
Pierwsza rzecz, którą publikuję. Poproszę o opinie, rady i uwagi.
Pierwsza rzecz, którą publikuję. Poproszę o opinie, rady i uwagi.
Wiedziała, że to sen. Nigdy nie myliła snów z rzeczywistością. Poddała mu się po długiej i wyczerpującej podróży w późno jesiennych chłodach i błotach. Śniła o ogniu i kobiecych wrzaskach. Może koszmar był wyrzutem sumienia? Blask ogniska mógł ją przecież zdradzić. Nie była pewna czy rozpaliła je dość daleko od gościńca. Czuła, że jeżeli nawet jej nie złapią, to bez ognia i tak umrze tyle, że z zimna. Żywioł jest ślepy. Jej uratował życie, a jej siostrom je odebrał. To człowiek, nim kieruje. Liczy się, myśl, intencja, czyn…
Senna imaginacja zaczęła drgać w czerwono pomarańczowych konwulsjach. Jak olbrzymie drzewo, z którego wiatr otrzepuje liście malowane kolorami jesieni. Ten rytm…
Znała go.
Konie!
Przebudziła się gwałtownie, sycząc przez zęby:
– Zdrajca! W kierunku lekko już tylko dymiącego żaru.
Trzech jeźdźców zbliżało się od strony gościńca. O ucieczce nie mogło być mowy. Wstała powoli, patrząc w stronę nadchodzącego przeznaczenia.
– Zgubiła się siostrzyczka? – zarechotał wielki drab jadący przodem na gniadej klaczy.
Dwóch pozostałych jeźdźców odcięło jej drogę ucieczki, mierząc w nią grotami włóczni. Odpowiadać nie było sensu. Teraz spostrzegła wycelowaną w nią kuszę z kanciastym grotem bełtu. Jeden strzał – jedna szansa. Nie naciągnie ponownie cięciwy, siedząc na koniu… Mimo to, i tak stanowi większe zagrożenie niż powolne pchnięcie żelastwa na długim drzewcu, którym mierzyli w nią pachołkowie.
Mężczyzna miał głos do nawykły wydawania rozkazów. On tu rządzi, i to z nim trzeba rozprawić się najpierw. Siedział rozparty w siodle, z miną zwycięzcy i obrzydliwym uśmiechem na zarośniętej twarzy. Skrzyżowała na moment wzrok z wypukłymi, dobrotliwymi oczami gniadoszki. Klacz była wysoka i szczupła, a na zadzie widniało piętno stad królewskich. To może być szansa – pomyślała.
Muszę przynajmniej spróbować…
– No i na co było tak uciekać? Wytopimy z ciebie słoninkę tak samo, jak z twoich siostrzyczek – wychrypiał jeździec. – Kolejna skwareczka, do tej świętobliwej omasty – śmiejąc się, odwracał wzrok na pachołków którzy mu wtórowali.
Błąd.
Policzyła uderzenia swojego serca. Za dużo. Za szybko. Za mocno… Na szczęście była do tego szkolona. Przez rozdęte nozdrza, wciągnęła głęboki, powolny oddech aż do trzewi, żeby nie drgnęła jej klatka. Wyćwiczone ciało zadziałało automatycznie i zwolniło, rozluźniając się. Źrenice rozszerzyły się gwałtownie, rozpoczynając taksowanie. Jeźdźcy nie mogli tego widzieć, gdyż krył je głęboki kaptur. Nie patrzyła na włóczników, ale świetnie ich czuła.
Za pierwszym wdechem wzięła próbkę tła. Zmurszały pień, mokre liście, ziemia, dym z ogniska, i mglisty świt. Zapisała to, jako neutralny akord zapachowy otoczenia. W następnym, postarała się dodać do niego poszczególne nuty. Ten po lewej był rudy. Jego włosy krył hełm, ale wiedziała to po samym zapachu. Ten po prawo, pachniał zwierzęcym tłuszczem i smołą. Nie patrzyła na nich, ale z równania zapachowego wyliczyła idealną odległość w jakiej stoją. Do tego, który mierzył z kuszy, dystans był większy przez sam wzrost klaczy. Stał z wiatrem, więc poczuła zapach piwa i jeszcze coś. Coś znajomego… Niepokojąco znajomego… Nie było czasu rozwiązać tego równania, więc nie zaprzątała nim dalej głowy.
Zostały jeszcze dwie płaszczyzny. Wedle prawideł sensytywistyki, którą wykładała sama przeorysza, należało teraz przejść do słuchu. Tuba kaptura była na tyle szeroka, że amplifikowała każdy szmer. Grzebnięcia końskich kopyt w mokrej ziemi. Oba wałachy nawet niepodkute. Cztery bicia serc. Cztery różne rytmy. Odjęła swoje, było najwolniejsze. Rudzielec denerwował się najbardziej. Może dlatego od razu wyczuła jego pot. Nawet gdyby go nie zabiła, to i tak nie pożył by długo. Miał arytmię. Drab na gniadoszce cicho rzęził na obu szczytowych miejscach oddechu. Wydech – grot bełta o milimetr w dół. Wdech – grot o milimetr w górę.
To moje być albo nie być – pomyślała.
Z tyłu, w oddali łamanie gałązek na ziemi. Czyżby w pobliskim lasku był jeszcze ktoś?
– Ej ty, czarownico! – darł się drab. – Głucha jesteś? Ciekawe co masz pod tym płaszczykiem. Znać żeś chuda, nie jak twoje siostrzyczki – roześmiał się obrzydliwie.
Bardziej śmiały pachołek chcąc przypodobać się hersztowi, zaczął jedną ręką macać z udawanym zachwytem wyimaginowaną pierś.
Ostatnia płaszczyzna – wzrok. Kościany spust kuszy, zakończony był kuleczką, którą teraz drab bezwiędnie dotykał opuszkiem palca, zataczając małe kółka. Trwało to może dwa uderzenia serca, po czym ponownie położył pewnie palec na spuście. Robił to nie świadomie, na myśl o kobiecych wdziękach.
Można by już, ale brakowało jeszcze pewności w tej matematyce zmysłów. Sumując to, co dotąd miała może by się udało, ale trzeba było uzyskać pewność. W końcu miała tylko jedną szansę. Rozluźniła mięśnie przełyku i tchawicy. Położyła język miękko, na dolnych zębach i powiedziała zupełnie spokojnie z lekkim uśmiechem:
– Piękny koń – mówiąc to, odwinęła połę płaszcza patrząc na jeźdźca.
Palec automatycznie dotknął kulki spustu od boku. Ale szybko wrócił na swoje miejsce. Drab zmarszczył brwi zbity z tropu, ale zaraz nabrał animuszu i zakrzyknął:
– A może wolałabyś takiego ogiera jak ja?
Przy tym pełna dekoncentracja. Palec na kulce, wzrok na rozradowanych żartem pachołkach. Roześmiała się miękko.
– Nooo, może i bym wolała – starała się być przekonująca.
Mówiąc to, znów spojrzała w oczy gniadoszki i wodząc ją wzrokiem niczym za uzdę, sprowokowała do spojrzenia w żar wygasającego już ogniska. Grzebnięcie kopytem, smagnięcie ogonem, drgnięcie długich końskich rzęs, i nerwowy tik wzdłuż smukłej nogi. Symetria została osiągnięta. Równanie rozwiązane, teraz wystarczyło tylko wpisać wynik. Tu nie chodzi o szybkość. "Tu chodzi o idealny moment." Pamiętała słowa mistrzyni.
Dłonią w prawym rękawie nawinęła na palec srebrny łańcuszek na odpowiednią długość. Był on przymocowany do cienkiego długiego sztyletu spinającego jej włosy. Lewą dłonią wyciągnęła rulonik brzozowej kory z mankietu głębokiego rękawa i ujęła delikatnie w palce.
Miała ich wpisanych w szablon. Przeczytanych jak książkę. Zalotny uśmiech spowodował bezwiedne opuszczenie palca ze spustu. Dodatkowo, herszt spuścił z niej wzrok, uśmiechając się dumnie do swoich podwładnych.
Zwizualizowała młodą, gniadą klacz w powrozie, podtrzymywaną przez stajennych. Od tyłu zbliża się do niej człowiek z rozgrzanym do czerwoności piętnem stad królewskich. Złapała wzrokiem wypukłe oko klaczy, raz jeszcze ściągnęła na żar ognia. Grzebnięcie kopytem, nerwowy tik. Teraz!
Wydała głośny syk, jak przy przypalaniu piętnem końskiej skóry, równocześnie pchnęła zwizualizowaną myśl do umysłu niczego nieświadomej gniadoszki. Przeskoczyło jak iskra na materiale! Klacz wierzgnęła zadem, podskoczyła i zarżała przeraźliwie. Jeździec chciał strzelić, ale palec omsknął się na spuście i bełt poszybował prosto w górę z szalonym świstem.
Pewnym ruchem szarpnęła łańcuszkiem, wysuwając sztylet z włosów. Machnęła w tył równolegle do podłoża i wprzód, jak strzałem z bata, wbijając go w rozwartą gębę zaskoczonego jeźdźca. Czysty jęk bólu zalał się i zabulgotał wpływająca w przełyk krwią, a nóż sterczał z dziury po dwóch wybitych zębach. Jeździec upadł na wznak i cały drgał w konwulsjach, rozkopując mokre liście.
Lewą ręką, przytknęła wargi do brzozowej tutki i dmuchnęła w stronę rudzielca. Podmuch skoordynowany z jego wdechem, nabił mu płuca drobnym, kłującym pyłem, robiąc z nich krwawą i bezładną masę. Rudzielec spadł z wałacha z siną twarzą i począł systematycznie z wysiłkiem wypluwać krew i kawałki mięsa.
Wtedy dotarło do niej, co to był za zapach. Rozmaryn i hibiskus. Ten drab na gniadoszce pachniał rozmarynem i hibiskusem! Zobaczyła przeoryszę, jak gniecie zioła w moździerzu i uśmiecha się poczciwie. Powidok wypalił się na jej powiekach ogniem.
Wtem usłyszała świst i zobaczyła padającego ostatniego pachołka z brzechwą w szyi. Strzała, przyleciała z tyłu, od strony lasu… Przypomniała sobie dźwięk łamiącego się patyczka, który słyszała. Wyłamała drzewiec z szyi krztuszącego się, patrzącego dziko chłopaka i spojrzała na końcówkę. Takiego opierzenia używały siostry z jej klasztoru! Zdjęła kaptur, ukazując włosy w kolorze błyskawic.
Tu znajdziesz informacje o zapisie dialogów, bo różnie z tym masz.
https://www.fantastyka.pl/loza/14
Niepotrzebnie dodajesz spacje miedzy akapitami. Można zrobić 1,5 wiersza odstępu, ale nie ma co siekać, bo to rozprasza.
Od jutra poczepiam się szcezółowo. To tylko fragment, ale jest fabuła, bohaterka intrygująca i chce się czytać dalej.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Dzięki, postaram się poprawić te błędy.
Tutaj w wersji audio: https://youtu.be/vmQBtt2lu6s Jeżeli chcieli byście nagrać swoje opowiadania to poproszę o kontakt.
Dyżurny! Poniżej tylko sugestie.
Poddała mu się po długiej i wyczerpującej podróży w późno jesiennych chłodach i błotach.
Nieco niejasne to zdanie, zasnęła?
Dalej – razem pisane.
To człowiek, nim kieruje. Liczy się, myśl, intencja, czyn…
Przecinek chyba zbędny. Znowu dość niejasne sformułowanie.
– Zdrajca! W kierunku lekko już tylko dymiącego żaru.
Niefortunny zapis dialogi, zaznaczone bardziej pasuje do wcześniejszej narracji.
Mimo to, i tak stanowi większe zagrożenie niż powolne pchnięcie żelastwa na długim drzewcu, którym mierzyli w nią pachołkowie.
Niefortunna zbitka, potem strasznie okrężnie powiedziane. To żelastwo jest zagrożeniem.
Mężczyzna miał głos do nawykły wydawania rozkazów.
Chochlik.
Źrenice rozszerzyły się gwałtownie, rozpoczynając taksowanie.
Jakoś mi to zgrzyta.
Zapisała to, RACZEJ BEZ PRZECINKA jako neutralny akord zapachowy otoczenia. W następnym, RACZEJ BEZ PRZECINKA postarała się dodać do niego poszczególne nuty.
Tuba kaptura była na tyle szeroka, że amplifikowała każdy szmer.
Używasz czasem dość naukowego słownictwa, co trochę nie pasuje do zmysłów. Więcej plastyki :)
zakończony był kuleczką, którą teraz drab bezwiędnie dotykał opuszkiem palca, zataczając małe kółka.
Bezwiednie
Robił to nie świadomie, na myśl o kobiecych wdziękach.
Razem.
Sumując to, co dotąd miała może by się udało,
Aaaa?
końcu miała tylko jedną szansę.
Powtórzenie “miała”
– Piękny koń – mówiąc to, odwinęła połę płaszcza CHYBA PRZECINEK patrząc na jeźdźca.
Był on przymocowany do cienkiego RACZEJ PRZECINEK długiego sztyletu CHYBA PRZECINEK spinającego jej włosy.
Zwizualizowała młodą, gniadą klacz w powrozie, podtrzymywaną przez stajennych.
Nie lubię tego słowa, kojarzy mi się z kołczingiem.
Lewą ręką, PRZECINEK ZBĘDNY przytknęła wargi do brzozowej tutki i dmuchnęła w stronę rudzielca.
Podmuch skoordynowany z jego wdechem, PRZECINEK CHYBA ZBĘDNYY nabił mu płuca drobnym, kłującym pyłem, robiąc z nich krwawą i bezładną masę.
Sugeruję zamienić “robiąc”
Ciekawa i efektowna scena, podoba mi się ta matematyka zmysłów. Ale polecam a) betować teksty b) napisać coś w miarę krótkiego, ale z w miarę domknięta fabułą.
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
To właściwie scenka, fragment większej całości, a w takich wypadkach pozostaje niedosyt. Nie wiem, co się stało wcześniej (jakiś pogrom?), dlaczego, na czyj rozkaz, a i zakończenie sugeruje, że bohaterka nie jest jedyną ocalałą.
Podmuch skoordynowany z jego wdechem, nabił mu płuca drobnym, kłującym pyłem, robiąc z nich krwawą i bezładną masę.
Zdanie do przeróbki. Niby wiem, o co chodzi, ale nie brzmi to dobrze.
Podoba mi się natomiast sam pomysł na magię zmysłów, opartą na matematyce.
Podobnie jak Ambush na przyszłość sugeruję betę. O co chodzi, dowiesz się o tu.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Podoba mi się pomysł pokazania toku myślenia dziewczyny przygotowującej się do starcia i pokonania trzech jeźdźców. Żałuję, że ograniczyłeś się do zaledwie jednej sceny, bo mam wrażenie, że szersze opisanie działalności i możliwości sióstr z klasztoru byłoby nader interesujące.
Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.
…podróży w późno jesiennych chłodach i błotach. → …podróży w późnojesiennych chłodach i błotach.
Jej uratował życie, a jej siostrom je odebrał. → Czy wszystkie zaimki są konieczne?
Senna imaginacja zaczęła drgać w czerwono pomarańczowych konwulsjach. → Senna imaginacja zaczęła drgać w czerwonopomarańczowych konwulsjach.
…od strony gościńca. O ucieczce nie mogło być mowy. Wstała powoli, patrząc w stronę nadchodzącego… → Powtórzenie.
…odcięło jej drogę ucieczki, mierząc w nią grotami włóczni. → Czy drugi zaimek jest konieczny?
Teraz spostrzegła wycelowaną w nią kuszę… → Teraz spostrzegła wycelowaną w siebie kuszę…
Tuba kaptura była na tyle szeroka… → Gdzie kaptury mają tubę?
Proponuję: Kaptur był na tyle obszerny…
Cztery bicia serc. → Raczej: Bicia czterech serc.
…to i tak nie pożył by długo. → …to i tak nie pożyłby długo.
Wydech – grot bełta o milimetr w dół. Wdech – grot o milimetr w górę. → Skąd w czasach tej historii wiedziano, co to są milimetry?
…którą teraz drab bezwiędnie dotykał opuszkiem palca… → Literówka. Opuszka jest rodzaju żeńskiego, więc: …którą teraz drab bezwiednie dotykał opuszką palca…
Robił to nie świadomie… -> Robił to nieświadomie…
"Tu chodzi o idealny moment." -> "Tu chodzi o idealny moment”.
Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.
…bezwiedne opuszczenie palca ze spustu. Dodatkowo, herszt spuścił z niej wzrok… → Nie brzmi to najlepiej.
…uśmiechając się dumnie do swoich podwładnych. → Zbędny zaimek – tam nie było innych podwładnych.
Machnęła w tył równolegle do podłoża i wprzód, jak strzałem z bata… → Machnęła w tył równolegle do podłoża i w przód, jak strzałem z bata…
Sprawdź znaczenie słowa wprzód.
Czysty jęk bólu zalał się i zabulgotał wpływająca w przełyk krwią… → Literówka.
Wyłamała drzewiec z szyi krztuszącego się… → Wyłamała drzewce z szyi krztuszącego się…
Tu znajdziesz odmianę słowa drzewce.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Scena na próbę, ale widać, gdzie trzeba działać.
Tempo tekstu masz dobre. W odpowiednich chwilach uruchamiasz dynamizm akcji w postaci krótszych zdań, kiedy jednak potrzeba spowolnienia, wrzucasz odpowiedni bieg.
Jednak na nic to, jeśli nie zadbasz o stronę techniczną. Tekst chrzęści jak diabli. A to zapis dialogów, a to powtórzenie. Nie ma bata, nad tym potrzeba popracować. Mało kto lubi czytać dobry pomysł w chropowatym wykonaniu.
Aby to ułatwić, siegnij po treści z tychże linków:
Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794
Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112
Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550
Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego
Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:
http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850
Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:
http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133
Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676
Poradnik Issandera, jak dostać się do Biblioteki ;)
https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782
Opis funkcjonowania portalu i tutejszych obyczajów autorstwa Drakainy:
https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842
Powodzenia!
Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?
Chętnie bym poczytał więcej o takich siostrach-wojowniczkach. Ten szort (opowiadania od 10k znaków na portalu) pobudził apetyt. Pisz. :)