- Opowiadanie: Verus - Ostatnie Drzewo

Ostatnie Drzewo

Opo­wia­da­nie uczest­ni­czy w kon­kur­sie „Tu był las” pro­jek­tu Za­po­mnia­ne Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli po­do­ba Ci się ta ini­cja­ty­wa, roz­waż da­ro­wi­znę na sto­wa­rzy­sze­nie Pra­cow­nia na rzecz Wszyst­kich Istot: https://pracownia.org.pl

 

Dzię­ku­ję ser­decz­nie Shan­ti, So­na­cie, Mor­te­ciu­so­wi i Go­lo­dho­wi za betę. I za inne roz­mo­wy też. :D Opo­wia­da­nie ma de­li­kat­ne (ale na­praw­dę de­li­kat­ne) na­wią­za­nie do mo­je­go tek­stu z “Gra­nic nie­skoń­czo­no­ści”, jed­nak nie są ści­śle po­wią­za­ne i nie ma po­trze­by zna­jo­mo­ści tam­te­go opo­wia­da­nia.

Miłej lek­tu­ry!

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Ostatnie Drzewo

– Po lewej stro­nie wi­dzi­my po­zo­sta­ło­ści po jed­nym z naj­bar­dziej nie­prak­tycz­nych miejsc, jakie ist­nia­ły kie­dyś na pla­ne­cie. Na­ukow­cy po­dej­rze­wa­ją, że brak wie­dzy o tech­no­lo­gii oczysz­cza­nia po­wie­trza zmu­sił daw­nych ludzi… o wła­śnie, kto pa­mię­ta, jak na­zy­wa­my po­przed­ni ga­tu­nek?

– Homo sa­piens! – krzyk­nę­ło jedno z dzie­ci, uno­sząc rękę w górę do­pie­ro po fak­cie.

– Do­sko­na­le! Brak tech­no­lo­gii zmu­sił na­szych przod­ków do za­cho­wa­nia mar­nu­ją­cych prze­strzeń ogrom­nych ro­ślin. Były dużo, dużo wyż­sze niż te, które wi­dzie­li­śmy w dzia­le hi­sto­rii kwia­tów do­nicz­ko­wych. Nie­ste­ty żaden okaz nie za­cho­wał się do dziś. Wy­obraź­cie sobie, że nie­któ­re osią­ga­ły nawet wy­so­kość bu­dyn­ku wa­szej szko­ły.

Ze­bra­ne dzie­ci wes­tchnę­ły chó­ral­nie z za­chwy­tem, pod­no­sząc wzrok. Nie­któ­re wy­sta­wi­ły nawet ję­zy­ki, pró­bu­jąc wy­obra­zić sobie tak gi­gan­tycz­ną ro­śli­nę.

– Miej­sca te na­zy­wa­no la­sa­mi – dodał prze­wod­nik, po czym nie­spiesz­nie ru­szył dalej. – Teraz wró­ci­my do bu­dyn­ku. Zo­ba­czy­cie tam wi­zu­ali­za­cję wiel­kich skał, które rów­nież nie ist­nie­ją już na Ziemi. Mó­wio­no na nie “góry”.

Jedna osoba nie po­dą­ży­ła w ślad za grupą. Prze­mknę­ła pod ba­rier­ka­mi i bez pro­ble­mu prze­szła przez pole si­ło­we, od­gra­dza­ją­ce ją od te­re­nu daw­ne­go lasu. Nikt nie zwró­cił na to uwagi.

Spła­che­tek pu­ste­go te­re­nu był nie­wiel­ki – dłu­go­ści i sze­ro­ko­ści naj­wy­żej kilku kro­ków – a i tak sta­no­wił ewe­ne­ment. Tyle prze­strze­ni bez be­to­nu i bu­dyn­ków uwa­ża­no za mar­no­traw­stwo. Klara coś o tym wie­dzia­ła: prze­mie­rzy­ła całą pla­ne­tę i tylko tutaj, w je­dy­nym Mu­zeum Hi­sto­rii Na­tu­ral­nej, zna­la­zła choć odro­bi­nę ro­ślin. Ten ro­dzaj życia zo­stał już nie­mal cał­ko­wi­cie wy­tę­pio­ny.

Zie­mia w tym miej­scu była sucha, nie­przy­jem­na; nic nie mia­ło­by szans w niej wy­ro­snąć. Ale Klara czuła wy­raź­nie, że gdzieś tam, pod po­wierzch­nią, wśród ka­mie­ni tętni nie­wiel­ka iskier­ka życia. Od wielu lat dbała o to, żeby ten ślad nie uległ na­tu­ral­ne­mu pro­ce­so­wi roz­kła­du. Nie pa­mię­ta­ła już nawet, od jak wielu.

A wkrót­ce miała odejść z tego świa­ta. Sły­sza­ła już hu­cze­nie żagli Ostat­nie­go Stat­ku, który z Al­fre­dem na po­kła­dzie nad­la­ty­wał w stro­nę Ziemi. Miał za­brać ją w po­dróż do ko­lej­ne­go Wszech­świa­ta. Nie­dłu­go wszyst­ko – ta pla­ne­ta, lu­dzie – prze­sta­nie ist­nieć i żadna tech­no­lo­gia, którą tak się szczy­cą, nie po­mo­że. Choć zna­czą­co wy­dłu­ży­li sobie życie, nie opa­no­wa­li sa­me­go czasu, a ten jest nie­ubła­ga­ny.

Chcia­ła dać im coś na ko­niec, skoro nie mogła ich oca­lić. Szcze­gól­nie za­le­ża­ło jej na zro­bie­niu ostat­niej przy­jem­no­ści po­si­wia­łe­mu star­co­wi, który miał już ponad sto pięć­dzie­siąt lat, a wciąż szar­pał się z urzę­da­mi i biu­ro­kra­cją, nie po­zwa­la­jąc za­mknąć swo­je­go mu­zeum. Chcia­ła, by się ucie­szył. Choć on jeden. 

Klara kuc­nę­ła i wło­ży­ła dło­nie w zie­mię. Chod­ni­kiem obok nad­cho­dzi­ła wła­śnie ko­lej­na wy­ciecz­ka, ale umie­jęt­ność do­strze­ga­nia Życia po­sia­da­ło ak­tu­al­nie nie­wie­le osob­ni­ków tej pla­ne­ty… nie to, co wieki temu. Dziew­czy­na nie mu­sia­ła się mar­twić, że się nią za­in­te­re­su­ją.

Jej skóra za­mi­go­ta­ła szyb­ciej, zmie­nia­jąc się w błysz­czą­ce łuski, w mięk­kie futro, w twar­dy pan­cerz, gdy zbie­ra­ła siły. Włosy zło­żo­ne z kło­sów zboża, trawy i liści za­fa­lo­wa­ły, a w oczach za­lśni­ła tęcza, kiedy skry­ta głę­bo­ko w ziemi iskier­ka życia drgnę­ła.

Klara wsta­ła. Miała jesz­cze tro­chę czasu i nie mogła do­pu­ścić, aby dy­rek­tor to prze­ga­pił, więc po­bie­gła w stro­nę ga­bi­ne­tu. Lu­dzie, któ­rych mi­ja­ła, oglą­da­li się. Nie do­strze­ga­li jej, ale czuli de­li­kat­ny wie­trzyk, nio­są­cy za­pa­chy, któ­rych nie znali: le­śnej ściół­ki, nad­cho­dzą­cej burzy, pola po desz­czu. 

Ga­bi­net Mi­ro­sła­wa Ko­zło­wa był nie­wiel­ki. Po­tęż­ne biur­ko zaj­mo­wa­ło naj­wię­cej prze­strze­ni, a na pół­kach le­ża­ły ka­mie­nie, książ­ki, ob­raz­ki przed­sta­wia­ją­ce wy­obra­że­nia przy­ro­dy, a nawet jedna czy dwie ro­ślin­ki. Drzwi były uchy­lo­ne, więc Klara zgrab­nie wśli­zgnę­ła się do środ­ka.

