieć pewno wiele ład­niej­szych i chęt­niej­szych pa­nie­nek. A poza tym wy­obra­żasz sobie, co mu­siał czuć ten ostat­ni w ko­lej­ce? On pewno już nie wie­dział nawet, co gwał­ci.

Mam wra­że­nie, że spły­ci­łeś. Ale cóż – może tak wła­śnie było i może taki wła­śnie jest Ga­rant. Jak mnie­mam bro­nisz cnót rasy ludz­kiej, ja ce­lo­wo je umniej­szy­łem.

 

Po­zdra­wiam!

Che mi sento di morir

Cześć!

 

Mar­ti­ni wstrzą­śnię­te, uczu­cia zmie­sza­ne. Tak to mniej wię­cej u mnie wy­glą­da po lek­tu­rze. Czy­ta­ło się bo­wiem cał­kiem nie­źle, choć w cza­sie opisu bitwy złoty kłos i oczy ko­lo­ru je­zio­ra zro­bi­ły ze mnie ko­lej­ną ofia­rę po­tycz­ki. Za­bi­ty przez prze­pa­to­so­wa­nie. ;-)

Kom­po­zy­cja mi się po­do­ba­ła. Treść wła­ści­wie też. Hi­sto­ria tro­chę w stylu Mar­ti­na (zresz­tą scen­ka po­je­dyn­ku­ją­cych się dzie­ci i ich dia­log przy­po­mi­nał mi walki R. Star­ka i J. Snowa), acz­kol­wiek prze­ry­so­wa­na mocno. Ale skoro tak wła­śnie było, to cóż po­ra­dzić? ;-)

I sam nie wiem, czy tek­sto­wi le­piej by zro­bi­ło skró­ce­nie czy roz­bu­do­wa, a to może ozna­czać, że jest do­brze tak jak teraz.

Po­ni­żej kilka su­ge­stii. Choć pi­szesz w przed­mo­wie, że to fan­ta­sy z błę­da­mi, więc może te kiksy to ce­lo­we. :P

 

Chło­piec cof­nął lewą nogę i ob­ni­żył ciało(+,) przyj­mu­jąc cios na swój, usta­wio­ny pod kątem dzie­więć­dzie­się­ciu stop­ni, drew­nia­ny miecz.

Swój można moim zda­niem wy­ciąć (wtedy zmie­nił­bym też szyk).

Dwie wy­gię­te w łuki sza­ble cią­ży­ły jej nie­moż­li­wie w dło­niach, pod sto­pa­mi czuła opan­ce­rzo­ne koń­czy­ny po­wa­lo­nych wro­gów(+,) na któ­rych ba­lan­so­wa­ła(-,), ni­czym na równo­waż­niach

Elfy ma­wia­ją, że cicho wy­po­wia­da­ne święte słowa są drogą duszy w ostat­niej wy­pra­wie przez rzekę Sit A‘Sa­tyks, “Usiądź i Za­po­mnij”.

Po bi­twach stosy mar­twych ciał wy­le­wa­ły się zza obron­nych murów wprost do po­to­ków (-,) ni­czym prze­le­wa­ją­ce się przez silos zboże.

Kra­sno­lud­cy in­ży­nie­ro­wie o smut­nych, prze­krwio­nych oczach po­ło­ży­li pod­wa­lininy pod przy­szłe kró­le­stwo Hay­ma­ta.

Może kie­dyś to by wy­star­czy­ło, może da­li­by odpór armii króla Hay­ma­ta dobre kilka lat temu.

Wtedy na te­re­ny po­ty­czek zo­sta­ły wy­sła­ne te nie­do­bit­ki star­szych ras, które nie zmar­ły wcześniej, w trak­cie dzia­łań wo­jen­nych.

Mieli palić zwło­ki swo­ich po­rab­tym­ców po­bra­tym­ców.

Ponoć Hay­mat, usły­szaw­szy tę opo­wieść(+,) miał wstać i za­krzyk­nąć: “Tak wła­śnie było!”.

 

Po­zdra­wiam!

"Kozy mają mnie w nosie, a psy na ogo­nie." T. Ra­łow­ski

Witaj, Fi­li­pie,

 

Czy­ta­ło się bo­wiem cał­kiem nie­źle, choć w cza­sie opisu bitwy złoty kłos i oczy ko­lo­ru je­zio­ra zro­bi­ły ze mnie ko­lej­ną ofia­rę po­tycz­ki. Za­bi­ty przez prze­pa­to­so­wa­nie. ;-)

Żywyś na tyle, że zo­sta­wi­łeś ko­men­tarz, nie mogło być tak źle ;)

Z tym kło­sem i ocza­mi tro­chę ce­lo­wo.

A że się czy­ta­ło cał­kiem nie­źle, to się cie­szę.

 

Kom­po­zy­cja mi się po­do­ba­ła. Treść wła­ści­wie też. Hi­sto­ria tro­chę w stylu Mar­ti­na (zresz­tą scen­ka po­je­dyn­ku­ją­cych się dzie­ci i ich dia­log przy­po­mi­nał mi walki R. Star­ka i J. Snowa), acz­kol­wiek prze­ry­so­wa­na mocno. Ale skoro tak wła­śnie było, to cóż po­ra­dzić? ;-)

Ko­lej­ne duże po­rów­na­nie ;) Tro­chę może tak, ale nie mia­łem tego w gło­wie zu­peł­nie.

Naj­waż­niej­sze jak Ty od­bie­rasz hi­sto­rię, jest taka, jak ją po­strze­gasz, ko­men­ta­rza­mi się nie su­ge­ruj ;)

 

I sam nie wiem, czy tek­sto­wi le­piej by zro­bi­ło skró­ce­nie czy roz­bu­do­wa, a to może ozna­czać, że jest do­brze tak jak teraz.

Roz­bu­do­wa­łem w becie, do­da­łem wię­cej info o pod­bo­jach Hay­ma­ta, żeby tekst był bar­dziej sy­me­trycz­ny pod kątem dwóch opo­wia­da­nych hi­sto­rii. Bar­dziej roz­bu­do­wać? Może o per­spek­ty­wę któ­re­goś z nie­lu­dzi? Ale to by na­mie­sza­ło w nar­ra­cji… Tak chyba jest good eno­ugh, nie mówię, że bar­dzo do­brze.

 

Po­ni­żej kilka su­ge­stii. Choć pi­szesz w przed­mo­wie, że to fan­ta­sy z błę­da­mi, więc może te kiksy to ce­lo­we. :P

Dzię­ki, po­pra­wi­łem. “Po­rab­tym­ców” naj­lep­sze :)

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie!

 

Che mi sento di morir

Dawno ni­cze­go Two­je­go nie czy­ta­łem :)

No więc tak: jest na pewno do­brze na­pi­sa­ny, bo hi­sto­ria pły­nie równo, bez szarp­nięć, nie nuży. Koń­ców­ka mocno in­fo­dum­po­wa, opo­wie­dzia­łeś za­miast po­ka­zać, ale w tek­ście na 10k zna­ków ra­czej trud­no by­ło­by zmie­ścić hi­sto­rię wojen po­mię­dzy ludź­mi i in­ny­mi ra­sa­mi, a potem ją jesz­cze pięk­nie prze­kła­mać :) Pu­en­ta skon­stru­owa­na pod starą tezę, że “hi­sto­rię piszą zwy­cięz­cy”, a czło­wiek jest zdol­ny do­pu­ścić się naj­gor­sze­go, a póź­niej uspra­wie­dli­wiać swoje dzia­ła­nia, czę­sto okła­mu­jąc sa­me­go sie­bie. Więc szału spe­cjal­nie nie ma, to jest ten sam pro­blem, który sam mia­łem z na­pi­sa­nym kie­dyś szor­tem, który mówił w za­sa­dzie o tym samym, co Twój, tylko ina­czej :) Wiesz z czym mi się sko­ja­rzy­ła ta eks­ter­mi­na­cja ras? Z cy­klem “Dark­sun” Troya Den­nin­ga, a ra­czej z le­gen­da­mi wy­kre­owa­ne­go w “Dark­sun” świa­ta, gdzie ar­cy­złol po­wo­łał grupę naj­lep­szych wo­jow­ni­ków, dał im armie i każ­de­mu dał za za­da­nie wy­eli­mi­no­wać ze świa­ta jedną z ras, by zo­sta­li tylko lu­dzie. Czy­ta­łem dawno temu, ale do dziś pa­mię­tam jaki byłem wów­czas ocza­ro­wa­ny tam­tym świa­tem, więc sko­ja­rze­nie jak naj­bar­dziej po­zy­tyw­ne :)

Po­ni­żej garść uwag, mocno su­biek­tyw­nych:

 

 

Chło­piec cof­nął lewą nogę i ob­ni­żył ciało, przyj­mu­jąc cios na, usta­wio­ny pod kątem dzie­więć­dzie­się­ciu stop­ni, drew­nia­ny miecz.

Po­gru­bio­ny frag­ment wy­wa­lił­bym, albo prze­bu­do­wał zda­nie, bo ta kon­struk­cja wy­bi­ja z rytmu.

 

Dwie wy­gię­te w łuki sza­ble cią­ży­ły jej nie­moż­li­wie w dło­niach,

Nie po­do­ba mi się po­gru­bio­ne. To ra­czej bar­dziej pa­su­je do mowy po­tocz­nej, a nie do opisu zmę­cze­nia le­gen­dar­nej wo­jow­nicz­ki.

 

Jej to­wa­rzy­sze też byli gdzieś tam, wśród po­le­głych, przy­tu­le­ni na wiecz­ność gład­ki­mi twa­rza­mi do świń­skich, or­ko­wych py­sków.

Za­wsze mi się wy­da­je, że po­win­no być w ta­kich sy­tu­acjach “or­czych” za­miast “or­ko­wych”.

 

I to nie tylko znie­na­wi­dzo­nym wro­gom jak or­ko­wie czy go­bli­ny, gi­nę­li przy jej boku także to­wa­rzy­sze, nie dość bie­gli w sztu­ce po­słu­gi­wa­nia się orę­żem.

A to zda­nie mi się jakoś nie klei w jedną ca­łość. Gdyby je roz­bić na dwa zda­nia, to uwa­żam, że brzmia­ło­by to le­piej → I to nie tylko znie­na­wi­dzo­nym wro­gom, jak or­ko­wie czy go­bli­ny. Gi­nę­li przy jej boku także to­wa­rzy­sze, nie dość bie­gli w sztu­ce po­słu­gi­wa­nia się orę­żem.

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie

Q

Known some call is air am

Hej, hej :)

 

Miło Cię wi­dzieć. Fak­tycz­nie dość dawno ni­cze­go tutaj nie wrzu­ca­łem, ale skoro się mą­drze pod cu­dzy­mi tek­sta­mi ostat­nio, to stwier­dzi­łem, że dam się lu­dziom po­pa­stwić nad moim.

 

Sły­sza­łem o Dark­sun, ale nie czy­ta­łem. Prze­sła­nie u mnie i sam po­mysł bez szału, je­że­li cho­dzi o ory­gi­nal­ność, ale za to dość uni­wer­sal­ne i ak­tu­al­ne. Nie mam z tym pro­ble­mu, chcia­łem, na­pi­sa­łem, oto jest :)

 

Co do uwag – roz­bi­łem to dłu­gie zda­nie na dwa. Resz­tę zo­sta­wi­łem jak jest – mi to od­po­wia­da. Uwaga o mie­czu chcę, żeby była nieco bar­dziej szcze­gó­ło­wa. „Nie­moż­li­wie” mnie nie razi i w sumie trud­no mi zna­leźć jakiś atrak­cyj­ny za­mien­nik, a nie chcę iść w ko­lej­ne po­rów­na­nia – je­że­li masz jakiś po­mysł, to pod­rzuć pliz. „Or­ko­wy” bar­dziej mi pa­su­je niż „orczy”.

 

Po­zdra­wiam i trzy­maj się!

Che mi sento di morir

ale skoro się mą­drze PiS cu­dzy­mi tek­sta­mi ostat­nio,

Co to jest? Jakiś prze­kaz pod­pro­go­wy? :D

 

Twój tekst, Twoja wizja, ja tylko su­ge­ru­ję, a nie, że się do­ma­gam ;)

Known some call is air am

A ja nie ole­wam, tylko bro­nię swo­jej wizji ;)

 

No i jesz­cze co do PIS:

 

Che mi sento di morir

Byle nie te fil­mi­ki z krową, co je Błasz­czak z Ka­miń­skim lubią oglą­dać i się jesz­cze tym chwa­lą :D

Known some call is air am

Jak widać do­tar­li już tutaj, więc nigdy nie wiesz. Mogą spra­wić, że Ada’rhell nie bę­dzie elfką…

Edit: w 2 czę­ści rasa cen­tau­rów po­twier­dzo­na!

Che mi sento di morir

Cześć. Po­wiem uczci­wie, że nie czy­ta­łem wcze­śniej nic Two­je­go i tro­chę się bałem, że bę­dzie jakiś su­char, który czę­ścio­wo prze­czy­tam, a ko­men­tarz od­pusz­czę. Stało się wręcz prze­ciw­nie – czy­ta­ło się bar­dzo faj­nie, nawet mimo pew­niej in­fo­dum­po­wa­to­ści. Wi­dzia­łem, że nie­któ­rzy ko­men­tu­ją­cy się nieco obu­rzy­li. Nie­ste­ty hi­sto­ria wska­zu­je, że zbli­żo­ne wy­da­rze­nia miały miej­sce wie­lo­krot­nie i to wcale nie­daw­no. Pierw­sze sko­ja­rze­nie – za­bój­stwo Ki­ro­wa. Wielu hi­sto­ry­ków su­ge­ru­je, że zo­stał za­mor­do­wa­ny na zle­ce­nie Sta­li­na, ale nie prze­szka­dza­ło to w ni­czym, by “Soso” uczy­nił z niego bo­ha­te­ra i na­zwał kilka miast na jego cześć. Dru­gie – stwier­dze­nie ja­kie­goś hi­sto­ry­ka, że nie mo­że­my być pewni tego, jacy w rze­czy­wi­sto­ści byli rzym­scy ce­za­ro­wie, bo kon­tro­lę nad źró­dła­mi na­szej wie­dzy spra­wo­wa­li ich na­stęp­cy i nie­rzad­ko – prze­ciw­ni­cy po­li­tycz­ni. Tro­chę tak, jakby na pod­sta­wie źró­deł PRL wy­ra­biać sobie wra­że­nie o tym, jaka była Pol­ska za cza­sów sa­na­cji… 

To co na­pi­sa­łeś to cie­ka­wy i nie­czę­sto spo­ty­ka­ny motyw, więc tym bar­dziej warty uwagi.

Z kwe­stii tech­nicz­nych – ten miecz pod kątem 90 stop­ni mógł już tylko być pod kątem 91,5 stop­nia ;D 

Nie by­ło­by ład­niej na­pi­sać “pod kątem pro­stym”? Albo o wspa­nia­łej pa­ra­dzie/za­sta­wie? Nie znam się na fech­tun­ku, ale wy­pa­da­ło­by po­szu­kać i użyć ja­kie­goś fa­cho­we­go słów­ka, któ­re­go i tak nikt nie ro­zu­mie, ale wszy­scy ki­wa­ją z uzna­niem, bo wie­dzą że to coś w te­ma­cie i brzmi ko­zac­ko ;D

Naj­waż­niej­sze jak Ty od­bie­rasz hi­sto­rię, jest taka, jak ją po­strze­gasz, ko­men­ta­rza­mi się nie su­ge­ruj ;)

Gdzież­bym śmiał. :P

 

Dzię­ki, po­pra­wi­łem. “Po­rab­tym­ców” naj­lep­sze :)

Przy po­rab­tym­cach się wła­śnie za­czą­łem za­sta­na­wiać, czy to nie ele­ment więk­szej zgry­wy. ;-)

"Kozy mają mnie w nosie, a psy na ogo­nie." T. Ra­łow­ski

Witam ko­lej­ne­go czy­tel­ni­ka :)

 

tro­chę się bałem, że bę­dzie jakiś su­char, który czę­ścio­wo prze­czy­tam, a ko­men­tarz od­pusz­czę.

Eeee, takie krót­kie, to można prze­czy­tać ;) Cie­szę się, że się udało.

 

Nie­ste­ty hi­sto­ria wska­zu­je, że zbli­żo­ne wy­da­rze­nia miały miej­sce wie­lo­krot­nie i to wcale nie­daw­no.

Moje wra­że­nie czy prze­ko­na­nie jest po­dob­ne, je­że­li cho­dzi o za­kła­my­wa­nie hi­sto­rii. Piszę o wra­że­niach i prze­ko­na­niach, bo nie je­stem hi­sto­ry­kiem i po­wstrzy­mu­ję się od wy­da­wa­nia jed­no­znacz­nych sądów. Myślę, że w innej skali, mamy czy mo­że­my mieć do czy­nie­nia z po­dob­ny­mi me­cha­ni­zma­mi nawet współ­cze­śnie. Te­ma­ty po­li­tycz­ne są dość draż­li­we, więc le­piej nie wchodź­my w szcze­gó­ły ;)

 

To co na­pi­sa­łeś to cie­ka­wy i nie­czę­sto spo­ty­ka­ny motyw, więc tym bar­dziej warty uwagi.

Miło mi, że tak na­pi­sa­łeś, zda­nia co do tego są po­dzie­lo­ne, jak wi­dzisz :)

 

Z kwe­stii tech­nicz­nych – ten miecz pod kątem 90 stop­ni mógł już tylko być pod kątem 91,5 stop­nia ;D 

Nie by­ło­by ład­niej na­pi­sać “pod kątem pro­stym”? Albo o wspa­nia­łej pa­ra­dzie/za­sta­wie? Nie znam się na fech­tun­ku, ale wy­pa­da­ło­by po­szu­kać i użyć ja­kie­goś fa­cho­we­go słów­ka, któ­re­go i tak nikt nie ro­zu­mie, ale wszy­scy ki­wa­ją z uzna­niem, bo wie­dzą że to coś w te­ma­cie i brzmi ko­zac­ko ;D

Po­pra­wi­łem na kąt pro­sty, bę­dzie pro­ściej, dzię­ki za uwagę :)

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie!

Che mi sento di morir

Przy po­rab­tym­cach się wła­śnie za­czą­łem za­sta­na­wiać, czy to nie ele­ment więk­szej zgry­wy. ;-)

Pod­świa­do­mej może :D

Che mi sento di morir

Hmmm… nie po­wie­dział­bym, że be­stial­sko jest trzy­mać się kur­czo­wo życia. Tyle sie­bie znamy na ile nas spraw­dzo­no. Ho­no­ro­wa śmierć? Być może nie wszy­scy w taką wie­rzą, zwłasz­cza nie­wie­rzą­cy.

Zgoda. Tylko że w tek­ście nie ma mowy, co i czy w ogóle lu­dzie coś obie­ca­li w za­mian kra­sno­lu­dom. Ogól­nie w tym zda­niu po­sze­dłem tro­chę na skró­ty.

 

Przede wszyst­kim cho­dzi­ło mi o to, że tekst po­dej­mu­je po­waż­ny temat, ale nie za­głę­bia się w szcze­gó­ły. Przez co dla mnie hi­sto­ria jest taka sobie. To tak jak­byś w szko­le do­stał za za­da­nie zo­bra­zo­wać taką a taką tezę, no i mamy. Na­pi­sa­ne jest ład­nie i w sumie tyle. :)

Z tym obu­rze­niem to trosz­kę prze­sa­da. Ja po pro­stu lubię się kłó­cić. :) Na tekst o bo­ha­te­rach bez zmazy i skazy, za­re­ago­wał­bym pewno po­dob­nie. Nie su­ge­ru­ję też, że teza “zwy­cię­scy piszą hi­sto­rię" się nie spraw­dza. Zresz­tą prze­cież i sro­mot­na po­raż­ka może być zmi­to­lo­gi­zo­wa­na. A jeśli już je­ste­śmy w Rzy­mie, to ja “tych do­brych” ra­czej szu­kał­bym po­śród se­na­to­rów.

„Pi­sa­łem wiele, ale co uwa­ża­łem za nie­do­sko­na­łe, rzu­ca­łem w ogień, bo ten naj­le­piej po­pra­wia”. Owi­diusz

Przede wszyst­kim cho­dzi­ło mi o to, że tekst po­dej­mu­je po­waż­ny temat, ale nie za­głę­bia się w szcze­gó­ły. Przez co dla mnie hi­sto­ria jest taka sobie. To tak jak­byś w szko­le do­stał za za­da­nie zo­bra­zo­wać taką a taką tezę, no i mamy. Na­pi­sa­ne jest ład­nie i w sumie tyle. :)

Tak, nie prze­czę, za­jaw­ka le­d­wie tego po­waż­ne­go te­ma­tu. A że ład­nie na­pi­sa­ne – dzię­ki ;)

 

Z tym obu­rze­niem to trosz­kę prze­sa­da. Ja po pro­stu lubię się kłó­cić. :) Na tekst o bo­ha­te­rach bez zmazy i skazy, za­re­ago­wał­bym pewno po­dob­nie.

Okej, ja też lubię się kłó­cić, tylko cza­sa­mi mi się nie chce. Pew­nie na żywo bym wolał, do czego za­chę­cam – wątek spo­tka­nio­wy;)

Faj­nie, że wrzu­ci­łeś swoje prze­my­śle­nia, Twoja per­spek­ty­wa jest in­te­re­su­ją­ca, a po­ru­szo­ne te­ma­ty ważne.

 

Po­zdra­wiam!

Che mi sento di morir

Dzię­ki. Tak, kłót­nia na forum ma swoje wady.

Rów­nież po­zdra­wiam! :)

„Pi­sa­łem wiele, ale co uwa­ża­łem za nie­do­sko­na­łe, rzu­ca­łem w ogień, bo ten naj­le­piej po­pra­wia”. Owi­diusz

Chcie­li za­cho­wać ano­ni­mo­wość, więc nie zdra­dzę kim byli. Bez nich to opko by­ło­by jesz­cze gor­sze.

Czy jest jakaś na­gro­da za od­gad­nię­cie? ;-)

 

Na skrzy­dłach wia­tru, przez dzie­dzi­niec zamku Bri­gi­da­le niósł się trzask drew­nia­nych mie­czy oraz dzie­cię­ce okrzy­ki. Mistrz mie­cza Ga­rant wła­śnie za­koń­czył od­pra­wę od­dzia­łu

Po­wtó­rzy­ło się.

 

Odkąd się­ga­ła pa­mię­cią, odkąd po­tra­fi­ła utrzy­mać dwie sza­ble w dło­niach, oba­wia­ła się tylko jed­ne­go – śmier­ci w sa­mot­no­ści. Ta­kiej jak dzi­siaj, wśród wro­gów, któ­rym obce są war­to­ści przy­na­leż­ne el­fic­kim wo­jow­ni­kom.

Ja wiem, że to jest obrzy­dli­we cze­pial­stwo, ale wśród wro­gów to nie sa­mot­nie.

 

Po­zna­li się w jed­nej z wio­sek, którą wraz z od­dzia­łem ura­to­wa­ła przed po­gro­mem orków.

Chyba “po­gro­mem do­ko­na­nym przez orków”, albo jakoś tak? Przy­naj­mniej na tym eta­pie opo­wia­da­nia tak mi z kon­tek­stu wy­ni­ka.

 

Po­my­ślał, że wład­ca wy­glą­da jak ogo­lo­na owca. Tylko uśmiech po­zo­stał mu wil­czy.

A to pięk­ne.

Całe opo­wia­da­nie mi się po­do­ba­ło :-)

 

R.

 

 

Pokój – szczę­śli­wość; ale bo­jo­wa­nie Byt nasz pod­nieb­ny

Cześć, Klu­czu!

 

Opo­wia­da­nie mocno opo­wia­da­ne. Czy ra­czej po­wie­dzia­ne, a nie po­ka­za­ne.

Sam pi­szesz, że może nawet nie fan­ta­sy, bo nie ma magii, z dru­giej stro­ny są obce rasy. Da­ło­by się pod­mie­nić obce rasy na afro­ame­ry­ka­nów (po­praw­ność, ha!), czy azja­tów i mie­li­by­śmy to samo, tylko w al­ter­na­tyw­nej hi­sto­rii/al­ter­na­tyw­nym świe­cie. Zatem mógł­bym na­rze­kać, że brak fan­ta­sty­ki, ale to nie jest tak, że tego w fan­ta­sty­ce ocze­ku­je­my? Prze­ło­że­nia na nasz świat? To jest naj­moc­niej­sza stro­na tek­stu.

Po dru­giej stro­nie po­sa­dził­bym formę – dużo ga­da­nia i wrzu­ca­nia in­for­ma­cji do głowy, a przez to mniej emo­cji, wię­cej su­cho­ści. To nie są moje ulu­bio­ne tek­sty.

Z ta­kich su­biek­tyw­nych cze­pów to dam moją aler­gię na nazwy wła­sne prze­sy­co­ne li­ter­ka­mi h skle­jo­ny­mi z t, apo­stro­fa­mi itd. Nie wpły­nę­ło to jed­nak na od­biór tek­stu.

A ten jest ogól­nie ra­czej po­zy­tyw­ny. Jest myśl, jest dobre wy­ko­na­nie tech­nicz­ne, czy­ta­ło się cał­kiem do­brze. Niech zatem Hay­mat ogrze­je się nie tylko w bla­sku chwa­ły wład­cy, ale rów­nież w bla­sku bi­blio­te­ki.

 

Po­zdra­wiam!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

 

No i pewna no­wość na por­ta­lu :D

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Hej, hej,

 

@Rad­ku

 

Czy jest jakaś na­gro­da za od­gad­nię­cie? ;-)

Wiecz­na chwa­ła i szczę­ście w mi­ło­ści ponoć. Albo cho­ciaż w kar­tach ;)

 

Po­wtó­rzy­ło się.

No niby tak. Ale zo­sta­wię :P

 

Ja wiem, że to jest obrzy­dli­we cze­pial­stwo, ale wśród wro­gów to nie sa­mot­nie.

Jest to pewna nie­kon­se­kwen­cja, za­iste, to nie cze­pial­stwo ;) Ale czy orków można trak­to­wać jak osoby, od­po­wiedz­my sobie szcze­rze? ;)

 

Chyba “po­gro­mem do­ko­na­nym przez orków”, albo jakoś tak? Przy­naj­mniej na tym eta­pie opo­wia­da­nia tak mi z kon­tek­stu wy­ni­ka.

Tak, tak, wy­rzu­ci­łem “orków” – ura­to­wa­ła przed po­gro­mem i tyle ;)

 

Dzię­ki Radku za wi­zy­tę i ko­men­tarz :) Cie­szę się, że się po­do­ba­ło.

 

 

Cześć @Kro­ku­sie,

 

Rad je­stem, że tekst jakoś się wy­bro­nił i nie było kom­plet­nej tra­ge­dii ;)

 

Brzy­twa Lema by po­cię­ła ten tekst? Ano tak. Hi­sto­ria stara jak świat, pry­mi­tyw­ne ludy pod­bi­ja­ne i mor­do­wa­ne przez ludy bar­dziej za­awan­so­wa­ne.

 

In­fo­dum­py – też ich nie lubię. Pró­bo­wa­łem dy­na­mizm bu­do­wać kon­tra­stem oraz prze­mo­cą. W tak krót­kiej hi­sto­rii, myślę, że miało szan­sę to za­grać.

 

Imio­na – też mnie to wku­rza, bo nigdy nie mogę ich spa­mię­tać. Jakoś się za­fik­so­wa­łem, że elfy takie imio­na mają, może nie­słusz­nie. Jest też tro­chę imion or­ko­wych – te chyba lep­sze ;)

 

Nie­zły ko­men­ta­rzo­wy twist z tą bi­blio­te­ką ;) Dzię­ki!

 

A OS może zgła­szać jako piór­ko­wicz, więc jak widać ko­rzy­sta :)

 

Po­zdra­wiam cie­pło!

Che mi sento di morir

Cie­ka­wy tekst… Przede wszyst­kim, cie­ka­wy tytuł, a to istot­ne, bo dobry tytuł za­chę­ca do lek­tu­ry. Po­nu­ra i re­ali­stycz­na, spraw­nie na­pi­sa­na opo­wieść o praw­dzi­wym prze­bie­gu zda­rzeń, le­żą­cych u pod­staw po­wsta­nia/stwo­rze­nia ko­lej­ne­go kró­le­stwa/im­pe­rium… Po­wia­da się, i słusz­nie, cho­ciaż zło­śli­wie, że hi­sto­ria to zbiór uzgod­nio­nych kłamstw. Coś w tym stwier­dze­niu na pewno jest… Do­dat­ko­wą za­le­tą tek­stu jest to, że jest krót­ki, a to na­da­je opo­wia­da­niu dy­na­mi­ki.

Dobra roboa. jed­na­ko­woż jest kilka nie­do­ró­bek. W war­stwie nar­ra­cyj­nej – zni­ka­ją mło­dzi bo­ha­te­ro­wie z pierw­sze­go roz­dzia­łu. Są, tre­nu­ją walkę, potem py­ta­ją mi­strza o dawną hi­sto­rię i nikną. Chyba by­ło­by trze­ba jakiś roz­dzia­li do­pi­sać, wy­ja­śnia­ją­cy, co z nimi się stało. Jak naj­bar­dziej może być gorz­ki…

W war­stwie ję­y­ko­wej wy­stę­pu­je kilka bar­dzo współ­cze­snych wy­ra­zów, kłó­cą­cych się ze sty­li­sty­ką nar­ra­cji. Przy­kła­do­wo “al­ko­hol” i “silos”. No, silos to bar­dzo no­wo­cze­sne okre­śle­nie… Nie le­piej było użyć wy­ra­zu “oko­wi­ta”, a w dru­gim przy­pad­ku po pro­stu “spichrz”? 

Ale nie ma opo­wia­dań do­sko­na­łych…

Parę błę­dów, moim zda­niem jest, co nie zmie­nia faktu, że opo­wieść, jak dla mnie, jest bi­blio­tecz­na.

Po­zdrów­ka.

Witaj, Ro­ge­rze, do­brze Cię wi­dzieć :)

 

Do­dat­ko­wą za­le­tą tek­stu jest to, że jest krót­ki, a to na­da­je opo­wia­da­niu dy­na­mi­ki.

Taki był za­mysł, cie­szę się, że ta dy­na­mi­ka jest.

 

W war­stwie nar­ra­cyj­nej – zni­ka­ją mło­dzi bo­ha­te­ro­wie z pierw­sze­go roz­dzia­łu. Są, tre­nu­ją walkę, potem py­ta­ją mi­strza o dawną hi­sto­rię i nikną. Chyba by­ło­by trze­ba jakiś roz­dzia­li do­pi­sać, wy­ja­śnia­ją­cy, co z nimi się stało. Jak naj­bar­dziej może być gorz­ki…

Służ­ba po nich przy­cho­dzi, to jest jedno zda­nie, może warto by­ło­by jesz­cze coś do­pi­sać, fak­tycz­nie – cyt. “Pa­ła­co­wi słu­żą­cy zmie­rza­li w ich stro­nę, żeby od­pro­wa­dzić dzie­ci króla na dwór.”

 

W war­stwie ję­y­ko­wej wy­stę­pu­je kilka bar­dzo współ­cze­snych wy­ra­zów, kłó­cą­cych się ze sty­li­sty­ką nar­ra­cji. Przy­kła­do­wo “al­ko­hol” i “silos”. No, silos to bar­dzo no­wo­cze­sne okre­śle­nie… Nie le­piej było użyć wy­ra­zu “oko­wi­ta”, a w dru­gim przy­pad­ku po pro­stu “spichrz”?

Po­pra­wi­łem na su­ge­ro­wa­ną “oko­wi­tę” oraz “spi­chlerz”. “Spichrz” brzmi nieci ar­cha­icz­nie, nie pa­su­je mi do ję­zy­ka hi­sto­rii.

 

Dzię­ki za cenne uwagi!

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie!

 

Che mi sento di morir

Ko­rzy­stam, a co? :) Jak mogę i nie muszę już le­cieć do bi­blio­te­ki, tylko od razu dawać klika, to daję :)

 

Jesz­cze tylko w przy­ad­ku tych imion się ode­zwę.

Hay­mat to pew­nie od Ha­ima­tu, co? Jeśli tak, to nie wiem czy nie do­szu­ki­wać się tutaj ja­kichś na­wią­zań do czy­stek et­nicz­nych do­ko­ny­wa­nych przez na­zi­stów. Ada’rhell z ni­czym prócz pie­kła mi sie nie ko­ja­rzy, jed­nak Crath’ist coś mocno przy­po­mi­na “Christ” albo “Kra­ti­stos”, co mo­gło­by ozna­czać, że żad­ne­go elfa nie było, a elfka umie­ra­jąc zwra­ca­ła się do swo­je­go boga.

Known some call is air am

Prze­czy­ta­łem z przy­jem­no­ścią, ale nie za­chły­sną­łem się. Opra­co­wa­nie zna­ne­go mo­ty­wu, pod wie­lo­ma wzglę­da­mi dosyć spraw­ne li­te­rac­ko. Nieco prze­ry­so­wa­ne, hi­sto­rię piszą zwy­cięz­cy, ale nie są w sta­nie do­wol­nie jej prze­kształ­cać, tylko nieco mo­dy­fi­ko­wać: nie ukry­jesz cał­ko­wi­cie udzia­łu swo­jej nacji w woj­nie, nawet w re­aliach wcze­sno­śre­dnio­wiecz­nych. W bi­twach lu­dzie giną, nie­raz wy­mie­ra­ją całe rody, oca­la­li spi­su­ją re­la­cje, w razie po­trze­by prze­cho­wu­ją je w ukry­ciu lub udo­stęp­nia­ją za gra­ni­cą… Wy­star­czy sobie przy­po­mnieć, jak wielu znamy ludzi ska­za­nych na “wiecz­ne za­po­mnie­nie”. Nie wspo­mi­na­jąc już o przy­pad­kach w ro­dza­ju Hi­sto­rii se­kret­nej Pro­ko­piu­sza.

Masz słusz­ność co do obec­no­ści błę­dów, szko­da, że nie udało Ci się do­ło­żyć wię­cej sta­rań do ich eks­ter­mi­na­cji. Przy­kła­do­wo rzuca mi się w oczy:

Ga­rant za­czął się za­sta­na­wiać czy na naj­bliż­szym ze­bra­niu kró­lew­skiej rady nie pod­dać pod gło­so­wa­nie wnio­sku o znie­sie­niu za­sa­dy płci przy dzie­dzi­cze­niu tronu.

Prze­ci­nek przed czy. Wnio­sku o znie­sie­nie, nie o znie­sie­niu.

 – Czy to ko­niec wujku?

Prze­ci­nek przed wo­ła­czem.

Do tego stop­nia, że nie­któ­rzy hi­sto­ry­cy zbyt szcze­gó­ło­wo opi­su­ją­cy sceny kaźni, mieli oka­zje sami jej za­kosz­to­wać w swie­żo wy­drą­żo­nych lo­chach.

“Zbyt szcze­gó­ło­wo opi­su­ją­cy sceny kaźni” to nie­wy­raź­ne wtrą­ce­nie, wy­dziel prze­cin­ka­mi obu­stron­nie albo wcale. Praw­do­po­dob­nie miało też być “oka­zję” i “świe­żo”.

 

Życzę wiele weny i po­zdra­wiam!

Nieco prze­ry­so­wa­ne, hi­sto­rię piszą zwy­cięz­cy, ale nie są w sta­nie do­wol­nie jej prze­kształ­cać, tylko nieco mo­dy­fi­ko­wać: nie ukry­jesz cał­ko­wi­cie udzia­łu swo­jej nacji w woj­nie, nawet w re­aliach wcze­sno­śre­dnio­wiecz­nych.

 

Za­kła­da­jąc, że masz w pań­stwie przy­naj­mniej szcząt­ko­wą wol­ność słowa, Śli­ma­ku Za­gła­dy.

Prze­cież Korea Pół­noc­na nawet któ­reś mi­strzo­stwa w piłce noż­nej wy­gra­ła ;)

Uwa­żam, że ist­nie­je moż­li­wość ma­ni­pu­la­cji to­tal­nej. Ale to do­pie­ro w 632 roku po For­dzie :) Nie ten po­ziom tech­no­lo­gicz­ny co w opo­wia­da­niu.

Cześć BK!

 

Tro­chę po­wtó­rzę opi­nię z bety. Dobry tekst, nie­źle na­pi­sa­ny i z cel­nym za­koń­cze­niem. Od ba­nal­nej scen­ki z dzieć­mi prze­cho­dzisz do spraw więk­sze­go ka­li­bru i pięk­nie spi­nasz to z ty­tu­łem, który po­cząt­ko­wo nie wy­da­je się zwią­za­ny z opo­wia­da­niem. Nieco skró­to­wo robi się pod ko­niec, bo za­wie­rasz tam dużo in­for­ma­cji w for­mie opi­so­wej, ale mi to nie prze­szka­dza, inna forma zna­czą­co wy­dłu­ży­ła­by tekst. Po­sta­cie kla­sycz­ne (elfy pięk­ne i zgrab­ne, or­ko­wie pa­skud­ni), ale opo­wia­dasz przez nie nie­zbyt kla­sycz­ną hi­sto­rię ze spe­cy­ficz­nym hap­py­en­dem.

Przy­jem­ny szor­cik (choć to w sumie ponad 10k zna­ków) i dobra baza do cze­goś dłuż­sze­go (może warto po­cią­gnąć nieco dalej tą koń­ców­kę).

 

2P dla Cie­bie: Po­zdra­wiam i Po­le­cam do bi­blio­te­ki.

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

Dzię­ku­ję za uzu­peł­nie­nie, Si­lver Ad­ven­cie. Mniej wię­cej o to mi cho­dzi­ło – można na­pi­sać opo­wia­da­nie o “ma­ni­pu­la­cji to­tal­nej” i pró­bo­wać ją upraw­do­po­dob­nić, ale dziwi mnie trak­to­wa­nie jej do­myśl­nie jako rze­czy moż­li­wej i wręcz oczy­wi­stej. Gdyby wcze­sno­śre­dnio­wiecz­ne im­pe­rium roz­cią­ga­ło się na cały (pi­śmien­ny) świat, rze­czy­wi­ście mo­gło­by mieć ogrom­ną kon­tro­lę nad za­war­to­ścią za­cho­wa­nych re­la­cji, ale mimo to uwa­żam, że trud­no by­ło­by do­ko­nać tak ma­syw­nej ma­ni­pu­la­cji. Współ­cze­śnie może jesz­cze go­rzej – pra­wie każdy po­tra­fi pisać. W przy­szło­ści może znów być ła­twiej, wraz z roz­wo­jem tech­nik cią­głej in­wi­gi­la­cji oso­bi­stej, ale tutaj już wkra­cza­my w do­me­nę an­ty­uto­pii. W każ­dym razie ba­lans sił na linii zwy­kły czło­wiek – wła­dza po­gar­sza się nie­ustan­nie od co naj­mniej 100–120 lat; kiedy wy­so­ki rangą car­ski po­li­cjant do­stał w twarz od pa­nien­ki, do któ­rej się na­chal­nie przy­sta­wiał, to zhań­bio­ny wy­jeż­dżał z gu­ber­ni. Dziś by sie­dzia­ła za na­paść na funk­cjo­na­riu­sza, a on – za­do­wo­lo­ny jak pą­czek w maśle. Nie to, abym ide­ali­zo­wał czasy roz­bio­rów, bo przy odro­bi­nie pecha po­tra­fi­ło być do­praw­dy pa­skud­nie (po­wszech­ne do­pusz­cze­nie tor­tur w śledz­twie…), ale prze­cięt­ny oby­wa­tel w prze­cięt­nej sy­tu­acji chyba wbrew po­zo­rom miał wię­cej wol­no­ści oso­bi­stej i słowa.

@O­ut­ta

Jesz­cze tylko w przy­ad­ku tych imion się ode­zwę.

Hay­mat to pew­nie od Ha­ima­tu, co? Jeśli tak, to nie wiem czy nie do­szu­ki­wać się tutaj ja­kichś na­wią­zań do czy­stek et­nicz­nych do­ko­ny­wa­nych przez na­zi­stów. Ada’rhell z ni­czym prócz pie­kła mi sie nie ko­ja­rzy, jed­nak Crath’ist coś mocno przy­po­mi­na “Christ” albo “Kra­ti­stos”, co mo­gło­by ozna­czać, że żad­ne­go elfa nie było, a elfka umie­ra­jąc zwra­ca­ła się do swo­je­go boga.

 Już się nie migaj od loży w tym roku, Panie ;) Roz­k­mi­ny pierw­sza klasa.

 

 

@Śli­ma­ku, cześć :)

Prze­czy­ta­łem z przy­jem­no­ścią, ale nie za­chły­sną­łem się.

Chyba to do­brze, bo nie wiem, czy miał­by Cię kto po ple­cach po­kle­pać, a nie chciał­bym mieć Cię na su­mie­niu ;)

 

Nieco prze­ry­so­wa­ne, hi­sto­rię piszą zwy­cięz­cy, ale nie są w sta­nie do­wol­nie jej prze­kształ­cać, tylko nieco mo­dy­fi­ko­wać: nie ukry­jesz cał­ko­wi­cie udzia­łu swo­jej nacji w woj­nie, nawet w re­aliach wcze­sno­śre­dnio­wiecz­nych.

Prze­ry­so­wa­ne, tak. Do dys­ku­sji przy piwku czy da się ukryć czy nie – wątek spo­tka­nio­wy ;)

 

Masz słusz­ność co do obec­no­ści błę­dów, szko­da, że nie udało Ci się do­ło­żyć wię­cej sta­rań do ich eks­ter­mi­na­cji.

Je­stem bez­na­dziej­nym przy­pad­kiem. Sta­ram się z tym żyć ;)

Po­pra­wio­ne prze­cin­ki, od­mia­na, ogon­ki do­da­ne tam, gdzie trze­ba, dzię­ki!

można na­pi­sać opo­wia­da­nie o “ma­ni­pu­la­cji to­tal­nej” i pró­bo­wać ją upraw­do­po­dob­nić, ale dziwi mnie trak­to­wa­nie jej do­myśl­nie jako rze­czy moż­li­wej i wręcz oczy­wi­stej.

Mnie też wiele rze­czy dziwi. Zdol­ność do dzi­wie­nia się jest bar­dzo ważna i po­trzeb­na, więc nawet faj­nie, że tekst wzbu­dza taką re­flek­sję ;)

Swo­istym klu­czem (no­ta­be­ne) dla mnie do tej za­gad­ki jest wy­mar­cie nie­lu­dzi. Pa­mięć i toż­sa­mość tkwią w dużej mie­rze w lu­dzie, IMHO, łatwo kła­mać i w kłam­stwo wie­rzyć, kiedy umar­łych wro­gów uka­zu­je ono w złym świe­tle, a ży­ją­cych zwy­cięz­ców w do­brym.

 

@Kra­rze, dzię­ki za wi­zy­tę :)

Przy­jem­ny szor­cik (choć to w sumie ponad 10k zna­ków) i dobra baza do cze­goś dłuż­sze­go (może warto po­cią­gnąć nieco dalej tą koń­ców­kę).

Za­sad­ni­czo to się za­sta­na­wia­łem czy ranga opo­wia­da­nia się na­le­ży ;)

 

2P dla Cie­bie: Po­zdra­wiam i Po­le­cam do bi­blio­te­ki.

Hehe, dzię­ki, masz tę moc!

 

Po­zdra­wiam Was wszyst­kich, szla­chet­ni czy­tel­ni­cy!

Che mi sento di morir

Do­sko­na­ły przy­kład, jak rzą­dzą­cy ma­ni­pu­lu­ją hi­sto­rią, aby nie­wy­god­ne wy­da­rze­nia przed­sta­wić w ko­rzyst­nym dla sie­bie świe­tle. A że ich wer­sja, de­li­kat­nie mó­wiąc, mija się z praw­dą… Cóż, po­li­ty­ka.

 

wśród wro­gów, któ­rym obce są war­to­ści przy­na­leż­ne el­fic­kim wo­jow­ni­kom. → Czy war­to­ści to coś, co może przy­na­le­żeć do kogoś? Chyba mia­łeś na myśli, że za­cy­tu­ję za SJP PWN: „za­sa­dy i prze­ko­na­nia bę­dą­ce pod­sta­wą przy­ję­tych w danej spo­łecz­no­ści norm etycz­nych”.

Pro­po­nu­ję: …wśród wro­gów, któ­rym obce są war­to­ści ce­chu­ją­ce el­fic­kich wo­jow­ni­ków.

 

Jesz­cze nie teraz – po­my­śla­ła. Jesz­cze nie… → Druga pół­pau­za jest zbęd­na.

Po­nie­waż w dal­szym ciągu opo­wia­da­nia przy my­śle­niu uży­wasz cu­dzy­sło­wu, pro­po­nu­ję: „Jesz­cze nie teraz” – po­my­śla­ła. „Jesz­cze nie…”

Tu znaj­dziesz wska­zów­ki, jak za­pi­sy­wać myśli bo­ha­te­rów.

 

stosy mar­twych ciał wy­le­wa­ły się zza obron­nych murów wprost do po­to­ków ni­czym prze­le­wa­ją­ce się przez spi­chlerz zboże. → Nie brzmi to naj­le­piej. Czy mar­twe ciała i zboże mogą się prze­le­wać?

Pro­po­nu­ję: …stosy mar­twych ciał prze­wa­la­ły się/ spa­da­ły zza obron­nych murów wprost do po­to­ków, ni­czym zboże wy­sy­pu­ją­ce się z prze­peł­nio­ne­go spi­chle­rza.

 

i do­szło do nie­po­ję­tej rze­czy. → A może: …i do­szło do nie­po­ję­tego zda­rze­nia. Lub: …i stało się coś nie­po­ję­te­go.

 

Ponoć Hay­mat, usły­szaw­szy tę opo­wieść, miał wstać i za­krzyk­nąć: “Tak wła­śnie było!” → Zda­nie, po za­mknię­ciu cu­dzy­sło­wu, po­win­na koń­czyć krop­ka.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Cześć!

 Po­do­ba mi się prze­sła­nie, wpraw­dzie nie­ory­gi­nal­ne i w pew­nym sen­sie oczy­wi­ste, ale warte cią­głe­go przy­po­mi­na­nia, bo cią­gle jest ak­tu­al­ne. Za­sta­na­wia­łem się nad uprosz­cze­nia­mi. Na przy­kład król od­wra­ca hi­sto­rię do góry no­ga­mi, nie cze­ka­jąc nawet na wy­mar­cie po­ko­le­nia, które pa­mię­ta, jak było na­praw­dę. Więc ra­czej po­wi­nien przy­go­to­wać grunt pod tę zmia­nę, by do­pie­ro jego na­stęp­cy mogli za­kła­mać prze­szłość wedle jego planu.

Nie sądzę jed­nak, byś tym kró­cia­kiem chciał do­kład­nie opi­sać rze­czy­wi­stość. Prze­ry­so­wa­łeś i upro­ści­łeś, ale wła­śnie to tu ro­bi­my – uprasz­cza­my, by po­ka­zać frag­ment rze­czy­wi­sto­ści. I po za­sta­no­wie­niu do­cho­dzę do wnio­sku, że w ta­kiej po­sta­ci tekst wy­brzmie­wa moc­niej.

Do­brze się czy­ta­ło. Do­kli­ku­ję bi­blio­te­kę.

 

P.S. Roz­wi­nę swój ko­men­tarz. Otóż forma rów­nież mi się po­do­ba­ła, w tym sen­sie, że nie była po­ry­wa­ją­ca, ale zro­zu­mia­ła. Zgoda z Ge­ki­ka­rą – znacz­nie przy­śpie­szasz i wy­li­czasz. Ale mi to za­gra­ło, bo opo­wieść jest spój­na. Za­czy­na­my od dzie­ci, które żyją już w innym, za­kła­ma­nym świe­cie. I mamy star­ca, który łączy oba świa­ty. Co­fasz zegar, od­sła­nia­jąc praw­dę w zwię­złych wspo­mnie­niach sta­re­go wo­ja­ka. Roz­wi­nię­cie wspo­mnień mo­gło­by być bar­dzo od­twór­cze (jasne, jeśli się po­tra­fi, to za­wsze można na­pi­sać cie­ka­wą fa­buł­kę) i roz­myć pro­ste prze­sła­nie.

Hej, Ba­se­men­cie!

Fajna hi­sto­ria z po­ten­cja­łem. Bar­dzo po­do­ba mi się wstęp, chwy­cił mnie styl, taki bar­dzo kla­sycz­no­fan­ta­stycz­ny, roz­wi­nię­cie śle­dzi­łem z za­in­te­re­so­wa­niem.

Nie­ste­ty, w ko­lej­nej czę­ści opo­wia­da­nie jakby się za­ła­ma­ło, przy­spie­szy­łeś znacz­nie tempa i z fa­bu­ły zro­bi­ła się wy­li­czan­ka fak­tów. Fak­tów umiar­ko­wa­nie in­te­re­su­ją­cych, bo już wszę­dzie gdzieś to wi­dzie­li­śmy – i by­naj­mniej to nie za­rzut, bo w innej, bar­dziej fa­bu­la­ry­zo­wa­nej, for­mie mo­gło­by wy­paść bar­dzo do­brze.

Mia­łeś dzie­cia­ki i do­świad­czo­ne­go mi­strza i mo­głeś bar­dziej wy­ko­rzy­stać te po­sta­cie w dru­giej czę­ści, bo z po­cząt­ku to świet­nie za­gra­ło.

Spo­koj­nie. Tak na­praw­dę mnie tu nie ma.

Witam ko­lej­nych czy­tel­ni­ków!

 

Reg, bałem się ;) Chyba jed­nak nie było tak źle.

 

Po­pra­wi­łem wska­za­ne frag­men­ty, obec­nie dużo le­piej się pre­zen­tu­ją, dzię­ki wiel­kie!

 

Pa­la­io, dzię­ki za wi­zy­tę i ko­men­tarz :)

 

Nie sądzę jed­nak, byś tym kró­cia­kiem chciał do­kład­nie opi­sać rze­czy­wi­stość. Prze­ry­so­wa­łeś i upro­ści­łeś, ale wła­śnie to tu ro­bi­my – uprasz­cza­my, by po­ka­zać frag­ment rze­czy­wi­sto­ści. I po za­sta­no­wie­niu do­cho­dzę do wnio­sku, że w ta­kiej po­sta­ci tekst wy­brzmie­wa moc­niej.

Tak, upro­ści­łem, po­su­ną­łem Ga­ran­ta w la­tach jak tylko się dało, ale rze­czy­wi­ście mo­gło­by minąć wię­cej czasu ;) Za­le­ża­ło mi na na­ocz­nym świad­ku.

 

Do­brze się czy­ta­ło. Do­kli­ku­ję bi­blio­te­kę.

Dzię­ku­ję <3

 

 

Zgoda z Ge­ki­ka­rą – znacz­nie przy­śpie­szasz i wy­li­czasz. Ale mi to za­gra­ło, bo opo­wieść jest spój­na. Za­czy­na­my od dzie­ci, które żyją już w innym, za­kła­ma­nym świe­cie. I mamy star­ca, który łączy oba świa­ty. Co­fasz zegar, od­sła­nia­jąc praw­dę w zwię­złych wspo­mnie­niach sta­re­go wo­ja­ka. Roz­wi­nię­cie wspo­mnień mo­gło­by być bar­dzo od­twór­cze (jasne, jeśli się po­tra­fi, to za­wsze można na­pi­sać cie­ka­wą fa­buł­kę) i roz­myć pro­ste prze­sła­nie.

Do­kład­nie. Dla­te­go też hi­sto­ria ma kilka “błę­dów” i wy­pa­czeń. W przed­mo­wie pi­sa­łem o tym cał­kiem serio.

 

Gi­ki­ka­ro, ser­decz­ne dzię­ki!

 

Cie­szę się, że po­czą­tek za­grał. Kon­cep­cja była taka, żeby tę hi­sto­rię kon­den­so­wać, grać kon­tra­stem – nisz­cze­niem świa­ta wy­ima­gi­no­wa­ne­go na rzecz su­chych (okra­szo­nych bru­tal­no­ścią) fak­tów. Nie wiem, czy umiał­bym na­pi­sać takie kla­sycz­ne fan­ta­sy ;)

 

Po­zdra­wiam Was cie­pło i życzę po­myśl­no­ści!

Che mi sento di morir

Ow­szem, Ba­se­men­cie, było cał­kiem nie­źle. I miło mi, że mo­głam się przy­dać. :)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Ba­sent, jasne, że bym klik­nął. Opo­wia­da­nie jest do­brze na­pi­sa­ne, styl współ­gra z tre­ścią, do tego mimo że to kla­sycz­na hi­sto­ria, czy­ta­łem z za­in­te­re­so­wa­niem czy­ta­łem do końca. 

Ogól­nie to do­ce­niam kon­cep­cję, sam noszę się z na­pi­sa­niem opo­wia­da­nia, w któ­rym w ogóle nue ma bo­ha­te­rów. 

Spo­koj­nie. Tak na­praw­dę mnie tu nie ma.

A mnie się po­do­ba­ło i to bez żad­nych ale :) Faj­nie skon­stu­owa­łeś tekst, za­ba­wa dzie­ci w bo­ha­te­rów (a które dzie­ci tego nie lubią), le­gen­da o elfce, a potem bru­tal­na praw­da. Spo­sób, w jaki po­da­łeś tę praw­dę też mi się po­do­ba, nie trak­tu­ję tego jako in­fo­dum­pu. Myślę, że próby po­ka­zy­wa­nia tej praw­dy, w myśl za­sa­dy show don’t tell nie spraw­dzi­ły­by się w tej opo­wie­ści. Jest do­brze tak, jak jest :)

Sama praw­da niby nie jest od­kryw­cza, ale muszę przy­znać, że król wy­ka­zał się in­wen­cją. Nie pró­bo­wał się wy­bie­lić, w ogóle wy­au­to­wał się z hi­sto­rii. To było nie­złe :)

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Ow­szem, Ba­se­men­cie, było cał­kiem nie­źle. I miło mi, że mo­głam się przy­dać. :)

@Re­gu­la­to­rzy, dzię­ki, miło mi :)

 

Ba­sent, jasne, że bym klik­nął. Opo­wia­da­nie jest do­brze na­pi­sa­ne, styl współ­gra z tre­ścią, do tego mimo że to kla­sycz­na hi­sto­ria, czy­ta­łem z za­in­te­re­so­wa­niem czy­ta­łem do końca. 

Ogól­nie to do­ce­niam kon­cep­cję, sam noszę się z na­pi­sa­niem opo­wia­da­nia, w któ­rym w ogóle nue ma bo­ha­te­rów. 

@Geki, tak sobie śmiesz­ku­ję, opo­wia­da­nie ma swoje wady, więc bym zro­zu­miał, gdyby w bi­blio się nie zna­la­zło ;) A że się zna­lazł, tym bar­dziej się cie­szę :)

 

A mnie się po­do­ba­ło i to bez żad­nych ale :) Faj­nie skon­stu­owa­łeś tekst, za­ba­wa dzie­ci w bo­ha­te­rów (a które dzie­ci tego nie lubią), le­gen­da o elfce, a potem bru­tal­na praw­da. Spo­sób, w jaki po­da­łeś tę praw­dę też mi się po­do­ba, nie trak­tu­ję tego jako in­fo­dum­pu. Myślę, że próby po­ka­zy­wa­nia tej praw­dy, w myśl za­sa­dy show don’t tell nie spraw­dzi­ły­by się w tej opo­wie­ści. Jest do­brze tak, jak jest :)

Złota ko­bie­ta z Cie­bie, @Irko, je­steś zbyt ła­ska­wa :)

 

Sama praw­da niby nie jest od­kryw­cza, ale muszę przy­znać, że król wy­ka­zał się in­wen­cją. Nie pró­bo­wał się wy­bie­lić, w ogóle wy­au­to­wał się z hi­sto­rii. To było nie­złe :)

Taki był po­mysł, żeby po­ja­wił się póź­niej, żeby nie mu­siał opo­wia­dać się po żad­nej ze stron. Te te złe orki i bro­nią­ce się przed nimi elfy zruj­no­wa­ły kraj:)

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie!

Che mi sento di morir

Gra­tu­lu­ję au­to­ro­wi cał­kiem innej od­sło­ny.

Cho­ciaż prze­moc mi da­le­ka, to po­in­ta po­wa­la.

 

po­zdra­wiam cie­pło i świet­nie się czy­ta­ło tak dobrą opkę:)

 

 

po­zdra­wiam – Goch.

"bądź do­brej myśli, bo po co być złej" Lem

Gra­tu­lu­ję au­to­ro­wi cał­kiem innej od­sło­ny.

Cho­ciaż prze­moc mi da­le­ka, to po­in­ta po­wa­la.

 

po­zdra­wiam cie­pło i świet­nie się czy­ta­ło tak dobrą opkę:)

Dzie­ki, Gocha :) Miło mi bar­dzo, ru­mie­nię się :)

Che mi sento di morir

Gorz­ka, nie­mal­że ale­go­rycz­na opo­wieść. Ład­nie usta­wi­łeś nar­ra­cję, że za­czy­na się nie­win­nie, lekko, a potem cię­żar ga­tun­ko­wy ro­śnie i mimo że od pew­ne­go mo­men­tu za­koń­cze­nie staje się prze­wi­dy­wal­ne, nie o na­pię­cie czy twi­sty w tej hi­sto­rii cho­dzi. Trosz­kę jest tu na­stro­ju i kon­cep­cji świa­ta jak z Sap­kow­skie­go, ale idziesz jesz­cze dalej w pe­sy­mi­zmie. Do­brze też od­mie­rzy­łeś roz­miar tej opo­wie­ści, bo za­war­łeś wszyst­ko, co na­le­ży po­wie­dzieć, a nie nu­żysz czy­tel­ni­ka, mimo że po­nie­kąd opo­wia­dasz dwa razy tę samą hi­sto­rię.

Ogól­nie: bar­dzo mi się. Także przez to, że za­wo­do­wo zaj­mu­ję się pro­pa­gan­dą wła­dzy, więc tym bar­dziej do­ce­niam, jak udało Ci się w nie­dłu­giej i bar­dzo spo­koj­nej opo­wie­ści po­ka­zać me­cha­nizm ma­ni­pu­la­cji i jak ład­nie prze­sze­dłeś od niej w dzia­ła­niu po wy­ja­śnie­nie, skąd się wzię­ła.

Świet­ny tytuł.

 

Tech­nicz­nie do tego i owego bym się przy­cze­pi­ła:

 

Za każ­de­go orka, który koń­czył z roz­pła­ta­nym gar­dłem czy prze­bi­tym tor­sem[+,] po­ja­wia­ło się trzech no­wych.

Dwie wy­gię­te w łuki sza­ble

Trosz­kę to źle brzmi, bo jak­kol­wiek cho­dzi Ci o kształt łu­ko­wa­ty, ma się wra­że­nie, że sza­ble zmie­nia­ją się w broń mio­ta­ją­cą ;)

 

pod sto­pa­mi czuła opan­ce­rzo­ne koń­czy­ny

Tylko koń­czy­ny?

 

wy­szy­wa­ny ka­ftan na złotą kol­czu­gę

Hmm. Wiem, że elfy to dan­dy­si, ale złoto na kol­czu­gi?

 

naj­waż­niej­sze jest to, że wła­śnie dzię­ki elfom[-,] mo­że­my dziś żyć i cie­szyć się po­ko­jem.

Pa­ła­co­wi słu­żą­cy zmie­rza­li w ich stro­nę, żeby od­pro­wa­dzić dzie­ci króla na dwór.

Coś mi tu zgrzy­ta. Dwór to w za­sa­dzie byt “abs­trak­cyj­ny” – zbiór ludzi, a nie miej­sce. “Na dwo­rze” nie ozna­cza miej­sca, ale ra­czej śro­do­wi­sko, czy jak­kol­wiek to na­zwać. Może do zamku albo pa­ła­cu? Czy innej sie­dzi­by kró­lew­skiej? Ską­d­inąd dla osoby nie aż tak mocno ga­li­cyj­skiej jak ja, “na dwór” bę­dzie zna­czy­ło to, co dla mnie “na pole” ;)

 

przy­by­tek z rze­mieśl­ni­czą oko­wi­tą

Wiem, że to się przyj­mu­je coraz bar­dziej, ale ten przy­miot­nik “rze­mieśl­ni­czy” w od­nie­sie­niu do je­dze­nia i picia wy­da­je mi się sztucz­ny po pol­sku, zwłasz­cza w tek­ście li­te­rac­kim. Do­mo­we­go wy­ro­bu, miej­sco­wą, pę­dzo­ną na miej­scu… Można to wy­ra­zić le­piej na mi­lion spo­so­bów, jak mnie­mam.

 

Wio­sną spły­wa­ją­ce z gór mar­twe ciała za­alar­mo­wa­ły miesz­kań­ców nizin

Za­alar­mo­wać w takim kon­tek­ście to an­gli­cyzm, sze­rzą­cy się nie­ste­ty po­dob­nie jak “de­dy­ko­wa­ny”, brr. Za­nie­po­ko­iły. Takoż “spły­wa­ją­ce z gór” jest tro­chę nie­zgrab­ne, może ra­czej spły­wa­ją­ce gór­ski­mi po­to­ka­mi albo spły­wa­ją­ce z top­nie­ją­cym śnie­giem? Bo nor­mal­nie z gór ciało się ra­czej sta­cza, a nie spły­wa.

 

zo­sta­ła poj­ma­na żyw­cem, a na­stęp­nie gwał­co­na

Naj­pierw masz jed­no­ra­zo­we wy­da­rze­nie, a potem po­wta­rza­ją­cą się czyn­ność, więc cza­sow­nik po­sił­ko­wy po­wi­nien być inny: zo­sta­ła poj­ma­na/była gwał­co­na (zo­sta­ła zgwał­co­na, ale wtedy nie mo­żesz mieć licz­by mno­giej gwał­ci­cie­li).

 

Ga­rant do­sko­na­le pa­mię­ta, kiedy po mie­sią­cach wo­jo­wa­nia zo­ba­czył króla po raz pierw­szy w ob­ci­słych sza­tach ko­ro­na­cyj­nych

To oczy­wi­ście idio­syn­kra­cja, ale po­par­ta sporą wie­dzą na temat oby­cza­jów ko­ro­na­cyj­nych w wielu kul­tu­rach, bo tą wła­dzą i jej ob­ra­zem oraz pro­pa­gan­dą zaj­mo­wa­łam się naj­pierw dla sta­ro­żyt­no­ści, a obec­nie dla wcze­snej no­wo­cze­sno­ści ;) I ni­g­dzie nie wi­dzia­łam ob­ci­słych szat ce­re­mo­nial­nych. Za­sad­ni­czo szaty ce­re­mo­nial­ne, w tym ko­ro­na­cyj­ne, we wszyst­kich kul­tu­rach mają za za­da­nie optycz­ne po­więk­sze­nie po­sta­ci wład­cy, po­dob­nie jak na­kry­cia głowy, w związ­ku z czym są ob­szer­ne :)

Aha: kiedy → jak. Kiedy by mogło być w kon­struk­cji “pa­mię­ta, że kiedy … zo­ba­czył króla …, ten miał na sobie…”

http://altronapoleone.home.blog

Hej, hej,

 

dzię­ki za wi­zy­tę i po­świę­co­ny czas <3

 

Gorz­ka, nie­mal­że ale­go­rycz­na opo­wieść. Ład­nie usta­wi­łeś nar­ra­cję, że za­czy­na się nie­win­nie, lekko, a potem cię­żar ga­tun­ko­wy ro­śnie i mimo że od pew­ne­go mo­men­tu za­koń­cze­nie staje się prze­wi­dy­wal­ne, nie o na­pię­cie czy twi­sty w tej hi­sto­rii cho­dzi.

[…]

Do­brze też od­mie­rzy­łeś roz­miar tej opo­wie­ści, bo za­war­łeś wszyst­ko, co na­le­ży po­wie­dzieć, a nie nu­żysz czy­tel­ni­ka, mimo że po­nie­kąd opo­wia­dasz dwa razy tę samą hi­sto­rię.

Tak chcia­łem zro­bić, je­że­li widać to, to jest mi miło, mały suk­ces. To miały być takie skoki po­mię­dzy “war­stwa­mi rze­czy­wi­sto­ści”. Ostat­nia częśc nieco in­fo­dum­po­wa, ale je­że­li nie nuży, to bar­dzo do­brze, bo nie miała.

 

Trosz­kę jest tu na­stro­ju i kon­cep­cji świa­ta jak z Sap­kow­skie­go, ale idziesz jesz­cze dalej w pe­sy­mi­zmie.

Nie my­śla­łem o Sapku, ale masz rację. Nie wiem czy idę dalej, bo on też szedł dośc da­le­ko ze swoim czar­no­widz­twem.

Ogól­nie: bar­dzo mi się. Także przez to, że za­wo­do­wo zaj­mu­ję się pro­pa­gan­dą wła­dzy, więc tym bar­dziej do­ce­niam, jak udało Ci się w nie­dłu­giej i bar­dzo spo­koj­nej opo­wie­ści po­ka­zać me­cha­nizm ma­ni­pu­la­cji i jak ład­nie prze­sze­dłeś od niej w dzia­ła­niu po wy­ja­śnie­nie, skąd się wzię­ła.

Świet­ny tytuł.

Po­do­ba mi się, że Ci się po­do­ba :) Taki był plan, żeby po­ka­zać ma­ni­pu­la­cję, a ra­czej jej pa­skud­ne ob­li­cze, kłam­stwo, które wy­pa­cza praw­dę i wy­ko­rzy­stu­je pięk­no i mi­łość dla swo­ich pod­łych celów.

Miło mi, że tytuł też przy­padł do gustu :)

 

Trosz­kę to źle brzmi, bo jak­kol­wiek cho­dzi Ci o kształt łu­ko­wa­ty, ma się wra­że­nie, że sza­ble zmie­nia­ją się w broń mio­ta­ją­cą ;)

Zgoda, zresz­tą sza­ble, nie są aż tak wy­gię­te. Zmie­ni­łem na “wy­szczer­bio­ne” ;)

 

Tylko koń­czy­ny?

Tylko :P

No nie, pew­nie czuła też inne czę­ści ciała, ale koń­czy­ny są dośc łatwe w iden­ty­fi­ka­cji i spra­wia­ją naj­wię­cej pro­ble­mów – jak ko­rze­nie, ga­łę­zie czy ko­na­ry, o które się po­ty­kasz w lesie.

 

Hmm. Wiem, że elfy to dan­dy­si, ale złoto na kol­czu­gi?

Tak, to jest ce­lo­wo prze­ry­so­wa­ne. Wcze­śniej też po­rów­na­nia w stylu – “złoty kłos wśród chwa­stów”. Ta opo­wieść jest fał­szy­wa i te prze­sa­dze­nia mają to pod­kre­ślać.

 

Wiem, że to się przyj­mu­je coraz bar­dziej, ale ten przy­miot­nik “rze­mieśl­ni­czy” w od­nie­sie­niu do je­dze­nia i picia wy­da­je mi się sztucz­ny po pol­sku, zwłasz­cza w tek­ście li­te­rac­kim. Do­mo­we­go wy­ro­bu, miej­sco­wą, pę­dzo­ną na miej­scu… Można to wy­ra­zić le­piej na mi­lion spo­so­bów, jak mnie­mam.

Nie wiem czy le­piej. Do­mo­wy nie zna­czy wcale lep­szy, może wręcz zna­czyć coś prze­ciw­ne­go. Ro­zu­miem jed­nak co masz na myśli, za­mie­ni­łem na “wie­lo­krot­nie de­sty­lo­wa­ną” – to moim zda­niem wska­zu­je na wy­so­ką ja­kość al­ko­ho­lu.

 

Za­alar­mo­wać w takim kon­tek­ście to an­gli­cyzm, sze­rzą­cy się nie­ste­ty po­dob­nie jak “de­dy­ko­wa­ny”, brr. Za­nie­po­ko­iły. Takoż “spły­wa­ją­ce z gór” jest tro­chę nie­zgrab­ne, może ra­czej spły­wa­ją­ce gór­ski­mi po­to­ka­mi albo spły­wa­ją­ce z top­nie­ją­cym śnie­giem? Bo nor­mal­nie z gór ciało się ra­czej sta­cza, a nie spły­wa.

Okej, do­da­łem po­to­ki i za­mie­ni­łem na “wzbu­dzi­ły prze­ra­że­nie”.

 

Naj­pierw masz jed­no­ra­zo­we wy­da­rze­nie, a potem po­wta­rza­ją­cą się czyn­ność, więc cza­sow­nik po­sił­ko­wy po­wi­nien być inny: zo­sta­ła poj­ma­na/była gwał­co­na (zo­sta­ła zgwał­co­na, ale wtedy nie mo­żesz mieć licz­by mno­giej gwał­ci­cie­li).

Ech te ję­zy­ko­we dy­lem­ta­ty ;) Zro­bi­łem tak “po poj­ma­niu żyw­cem był gwał­co­na”. Pro­szę tylko nie su­ge­ro­wać uży­cia czasu za­prze­szłe­go, bo będę gryzł i pluł ;)

 

To oczy­wi­ście idio­syn­kra­cja, ale po­par­ta sporą wie­dzą na temat oby­cza­jów ko­ro­na­cyj­nych w wielu kul­tu­rach, bo tą wła­dzą i jej ob­ra­zem oraz pro­pa­gan­dą zaj­mo­wa­łam się naj­pierw dla sta­ro­żyt­no­ści, a obec­nie dla wcze­snej no­wo­cze­sno­ści ;) I ni­g­dzie nie wi­dzia­łam ob­ci­słych szat ce­re­mo­nial­nych. Za­sad­ni­czo szaty ce­re­mo­nial­ne, w tym ko­ro­na­cyj­ne, we wszyst­kich kul­tu­rach mają za za­da­nie optycz­ne po­więk­sze­nie po­sta­ci wład­cy, po­dob­nie jak na­kry­cia głowy, w związ­ku z czym są ob­szer­ne :)

Wy­rzu­ci­łem “ob­ci­słych”. Ta ob­ci­słość w jakiś spo­sób jest mi po­trzeb­na, więc nie­ja­ko zo­sta­wiam ją w do­my­śle. Po­rów­na­nia ob­ję­to­ści szat ko­ro­na­cyj­nych do ”ze­sta­wu bi­tew­ne­go” nie ro­bi­łem, gdyby takie po­rów­na­nie wy­szło na moją nie­ko­rzyść pew­nie ar­gu­men­to­wał­bym, że kra­sno­ludz­kie zbro­je są nieco szer­sze niż hi­sto­rycz­ne, a i zwy­czaj ko­ro­na­cyj­ny w świe­cie przed­sta­wio­nym mówi o stro­jach bar­dziej do­pa­so­wa­nych ;)

 

Aha: kiedy → jak. Kiedy by mogło być w kon­struk­cji “pa­mię­ta, że kiedy … zo­ba­czył króla …, ten miał na sobie…”

Dopsz, po­pra­wi­łem na “jak”.

 

Dzię­ku­ję raz jesz­cze i ser­decz­nie po­zdra­wiam!

Che mi sento di morir

Na­resz­cie wiem jak to było :)po­zdra­wiam

Mam wra­że­nie, że udało Ci się nawet wię­cej niż pi­szesz, że chcia­łeś po­ka­zać. Bo masz te dzie­ci – wy­cho­wa­ne w cał­ko­wi­cie za­fał­szo­wa­nej rze­czy­wi­sto­ści. Król jesz­cze wie, jego dzie­ci już nie. On kła­mie, one już kła­mać nie będą. To jest zna­ko­mi­te w tym tek­ście i mnie oso­bi­ście tu cał­ko­wi­cie uwio­dło do­kład­nie to, że masz re­la­cję tej samej osoby, bo nar­ra­tor tym dzie­cia­kom nie powie, jak było na­praw­dę, a jeśli on jest ich opie­ku­nem i na­uczy­cie­lem (choć­by jed­nym z wielu), to on im prze­ka­zu­je fał­szy­wą wer­sję. A za­ra­zem on pa­mię­ta i mimo to umknął przed czyst­ką (bo w za­sa­dzie król po­wi­nien zli­kwi­do­wać wszyst­kich, któ­rzy pa­mię­ta­ją, ale wtedy pań­stwo się za­ła­mie). Może gdy­bym to miała pu­bli­ko­wać, to pod­krę­ci­ła­bym nieco fakt, że jego los jest też za­wsze nie­pew­ny, bo król wie, że on wie. Ja pew­nie do­da­ła­bym też jakiś ak­cent, że “pieśń uj­dzie cało”, ale ja to ja, lubię happy endy, a przy­naj­mniej choć­by cień na­dziei. Bo życie w kłam­stwie nigdy nie jest dobre i prę­dzej czy póź­niej po­ja­wią się do­cie­kli­wi hi­sto­ry­cy, któ­rzy za­czną drą­żyć.

W każ­dym razie sie­dzi we mnie ten tekst i cho­dzą mi po gło­wie pewne myśli o dal­szych dzia­ła­niach ;)

http://altronapoleone.home.blog

Na­resz­cie wiem jak to było :)po­zdra­wiam

Haha, cześć vrchamps, no do­kład­nie :) Uchy­li­łem rąbka ta­jem­ni­cy :D

 

Dra­ka­ino, masz rację, dzie­ci nie znają innej praw­dy. Może le­piej zresz­tą by­ło­by prze­su­nąć czas nieco, żeby wię­cej czasu mi­nę­ło od wojny, nie zro­bi­łem jed­nak tego po pierw­sze z uwagi na po­stać Ga­ran­ta, a po dru­gie z uwagi na po­stać króla. Oni po­win­ni żyć, żeby dawać świa­dec­two praw­dzi­wej praw­dzie ;) oraz tym wszyst­kim po­twor­no­ściom, któ­rych się do­pu­ści­li.

Czy wszy­scy, któ­rzy pa­mię­ta­ją po­win­ni zgi­nąć? Tro­chę wzo­ro­wa­łem się na to­ta­li­ta­ry­zmach z ostat­nich lat, ko­mu­nizm w Pol­sce, czyst­ki, któ­rych do­pu­ścił się Sta­lin. W moim prze­ko­na­niu, je­że­li wspie­rasz kłam­stwo, nie mu­sisz zgi­nąć. Z dru­giej stro­ny, jak w każ­dym to­ta­li­ta­ry­zmie wo­dzow­skim, czy roz­li­cza­niu hi­sto­rii, nie znasz dnia ani go­dzi­ny – tego wątku rze­czy­wi­ście nieco bra­ku­je, zre­zy­gno­wa­łem z niego na rzecz, ta­kich tro­chę wy­rzu­tów su­mie­nia Ga­ran­ta. Do­ło­że­nie “czyst­ko­we­go stra­chu”, to, myślę, już by było za dużo w tak krót­kiej hi­sto­rii.

 

Po­zdra­wiam!

Che mi sento di morir

Imho tu nie trze­ba wiele do­kła­dać – wy­star­czy świa­do­mość, że jeśli król pój­dzie dalej w pa­ra­no­ję, to może się za­cząć po­zby­wać wszyst­kich, któ­rzy znają praw­dę. A już zwłasz­cza tych, któ­rzy mają kon­takt z kró­lew­ski­mi dzieć­mi. Czy bo­ha­ter po­wi­nien roz­wa­żać prze­my­ce­nie dzie­ciom in­for­ma­cji o tym, jak było na­praw­dę? To już temat na po­wieść ;)

I nie trze­ba się trzy­mać kur­czo­wo tego, co robił Sta­lin albo jak wy­glą­da­ły dwu­dzie­sto­wiecz­ne to­ta­li­ta­ry­zmy, bo prze­cież tak wy­glą­da np. bliż­sza oby­cza­jo­wo Two­je­mu świa­tu hi­sto­ria kru­cjat, zwłasz­cza tych “we­wnętrz­nych”. Albo wg wielu nie­wy­zna­nio­wych bi­bli­stów czy hi­sto­ry­ków tego okre­su o re­jo­nu: hi­sto­ria Szcze­pa­na (widzi się w niej ślad roz­gry­wek po­mię­dzy odła­ma­mi po­wsta­ją­cej do­pie­ro ko­lej­nej sekty ju­da­izmu). Znowu: nie w szcze­gó­łach. I nie za­wsze ofia­ry są świę­ty­mi (ka­ta­ro­wie mieli dość upior­ne po­glą­dy, ale czy to zna­czy, że na­le­ża­ło ich wy­rżnąć w pień?). Dla mnie ta hi­sto­ria jest uni­wer­sal­na, więc czyst­ki sta­li­now­skie nie wy­su­wa­ją mi się tu na pierw­szy plan.

I oczy­wi­ście nie bar­dzo da się zli­kwi­do­wać całe po­ko­le­nia pa­mię­ta­ją­cych, nie­mniej drżeć może ten, kto jest bli­sko wła­dzy, bo on jest nie­bez­piecz­ny, a w każ­dym razie więk­szość wład­ców tak uważa. Pa­ra­dok­sal­nie Au­stria­cy, któ­rzy w XIX w. bar­dziej bali się re­wo­lu­cji we­wnętrz­nej i for­ty­fi­ko­wa­li sobie pań­stwo od środ­ka, mieli sporo racji – od­dol­ny bunt jest po­ten­cjal­nie groź­niej­szy.

Czy po­win­no upły­nąć wię­cej czasu? Imho ab­so­lut­nie nie, po­nie­waż takie rze­czy da się zor­ga­ni­zo­wać w jedno po­ko­le­nie. Poza wszyst­kim na tym eta­pie wielu zwy­kłych ludzi przyj­mie ra­cjo­na­li­za­cję pro­po­no­wa­ną przez wła­dzę, jeśli sami mają krew na rę­kach. A dzie­ci bę­dzie się wy­cho­wy­wać w nowej wer­sji hi­sto­rii. Tak jak jest, jest do­brze :)

http://altronapoleone.home.blog

Uhm, po­my­ślę, może coś ta­kie­go dodam, ja­kieś takie po­czu­cie za­gro­że­nia. Tekst musi po­le­żeć chwi­lę, bo na razie za dużo nad dni sie­dzia­łem i boję się, że do­da­jąc coś spie­przę.

 

Dzię­ki za uwagi raz jesz­cze!

Che mi sento di morir

Wtrą­cę się.

To się li­te­rac­ko broni. Ale w rze­czy­wi­sto­ści jest tak (tak mi się wy­da­je, bo nie żebym wie­dział coś pew­ne­go o rze­czy­wi­sto­ści), że pro­pa­gan­da wła­dzy nie mogła być zbu­do­wa­na na cał­ko­wi­tym kłam­stwie i naj­czę­ściej tra­fia ona w pe­wien ciąg ludz­kich wy­obra­żeń o świe­cie – a im prze­kaz jest pry­mi­tyw­niej­szy, tym trud­niej po­ko­nać tę ba­rie­rę – inny dla każ­dej kul­tu­ry i z cza­sem pod­le­ga­ją­cy zmia­nie. Czyli, jeśli prze­kaz jest bar­dzo pry­mi­tyw­ny, zna­czy z ust do ust i to za­zwy­czaj nie dalej niż dwie wio­ski, to trud­niej wy­ma­zać z ludz­kiej pa­mię­ci praw­dę. I nie da się utrzy­mać tylu szpic­li, by słu­cha­li pod każ­dym oknem, co ik­siń­ski szep­ce wie­czo­rem przy piecu. Tak zresz­tą prze­trwa­ła pol­ska pa­mięć hi­sto­rycz­na (też zmi­to­lo­gi­zo­wa­na, ale nie chcę teraz wcho­dzić na temat – na ile je­ste­śmy w sta­nie prze­ka­zać rze­tel­nie hi­sto­rię). Oczy­wi­ście za­le­ży to od wielu czyn­ni­ków: mo­no­po­lu na prze­kaz in­for­ma­cji (inny niż z ust do ust), men­tal­no­ści ludzi, sku­tecz­nych re­pre­sji, etc. Choć po za­sta­no­wie­niu do­cho­dzę do wnio­sku, że w fan­ta­sy można sobie wy­baj­du­rzyć nie­mal wszyst­ko, byle to było we­wnętrz­nie spój­ne.

Tutaj po­ja­wia się pro­blem świa­ta. Bo w do­my­śle jest on bar­dzo pro­sty. Ano są ja­kieś kra­sno­lu­dy, elfy, jacyś or­ko­wie – nie wia­do­mo skąd – i lu­dzie, któ­rzy wszyst­kich wy­rżnę­li i teraz piszą hi­sto­rię tak, aby wy­ma­zać wła­sne zbor­nie. Ten świat się nie broni. No bo jak mogli wy­rżnąć wszyst­kich w tak pro­sty spo­sób? I nie ma in­nych kró­lestw, które mia­ły­by wła­sną pro­pa­gan­dę? Bar­dzo mały ten świat – zbu­do­wa­ny na utar­tych sche­ma­tach. I musi taki być, by prze­kaz był zro­zu­mia­ły. Ale nie sądzę, aby Autor miał po­trze­bę kre­acji świa­ta spój­ne­go pod każ­dym wzglę­dem. W tym tek­ście liczy się myśl.

Współ­cze­śnie, gdy na­tłok in­for­ma­cji jest tak wiel­ki, że więk­szość ludzi nie pa­mię­ta, co było ogry­wa­ne pól roku temu, a kon­takt mię­dzy­ludz­ki z roku na rok ulega coraz więk­szej cy­fry­za­cji – zna­czy po­trze­bu­je po­śred­ni­ka – można upra­wiać pro­pa­gan­dę nie­mal w cza­sie rze­czy­wi­stym. I dla­te­go warto o tym pisać i wcale nie­ła­two podać to w atrak­cyj­nym 10-ko­ło­wcu.

Ale czemu ja się pro­du­ku­ję, choć może to ni­ko­go nie ob­cho­dzić? Dla­te­go że, Ba­se­ment­Keyu, po­sta­no­wi­łem zgło­sić Twoje opo­wia­da­nie w wątku piór­ko­wym.

Pa­la­io, pięk­ny twist na końcu Two­je­go ko­men­ta­rza :)

Dzię­ku­ję, nie­god­nym i za­sko­czo­nym je­stem wiel­ce. Cie­szę się nie­zmier­nie, że w Two­ich oczach za­le­ty tek­stu prze­wa­ża­ją nad jego wa­da­mi.

 

Choć po za­sta­no­wie­niu do­cho­dzę do wnio­sku, że w fan­ta­sy można sobie wy­baj­du­rzyć nie­mal wszyst­ko, byle to było we­wnętrz­nie spój­ne.

Tro­chę tak jest, po­dob­nie jak w ba­śniach czy baj­kach.

 

Ale nie sądzę, aby Autor miał po­trze­bę kre­acji świa­ta spój­ne­go pod każ­dym wzglę­dem.

Masz rację, nie mia­łem. Ale też nie wiem czy bym po­tra­fił ;)

 

W tym tek­ście liczy się myśl.

Otóż to. I uwa­żam, że jest to za­rów­no za­le­ta jak i wada tego tek­stu.

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie!

Che mi sento di morir

@Pa­la­io

 

Faj­nie, że no­mi­no­wa­łeś, bo ja też roz­wa­żam, więc jeśli się nie uzbie­ra­ją użyt­kow­ni­cze, pew­nie do­no­mi­nu­ję :)

 

Nie­mniej po­zwa­lam się nie zgo­dzić co do me­ri­tum. Masz uwagi co do re­ali­zmu, ale prze­cież już Ary­sto­te­les twier­dził, że li­te­ra­tu­ra jest do­me­ną praw­do­po­do­bień­stwa (w sen­sie uni­wer­sa­li­zmu), a nie praw­dy (par­ty­ku­la­ry­zmu), która jest do­me­ną hi­sto­rii. Czyli także pew­nej hi­per­bo­li. I tu tak mamy: zda­rze­nia sku­pia­ją się jak w so­czew­ce, żeby po­wie­dzieć coś ogól­niej­sze­go.

 

pro­pa­gan­da wła­dzy nie mogła być zbu­do­wa­na na cał­ko­wi­tym kłam­stwie

Ow­szem, ale w tym przy­pad­ku nie jest. Mówi się o woj­nie, wspo­mi­na się jej bo­ha­te­rów, tylko ina­czej. Przy­pi­su­je się im inne role, kogoś tam się zo­hy­dza (orków), kogoś glo­ry­fi­ku­je (el­fic­ką bo­ha­ter­kę), czy­jąś rolę prze­mil­cza (króla). Ale, jak wi­dzi­my z dru­giej opo­wie­ści, jest w tym ziar­no praw­dy, zu­peł­nie jak w Sap­kow­skie­go opo­wia­da­niu pod tym ty­tu­łem.

 

nie da się utrzy­mać tylu szpic­li, by słu­cha­li pod każ­dym oknem, co ik­siń­ski szep­ce wie­czo­rem przy piecu.

Aku­rat ostat­nio czy­ta­łam całe wiel­kie teki taj­nej po­li­cji Kró­le­stwa Pol­skie­go póź­nych lat ‘20 XIX w., taj­nej po­li­cji fran­cu­skiej okre­su Re­stau­ra­cji, czyli tych sa­mych cza­sów, tylko sze­rzej, a także czy­ta­łam o au­striac­kiej taj­nej po­li­cji tego okre­su. W Au­strii sza­cu­je się, że 80% służ­by było na usłu­gach taj­nej po­li­cji, któ­rej bali się nawet człon­ko­wie dworu ce­sar­skie­go. W War­sza­wie taj­nia­cy cho­dzi­li za jakąś nie­wia­ry­god­ną licz­bą ludzi i ra­por­to­wa­li nawet, że ten ktoś nic cie­ka­we­go nie robił. We Fran­cji do­no­szo­no na to­a­sty w obe­rżach. Nie trze­ba śle­dzić każ­de­go, żeby resz­tę za­stra­szyć. Oczy­wi­ście, w realu jest za­wsze mimo to opo­zy­cja, ale w sumie nie wia­do­mo, czy w tym świe­cie też by w końcu nie po­wsta­ła?

 

Bar­dzo mały ten świat – zbu­do­wa­ny na utar­tych sche­ma­tach. I musi taki być, by prze­kaz był zro­zu­mia­ły. Ale nie sądzę, aby Autor miał po­trze­bę kre­acji świa­ta spój­ne­go pod każ­dym wzglę­dem. W tym tek­ście liczy się myśl.

No wła­śnie. To ele­ment wspo­mnia­nej wcze­śniej hi­per­bo­li­za­cji.

http://altronapoleone.home.blog

Faj­nie, że no­mi­no­wa­łeś, bo ja też roz­wa­żam, więc jeśli się nie uzbie­ra­ją użyt­kow­ni­cze, pew­nie do­no­mi­nu­ję :)

 

Chyba po­my­ślę in­ten­syw­niej nad do­pi­sa­niem tego “jed­ne­go zda­nia”, o któ­rym roz­ma­wia­li­smy. Espe­cial­ly for you!

Che mi sento di morir

Cześć!

 

Nie będę się roz­pi­sy­wać, bo moje zda­nie znasz z bety. Opo­wia­da­nie uwa­żam za przy­zwo­icie na­pi­sa­ne, choć część do­ty­czą­ca bitwy jest zde­cy­do­wa­nie lep­sza niż koń­ców­ka, która jest mocno in­for­ma­cyj­na i nu­żą­ca. Kon­struk­cyj­nie to taka scen­ka z mo­ra­łem, i to oczy­wi­stym, a to dla mnie jest w fan­ta­sty­ce kom­plet­nie nie­atrak­cyj­ne po­łą­cze­nie. Zde­cy­do­wa­nie naj­słab­szym ele­men­tem jest kre­acja głów­ne­go bo­ha­te­ra, w któ­rym trud­no się do­szu­kać ja­kiej­kol­wiek oso­bo­wo­ści. Kre­acji świa­ta też wła­ści­wie nie ma, bo jest to tylko opis wojny, bez przed­sta­wie­nia ja­kie­go­kol­wiek tła.

pięk­ny twist na końcu Two­je­go ko­men­ta­rza :)

Dzię­ki, nawet się tro­chę sta­ra­łem, żeby w koń­ców­ce za­sko­czyć. :)

Nie­mniej po­zwa­lam się nie zgo­dzić co do me­ri­tum. Masz uwagi co do re­ali­zmu, ale prze­cież już Ary­sto­te­les twier­dził, że li­te­ra­tu­ra jest do­me­ną praw­do­po­do­bień­stwa (w sen­sie uni­wer­sa­li­zmu), a nie praw­dy (par­ty­ku­la­ry­zmu), która jest do­me­ną hi­sto­rii. Czyli także pew­nej hi­per­bo­li. I tu tak mamy: zda­rze­nia sku­pia­ją się jak w so­czew­ce, żeby po­wie­dzieć coś ogól­niej­sze­go.

No tak, taki był wła­śnie sens mojej wy­po­wie­dzi. Tylko jak zwy­kle, za­czą­łem od ogona i po­sze­dłem na skró­ty. Zresz­tą sama za­uwa­ży­łaś, że na końcu ko­men­ta­rza na­pi­sa­łem coś po­dob­ne­go. A pierw­szy aka­pit do­ty­czył rze­czy­wi­sto­ści, nie li­te­ra­tu­ry. I za­uważ, że każdy od­bior­ca może na innym po­zio­mie za­wie­szać nie­wia­rę. A i tak cza­sem jeden oso­bi­sty szcze­gół de­cy­du­je, że po­mi­mo nie­za­prze­czal­nych wa­lo­rów es­te­tycz­nych dzie­ło mi nie pod­cho­dzi emo­cjo­nal­nie, bo mam ra­dy­kal­nie różne do­świad­cze­nia. I nagle za­czy­na mi wiele rze­czy nie pa­so­wać, bo pada za­wie­sze­nie nie­wia­ry. Więc pi­sząc li­te­ra­tu­rę stą­pa­my po cien­kim lo­dzie. ;)

 

Ow­szem, ale w tym przy­pad­ku nie jest. Mówi się o woj­nie, wspo­mi­na się jej bo­ha­te­rów, tylko ina­czej. Przy­pi­su­je się im inne role, kogoś tam się zo­hy­dza (orków), kogoś glo­ry­fi­ku­je (el­fic­ką bo­ha­ter­kę), czy­jąś rolę prze­mil­cza (króla). Ale, jak wi­dzi­my z dru­giej opo­wie­ści, jest w tym ziar­no praw­dy, zu­peł­nie jak w Sap­kow­skie­go opo­wia­da­niu pod tym ty­tu­łem.

Cał­ko­wi­cie ina­czej. Nie tak, by kmieć z po­bli­skiej wio­ski mógł sobie po­my­śleć: “Ano, może i tak było”. Choć ja prze­sa­dzi­łem z tym cał­ko­wi­tym kłam­stwem, a ra­czej zbyt­nio upro­ści­łem. Cho­dzi­ło mi o ra­dy­kal­ne od­wró­ce­nie za­cho­wa­nia króla, za­kła­ma­nie prze­bie­gu dzia­łań wo­jen­nych i ról po­szcze­gól­nych ras, które prze­cież też mu­sia­ły mieć jakąś hi­sto­rię. Ale w grun­cie rze­czy mia­łem na myśli to, że każda pro­pa­gan­da wpi­su­je się w pewną men­tal­ność, dla­te­go inną pro­pa­gan­dę sto­so­wa­ło Im­pe­rium Bry­tyj­skie, by uza­sad­nić ko­lo­nia­lizm. (I to tak sku­tecz­nie, że mała wy­sep­ka wy­sy­sa­ła za­so­by z nie­mal­że po­ło­wy świa­ta, a nie tylko Bry­tyj­czy­cy byli prze­ko­na­ni, że tak jest dla wszyst­kich naj­le­piej). A inną Ame­ry­ka­nie, by uza­sad­nić oba­le­nie gwa­te­mal­skie­go pre­zy­den­ta i utwo­rze­nie w obcym pań­stwie re­pu­bli­ki ba­na­no­wej, która była ste­ro­wa­ne przez ame­ry­kań­skie służ­by. Myślę, że naj­lep­sza i sku­tecz­na pro­pa­gan­da wy­cho­dzi wtedy, gdy przy­tła­cza­ją­ca więk­szość wie­rzy, że ro­bi­my, co trze­ba (to oczy­wi­ście się tyczy prze­szło­ści, bo obec­nie prze­cho­dzi­my pod tym wzglę­dem re­wo­lu­cję). I tego w opo­wia­da­niu nie ma. Jest zła­ma­ny wojak, który opo­wia­da, że król za­rzą­dził, na­ka­zał, a kto robił cho­ciaż­by kro­czek w stro­nę praw­dy mar­nie koń­czył. Uwa­żam taką pro­pa­gan­dę za nie­moż­li­wą dla opi­sa­nych cza­sów, a w ogóle cał­ko­wi­cie nie­sku­tecz­ną (wiele zna­ków mu­siał­bym na­pi­sać, by to uza­sad­nić). Co nie zna­czy, że król nie mógł jej sto­so­wać. Tylko że z mar­nym skut­kiem. Ale tak jak na­pi­sa­łem, rze­czy­wi­stość swoje, a li­te­ra­tu­ra fan­ta­sy swoje. Wiele za­le­ży od tego, jak czy­tel­nik do­po­wie sobie szcze­gó­ły świa­ta. Ale nie ma to dla mnie więk­sze­go zna­cze­nia, bo to nie jest opo­wia­da­nie o me­cha­ni­zmach pro­pa­gan­do­wych, tylko o isto­cie.

 

Aku­rat ostat­nio czy­ta­łam całe wiel­kie teki taj­nej po­li­cji Kró­le­stwa Pol­skie­go póź­nych lat ‘20 XIX w., taj­nej po­li­cji fran­cu­skiej okre­su Re­stau­ra­cji, czyli tych sa­mych cza­sów, tylko sze­rzej, a także czy­ta­łam o au­striac­kiej taj­nej po­li­cji tego okre­su. W Au­strii sza­cu­je się, że 80% służ­by było na usłu­gach taj­nej po­li­cji, któ­rej bali się nawet człon­ko­wie dworu ce­sar­skie­go. W War­sza­wie taj­nia­cy cho­dzi­li za jakąś nie­wia­ry­god­ną licz­bą ludzi i ra­por­to­wa­li nawet, że ten ktoś nic cie­ka­we­go nie robił. We Fran­cji do­no­szo­no na to­a­sty w obe­rżach. Nie trze­ba śle­dzić każ­de­go, żeby resz­tę za­stra­szyć. Oczy­wi­ście, w realu jest za­wsze mimo to opo­zy­cja, ale w sumie nie wia­do­mo, czy w tym świe­cie też by w końcu nie po­wsta­ła?

Dobra, za­łóż­my że tak było. Tylko to nie do­ty­czy praw­dy hi­sto­rycz­nej, a utrzy­ma­nia trzesz­czą­cej w szwach wła­dzy. I to w szcze­gól­nej epoce. Poza tym, jaki pro­cent ludzi miał wtedy służ­bę? I te wszyst­kie in­for­ma­cje trze­ba prze­two­rzyć, zwe­ry­fi­ko­wać. Prze­cież do­no­sy ku­char­ki i gu­wer­nant­ki mogły być sprzecz­ne, choć słu­ży­ły u tego sa­me­go pań­stwa. No i spójrz­my na skut­ki, żadne z owych państw nie ist­nie­je. A współ­cze­sne pań­stwa two­rzą lu­dzie, któ­rzy w więk­szo­ści wy­wo­dzą się z grupy, która wtedy ni­ko­go nie ob­cho­dzi­ła (rzecz jasna jeśli po­słusz­nie ha­ro­wa­ła i szła w ka­ma­sze), czyli z chłop­stwa. Ale ja się na tym wszyst­kim nie znam, śle więc po­ro­zu­mie­waw­czą minkę, bo tro­chę od­le­cie­li­śmy od opo­wia­da­nia. ;)

Hej, hej,

 

@Ali

 

Opo­wia­da­nie uwa­żam za przy­zwo­icie na­pi­sa­ne,

Danke!

 

część do­ty­czą­ca bitwy jest zde­cy­do­wa­nie lep­sza niż koń­ców­ka, która jest mocno in­for­ma­cyj­na i nu­żą­ca.

Krót­ka, więc li­czy­łem, że aż tak nie znuży.

 

Kon­struk­cyj­nie to taka scen­ka z mo­ra­łem, i to oczy­wi­stym, a to dla mnie jest w fan­ta­sty­ce kom­plet­nie nie­atrak­cyj­ne po­łą­cze­nie.

Czy oczy­wi­stym? Chcia­łem, żeby taki nie był.

 

Zde­cy­do­wa­nie naj­słab­szym ele­men­tem jest kre­acja głów­ne­go bo­ha­te­ra, w któ­rym trud­no się do­szu­kać ja­kiej­kol­wiek oso­bo­wo­ści.

Bo też nie o jego oso­bo­wi­ści jest hi­sto­ria tylko o tymże mo­ra­le wła­ści­wie. Bo­ha­ter jest tylko na­rę­dziem i spo­iwem łą­czą­cym kilka przed­sta­wio­nych rze­czy­wi­sto­ści.

 

Kre­acji świa­ta też wła­ści­wie nie ma, bo jest to tylko opis wojny, bez przed­sta­wie­nia ja­kie­go­kol­wiek tła.

Za mało miej­sca chyba, że kre­ować świat. Mimo wszyst­ko roz­bu­do­wa­łem nieco tekst w becie, choć­by do­da­jąc wię­cej info o kra­sno­lu­dach. Jak widać nie dość…

 

Pod­ra­wiam!

Che mi sento di morir

Czy oczy­wi­stym? Chcia­łem, żeby taki nie był.

To za­wsze bę­dzie kwe­stia spor­na, bo to już za­le­ży od od­bior­cy, coś co dla jed­nych jest oczy­wi­ste dla in­nych takie nie bę­dzie. Więc tym za­rzu­tem się za bar­dzo nie przej­muj, bo to tylko moje od­czu­cie. 

Bo też nie o jego oso­bo­wi­ści jest hi­sto­ria tylko o tymże mo­ra­le wła­ści­wie. Bo­ha­ter jest tylko na­rę­dziem i spo­iwem łą­czą­cym kilka przed­sta­wio­nych rze­czy­wi­sto­ści.

Tak, wiem, ale po pro­stu od­czuć bo­ha­te­ra mi od po­cząt­ku w tej hi­sto­rii jakoś bra­ko­wa­ło.

Za mało miej­sca chyba, że kre­ować świat. Mimo wszyst­ko roz­bu­do­wa­łem nieco tekst w becie, choć­by do­da­jąc wię­cej info o kra­sno­lu­dach. Jak widać nie dość…

Wiem, że roz­bu­do­wa­łeś i jest to tekst, który dużo prze­szedł ;), ale uwa­żam, że motyw wojny ma szan­se do­brze wy­brzmieć tylko jeśli zna się jej pod­ło­że, a w szor­cie trud­no o za­ry­so­wa­nie peł­ne­go ob­ra­zu.

 

@Pa­la­io Ogól­nie chyba się w sumie zga­dza­my ;) Jeśli cho­dzi o pro­pa­gan­dę Bry­tyj­czy­ków, znam nawet bar­dziej pi­kant­ne przy­kła­dy za­kła­ma­nia. Tyle tylko, że 1) zda­niem chło­pa (piszę tak, bo chyba mowa o prze­cięt­nym chło­pie, “kmiot­ku”, a nie kmie­ciu w sen­sie za­moż­nym go­spo­da­rzu) z wio­ski nikt się nie przej­mo­wał, zwłasz­cza w takim świe­cie jak w tym opo­wia­da­niu, bo słowu chło­pa nikt “po­waż­ny” nie dałby wiary, je­że­li w ogóle by wy­słu­chał, co chłop ma do po­wie­dze­nia; 2) wy­star­czy pewna “masa kry­tycz­na” ludzi, któ­rzy wie­rzą albo chcą wie­rzyć czy też nie chcą pa­mię­tać i opo­wia­dać, jak było na­praw­dę (to jest chyba naj­sil­niej­sza mo­ty­wa­cja, bo więk­szość ludzi ma coś za usza­mi i nie chce, żeby to wy­szło na jaw – jak nie za­chwy­cam się jakoś spe­cjal­nie fil­mem “Ida” od stro­ny ak­tor­skiej ty­tu­ło­wej bo­ha­ter­ki oraz ro­bo­ty fil­mo­wej, która jest jak dla mnie prze­duma­na, tak aku­rat ten me­cha­nizm zo­stał tam po­ka­za­ny zna­ko­mi­cie i my na po­ko­le­niach oko­ło­wo­jen­nych wi­dzi­my bar­dzo jasno, jak ten typ za­kła­ma­nia dzia­ła). Oczy­wi­ście zu­peł­nie inna spra­wa to “pieśń uj­dzie cało” i to, że może nie od razu, ale po ja­kimś cza­sie różni lu­dzie za­czną prze­bą­ki­wać, że pa­mię­ta­ją, że coś tam było, że to nie tak. Je­dwab­ne tak prze­cież wy­szło, wiele pa­skud­nych spraw tak wy­cho­dzi. Dla­te­go w realu tego typu pro­pa­gan­da za­zwy­czaj w końcu po­no­si klę­skę, bo wy­star­czy, że znaj­dzie się ktoś, kogo pod ko­niec życia za­czną drę­czyć wy­rzu­ty su­mie­nia. I jesz­cze osob­nym roz­dzia­łem, już w dużej mie­rze wiej­skim, byli wę­drow­ni “dzia­do­wie”, któ­rzy rze­czy­wi­ście opo­wia­da­li, czę­sto rze­czy bar­dzo wy­wro­to­we.

Ską­d­inąd, skoro już po­ja­wia się pro­blem “ile ludzi miało służ­bę” (sporo, bo nawet za­moż­ny chłop miał pa­rob­ków, ale to naj­mniej istot­ne), to czę­sto rze­czy­wi­ście te tre­ści wy­wro­to­we funk­cjo­no­wa­ły w niż­szych war­stwach, ale pod jed­nym wa­run­kiem: za­cie­ra­na prze­szłość mu­sia­ła była tym war­stwom coś dać, żeby ist­niał sen­ty­ment. Dla­te­go w “mojej” pierw­szej po­ło­wie XIX w. naj­sil­niej­sze sen­ty­men­ty do mi­nio­nej epoki ob­ser­wu­je­my wśród we­te­ra­nów na­po­le­oń­skich, któ­rzy wspo­mi­na­ją mi­nio­ną chwa­łę i po­czu­cie, że nawet zwy­kły wia­rus był kimś, ale już au­striac­cy żoł­nie­rze z tego czasu ta­kich wspo­mnień nie mają, oni wra­ca­ją do domu i upra­wia­ją wła­sny ogró­dek, nie wie­sza­ją sobie por­tre­tów ar­cy­księ­cia Ka­ro­la w do­mach ;) Ro­syj­scy – bar­dziej, bo jest pod­sy­ca­na przez wła­dzę duma ze zwy­cię­stwa, pro­pa­gan­do­wo bar­dzo silna. W An­glii już bar­dzo róż­nie, bo to bar­dziej skom­pli­ko­wa­ne i ze wzglę­du na struk­tu­rę armii i to, że opi­nia pu­blicz­na (nie­ofi­cjal­na) i spora część gazet zmie­nia zda­nie. Dla­te­go we Fran­cji po­wsta­je ko­lo­sal­na “pod­ziem­na” le­gen­da na­po­le­oń­ska, z którą tajna po­li­cja kró­lew­ska sobie przez pięt­na­ście lat nie radzi. Oczy­wi­ście ważne jest też to, że we Fran­cji jesz­cze przed re­wo­lu­cją al­fa­be­tyzm był znacz­nie wyż­szy w całym spo­łe­czeń­stwie niż prze­cięt­nie w Eu­ro­pie, a w okre­sie na­po­le­oń­skim wzrósł, bo te gi­gan­tycz­ne rze­sze ludzi w woj­sku uczy­ły się pisać i czy­tać, jeśli nawet z domu tego nie wy­nie­śli.

A wra­ca­jąc do tek­stu: py­ta­nie, co tu­tej­szy “kmio­tek” bę­dzie pa­mię­tał? To za­le­ży po czę­ści od tego, czym byli dla niego nie­lu­dzie, czy miał w ogóle z nimi do czy­nie­nia, jakie były re­la­cje mię­dzy ra­sa­mi. Czyli czy za­uwa­żył znik­nię­cie orków i elfów.

http://altronapoleone.home.blog

Ogól­nie chyba tak. ;)

Tylko gdzie­nie­gdzie z małym za­strze­że­niem, o któ­rym (każ­dym osob­no) można by pisać i pisać. A ja już trze­ci dzień obie­cu­ję sobie, że wolny czas prze­zna­czę na skoń­cze­nie opo­wia­da­nia. Ale wie­rzę, że jesz­cze sobie kie­dyś po­roz­ma­wia­my. :)

Wra­ca­jąc do tek­stu. Tu chyba pełna zgoda, wszyst­ko za­le­ży od tego, jak czy­tel­nik do­po­wie sobie świat.

Cześć :)

wró­ci­łam zaj­rzeć, jak tekst wy­glą­da po po­praw­kach, które wi­dzia­łam, że się dzia­ły, ale nie­ste­ty mój od­biór nadal jest taki sam: nie po­do­ba­ło mi się :( 

 

Po­wtó­rzę to co pi­sa­łam na becie: wy­bie­ra­jąc tak kla­sycz­ny i jed­nak zu­ży­ty sche­mat jak: orki, lu­dzie i elfy i wojna po­mię­dzy nimi, trze­ba mieć mocny twist/świe­ży po­mysł. No bo ile razy można czy­tać o tym samym? Nie mam na myśli, że wszyst­kie opo­wia­da­nia w tym te­ma­cie są złe, ale to trud­ne, aby opo­wie­dzieć ten sche­mat na nowo w in­te­re­su­ją­cy spo­sób. 

I będę szcze­ra: ja tu tego mię­sna/świe­żo­ści nadal nie widzę. Za­kła­my­wa­nie hi­sto­rii/ hi­sto­rię piszą zwy­cięz­cy to dla mnie za mało. Także dla mnie nie­ste­ty bra­kło po­my­słu. 

 

Cze­kam na inne Twoje tek­sty :)

 

Hej, hej,

 

jakoś tam mimo pew­nych wad, ak­cep­tu­ję ten tekst. Więc wrzu­ci­łem go tutaj, za­miast do kosza.

Tro­chę na sche­ma­cie – może, ale nie za badzo o świe­żość cho­dzi­ło, tylko wła­śnie o tę myśl. I ta myśl jest za­rów­no plu­sem jak i mi­nu­sem tego opo­wia­da­nia. No bo jest ten­den­cyj­ne, nie da się ukryć. I to jest też ten po­mysł, więc nie zga­dzam się, że go bra­kło – to jest on wła­śnie ;)

Do­dat­ko­wo po­my­słem jest sama kon­struk­cja tek­stu, który pły­nie od jed­nej hi­sto­rii do ko­lej­nej, a ra­czej do ich róż­nych mu­ta­cji, okra­szo­nych kłam­stwem spod któ­re­go prze­bi­ja praw­da jak twarz pro­sty­tut­ki spod war­stwy ma­ki­ja­żu.

 

A je­że­li mó­wi­my o świe­żo­ści – “No bo ile razy można czy­tać o tym samym?” – to po­pro­szę o po­de­sła­nie opo­wia­da­nia, które ma po­dob­ne tło: elfy, orki, kra­sno­lu­dy, takie tam. Może być z NF, mamy tu w końcu sporo opo­wia­dań, mo­żesz wkle­ić tutaj, w ko­men­ta­rzu pod tek­stem. Ja oso­bi­ście ta­kie­go opo­wia­da­nia nie ko­ja­rzę na por­ta­lu.

 

No i jesz­cze uwzględ­ni­łem tę Twoją uwagę z bety: “jed­nak dwa słowa wzbu­dzi­ły moje za­in­te­re­so­wa­nie “me­ta­lo­we ru­ma­ki”. Nie­ste­ty nie po­cią­gną­łeś tego wątku dalej, a szko­da.” Myślę, że tekst dzię­ki temu jest lep­szy, dzię­ki.

 

Moje inne tek­sty – jest ich kilka na por­ta­lu. Chyba nie ma na co cze­kać ;) (Pun in­ten­ded)

 

Po­zdra­wiam!

Che mi sento di morir

Ba­se­ment, Do­pi­sek na końcu to je­dy­nie in­for­ma­cja, że ten tekst mi się nie spodo­bał, ale po­nie­waż pi­szesz do­brze to pew­nie zaj­rzę w inne nowe lub nie (wspo­mi­nam o no­wych, bo lista w ko­lej­ce długa, a zwy­kle ła­twiej mi usiąść do tych now­szych). Dla mnie motyw elfów, kra­sno­lu­dów, orków itp. jest mocno wy­słu­żo­ny w li­te­ra­tu­rze, ale to w końcu moja su­biek­tyw­na opi­nia. Nie ma po­trze­by wrzu­ca­nia mi tu ja­kichś wy­zwań, acz­kol­wiek masz prawo się z tym nie zgo­dzić.

Tak sobie myślę, że w przy­pad­ku tego tek­stu kra­sno­lu­dy, elfy i lu­dzie, to naj­lep­sze wyj­ście, bio­rąc pod uwagę prze­kaz, kon­struk­cję i to, że opo­wia­da­nie miało być krót­kie. Jakby tu były ja­kieś od­je­cha­ne rasy, to trze­ba by pisać z 80 tys. zna­ków, a tak można się od­nieść do tego, co już w wy­obraź­ni czy­tel­ni­ka jest i sku­pić na prze­ka­zie tek­stu. Moim zda­niem to spryt­ne jest, a poza tym ja o el­fach i kra­sno­lu­dach mogę czy­tać w nie­skoń­czo­ność :).

@Shan­ti, no tak, ra­czej Cię nie prze­ko­nam, żeby Ci sie po­do­ba­ło. Do czy­ta­nia tek­stów za­pra­szam, może bę­dzie le­piej ;)

A je­że­li masz przy­kła­dy le­piej wy­ko­rzy­sta­ne­go po­ten­cja­łu fan­ta­sty, albo tra­fisz gdzieś na taki w przy­szło­ści, to chęt­nie się za­po­znam, może się za­in­spi­ru­ję ;) Bez wy­zwa­nia, dobra wola je­dy­nie ;)

 

@A­li­cel­lo, jaki prze­kaz jest każdy widzi. 80k to chyba bym nie na­pi­sał, więc racja ;) Spryt­ne? Pew­nie tak, dzię­ki!

 

Po­zdra­wiam!

Che mi sento di morir

Hej,

 

Tyle już na­pi­sa­no w sek­cji ko­men­ta­rzy, że nie­wie­le mogę dodać, poza tym, że mi się po­do­ba­ło. Ude­rzy­ła mnie tylko rzeka Sit A’Sa­tyks, tro­chę zbyt gruba kalka z ję­zy­ków na­sze­go świa­ta :)

 

A je­że­li masz ja­kieś wąt­pli­wo­ści co do war­to­ści swo­je­go dzie­ła, to myślę, że je­że­li pro­wo­ku­je ono do tak in­te­re­su­ją­cej dys­ku­sji, jak ta dra­ka­iny i Pa­la­io, można je uznać za “praw­dzi­wą” sztu­kę.

 

Po­zdra­wiam!

 

Hej, hej, Hel­mu­cie, miło Cię wi­dzieć :)

 

Sit A’Sa­tyks – hmmm… po­my­ślę.

 

Masz rację, że tekst wy­wo­łał cał­kiem cie­ka­we dys­ku­sje. Jakaś tam war­tość jest w tym dzieł­ku, tak :)

 

Dzię­ki ser­decz­ne za ko­men­tarz i dobre słowo!

 

Po­zdra­wiam!

Che mi sento di morir

Duży plus za tytuł i wy­ko­rzy­sta­nie go w ostat­nim zda­niu. Ład­nie to wszyst­ko pod­su­mo­wu­je. Z jed­nej stro­ny nie ma tu może aż tak dużo no­wych rze­czy (bo pi­sa­no już prze­cież o lu­dziach nisz­czą­cych inne rasy a i o prze­pi­sy­wa­niu prze­szło­ści też ktoś mógł wspo­mnieć), ale jed­nak to so­lid­nie i do­brze na­pi­sa­ne opo­wia­da­nie.

Zgrab­nie prze­pla­tasz hi­sto­rię bie­żą­cą z le­gen­dą, a potem z gorz­ką praw­dą, którą trze­ba było nad­pi­sać. Do­brze to wy­szło, nie czu­łem w ogóle żad­nych in­fo­dum­pów, a wy­da­je mi się że kon­struk­cja opo­wia­da­nia mogła je nie­ja­ko wy­mu­szać.

Do­brze moim zda­niem po­ru­sza­łeś się w fan­ta­sy i wy­kre­owa­łeś nam skra­wek świa­ta w który można uwie­rzyć.

Pod­su­mo­wu­jąc po­do­ba­ło mi się :).

 

I jesz­cze taki dro­biazg wy­ło­wi­łem:

po poj­ma­niu żyw­cem był gwał­co­na

była

 

Po­zdra­wiam!

Cześć, Edwar­dzie :)

 

Miło, że wpa­dłeś, cie­szę się, że do­ce­ni­łeś wy­si­łek jaki wło­ży­łem w kon­struk­cję tej hi­sto­rii.

 

nie czu­łem w ogóle żad­nych in­fo­dum­pów, a wy­da­je mi się że kon­struk­cja opo­wia­da­nia mogła je nie­ja­ko wy­mu­szać.

Tro­chę wy­mu­sza­ła, pró­bo­wa­łem “uroz­ma­icać , żeby nie bylo tego czuć, be­tu­ją­cy też po­mo­gli, za co im chwa­ła.

 

Do­brze moim zda­niem po­ru­sza­łeś się w fan­ta­sy i wy­kre­owa­łeś nam skra­wek świa­ta w który można uwie­rzyć.

Dzię­ki, dzię­ki!

 

I jesz­cze taki dro­biazg wy­ło­wi­łem:

Po­pra­wio­ne, sen­kju <3

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie!

Che mi sento di morir

Hej, hej mor­te­ciu­szu,

 

cie­szę się, że sia­dło, dzię­ki za miłe słowa.

 

Wi­dzisz, nawet coś jesz­cze chcia­łem maj­stro­wać przy tym końcu, ale po kilku ko­men­ta­rzach chyba nie będę.

 

Po­zdro­wion­ka!

Che mi sento di morir

No boję się tro­chę, że coś spie­przę ;)

Che mi sento di morir

Styl pi­sa­nia po Two­je­mu – lekki i spraw­ny. Czyta się płyn­nie, choć nie ukry­wam, bajka (która zmie­nia się w mrocz­ną, grim­mo­wą baśń) to nie do końca moje te­re­ny. Ale pu­en­ta jak to w mrocz­nej baśni, prze­ka­zu­ją­ca smut­ną, nie­przy­jem­ną rzecz o życiu.

Koń­ców­ka oczy­wi­ście ma zna­cze­nie, tak w ba­śniach, jak i w wielu in­nych opo­wia­da­niach. I wy­szła bar­dzo do­brze.

W ogóle ca­łość wy­obra­zi­łem sobie w for­mie ry­sun­ko­wej, po­wo­li prze­cho­dzą­cej z ko­lo­rów do coraz ciem­niej­szych barw, by na końcu wró­cić do ja­snych, ale ostrych i z wy­cię­tą czę­ścią ko­lo­rów – jakby tylko część miała prawo bytu. Co po­nie­kąd jest wy­obra­że­niem smut­no uzu­peł­nia­ją­cym się z fak­tycz­ną tre­ścią.

A ca­łość… ludz­ka taka. Oj ludz­ka bar­dzo… :/

 

" Ga­rant z uzna­niem"

" Odkąd się­ga­ła pa­mię­cią"

– nad­mia­ro­we spa­cje przed aka­pi­tem.

 

Hej, hej,

 

dzię­ki za wi­zy­tę.

 

Nie wie­dzia­łem, że ko­ja­rzysz mój styl pi­sa­nia, cóż za miła nie­spo­dzian­ka :)

 

Faj­nie, że koń­ców­ka za­gra­ła.

 

W ogóle ca­łość wy­obra­zi­łem sobie w for­mie ry­sun­ko­wej, po­wo­li prze­cho­dzą­cej z ko­lo­rów do coraz ciem­niej­szych barw, by na końcu wró­cić do ja­snych, ale ostrych i z wy­cię­tą czę­ścią ko­lo­rów – jakby tylko część miała prawo bytu. Co po­nie­kąd jest wy­obra­że­niem smut­no uzu­peł­nia­ją­cym się z fak­tycz­ną tre­ścią.

 

To jest re­we­la­cyj­ny po­mysł <3 Nie­ste­ty ry­so­wać zu­peł­nie nie umiem, ale może kie­dyś, coś, z kimś. Za­płod­ni­łeś moją wy­obraź­nię.

 

Lecę usu­wać te spa­cje.

 

Dzię­ku­ję i po­zdra­wiam!

Che mi sento di morir

Na skrzy­dłach wia­tru, przez dzie­dzi­niec zamku Bri­gi­da­le niósł się trzask drew­nia­nych mie­czy oraz dzie­cię­ce okrzy­ki. Mistrz mie­cza Ga­rant

Chło­piec cof­nął lewą nogę i ob­ni­żył ciało, przyj­mu­jąc cios na (-,) usta­wio­ny pod kątem pro­stym, drew­nia­ny miecz.

Prze­ci­nek nie gra, jak­byś na siłę pró­bo­wał zro­bić z wy­tłusz­czo­ne­go frag­men­tu zda­nie wtrą­co­ne (w kilku in­nych miej­scach ten pro­blem się po­wta­rza).

 

Pierw­sza scena jest cie­ka­wym wpro­wa­dze­niem do świa­ta. Ładne za­wią­za­nie akcji. Styl jed­nak po­zo­sta­wia nieco do ży­cze­nia (tra­fia­ją się zbęd­ne słowa, nad­miar okre­śleń, in­ter­punk­cja nie za­wsze gra, zda­nia miej­sca­mi nie­po­trzeb­nie zbyt zło­żo­ne). Kilka przy­kła­dów po­ni­żej.

 

Ta­kiej jak dzi­siaj, wśród wro­gów, któ­rym obce są war­to­ści ce­chu­ją­ce el­fic­kich wo­jow­ni­ków.

zbęd­ne

 

Crath’ist przy­niósł jej ko­la­cję, pod­czas gdy nikt inny w całej osa­dzie nie chciał tego uczy­nić.

zbęd­ne

 

Gi­nę­li przy jej boku także to­wa­rzy­sze (-,) nie dość bie­gli w sztu­ce po­słu­gi­wa­nia się orę­żem.

Przez resz­tę wie­czo­ru wy­gry­wał swoje naj­więk­sze pra­gnie­nie, swoją tę­sk­no­tę oraz ra­dość ze spo­tka­nia. Jadła i słu­cha­ła tych pięk­nych me­lo­dii. Wie­dzia­ła, że ją po­ko­chał, ale nie była w sta­nie ni­cze­go mu za­ofe­ro­wać. Ni­cze­go oprócz śmier­ci. W końcu otar­ła sa­mot­ną łzę i wsta­ła od stołu, szy­ku­jąc się do wyj­ścia.

Ten frag­ment nieco zbyt na­iw­ny i po łeb­kach. Zo­ba­czył ją i od razu po­ko­chał a ona o tym od razu wie­dzia­ła. Do tego do­da­jesz jesz­cze motyw z sa­mot­ną łzą, dość ogra­ny.

 

Wal­czy­li ramię w ramię, po­sy­ła­jąc orków w ra­mio­na ich okrut­ne­go boga, który zresz­tą ponoć nie przy­wią­zu­je wcale uwagi do losów swo­je­go ludu.

Nie­ład­na zbit­ka wy­ra­zów.

 

Kiedy wresz­cie ule­gli prze­wa­ża­ją­cej sile wroga, padli sobie w ra­mio­na, a złą­czo­nych w uści­sku mar­twych ciał nawet Deaht, król orków znany ze swej nie­po­spo­li­tej siły, ani jego naj­więk­szy czem­pion Smoah nie byli w sta­nie roz­dzie­lić.

Zda­nie nad­mier­nie zło­żo­ne i znowu in­ter­punk­cja Ci szwan­ku­je. Tak na­mo­ta­łeś, że sam nie wiem, gdzie te prze­cin­ki po­win­ny być, ale w koń­ców­ce nie grają.

Dalej masz jesz­cze ze dwa zda­nia z po­wtó­rze­nia­mi i z bra­ku­ją­cy­mi prze­cin­ka­mi.

 

Pod­su­mo­wu­jąc, in­ter­punk­cja i styl jesz­cze szwan­ku­je. Warto po­pra­co­wać nad tymi ele­men­ta­mi.

Ład­nie za­wią­zu­jesz akcję na po­cząt­ku, potem jest nieco go­rzej. Ba­zu­jesz na ogra­nych mo­ty­wach kla­sycz­ne­go fan­ta­sy. Nie do­strze­głem tu ta­kie­go uni­kal­ne­go, Two­je­go, ele­men­tu. Ow­szem, pró­bu­jesz ten świat zde­fi­nio­wać po swo­je­mu – od­wra­casz po­nie­kąd rolę ko­biet, łą­czysz elfy z or­ka­mi – ale w efek­cie w do­sta­je­my tylko ko­lej­ną opo­wieść o tym, że to zwy­cięz­cy piszą hi­sto­rię.

Na wy­róż­nie­nie to dla mnie tro­chę za mało.

 

Ocena: 4.9/6

"Wol­ność po­le­ga na tym, że mo­że­my czy­nić wszyst­ko, co nie przy­no­si szko­dy bliź­nie­mu na­sze­mu". Paryż, 1789 r.

Hej, hej,

 

w wol­niej­szej chwi­li po­chy­lę się na uwa­ga­mi sty­li­stycz­no-in­ter­punk­cyj­ny­mi. Mia­łem tutaj taką wizję two­rze­nia opo­wie­ście w opo­wie­ści, za­le­ża­ło mi na pew­ne­go ro­dza­ju prze­sa­dzie, prze­sa­dzo­nej “le­gen­dar­no­ści”. Nie mówię, że osią­gną­łem to, ale ku temu zmie­rza­łem. Stąd mię­dzy in­ny­mi taka a nie inna kon­stru­ka­cja ostat­nie­go zda­nia, które jest fi­ni­szem tej mi­ło­sno-wo­jen­nej hi­sto­rii.

 

Ogra­ne mo­ty­wy są tłem i na­rzę­dziem prze­ka­zu, dla­te­go nie ma tam ory­gi­nal­ne­go ele­men­tu, bo nie o to w hi­sto­rii cho­dzi.

Hi­sto­rię piszą zwy­cięz­cy – ale ważne jak piszą. Tutaj już nie wy­star­czy wmó­wić lu­do­wi, że czar­ne jest białe, a białe czar­ne – chcia­łem po­ka­zać inny po­ziom ma­ni­pu­la­cji, przed­sta­wie­nie jed­nej ofia­ry jako “kata” dru­giej jako “ro­man­tycz­ne­go bo­ha­te­ra”, usu­nię­cie w cień praw­dzi­we­go zbrod­nia­rza. Za­mysł taki, choć, jak wyżej, nie będą się upie­rał, że wszyst­ko ład­nie wy­szło ;)

 

Dzię­ki wiel­kie za wi­zy­tę i ko­men­tarz!

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie!

 

Che mi sento di morir

Sorry, Win­ne­tou, ale je­stem na nie.

Nie prze­czę, opo­wieść jest ładna, jed­nak na piór­ko to za mało.

Kla­sycz­ne fan­ta­sy, a i prze­kaz nie­no­wy – to zwy­cięz­cy piszą hi­sto­rię. Bra­kło ory­gi­nal­no­ści, cze­goś świe­że­go.

Dziwi mnie, że lu­dzie zdo­ła­li po­ko­nać po­łą­czo­ne po­zo­sta­łe rasy. Dla­cze­go jeńcy kon­stru­owa­li dla nich taką świet­ną broń, jeśli nie skon­stru­owa­li jej dla wła­sne­go ludu? Nie chce mi się wie­rzyć w nie­wol­ni­ków do­ko­nu­ją­cych ge­nial­nych wy­na­laz­ków. Do cze­goś ta­kie­go bar­dzo trud­no zmu­sić nie­chęt­ne­go pra­cow­ni­ka. Lu­dzie mogli po­ko­nać inne rasy li­czeb­no­ścią. Ale jak to moż­li­we, że wcze­śniej nie mieli sil­ne­go pań­stwa, do­pie­ro oj­ciec dzie­ci zbu­do­wał kró­le­stwo? Kto więc fi­nan­so­wał armię?

Ga­rant, na­ten­czas naj­młod­szy w od­dzia­le, obec­nie ma siwą brodę i łysą głowę. Czyli mło­dzień­cem już nie jest. Hay­mat był jego nie­bez­po­śred­nim przy­wód­cą, czyli po­wi­nien być o wiele star­szy, a obec­nie ma dzie­ci w wieku 9 i 11 lat. W jakim wieku je spło­dził? Może dzie­cia­ki po­win­ny być wnu­ka­mi Hay­ma­ta?

Tro­chę mało fan­ta­sty­ki – wła­ści­wie kryje się tylko w de­kla­ra­cji, że nie­gdyś żyły inne rasy. Na Bi­blio­te­kę by wy­star­czy­ło, ale nie na pióro.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Dzień dobry :)

 

Spo­czko, dzię­ki za ko­men­tarz. Chyba ja­kichś zmian fa­bu­lar­nych już nie będę robił, może za kilka mie­się­cy… Nie­mniej dzię­ki za wni­kli­we uwagi.

Fan­ta­sty­ki mało, już na to wska­zy­wa­łem w przed­mo­wie ;)

 

Po­zdra­wiam cie­pło!

Che mi sento di morir

To, że mi się po­do­ba­ło już wiesz, pi­sa­łam w pierw­szym ko­men­ta­rzu i pod­trzy­mu­ję. Jeśli jed­nak cho­dzi o piór­ko to wła­ści­wie mo­gła­bym sko­pio­wać więk­szość ko­men­ta­rza Fin­kli. Za pro­sta hi­sto­ria, ładna, do­brze na­pi­sa­na, ale w pa­mięć nie za­pa­dła. Może dla­te­go, że fak­tycz­nie Ame­ry­ki nie od­kry­wasz ;) No, i ciut za mało fan­ta­sty­ki.

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Dzię­ki Irko za ko­men­tarz.

 

Słu­chaj, przy­naj­mniej krót­kie, nie za­pa­dło w pa­mięć, ale można raz, dwa sobie od­świe­żyć ;)

 

Che mi sento di morir

Witaj, Piw­nicz­ny Klu­czy­ku! ;D

Hi­sto­rię piszą zwy­cięz­cy i to opo­wia­da­nie to świet­ne zo­bra­zo­wa­nie tego po­wie­dze­nia. Czy­ta­ło mi się przy­jem­nie i z pew­no­ścią mogę każ­de­mu po­le­cić tego szor­ta.

Przy­by­wam jed­nak w związ­ku z no­mi­na­cją piór­ko­wą i muszę się jed­nak przy­cze­pić do paru kwe­stii. Przede wszyst­kim świat przed­sta­wio­ny wy­glą­da okrut­nie sza­blo­no­wo. Nie je­stem chyba w sta­nie wska­zać ele­men­tu, który od­róż­niał­by świat tego tek­stu z ja­kimś pierw­szym lep­szym high fan­ta­sy, peł­nym sta­rych ras i całej tej otocz­ki, jaką spo­pu­la­ry­zo­wał Tol­kien.

Za­ska­ku­ją­ce jest roz­mi­ja­nie się praw­dy hi­sto­rycz­nej z ofi­cjal­ną praw­dą i jako clue opo­wia­da­nia bar­dzo mi się ten motyw spodo­bał. Ni­ja­ka otocz­ka nie­ste­ty imo nie po­zwo­li­ła mu błysz­czeć, no i za­bra­kło mi ja­kiejś kon­klu­zji, która by z tego wszyst­kie­go wy­ni­ka­ła. Ga­rant ani nie uzmy­sło­wił uczniom, czy choć­by za­sy­gna­li­zo­wał, że wszyst­ko było ina­czej; nie ode­bra­łem jego po­sta­wy także jako jed­no­znacz­nie po­pie­ra­ją­cej dzia­ła­nia króla oraz żeby uwa­żał, że ta­jem­ni­ca po­win­na po­zo­stać ta­jem­ni­cą. Ga­rant wy­ja­wia czy­tel­ni­ko­wi, jaka była praw­da, a mi aż się ci­śnie na usta – no i co z tego?

 

Hej, Panie Jasna Stro­no,

 

faj­nie, że coś tam sia­dło ;)

 

cie­ka­wa uwaga z tym sen­sem hi­sto­rii. Z jed­nej stro­ny Ga­rant tę fa­bu­łę nie­ja­ko opo­wia­da czy­tel­ni­kom, z dru­giej cały tekst jest w jakiś spo­sób próbą prze­ka­zu pew­nej praw­dy, czy może opi­nii o praw­dzie, w fan­ta­stycz­nych fa­ta­łasz­kach. Praw­dy o hi­sto­rii, praw­dy o czło­wie­ku i o ulot­no­ści na­ocz­nej re­la­cji, która żyje tak długo jak żyją świad­ko­wie.  Hi­sto­ria zwy­cięz­ców staje się je­dy­ną hi­sto­rią, to tylko kwe­stia czasu.

 

Oczy­wi­ście to jedna z in­ter­pre­ta­cji, a jest tu ich wiele ;)

 

Po­zdra­wiam cie­pło i za wi­zy­tę dzię­ku­ję!

Che mi sento di morir

Cześć, super opo­wia­da­nie ^^ Hi­sto­rię pisze zwy­cięz­ca, a praw­da jest nie­istot­na w sto­sun­ku do tego, w co wszy­scy wie­rzą. Nieco Or­wel­low­sko, oczy­wi­ście w tym do­brym słowa zna­cze­niu ;P Dzię­ku­ję za lek­tu­rę ;)

Hej, hej,

 

to ja dzię­ku­ję, miło mi, że się spodo­ba­ło :)

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie!

Che mi sento di morir

Nie mo­głam nie spraw­dzić, co kryje się pod tak in­try­gu­ją­cym ty­tu­łem. ;)

Czy­ta­ło się bar­dzo do­brze, po­ru­szasz na­praw­dę cie­ka­wą te­ma­ty­kę, a ostat­nie zda­nia zde­cy­do­wa­nie za­pa­da­ją w pa­mięć. Nie­ste­ty muszę jed­nak zgo­dzić się z czę­ścią ko­men­tu­ją­cych, że otocz­ka kla­sycz­ne­go fan­ta­sy nie po­zwa­la opo­wia­da­niu roz­wi­nąć skrzy­deł – ca­łość na pewno zy­ska­ła­by, gdyby umie­ścić ją w ja­kimś bar­dziej nie­ty­po­wym set­tin­gu. Wy­da­je mi się też, że sporo można by tu roz­wi­nąć, na przy­kład roz­bu­do­wać po­szcze­gól­ne scen­ki czy uwzględ­nić jesz­cze inne wer­sje wy­da­rzeń.

Ogól­nie tekst po­zo­sta­wia dobre wra­że­nie, uda­nie wzbu­dzasz w czy­tel­ni­ku nie­uf­ność wobec przed­sta­wio­nej rze­czy­wi­sto­ści, ale jest też pe­wien nie­do­syt – myślę, że prze­kaz le­piej wy­brzmiał­by w dłuż­szej for­mie i nieco mniej zna­jo­mej otocz­ce.

Rem­plis ton cœur d'un vin re­bel­le et à de­ma­in, ami fidèle

 

Cie­ka­we ze­sta­wie­nie baj­ko­wej nar­ra­cji i mrocz­nej tre­ści, która do­dat­ko­wo wy­brzmie­wa na tle dzie­cię­cej na­iw­no­ści. Przy­zwo­ity tekst, faj­nie, że uwzględ­ni­łeś pewną ewo­lu­cję i ela­stycz­ność przed­sta­wia­nej hi­sto­rii (bo jeśli do­brze zro­zu­mia­łam, to Ga­rant dodał po­stać elfa, żeby spra­wić chłop­cu ra­dość), zwra­ca­jąc uwagę na sam me­cha­nizm jej two­rze­nia. Nie kupił mnie spra­woz­daw­czy cha­rak­ter dru­giej czę­ści. Nie zdą­żył znu­żyć, ale czy­ta­łam bez emo­cji.

It's ok not to.

Hej, black_ca­pe, dzię­ki za wi­zy­tę. Faj­nie, że do­brze się czy­ta­ło, a tytuł i ostat­nie zda­nie za­gra­ły. Dla mnie wła­śnie to był nie­ty­po­wy set­ting, ale ro­zu­miem, że mo­że­my mieć różne wy­obra­że­nia na ten temat ;) Można by roz­wi­nąć, zga­dzam się – a w za­sa­dzie tekst zo­stał roz­wi­nię­ty po uwa­gach z bety, bo był jesz­cze krót­szy. Nie prze­pa­dam za dłu­gi­mi for­ma­mi, ale może kie­dyś….

Po­zdro­sy!

 

Cześć do­gs­dum­pling, cie­szę się, że je­steś. Za­le­ża­ło mi na tych kon­tra­stach, więc miło mi, że zwró­ci­łaś na nie uwagę. Do­brze od­czy­ta­łaś mój za­mysł z elfim ko­chan­kiem – sceny z nim są ce­lo­wo nieco prze­ry­so­wa­ne, żeby pod­kre­ślić ich fał­szy­wość. Spra­woz­daw­czość ostant­niej czę­ści chcia­łem “ubar­wić” bru­tal­no­ścić – prze­mo­cy oraz praw­dy przy­sło­nię­tej przez kłam­stwo – nie wy­szło, to trud­no, jakaś to dla mnie nauka jest ;) Ale wi­dziesz – przy­naj­mniej nie znu­żył, bo krót­ki ten tekst :)

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie!

 

Che mi sento di morir

Po­do­ba­ło mi się :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Cie­szę się :)

Ra­dość przy­nie­sio­na!

Che mi sento di morir

Nowa Fantastyka