- Opowiadanie: LabinnaH - Urodziny z tylko jedną świeczką

Urodziny z tylko jedną świeczką

To tylko 4661 znaków (kilka minut czytania) – nie mogę pisać, o czym jest – tytuł opowiada wszystko. 

Otrzymacie to... na co zawsze czekamy – wzruszenie, emocje... Będziecie zmrożeni zaskoczeniem, nie wiedząc... jak odpowiedzieć na niezwykłe zapytanie... jednego z bohaterów. 

Drodzy koledzy. W ostatnim moim szorcie “Zbaw mnie, proszę”, otrzymałem od dziesięciorga z was mnóstwo ważnych podpowiedzi – bardzo proszę o odczucia i komentarze. 

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

BasementKey, Finkla

Oceny

Urodziny z tylko jedną świeczką

 

Urodziny są wspaniałym czasem, zwłaszcza dla jednorocznych maluchów. Dostają całusy, miłe uściski i oczywiście tort z aż jedną świeczką. Nic wspanialszego nie może się zdarzyć. Potem palimy dziesięć płomyków, trzydzieści, siedemdziesiąt, a przy końcu… raczej stop – brak drobnych na świeczki.

Co innego moja ciotka Mary. Ona kocha urodziny, bo uwielbia ponad wszystko siebie i swoje – zgrubienia luźne, wałeczki tuczne i kilka innych cudnych wybrzuszeń. A potrafi o nich mówić godzinami.

W tym roku padło na mnie. Jako najstarszy ze średnio młodych, na czas przybyłem, z parteru nieomal ją zniosłem i zawiozłem do dobrej restauracji. A gdy usiedliśmy i poczęstowaliśmy się czerwonym winem (dwie flaszeczki, proszę – podpowiedziała), wiedziałem, co za moment się stanie. Jej usta przemówią. Na szczęście przeczucie mnie zawiodło. Po wypiciu odpowiedniej ilości czerwonej wspaniałości, ciotka Mary dobrodusznie uśmiechnięta, nie na zawsze – muśnięta, zasnęła w wygodnej klasy fotelu, „Gold Fine” hotelu. I śpi, walczykiem do taktu sennego pochrapując. Czas do przodu, ona lewituje, a ja spokojnie, bez utarczek słuchowych zjem smaczny posiłek.

Po jakimś czasie kelner w wielkopańskim ukłonie, postawił przede mną, polane aromatycznym sosem – delikatne mięsko jagnięcia. Przykryłem kolana białą serwetką, podniosłem srebrne sztućce…

– Przepraszam, pozwolisz, że coś powiem. – Usłyszałem.

– Oczywiście, słucham – odpowiedziałem, patrząc na Mary. A tam cisza, brak kontaktu.

– To ja do ciebie mówię – szepnęło blisko talerza, a nawet z… – dobrze patrzysz… młode jagnię.

Zdrętwiałem. Kilka kieliszków nigdy wcześniej nie dawało takich sensacji. Znam dobrego psychiatrę, owszem, ale, czy czas już nastał? Jestem młody, prowadzę firmę, czasem skrobię niezłe teksty. Jednak nie każdy średnio zdolny pisarz amator jest od razu paranoikiem. Więc?

– Wiesz, tydzień temu miałem pierwsze urodziny – ten sam głos pobudził moją uwagę. – Zabrakło tortu i jednej świeczki. Nie szkodzi. Mama i tata złożyli mi ważne życzenia: Najważniejsze synu, abyś długo żył, miał dobrą paszę, lubił braci i siostry. Polizali mnie po pysiu i lekko stuknęliśmy się głowami. Byłem szczęśliwy. Pierwsze w życiu urodziny i życzenia długiego życia. A następnego dnia, na pastwisku – Milli od sąsiada, pasie się z nami, a ona mi się raczej podoba – oświadczyłem się jej. Za rok, czyli, jak dorosnę, postaram się o jej rękę, no, raczej o kopytko – ma wyjątkowo zgrabne. Niemniej, czy nie jest dla ciebie dziwne, że ja… tutaj… z tobą…?