– Chodź – po­wie­dzia­ła, choć nie są­dzi­ła, że star­szy męż­czy­zna ją usły­szy. Wie­dzia­ła jed­nak, że po­czu­je jej we­zwa­nie. On aku­rat po­czu­je na pewno. – Chodź, mu­sisz to zo­ba­czyć.

Od­wró­cił się gwał­tow­nie i wy­trzesz­czył oczy. Nie prze­wi­dzia­ła tego, ale ob­da­rzy­ła go ko­ją­cym uśmie­chem.

– Wi­dzisz mnie.

– Czym… kim… my­śla­łem, że… mara… – wy­ją­kał.

– Nie je­stem marą. – Po­de­szła bli­żej, wy­cią­gnę­ła dłoń. – Je­stem Klara. Je­stem Ży­ciem. Kie­dyś wszy­scy do­strze­ga­li mnie na pierw­szy rzut oka. Przy­go­to­wa­łam coś dla cie­bie. Mu­sisz ze mną pójść.

– Czy ja umie­ram?

– A czy tak wy­obra­żasz sobie umie­ra­nie? – spy­ta­ła i zaraz mu­snę­ła jego dłoń.

Po­czu­li to oboje: bicie serca Wszech­świa­ta, dotyk każ­de­go ka­mie­nia, li­ścia i zwie­rzę­cia. Och, ten męż­czy­zna na­praw­dę pra­gnął Życia, praw­dzi­we­go Życia, a nie współ­cze­snej imi­ta­cji.

Nie pro­te­sto­wał, gdy Klara po­cią­gnę­ła go za rękę na ko­ry­tarz. Nie za­trzy­mał się, gdy mi­ja­ją­cy ich lu­dzie dziw­nie pa­trzy­li na star­ca z wy­cią­gnię­tą dło­nią, który drob­ny­mi krocz­ka­mi biegł w stro­nę wyj­ścia z bu­dyn­ku.

Sta­nę­li na chod­ni­ku na czas. Zie­mia za polem si­ło­wym wła­śnie roz­chy­li­ła się de­li­kat­nie, co pierw­szy za­uwa­żył Bar­tek, uczeń klasy dru­giej, i od razu wska­zał ro­dzi­com. Mi­ro­sław też spoj­rzał. I jako je­dy­ny zro­zu­miał.

Z ziemi wy­ła­nia­ły się nie­wiel­kie, zie­lo­ne list­ki, a w ślad za nimi brą­zo­wy, de­li­kat­ny jesz­cze i cien­ki pień. Drze­wo rosło w nie­sa­mo­wi­tym tem­pie, wzno­sząc się ku niebu, któ­re­go nie było widać zza śmie­ci ota­cza­ją­cych pla­ne­tę. Lampy nie da­wa­ły li­ściom od­po­wied­nie­go świa­tła, więc ro­śli­na pięła się wyżej i wyżej w po­szu­ki­wa­niu słoń­ca.

Klara usły­sza­ła chrząk­nię­cie, spoj­rza­ła w górę. Tam, za ko­pu­łą, cze­kał już Ostat­ni Sta­tek, z któ­re­go zaraz opa­dła sznu­ro­wa dra­bin­ka. Dziew­czy­na pod­ję­ła wspi­nacz­kę, ale obej­rza­ła się jesz­cze raz.

Mi­ro­sła­wo­wi po twa­rzy pły­nę­ły łzy, a drze­wo, Ostat­nie Drze­wo, ostat­ni frag­ment lasu, wspi­na­ło się wyżej i wyżej.

Wkrót­ce Klara sta­nę­ła na po­kła­dzie. Deski za­trzesz­cza­ły głu­cho, żagle za­ło­po­ta­ły na po­wi­ta­nie. Al­fred stał opar­ty o burtę i pa­trzył na Zie­mię, za­sło­nię­tą przez zwały śmie­ci. Ota­czał ich bez­kres gwiazd.

– Po co to zro­bi­łaś? – spy­tał, nie od­ry­wa­jąc wzro­ku od drze­wa, które dalej wzbi­ja­ło się coraz wyżej i już nie­wie­le zo­sta­ło mu do ko­pu­ły nad pla­ne­tą. Oczy ich oboj­ga prze­ni­ka­ły zwały śmie­ci.

– Zo­sta­ło im nie­speł­na kilka minut. Wkrót­ce ten Wszech­świat prze­sta­nie ist­nieć, nawet jeśli o tym nie wie­dzą. Chcia­łam im po­ka­zać, czym tak na­praw­dę jest Życie.

Brat spoj­rzał na nią spod ciem­ne­go kap­tu­ra. Zda­wa­ło się przez chwi­lę, że w jego pu­stych oczo­do­łach za­tań­czy­ły nie­wiel­kie pło­my­ki. Wolno ski­nął czasz­ką.

– Ro­zu­miem – po­wie­dział i ru­szył w stro­nę steru, co krok ude­rza­jąc drzew­cem kosy o po­kład. Ostat­ni Sta­tek pod­jął rejs po­śród gwiazd, ale Klara pa­trzy­ła nadal na pla­ne­tę, którą zo­sta­wia­li w tyle.

I kiedy Zie­mia po­zo­sta­ła tylko nie­wiel­ką kulką w od­da­li, ko­pu­ła śmie­ci zo­sta­ła ro­ze­rwa­na. Li­ście pierw­szy raz od wie­ków do­tknę­ły pro­mie­ni słoń­ca, a ludz­kość w końcu uj­rza­ła niebo, które wy­bra­ło wła­śnie ten mo­ment, aby pęk­nąć.

Koniec

Komentarze

Zwy­kła, pro­sta for­mu­ła po­ka­za­nia życia przed koń­cem świa­ta. Udało Ci się prze­ka­zać wszyst­kie istot­ne de­ta­le, aby hi­sto­ria zo­sta­ła do­mknię­ta. Do­dat­ko­wy plus za szta­faż SF, który bar­dziej kie­ru­je się w stro­nę scien­ce fan­ta­sy i baśni. Przej­ście po pro­stu ge­nial­ne, a lubię takie za­bie­gi. 

Bar­dzo ładne opo­wia­da­nie, cho­ciaż słowo ładne nie jest tu naj­wła­ściw­sze, bo jest cie­płe i smut­ne za­ra­zem.

Miś lubi taką fan­ta­sty­kę.

Ten świat brzmi jak mokry sen de­we­lo­pe­rów, a przez to cał­kiem rze­czy­wi­ście… choc mam na­dzie­je, ze jed­nak się myle XD

zgrab­nie na­pi­sa­ny szor­cik, chwy­ta­ją­cy od sa­me­go po­cząt­ku. Po­do­ba mi sie, ze po­ka­za­łaś jak lu­dzie są do tego przy­zwy­cza­je­ni; po­stać dy­rek­to­ra my­ślą­ce­go zgoła ina­czej do­brze to pod­bi­ła, a póź­niej lad­nie roz­wi­nę­ła się w koń­ców­ce.

Po­do­ba­lo mi się. Po­zdra­wiam :) 

Za­wsze coś da się po­pra­wić

Cześć! Dzię­ki wszyst­kim za wi­zy­tę.

 

Dej­dur, tro­chę chcia­łam, żeby było jak raz pro­sto. :D Wra­cam do opo­wia­dań po kil­ku­mie­sięcz­nej prze­rwie i po­trze­bu­ję się wdro­żyć na spo­koj­nie. Faj­nie, że mimo to Ci się po­do­ba­ło i że przej­ście przy­pa­dło do gustu.

