- Opowiadanie: Nir - Co było, co będzie

Co było, co będzie

Opo­wia­da­nie uczest­ni­czy w kon­kur­sie „Tu był las” pro­jek­tu Za­po­mnia­ne Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli po­do­ba Ci się ta ini­cja­ty­wa, roz­waż da­ro­wi­znę na sto­wa­rzy­sze­nie Pra­cow­nia na rzecz Wszyst­kich Istot: https://pracownia.org.pl

___________________________________________________________________________________________

Wil­ko­wi udało się ko­lej­ny raz skło­nić mnie do próby od­rdze­wie­nia pióra. Tekst wrzu­ca­ny na go­rą­co, za­pew­ne roi się w nim od ba­bol­ków. Ale co tam. Faj­nie coś na­pi­sać.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Co było, co będzie

– Panie Fuchs? Śpi pan?

Do­bie­ga­ją­cy z in­ter­ko­mu głos nie cze­kał na od­po­wiedź. Płyta au­to­ma­tycz­nych drzwi od­su­nę­ła się bez­gło­śnie i zimne świa­tło z ko­ry­ta­rza wbiło się kli­nem w przy­jem­ny pół­mrok, który do tej pory pa­no­wał w ka­ju­cie. Fuchs nie miał jed­nak za złe tej im­per­ty­nen­cji – wszy­scy w ko­lo­nii wie­dzie­li, że nie sy­piał nie­mal wcale.

– Klio? – męż­czy­zna pod­niósł głowę znad biur­ka i zmru­żył oczy, pró­bu­jąc do­pa­so­wać głos oraz ciem­ny zarys syl­wet­ki sto­ją­cej w progu do ja­kiejś zna­jo­mej twa­rzy. – Wejdź.

– Nie zajmę panu wiele czasu – oznaj­mi­ła młoda ko­bie­ta, wcho­dząc do środ­ka. Była to fak­tycz­nie Klio. Jeśli do­brze pa­mię­tał, przy­spo­sa­bia­ła się do roli bio­in­ży­nie­ra. – Sły­szał pan już o ku­ku­ry­dzy?

– O ku­ku­ry­dzy?

– Udało się uzy­skać sta­bil­ny kul­ty­war. To zna­czy, że…

– Że­gnaj, biał­ko­wa brejo. Wi­taj­cie, fa­ji­tas! – za­śmiał się Fuchs. 

– Za­koń­czy­li­śmy trze­ci etap za­bez­pie­cza­nia źró­deł po­ży­wie­nia, tak. Nasza dieta może skła­dać się w stu pro­cen­tach ze skład­ni­ków wy­twa­rza­nych w ko­lo­nii. 

Klio, jak wszyst­kie dzie­ci z pierw­sze­go po­ko­le­nia po ewa­ku­acji, nie tra­ci­ła czasu ani tlenu na coś tak nie­prak­tycz­ne­go, jak żarty. Cóż, sami je tak wy­cho­wa­li. Po­czu­cie hu­mo­ru nie było zresz­tą je­dy­ną rze­czą, któ­rych naj­wy­raź­niej nie za­bra­li ze sobą z umie­ra­ją­cej Ziemi.

– Do tej pory ko­rzy­sta­li­śmy z go­to­wych ge­no­mów, ale baza mo­du­łów ge­ne­tycz­nych zo­sta­ła praw­do­po­dob­nie za­pro­jek­to­wa­na tak, by po­zwo­lić na od­two­rze­nie róż­nych tak­so­nów – za­czę­ła po chwi­li mil­cze­nia Klio. – Po­my­śla­łam, to zna­czy po­my­śle­li­śmy o re­kon­struk­cji ko­lej­nych przy­dat­nych ga­tun­ków. Mamy na­rzę­dzia, mo­że­my pro­gra­mo­wać me­ry­stem! Bra­ku­je nam tylko… 

Dziew­czy­na prze­rwa­ła nagle i spu­ści­ła wzrok, wy­raź­nie za­wsty­dzo­na.

– Klio – po­wie­dział ła­god­nie Fuchs. – Go­rą­co ki­bi­cu­ję po­ło­wie tego, co po­wie­dzia­łaś, bo dru­giej po­ło­wy nie ro­zu­miem. Nie sądzę, żebym był w sta­nie w czym­kol­wiek pomóc.

– Panie Fuchs, co to jest las?

To py­ta­nie na­praw­dę nie po­win­no go za­sko­czyć. Mie­li­śmy za mało czasu, po­my­ślał. W biegu roz­mon­to­wa­li­śmy świat na ka­wał­ki i za­bra­li­śmy ze sobą tylko tyle, ile zdo­ła­li­śmy unieść. Nie­zbęd­ne mi­ni­mum wie­dzy, za­so­bów i ludzi wy­rzu­co­ne na­pręd­ce w kie­run­ku wzno­szo­ne­go mo­zol­nie w mar­sjań­skim pyle kom­plek­su ko­lo­nial­ne­go, który miał przy­jąć uchodź­ców do­pie­ro sześć mie­się­cy póź­niej. Ale po­ra­dzi­li­śmy sobie. W dwa­dzie­ścia lat po­sta­wi­li­śmy nowe po­ko­le­nie na ra­mio­nach gi­gan­tów – mając do dys­po­zy­cji tylko ra­mio­na.

A jed­nak za każ­dym razem, kiedy dzie­cia­ki, które po­tra­fi­ły za­pla­tać war­ko­cze ami­no­kwa­sów w do­wol­ne biał­ka i żon­glo­wać nie­sta­bil­ny­mi ją­dra­mi ato­mów, py­ta­ły o świat, który miały z nich od­bu­do­wać, po­czu­cie winy ści­ska­ło mu serce.

– Gdyby mógł pan zde­fi­nio­wać struk­tu­rę, funk­cję, pa­ra­me­try? – Dziew­czy­na roz­pacz­li­wie pró­bo­wa­ła utrzy­mać się na po­wierzch­ni nie­zna­ne­go.

Da­li­śmy im puz­zle bez ob­raz­ka.

– Las to, hm, pe­wien ro­dzaj ob­sza­ru na­tu­ral­ne­go. Po­ro­śnię­ty głów­nie drze­wa­mi.

– Drze­wa­mi…?

Zie­mia­nin wes­tchnął.

– Przy­po­mnij pro­szę, jakie ro­śli­ny macie w la­bo­ra­to­rium?

– Trzy kul­ty­wa­ry oksy-alg, soję, ziem­nia­ki, szpi­nak – wy­re­cy­to­wa­ła Klio – I ku­ku­ry­dzę.

– Niech bę­dzie soja. Ma ło­dyż­kę, od któ­rej wy­cho­dzą tro­chę cień­sze pędy, a od nich z kolei wy­cho­dzą li­ście, tak? Li­ście w kształ­cie…

Nor­mal­nych liści, po­my­ślał Fuchs.

– Zresz­tą, sama wiesz. No to wy­obraź sobie teraz, że taka so­jo­wa ło­dyż­ka jest przy­cze­pio­na do ga­łę­zi, jesz­cze grub­szej ło­dyż­ki o twar­dej, zdrew­nia­łej po­wierzch­ni. Ona z kolei wy­ra­sta z jesz­cze więk­sze­go ko­na­ru, który wy­ra­sta z pnia…

– I to wszyst­ko pod zie­mią? – zdzi­wi­ła się dziew­czy­na.

– Nie, jak pod zie… Może pro­ściej bę­dzie ci to po­ka­zać. – Męż­czy­zna prze­łą­czył blat biur­ka w tryb in­te­rak­tyw­nej po­wierzch­ni ro­bo­czej i chwy­cił pla­sti­ko­wy rysik, ale jego ręka za­wi­sła nie­ru­cho­mo tuż nad pa­ne­lem. – Gdy­bym tylko był lep­szym ry­sow­ni­kiem…

Fuchs był na­praw­dę mar­nym ry­sow­ni­kiem.

 

***

 

Kilka ty­go­dni póź­niej jeden z ostat­nich Zie­mian i jedna z pierw­szych Mar­sja­nek sie­dzie­li przy tym samym biur­ku, po­chy­le­ni nad ja­śnie­ją­cym bielą bla­tem. Klio z dziw­ną mie­sza­ni­ną nie­pew­no­ści i dumy pre­zen­to­wa­ła mo­de­le, które, choć nieco to­por­ne, od­da­wa­ły mniej wię­cej ideę drze­wa oraz krze­wu. Owoce wielu go­dzin dys­ku­sji i dzie­sią­tek ry­sun­ków, które dzię­ki zdol­no­ściom pla­stycz­nym Fuch­sa nie przy­sta­wa­ły nijak do rze­czy­wi­sto­ści – gdyby ist­nia­ła jesz­cze ja­ka­kol­wiek rze­czy­wi­stość, do któ­rej mo­gły­by przy­sta­wać. Męż­czy­zna sztur­chał pal­cem ekran, ob­ra­ca­jąc trój­wy­mia­ro­we mi­nia­tur­ki we wszyst­kie stro­ny.

– Jeśli uda się uło­żyć wia­bil­ne ge­no­my, uzy­skać ko­mór­ki ini­cjal­ne… czy można zro­bić z nich las?

– Mo­że­cie zro­bić drze­wo – od­parł Fuchs. – Ja­kieś drze­wo. I jakiś krzew. Coś, co je przy­po­mi­na. Od tego za­cznij­cie. Po­sadź­cie je razem, zo­bacz­cie, czy się po­lu­bią…

– Ale to jesz­cze nie bę­dzie las – zga­dła Klio, wy­czu­wa­jąc ostroż­ność w jego gło­sie.

– Nie. Jesz­cze nie.

– Ro­zu­miem. Ale pro­szę mi cho­ciaż opo­wie­dzieć.

Fuchs spoj­rzał dziew­czy­nie w oczy i zo­ba­czył w nich coś wy­kra­cza­ją­ce­go da­le­ko poza am­bi­cję bio­in­ży­nie­ra czy prag­ma­tyzm ko­lo­ni­sty, od któ­re­go pracy za­le­ży życie garst­ki osób, do któ­rej zre­du­ko­wa­na zo­sta­ła ludz­kość. Zo­ba­czył sie­ro­tę szu­ka­ją­cą domu.

– La­bo­ra­to­rium nie ma żad­nych pla­nów re­kon­struk­cji, praw­da?

– Nie.

Opo­wie­dział jej więc o lesie, który znał. Klio z po­cząt­ku w sku­pie­niu no­to­wa­ła wszyst­kie słowa ni­czym ma­te­ma­tycz­ny wzór. Po kilku zda­niach zro­zu­mia­ła jed­nak, że ma do czy­nie­nia z opo­wie­ścią. Słu­cha­ła więc. Naj­pierw o drze­wach. O smu­kłych, ja­snych brzo­zach i po­krzy­wio­nych so­snach strze­gą­cych wej­ścia. O po­tęż­nych bu­kach i dę­bach w głębi. O ko­na­rach pną­cych się ku słoń­cu, o li­ściach i igłach. O za­pa­da­niu się stóp w mięk­kiej ściół­ce, o za­pa­chu ży­wi­cy i bu­twie­ją­cych liści. O tra­wach, krze­wach, by­li­nach i kwia­tach. O cie­niu ciem­nym i wil­got­nym lub fi­glar­nie ro­ze­dr­ga­nym. O zie­le­ni. A las był wszyst­kim razem i tym, co po­mię­dzy.

– Jak… jak to wszyst­ko za­pla­no­wać? – za­py­ta­ła oszo­ło­mio­na Mar­sjan­ka, kiedy Fuchs opo­wie­dział już wszyst­ko, co pa­mię­tał.

– Nijak – od­parł. – Cho­dzi wła­śnie o to, by tego nie robić.

 

***

 

Sa­dzo­nek było pięć. Opra­co­wa­nie sta­bil­ne­go ge­no­mu każ­dej za­ję­ło Klio ponad rok. Fuchs krą­żył teraz wokół nich, trą­ca­jąc pal­ca­mi gięt­kie ga­łąz­ki, gła­dząc korę i przy­bli­ża­jąc twarz do liści, by prze­stu­dio­wać siat­ki żyłek na ich po­wierzch­niach. Bar­dzo do­kład­nie obej­rzał każde drzew­ko, by wydać wer­dykt, na który Mar­sjan­ka cze­ka­ła z nie­cier­pli­wo­ścią.

– Przy­po­mi­na­ją panu jakiś ziem­ski ga­tu­nek? – za­py­ta­ła w końcu. – Któ­ra­kol­wiek się nada?

Fuchs pa­trzył na list­ki o dzi­wacz­nych kształ­tach, nie­po­dob­nych do żad­ne­go drze­wa, które wi­dział na Ziemi. Na korę o nie­ty­po­wo mięk­kiej po­wierzch­ni. Na zie­leń mie­sza­ją­cą się z pur­pu­rą i ga­łę­zie wy­gi­na­ją­ce się w fan­ta­zyj­ne łuki. Uśmiech­nął się pod nosem i pierw­szy raz od dwu­dzie­stu sze­ściu lat po­czuł, że nie musi czuć się winny.

– Weź wszyst­kie – po­wie­dział. – Weź je i zrób­cie sobie las.

Koniec

Komentarze

Cześć,

 

bar­dzo lubię takie kli­ma­ty i Twoje opo­wia­da­nie czy­ta­ło mi się z przy­jem­no­ścią. Ki­bi­cu­ję w kon­kur­sie, po­wo­dze­nia :).

 

Jedna rzecz mnie tylko za­sta­no­wi­ła – nie mieli żad­nych zdjęć z Ziemi? Cze­go­kol­wiek, co po­ka­zy­wa­ło­by las?

 

 

Bar­dzo mi się po­do­ba­ło. Grasz zna­ny­mi kar­ta­mi (ka­ta­stro­fa eko­lo­gicz­na, ko­lo­nia, re­kon­struk­cja za­gi­nio­nych ga­tun­ków), ale ukła­dasz je we wła­sną, emo­cjo­nal­nie praw­dzi­wą ca­łość i uj­mu­jesz w efek­tow­ną formę.

“Da­li­śmy im puz­zle bez ob­raz­ka.”

Świet­ne zda­nie.

ninedin.home.blog

Mam wra­że­nie, że to mu­siał być ka­ta­klizm w sen­sie pier­dyk­nię­cia me­te­ory­tu, coś co znisz­czy­ło Zie­mię cał­ko­wi­cie i na wieki, bo ina­czej są o rzut be­re­tem, można wy­słać jakąś eks­pe­dy­cję, wciąż ra­to­wać, co jest do ura­to­wa­nia.

Temat niby ogra­ny, ale tak to na­pi­sa­łaś, że po­ru­szy­ło. Czu­łam tę tę­sk­no­tę po­zor­nie nie­sen­ty­men­tal­nej Klio, to pra­gnie­nie, żeby nie tylko zro­zu­mieć, ale też po­czuć. I czu­łam też tę­sk­no­tę Fuch­sa, żeby jesz­cze raz prze­żyć. Jego re­ak­cja na końcu to takie tro­chę za­koń­cze­nie ża­ło­by. Pięk­nie wy­szło :)

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Dobry wie­czór :)

Bar­dzo udane opo­wia­da­nie. Uwagę zwra­ca kilka pe­re­łek, jak przede wszyst­kim:

– Jak… jak to wszyst­ko za­pla­no­wać? – za­py­ta­ła oszo­ło­mio­na Mar­sjan­ka, kiedy Fuchs opo­wie­dział już wszyst­ko, co pa­mię­tał.

– Nijak – od­parł. – Cho­dzi wła­śnie o to, by tego nie robić.

 

Bar­dzo mi się po­wyż­sze spodo­ba­ło. 

I w ogóle, jak już na­pi­sa­łem wyżej, ca­łość uwa­żam za udaną, choć uwie­ra lekko to, co za­uwa­ży­ła także Old­Gu­ard – trud­no mi za­ak­cep­to­wać brak u ko­lo­ni­stów ja­kich­kol­wiek zdjęć lasu z Ziemi. Ale jak się przy­mknie na to oko, jest super. Kli­kam do Bi­blio­te­ki. 

(Na po­czą­tek wy­bacz­cie, ale piszę z te­le­fo­nu w tym mi­kro­sko­pij­nym okien­ku i jest to jakiś dra­mat.

Edit: uff, na kom­pu­te­rze o niebo le­piej)

 

Old­Gu­ard, Ło­sio­cie – co do ab­so­lut­ne­go wy­ru­go­wa­nia drzew, które Was ukłu­ło. Wy­obra­żam sobie, że skoro już teraz ogrom­na część da­nych prze­cho­wy­wa­na jest w tzw. chmu­rach, nie mó­wiąc już o za­ni­ku ja­kich­kol­wiek fi­zycz­nych no­śni­ków, ta­kich jak zdję­cia, to wy­da­je mi się cał­kiem moż­li­wym, by w nie­da­le­kiej przy­szło­ści ta ten­den­cja po­stą­pi­ła jesz­cze dalej. W mo­men­cie, kiedy siada in­ter­net, który spora część z nas trak­tu­je jak coś, co po pro­stu jest, jak woda w kra­nie (a jakże złud­ne mogą być oba te prze­ko­na­nia), tra­ci­my część wspo­mnień i in­for­ma­cji, bo prze­sta­je­my prze­cho­wy­wać je w gło­wach. Mam wra­że­nie, że w mo­men­cie na­głej, de­fi­ni­tyw­nej ka­ta­stro­fy, można zwy­czaj­nie za­po­mnieć o ta­kiej oczy­wi­sto­ści, jak drze­wa czy w ogóle wszyst­ko, co nie jest nie­zbęd­ne do prze­ży­cia. Myślę, że wiele kon­cep­tów zo­sta­ło­by w ten spo­sób utra­co­nych. A, że aku­rat drze­wa – im bar­dziej coś bie­rze­my za pewne i oczy­wi­ste, tym mniej uwagi temu po­świę­ca­my. Ale oczy­wi­ście zdaję sobie spra­wę, że może to mieć sens tylko w mojej gło­wie :) Nie bez zna­cze­nia jest też fakt, że pi­sa­ne na ostat­nią chwi­lę opo­wia­da­nie nie zdą­ży­ło od­le­żeć w szu­fla­dzie, a ja nie zy­ska­łam dy­stan­su, który po­zwo­lił­by mi le­piej wy­ło­żyć tok mojej wy­obraź­ni w tek­ście. Cie­szę się, że mimo wszyst­ko opo­wia­da­nie skło­ni­ło Was do za­wie­sze­nia nie­wia­ry i do­brze się ba­wi­li­ście :)

Ni­ne­din, Irko – zwró­ci­ły­ście uwagę na emo­cje i bar­dzo mi w za­sa­dzie ulży­ło, że od­bie­ra­cie bo­ha­te­rów tak, jak chcia­łam ich po­ka­zać. Dzię­ku­ję za kliki!

Bar­dzo się mi­sio­wi po­do­ba­ło, Emo­cje, pro­ble­my, szu­ka­nie roz­wią­za­nia i re­zul­tat sple­cio­ne razem dały świet­ny efekt. Do­brze się czy­ta­ło i zo­sta­ło przy­jem­ne wra­że­nie. 

Super jest stwier­dze­nie:

– Jak… jak to wszyst­ko za­pla­no­wać? …

– Nijak – od­parł. – Cho­dzi wła­śnie o to, by tego nie robić.

Dzię­ku­ję misiu Koalo, faj­nie, że coś przy­jem­ne­go zo­sta­ło w gło­wie po lek­tu­rze. Myślę, że tak to już jest z tym lasem, czy przy­ro­dą w ogóle, że naj­le­piej, kiedy da się jej miej­sce i zo­sta­wi w spo­ko­ju, bez nada­wa­nia żad­nej funk­cji, roli do speł­nie­nia i ocze­ki­wań do zre­ali­zo­wa­nia. 

Ładna i za­ska­ku­ją­co opty­mi­stycz­na opo­wieść. Faj­nie, że lu­dzie opa­no­wa­li ge­ne­ty­kę tak bie­gle, że mogą two­rzyć ga­tun­ki od zera. Mocne za­ło­że­nie i chyba wła­śnie ono na­da­je opty­mi­stycz­ny ton.

Miło się czy­ta­ło. Fajne, że tak mądra dziew­czy­na nie wie tak pod­sta­wo­wych dla nas rze­czy. Każde czasy mają swoją praw­dę…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Bar­dzo ładne, ludz­kie po­sta­cie opi­sa­łaś w tej jakże fu­tu­ry­stycz­nej opra­wie! Po­lu­bi­łam je. Po­dob­nie jak Fuchs, go­rą­co ich sta­ra­niom ki­bi­cu­ję, nawet jeśli ich nie ro­zu­miem. Ładny wybór z imie­niem Klio – muza hi­sto­rii, która pró­bu­je z opo­wie­ści od­two­rzyć stary świat.

Po­god­nie mnie na­stro­iło Twoje opo­wia­da­nie, z tą na­dzie­ją na nowy po­czą­tek. Dzię­ki :)

Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie!

„Jak mogła się za­mknąć z tym drań­stwem, a teraz nie chce się otwo­rzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Cześć ;) Z jed­nej stro­ny nie ma tutaj ni­cze­go, co mo­gło­by za­sko­czyć, bo jak ktoś już wyżej za­uwa­żył, opie­rasz się o po­wszech­ne ścia­ny. Nie pró­bo­wa­łaś nawet two­rzyć ja­kiejś nowej pla­ne­ty, tylko wy­bra­łaś tę bli­ską, można nawet rzec, okle­pa­ną. Z dru­giej zaś, mię­dzy tymi ścia­na­mi, mamy so­lid­ny kawał na­tu­ral­nych dia­lo­gów, emo­cji, no i do­brze na­pi­sa­ne­go tek­stu z kil­ko­ma na­praw­dę nie­zły­mi zda­nia­mi. Ogól­nie zatem na plus :) Po­zdra­wiam!

"Wia­bil­ne" – zdol­ne do prze­ży­cia w okre­ślo­nym śro­do­wi­sku, kon­struk­ty­wizm.

Puz­zle bez ob­raz­ka – świet­ny obraz!

Pięk­ny szort, gra­tu­la­cje!

 

Skar­ży­py­tu­ję i kli­kam. :-)

 

W kilku miej­scach od­pu­ści­ła­bym określ­ni­ki. Jeden dro­biazg pod­rzu­cam:

,tylko tyle, ile zdo­ła­li­śmy unieść. Nie­zbęd­ne mi­ni­mum wie­dzy, za­so­bów i ludzi

Usu­nę­ła­bym, bo po­wtó­rze­nie w pew­nym sen­sie.

 

Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie!

 

Fot. A. Waj­rak. Pięk­no­róg, jeden z pięk­nych grzy­bów.

 

 

 

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Hej Nir

Bar­dzo dobry szort. Cie­ka­wy po­mysł, wcią­ga­ją­ca fa­bu­ła, zgrab­nie i kon­se­kwent­nie po­pro­wa­dzo­na. Faj­nie uży­wasz mowy po­tocz­nej, dia­lo­gi są dy­na­micz­ne i do­pra­wio­ne hu­mo­rem (roz­ba­wi­ła mnie forma od­po­wie­dzi na py­ta­nie “czy to wszyst­ko pod zie­mią?” ). Spraw­nie ope­ru­jesz krót­ki­mi zda­nia­mi. Udało Ci się nie­wie­dzę Mar­sjan­ki na temat lasu utrzy­mać do końca, na­praw­dę widać, że nie ma po­ję­cia, o czym jest mowa. Wbrew po­zo­rom nie jest to takie łatwe.  

 

Wstęp faj­nie wpro­wa­dza czy­tel­ni­ka w świat przed­sta­wio­ny. O bo­ha­te­rach do­wia­du­je­my się tyle, ile trze­ba. Nie prze­ła­do­wa­łeś ter­mi­na­mi me­dycz­ny­mi – to się ceni (cho­ciaż na tych wia­bil­nych ge­no­mach to się wy­ło­ży­łem jak długi). Próba opisu drze­wa przy po­mo­cy opisu soi mnie urze­kła. Bar­dzo do­brze za­koń­czy­łeś każdy frag­ment (ostat­nie zda­nia) a finał „weź je i zrób­cie sobie las” rzu­cił cia­ra­mi po ple­cach.

 

Kilka tylko wrzu­tek szli­fier­skich:

– Klio? – męż­czy­znaMęż­czy­zna

 

– Za­koń­czy­li­śmy trze­ci etap za­bez­pie­cza­nia źró­deł po­ży­wie­nia, tak. Nasza dieta może skła­dać tutaj to „tak” spa­dło. Ra­czej: źró­deł po­ży­wie­nia. Tak – nasza dieta.

 

Po­czu­cie hu­mo­ru nie było zresz­tą je­dy­ną rze­czą, któ­rych naj­wy­raź­niej nie za­bra­li ze sobą z umie­ra­ją­cej Ziemi. – chyba nie można nic wy­raź­nie za­brać, ale można: Naj­wy­raź­niej po­czu­cie hu­mo­ru nie było je­dy­ną rze­czą, któ­rej nie za­bra­li…

 

Go­rą­co ki­bi­cu­ję po­ło­wie tego, co po­wie­dzia­łaś, bo dru­giej po­ło­wy nie ro­zu­miem. – tu tro­chę brzmi tak, jakby po­wo­dem ki­bi­co­wa­nia było nie­zro­zu­mie­nie; „ale” by za­ła­twi­ło spra­wę (ew. Go­rą­co ki­bi­cu­ję je­dy­nie po­ło­wie […] i wtedy „bo” jest ok).

 

W dwa­dzie­ścia lat po­sta­wi­li­śmy nowe po­ko­le­nie na ra­mio­nach gi­gan­tów – mając do dys­po­zy­cji tylko ra­mio­na. – „Bu­do­wać (po­sta­wić) coś na ra­mio­nach gi­gan­tów” jest ok, ale po­wta­rza­jąc „ra­mio­na” zgu­bił się utar­ty zwrot i za­brzmia­ło tro­chę gro­te­sko­wo (jakby sta­wia­ją­cy nie mieli głow ani nóg) a po­win­no pa­te­tycz­nie.

 

– Ro­zu­miem. Ale pro­szę mi cho­ciaż opo­wie­dzieć. – nie upie­ram się, ale może: “Ro­zu­miem, ale..”. i za­bra­kło mi „o nim” przed opo­wie­dzieć.

 

po­krzy­wio­nych so­snach strze­gą­cych wej­ścia. W sen­sie wej­ścia do tego lasu. Ok, ale jakoś nie­zgrab­nie, może „sto­ją­cych w pierw­szym rzę­dzie (sze­re­gu)”?  

 

Na­praw­dę dobra ro­bo­ta.

Dzię­ki wiel­kie

Po­zdra­wiam

Al

Mam pro­blem z za­wie­sze­niem nie­wa­ry od­no­śnie do za­ło­że­nia tego opka. Żeby móc stwo­rzyć ja­ki­kol­wiek za­lą­żek cy­wi­li­za­cji na Mar­sie mu­sie­li mieć do­stęp do bar­dzo wielu da­nych i dys­po­no­wać za­awan­so­wa­ny­mi tech­no­lo­gia­mi. Trud­no jest mi uwie­rzyć, że wśród nich nie zna­la­zły się żadne dane po­zwa­la­ją­ce od­two­rzyć obraz Ziemi, cho­ciaż­by we frag­men­tach. Stwo­rze­nie mo­de­lu drze­wa, który wy­glą­dał­by jak praw­dzi­we drze­wo, nie po­win­no wy­kra­czać poza ich moż­li­wo­ści, skoro do­tar­li na Marsa i jesz­cze sobie na nim nie­źle radzą, a mają kogoś, kto pa­mię­ta Zie­mię.

Jeśli jed­nak za­wie­sić nie­wia­rę i dać się po­nieść hi­sto­rii, to czyta się do­brze. Po­ka­zu­jesz kla­sycz­ną re­la­cję mistrz-uczeń w od­świe­żo­nej i ko­smicz­nej od­sło­nie. I to wy­szło bar­dzo faj­nie. Gdyby nieco upraw­do­po­dob­nić kon­tekst mo­gło­by z tego wyjść na­praw­dę świet­ne opko.

It's ok not to.

Hej, Nir

Klio, jak wszyst­kie dzie­ci z pierw­sze­go po­ko­le­nia po ewa­ku­acji, nie tra­ci­ła czasu ani tlenu na coś tak nie­prak­tycz­ne­go, jak żarty. Cóż, sami je tak wy­cho­wa­li. Po­czu­cie hu­mo­ru nie było zresz­tą je­dy­ną rze­czą, któ­rych naj­wy­raź­niej nie za­bra­li ze sobą z umie­ra­ją­cej

Nie sądzę by jedno po­ko­le­nie po­tra­fi­ło być zu­peł­nie inne niż po­przed­nie, zwłasz­cza te, które było wy­cho­wy­wa­ne przez po­ko­le­nie pa­mię­ta­ją­ce Zie­mię. Nawet jeśli to Apo­ka­lip­sa i szyb­ki zjazd z Pla­ne­ty. Traf­niej by­ło­by chyba na­pi­sać np. piąte po­ko­le­nie i roz­bu­do­wać tro­chę ko­lo­nie. 

Cała resz­ta extra:) Szko­da, że to kon­kur­so­wy Szort, bo przy­da­ła­by się eks­pe­dy­cja na zie­mie w po­szu­ki­wa­niu lasu albo np. sa­dzo­nek:D

 

 

O, jak tłum­nie! Dzię­ki wszyst­kim za od­wie­dzi­ny :)

Fajne, że tak mądra dziew­czy­na nie wie tak pod­sta­wo­wych dla nas rze­czy. Każde czasy mają swoją praw­dę…

Fin­klo, wła­śnie tak sobie myślę, że to, co było oczy­wi­ste na Ziemi i przez to nawet nie jest do końca po­strze­ga­ne jako wie­dza, mo­gło­by w za­ska­ku­ją­cy spo­sób znik­nąć przy odro­bi­nie za­nie­dba­nia. Ale o tym wię­cej za chwi­lę. 

Ładny wybór z imie­niem Klio – muza hi­sto­rii, która pró­bu­je z opo­wie­ści od­two­rzyć stary świat.

Miło, że za­uwa­ży­łaś ten sma­czek, Anoio. Za­wsze cze­kam z nie­cier­pli­wo­ścią, czy i kiedy tego ro­dza­ju drob­nost­ki w tek­stach zo­sta­ną od­czy­ta­ne, a sama lubię się ich do­pa­try­wać w twór­czo­ści in­nych.

Z dru­giej zaś, mię­dzy tymi ścia­na­mi, mamy so­lid­ny kawał na­tu­ral­nych dia­lo­gów, emo­cji

Dzię­ki, Re­alu­cu, bar­dzo mnie to cie­szy, bo przy pi­sa­nym w takim tem­pie tek­ście nie byłam pewna, czy skon­stru­owa­ne prze­ze mnie po­sta­ci będą od­po­wied­nio wy­brzmie­wać. Oka­zu­je się, że wy­brzmia­ły wy­jąt­ko­wo do­brze, za to sam głów­ny za­mysł nie do końca :D ale do tego od­nio­sę się na końcu ko­men­ta­rza.

Pięk­ne grzyb­ki, Asy­lum, uwiel­biam waj­ra­ko­wą do­ku­men­ta­cję le­śne­go życia <3 Dzię­ki za klika, który zdaje się wy­słał tekst do bi­blio­te­ki! Pa­so­wa­ła mi ta wia­bil­ność do ge­no­mu, który skon­stru­owa­ny po­praw­nie – prze­trwał­by, a nie­po­praw­nie byłby do tego nie­zdol­ny. Ale może to zbyt­ni skrót my­ślo­wy.

Dzię­ku­ję pięk­nie za pro­po­zy­cje do­szli­fo­wa­nia, Al! Nie je­stem pewna, czy mogę je wpro­wa­dzić w tym mo­men­cie, ale po za­koń­cze­niu kon­kur­su jak naj­bar­dziej. Cho­ciaż do jed­nej uwag­mi mam kontr­uwa­gę :)

W dwa­dzie­ścia lat po­sta­wi­li­śmy nowe po­ko­le­nie na ra­mio­nach gi­gan­tów – mając do dys­po­zy­cji tylko ra­mio­na. – „Bu­do­wać (po­sta­wić) coś na ra­mio­nach gi­gan­tów” jest ok, ale po­wta­rza­jąc „ra­mio­na” zgu­bił się utar­ty zwrot i za­brzmia­ło tro­chę gro­te­sko­wo (jakby sta­wia­ją­cy nie mieli głow ani nóg) a po­win­no pa­te­tycz­nie.

Wła­śnie o to cho­dzi­ło! Ludz­kość za­bra­ła ze sobą tylko naj­now­szą tech­no­lo­gię, wła­śnie te ra­mio­na, dzię­ki któ­rym mogli prze­trwać (np. od­twa­rza­jąc ge­no­my po­trzeb­nych ro­ślin), a nogi (wie­dza, czym jest drze­wo) zo­sta­ły za­po­mnia­ne. Przy­znam jed­nak, że nie je­stem do końca za­do­wo­lo­na z tego, jak ją wy­ra­zi­łam i fak­tycz­nie mój za­mysł może nie być do końca jasny.

Udało Ci się nie­wie­dzę Mar­sjan­ki na temat lasu utrzy­mać do końca, na­praw­dę widać, że nie ma po­ję­cia, o czym jest mowa. Wbrew po­zo­rom nie jest to takie łatwe.

Próba opisu drze­wa przy po­mo­cy opisu soi mnie urze­kła.

Opi­sy­wa­nie rze­czy, któ­rych nigdy się nie opi­su­je, bo wszy­scy wie­dzą, o co cho­dzi, oka­za­ło się jed­no­cze­śnie nie­ocze­ki­wa­nym wy­zwa­niem, jak i bar­dzo przy­jem­nym ćwi­cze­niem. Cie­szę się też, ze ostat­nie zda­nie przy­pa­dło Ci do gustu, mia­łam na­dzie­ję, że wy­brzmi od­po­wied­nio mocno.

do­gs­dum­pling, do Two­jej i nie tylko Two­jej nie­wia­ry także od­nio­sę się na samym dole.

Po­ka­zu­jesz kla­sycz­ną re­la­cję mistrz-uczeń w od­świe­żo­nej i ko­smicz­nej od­sło­nie.

W sumie nie my­śla­łam o tej re­la­cji w tym kon­tek­ście, ale fak­tycz­nie chyba wy­szło coś w tym stylu.

Chyba nieco zbyt do­słow­nie po­trak­to­wa­łeś frag­ment, o któ­rym mó­wisz, vrchamp­sie. A może ja zbyt do­sad­nie go wy­ra­zi­łam :D Nie cho­dzi­ło mi o to, że nowe po­ko­le­nie fak­tycz­nie ra­cjo­nu­je tlen albo świa­do­mie re­zy­gnu­je z po­czu­cia hu­mo­ru – ra­czej o to, że wy­cho­wa­ni w ta­kiej rze­czy­wi­sto­ści mogą być ludź­mi bar­dziej prag­ma­tycz­ny­mi i po­waż­ny­mi. Poza tym – po­czu­cie hu­mo­ru może być zu­peł­nie inne u róż­nych osób w ra­mach tego sa­me­go po­ko­le­nia. Widzę do­brze, z czego śmie­je się mój brat xD

Dro­dzy nie­wier­ni! Kilka Wa­szych gło­sów uświa­do­mi­ło mi, że być może za mało miej­sca w tek­ście po­świę­ci­łam na od­ma­lo­wa­nie szcze­gó­łów ka­ta­stro­fy/ewa­ku­acji. 

Żeby móc stwo­rzyć ja­ki­kol­wiek za­lą­żek cy­wi­li­za­cji na Mar­sie mu­sie­li mieć do­stęp do bar­dzo wielu da­nych i dys­po­no­wać za­awan­so­wa­ny­mi tech­no­lo­gia­mi.

To jest wła­śnie isto­tą mo­je­go za­my­słu, że dys­po­no­wa­li TYLKO za­awan­so­wa­ny­mi tech­no­lo­gia­mi, bo to ich zna­jo­mość była klu­czo­wa do prze­ży­cia w ko­lo­nii. W po­śpiesz­nej ewa­ku­acji prio­ry­tet mo­gły­by mieć te naj­bar­dziej prak­tycz­ne rze­czy, cała ludz­ka wie­dza zo­sta­ła­by po­dzie­lo­na na swego in­struk­cje ob­słu­gi. Jak wspo­mnia­łam wyżej, oczy­wi­ste rze­czy mo­gły­by nie być nawet trak­to­wa­ne jako wie­dza, po pro­stu umknę­ły­by w ogól­nej pa­ni­ce. Za­sta­na­wia­łam się, czy w tek­ście nie użyć też mo­ty­wu utra­ty nie­któ­rych da­nych na sku­tek ja­kiejś awa­rii/wy­pad­ku – widzę, że po­win­nam była to zro­bić :D Bo­ha­te­ro­wie swo­jej ko­lo­nii nie sta­wia­ją też od zera, przy­by­wa­ją w pew­nym sen­sie na czę­ścio­wo przy­go­to­wa­ny grunt. Im dłu­żej o tym wszyst­kim myślę, tym bar­dziej do­cho­dzę do wnio­sku, że sen­sow­na arg­men­ta­cja mojej wizji i do­pre­cy­zo­wa­nie kon­tek­stu jest moż­li­we, ale w tek­ście ich po pro­stu za­bra­kło – zwłasz­cza dla scep­ty­ków. Nie pierw­szy raz zda­rza mi się zbyt sub­tel­nie trak­to­wać pewne ciągi przy­czy­no­wo-skut­ko­we, które mają sens w mojej gło­wie, gdzie są bo­gat­sze o tuzin szcze­gó­łów, a po prze­la­niu na pa­pier tracą na ja­sno­ści.

Opty­mi­stycz­ne. Istot­nie, jakie ma zna­cze­nie to, że to co nam wyj­dzie w wy­ni­ku sta­rań, nie bę­dzie ide­al­ne. Ważne, że uda się coś zbu­do­wać. Coś co da na­dzie­ję na przy­szłość. 

Faj­nie opi­sa­na re­la­cja mię­dzy bo­ha­te­ra­mi, to co ich różni i to co łączy. 

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

A ok. Uspo­ko­iło mnie twoje wy­tłu­ma­cze­nie:D

Hej Nir

 

Jasne, oba zda­nia od­czy­ta­łem bez wąt­pli­wo­ści, ale to dru­gie tro­chę wstrzą­snę­ło kon­struk­cją.

Może: W dwa­dzie­ścia lat po­sta­wi­li­śmy nowe po­ko­le­nie na ra­mio­nach gi­gan­tów – mając do dys­po­zy­cji tylko ra­mio­na ma­lucz­kich (lub in­nych, mniej­szych niż gi­gan­ci)?

 

Miłej so­bo­ty

Al

Pod­pi­su­ję się pod wąt­pli­wo­ścia­mi dogs, jed­no­cze­śnie przy­zna­jąc, że Twoje opo­wia­da­nie na­pi­sa­ne jest bar­dzo zgrab­nie, i rów­nie zgrab­nie jest po­pro­wa­dzo­ne.

Nie prze­ko­nu­ją mnie Twoje tłu­ma­cze­nia od­no­śnie za­bra­nia ze sobą tylko naj­bar­dziej istot­nych da­nych. Pi­szesz, że w za­my­śle (to zresz­tą jest też w tek­ście ujęte) ko­lo­ni­ści przy­by­li już na go­to­we, choć o pół roku za wcze­śnie. Czyli spo­dzie­wa­li się, że lada dzień ewa­ku­acja z umie­ra­ją­cej pla­ne­ty bę­dzie ko­niecz­no­ścią, i za­wcza­su za­czę­li przy­go­to­wy­wać ha­bi­tat na Mar­sie. Skoro wie­dzie­li, że Zie­mia ule­gnie za­gła­dzie, nie wie­rzę, że do tego ha­bi­ta­tu nie zo­sta­ły prze­sła­ne całe bazy da­nych, za­wie­ra­ją­ce en­cy­klo­pe­dycz­ne dane na temat oj­czy­stej pla­ne­ty. Nie wiem czy wiesz, ale w Sval­bard na Spits­ber­ge­nie ist­nie­je Glo­bal­ny Bank Na­sion, za­wie­ra­ją­cy ponad czte­ry mi­lio­ny na­sion róż­nych ga­tun­ków ro­ślin z ca­łe­go świa­ta – tak na wszel­ki wy­pa­dek. Czyli my już ro­bi­my takie rze­czy jak za­bez­pie­cze­nie na przy­szłość rze­czy, które mo­gły­by ulec za­gła­dzie. To wła­śnie jest po­wo­dem, dla któ­re­go nie wie­rzę w ten brak lasu albo cho­ciaż drzew w bazie da­nych. Prze­sył tych baz, żeby za­bez­pie­czyć dzie­dzic­two kul­tu­ro­we Ziemi byłby, jak po­dej­rze­wam, jed­nym z prio­ry­te­tów.

Nie­daw­no czy­ta­łem “7ew” Ste­phen­so­na, w któ­rym lu­dzie muszą szyb­ko – mają około roku czasu chyba – uciec z Ziemi i przy­spo­so­bić ISS pod przy­ję­cie kil­ku­set szczę­śliw­ców, któ­rzy prze­ży­ją za­gła­dę. Autor sku­pia się tam głów­nie na aspek­tach tech­nicz­nych, ale nie po­mi­ja war­stwy so­cjo­lo­gicz­nej, za­rów­no w od­nie­sie­niu do na­stro­jów na Ziemi, jak i wśród bu­dow­ni­czych. Ste­phen­son ma jed­nak całą po­wieść miej­sca na uwia­ry­god­nie­nie opi­sy­wa­nej rze­czy­wi­sto­ści, Ty mia­łaś na to tylko ty­siąc słów, oczy­wi­stym jest więc, że mu­sia­łaś mnó­stwo rze­czy po­mi­nąć, jed­nak nie uwa­żam za łatwe – a może nawet moż­li­we – wia­ry­god­ne­go wy­tłu­ma­cze­nia, dla­cze­go oni nie mają żad­nej pod­sta­wo­wej wie­dzy z Ziemi. Ale mo­że­my po­dy­sku­to­wać ;)

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie

Q

Known some call is air am

Dzię­ki Am­bush! Wy­szło nawet bar­dziej opty­mi­stycz­nie, niż z po­cząt­ku pla­no­wa­łam :)

Al, Twoja su­ge­stia na to zda­nie brzmi bar­dzo faj­nie, cho­ciaż mam wra­że­nie, że od­da­je nieco inną myśl. Ale to okrą­głe zda­nie. Lubię takie :D

Cześć Outta – spró­buj­my po­dy­sku­to­wać zatem, bo cie­ka­wa je­stem, czy gdyby tekst po­zba­wić tych wszyst­kich wad i nie­do­po­wie­dzeń, to był­byś w sta­nie za­ak­cep­to­wać moją wizję.

Pi­szesz, że w za­my­śle (to zresz­tą jest też w tek­ście ujęte) ko­lo­ni­ści przy­by­li już na go­to­we, choć o pół roku za wcze­śnie.

Na go­to­we to zde­cy­do­wa­nie zbyt mocne okre­śle­nie – widzę teraz, że uży­wa­jąc słowa “uchodź­ców” na­kie­ro­wa­łam nar­ra­cję na zdra­dli­we skały. Cho­dzi­ło mi o fakt, że jakaś ba­zo­wa struk­tu­ra ko­lo­nii zo­sta­ła­by już po­sta­wio­na i mo­gła­by za­pew­nić wa­run­ki do życia lu­dziom, któ­rzy przy­by­li­by przy­go­to­wy­wać ją dalej… tak, teraz widzę, że opi­su­jąc w ten spo­sób ko­lo­nię spra­wi­łam wra­że­nie, że czasu na przy­go­to­wa­nia było zde­cy­do­wa­nie wię­cej, niż było. Ko­lo­nia po­win­na zo­stać opi­sa­na jako coś,co i tak było bu­do­wa­ne przez Zie­mian, bez myśli o nad­cho­dzą­cej ka­ta­stro­fie, a tam po pro­stu zbie­gli uchodź­cy.

Wiem oczy­wi­ście o Spits­ber­ge­nie, cu­dow­ny pro­jekt. Pod­czas pi­sa­nia mia­łam w gło­wie wątek pwe­nych “ark z da­ny­mi”, które ule­gły by czę­ścio­we­mu znisz­cze­niu i stąd utra­ta nie­któ­rych da­nych. Zde­cy­do­wa­nie po­win­nam była umie­ścić ten wątek w tek­ście.

Nie mówię, że ko­lo­ni­ści nie mają zu­peł­nie żad­nych da­nych czy żad­nych pod­staw – po pro­stu, my­śląc o wie­dzy bio­lo­gicz­nej, klu­czo­we dla nich były in­for­ma­cje o bar­dzo za­awan­so­wa­nych tech­no­lo­giach ma­ni­pu­lo­wa­nia ge­na­mi. Nie wszyst­ko zdą­ży­ło zo­stać prze­sła­ne lub – jeśli za­war­ła­bym wątek utra­ty da­nych – za­cho­wa­ne. I aku­rat drze­wa, czy ge­ne­ral­nie pe­wien spis ziem­skiej flory, za­gi­nę­ły w mro­kach hi­sto­rii. A potem, już w wa­run­kach ko­lo­nii, lu­dzie mu­sie­li sku­pić się na walce o prze­trwa­nie. Być może wra­ca­nie my­śla­mi do utra­co­nej Ziemi było też do­dat­ko­wo bo­le­sne i tym bar­dziej wo­le­li sku­piać się na tym, co jest tu i teraz. 

No cóż, muszę przy­znać, że jest to po pro­stu ele­ment, który mu­sia­ła­bym jesz­cze do­kład­niej prze­my­śleć, a za­bra­kło na to czasu.

 

Cześć, Nir :)

 

Jedna drob­na uwaga:

 

nie tra­ci­ła czasu ani tlenu na coś tak nie­prak­tycz­ne­go,(-) jak żarty. → zbęd­ny prze­ci­nek

Nie wy­my­ślę tu nic ory­gi­nal­ne­go, pod­pi­su­ję się głów­nie pod zda­niem po­zo­sta­łych czy­tel­ni­ków. Czyli że do­brze na­pi­sa­nie, do­brze się czyta. Motyw ka­ta­kli­zmu i utra­ty pod­sta­wo­wych dóbr, jakie mamy wkoło (w tym kon­tek­ście lasu) jest wtór­ny, ale to nie za­wsze jest wada, cho­ciaż oso­bi­ście pre­fe­ru­ję po­wiew świe­żo­ści.

Po­dob­nie jak Outta i Dogs mam też wąt­pli­wo­ści od­no­śnie braku ja­kie­go­kol­wiek wi­ze­run­ku lasu, ale ogól­nie tekst na plus :)

Po­do­ba­ło się i życzę po­wo­dze­nia w kon­kur­sie :)

Bar­dzo po­do­ba­ło mi się opo­wia­da­nie! Czy­ta­jąc mia­łem po­dob­ne od­czu­cia do ko­men­tu­ją­cych tekst – wcią­ga­ją­cy, lekko na­pi­sa­ny, hi­sto­ria jest kla­row­na a dia­lo­gi prze­ko­nu­ją. Re­la­cja mię­dzy młodą ko­bie­tą a panem Fuch­sem, cho­ciaż za­le­d­wie na­szki­co­wa­na kil­ko­ma dia­lo­ga­mi, miała w sobie dużo wdzię­ku.

– I to wszyst­ko pod zie­mią? – zdzi­wi­ła się dziew­czy­na

Rów­nież i ja wy­róż­nił­bym ten frag­ment. Spo­sób w jaki “mło­dzi” widzą rze­czy, które mi­nę­ły, i które dla “sta­rych” wy­da­ją się/ wy­da­wa­ły się oczy­wi­ste, mógł­by po­zwo­lić tym ostat­nim na uj­rze­nie zna­ne­go w nowym świe­tle. To tro­chę jak roz­mo­wa z dzieć­mi.

 

Do­łą­cze się też do gło­sów tych, któ­rzy mieli wąt­pli­wo­ści czy ko­lo­ni­ści mo­gli­by utra­cić wszyst­kie wi­ze­run­ki drzew. Mu­sia­ły­by za­gi­nąć książ­ki, ob­ra­zy, rzeź­by, dane cy­fro­we… Można sobie wy­obra­zić, że na pew­nym po­zio­mie roz­wo­ju cy­wi­li­za­cji wszyst­kie dane zo­sta­ły zgro­ma­dzo­ne w for­mie cy­fro­wej w chmu­rze, która przez jakąś ka­ta­stro­fę, ak­tyw­ność ha­ke­rów i.t.p. ule­gła de­struk­cji. Ale czy przez okres byt­no­ści na Mar­sie nikt nie po­ku­sił się o od­two­rze­nie bazy da­nych ro­ślin? Może uwa­ża­no to za nie­istot­ne, może chcia­no za­cząć wszyst­ko od nowa, do­sto­so­wać nową ro­ślin­ność do no­wych wa­run­ków, może uwa­ża­no, że wier­ne od­two­rze­nie drzew jest zby­tecz­nym sen­ty­men­tem, kul­ty­wo­wa­niem nie­po­trzeb­nej no­stal­gii?

Po­nad­to, las to cały eko­sys­tem – nie tylko ro­śli­ny, ale też zwie­rzę­ta, małe i duże. Z tech­nicz­ne­go punk­tu wi­dze­nia jego od­two­rze­nie by­ło­by bar­dzo zło­żo­nym pro­ce­sem.

 

Pod­su­mo­wu­jąc, cie­ka­wy po­mysł i zręcz­nie zi­lu­stro­wa­ny, chcia­ło­by się żeby zo­stał roz­wi­nię­ty. :)

Cho­dzi­ło mi o fakt, że jakaś ba­zo­wa struk­tu­ra ko­lo­nii zo­sta­ła­by już po­sta­wio­na i mo­gła­by za­pew­nić wa­run­ki do życia lu­dziom, któ­rzy przy­by­li­by przy­go­to­wy­wać ją dalej… tak, teraz widzę, że opi­su­jąc w ten spo­sób ko­lo­nię spra­wi­łam wra­że­nie, że czasu na przy­go­to­wa­nia było zde­cy­do­wa­nie wię­cej, niż było. Ko­lo­nia po­win­na zo­stać opi­sa­na jako coś,co i tak było bu­do­wa­ne przez Zie­mian, bez myśli o nad­cho­dzą­cej ka­ta­stro­fie, a tam po pro­stu zbie­gli uchodź­cy.

Ależ ja to wła­śnie tak ode­bra­łem. Ba­zo­we struk­tu­ry, przy­go­to­wa­ne pod przy­ję­cie gości na chwi­le, a osta­tecz­nie prze­mie­nio­ne w peł­no­praw­ną ko­lo­nie po za­gła­dzie pla­ne­ty. Nie wiem ile czasu dałaś uchodź­com, bo rze­czy­wi­ście tego w tek­ście nie ma, ale ja­kieś pod­sta­wo­we dane mu­sia­ły­by się tam zna­leźć. Nie wie­rzę, że żaden z ucie­ki­nie­rów nie wziął ni­cze­go ze sobą, nie zgrał ja­kichś pli­ków na pod­ręcz­ne karty pa­mię­ci, fil­mów, ksią­żek, ob­ra­zów. To jest ta kwe­stia, która nie po­zwa­la od­wie­sić mojej nie­wia­ry :) Pod­trzy­mu­je jed­nak zda­nie, że szort jest na­pi­sa­ny spraw­nie i – po­mi­mo tego man­ka­men­tu – jego lek­tu­ra spra­wi­ła mi sa­tys­fak­cję :)

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie

Q

Known some call is air am

Outta, wy­da­je mi się, że w przy­szło­ści coś tak oczy­wi­ste­go dla nas, jak karty pa­mię­ci i pen­dri­ve’y, mo­gły­by za­nik­nąć (jako po­wszech­nie po­sia­da­ne) przez ła­twość i szyb­kość do­stę­pu do sieci – czy tak bę­dzie, zo­ba­czy­my ;) z pew­no­ścią tek­sto­wi na dobre zro­bi­ło­by wy­ja­śnie­nie, ile było czasu na uciecz­kę, bo jeśli bar­dzo mało, to może przy­pad­ko­we osoby nie mia­ły­by nawet pod ręką ta­kich na­rzę­dzi, jak ar­cha­icz­ne karty pa­mię­ci. No i ta ewen­tu­al­na awa­ria baz da­nych, tak. Ale nie ma sensu chyba się nad tym roz­wo­dzić w ko­men­ta­rzach – kiep­sko wy­cho­dzi mi bez­po­śred­nie dys­ku­to­wa­nie, wolę, kiedy tekst broni się sam. Może kie­dyś usią­dę do tego tek­stu od nowa i po do­pra­co­wa­niu tej war­stwy zo­ba­czę, czy się wy­bro­ni. Ale dzię­ki i tak za wy­ja­śnie­nia :)

kro­no­sie ma­xi­mu­sie, cie­szą mnie bar­dzo Twoje słowa na temat bo­ha­te­rów tek­stu, ich re­la­cja była dla mnie w tek­ście naj­waż­niej­sza – oraz po­ka­za­nie, jak trud­no o po­ro­zu­mie­nie, kiedy bra­ku­je wspól­ne­go punk­tu od­nie­sie­nia. Myślę, że to idea, któ­rej star­czy­ło­by i na dłuż­szy tekst: jak wy­peł­niać dziu­ry po ta­kich oczy­wi­sto­ściach i pew­ni­kach, jak drze­wa, jak o nich mówić, jacy by­li­by lu­dzie ich po­zba­wie­ni.

Ale czy przez okres byt­no­ści na Mar­sie nikt nie po­ku­sił się o od­two­rze­nie bazy da­nych ro­ślin?

To wła­śnie się dzie­je w tek­ście – z po­cząt­ku lu­dzie sku­pi­li się na tych bar­dziej przy­dat­nych ga­tun­kach, któ­rych od­two­rze­nie było klu­czo­we dla prze­trwa­nia wobec skoń­czo­nej ilo­ści za­pa­sów po­ży­wie­nia.

Po­nad­to, las to cały eko­sys­tem – nie tylko ro­śli­ny, ale też zwie­rzę­ta, małe i duże. Z tech­nicz­ne­go punk­tu wi­dze­nia jego od­two­rze­nie by­ło­by bar­dzo zło­żo­nym pro­ce­sem.

Na­tu­ral­nie! “Praw­dzi­we­go” lasu nie by­li­by w sta­nie od­two­rzyć – ale jakąś jego na­miast­kę, na do­da­tek po swo­je­mu – być może. 

Dzię­ki za miłe słowa i cie­szę się, że się po­do­ba­ło – też sobie myślę, że w dłuż­sza forma do­brze by temu po­my­sło­wi zro­bi­ła. Przede wszyst­kim dała prze­strzeń do za­pla­no­wa­nia fa­bu­ły i opisu świa­ta tak, by było ła­twiej w nie uwie­rzyć ;)

Dzię­ki za drob­ną uwagę, aryo i faj­nie, że wy­szło na plus :) motyw utra­ty rze­czy­wi­ście wtór­ny, cho­ciaż dla mnie ta utra­ta to ra­czej pre­tekst, bo sam tekst jest o od­twa­rza­niu i pro­ble­mach, które w ta­kiej sy­tu­acji mogą się nie­ocze­ki­wa­nie po­ja­wić. Ale jak to w szor­cie, trud­no zro­bić coś wię­cej, niż za­ry­so­wać taki ob­szer­ny kon­cept :)

 

Lasy by­wa­ją tak ma­gicz­ne, że nawet ci, któ­rzy żyją na innej pla­ne­cie i nie mieli o nich żad­ne­go po­ję­cia, już po jed­nej wzmian­ce o drze­wach są go­to­wi stwo­rzyć je od nowa. Cał­kiem od nowa. :)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

By­wa­ją, reg! Zwłasz­cza, kiedy wszyst­ko, co znasz, to wy­ho­do­wa­ne w pocie czoła kwa­dra­to­we mo­no­upra­wy, z któ­rych je­steś dumny i takie nawet cał­kiem ładne ci się wy­da­ją. A tu jakiś Zie­mia­nin mi­mo­cho­dem wzdy­cha, że “na Ziemi to było” i “gdy­byś tylko mógł zo­ba­czyć las…”. Więc w końcu zbie­rasz się na od­wa­gę, żeby za­py­tać (bo dla Zie­mian to pew­nie draż­li­wy temat), jak te ro­śli­ny na Ziemi wy­glą­da­ły, co to za ta­jem­ni­czy las, który przez lata obi­jał ci się o uszy wspo­mi­na­ny z taką no­stal­gią… Na­tu­ra jest ma­gicz­na, nie może nam jej za­brak­nąć, no! 

Nie może, Nir. I nie za­brak­nie! :)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Cześć Nir !!!!

 

Jeden z naj­lep­szych tek­stów w kon­kur­sie. Na­praw­dę. Bar­dzo mi się po­do­ba­ło. I wiesz co jesz­cze? Są takie tek­sty, które trud­no zro­zu­mieć a prze­cież to nie jest za­le­ta. We­dług mnie tekst po­wi­nien być zro­zu­mia­ły. Świet­nie się czy­ta­ło.

 

Po­zdra­wiam!!!

Je­stem nie­peł­no­spraw­ny...

Dzię­ki, da­wi­dzie, bar­dzo miło mi to czy­tać – ro­zu­miem w takim razie, że tekst był dla Cie­bie zro­zu­mia­ły :D 

Fajne, po­do­ba­ło mi się :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Nie dość, że fajne, to jesz­cze się po­do­ba­ło? To wię­cej, niż śmia­ła­bym chcieć ;) Dzię­ku­ję, Anet!

Co mnie naj­bar­dziej za­sko­czy­ło, że w „nowej” for­mie udało się tu oddać old­scho­olo­wą opo­wieść. Bo to nie akcja, nie ob­ra­zy, to wła­śnie takie old­scho­olo­we roz­wa­ża­nia o tym, co mogą przy­nieść przy­szłość i wy­pra­wy w ko­smos. I jak to może się odbić na ludz­kim po­strze­ga­niu świa­ta na­oko­ło.

 

Dużo chyba tu nie na­pi­szę, ale warsz­ta­to­wo i pod kątem przy­ku­wa­nia uwagi tu jest sporo. Jak­kol­wiek od stro­ny samej opo­wie­ści nie jest to to, czego ja szu­kam w opo­wia­da­niach, ale w swo­jej wła­snej ka­te­go­rii i szu­fla­dzie to bar­dzo dobry tekst. Zwłasz­cza, ze jest bar­dzo… żywy. I po­ru­sza różne wątki, cza­sem w bar­dzo „mię­dzy­wier­szo­wy” spo­sób, cza­sem jak naj­bar­dziej w sa­mych wier­szach, ale przez zwy­kłe wtrą­ce­nie zda­nia lub dwóch, które dają do my­śle­nia. No choć­by to:

 

"Klio, jak wszyst­kie dzie­ci z pierw­sze­go po­ko­le­nia po ewa­ku­acji, nie tra­ci­ła czasu ani tlenu na coś tak nie­prak­tycz­ne­go, jak żarty"

 

– prze­cież to pro­ste, zwy­czaj­ne, a jed­nak da­ją­ce do my­śle­nia i jed­nym zda­niem uchy­la­ją­ce rąbka hi­sto­rii po­prze­dza­ją­cej same opo­wia­da­nie.

 

"Da­li­śmy im puz­zle bez ob­raz­ka."

– to tez mi się po­do­ba.

„– Drze­wa­mi…?

Zie­mia­nin wes­tchnął.”

– to tez daje jakiś obraz kon­tek­stu i zde­rze­nia per­cep­cji.

 

 

"Fuchs spoj­rzał dziew­czy­nie w oczy i zo­ba­czył w nich coś wy­kra­cza­ją­ce­go da­le­ko poza am­bi­cję bio­in­ży­nie­ra czy prag­ma­tyzm ko­lo­ni­sty, od któ­re­go pracy za­le­ży życie garst­ki osób, do któ­rej zre­du­ko­wa­na zo­sta­ła ludz­kość. Zo­ba­czył sie­ro­tę szu­ka­ją­cą domu."

 

– a to jest frag­ment na­praw­dę wart za­uwa­że­nia. Bo w bar­dzo, bar­dzo pro­sty spo­sób po­ka­zu­jesz, jak bar­dzo „ode­mo­cjo­no­wa­na” (nie wiem czy in­ten­cjo­nal­nie, ale tro­chę tak wy­glą­da bo­ha­ter­ka) osoba za­czy­na czuć ma­rze­nie.

 

 

"Opo­wie­dział jej więc o lesie, który znał"

 

– czy to ce­lo­we na­wią­za­nie do Dead Can Dance? bo się przy­po­niał tekst, który brzmiał mniej wię­cej "opo­wiedz o lesie, który kie­dyś był twoim domem"..

 

Ja to chyba mam jakiś old­scho­olo­wy mózg, albo po pro­stu tak w tyle je­stem za tren­da­mi w li­te­ra­tu­rze, bo to nie pierw­szy raz, kiedy się to okre­śle­nie po­ja­wia przy ja­kimś moim tek­ście.

 

“Żywy” to w moim od­czu­ciu wiel­ki kom­ple­ment dla tek­stu, bo to zna­czy, że udało mi się ten głów­ny nurt fa­bu­ły po­pro­wa­dzić tak, by prze­pły­wał przez jakiś szer­szy świat. I można pod­czas pły­nię­cia spoj­rzeć w bok i zo­ba­czyć, że tam dalej też coś jest. 

– a to jest frag­ment na­praw­dę wart za­uwa­że­nia. Bo w bar­dzo, bar­dzo pro­sty spo­sób po­ka­zu­jesz, jak bar­dzo „ode­mo­cjo­no­wa­na” (nie wiem czy in­ten­cjo­nal­nie, ale tro­chę tak wy­glą­da bo­ha­ter­ka) osoba za­czy­na czuć ma­rze­nie.

Tak! Do­kład­nie taki był po­mysł na Klio – by stop­nio­wo prze­pro­wa­dzić ją od to­tal­ne­go prag­ma­ty­zmu wy­mu­szo­ne­go re­alia­mi, w ja­kich przy­szła na świat, do prze­bu­dze­nia się w niej “mniej prak­tycz­nych” cech, jak ma­rzy­ciel­stwo. I udało się w tych za­le­d­wie trzech krót­kich frag­men­tach, cie­szy mnie to bar­dzo!

"Opo­wie­dział jej więc o lesie, który znał"

A to z kolei zu­peł­nie przy­pad­ko­we. Spraw­dzę, cóż to za nie­za­mie­rzo­na in­spi­ra­cja mi się tra­fi­ła, bo utwo­ry Dead Can Dance znam ra­czej wy­biór­czo.

 

Dzię­ki, wilku! Za uśmie­cha­ją­cy twarz ko­men­tarz, za pracę wy­ko­na­ną przy na­bo­rze (i za tą, która do­pie­ro bę­dzie wy­ko­na­na, by an­to­lo­gia cia­łem się stała), a przede wszyst­kim za to, że ko­lej­ny raz Twój kon­kurs spra­wia, że coś piszę.

Hej Nir

Cie­ka­wa wizja, cie­ka­we opo­wia­da­nie. Zgrab­nie na­pi­sa­ne – do­brze się czy­ta­ło :)

 

Oczy­wi­ście dziwi fakt, że w po­śpie­chu za­bie­ra­li reszt­ki Ziemi, ale nie “zgra­li” paru zdjęć i ebo­oków. Bez ta­kiej wie­dzy, cięż­ko jest od­bu­do­wać świat.

 

Po­zdra­wiam

Dzię­ki, za ko­men­tarz, Ram­shi­ri i cie­szę się, że się po­do­ba­ło! Chyba w trak­cie re­dak­cji do an­to­lo­gii będę mu­sia­ła po­pro­sić jur­ków o moż­li­wość za­ja­wie­nia cho­ciaż wątku tłu­ma­czą­ce­go ten brak choć­by jed­ne­go zdję­cia xD

 

Ładne. W krót­ką formę udało Ci się wpleść sporo prze­my­śleń, emo­cji i róż­nych drob­nych smacz­ków. Myślę, że bar­dziej niż hi­sto­ria o do­słow­nym stwa­rza­niu życia na Mar­sie (w sen­sie ter­ra­for­ma­cji) jest to taka re­flek­sja o życiu w ogóle; o prze­cho­dze­niu z teo­rii do prak­ty­ki, z my­śle­nia prag­ma­tycz­ne­go do kre­atyw­ne­go, po­szu­ki­wa­niu swo­je­go miej­sca w świe­cie. Opo­wieść cały czas po­zo­sta­je bli­sko ta­kich bar­dzo fun­da­men­tal­nych, uni­wer­sal­nych za­gad­nień. Bo­ha­te­ro­wie rów­nież wcale nie wy­da­ją się nam od­le­gli, łatwo nam się utoż­sa­mić z ich prze­my­śle­nia­mi i uczu­cia­mi.

Je­dy­ne, z czym mam pe­wien pro­blem, to trud­no­ści Klio z wy­obra­że­niem sobie lasu – to ma sens na takim bar­dziej me­ta­fo­rycz­nym po­zio­mie, ale już mniej na po­zio­mie świa­ta przed­sta­wio­ne­go, gdzie można by­ło­by to roz­wią­zać za po­mo­cą ja­kichś gra­fik czy sy­mu­la­cji.

Poza tym jed­nak udany tekst i sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ca lek­tu­ra.

Rem­plis ton cœur d'un vin re­bel­le et à de­ma­in, ami fidèle

Cześć, black_ca­pe!

Dzię­ki za ko­men­tarz i cie­szę się, że Ci się po­do­ba­ło :) To praw­da, że bar­dziej, niż na tech­nicz­nych aspek­tach ter­ra­for­mo­wa­nia Marsa czy spo­so­bach prze­ży­cia ga­tun­ku, chcia­łam się sku­pić na zmia­nach, jakie na sku­tek utra­ty ma­cie­rzy­stej pla­ne­ty za­cho­dzą w lu­dziach, a las jest ma­te­rią, wokół któ­rej te zmia­ny się kry­sta­li­zu­ją. Cie­szę się, że to się udało i po raz ko­lej­ny po­sy­pu­ję głowę po­pio­łem za motyw cał­ko­wi­tej utra­ty idei i ob­ra­zu lasu, w którą nie­ła­two uwie­rzyć.

Nowa Fantastyka