– Nie szkodzi, smaczne wino czyni cuda. Tak. Przypominam sobie. Byłem w zeszłym roku u ciotki w dniu, w którym się pojawiłeś na świecie. Ładne imię. Nazwali cię Maxi, bo byłeś dorodny i ostro brykający. Od razu stanąłeś prosto, choć potem – mocno się kiwając jak małe, roczne dziecko – bęc na kopytka. Podobna niepewność, a za chwilę stoisz. Wuj mi cię pokazywał. Był z ciebie dumny. Powiedział, że twoich rodziców sprowadził z Holandii i że to świetny interes, bo szybko łapiesz ciało i… A, nieważne.

– Że będę smaczny?

– Jasna cholera. Przestań. Nic nie kapujesz. Byłem tym wkurzony. A dwa dni temu, gdy przyjechałem po ciotkę, wuj powiedział, że zamówił transport, bo w pobliskim hotelu będzie wesele i ludzie chcą coś dobrego zjeść… Ja go pytam, co zamierza? A on z uśmiechem, że ma dla nowożeńców, ale oczywiście także dla klientów hotelowej restauracji, czyli dla mnie, coś wspaniałego, o wielkiej delikatności… Zakończyłem z nim rozmowę.

– Dla mnie, właśnie wtedy się zaczęło.

– Co takiego?

– No, że jestem teraz… tutaj…

Wczoraj, z samego rana, kochana mama podeszła do mnie i zaczęła pocierać moje czoło, lizać opiekuńczo ciepłym językiem i miło na mnie patrzeć. Byłem zadziwiony, bo jednoroczniak to już ktoś. A ona nic… liże i oczy ma jakieś dziwne, mokre. I tak mi mówi. – Pojedziesz dzisiaj w odwiedziny do kolegi naszego właściciela. Niedaleko. On pracuje w miejscu, gdzie…

– W jakim miejscu, mamo, mów mi zaraz.

– To wszystko, co mogę powiedzieć, bądź spokojny. Nie pozwolę, żeby cię to spotkało. Obiecuję. A teraz, muszę cię pożegnać. Do niedługiego zobaczenia synku…

A potem, nadzwyczajną mocą, na dwóch tylnych nogach uniosła się w górę i… jak mogła najmocniej, kopnęła mnie swoim twardym kopytem w głowę. Straciłem przytomność, a za chwilę… – po odejściu my także mamy kontakt z tymi, którzy pozostali – przekazała mi, że nie mogła pozwolić, żebym musiał przez to przejść. Bezwzględną, bezlitosną drogą na rzeź.

– Co się dzieje? Ja mam chyba straszny sen. Stop. Maxi… Wystarczy.

– Rozumiem cię. Więc nie zadam pytania, czy… zechcesz… mnie…

Koniec

Komentarze

Hej, LabinnaHu!

Cieszę się, mając okazję zyskać przywilej pierwopiśca – przynajmniej na moment, kiedy piszę te słowa – skomentować Twoje opowiadanie. Na pierwszy rzut wstawię to, co mi się rzuciło w oczy, drobiazgi, żeby już mieć to z głowy i przejść do ciekawszych rzeczy:

Urodziny, są wspaniałym czasem, zwłaszcza dla jednorocznych maluchów.

Sam w przecinkach się nie specjalizuję, tym niemniej czegoś się już tutaj nauczyłem i wiem, że nie oddziela się przecinkiem grupy podmiotu od grupy orzeczenia. “Urodziny” wyglądają mi na podmiot, “są” natomiast – na orzeczenie i w tym konkretnym przypadku, który chyba nie może być prostszy, mam nadzieję nie omylić się jeśli stwierdzę, że przecinek między nimi jest tu zbędny i kaleczy to zdanie.

Polizali mnie po – przepraszam, pysku i lekko stuknęliśmy się głowami.

Przypuszczam, że miałeś jakiś cel z tym pyskiem, jednak w moim odczuciu kłóci się on z reszta wypowiedzi, gdzie stosujesz jeśli nie zdrobnienia, to bardziej łagodne określenia (”mama”, “tata”). Zważywszy na to, bardziej by mi tu pasował “pyszczek”.