 

Koalo, to miło, że miś lubi i faj­nie, że jak raz za­mie­rza­łam na­pi­sać coś cie­płe­go i wy­szło coś cie­płe­go, a nie ja­jecz­ni­ca, która pró­bu­je ludzi ze­żreć z ta­le­rza.

 

Ku­lo­sław, de­ve­lo­pe­rzy pew­nie mają tam uży­wa­nie, praw­da to. :p Chcia­łam po­ka­zać, że tam lu­dzie uwa­ża­ją taki świat za nor­mal­ny, tak jak my za nor­mal­ne uwa­ża­my ko­mór­ki i po­wszech­ny do­stęp do in­ter­ne­tu.

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

Sam prze­kaz silny, lecz wy­da­je mi się letni. Jakby bra­ko­wa­ło na­pię­cia i wszyst­ko wia­do­mo od po­cząt­ku. Nie zo­sta­wiasz nic jako nie­spo­dzian­kę, coś na co można cze­kać jako czy­tel­nik. Z akcją chyba nie za wiele da­ło­by radę zro­bić, ale z bo­ha­ter­ką i po­sta­cia­mi-ucznia­mi z tła już tak, po­dob­nie jak z nie­uprze­dza­niem wy­pad­ków lub po­kom­bi­no­wać z kon­struk­cją opka.

Na­pi­sa­ne po­rząd­nie.

 

Skar­ży­py­tu­ję za Mu­zeum Hi­sto­rii Na­tu­ral­nej (ja­kieś pół roku temu mi pod­pa­dło za spon­so­rów) i po­mysł.

 

Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie!

 

Fot. A Waj­rak. Wy­wi­ty ślu­zow­ców, or­ga­ni­zmów po­sia­da­ją­ce cechy zwie­rząt i grzy­bów.

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Ładne opo­wia­da­nie, cho­ciaż świat pa­skud­ny. No, roz­wi­nę­li se tech­no­lo­gie, tylko za­zdro­ścić. Brrr!

Cie­ka­wi mnie, dla­cze­go bo­ha­ter­ka nie zro­bi­ła tego nu­me­ru wcze­śniej. I pew­nie da­ło­by się zna­leźć takie drze­wo, które nie prze­bi­ło­by ko­pu­ły.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ja rów­nież do­da­ję ko­men­tarz!

Asy­lum, wiem, że wiele na­pię­cia tu nie ma – to nie tego typu tekst, wy­da­je mi się. Cie­szę się, że mimo to jakoś przy­padł do gustu i dzię­ku­ję za ry­su­nek. :D

Finko, ano, świat nie­zbyt ładny i pew­nie nie­zbyt zie­lo­ny. Bo­ha­ter­ka uzna­ła, że nie może tak in­ge­ro­wać w nor­mal­ny świat wcze­śniej, bo wtedy re­al­nie mo­gła­by coś zmie­nić w hi­sto­rii świa­ta, a tego jej nie wolno robić. Nie­mniej, po­win­nam to pew­nie za­wrzeć w tek­ście. A jak już robić to na ko­niec świa­ta, to efek­tow­nie i nisz­cząc ko­pu­łę śmie­ci. :D

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

Ja rów­nież do­da­ję od­po­wiedź!

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

Hej, hej

Tro­chę dla mnie cha­otycz­ne, gu­bi­łem się w pew­nych zda­niach (nie wy­da­rze­niach)…

No, to tyle z na­rze­ka­nia…

Bar­dzo mi się po­do­ba­ło. Spo­koj­ny, smut­ny ko­niec wszech­świa­ta i jeden dobry uczy­nek na po­że­gna­nie. Zmie­ści­łaś tu wiele po­sta­ci i po­my­słów, nie­któ­re wy­brzmia­ły le­piej, inne mniej, ale kli­mat wy­szedł świet­ny. Trzy­ma­ło w za­in­te­re­so­wa­niu do końca.

Klik, klik.

Cześć, Verus!

 

Cie­ka­wie (choć świat nie­cie­ka­wy – w sen­sie pa­skud­ny) za­ry­so­wa­na wizja. Przy oka­zji zmie­ści­łaś opis świa­ta, sku­pia­jąc się na po­sta­ciach i ich od­czu­ciach – bar­dzo faj­nie to wy­szło. Do tego wy­raź­ne, acz nie­na­chal­ne przed­sta­wie­nie tego, co ważne i jak bar­dzo tego nie do­strze­ga­my.

Śmierć i Życie mają cie­ka­wy po­jazd, sznu­ro­wa dra­bin­ka w takim świe­cie była hmm… kon­tra­sto­wa ;P zresz­tą po­dob­nie jak deski po­kła­du czy żagle :) old­scho­ol’owo się wożą.

Do­ło­żę jed­ne­go Klicz­kę klicz­ka:

 

Po­zdra­wiam, po­le­cam, po­wo­dze­nia w kro­ku­sie!

 

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

 jed­nym z naj­bar­dziej nie­prak­tycz­nych miejsc

Już wiem, że bę­dziesz mó­wi­ła o czymś, z czym się zga­dzam, ale Ve­ru­niu naj­uko­chań­sza, MIEJ­SCA NIE SĄ PRAK­TYCZ­NE. Ani nie­prak­tycz­ne. Caps Lock, bo pol­ska język być w za­ni­kać, KPW? Twoja pisać po pol­ska, nie po an­giel­ska pol­ska li­te­ry. Me­ta­fo­ra z an­giel­ska zo­sta­wić w an­giel­ska. Stoi?

 jak na­zy­wa­my po­przed­ni ga­tu­nek?

A ga­tun­ki stoją grzecz­nie w ko­lej­ce, hmm?

 Homo sa­piens!

A dla­cze­go przy­szli czuł­ko­wa­ci ar­che­olo­dzy (TM) po­słu­gu­ją się naszą ter­mi­no­lo­gią? I ję­zy­kiem? A jeśli to po­tom­ko­wie H. sa­piens, to po co wła­ści­wie zmie­nia­li sobie nazwę?

 uno­sząc rękę w górę

A jak unie­siesz rękę w dół?

 do za­cho­wa­nia mar­nu­ją­cych prze­strzeń ogrom­nych ro­ślin

Mało na­tu­ral­ne.

 Nie­ste­ty żaden okaz

Nie­ste­ty, żaden okaz.

 nie­któ­re osią­ga­ły nawet wy­so­kość bu­dyn­ku wa­szej szko­ły

Mak­sy­mal­na wy­so­kość drze­wa to, we­dług ostat­nich in­for­ma­cji, 130 me­trów. Spora szko­ła.

 Ze­bra­ne dzie­ci wes­tchnę­ły chó­ral­nie z za­chwy­tem, pod­no­sząc wzrok.

Kar­ko­łom­ne zda­nie, do­praw­dy.

 Miej­sca te na­zy­wa­no la­sa­mi – dodał prze­wod­nik

Do czego od­no­si się "te"?

 Jedna osoba nie po­dą­ży­ła w ślad za grupą.

Ciut nie­na­tu­ral­ne.

 od­gra­dza­ją­ce ją od te­re­nu daw­ne­go lasu

"Ją" osobę, czy "ją" grupę? I skoro las to mar­no­wa­nie prze­strze­ni, po co mar­no­wać prze­strzeń na brak lasu?

 Spła­che­tek pu­ste­go te­re­nu był nie­wiel­ki – dłu­go­ści i sze­ro­ko­ści naj­wy­żej kilku kro­ków – a i tak sta­no­wił ewe­ne­ment.

Hmmmm. Mam kło­pot z or­ga­ni­za­cją tych opi­sów, cią­gle muszę coś po­pra­wiać.

 Tyle prze­strze­ni bez be­to­nu i bu­dyn­ków uwa­ża­no za mar­no­traw­stwo.

Nie­zbyt zgrab­ne. I wła­ści­wie po­wta­rza in­for­ma­cję.

 Ten ro­dzaj życia zo­stał już nie­mal cał­ko­wi­cie wy­tę­pio­ny.

Life will find a way :P

 tętni nie­wiel­ka iskier­ka

Mie­sza­na me­ta­fo­ra. Tętni serce. Iskier­ka pło­nie, błysz­czy i tak dalej.

 ślad nie uległ na­tu­ral­ne­mu pro­ce­so­wi roz­kła­du

Hmm.

 Miał za­brać ją w po­dróż

Miał ją za­brać.

 żadna tech­no­lo­gia, którą tak się szczy­cą,

Mało zgrab­ne, su­ge­ru­je, że tylko te "tech­no­lo­gie" (argh), któ­ry­mi lu­dzie się szczy­cą, są bez­u­ży­tecz­ne.

 Choć zna­czą­co wy­dłu­ży­li sobie życie, nie opa­no­wa­li sa­me­go czasu, a ten jest nie­ubła­ga­ny.

Hmm.

Chcia­ła, by się ucie­szył. Choć on jeden.

Ale dzie­ci się cie­szą?

wło­ży­ła dło­nie w zie­mię

?

 umie­jęt­ność do­strze­ga­nia Życia po­sia­da­ło ak­tu­al­nie nie­wie­le osob­ni­ków tej pla­ne­ty

Pla­ne­ta nie ma osob­ni­ków (ga­tu­nek ma). Zda­nie ogól­nie nie­zbyt ładne, z tym okrop­nym "po­sia­dać".

 Jej skóra za­mi­go­ta­ła szyb­ciej

A przed­tem mi­go­ta­ła wolno? (Jeśli to w ogóle moż­li­we?)

 nie mogła do­pu­ścić, aby dy­rek­tor

Nie mogła do­pu­ścić, by dy­rek­tor. Hmm.

 Ga­bi­net Mi­ro­sła­wa Ko­zło­wa był nie­wiel­ki. Po­tęż­ne biur­ko zaj­mo­wa­ło naj­wię­cej prze­strze­ni

Hmmm. Wi­dzisz ten ga­bi­net w gło­wie?

 ob­raz­ki przed­sta­wia­ją­ce wy­obra­że­nia

Masło ma­śla­ne z ma­słem.

 Je­stem Ży­ciem. Kie­dyś wszy­scy do­strze­ga­li mnie na pierw­szy rzut oka.

Berg­son?

 ten męż­czy­zna na­praw­dę pra­gnął Życia, praw­dzi­we­go Życia, a nie współ­cze­snej imi­ta­cji

Unde vivum?

 Nie za­trzy­mał się, gdy mi­ja­ją­cy ich lu­dzie dziw­nie pa­trzy­li

Hmmm.

 roz­chy­li­ła się de­li­kat­nie

Jeśli chcesz za­su­ge­ro­wać coś a'la płat­ki kwia­tu, to w po­rząd­ku, ale jeśli nie, to będę bić :)

 nie­wiel­kie, zie­lo­ne list­ki

Bez prze­cin­ka.

 Drze­wo rosło w nie­sa­mo­wi­tym tem­pie, wzno­sząc się ku niebu

Nie mów, że w nie­sa­mo­wi­tym, tylko pokaż to tempo.

Lampy nie da­wa­ły li­ściom od­po­wied­nie­go świa­tła

Coś mi się nie wy­da­je, żebyś miała na myśli widmo…

 Dziew­czy­na pod­ję­ła wspi­nacz­kę

Nie pod­ję­ła, tylko za­czę­ła.

 ostat­ni frag­ment lasu

Frag­ment, moja droga, to uła­mek. Nie uży­ła­bym tu tego słowa. Po­mi­ja­jąc py­ta­nie, czy drze­wo jest tylko ele­men­tem lasu, ale to roz­wa­ża­ła­bym ra­czej na zbo­czach góry Fuji w to­wa­rzy­stwie mę­dr­ca zen :)

 wspi­na­ło się wyżej i wyżej

Hmmmmm. Na pewno po­wtó­rze­nie.

 za­sło­nię­tą przez zwały

Hmm.

 wzbi­ja­ło się coraz wyżej

Drze­wa nie la­ta­ją.

 nawet jeśli o tym nie wie­dzą

An­gli­cyzm! Tu nie ma wy­ni­ka­nia.

 nie­speł­na kilka minut

Za­ra­zem zbyt do­kład­ne i nie­kon­kret­ne.

 Zda­wa­ło się przez chwi­lę, że w jego pu­stych oczo­do­łach za­tań­czy­ły nie­wiel­kie pło­my­ki.

Za­tań­czy­ły – czy tań­czą?

 Sta­tek pod­jął rejs

O, i tutaj do­brze uży­łaś tego słowa.

 Klara pa­trzy­ła nadal na pla­ne­tę

Nadal pa­trzy­ła na pla­ne­tę.

 

 

Dwie stro­ny mo­ne­ty, co? Czy imio­na bo­ha­te­rów są zna­czą­ce? Klara, jasna, i Al­fred – mą­drość (rada) elfów? Chyba nie, a mimo to… Młoda ta hi­sto­ria, ale ładna w swo­jej mło­do­ści ("ładne" nie zna­czy "we­so­łe"!). Choć wszyst­ko ma swój czas, wiesz.

 Bo­ha­ter­ka uzna­ła, że nie może tak in­ge­ro­wać w nor­mal­ny świat wcze­śniej, bo wtedy re­al­nie mo­gła­by coś zmie­nić w hi­sto­rii świa­ta, a tego jej nie wolno robić. Nie­mniej, po­win­nam to pew­nie za­wrzeć w tek­ście. A jak już robić to na ko­niec świa­ta, to efek­tow­nie i nisz­cząc ko­pu­łę śmie­ci. :D

Może po­win­naś. Ale, jak prze­wi­dzia­łam, z Twoją myślą aku­rat się zga­dzam. In­te­lek­tu­al­nie przy­naj­mniej, po­nie­waż serce me uschłe jako wierz­by w Sta­rym Lesie… czy jest na sali Tom Bom­ba­dil? Tak czy owak – masz rację. I tyle.

 Śmierć i Życie mają cie­ka­wy po­jazd, sznu­ro­wa dra­bin­ka w takim świe­cie była hmm… kon­tra­sto­wa ;P zresz­tą po­dob­nie jak deski po­kła­du czy żagle :) old­scho­ol’owo się wożą.

Ol­scho­ol rzą­dzi XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Po­czą­tek dość spo­koj­ny. Bar­dzo przy­jem­nie wcho­dzi­ło się czy­tel­ni­czo w ten tekst. Wraz z roz­wo­jem hi­sto­rii do­sta­je­my tro­chę Ve­ru­so­we­go sza­leń­stwa i ta­kiej li­te­rac­kiej wi­tal­no­ści (z na­ci­skiem na “tro­chę”, pa­mię­ta­jąc Ta­jem­ni­ce Świa­tów ;-)). Owym sza­leń­stwu i wi­tal­no­ści to­wa­rzy­szy i nuta cha­osu, który jed­nak nie robi ja­kiejś wiel­kiej krzyw­dy opo­wia­da­niu.

Szort wy­szedł Ci dosyć lekki, choć wy­dźwięk ma prze­cież smut­ny, a i do re­flek­sji skła­nia ra­czej gorz­kich i po­nu­rych. Sło­wem: so­lid­ny szort z ga­tun­ku lek­kich smę­tów. ;-)

Sa­mo­zwań­czy Lotny Dy­żur­ny-Par­ty­zant; Nie­ofi­cjal­ny czło­nek sto­wa­rzy­sze­nia Mal­kon­ten­tów i Hi­po­chon­dry­ków

Hej Verus.

 

Dzię­ki za opo­wia­da­nie.

 

Kilka minut przy­jem­ne­go czy­ta­nia. Gra­tu­lu­ję po­my­sło­wo­ści. Głów­ny wątek cie­ka­wy, wstęp za­ry­so­wa­ny tak fan­ta­zyj­nie, że w za­sa­dzie, co­kol­wiek by się nie wy­da­rzy­ło póź­niej to by pa­so­wa­ło. Kon­klu­zja Smut­na, bo nie dość, że pu­sty­nia (w sen­sie braku życia, nie w sen­sie prze­strze­ni) to jak już się udało, to się w końcu nie udało. Ku prze­stro­dze.

 

Wszyst­ko spoko tylko, co (i jak) zro­bi­li z gó­ra­mi? Drze­wa wy­cię­li – ok, to jesz­cze ogar­ną­łem, ale góry zrów­na­ne z zie­mią…?

 

Po ostrej ła­pan­ce Tar­ni­ny, moja to już pył marny za­le­d­wie.

 

Tak tylko nie­śmia­ło:

 

Od wielu lat dbała o to, żeby ten ślad nie uległ na­tu­ral­ne­mu pro­ce­so­wi roz­kła­du. Nie pa­mię­ta­ła już nawet, od jak wielu. – fa­lu­je, Od wielu lat – nie pa­mię­ta­ła już nawet, od jak wielu – dbała o to…

 

Sły­sza­ła już hu­cze­nie żagli Ostat­nie­go Stat­ku, który (+,) z Al­fre­dem na po­kła­dzie nad­la­ty­wał w stro­nę Ziemi.

 

Nie­dłu­go wszyst­ko – ta pla­ne­ta, lu­dzie – prze­sta­nie ist­nieć – lu­dzie nie prze­sta­nie, lu­dzie prze­sta­ną: „ta pla­ne­ta, (i) lu­dzie – prze­sta­ną ist­nieć…”

 

Choć zna­czą­co wy­dłu­ży­li sobie życie, nie opa­no­wa­li sa­me­go czasu, a ten jest nie­ubła­ga­ny. – uff, całe szczę­ście, że życie, za­po­wia­da­ło się… tu pro­po­nu­ję „znacz­nie”, „zna­czą­co” od­no­si się go ozna­cza­nia, in­for­mo­wa­nia o czymś.

 

nie opa­no­wa­li sa­me­go czasu, a ten jest nie­ubła­ga­ny. – nie ma tu opo­zy­cji, jest przy­czy­na i sku­tek: pro­po­nu­ję „bo” lub myśl­nik.

 

Chcia­ła dać im coś na ko­niec, skoro nie mogła ich oca­lić – na który ko­niec chcia­ła im coś dać? I pro­po­nu­ję zmia­nę ko­lej­no­ści zdań.

 

ale umie­jęt­ność do­strze­ga­nia Życia po­sia­da­ło ak­tu­al­nie nie­wie­le osob­ni­ków tej pla­ne­ty – coś mi tu pach­nie „ac­tu­al­ly”, niby jest ok, ale może: “obec­nie”? “Dzi­siaj”?

 

Jej skóra za­mi­go­ta­ła szyb­ciej, zmie­nia­jąc się w błysz­czą­ce łuski, w mięk­kie futro, w twar­dy pan­cerz, gdy zbie­ra­ła siły. – tu tro­chę za­mie­sza­nie, bo nie wia­do­mo za bar­dzo, co się po czym dzie­je ani co w trak­cie czego. Może: „Zbie­ra­ła siły. Jej skóra za­mi­go­ta­ła…”

 

Lu­dzie, któ­rych mi­ja­ła, oglą­da­li się. – za sie­bie? Chyba, że sami sie­bie oglą­da­li, (wąt­pli­we).

 

Chodź – po­wie­dzia­ła, choć nie są­dzi­ła – chodź, choć, chodź… ho­mo­fo­nia – czy­ta­jąc na głos to sły­chać. Może: „Chodź po­wie­dzia­ła, ale nie są­dzi­ła…” ?

 

Wie­dzia­ła jed­nak, że po­czu­je jej we­zwa­nie. On aku­rat po­czu­je na pewno. Po­czu­je…po­czu­je… też sły­chać, po­dej­rze­wam, że miało to wzmoc­nić po­czu­cie, ale wy­szło jakoś nie­zgrab­nie. Może: Wie­dzia­ła jed­nak, że aku­rat on (na pewno) po­czu­je jej we­zwa­nie.

 

Klara po­cią­gnę­ła go za rękę na ko­ry­tarz. Niby ok, ale jest nie­zwy­kle trud­no po­cią­gnąć kogoś na ko­ry­tarz. Można wy­cią­gnąć na ko­ry­tarz, lub po­cią­gnąć w stro­nę ko­ry­ta­rza.

 

Sta­nę­li na chod­ni­ku na czas. Hmm, ro­zu­miem że „w samą porę”. Cięż­ko sta­nąć na czas. 

 

Zie­mia za polem si­ło­wym wła­śnie roz­chy­li­ła się de­li­kat­nie, co pierw­szy za­uwa­żył Bar­tek, uczeń klasy dru­giej – Zie­mia za polem […] roz­chy­li­ła się de­li­kat­nie. Bar­tek, uczeń klasy dru­giej, za­uwa­żył to pierw­szy…

 

Oczy ich oboj­ga prze­ni­ka­ły zwały śmie­ci. – oj ma­ka­brycz­nie za­brzmia­ło. „Wzrok prze­ni­kał śmie­ci”, nie oczy śmie­ci, ani tym bar­dziej śmie­ci oczy.

 

Jesz­cze raz dzię­ku­ję

Po­zdra­wiam,

al

Cześć wszyst­kim i dzię­ku­ję za ko­men­ta­rze!

 

Za­na­is, ja? Cha­otycz­nie? Nigdy w życiu! ;) Faj­nie, że mimo to się po­do­ba­ło i dzię­ki za klika.

 

Przy oka­zji zmie­ści­łaś opis świa­ta, sku­pia­jąc się na po­sta­ciach i ich od­czu­ciach – bar­dzo faj­nie to wy­szło.

Kro­kus, bar­dzo faj­nie mi to sły­szeć, bo chyba na tym ele­men­cie za­le­ża­ło mi naj­bar­dziej. A co do po­jaz­du, przy­znam, że bar­dzo je­stem przy­wią­za­na do wizji sta­re­go, po­tęż­ne­go, drew­nia­ne­go stat­ku pły­wa­ją­ce­go w ko­smo­sie wśród gwiazd.

 

Już wiem, że bę­dziesz mó­wi­ła o czymś, z czym się zga­dzam, ale Ve­ru­niu naj­uko­chań­sza, MIEJ­SCA NIE SĄ PRAK­TYCZ­NE. Ani nie­prak­tycz­ne. Caps Lock, bo pol­ska język być w za­ni­kać, KPW? Twoja pisać po pol­ska, nie po an­giel­ska pol­ska li­te­ry. Me­ta­fo­ra z an­giel­ska zo­sta­wić w an­giel­ska. Stoi?

Tar­ni­no, ja Cię ład­nie pro­szę, bez ta­kich zdrob­nień mo­je­go nicku. ;P Mnie się ta me­ta­fo­ra z an­giel­skim nie­zbyt ko­ja­rzy, muszę przy­znać, acz też wy­da­je mi się odro­bi­nę “nie­zgrab­na”. Mimo to, użyta jest tu cał­kiem ce­lo­wo: mó­wi­my o da­le­kiej przy­szło­ści, dziw­nej da­le­kiej przy­szło­ści, która więk­szość rze­czy roz­pa­tru­je w ka­te­go­riach prak­tycz­ne/ nie prak­tycz­ne. :D Z jed­nej stro­ny szko­da więc, że tej ce­lo­wo­ści nie widać, a z dru­giej cał­kiem do­brze, że to sfor­mu­ło­wa­nie w ja­kichś spo­sób razi czy ude­rza.

