- Opowiadanie: None - "Architekci kosmosu"

"Architekci kosmosu"

Uwaga! Fi­zy­ka przed­sta­wio­na w opo­wia­da­niu nie ma nic wspól­ne­go z praw­dzi­wą fi­zy­ką. 

Ele­men­tem fan­ta­stycz­nym opo­wia­da­nia jest oczy­wi­ście fakt, że ko­go­kol­wiek w me­diach in­te­re­su­je fi­zy­ka.

 

Wiel­kie po­dzię­ko­wa­nia dla be­tu­ją­cych: Mi­cha­ła Pe, Pa­la­io i Radka.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

"Architekci kosmosu"

– „Ar­chi­tek­ci ko­smo­su”? Ko­lej­na hi­sto­ryj­ka o tym, że ży­je­my w sy­mu­la­cji? – Re­dak­tor na­czel­ny “Pul­sa­ra” zmarsz­czył brwi i po­dejrz­li­wie zer­k­nął na okien­ko z wi­de­okon­fe­ren­cją, w któ­rym wy­świe­tla­ła się twarz jed­ne­go z jego wol­nych strzel­ców, Mike’a Po­sne­ra.

– A skąd, sze­fie. To już się opa­trzy­ło. Mam coś lep­sze­go.

– Oby, Po­sner, oby.

– Ko­ja­rzy szef An­tho­ny’e­go Hen­der­so­na?

– Nie bar­dzo.

– Do­stał Nobla z fi­zy­ki jakoś dzie­sięć lat temu, za po­twier­dze­nie ist­nie­nia ciem­nej ener­gii.

– A, tak. Jasne, coś mi świta. Potem zdaje się sfik­so­wał. Co z nim?

– Udało mi się go skło­nić, by udzie­lił mi wy­wia­du.

– I?

– I wy­cią­gną­łem z niego takie rze­czy, że by szef nie uwie­rzył. Nie było łatwo, ale wie szef, ma się ten dar prze­ko­ny­wa­nia.

– I dla cze­goś ta­kie­go za­wra­casz mi głowę, Po­sner? Dla smęt­ne­go wy­wia­du z ja­kimś zdzia­dzia­łym pro­fe­sor­kiem? Kogo to ob­cho­dzi? Kto w to w ogóle klik­nie?

– Klik­ną, sze­fie, klik­ną. Jesz­cze jak. Mówię panu, mam tu praw­dzi­wą bombę. Niech tylko szef po­słu­cha. 

 

***

 

Pro­fe­sor Hen­der­son zer­k­nął na po­da­ną mu wi­zy­tów­kę, po czym mruk­nął:

– “Pul­sar”… Chyba wi­dzia­łem waszą stro­nę. Plot­ki i pop-na­uka wy­mie­sza­ne z teo­ria­mi spi­sko­wy­mi i papką dla mas, kiedy te aku­rat chcą się po­czuć do­kształ­co­ne, nie an­ga­żu­jąc przy tym mózgu. Zga­dza się?

– Mniej wię­cej. – Dzien­ni­karz wzru­szył ra­mio­na­mi z obo­jęt­nym wy­ra­zem twa­rzy.

– I ty, wy­słan­nik tego bagna, prze­je­cha­łeś taki kawał drogi, by zro­bić ze mną wy­wiad?

Ko­lej­ne wzru­sze­nie ra­mion.

– Ech, czemu nie. Właź. I tak nie mam nic lep­sze­go do ro­bo­ty. – Sta­rzec od­su­nął się na bok, by wpu­ścić go­ścia do środ­ka. Kiedy zna­leź­li się w sa­lo­nie, po­drep­tał ar­tre­tycz­nie w kie­run­ku wy­tar­te­go fo­te­la i roz­siadł się wy­god­nie.

– Zgo­dzi się pan pro­fe­sor, żebym na­gry­wał naszą roz­mo­wę? – za­py­tał gość, kiedy rów­nież umo­ścił się już w fo­te­lu i wy­cią­gnął z torby te­le­fon i ta­blet.

– Ta, ta, jasne. A o czym w za­sa­dzie chcesz roz­ma­wiać? Je­że­li się jesz­cze nie zo­rien­to­wa­łeś, że je­stem w tej chwi­li tro­chę nie na bie­żą­co z wy­da­rze­nia­mi na uni­wer­sy­te­cie, to kiep­ski z cie­bie dzien­ni­karz.

– O przy­czy­nach pana znik­nię­cia z aka­de­mic­kie­go świat­ka.

– Ha, oczy­wi­ście. W takim razie wy­star­czy­ło spy­tać na uczel­ni. Z pew­no­ścią opo­wie­dzie­liby ci całą hi­sto­rię o sza­lo­nym pro­fe­so­rze, cho­ler­ni plot­ka­rze. Ze wszyst­ki­mi, sma­ko­wi­ty­mi, ślicz­nie pod­ko­lo­ro­wa­ny­mi de­ta­la­mi, które uwiel­bia­ją tacy jak ty.

– Rze­czy­wi­ście, cho­dzą różne po­gło­ski.

– Więc czego chcesz ode mnie?

– Dru­giej stro­ny tej hi­sto­rii. Jasne, wielu z nich mówi, że pan zwa­rio­wał.

Pro­fe­sor prych­nął gło­śno, jed­nak się nie ode­zwał. Dzien­ni­karz, nie­zra­żo­ny, kon­ty­nu­ował:

– Ale są też tacy, któ­rzy szep­cą, że w cza­sie swo­ich badań coś pan od­krył. Od­po­wie­dzi na wiel­kie py­ta­nia. Czy je­ste­śmy sami we wszech­świe­cie? Jak po­wsta­ło życie? Jaki jest sens ist­nie­nia? Tego typu spra­wy.

Przez chwi­lę mil­cze­li. Hen­der­son gapił się w sufit, dzien­ni­karz cier­pli­wie cze­kał. Miał prak­ty­kę, wie­dział, jak się ob­cho­dzić z ta­ki­mi pry­ka­mi. Przede wszyst­kim nie wolno ich było po­ga­niać.

– No do­brze – po­wie­dział w końcu pro­fe­sor. – Dam ci twoją opo­wieść. Twoje od­po­wie­dzi. Ale wierz mi, mło­dzień­cze, nie spodo­ba­ją ci się. Ani twoim sze­fom. Wąt­pię, by zgo­dzi­li się je opu­bli­ko­wać.

– Ale to nie pana pro­blem, praw­da? – Dzien­ni­karz uśmiech­nął się krzy­wo.

– Cho­ler­na racja. – Na­uko­wiec od­wza­jem­nił się rów­nie po­zba­wio­nym hu­mo­ru uśmie­chem. Po chwi­li jed­nak spo­waż­niał. – No i w grun­cie rze­czy nie ma to prze­cież zna­cze­nia.

Cisza znów ob­ję­ła pokój we wła­da­nie, prze­ry­wa­na je­dy­nie chra­pli­wym od­de­chem Hen­der­so­na. W końcu sta­ru­szek wstał i po­czła­pał w kie­run­ku barku, żeby sobie nalać.

– Je­że­li mam gadać o tam­tym, będę po­trze­bo­wał wspar­cia – mruk­nął, nie od­wra­ca­jąc się. – A tak w ogóle, wiesz ty co­kol­wiek o fi­zy­ce?

– Tyle co wszy­scy. Znam pod­sta­wy i kilka dziw­nych cie­ka­wo­stek.

– Może to i le­piej. Przy­naj­mniej nie bę­dziesz się pró­bo­wał mą­drzyć. Ale nie za­mie­rzam ci tu robić kursu z pod­staw fi­zy­ki, więc jak cze­goś nie zro­zu­miesz, to twój pro­blem. Jasne?

– Jak słoń­ce.

Pro­fe­sor z wes­tchnie­niem ulgi opadł na fotel, so­lid­nie po­cią­gnął ze szklan­ki i za­pa­trzył się w pust­kę. Po chwi­li za­czął mówić:

– Wszyst­ko za­czę­ło się ja­kieś dwa­dzie­ścia lat temu. Pró­bo­wa­li­śmy z ze­spo­łem do­wieść eks­pe­ry­men­tal­nie ist­nie­nia ciem­nej ener­gii, żeby po­twier­dzić teo­rię in­fla­cyj­ną. Cho­le­ra, to był wtedy go­rą­cy temat. Gran­ty sy­pa­ły się na czło­wie­ka prak­tycz­nie same. Ale też za­da­nie nie było pro­ste. Ob­li­cze­nia za­ję­ły całe lata, a potem jesz­cze bu­do­wa de­tek­to­ra, po­mia­ry… No, ale opła­ci­ło się. W końcu za­czę­li­śmy wy­kry­wać pierw­sze sy­gna­ły. Ależ była potem na wy­dzia­le im­pre­za… – Spoj­rze­nie star­ca za­mgli­ło się, kiedy jego myśli od­pły­nę­ły ku dawno mi­nio­nej chwa­le. Dzien­ni­karz wes­tchnął w duchu, jed­nak nic nie po­wie­dział.

– Ta, to były pięk­ne czasy – pod­jął po chwi­li Hen­der­son. – A potem, jak to zwy­kle bywa, spra­wy za­czę­ły się kom­pli­ko­wać. Prze­wi­dy­wa­li­śmy, że ciem­na ener­gia po­win­na być jed­no­li­tym polem, rów­no­mier­nie prze­sy­ca­ją­cym całą prze­strzeń. Ale nasze po­mia­ry były pełne fluk­tu­acji, zmie­nia­ły się z se­kun­dy na se­kun­dę. Kom­bi­no­wa­li­śmy, li­czy­li­śmy, ulep­sza­li­śmy de­tek­tor. I nic, cią­gle chaos. W końcu ktoś uznał, że trze­ba spró­bo­wać z dala od wszel­kich za­kłó­ceń. W ko­smo­sie. Cho­ler­ny cud, że uczel­nia się na to zgo­dzi­ła. Jesz­cze więk­szy, że do­ga­da­li­śmy się jakoś z NASA, która pro­wa­dzi­ła wła­sne ba­da­nia i nie za­le­ża­ło im, że­by­śmy ich wy­prze­dzi­li. A już ab­so­lut­nie nie­sa­mo­wi­te, że udało mi się prze­ko­nać szy­chy w rzą­dzie, by syp­nę­ły na to do­la­ra­mi. Tak czy ina­czej, po­sła­li­śmy nasz de­tek­tor w próż­nię. Hen, da­le­ko za or­bi­tę Marsa, gdzie nie po­win­no mu nic prze­szka­dzać.

– I udało się.

– Tak, udało. Uzy­ska­li­śmy sta­bil­ny od­czyt. Żad­nych fluk­tu­acji, jed­no­rod­ne pole. Zgod­nie z ocze­ki­wa­nia­mi. Nawet jego na­tę­że­nie nie od­bie­ga­ło zbyt­nio od ob­li­czo­ne­go. To wła­śnie dzię­ki tym po­mia­rom do­sta­li­śmy z Bra­nic­kiem na­gro­dę Nobla. Ha, ależ on się trząsł pod­czas uro­czy­sto­ści! My­śla­łem, że pad­nie tam na zawał. Ge­nial­ny ba­dacz, ale nie ra­dził sobie z ludź­mi. Kie­dyś…

– A co z tymi fluk­tu­acja­mi? – wszedł mu w słowo dzien­ni­karz, bez­błęd­nie wy­czu­wa­jąc nad­cho­dzą­cą dy­gre­sję. – Udało się usta­lić ich przy­czy­nę?

– Czy się udało? A my­ślisz, że nad czym ślę­cza­łem na­stęp­ne kilka lat? De­tek­tor nie po­wi­nien re­je­stro­wać nic, poza ciem­ną ener­gią. Jasne, za­śmie­ca­my at­mos­fe­rę całą masą pro­mie­nio­wa­nia, ale nic z tego nie po­win­no mu prze­szka­dzać. A jed­nak wa­rio­wał. Izo­lo­wa­li­śmy go na dzie­siąt­ki spo­so­bów. Nic nie po­ma­ga­ło. W końcu stało się oczy­wi­ste, że na od­czy­ty nie wpły­wa żadne „jasne” pro­mie­nio­wa­nie. Że to musi być wpływ ciem­nej ener­gii.

– Ale jak to?

– Ist­nie­ją trzy typy od­dzia­ły­wań pod­sta­wo­wych, tak? Gra­wi­ta­cja, od­dzia­ły­wa­nia silne i elek­tro­sła­be. Ale wszy­scy mil­czą­co za­kła­da­li, że ciem­na ener­gia bę­dzie jed­no­rod­na. Nic bar­dziej myl­ne­go! Nasz de­tek­tor był skon­stru­owa­ny, by wy­kry­wać „in­fla­cyj­ną” ciem­ną ener­gię, ale oka­za­ło się, że jest też inny jej ro­dzaj. A może nawet wiele ro­dza­jów. I to wła­śnie one wy­wo­ły­wa­ły za­kłó­ce­nia.

– W takim razie czemu w prze­strze­ni od­czyt był czy­sty?

– Ha, brawa dla tego pana! Wspa­nia­łe py­ta­nie! Też się nad nim gło­wi­łem. Je­dy­ne, co przy­cho­dzi­ło mi do głowy to fakt, że owa inna ciem­na ener­gia, ro­bo­czo na­zy­wa­na prze­ze mnie ener­gią eg­zo­tycz­ną, wy­stę­pu­je lo­kal­nie. Ale nie po­tra­fi­łem usta­lić, czemu mia­ło­by tak być. Zie­mia się kręci, ob­ra­ca wokół Słoń­ca, cały układ sło­necz­ny wę­dru­je przez ga­lak­ty­kę – nie mogło cho­dzić o punkt w prze­strze­ni. Coś tu, na na­szym świe­cie, mu­sia­ło ją ge­ne­ro­wać. Ale co?

– I udało się to panu usta­lić, pro­fe­so­rze?

– Nie od razu. Z moich ob­li­czeń wy­ła­niał się bo­wiem nie­po­ko­ją­cy obraz. Oka­za­ło się, że za­kłó­ce­nia, które od­bie­ra­my, nie po­cho­dzą od ener­gii eg­zo­tycz­nej jako ta­kiej, a je­dy­nie od to­wa­rzy­szą­cych jej po­wsta­wa­niu emi­sji ciem­nej ener­gii. Te po­tęż­ne fluk­tu­acje były za­le­d­wie cie­niem praw­dzi­wych prze­pły­wów mocy, które mu­sia­ły mieć miej­sce na na­szej pla­ne­cie. Kilka lat póź­niej, kiedy udało nam się skon­stru­ować de­tek­tor wy­kry­wa­ją­cy ener­gię eg­zo­tycz­ną, moje przy­pusz­cze­nia się po­twier­dzi­ły. Po­je­dyn­cze piki mogły się­gać dzie­sią­tek te­ra­dżu­li. To było nie­wy­obra­żal­ne. Zu­peł­nie, jak gdyby co kilka se­kund na na­szej pla­ne­cie wy­bu­cha­ła bomba, ale nikt tego nie za­uwa­żał.

– Czy ta ener­gia może nam za­szko­dzić? Te po­tęż­ne emi­sje nie mogą prze­cież po­zo­sta­wać bez wpły­wu na ludz­kie zdro­wie.

– Ha, już wę­szysz sen­sa­cję, co? Nie, mło­dzień­cze, muszę cię roz­cza­ro­wać. Ener­gia eg­zo­tycz­na nie­mal zu­peł­nie nie wpły­wa na nor­mal­ną ma­te­rię. Ale nie martw się, zanim skoń­czy­my, do­sta­niesz coś, czym bę­dziesz mógł po­stra­szyć mo­tłoch. Na czym to ja… Ach tak. Wy­kry­wa­li­śmy te po­tęż­ne emi­sje. A to nas pro­wa­dzi znowu do tam­te­go py­ta­nia: czemu nasz słyn­ny de­tek­tor za or­bi­tą Marsa nic z tego nie od­bie­rał? Zgod­nie z ob­li­cze­nia­mi po­wi­nien być do­sta­tecz­nie czuły, by nawet z ta­kiej od­le­gło­ści re­je­stro­wać nie­du­że wa­ha­nia po­zio­mu ciem­nej ener­gii. Ale nie, od­czy­ty były pła­skie jak tyłek mojej pierw­szej żony.

– Może ta eg­zo­tycz­na ener­gia nie pro­pa­gu­je się zbyt do­brze przez prze­strzeń?

– Oj, synku, synku… Ty nie pró­buj my­śleć, bo jesz­cze sobie krzyw­dę zro­bisz. Źle się pro­pa­gu­je, dobre sobie! Nie, mło­dzień­cze, nic z tych rze­czy! Bo, a jakże, spraw­dzi­li­śmy to. Nie do­sta­li­śmy wpraw­dzie fun­du­szy na ko­lej­ną misję ko­smicz­ną, ale jak się oka­za­ło, nie było ta­kiej po­trze­by, wy­star­czy­ło po­słać de­tek­tor na Mię­dzy­na­ro­do­wą Sta­cję Ko­smicz­ną. Do wy­so­ko­ści mniej wię­cej stu ki­lo­me­trów nad po­wierzch­nią Ziemi, ener­gia eg­zo­tycz­na za­cho­wu­je się zgod­nie z ocze­ki­wa­nia­mi. Naj­wię­cej jest jej przy po­wierzch­ni, potem słab­nie z grub­sza pro­por­cjo­nal­nie do kwa­dra­tu od­le­gło­ści. Ale w po­bli­żu gra­ni­cy stu ki­lo­me­trów nagle znika. Zu­peł­nie. Było to tak nie­ocze­ki­wa­ne, że z po­cząt­ku my­śle­li­śmy, że de­tek­tor tra­fił szlag. Ale nie, ko­lej­ny dał ten sam wynik, a po po­wro­cie na Zie­mię oby­dwa pra­co­wa­ły po­praw­nie. Nie­ca­łe sto ki­lo­me­trów nad na­szy­mi gło­wa­mi coś spra­wia, że ener­gia eg­zo­tycz­na znika. A ra­czej prze­sta­je być moż­li­wa do wy­kry­cia przez nasze in­stru­men­ty.

– I co się z nią dzie­je?

– Ha, chciał­byś wie­dzieć, co? Mam swoje przy­pusz­cze­nia. Nic pew­ne­go, ale… Cóż, i tak mam już opi­nię wa­ria­ta. Naj­pierw mu­sisz jed­nak wie­dzieć coś in­ne­go.

– Co ta­kie­go?

– Usta­li­li­śmy, skąd się bie­rze ener­gia eg­zo­tycz­na. Nikt nie chciał opu­bli­ko­wać wy­ni­ków tych badań. Część mo­je­go ze­spo­łu do tej pory twier­dzi, że muszą być błęd­ne. Ale dane to dane. Nie ma co się z nimi kłó­cić.

– W takim razie co jest źró­dłem?

– O, to do­pie­ro była za­gad­ka! Długo nie mo­gli­śmy tego roz­gryźć. Izo­to­py pro­mie­nio­twór­cze? Cie­pło jądra Ziemi? Głu­pie, ma­te­ria­li­stycz­ne teo­rie, ale nie mie­li­śmy nic lep­sze­go. Nic nie pa­so­wa­ło. Fluk­tu­acje zda­wa­ły się po­ja­wiać bez żad­ne­go sensu, nie widać w nich było po­rząd­ku. Aż nad­szedł słyn­ny drugi paź­dzier­ni­ka.

– Atak ter­ro­ry­stycz­ny na Em­pi­re State Bu­il­ding.

– Tak. Wiel­ka tra­ge­dia. Ale po­zwo­li­ła mi roz­gryźć tę za­gad­kę. Pa­mię­tam to do­brze. Gło­wi­łem się wła­śnie nad od­czy­tami, a kon­kret­nie nad ol­brzy­mim pi­kiem. Eks­a­dżu­le ener­gii po­wsta­łe zni­kąd w jed­nej chwi­li. Wtedy do la­bo­ra­to­rium wpadł któ­ryś z asy­sten­tów, krzy­cząc o nowym je­de­na­stym wrze­śnia.

– To eks­plo­zja była źró­dłem eg­zo­tycz­nej ener­gii?

– Nie, nic z tych rze­czy. A przy­naj­mniej nie bez­po­śred­nio. Hm… Sły­sza­łeś kie­dyś o Dun­ca­nie Mac­Do­ugal­lu?

– Nie.

– Nie dziwi mnie to. Był me­dy­kiem gdzieś tak na po­cząt­ku dwu­dzie­ste­go wieku. Pro­wa­dził eks­pe­ry­men­ty na umie­ra­ją­cych. Twier­dził, że udało mu się wy­kryć spa­dek wagi ciała w mo­men­cie śmier­ci. Stwier­dził, że dusza czło­wie­ka waży dwa­dzie­ścia jeden gra­mów. Oczy­wi­ście oka­za­ło się to bzdu­rą… Tyle że nie do końca. Dru­gie py­ta­nie, ła­twiej­sze. Mówi ci coś na­zwi­sko Ein­ste­in? E równe em ce kwa­drat?

– Oczy­wi­ście. Teo­ria względ­no­ści.

– Do­sko­na­le. I tu za­czy­na się sza­lo­na część. Ener­gia to masa razy pręd­kość świa­tła do kwa­dra­tu. Wy­star­czy ociu­pi­na masy, by uzy­skać mnó­stwo ener­gii. A jak się oka­zu­je, czło­wiek fak­tycz­nie traci tro­chę masy, kiedy umie­ra. Nie dwa­dzie­ścia gra­mów, nie aż tyle. Dwa-trzy mi­li­gra­my. Nie­du­żo. Ale wy­star­czy, by uzy­skać mnó­stwo ener­gii. W spo­rym za­okrą­gle­niu dwa te­ra­dżu­le. W jed­nost­kach, które za­pew­ne będą bliż­sze komuś z two­jej bran­ży, to nie­mal pół ki­lo­to­ny tro­ty­lu.

– Chwi­la, chwi­lu­nia… Twier­dzi pan, że ener­gia eg­zo­tycz­na to ludz­kie dusze?!

– No, “dusza” to chyba nie­wła­ści­we słowo. Ta ener­gia po­wsta­je też pod­czas śmier­ci zwie­rząt, a nawet kul­tur bak­te­ryj­nych. Wszyst­kich ży­wych stwo­rzeń. Z grub­sza pro­por­cjo­nal­nie do ich masy. Po­twier­dza­ły to wszyst­kie ko­lej­ne testy. Ro­bi­li­śmy po­mia­ry pod­czas eg­ze­ku­cji ska­zań­ców i w szpi­ta­lach. Śmier­ci za­wsze to­wa­rzy­szył po­tęż­ny wy­rzut eg­zo­tycz­nej ener­gii.

– To prze­cież sen­sa­cja!

– Tak są­dzisz, mło­dzień­cze? To teraz się skup. Każ­de­go dnia na świ­ecie umie­ra wedle sza­cun­ków mniej wię­cej dwie­ście ty­się­cy osób. Plus mi­lio­ny zwie­rząt i mi­liar­dy bak­te­rii, glo­nów i cho­le­ra wie, czego jesz­cze. Summa sum­ma­rum w ciągu jed­nej doby emi­tu­je­my mniej wię­cej zet­ta­dżul ener­gii. Dzie­sięć do dwu­dzie­stej pierw­szej dżuli. I wszyst­ko to znika bez śladu mniej wię­cej sto ki­lo­me­trów nad po­wierzch­nią Ziemi. A to nas pro­wa­dzi z po­wro­tem do py­ta­nia…

– Co się dzie­je z tą całą ener­gią?

– Do­kład­nie.

– Chce pan po­wie­dzieć, że zna­lazł dowód na ist­nie­nie Nieba?

– Ha, śmia­łe za­ło­że­nie. Przy­znam, prze­mknę­ło mi to przez myśl. Ale nie, mam inną kon­cep­cję. Ktoś wy­ko­rzy­stu­je tę ener­gię. Nasza pla­ne­ta jest ol­brzy­mim ge­ne­ra­to­rem.

– Ale kto? – Re­por­te­ro­wi nawet nie przy­szło do głowy, by kwe­stio­no­wać tę wa­riac­ką teo­rię. Teraz chciał po pro­stu usły­szeć jak naj­wię­cej szcze­gó­łów.

– Tego ra­czej nigdy się nie do­wie­my. Ale… W na­szym wszech­świe­cie jest wię­cej ciem­nej ma­te­rii niż „ja­snej”, zna­jo­mej nam. Jest wszę­dzie, ale „nasza” ma­te­ria w za­sa­dzie nie wcho­dzi z nią w in­te­rak­cje. Za­wsze za­kła­da­li­śmy, że to po pro­stu mar­twa masa. Ale może… Tylko może… To coś wię­cej? Inny ro­dzaj ist­nie­nia, dzie­lą­cy z nami prze­strzeń, ale nie­ja­ko od­dzie­lo­ny. Nie mo­że­my na niego wpły­nąć, ale prze­cież nie jest po­wie­dzia­ne, że on nie może wpły­wać na nas. Może jest tam jakiś ro­dzaj życia – przy czym mó­wiąc „życie”, nie mam na myśli zie­lo­nych lu­dzi­ków czy cze­goś rów­nie bzdur­ne­go.

– I oni… To obce życie… Po­bie­ra­ją od nas ener­gię?

– Tak sądzę. Nie ma na to żad­nych do­wo­dów. I za­pew­ne nigdy ich nie zdo­bę­dzie­my. Ale… Ener­gia eg­zo­tycz­na, o ile wiemy, nie wy­stę­pu­je we wszech­świe­cie w spo­sób na­tu­ral­ny. Ge­ne­ru­je ją je­dy­nie śmierć. Gdyby ist­nia­ła więc rasa, która z ta­kiej czy innej przy­czy­ny jej po­trze­bu­je… I gdyby ta rasa zna­la­zła spo­sób na wy­ko­rzy­sta­nie tej dziw­nej, rzad­kiej we wszech­świe­cie “ja­snej” ma­te­rii, żeby ge­ne­ro­wać nie­zbęd­ny im zasób…

– Chce pan po­wie­dzieć, że ci obcy nas ho­du­ją?!

– Nie cał­kiem. Nie cho­dzi im o ludzi. Wąt­pię, by w ogóle zda­wa­li sobie spra­wę z na­sze­go ist­nie­nia. Wy­star­czy im do­wol­ny ro­dzaj życia. Nasza pla­ne­ta jest dla nich czymś w ro­dza­ju bio­re­ak­to­ra. A my – droż­dża­mi, które pra­co­wi­cie wy­twa­rza­ją coś, czego oni po­trze­bu­ją.

Za­pa­dło mil­cze­nie. Pro­fe­sor kil­ko­ma dłu­gi­mi ły­ka­mi opróż­nił szklan­kę, po czym uśmiech­nął się po­nu­ro.

– I co, za­do­wo­lo­ny? Czy to dla cie­bie do­sta­tecz­nie sen­sa­cyj­ne? – spy­tał go­ścia.

Dzien­ni­karz po­ki­wał je­dy­nie głową.

 

***

 

– No, to nie­ma­ły temat… – Red­nacz, za­fra­so­wa­ny, po­dra­pał się po gło­wie.

– Wiem, sze­fie! Dowód na ist­nie­nie duszy. Wszyst­kie re­li­gie w błę­dzie. Zie­mia jest elek­trow­nią! Lu­dzie są droż­dża­mi!

– Nie, Po­sner, nie ro­zu­miesz. To zbyt dużo naraz. Żeby to jakoś opi­sać, po­trze­ba by z trzy ty­sią­ce zna­ków. Kto tyle prze­czy­ta!

– Dla­te­go do pana przy­sze­dłem, sze­fie! Nie chcę tego pusz­czać jako po­je­dyn­czy ar­ty­kuł. Chcę całej serii tek­stów albo może pod­ca­stów. Mam już na uwa­dze kilku od­po­wied­nich gości…

– Hola, Po­sner, daj po ha­mul­cach! Co ty mi tu? Jaki pod­cast, jaka seria ar­ty­ku­łów? Na naj­bliż­szy czas je­ste­śmy już usta­wie­ni. Nie będę mie­szał w gra­fi­ku dla cze­goś ta­kie­go! Pod­ca­stu mu się za­chcie­wa, dobre sobie! Znajdź naj­pierw po­rząd­ną sen­sa­cję, a nie takie coś. Ko­lej­na wa­ria­cja na temat ufo­ków, a ten mi tu tań­czy jak małpa z ba­na­nem w tyłku. Było mi­lion razy, Po­sner! Lu­dzie chcą cze­goś no­we­go!

– Sze­fie, niech pan tylko po­słu­cha. Jasne, może się to wy­da­wać tro­chę suche, ale jeśli to od­po­wied­nio ubrać w słowa, sie­dzi­my tu na żyle złota! Szef tylko po­my­śli. Re­li­gij­ne oszo­ło­my do­sta­ną kręć­ka. Ci od in­te­li­gent­ne­go pro­jek­tu też. Obroń­cy nauki będą krzy­czeć o braku do­wo­dów. Może po­de­pnie się jakaś sekta. Rzuci się w tek­ście kilka za­pal­nych ha­se­łek, może da ko­men­tarz ja­kie­goś księ­dza… Pu­bli­ka bę­dzie kli­ka­ła jak wście­kła! Gów­no­bu­rza w ko­men­ta­rzach bę­dzie się cią­gnę­ła ca­ły­mi dnia­mi! Dam sobie pen­sję ob­ciąć, że to bę­dzie naj­bar­dziej kli­ka­ny temat mie­sią­ca!

Red­nacz wzru­szył ra­mio­na­mi, wciąż nie­prze­ko­na­ny. W końcu mach­nął ręką.

– Dobra, niech bę­dzie. Nie pod­cast, tyle miej­sca ci nie dam. Ale na­pisz mi trzy ar­ty­ku­ły, zro­bi­my próbę. Jak chwy­ci, do­sta­niesz zie­lo­ne świa­tło dla całej serii. Tylko wy­myśl lep­szy tytuł. “Ar­chi­tek­ci wszech­świa­ta”… Za słabe. Ma kłuć w oczy!

 

***

 

Mi­nę­ło kilka dni. Na stro­nie “Pul­sa­ru”, wśród lin­ków wio­dą­cych do tek­stów po­świę­co­nych po­rwa­niom przez UFO i spi­skom ga­dziej rasy panów, uka­zał się pierw­szy z ar­ty­ku­łów Po­sne­ra. Za­ty­tu­ło­wa­ny “Je­steś droż­dżem!”.

Prze­wi­dy­wa­nia dzien­ni­ka­rza spraw­dzi­ły się. Awan­tu­ra w ko­men­ta­rzach była ist­nym szam­bem i cią­gnę­ła się przez wiele dni. Ruch na stro­nie wzrósł o osiem pro­cent. Temat szyb­ko pod­chwy­ci­ły inne ser­wi­sy, prze­bił się nawet do te­le­wi­zji. Przez nie­mal trzy ty­go­dnie kró­lo­wał na fo­rach i cza­tach, nawet w me­mach.

A potem znik­nął z ludz­kiej pa­mię­ci.

Koniec

Komentarze

Moja re­dak­tor­ska dusza szcze­zła­by, gdy­bym, przy re­dak­cji tek­stu, przy­stał w imię zasad na kon­struk­cję zda­nia dzia­ła­ja­cą na po­to­czy­stośc nar­ra­cji jak kij wsa­dzo­ny w szpry­chy. Pa­mię­taj­my, że zaj­mu­je­my się tutaj czymś okre­śla­nym jako “pięk­ne”. Tu z każ­dej pu­łap­ki są przy­naj­mniej dwa wyj­ścia, cho­dzi o to, żeby wy­brać opty­mal­ne;)

@Mi­chał Pe

Nie je­ste­śmy już w becie, nie dez­orien­tuj czy­tel­ni­ków. ;)

Po­wi­tać pierw­sze­go z ju­ro­rów. Mam na­dzie­ję, że sma­ko­wa­ło.

 

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Akcji pra­wie nie ma, ale po­do­ba­ło mi się :) Lubię takie po­my­sło­we teo­rie. Za­kon­cze­nie tro­chę smut­ne, ale tak to już jest. Ludzi nie zmie­ni­my.

Nie je­ste­śmy już w becie, nie dez­orien­tuj czy­tel­ni­ków. ;)

Ten, tego… To ja jesz­cze tylko za­chę­cę wszyst­kich do czy­ta­nia i już się nie od­zy­wam! 

Witam też drugą po­ło­wę ju­ror­skie­go duetu.

Ten, tego… To ja jesz­cze tylko za­chę­cę wszyst­kich do czy­ta­nia i już się nie od­zy­wam! 

Raz jesz­cze dzię­ki za pomoc.

Akcji pra­wie nie ma, ale po­do­ba­ło mi się :) Lubię takie po­my­sło­we teo­rie. Za­kon­cze­nie tro­chę smut­ne, ale tak to już jest. Ludzi nie zmie­ni­my.

Ale mo­że­my na nich na­rze­kać, takie nasze li­te­rac­kie prawo. Cie­szę się, że się po­do­ba­ło.

Cześć!

 

Za­czę­ło się nawet in­te­re­su­ją­co, potem chwi­lę czy­ta­łem w mę­czar­niach (wy­kład z fi­zy­ki), by do­brnąć do nie­zwy­kle cie­ka­wych mo­men­tów (od pu­en­ty do epi­lo­gu szło gła­dziut­ko). Koń­co­wa dia­gno­za jak naj­bar­dziej traf­na, a ca­łość po­my­sło­wa.

 

– Wiem, sze­fie! Dowód na ist­nie­nie duszy. Wszyst­kie re­li­gie w błę­dzie. Zie­mia jest elek­trow­nią! Lu­dzie są droż­dża­mi!

Świet­ne. :D

 

Z drob­ne­go cze­pial­stwa, to na moje oko tro­chę zbyt lu­zac­ki był ten uczo­ny, ale naj­wy­raź­niej taki miał być. ;-)

 

Po­ni­żej po­praw­ki.

 

Z pew­no­ścią opo­wie­dzie­li­by ci całą hi­sto­rię o sza­lo­nym pro­fe­so­rze, cho­ler­ni plot­ka­rze.

Pro­fe­sor z wes­tchnie­niem ulgi opadł na fotel, so­lid­nie po­cią­gnął ze szklan­ki i za­pa­trzył się w pust­kę.

No chyba że na totem. :P

 

–Ale jak to?

Przy­da się spa­cja.

 

Nie do­sta­li­śmy wpraw­dzie fun­du­szy na ko­lejną misję ko­smicz­ną, ale jak się oka­za­ło, nie było ta­kiej po­trze­by, wy­star­czy­ło po­słać de­tek­tor na Mię­dzy­na­ro­do­wą Sta­cję Ko­smicz­ną.

Tyle(-,) że nie do końca.

Chcę całej serii tek­stów(-,) albo może pod­ca­stów.

Obroń­cy nauki będą krzy­czeć o braku do­wo­dów.

 

Po­zdra­wiam i po­wo­dze­nia w kon­kur­sie!

"Kozy mają mnie w nosie, a psy na ogo­nie." T. Ra­łow­ski

Witaj!

 

Na wstę­pie, dzię­ki za ła­pan­kę, po­pra­wio­ne.

 

Mam na­dzie­ję, że było warto się prze­mę­czyć. Pro­fe­sor w pier­wot­nej wer­sji był nawet bar­dziej wy­szcze­ka­ny, tro­chę go uła­go­dzi­łem na wnio­sek be­tu­ja­cych. Ale jakoś trze­ba było oży­wić ten wy­kład. ;)

 

Dzię­ki za ko­men­tarz!

O, żesz, ale za­ostrzy­łeś mi „ape­tyt” przez ka­pi­tal­ną przed­mo­wę. Byłam pewna, że hi­sto­ria skrę­ci w stro­nę me­diów, funk­cjo­nal­no­ści, ja­ko­ści itede itepe. Po­szła, ale je­dy­nie w mało istot­nej war­stwie fa­bu­lar­nej, to zna­czy waż­nej, lecz nie o nią mi cho­dzi­ło. Mia­łam na­dzie­ję na ści­ślej­sze po­wią­za­nie ciem­nej ma­te­rii i me­diów. Pod tym wzglę­dem się za­wio­dłam, ale cóż, sama sobie smaka na­krę­ci­łam. ;-)

Opo­wia­da­nie zaj­mu­ją­ce, bar­dzo po­rząd­nie po­pro­wa­dzo­ne, lo­gicz­ne. Trosz­kę mało w nim życia. Może przez to, że cen­tral­ną czę­ścią tek­stu, sta­no­wią­cą jego serce, jest roz­mo­wa z pro­fe­so­rem Po­sne­rem. Wy­wiad pro­wa­dzo­ny jest ra­czej sta­tycz­nie, dzien­ni­karz układ­ny. Za­sta­na­wia­łam się, czy nie da­ło­by radę tego jakoś zdy­na­mi­zo­wać bądź sil­niej skon­tra­sto­wać. Po­mysł fajny i wy­ja­śnie­nie fe­no­me­nu eg­zo­tycz­nej ener­gii też. :-) Ależ do­pra­co­wa­ny po­mysł!

 

Z dro­bia­zgów:

,wiec jak cze­goś nie zro­zu­miesz

Li­te­rów­ka.

 

Na­tu­ral­nie skar­ży­py­tu­ję do bi­blio. :-)

Pzd srd

a

 

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Po­do­ba­ło mi się.

To co praw­da w dużej mie­rze dys­ku­sja o teo­rii i kro­kach do jej do­cho­dze­nia, ale na­pi­sa­na żywo i in­te­re­su­ją­co. Cie­ka­wy jest ten po­mysł na ener­gię eg­zo­tycz­ną ge­ne­ro­wa­ną przez śmierć. Faj­nie, że nie za­wę­zi­łeś tego tylko do ludzi ale do wszyst­kich istot.

Łowcy ta­niej sen­sa­cji nie są ni­czym nowym, ale przed­sta­wie­ni dosyć au­ten­tycz­nie, a fakt, że uga­nia­ją się za sen­sa­cją fi­zycz­ną do­da­je smacz­ku :)

Naj­bar­dziej chyba jed­nak po­do­ba­ło mi się ostat­nie zda­nie. Mo­że­my mieć naj­więk­sze­go newsa w hi­sto­rii świa­ta, który zde­mo­lu­je po­strze­ga­nie wszyst­kie­go, ale i tak jego ży­wot­ność ma okre­ślo­ną z góry datę przy­dat­no­ści, do­pó­ki nie po­ja­wi się coś cie­kaw­sze­go (naj­pew­niej o nie­po­rów­ny­wal­nie błah­szym cha­rak­te­rze).

Kli­kam więc.

 

Dwie drob­nost­ki:

 

Ten Red­nacz wydał mi się sztucz­ny. Może się tak mówi w re­dak­cjach, ale wy­da­ło mi się to dziw­ne.

 

Każ­de­go dnia na świ­cie umie­ra

świe­cie

Sta­tycz­ne. Mało na­uko­we. Pe­sy­mi­stycz­ne.

Czyli do­kład­nie takie opo­wia­da­nie, jakie piszę :P

Po­do­ba­ło mi się!

Jeśli miał­bym się cze­goś cze­pić, to wła­śnie tych “na­uko­wych” pod­staw, ale jak się już przy­mknie oko, to jest bar­dzo faj­nie. no i to za­koń­cze­nie – gorz­ko-praw­dzi­we!

Je­dy­ne, co bym po­pra­wił, to po­czą­tek dia­lo­gu. Kiedy pro­fe­sor naj­pierw gada do dzien­ni­ka­rza na “ty” a potem wy­po­wia­da “właź pan”, my­śla­łem, że coś się Au­to­ro­wi po­mie­sza­ło. Potem zo­rien­to­wa­łem się, że to taka fi­gu­ra re­to­rycz­na. I to bym zmie­nił.

Jak rów­nież od­mia­nę imie­nia “An­tho­ny’ego” chyba, a nie “An­tho­ne­go”?

 

Tyle na­rze­ka­nia, bo to opo­wia­da­nie z nie­złym po­my­słem, acz tro­chę “to już się opa­trzy­ło” ;).

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

Witam wszyst­kich!

 

@A­sy­lum

O, żesz, ale za­ostrzy­łeś mi „ape­tyt” przez ka­pi­tal­ną przed­mo­wę. Byłam pewna, że hi­sto­ria skrę­ci w stro­nę me­diów, funk­cjo­nal­no­ści, ja­ko­ści itede itepe. Po­szła, ale je­dy­nie w mało istot­nej war­stwie fa­bu­lar­nej, to zna­czy waż­nej, lecz nie o nią mi cho­dzi­ło. Mia­łam na­dzie­ję na ści­ślej­sze po­wią­za­nie ciem­nej ma­te­rii i me­diów. Pod tym wzglę­dem się za­wio­dłam, ale cóż, sama sobie smaka na­krę­ci­łam. ;-)

Szko­da, że nie tra­fi­łem w ape­tyt, ale cóż, cza­sem tak bywa.

Trosz­kę mało w nim życia.

Cał­ko­wi­ta racja. To bar­dzo sta­tycz­ny tekst. Był po­mysł by opi­sać to dy­na­micz­niej, po­ka­zać te wszyst­kie ba­da­nia za­miast o nich opo­wia­dać. Ale to bar­dzo roz­cią­ga­ło tekst, przez co zo­stał za­rzu­co­ny.

 

Dzię­ku­ję za klik i za wy­ła­pa­nie li­te­rów­ki.

 

@E­dward Pi­tow­ski

Naj­bar­dziej chyba jed­nak po­do­ba­ło mi się ostat­nie zda­nie.

:)

Ten Red­nacz wydał mi się sztucz­ny. Może się tak mówi w re­dak­cjach, ale wy­da­ło mi się to dziw­ne.

Spo­tka­łem się kilka razy z tym skró­tow­cem. Oszczę­dził mi nada­wa­nia bo­ha­te­ro­wi imie­nia.

 

Rów­nież dzię­ku­ję za klik i wy­ła­pa­nie li­te­rów­ki.

 

@Sta­ruch

Sta­tycz­ne. Mało na­uko­we. Pe­sy­mi­stycz­ne.

Czyli do­kład­nie takie opo­wia­da­nie, jakie piszę :P

Ale nie za­wie­ra Ro­sjan. Ani wie­wió­rek. (Sorry, je­że­li od­wo­ła­nia się zdez­ak­tu­ali­zo­wa­ły, tro­chę mnie nie było na por­ta­lu).

Jeśli miał­bym się cze­goś cze­pić, to wła­śnie tych “na­uko­wych” pod­staw

Przy­zna­ję bez bicia, one w więk­szo­ści nie mają sensu, nawet nie bar­dzo się sta­ra­łem to ma­sko­wać. 

Je­dy­ne, co bym po­pra­wił, to po­czą­tek dia­lo­gu. Kiedy pro­fe­sor naj­pierw gada do dzien­ni­ka­rza na “ty” a potem wy­po­wia­da “właź pan”, my­śla­łem, że coś się Au­to­ro­wi po­mie­sza­ło.

Aj, ar­te­fakt z wcze­śniej­szej wer­sji tek­stu. Dzię­ki za wy­ła­pa­nie.

Jak rów­nież od­mia­nę imie­nia “An­tho­ny’ego” chyba, a nie “An­tho­ne­go”?

Racja, racja.

Tyle na­rze­ka­nia, bo to opo­wia­da­nie z nie­złym po­my­słem, acz tro­chę “to już się opa­trzy­ło” ;).

Wia­do­mo. Cie­szę się, że mimo wszyst­ko się po­do­ba­ło.

 

I rów­nież dzię­ku­ję za klik.

– Ale to nie pana pro­blem, praw­da? – Dzien­ni­karz uśmiech­nął się krzy­wo.

– Cho­ler­na racja. – Na­uko­wiec od­wza­jem­nił się rów­nie po­zba­wio­nym hu­mo­ru uśmie­chem. Po chwi­li jed­nak spo­waż­niał.

Po­wtó­rze­nie.

I, skoro wcze­śniej uśmiech­nął się bez hu­mo­ru, to chyba cały czas był po­waż­ny?

 

– A tak w ogóle, wiesz ty co­kol­wiek o fi­zy­ce?

– Tyle co wszy­scy. Znam pod­sta­wy i kilka dziw­nych cie­ka­wo­stek.

Celne. ;)

 

emi­sji ciem­nej ener­gii. Te po­tęż­ne fluk­tu­acje były za­le­d­wie cie­niem praw­dzi­wych prze­pły­wów mocy,

Ja je­stem laik, ale tro­chę brzmi to za bar­dzo po­tocz­nie. Moc i ener­gia dla fi­zy­ka to ści­śle zde­fi­nio­wa­ne po­ję­cia i sądzę, że jego język prze­ka­zu – nawet do­sto­so­wa­ny do od­bior­cy – byłby bar­dziej pre­cy­zyj­ny. Nie­ste­ty nie po­mo­gę, bo je­stem prze­brzy­dłym hu­ma­ni­stą. Ale są tu fi­zy­cy, któ­rzy z chę­cią po­ma­ru­dzą. :)

 

– Atak ter­ro­ry­stycz­ny na Em­pi­re State Bu­il­ding.

– Tak. Wiel­ka tra­ge­dia. Ale po­zwo­li­ła mi roz­gryźć tę za­gad­kę. Pa­mię­tam to do­brze. Gło­wi­łem się wła­śnie nad od­czy­ta­mi, a kon­kret­nie nad ol­brzy­mim pi­kiem. Eks­a­dżu­le ener­gii po­wsta­łe zni­kąd w jed­nej chwi­li. Wtedy do la­bo­ra­to­rium wpadł któ­ryś z asy­sten­tów, krzy­cząc o nowym je­de­na­stym wrze­śnia.

W tym miej­scu po­czu­łem, jakby ten dia­log był zbyt… su­ro­wy. Brak opisu tego, jak za­cho­wu­je się pro­fe­sor, brak szep­nię­te­go słów­ka czy dwóch o wra­że­niach i emo­cjach dzien­ni­ka­rza. Po­wo­du­je to, że za­czy­nam dia­log po­strze­gać nie jako roz­mo­wę dwóch po­sta­ci, tylko jako za­bieg ści­śle for­mal­ny, ma­ją­cy wy­ło­żyć nam pewną myśl, która przy­świe­ca au­to­ro­wi, ni­czym pla­toń­skie dia­lo­gi z So­kra­te­sem.

 

Tylko wy­myśl lep­szy tytuł. “Ar­chi­tek­ci wszech­świa­ta”… Za słabe. Ma kłuć w oczy!

Czy pusz­czasz tu oko w kie­run­ku jury? ;)

 

Uhhh… szcze­rze mó­wiąc, to mam pro­blem z tym tek­stem. Pro­blem taki, że o ile sam kon­cept wy­pa­da bar­dzo in­te­re­su­ją­co – eg­zo­tycz­na ener­gia, ge­ne­ra­tor śmier­ci, ist­nie­nie w ciem­nej ma­te­rii – o tyle nie widzę tu opo­wia­da­nia. Po­da­łeś nam wszyst­ko, co chcia­łeś, ubra­łeś to nawet w dia­log, żeby było bar­dziej straw­ne dla czy­tel­ni­ka (wła­śnie tak, jak robił wspo­mnia­ny prze­ze mnie wyżej Pla­ton), ale nic wię­cej.

I bije się tu z my­śla­mi, bo sam no­si­łem się z za­mia­rem pój­ścia nawet krok dalej, to jest na­pi­sa­nia hi­sto­rii bez bo­ha­te­rów (czy z bo­ha­te­rem zbio­ro­wym)… ale brak mi wła­śnie tego pier­wiast­ka, który z ta­kie­go kon­cep­tu uczy­nił­by peł­no­praw­ne opo­wia­da­nie, a nie je­dy­nie zapis myśli, któ­rej nada­no bar­dziej fa­bu­ło­po­dob­ną formę.

W przy­pad­ku tego tek­stu do­cho­dzi jesz­cze jeden ele­ment – język pro­fe­so­ra. Dla mnie zbyt ode­rwa­ny od jego dzie­dzi­ny, zbyt po­tocz­ny, co nie po­zwa­la mi uwie­rzyć w jego po­stać.

Poza tym: lu­dzie wy­dzie­la­ją (zbu­do­wa­ni z nor­mal­nej ma­te­rii) ciem­ną ener­gię, tak? Cie­ka­we, czy to można by obec­nie jakoś fi­zycz­nie uza­sad­nić, na bazie po­sia­da­nej przez ludzi wie­dzy… I to ab­so­lut­nie nie jest za­rzut, bo prze­cież nie pi­sze­my w gro­nie fi­zy­ków, a sam o fi­zy­ce wiem tyle, ile dzien­ni­karz z tego opo­wia­da­nia. Po pro­stu przy takim tek­ście, który jest w grun­cie rze­czy zbu­do­wa­ny na przed­sta­wie­niu pew­nej fan­ta­stycz­no­nau­ko­wej kon­cep­cji, aż chcia­ło­by się ta­kie­go bar­dziej na­uko­we­go tonu. A przy­naj­mniej mi by się chcia­ło, nawet jak­bym czę­ści z tego nie zro­zu­miał. :)

Spo­koj­nie. Tak na­praw­dę mnie tu nie ma.

Cześć!

Cie­ka­wa kon­cep­cja – ko­ja­rzy mi się trosz­kę z jed­nym z od­cin­ków Ricka i Morty’ego, w któ­rym Rick przy­zna­je się do wy­ho­do­wa­nia całej cy­wi­li­za­cji do ge­ne­ro­wa­nia ener­gii dla swo­je­go stat­ku. Nie wiem czy ce­lo­wa in­spi­ra­cja, ale widzę sporo po­do­bieństw :)

 

Faj­nie po­ka­zu­jesz dzia­ła­nia wielu pseu­do me­diów i ta­blo­idów – im bar­dziej szo­ku­ją­cy na­głó­wek, tym le­piej. Wię­cej kli­ków, wię­cej szumu. Ta część mnie prze­ko­na­ła.

 

Nie ukry­wam jed­nak, że śro­dek mnie nieco mę­czył. Sta­ra­łam się na­dą­żać i ro­zu­mieć co czy­tam, ale za dużo tam było tech­ni­ka­liów (z tego sa­me­go po­wo­du nie prze­pa­dam za hard sci-fi). Czuję też pe­wien nie­do­syt, po­ka­za­łeś na końcu cie­ka­wą wizję, ale opo­wia­da­nie jest jed­nak kapkę urwa­ne.

Nie­mniej, cie­ka­wy tekst i nie ża­łu­ję czy­ta­nia.

@Ge­ki­ka­ra

 

Po­wi­tać! 

 

Ja je­stem laik, ale tro­chę brzmi to za bar­dzo po­tocz­nie.

Ja też je­stem la­ikiem. Ale jeden z be­tu­ją­cych tekst przy­zna­je się do bycia fi­zy­kiem, a za­strze­żeń nie zgła­szał, więc uznam, że może zo­stać. ;)

W tym miej­scu po­czu­łem, jakby ten dia­log był zbyt… su­ro­wy. Brak opisu tego, jak za­cho­wu­je się pro­fe­sor, brak szep­nię­te­go słów­ka czy dwóch o wra­że­niach i emo­cjach dzien­ni­ka­rza. Po­wo­du­je to, że za­czy­nam dia­log po­strze­gać nie jako roz­mo­wę dwóch po­sta­ci, tylko jako za­bieg ści­śle for­mal­ny, ma­ją­cy wy­ło­żyć nam pewną myśl, która przy­świe­ca au­to­ro­wi, ni­czym pla­toń­skie dia­lo­gi z So­kra­te­sem.

Heh, żebyś wi­dział pierw­szą wer­sję tek­stu, która nawet do bety nie do­tar­ła. Bez wstę­pu i epi­lo­gu, roz­mo­wa Na­ukow­ca i Dzien­ni­ka­rza, ten drugi obec­ny tylko jako prze­no­śne ucho… To do­pie­ro był pla­toń­ski dia­log. 

Czy pusz­czasz tu oko w kie­run­ku jury? ;)

Skąd. Szcze­rze i otwar­cie – tekst po­wstał, zanim w ogóle zaj­rza­łem w wątek kon­kur­su. Potem wpadł mi w oko tytuł i jakoś tak po­szło. Jury na­pło­dzi­ło tam wiele wi­do­wi­sko­wych ty­tu­łów, moja bro­cha, że wy­bra­łem jeden z nud­niej­szych. ;)

Uhhh… szcze­rze mó­wiąc, to mam pro­blem z tym tek­stem. Pro­blem taki, że o ile sam kon­cept wy­pa­da bar­dzo in­te­re­su­ją­co – eg­zo­tycz­na ener­gia, ge­ne­ra­tor śmier­ci, ist­nie­nie w ciem­nej ma­te­rii – o tyle nie widzę tu opo­wia­da­nia. Po­da­łeś nam wszyst­ko, co chcia­łeś, ubra­łeś to nawet w dia­log, żeby było bar­dziej straw­ne dla czy­tel­ni­ka (wła­śnie tak, jak robił wspo­mnia­ny prze­ze mnie wyżej Pla­ton), ale nic wię­cej.

Masz oczy­wi­ście rację. Ten tekst pier­wot­nie słu­żył tylko i wy­łącz­nie za­pre­zen­to­wa­niu okre­ślo­ne­go kon­cep­tu. Potem do­rzu­ci­łem tro­chę ozdob­ni­ków i spró­bo­wa­łem go prze­ro­bić na sa­ty­rę (co się nie udało), a jesz­cze potem do­da­łem wstęp, za­koń­cze­nie i morał od­no­śnie me­diów. Ca­łość jest więc w za­sa­dzie nie­wie­le wię­cej niż sza­lo­ną wizją z do­sztu­ko­wa­nym po fak­cie prze­sła­niem, z pre­tek­sto­wy­mi po­sta­cia­mi, le­d­wie obec­na fa­bu­łą i mocno na­cią­ga­ny­mi re­alia­mi. Przy­zna­ję bez bicia, że pod wzglę­dem tech­nicz­nym tekst nie tyle ku­le­je, co jeź­dzi na wózku. Ale co zro­bię, kon­cep­cja mi się spodo­ba­ła.

W przy­pad­ku tego tek­stu do­cho­dzi jesz­cze jeden ele­ment – język pro­fe­so­ra. Dla mnie zbyt ode­rwa­ny od jego dzie­dzi­ny, zbyt po­tocz­ny, co nie po­zwa­la mi uwie­rzyć w jego po­stać.

Tekst i tak jest dość cięż­ki w od­bio­rze dla osób nie­za­in­te­re­so­wa­nych fi­zy­ką, nie chcia­łem tego do­dat­ko­wo utrud­niać. Patrz post Shan­ti. ;)

Poza tym: lu­dzie wy­dzie­la­ją (zbu­do­wa­ni z nor­mal­nej ma­te­rii) ciem­ną ener­gię, tak? Cie­ka­we, czy to można by obec­nie jakoś fi­zycz­nie uza­sad­nić, na bazie po­sia­da­nej przez ludzi wie­dzy…

Na bazie obec­nej wie­dzy cały ten tekst to jeden wiel­ki beł­kot. Jak każdy po­rząd­ny beł­kot za­wie­ra tro­chę spój­nych ka­wał­ków, ale za­sad­ni­czo nic tam nie znaj­du­je po­twier­dze­nia w fak­tach – a już szcze­gól­nie ma­te­ria­lizm duszy.

 

@Shan­ti

Cześć!

Cie­ka­wa kon­cep­cja – ko­ja­rzy mi się trosz­kę z jed­nym z od­cin­ków Ricka i Morty’ego, w któ­rym Rick przy­zna­je się do wy­ho­do­wa­nia całej cy­wi­li­za­cji do ge­ne­ro­wa­nia ener­gii dla swo­je­go stat­ku. Nie wiem czy ce­lo­wa in­spi­ra­cja, ale widzę sporo po­do­bieństw :)

Nie oglą­dam tego se­ria­lu, więc zbież­ność przy­pad­ko­wa. Ale też nie jest to zu­peł­nie nowy po­mysł, więc nic w tym dziw­ne­go.

Nie ukry­wam jed­nak, że śro­dek mnie nieco mę­czył. Sta­ra­łam się na­dą­żać i ro­zu­mieć co czy­tam, ale za dużo tam było tech­ni­ka­liów (z tego sa­me­go po­wo­du nie prze­pa­dam za hard sci-fi).

Wiem, prze­pra­szam za to. Dzię­ki, że mimo to dałaś radę.

Czuję też pe­wien nie­do­syt, po­ka­za­łeś na końcu cie­ka­wą wizję, ale opo­wia­da­nie jest jed­nak kapkę urwa­ne.

Finał z me­dia­mi był tu do­sztu­ko­wa­ny z opóź­nie­niem, choć w jego obec­nej for­mie myślę, że ład­nie prze­ka­zu­je myśl, o którą mi cho­dzi­ło w tej wer­sji tek­stu. Ale może fak­tycz­nie można było go roz­cią­gnąć.

Nie­mniej, cie­ka­wy tekst i nie ża­łu­ję czy­ta­nia.

:)

Cie­ka­wy po­mysł na fan­ta­sty­kę, ale wy­wiad z dzia­dem mnie nieco zmę­czył. Je­steś droż­dżem! to świer­ny tytuł. Kilka zwro­tów mnie roz­ba­wi­ło. Ale poza po­my­słem tro­chę sucho. Czy­ta­nie wy­wia­dów jakoś mnie nie kręci :-)

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Hej, My­trix!

Masz ab­so­lut­ną rację. To opo­wia­da­nie to w 90% po­mysł, któ­re­mu nie zdo­ła­łem się oprzeć, luźno opa­ko­wa­ny w nar­ra­cję. Cie­szę się, że mimo to zna­la­złeś w tek­ście coś in­te­re­su­ją­ce­go.

Do­brze to sprze­da­łeś. Mogę uwie­rzyć w tą pseu­do­nau­kę i fakt, że je­stem droż­dżem :) O takie sci-fi wła­śnie wal­czy­łem. Gra­tu­la­cje!

Wy­wiad był dla mnie cie­ka­wy w każ­dym mo­men­cie. Może miej­sca­mi nie­zro­zu­mia­ły, ale w po­zy­tyw­nym zna­cze­niu.

Po­zdra­wiam!

Na spra­wach, o któ­rych pi­szesz znam się jak kura na pie­przu, ale myślę, że na­le­ży­cie po­ję­łam to, co do po­ję­cia było. Opo­wia­da­nie jest na­pi­sa­ne dość przy­stęp­nie i czy­ta­ło się cał­kiem nie­źle. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Hej, wi­taj­cie!

Cie­szę się, że przy­pa­dło do gustu, nawet je­że­li mo­men­ta­mi było nie­zro­zu­mia­łe. ;) Dzię­ki za wi­zy­tę i ko­men­ta­rze.

Cześć!

 

Mam wra­że­nie, że przede wszyst­kim chcia­łeś po­ka­zać w tym tek­ście współ­cze­sne pseu­do­dzien­ni­kar­stwo i po­pu­la­ry­za­cję beł­ko­tu na­uko­we­go. Uwa­żam, że to wy­szło bar­dzo do­brze. Mo­no­log pro­fe­so­ra jest świet­ny, jak już my­śla­łam, że wiem dokąd to pro­wa­dzi, to po­ja­wiał się jakiś nowy ele­ment i fak­tycz­nie ta fi­zy­ka nie ma sensu, ale gdyby miała to by­ło­by opo­wia­da­nie na­sta­wio­ne na zu­peł­nie coś in­ne­go. Sama idea ho­do­wa­nia życia przez rasę wyż­szą to po­mysł bar­dzo cie­ka­wy.

Za­koń­cze­nie faj­nie spina tekst. Za­sta­na­wiał się, czy ten wzrost ruchu na stro­nie nie po­wi­nien być więk­szy niż osiem pro­cent, ale to już szcze­gó­lik. Ogól­nie przy­jem­na lek­tu­ra, która z po­zo­ru jest hu­mo­ry­stycz­na, ale jedna dru­gie dno wy­brzmia­ło.

 

Mam wra­że­nie, że przede wszyst­kim chcia­łeś po­ka­zać w tym tek­ście współ­cze­sne pseu­do­dzien­ni­kar­stwo i po­pu­la­ry­za­cję beł­ko­tu na­uko­we­go.

Szcze­rze i otwar­cie – klam­ra od­no­śnie me­diów po­wsta­ła jakiś czas po środ­ko­wej czę­ści tek­stu. Naj­pierw, dawno temu, po­wstał sam kon­cept “bycia droż­dżem”, ramka miała na celu dodać temu ja­ki­kol­wiek kon­tekst. Cie­szę się, że się udało.

Za­sta­na­wiał się, czy ten wzrost ruchu na stro­nie nie po­wi­nien być więk­szy niż osiem pro­cent, ale to już szcze­gó­lik.

Nie mam tu żad­nych da­nych ani w tą ani w tamtą, strze­li­łem te osiem pro­cent na ślepo.

Ogól­nie przy­jem­na lek­tu­ra, która z po­zo­ru jest hu­mo­ry­stycz­na, ale jedna dru­gie dno wy­brzmia­ło.

:)

– Może ta eg­zo­tycz­na ener­gia nie pro­pa­gu­je się zbyt dobre przez prze­strzeń?

Tekst tro­chę suchy, jak zresz­tą wspo­mi­na­no już wcze­śniej. Za­bra­kło mi ja­kie­goś moc­niej­sze­go za­koń­cze­nia. Nie mówię, że w trak­cie lek­tu­ry spo­dzie­wa­łem się, co bę­dzie, ale już po prze­czy­ta­niu wy­da­je się ono dość oczy­wi­ste i nie wy­wo­łu­je ja­kie­goś wiel­kie­go “łał”. Pa­mię­tam, że było ja­kieś krót­kie opo­wia­da­nie bo­daj­że Ko­si­ka opar­te na iden­tycz­nym po­my­śle (tzn. Zie­mia jako ho­dow­la ko­smi­tów). Tam na ko­niec ko­smi­ci stwier­dzi­li, że wsku­tek kam­pa­nii “hu­ma­ni­tar­nych” prze­ciw wy­ko­rzy­sty­wa­niu istot ży­wych, zde­cy­do­wa­no się za­orać Zie­mię i zmie­nić w pole gol­fo­we. Tego typu twi­stu (może nie tak ab­sur­dal­ne­go, ale rów­nie moc­ne­go) mi w tym opo­wia­da­niu za­bra­kło.

Hej, dzię­ki za wi­zy­tę i wy­ła­pa­nie li­te­rów­ki. Szko­da, że nie po­de­szło. Z za­rzu­ta­mi się zga­dzam, ale cóż, taki to tekst.

Po­zdra­wiam!

Dobre to! Mnie wcią­gnę­ło od razu, i do­ce­niam dow­cip sy­tu­acyj­ny na po­cząt­ku, lubię taki ro­dzaj hu­mo­ru.

A przed­mów­cy pi­to­lą ja­kieś ko­co­po­ły xD. Może fakt, że tu fan­ta­sty­ki w za­sa­dzie nie ma (może tro­chę sci-i), ale do mnie prze­mó­wi­ło, wcią­gnę­ło od razu (super dia­lo­gi).

 

Może trosz­ku szko­da, że ujęte jest to w hu­mo­ry­stycz­ny spo­sób. Gdyby jed­nak skrę­cić na bar­dziej po­waż­ne tory, za­pew­ne trze­ba by było zro­bić z tego po­kaź­ne opo­wia­da­nie.

 

dla mnie bomba.

0-3 WARSZ­TAT | 0-3 NAR­RA­CJA | 0-3 FA­BU­ŁA | 0-3 DIA­LO­GI | 0-3 PO­STA­CI | 0-3 KLI­MAT

Hej, Folan!

Cie­szę się, że przy­pa­dło do gustu. Ogól­nie jed­nak przed­mów­cy mają sporo racji, do czego przy­zna­ję się bez bicia, bo pi­sa­łem z pełną świa­do­mo­ścią wad tek­stu.

Może trosz­ku szko­da, że ujęte jest to w hu­mo­ry­stycz­ny spo­sób. Gdyby jed­nak skrę­cić na bar­dziej po­waż­ne tory, za­pew­ne trze­ba by było zro­bić z tego po­kaź­ne opo­wia­da­nie.

Moż­li­we, moż­li­we. Ale przy tak “dużej” te­ma­ty­ce łatwo by­ło­by po­paść w pseu­do­fi­lo­zo­ficz­ny beł­kot, czego bar­dzo bar­dzo nie chcia­łem. Na jed­nym z eta­pów tekst był nawet sa­ty­rą na tego typu tek­sty.

 

Dzię­ki za wi­zy­tę! 

Widzę w ko­men­ta­rzach, że zda­nia są po­dzie­lo­ne: jedni pra­gną wię­cej fi­zy­ki, inni mniej :). Ja fi­zy­ki jako ta­kiej nie lubię, ale na­uko­we cie­ka­wost­ki już bar­dzo, a Twój tekst pod tym wzglę­dem pod­pa­so­wał mi :). Teo­ria nader cie­ka­wa, a i przed­sta­wie­nie jej mi pa­so­wa­ło. Łatwo, za­baw­nie, cie­ka­wie. Nawet pro­fe­sor wydał mi się bar­dziej ludz­ki, przez to swoje gde­ra­nie i taki ton wy­po­wie­dzi (choć cie­ka­wa je­stem jakim ję­zy­kiem po­słu­gu­ją się praw­dzi­wi na­ukow­cy, hmmm). Czyli nie ma­ru­dzę, bo je­stem za­do­wo­lo­na z lek­tu­ry :).

Po­do­ba­ło mi się. Wy­wiad, na któ­rym opie­ra się opo­wia­da­nie, był na­praw­de faj­nie po­pro­wa­dzo­ny. Syl­wet­ka zdzi­wa­cza­łe­go na­ukow­ca to w sumie cho­dzą­cy ste­reo­typ, ale kto inny miał­by za­pre­zen­to­wać nam po­dob­ną (cie­ka­wie wy­kmi­nio­ną) teo­rię? Dużą za­le­tą tek­stu jest gorz­ka koń­ców­ka. W na­tu­ral­nym od­ru­chu czy­tel­nik myśli o wła­snym, od­rzu­ca­ją­cym na­uko­we ob­ja­wie­nie ga­tun­ku z po­li­to­wa­niem. Z dru­giej stro­ny trud­no nam samym nie współ­czuć – gdyby na­praw­dę do­ko­na­no od­kry­cia na po­dob­ną skalę, tylko ład­nie opa­ko­wa­ne i umie­jęt­nie sprze­da­ne mia­ło­by szan­sę na to, aby utrzy­mać się na po­wierzch­ni in­for­ma­cyj­ne­go ście­ku – i Twój tekst to uświa­da­mia.

Po­zdra­wiam!

Widzę, że spóź­niam się z ko­men­ta­rza­mi.

@Mo­ni­que.M

Ja fi­zy­ki jako ta­kiej nie lubię, ale na­uko­we cie­ka­wost­ki już bar­dzo, a Twój tekst pod tym wzglę­dem pod­pa­so­wał mi :).

:)

(choć cie­ka­wa je­stem jakim ję­zy­kiem po­słu­gu­ją się praw­dzi­wi na­ukow­cy, hmmm)

Jak to lu­dzie, róż­nym. Z uczel­ni pa­mię­tam pro­fe­so­rów, któ­rzy na­wi­ja­li takim żar­go­nem, że pojąć nie szło i ta­kich, któ­rzy mó­wi­li zu­peł­nie ludz­kim gło­sem. Ta­kich co klęli i ta­kich co żar­to­wa­li. Za­le­ży.

 

@a­dam_c4

Dzię­ki wiel­kie za wi­zy­tę i ko­men­tarz :).

Po­do­ba­ło mi się, a tytuł “Je­steś droż­dżem!” fak­tycz­nie miał­by wię­cej od­słon :D Bar­dzo zgrab­nie na­kre­śle­ni bo­ha­te­ro­wie (i to rap­tem w kilku sło­wach) i dobre dia­lo­gi. Wia­do­mo mało tu akcji, zwro­tów akcji i jakiś efek­tów wow, ale nie ocze­ki­wa­łem tego i mi tego nie bra­ko­wa­ło. 

Cześć, None!

 

Prze­czy­ta­łem. Bez zgrzy­tów, niby ba­jecz­ka, ale taka wła­śnie jaka po­win­na być fan­ta­sty­ka – mó­wią­ca o nas, o na­szych przy­wa­rach, zwra­ca­ją­ca uwagę na przy­ziem­ne spra­wy.

Faj­nie ogar­ną­łeś bo­ha­te­rów – ich wy­po­wie­dzi są różne od sie­bie, tak jak obaj są róż­ny­mi oso­ba­mi. Wy­cho­dzi wia­ry­god­nie.

No i ostat­ni roz­dział jako pod­su­mo­wa­nie sa­me­go tek­stu, ale też pod­su­mo­wa­nie tren­dów in­ter­ne­to­wych. Do­brze to za­gra­ło.

Nie muszę po­le­cać do bi­blio­te­ki :)

 

Po­zdra­wiam!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Witam ko­lej­nych ko­men­tu­ją­cych i pięk­nie dzię­ku­ję za miłe słowa. :)

Przy­jem­nie się czy­ta­ło. Nie da się ukryć, że tekst sta­tycz­ny.

Jeśli mó­wi­my o ciem­nej ener­gii, to czemu czło­wie­ko­wi pod­czas śmier­ci uby­wa­ją te cał­kiem nor­mal­ne dwa-trzy mi­li­gra­my? Ale to nie jest tego typu opo­wia­da­nie, żeby się cze­piać.

Spo­dzie­wa­łam się żartu, że ge­ne­ru­je­my tyle ciem­nej ener­gii, bo je­ste­śmy ciem­ną masą, ale Twoje wy­ja­śnie­nie też OK.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Uwaga, czy­ta­łam tylko raz i to jest ocena, która po­wsta­ła nie­dłu­go po lek­tu­rze. Nie uwzględ­nia więc ewen­tu­al­nych po­pra­wek.

No, nie po­de­szło. Bar­dzo po­do­ba­ła mi się idea śmier­ci jako pa­li­wa, ale IMO spa­li­łeś ją dla twi­stu, któ­re­mu da­le­ko do od­kry­cia Ame­ry­ki. Bo że to się skoń­czy ry­chłą utra­tą za­in­te­re­so­wa­nia pu­bli­ki było dla mnie oczy­wi­ste od po­cząt­ku. To tylko ga­da­na teo­ria, jedna z setek, in­te­re­su­ją­ca póki ma po­smak no­wo­ści. A szko­da, bo z taką teo­rią można wiele osią­gnąć, gdyby po­ka­zać, że jest praw­dzi­wa.

Na­pi­sa­ne do­brze, ale to tylko roz­mo­wy, więc nie po­ry­wa­ją.

Wy­ko­rzy­sta­nie ty­tu­łu dość dys­ku­syj­ne. Ci, któ­rzy trak­tu­ją nas jako pa­li­wo by­li­by ra­czej ar­chi­tek­ta­mi Ziemi, a nie od razu ca­łe­go ko­smo­su, choć pew­nie łowca sen­sa­cji nie za­wra­cał­by sobie głowy lo­gi­ką i po­szedł na ca­łość ;)

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Po­mysł cie­ka­wy i w sumie z jed­nej stro­ny do­brze skwi­to­wa­łeś dzia­ła­nie cy­wi­li­za­cji, a z dru­giej chciał­bym zo­ba­czyć po­cią­gnię­cie wątku eks­pe­ry­men­tu my­ślo­we­go o kon­se­kwen­cjach od­kry­cia :)

Żeby to jakoś opi­sać, po­trze­ba by z trzy ty­sią­ce zna­ków

Mistrz XD Żar­cik z 3K zna­ków her­me­tycz­ny, ale cu­dow­ny :D

 

 

<De­tek­ty­wa Lo­wi­na za­pi­ski z urlo­po­wych sesji czy­ta­nia „Ty­tu­li­ków”>

None – Ar­chi­tek­ci ko­smo­su

Wła­śnie, pi­sma­ki to zło wcie­lo­ne. Nie­raz ob­sma­ro­wa­li mnie w szma­tław­cach i sta­wiam jęzor, że jesz­cze nie­raz ob­sma­ru­ją!

Do wy­ko­na­nia więk­szych uwag nie mam, prze­pły­ną­łem przez tekst bez za­sto­jów.

Samo opo­wia­da­nie to głów­nie dia­log. Z racji za­wo­du roz­ma­wiam czę­ściej, niż po­wi­nie­nem i nie darzę już ga­da­ni­ny taką sym­pa­tią jak kie­dyś, ale Twoje było w po­rząd­ku. Nie­któ­re za­pi­sał­bym ina­czej, bo re­alizm w nich mi tro­chę sia­dał, ale to pry­wat­ne pre­fe­ren­cje. Unik­ną­łeś pro­ble­mu „ga­da­ją­cych głów”. Sama kon­cep­cja ener­gii też mi się spodo­bał i na mój żabi łeb wy­glą­da­ła cał­kiem z sen­sem, jak na coś, co nie ist­nie­je. Jeśli szu­kasz ro­bo­ty to za ro­giem mamy no­wo­otwar­ty bank – można wci­skać nie­uświa­do­mio­nym zwie­rza­kom „świet­ne” po­li­sy…

Naj­więk­szą za­le­tą tek­stu był ko­niec, do­sko­na­le po­ka­zu­ją­cy zwie­rzę­cą przy­wa­rę igno­ran­cji. Wszel­kie tek­sty na­uko­we, wia­do­mo­ści o uko­ro­no­wa­niu wie­lo­let­nich badań czy od­kry­ciach prze­gry­wa­ją z in­for­ma­cja­mi o wy­gła­dza­niu futra przez znaną ak­tor­kę, czy ten z tą, a ta już bez tego.

Jed­no­cze­śnie nie jest to wnio­sek, o któ­rym więk­szość zwie­rząt by nie wie­dzia­ła. Po prze­czy­ta­niu mia­łem w gło­wie jedno py­ta­nie: „I co dalej?”. Sy­tu­acja bo­ha­te­rów się nie zmie­ni­ła, świat po­zo­stał, jaki po­zo­stał, ko­niec rów­nał się z po­cząt­kiem. Taka przy­go­da na jedną noc. Po­czu­łem lekki nie­do­syt, bo sam nie wiem, czy trak­to­wać ten tekst jako za­baw­ny i iro­nicz­ny, czy po­waż­ny? Po­do­bał mi się, ale za­bra­kło tego efek­tu „wow”.

 

Witam wszyst­kich, dzię­ku­je za ko­men­ta­rze. Szcze­gól­nie ju­ro­rom!

 

@Fin­kla

Jeśli mó­wi­my o ciem­nej ener­gii, to czemu czło­wie­ko­wi pod­czas śmier­ci uby­wa­ją te cał­kiem nor­mal­ne dwa-trzy mi­li­gra­my? Ale to nie jest tego typu opo­wia­da­nie, żeby się cze­piać.

Aby, bo ja dla cie­bie wy­ja­śnie­nia nie mam. Stro­na fi­zycz­na tego tek­stu jest mocno, mocno na­cią­ga­na.

Spo­dzie­wa­łam się żartu, że ge­ne­ru­je­my tyle ciem­nej ener­gii, bo je­ste­śmy ciem­ną masą, ale Twoje wy­ja­śnie­nie też OK.

No my jak my, ale kul­tu­ry bak­te­ryj­ne tak ob­ra­żać? Wstyd!

 

@Irka

No, nie po­de­szło. Bar­dzo po­do­ba­ła mi się idea śmier­ci jako pa­li­wa, ale IMO spa­li­łeś ją dla twi­stu, któ­re­mu da­le­ko do od­kry­cia Ame­ry­ki.

Cóż, bywa i tak. Dzię­ki wiel­kie za lek­tu­rę i cie­ka­wy kon­kurs.

Wy­ko­rzy­sta­nie ty­tu­łu dość dys­ku­syj­ne. Ci, któ­rzy trak­tu­ją nas jako pa­li­wo by­li­by ra­czej ar­chi­tek­ta­mi Ziemi, a nie od razu ca­łe­go ko­smo­su, choć pew­nie łowca sen­sa­cji nie za­wra­cał­by sobie głowy lo­gi­ką i po­szedł na ca­łość ;)

Za­kła­da­jąc, że Zie­mia jest je­dy­ną taką pla­ne­tą… ;) A serio, jasne, na­cią­gną­łem to strasz­li­wie.

 

@wilk-zi­mo­wy

Po­mysł cie­ka­wy i w sumie z jed­nej stro­ny do­brze skwi­to­wa­łeś dzia­ła­nie cy­wi­li­za­cji, a z dru­giej chciał­bym zo­ba­czyć po­cią­gnię­cie wątku eks­pe­ry­men­tu my­ślo­we­go o kon­se­kwen­cjach od­kry­cia :)

Hm… Może kie­dyś. Ale pew­nie nie, zna­jąc mnie. Nie­mniej cie­szę się, że się spodo­ba­ło.

Mistrz XD Żar­cik z 3K zna­ków her­me­tycz­ny, ale cu­dow­ny :D

:)

 

@Za­na­is vel Lowin

Jeśli szu­kasz ro­bo­ty to za ro­giem mamy no­wo­otwar­ty bank – można wci­skać nie­uświa­do­mio­nym zwie­rza­kom „świet­ne” po­li­sy…

Ej, ja jesz­cze mam su­mie­nie. Chyba. :P

Jed­no­cze­śnie nie jest to wnio­sek, o któ­rym więk­szość zwie­rząt by nie wie­dzia­ła. Po prze­czy­ta­niu mia­łem w gło­wie jedno py­ta­nie: „I co dalej?”. Sy­tu­acja bo­ha­te­rów się nie zmie­ni­ła, świat po­zo­stał, jaki po­zo­stał, ko­niec rów­nał się z po­cząt­kiem. Taka przy­go­da na jedną noc. Po­czu­łem lekki nie­do­syt, bo sam nie wiem, czy trak­to­wać ten tekst jako za­baw­ny i iro­nicz­ny, czy po­waż­ny? Po­do­bał mi się, ale za­bra­kło tego efek­tu „wow”.

Tekst miał być ra­czej lekki, choć może z gorz­kim po­sma­kiem. A efek­tu “wow” w nim nie pla­no­wa­łem, ra­czej wła­śnie takie roz­ryw­ko­we czy­ta­deł­ko. Tak czy ina­czej, wiel­kie dzię­ki za opi­nię!

Sym­pa­tycz­ne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Hmmmmmm… Zaj­dlow­skie to tro­chę. Wiel­kie od­kry­cie, celna ob­ser­wa­cja so­cjo­lo­gicz­na, nawet dia­lo­gi i za­koń­cze­nie ja­kieś takie z Zaj­dla. Nie­złe, cho­ciaż… sama nie wiem. Na pewno sta­tycz­ne, ale to mię­dzy in­ny­mi daje to Zaj­dlo­we wra­że­nie. Trud­no­ści w od­bio­rze nie stwier­dzi­łam.

 Stro­na fi­zycz­na tego tek­stu jest mocno, mocno na­cią­ga­na.

Ano, jest. Ale nie o to cho­dzi.

 Za­kła­da­jąc, że Zie­mia jest je­dy­ną taką pla­ne­tą… ;)

O, to, to :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cał­kiem miła lek­tu­ra.

Zro­bi­łem sobie krzyw­dę wpa­da­jąc lata temu na pra­wie iden­tycz­ny po­mysł, do nigdy nie­na­pi­sa­nej książ­ki (co jakiś czas łudzę się, że do niej wrócę) – przez co ca­łość była dla mnie bar­dzo prze­wi­dy­wal­na, ale to nie zna­czy, że utwór taki jest – da­jesz do­sta­tecz­nie dużo sy­gna­łów, by coś nie wy­ska­ki­wa­ło nagle z ka­pe­lu­sza, ale jed­no­cze­śnie nie psu­jesz za­sko­cze­nia.

 

– Oj, synku, synku… Ty nie pró­buj my­śleć, bo jesz­cze sobie krzyw­dę zro­bisz

 

Świet­ne zda­nie :)

Zdaje mi się, że to na­wią­za­nie do cze­goś, ale mózg od­ma­wia mi dziś po­słu­szeń­stwa i nie mogę sobie przy­po­mnieć do czego. Mam rację?

 

Po­mysł – bar­dzo mi się po­do­ba (i nie tylko dla­te­go, że sam też coś ta­kie­go wy­my­śli­łem ;-) ) – w sumie w pe­wien spo­sób nie jest nowy (mie­li­śmy “ba­te­ryj­ki” w Ma­tri­xie, mie­li­śmy ne­kro­cy­wi­li­za­cję w Ri­dic­ku itp.) – ale po­da­ny w straw­ny i in­te­li­gent­ny spo­sób.

Zgo­dzę się z przed­mów­ca­mi, że jest mocno sta­tycz­nie. Tylko – czy ko­niecz­nie musi być dy­na­mi­ka? Tekst po­tra­fi być in­te­re­su­ją­cy i bez wy­bu­chów co chwi­lę (choć tu wy­bu­chy są – o mocy ato­mó­wek – z każdą śmier­cią).

Pod wzglę­dem fi­zy­ki – rze­czy­wi­ście jest ona pre­tek­sto­wa – a i tro­chę pro­fe­sor nie do końca brzmiał dla mnie jak fizyk – ale da się przejść nad tym do po­rząd­ku dzien­ne­go i zwie­sić nie­wia­rę.

 

Świat me­diów – który żywi się sen­sa­cją i za­po­mi­na w pięć minut wszyst­ko – świet­nie od­ma­lo­wa­ny.

 

Bra­ko­wa­ło mi ja­kie­goś przy­tu­pu na ko­niec – ale i bez niego utwór cał­kiem zgrab­ny, na przy­zwo­itym po­zio­mie.

 

Po­zdra­wiam

 

en­tro­pia nigdy nie ma­le­je // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Tekst po­tra­fi być in­te­re­su­ją­cy i bez wy­bu­chów co chwi­lę

Za­le­ży, jaki. Ten jest.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Po­my­sło­we i za­koń­czo­ne gorz­kim, ale praw­dzi­wym pod­su­mo­wa­niem. :)

Nowa Fantastyka