– Wiesz, tydzień temu miałem pierwsze urodziny – ten sam głos pobudził moją uwagę. [-] Zabrakło tortu i jednej świeczki. Nie szkodzi.

Tutaj brakuje półpauzy.

I to by chyba było na tyle, jeśli chodzi o moje sugestie. Poza tym czytało mi się bardzo przyjemnie. Nie wiem, jak sytuuje się ten tekst chronologicznie względem poprzednich, tym niemniej widzę powrót do tego, do czego przyzwyczaiłeś mnie ze swoich pierwszych tekstów, jeśli chodzi o psychologię postaci, która tutaj wydaje mi się satysfakcjonująco wiarygodna. Podoba mi się też, że znalazłeś balans między treścią a stylizacją, mam wrażenie, że trochę okiełznałeś swoje konie. Jednocześnie więc tekst jest swoiście Twój a przy tym forma nie przesłania nam akcji.

A ta jest, no cóż, w formie zawiązka, jak to w szorcie. Ale przecież nie o to chodzi. W bardzo interesujący sposób przedstawiłeś wielokrotnie poruszany problem masowej produkcji zwierząt hodowlanych, tego jak nieludzka ona jest. Przy tym wcale nie musiałeś częstować czytelnika drastycznymi szczegółami – dramatyzm doskonale wypływa z samej opowieści jagnięcia. To na tle jakże ludzkiego odruchu jego rodziców – paradoksalnie – uwypukla się (nie?)ludzkie okrucieństwo, na jakim zbudowano przemysłową produkcję pogłowia. Wiemy, że w Wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem, nie spodziewamy się jednak, że mogłyby przemówić do nas wprost z talerza. Można więc zrozumieć szok bohatera-narratora a także jego zakłopotanie, kiedy jego smakowity obiad nie zadaje mu pytania – domyślam się – czy zechce je zjeść.

Pozdrawiam, 

Maldi.

 

Bardzo dobre. Wciągnęło mnie tak. że nie patrzyłem, czy są jakieś babole. Czytało mi się dobrze. Jest to ostra rzecz zaserwowana w jedwabnych rękawiczkach.

Maldi

Dzięki, że poczytałeś. Napisałeś kolejny raz, prawdziwy, pełen szczegółów, wspaniały komentarz.

LabinnaHu:

1.„(…) przyzwyczaiłeś mnie ze swoich pierwszych tekstów, jeśli chodzi o psychologię postaci (…), która tutaj wydaje się satysfakcjonująco wiarygodna.

2.„(…) znalazłeś balans między treścią a stylizacją (…) Tekst jest swoiście Twój, a przy tym forma nieprzesłania nam akcji”.

3.„W bardzo interesujący sposób przedstawiłeś (…) problem masowej produkcji zwierząt (…) nie musiałeś częstować czytelnika drastycznymi szczegółami – dramatyzm doskonale wypływa z samej opowieści jagnięcia.

4.„…to na tle jakże ludzkiego odruchu jego rodziców – paradoksalnie – uwypukla (…) ludzkie okrucieństwo, na jakim zbudowano przemysłową produkcję pogłowia.

5.„Wiemy, że w Wigilię zwierzęta mówią ludzkim… (…) Można więc zrozumieć szok bohatera-narratora, a także jego zakłopotanie, kiedy jego smakowity obiad nie zadaje mu pytania – domyślam się – czy zechce je zjeść”.

Maldi – twój powyższy komentarz, kolejny raz pokazuje (także naszym kolegom) – jak wspaniale potrafisz wydobyć z tekstu najważniejsze tym razem plusowe wartości. Bardzo za to dziękuję.

Widząc twoje zrozumienie i odczucie mojej opowieści, wiem, że nadal warto pisać – mam nadzieję – wartościowe i pełne emocji opowieści, także w gatunku fantastyki.

Pozdrawiam

LabinnaH

 

 

Koala75

„Bardzo dobre. Wciągnęło mnie (…) ostra rzecz zaserwowana w jedwabnych rękawiczkach”.

Twój komentarz – to DIAMENTOWE zdanie o mojej opowieści – nie potrafiłbym tego lepiej ułożyć.