 

A jeśli to po­tom­ko­wie H. sa­piens, to po co wła­ści­wie zmie­nia­li sobie nazwę?

A dla­cze­go my nie na­zy­wa­my sie­bie homo erec­tus? :D Chcia­łam w małym li­mi­cie zna­ków pod­kre­ślić nieco, że mi­nę­ło wy­star­cza­ją­co dużo czasu, aby uzna­li się już za na­stęp­ne ogni­wo łań­cu­cha ewo­lu­cji. Prze­wod­nik mówi nawet o “po­przed­nim ga­tun­ku”.

 

Mak­sy­mal­na wy­so­kość drze­wa to, we­dług ostat­nich in­for­ma­cji, 130 me­trów. Spora szko­ła.

Ow­szem, spora. Ludzi się dużo zro­bi­ło, bu­do­wać muszą wyżej. Rów­nież cał­kiem świa­do­my za­bieg.

 

Dzię­ki za po­praw­ki, nie będę od­pi­sy­wać na każdą z osob­na, ale po­na­no­szę u sie­bie w wol­nej chwi­li, a tu pew­nie wrzu­cę już po za­mknię­ciu kon­kur­su, bo jed­nak sporo ich. :D Zna­czeń imion nie szu­ka­łam, przy­zna­ję, faj­nie że taki sma­czek wy­szedł przez przy­pa­dek.

I oczy­wi­ście, że old­scho­ol rzą­dzi!

 

CM, do­pi­su­je okre­śle­nie “lek­kie­go smętu z odro­bi­ną sza­leń­stwa” do listy ży­cio­wych osią­gnięć. :p A tak cał­kiem serio, super, że się po­do­ba­ło i że udało mi się tu za­wrzeć jakąś spe­cy­ficz­ną nutkę.  

 

Wszyst­ko spoko tylko, co (i jak) zro­bi­li z gó­ra­mi? Drze­wa wy­cię­li – ok, to jesz­cze ogar­ną­łem, ale góry zrów­na­ne z zie­mią…?

Al, co zro­bi­li? A nie wni­ka­łam w ten wątek, zrów­na­li z zie­mią i tyle. Też cho­dzi­ło tro­chę o po­ka­za­nie, że mają tech­no­lo­gię, która nam się nawet nie śniła. Miło mi, że tekst przy­padł Ci do gustu, a i dzię­ku­ję za ła­pan­kę. Będę się brała za po­praw­ki, kiedy znaj­dę nieco wię­cej czasu. :D

 

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

Tar­ni­no, ja Cię ład­nie pro­szę, bez ta­kich zdrob­nień mo­je­go nicku. ;P

Verus, cza­sa­mi trze­ba przy­cią­gnąć uwagę XD Ale za­pa­mię­tam.

 Mimo to, użyta jest tu cał­kiem ce­lo­wo: mó­wi­my o da­le­kiej przy­szło­ści, dziw­nej da­le­kiej przy­szło­ści, która więk­szość rze­czy roz­pa­tru­je w ka­te­go­riach prak­tycz­ne/ nie prak­tycz­ne. :D

Tak, wiem. Ale łącz­li­wość fra­ze­olo­gicz­na… swoją drogą, jak sły­szę w radiu ludzi, któ­rzy ga­da­ją za­wo­do­wo, a mimo to naj­wy­raź­niej nie pa­mię­ta­ją, co po­wie­dzie­li na po­cząt­ku zda­nia… Ale to nie jest wy­mów­ka!

 A dla­cze­go my nie na­zy­wa­my sie­bie homo erec­tus? :D

Homo erec­tus też nie na­zy­wał sie­bie homo erec­tus :P

 mi­nę­ło wy­star­cza­ją­co dużo czasu, aby uzna­li się już za na­stęp­ne ogni­wo łań­cu­cha ewo­lu­cji

Tro­chę trud­no to spraw­dzić, ale niech tam XD

 Ow­szem, spora. Ludzi się dużo zro­bi­ło, bu­do­wać muszą wyżej. Rów­nież cał­kiem świa­do­my za­bieg.

Aha.

 I oczy­wi­ście, że old­scho­ol rzą­dzi!

A jak!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Spo­koj­nie, po­cząt­ko­wo ese­fo­wo, a potem idzie­my ku ba­śnio­wej kon­wen­cji, ze sznu­ro­wą dra­bin­ką opusz­cza­ją­ca się ku Kla­rze, po­przez ko­pu­łę nad pla­ne­tą. Sta­tek i śmierć imie­niem Al­fred, jak ktoś juz za­uwa­żył, takie old­sku­lo­we, ła­mią­ce wcze­śniej­szą kon­wen­cję sf. Tro­chę mi tylko nie gra język tych no­wych ludzi, bo skoro zmie­ni­ła się ich forma, to i wiele in­nych rze­czy mu­sia­ło się zmie­nić. Ale nie ocze­kuj­my cudów od szor­ta. Dodam, że do­bre­go szor­ta, nawet po­mi­mo cze­pial­stwa :)

Po­zdra­wiam ser­decz­nie

Q

 

 

PS.

Nie­któ­re wy­sta­wi­ły nawet ję­zy­ki, pró­bu­jąc wy­obra­zić sobie tak gi­gan­tycz­ną ro­śli­nę.

 

Nie wiem co ma wy­sta­wia­nie ję­zy­ka do prób wy­obra­że­nia sobie drze­wa. To taki jakiś nowy zwy­czaj u no­wych ludzi?

 

Known some call is air am

Tak się za­sta­na­wiam… Żeby (d)oce­nić wy­so­kość bu­dyn­ku, to trze­ba sta­nąć przed nim, za­drzeć głowę, od­su­nąć się, po­rów­nać z in­ny­mi punk­ta­mi od­nie­sie­nia… A na te wszyst­kie czyn­no­ści po­trze­ba prze­strze­ni. W gę­stym lesie nie oce­nisz wy­so­ko­ści drzew, na po­dwór­ku-stud­ni – wy­so­ko­ści ka­mie­nic.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Cześć!

 

Bajka o ostat­nim drze­wie na ziemi, albo ra­czej ostat­niej iskier­ce życia. Po­czą­tek nieco za­krę­co­ny, smut­na i nie­po­ko­ją­ca wizja świa­ta (tylko skąd oni tyle tego be­to­nu wzię­li)… w któ­rej się nieco po­gu­bi­łem, do­je­chaw­szy do po­niż­sze­go frag­men­tu:

Sły­sza­ła już hu­cze­nie żagli Ostat­nie­go Stat­ku, który z Al­fre­dem na po­kła­dzie nad­la­ty­wał w stro­nę Ziemi.

Czyż­by to było to na­wia­za­nie? Je­że­li tak, może przy­da­ło­by się coś wy­tłu­ma­czyć przed koń­ców­ką, bo dużo tych nitek.

Za to im bli­żej końca, tym le­piej. Wszyst­ko za­czy­na pa­so­wać, do­wia­du­je­my się nieco wię­cej o samej bo­ha­ter­ce i ta­jem­ni­czym Al­fre­dzie, który że­glu­je z kosa wśród gwiazd. Ostat­ni aka­pit bar­dzo celny:

I kiedy Zie­mia po­zo­sta­ła tylko nie­wiel­ką kulką w od­da­li, ko­pu­ła śmie­ci zo­sta­ła ro­ze­rwa­na. Li­ście pierw­szy raz od wie­ków do­tknę­ły pro­mie­ni słoń­ca, a ludz­kość w końcu uj­rza­ła niebo, które wy­bra­ło wła­śnie ten mo­ment, aby pęk­nąć.

 

Po­zdra­wiam i Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie!

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

Verus, pa­trzę przez okno i widzę świat, który opi­sa­łaś – jest szaro i po­nu­ro, ale po­cie­szam się, że za kilka ty­go­dni będę pa­trzy­ła na morze zie­le­ni. A bo­ha­te­ro­wie Two­je­go opo­wia­da­nia zo­sta­li z jed­nym oso­bli­wym drze­wem…

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Cześć, Verus :)

 

Ład­nie na­pi­sa­ne opo­wia­da­nie. Cho­ciaż mie­szan­ka baśni z sci-fi to zu­peł­nie nie mój kli­mat, po­dob­nie jak hi­sto­ria z ro­dza­ju tych, gdzie wszyst­ko zo­sta­je wy­ło­żo­ne już na samym po­cząt­ku tek­stu, po­zby­wa­jąc czy­tel­ni­ka moż­li­wo­ści stop­nio­we­go od­kry­wa­nia świa­ta/bo­ha­te­rów oraz wy­cią­ga­nia wła­snych wnio­sków. Nie­mniej jed­nak do­ce­niam za­rów­no po­mysł jak i wy­ko­na­nie.

Zda­rzy­ło się kilka ta­kich nie­zręcz­nych miejsc w tek­ście.

 

Ze­bra­ne dzie­ci wes­tchnę­ły chó­ral­nie z za­chwy­tem, pod­no­sząc wzrok. Nie­któ­re wy­sta­wi­ły nawet ję­zy­ki, pró­bu­jąc wy­obra­zić sobie tak gi­gan­tycz­ną ro­śli­nę.

Trud­no sobie wy­obra­zić skalę wiel­ko­ści tego typu w za­mknię­tym po­miesz­cze­niu.

 

Po­czu­li to oboje: bicie serca Wszech­świa­ta, dotyk każ­de­go ka­mie­nia, li­ścia i zwie­rzę­cia.

Nie pa­so­wa­ło mi wspo­mnie­nie o ka­mie­niach po­mię­dzy ewi­dent­nie ży­wy­mi isto­ta­mi (bi­ją­ce serce rów­nież wska­zu­je na to, że o ży­wych or­ga­ni­zmach jest tu mowa :P ).

 

Li­ście pierw­szy raz od wie­ków do­tknę­ły pro­mie­ni słoń­ca, a ludz­kość w końcu uj­rza­ła niebo, które wy­bra­ło wła­śnie ten mo­ment, aby pęk­nąć.

To drze­wo spra­wi­ło, że niebo pękło, czy też dwa wy­da­rze­nia aku­rat zbie­gły się w cza­sie? Za pierw­szym razem po­my­śla­łam o tej dru­giej wer­sji, ale potem prze­sta­łam być pewna :)

 

Wi­dzia­łam, że Tar­ni­na wy­ła­pa­ła parę rze­czy, które też mi się na­pa­to­czy­ły, ale to już nie będę po­wie­lać.

 

Pod­su­mo­wu­jąc udany szort, choć nie w moim gu­ście :) Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie!

 

Cześć Verus !!!!

 

Super tekst! Pełno jest tu świet­nych smacz­ków, mi na przy­kład bar­dzo po­do­ba­ło się jak drze­wo szyb­ko rosło. Fajne, bar­dzo fajne.

 

Po­zdra­wiam!!!

Je­stem nie­peł­no­spraw­ny...

Dzień dobry wszyst­kim i prze­pra­szam, że tak długo cze­ka­cie na od­po­wie­dzi! Rze­czy­wi­stość mnie po­chło­nę­ła (co się zda­rza cza­sa­mi zbyt czę­sto). :D

 

Tar­ni­no, nadal nie­ste­ty nie mia­łam czasu na po­rząd­nie usiąść do Two­ich uwag, ale myślę, że ten mo­ment przyj­dzie w tym ty­go­dniu. :D

Homo erec­tus też nie na­zy­wał sie­bie homo erec­tus :P

Ale homo sa­piens już wie­dzia­ło, że jest homo sa­piens. Co teraz? :o

 

Outta, kon­struk­tyw­ne cze­pial­stwo jest okej! Do stat­ku i śmier­ci imie­niem Al­fred je­stem dość przy­wią­za­na, więc za­wsze mi miło, jak ktoś zwró­ci na to uwagę.

Nie wiem co ma wy­sta­wia­nie ję­zy­ka do prób wy­obra­że­nia sobie drze­wa. To taki jakiś nowy zwy­czaj u no­wych ludzi?

To może być moja bar­dzo ste­reo­ty­po­wa wizja dzie­ci, które pró­bu­ją in­ten­syw­nie my­śleć. :D

 

Fin­klo, niby nie oce­nisz, ale bę­dziesz wie­dzieć, że je­steś w stud­ni. A może mają ja­kieś mosty czy la­ta­ją­ce sa­mo­cho­dy, które cza­sa­mi po­zwa­la­ją na wszyst­ko spoj­rzeć z góry? To szort, na two­rze­nie świa­ta nie mia­łam wiele prze­strze­ni. ;)

 

Krar, dzię­ki za wi­zy­tę i ładne uwagi. Też mam wra­że­nie, że koń­ców­ka skła­da się do kupy bar­dziej. A skąd tyle be­to­nu? Zbu­rzy­li góry, coś trze­ba było z nimi zro­bić. :D

Czyż­by to było to na­wia­za­nie? Je­że­li tak, może przy­da­ło­by się coś wy­tłu­ma­czyć przed koń­ców­ką, bo dużo tych nitek.

Na­wią­za­niem, po praw­dzie, jest sam Al­fred i sta­tek, ale to był taki dro­biazg. O samym stat­ku ni­g­dzie tak na­praw­dę nie pi­sa­łam wię­cej.

 

Reg, ano wła­śnie świat za oknem za­czy­na nie­po­ko­ją­co przy­po­mi­nać be­to­no­zę. Na szczę­ście my wciąż nie uwa­ża­my, że znisz­cze­nie lasów to dobry po­mysł. I gór też – za ładne są na to.

 

Arya, jako że nie w Twoim gu­ście, tym bar­dziej cie­szę się, że choć kilka po­zy­ty­wów się zna­la­zło. Pęk­nię­cie nieba zbie­gło się w cza­sie z po­ja­wie­niem się drze­wa – i to zbie­gło cał­kiem ce­lo­wo. Klara zwra­ca uwagę, że po­zwo­li­ła sobie na oży­wie­nie ro­śli­ny tylko dla­te­go, że Zie­mia i tak wkrót­ce prze­sta­nie ist­nieć. Może po­win­nam to w tek­ście bar­dziej pod­kre­ślić. Za wska­za­ne po­praw­ki wezmę się hur­tem z tar­ni­no­wy­mi, jak tylko znaj­dę chwi­lę. Dzię­ki! :D

 

Dawid, faj­nie, że Ci się tekst spodo­bał i że wy­ła­pa­łeś ja­kieś przy­jem­ne smacz­ki. :D Z opi­sem drze­wa chwi­lę się zma­ga­łam, więc miło, że do­brze wy­szedł.

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

Po­czą­tek spo­koj­ny i, można by rzecz, lekko sztam­po­wy, ale tym moc­niej kon­tra­stu­je z tym, co dzie­je się potem, kiedy wy­da­rze­nia gwał­tow­nie przy­spie­sza­ją i gnają aż do spek­ta­ku­lar­ne­go fi­na­łu. Cie­ka­wa hi­sto­ria.

Po­zdra­wiam!

Tar­ni­no, nadal nie­ste­ty nie mia­łam czasu na po­rząd­nie usiąść do Two­ich uwag, ale myślę, że ten mo­ment przyj­dzie w tym ty­go­dniu. :D

A my­ślisz, że ja mam czas… ;)

Ale homo sa­piens już wie­dzia­ło, że jest homo sa­piens. Co teraz? :o

Homo sa­piens, z wła­ści­wą sobie skrom­no­ścią, sam się tak na­zwał XD Ale dla­cze­go ga­tu­nek – na­stęp­ca miał­by się sam na­zy­wać po ła­ci­nie?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

W imię pod­trzy­my­wa­nia tra­dy­cji po­przed­ni­ków? Bo nie chce im się wy­my­ślać no­wych ofi­cjal­nych nazw dla mi­lio­nów ga­tun­ków?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Fajne, po­do­ba­ło mi się :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Udane, cie­ka­we. Wy­da­je mi się, że odro­bi­nę ba­lan­su­je na po­zio­mie tego, na ile można zo­sta­wić bez do­pre­cy­zo­wa­nia po­sta­ci z Ostat­nie­go Stat­ku, ale chyba jed­nak w po­rząd­ku, Zwłasz­cza, ze budzi się tu mocne sko­ja­rze­nie ze Snem i Śmier­cią z „Sand­ma­na”, nawet jeśli pi­sząc to, jesz­cze nie zna­łaś ko­mik­su (choć dość prze­wrot­nie, bo rolę Śmier­ci wzię­ła sobie Życie, w do­dat­ku opi­sy­wa­na tro­chę w spo­sób przy­wo­dzą­cy na myśl inną ko­mik­so­wą po­stać, Po­two­ra z Ba­gien, ale to już od­ręb­na hi­sto­ria).

 

Co mi się po­do­ba… Lek­kość tego tek­stu. Lek­kość, choć mówi o spra­wach po­waż­nych. Takie ła­god­ne, lek­kie opo­wia­da­nie o końcu, apo­ka­lip­sie po­strze­ga­nej jak „zwi­nię­cie wszech­świa­ta”. No jest to naj­zwy­czaj­niej w świe­cie ład­nie na­pi­sa­ne.

 

 

Hmm, mam bar­dzo mie­sza­ne uczu­cia. Na pewno na plus wy­róż­nia się sam za­mysł: ostat­nie spo­tka­nie bogów i ludzi przed koń­cem wszech­świa­ta. Jest to coś, co teo­re­tycz­nie po­win­no mocno do mnie prze­mó­wić, bo ma w sobie pewną mi­to­lo­gicz­ną głę­bię i patos wła­ści­wy wy­da­rze­niom osta­tecz­nym. Do tego tempo nar­ra­cji jest dy­na­micz­ne, nie od­czu­wa się dłu­żyzn, a sama hi­sto­ria zo­sta­ła opo­wie­dzia­na bar­dzo przy­stęp­nie.

Na­to­miast po­gu­bi­łam się w szcze­gó­łach. Na po­cząt­ku do­sta­je­my in­for­ma­cję, że mamy tu do czy­nie­nia z ludź­mi przy­szło­ści, co za­po­wia­da się in­try­gu­ją­co, ale osta­tecz­nie nie­wie­le się o nich do­wia­du­je­my (poza tym, że są dłu­go­wiecz­ni). Za­sta­na­wia mnie też, co mogło się stać z gó­ra­mi; je­ste­śmy w sta­nie uwie­rzyć w wy­cin­kę lasów, ale znik­nię­cie gór z po­wierzch­ni Ziemi brzmi już dość za­gad­ko­wo. I czy nikt z ludzi, przy­naj­mniej na­ukow­ców, nie spo­dzie­wał się końca wszech­świa­ta?

Poza tym od­nio­słam wra­że­nie, że eko­lo­gicz­ne prze­sła­nia zo­sta­ły po­da­ne w tek­ście tro­chę zbyt bez­po­śred­nio i za po­mo­cą nieco „wi­do­ków­ko­wych” ob­raz­ków. Chyba za­bra­kło mi tu ja­kie­goś wej­ścia w szcze­gó­ły, które po­głę­bi­ło­by im­mer­sję i do­bit­niej po­ka­za­ło, co stra­ci­li lu­dzie.

Tak że ca­ło­ścio­wo opo­wia­da­nie nie do końca mnie prze­ko­na­ło, zbyt dużo pytań po­zo­sta­ło bez od­po­wie­dzi, ale do­ce­niam dra­ma­tyzm i me­lan­cho­lię wizji. :)

Rem­plis ton cœur d'un vin re­bel­le et à de­ma­in, ami fidèle

Cześć!

Eee, mia­łam znik­nąć na chwi­lę, znik­nę­łam na czte­ry mie­sią­ce. Prze­pra­szam ser­decz­nie, na moje uspra­wie­dli­wie­nie po­wiem, że się haj­ta­łam i fakt ten oka­zał się bar­dziej ab­sor­bu­ją­cy niż mo­głam przy­pusz­czać. Wiem, marna wy­mów­ka. ;)

Dzię­ku­ję Wam wszyst­kim za wi­zy­tę i mimo, że mi­nę­ło już sporo czasu, czuję się w obo­wiąz­ku od­po­wie­dzieć na ko­men­ta­rze.

 

adam_c4, wła­ści­wie to nieco nawet taki efekt chcia­łam wy­wo­łać: odro­bi­na kla­sy­ki prze­mie­sza­na z czymś nowym. Nie mam nadal, czy pro­por­cje od­po­wied­nie, ale faj­nie, że Ci się to spodo­ba­ło. :)

 

Fin­klo, Tar­ni­no, jeśli cho­dzi o ła­ci­nę, skła­nia­ła­bym się rze­czy­wi­ście do wy­ja­śnie­nia o ła­ci­nie jako ję­zy­ku, który był już w ta­kich ce­lach sto­so­wa­ny – dla­cze­go więc miał­by się nie ostać też w przy­szło­ści? Dziś na co dzień też prze­cież wi­du­je się go głów­nie w pod­ręcz­ni­kach.

 

Anet, to faj­nie. :)

 

Wilku, tak się zło­ży­ło, że w mię­dzy­cza­sie i Sand­ma­na prze­czy­ta­łam – co za­baw­ne, bo ko­men­tarz zo­ba­czy­łam do­pie­ro teraz – i cięż­ko mi się nie zgo­dzić, wła­ści­wie tu­tej­sze Życie i tam­tej­sza Śmierć wy­da­ją się po­dob­ne. :D Nie­ste­ty, Po­two­ra z Ba­gien nie mia­łam oka­zji prze­czy­tać. Cie­szę się, że przy­pa­dła Ci do gustu lek­kość tek­stu, na tym mi za­wsze bar­dzo za­le­ży.

 

Black_ca­pe, ro­zu­miem Twój punkt wi­dze­nia, choć muszę po­wie­dzieć, że moim celem nie było tutaj wcho­dze­nie w szcze­gó­ły – to tro­chę miało być “wi­do­ków­ko­we”, ale je­stem świa­do­ma, że nie do wszyst­kich coś ta­kie­go prze­ma­wia. Czy nikt się nie spo­dzie­wał – tego wła­ści­wie nie wiemy i ja też o tym nie my­śla­łam. Może gdzieś tam na­ukow­cy po­dej­rze­wa­li… ale to tylko mu­zeum. ;) W każ­dym razie dzię­ku­ję za opi­nię i na pewno wezmę sobie do serca, tym bar­dziej, że nad im­mer­sją sta­ram się pra­co­wać, więc za­wsze warto wie­dzieć, kiedy nie do końca wy­szła.

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

No to sa­mych fan­ta­stycz­nych wra­żeń na nowej dro­dze życia. :-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Dzię­ku­ję pięk­nie! :D

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka