- Opowiadanie: Golodh - Jest dobrze

Jest dobrze

Pif, paf!

 

14. Do­rian wie­dzie sa­mot­ne życie. To nar­cy­stycz­na oso­bo­wość. Jego uroda za­chwy­ca tłumy ko­biet, a sam Do­rian czuje sa­tys­fak­cję z każ­de­go zła­ma­ne­go serca.

 

Dzię­ku­ję za alfę Shan­ti.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Jest dobrze

Jest 9:24 i jest do­brze.

Zo­sta­wi­łem dziew­czy­nę bez słowa. Gdy brała prysz­nic, wszyst­ko spa­ko­wa­łem i siup! Już je­stem w tak­sów­ce.

Nie, żebym był jakiś wy­bred­ny, ale miała taką prze­cięt­ną twarz, ta… Ro­sa­lia? Re­be­ka? Eu­re­ka? Nawet nie pa­mię­tam, jak się na­zy­wa­ła! Nie wspo­mi­nam już o ob­wi­słych pier­siach i tym tłusz­czy­ku na bio­drach. W cza­sie seksu za­my­ka­łem oczy.

Jak tylko wrócę do domu, umyję się i prze­bio­rę. Dziś ko­lej­ne spo­tka­nie z nie­ja­ką… Pa­mięt­nicz­ku? Ach, Ame­lia. Ame­lia de l’Ar­gent.

 

***

 

Jest 22:43 i jest do­brze.

Ko­bie­ta – bo na pewno nie dziew­czy­na – ma co naj­mniej czter­dzie­ści lat. My­śla­ła, że ukry­je przede mną te zmarszcz­ki pod ocza­mi? Tą z lekka wy­su­szo­ną skórę? Te miej­sca­mi prze­świ­tu­ją­ce siwe włosy? I my­śla­ła, że ja – Do­rian White, osła­wio­ny Ła­macz Serc – dam się usi­dlić ta­kiej sta­rusz­ce? Nie­do­cze­ka­nie!

Wła­śnie cze­kam na tak­sów­kę. Zje­dli­śmy ko­la­cję i po­szła.

I do­brze. Wsta­nę wcze­śniej, to pójdę z rana do skle­pu. Przy­da­ły­by mi się nowe spodnie, bo te za­ło­ży­łem już trze­ci raz. Brrr…

Ame­lia de l’Ar­gent.

Czemu cią­gle o niej myślę? Może przez ten fran­cu­ski ak­cent? Miesz­ka­ła jakiś czas w po­łu­dnio­wej Fran­cji. Pew­nie z więk­sze­go mia­sta, nie ja­kiejś wsi. Za­cho­wy­wa­ła się, na­praw­dę, jak dama na po­zio­mie – nie to, co ten mo­tłoch, który wi­du­ję na co dzień. A gdy jej dłoń przy­pad­kiem su­nę­ła po moim ra­mie­niu, po­czu­łem jakby cie­płe mro­wie­nie…

Stój! Opa­nuj się! Ła­macz Serc nie cho­dzi na dru­gie rand­ki!

 

***

 

Jest 18:12 i jest do­brze.

Co praw­da z rana ry­pa­ło mnie w krzy­żu, ale masaż i olej­ki po­mo­gły. Chyba prze­cią­ży­łem się tro­chę na si­łow­ni. Będę mu­siał po­roz­ma­wiać z fi­zjo­te­ra­peu­tą.

Dziś ko­lej­na rand­ka, tym razem z jakąś łyż­wiar­ką fi­gu­ro­wą. Ponoć dobrą – pi­sa­ła, że brała udział w mi­strzo­stwach Eu­ro­py. Je­stem skłon­ny uwie­rzyć, bo fi­gu­rę na zdję­ciach miała cał­kiem ładną, a z twa­rzy też ni­cze­go sobie. Co poza tym? Nie­dłu­go się prze­ko­nam.

 

***

 

Jest 14:21 i jest… do­brze.

Cięż­ko to wy­tłu­ma­czyć – ko­lej­ne czte­ry dziew­czy­ny wy­glą­da­ły pięk­nie, przy­stro­jo­ne w naj­lep­sze suk­nie od Guc­cie­go albo Cha­nel. Do tego nie­któ­re cał­kiem in­te­re­su­ją­ce: poza łyż­wiar­ką spo­tka­łem się jesz­cze z pre­zen­ter­ką te­le­wi­zyj­ną i sze­fo­wą domu mody. Nawet roz­mo­wa się kle­iła (prze­waż­nie, bo pre­zen­ter­ka była nudna jak flaki z ole­jem – wspo­mnia­ła nawet o po­go­dzie!), a seks też ni­cze­go sobie. Ale bra­ko­wa­ło im cze­goś nie­uchwyt­ne­go, po­cią­ga­ją­ce­go, ta­kie­go jak…

…Ame­lia.

Przed chwi­lą do niej na­pi­sa­łem. O zgro­zo!

 

***

 

Jest 23:34 i jest do­brze.

Spo­tka­li­śmy się drugi raz. Zje­dli­śmy obiad w Le Ga­vro­che, a potem prze­szli­śmy się nad Ser­pen­ti­ne. Ładny staw, chyba kie­dyś go wi­dzia­łem. A widok na wy­ra­sta­ją­ce znad drzew wie­żow­ce, ja­śnie­ją­ce w od­da­li po­śród noc­ne­go nieba… Ach! Tylko ludzi tro­chę, nawet wie­czo­rem. Wy­cho­dząc, gdy już za­mknę­li park, za­uwa­ży­łem jesz­cze ja­kie­goś pro­sta­ka, prze­ska­ku­ją­ce­go nad ogro­dze­niem. Kosz­mar! Że też taki może tam wejść! Tak pięk­ne miej­sca po­win­ny być do­stęp­ne tylko dla ludzi z klasą.

Wra­ca­jąc do spo­tka­nia… Było cał­kiem udane. Ame­lia po­tra­fi mnie roz­śmie­szyć i ma o czym opo­wia­dać. Uro­dzi­ła się na La­zu­ro­wym Wy­brze­żu i kawał życia pły­wa­ła jach­tem po Morzu Śród­ziem­nym. Mó­wi­ła też o krót­kim, acz burz­li­wym po­by­cie w nie­miec­kim Wit­ten, a także o swoim kocie o imie­niu Faw­cett. Czar­ny, mi­lut­ki, po­ka­za­ła nawet zdję­cia.

Po­że­gna­ła mnie przed pół­no­cą. Znowu. I to mnie! Dziew­czy­na ma tupet!

Może i do­brze? Sam czu­łem się lekko zmę­czo­ny. A poza tym… Muszę przy­znać, że to in­try­gu­ją­ce. Dru­gie spo­tka­nie i jesz­cze nie za­cią­gną­łem jej do łóżka? Nie mogę się do­cze­kać ko­lej­ne­go.

 

***

 

Jest 4:31 i jest do­brze.

Mia­łem kosz­mar. Wsta­łem w środ­ku nocy i wy­sze­dłem do ła­zien­ki. Spoj­rza­łem w lu­stro, lecz tam, za­miast wła­sne­j twa­rzy, zo­ba­czy­łem ja­kie­goś star­ca. Siwe włosy, zmarszcz­ki. Niby jak ja, ale prze­cież nie mam nawet trzy­dzie­stu lat! Krzy­czał­bym z prze­ra­że­nia, na­praw­dę, ale…

No, wła­śnie, to tylko kosz­mar.

 

***

 

Jest 11:53 i jest do­brze.

Aby w końcu do­brać się do Ame­lii, spra­wi­łem jej drob­ny pre­zent – złoty na­szyj­nik. Chcia­łem ją zmięk­czyć i… udało się. Na­resz­cie, spę­dzi­li­śmy ze sobą noc. Och! Do­świad­cze­nie to jedno, ale cze­goś ta­kie­go jesz­cze nie prze­ży­łem!

Na­szyj­nik bar­dzo jej się spodo­bał i na­le­ga­ła, żeby się od­wdzię­czyć. Ma małą po­sia­dłość gdzieś nad mo­rzem, za­pro­si­ła mnie na week­end. Wio­sna idzie, czemu nie? Zgo­dzi­łem się.

 

***

 

Jest 17:42 i jest do­brze:)

Je­ste­śmy na wsi i czas mija cu­dow­nie. Spa­ce­ry po lesie, ką­piel w morzu – nawet nie wiem, kiedy mi­nę­ły trzy dni.

Ame­lia od dwóch kwa­dran­sów drze­mie, opar­ta o mój brzu­ch. Mam wra­że­nie, że z dnia na dzień młod­nie­je. Zresz­tą – mnie też służy świe­że po­wie­trze. Mam wię­cej ener­gii, czę­ściej się uśmie­cham… Za­uwa­ży­łem tylko, że tro­chę mi się przy­ty­ło. Dziw­ne, bo sta­ra­łem się trzy­mać trzech ty­się­cy ka­lo­rii, ale to chyba kwe­stia tu­tej­sze­go je­dze­nia. Jak to na wsi, pew­nie pływa w tłusz­czu. Wrócę do diety i ćwi­czeń, ale do­pie­ro po po­wro­cie. Zo­sta­je­my ty­dzień dłu­żej.

 

***

 

Jest 6:14 i…

 

***

 

Jest 15:34 i jest do­brze.

Ock­ną­łem się w łóżku szpi­tal­nym, ale już mi le­piej. Ponoć za­sła­błem z te­le­fo­nem w ręku. Nie mogli mnie ocu­cić, więc za­wieź­li do naj­bliż­sze­go le­ka­rza. To nic groź­ne­go, tak po­wie­dzia­ła pie­lę­gniar­ka, ale po­wi­nie­nem uwa­żać z al­ko­ho­lem. Wą­tro­ba po­wo­li wy­sia­da.

Szko­da tylko wy­jaz­du. Było prze­cież tak pięk­nie.

 

***

 

Jest 12:37 i jest do­brze.

Wciąż leżę w szpi­ta­lu. Ja­kieś ba­da­nia kon­tro­l­ne, coś ta­kie­go, jutro mnie wy­pusz­czą. Ame­lia przy­wio­zła mi ubra­nia. Pro­te­sto­wa­łem, prze­cież zaraz wy­cho­dzę, ale może i do­brze? Jesz­cze prze­su­ną wypis? Albo go­rzej – wyślą do sa­na­to­rium! Ech, długo będę od­bu­do­wy­wał ide­al­ną syl­wet­kę.

 

***

 

Jest 13:00 i jest do­brze.

Wró­ci­łem do domu. Ame­lia od­wio­zła mnie i zo­sta­ła na śnia­da­nie.

Spraw­dzi­łem no­tat­nik – minął mie­siąc od na­sze­go pierw­sze­go spo­tka­nia. Dawno nie wi­dzia­łem in­nych dziew­czyn, ale i tak nie miał­bym teraz siły. Poza tym nie zo­sta­wił­bym Ame­lii! No… Może nie od razu. Dam jej się jesz­cze chwi­lę na­cie­szyć, do­pó­ki nie wy­zdro­wie­ję.

Z dru­giej stro­ny… Tę­sk­nię tro­chę za wy­kwint­ny­mi re­stau­ra­cja­mi. Dawno nie piłem wina u Ar­nau­da, a od ty­go­dnia żywię się tylko za­ma­wia­nym je­dze­niem. Fuj! Niby z do­brych re­stau­ra­cji, ale nic nie za­stą­pi za­pa­chu świec i tej ka­me­ral­nej at­mos­fe­ry. Gdy tylko wy­zdro­wie­ję, wy­bio­rę się do The Gre­en­ho­use!

 

***

 

Jest 7:40 i jest do­brze.

Obu­dzi­łem się z sa­me­go rana. Dziw­ne, bo zwy­kle mia­łem pro­ble­my ze wsta­wa­niem, ale mój or­ga­nizm naj­le­piej wie, czego chce. Sko­rzy­sta­łem z oka­zji i wy­sze­dłem na spa­cer do parku Bat­ter­sea. Cu­dow­ny! Nie wie­dzia­łem, że mam taki pod domem.

 

***

 

Jest 8:12 i jest do­brze.

Wiem, drugi wpis po le­d­wie dwóch kwa­dran­sach, ale nie mo­głem się ze­brać do wyj­ścia. Wpa­try­wa­łem się zdu­mio­ny w twoją okład­kę, no­tat­nicz­ku. Le­d­wie wczo­raj zda­wa­ła mi się czer­wo­na­wa. A teraz wię­cej w tobie błę­ki­tu i czer­ni, jak­byś stał się bar­dziej zimny. Na­praw­dę się zmie­ni­łeś, czy to oczy pła­ta­ją mi figle?

Ale już je­stem na ze­wnątrz i cze­kam na tak­sów­kę. Tylko noga mi tro­chę drę­twie­je, chyba po­wi­kła­nia.

 

***

 

Jest 19:11 i nie jest do­brze.

Nie usta­ły pro­ble­my z nogą. Tym razem kłu­cie w pal­cach – ostre, bo­le­sne, jakby wbi­ja­li mi tam igły. Na­praw­dę chciał­bym wie­dzieć, co się dzie­je. Umó­wi­łem już wi­zy­tę do­mo­wą i le­karz przy­je­chał na­praw­dę szyb­ko. Choć nie zdia­gno­zo­wał pro­ble­mu, to prze­pi­sał mi le­kar­stwa. Tro­chę ma­gne­zu, wi­ta­mi­ny B i coś na ból. Ustał na­tych­miast.

Cały czas to­wa­rzy­szy mi moja Ame­lia. Uwiel­biam, gdy przy­cho­dzi, ale czuję się potem jesz­cze bar­dziej zmę­czo­ny. Dziś czy­ta­li­śmy razem Moore’a i obej­rze­li­śmy do­ku­ment o grzy­bach.

 

***

 

Jest 10:04 i nie mogę wstać.

Ręka od­ma­wia mi po­słu­szeń­stwa. Bez­wład­na, odrę­twia­ła, zwisa jakby tylko przy­cze­pio­na do mo­je­go ra­mie­nia. Do tego cała sina i po­marsz­czo­na. Co mi jest?

 

***

 

Jest 16:32 i jest do­brze.

Ame­lia wciąż czuwa przy mnie pra­wie każ­de­go dnia i przez więk­szość nocy. Jakby się wpro­wa­dzi­ła. Do tego mam wra­że­nie, że – w prze­ci­wień­stwie do mnie – na­praw­dę pro­mie­nie­je. Pier­si chyba na­bra­ły jędr­no­ści, zmarszcz­ki ustą­pi­ły… Nie wiem, co to za ma­ki­jaż, ale odjął jej co naj­mniej z dzie­sięć lat. Szko­da tylko, że nie mam sił na wspól­ne igrasz­ki.

Cóż poza tym? Ledwo cho­dzę, a ciało coraz bar­dziej od­ma­wia mi po­słu­szeń­stwa. Ba – już nawet nie myślę trzeź­wo. Już nie myślę trzeź­wo…

Od za­ła­ma­nia po­wstrzy­mu­je mnie dotyk uko­cha­nej. Mó­wi­łem już o tym cie­płym mro­wie­niu? Wciąż je czuję.

 

***

 

Jest 1:25 i nie mogę spać.

 

***

 

Jest 2:34 i wszyst­ko mnie boli. Poza sto­pa­mi, ich już w ogóle nie czuję.

Chyba obu­dzi­łem Ame­lię. Ujęła mnie za ręce, przy­tu­li­ła, ale to nie po­ma­ga. Wręcz prze­ciw­nie! Mam wra­że­nie, że pod jej do­ty­kiem roz­sy­pu­ję się coraz bar­dziej, jakby… próch­nie­ję.

Coś mi za­bie­ra. Spły­wa wzdłuż jej ra­mion, nic wi­dzial­ne­go, ale jakby… Młod­nie­je w oczach? Chyba tak. Jej ostat­nie zmarszcz­ki do­słow­nie zni­ka­ją, a włosy na­bie­ra­ją in­ten­syw­nej barwy. Tak, czuję, że to ona!

Ko­bie­to, zo­staw mnie!

 

***

 

Jest 3:19 i chcę krzy­czeć!

Przez chwi­lę pró­bo­wa­łem się opie­rać i wal­czyć, ale chyba nie mam już siły.

Na­praw­dę.

 

***

 

Jest 5:59 i Ame­lia zbie­ra się do wyj­ścia.

Czemu mnie zo­sta­wiasz, ko­cha­nie? Od­wra­ca się, wraca do mnie, tak! Nie!

Co to zna­czy, że za­bra­łaś, ile chcia­łaś? Do jutra umrę? Kim ty je­steś i co zro­bi­łaś z moją lubą?

 

***

 

Jest 20:42 i wciąż nie ro­zu­miem.

Że­gnaj, mi­ło­ści! – tak mi po­wie­dzia­ła. O co cho­dzi­ło? Nie wiem i nie mam nawet sił o tym my­śleć. Czuję, jak ucho­dzi ze mnie życie. Nogi zmie­nia­ją się w po­piół i dają po­rwać wia­tro­wi. Ręce, jakby wy­cio­sa­ne z ka­mie­nia, nie chcą mnie słu­chać. Czy jesz­cze coś czuję? Chyba tylko ból.

Dla­cze­go nie mogę wstać?

 

***

 

Jest 21:04 i jest do­brze.

Włą­czy­łem te­le­fon, wie­czo­rem je­stem umó­wio­ny z tą łyż­wiar­ką fi­gu­ro­wą. Chyba w Le Ga­vro­che? Albo u Ar­no­uda? Muszę spraw­dzić.

Przez przy­pa­dek otwo­rzy­łem ga­le­rię. Chyba ostat­nio niedo­wi­dzę. Ale w sumie czemu nie obej­rzeć zdjęć?

Ale one nie są moje! Widzę tylko ja­kie­goś zgorzk­nia­łe­go star­ca. Nie Do­ria­na White’a, Ła­ma­cza Serc! Prze­rze­dzo­ne włosy, wy­schnię­te usta… Kim on jest? O… O Boże! Chyba nie mogę od­dy­chać.

 

***

 

Jest pół­noc i…

Koniec

Komentarze

Mia­łem nie pisać, ale w jeden dzień udało mi się uwi­nąć, także ten… Za­pra­szam i w ogóle.

 

I od razu uprze­dzam – tak, wiem że tekst ma wię­cej niż 10k zna­ków, ale nie zmie­nię ozna­cze­nia na opo­wia­da­nie!

Слава Україні!

Hej, mo­że­my sobie zro­bić we­wnętrz­ny kon­kurs na ogra­nie po­dob­ne­go mo­ty­wu XD

 

Z drob­nych po­pra­wek: nie da­wa­ła­bym nazw marek mo­do­wych w kur­sy­wie, i zmie­ni­ła­bym “uro­dzi­ła się nad La­zu­ro­wym Wy­brze­żem” na “na La­zu­ro­wym Wy­brze­żu”.

 

ja tu jesz­cze wrócę :)

ninedin.home.blog

Hej, mo­że­my sobie zro­bić we­wnętrz­ny kon­kurs na ogra­nie po­dob­ne­go mo­ty­wu XD

Mó­wisz? Będę mu­siał zaj­rzeć:P

 

nie da­wa­ła­bym nazw marek mo­do­wych w kur­sy­wie

Mi bar­dziej pa­su­ją tak. Wy­róż­nia­ją się i do­da­ją… eks­klu­zyw­no­ści. Po­wiedz­my, że kur­sy­wa ma to coś:P

Cho­ciaż wy­rzu­ci­łem z jed­ne­go miej­sca, spo­lsz­cza­jąc park Bat­ter­sea.

La­zu­ro­we Wy­brze­że zmie­nio­ne rów­nież.

Слава Україні!

Hej,

 

zo­bacz­my, czym strze­la­łeś ^^ 

 

Nie dałem się ocu­cić, więc za­wieź­li mnie do naj­bliż­sze­go le­ka­rza.

To mi jakoś nie gra, bo od­czy­tu­ję to jakby wal­czył, aby nie mogli go ocu­cić

 

to prze­pi­sał mi le­kar­stwa. Tro­chę ma­gnezu, wi­ta­mi­ny B i coś na. Ból ustał na­tych­miast.

Tu cze­goś za­bra­kło

 

Odwraca się, wraca do mnie, tak! Nie!

 

Dość łatwo za­uwa­żyć, dokąd to zmie­rza i za­sta­na­wia­łam się, czemu wcze­śniej bo­ha­ter nie spo­strzegł zmian? Nie prze­glą­dał się w lu­strze? Druga uwaga, jaka mi się na­su­nę­ła to pi­sa­nie. Pod ko­niec jest mu trud­no robić co­kol­wiek:

Ręce, jakby wy­cio­sa­ne z ka­mie­nia, nie chcą mnie słu­chać

A jed­nak pisze cały czas w pa­mięt­ni­ku. 

 

Poza tym… jest do­brze ;) czy­ta­ło się płyn­nie, szyb­ko i cał­kiem przy­jem­nie.

Cześć, po­pra­wi­łem nie­któ­re po­praw­ki (poza ostat­nią, obec­nie nie mam lep­szej wer­sji, więc zo­sta­wiam).

 

Dość łatwo za­uwa­żyć, dokąd to zmie­rza i za­sta­na­wia­łam się, czemu wcze­śniej bo­ha­ter nie spo­strzegł zmian? Nie prze­glą­dał się w lu­strze?

No tak, rze­czy­wi­ście można było tu dodać jesz­cze jeden opis. Cho­ciaż pewne ozna­ki za­uwa­żał, jak choć­by nad­wa­gę czy ból w krzy­żu.

Druga uwaga, jaka mi się na­su­nę­ła to pi­sa­nie. Pod ko­niec jest mu trud­no robić co­kol­wiek:

No, nasz bo­ha­ter o wiele czę­ściej daje po­znać, że nie jest to słowo pi­sa­ne. Miej­sca­mi zmie­nia zda­nie, wy­cho­dzi z roli albo do­py­tu­je. Ra­czej się tym nie przej­mo­wa­łem, cho­ciaż jak trze­ba by było re­ali­stycz­ne­go wy­ja­śnie­nia, to chyba dyk­ta­fon by się nada­wał.

W jed­nym miej­scu za­słabł pod­czas pi­sa­nia – teraz za­słabł z te­le­fo­nem w ręku:) Choć tak jak mówię – za bar­dzo się tym nie przej­mo­wa­łem ad­re­sa­tem.

Poza tym… jest do­brze ;) czy­ta­ło się płyn­nie, szyb­ko i cał­kiem przy­jem­nie.

:)

Dzię­ku­ję za lek­tu­rę i ko­men­tarz.

Слава Україні!

Tak, znany motyw ener­ge­tycz­ne­go wam­pi­ra, ale ład­nie ogra­ny. Gwiazd­ki!

Wam­pir, który ma styl, pięk­nie się wy­po­wia­da, jest po­cią­ga­ją­cy, za­pa­da w pa­mięć, uza­leż­nia. Wszyst­ko niby kla­stycz­ne, ale w cie­ka­wej for­mie dzien­ni­ka. De­li­kat­ne, lek­kie, ale to nie za­rzut. Po­do­ba­ło mi się.

Sym­pa­tycz­na – przez krzyk­pu­dło­wą alu­zję – wa­ria­cja na temat pana Sza­re­go ;) No ale się pro­si­ło, z tym nar­cy­zmem, dzi­wi­ła­bym się, gdyby ktoś tego nie ograł.

 

Lek­kie, w za­sa­dzie nie ma się do czego cze­piać, bo widać, że to za­ba­wa, choć w sumie wy­szło Ci bar­dziej hor­ro­ro­wo niż w kilku opo­wia­da­niach na ten kon­kurs, które czy­ta­łam.

 

Jeden dro­biazg: jeśli na­zwi­sko ma być fran­cu­skie, to Ame­lia (albo wręcz cza­sem Amélie) de l’Ar­gent (apo­strof i to, co przed nim, pełni inną funk­cję niż w za­pi­sie nazw cel­tyc­kich). Cie­ka­wi mnie oczy­wi­ście, czy zna­cze­nie na­zwi­ska ce­lo­we, choć z tek­stu bym tego nie wno­si­ła. A może?

http://altronapoleone.home.blog

Misiu, Za­na­dro, cie­szę się, że prze­czy­ta­li­ście i przy­pa­dło Wam do gustu:) Nie my­śla­łem o pani jako o wam­pi­rze w trak­cie pi­sa­nia – ra­czej jak o wiedź­mie (do czego nie omiesz­ka­łem się w samym tek­ście od­nieść, choć dość ukrad­kiem) – ale niech bę­dzie i tak:P

 

Hej Dra­ka­ino i dzię­ki za lek­tu­rę oraz ko­men­tarz:)

 

Sym­pa­tycz­na – przez krzyk­pu­dło­wą alu­zję – wa­ria­cja na temat pana Sza­re­go ;) No ale się pro­si­ło, z tym nar­cy­zmem, dzi­wi­ła­bym się, gdyby ktoś tego nie ograł.

No, to kom­plet­nie pierw­sze co się na­rzu­ca­ło:P Nawet jak my­śla­łem o po­waż­nym spi­sa­niu cze­goś, to chcia­łem od tego wyjść (choć pew­nie za­miast ob­ra­zu by­ło­by coś kom­pu­te­ro­we­go, żeby tro­chę od­świe­żyć), ale że nie zdą­ży­łem, to cho­ciaż tyle zo­sta­wi­łem.

Lek­kie, w za­sa­dzie nie ma się do czego cze­piać, bo widać, że to za­ba­wa, choć w sumie wy­szło Ci bar­dziej hor­ro­ro­wo niż w kilku opo­wia­da­niach na ten kon­kurs, które czy­ta­łam.

:)

Jeden dro­biazg: jeśli na­zwi­sko ma być fran­cu­skie, to Ame­lia (albo wręcz cza­sem Amélie) de l’Ar­gent (apo­strof i to, co przed nim, pełni inną funk­cję niż w za­pi­sie nazw cel­tyc­kich). Cie­ka­wi mnie oczy­wi­ście, czy zna­cze­nie na­zwi­ska ce­lo­we, choć z tek­stu bym tego nie wno­si­ła. A może?

Ce­lo­we, ale aku­rat nie w tym tek­ście. Po­stać o tym samym na­zwi­sku po­ja­wi­ła się >>tu<< i tam rze­czy­wi­ście miało zna­cze­nie. Także to wpi­su­je się w mój podły, wy­kra­cza­ją­cy poza jedno opko plan i sądzę, że jesz­cze gdzieś wci­snę ukrad­kiem kogoś z rodu de l’Ar­gent:P

Dzię­ki za tą uwagę, zaraz pod­mie­nię tu i tam:P

Слава Україні!

za­ko­lej­ko­wa­ne!

http://altronapoleone.home.blog

Hej, hej

Mam wię­cej ener­gii, czę­ściej się uśmie­cham… Za­uwa­ży­łem tylko, że tro­chę mi się przy­ty­ło. Dziw­ne, bo sta­ra­łem trzy­mać się trzech ty­się­cy ka­lo­rii, ale to chyba kwe­stia tu­tej­sze­go je­dze­nia.

I już wie­dzia­łem, jak się skoń­czy… ;)

 

Brak twi­stu to nie za­rzut. Temat był tak skon­stru­owa­ny, że trud­no by­ło­by wy­giąć go w coś in­ne­go. Jesz­cze to imię – Do­rian ;) Dobra forma pa­mięt­ni­ka i happy end, bo Ła­macz Serc skoń­czył w je­dy­ny sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cy spo­sób.

Miła lek­tu­ra :)

Za­pra­szam, Dra­ka­ino, cho­ciaż to może być coś in­ne­go, niż się spo­dzie­wasz:P

 

I już wie­dzia­łem, jak się skoń­czy… ;)

I wszyst­ko by się udało, gdyby nie ci do­myśl­ni czy­tel­ni­cy!

 

Cześć, Za­na­isie. Dzię­ku­ję za lek­tu­rę, ko­men­tarz i cie­szę się, że opo­wia­da­nie było sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ce:)

Czy rze­czy­wi­ście nie da­ło­by się tego wy­giąć? Myślę, że jakby się po­sta­rać, to przy­naj­mniej ja­kimś roz­wią­za­niem fa­bu­lar­nym, nawet gdyby nasz bo­ha­ter skoń­czył tak jak skoń­czył:P Ale to za­da­nie dla lep­szych.

Слава Україні!

Czy aby na pewno? – pytam do ty­tu­łu… zo­ba­czy­my.

 

Do tego nie­któ­re cał­kiem in­te­re­su­ją­ce: poza łyż­wiar­ką spo­tka­łem się jesz­cze z pre­zen­ter­ką te­le­wi­zyj­ną i sze­fo­wą domu mody. – to razem trzy dziew­czy­ny, a w po­przed­nim zda­niu wspo­mnia­łeś o czte­rech.

 

lecz – za­miast wła­sne­go ob­li­cza – zo­ba­czy­łem ja­kie­goś star­ca.

Oho, chyba już widzę, dokąd zdą­ża­my… Panie Wilde, to pan?

 

żywię się tylko za­ma­wia­nym je­dze­niem. Fuj! Co praw­da tylko w po­rząd­nych re­stau­ra­cjach, ale nic nie za­stą­pi za­pa­chu świec i tej ka­me­ral­nej at­mos­fe­ry. Gdy tylko wy­zdro­wie­ję

Nie­któ­rzy mówią, że po­wtó­rze­nia można ole­wać… ale ja się nie mogę po­wstrzy­mać, żeby coś komuś wy­tknąć ;)

 

Ręce, jakby wy­cio­sa­ne z ka­mie­nia, nie chcą mnie słu­chać.

Jak on pisze ten pa­mięt­nik, jeśli ręce ma jak wy­cio­sa­ne z ka­mie­nia?

 

Ogól­nie:

Było to nie­wąt­pli­wie… nie­po­ko­ją­ce. Może nie strasz­ne, ale po­wo­do­wa­ło dys­kom­fort. Acz­kol­wiek wra­że­nia zo­sta­ły umniej­szo­ne, bo do­my­śli­łem się, co się dzie­je – do­my­śli­łem się dość wcze­śnie, a pew­nie można było jesz­cze wcze­śniej, wno­sząc po samym imie­niu i na­zwi­sku bo­ha­te­ra. Tro­chę to „po­psu­ło nie­spo­dzian­kę”, że tak po­wiem.

 

Ale jest 18:56 i jest do­brze. A nawet nie jest źle. Mogło być go­rzej.

 

Po­zdró­wecz­ka!

 

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Do tego nie­któ­re cał­kiem in­te­re­su­ją­ce: poza łyż­wiar­ką spo­tka­łem się jesz­cze z pre­zen­ter­ką te­le­wi­zyj­ną i sze­fo­wą domu mody. – to razem trzy dziew­czy­ny, a w po­przed­nim zda­niu wspo­mnia­łeś o czte­rech.

Ach tak, bo on wy­mie­niał tak od nie­chce­nia. Była jedna, druga, o trze­ciej za­po­mniał:P My­ślisz, że to bar­dzo kon­fun­du­ją­ce? Mi do bo­ha­te­ra pa­so­wa­ło, nie że za­po­mnia­łem.

Ręce, jakby wy­cio­sa­ne z ka­mie­nia, nie chcą mnie słu­chać.

Jak on pisze ten pa­mięt­nik, jeśli ręce ma jak wy­cio­sa­ne z ka­mie­nia?

Od­nio­słem się do tego wyżej, więc tylko prze­kle­ję:P

No, nasz bo­ha­ter o wiele czę­ściej daje po­znać, że nie jest to słowo pi­sa­ne. Miej­sca­mi zmie­nia zda­nie, wy­cho­dzi z roli albo do­py­tu­je. Ra­czej się tym nie przej­mo­wa­łem, cho­ciaż jak trze­ba by było re­ali­stycz­ne­go wy­ja­śnie­nia, to chyba dyk­ta­fon by się nada­wał.

Bo wła­śnie, za­uważ – ni­g­dzie nie pada wzmian­ka o tym, że pisze. Dla mnie to bar­dziej – nie wiem jak to na­zwać – awan­gar­do­wa nar­ra­cja? Nie­re­ali­stycz­na? Wia­do­mo, że jakby nie mógł pisać, to bym koń­ców­ki nie był w sta­nie opi­sać w ogóle bez zmia­ny stylu/nar­ra­to­ra i utra­ty spój­no­ści. Ale może być i dyk­ta­fon:P

Było to nie­wąt­pli­wie… nie­po­ko­ją­ce. Może nie strasz­ne, ale po­wo­do­wa­ło dys­kom­fort. Acz­kol­wiek wra­że­nia zo­sta­ły umniej­szo­ne, bo do­my­śli­łem się, co się dzie­je – do­my­śli­łem się dość wcze­śnie, a pew­nie można było jesz­cze wcze­śniej, wno­sząc po samym imie­niu i na­zwi­sku bo­ha­te­ra. Tro­chę to „po­psu­ło nie­spo­dzian­kę”, że tak po­wiem.

Co po­ra­dzić:P To tylko pro­sta no­wel­ka:)

 

 

Nie­bie­sko-zie­lo­ny, dzię­ku­ję za wi­zy­tę i ko­men­tarz:) Osta­tecz­nie chyba po­le­cia­ło jedno tylko “tylko” i w do­dat­ku tylko jedno. Jak głosi stara praw­da – za­wsze może być go­rzej, ale przyj­mę tą uwagę jako coś po­zy­tyw­ne­go. Także ten… też po­zdra­wiam.

 

A WIlde’a nie czy­ta­łem:P Motyw wzią­łem – a jakże! – od Dicka. Na­pi­sał taką no­we­lę, “Cia­stecz­ka Pani Drew” (The Co­okie Lady), jedna z pierw­szych. U nas chyba jest nawet w tomie opo­wia­dań “Wa­riant Drugi”.

Слава Україні!

Jest 8:40 i jest do­brze.

Dosyć wcze­śnie w tek­ście da się do­my­ślić, dokąd zmie­rza­my, ale to nie psuje przy­jem­m­no­ści czy­ta­nia. Czyta się płyn­nie i lekko.

Ko­smos to ba­zgra­ni­na byle ja­kich wie­lo­krop­ków!

:)

Слава Україні!

Sto­su­jesz in­te­re­su­ją­cą formę. Hor­ro­ru nie do­strze­głem.

Za­cie­ka­wi­ło:). Faj­nie od­wró­co­ny motyw tego złego (choć w za­sa­dzie obie po­sta­cie są ne­ga­tyw­ne, a pani Ame­lii jed­nak się ki­bi­cu­je cheeky). Szyb­ko da się do­my­ślić, ale sądzę że nawet nie pró­bo­wa­łeś tego ukryć. Za to byłam cie­ka­wa czy bo­ha­ter fak­tycz­nie skoń­czy źle.

Wybór za­pi­su na plus. Dzię­ki temu nie mu­sia­łeś się roz­pi­sy­wać, a jed­nak mo­głeś prze­sta­wić hi­sto­rie wraz z prze­my­śle­nia­mi/ lę­ka­mi/ ra­do­ścia­mi bo­ha­te­ra. I faj­nie, że po­my­śla­łeś o ta­kich de­ta­lach jak zmie­nio­ne zdję­cia na końcu :).

Hej Tom, dzię­ki za wi­zy­tę i ko­men­tarz:) Rze­czy­wi­ście nie ma tu tak wiele hor­ro­ru, dla­te­go wstrzy­ma­łem się nawet z ta­giem hor­ro­ro­wym:P

 

Hej, Mo­ni­ko:) Rze­czy­wi­ście – jak wspo­mniał Za­na­is, na­rzu­co­ny temat nie dawał dużo miej­sca na za­sko­cze­nie, więc mia­łem na­dzie­ję, że mimo to uda mi się za­in­te­re­so­wać czy­tel­ni­ka:P

I rze­czy­wi­ście forma tro­chę po­mo­gła. Wcze­śniej pró­bo­wa­łem coś na­pi­sać w stan­dar­do­wej nar­ra­cji, ale wy­bit­nie nie szło (plus pew­nie bym nie zdą­żył). A tak mo­głem po­krót­ce przed­sta­wić wszyst­ko i w miarę wier­nie oddać hi­sto­rię:P

Dzię­ku­ję za ko­men­tarz:)

Слава Україні!

Fak­tycz­nie, motyw bar­dzo po­dob­ny do tego u Ni­ne­din. I wy­raź­nie mru­gnię­cie w stro­nę Ali­cel­li.

A tego Do­ria­na od Wilde’a to prze­czy­taj – nie jest długi, a można się do­szu­kać ja­kichś sko­ja­rzeń nawet tutaj, więc naj­wi­docz­niej po­stać ma swoje silne pole bo­ha­ter­skie i od­kształ­ca rze­czy­wi­stość li­te­rac­ką. ;-)

Nieco my­lą­ca koń­ców­ka – na­praw­dę się wcze­śniej nie zo­rien­to­wał, do­pie­ro na zdję­ciach zo­ba­czył? Prze­cież wiele rze­czy widać bez lu­stra. Ale tu wła­śnie wjeż­dża, cały na biało, pan Wilde.

Tra­fi­ła kosa na ka­mień. Z jed­nej stro­ny – do­brze mu tak, z dru­giej – aż tak nie za­słu­żył.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Hej Fin­klo:)

 

I wy­raź­nie mru­gnię­cie w stro­nę Ali­cel­li.

Hehe, zde­cy­do­wa­nie.

A tego Do­ria­na od Wilde’a to prze­czy­taj – nie jest długi, a można się do­szu­kać ja­kichś sko­ja­rzeń nawet tutaj, więc naj­wi­docz­niej po­stać ma swoje silne pole bo­ha­ter­skie i od­kształ­ca rze­czy­wi­stość li­te­rac­ką. ;-)

Ach, chyba się za­gu­bi­łem. Por­tret oczy­wi­ście czy­ta­łem (chyba nawet na prób­nej ma­tu­rze z niego od­po­wia­da­łem), ja­kieś chwi­lo­we za­mro­cze­nie i nie sko­ja­rzy­łem au­to­ra z tek­stem:P

I tak, oczy­wi­ście te parę na­wią­zań, które są w tek­ście (z imie­niem-na­zwi­skiem na czele:P), to ce­lo­we.

Nieco my­lą­ca koń­ców­ka – na­praw­dę się wcze­śniej nie zo­rien­to­wał, do­pie­ro na zdję­ciach zo­ba­czył? Prze­cież wiele rze­czy widać bez lu­stra. Ale tu wła­śnie wjeż­dża, cały na biało, pan Wilde.

Koń­ców­ka to ra­czej ma­ja­cze­nie umie­ra­ją­ce­go sta­rusz­ka i pro­ble­my z pa­mię­cią. Tak samo dla­te­go wspo­mi­na o spo­tka­niu z łyż­wiar­ką, które było na po­cząt­ku tek­stu, i mówi – to dziś! Ale może nie wy­szło zbyt jasne, biorę na klatę:P

 

Dzię­ki za wi­zy­tę i ko­men­tarz:)

 

Слава Україні!

To co bu­jasz, że nie czy­ta­łeś? Bo wiesz, Gray czy Grey to takie na­zwi­sko, że się pa­łę­ta po ty­tu­łach…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Mówię, za­mro­cze­nie. Może przez eg­za­mi­ny:P

 

Ale na nie­któ­rych Grey­ów le­piej spu­ścić za­sło­nę mil­cze­nia.

Слава Україні!

Jest 12:02 i jest do­brze. :) Tak my­śla­łem, że o to cho­dzi w ty­tu­le.

Za­sta­na­wia­łem się, jak ugry­ziesz temat w oczy­wi­sty spo­sób na­wią­zu­ją­cy do in­ne­go dzie­ła li­te­rac­kie­go. I przy­znam, że mnie za­sko­czy­łeś, nie spo­dzie­wa­łem się, że będę współ­czuł Gre… White’owi. Mało strasz­ne, może gdyby nie przy­ję­ta forma dyk­to­wa­ne­go dzien­ni­ka, wy­szedł­by praw­dzi­wy hor­ror. Ale tekst i tak nie­zły, inny.

 

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Opo­wia­da­nie zro­bi­ło na mnie bar­dzo dobre wra­że­nie. Prze­czy­ta­łem z za­in­te­re­so­wa­niem jed­nym tchem.

Po­do­ba mi się za­bieg po­wta­rza­nia “i jest do­brze”, bo two­rzy cie­ka­wą osno­wę opo­wia­da­nia. Co do świa­to­twór­stwa na­rzu­ca się pro­ste py­ta­nie: “czy jest to opo­wieść o wam­pi­rach”?

Pokój – szczę­śli­wość; ale bo­jo­wa­nie Byt nasz pod­nieb­ny

Hej Wam!

SNDWLKR,

Za­sta­na­wia­łem się, jak ugry­ziesz temat w oczy­wi­sty spo­sób na­wią­zu­ją­cy do in­ne­go dzie­ła li­te­rac­kie­go. I przy­znam, że mnie za­sko­czy­łeś, nie spo­dzie­wa­łem się, że będę współ­czuł Gre… White’owi.

Dzię­ki:) Ale my­ślisz, że to moja za­słu­ga, że mu współ­czu­jesz, a nie np. na­tu­ral­ne utoż­sa­mia­nie się z głów­nym bo­ha­te­rem? Cho­ciaż może i Do­rian, choć dupek, na swój los rze­czy­wi­ście nie za­słu­żył…

Mało strasz­ne, może gdyby nie przy­ję­ta forma dyk­to­wa­ne­go dzien­ni­ka, wy­szedł­by praw­dzi­wy hor­ror.

Wiem, temu i tag jest “inne”, a nie “hor­ror” mimo hor­ro­ro­we­go kon­kur­su. Ogól­nie nie wiem czy by wy­szło, bo to tak spe­cjal­nie do­bra­na forma, ukry­wa­ją­ca nieco nie­do­sko­na­ło­ści sztu­ki opisu:P W zwy­kłej nar­ra­cji mu­siał­bym wy­si­lić się na bar­dziej prze­ra­ża­ją­ce opisy, które jest ge­ne­ral­nie trud­niej wy­ko­nać. A tak – po­zba­wio­ny wy­mo­gu opi­sy­wa­nia szcze­gó­łu – mogę pa­ro­ma zda­nia­mi prze­ka­zać tą odro­bi­nę grozy i nie wyjść na nie­udacz­ni­ka:P

Dzię­ki za wi­zy­tę i ko­men­tarz:)

Radku,

Po­do­ba mi się za­bieg po­wta­rza­nia “i jest do­brze”, bo two­rzy cie­ka­wą osno­wę opo­wia­da­nia.

Praw­da? Na­da­je tro­chę taki rytm ca­ło­ści. Mia­łem nawet do tego in­spi­ra­cję – jest coś ta­kie­go w fil­mie, po­wta­rza­ny motyw, który wią­żesz w gło­wie widza z pew­nym uczu­ciem. Jeśli wi­dzia­łeś np. “Szczę­ki”, to w nich atak re­ki­na za­wsze wiąże się z cha­rak­te­ry­stycz­ną se­kwen­cją dźwię­ko­wą, po któ­rej wiesz, że zaraz doj­dzie do ataku. A gdy po przy­zwy­cza­je­niu się na­stę­pu­je atak bez tego dźwię­ku, to na­głość i prze­ra­że­nie widza się po­tę­gu­je. No więc coś ta­kie­go chcia­łem tu zro­bić – od­mie­nić bycie do­brze przez kilka przy­pad­ków, a potem w klu­czo­wych frag­men­tach za­sko­czyć, że jed­nak nie jest do­brze:P

Co do świa­to­twór­stwa na­rzu­ca się pro­ste py­ta­nie: “czy jest to opo­wieść o wam­pi­rach”?

Chyba coś w tym jest, bo dużo osób mi to wy­po­mi­na, choć ja pi­sząc my­śla­łem ra­czej o wiedź­mie. Dla­te­go w któ­rymś mo­men­cie po­ja­wia się wspo­mnie­nie o Wit­ten (jeden z bar­dziej zna­nych pro­ce­sów o czary, choć chyba nie tak bar­dzo jak Salem) albo czar­ny kot Faw­cett (imię, zresz­tą, też nie­przy­pad­ko­we, choć już tro­chę mniej wiedź­mo­we). Może mo­głem jesz­cze wspo­mnieć jakiś strach przed ogniem:P

 

Dzię­ki za wi­zy­tę i ko­men­tarz:)

Слава Україні!

Jest 12:45 i jest do­brze :) Mam na­dzie­ję, że le­piej niż Two­je­mu bo­ha­te­ro­wi. Dziw, że się nie zo­rien­to­wał wcze­śniej, ale fa­ce­ci są ślepi do końca. Faj­nie wy­ko­rzy­sta­na dys­ku­sja na SB. Fa­ce­ta z jed­nej stro­ny szko­da, ale z dru­giej… Moja ciem­na stro­na uśmie­cha się mści­wie i szep­cze: Tak! Masz za swoje ;)

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Hej Irko, dzię­ki za ko­men­tarz i cie­szę się, że się spodo­ba­ło:)

Слава Україні!

Ale my­ślisz, że to moja za­słu­ga, że mu współ­czu­jesz, a nie np. na­tu­ral­ne utoż­sa­mia­nie się z głów­nym bo­ha­te­rem?

Z tym utoż­sa­mia­niem się to spra­wa jest zło­żo­na, bo są pro­ta­go­ni­ści, któ­rych nie cier­pię i ra­czej nie życzę im do­brze, i tacy, któ­rych jed­nak mi żal, i to wcale nie za­le­ży ko­niecz­nie od ich mo­ral­no­ści. Pan Do­rian to an­ty­pa­tycz­na po­stać, ale jed­nak po­strze­gam go jako ofia­rę.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Ro­zu­miem:)

Слава Україні!

Hej, Go­lo­dhu! 

Czy­ta­les może opo­wia­da­nie Co­bol­da pt. "Córka po­ła­wia­cza żachw"? Jest w wa­szych tek­stach pe­wien wspól­ny mia­now­nik. Co praw­da co­bold utrzy­my­wał dłu­żej błogą at­mos­fe­rę i udało mu się wpro­wa­dzić praw­dzi­wy ele­ment za­sko­cze­nia. W twoim tek­ście dość szyb­ko można zo­rien­to­wać się, w jakim kie­run­ku to wszyst­ko zmie­rza, jed­nak była to przy­jem­na lek­tu­ra. 

Spo­koj­nie. Tak na­praw­dę mnie tu nie ma.

Hej Geki! Nie­ste­ty jesz­cze nie czy­ta­łem tego opo­wia­da­nia, ale skoro o nim wspo­mi­nasz (i jak ro­zu­miem po­le­casz), to już do­da­ję do ko­lej­ki:P

Слава Україні!

Nawet nie wiesz jak:)

Слава Україні!

Do­rian z tej ciem­nej stro­ny… Zga­dzam się, z przed­mów­ca­mi, że motyw ener­ge­tycz­ne­go wam­pi­ra jest za bar­dzo wi­docz­ny, za mało ukry­ty. Opo­wia­da­nie jed­nak przy­jem­ne w od­bio­rze, może fak­tycz­nie z głęb­szym prze­sła­niem? Nie­win­ne ro­man­se od­mła­dza­ją…? :)

Hej Go­lodh!

 

Zgrab­nie na­pi­sa­ne. Fa­bu­ła nie­skom­pli­ko­wa­na, ale kon­cep­cja umie­jęt­nie wy­ło­żo­na w tak krót­kim tek­ście. Rów­nież po­dzie­lam ko­men­ta­rze, że zbyt szyb­ko można było wpaść na trop wam­pi­ra wy­sy­sa­ją­ce­go zdro­wie z bo­ha­te­ra. Nie zmie­nia to ogól­nie po­zy­tyw­ne­go od­bio­ru opo­wia­da­nia.

Hej, Amy i Kro­no­sie:) Dzię­ki za wi­zy­tę i zo­sta­wio­ny ko­men­tarz, cie­szę się, że było przy­jem­ne;P Rze­czy­wi­ście tro­chę nie­zbyt ukry­ty ten motyw, ale w sumie nie je­stem pe­wien, czy chcia­łem go ukry­wać:P

Слава Україні!

Sym­pa­tycz­ne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Mia­łem na­dzie­ję, że uda się wy­krze­sać choć tro­chę grozy, ale sym­pa­tycz­ne też nie jest złe:)

Слава Україні!

Po­do­ba­ło się: Kre­acja pro­ta­go­ni­sty/nar­ra­to­ra

Nie po­do­ba­ło się: Ostat­ni wpis tro­chę od­bie­ga od przed­ostat­nie­go, tro­chę jakby po­przed­ni po­szedł w nie­pa­mięć.

 

Gra­tu­lu­ję i po­zdra­wiam!

No okej, obie­ca­łem Ci dać ko­men­tarz jako pierw­szy :P 

Go­lo­dhu, dzień do­be­rek! 

Strasz­nie, choć może szort strasz­ny nie jest, ale wkrę­ci­łeś mnie samym wcie­le­niem w rolę ;) Tutaj bę­dzie krót­ko, bo to szort. Bar­dzo dobry nasz nar­cyz, wpisy w ta­kiej for­mie od sa­me­go po­cząt­ku do końca utrzy­my­wa­ły cię­żar za­in­te­re­so­wa­nia. Za­rzut jak już wi­dzisz jest u góry. Tro­chę wię­cej przy­da­ło­by się ele­men­tów grozy, ale no może nie można mieć wszyst­kie­go.

Sty­lo­wo – bez za­rzu­tów, gład­ko i przy­jem­nie. Cie­ka­wą po­stać sobie wzią­łeś (wia­do­mo, moja lista), cho­ciaż ła­macz serc do­brze nie skoń­czył. Na­wią­za­nia cie­ka­we, jego re­la­cje z wy­mie­nia­ny­mi ko­bie­ta­mi rów­nież. Cho­ciaż, ko­niec koń­ców – smut­ne. To aku­rat tu jak naj­bar­dziej pa­su­je, choć… smut­ne.

Może tro­chę za­bra­kło mi też głęb­szej pod­bu­do­wy psy­cho­lo­gicz­nej bo­ha­te­ra, dla­cze­go jest jaki jest i po­stę­pu­je jak po­stę­pu­je, ale… 

Ko­niec koń­ców bar­dzo udany nar­cyz.

Hej Ol­gier­dzie,

rze­czy­wi­ście, ostat­nia scena tro­chę nie przy­sta­je do przed­ostat­nie­go. Chyba że to tylko chwi­lo­wa utra­ta od­de­chu (tak, tro­chę kom­bi­nu­ję post fac­tum;) ). Dzię­ki za lek­tu­rę i ko­men­tarz:)

 

Witam także ju­ro­ra! *fan­fa­ry*

Ogól­nie wiem, że tro­chę mało grozy i pod­bu­do­wy psy­cho­lo­gicz­nej, ale to pew­nie wy­ma­ga­ło­by wię­cej miej­sca, a przy dłuż­szym tek­ście forma mo­gła­by się znu­żyć:P Grozę da­ło­by się pew­nie za­ła­twić, gdy­bym był bar­dziej wpraw­ny w hor­ro­ro­wych opi­sach… Tak przy­naj­mniej mi się wy­da­je:P

Dzię­ki za lek­tu­rę, ko­men­tarz i or­ga­ni­za­cję kon­kur­su;)

Слава Україні!

Było do­brze. Zna­czy, do­brze się czy­ta­ło. Nie prze­szko­dzi­ło temu sto­sun­ko­wo szyb­kie roz­szy­fro­wa­nie nie­ja­kiej Ame­lii jako wy­sy­sacz­ki sił wi­tal­nych, bo zo­sta­ło za­in­te­re­so­wa­nie, jak szyb­ko i sku­tecz­nie do­pnie swego.

Hej, Ada­mie. Miło mi, że prze­czy­ta­łeś moje opo­wia­da­nie, że nie­spe­cjal­ne ukry­cie za­mia­rów Ame­lii nie prze­szko­dzi­ło w lek­tu­rze (taki był mój za­miar:P) i że się spodo­ba­ło:) I dzię­ki za fe­ed­back, każdy jest na wagę złota:)

Слава Україні!

Nie żebym był jakoś wy­bred­ny, ale miała tak prze­cięt­ną twarz

Nie, żebym był jakiś wy­bred­ny, ale miała taką prze­cięt­ną twarz.

Nawet nie pa­mię­tam jak się na­zy­wa­ła!

Nawet nie pa­mię­tam, jak się na­zy­wa­ła! Ooj, grubą war­stwą ten nar­cyzm kła­dziesz.

Dziś znów wy­cho­dzę na spo­tka­nie

Hmm.

Do­rian White

Re­eeeaaaal­ly… :)

te zno­si­łem już z trzy razy

Zno­si­łem spodnie, czyli cho­dzi­łem w nich tak długo, że już się roz­ła­żą. Albo wy­trzy­my­wa­łem ;) Chyba cho­dzi­ło Ci o: te mia­łem już na sobie ze trzy razy.

nie to co ten mo­tłoch

Nie to, co ten mo­tłoch.

jej dłoń przy­pad­kiem su­nę­ła po moim ra­mie­niu

Przy­pad­kiem? Tak zu­peł­nym przy­pad­kiem? Ja­asne.

Cięż­ko to wy­tłu­ma­czyć

W za­sa­dzie po­win­no być "trud­no", ale bo­ha­ter jest ró­żo­wo-niu­nio­wa­ty, więc "cięż­ko" bu­du­je cha­rak­te­ry­sty­kę. Czyli gra.

Ale bra­ko­wa­ło im cze­goś nie­uchwyt­ne­go, po­cią­ga­ją­ce­go, tak jak…

Ale co "jak"? Ta­kie­go, jak? Hmm?

A widok na wy­ra­sta­ją­ce znad drzew wie­żow­ce, ja­śnie­ją­ce w od­da­li po­śród noc­ne­go nieba…

Dwa ące. Pewna pur­pu­ra tego opisu bu­du­je po­stać, ale nie­ko­niecz­nie na­zwa­ła­bym wie­żow­ce ja­śnie­ją­cy­mi… no, nie wiem.

Nie mogę do­cze­kać się ko­lej­ne­go spo­tka­nia.

Nie mogę się do­cze­kać ko­lej­ne­go spo­tka­nia. Ale mo­żesz wy­ciąć "spo­tka­nia", bo się po­wta­rza.

lecz – za­miast wła­sne­go ob­li­cza

Dobra, dotąd styl był bar­dzo… val­ley girl. To nie pro­blem, byle go utrzy­my­wać kon­se­kwent­nie (albo zmie­nić z ja­kie­goś kon­kret­ne­go po­wo­du – już się po­ła­pa­łam, że facet za­czy­na się sta­rzeć, ale zmia­na stylu chyba nie stąd wy­ni­ka – a może?) – a tutaj za­sto­so­wa­łeś książ­ko­we słowa, które do niego nie pa­su­ją.

No wła­śnie

No, wła­śnie.

Poza tym po­da­rek

Znów zmia­na stylu.

drze­mie na moim brzu­chu

… ? Jak kot? Ona jest Ba­stet?

Zresz­tą – mi też służy świe­że po­wie­trze.

Mnie też – za­imek ak­cen­to­wa­ny.

sta­ra­łem trzy­mać się

Sta­ra­łem się trzy­mać.

Nie mogli mnie ocu­cić, więc za­wieź­li mnie do naj­bliż­sze­go le­ka­rza.

Dru­gie "mnie" mo­żesz wy­ciąć.

Dam jej się jesz­cze chwi­lę na­cie­szyć, do­pó­ki nie wy­zdro­wie­ję.

Hmm.

tylko za­ma­wia­nym je­dze­niem. Fuj! Co praw­da w po­rząd­nych re­stau­ra­cjach

Po­tknę­łam się.

pro­ble­my z wsta­wa­niem

Ze wsta­wa­niem. To kwe­stia wy­mo­wy.

wie czego chce

Wie, czego chce.

po le­d­wie dwóch kwa­dran­sach

Za­le­d­wie.

nie mo­głem ze­brać się

Nie mo­głem się ze­brać.

Le­d­wie wczo­raj zda­wa­ła mi się czer­wo­na­wa. A teraz wię­cej w tobie błę­ki­tu i czer­ni, jak­byś stał się bar­dziej zimny.

Hmmm. W sumie… pur­pu­ra do niego pa­su­je, ale…

chyba po­wi­kła­nia po wy­pad­ku

Jakim wy­pad­ku? Prze­cież nie miał wy­pad­ku, tylko wą­tro­ba mu padła?

wie­dzieć co się dzie­je

Wie­dzieć, co się dzie­je.

Uwiel­biam gdy przy­cho­dzi

Uwiel­biam, gdy przy­cho­dzi.

odrę­twia­ła, zwisa jakby tylko przy­cze­pio­na do mo­je­go ciała

Rym. Jak on pisze, skoro mu ręka uschła?

Ame­lia wciąż przy mnie czuwa, spę­dza­jąc ze mną pra­wie każdy dzień

Na­mno­że­nie za­im­ków.

Nie wiem co to za ma­ki­jaż

Nie wiem, co to za ma­ki­jaż.

Cóż poza tym?

Hmm.

Coś ode mnie za­bie­ra.

Coś mi za­bie­ra. Albo od­bie­ra. Czy on to wszyst­ko pisze na bie­żą­co?

za­bra­łaś ile chcia­łaś

Za­bra­łaś, ile chcia­łaś.

Że­gnaj mi­ło­ści!

Że­gnaj, mi­ło­ści!

Ręce, jakby wy­cio­sa­ne z ka­mie­nia, nie chcą mnie słu­chać.

Ale piszę w dzien­nicz­ku… ;)

nie do­wi­dzę

Łącz­nie.

Ale one nie są moje!

Hmmm. No, w sumie.

Mia­łem nie pisać, ale w jeden dzień udało mi się uwi­nąć, także ten…

 

Pro­ste, ele­ganc­kie, ale bez za­sko­czeń. Jak Kuba Bogu i tak dalej. Bo­ha­ter jest co­kol­wiek jed­no­wy­mia­ro­wy, spo­ty­ka go to, co robił innym (me­ta­fo­rycz­nie przy­naj­mniej) – no i tyle.

nasz bo­ha­ter o wiele czę­ściej daje po­znać, że nie jest to słowo pi­sa­ne. Miej­sca­mi zmie­nia zda­nie, wy­cho­dzi z roli albo do­py­tu­je. Ra­czej się tym nie przej­mo­wa­łem, cho­ciaż jak trze­ba by było re­ali­stycz­ne­go wy­ja­śnie­nia, to chyba dyk­ta­fon by się nada­wał.

Tak, tylko opi­sa­łeś no­tat­nik. Choć kiedy za­słabł z te­le­fo­nem, to mógł na niego dyk­to­wać…

Nie my­śla­łem o pani jako o wam­pi­rze w trak­cie pi­sa­nia – ra­czej jak o wiedź­mie

Wam­pi­ra de­fi­niu­je­my przez spo­sób od­ży­wia­nia. A poza tym: czy błysz­czy w słoń­cu, czy kom­pul­syw­nie liczy, czy od­pra­wia cza­ry-ma­ry, to są rze­czy dru­go­rzęd­ne.

I wszyst­ko by się udało, gdyby nie ci do­myśl­ni czy­tel­ni­cy!

Cur­ses! XD

Nie­któ­rzy mówią, że po­wtó­rze­nia można ole­wać… ale ja się nie mogę po­wstrzy­mać, żeby coś komuś wy­tknąć ;)

Nie­któ­re można, ale nie wszyst­kie :)

Mi do bo­ha­te­ra pa­so­wa­ło, nie że za­po­mnia­łem.

No, wła­śnie, jak dziew­czy­ny są takie, to każdy ma­ru­dzi XD a fa­ce­to­wi wolno.

Bo wła­śnie, za­uważ – ni­g­dzie nie pada wzmian­ka o tym, że pisze. Dla mnie to bar­dziej – nie wiem jak to na­zwać – awan­gar­do­wa nar­ra­cja?

Tak zwany nie­umar­ły nar­ra­tor.

naj­wi­docz­niej po­stać ma swoje silne pole bo­ha­ter­skie i od­kształ­ca rze­czy­wi­stość li­te­rac­ką. ;-)

Po­do­ba mi się ta idea.

Tak samo dla­te­go wspo­mi­na o spo­tka­niu z łyż­wiar­ką, które było na po­cząt­ku tek­stu, i mówi – to dziś! Ale może nie wy­szło zbyt jasne, biorę na klatę:P

Może tro­szecz­kę. Ale czy­tam w ro­bo­cie i za­wsze mnie mogą wy­wo­łać :)

Po­do­ba mi się za­bieg po­wta­rza­nia “i jest do­brze”, bo two­rzy cie­ka­wą osno­wę opo­wia­da­nia

Na­da­je rytm.

W zwy­kłej nar­ra­cji mu­siał­bym wy­si­lić się na bar­dziej prze­ra­ża­ją­ce opisy, które jest ge­ne­ral­nie trud­niej wy­ko­nać.

Pierw­szo­oso­bo­wej? Nie, nie mu­siał­byś. To za­le­ta tej nar­ra­cji.

Mia­łem nawet do tego in­spi­ra­cję – jest coś ta­kie­go w fil­mie, po­wta­rza­ny motyw, który wią­żesz w gło­wie widza z pew­nym uczu­ciem.

W li­te­ra­tu­rze też. Tylko zwy­kle to dzia­ła tro­chę bar­dziej na pod­świa­do­mość.

czar­ny kot Faw­cett (imię, zresz­tą, też nie­przy­pad­ko­we, choć już tro­chę mniej wiedź­mo­we

Percy Faw­cett nie miał nic do wiedźm XD

Czy­ta­les może opo­wia­da­nie Co­bol­da pt. "Córka po­ła­wia­cza żachw"? Jest w wa­szych tek­stach pe­wien wspól­ny mia­now­nik.

Praw­da.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć!

 

Hi­sto­ria jest pro­sta i w dużej czę­ści prze­wi­dy­wal­na, ale jak na szor­ta wy­star­cza­ją­ca. Forma dzien­ni­ka do­brze pa­so­wa­ła do bo­ha­te­ra, jego punkt wi­dze­nia jest dość bez­re­flek­syj­ny, a nar­cyzm wy­le­wa się z każ­de­go aka­pi­tu. Tro­chę mi zgrzy­ta­ło, że bo­ha­ter tak długo nie za­uwa­żał przy­spie­szo­ne­go pro­ce­su sta­rze­nia, ale jakby się uprzeć, to kto wie jaką mocą dys­po­no­wa­ła jego wy­bran­ka, może i zdol­ność lo­gicz­ne­go my­śle­nia mu od­bie­ra­ła. Naj­sła­biej wy­pa­da za­koń­cze­nie, a kon­kret­nie motyw ze zdję­cia­mi. Trud­no uwie­rzyć, że przez ten cały czas bo­ha­ter nie wi­dział się w lu­strze. Mam takie wra­że­nie, że to tekst na­pi­sa­ny na szyb­ko i za­bra­kło tro­chę do­pra­co­wa­nia.

może i zdol­ność lo­gicz­ne­go my­śle­nia mu od­bie­ra­ła

Od po­cząt­ku na ge­niu­sza nie wy­glą­dał…

Trud­no uwie­rzyć, że przez ten cały czas bo­ha­ter nie wi­dział się w lu­strze.

Skoro wam­pi­rzy­ca pra­wie cią­gle mu to­wa­rzy­szy­ła, to mogła do­pil­no­wać.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Skoro wam­pi­rzy­ca pra­wie cią­gle mu to­wa­rzy­szy­ła, to mogła do­pil­no­wać.

Może tak, ale nie wi­dział też wła­snych dłoni, tego, że skóra staje się po­marsz­czo­na. 

 

I to praw­da.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej, ho, mia­łam taki plan, żeby zaj­rzeć do ja­kie­goś Two­je­go opo­wia­da­nia – i na­resz­cie zaj­rza­łam (już z ty­dzień temu). :)

 

Po­do­bał mi się spo­sób nar­ra­cji. “Czu­łam” tego bo­ha­te­ra. Ow­szem, tro­chę prze­ry­so­wa­ny, ale na­praw­dę nie wy­klu­czam, że są i tacy… Motyw prze­wod­ni od razu sko­ja­rzył mi się z awa­ta­rem Tar­ni­ny xD, i ow­szem, bar­dzo szyb­ko widać, dokąd to zmie­rza, ale ina­czej za­pew­ne się nie dało.

Jasne, tro­chę na­iw­ne, że niby się nie zo­rien­to­wał, ale czy­ta­ło się na tyle przy­jem­nie, że mi to nie prze­szka­dza­ło. Na­praw­dę po­do­bał mi się ton tego bo­ha­te­ra i spo­sób, w jaki opi­sa­łeś wszyst­kie jego “roz­k­mi­ny”, wra­że­nia, za­gu­bie­nie.

 

Minus – co to za nie­przy­stoj­ne żarty z mojej ulu­bio­nej te­le­no­we­li na SB? Nie­ste­ty, po­dob­no nie bę­dzie wię­cej od­cin­ków… PRZEZ TA­KICH JAK TY angry angry angry angry

 

cheeky xD

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie ^^

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell any­one, and she never even loved me. Now that’s love.

Motyw prze­wod­ni od razu sko­ja­rzył mi się z awa­ta­rem Tar­ni­ny xD,

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tyle że ta miła pani skoń­czy­ła tro­chę go­rzej niż ta w opo­wia­da­niu sad xD

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell any­one, and she never even loved me. Now that’s love.

Ta w opo­wia­da­niu jesz­cze nie skoń­czy­ła.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Wy­bacz­cie chwi­lę opóź­nie­nia, jakoś w ostat­nich dniach nie mo­głem się ze­brać, żeby wejść na forum albo bra­ko­wa­ło czasu. A jesz­cze pech chciał, że tyle mi się czy­tel­ni­ków na­zbie­ra­ło, nie­sa­mo­wi­ta spra­wa. Tym nie­mniej…

 

TAM DAM DAM

https://c.tenor.com/XK9TbNZ39XwAAAAC/work-working.gif

 

Tar­ni­no,

co do su­ge­stii, to za­ją­łem się wła­śnie każdą z nich, poza jed­nym czy dwoma hmmm… (ale jed­nym się za­ją­łem:P) i chyba dwoma, gdzie nie zna­la­złem lep­szej al­ter­na­ty­wy.

Pro­ste, ele­ganc­kie, ale bez za­sko­czeń. Jak Kuba Bogu i tak dalej. Bo­ha­ter jest co­kol­wiek jed­no­wy­mia­ro­wy, spo­ty­ka go to, co robił innym (me­ta­fo­rycz­nie przy­naj­mniej) – no i tyle.

I do­brze, bo w sumie w to ce­lo­wa­łem:)

Wam­pi­ra de­fi­niu­je­my przez spo­sób od­ży­wia­nia. A poza tym: czy błysz­czy w słoń­cu, czy kom­pul­syw­nie liczy, czy od­pra­wia cza­ry-ma­ry, to są rze­czy dru­go­rzęd­ne.

Z jed­nej stro­ny tak, ale z dru­giej… No niby tak:P

No, wła­śnie, jak dziew­czy­ny są takie, to każdy ma­ru­dzi XD a fa­ce­to­wi wolno.

No nie wiem, temu nie­zbyt;)

Tak zwany nie­umar­ły nar­ra­tor.

Za­pa­mię­tam

Pierw­szo­oso­bo­wej? Nie, nie mu­siał­byś. To za­le­ta tej nar­ra­cji.

To może ina­czej – mu­siał­bym opi­sy­wać prze­ży­cia bo­ha­te­ra i jego re­ak­cje na usy­cha­nie rąk i sta­rze­nie, opis de­ta­li i takie tam. Wciąż trud­niej­sze niż taki dzien­ni­czek.

Percy Faw­cett nie miał nic do wiedźm XD

Ale za­gi­nął:P Pew­nie jak­bym miał wię­cej czasu, to bym zna­lazł lep­szą ofia­rę;P

Czy­ta­les może opo­wia­da­nie Co­bol­da pt. "Córka po­ła­wia­cza żachw"? Jest w wa­szych tek­stach pe­wien wspól­ny mia­now­nik.

Praw­da.

A więc prze­czy­tam go… Tym bar­dziej!

Too Long Didn'T Read GIF – Reading Puss In Boots Shocked GIFs

 

Ali­cel­lo,

dzię­ki za ko­men­tarz:) Co do de­ta­li:

Tro­chę mi zgrzy­ta­ło, że bo­ha­ter tak długo nie za­uwa­żał przy­spie­szo­ne­go pro­ce­su sta­rze­nia, ale jakby się uprzeć, to kto wie jaką mocą dys­po­no­wa­ła jego wy­bran­ka, może i zdol­ność lo­gicz­ne­go my­śle­nia mu od­bie­ra­ła.

Coś w tym nie­wąt­pli­wie jest, ale z dru­giej stro­ny… Te ręce to się marsz­czą jakoś późno w życiu, a i można je wziąć za coś na­tu­ral­ne­go (mi już się epi­zo­dycz­nie wy­chu­dza­ją i marsz­czą, nor­mal­na spra­wa). No i jak ona z niego wy­sy­sa­ła życie, to to po­win­no po­ja­wić się jakoś w koń­co­wym eta­pie opka – bo pierw­szy szok na­stą­pił gdy dużo spę­dza­li na wsi (wą­tro­ba), a ko­lej­ny, gdy za­czę­ła się do niego nie­mal wpro­wa­dzać.

Any­way – fakt, sku­pi­łem się na czymś innym i ja­kieś dwa zda­nia mógł­bym na­po­mknąć:P

Naj­sła­biej wy­pa­da za­koń­cze­nie, a kon­kret­nie motyw ze zdję­cia­mi. Trud­no uwie­rzyć, że przez ten cały czas bo­ha­ter nie wi­dział się w lu­strze.

No, bo on wtedy już za­czy­na ma­ja­czyć i nie pa­mię­ta o ostat­nich wy­da­rze­niach. Dla­te­go wspo­mi­na o spo­tka­niu z łyż­wiar­ką (było na po­cząt­ku) i dla­te­go nie pa­mię­ta, że wy­glą­dał ina­czej. Żadne spo­glą­da­nie w lu­stro tu nie po­mo­gło­by :)

 

DHBW,

Hej, ho, mia­łam taki plan, żeby zaj­rzeć do ja­kie­goś Two­je­go opo­wia­da­nia – i na­resz­cie zaj­rza­łam (już z ty­dzień temu). :)

No wła­śnie, też mia­łem do Cie­bie zaj­rzeć, ale ostat­nio jakoś nie mia­łem czasu… Pla­ne­ty, pi­sa­nie, stu­dia, te spra­wy. Ale w końcu przyj­dę:P

I Promise You Have My Word GIF – I Promise You Have My Word My Word GIFs

Po­do­bał mi się spo­sób nar­ra­cji. “Czu­łam” tego bo­ha­te­ra. Ow­szem, tro­chę prze­ry­so­wa­ny, ale na­praw­dę nie wy­klu­czam, że są i tacy…

:)

Jasne, tro­chę na­iw­ne, że niby się nie zo­rien­to­wał, ale czy­ta­ło się na tyle przy­jem­nie, że mi to nie prze­szka­dza­ło. Na­praw­dę po­do­bał mi się ton tego bo­ha­te­ra i spo­sób, w jaki opi­sa­łeś wszyst­kie jego “roz­k­mi­ny”, wra­że­nia, za­gu­bie­nie.

:)))

Minus – co to za nie­przy­stoj­ne żarty z mojej ulu­bio­nej te­le­no­we­li na SB? Nie­ste­ty, po­dob­no nie bę­dzie wię­cej od­cin­ków… PRZEZ TA­KICH JAK TY angry angry angry angry

 

cheeky xD

Wy­bacz tak gi­fo­wą od­po­wiedź:P Dzię­ki za lek­tu­rę i zo­sta­wie­nie wra­żeń, tak jak obie­ca­łem – w końcu (mam na­dzie­ję, że ry­chło) się od­wdzię­czę:P

 

Слава Україні!

 mi już się epi­zo­dycz­nie wy­chu­dza­ją i marsz­czą

Zna­czy, w od­cin­kach? XD

Gify fo­re­ver!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Wy­bacz tak gi­fo­wą od­po­wiedź:P

Nie wy­ba­czam, bo za­zdrosz­czę. :( Jak się wsta­wia te cho­ler­ne GIFy?! angry I skąd je brać?!

 

cheeky xD

 

angryangryangryangry crying

 

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell any­one, and she never even loved me. Now that’s love.

Tym ob­ra­zecz­kiem się wsta­wia

 

Kli­kasz i wy­ska­ku­je okien­ko do wkle­je­nia ad­re­su ob­raz­ka w sieci.

You’re we­lco­me ^^

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Zna­czy, w od­cin­kach? XD

Nie, ra­czej kwe­stia formy:P Teraz na przy­kład są bar­dzo ładne.

 

A co do gifów – cza­sem dzia­ła też ctrl+c, ctrl+v pro­sto do tek­stu:)

Слава Україні!

Be Because GIF – Be Because Hemsworthit GIFs

Fak­tycz­nie!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

laugh

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell any­one, and she never even loved me. Now that’s love.

Ka­czusz­ka ^^

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej!

Przy­znam, że opko wy­da­ło mi się dość prze­wi­dy­wal­ne – jako czy­tel­nik wie­dzia­łam, co się dzie­je od dru­gie­go spo­tka­nia z Ame­lią i tutaj cały su­spens nieco padł. Bo­ha­ter, szcze­gól­nie w pierw­szej czę­ści opka, jest za­ry­so­wa­ny tro­chę zbyt to­por­nie, tro­chę zbyt wprost. Potem przy­cho­dzi zmia­na i ona, o zgro­zo, mu służy. Po­praw­nie i do­brze na­pi­sa­ne, choć bez fa­jer­wer­ków moim zda­niem. Po­mysł za to cał­kiem fajny – po prze­czy­ta­niu hasła kon­kur­so­we­go i pierw­sze­go frag­men­tu, są­dzi­łam (a może się bałam), że pój­dziesz w po­spo­li­tą ze­mstę. :D

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

Cześć, Verus:)

Zga­dzam się, że tro­chę prze­wi­dy­wal­ne, tym nie­mniej cie­szę się, że do­ce­niasz moją kre­atyw­ność:P Cho­ciaż w sumie to wiesz, mi to się na­rzu­ca­ło wła­śnie coś ta­kie­go, niż ze­msta. Bo temat to takie wręcz jawne na­wią­za­nie do mitu o Nar­cy­zie i do “Por­tre­tu Do­ria­na Greya”:P

Слава Україні!

Hej, Go­lodh

Do­sta­łem od kogoś po­le­ce­nie tego kon­kret­nie tek­stu… no to je­stem :)

 

Za­uwa­ży­łem tylko, że tro­chę mi się przy­ty­ło. Dziw­ne, bo sta­ra­łem się trzy­mać trzech ty­się­cy ka­lo­rii, ale to chyba kwe­stia tu­tej­sze­go je­dze­nia. Jak to na wsi, pew­nie pływa w tłusz­czu. Wrócę do diety i ćwi­czeń, ale do­pie­ro po po­wro­cie. Zo­sta­je­my ty­dzień dłu­żej.

To co mi się rzu­ci­ło w oczy. Trzy ty­sią­ce to on po­wi­nien jeść jak ćwi­czy. Chyba, że taki Pu­dzian z niego albo gi­gant :) Je­że­li trzy­ma się ka­lo­rii, to swoją drogą typ je­dze­nie nie po­wi­nien mieć aż ta­kie­go zna­cze­nia.

 

Opo­wia­da­nie bar­dzo szyb­ko i przy­jem­nie się czy­ta­ło. Co praw­da, nie je­stem w sta­nie okre­ślić, czy za­koń­cze­nie jest za­ska­ku­ją­ce – bo zna­łem je zanim za­czą­łem czy­tać tekst :) – dla­te­go tu je­stem.

Do­brze po­ka­za­łeś głów­ne­go bo­ha­te­ra, aż chcia­łem krzyk­nąć: “do­brze mu tak!”

 

Po­zdra­wiam

Drogi Ram­shi­ri,

nie mogąc uwie­rzyć w tak re­we­la­cyj­ne re­we­la­cje, po­sta­no­wi­łem je spraw­dzić i… nie wiem czy to było po­le­ce­nie czy tylko wspo­mnie­nie o tek­ście:P Ale mimo wszyst­ko rad je­stem, że spro­wa­dzi­ło Cię to w moje skrom­ne progi :D

To co mi się rzu­ci­ło w oczy. Trzy ty­sią­ce to on po­wi­nien jeść jak ćwi­czy. Chyba, że taki Pu­dzian z niego albo gi­gant :) Je­że­li trzy­ma się ka­lo­rii, to swoją drogą typ je­dze­nie nie po­wi­nien mieć aż ta­kie­go zna­cze­nia.

Usta­la­jąc ten limit przy­ją­łem kilka za­ło­żeń:

– Był może nie nie­sa­mo­wi­cie, ale co naj­mniej po­nad­prze­cięt­nie umię­śnio­ny (są­dząc po jego po­pu­lar­no­ści:P)

– Był sto­sun­ko­wo młody, co przy­spie­sza prze­mia­nę ma­te­rii

– Pobyt na wsi ge­ne­ral­nie za­kła­da sporo ak­tyw­no­ści fi­zycz­nej:P

 

Dla­te­go moim zda­niem to nie wy­glą­da tak źle:P Na­to­miast rze­czy­wi­ście typ je­dze­nia nie po­wi­nien mieć wpły­wu. Cho­ciaż z dru­giej stro­ny te li­cze­nie ka­lo­rii jest orien­ta­cyj­ne i jak wpi­szesz “ćwierć kilo mięsa” to nie pre­cy­zu­jesz ja­kie­go:P Choć to aż ta­kie­go tycia nie po­win­no wpro­wa­dzić w krót­ki cza­sie… Może nasz bo­ha­ter był na­iw­ny?:P

 

Opo­wia­da­nie bar­dzo szyb­ko i przy­jem­nie się czy­ta­ło. Co praw­da, nie je­stem w sta­nie okre­ślić, czy za­koń­cze­nie jest za­ska­ku­ją­ce – bo zna­łem je zanim za­czą­łem czy­tać tekst :) – dla­te­go tu je­stem.

Do­brze po­ka­za­łeś głów­ne­go bo­ha­te­ra, aż chcia­łem krzyk­nąć: “do­brze mu tak!”

No, nie miało być za­ska­ku­ją­ce, także mi tam nie szko­dzi:P Dzię­ku­ję za wi­zy­tę i cie­szę się, że się spodo­ba­ło:)

Слава Україні!

Nowa Fantastyka