Wielkie dzięki Misiu. Pozdrawiam.

LabinnaH

Witaj.

Szort szokujący, znowu jako czytelnik mam niewiele do powiedzenia/napisania, ponieważ muszę to sobie na spokojnie przemyśleć…

Z tekstu w moim odczuciu przebija bardzo silnie potworna tragedia. Użyłeś wielu zdrobnień, żartów, zamieściłeś nawet tag: “groteska”, niemniej opowiadanie stanowi spory zarzut wobec świata i wszelkich – że tak to ujmę – mięsożerców, czy też rzeźników. Makabryczne wydaje mi się prowadzenie tej opisanej rozmowy, odczucia po lekturze w moim przypadku to żałość wymieszana ze wstrętem i współczuciem. W żadnym wypadku ja nie czuję tutaj zapowiedzianego w przedmowie wzruszenia, chociaż wzruszam się bardzo często. Wielka szkoda, że w tagach zabrakło tak istotnej tutaj “śmierci”. 

To jest właśnie jeden z przykładów opowieści, do których nigdy w życiu nie powrócę, bo (jak pisałam przy komentowaniu poprzedniego Twojego tekstu) “mocno boli”. 

Pozdrawiam. 

 

Pecunia non olet

Kotlet jagnięcy przemawiający z talerza ludzkim głosem. Sytuacja ta jest tak absurdalna, że, moim zdaniem, chyba zatraca się część przesłania, które Ci zapewne przyświecało.

 

Po ja­kimś cza­sie kel­ner w wiel­ko­pań­skim dygu… → Dyg nie bywa wielkopański,  a już na pewno nie w wykonaniu kelnera, albowiem mężczyźni w ogóle nie dygają.

Za SJP PWN: dygnięcie «ukłon dziewczęcy polegający na lekkim ugięciu kolan»

 

po­la­ne aro­ma­tycz­nym sosem – de­li­kat­ne mię­sko mło­de­go ja­gnię­cia. → Masło maślane – jagnię jest młode z definicji.

 

Przy­kry­łem ko­la­na białą chu­s­tą, pod­nio­słem srebr­ne sztuć­ce… → Przy­kry­łem ko­la­na białą serwetą/ serwetką, pod­nio­słem srebr­ne sztuć­ce

 

– Prze­pra­szam, po­zwo­lisz, że coś po­wiem – usły­sza­łem.– Prze­pra­szam, po­zwo­lisz, że coś po­wiem.Usły­sza­łem.

Przypomnij sobie wiadomości o zapisywaniu dialogów.

 

nie da­wa­ło ta­kich nie­zwy­kłych sen­sa­cji. → Masło maślane – sensacja jest niezwykła z definicji.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

bruce

Witaj bruce.

„Szort szokujący (…) muszę to sobie na spokojnie przemyśleć…”.

„Z tekstu w moim odczuciu przebija bardzo silnie potworna tragedia (…) opowiadanie stanowi spory zarzut wobec świata i wszelkich – że tak to ujmę – mięsożerców, czy też rzeźników (…) Makabryczne wydaje mi się prowadzenie tej opisanej rozmowy”.

„…odczucia po lekturze w moim przypadku to żałość wymieszana ze wstrętem i współczuciem”.

„To jest właśnie jeden z przykładów opowieści, do których nigdy w życiu nie powrócę, bo (jak pisałam przy komentowaniu poprzedniego Twojego tekstu) “mocno boli”.

Wiedziałem. W trudnych tematach – na ciebie zawsze można liczyć. Potrafisz to właściwie odebrać, zrozumieć i odczuć.

Dziękuję bruce za czuciowy, dogłębny, wspaniały komentarz.

Pozdrawiam serdecznie.

LabinnaH

 

 

regulatorzy

Dziękuję Reg. za komentarz oraz ważne podpowiedzi – już je zmieniam.

Według mnie właśnie ten absurd (jak go słusznie nazywasz) był potrzebny, żeby tym bardziej poruszyć czytelnika.

Pozdrawiam serdecznie.

LabinnaH

Bardzo proszę, LabinnaHu. Niezmiernie mi miło, że uznałeś uwagi za ważne. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

I ja bardzo dziękuję oraz serdecznie Cię pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Hej, hej,

 

mam odczucie podobne jak Bruce, dla mnie jest to dość mocny tekst.

Rozumiem również perspektywę Reg, ja tutaj w trakcie czytania raczej w wyobraźni miałem “byt jagnięcy” zawieszony pomiędzy życiem a śmiercią i z tej pozycji przemawiający do bohatera, niż pieczeń oblaną sosem i bulgotającą coś z talerza ;)

Moc tekstu wyraża się emocjami, nawiązaniem do pierwszych urodzin, porównaniem życia jagnięcia do życia ludzkiego – z pierwszymi sukcesami, miłością, itp. Cios młotkiem w łeb od przyszywanej matki wydaje się tutaj nie tyle niepsrawiedliwością czy złym losem, co wręcz zdradą, Pewnie zastosowanie znajduje stara prawda, że jesteś odpowiedzialny za to co oswoiłeś, człowiek w Twoim tekście tę zasadę łamie. Z drugiej strony, pewnie jeszcze straszniejszy los spotyka zwierzęta, które nigdy nie doświadczyły luksusu zobaczenia nieba, całe życie spędzając w jakiejś zamkniętej przestrzeni, eksploatowane dla jajek czy mleka.

Ciekawie to splotłeś również fabularnie, nawiązując do motywy urodzin, ich celebrowania, mieszając świat ludzki ze zwierzęcym i pokazując jak szczęście jednych wiąże się z tragedią innych. Podoba mi się to.

 

Kliczek ode mnie.

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

BasementKey

„…dla mnie jest to dość mocny tekst”.

„…w trakcie czytania raczej w wyobraźni miałem “byt jagnięcy” zawieszony pomiędzy życiem a śmiercią i z tej pozycji przemawiający do bohatera…” – bardzo ciekawy, interesujący pomysł mi przedstawiłeś, Base! Chętnie spróbuję 'w niego' wejść i pomyśleć o ewent. zmianie. Prośba. Spróbuj przetłumaczyć mi go „na nasze”, bardziej wyraźnie i być może na takim, czy innym przykładzie.

Moc tekstu wyraża się emocjami, nawiązaniem do pierwszych urodzin, porównaniem życia jagnięcia do życia ludzkiego – z pierwszymi sukcesami, miłością” – to mi się nieźle splotło.

„Ciekawie to splotłeś również fabularnie, nawiązując do motywu urodzin, ich celebrowania, mieszając świat ludzki ze zwierzęcym i pokazując, jak szczęście jednych wiąże się z tragedią innych. Podoba mi się to”– czasami wena coś niezłego przynosi…

„Cios młotkiem w łeb od przyszywanej matki wydaje się tutaj nie tyle niesprawiedliwością czy złym losem, co wręcz zdradą” – to była jego matka – „Wczoraj, z samego rana, kochana mama podeszła do mnie i zaczęła pocierać moje czoło, lizać opiekuńczo ciepłym językiem i miło na mnie patrzeć”.

****I tu pojawia się ważny, dodatkowy temat: Przez zabicie – ochrona synka-jagnięcia przed męczeńską śmiercią. Sam do końca nie wiem, czy pomysł poradzenia sobie z potwornym dylematem, który zaproponowałem, jest sensowny – choć, tak, a nie inaczej to rozwiązałem.

Może ktoś z was, kolegów, zechce podzielić się kilkoma zdaniami przemyślenia na tak szczególny temat – chyba nie ważne, że to zdarzyło się tylko wśród zwierząt – i w opowieści…

 

Drogi Base.

Bardzo dziękuję, że zechciałeś przeczytać moją opowieść i napisać tak wnikający w treść, głęboki komentarz.

Kolejny raz jesteś ze mną, gdy udaje mi się przedstawić na NF ważny dla mnie temat.

Dzięki za klik. Pozdrawiam serdecznie.

LabinnaH

Interesujący pomysł. Gdyby tak się faktycznie zadziało, wegetarianie z dnia na dzień potroiliby swoją liczbę…

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka